Dla rodziców po stracie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Dla rodziców po stracie

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 334 ]

66

Odp: Dla rodziców po stracie
Ghosty napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:
Ghosty napisał/a:

Nie czekałem! Hehe... samo się stało big_smile

Nie kompromituj się prymitywizmem i prostactwem.

Co? Że co? Moja tu kultura nie ma porównania do waszego chamstwa i gnojenia innych użytkowników. Mogę poszukać i zacytować. Hipokryci.

Jak ja się cieszę, że jest demokracja i wolność słowa w Polsce. Jak nigdy wcześniej. PO te złodzieje stosowali  cenzurę. A dziś za PiS mogę się w końcu wypowiedzieć. big_smile

Niby żart, ale fakt big_smile

Możecie mi dokuczać i wyzywać mnie. Nie ma to JUŻ dla mnie żadnego znaczenia. big_smile

Zdania i tak nie zmienię. big_smile

Załóż osobny wątek, jeśli coś cię gniecie i wrzuć wszystkie cytaty i przykłady tego co Cię boli, albo krzywdy jakiej doznałeś/łaś na tym forum. Tego wątku nie  zaśmiecaj, PROSZĘ.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

Zaliczam dzisiaj jakiś zjazd.

Strasznie jestem zazdrosna i wkurzona. Jak widzę kobietę z wózkiem. Nie mogę sobie poradzić z zazdrością, że one mają kogo przytulić, komu zmienić pieluchę, zabrać na spacer, na plac zabaw, a ja mogę mojemu dziecku zanieść kwiatka i znicza na grób.
Nie życzę im źle. Po prostu nie wiem czemu ja tego nie mogę mieć. Też bym chciała.
Wierzę, że byłabym dobrą matką.

Do tego cała okolica mi przypomina o ciążowych momentach, bo wprowadziliśmy się tu jak już byłam w ciąży. I mam wspomnienia gdzie chodziłam i opowiadałam mężowi co wyczytałam o rkzszerzaniu diety. Gdzie poszłam na kakao jak puściły mi mdłości. Nie chce mi się wychodzić z domu, bo nie chce mi się o tym myśleć.

Poza tym wkurza mnie jak rodzina mi mówi, że powinnam się czymś zająć. Posortować dokumenty, zrobić zakupy, posprzątać, oglądnąć telewizję. Mnie się nie chce. Mój świat stanął w miejscu tydzień temu i ja wcale nie mam ochoty go ruszać. Ja mogłabym siedzieć pod kocem i nie wychodzić. Nie interesuje mnie świat na zewnątrz. Nie mam ochoty spotykać się z ludźmi, bo z ludźmi trzeba rozmawiać, a ja jednocześnie mam potrzebę mówienia i jednocześnie nie chcę przytulania i współczujących spojrzeń znajomych.

Mąż mi ostatnio powiedział, że mogę już iść rano kupić pieczywo czy zrobić zakupy mięsne. To tez mnie wkurzyło. Nie chodzi o to, że jestem leniwa i mi się nie chce. Tylko on te zakupy robił, bo ja miałam mdłości rano  a zapachy przestały mnie drażnić w sumie po 20 tygodniu. Poza tym nie dźwigałam i raczej nie wychodziłam bo mieszkamy na 4 piętrze i schody mnie powoli zaczynały pokonywać. A teraz mogę te zakupy zrobić. Nie ma przeciwskazań. A mnie wkurza to, bo to mi boleśnie uświadamia, że coś się skończyło. Coś, na czego koniec nie byłam i nie jestem gotowa.

No i tak to wszystko mnie dzisiaj wkurza.
Dzisiaj byłabym już w 24 tygodniu. Gdybym dzisiaj rodziła, to Mała miałaby 20% szans na przeżycie, a nie mniej niż 1.

Dla Ciebie świat się zatrzymał, kiedy umarła część ciebie. Ludziom, którzy nie doświadczyli takiej straty jak ty nie przychodzi do głowy, że tymi radami tylko pogarszają sprawę. To tak jakby chorym na depresję ciągle powtarzać weź się w garść. Przechodzisz żałobę i to najgorszą, jaka może się zdarzyć.

68

Odp: Dla rodziców po stracie

W sumie to naturalne. Ludzie nie wiedzą, co powiedzieć. Nie dziwię się, bo też bhm nie wiedziała.
Najbardziej doceniam tych, którzy mi dali spokój i powiedzieli, że mogę pisac jak coś.
Bo tak szczerze, to mi się nie chce z ludźmi rozmawiać. Tu jest inaczej, odpiszę po czasie, nikt mnie nie zje za to, nikt odpowiedzi nie wymaga.
Najcięzej mi z rodziną, bo oni chcą dobrze, wiem, że chcą, ale mi się po prostu nie chce. Nie mam ochoty odbierać telefonów czy przyjmować teraz wizyt. Mogliby dać spokój i po prostu poczekać. W końcu wyjdę. Tylko nie teraz.

Dzisiaj sobie cały dzień przeleżałam z książką i jest mi z tym bardzo dobrze. Mogę tak jeszcze poleżeć. Zero załatwiania rzeczy, zero biegania po mieście. W sumie to taki pierwszy dzień od kiedy wyszłam ze szpitala, czyli w sumie od dwóch tygodni prawie. Nie widziałam nic, co by mi zepsuło humor (no poza reklamami, bo ciągle reklamują mi się dziecięce rzeczy, ale to do przeżycia). Pasuje mi taki stan rzeczy.

Tylko żeby jeszcze nikt nic ode mnie nie chciał i będzie idealnie.

Najgorzej jest mi wstać rano, zebrać się z łóżka. Wtedy rzeczywistość uderza młotkiem. I tak codziennie. Do śniadania się zmuszam, potem jest trochę lepiej, chociaż jakbym mężowi nie gotowala obiadów, to pewnie bym się nie zebrała, żeby coś zjeść.

Wszyscy mi wołają, że powinniśmy jechać gdzieś na weekend odpocząć. Nie wiem po co. Wyjazd z miasta nie zmieni w tym momencie mojego myślenia, a na wielkie chodzenie i zwiedzanie nie mam siły ani fizycznie ani psychicznie.

69

Odp: Dla rodziców po stracie

Trzymaj się ,współczuje i przytulam .

70

Odp: Dla rodziców po stracie

Pisz co chcesz i kiedy chcesz...
Mi moja bratowa powiedziała w  pewnym momencie, żeby nie próbowała jej zrozumieć bo to niemożliwe... Bo trudno wyjaśnić strate kogoś kogo nosiło się 9 miesięcy pod sercem, kochało i miało zaplanowane całe jego życie... I miała rację, czułam jej ból, szok i smutek ale nie wiem co znaczy taka strata. Mój brat do tej pory nie rozmawia o swoim synu, unika takich rozmów, nigdy nie poszedł do psychologa, zaciął się w sobie. Ale na jego ramieniu tkwi tatuaż z imieniem syna i data jego narodzin i śmierci.
Trzymam kciuki za Ciebie i Twój związek, to ciężka sytuacja i próba dla Was...

71

Odp: Dla rodziców po stracie

Tak, jak pisałam, ranki są najgorsze. Do wieczora się trzymam, nie mam problemów ze spaniem, za to wstanie rano i zebranie się do funkcjonkwania zajmuje mi wieki.

No i powoli zaczynam sobie uświadamiać, że to jeszcze nie czas na kolejną ciążę, że faktycznie muszę poczekać. Bo sama myśl już mnie stresuje, w sensie nie dałabym rady kolejny raz przejść przez śmierć dziecka. A poza tym ja nie chcę jakiegokolwiek dziecka, żeby wypełnić sobie lukę, tylko chcę tego konkretnego, którego już mieć nie mogę.

Moja rodzina zamknęła temat. Pogrzeb był, koniec, trzeba iść dalej, przecież jesteśmy silni. Ja mam dość bycia silną. Za dużo tego wszystkiego, lecę na oparach. Można nauczyć się żyć z dziurą w sercu. Wiem, bo się nauczyłam, ale to już kolejna dziura i za chwile nie będzie w czym tych dziur robić.

Tęsknię i tyle.

72

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

Moja rodzina zamknęła temat. Pogrzeb był, koniec, trzeba iść dalej, przecież jesteśmy silni.

Wybacz prywatę, ale jeżeli ktokolwiek z rodziny by mi coś takiego powiedział, że byliśmy rodziną, a z robactwem nie mam ochoty mieć do czynienia.
Co za paskudnicy.

73

Odp: Dla rodziców po stracie
Lucyfer666 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Moja rodzina zamknęła temat. Pogrzeb był, koniec, trzeba iść dalej, przecież jesteśmy silni.

Wybacz prywatę, ale jeżeli ktokolwiek z rodziny by mi coś takiego powiedział, że byliśmy rodziną, a z robactwem nie mam ochoty mieć do czynienia.
Co za paskudnicy.

Oni nie mówią tego wprost.
Ale mówią, że powinnam wrócić do pracy, odstawić leki na uspokojenie, żyć dalej, jechać na wakacje, zrobić sobie kolejne dziecko, udekorować mieszkanie na Święta, oglądnąć kolejny serial. Mówią, że jak fizycznie się czuję dobrze i nic mi nie dolega, to wystarcza.

74

Odp: Dla rodziców po stracie

Dlatego właśnie uważam, że trzeba być paskudną kreaturą, żeby mówić komuś, jak ma przeżywać żałobę. Zwłaszcza kiedy mowa o takiej sytuacji.

75

Odp: Dla rodziców po stracie
Lucyfer666 napisał/a:

Dlatego właśnie uważam, że trzeba być paskudną kreaturą, żeby mówić komuś, jak ma przeżywać żałobę. Zwłaszcza kiedy mowa o takiej sytuacji.

W mojej rodzinie ostatnie pogrzeby dzieci były za czasów babci. Biorę poprawkę na to, że przeżywają inaczej. Zresztą moja mama sama mówi, że ona nie zdążyła się poczuć babcią. Dla nich to dziecko, którego nigdy nie zobaczyli ani nie dotknęli. Było, nie ma, będzie kolejne.
Dlatego nie zrozumieją.

76

Odp: Dla rodziców po stracie

Dopiero dziś trafiłam na ten wątek i przede wszystkim chcę Ci, Lady Loka, napisać, że jest mi ogromnie przykro z powodu Waszej straty. Gdybym tylko mogła w jakikolwiek sposób pomóc, to pisz, mój adres znasz. 

Nie byłam w takiej sytuacji, ale doskonale pamiętam ten lęk, który mi towarzyszył, kiedy okazało się, że ciąża jest zagrożona. Pamiętam cały pobyt w szpitalu, wszystkie te kroplówki, zastrzyki, leki i potworny strach, kiedy po raz kolejny coś zaczynało się dziać. Wtedy moja miłość do dziecka stawała się czymś ponad wszystko inne. Zapewne właśnie dlatego nawet nie umiem wyobrazić sobie tego bólu, który teraz przeżywasz.

Z kolei moja mama straciła dziecko w ósmym miesiącu ciąży, miała już przygotowaną prawie całą wyprawkę, a kiedy wróciła ze szpitala wszystkie te rzeczy w bólu i psychicznym otępieniu bez końca przekładała i na nowo układała - te malutkie śpioszki, kaftaniki i czapeczki. NIKT nie mógł jej wtedy pomóc ani wziąć na siebie choć części tego ciężaru, ale wyczucie jest bardzo ważne, bo można przynajmniej nie dokładać i tego właśnie w tamtym okresie oczekiwała od otoczenia.

Gdybym mogła Ci coś poradzić, a żałoba nie jest niestety stanem mi obcym, to abyś niczego w sobie nie tłumiła. Jeśli coś Cię w zachowaniu innych ludzi irytuje, to staraj się o tym głośno, choć taktownie, mówić. Wiele osób chce dobrze, ale nie wie jak się zachować, dlatego czasem warto dać im jakieś wskazówki, a nawet wprost powiedzieć o oczekiwaniach czy obnażyć, że zachowują się jak słonie w składzie emocjonalnej porcelany. I jeszcze koniecznie wyrzucają z siebie cały ten ból - płacz, a nawet krzycz, kiedy tylko poczujesz, że tego potrzebujesz, bo tłumiony i tak kiedyś z Ciebie wyjdzie, ale zanim to nastąpi zrobi wielkie spustoszenie.

77

Odp: Dla rodziców po stracie

Takiego bólu i straty nie zrozumie nikt, kto przez to nie przeszedł, dlatego tym bardziej takie zachowania czy wypowiedzi rodziny  wydają się całkowicie pozbawione taktu czy empatii.

78

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:

Dlatego właśnie uważam, że trzeba być paskudną kreaturą, żeby mówić komuś, jak ma przeżywać żałobę. Zwłaszcza kiedy mowa o takiej sytuacji.

