Lady Loka napisał/a:Ja już jestem w domu od wczoraj.
Odciągam Małemu na tyle dużo pokarmu jedną sesją z laktatorem, że ma na ponad dobę jedzenia, więc nie było sensu, żebym leżała w szpitalu jako pacjentka. Najpierw myślałam, że rozkręcenie laktacji zajmie mi dłużej i będę więcej biegać ze strzykawkami, a już drugiego dnia dałam radę sporo więcej. Niestety nie mogę tego pokarmu mu pomrozić w domu, bo wcześniakom mrożone można trzymać max 3 miesiące, a u nas za 3 miesiące dopiero będziemy się szykować do domu. Więc muszę odciągać i wylewać, trochę szkoda.
Od jutra zaczniemy Małemu czytać książki przy inkubatorze, żeby w ten sposób spędzać z nim te godzinne odwiedziny, które nam się należą (może wejść tylko jedno z nas w danym dniu). Smutno trochę, bo żal mi go, że taki sam tam leży, wiem, że to dla jego dobra, wiem, że tak trzeba, a jednak nie po to czytałam wszystkie mądre książki o rozwoju niemowlaków, żebym teraz z lekkim sercem patrzyła, jak dziecko mi płacze w inkubatorze, a pielęgniarki nie zwracają na to uwagi, bo nawet nie są w stanie go utulić. Mam nadzieję, że nie zostanie mu jakaś trauma z poczucia bycia opuszczonym i niedokochanym. Albo poczucie, że rodzice go nie chcą. Boję się, że ta godzina dziennie z nim wiele nie da i w efekcie jak wrócimy do domu, to Mały już nie będzie kojarzył, że to ja. A z drugiej strony prawda jest taka, że więcej niż godziny i tak nie da się wygospodarować, jak człowiek chce jeszcze żyć, funkcjonować, jeść i co 2-3h podłączać się pod laktator. Musiałabym siedzieć cały czas w szpitalu, żeby faktycznie mieć na to czas, a to też nie jest rozwiązanie, a przynajmniej Polska takiego rozwiązania nie przewiduje na chwilę obecną.
No nie powiem, nie tak sobie to wyobrażałam, nie brałam pod uwagę kolejnej rozłąki z dzieckiem i kolejnego wcześniaka.
Za to z plusów to już wkroczyliśmy w piątą dobę życia, a mówią, że 90% złych rzeczy dzieje się w ciągu pierwszych trzech. U nas nic złego się nie podziało, takich mega dobrych wiadomości też nie ma, po prostu jest z dnia na dzień stabilnie, tak jak ma być. Teraz czekamy, żeby waga zaczęła iść do góry, bo jak będzie 1.5kg to może pożegnamy się z zamkniętym inkubatorem. Zostało nam trochę ponad 400g, żeby to osiągnąć.
Ten okres minie szybciej niż Ci się wydaje. Jeśli chodzi o karmienie, to jest genialna strona internetowa z kompendium wiedzy nt. karmienia: hafija. POlecam z czystym sercem, uratowała mi laktację i dzięki wpisom z tej strony karmię piersią do dziś, a łatwo nie było. Ciągle słyszałam: daj smoczka, daj butelkę, dziecko płacze, itd. Dzięki Bogu karmię już 11 mc, a dla wcześniaków pokarm mamy to jest niczym lekarstwo. Nie będzie kolek, itd. Jesli masz czas, serio, tam jest ogrom wiedzy, która może Ci się przydać w przyszłości. To co mogę poradzić to codzienna, co 2-3 godz stymulacja piersi, aby wiedziały, że muszą pracować. Inaczej pokarm zanika zgodnie z zasadą: nie ma popytu, nie ma podaży. Karmią go przez sondę? Ja bym chyba mroziła, z opisem kiedy, ile i o któej godzinie odciąnięte - nie wiadomo co się kiedy przyda, a pokarm kobiecy jest nie do podrobienia.
Może zastanów się nad oddawaniem pokarmu do banku mleka, może inne dzieciątko skorzysta w potrzebie.
Myślę, że on wyczuwa Waszą obecność, a Twoją to już na pewno. Teraz to podejrzewam, że czuje to, co czułby gdyby był u Ciebie w brzuchu. Taki maluszek to głównie śpi i je (mój potrafił mieć nawet 10 czkawek dziennie od picia wód płodowych:), no później fika jeszcze koziołki, ale takie maleństwo to nie ma jeszcze tak dużych potrzeb, jak niemowlak. A brakujący 4 trymestr występuje przeciez i u dzieci donoszonych. On jest ślepy, potrzebuje przyjemnego ciepełka i Twojego głosu, a przecież go odwiedzasz i zamierzasz czytać książki - to jest mega fajny pomysł. Sądze, że jemu jest teraz dobrze. Wiem, że Ci ciężko, że nie możesz go ukoić, ale kochasz go i instynkt podpowie Ci co robić. Przyjdzie czas to nadrobicie czułości i przytulaski. Nie wiem czy takie dzieciaczki mają później traumę, ale przecież i duże dzieciaki np. po domach dziecka zapominają o przykrych wydarzeniach po adopcji. Pamiętam, jak po 3 dniach mój synek wyszedł z oddziału noworodkowego i miałam go przy sobie. Zaczęłam go zaczepiać na łóżku, dotykać, głaskać, całować, a on się tak słodko uśmiechał, jakby był zaskoczony kim jestem i co ja robię, że to takie przyjemne.
Uważam, że to okrutne, że wypisują kobiety ze szpitala kiedy ich dzieci leżą w inkubatorach. Tylko kobieta wie co się wtedy czuje, a rozłąka to jest bardziej dla niej trauma niż dla dziecka. 400g to on przybierze w miesiąc, więc czemu chcą go trzymać 3 miesiące? Cieszę się, że jak na razie jest stabilnie, to bardzo dobra wiadomość. On sobie poradzi, dzieci są silne i mają naturalny pęd do rozwoju. Czy podczas badań wychodziły jakieś wady wrodzone? Jeśli nie, to on się odbije. W pierwszych miesiącach będzie intensywnie przybierał. No i pamietaj, że na początku noworodki tracą na wadze. To nieuniknione, więc nie ma co przeżywać, jesli tymczasowo waży mniej. To nie wina jakości Twojego pokarmu, ilości, itd. tylko fizjologii. Jest pod opieką lekarzy, a oni wiedzą co robić.
Zadbaj też o siebie, abyś była wypoczęta i wyspana, bo później moze Ci dać jazzu :)Będziesz marzyć, aby spał jak w inkubatorze, choć może wydaje Ci sie to na tę chwilę odległe jak inna planeta. Mój zaczyna czworakować, wstawać, chodzić, do tego ząbkowanie - wszystko na raz. NIe mogę go spuścić z oka, bo chwila nieuwagi i głowa rozbita.
Życzę Waszej rodzinie zdrowia, spokoju i pogody ducha. A reszta się ułoży. Mam nadzieję, że napiszesz tutaj co u Was i małego.