Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 256 ]

66

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Paeonia teraz to ja już niczego nie jestem pewna, czułam się z nim dobrze, naprawdę było dobrze. Czasami słodko-pierdząco, wkurzająco, spokojnie, leniwie, ale było też ekscytująco, ciągle zaskakująco i tak cudownie dobrze (powtarzam się sorki). Nie doceniłam ropiejącego pryszcza, że jest zdolniejszy, że szybciej ogarnia interesy i ma więcej czasu na to swoje hobby. Bo czasu dla mnie, dla nas nigdy mu nie brakowało.


To pisałam ja Panna Wymiotnica i po co ja wam to pisze

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Paeonia teraz to ja już niczego nie jestem pewna, czułam się z nim dobrze, naprawdę było dobrze. Czasami słodko-pierdząco, wkurzająco, spokojnie, leniwie, ale było też ekscytująco, ciągle zaskakująco i tak cudownie dobrze (powtarzam się sorki). Nie doceniłam ropiejącego pryszcza, że jest zdolniejszy, że szybciej ogarnia interesy i ma więcej czasu na to swoje hobby. Bo czasu dla mnie, dla nas nigdy mu nie brakowało.


To pisałam ja Panna Wymiotnica i po co ja wam to pisze


No to Pokazuje jak okropny jest twoj ex, uczynil zabawe z Ciebie.Robiac skoki dbal tylko o swoje urozmaicenie.Najgorsza jest  i no oburzajaca jego odp, na odkrycie jego klamstw.najwyrazniej uwazal do konca ze moze z Ciebie robic frajerke.No sama zobacz jest pajacem a taki klaun cyrkowy nie jest wart załamania twojego.Teraz ciesz sie i baw zyciem..nowa fryzura wycieczka nie zamykaj sie:))))))

68

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Co do nazw, to jest takie fajne określenie na robienie kogoś w chuja:
Taki ktoś ma schorzenie ortopedyczne, po prostu : Krzywy kręgosłup i dupa na boku".

69

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Adela hihi dzięki... Widzę, że bawiąc uczysz nowej anatomii
Ucząc bawisz... przynajmniej mnie hihi

70 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-14 21:28:34)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Myślę o nim, aż mi wstyd, że o nim myślę. O tych czarnych wręcz hipnotycznych oczach, o jego zapachu, cieple, które otulało, głosie... Boże jak ja kocham jego głos. Dzisiaj serio dużo o nim myślę.
Fuj, tfu, tfu...
Tak Pain mam takie chwilowe naloty pstrokatej brygady "ona temu winna", że to jednak może coś ze mną jest nie tak, no że taka super w sumie to ja nie jestem, bywałam upierdliwa czy gadatliwa, przytulać też się lubię to może to... Bo przecież coś musi być... Żałosne

71

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

i normalne smile

72

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Możliwe, ale jakie nieprzyjemne

73

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

a Mickiewicz podejmuje jakieś próby obejścia blokad ? kiedy musisz do tego 'magazynu' jechać? to jakoś tak że będzie wiedział kiedy może Cię tam zastać z orkiestrą, we fraku i koszem róż?

74

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Nie wiem, do mnie żadne nowe numery nie dzwonią, a przyjaciołom zapowiedziałam, że każda informacja na temat tego ruchadełka ma mi nie być przekazywana, mnie to już nie interesuje. Nie mogę mieć z nim żadnego kontaktu, a już na pewno nie osobistego, bo jak jeszcze w piątek myślałam, że mam to obcykane byle się nie śpieszyć tak teraz, po dzisiejszym dniu, ja pierdykam nic nie mam obcykane. Ani twarda, ani pewna, roztopiłabym się jak czekolada wystarczyłoby żeby mnie dotkną i on o tym wie. Ten tydzień mogę jeszcze odpuścić, ale w przyszłym już muszę podjechać, zabrać trochę rzeczy.

75

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Chciałabym, na razie grzecznie zaapelować do innych użytkowników forum, aby nie zadawali osobie zdradzonej pytania: "NIC WCZEŚNIEJ NIE ZAUWAŻYŁAŚ?!", bo jest to przemoc, obwinianie ofiary o czyny sprawcy!!! Jeśli ktoś nie posłucha, będę ścigać z urzędu. Serio mówię. I będę wytykać personalnie. Pain fajnie, że to wyłapujesz.

Myślę, kobieto o.n.l.s. , że idziesz ścieżką podobną jak wędrowałam ja. Z resztą to co o sobie piszesz jest bardzo zbieżne z tym jak ja postępuję. Ciekawe jaka będzie dalsza Twoja ścieżka smile

To, że o nim myślisz, to nie jest ani dziwne, ani zdrożne, ani zboczone, bo w końcu był elementem Twojego otoczenia przez ostatnie 5 lat. Jakbyś się miała pozbyć zepsutego fotela, też byś trochę o nim pomyślała, zanim wywaliłabyś go przez okno, spaliła na stosie czy pogrzebała żywcem wink. Ok, zatem przyjdą takie chwile, że będziesz miała takie "przebudzenia" z niby letargu i pomyślisz wtedy: "Jak to się stało, że ja się znalazłam w tym miejscu?!" "To nie możliwe, że dzieje się to naprawdę" i wtedy na te chwile musisz mieć dobrą mantrę, tekst z rękawa wyjmowany, aby natychmiast Cię otrzeźwił i abyś wróciła na ścieżkę już obraną.

A pytanie "dlaczego nie sprawdziłam?" nie ma sensu, gdybyś sprawdzała, to byś nie ufała, gdybyś nie ufała, to nie byłabyś w związku. Nie zbudujesz niczego na ciągłych podejrzeniach, ani też nie chciałabyś, aby ktoś był podejrzliwy wobec Ciebie. Poza tym nie zrobiłabyś takiego numeru nikomu, zatem nikt nie powinien zrobić tego Tobie, bo patrzysz na ludzi przez swój pryzmat. Oszuści wyszukują swoich "stałych partnerów" bardzo precyzyjnie: im bardziej ufna, dobra, inteligentna, idealna, tym radośniej będzie ją oszukać. Bo wtedy to on jest górą, to on wygrywa, nawet z taką "Panną Idealną" - (haha!), to kim on się wtedy staje? To ja Ci powiem: jest BOGIEM. Tak działają psychopaci - jeśli Twój taki jest, to tak podświadomie myśli. I z każdego oszustwa miał radochę, że lepiej nie pytaj, bo Ci się cofnie. Jeśli chcesz trochę grzebnąć i obrzydzić sobie jego postać, spróbuj sobie przypomnieć jego cyniczne uśmieszki, takie półgębkiem (nie jest w stanie tego kontrolować, a są bardzo specyficzne) - to były właśnie te momenty, kiedy radował się Twoją niewiedzą i nieszczęściem oraz cieszył się, że jest od Ciebie lepszy hmm

76

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

o.n.l.s.
Szacunek za szybką i trafną reakcję. Robisz to dobrze.
Wiem, to się łatwo tutaj pisze, ale to rzeczywiście powinno być szybkie, chirurgiczne, głębokie cięcie.
Będzie bardzo bolało, ale rana szybciej się zagoi. I będziesz po wszystkim silniejsza.
Jedyne czego nie radzę, to szukanie za chwilę na siłę plasterków, aby zapomnieć. Na to trzeba czasu.

PS....i pisze to facet.

ulle napisał/a:

(...)Chciałam napisać, że są tacy prości i też nic złego nie mam na myśli, tylko to, że wam trzeba mówić pewne rzeczy wprost. (...)

Tak, trzeba tak mówić.