W mojej rodzinie ostatnie pogrzeby dzieci były za czasów babci. Biorę poprawkę na to, że przeżywają inaczej. Zresztą moja mama sama mówi, że ona nie zdążyła się poczuć babcią. Dla nich to dziecko, którego nigdy nie zobaczyli ani nie dotknęli. Było, nie ma, będzie kolejne.
Dlatego nie zrozumieją.

To nie tak, że twoi bliscy nie rozumieją, albo świadomie Cię krzywdzą. Strata wnuka, siostrzeńca, bratanka też boli, inaczej niż strata własnego dziecka. Nasi rodzice i dziadkowie zostali wychowani w innych czasach, dla nich żałoba trwała rok, zgodnie z porami roku. Był czas wzrastania i umierania. Żyli w innych okolicznościach, musieli inaczej żyć i radzić sobie. Co nie znaczy, że strata dziecka nie bolała, bolała podwójnie, bo każde dziecko było niejako polisą na życie. Po śmierci bratanka dużo czytałam i szukałam o stracie, żalu, cierpieniu bo próbowałam ukoić własny ból. Nasze pokolenia mają trochę łatwiej, jeśli chodzi o eksponowanie emocji, mogą korzystać z wielu dróg pomocy.

Ale ty masz prawo przede wszystkim przezywać żałobę tak jak czujesz, masz prawo tęsknić, gniewać się, krzyczeć albo tańczyć, cokolwiek jest w stanie choć na chwilę wrócić cię życiu.

79

Odp: Dla rodziców po stracie

LadyLoka, właśnie natknąłem się na Twój post. Strasznie współczuję, wiem co przeżywacie. Jeśli zdecydujecie się od razu spróbować jeszcze raz, to nie będziecie mieli czasu tego rozpamiętywać, ale w drugiej ciąży strach przy każdym gorszym samopoczuciu będzie od razu olbrzymi. Trzymajcie się. Pamiętajcie, że w tej czy innej formie taki ból dotyka prawie połowę par (wiem, żadne to pocieszenie, ale może pomóc w odpowiedzi na pytanie "dlaczego właśnie mnie to spotkało").

80 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-04-15 07:38:50)

Odp: Dla rodziców po stracie

Hmm, dopiero zauważyłem ten temat, tak to bym może nie trollowal...w tym momencie. Przykra sprawa...


Spotkałem się z ludźmi przeżywającymi żałobę na różne sposoby, poznałem ich dość dobrze. Ważną rzecza dla dalszego funkcjonowania jest dać sobie przeżyć żałobę po swojemu, nie wg jakiegoś tam zwyczaju albo "tak wypada". Jedynie co to trzeba w takim momencie uważać na wszelkie wspomagacze, leki czy ewentualnie coś innego co by mogło pomóc - na tym etapie bardzo łatwo się uzależnić i narobić sobie problemów.

81

Odp: Dla rodziców po stracie

Przeczytałam ten post i zrobiło mi się przykro. Potem zobaczyłam, kto jest jego autorem i poczułam jeszcze większy smutek.
Lady Loka, współczuję ogromnie, że spotkała Cię taka tragedia. Wszystkie emocje, które się teraz pojawiają w Twoim życiu, są zupełnie normalne. Jesteś w trakcie żałoby. Sytuacja szczególnie trudna, ponieważ to Twoje dziecko. Nie było to poronienie ani martwy płód, ale dziecko, które trzymałaś w ramionach jeszcze żywe. Nie wiem, na ile jest to dar, a na ile przekleństwo. Życzę Ci ogromnie, żebyś kiedyś potrafiła spojrzeć na te niespełna 2 dni, które zostały Wam dane, jako na dar. Teraz nie będzie to żadnym pocieszeniem, bo dziecko nie rodzi się po to, żeby umrzeć przed rodzicem. To nie jest naturalne i dlatego nie ma w nas wewnętrznej zgody na to. Ale może kiedyś...

Daj sobie przynajmniej rok na pogodzenie się z tą stratą. Niczego nie przyspieszaj i nie pozwól, by inni próbowali to zrobić. Rodzina może chcieć dobrze, ale Ty wiesz najlepiej, czego potrzebujesz. Teściową wypierniczyłabym za drzwi, naprawdę. Nie interesuje mnie jej sposób przeżywania straty i to, czy pewne rzeczy mówi i robi intencjonalnie, czy nie. Przede wszystkim to Ty jako mama przeżywasz tę stratę najbardziej i Tobie należy się wsparcie. Żeby w takiej sytuacji znosić zachowania kreatury, która chce skoncentrować na sobie uwagę - nie do pomyślenia. Masz prawo do możliwie jak najlepszych warunków do przeżycia tej żałoby i teściowa, jeśli nie jest wsparciem, nie powinna odgrywać tu żadnej roli. Nie można trzymać w swoim życiu i mieszkaniu ludzi, którzy w takiej sytuacji sprawiają, że czujemy się gorzej.

Co może Ci pomóc... Przede wszystkim czas, którego niestety nie przewinie się do przodu. Będzie trudno, ale z miesiąca na miesiąc zauważysz, że jest trochę lepiej. Mnie bardzo pomagały filmy, które ogólnie dotykały tematu straty bliskiej osoby. Można utożsamić się z historiami innych i przekonać się, że nie tylko nas to spotkało. Nie porównuj się do innych, nie wiemy, z jakimi tragediami mierzą się być może w tym momencie. Jeśli nie chcesz wychodzić z domu, nie wychodź z niego. Korzystaj ze swoich praw, rozmawiaj z mężem o tym, dlaczego niektóre jego prośby są dla Ciebie tak trudne. Jest to ogromna strata, ale jednocześnie Wasze wspólne doświadczenie, Wasza historia i musicie być teraz po tej samej stronie.

W pewnym momencie trzeba też pogodzić się z tym, że kolejne dziecko nie będzie pierwszym, lecz drugim. Nie ma w tym niczego złego. Jestem pewna, że będziesz w przyszłości szczęśliwą mamą, drugi maluch przyniesie ukojenie, bo nie pozwoli na to, żeby o nim nie myśleć i nie skupiać na nim uwagi. Pierwsze pozostanie pierwszym. Pierwszą miłością, co nie oznacza, że jedyną i tą najważniejszą. Drugie dziecko nie będzie pierwszym i jedno drugiego nie zastąpi, to będzie nowy człowiek, ale nie mniej ważny i kochany. Po prostu inny.

Można żyć ze stratą, nawet trzeba, jeśli nie ma innego wyjścia. Po kilku miesiącach czy latach okazuje się, że nie ma w życiu takich doświadczeń, których człowiek nie mógłby przetrwać, a dzięki którym lepiej rozumie pewne rzeczy, bardziej docenia to, co się pojawia w jego życiu. Po przejściu pełnego okresu żałoby znów można cieszyć się drobiazgami, a utraconą osobę wspominać z uśmiechem, bez bólu i żalu, doceniając czas, który z nią spędziliśmy.

Wszystko to jest możliwe, ale dzień po dniu trzeba przejść przez wszystkie etapy żałoby, pozwolić sobie na to i jednocześnie nie pozwolić, by ktoś mówił, co i kiedy mamy czuć i robić. Rodzina powinna w tej sytuacji po prostu być, słuchać, nie mówić za dużo, dać czas. Chcą, żebyś szybko wróciła na dawne tory, bo wtedy mogliby żyć iluzją, że jest tak, jak dawniej, a podstawą do tego, żeby było lepiej, jest pełne doświadczenie obecnej sytuacji, przyjęcie takiej rzeczywistości, jaka w tej chwili jest. Wykonywanie tych samych czynności, co kiedyś, nie sprawi, że wszystko potoczy się inaczej.

Nie myśl o tym, co by było, gdyby urodziła się teraz, a nie wtedy. To się już wydarzyło, a takie rozmyślanie wydłuży proces godzenia się z jej odejściem. Z drugiej strony nie rozmyślaj o tym, jak będzie podczas kolejnej ciąży. Stres z tym związany może Wam przeszkodzić w planach związanych z rodzicielstwem.

Życzę Ci, aby trudny czas szybko minął, żebyś znalazła pocieszenie, życzę wsparcia ze strony bliskich i rodzicielskiego szczęścia możliwie jak najszybciej.

Może pisanie stałoby się pewną formą terapii? O śmierci dziecka pięknie pisał Kochanowski, który w całym cyklu trenów opisał proces żałoby po śmierci swojej córki. Od nieopisanego bólu po ukojenie i wiarę w dalsze, szczęśliwe życie.

82

Odp: Dla rodziców po stracie

Czytam Was wszystkich i dziękuję. Po prostu czasami nawet nie wiem co odpisać.

Teściowa się na szczęście nie odzywa, a ja robię wszystko, żeby kolejnych wizyt nie było. Mąż najwyżej pojedzie do nich, ja nie mam zamiaru. O kolejnej ciąży dowie się jak urodzę. Nie potrzebuję jej w swoim życiu.

Co do filmów o stracie to zupełnie nie dla mnie. Od śmierci dziadka, 5 lat temu, unikam takich filmów jak tylko się da. Żadnego umierania i rozczulania się, bo mnie to całkowicie rozwala.

Powiem Wam, że nie spodziewałam się, że takie sytuacje są aż tak ogromnym sprawdzianem znajomości. Powoli chcieliśmy wychodzić do ludzi, ale ludzie udają, że nie ma problemu! Znajomiz przyjaciele, z którymi rozmawialiśmy o ciąży teraz unikają tematu jak tylko mogą. A przecież nie oni są smutni tylko ja. Wystarczyłoby, żeby zapytali, o czym faktycznie chcę porozmawiać. Ja wiem, że to trudne i że ludzie nie wiedzą, jak reagować, ale to chyba nie jest wielka filozofia, żeby zapytać zamiast zrzucać temat jak tylko się pojawi. Ostatnio chciałam się z nimi pośmiać z sytuacji, którą miałam w ZUSie przy okazji załatwiania dokumentów, to też wyszło tak drętwo. A znamy się lata, długie lata.

Uczę się wyrażania własnego zdania  a spotkaniach z psycholog. I to jest w sumie ciekawe dla mnie, bo ja pomimo tego, że tutaj często piszę zdecydowanie, to dużo rzeczy znosiłam i znoszę dla zasady albo dlatego, żeby kogoś nie urazić. Za dużo biorę na siebie, bo nie chcę ludziom tłumaczyć, że czegoś nie zrobię. I to jest fajne uczucie, kiedy uczę się wreszcie dbać o siebie i o swoje samopoczucie i właśnie na przykład nie zgadzać się na przyjazd teściowe

A poza tym to jest kijowo, strasznie źle śpię, mam problemy ze wstawaniem rano, w sensie mam takie wrażenie, jakby co rano wszystko wracało i przytłaczało, więc przedłuzam ten moment jak mogę, bo mi się nie chce funkcjonować. Nie chce mi się wychodzić do ludzi. Jak jestem w tłumie to mam wrażenie, że patrzą na mnie z litością.
Za niedługo minie miesiąc. Za szybko i za wolno to leci.

83 Ostatnio edytowany przez LenaLu (2022-04-24 21:33:56)

Odp: Dla rodziców po stracie

Niestety takie sytuacje pokazują na ile ludzie są lub potrafią być empatyczni. Ja na początku też nie wiedziałam jak się zachować, co mówić, co myśleć, ale instynktownie chciałam być blisko. Może to głupie, ale szukałam w internecie i tam jest mnóstwo informacji na temat tego, jakiego wsparcia i czego potrzebują rodzice po stracie. Co mówić, a czego unikać. Dlatego nie przekonują mnie słowa, że ludzie nie wiedza jak się zachować, co mówić. Jak dla mnie po prostu jest im wygodniej, nikt nie lubi przeżywać smutku i niewielu jest takich, którzy świadomie chcą go współdzielić. Żałoby nie można przeżyć za kogoś, ale można w niej towarzyszyć.
Moja bratowa straciła większość tzw. koleżanek, część rodziny zachowuje się tak jakby mały nigdy nie istniał, nie używają jego imienia... To boli. Tym bardziej, że ona ma siostrzenicę w wieku swojego syna, dzieliło ich dosłownie kilka dni.

84

Odp: Dla rodziców po stracie

U mnie jest tak samo. Wszyscy zachowują się tak, jakbym nie była w ciąży ani nie urodziła. Całkowicie jakby mojego dziecka nie było. Imienia też nie wymawiają. A dla mnie ona też jest członkiem rodziny. Kuzynką, wnuczką itd. I nic. Jakby nikogo nie obchodziło. Przyjdą, zapalą znicz na cmentarzu, wymienią kwiatki, ale tematu samego w sobie nie ma. Tylko słyszę, że urodzę kolejne i że następnym razem będzie inaczej. Albo "no a ja urodziłam w 30tc i było ok".
Kurczaki, naprawdę nie chcę słuchac historii o dzieciach urodzonych w 28, 26, 32 tc, bo zawsze wtedy liczę sobie w głowie ile musiałybyśmy doczekać, żeby też dojść do takiego etapu.

