W związku mogą być dzieci i parę lat gdzie to gość utrzymuje rodzinę jest całkiem prawdopodobne.
Ja nie pracowałam raptem 3 lata z 23lat razem. A mam2 dzieci.
Nie może być to ktoś, kto spanikuje w razie takiej konieczności
Nie wszyscy muszą mieć dzieci.
Więc jak dwójka tego nie zakłada są bezplodni albo homo to niech robią co chcą.
W związku mogą być dzieci i parę lat gdzie to gość utrzymuje rodzinę jest całkiem prawdopodobne.
Ja nie pracowałam raptem 3 lata z 23lat razem. A mam2 dzieci.
Nie może być to ktoś, kto spanikuje w razie takiej konieczności
Nie wszyscy muszą mieć dzieci.
Więc jak dwójka tego nie zakłada są bezplodni albo homo to niech robią co chcą.
Tu sie z tobą zgadzam
Chyba to zawsze paraliżuje kobiety jeżeli chodzi o posiadanie dzieci,
Ze "mężczyzna" uzna: to nie dla niego, za duze koszta itp i zostawi taka młoda mamę samą z dzieckiem
Swoja droga podziwiam, 2 dzieci i tylko 3 lata absencji.
133 2022-06-04 08:43:35 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-06-04 08:56:57)
Odbieglismy od tematu,
W tym wszystko chodziło mi o to, że uważam obserwację Olinki na temat jego strachu przed pozostaniem głową rodziny za bardzo trafną.
134 2022-06-04 09:12:29 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-06-04 09:13:40)
Bardzo dokładnie przeczytałam cały wątek i moim zdaniem Misiek może nie tyle chce Cię zmieniać na swoją modłę, co boi się odpowiedzialności za rodzinę, którą być może z Tobą stworzy, boi się, że będzie sam musiał podołać finansom, a przecież w życiu bywa bardzo różnie. W tej kwestii chce związku partnerskiego.
Równocześnie jest w tym pierwiastek nacisku i pewnego rodzaju manipulacji, a to już jest niepokojące i na pewno nie powinnaś tego tematu wepchnąć pod dywan, bo samej sobie możesz w ten sposób strzelić w kolano.W tym miejscu nasuwa się pytanie jak jest w innych dziedzinach życia - obowiązkami dzielicie się po równo czy jest jakiś sztywny podział na stereotypowo męskie i kobiece?
Ja się zmęczyłam czytając wątek:( I odnoszę wrażenie, że w Twoim związku Istotko jest po prostu już ściana, bo Ty jesteś jaka jesteś i masz taki temperament jaki masz - i Twój partner tak samo. I nieważne ile godzin przegadacie, ile terapii zrobicie - jak pewne rzeczy nie wychodzą naturalnie, nie toczą się swoim rytmem spokojnie - to nic z tego nie będzie. Nie wierzę w to powszechne przekonanie, że "związek to ciężka praca". Uważam, że każdy związek ma swoje wyzwania, bo to próba połączenia dwóch różnych światów, dwóch różnych osób. Ale to nie ma być jakaś orka, gdzie trzeba ważyć potem każde swoje słowo i zachowanie, bo w głowie się ma , że dla drugiej strony to i to nie jest akceptowalne. Jak ludzie siebie akceptują i kochają w partnerze też te niedoskonałości - to nie ma większych spięć. Bo Twoja cecha luźnego podejścia do pieniędzy dla takiego Miska jest czymś co wywołuje irytację, a dla kogoś kto by był bardziej wyluzowany w temacie i Cię kochał mniej warunkowo - byłoby to "moja Istotka kochana to lubi się rozpieszczać", powiedziane z uśmiechem. Ja nie mówię, że wszystko absolutnie wszystko trzeba w drugiej osobie akceptować. Ale mam wrażenie, że moment w którym tyle cech już partnera irytuje i człowiek czuje się ciągle jak na cenzurowanym - to ten moment, gdy zaczyna się upadek.
Ostatnio przeczytałam takie zdanie: "W miłości jest wszystko albo nic". I chociaż wiadomo, że nie można być aż tak ekstremalnym - to uważam, że to w dużej mierze prawda. Że jeśli jest się w związku, gdzie ciągle są jakieś wątpliwości, partner się nie chce do końca na przykład zaangażować, są jakieś długie rozmowy "o nas" - to szkoda czasu. Jeśli nie ma tego "chce Cię, biorę całość i już" - to lepiej być solo. Jasne, nie mamy po 17 lat i nie musi być piorun na pierwszym spotkaniu. Chodzi bardziej o to, żeby po drugiej stronie była osobą, która nas chce w całości. A jak chce w całości to się Istotko nie zastanawiasz czy kocha czy nie. Ty to wiesz. I mogą być spory, zawsze trzeba się dotrzeć - ale pod tym wszystkim jest takie mocne "tak" dla Twojej osoby. A nie jakieś rozmowy co musisz w sobie zmienić, że może nie pasujemy do siebie bla bla bla
Olinko, masz rację. Mam w sobie dużo żalu. Żalu o to, że odnosząc wrażenie to mnie stawiał w tyn gorszym świetle. A przecież sam nie jest bez winy. Wygarnelam to, przyznał rację.
Co do podziału obowiązków, jest po równo, a to co nie zawsze jest po równo, gdy poproszę to wykona zadanie.
Też oczywiście masz rację, że on oczekuje związku partnerskiego pod kątem finansów, mówił to wprost, oczekuje w razie co mojego wsparcia.
Tylko nie zgodzę się z tym, że czuję że muszę na coś zasłużyć, no nie, bo to co potrzebuje to daje mi bez zaslużenia na coś. A to czy się gubię w tyn wszystkim to prawda. Czasem rozum mówi głośniej, a czasem nie da się przekrzyczec emocjom... Raz jedno, później drugie... Myślę, że każdy z Nas ma takie doświadczenie za sobą.
Hm wiesz co, myślałam długo czy tymi zakupami chce sobie coś zrekompensować i myślę, że co najwyżej to, że kiedyś nie mogłam sobie pozwolić na kupno tego co mam i w inwestowanie w siebie, w swój rozwój i w swoje hobby.
Może też go bronie przed Wami i przede wszystkim przed samą sobą, ale to stąd, że traktuje Go po prostu jak człowieka, który ma prawo czasem zrobić coś źle.
