I jak u Ciebie? Co nowego?
Dowiem się jutro... wysłałem szanownej propozycję porozumienia wychowawczego (czy jak to się nazywa). Adwokat mi to obejrzał, nic nie zmienił (to bardzo zrównoważona propozycja - wszystko dzielimy po połowie - opiekę, koszty itd.). Jak uzgodnimy porozumienie, to dokończę pozew... i go złożę.
Windy co tam u Ciebie?
Hej, póki co niewiele się dzieje. Podróżuję, poznaję ludzi, odkurzyłem stare pasje i rozwijam nowe (część sam, część razem z dziećmi:)), szukam działki i postawię sobie dom... życie.
No i czekam aż mi załączniki do pozwu przyjdą, a adwokat doprowadzi treść pozwu do porządku. Wielu tutaj twierdzilo, że jż palcem nie kiwnie w kwestii rozwodu i finalnie to prawda (chociaż u papugi była).
A u jż chyba bez zmian - jakoś próbuje swoje życie ogarniać, ale staram się zbytnio nie interesować - święta (dla dzieci, tak uzgodniliśmy przy udziale psychologa dziecięcego) spędziliśmy pod jednym dachem (część u jednych, część u drugich rodziców) i jej zachowanie wobec mnie było dla mnie... bardzo irytujące.
Co dla mnie najważniejsze - dzieci opiekę naprzemienną znoszą dobrze, mają faktycznie oboje rodziców (i dziadków, wlasnie jestem z dziećmi u teściów) i jakoś to działa. Nabieram małej nadziei, że rozbicie rodziny nie wyrządzi w ich psychice czy przyszłych relacjach dużych szkód, a pozostawienie zachowań jż w tajemnicy póki co się sprawdza.
Pisanie pozwu mocno mnie zabolało, więc spodziewam się dołka psychicznego, ale może nie będzie tak źle:)
Hej, póki co niewiele się dzieje. Podróżuję, poznaję ludzi, odkurzyłem stare pasje i rozwijam nowe (część sam, część razem z dziećmi:)), szukam działki i postawię sobie dom... życie.
No i czekam aż mi załączniki do pozwu przyjdą, a adwokat doprowadzi treść pozwu do porządku. Wielu tutaj twierdzilo, że jż palcem nie kiwnie w kwestii rozwodu i finalnie to prawda (chociaż u papugi była).
A u jż chyba bez zmian - jakoś próbuje swoje życie ogarniać, ale staram się zbytnio nie interesować - święta (dla dzieci, tak uzgodniliśmy przy udziale psychologa dziecięcego) spędziliśmy pod jednym dachem (część u jednych, część u drugich rodziców) i jej zachowanie wobec mnie było dla mnie... bardzo irytujące.
Co dla mnie najważniejsze - dzieci opiekę naprzemienną znoszą dobrze, mają faktycznie oboje rodziców (i dziadków, wlasnie jestem z dziećmi u teściów) i jakoś to działa. Nabieram małej nadziei, że rozbicie rodziny nie wyrządzi w ich psychice czy przyszłych relacjach dużych szkód, a pozostawienie zachowań jż w tajemnicy póki co się sprawdza.
Pisanie pozwu mocno mnie zabolało, więc spodziewam się dołka psychicznego, ale może nie będzie tak źle:)
Irytuje? czyli udaje że nic się nie stało i nie dzieje?
Przeżyłeś i przeżywasz ogromny zawód - potrzebujesz czasu żeby to odreagować aby w przyszłości nie reagować, czas.
...Co dla mnie najważniejsze - dzieci opiekę naprzemienną znoszą dobrze, mają faktycznie oboje rodziców (i dziadków, wlasnie jestem z dziećmi u teściów) i jakoś to działa. Nabieram małej nadziei, że rozbicie rodziny nie wyrządzi w ich psychice czy przyszłych relacjach dużych szkód, a pozostawienie zachowań jż w tajemnicy póki co się sprawdza.