85 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2022-04-24 22:46:47)

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

U mnie jest tak samo. Wszyscy zachowują się tak, jakbym nie była w ciąży ani nie urodziła. Całkowicie jakby mojego dziecka nie było. Imienia też nie wymawiają. A dla mnie ona też jest członkiem rodziny. Kuzynką, wnuczką itd. I nic. Jakby nikogo nie obchodziło. Przyjdą, zapalą znicz na cmentarzu, wymienią kwiatki, ale tematu samego w sobie nie ma. Tylko słyszę, że urodzę kolejne i że następnym razem będzie inaczej. Albo "no a ja urodziłam w 30tc i było ok".
Kurczaki, naprawdę nie chcę słuchac historii o dzieciach urodzonych w 28, 26, 32 tc, bo zawsze wtedy liczę sobie w głowie ile musiałybyśmy doczekać, żeby też dojść do takiego etapu.

Loka wiem, że bardzo cierpisz i denerwują Cię reakcje ludzi odnośnie tematu ciąży ale niestety nie zmienisz ich. Pozostaje chyba tylko pomyśleć, że oni nie zachowują się tak żeby Ci zrobić krzywdę tylko reagują w sposób w jaki wydaje się im że będzie najlepszy dla Ciebie. Wiem co mówię bo przeżywałam podobne reakcje ( chociaz przyznaję że skala traumy nieporownywalna) i poniekąd przeżywam to ponownie i teraz tylko w innym aspekcie - adopcji. Zdecydowaliśmy się ale są różne komplikacje po kursie i jakby temat nie jest tak oczywisty a na pewno nie szybki do realizacji a wkolo słyszę pytania, dzwonili  już? Co z tego że tłumaczyłam że ten telefon szybko nie zadzwoni, że to może być rok albo i dłużej a jeśli zadzwoni za 2 czy 3 lata to raczej będzie już za późno dla nas bo jednak nie chce być babcią dla swojego dziecka. Mogę to mówić, tłumaczyć a za tydzien a piać od nowa te same pytania. Jakby tydzien to miał być rok. I co z tego że proszę zeby tak nie dopytywać bo ja nie chce żyć czekaniem, myśleniem kiedy kiedy tylko sobie normalnie funkcjonować do czasu tej wiadomości, a przy takim dopytywaniu nie mam szans nie myśleć o tym non stop i nie czuć presji, już nawet nie swojej wlasnej! Irytuje mnie to bardzo ale myślę o tym w ten sposób że Ci ludzie nie są w mojej sytuacji i nie wiedzą co może mi tak naprawdę pomóc. Albo poprostu jesteśmy już na takim etapie słabej empatii społecznej że nie chce nam się/ nie umiemy pochylić się tak uczciwie nad czyimiś uczuciami tylko wybieramy najłatwiejsze rozwiązania typu na pewno się uda! Na pewno urodzisz 3 kolejnych rumianych dzieci! Nie mysl o tym które zmarło! Pozytywne myślenie!  Na pewno adopcja się uda i już zaraz zadzwonią! Na pewno wyzdrowiejesz z tego raka! Takie słowa które nic nie kosztują a dają szybkie poczucie ze noo pocieszyłem. A czasem nie trzeba pocieszenia na odwal, unikania tematu. Przydałaby się realna prawdziwa rozmowa o tym co się stalo/ co się dzieje, nawet bolesna. Ale tak jak piszę to nie tyle wina tych ludzi tylko czasów, pędu który nie pomaga rozwijać empatii i pomyśleć czego potrzebuje moja droga Loka? Zostaje tylko mieć w glowie: oni nie chcą mojej krzywdy. Nie będę się  tym nakręcić. Nie dla ich dobra, tylko swojego własnego.
Pisząc to wszystko odpowiedziałam sobie przy okazji na pytanie które mnie od lat zastanawiało. Dlaczego nie umiem się dzielić problemami ( wyjątkiem jest jedynie mój maz). Bo ja poprostu nie wierzę że ktoś będzie umiał mi prawdziwie pomóc na polu emocjonalnym. Chyba że specjalista któremu za to płacą/ płacę zeby próbował się chociaz wczuc w moja sytuację. Smutne ale prawdziwe.
Przytulam Loka. I pamiętam o Małej Loce.

86

Odp: Dla rodziców po stracie

Zastanawia mnie dlaczego tych wszystkich postronnych osób nie stać na zwykłe pytanie typu "Jak mogę Ci pomóc?" CO mogę dla Ciebie zrobić?" Tak, aby spróbować dowiedzieć się, co rzeczywiście ta osoba potrzebuje, zamiast samemu narzucać niejako sój tok myślenia...

87

Odp: Dla rodziców po stracie
bagienni_k napisał/a:

Zastanawia mnie dlaczego tych wszystkich postronnych osób nie stać na zwykłe pytanie typu "Jak mogę Ci pomóc?" CO mogę dla Ciebie zrobić?" Tak, aby spróbować dowiedzieć się, co rzeczywiście ta osoba potrzebuje, zamiast samemu narzucać niejako sój tok myślenia...

Hmm, sam nie wiem jakbym się zachował na miejscu tych znajomych. Ja bym ich nie skreślał dlatego, że się zachowują jak zachowują. Może po prostu boją się w jakikolwiek sposób dotknąć tego tematu, żeby nie rozdrapywać ran? Pytanie "Jak mogę Ci pomóc?" też może być źle zrozumiane, wywołać negatywne emocje, może więc po prostu boją się odezwać.

88

Odp: Dla rodziców po stracie

Prawda jest taka, że nie mogą pomóc. Obecnie nie ma takiej siły, która mogłaby pomóc. Bo to niewykonalne.
Ale ucinanie rozmowy, kiedy zejdzie lekko na temat dziecka czy ciąży też jest średnie.
Ja nie oczekuję tego, zeby teraz wszyscy nade mną skakali i kupowali mi lody czy ciągle pytali, na co mam ochotę. Oczekuje tego, że nie będą udawać, jakby tematu nie było. Zwłaszcza, że z ciąży się ze mną cieszyli, więc wiedzieli od samego początku, że coś się zmienia.
Żadne z moich znajomych nie zapytało choćby czy mieliśmy pogrzeb, czy mogą podejść na cmentarz, czy zostawić kwiatka, jaki cmentarz czy coś. Nie zapytali mnie, jak ja się czuję fizycznie, nie zapytali, co się stało, nie zapytali czy ja wiem (a nie wiem ciągle) co się stało. To są ludzie, po których spodziewałabym się nawet technicznych pytań o procedury szpitalne czy o to, jak wygląda załatwianie pogrzebu, a tu nic. Przestaliśmy być zapraszani na posiadówki.
Unikanie tematu nie sprawia, że go nie ma. Ja oczywiście planuję kolejną ciążę i myślę pozytywnie, bo czasami mam wrażenie, że jakbym utknęła w tym, co jest teraz, to w życiu bym z łóżka nie wstała.
Więc sobie wizualizuję siebie za te 1.5 roku na spacerach z wózkiem i szukam pozytywnej przyszłości. Instynkt macierzyński to mi wybił do takich rozmiarów, że sama nie wiedziałam, że jestem do tego zdolna. A pamiętajcie, ze ja tu w grudniu narzekałam, że nie chciałam mieć dzieci wink
Teraz po prostu mam potrzebę, żeby to dziecko było. Ale wiem też, że muszę się uspokoić, bo nie mam zamiaru z każdą pierdołą biegać do lekarza na kontrole potem.
No i w sumie o to też znajome moje mogłyby zapytać.
Nie wiem tak szczerze, czy mojego męża ktokolwiek z jego znajomych zapytał, jak on się czuje. Własna matka go nie zapytała. Koledzy też unikają tematu, z tego, co sama widzę.

To trochę takie sprawdziany znajomości. Bo przyznaję, że samej niespecjalnie chce mi się z ludźmi rozmawiać, ale próbuję. I czasami mam wrażenie, że sam fakt mojej obecności jest dla ludzi niezręczny.

Feniks, ja trzymam kciuki, mocno! Nie mam doświadczenia z adopcjami, nie znam nikogo, kto by adoptował dziecko, więc na procedurach się nie znam, ale mam nadzieję, że będzie w tym jakiś szczęśliwy finał.

89

Odp: Dla rodziców po stracie

Lady Loka Bardzo Ci współczuję.
Jest tu miejsce na Twoje emocje. Życzę Ci nieskończonej łagodności dla siebie.

90

Odp: Dla rodziców po stracie

To bardzo ważne, że korzystasz z pomocy psychologicznej, bo ona powinna dać Ci wsparcie w tym trudnym okresie, a przede wszystkim daje nadzieję, że swoją żałobę przeżyjesz w pełni i tak, aby ostatecznie przyniosła ukojenie. To jest konieczne, a niestety niektórzy z nas uciekają od tego procesu, upychając swoje emocje w najgłębsze zakamarki psychiki i samych siebie oszukując, że już nie cierpią.

Lady Loka napisał/a:

Powiem Wam, że nie spodziewałam się, że takie sytuacje są aż tak ogromnym sprawdzianem znajomości. Powoli chcieliśmy wychodzić do ludzi, ale ludzie udają, że nie ma problemu! Znajomiz przyjaciele, z którymi rozmawialiśmy o ciąży teraz unikają tematu jak tylko mogą. A przecież nie oni są smutni tylko ja. Wystarczyłoby, żeby zapytali, o czym faktycznie chcę porozmawiać. Ja wiem, że to trudne i że ludzie nie wiedzą, jak reagować, ale to chyba nie jest wielka filozofia, żeby zapytać zamiast zrzucać temat jak tylko się pojawi. Ostatnio chciałam się z nimi pośmiać z sytuacji, którą miałam w ZUSie przy okazji załatwiania dokumentów, to też wyszło tak drętwo. A znamy się lata, długie lata.

Tak, to jest zasmucające, jak bardzo ludzie nie potrafią się w takich okolicznościach odnaleźć i zachować, a przecież wystarczy odrobina wyczucia i empatii. Zawsze to lepsze niż udawanie, że nie ma tematu, a nie ma go, bo to okazuje się za trudne. Oczywiście nie należy zakładać niczyjej złej woli, ale też nie ma sensu usprawiedliwiać takiej postawy, zwłaszcza jeśli Cię dotyka.

Kilka lat temu nagle zmarł mąż mojej kuzynki. Wszyscy dookoła - jej mama, ojciec, najbliżsi jej męża, moja mama, ciotki, inni ludzie - wszyscy zrobili z tego "temat, którego nie ma". Nikt również głośno nie mówił o przyczynach śmierci, choć wydarzyła się tak niespodziewanie i taka wokół tego panowała aura tajemnicy, że podejrzewałam śmierć samobójczą. W imieniu kuzynki o pogrzebie poinformowała nas jej mama, było to dla nas ogromnym zaskoczeniem, ale na pytanie co się wydarzyło, usłyszeliśmy jedynie, że "S. wam powie na pogrzebie". Niemniej sam pogrzeb był na tyle traumatycznym i trudnym przeżyciem, że ze zwykłej delikatności nikt nie pytał. Minęło trochę czasu, spotkaliśmy się wszyscy na rodzinnym zjeździe, zjazd tym razem odbył się u mojej mamy w domu. Jak zwykle poszliśmy na spacer, potem na cmentarz odwiedzić grób mojego taty. Nie pamiętam jak to się stało, ale w pewnym momencie zostałyśmy we dwie, wtedy zaczęłam z nią na ten "zakazany" temat rozmawiać, tym bardziej że okoliczności (cmentarz) były sprzyjające i... wtedy pękła, wszystko się z niej wylało. Okazało się, że - podobnie jak Ciebie - męczyło ją, że inni udają, że nie ma tematu, nikt o tym nie rozmawia, nie pyta o jej emocje, jak sobie radzi, jakby oczekując, że jest nadczłowiekiem i jej trauma nie dotyka.

Wtedy wystarczyła dosłownie chwila normalnej rozmowy, potraktowania jej bólu jak czegoś, co realnie istnieje, czego nie trzeba upychać pod dywan, bo dotknięcie tematu będzie dołożeniem jej kolejnej cegiełki (odnoszę wrażenie, że wielu ludzi w ten sposób myśli), żeby zobaczyć w jej oczach ogromną wdzięczność za to, że wreszcie znalazł się ktoś, kto się tego nie boi, a dzięki czemu ona może zacząć o tym wszystkim, co w niej siedzi, swobodnie mówić.