Dlaczego zignorowalam kwestie
z papierosami? Ponieważ owszem, jest oszczędny ale w granicach rozsądku. To że zapali i wyda te 600 zł, to ja i tak wydaje więcej. Jest człowiekiem, ma prawo palić, czy coś sobie kupić. To nie tak, że on mi dosłownie wszystko wylicza, absolutnie. On patrzy na ogół, nie na szczegól. Podchodzi do tego też na luzie, to że wydam na mieście pieniądze na coś tam, to nic takiego. Nie oczekuje ode mnie ze nagle będę bardzo oszczędna... No nie... Zdaje sobie sprawę, że i tak będę wydawać, bo to jestem ja, ale chciałby by mniej, a więcej mi zostawalo w portfelu. Dlatego też nie rozumiem tego hejtu, on nie chce mnie zmienić o 180 stopni względem oszczędzania a jedynie o 90 do tego to co najważniejsze, ja też widzę potrzebę aby to zrobić skoro oboje jesteśmy koło trzydziestki. Odnosząc się też prxy okazji do kwestii posiadania potomstwa, oboje nie czujemy póki co potrzeby, ale jakby było, to faktycznie lepiej aby mamusia w razie co była wsparciem aby wszystko nie było ma głowie tatusia. A taki schemat występuje u rodziców Miśka, przed czym on ucieka widząc męki ojca. Nie jestem też kobietą, której zależy na białej sukni, jest mi wręcz zbędna, więc z mojej strony nie ma jakiejś presji na wózek czy też pierścionek.
Podchodzę do tego w ten sposób, że co ma być to będzie, niebo znajdę wszędzie. Oboje nie jesteśmy bez winy i zdajemy sobie z tego sprawę, oboje też staramy się by było lepiej.
Tylko nie zgodzę się z tym, że czuję że muszę na coś zasłużyć, no nie, bo to co potrzebuje to daje mi bez zaslużenia na coś.
Nie jest przypadkiem tak, że choćby na bliskość musisz zasłużyć? Sama wspominałaś, że obecnie jest między Wami mniej czułości, seksu, co wydaje się, że jest dla Ciebie dotkliwe. Moim zdaniem Misiek wyraźnie daje Ci do zrozumienia, że musisz coś w sobie zmienić, w przeciwnym razie będziesz karana chłodem, a nawet związek może zakończyć się jego odejściem. On Cię, Istotko, nie akceptuje w takim wydaniu, jakiego obraz ma teraz w głowie i już samo wspominanie, że bierze pod uwagę tak radykalną możliwość, jak rozstanie, też jest pewnego rodzaju formą nacisku.
Chciałabym też zwrócić uwagę, że on być może taki po prostu jest, na co może wpływać wiele czynników, ale jeśli ma świadomość, że czasem potrzebujesz, by Cię zwyczajnie przytulił, kiedy jest Ci źle, a mimo to tego nie robi, w zamian usiłując zbagatelizować Twój problem, dosyć wyraźnie pokazuje Ci, że Twoje emocje nie są dla niego ważne. Ja wiem, że to nie to samo, co standardowe "zasłużenie na nagrodę", ale to Cię przecież unieszczęśliwia i uwierz, że nie dzieje się bez powodu.
Dlatego też nie rozumiem tego hejtu, on nie chce mnie zmienić o 180 stopni względem oszczędzania a jedynie o 90
To nie jest hejt, co w wątku zostało napisane, ale wnioski wyciągane na podstawie podanych przez Ciebie informacji. Niemniej jeśli uważasz, że ta zmiana nie jest dla Ciebie bardzo dotkliwa, co znaczy, że jest do zrobienia, a mimo to masz z tym na tyle duży problem, który doprowadził do kryzysu, to w pewnym sensie postępujesz analogicznie jak Misiek (patrz wyżej). Ty się przed czymś buntujesz i on się buntuje.
PainIsFinite, pięknie opisałaś to, co sama myślę, ale nie wiem czy potrafiłabym to tak trafnie ująć.
"Zdaje sobie sprawę, że i tak będę wydawać, bo to jestem ja, ale chciałby by mniej, a więcej mi zostawalo w portfelu"
Z drugiej strony, skąd on wie ile wydajesz i ile Ci zostaje w portfelu?
139 2022-06-06 14:25:41 Ostatnio edytowany przez Istotka6 (2022-06-06 14:28:14)
Olinko, absolutnie nie jest tak, że na bliskość muszę zasłużyć. Owszem, jest mniej seksu ale ja to całkowicie rozumiem, że problemy w związku odbijają się echem na libido. Gdy potrzebuje aby mnie przytulił, to nie mam sprzeciwu, zresztą mimo wszystko, on tej bliskości też potrzebuje z tym że mniej ode mnie. Co mogę zarzucić? Że nie zawsze wie jak się zachować ma, ale też dużo chłodu wyniósł z domu, więc on po prostu taki jest. Wiedziałam od początku, że potrzebuje mniej czułości ode mnie, ale też widzę, że stara się byc dla mnie bardziej czuły.
Co do tego, że on niezupełnie mnie akceptuje, zgodzę się, też to czuje, mimo, że mówi mi, że "to nie tak".
Trochę też pod wpływem emocji niezupełnie pokazałam Go jakim jest, gdy emocje opadły dostrzegam faktycznie więcej. Pierwszy post pisałam pełna wątpliwości co do związku, tak naprawdę też widząc tylko swój punkt widzenia, później zaczęłam analizować, dostrzegać więcej, mimo, że byłam przepełniona żalem. Żalem którego nie chciałam dostrzegać i tak naprawdę to Wy, Kochani, nazwaliście to czego ja nazywac nie chciałam. Rozumiem w wielu przypadkach Miśka, swoje postępowanie złe też dostrzegam, ale dzięki Wam miałam siłę, by dobitniej pokazać Miskowi Jego winę i że nie postępuje ok jak by chciał bym to widziała. Może to i niedojrzale, ale potrzebowałam wylac z siebie ten żal, czuję wewnętrzne oczyszczenie coś jak rosa o wschodzie słońca w totalnym odludziu gdy wychodzisz z namiotu. Fajne uczucie
wieka, wie bo ja oczywiście jak durna się chwale ile to mi się udało "zaoszczędzić", zresztą nie ukrywam przed Nim stanu konta, aczkolwiek nie ma do niego wglądu
Jeśli w związku ważną rzeczą jest pokazanie „partnerowi” (celowo w cudzysłowiu) jego winy, to obie osoby znajdują się na równi pochyłej.
