Cześć Kochani...
Postanowiłam napisać, ponieważ tak miotam się w emocjach trudnych.
Od dłuższego czasu przechodzimy kryzys w związku, czuję że to początek końca. Wiem, że każda para ma kryzys lub będzie miała. Nigdy wcześniej tego tak nie czułam co teraz, zawsze wiedziałam, czułam że będziemy razem. Teraz czuję że już nie. Były rozmowy, że raczej nie widzimy sensu, ale chcemy walczyć bo dalej kochamy. Jest kilka problemów z którymi się mierzymy, są to problemy natury zmiennej, to znaczy że to da się zmienić i oczywiście mamy chęci, ale... No właśnie ale, boję się. Boję się angażować już w ten związek, starać się, mimo że chciałabym by było dobrze. Niestety starania to pewna forma inwestycji emocji, sił i czasu, a ja się boję to wkładać do tego worka, boję się że worek i tak pęknie i wszystko się wysypie. Przez to będzie bolało bardziej... Jesteśmy już na skraju wytrzymałości, odnoszę wrażenie że On bardziej. To wiecie, jest ten etap że on patrzy na mnie poprzez pryzmat złych cech, a ja na niego poprzez zalety.
Proszę, powiedzcie jak Wam udało się przezwyciężyć kryzys i czy kryzys zakończył się rozstaniem.
Może jakieś rady?
Będę wdzięczna
PS, Kocham Go szczerze, ale się już boję.