77

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Miętolę to moje życie, oglądam z każdej strony, wspominam, analizuje kupka po kupce, g*wniana robota czyli odpowiednia nazwa. Czy wtedy jak uszkodził sobie kolano i musiał leżeć, ja tu zupka, buzi buzi, moja bidula, a on opis ruchów posuwistych jakieś pannie serwował? Bo maile to namiętnie pisał oczywiście do klientów. Które delegacje były w sprawie pracy, które w sprawie zaru*hania? A może wszystkie wyjazdy były hobbistyczne? Nie do tego to szpadel jest potrzebny, za dużo rzadkiego do przerzucania. 
Mówię sobie odpuść, to już było, teraz zaczynasz nowe, tylko swoje, tylko dla siebie.
Czy tak to teraz będzie wyglądać? Tylko ja się liczę, tylko tu i teraz, nic więcej. Tylko to co ja chce, na czym mi zależy, co mnie uszczęśliwia... Mi, moje, dla mnie... 
Jak się tego nauczyć, jak stać się suką? Żadne tam, a może ci pomogę, a jak się czujesz, nie martw się damy radę... Tylko mieć wyje*ane. Coś trzeba wyrwać z siebie ekstra, pozbywam się gluta to może i tego się pozbędę?! Gdzie tego szukać?

78

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Tak Evergreen, pytania "czy nie zauważyłaś?" dzielą odpowiedzialność za zdradę pomiędzy oprawce i jego ofiarę, co jest oburzające - zwłaszcza, że osoba zdradzona która właśnie odkryła że x czasu jej życie było kłamstwem - jest baaaardzo wrażliwa, krucha i podatna na...wszystko w sumie. Potem przyjdzie trzeźwy osad. Ale wbijanie komuś w takim stanie ziarenka współodpowiedzialności też uważam za przemoc psychiczna.
Za zdradę odpowiada zdrajca, no matter what. A nie osoba, która nie zauważyła, że jej ktoś za plecami krzywdę robi. To tak jakby wejść w spółkę z kimś, partner nas okrada i ucieka z kasą - a pytanie by brzmiało "no ale nie podejrzewałas że mógłby Cię okraść?", sugerujące że to co się stało jest wynikiem niedopatrzenia przez okradziona osobę, a nie po prostu partner okazał się gnojkiem.
Nie znoszę odwracania narracji w kontekście zdrady.

79

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Evergreen napisał/a:

Chciałabym, na razie grzecznie zaapelować do innych użytkowników forum, aby nie zadawali osobie zdradzonej pytania: "NIC WCZEŚNIEJ NIE ZAUWAŻYŁAŚ?!", bo jest to przemoc, obwinianie ofiary o czyny sprawcy!!! Jeśli ktoś nie posłucha, będę ścigać z urzędu. Serio mówię. I będę wytykać personalnie. Pain fajnie, że to wyłapujesz.

Myślę, kobieto o.n.l.s. , że idziesz ścieżką podobną jak wędrowałam ja. Z resztą to co o sobie piszesz jest bardzo zbieżne z tym jak ja postępuję. Ciekawe jaka będzie dalsza Twoja ścieżka smile

To, że o nim myślisz, to nie jest ani dziwne, ani zdrożne, ani zboczone, bo w końcu był elementem Twojego otoczenia przez ostatnie 5 lat. Jakbyś się miała pozbyć zepsutego fotela, też byś trochę o nim pomyślała, zanim wywaliłabyś go przez okno, spaliła na stosie czy pogrzebała żywcem wink. Ok, zatem przyjdą takie chwile, że będziesz miała takie "przebudzenia" z niby letargu i pomyślisz wtedy: "Jak to się stało, że ja się znalazłam w tym miejscu?!" "To nie możliwe, że dzieje się to naprawdę" i wtedy na te chwile musisz mieć dobrą mantrę, tekst z rękawa wyjmowany, aby natychmiast Cię otrzeźwił i abyś wróciła na ścieżkę już obraną.

A pytanie "dlaczego nie sprawdziłam?" nie ma sensu, gdybyś sprawdzała, to byś nie ufała, gdybyś nie ufała, to nie byłabyś w związku. Nie zbudujesz niczego na ciągłych podejrzeniach, ani też nie chciałabyś, aby ktoś był podejrzliwy wobec Ciebie. Poza tym nie zrobiłabyś takiego numeru nikomu, zatem nikt nie powinien zrobić tego Tobie, bo patrzysz na ludzi przez swój pryzmat. Oszuści wyszukują swoich "stałych partnerów" bardzo precyzyjnie: im bardziej ufna, dobra, inteligentna, idealna, tym radośniej będzie ją oszukać. Bo wtedy to on jest górą, to on wygrywa, nawet z taką "Panną Idealną" - (haha!), to kim on się wtedy staje? To ja Ci powiem: jest BOGIEM. Tak działają psychopaci - jeśli Twój taki jest, to tak podświadomie myśli. I z każdego oszustwa miał radochę, że lepiej nie pytaj, bo Ci się cofnie. Jeśli chcesz trochę grzebnąć i obrzydzić sobie jego postać, spróbuj sobie przypomnieć jego cyniczne uśmieszki, takie półgębkiem (nie jest w stanie tego kontrolować, a są bardzo specyficzne) - to były właśnie te momenty, kiedy radował się Twoją niewiedzą i nieszczęściem oraz cieszył się, że jest od Ciebie lepszy hmm

Sama stosujesz teraz przemoc z gory zakladajac co ma na mysli ktos kto pyta czy nic nie zsuwazylas smile

Po pierwsze pytania zawsze sa wskazowka i sa potrzebne ..a ktos kto zapyta o to moze miec na mysli wylacznie na mysli chec poznania charakteru mężczyzny .Jesl facet skrzetnie ukrywal sie to znaczy ze bezlitosnym  gnojkiem..a jesl mezczyzna dal wyczuc swojej kobiecie ze cos jest nie tak to moze oznaczac ze sie zakochal i kogos ma.i nie umie podzielic serca na dwa.Kiedys poznalam kobiete ktora powiedziala ze csly czas od kiedy poznala swojego chlopaka vos czula ze jest nie ok...a po latach okazało sie ze ma kochanke.emocjonalnie nie dawal jej siebie.

80

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Wmawianie, że ślepota na ewidentne sygnały zdrady trwającej niekiedy latami jest super, to podprogowe nakłanianie osoby zdradzonej do powtórki.

To, że ktoś oszukiwał to jedno, ale to że ktoś dawał się oszukiwać - to drugie. Wina - winą; błąd -błędem. Jak ktoś długo nie potrafi się zorientować, że żyje w matrixie, to coś robi źle. Warto to znaleźć, zdiagnozować i poprawić na przyszłość dla własnego dobra. A nie tylko biernie napawać się statusem ofiary.

81

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
noben napisał/a:

Wmawianie, że ślepota na ewidentne sygnały zdrady trwającej niekiedy latami jest super, to podprogowe nakłanianie osoby zdradzonej do powtórki.

To, że ktoś oszukiwał to jedno, ale to że ktoś dawał się oszukiwać - to drugie. Wina - winą; błąd -błędem. Jak ktoś długo nie potrafi się zorientować, że żyje w matrixie, to coś robi źle. Warto to znaleźć, zdiagnozować i poprawić na przyszłość dla własnego dobra. A nie tylko biernie napawać się statusem ofiary.

Tylko o to trudno, jak się ma cały czas różowe okulary, bezgraniczne zaufanie... Tak miewają często te pierwsze miłości i nie można się dziwić...

82

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Paeonia napisał/a:

Sama stosujesz teraz przemoc z gory zakladajac co ma na mysli ktos kto pyta czy nic nie zsuwazylas smile

No przepraszam, w którym momencie stosuje przemoc? Pytanie "czy nie zauważyłaś?" jest jednocześnie sugestywne (bo to oszukana nie zauważyła, że w domu ma sprawcę) i wskazujące palcem na poniżoną w tej chwili ofiarę, że sama sobie winna. Natychmiast po takich pytaniach nasza Autorka wpadała w klimat "jaka to byłam głupia, a mówili, że inteligentna" i jej poczucie wartości spada na łeb, mimo iż i tak jest niskie z tytułu tej sytuacji, i "DLACZEGO nie zauważyłam?". Nie zauważyliście, że to przez właśnie te pytania. Trochę empatii ludzie.