Stara prawda mówi, że mężowi mówi się tylko to, co powinien wiedzieć
142 2022-06-06 14:43:41 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-06-06 14:44:13)
Jeśli w związku ważną rzeczą jest pokazanie „partnerowi” (celowo w cudzysłowiu) jego winy, to obie osoby znajdują się na równi pochyłej.
Abstrahując od problemów w wątku, my z reguły bardziej widzimy winy partnera, są też tacy co ewidentne swoje winy przypisują partnerom...
Jeśli w związku ważną rzeczą jest pokazanie „partnerowi” (celowo w cudzysłowiu) jego winy, to obie osoby znajdują się na równi pochyłej.
Masz rację, nie jest mi czymś ważnym, ale po takim czasie miałam dość słuchania o mojej winie, stąd akurat takie oczyszczenie.
Stara prawda mówi, że mężowi mówi się tylko to, co powinien wiedzieć
To też racja, sama sobie strzelam w kolano
145 2022-06-06 14:48:56 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-06-06 14:51:15)
My? Jestem przeciwna generalizowaniu.
Rozumiem, że typowe domowe wychowanie polegało na pokazywaniu dzieciom ich przewinień oraz obarczanie winą, gdy ich zachowanie odbiegało od stworzonych przez rodziców i innych dorosłych schematów, ale można tę szkodliwą tradycję zakończyć.
My? Jestem przeciwna generalizowaniu.
Rozumiem, że typowe domowe wychowanie polegało na pokazywaniu dzieciom ich przewinień oraz obarczanie, gdy ich zachowanie odbiegało od stworzonych przez rodziców i innych dorosłych schematów, ale można tę szkodliwą tradycję zakończyć.
Jestem tego samego zdania. Fajnie gdy obie strony mają tego świadomość, nawet gdy druga strona nie ma tej świadomości, to cholernie miło by było aby chciała otworzyć na to swoją głowę. Tu mam też z tym problem... No nic, oboje niezupełnie jesteśmy jeszcze dojrzali po prostu i nie ma co ukrywać
Chciałabym, Istotko, żeby było jasne, że niczego co napisałam nie traktuję jako pewnik, a jedynie wskazuję obszary, nad którymi warto się zastanowić. Niemniej to Ty jesteś w tej relacji, to Ty wiesz jak się w niej czujesz, co Ci przeszkadza, a co stanowi fundament.
Oczywiście jak najbardziej rozumiem rozżalenie, które się u Ciebie pojawiło i potrzebę wyrzucenia tego żalu na zewnątrz, jednak sam fakt, że zawładnęło Tobą to przykre uczucie, wskazuje, że coś jest do naprawy. Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys i wyjdziecie z niego obronną ręką, ale istotnie oboje musicie włożyć w to pracę, łącznie z wyznaczeniem granic i nauczeniem się rozumienia i akceptacji dla odmienności.
Szkoda, że Twój partner uznał, że terapia par to strata kasy, bo dzięki niej mielibyście szansę zauważyć i nazwać te problemy, z których być może nawet nie zdajecie sobie sprawy. Ponadto w obecności osoby trzeciej dużo więcej można wzajemnie sobie powiedzieć, a przede wszystkim w trakcie terapii dostaje się narzędzia skutecznej, konstruktywnej komunikacji.
Trzymaj się Istotko. Oby udało się wam wypracować swój kompromis .
Olinko, też bardzo żałuję, że nie chce iść do specjalisty, nie wiem czy sami będziemy dali radę sobie poradzić. Jak już wspomniałam, znajomi mimo dobrych intencji nie będą w stanie tak pomóc, nawet uważam, że namieszaja nie oceniając sytuacji obiektywnie, fajnie by było jakby Misiek był też bardziej na to otwarty...
Ajko, dziękuję ślicznie, miło mi się zrobiło
Dziękuję Wam wszystkim za chęć pomocy i pokazanie swojego punktu widzenia sytuacji i wsparcie
Na pewno gdy coś się zmieni na lepsze lub gorsze, dam znać
Autorko, nie odurzaj się..
Przecież Twój Misiek z gołą D.. Nie biega z papierosami w zębach.
On się gdzieś ubiera, ma swoje hobby.
Wydaje na swoje potrzeby.
Natomiast fascynujące jest to, jakie to męki przeżywa Twój teść przyszły.
Obawiam się że Twój Misiek ma taki wzór mezczyzny: jęczącego nad swoim poszkodowaniem.
I to samo będziesz mieć w domu. .
Autorko, nie odurzaj się..
Przecież Twój Misiek z gołą D.. Nie biega z papierosami w zębach.
On się gdzieś ubiera, ma swoje hobby.
Wydaje na swoje potrzeby.
Natomiast fascynujące jest to, jakie to męki przeżywa Twój teść przyszły.
Obawiam się że Twój Misiek ma taki wzór mezczyzny: jęczącego nad swoim poszkodowaniem.
I to samo będziesz mieć w domu. .
Nie zgodzę się z Tobą Elu, Misiek owszem i ma wady, ale takiego wzoru nie wyniósł z domu, wręcz id tego ucieka, stąd też ta presja na to bym była wsparciem finansowym i komunikat, że nie widzi się w roli swojego ojca.
A co do wyliczania komuś pieniądzy, nigdy nie jestem za tym, niezależnie czy dotyczy to mnie, czy Miśka czy kogokolwiek innego i stąd, z całym szacunkiem do Ciebie, ale nie chciałam kontynuować tego tematu Misiek mi też mimo wszystko nie wylicza i chwała mu za to, szału bym dostała jakby patrzył na ceny czy np dlaczego chleb nie za 4 zł a za 15
Nie zrozumialysmy się.
Napisałam że teść ma pretensje w tym samym do tesciowej: mianowicie czuje się stroną wykorzystywaną. Więc to co on widzi w domu przenosi na wasz związek.
Nie zrozumialysmy się.
Napisałam że teść ma pretensje w tym samym do tesciowej: mianowicie czuje się stroną wykorzystywaną. Więc to co on widzi w domu przenosi na wasz związek.
To prawda
Ucieka przed tym, co w domu na teść.
