jakis_czlowiek napisał/a:pjack napisał/a:rakastankielia napisał/a:Ale my nie mamy na to wpływu. Kobiety nie są nami zainteresowane i nie będą. Rozwijam się cały czas, ale nie ma to żadnego znaczenia w kontekście powodzenia.
Wręcz wiedziałem, że tak odpiszesz.
Masz na to wpływ i tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie, tylko nie chcesz tego zrozumieć.
Ale nie mamy na wszystko wpływu. Np. na to, że dla dziewczyn dużo atrakcyjniejszy jest gość mający minimum 180cm lub szczupły z wysportowaną sylwetką, chodzący co chwilę na siłownię, itp. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, zwłaszcza takich dotyczących wyglądu.
- 180 cm > 170cm
- wysportowana umięśniona sylwetka > normalna sylwetka
- ekstrawertyk > introwertyk
- osoba jeżdżąca co chwilę gdzieś > domator
- imprezowy charakter > spokojny charakter
- itp.
To są wymówki. Sam mam oszałamiające 170cm, a nawet jak nie śmierdziałem kasą, to nie miałem problemów z zainteresowaniem płci przeciwnej. Oczywiście - kosza dostałem nie raz i nie dwa. Zdarzało się nawet (w liczbie mnogiej), że byłem wyśmiewany i wyzywany. Ale takie jest życie - są ludzie i są parapety. Raz się daje kosza, a raz go dostaje. Ale jak nie próbujesz, to nie wygrywasz. Bo to jak płacz, że się nie wygrało w eurojackpota głównej wygranej, w sytuacji, kiedy nawet nie kupiło się żadnego kuponu.
Sęk w tym, że takie rzeczy jak pociąg fizyczny/emocjonalny nie są racjonalne. Wystarczy wiedzieć jakie się ma mocne strony i trzeba umieć je wykorzystać. Podryw i flirt to trochę jak dyplomacja: trzeba umieć powiedzieć "spierdalaj", ale w taki sposób, aby druga strona czuła ekscytację na myśl o zbliżającej się podróży. Możesz być oczytany i sprawiać wrażenie snoba z kijem w dupie, albo światowca o otwartym umyśle. Mniejsze znaczenie ma to co mówisz, ale liczy się JAK to robisz.
Kiedyś miałem taką sytuację. Byliśmy w grupie znajomych i właśnie taki temat się nawinął - pociągu fizycznego, zmieniających się norm piękna na przestrzeni lat i podobnych. Jakaś dziewuszka (znajoma znajomych) popatrzyła na mnie i z dającą się wyczuć pogardą sapnęła w moją stronę, że dla niej prawdziwy facet zaczyna się od 180cm wzrostu. Odparłem coś w stylu, że my - niscy - nadrabiamy brak wzrostu wielkością pindola i większym staraniem się w seksie. Popatrzyłem na nią i dokończyłem spokojnie, że może się zrelaksować, bo też nie widzę w niej kobiety. Ale nie była to ani groźba, ani pyskówka. Było to powiedziane w formie zadziornego żartu z przymrużeniem oka. Reszta spotkania przebiegała w przyjacielskich stosunkach i ze śmiechem. Przez kilka kolejnych tygodni ta dziołcha próbowała się ze mną umówić, bo spodobała jej się moja pewność siebie, dystans i poczucie humoru. Nagle wzrost i jej kategoryczne podejście do tego przestały mieć znaczenie.