Paeonia napisał/a:

Po pierwsze pytania zawsze sa wskazowka i sa potrzebne ..a ktos kto zapyta o to moze miec na mysli wylacznie na mysli chec poznania charakteru mężczyzny .Jesl facet skrzetnie ukrywal sie to znaczy ze bezlitosnym  gnojkiem..a jesl mezczyzna dal wyczuc swojej kobiecie ze cos jest nie tak to moze oznaczac ze sie zakochal i kogos ma.i nie umie podzielic serca na dwa.Kiedys poznalam kobiete ktora powiedziala ze csly czas od kiedy poznala swojego chlopaka vos czula ze jest nie ok...a po latach okazało sie ze ma kochanke.emocjonalnie nie dawal jej siebie.

No to się pytaj o charakter tego mężczyzny, a nie o to jaka "nie taka", "ślepa" jest nasza autorka, bo to jest, powtarzam, przemoc - kopanie leżącego. A idealnym przykładem kopania leżącego mamy poniżej:


noben napisał/a:

Wmawianie, że ślepota na ewidentne sygnały zdrady trwającej niekiedy latami jest super, to podprogowe nakłanianie osoby zdradzonej do powtórki.

To, że ktoś oszukiwał to jedno, ale to że ktoś dawał się oszukiwać - to drugie. Wina - winą; błąd -błędem. Jak ktoś długo nie potrafi się zorientować, że żyje w matrixie, to coś robi źle. Warto to znaleźć, zdiagnozować i poprawić na przyszłość dla własnego dobra. A nie tylko biernie napawać się statusem ofiary..

Skrzywdził Cię ktoś kiedyś noben? Wydaje mi się, że nie. Widać nie rozumiesz tego mechanizmu, ani taktyk psychopatów, oszustów, manipulatorów - mogę dać namiary na kilka pouczających lektur (choć to i tak nie to samo, co doświadczyć). To co powyżej zacytowałam, jest czymś, czego taka ofiara nie powinna nigdy usłyszeć. Sama będzie sobie decydować czy i kiedy (ale na pewno nie teraz!) uruchamiać mechanizmy obronne i się za nimi chować do końca życia, czy zwyczajnie wróci do swojego stanu "przed" z pełną swobodą do swojego nowego życia "po". Teraz jej losy i przyszłość się ważą, czy zostanie zgorzkniałym potworem do końca życia i już z nikim wartościowym nie będzie, czy też uwierzy, że na świecie jest takich niewielu, z nią jest wszystko ok, a jej wrażliwość na krzywdę ludzką nie jest niczym złym, że to dar, który nadal trzeba dawać ludziom, tylko, że tym właściwym.

Widzę, że trzeba jednak punktować i paluchem wytykać - no nie ma wyjścia sad

83

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Evergreen napisał/a:

Skrzywdził Cię ktoś kiedyś noben? (

Nie, no skąd. Przecież wszystkie krzywdy świata spadają na Ciebie i kilka innych osób z forum. Dla innych już nie starcza, więc nie mają pojęcia o czym mówicie.

84

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
noben napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Skrzywdził Cię ktoś kiedyś noben? (

Nie, no skąd. Przecież wszystkie krzywdy świata spadają na Ciebie i kilka innych osób z forum. Dla innych już nie starcza, więc nie mają pojęcia o czym mówicie.

big_smile Uroczo smile Fajna, agresywna postawa smile. Skieruj ją i swoją energię w stronę oprawców, a nie tych co pomagają.

85

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

BEZNADZIEJNA JESTEŚ EVERGREEN

TŁUMACZYĆ TO ZA MAŁO I TAK NIE ROZUMIESZ O CO CHODZI.

HA HA

86

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Beznadziejne to jest wchodzenie na cudzy wątek z intencją dowalenia komuś i nie rozumienie że nikt nikt juz nie chce tego czytać. Oraz desperackie pisanie capslockiem żeby tylko ktoś zobaczył

87

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Tu nie ma żadnych 'oprawców' , ani psychopatów, ani agresji, ani przemocy.

Po prostu facet okazał się kutafonem. Bywa.
I to jest przykre bez wątpienia.

Ale podnoszenie tego to rangi końca świata, wyolbrzymianie skalą ponad holokaust jest głupie.
I w istocie podłe, pod płaszczykiem 'pomagania'.
Takie pomaganie, żeby Autorka za dwa lata, na setnej stronie tego wątku w dalszym ciągu kontemplowała swojego doła, a Ewergriny i spółka mogły protekcjonalnie głaskać ją po główce i sypać autobiograficznymi mądrościami.

Jest jak jest; trzeba ogarnąć temat rozstania, wyciągnąć wnioski, obalić parę butelek wina i żyć dalej. Autorce to całkiem zgrabnie wychodzi i chyba to drażni....

88

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Dajcie spokój, Autorka dobrze sobie radzi, a jak tak, to może za jakiś czas, jak już nieco przetrawi- przeanalizuje na chłodno swój związek,i znajdzie te znaki ostrzegawcze,które, BYĆ MOŻE przegapiła. Na razie potrzebne jest wsparcie, bo mocno wykopana z orbity swojego  życia nie potrzebuje pouczeń,zwracania uwagi. Jeśli "coś" było - dotrze do tego. Nie odmawiajcie Jej inteligencji.

89

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Pobudka w środku nocy (po 12-nastej) usilne i bezwzględne (za nogi do łazienki) wyciągnięcie z łóżka, a później na grilla. "Nie idę" IDZIESZ, "Nie chcę" CHCESZ, "Będzie padać" NIE BĘDZIE, "Nie jestem głodna" A KTOŚ CIĘ PYTAŁ CZY JESTEŚ? Ehhhhhhh
Rachu ciachu i po 2h męczarni spędziłam kolejne 5 na plastikowym krzesełku z popitką w ręku, z karkówką na kolanach, mrucząc i przytakując. Wiem, że mnie kochają i się martwią, ale ja się męczę. A to dopiero początek, coś tam wspominały, że już poplanowały co? gdzie? i która? ze mną robi.
Niech ktoś mnie obudzi!!!




Zdradził bo chciał i tyle, na to nie miałam wpływu. Tak naiwnie myślałam, że nie będzie chciał mnie zdradzić, że przyjdzie i powie, że odchodzi, nie kocha, znudziło mu się, że powie cokolwiek. Nie zmienił się, nie uciekał z domu, spędzał czas, sam domagał się dwójkowych wypadów. Jednak zaczęłam się zastanawiać, że może coś we mnie jest, że może przez to moje roztrzepanie czy robienie kilku rzeczy na raz, gadatliwość czy BB. Że może to go męczyło, osaczało, uwierało, tylko ja się taka nie stałam nagle, już taka byłam, chichotał i się szczerzył, że "zawsze potrafisz mnie rozbawić". To pewnie też było kłamstwo. Za dużo tego nie wiem...

90

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

To lepiej pomyśl, że nie miałaś w tym udziału...
Bo to jego nosiło po innych babach, taki typ... ponoć z natury faceci nie są monogamiczni tongue
Żadne usprawiedliwienie...

Ale za bardzo to przeżywasz, kosztem swojego zdrowia... mów sobie, że nie warto go tracić przez faceta.
Jak się zachował po ujawnieniu tej przykrej prawdy, świadczy też o nim, czyli i tak nie było widoków, żebyście byli razem, bo kiedyś i tak by pękło...

91

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
noben napisał/a:

Tu nie ma żadnych 'oprawców' , ani psychopatów, ani agresji, ani przemocy.

Po prostu facet okazał się kutafonem. Bywa.
I to jest przykre bez wątpienia.

Ale podnoszenie tego to rangi końca świata, wyolbrzymianie skalą ponad holokaust jest głupie.
I w istocie podłe, pod płaszczykiem 'pomagania'.
Takie pomaganie, żeby Autorka za dwa lata, na setnej stronie tego wątku w dalszym ciągu kontemplowała swojego doła, a Ewergriny i spółka mogły protekcjonalnie głaskać ją po główce i sypać autobiograficznymi mądrościami.