Dążę do tego, że przypuszczalnie u Ciebie może być tak samo lub przynajmniej podobnie. Być może chętnie podzieliłabyś się swoim bólem, otwarcie o tym z kimś porozmawiała, znajdując w tym jakąś ulgę, ale ludzie reagują w taki sposób, że się zupełnie zniechęcasz, a wręcz blokujesz.

feniks35 napisał/a:

Pisząc to wszystko odpowiedziałam sobie przy okazji na pytanie które mnie od lat zastanawiało. Dlaczego nie umiem się dzielić problemami ( wyjątkiem jest jedynie mój maz). Bo ja poprostu nie wierzę że ktoś będzie umiał mi prawdziwie pomóc na polu emocjonalnym.

Coś w tym jest. Są ludzie, którym pomaga samo wygadywanie się, dlatego ze swoim problemem potrafią obdzwonić wszystkich najbliższych znajomych, za każdym razem powtarzając tę samą historię (znam z otoczenia), a są tacy, dla których dzielenie się swoimi przeżyciami ma sens dopiero wówczas, kiedy po drugiej stronie znajduje się człowiek, kto naprawdę rozumie temat. Ja, podobnie jak Ty, zdecydowanie należę do tych drugich.

I cokolwiek by nie napisać, to pewnie właśnie dlatego, że w takich miejscach, jak to forum, zawsze jest większa szansa, że znajdzie się ktoś, kto czuje podobnie, można upatrywać ich fenomenu i popularności.
Ja mam na szczęście męża, którego lata życia ze mną nauczyły rozumienia o czym mówię i co w danej chwili przeżywam, jak również dwie inne, bliskie mi osoby, z którymi naprawdę rozumiemy się bez słów, ale gdybym nie miała, to chyba w ogóle nie otwierałabym się na opowiadanie o sobie w kontekście głębokich, trudnych w przeżywaniu tematów.

Znam jedną osobę, która przeszła przez proces adopcji i co prawda ma już syna, ale moim zdaniem nigdy do końca do tej decyzji świadomie nie dojrzała, co obecnie rodzi problemy. Dziecko ma FAS, co komplikuje beztroskie macierzyństwo i chyba ją ta sytuacja przerasta. Moim zdaniem w chwili podejmowania decyzji chyba po prostu nie zdawała sobie sprawy z tego, na co się porywa.
Niemniej w żadnej mierze nie da się tego porównywać z Twoją sytuacją, bo w Tobie widzę dojrzałą emocjonalnie i mądrą życiowo osobę, a tam jest dwoje ludzi, którzy sami ze sobą mają problemy, więc raczej trudno oczekiwać, żeby mieli sobie radzić z wychowaniem tak wymagającego dziecka.
Będę trzymać kciuki za Wasze szczęście!

91

Odp: Dla rodziców po stracie

Lady Loka, Olinka  bardzo dziękuję za dobre słowo:*
Co do tego co opisałaś Loka to nie sądziłam że aż tak to przebiega. Bo pocieszanie na wyrost i mówienie będą kolejne dzieci to jedno a udawanie ze wogole tej ciąży, porodu i śmierci dziecka nie było to drugie. Szczególnie jeśli sama ten temat inicjujesz w rozmowie.
Pozostaje chyba tylko zaakceptować z bólem ten fakt i przeżyć żałobę wspólnie  z mężem, bo jak rozumiem on umie i chce byc z Tobą w tym wszystkim. Wkoncu to tez jego dziecko umarło. Może gdy już emocje nieco zelżeją przyjdzie czas na to by porozmawiać z bliskimi i przyjaciółmi o tym co czulas w związku z ich postawą. Nie po to by oskarżać ale by uswiadomic ze rozmowa o stracie i śmierci jest czasem bardzo potrzebna.
No i oczywiście pisz tu jeśli czujesz ze to pomaga. Mówię teraz za siebie ale sądzę że inne osoby które czytają Twój wątek myślą podobnie. Czasem nie komentujemy tego co napisałaś ale to nigdy nie trafia w próżnię.

92

Odp: Dla rodziców po stracie

Z drugiej strony można starać się zrozumiec tok myślenia tych, którzy unikają pewnych tematów. Są być może przekonani(fałszywie), że samo mówienie cyz wspominanie o tym, kiedy np można porozmawiać o zupełnie innych rzeczach, od razu przynosi więcej smutku i cierpienia. Dlatego tez konsekwetnie trudnych tematów unikają?
Podobnie jak z wszelkimi pytaniami związanymi z tym wydarzeniem i tragedią, jak kogoś spotyka...Być może są przekonani, że samo wspominanie o tym pogorsza tylko sprawę?

93

Odp: Dla rodziców po stracie

Smutnym jest to, że tak łatwo niektórym ludziom przychodzi decydowanie za innych, w tym dorosłych. Oni to, nie pytając drugiej osoby o zdanie, lepiej wiedzą to, co dla tych, o których się "troszczą" jest trudne, łatwe, potrzebne, niepotrzebne.

94

Odp: Dla rodziców po stracie

Mnie się po prostu wydaje, że szczególnie matki po stracie chcą być upewniane w tym, że ich dziecko żyło, było, istniało i zawsze będzie. Potrzebują usłyszeć jego imię w ustach innych już swoje własne, chcą wierzyć, że ich dziecko było ważne dla innych. Szczerze ja nigdy nie miałam szczególnego pociągu do posiadania dzieci, ale śmierć bratanka wstrząsnęła mną dogłębnie. Jak to, przecież przez 9 miesięcy rósł w brzuszku mamy, wszyscy się nim zachwycali, snuli plany, mówili jak na niego czekają i co... urodził się, a potem... nagle wszyscy udają, że go nie było, nie ma.

A jeśli chodzi o reakcje otoczenia to jak dla mnie to egoizm. Inni boja się swoich emocji, a nie Twoich. Boją się tego, że bedą musieli poczuć twój smutek, różne reakcje i nastroje. Owszem nie pomogą ci, ale może pomóc ich obecność i wyczucie. Ja jestem nieprzejednana jeśli o to chodzi, unikanie czegoś to tchórzostwo, zostawienie przyjaciół bo nie wiedzą jak się zachować to dziecinada. Jest internet, w każdej tv niejednokrotnie pojawiały się tematy o stracie i żałobie, również dziecka. Nie tłumaczmy tchórzostwa, egoizmu i czasem głupoty brakiem wiedzy. Oczywiście nie wrzucam tu wszystkich do jednego wora. Starsze pokolenia inaczej radzą sobie z tym tematem, z różnych powodów. Ale empatia powinna być uniwersalnym tematem.

I bagienni_k ma rację wystarczy zapytać jak mogę ci pomóc bo ja czasem słyszałam odpowiedź na to pytanie - posiedź chwilę ze mną albo możemy pogadać. Ale i czasem słyszałam zostawcie mnie w spokoju i to też trzeba uszanować. Nie naciskać, dać przestrzeń, a jednocześnie być obok...

Ściskam Cię mocno Loka.

95

Odp: Dla rodziców po stracie

Loca,
Tak bardzo Ci współczuję. Czytając to mam świeczki w oczach i serce mi się kraje i mówię to tak na prawdę. Szczególnie, że pamiętam, jak mi nawet pod jakimś wątkiem pisałaś, że jesteś w ciąży. Dlatego jest mi niezmiernie przykro. Słowa nie są w stanie tego wyrazić. Najgorszemu wrogowi nie życzę straty dziecka. Sama za dziećmi nie przepadam, ale jak któreś umiera to płakać mi się chce.
Właśnie to też jest przykre, że młoda kobieta, ze zdrową ciążą nagle roni. Bardzo mi przykro i przyjmij moje kondolencje
Najważniejsze, żebyś teraz odpoczęła, zregenerowała organizm. Żadnych wyścigów, najpierw trzeba wszystko na spokojnie przepracować u psychiatry i psychoterapeuty. Dać sobie czas. Im organizm będzie lepiej zregenerowany i psychicznie i fizycznie tym lepiej dla Ciebie. Wspierajcie się wspólnie z mężem. nie róbcie sobie wyrzutów, nie obwiniajcie się, bo na niektóre rzeczy niestety nie mamy wpływu
Pamiętaj, jesteś silną, mądrą i piękną kobietą i ten świat jest Twój!
Jestem pewna, że będziecie jeszcze mieli pięknego i zdrowego bobaska <3
Mam w rodzinie ciocię, która x lat temu miała chyba 2 albo 3 poronienia (albo więcej tylko nawet nie mówili o tym). W wieku lat chyba 32-34 urodziła zdrowego syna. Teraz ma 45 i niedługo znowu rodzi. Wszystko jak na razie jest na dobrej drodze, wiek nie był przeszkodą
Dlatego trzymam też za Was mocno kciuki! <3

96

Odp: Dla rodziców po stracie

Trochę ponad miesiąc po, a zamiast wzrostu jest zjazd.
Zjazd, bo wracają wspomnienia, które chomikowałam z tyłu głowy.
Zjazd, bo koleżanki, które w ciążę zaszły chwilę przede mną, są teraz na etapie rodzenia.
Zjazd, bo jutro lekarz, więc wyciągnęłam wszystkie szpitalne wyniki moje i dziecka, żeby lekarzowi pokazać.
Zjazd, bo jest ciepło, więc na spacery ruszyły matki z dziećmi i ciężarne.

Żeby nie było, ja nikomu nie zabraniam wychodzić w ciąży czy z dziećmi. Nie jestem zawistna. Zazdrosna trochę. Bo ja sobie na spacer z dzieckiem nie wyjdę. A też bym chciała i też miałam. Swiat ruszył do przodu, a ja siedzę w traumie szpitalnej. Nie to, żeby pobyt w szpitalu był traumą, bo nie był, ale całą sytuacja dookoła jest traumą i jest ciężka.
Wszyscy, którzy mnie widzą mówią mi, że mam super podejście i że szybko będzie kolejne, bo jestem silna. A ja po prostu ładnie umiem zamykać rzeczy z tyłu głowy, tylko one wracają.
One wracają, a ja tęsknię za moim dzieckiem.

97 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-05-08 13:40:25)

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

Trochę ponad miesiąc po, a zamiast wzrostu jest zjazd.
Zjazd, bo wracają wspomnienia, które chomikowałam z tyłu głowy.
Zjazd, bo koleżanki, które w ciążę zaszły chwilę przede mną, są teraz na etapie rodzenia.
Zjazd, bo jutro lekarz, więc wyciągnęłam wszystkie szpitalne wyniki moje i dziecka, żeby lekarzowi pokazać.
Zjazd, bo jest ciepło, więc na spacery ruszyły matki z dziećmi i ciężarne.

Żeby nie było, ja nikomu nie zabraniam wychodzić w ciąży czy z dziećmi. Nie jestem zawistna. Zazdrosna trochę. Bo ja sobie na spacer z dzieckiem nie wyjdę. A też bym chciała i też miałam. Swiat ruszył do przodu, a ja siedzę w traumie szpitalnej. Nie to, żeby pobyt w szpitalu był traumą, bo nie był, ale całą sytuacja dookoła jest traumą i jest ciężka.
Wszyscy, którzy mnie widzą mówią mi, że mam super podejście i że szybko będzie kolejne, bo jestem silna. A ja po prostu ładnie umiem zamykać rzeczy z tyłu głowy, tylko one wracają.
One wracają, a ja tęsknię za moim dzieckiem.

Loka, miesiąc to bardzo krótko. Jesteś naprawdę bardzo silną kobietą i dajesz radę...

Smutne to, bo kobieta ktora dziecka nie chce, rodzi bez problemów i oddaje dziecko do adopcji w najlepszym przypadku, a taka która chce -traci dziecko. Pokręcone to wszystko..
Korzystaj ze słońca i nabieraj sił dla siebie, dla przyszłości która Cię czeka. Chroń pamięć o swojej córeczce, ale chroń też siebie. Potrzebujesz teraz kogoś kto o Ciebie zadba, a takim kimś najlepszym, jesteś Ty sama.
Wspieram Cię myślami, tylko tyle mogę zrobić.

98

Odp: Dla rodziców po stracie
Salomonka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Trochę ponad miesiąc po, a zamiast wzrostu jest zjazd.
Zjazd, bo wracają wspomnienia, które chomikowałam z tyłu głowy.
Zjazd, bo koleżanki, które w ciążę zaszły chwilę przede mną, są teraz na etapie rodzenia.
Zjazd, bo jutro lekarz, więc wyciągnęłam wszystkie szpitalne wyniki moje i dziecka, żeby lekarzowi pokazać.
Zjazd, bo jest ciepło, więc na spacery ruszyły matki z dziećmi i ciężarne.