Z drugiej strony, Zastanawiające jest to, jak bardzo powielil schemat wyniesiony z domu... Kobieta wydaje dużo na rzeczy zbędne, obie dbamy bardzo o siebie, nie jesteśmy romantyczkami, z tym że ja nie dotykam pieniędzy partnera, a poza tym jesteśmy naprawdę podobne do siebie. Tak naprawdę widać jak na dłoni, jak mężczyźni wynoszą wzór kobiety z domu i do tego nieświadomie dążą, a z drugiej strony niby ucieka od tego co miał jego tata, ale jednak jest z kimś podobnym. Hm.
154 2022-06-08 20:02:00 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-06-08 20:06:40)
Intrygujące w tej historii jest nieco to, że spotykają się tu dwie skrajnie różne podejście do gospodarowania finansami. Już niezależnie na co się wydaje, poza oczywiście niezbędnymi potrzebami, bo każda strona ma swoje preferowane obiekty do wydawaniqa, ale nie o to chodzi. Raczej o przeświadczenie, że jeśli kasa jest należy z niej korzystać ile wzlezie albo odkładać na jakies dalsze plany(niekoniecznie dzieci, dom, samochód itp)czy "inwestycje" wymagające czasu. Tutaj niestety facet Autorki oberwał chyba już tylko za to, że właśnie skupia się na przyszłości, mimo,że sam nie jet bez winy, wydając krocie na fajki samemu zaś oceniająć, na co warto a na co nie warto wydawć.
Ej ale dla woli ścisłości, on nie ocenia na co warto abym wydawała, a na co nie warto. On by po prostu chciał żebym mniej wydawała wiecie, to też dużo znaczy kiedy nawet przyjaciółki mnie pytają "czy naprawdę tego potrzebuję?"
Ogólnie temat traktuje już nawet jako swój "kryzysowy pamiętnik"
Obecnie jest dobrze, seks "wrócił", spanie na łyżeczkę i Jego maślany wzrok. A ja nie wydaje, wiecie, że przez ten czas od założenia tematu nic sobie materialnego nie kupiłam? Nawet będąc z koleżankami w galerii, no szok no
Być może cieszę się jak dziecko, być może jeszcze za wcześnie na to i jaskółka wiosny nie czyni, ale wiecie co? Cholernie cieszę się z takich momentów i jestem za to wdzięczna. Być może metodą małych kroczkow z tego wyjdziemy, albo i spadne z chociażby wysokiego krawężnika łamiąc przy tym szpilke. Kto to wie...
Jeszcze warto dodać :
"Bądż przy mnie blisko i bądź daleko
Bądź moją ciszą i moją muzyką
W jednym biciu serc i jednym oddechu
Mieliśmy być razem na wieki
Ty zostałeś tam na ziemi
Ja tu wysoko na niebie
Nie widzimy siebie jak kiedyś
Ty tak daleko, a miałeś być blisko
Ja jak latawiec lecę wysoko
Słońca zachody i wschody
Odmierzają czas myśli dalekich
Myśli co jak wolne ptaki odlatują za morze"
...Legat...
157 2022-06-08 21:04:13 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-06-08 21:41:59)
"Kiedy kogoś kochasz, kochasz ich takich, jakimi są, a nie takich, jakimi chciałbyś żeby byli."
L. T.
Jeśli inna kobieta się dziwi, że na coś wydajesz(zapewne pod tym kryją się tzw "typowe" damskie wydatki), to już daje do myślenia Myślałaś kiedyś nad tym, aby zakupy sprowadzać raczej do tego co rzeczywiście potrzebujesz a nie do tego, co chcesz sobie kupić, bo np masz ochotę..
Nie chcę zabrzmieć złośliwie, ale tak ogólnie to ciekawi mnie naprawdę motywacja ludzi, którzy po protu z samego faktu kupowania(głównie rzeczy, uchodzących za przyzeimne) robią taki spektakl. Chociaż najbardziej dobiło mnei wyjaśnianie tego zjawiska przed jedną znajomą. AAkurat dotyczyło to artykułów żywnościowych, kiedy są przecenione Argument brzmiał: "nieważne czy potrzebuję, ważne, że jest OKAZJA:)
Istotko, ma maślane oczy, bo się zestrachałaś i się słuchasz, wi.ęc On czuje że rządzi. A Ty chcesz mieć takiego faceta co rżdzi, wiec wszystko gra teraz i seks to cementuje. Ja to znam, znam
ale jak się wychylisz to dostaniesz po łapkach. Więc możesz być przy nim szczęśliwa nawet bardzo, nie do końca będąc sobą i to w każdej dziedzinie waszego życia sie odbije..
No cóż, zabezpieczaj tyły, że tak powiem
chociaż tyle.
kupowanie wyzwala endorfiny. wg mnie nadmierna konsumpcja zawsze coś rekompensuje. ja w sytuacjach stresowych idę w zakupy. jak mój związek się rozwalił, w dodatku w połączeniu ze zdradą, w miesiąc nakupiłam więcej bielizny niż przez poprzednie parę lat. z jednej strony jest to dosyć nieszkodliwa ucieczka póki nie wydaje się więcej niż zarabia, ale też skłaniałabym się ku radzie żebyś się przyjrzała czy aby na pewno to tylko kwestia rekomepnsaty dziecińśtwa czy jednak coś więcej.
mnie TROCHĘ pomaga oglądanie kanałów minimalistów na YT. trochę nawyków zmieniłam na lepsze
bagienni_k, a i owszem, że myślałam, nawet praktykowalam przez jakiś czas, to były mroczne czasy
Wiesz, myślę, że dzisiejszą plagą jest powszechny konsumpcjonizm, wszędzie się wmawia, że coś potrzebujemy. Nie zwalam na to winy, każdy swój rozum ma. Może to faktycznie kompulsywne kupowanie, po to aby na chwilę było przyjemnie, dopamina i endorfiny... Nawet nie tyle że szukam okazji, nieeee... Nie kupuje na zapas bo nie lubię zawalac miejsca, chociaż z drugiej strony to po co mi kolejne "coś".. Heh hipokryzja
Elu, prawdopodobnie i teraz masz rację, ale póki czas nie upłynie, to się nie dowiemy Jego intencji. A tyły i owszem, zabezpieczam dziękuję za praktyczne rady
Anna.zakochana , oj bielizna to jest coś, co najbardziej poprawia humor
Konsumcjonizm to jedno, ale ja zanim o nim w ogóle ułyszałem, to jednak zawsze miałęm awersję do wydawania na coś, co akurat mam, ale "mogę mieć więcej". Dotyczy to raczej atkich właśnie rzeczy, jakie mi przynajmniej kojarzą się z podstawowym "wyposażeniem" Nie chcę tu absolutnie niczego zarzucać, ale zakupoholizm to też nałóg. W Waszym konflikcie rozchodzi się zo to, na co kto wydaje, bo on tą kasę na swoje fajki uważa za normalną rzecz a już na Twoje potrzeby nie bardzo zwraca uwagę..