Jest jak jest; trzeba ogarnąć temat rozstania, wyciągnąć wnioski, obalić parę butelek wina i żyć dalej. Autorce to całkiem zgrabnie wychodzi i chyba to drażni....


tak sobie czytam Twoje posty od tego pół roku i muszę powiedzieć że się super cieszę, że się z nimi nie zgadzam. jeszcze rok temu pewnie bym Ci przytaknęła, widzę sporo cech które miałam w sobie kiedyś. wszystko było czarno-białe, wszystko było "łatwe" i ogólnie ogarnijcie się ludzie, ce la vie. sama krzywda zdrady natomiast nie wystarczyła, bo to zależy co z tą krzywdą zrobisz - u mnie na terapii okazało się, że jako że mi w domu nie pozwalanono na słabość - ja miałam być ta najlepsza, to i innym nie bardzo pozwalam. polecam jakiś kurs empatii, tego się można nauczyć. chociaż mam wrażenie że to bycie na siłę pod prąd w każdym jednym wątku to po prostu Twoje wieczorne hobby. zawsze lepsze niż to kutafonowe ale wciąż jakoś do mnie nie przemawia.

92 Ostatnio edytowany przez noben (2022-08-15 21:18:54)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
anna.zakochana napisał/a:

u mnie na terapii okazało się, że jako że mi w domu nie pozwalanono na słabość - ja miałam być ta najlepsza, to i innym nie bardzo pozwalam. .

A nie bierzesz pod uwagę, że teraz, dla równowagi, przeginasz w drugą stronę?
Bo ja też kojarzę Twoje wpisy od pół roku i z kolei dostrzegam radykalną zmianę ze zbytniej ostrości wobec siebie samej, do wygodnego zagnieżdżenia się w roli pasywnej ofiary.

93 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-15 22:00:03)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Chciałabym oddzielić to co on od tego to co ja. Na razie siebie podzieliłam na wydmuszkę, która udaje, że pracuje, je, pije, udaje ogólnie, że żyje. I szajbuskę, która rozgrzebuje, rozdrapuje, posypuje solą bo może to pomoże coś ujrzeć, zrozumieć. Siedzę zamulona albo ryczę wydłubując wspomnienia bo "przecież coś gdzieś musi zaśmierdzieć wystarczy tylko dobrze poszukać". Za cholerę nie mogę ich połączyć, a nawet nie wiecie jakbym chciała.


Co do dupowłaza, cisza w eterze dalej obowiązuje, natomiast panowie moich dziewczyn dzisiaj dali mi jasno do zrozumienia, że jeżeli będę chciała pojechać do magazynu to oni jada ze mną, bez dyskusji.

94

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Często ktoś kto przeżył w życiu jakąś niezasłużoną krzywdę, zasklepia się w niej. Zaczyna myśleć, że przecież jest niczemu niewinny, godny ciągłego żalownia go/jej i wspólczucia.

Taka postawa daje takiej osobie poczucie wyższości nad innymi którzy według niej niczego nie rozumieją, bo tego nie przezyli. Jeśli otoczenie będzie próbowało wskazać ofierze inną drogę, wówczas nawet najbliżsi mogą zostać w najlepszym wypadku oskarżeni o brak zrozumienia i empatii.
Ofiara lubi swoje krzywdy. Rozpamiętuje je i hołubi i zrobi wszystko, aby czas nie wyleczył ran. Będzie obchodzić miesięcznice a potem rocznice rozstania, przywoływać wszelkie przykre chwile, których doznała. Nie zauważając przy tym, jak bardzo sama siebie powstrzymuje przed uzdrowieniem trzymając się ran i nie pozwalając im się zabliźnić.
Niestety, ale wielu ludzi przeżywa swoje krzywdy prawdziwe lub urojone w ten sposób. Tu na forum można naliczyć przynajmniej kilka takich osób którzy czasami w swoich wątkach elaboraty tworzą na temat swoich krzywd, zapominając że trzeba zacząć żyć, bo taplanie się w bagienku pokrzywdzenia po prostu daje oprawcy całkowitą moc panowania nad życiem osoby ktorą skrzywdził. Trzeba się z tego zaklętego kręgu wyrwać i choć cierpienie po rozstaniu jest realne przecież, to jednak trzeba je "przechorować" i nabyć odporności. Trzeba też "dokopać" się do wiedzy, co takiego się stało, że zrobiliśmy taki błąd wybierając osobę która nas skrzywdziła. To tak dla wiedzy o sobie samym, aby na przyszłość nie popełnić podobnego błędu. I nie zgadzam się z teorią, że uzmysłowienie sobie faktu przeoczenia jakiś znaków, to branie na siebie częsciowej odpowiedzialności za zdradę. Utwierdzenie się w przekonaniu o swojej nieskazitelności powoduje że osoba skrzywdzona nie podejmuje wysiłku, by wprowadzić jakiekolwiek zmiany w życiu. Efekt do przewidzenia.

95 Ostatnio edytowany przez Herne (2022-08-15 22:10:25)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Co do dupowłaza, cisza w eterze dalej obowiązuje, natomiast panowie moich dziewczyn dzisiaj dali mi jasno do zrozumienia, że jeżeli będę chciała pojechać do magazynu to oni jada ze mną, bez dyskusji.

Masz coś pięknego - przyjaciół, którzy o Ciebie walczą. Wierz mi, to znacznie ułatwia. Trzymaj się ich teraz.
Najgorzej jest być sam/a w takim przypadku. W głowie rodzą się wtedy ciekawe rzeczy.

PS.
anna.zakochana
noben

Jestem tu nowy na forum, wpadłem przypadkiem, szukając lekarstw.
Ale Szanowne Panie - wyluzujcie.

96 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-15 22:12:49)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

To nie u mnie, ani ciekawe, ani mądre, ani głupie... na razie pomysłowości brak, na cokolwiek poza planem dnia.
Człowieku szybkiej edycji

97 Ostatnio edytowany przez Herne (2022-08-15 22:17:15)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Dopóki nie wypuścisz słowa,
masz nad nim władzę.
Raz wypuszczone,
ma władzę nad Tobą

PS. Po Twoich wypowiedziach już widać, że sobie doskonale poradzisz.

98

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Obyś miał rację

99

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

To nie u mnie, ani ciekawe, ani mądre, ani głupie... na razie pomysłowości brak, na cokolwiek poza planem dnia.
Człowieku szybkiej edycji

Na razie masz prawo do przeżywania wszystkiego we własnym tempie.

Nie musisz być wzorem przeskakiwania z jednego życia w drugie, bez prawa do smutku, żalu, złości.
Trzeba sobie dać prawo do tych  trudnych emocji,  dać im upust i przerobić je z pełną świadomością, bo tak będzie zdrowiej.
Jeśli zepchniesz je w głąb siebie to będą tam tkwić jak kamień w sercu.
I to Ty wyznaczasz czas, jaki jest Ci  do tego potrzebny.

100 Ostatnio edytowany przez Herne (2022-08-15 22:34:38)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Obyś miał rację

Jestem niemalże pewien, pomimo, że jestem randomowym gościem tutaj.
Zareagowałaś właściwie i szybko. Masz wsparcie brygady ratunkowej, która ciągnie Cię we właściwym kierunku. Odpowiednio i inteligentnie identyfikujesz problem. Nie opuściło Cię poczucie humoru i dystansu, widoczne jest w Twoich wypowiedziach.
Tak, poradzisz sobie. I będziesz po tym wszystkim jeszcze silniejsza.
Naprawdę, z całego serca Ci tego życzę.

101 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-15 22:38:06)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Agnes wiem, że muszę to przerobić, najlepiej teraz konkretnie, dokładnie żeby nie ciągnęło się to za mną. To wiem, tego miotania nie mogę ogarnąć. Raz pustka, raz chaos i tak na zmianę. Oszaleć można

102 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-15 22:41:37)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Herne dzięki

103

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Agnes wiem, że muszę to przerobić, najlepiej teraz konkretnie, dokładnie żeby nie ciągnęło się to za mną. To wiem, tego miotania nie mogę ogarnąć. Raz pustka, raz chaos i tak na zmianę. Oszaleć można

Bo to świeże, emocjonalnie wyczerpujące i budzi wielką złość.
Wszystko z Tobą OK.
Gdybyś napisała, że od trzech miesięcy nic się nie zmieniło, wtedy można by się było o Ciebie martwić.
Wyzłość się a potem wypłacz. Płacz przynosi ukojenie.