Żeby nie było, ja nikomu nie zabraniam wychodzić w ciąży czy z dziećmi. Nie jestem zawistna. Zazdrosna trochę. Bo ja sobie na spacer z dzieckiem nie wyjdę. A też bym chciała i też miałam. Swiat ruszył do przodu, a ja siedzę w traumie szpitalnej. Nie to, żeby pobyt w szpitalu był traumą, bo nie był, ale całą sytuacja dookoła jest traumą i jest ciężka.
Wszyscy, którzy mnie widzą mówią mi, że mam super podejście i że szybko będzie kolejne, bo jestem silna. A ja po prostu ładnie umiem zamykać rzeczy z tyłu głowy, tylko one wracają.
One wracają, a ja tęsknię za moim dzieckiem.

Loka, miesiąc to bardzo krótko. Jesteś naprawdę bardzo silną kobietą i dajesz radę...

Smutne to, bo kobieta ktora dziecka nie chce, rodzi bez problemów i oddaje dziecko do adopcji w najlepszym przypadku, a taka która chce -traci dziecko. Pokręcone to wszystko..
Korzystaj ze słońca i nabieraj sił dla siebie, dla przyszłości która Cię czeka. Chroń pamięć o swojej córeczce, ale chroń też siebie. Potrzebujesz teraz kogoś kto o Ciebie zadba, a takim kimś najlepszym, jesteś Ty sama.
Wspieram Cię myślami, tylko tyle mogę zrobić.

Pięknie powiedziane
Również jestem z Tobą i wspieram Cię myślami

99

Odp: Dla rodziców po stracie

Ja mam po prostu wrażenie, że się cofnęłam. Miesiąc temu funkcjonowałam lepiej niż teraz. A teraz jest źle, bardzo źle. Najchętniej bym siedziała w pokoju i patrzyła w ścianę. I żeby mi wszyscy dali spokój. Nie mam ochoty wychodzić, nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi, nie mam ochoty jeść, bardzo źle śpię. Za tydzień kończy mi się urlop i muszę wrócić do pracy, a ja nijak nie jestem gotowa na kontakty z innymi ludźmi. Nie mam ochoty. Tyle powinnam zrobić, włosy ogarnąć, zęby zrobić przed kolejną ciążą, a ja nie mam siły się zebrać.

Myślałam o jakimś pamiątkowym tatuażu i chyba to mi uświadomiło dopiero ostateczność wszystkiego.

Poza tym ja się boję kolejnej ciąży jak cholera. Boję się powtórki. Poza tym ja nie chcę kolejnego dziecka tylko tamto. Więc myśl o kolejnym aktualnie też uświadamia mi brak poprzedniego i tak to się kręci.

Fizycznie jest ok, psychicznie jest katastrofa.

100

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

Ja mam po prostu wrażenie, że się cofnęłam. Miesiąc temu funkcjonowałam lepiej niż teraz. A teraz jest źle, bardzo źle. Najchętniej bym siedziała w pokoju i patrzyła w ścianę. I żeby mi wszyscy dali spokój. Nie mam ochoty wychodzić, nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi, nie mam ochoty jeść, bardzo źle śpię. Za tydzień kończy mi się urlop i muszę wrócić do pracy, a ja nijak nie jestem gotowa na kontakty z innymi ludźmi. Nie mam ochoty. Tyle powinnam zrobić, włosy ogarnąć, zęby zrobić przed kolejną ciążą, a ja nie mam siły się zebrać.

Myślałam o jakimś pamiątkowym tatuażu i chyba to mi uświadomiło dopiero ostateczność wszystkiego.

Poza tym ja się boję kolejnej ciąży jak cholera. Boję się powtórki. Poza tym ja nie chcę kolejnego dziecka tylko tamto. Więc myśl o kolejnym aktualnie też uświadamia mi brak poprzedniego i tak to się kręci.

Fizycznie jest ok, psychicznie jest katastrofa.

Loka, byłaś wczoraj u lekarza prawda? Powiedziałaś mu to wszystko, co nam tutaj? Może powinnaś wziąć jakieś antydepresanty, tak aby postawić się na nogi. Co do urlopu który Ci się kończy, to jeśli nie czujesz się na siłach wracać do pracy to może powinnaś zostać jeszcze trochę w domu na zwolnieniu lekarskim? Chociaż nie wiem, czy pójście do pracy nie przełamałoby czegoś w Twoim samopoczuciu i nie byłoby lepsze od izolowania się.
Nie wiem co Ci doradzić, ale na pewno powinnaś pójść z tym wszystkim do lekarza i ratować się. Spróbujesz?

101

Odp: Dla rodziców po stracie
Salomonka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja mam po prostu wrażenie, że się cofnęłam. Miesiąc temu funkcjonowałam lepiej niż teraz. A teraz jest źle, bardzo źle. Najchętniej bym siedziała w pokoju i patrzyła w ścianę. I żeby mi wszyscy dali spokój. Nie mam ochoty wychodzić, nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi, nie mam ochoty jeść, bardzo źle śpię. Za tydzień kończy mi się urlop i muszę wrócić do pracy, a ja nijak nie jestem gotowa na kontakty z innymi ludźmi. Nie mam ochoty. Tyle powinnam zrobić, włosy ogarnąć, zęby zrobić przed kolejną ciążą, a ja nie mam siły się zebrać.

Myślałam o jakimś pamiątkowym tatuażu i chyba to mi uświadomiło dopiero ostateczność wszystkiego.

Poza tym ja się boję kolejnej ciąży jak cholera. Boję się powtórki. Poza tym ja nie chcę kolejnego dziecka tylko tamto. Więc myśl o kolejnym aktualnie też uświadamia mi brak poprzedniego i tak to się kręci.

Fizycznie jest ok, psychicznie jest katastrofa.

Loka, byłaś wczoraj u lekarza prawda? Powiedziałaś mu to wszystko, co nam tutaj? Może powinnaś wziąć jakieś antydepresanty, tak aby postawić się na nogi. Co do urlopu który Ci się kończy, to jeśli nie czujesz się na siłach wracać do pracy to może powinnaś zostać jeszcze trochę w domu na zwolnieniu lekarskim? Chociaż nie wiem, czy pójście do pracy nie przełamałoby czegoś w Twoim samopoczuciu i nie byłoby lepsze od izolowania się.
Nie wiem co Ci doradzić, ale na pewno powinnaś pójść z tym wszystkim do lekarza i ratować się. Spróbujesz?

Wczoraj byłam u ginekologa. Fizycznie wszystko jest ok, oglądnął wszystkie wyniki ze szpitala, stwierdził, że nie widzi żadnych problemów u mnie i że nie wie skąd się wziął przedwczesny poród i że kolejna ciąża najwcześniej w lipcu. I tyle.

Psychologa mam w czwartek, to powiem. Jak byłam tydzień temu to jeszcze było w miarę ok, po wizycie się sypnęło.
Co do zwolnienia to wiem, psycholog mi to proponowała, ale sama nie wiem. Moja rodzina uważa, że kobiety są silne i nawet ten macierzyński teraz mam za długo, bo powinnam już pracować.
Praca sama w sobie jeszczw spoko, mnie się po prostu nie chce rozmawiać z ludźmi. Nie potrafię się wczuć w takie gadki szmatki jak w pracy przy kawie czy wodzie. Problemy w stylu co zrobić na obiad albo jaką kupić kieckę wydają mi się tak głupie, że takie rozmowy mnie męczą.

Mam, albo raczej miałam, taką przyjacielską grupkę, z którą się od lat trzymaliśmy i nagle wypadliśmy. Już nie jesteśmy brani pod uwagę przy wyjazdach, spotkaniach, posiadówkach. I w sumie z jednej strony jest mi smutno, a z drugiej nie chce mi się podejmować wysiłku, żeby to zmienić, bo to by wymagało kontaktu i zaangażowania, a zaangażowanie jest męczące.

102

Odp: Dla rodziców po stracie

Rodzina pewnie też nie chce źle dla Ciebie, tylko czuje się bezradna i sobie kombinuje, co byłoby  dobre w tej sytuacji, jednak Ty słuchaj przede wszystkim siebie i lekarza. Jest jeszcze coś.. Ty zdaje się pracujesz w jakimś korpo? Loka, jeśli pójdziesz do pracy tak przybita, ze zmniejszonym ogólnym poziomem energii, to nie wpłynie to na Twoje efekty pracy? Nie zaszkodzisz sobie?

Skoro czujesz się tak jak to opisujesz, to potrzebujesz wsparcia i to gruntownego, psychologicznego, farmakologicznego i wsparcia rodziny i bliskich. A na efekty chyba trochę tzreba będzie poczekać, zanim ta rana się w końcu zagoi. Teraz naturalną Twoją reakcją  są burzliwe emocje i w tej sytuacji płacz oraz wyrażanie własnych emocji są naturalne, więc nie ukrywaj przed lekarzem czy psychologiem, co się z Tobą dzieje.
Jeśli dobrze pamiętam jesteś osobą wierzącą, myślałaś o tym, aby porozmawiać z osobą duchowną? Z kimś komu ufasz, kto zna Cię od dłuższego czasu?
Istnieją też grupy wsparcia dla kobiet po podobnych przejściach, mieszkasz w dużym mieście, może takie spotkania z kimś, kto przeżył to samo co Ty, ale dziś jest już na innym etapie pomogłoby Ci?

103

Odp: Dla rodziców po stracie

Z pracą jest dziwnie, bo ja zmieniłam pracę w styczniu. Więc w sumie dopiero co się szkoliłam, miałam w lipcu iść na urlop, więc oni już zdążyli zatrudnić dziewczynę na zastępstwo za mnie, ja poszłam w marcu na dwa miesiące urlopu i teraz jak wrócę to nie mam pojęcia, jak będzie to wyglądać. Nie miałam zdefiniowanych obowiązków, pomagałam tam, gdzie była potrzebna pomoc, bo i tak wszyscy wiedzieli, że lada moment mnie nie będzie.
A jak ja teraz wrócę, a w sierpniu zajdę w ciążę i znowu za chwilę pójdę na jakieś L4 albo urlop? Stres, stres, stres. Wcale mi się nie chce wracać, ale nie jestem w stanie sobie pozwolić na siedzenie na L4 za długo z powodów finansowych.
A w ciążę bym chciała zajść albo koło sierpnia albo po listopadzie, żeby się nie wstrzelić w te same daty co powinny być teraz.

Nie jestem wierząca. Byłam. Mam znajomych księży, ale nie wiem o czym miałabym z nimi teraz rozmawiać. Oni twierdzą, że powinnam się cieszyć, bo zdążyliśmy dziecko ochrzcić i jest święte i koniec tematu. A ja uważam, że Bóg który pozwala na takie rzeczy jest kijowy i ja z nim mieć do czynienia nie chcę. I nie chcę słyszeć tekstów o tym jak to mam aniołka w niebie i jak to powinnam się cieszyć.

Nie znam nikogo, kto byłby w takiej sytuacji, w sensie znam ludzi po poronieniach, ale to coś innego dla mnie. Nie wartościuję, ale to dla mnie inny rodzaj przeżycia. Zerkam czasem na fundację Ernesta, bo oni takie grupy organizują i jak coś będzie to bym się zapisała, ale póki co nie ma nowych grup.

Ja tak nie umiem wbić do kogoś i powiedzieć, że teraz muszę się wygadać. Zawsze byłam tym słuchającym. Moja psycholog mnie ostrzegała, że byłam wcześniej tak mega spokojna, że mogę przeżywać z opóźnieniem i chyba faktycznie tak jest. Z mężem też za bardzo nie chcę rozmawiać, bo znowu jego to też wpędza w doła  bo mu wypływają na wjerzch jego wspomnienia i przeżycia, a ja nie chcę mu jeszcze dowalać smutku.
Za tydzień mam 30tkę, wiem, że rodzina mi planuje imprezę, a ja nie mam zbytnio ochoty na takoe posiadówki, na których znowu będę musiała się uśmiechać. Potem dzień matki, potem data, która miała być datą porodu i tak to do dupy wszystko.

