ChuopskiChłop napisał/a:Armidak napisał/a:A ja was to trochę rozumiem chłopaki.
Czemu kobiety wymagają od facetów prawo jazd?. Niech same zrobią i tyle. Na wakacjach one mogę prowadzić na wycieczkach. Bezsensu wgl wymaganie.
Przede wszystkim to dzisiaj da się w większość miejsc dostać komunikacją. Samochód to coraz bardziej fanaberia niż realną potrzeba.
Serio?
To powiedz mi, jak dostać się z chorym niemowlakiem na opiekę całodobową zakładając, że dziecko musi jechać w foteliku, a fotelik dopasowuje się do konkretnego modelu samochodu 
Mam targać lejące się przez ręce dziecko autobusem nocnym, który jeździ raz na godzinę? Czy iść pieszo mając odwodnione dziecko w wózku?
Powiedz mi, jak wybrać się z np. rocznym dzieckiem na wakacje do wiochy zabitej dechami na Mazurach. Przypominam, że dla dziecka trzeba zabrać odpowiednią ilość rzeczy, do tego wózek i że powinno być przewożone w foteliku, nawet w busie.
Nie wiem czy wiesz, ale pociągi nie dojeżdżają wszędzie, a i jazda pociągiem z klamotami rocznego dziecka nie należy do przyjemnych, nawet jeżeli weźmie się rodzinny przedział.
Zresztą, zabranie niemowlaka w wózku i jazda z nim godzinę komunikacją miejską z jednego końca miasta na drugi (a ja mam tak jakbym chciała jechać do rodziców), to też nie jest komfortowa sytuacja ani dla mnie, ani dla dziecka, ani dla współpasażerów.
Nie bez powodu trąbi się ostatnio o wykluczeniu komunikacyjnym. Dalej w Polsce są miejscowości, do których bus dojeżdża 2x dziennie - raz rano i raz popołudniu.
Ja nie muszę sięgać daleko - trafiłam w lutym w nocy do szpitala i mój mąż nie miał jak do mnie dojechać z rzeczami, bo nie mamy samochodu, a nocne akurat nie jechały w tamtym kierunku. Zostawał uber. A mieszkamy w jednym z największych miast w Polsce, gdzie w normalnych warunkach dojedziesz wszędzie. No chyba, że chcesz jechać w nocy do szpitala, to wtedy nie 
Głupie podjechanie na większe zakupy bez auta jest trudne, bo musisz albo kupować na raty, albo patrzeć, ile udźwigniesz potem w siatce.
Nie mówiąc już o takich pierdołach jak kupienie czegoś do domu. Tyle zakupów co nam mój tata autem odbierał w ikei. Jakbyśmy chcieli każdorazowo płacić za dostawę i wniesienie do mieszkania, to spokojnie wyniosłoby nas to kilka tysięcy więcej. A tak to się jedzie, odbiera, wsadza do bagażnika i nie ma problemu. A koszt transportu własnym autem jest o wiele mniejszy.
A starsze osoby, które są wykluczone przez to, że już nie mają siły nawet dojść na przystanek?