104

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Ja czuje wstyd, że za czymś takim płaczę. Ukojenia brak

105

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Bzdura,  nie  masz powodu do wstydu.
W jednym momencie zawalił się Twój poukładany świat, straciłaś swoje miejsce w życiu i poczucie bezpieczeństwa.
Straciłaś swoją miłość i najbliższego Ci człowieka.
To ma prawo boleć, to ma prawo wprowadzać chaos.

Im bardziej kochałaś, im lepiej  było Wam razem, tym większy szok i rozgoryczenie.
Ogarniesz to, tylko potrzebujesz trochę czasu.

106

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

o.n.l.s jedna i druga osoba, o których piszesz są jedną i tą samą postacią. Jedna i druga powinna zaakceptować swoje chwilowe niedoskonałości. To trochę jak rozdwojenie jaźni, ale potem wrócisz do jednej i właściwej postaci, nie martw się. Jesteś w kryzysie i zachowujesz się jak osoba w kryzysie. A czas ran nie leczy, leczą je ludzie swoim wysiłkiem i przerobieniem problemów. Jeśli nie zostaną przepracowane, przejdą w stan chroniczny, czyli na każdą podobną sytuację będzie się reagować w sposób gwałtowny (agresywny lub paniczny). Niemniej widzę, że radzisz sobie w tempie naprawdę błyskawicznym smile, dochodzisz do pewnych wniosków i widać, że grzebiesz. Te nieprzespane noce nie pójdą na marne smile

Co do kawalera: myślę, że chciał mieć ciastko i zjeść ciastko. Za tą wersją przemawia fakt, że chciał Twojego powrotu i wydzwaniał po ludziach (w tym Twoich rodzicach). Po co miałby to robić skoro niby Cię już nie chciał, że byłaś dla niego niewystarczająca. Czyż nie lepiej mieć bezpieczną przystań, która zapewnia jakiś wizerunek, ciepły kącik, opiekę itd, a mieć całą flotę na boku do rozrywki (i adrenalinki)? Tak jest fajniej, przecież wink

107 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-15 23:31:02)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Jako nastolatki, siedząc w parku czy kręcąc się zwyczajnie po mieście, obserwowałyśmy ludzi i wymyślałyśmy co mogli robić w młodości. Nie chodziło o to, że ten to murarz, a tamta nauczycielka. Tajne akcje z agentkami MI5, szpiegami z KGB, podwójnymi agentami, udaremnionymi atakami itd. Tak wiem jak to brzmi, później doszła fantastyka więc uwierzcie było ciekawie.
A jak dzisiaj jechałam z nimi na tego grilla wiecie co sobie pomyślałam jak zobaczyłam kobietę jak stała na światłach? Czy ją też mąż zdradza... To była moja jedyna myśl. Nic więcej się nie pojawiło. Smutne to życie się zapowiada

A ja myślę, że już był u wszystkich po prośbie i chłopaki coś w nim zobaczyli, coś co im się nie spodobało, dlatego sama mam nie jechać.

108

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

A ja myślę, że już był u wszystkich po prośbie i chłopaki coś w nim zobaczyli, coś co im się nie spodobało, dlatego sama mam nie jechać.

No to trzymaj się tych chłopaków, dobrze, że takie są w pobliżu i trzymają ręce na pulsie/pulsach wink Kto wie, co koleżka może wymyślić, żeby zdobyć to, czego chce.

109

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Dobrze ja mogę dzisiaj się zatrzymać, przeboleć, przeryczeć, tak szczerze to nawet muszę, ale czy ja wrócę. Moje ja, z którym łatwiej się żyło, tak fajnie i pewnie. Nie wiem czy zniknęło tylko na chwilę, gdzieś się ukryło czy już powinnam zacząć przyzwyczajać się do szarego życia. Wiem to banał co teraz napiszę, ale jak nie będę potrafiła cieszyć się z małych rzeczy (tak jak kiedyś) to i dużych nie zauważę. Za dużo się we mnie kłębi pufff

110 Ostatnio edytowany przez adela 07 (2022-08-16 06:50:21)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Osoby opisujące swoje emocje po takich zajściach poruszają we mnie pokłady empatii. Tak! Znam to. Byłam tam, gdzie jesteś, Autorko. Czytając, wracam do tych miejsc. To jest taki obszar , taki jakby zły sen, duszna, trująca atmosfera, koszmar, w który trudno uwierzyć, zagubienie, rozczarowanie, niechęć, złość, ból, żal, wstyd... Taki gęsty kisiel z którego nie można się wydostać. Tak
Zapewne nie tylko ja " czytam o sobie". To naprawdę poruszające.
Jak zaakceptować coś takiego? To ciężka robota i w dodatku wciśnięta na siłę.
To prawda, że powrót do siebie nie jest oczywisty, bo takie przejścia zmieniają coś w nas. Trudno uwierzyć, że cokolwiek może cieszyć. Ale a Ty masz potencjał, wsparcie, jesteś mądra. Pójdziesz do przodu, zobaczysz!Niestety, skrótów nie ma , a ex wepchnął Cię w to bagno i musisz je przejść
.Niech go szlag, a Tobie dużo siły i pamiętaj- my też tam byliśmy, nie jesteś sama.

111 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2022-08-16 11:29:13)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Dziwi mnie grupa, która osobie która odkryła, że jej życie było pewnego rodzaju kłamstwem literalnie kilka dni temu - rzuca już kazania o osadzaniu się w roli ofiary i napawanie tym statusem. Oczywiście, że docelowo to zła droga, ale my mówimy tu o osobie ze świeżą rozciętą rana....Tak jakby osobie, która uległa wypadkowi i straciła władze w nogach, będzie do końca życia jeździć na wózku - już w szpitalu mówić, że ma się psychicznie pozbierać, bo tak już będzie i nie można być wiecznie pokrzywdzona....Teraz wszystkie, wszystkie uczucia które ma Autorka są zasadne. Złość, żal, rozpacz, smutek, wszystko. Teraz ona wręcz powinna trochę siebie głaskac, pochylać się nad swoją krzywda - bo teraz ma zadbać o siebie i wiedzieć, że TAK, spotkała ją trauma. Trauma. Umniejszanie skali jej uczuć w takiej sytuacji uważam za kur****wo. To jakby ofierze napaści, gwałtu czy przemocy powiedzieć "nie ty pierwsza i nie ostatnia, ogarnij się". Tyle, że jej ból jest...JEJ. i nieważne ile osób wcześniej było zdradzonych i ile będzie po niej. Dziś ona cierpi, czuje się zawiedziona, pokrzywdzona, przeżywa dużo emocji i ma do tego pełne prawo.
Gdyby za rok nadal siedziała i płakała, wspominała i była gdzie jest dziś - to by utknęła, pełna zgoda.
Ale dziś niech dziewczyna płacze, głaszcze siebie, dba o siebie i nie wypiera faktu że tak, spotkała ją trauma.