104

Odp: Dla rodziców po stracie

Witaj loka!
Co bym nie napisała to i tak zabrzmi to niepocieszajaco.
Gdy pierwszy raz straciłam ciaze niewielka leżała ze mną dziewczyna.obie różnimy się tym że ona urodziła za rok syna a ja nie.
Mam jedno duże dziecko i chciałam drugie.
Kolejna też straciłam.
Nie mogę patrzeć na tak zwane ciążę brzuchy noworodki. Ciężko ale umiem znaleźć bezpieczne miejsce w głowie w które uciekam gdy kolejny członek rodziny zaprasza nas na chrzciny. Umiem. Mi było łatwiej.nie czułam ruchów ani nie kompletowalam wyprawki.to początki były 7tydz.
Drugi raz byla ciąża gdzieś na półtora cm.
Więcej nie próbowałam bo psychicznie bym tego nie zniosła.
Z jedną kuzynka się pokłóciłam gdy informowała mnie o wszystkich porodach z rodziny. O ciążach i mówiła że nam też się uda.
Chyba zrozumiała.
Szkoda że po fakcie.
Nie wiem czy brak empatii czy bezmyślność.
Nie planuje ciąży, poprostu nie chce być mamą czterdzieści plus. Może ktoś tam ma siłę ja wiem że nie będę miała.
Nie badałam się i nie będę badała.
Może to że mamy dziecko o tym decyduje.
Minęło dwa lata,ja uciekam w przyrodę,dużo zwiedzam.
Każdy jakoś sobie radzi.
Ja uciekam od ludzi,drażni mnie widok szczęśliwych rodzin, życzę też dobrze każdemu dzieciątku i jego mamie ja ich omijam i tyle.
Niedzielę spędzam na rowerze z dala od miasta i ludzi,partner i syn są u babci od strony partnera.
Nie wiem co ci doradzić.nie spotkała mnie aż taka tragedia jak ciebie.
Może mądrych ludzi na drodze.zeby swoją głupotą nie krzywdzili cię odpowiedziami o kolejnych co im się udało.

105

Odp: Dla rodziców po stracie

Loka ja myślę że to co przechodzisz jest normalne w tej sytuacji. Zaraz po śmierci Małej musiałaś się spiąc zeby ogarnąć formalności pogrzeb. Teraz miałaś okazję się wyciszyc, pobyć sama ze swoimi myślami i zdać sobie tak dokonca,  do bólu sprawę z tego co się wydarzyło. Puściły napięte emocje, wszelkie formy wyparcia faktu śmierci dziecka i została ta dojmująca świadomość ze Córeczki już nie ma i nie będzie. Może to właśnie dobrze ze z Ciebie to wylazi a nie kumuluje sie. Moze to wlasnie postep a nie regres ze czujesz smutek tęsknotę złość zazdrosc.
Co do pracy to zrób tak zeby dla Ciebie było dobrze. Są osoby którym pomaga zajecie się pracą ale są i takie które potrzebują się zmierzyć że swoim cierpieniem w samotnosci, rozpaść się na kawałki z bólu a potem samodzielnie pozbierać  i iść dalej. Ja np należę do tych drugich i pewnie skorzystałabym jeszcze ze zwolnienia lekarskiego zeby nie musieć zmuszać się do kontaktu z ludźmi. Wiadomo że finanse są bardzo ważne ale psychiczne zdrowie jest jeszcze wazniejsze. Badz dla siebie łagodna Kochana I postępuj zgodnie ze swoimi odczuciami a nie tym co Ci narzucają inni. Takie teksty jestes silna to trochę ciosy poniżej pasa bo narzucają z góry narrację według której masz postępować. A może Ty wcale nie chcesz być teraz silna i dobrze byś nie była silna bo Ci silni którzy nie pozwalają sobie na smutek najczęściej potrzebują pomocy psychologa.

106

Odp: Dla rodziców po stracie

Jak najbardziej zgadzam się z tym, co napisała Feniks. Nawet przykład mojej kuzynki, która po śmierci męża najpierw była w potężnym szoku, po którym szybko musiała zająć się pogrzebem i szeregiem formalności, jakie na nią spadły, pokazuje, że te najtrudniejsze emocje przychodzą później - ona też twierdziła, że najgorsze zaczęło się po jakimś miesiącu. Dopiero wtedy naprawdę się rozpadła.

Zresztą nasza psychika stosuje swego rodzaju mechanizm obronny hibernując emocje, co w traumatycznych sytuacjach ma na celu pomóc nam przetrwać. Stąd nierzadka początkowa obojętność, nawet otępienie (nie mówię, że u Ciebie tak było, ale że tak to działa), a dopiero kiedy wspomniany mechanizm słabnie, a zawsze w końcu słabnie, zaczyna do nas docierać co się naprawdę stało. Sama czegoś takiego doświadczyłam, choć u mnie wystąpiło po innym zdarzeniu niż śmierć bliskiej osoby. Pamiętam jednak własne zaskoczenie, że coś, co powinno być końcem świata, początkowo wydawało mi się niemal obojętne. Nie mówiąc, że czułam się jakby cały świat był za jakąś szybą, a równocześnie pomimo bardzo niewielkiej ilości snu i jedzenia funkcjonowałam bardzo sprawnie. Niemniej ten czas minął i właśnie wtedy rozpadłam się na kawałki, a jak już się rozpadłam, to bardzo trudno było mi się z tego pozbierać. 

I oczywiście, że dobrze byłoby, abyś pozwoliła sobie na przeżywanie tych wszystkich trudnych emocji. Wepchnięcie ich pod dywan nie sprawi, że magicznie przestaną istnieć, za to będą "zjadać" Cię od środka, nawet jeśli będziesz próbowała udawać, że ich tam nie ma. Wsłuchuj się w siebie i jeśli uznasz, że czegoś na pewno nie chcesz, to bez poczucia winy sobie tego oszczędzaj. I odwrotnie - jeśli czegoś potrzebujesz, bądź dla siebie dobra i o to zadbaj. Wiem, że to nie jest łatwe, ale mam nadzieję, że z pomocą psychologa zaopiekujesz się sobą.

P.S.
Nie znam Was, więc trudno mi oceniać jak to wpłynęło na Waszą relację, ale gorąco zachęcam, abyście z mężem nie zamykali się na siebie. Niech to trudne przeżycie zbliży Was do siebie, a nie oddala. To nie musi być tak, że Ty w samotności przeżywasz swoje emocje, a on swoje. Bądźcie w tym razem.

107 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-12 09:49:37)

Odp: Dla rodziców po stracie

Chyba najlepiej po prostu dać sobie czas, postępując tak, jak właśnie chcemy postępować a nie jak ktoś nam doradza.

Osoby postronne, które tak usilnie starają się jakoś pomóc, są pewnie nieco zagubione, bo nie do końća wiedzą, co mają zrobić. Brak reakcji uważają za dużą gorsze wyjście, niż jakąkolwiek reakcję i nieraz odbijają się od ściany, bo sami chcieli by kogoś wynieść z tej rozpaczy.

W mojej dość bliskiej rodzinie, kuzynostwo straciło w odstępie około 1,5 roku, najpierw ojca, potem matkę. Ciężko było patrzeć na twarze kuzynów, szczególnie kuzynki. Wszyscy miali już swoje dzieci, więc także one już czuły te straty. Wtedy stwierdziłem, że chyba nie mógłbym więcej z siebie wykrzesać niż złożenie kondolencji, chociaż to też moja rodzina(wujkowie). Musieli się z tym uporać, przy pomocy swoich najbliższych.

108

Odp: Dla rodziców po stracie

Moja psycholog mówi, że to normalne, że się tak teraz czuję, że ona się w sumie tego spodziewała, bo na początku jak zaczęłam do niej chodzić to byłam zbyt spokojna. Leków póki co nie mam, ale jak będą potrzebne to mi włączy. Na L4 nie idę, zobaczę, jak będę w pracy się czuła kijowo, to wtedy pójdę. Chociaż psycholog mówi, że mogłabym iść na L4 psychiatryczne, a potem prosto z niego przeskoczyć sobie na L4 ciążowe. Nie wiem, zobaczę. Podejmowanie decyzji jest w tym momencie za trudne.

Mam wrażenie, że trochę przeżywam już do przodu, ale nie umiem nie myśleć o tym, że jak zajdę w ciążę to będzie powtórka. Powtórki się boję bardzo. Siedzę i bez sensu czytam w internecie artykuły o skuteczności szwu szyjkowego, o skuteczności pessara i ani trochę mnie to nie uspokaja. Nie wiem, jaka forma opieki lekarskiej by w tym momencie sprawiła, że w kolejnej ciąży byłabym spokojniejsza. Chyba taka nie istnieje, bo nikt nie będzie mnie co drugi dzień badał, żeby sprawdzać, czy nic się nie dzieje. Leżeć przez całą ciążę też nie dam rady, bo mieszkam na 4 piętrze, więc nawet po badaniach muszę na to 4 piętro wyjść.

Poza tym druga ciąża, jakkolwiek bardzo chciana, nie rozwiązuje w mojej głowie tęsknoty za pierwszym dzieckiem. Siedzę i myślę, do kogo byłaby podobna, jak wyglądałaby będąc starsza, co by lubiła. Drugie dziecko tego nie zmieni.

Nie wiem czy kiedykolwiek zrobi się lepiej.

109

Odp: Dla rodziców po stracie

To, co przeżywasz i jak przeżywasz jest zupełnie normalne i oczywiste, człowiek "rozpada się" wtedy, gdy może sobie na to pozwolić, gdy już nie cały wysiłek przeznaczony zostaje na przetrwanie, gdy - paradoksalnie - jest już bezpiecznie. 
Bądź dla siebie łagodną, czułą i troskliwą. Mężowi, który też jest w żałobie, potrzebne jest to samo: od was dwojga zależy to, czy dalej będziecie sobie bliscy, czy też - pod pozorem troski o drugą osobę - każdy zasklepi się w swej skorupie.

Bycie silnym człowiekiem nie oznacza zamknięcia się na siebie, na swoje potrzeby. Bycie silnym to życie bez maski, bez udawania, to - także - zgoda na przeżywanie trudnych uczuć, na zwątpienie.

Pytasz o to, czy kiedykolwiek zrobi się lepiej? Lepiej? Dla kogo i według kogo? Zapomnieć o pierwszym dziecku nie zapomnisz, o przeżyciach z jego stratą także pamiętać będziesz, żadne dziecko jego nie zastąpi, ale to do Ciebie należy decyzja o tym, czy będziesz w żałobie do końca życia. Teraz jednak wszelkie gdybanie co do przyszłości nie ma sensu. Daj/dajcie sobie czas.

110

Odp: Dla rodziców po stracie

Lady Loka, zrobi się lepiej. I wcale nie dziwię się, że w to teraz nie wierzysz. Tylko to trwa, u każdego inaczej. Nie lepiej, nie gorzej - inaczej. Daj sobie czas. Znam z bardzo bliska sytuację, gdzie po ponad roku starań, tuż przed decyzją o badaniach w kierunku przyczyn niepłodności udało się... i przed 10 tygodniem utrata. Druga ciąża - praktycznie od ręki. Tata dziecka podchodzi do tego tak, że widocznie miało się urodzić później i sobie z tym poradził, ale też nie od razu. A strachu w drugiej ciąży było mnóstwo.
Inna sytuacja, gdy z pozoru w pełni zdrowe, 20-paro letnie dziecko umiera niedługo po ślubie (niewykryty wcześniej tętniak)... rodzice zbierali się po tym kilka dłuższych lat. Nie są już tacy sami, ale w końcu się pozbierali i wydają się szczęśliwi (mają jeszcze drugie dziecko, wnuki itd.). W rodzinie też nikt nie poruszał tego tematu i być może też odbierali to tak jak Ty.
Ludzie po prostu nie wiedzą jak się zachować (przykre to, ale nic z tym nie zrobisz).

Dajcie sobie tyle czasu, ile potrzebujecie.

111

Odp: Dla rodziców po stracie

Wróciłam wczoraj do pracy. Sama praca mi nie przeszkadza, ale jakoś kontakty z ludźmi już trochę tak. W sensie nie umiem tak w takie gadki szmatki. Za duże tłumy też mi przeszkadzają, w tłumie czuję się źle. Biuro, tłum, tramwaj, tłum. Mogłabym niby iść na L4, ale nie wiem czy potem byłoby łatwiej wrócić czy trudniej.


Ludzie w podmiejskiej okolicy, w której mieszkają moi rodzice i gdzie jest cmentarz, już się zorientowali czyj grób jest. To jest tak, że tam starsi mieszkańcy znają wszystkich, taka wiejska plotkarska mentalność. Zaczyna mnie irytować jak na mnie patrzą jak idę ulicą albo jestem na cmentarzu. Jakbym miała coś na twarzy i w pierwszych momentach myślałam, że faktycznie tak jest, potem mi dopiero rodzice powiedzieli, że po prostu ludzie zaczynają już się dopytywać kto i co. Rzucają mamie jakimiś głupimi tekstami, żeby wyciągnać, co się stało.

Dzień matki uderza we mnie ze wszystkich możliwych stron. Na początku mnie to nie ruszało, teraz zaczyna coraz bardziej, bo już jest tego za dużo.