Rozumiem Cię doskonale , i powiem Ci szczerze że żadna porada nic nie da... Musisz sama coś postanowić. Ja tkwię w bardzo ciężkim związku , wręcz toksycznym. Kryzys można powiedzieć , że trwa już za długo , a nie wiem tak na prawdę dlaczego to ciągniemy dalej. Przyziemne problemy ? My też mamy problemy które tak na prawdę nie powinny być problemem , ale jeżeli ktoś ma swoje ja i nie da mu się nic przetłumaczyć to wtedy nie da się nic kompletnie zrobić. I jestem psychicznie wykończona już rozmyślaniem jak ratować ten związek i ciągłe podkładanie się komuś , a ten ktoś i tak przejdzie po mnie , ale powie że on kocha i tym podobne pierdoły.
Rozumiem Cię doskonale , i powiem Ci szczerze że żadna porada nic nie da... Musisz sama coś postanowić. Ja tkwię w bardzo ciężkim związku , wręcz toksycznym. Kryzys można powiedzieć , że trwa już za długo , a nie wiem tak na prawdę dlaczego to ciągniemy dalej. Przyziemne problemy ? My też mamy problemy które tak na prawdę nie powinny być problemem , ale jeżeli ktoś ma swoje ja i nie da mu się nic przetłumaczyć to wtedy nie da się nic kompletnie zrobić. I jestem psychicznie wykończona już rozmyślaniem jak ratować ten związek i ciągłe podkładanie się komuś , a ten ktoś i tak przejdzie po mnie , ale powie że on kocha i tym podobne pierdoły.
Może warto to zakończyć jeśli tylko jedna strona okazuje inicjatywę ratowania związku?
U Nas jest w jak najlepszym porządku. Temat wydawania pieniędzy do ten pory nie wrócił bo chyba ogarnęłam to. Już mnie nie kusi by tak wydawać na zbędne rzeczy. Może potrzebowałam impulsu do zmian? Może to tymczasowe? Dalej oczywiście lubię coś kupić, ale nie jest to już na takim poziomie co kiedyś, teraz kupuje bo potrzebuje. Mam nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej.
Co do stanu relacji między nami, bardzo się polepszylo i to nie tylko w sypialni czy już po kryzysie? Myślę, że za szybko by temat móc zamknąć, oby happy endem
Bagienni_k, co do zwracania uwagę na moje potrzeby, nie zgodzę się. Nie zabrania i nie wypomina mi fryzjera czy kosmetyków itp, bo wie, że potrzebuję. Chodziło o coś zupełnie zbędnego, nie związanego z moimi potrzebami a po prostu "widzi mi się"
Może warto spróbować terapii dla par? Ktoś z zewnątrz pomoże wam znaleźć język do komunikacji
Może warto spróbować terapii dla par? Ktoś z zewnątrz pomoże wam znaleźć język do komunikacji
Tak bym chciała... Póki co chodzę sama
Szkoda, że partner się opiera, ale nie jest wykluczone, że za jakiś czas sam dojdzie do wniosku, że warto i że ma to sens. Zwłaszcza jeśli zauważy jakieś pozytywne zmiany zachodzące w Tobie - w efekcie Twojej pracy z terapeutą.
To byłoby o tyle cenne, że terapia między innymi uczy dobrej komunikacji, a z tym chyba większość z nas ma jakiś problem.
Olinko, myślę, że Jego niechęć do terapii jest spowodowana tym, że w domu miał psychologa może ma już dość, może nie wierzy w terapię... A w każdym razie...
Mamy progres!
Jakiś czas temu była między nami sprzeczka (konstruktywna) podczas której wyszedł z domu by ochlonac. Zajęłam się sobą. Po jakimś czasie wrócił u drzwi oznajmujac o swoim wniosku "mamy problem z komunikacją! " na co ja ze stoickim spokojem i z nutą satysfakcji odrzekłam "przecież mówiłam". Ha widocznie musiał sam dojść do takiego wniosku by zacząć działać na swój sposób. Po jakimś czasie oznajmił mi, że znalazł rozwiązanie i wyjątkową terapię - gra na konsole, w której pary uczą się wzajemnej komunikacji jak i współpracy. Gra przepełniona psychologicznymi mądrościami. No to zaczęliśmy grać (nie należę do osób lubiących grać, ale dla większego dobra poświęce sie) i co się okazało, gra naprawdę wartościowa, a takiego zachwytu i dumy (że swojego pomysłu) dawno w Nim nie widziałam. Podjaral się tym jak seniorzy na przeceny w Lidlu
Czy jest to na długi efekt? Zobaczymy. Bądź co bądź, doceniam Jego chęć. Nie jestem przekonana czy chodzi o chęć zmiany na lepsze, czy raczej wyszło na to, że grę znalazł przypadkowo , ale uznał że upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu, i baba nie będzie zrzedzic o terapii i jednocześnie licząc na kompana do gier
Niezmiernie miło słyszeć, że się u Was poprawiło Brawo!
Gra na konsoli, jako metoda terapeutyczna? Ciekawe!
Olinko, myślę, że Jego niechęć do terapii jest spowodowana tym, że w domu miał psychologa
może ma już dość, może nie wierzy w terapię...
A może po prostu ma wewnętrzny opór przed terapią jako taką? Niektórzy tak mają, bo to już jest bardzo konkretne przyznanie się, że coś naprawdę nie działa, po części słabość, a po części brak samodzielnej zdolności do poradzenia sobie z problemami. Niemniej nic na siłę, bo w ten sposób i tak nie byłoby oczekiwanych rezultatów.
Po jakimś czasie wrócił u drzwi oznajmujac o swoim wniosku "mamy problem z komunikacją! " na co ja ze stoickim spokojem i z nutą satysfakcji odrzekłam "przecież mówiłam".