112

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Tydzień temu popijając kawusie nuciłam sobie moim zdaniem najpiękniejszą piosenkę o miłości (Domowe Melodie - Pamiętam), wiecie dlaczego o tym piszę, bo dzisiaj od samego rana, siorbiąc kawę nucę sobie kawałek Łez "Zabij się, zabij się" i dużo la la la la. Spokojnie to żadne wołanie o pomoc, nic głupiego nie zrobię, tchórz ze mnie, a poza tym chce zobaczyć co się będzie działo za pół roku w życiu moim i moich bliskich (niech już będzie te pół roku później). Ja tamta, sprzed tygodnia wydaje mi się taka odległa i tak nieprawdziwa, że tamto było snem, nieprawdą, wymyślone, a to co tu i teraz to jest twoje życie. Mhm pyszności... la la la la

113

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
PainIsFinite napisał/a:

Dziwi mnie grupa, która osobie która odkryła, że jej życie było pewnego rodzaju kłamstwem literalnie kilka dni temu - rzuca już kazania o osadzaniu się w roli ofiary i napawanie tym statusem. Oczywiście, że docelowo to zła droga, ale my mówimy tu o osobie ze świeżą rozciętą rana....Tak jakby osobie, która uległa wypadkowi i straciła władze w nogach, będzie do końca życia jeździć na wózku - już w szpitalu mówić, że ma się psychicznie pozbierać, bo tak już będzie i nie można być wiecznie pokrzywdzona....Teraz wszystkie, wszystkie uczucia które ma Autorka są zasadne. Złość, żal, rozpacz, smutek, wszystko. Teraz ona wręcz powinna trochę siebie głaskac, pochylać się nad swoją krzywda - bo teraz ma zadbać o siebie i wiedzieć, że TAK, spotkała ją trauma. Trauma. Umniejszanie skali jej uczuć w takiej sytuacji uważam za kur****wo. To jakby ofierze napaści, gwałtu czy przemocy powiedzieć "nie ty pierwsza i nie ostatnia, ogarnij się". Tyle, że jej ból jest...JEJ. i nieważne ile osób wcześniej było zdradzonych i ile będzie po niej. Dziś ona cierpi, czuje się zawiedziona, pokrzywdzona, przeżywa dużo emocji i ma do tego pełne prawo.
Gdyby za rok nadal siedziała i płakała, wspominała i była gdzie jest dziś - to by utknęła, pełna zgoda.
Ale dziś niech dziewczyna płacze, głaszcze siebie, dba o siebie i nie wypiera faktu że tak, spotkała ją trauma.

Pain - żadna z dziewczyn nie każe "pozbierać się", czy umniejsza jej uczucia. Daj choćby jeden cytat potwierdzający twoją tezę! Raczej widzę współczucie i poradę na przyszłość, żeby cofnąć się i przypomnieć sobie czy były jakiekolwiek sygnały. Tu nie chodzi o to, żeby wpędzić się w winę, bo nie zauważyło się sygnałów, to nauka na przyszłe relacje, żeby tego nie przegapić. I nie porównuj osób zdradzonych do osób, które do końca życia będą jeździć na wózku, bo to jakiś absurd. Mam wrażenie, że osoby zdradzone dzielą się na te, które pomimo wiedzy o zdradzie postanowiły "walczyć" czy "zaufać" zdradzającemu, co oczywiście doprowadziło do tego co nieuchronne, czyli rozstania ale finalnie jeszcze bardziej wdeptało w ziemię. Autorka ma bardzo dużą szansę nie być frajerką (nie bójmy się tego słowa - każdy kto dowiedział się o zdradzie i został jest frajerem/frajerką) i odciąć to jednym precyzyjnym ruchem i idę o zakład, że nie będzie porównywała swojej sytuacji do osoby, której amputowano kończyny. Takie przesadne brandzlowanie jest zarezerwowane dla tych, którzy powtórnie zostali wydymani (wybaczcie słownictwo).

114

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Beka, ok! Ale kiedy Wy chcecie żeby ona zaczęła już życiowe wnioski z sytuacji wyciągać? Dziś??? Jak ma teraz bajzel w głowie i uczuciach??? Spoko, można próbować ale z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że zazwyczaj ludzie dochodzą do tego etapu po wielu miesiącach, a nawet latach. A w takim stanie w jakim jest dziś to pytanie "czy były sygnały?" nie będzie chłodna autorefleksja tylko dorzuci jej do pieca pt "jak mogłam nie zauważyć??? Jestem głupia/ślepa"

115

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

każdy ma swoją teorię co zrobiłby w momencie zdrady, ale kiedy do czegoś takiego dochodzi, kiedy w grę wchodzą dzieci, majątki, lata razem a zdradzacz nie jest pospilitym ruchaczem to się okazuje że nie jest to wcale takie oczywiste. więc łątwo kogoś nazwać frajerem, ale trudniej później podjąć taką decyzję jak się myślało że się podejmie zanim cokolwiek się zdarzyło. been there done that.

ja z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że ta "walka", nawet jak się kończy na panewce to ma ten plus nie masz sobie później do zarzucenia że nie zrobiłeś wszystkiego by ratować rodzinę. ale to też kwestia wartości. czy honor trochę bardziej zdeptany? owszem. czy leczenie trwa dłużej? zapewne. ale ostatecznie idę dalej z czystym sumieniem.

116

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
PainIsFinite napisał/a:

Beka, ok! Ale kiedy Wy chcecie żeby ona zaczęła już życiowe wnioski z sytuacji wyciągać? Dziś??? Jak ma teraz bajzel w głowie i uczuciach??? Spoko, można próbować ale z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że zazwyczaj ludzie dochodzą do tego etapu po wielu miesiącach, a nawet latach. A w takim stanie w jakim jest dziś to pytanie "czy były sygnały?" nie będzie chłodna autorefleksja tylko dorzuci jej do pieca pt "jak mogłam nie zauważyć??? Jestem głupia/ślepa"

Autorefleksja "byłam(-em) głupia/ślepa(-y)" też nie jest znowu niczym złym. To nie jest przerzucenie na siebie odpowiedzialności za zachowania padalca, tylko taki kubeł zimnej wody, który moim zdaniem też jest potrzebny, żeby w innych sytuacjach nie popełniać podobnych błędów.

117

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
anna.zakochana napisał/a:

każdy ma swoją teorię co zrobiłby w momencie zdrady, ale kiedy do czegoś takiego dochodzi, kiedy w grę wchodzą dzieci, majątki, lata razem a zdradzacz nie jest pospilitym ruchaczem to się okazuje że nie jest to wcale takie oczywiste. więc łątwo kogoś nazwać frajerem, ale trudniej później podjąć taką decyzję jak się myślało że się podejmie zanim cokolwiek się zdarzyło. been there done that.

ja z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że ta "walka", nawet jak się kończy na panewce to ma ten plus nie masz sobie później do zarzucenia że nie zrobiłeś wszystkiego by ratować rodzinę. ale to też kwestia wartości. czy honor trochę bardziej zdeptany? owszem. czy leczenie trwa dłużej? zapewne. ale ostatecznie idę dalej z czystym sumieniem.

Anna - ty (moim zdaniem) pierwsza stoisz z długopisem, żeby wpisać się do księgi frajerów. Nie próbuj swojego tchórzostwa tłumaczyć tym, że twój były nie jest "pospolitym ruchaczem", bo co to w ogóle znaczy? Tak jakbyś umniejszała autorce, bo oni nie mieli dzieci, bo jej miał więcej niż jedną kochankę - słabe na maksa.

118

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

nikomu nie umniejszam smile Autorka jest super silna i ją podziwiam.
niemniej dzieci są wg mnie jedną z kluczowych kwestii dla któych ludzie decydują się próbować. a pod kwestią pospolitego ruchacza mam na myśli to że są dobrzy ludzie robiący złe rzeczy i źli ludzie robiący złe rzeczy. to w sumie pierwsze kluczowe żeby sobie odpowiedzieć przed walką, dzieci argument nr 2.

no i dobra, mogę sobie stać z tym długopisem, przynajmniej stoję z czystym sumieniem i nie udająca nikogo.
p.s. a Ty jakie masz doświadczenia w konteście zdrady? byłeś zdradzony, masz dzieci, rodzinę?

119

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
anna.zakochana napisał/a:

nikomu nie umniejszam smile Autorka jest super silna i ją podziwiam.
niemniej dzieci są wg mnie jedną z kluczowych kwestii dla któych ludzie decydują się próbować. a pod kwestią pospolitego ruchacza mam na myśli to że są dobrzy ludzie robiący złe rzeczy i źli ludzie robiący złe rzeczy. to w sumie pierwsze kluczowe żeby sobie odpowiedzieć przed walką, dzieci argument nr 2.

no i dobra, mogę sobie stać z tym długopisem, przynajmniej stoję z czystym sumieniem i nie udająca nikogo.
p.s. a Ty jakie masz doświadczenia w konteście zdrady? byłeś zdradzony, masz dzieci, rodzinę?