Pisanie pozwu mocno mnie zabolało, więc spodziewam się dołka psychicznego, ale może nie będzie tak źle:)
Witam po raz pierwszy.
WindyBoy mam pytanko. Jak rozwiązaliście opiekę na przemienną? Jakie masz doświadczenia ? Jak się podzieliliście tygodniami dniami ?
Moja historia to lustro waszych. Nie chce zakładać nowego wątku, ale czytam forum od od jakiegoś czasu.
13 lat po ślubie, 8 miesięcy temu dowiedziałem się o romansie. Były próby naprawy małżeństwa z mojej strony stawałem na uszach ba nawet nimi klaskałem. Żona przez dwa miesiące też powiedzmy się starała. Jednak z boczniakiem nie zerwała kontaktu, nie zmieniła pracy choć taki miała warunek postawiony. Ba nawet CV nie napisała żeby choć szukać nowej pracy. Prawie dwa miesiące temu się wyprowadziła, wynajęła mieszkanie niedaleko. Z Boczniakiem twierdzi że skończyła...ja w to nie wierzę.
Ja zaraz po jej wyprowadzce zacząłem działać odnośnie pozwu.
Przyszła była Żona chce opieki naprzemiennej. Ja będę walczył o to żeby dzieci miały jeden dom, a z nią się spotykały oczywiście ale na moich zasadach, wniosłem też o alimenty. Wiem że szanse mam marne w tym kraju na pełną opiekę nad dziećmi. Ale to ona popłynęła, to ona się wyprowadziła bo jej się znudziło, była nieszczęśliwa jak twierdzi. Pozew złożony, żona powinna lada dzień dostać papiery. Termin rozprawy już znam.
Irytuje? czyli udaje że nic się nie stało i nie dzieje?
Przeżyłeś i przeżywasz ogromny zawód - potrzebujesz czasu żeby to odreagować aby w przyszłości nie reagować, czas.
Do tego już przywykłem - raczej próbowała mną dyrygować i foszyła się na brak pożądanych rezultatów:) Zdaję sobie sprawę, że potrzebuję czasu, bo na myśl o poważnej relacji z kimkolwiek mnie mierzi. Dobrze, że lato idzie:)
WindyBoy napisał/a:...Co dla mnie najważniejsze - dzieci opiekę naprzemienną znoszą dobrze, mają faktycznie oboje rodziców (i dziadków, wlasnie jestem z dziećmi u teściów) i jakoś to działa. Nabieram małej nadziei, że rozbicie rodziny nie wyrządzi w ich psychice czy przyszłych relacjach dużych szkód, a pozostawienie zachowań jż w tajemnicy póki co się sprawdza.
Pisanie pozwu mocno mnie zabolało, więc spodziewam się dołka psychicznego, ale może nie będzie tak źle:)Witam po raz pierwszy.
WindyBoy mam pytanko. Jak rozwiązaliście opiekę na przemienną? Jakie masz doświadczenia ? Jak się podzieliliście tygodniami dniami ?Moja historia to lustro waszych. Nie chce zakładać nowego wątku, ale czytam forum od od jakiegoś czasu.
13 lat po ślubie, 8 miesięcy temu dowiedziałem się o romansie. Były próby naprawy małżeństwa z mojej strony stawałem na uszach ba nawet nimi klaskałem. Żona przez dwa miesiące też powiedzmy się starała. Jednak z boczniakiem nie zerwała kontaktu, nie zmieniła pracy choć taki miała warunek postawiony. Ba nawet CV nie napisała żeby choć szukać nowej pracy. Prawie dwa miesiące temu się wyprowadziła, wynajęła mieszkanie niedaleko. Z Boczniakiem twierdzi że skończyła...ja w to nie wierzę.Ja zaraz po jej wyprowadzce zacząłem działać odnośnie pozwu.