Ten fragment bardzo mi się spodobał, bo pokazuje zaangażowanie i że Twój partner nie zamyka się w sobie, zrzucając wszystko na Twoją osobę (jakże częste!), ale że w tym wszystkim, co się dzieje, widzi także swój udział i bierze to na klatę.
Jesteście o dwa, a nawet trzy kroki do przodu, bo zrozumienie problemu zwykle stanowi punkt przełomowy i jeśli zaczniecie nad tym pracować (metody są nieważne, byle działały ), to z czasem wejdziecie w nową, jakże pożądaną jakość.
Trzymam kciuki!
Istotka6 napisał/a:Olinko, myślę, że Jego niechęć do terapii jest spowodowana tym, że w domu miał psychologa :) może ma już dość, może nie wierzy w terapię...
A może po prostu ma wewnętrzny opór przed terapią jako taką? Niektórzy tak mają, bo to już jest bardzo konkretne przyznanie się, że coś naprawdę nie działa, po części słabość, a po części brak samodzielnej zdolności do poradzenia sobie z problemami. Niemniej nic na siłę, bo w ten sposób i tak nie byłoby oczekiwanych rezultatów.
Istotka6 napisał/a:Po jakimś czasie wrócił u drzwi oznajmujac o swoim wniosku "mamy problem z komunikacją! " na co ja ze stoickim spokojem i z nutą satysfakcji odrzekłam "przecież mówiłam".
Ten fragment bardzo mi się spodobał, bo pokazuje zaangażowanie i że Twój partner nie zamyka się w sobie, zrzucając wszystko na Twoją osobę (jakże częste!), ale że w tym wszystkim, co się dzieje, widzi także swój udział i bierze to na klatę.
Jesteście o dwa, a nawet trzy kroki do przodu, bo zrozumienie problemu zwykle stanowi punkt przełomowy i jeśli zaczniecie nad tym pracować (metody są nieważne, byle działały ;)), to z czasem wejdziecie w nową, jakże pożądaną jakość.
Trzymam kciuki! :)
Możesz mieć rację, może czuć wewnętrznie problemy z samym sobą, może bać się nazwania tego przez specjalistę. Pójście na terapię to takie obdarcie się ze swojej intymności zasadniczo, też miałam obawy typu "a może coś mi zdiagnozuje". Zresztą nie lubimy raczej słyszeć o swoich problemach.
Zaproponowalam,, że opłacę terapię dla par, skoro mówił, że nie chce wydawać na to, później pojawił się argument, że nie ma na to czasu. Sądzę, że myśli, że sami sobie poradzimy z tym, o psychologach zresztą nie ma dobrego zdania.
No nic... Najważniejsze, że ma chęci do zmian i widzę też różnice w Jego zachowaniu a to najważniejsze, że sam nad sobą pracuje, co doceniam :)
173 2022-07-21 15:13:37 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2022-07-21 15:14:56)
Super! Jego postawa świadczy o tym, że mu zależy, bo sam podjął decyzję, wyszedl z inicjatywa i znalazł tę grę. Czyli nie ma wywalone na to co mówisz, chce pracować nad związkiem. Dobrze wróży:)
Super! Jego postawa świadczy o tym, że mu zależy, bo sam podjął decyzję, wyszedl z inicjatywa i znalazł tę grę. Czyli nie ma wywalone na to co mówisz, chce pracować nad związkiem. Dobrze wróży:)
Niedawno, gdy w grze była pouczka typu, że nie ma związków bez wyzwań i że to wyzwania i praca nad związkiem jedynie jest w stanie rozwijać związek, Misiek tak mądrze i z powagą na mnie spojrzał z tekstem "nooo widzisz" cudem powstrzymalam się by się nie zaśmiac i przemilczec
cholernie mnie bawi to jak on "odkrywa" tajną wiedzę i jaki jest z tego dumny, jak dziecko
ale naprawdę doceniam i się cieszę
Dziękuję Wszystkim, że jesteście z Nami, za wsparcie i doceniam, że komuś chce się śledzić Nasze losy
175 2022-07-21 22:31:38 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-07-21 22:35:09)
sorry, ale traktujesz Miśka jak dziecko , do tego opóżniome.
zamiast rozmawiać, gracie w jakieś pseudo terapeutyczne gry- uciekanie od problemu.
żal mi drzewa które zostało poświęcone na wydrukowanie planszówki z takimi truizmami
I
Elu, skąd tak daleko idące wnioski?
Po pierwsze, nie traktuje Go jak dziecko, tylko z przymrużeniem oka opowiadam całą sytuację. To że Jego zachwyt grą mnie bawi, to nie oznacza że jest w moich oczach dziecinny. Myślałam, że widać, że to z żartem było pisane
Po drugie, oj rozmawiamy i to bardzo dużo każdy problem dyskutujemy, czasem nawet godzinami gdy mamy poważne rozmowy. Problemy rozwiązujemy na bieżąco, nie zwlekamy z tym.
Po trzecie, Doczytaj, to gra na konsole. I zastanów się, czy aż tak ważne jest to, który sposób wybierzemy na poprawę relacji, czy ważniejsze jest to, że jest chęć do zmian, są zmiany i sposób działa? Nie ma jednej słusznej drogi do wybranego celu, Elu
Ja też uważam, że metody są nieważne, ważne, żebyście znaleźli do siebie drogę, a przecież nawet pozornie banalna gra może stanowić punkt wyjścia do konstruktywnych rozmów. Jeśli ktoś ma z tym problem, a niestety wielu mężczyzn ucieka od poważnych tematów dotyczących relacji i związku (nic osobistego, Istotko, raczej ogólne stwierdzenie), to taki punt zaczepienia bardzo pomaga przełamywać bariery.
178 2022-07-22 00:54:23 Ostatnio edytowany przez Istotka6 (2022-07-22 00:55:42)
Ja też uważam, że metody są nieważne, ważne, żebyście znaleźli do siebie drogę, a przecież nawet pozornie banalna gra może stanowić punkt wyjścia do konstruktywnych rozmów. Jeśli ktoś ma z tym problem, a niestety wielu mężczyzn ucieka od poważnych tematów dotyczących relacji i związku (nic osobistego, Istotko, raczej ogólne stwierdzenie), to taki punt zaczepienia bardzo pomaga przełamywać bariery.