Dzieci jako alibi dla bycia w gównianym związku? Nie przemawia to do mnie. No i twój były facet to rozumiem dobry, ale robiący złe rzeczy... wiesz, że to jest śmieszne/żenujące (wybierz dowolne)? Poza tym w twoim wątku już kilka osób ci tłumaczyło, że ty walczysz, ty próbujesz, a realnie to wszystko odbywa się w twojej głowie, bo twój były ma cię mocno głęboko.

120

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Nie, gówniany związek jest szkodliwy dla dzieci. Dzieci jako argument by spróbować naprawić. Może się udać może nie.

Nie odpowiedziałeś natomiast na pytanie wink zamiast tego robisz osobiste wycieczki.

121

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Nie wiem jak to się robi, jak opisać coś, z czym sobie nie wiem jak poradzić, w zrozumiały sposób w internecie. Nigdy tego nie robiłam, nawet nie wiem jak zacząć...
Zupełnie zwyczajna para, ze zwykłymi kłopotami, bolączkami, nic nadzwyczajnego. Życie kiedyś bardziej niepewne teraz normalnie, dla mnie fantastyczna codzienność taka tylko nasza, dla niego NUDA jak się okazało.
Dowiedziałam się, że mój wieloletni partner przez cały okres naszego związku regularnie i z pełną premedytacja romansował czy może romansuje (bo wątpię, że teraz tego nie robi) z dziewczynami przez internet. Trafił mi się taki gawędziarz erotoman, że hoho... Przez pomyłkę nie ten pendrive podłączyłam do kompa... no i trochę sobie poczytałam. Nie sadziłam, że mam takiego pomysłowego partnera, ba nie wiedziałam, że takie pikantnie i bardzo śmiałe wiadomości potrafi sam tworzyć. Ja za trochę śmielsze smsy dostawałam w odpowiedzi „ale ty zabawna jesteś” czy „a tobie to tylko jedno w głowie”. Kopiował sobie wszystkie maile, po co nie wiem. Ilość ogromna, ale przecież to nie jedyny jego pędrak. Nie doczytałam do końca, bo jak mam być szczera nie chciałam się porzygać to po drugie, a po pierwsze chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Zabrałam trochę swoich gratów i uciekłam do przyjaciółki. Zleciała się ekipa ratunkowa, wydusili zeznania i uradzili wiecie co... ze głupia jestem bo go nie sprawdzałam. Dorosłego człowieka, nieraz odpowiadał za ludzkie życie, a ja jak mogłam być tak łatwowierna, że wierzyłam, że gra, coś czyta czy jakiś filmik ogląda. Najwidoczniej sama jestem sobie winna. Mi nawet do tego głupiego łba nie przyszło, że on nie chce ze mną być, bo skoro jest codziennie, mamy plany, marzenia to jak inaczej to odbierać. Przyszły i poszły, nawet mnie nie zdenerwowały bo od rana żyje jakby w nie swoim ciele, zupełnie nic nie czuje, nawet się nie popłakałam choć oczy to ja mam zamontowane w mokrym miejscu. Wieczorny tel. od sami wiecie kogo (wybaczcie nie mogłam się powstrzymać – piszemy to ja i mohito) jednak utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem głupia, bo uwaga (i to będzie mocne) on ma prawo do prywatności to po pierwsze, po drugie on jest wolnym człowiekiem,  po trzecie to tylko pisanie, po czwarte „a ja nie mam prawa do wyluzowania, tylko praca” i po piąte „skoro się śmiejesz to nic się nie stało” (chichot był nerwowy i chyba to mnie uratowało bo się rozłączyłam i już nie wdawałam się w dyskusje z panem to moje prywatne sprawy).
I teraz tak sobie siedzę i dumam, poczytałam trochę, w sumie nie jest źle bo nie mam z nim dzieci, wspólnego majątku czy kredytu. Jestem niezależna i od dzisiaj wolna (choć muszę przyznać, że nie czułam się uwiązana w związku). I w sumie mam czas żeby zacząć od nowa... tylko po co...
Z tego co tylko tu przeczytałam to nie ma sensu zaczynać od nowa, bo za chwile będę stara, znana i co za tym idzie nudna... czyli do wymiany...

To bardzo przykre, ale niestety tak czasami jest. U mnie było podobnie. Z roku na rok coraz bardziej intuicyjnie coś mi nie pasowało. Wiem, że nie powinnam, ale zaczęłam sprawdzać jego telefon... Okazało się, że ma konta na seks portalach takich typowych do jednoraowych spotkań nie mam pojęcia czy korzystał w kazdym razie to było. Inne kwestie to zwykle portale randkowe, raz nawet pisał na badoo ze mną... Ciekawy motyw. Nie wiem co oni mają z sobą? Jakaś zwierzęca chuć? A może perwersje lub fantazje do których nigdy nie był w stanie się przyznać bo wstydził się? Lub podbudowanie swego wątłego ego, nie potrafił w rzeczywistości docenić, że jest z kimś więc szukał emocji w świecie wirtualnym. Każdy wie, że ten kto szuka emocji na wysokim poziomie ma coś z sobą nie tak. To nie jest zdrowy człowiek. Normalny facet kiedy coś mu nie pasuje siada, rozmawia i próbuje osiągnąć porozumienie, a nie szuka kogoś innego. Uczciwość i szczerość to są cechy mocno deficytowe.

122

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Evergreen napisał/a:
Paeonia napisał/a:

Sama stosujesz teraz przemoc z gory zakladajac co ma na mysli ktos kto pyta czy nic nie zsuwazylas smile

No przepraszam, w którym momencie stosuje przemoc? Pytanie "czy nie zauważyłaś?" jest jednocześnie sugestywne (bo to oszukana nie zauważyła, że w domu ma sprawcę) i wskazujące palcem na poniżoną w tej chwili ofiarę, że sama sobie winna. Natychmiast po takich pytaniach nasza Autorka wpadała w klimat "jaka to byłam głupia, a mówili, że inteligentna" i jej poczucie wartości spada na łeb, mimo iż i tak jest niskie z tytułu tej sytuacji, i "DLACZEGO nie zauważyłam?". Nie zauważyliście, że to przez właśnie te pytania. Trochę empatii ludzie.

Paeonia napisał/a:

Po pierwsze pytania zawsze sa wskazowka i sa potrzebne ..a ktos kto zapyta o to moze miec na mysli wylacznie na mysli chec poznania charakteru mężczyzny .Jesl facet skrzetnie ukrywal sie to znaczy ze bezlitosnym  gnojkiem..a jesl mezczyzna dal wyczuc swojej kobiecie ze cos jest nie tak to moze oznaczac ze sie zakochal i kogos ma.i nie umie podzielic serca na dwa.Kiedys poznalam kobiete ktora powiedziala ze csly czas od kiedy poznala swojego chlopaka vos czula ze jest nie ok...a po latach okazało sie ze ma kochanke.emocjonalnie nie dawal jej siebie.

No to się pytaj o charakter tego mężczyzny, a nie o to jaka "nie taka", "ślepa" jest nasza autorka, bo to jest, powtarzam, przemoc - kopanie leżącego. A idealnym przykładem kopania leżącego mamy poniżej:


noben napisał/a:

Wmawianie, że ślepota na ewidentne sygnały zdrady trwającej niekiedy latami jest super, to podprogowe nakłanianie osoby zdradzonej do powtórki.

To, że ktoś oszukiwał to jedno, ale to że ktoś dawał się oszukiwać - to drugie. Wina - winą; błąd -błędem. Jak ktoś długo nie potrafi się zorientować, że żyje w matrixie, to coś robi źle. Warto to znaleźć, zdiagnozować i poprawić na przyszłość dla własnego dobra. A nie tylko biernie napawać się statusem ofiary..

