Mam do Was jeszcze jedno pytanie, choć wiem, że to już chyba temat dla specjalisty.
Po tym zerwaniu jestem całkowicie wyczerpany emocjonalnie. Nie chodzę do biura (mogę pracować z domu), pracuje w innych godzinach żeby móc jak najwięcej spać, a i tak jestem przemęczony. Mogę się skupić maksymalnie na 5 minut i muszę robić sobie przerwę. Odwołuję spotkania bo nie mam siły, by się ogarnąć i wyglądać jak człowiek. W skrócie nie chce mi się kompletnie nic, nie mam absolutnie żadnej siły, a przy tym nie mam żadnych negatywnych myśli. To nie tak, że siedzę i myślę, że życie nie ma sensu i najlepiej było by je skończyć. Wręcz przeciwnie myślę o możliwościach jakie czekają na mnie w przyszłości i co mogę zrobić dla samego siebie, ale ciało mi na to nie pozwala.
Nie odczuwałem nigdy niczego takiego, po rozstaniach czułem smutek i pustkę, ale taką racjonalną po odejściu ważnej osoby z życia. Obecnie ciesze się, że uciekłem z tej relacji, ale mam 0 energii by jakkolwiek normalnie funkcjonować.Czy to jest już powód by udać się do psychiatry? Czy coś takiego mija? Czy to jest właśnie efekt przebywania przez kilkanaście miesięcy w toksycznym związku?
Zespół odstawienia, ptsd, silny stres, reakcja na przemoc w związku. Po kontakcie możesz coś takiego mieć - około 2 dni i powinno być już lepiej/dobrze. Dlatego kontakt powinien być urwany, jeśli tak reagujesz, nawet pośredni, żadnego podglądactwa, nawet przypadkiem. Nie oszukuj siebie samego, nie daj się skusić. Byłeś/jesteś od tej dziewczyny uzależniony. Jeśli przedstawisz sobie ją w głowie tak jak to wyglądało naprawdę, i bez chwytania się tych dobrych chwil, to szybciej z tego wyjdziesz. Jesteś umysłem analitycznym, z tego co tu mówisz, więc usiądź porządnie wieczorem i przemyśl to wszystko od początku do końca, aby dojść do momentu pewnego postanowienia w stylu "tak do cholery nie będzie!" i wtedy głowa stanie się świeższa, zobaczysz. Też jestem analitykiem rzeczywistości, mnie to swojego czasu bardzo, bardzo pomogło