Ale taka prawda. Misiek też taki jest. Ucieka póki może od poważnych tematów. W sumie ucieka póki problem nie dogoni, ale jak już dogoni to nie ma ucieczki tylko jest rozmowa
Edit z chyba większość mężczyzn musi zauważyć problem by o nim rozmawiać
179 2022-07-22 08:07:54 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-07-22 08:10:29)
no jak na konsolę, to co innego
z pewnością informatyk był terapeutą
Istotko, bez urazy- podtrzymuję to co napisałam w Twoim całym temacie, i to nie z przymrużeniem oka, ale całkiem serio.
To Twoje życie, masz już swoje lata i Twoje decyzje
nie wiem, ż tekstów pisanych przez Ciebie odniosłam wrażenie po prostu, że załugujesz na lepszego partnera, serio, bardziej dojrzałego, przy którym będziesz sie pewnie czuć, kto Ciebie będzie ciągnął w górę, a nie Ty jego za uszy.
Edit: większość chłopców tak ma, chciałaś powiedzieć..
Ela, czasem mną wrażenie, że z Tobą to szklanka zawsze w połowie pusta:) Co za różnica czy terapia czy konsola - w tym wszystkim w ogóle chodzi o to, żeby partnerzy chcieli pracować nad związkiem, żeby im zależało. Jej partner widać, że myślał o tym, nie odpuszcza, sam coś zaproponował. Owszem, można się czepiać co i jak i dlaczego - ale...po co?
Istotko, przeczytałam Twój wątek i wiesz?
Myślę, że ktores w Waszej dwójki, a może nawet Wy oboje przedłużacie sobie na siłę dzieciństwo, bardziej Twój facet.
Owszem ma dobre chęci, ale to jeszcze dziecko.
Nie ma w tym niczego złego, jednak gdy przyjdzie Wam zmierzyć się z prawdziwym życiem będziecie strasznie się kłócić.
Póki co bawcie się dobrze.
no jak na konsolę, to co innego
z pewnością informatyk był terapeutąIstotko, bez urazy- podtrzymuję to co napisałam w Twoim całym temacie, i to nie z przymrużeniem oka, ale całkiem serio.
To Twoje życie, masz już swoje lata i Twoje decyzje
nie wiem, ż tekstów pisanych przez Ciebie odniosłam wrażenie po prostu, że załugujesz na lepszego partnera, serio, bardziej dojrzałego, przy którym będziesz sie pewnie czuć, kto Ciebie będzie ciągnął w górę, a nie Ty jego za uszy.Edit: większość chłopców tak ma, chciałaś powiedzieć..
Coś w tym jest...
Nie bardzo pasujecie do siebie i takie naginanie się wzajemne może odbić się czkawką w przyszłości... Bo problemy to dopiero przed wami.
Ela210 ma rację, ale skoro autorka jest zadowolona to...? Może to mozolna praca, ale ma jakiś sens. Konsola kojarzy mi się trochę z ucieczką od problemów. Tylko to też nie jest tak, że za rogiem czeka idealny 10/10 Superman. Poza tym bez jaj do to za myślenie, że może kogoś rzucę, bo będzie lepszy. Zawsze będzie jakiś lepszy/lepsza pod jakimś tam względem.
184 2022-07-22 08:39:21 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-07-22 08:44:59)
napisałam co myślę, przeciez moze się zgodzić z pozostałymi, a nie ze mną.
moim zdaniem ze strachu przed zaczynaniem od nowa autorka zniża się do poziomu konsoli, bo na tym poziomie jest partner- nie to, żebym ja sama nie grała na konsoli- ale dla mnie to jest rozrywka, a nie terapia.
No tak...tylko każdy terapeuta powie, że trzeba od małych kroków zacząć. Wiesz jak działa nasz układ nerwowy. Spróbuj nie myśleć o różowym słoniu...jak pójdziesz od razu 10 kroków do przodu, to cię cofnie o 12 zaraz. Jest jak jest i tak wychodzi na to, że każdy związek jest gówniany.
Dopiero teraz Istotko zauważyłem ten temat. Przykro mi, że coś Ci się pochrzaniło z Miśkiem. Wydawało się, że jesteście udaną parą. Trzymam kciuki !!
Istotka jak tam z Miśkiem ? Poprawiło się ?
Helloooł!
Dziękuję za zainteresowanie:)
Co do konsoli, odstawiliśmy to. Raczej traktowaliśmy jako zabawę bardziej niż terapię. Terapią to nazywaliśmy z przymrużeniem oka;) ale dobre i to było, lepsze niż nic.
Jak to obecnie wygląda? Dalej się kłócimy, ale przy tak ciężkich charakterach ciężko by było na spokojnie wytrzymać. Oczywiście zaraz się dogadujemy i jest ok. Niestety jesteśmy mieszanką wybuchową, ale się w tym odnajdujemy.
Póki co, temat pieniędzy znikł, ja oszczędzam (hehe) i inwestuje w swój rozwój, Misiek patrzy z podziwem i maślanym wzrokiem na mnie
Pragnę też rozwiać pewną kwestię, nie boje się zacząć od początku, nie boje się nieznanego. Jesteśmy razem bo oboje tego chcemy, chcemy być akurat ze sobą, z nikim innym. Póki co, bo przyszłość jest nieznana, a ja naprawdę ufam mojemu przyjacielowi. Czas wie co dla mnie najlepsze i pisane
Po czasie nazywam to jednak kryzysem a nie początkiem końca. Ba, nawet zaczęliśmy widzieć koniec kryzysu! Aczkolwiek ten rozdział jeszcze otwarty
Jednak nadal nie mogę powiedzieć, że na pewno będziemy razem w przyszłości, nie wiem, nie nastawiam się na to i żyje filozofią "co ma być, to będzie"
Trzymajcie proszę mocno kciuki i nie puszczajcie! A ja przesyłam Wszystkim pozytywną energię:)
Helloooł!
![]()
Dziękuję za zainteresowanie:)
Co do konsoli, odstawiliśmy to. Raczej traktowaliśmy jako zabawę bardziej niż terapię. Terapią to nazywaliśmy z przymrużeniem oka;) ale dobre i to było, lepsze niż nic.
Jak to obecnie wygląda? Dalej się kłócimy, ale przy tak ciężkich charakterach ciężko by było na spokojnie wytrzymać. Oczywiście zaraz się dogadujemy i jest ok. Niestety jesteśmy mieszanką wybuchową, ale się w tym odnajdujemy.