Skrzywdził Cię ktoś kiedyś noben? Wydaje mi się, że nie. Widać nie rozumiesz tego mechanizmu, ani taktyk psychopatów, oszustów, manipulatorów - mogę dać namiary na kilka pouczających lektur (choć to i tak nie to samo, co doświadczyć). To co powyżej zacytowałam, jest czymś, czego taka ofiara nie powinna nigdy usłyszeć. Sama będzie sobie decydować czy i kiedy (ale na pewno nie teraz!) uruchamiać mechanizmy obronne i się za nimi chować do końca życia, czy zwyczajnie wróci do swojego stanu "przed" z pełną swobodą do swojego nowego życia "po". Teraz jej losy i przyszłość się ważą, czy zostanie zgorzkniałym potworem do końca życia i już z nikim wartościowym nie będzie, czy też uwierzy, że na świecie jest takich niewielu, z nią jest wszystko ok, a jej wrażliwość na krzywdę ludzką nie jest niczym złym, że to dar, który nadal trzeba dawać ludziom, tylko, że tym właściwym.

Widzę, że trzeba jednak punktować i paluchem wytykać - no nie ma wyjścia sad

Wiem, że to offtop ale evergreen bardzo proszę podaj tytuły książek, które poleciłabyś do przeczytania. Za sobą mam kobiety, które kochają za bardzo i koniec współuzależnienia. Właśnie kupuję moje dwie głowy, chętnie poczytam coś innego co przyprowadzi mnie na 'brzeg'

123

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
PainIsFinite napisał/a:

Umniejszanie skali jej uczuć w takiej sytuacji uważam za kur****wo. To jakby ofierze napaści, gwałtu czy przemocy powiedzieć "nie ty pierwsza i nie ostatnia, ogarnij się". Tyle, że jej ból jest...JEJ. i nieważne ile osób wcześniej było zdradzonych i ile będzie po niej. Dziś ona cierpi, czuje się zawiedziona, pokrzywdzona, przeżywa dużo emocji i ma do tego pełne prawo.
Gdyby za rok nadal siedziała i płakała, wspominała i była gdzie jest dziś - to by utknęła, pełna zgoda.
Ale dziś niech dziewczyna płacze, głaszcze siebie, dba o siebie i nie wypiera faktu że tak, spotkała ją trauma.

Nikt jej bólu nie umniejsza, na pewno autorka cierpi i to bardzo, ale sorry... Porównywanie zdrady jakiegoś facia który wybrał seks zabawy z innymi do gwałtu to już jest katastrofa i to świadczy o tym, że nie wiesz o czym piszesz Pain. Po zdradzie jeśli chcesz i nie umościsz się wygodnie w gniazdku ofiary masz szansę na normalne życie, na nowy związek, na założenie rodziny itd. Po jakimś czasie, często nawet niezbyt długim nic już do byłego partnera się nie czuje, a nawet dziwić może fakt wcześniejszego wylewania łez po takim gadzie. Natomiast gwałt to trauma na całe życie z której podnieść się czasami w ogóle nie można po kres swoich dni. Leczenie psychiki po gwałcie nie sprawia, że gwałt traktowany jest, jakby nigdy nie miał miejsca, ale ułatwia pogodzenie się z nim. Trauma pozostaje w ofierze na zawsze.
Dlatego pisałam w swoim poście wyżej, aby autorka nie zasklepiła się w swojej krzywdzie, bo to tylko komuś kto ją skrzywdził da moc niszczenia jej psychiki na długo po tym, gdy niby doszlo do rozstania. Co z tego, gdy wciąż żyje się swoją przeżytą krzywdą i porównuje ją prawie z końcem świata.

124

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Jeśli ja się zgadzam z Salomonką, to już naprawdę poważna sprawa.
Ośmielę się zatem uzupełnić powyższą wypowiedź o dwa punkty, właściwie zarzuty wobec paru osób, które tutaj poprzez natarczywość wpisów sprawiają złudne wrażenie większości:

1. Nadużywanie słów i pojęć. ''Oprawca'', ''Agresja'', ''Przemoc''. No tutaj niczego takiego nie ma. Nawet ta zdrada jakaś taka niepełnowartościowa, bo dla mnie wciąż nie jest jasne czy on aby wcześniej nie podziękował Autorce za współpracę.

2. Histeryczne zaprzeczenia jakoby Anna w jakimkolwiek momencie, w jakiejkolwiek kwestii mogła zrobić coś źle. To jest tym bardziej kuriozalne, że w początkowych postach sama to dość jasno stwierdzała. Takie durne zero-jedynkowe mniemanie, że wszystko co złe to tylko on (w końcu oprawca!). I nie chodzi o mityczną i sakralizowaną na forum ''winę'', tylko trzeźwe przeanalizowanie całokształtu tej relacji. Bo jednak w którymś momencie Autorka jakiś błąd popełniła.
Może na etapie wyboru partnera, może w tym czy innym momencie związku, albo już po. Dostrzeżenie jej błędu w żaden sposób nie odbędzie się kosztem zdjęcia odpowiedzialności z niego za jego błędy i winy.

125

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

noben, chyba pomyliłaś wątki tongue

126

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Zawsze można szukać winy w sobie, tylko po co... Przecież to nie pomaga, wręcz odwrotnie.

To tak jakby kobieta, która ma męża alkoholika winiła siebie, że on pije. A na pewno by się znalazły... Nawet nie jeden sam mówi, pije przez ciebie...

Mający problem z emocjami zwalają swoją ewidentną winę na innych, żeby sobie ulżyć.

Dlatego nie rozumiem głosów, że autorka powinna teraz również doszukiwać się winy w sobie... to jest bez sensu. Była sobą, jak mu nie odpowiadała, mógł zerwać.

Wszyscy popełniamy błędy, które wychodzą po czasie, ale nie można dzisiaj mówić, że błędem był np. początek tego związku, bo wtedy nie był, nie jesteśmy jasnowidzami i nie wiemy co nas w życiu spotka.

127

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Dziwne to było. Nie to, że myślałam, że stanie się jakiś cud, olśni mnie czy momentalnie odblokuje, ale jakoś inaczej to sobie wyobrażałam. Bardziej na zasadzie wiwisekcji, a nie spotkania z wujkiem na kawie. Nie wiem czemu uznałam, że gabinet będzie sterylnym, jasno oświetlonym miejscem rozbierania człowieka na części, coś na zasadzie emocjonalnego prosektorium. A nie pokoikiem pełnym książek, z sofą i fotelami i człowiekiem z miłym uśmiechem, że będzie tak normalne. Niczego nie próbował na siłę wyciągnąć, tak pytał ogólnie i też nie o pizdę glizdę, tylko o mnie, czy jem, czy śpię, czy popijam (dobry węch), co robię w pracy, po pracy, no takie spotkanie z wujkiem. Trochę pomamrotałam, pomruczałam, większość przemilczałam... a on nic, tylko patrzy, ale wiecie jak... no tak, że ja wiem, ze on wie, za ja wiem, że on WIE.

Żadnych wniosków końcowych nie było, pracy domowej też nie, powiedział tylko, że gdy już będę gotowa i będę chciała porozmawiać to żebym dzwoniła. Podziękowałam, poszłam i co teraz? Żadnych „co cię nie zabije to cię wzmocni”, „siła jest w tobie”, „cierpienie uszlachetnia”. Zostawił mnie taką gotową na starcie bez starcia?

Boże co ja pisze, ja tego nie rozumiem to jak wy macie to zrozumieć...

128

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Zostawił Cię gotową? Jeśli jesteś, zadzwoń. smile

129

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Musisz sama się otworzyć... Właśnie jak będziesz gotowa mówić, wyrzucić z siebie swoje myśli, masz zadzwonić...
Tak podobno wygląda terapia.

130

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
anna.zakochana napisał/a:

noben, chyba pomyliłaś wątki tongue

rzeczywiście, aczkolwiek w tym dziale jak na okręcie podwodnym - gdzie nie zajrzeć, wszędzie te same twarze i każdy wie o co chodzi.

Posty [ 66 do 130 z 256 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024