112

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

Wróciłam wczoraj do pracy. Sama praca mi nie przeszkadza, ale jakoś kontakty z ludźmi już trochę tak. W sensie nie umiem tak w takie gadki szmatki. Za duże tłumy też mi przeszkadzają, w tłumie czuję się źle. Biuro, tłum, tramwaj, tłum. Mogłabym niby iść na L4, ale nie wiem czy potem byłoby łatwiej wrócić czy trudniej.


Ludzie w podmiejskiej okolicy, w której mieszkają moi rodzice i gdzie jest cmentarz, już się zorientowali czyj grób jest. To jest tak, że tam starsi mieszkańcy znają wszystkich, taka wiejska plotkarska mentalność. Zaczyna mnie irytować jak na mnie patrzą jak idę ulicą albo jestem na cmentarzu. Jakbym miała coś na twarzy i w pierwszych momentach myślałam, że faktycznie tak jest, potem mi dopiero rodzice powiedzieli, że po prostu ludzie zaczynają już się dopytywać kto i co. Rzucają mamie jakimiś głupimi tekstami, żeby wyciągnać, co się stało.

Dzień matki uderza we mnie ze wszystkich możliwych stron. Na początku mnie to nie ruszało, teraz zaczyna coraz bardziej, bo już jest tego za dużo.

Loka, ludzie zawsze będą w takich sprawach jak słoń w składzie porcelany. Nawet nie muszą chcieć źle, ale po prostu nie mogą i nie umieją zrozumieć, bo niby skąd mają tę umiejętność mieć? Każdy na swój sposób przezywa żałobę, jeden chce ciągłej czyjejś obecności, drugi chce izolacji, trzeci sam nie wie czego naprawdę chce.
Zostaw ich, niech gadają, trochę się poekscytują nową sprawą i ucichną.

Co do Dnia Mamy..

Może źle ci teraz powiem, ale próbuje sobie wyobrazić co czujesz i powiem Ci, że Mamą to już jesteś i zawsze będziesz. Może będziesz jeszcze mieć w życiu wiele dzieci, ale Mamą swojej córeczki już jesteś na zawsze. Zrobiłaś co mogłaś dla niej, nie wystarczyło.. To ani Twoja ani Jej wina, że wszystko poszło nie tak. Ty wciąż jesteś, aby zachować pamięć o Niej, to naprawdę bardzo wiele. Ona wciąż ma Ciebie  a Ty Ją, na zawsze.

113

Odp: Dla rodziców po stracie

Myśle że dużo trudniej, bo izolacja od społeczeństwa zawsze robi krzywdę. , gdy musisz sie w tym społeczeństwie potem odnaleźć i w nim żyć.
Nienawidzę tej plotkarskiej mentalności, ogólnie jest obrzydliwa ale próbować sobie zapełnić dzień informacją o czyimś smutku i nieiszczeniu to już jest chore.
Co tymi ludźmi kieruje? Czy oni codziennie rano otwierają gazetę na nekrologach i z wypiekami na policzkach liczą ile to dziś smutku i nieszczęścia będę mogli się najeść?

114

Odp: Dla rodziców po stracie

Salomonko, ja właśnie nie wiem czego chcę. Small talk mnie męczy. Nie mam siły na takie rozmowy o niczym. A w pracy nie ma poważnych tematów. Mam potrzebę mówić o szpitalu, o Małej, o tym co gdzieś mam w sobie, ale nie będę o tym opowiadać ludziom w pracy. Oni i tak wiedzą, bo dostali informację, czemu nagle mnie nie ma.

Szeptuch - taka wiejska mentalność. Muszą wiedzieć, muszą wsadzić nos. Na mnie tylko patrzą, mamę wypytują. A ona też mówi, że nie ma ochotę ich wszystkich ochrzanić, ale niezbyt może, bo to się odbije na jej pracy. No bo jak inaczej wytłumaczyć, jak ktoś nagle przychodzi i jak nigdy nie pytał, tak teraz dopytuje, co tam u niej. Albo jak ludzie wprost przychodzą do niej i pytają jak tam Mała. A nikt nie wiedział, że miała być córka, nawet jeżeli ktoś wiedział o ciąży. Bo o płci dowiedzieliśmy się późno. Poza tym ja miałam rodzić w lipcu, to jak ktoś pyta tak jakby już się urodziła, to znaczy, ze wiedzą i przyszli na ploty.

Wiem, że jestem mamą, ale dzień mamy i tak boli. Tak samo jak boli płacz małych dzieci dookoła. Nie ruszały mnie wcześniej też kobiety w ciąży, kobiety z wózkami, ale coraz bardziej mnie to tyka. Ostatnio tak jechałam autobusem i za mną usiadła kobieta z takim dzieckiem na oko 8-9 miesięcy, płakało pół drogi, a ja miałam w głowie tylko to jak leżałam w szpitalu i słyszałam porody przez dwa dni. Najpierw krzyki kobiet, potem krzyki dzieci. I już miałam wtedy świadomość, że krzyku własnego dziecka nie usłyszę po porodzie. Boli. Widziałam ją może z godzinę łącznie, a tęsknię potwornie. Czasami sobie wyobrażam, jak duża by była jakby dalej sobie leżała w inkubatorze. Może mogłabym już ją dotknąć albo potrzymać. Idę na spacer i mam w głowie tylko to, że to jest nie fair, że dookoła chodzą kobiety z wózkami. Nie to, że im nie wolno, ale to, że ja też miałam chodzić z wózkiem, a póki co nie będę. Miałam chodzić do parku z dzieckiem tak jak i one, robić kilometry na spacerach, odpoczywać, spędzać miło czas, jeździć na basen do rodziców, a tak to zostało mi tylko narzekanie na niewyspanie, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam bez nocnych przebudzeń. A to takie przebudzenia nerwicowe, bo budzę się taka ściśnięta i potem chwila mija zanim się uspokoję, więc większość nocy idzie w piach, a ja jestem coraz bardziej niewyspana.

Jasne, że chcę mieć więcej dzieci, najlepiej w miarę szybko, ale ból i tak zostaje. Kolejne dziecko nie jest lekarstwem.

115

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

Salomonko, ja właśnie nie wiem czego chcę. Small talk mnie męczy. Nie mam siły na takie rozmowy o niczym. A w pracy nie ma poważnych tematów. Mam potrzebę mówić o szpitalu, o Małej, o tym co gdzieś mam w sobie, ale nie będę o tym opowiadać ludziom w pracy. Oni i tak wiedzą, bo dostali informację, czemu nagle mnie nie ma.

.

Jeśli chcesz pogadać z kimś, to pisz do mnie na priv. Prawie zawsze mogę odpisać, chyba że jest jakiś trudny przypadek i pacjent, to wtedy trochę później odpiszę.

Jak Ci ciężko  wytrzymać w pracy, napisz do mnie.

Trzymaj się.

116

Odp: Dla rodziców po stracie
Lady Loka napisał/a:

Salomonko, ja właśnie nie wiem czego chcę. Small talk mnie męczy. Nie mam siły na takie rozmowy o niczym. A w pracy nie ma poważnych tematów. Mam potrzebę mówić o szpitalu, o Małej, o tym co gdzieś mam w sobie, ale nie będę o tym opowiadać ludziom w pracy. Oni i tak wiedzą, bo dostali informację, czemu nagle mnie nie ma.

Szeptuch - taka wiejska mentalność. Muszą wiedzieć, muszą wsadzić nos. Na mnie tylko patrzą, mamę wypytują. A ona też mówi, że nie ma ochotę ich wszystkich ochrzanić, ale niezbyt może, bo to się odbije na jej pracy. No bo jak inaczej wytłumaczyć, jak ktoś nagle przychodzi i jak nigdy nie pytał, tak teraz dopytuje, co tam u niej. Albo jak ludzie wprost przychodzą do niej i pytają jak tam Mała. A nikt nie wiedział, że miała być córka, nawet jeżeli ktoś wiedział o ciąży. Bo o płci dowiedzieliśmy się późno. Poza tym ja miałam rodzić w lipcu, to jak ktoś pyta tak jakby już się urodziła, to znaczy, ze wiedzą i przyszli na ploty.

Wiem, że jestem mamą, ale dzień mamy i tak boli. Tak samo jak boli płacz małych dzieci dookoła. Nie ruszały mnie wcześniej też kobiety w ciąży, kobiety z wózkami, ale coraz bardziej mnie to tyka. Ostatnio tak jechałam autobusem i za mną usiadła kobieta z takim dzieckiem na oko 8-9 miesięcy, płakało pół drogi, a ja miałam w głowie tylko to jak leżałam w szpitalu i słyszałam porody przez dwa dni. Najpierw krzyki kobiet, potem krzyki dzieci. I już miałam wtedy świadomość, że krzyku własnego dziecka nie usłyszę po porodzie. Boli. Widziałam ją może z godzinę łącznie, a tęsknię potwornie. Czasami sobie wyobrażam, jak duża by była jakby dalej sobie leżała w inkubatorze. Może mogłabym już ją dotknąć albo potrzymać. Idę na spacer i mam w głowie tylko to, że to jest nie fair, że dookoła chodzą kobiety z wózkami. Nie to, że im nie wolno, ale to, że ja też miałam chodzić z wózkiem, a póki co nie będę. Miałam chodzić do parku z dzieckiem tak jak i one, robić kilometry na spacerach, odpoczywać, spędzać miło czas, jeździć na basen do rodziców, a tak to zostało mi tylko narzekanie na niewyspanie, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam bez nocnych przebudzeń. A to takie przebudzenia nerwicowe, bo budzę się taka ściśnięta i potem chwila mija zanim się uspokoję, więc większość nocy idzie w piach, a ja jestem coraz bardziej niewyspana.

Jasne, że chcę mieć więcej dzieci, najlepiej w miarę szybko, ale ból i tak zostaje. Kolejne dziecko nie jest lekarstwem.

Myślę ze jedyna osoba która Może ci pomoc przez to przejść jest twój mąż. Bo tylko on rozumie, bo tylko on to przeszedł razem z tobą, tylko od doświadczył tego cierpienia.

Przypomniał mi się pewien cytat z "Chrztu ognia"

"Ryzyko, zagrożenie, trud, walka ze zwątpieniem muszą obciążyć tylko i wyłącznie ciebie. Bo są wszak elementami pokuty, odkupienia winy, które chcesz uzyskać. Taki, powiedziałbym, chrzest ognia. Przejdziesz przez ogień, który pali, ale i oczyszcza. Sam, samotnie. Bo gdyby ktoś cię w tym wsparł, pomógł, wziął na siebie choćby cząstkę tego chrztu ognia, tego bólu, tej pokuty, zubożyłby cię tym samym. Pozbawił należnej mu za współudział części ekspiacji, która wszak jest wyłącznie twoją ekspiacją. To wyłącznie ty masz dług do spłacenia, nie chcesz spłacać go, zadłużając się jednocześnie u innych wierzycieli."

Bardzo mi ten cytat pasuje do tego co teraz przezywasz.
Idz przez ta wyboistą drogę razem z mężem, płacz razem z nim, uśmiechaj się do niego.
On Cie kocha,a ty kochasz jego nie ma sensu zachowanie "nie będę go tym obciążać"
bo:
"Życie tym różni się od bankowości, że zna długi, które spłaca się zadłużeniem u innych. "

Wspóle cierpienie zbliża bardziej niż radosne chwile.
Wiesz kiedy ja zdecydowałem o ślubie? kiedy żona powiedziała mi że nie będzie mogła dać mi dziecka, nie chce tutaj o tym rozpisywać, o tej sytuacji, bo temat nie o tym.
Ale zdecydowałem nie z "litości" albo w ramach współczucia tylko dlatego że czułem w tamtym momencie jej miłość i bezgraniczne zaufanie do mnie.

Wiec Lady Loka rusz w tą drogę z mężem.
A ludzie? to robactwo które plącze się pod nogami, w większości nie warte nawet naszej pogardy.

117

Odp: Dla rodziców po stracie

Lady Loka, bardzo współczuję, przytulam, bądź silna!

118

Odp: Dla rodziców po stracie
Szeptuch napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Salomonko, ja właśnie nie wiem czego chcę. Small talk mnie męczy. Nie mam siły na takie rozmowy o niczym. A w pracy nie ma poważnych tematów. Mam potrzebę mówić o szpitalu, o Małej, o tym co gdzieś mam w sobie, ale nie będę o tym opowiadać ludziom w pracy. Oni i tak wiedzą, bo dostali informację, czemu nagle mnie nie ma.