Póki co, temat pieniędzy znikł, ja oszczędzam (hehe) i inwestuje w swój rozwój, Misiek patrzy z podziwem i maślanym wzrokiem na mnie
Pragnę też rozwiać pewną kwestię, nie boje się zacząć od początku, nie boje się nieznanego. Jesteśmy razem bo oboje tego chcemy, chcemy być akurat ze sobą, z nikim innym. Póki co, bo przyszłość jest nieznana, a ja naprawdę ufam mojemu przyjacielowi. Czas wie co dla mnie najlepsze i pisanePo czasie nazywam to jednak kryzysem a nie początkiem końca. Ba, nawet zaczęliśmy widzieć koniec kryzysu! Aczkolwiek ten rozdział jeszcze otwarty
![]()
Jednak nadal nie mogę powiedzieć, że na pewno będziemy razem w przyszłości, nie wiem, nie nastawiam się na to i żyje filozofią "co ma być, to będzie"
![]()
Trzymajcie proszę mocno kciuki i nie puszczajcie! A ja przesyłam Wszystkim pozytywną energię:)
Trzymam kciuki, no i super, że jest lepiej
Super, że się poprawiło! Jetseście sobie bliscy, chcecie być razem, wieć macie motywację do tego, aby pracować na tym. Powodzenia!
Jak to obecnie wygląda? Dalej się kłócimy, ale przy tak ciężkich charakterach ciężko by było na spokojnie wytrzymać. Oczywiście zaraz się dogadujemy i jest ok. Niestety jesteśmy mieszanką wybuchową, ale się w tym odnajdujemy.
Być może na tym etapie jeszcze się odnajdujecie, ale obawiam się, że z czasem stanie się to dla obojga wyczerpujące.
Nad ciężkimi charakterami warto popracować, one nie są żadnym usprawiedliwieniem, bo naprawdę można, a nawet powinno się poszukać do siebie takiej drogi, która będzie konstruktywna. W kłótni, w emocjach, często padają mocne, raniące słowa, a to nigdy nie przynosi NICZEGO dobrego.
Niemniej jeśli Wam na sobie wzajemnie zależy, to dotrzecie się, nauczycie ze sobą rozmawiać bez podnoszenia głosu, słuchając i szanując co drugie ma do powiedzenia.
Powodzenia!
Istotka6 napisał/a:Jak to obecnie wygląda? Dalej się kłócimy, ale przy tak ciężkich charakterach ciężko by było na spokojnie wytrzymać. Oczywiście zaraz się dogadujemy i jest ok. Niestety jesteśmy mieszanką wybuchową, ale się w tym odnajdujemy.
Być może na tym etapie jeszcze się odnajdujecie, ale obawiam się, że z czasem stanie się to dla obojga wyczerpujące.
Nad ciężkimi charakterami warto popracować, one nie są żadnym usprawiedliwieniem, bo naprawdę można, a nawet powinno się poszukać do siebie takiej drogi, która będzie konstruktywna. W kłótni, w emocjach, często padają mocne, raniące słowa, a to nigdy nie przynosi NICZEGO dobrego.
Niemniej jeśli Wam na sobie wzajemnie zależy, to dotrzecie się, nauczycie ze sobą rozmawiać bez podnoszenia głosu, słuchając i szanując co drugie ma do powiedzenia.Powodzenia!
Znam takie małżeństwo, co tak już chyba ze 30 lat jest razem. Wiele razy już się prawie rozwodzili, ale jakoś ciągle są ze sobą.
jej luby wyskakuje z pretensjami , a autorka go uspokaja?
No to jest super awantura z wiadomymi skutkami.
Nie bardzo wiem czego dotyczą gratulacje.
Dziękuję
Olinko, znaczy nie są to awantury patologiczne, oczywiście, że lepiej to załatwić w inny sposób, ale musimy się tego nauczyć. Wiemy, że nasze emocje napędzają drugą stronę, dlatego staramy się nad tym panować, z różnym skutkiem, ale gdy jedno podniosło ton to padają przeprosiny. Tu też dodam, że na przełomie całego związku, tu jest poprawa. Jest większa świadomość i kontrolowanie negatywnych emocji i branie odpowiedzialności za swoje słowa, emocje. Oczywiście wcześniej też to było, aczkolwiek z mniejszym efektem. Także pracujemy nad tym , to nie tak zostawiamy to sobie na pastwę losu
Elu, dlaczego myślisz, że tak to wygląda? Nie jestem kobietą, co zacisnie zęby i bedzie robić wszystko by udobruchać misia. Raczej z ironicznym uśmieszkiem nałoży facetowi buty częściej to Miśkowi opadają emocje i przychodzi z Kinderkiem pogadać. Mimo, że jest cholerykiem to szybciej mijają negatywne emocje niż u mnie. Chociaż też nie jestem typem panny, która strzela focha na kilka dni a max do kilku godzin, zwykle naprawdę szybko mi przechodzi złość itp
za bardzo lubimy swoje towarzystwo by marnować czas na zły klimat
trochę odnoszę wrażenie, że na zbyt dużo mi przypisujesz chyba swoich dawnych cech, mam rację czy się mylę?
195 2022-09-10 12:06:00 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-09-10 12:10:46)
Piszesz, MY to MY tamto..
Ale nie jesteście jednym organizmem przecież
On coś A Ty coś,
On awantura, a Ty ironiczny usmiech, albo wymowna cisza?
Jeśli nie tak to wygląda, możesz pominąć to co tu piszę.
Ale jeśli tak, to możesz być w niezdrowym układzie, gdzie on chce się przepraszam za wyrażenie "napierdalać" by obniżyć swoje napięcie kosztem Ciebie.
Wiem że go kochasz i On jest zaangażowany.
Reszty nie będę powtarzać bo pisałam tu w wątku.
Sama to przemysł, bo Ty masz wszystkie dane.
Nie idź taką latwą ścieżką że ja jestem biedną, zdradzoną kobietą która we wszystkich widzi swojego męża i żle Ci życzy.
Pozdrawiam i życzę Ci dobrych życiowych wyborów.
O tytuł Pollyanny się tu nie staram i wcale nie jest mi miło to pisać, uwierz.
I nie nie szkoda życia na dobry wybór męża..
Bo to jest wybór decydujący o życiu Twoim, twoich dzieci i nawet wnuków.