BEKAśmiechu napisał/a:Może nie przeczytałem wszystkiego, ale Ty chcesz orzeczenia o winie na podstawie SMSów do koleżanek, że się przytulali? No ok - możesz zaryzykować. Poza tym pytanie do forum - słyszeliście kiedyś o kochance, która poszła do mieszkania gacha i się tylko przytulali? Autorze, co kilka postów piszesz, że u Ciebie w sumie to powinno być łatwiej, bo nie doszło do konsumpcji... jakie masz podstawy, żeby tak myśleć?
1) mniej więcej, cały stos korespondencji, że go kocha jak nigdy, serce jej krwawi, że go praktycznie stalkuje po tym, jak ją kopnął w dupę, że liczy się tylko on on on i tak z miesiąc rozważania
jak go uwieść jednak. + Tracking kiedy u niego była. To zresztą teraz trudniejsze, bo materiałów w zasadzie brak, musiałoby oprzeć się na świadkach z boczniakiem włącznie.
Na razie temat czy w ogóle iść z orzeczeniem mnie nie zajmuje, wątpię żebym miał na to siłę. Gdyby jż miała chociaż trochę klasy, to jednak sama by to zaproponowała, ale wiem - w jej świecie to się nie wydarzy.
2) z tej korespondencji wynikało właśnie, że do łóżka nie poszli jeszcze, bo ona się zakochała i chciała poważną relację zbudować itd., po rozpadzie szukała informacji w necie jak sprawić, by pierwszy seks z facetem był dla niego niezapomniany. Dla mnie tej informacji nie szukała.
Jak koleżanki pytały ją jak ja czuję się po operacji to praktycznie zawsze było, że "obolały ale ok, jak myślisz, co zrobić żeby boczniak zmienił zdanie?" i tak do urzygu, jaki to on wspaniały, honorowy, uczciwy, z kompasem moralnym i takie tam.
Te koleżanki to jej najbliższe, wieloletnie przyjaciółki. Każda jej pewnie życzy jak najlepiej, ale każda patrzy na to z perspektywy swojej, czyli pełen przegląd:
1) samotna matka z dzieckiem z wpadki z jakimś idiotą. Bardzo dobrze zorganizowana jako mama, w związki gorzej.
2) laska zmieniająca facetów góra co parę lat, czasem grająca na dwa fronty, bez dzieci. Ona zdecydowanie musi mieć motylki i do stałego związku na razie nie jest zdolna 
3) mężatka, dzieci, mąż - też zwiazek z przebojami w przeszłości ale bardzo fajni i realnie myślący ludzie. Z nimi szkoda byłoby kończyć znajomość, a po rozstaniu tak się to pewnie skończy, bo to praktycznie rodzina jż.
4) mężatka, drugi mąż, ogarnięta, samodzielna, ale uważająca, że warto wszystkiego w życiu próbować i się nie hamować, szkoda próbować naprawiać to, co nie działa. Ogólnie w porządku, chociaż czy to jej ostatni mąż to nie wiem:) Od pierwszego odeszła bez niczego z małym dzieckiem, zanim zaczęła spotykać się z obecnym mężem, a takie rzeczy ostatnio potrafię docenić.
Wszystkie bliżej 40 niż 30.
I jak ktoś będzie chciał strzelać, to w ciemno trafi, która co jej doradza:) A jż przynajmniej wcześniej nie mówiła każdej z nich wszystkiego, tylko tyle by dostać od nich zapewnienie, że dobrze robi. Teraz już tego nie śledzę - lepiej dla mnie.
Nigdy w życiu nie doradzałbym przyjacielowi w zdradzaniu żony, tylko mocno namawiałbym albo na naprawę relacji, albo na rozwód i korzystanie z wolności. A rady niektórych z powyższych, jak rozwinąć temat z bocznym, żebym ja się nie dowiedział - perfidia level hard, jak znamy się 20 lat.
”Do niej chyba nie dociera tez czym jest zdrada, bo dla mnie knucie, kłamstwo, myślenie o kims jest gorsze niż sam sex, bo sex to akt, a cala reszta wskazuje na brak szacunku i perfidię."
Dokładnie, kompletnie nie dociera. Dlatego nie ma jak z nią nawet na spokojnie porozmawiać, bo jesteśmy w dwóch różnych światach.
Titty, pewne rzeczy z jż zaniedbaliśmy oboje i to fakt. Tylko z tym ustępowaniem w codziennym życiu to więcej podobieństw masz ze mną - wybrała sobie auto, to takie kupiliśmy. Wakacje, wyjazdy - gdziekolwiek zechciała (to akurat zbieżne z moimi miejsca w większości). Przez parę lat nie mogła się zdecydować, czy lepiej będzie nam w mieście czy na wsi - nie postawiliśmy domu. Ja chciałem, żeby to była wspólna decyzja, ale przez ostatni rok byłem już na etapie "gdziekolwiek, w mieszkaniu się nie mieścimy". Ona była już pewnie na etapie głębszej depresji, braku uczuć.