Szeptuch - taka wiejska mentalność. Muszą wiedzieć, muszą wsadzić nos. Na mnie tylko patrzą, mamę wypytują. A ona też mówi, że nie ma ochotę ich wszystkich ochrzanić, ale niezbyt może, bo to się odbije na jej pracy. No bo jak inaczej wytłumaczyć, jak ktoś nagle przychodzi i jak nigdy nie pytał, tak teraz dopytuje, co tam u niej. Albo jak ludzie wprost przychodzą do niej i pytają jak tam Mała. A nikt nie wiedział, że miała być córka, nawet jeżeli ktoś wiedział o ciąży. Bo o płci dowiedzieliśmy się późno. Poza tym ja miałam rodzić w lipcu, to jak ktoś pyta tak jakby już się urodziła, to znaczy, ze wiedzą i przyszli na ploty.

Wiem, że jestem mamą, ale dzień mamy i tak boli. Tak samo jak boli płacz małych dzieci dookoła. Nie ruszały mnie wcześniej też kobiety w ciąży, kobiety z wózkami, ale coraz bardziej mnie to tyka. Ostatnio tak jechałam autobusem i za mną usiadła kobieta z takim dzieckiem na oko 8-9 miesięcy, płakało pół drogi, a ja miałam w głowie tylko to jak leżałam w szpitalu i słyszałam porody przez dwa dni. Najpierw krzyki kobiet, potem krzyki dzieci. I już miałam wtedy świadomość, że krzyku własnego dziecka nie usłyszę po porodzie. Boli. Widziałam ją może z godzinę łącznie, a tęsknię potwornie. Czasami sobie wyobrażam, jak duża by była jakby dalej sobie leżała w inkubatorze. Może mogłabym już ją dotknąć albo potrzymać. Idę na spacer i mam w głowie tylko to, że to jest nie fair, że dookoła chodzą kobiety z wózkami. Nie to, że im nie wolno, ale to, że ja też miałam chodzić z wózkiem, a póki co nie będę. Miałam chodzić do parku z dzieckiem tak jak i one, robić kilometry na spacerach, odpoczywać, spędzać miło czas, jeździć na basen do rodziców, a tak to zostało mi tylko narzekanie na niewyspanie, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam bez nocnych przebudzeń. A to takie przebudzenia nerwicowe, bo budzę się taka ściśnięta i potem chwila mija zanim się uspokoję, więc większość nocy idzie w piach, a ja jestem coraz bardziej niewyspana.

Jasne, że chcę mieć więcej dzieci, najlepiej w miarę szybko, ale ból i tak zostaje. Kolejne dziecko nie jest lekarstwem.

Myślę ze jedyna osoba która Może ci pomoc przez to przejść jest twój mąż. Bo tylko on rozumie, bo tylko on to przeszedł razem z tobą, tylko od doświadczył tego cierpienia.

Przypomniał mi się pewien cytat z "Chrztu ognia"

"Ryzyko, zagrożenie, trud, walka ze zwątpieniem muszą obciążyć tylko i wyłącznie ciebie. Bo są wszak elementami pokuty, odkupienia winy, które chcesz uzyskać. Taki, powiedziałbym, chrzest ognia. Przejdziesz przez ogień, który pali, ale i oczyszcza. Sam, samotnie. Bo gdyby ktoś cię w tym wsparł, pomógł, wziął na siebie choćby cząstkę tego chrztu ognia, tego bólu, tej pokuty, zubożyłby cię tym samym. Pozbawił należnej mu za współudział części ekspiacji, która wszak jest wyłącznie twoją ekspiacją. To wyłącznie ty masz dług do spłacenia, nie chcesz spłacać go, zadłużając się jednocześnie u innych wierzycieli."

Bardzo mi ten cytat pasuje do tego co teraz przezywasz.
Idz przez ta wyboistą drogę razem z mężem, płacz razem z nim, uśmiechaj się do niego.
On Cie kocha,a ty kochasz jego nie ma sensu zachowanie "nie będę go tym obciążać"
bo:
"Życie tym różni się od bankowości, że zna długi, które spłaca się zadłużeniem u innych. "

Wspóle cierpienie zbliża bardziej niż radosne chwile.
Wiesz kiedy ja zdecydowałem o ślubie? kiedy żona powiedziała mi że nie będzie mogła dać mi dziecka, nie chce tutaj o tym rozpisywać, o tej sytuacji, bo temat nie o tym.
Ale zdecydowałem nie z "litości" albo w ramach współczucia tylko dlatego że czułem w tamtym momencie jej miłość i bezgraniczne zaufanie do mnie.

Wiec Lady Loka rusz w tą drogę z mężem.
A ludzie? to robactwo które plącze się pod nogami, w większości nie warte nawet naszej pogardy.

Przykro mi to pisać bo sercem się z tym zgadzam, ale niestety mąż może nie czuć tego samego. Żeby była jasność cierpi mocno, boli go też mocno, ale często nie rozumie tego, co czuje kobieta. I owszem cierpienie może zbliżyć, ale trzeba dać sobie przestrzeń żeby cierpieć po swojemu.

119

Odp: Dla rodziców po stracie

Loka dopiero zobaczyłam temat .... bardzo mi przykro i współczuje, nie powiem aż mi się łza w oku zakręciła jak czytałam .... jesteś silna i dasz sobie rade.

120

Odp: Dla rodziców po stracie

Przed Tobą, Lady Loka, Dzień Matki, zaraz potem Dzień Dziecka, łatwo na pewno nie będzie, Twoja rana jest przecież wciąż bardzo, bardzo świeża, ale - choć na ten moment zapewne marne to pocieszenie - za rok o tej samej porze emocje będą już mniejsze. I jakkolwiek banalnie to zabrzmi, czas jest Twoim największym sprzymierzeńcem.

Niektórzy mówią nawet, że w przeżywaniu żałoby najtrudniejsze są te wszystkie pierwsze razy i ja się z tym bardzo zgadzam, nawet jeśli u mnie każda żałoba trwa dłużej niż rok, bo nie potrafię oswoić się z tym, że ktoś był tuż obok, był dla mnie ważny, ale już go nie ma i nigdy nie będzie. To jest długi proces i ten żal, smutek, a nawet gniew, że zmarły "nam to zrobił" (u mnie akurat ten stan nigdy nie miał miejsca, ale zdarza się), to są kolejne etapy, przez które musimy przejść, aby finalnie pogodzić się ze stratą.

Każdy z nas na przeżycie własnej żałoby potrzebuje inną ilość czasu, tutaj nie tylko nie da się, ale nawet nie należy próbować niczego przyspieszyć, dlatego daj sobie na każdy z etapów tyle czasu, ile sama poczujesz, że potrzebujesz. Zaufaj sobie w każdej kwestii, bo przecież sama wiesz najlepiej co Ci służy. Nic na siłę i nic, czego inni od Ciebie oczekują. To jest Twoja żałoba i masz prawo przeżyć ją po swojemu.

121

Odp: Dla rodziców po stracie

Loka, dużo siły w dzisiejszym dniu Ci życzę i pamiętaj to mimo wszystko też Twój dzień, jesteś matką najdoskonalszej istoty. Przesyłam dużo ciepła kimkolwiek i gdziekolwiek jesteś...

122

Odp: Dla rodziców po stracie

Lady rozmawiaj ze swoją córeczką, powiedz jej to wszystko co czujesz, jak ją kochasz, jak się cieszyłaś, jak się bałaś, jak tęsknisz, jak wysyłasz jej swoje ogromne ilości miłości. Poproś babcię by się nią zaopiekowała. Pojedź na spacer gdzie możesz być sama, i porozmawiaj ze sobą, z nią, w otoczeniu przyrody. Jest zadziwiające jaką to ma moc. Pozwól sobie na płacz, nie musisz być zawsze twarda.

123 Ostatnio edytowany przez racja (2022-06-12 22:12:52)

Odp: Dla rodziców po stracie

Ale jak babcia ma się zaopiekować nią ajko?
Loka. Mi pomagają spacery w ładne miejsca przyrody,od poronień mija dwa trzy lata,właśnie objeżdżam bagna,jeziora i bory sosnowe.
Jakoś sobie radzę.dzis syn miał komunię.
Byłam tez obdarowywana przez kogoś informacjami o ciążach i ucielam znajomość.zycie.
Ale nie reaguje na dzieci źle i brzuszki, już umiem znaleźć sposób.ale to przyroda

124

Odp: Dla rodziców po stracie

Muszę Wam napisać, bo mnie trzyma już kilka dni, jak tylko o tym myślę, to się wkurzam, a znajomym się nie wygadam, bo nic nie wiedzą...

Otóż jestem w połowie 1 trymestru ciąży. Budowę ciała mam taką, że ciąży nie widać, ale jeszcze długo widać nie będzie, bo i w 5 miesiącu poprzedniej nic widać nie było. Niektóre dziewczyny mają w tym czasie już mega duże brzuchy a ja bez problemu zakładałam i bieliznę i spodnie sprzed ciąży.
No w każdym razie poszłam w czwartek do sklepu po bułki i jakis bucowaty koleś wrył mi się w kolejkę. Takie typowe, że on stał 2 metry dalej, to na pewno stał w kolejce i ja mu wlazłam.
A wiecie, ja niosłam do kasy 4 bułki w siatce, a on miał wózek wypakowany zakupami. Więc jak już argumenty kolejkowe nie zadziałały to mu mówię, że jestem w ciąży i go nie wpuszczę. Już mi się nie chciało gościowi tłumaczyć, że stoję w markecie, że jest dużo zapachów dookoła, że od rana się gorzej czuję no nie.
A stałam ubrana w dosyć dużą bluzę z kapturem. Więc gość tylko przeskanował mnie z góry na dół i zapytał
- a ta ciąża to z przodu czy z tyłu?

Mnie normalnie wcięło. Nigdy jeszcze nie usłyszałam takiego tekstu, powiedziałam tylko, że niezły ma tupet, żeby coś takiego mówić, a potem reszta kolejki go postawiła do pionu, a mnie kasjerka zawołała, bo się kasa zwolniła. Ale poważnie do tej pory mnie to trzyma od czwartku.

A no to też nie jest tak, że ja jakaś cała radosna sobie w tej ciąży siedzę. Nie, znowu zmienia mi się ciało, znowu niespecjalnie się z tym czuję, fizycznie jest lepiej niż w poprzedniej, psychicznie mam w głowie wielki chaos, jeszcze do tego mam w perspektywie szpital ma początku grudnia albo końcem listopada, zakładanie szwu szyjkowego, żeby tym razem wytrzymać dłużej, leżenie znowu, odpoczywanie, jest to ogromny stres, więc dopóki mogę funkcjonować normalnie to się staram bo wiem, że potem nie będę mogła wychodzić z domu tak często.

Swoją drogą to był drugi raz w życiu kiedy użyłam argumentu, że jestem w ciązy i źle się czuję w sklepie. Bo tak, to jak nie musze, to unikam i nie potrzebuję specjalnego traktowania. A tu bum, spotykam takiego idiotę na drodze. Cóż, chciałabym sobie pomykać po mieście z dużym brzuchem, ale raczej w tej ciązy też większość czasu nie będzie nic widać. Może faktycznie pod koniec dopiero.

125

Odp: Dla rodziców po stracie

Powodzenia i nie przejmuj się chamami.

126

Odp: Dla rodziców po stracie

No, to moje gratulacje Loka!

Niestety trafiają się czasami takie wyrztki, ale jak widać można ich sprowadzić szybko do pionu smile

127 Ostatnio edytowany przez Ajko (2022-09-18 17:22:14)

Odp: Dla rodziców po stracie

Gdy nachodzą cię o nim myśli, spróbuj wcisnąć na ich miejsce następujące "jestem z siebie dumna, bo asertywnie zadbałam o siebie. Jest mi miło, że inni ludzie zaczęli mnie bronić. To było naprawdę przyjemne, że kasjerka zawołała mnie do siebie... "
Przykre myśli i strach jak takie Dementory mają wielką łatwość opanowywać naszą głowę, ale my możemy ćwiczyć wkładanie do głowy pozytywne myślenie.
Druga opcja to taka jeszcze, gdy przychodzą ci te męczące myśli, można zastąpić je myśleniem o tu i teraz " Tamto już było, a ja jestem tutaj w moim pokoju, za oknem widzę to i to, koło mnie jest to i to, chcę to i to, jest dobrze, albo neutralnie..." To naprawdę pomaga i przytul się na koniec i powiedz, że jesteś z siebie dumna", To ważne bo ta kolejkowa gnida nie jest warta tego by kalać twoją głowę więcej czasu, tym bardziej, że twój mały szkrabek potrzebuje by jego mama była szczęśliwa smile.

128

Odp: Dla rodziców po stracie

Gratki smile

129

Odp: Dla rodziców po stracie

Jeszcze raz gratuluje.

130

Odp: Dla rodziców po stracie

Dobra, pozytywna wiadomość.:)
Trzymam kciuki, a chamom z glana trza przywalić.

Posty [ 66 do 130 z 334 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Dla rodziców po stracie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024