Przyszła była Żona chce opieki naprzemiennej. Ja będę walczył o to żeby dzieci miały jeden dom, a z nią się spotykały oczywiście ale na moich zasadach, wniosłem też o alimenty. Wiem że szanse mam marne w tym kraju na pełną opiekę nad dziećmi. Ale to ona popłynęła, to ona się wyprowadziła bo jej się znudziło, była nieszczęśliwa jak twierdzi. Pozew złożony, żona powinna lada dzień dostać papiery. Termin rozprawy już znam.
Arek - przykro mi chłopie, witaj w klubie. A teraz marsz do psychologa dziecięcego, najlepiej najpierw samemu, potem z żoną. Jedyna rzecz, z której jestem zadowolony w tej całej sytuacji, to że możliwie na chłodno wyprowadziłem całą sytuację tak, żeby dla dzieci było jak najlepiej. Nie oglądałem się ani na życzenia jż, ani moje. Dzieci nie są winne niczemu.
Z Twojego posta ("będę walczył", "na moich zasadach") wyziera chęć konfliktu. I ja Cię rozumiem, pisałem tak samo. Ostatecznie opieka naprzemienna, przynajmniej w naszym przypadku się sprawdza. Mam czas, żeby w 100% zaangażować się w opiekę nad dzieciakami i mam czas, żeby w 100% skupić się na sobie. Dla dzieci zazwyczaj (bo nic w takiej sytuacji nie jest 100% pewne) najlepiej mieć równy dostęp do każdego z rodziców. Niezależnie jak potoczy się sytuacja z Twoją jż (czy rozstaniecie się pokojowo, czy będziecie wojować do upadłego i ranić się wzajemnie raz za razem) - jesteście duzi, przeżyjecie. Jeśli gdzieś po drodze stracisz z oczu dobro dzieci lub dasz się ponieść - będziesz żałował.
My mamy układ tygodniowy, wymiana w poniedziałki (jedno zawozi do przedszkola, drugie odbiera).
Arek - przykro mi chłopie, witaj w klubie. A teraz marsz do psychologa dziecięcego, najlepiej najpierw samemu, potem z żoną. Jedyna rzecz, z której jestem zadowolony w tej całej sytuacji, to że możliwie na chłodno wyprowadziłem całą sytuację tak, żeby dla dzieci było jak najlepiej. Nie oglądałem się ani na życzenia jż, ani moje. Dzieci nie są winne niczemu.
Z Twojego posta ("będę walczył", "na moich zasadach") wyziera chęć konfliktu. I ja Cię rozumiem, pisałem tak samo. Ostatecznie opieka naprzemienna, przynajmniej w naszym przypadku się sprawdza. Mam czas, żeby w 100% zaangażować się w opiekę nad dzieciakami i mam czas, żeby w 100% skupić się na sobie. Dla dzieci zazwyczaj (bo nic w takiej sytuacji nie jest 100% pewne) najlepiej mieć równy dostęp do każdego z rodziców. Niezależnie jak potoczy się sytuacja z Twoją jż (czy rozstaniecie się pokojowo, czy będziecie wojować do upadłego i ranić się wzajemnie raz za razem) - jesteście duzi, przeżyjecie. Jeśli gdzieś po drodze stracisz z oczu dobro dzieci lub dasz się ponieść - będziesz żałował.
My mamy układ tygodniowy, wymiana w poniedziałki (jedno zawozi do przedszkola, drugie odbiera).
"Witaj w klubie" - nie prosiłem się do takiego klubu. Ale skoro już tu trafiłem to może jakieś spotkanie przy pifku. I wymiana doświadczeń
Co do psychologa - byłem, byłem sam na jednym spotkaniu. Wygadałem się co mi leży. Wiem, po jednym spotkaniu nie wiele mi to pomoże. Ale na ta chwilę nie czuje potrzeby iść dalej. Może się mylę.
Do psychologa z żoną ...hmmm nie widzę tego. Na tą chwilę to jż utopił bym w łyżce wody za to co nawywijała. Kontakty ograniczam do minimów i to tylko przez sms. nie mam na ta chwilę ochoty jej ogladać i z nią rozmawiać. No ale będę niestety musiał bo mamy dzieci.
A co Tobie/Wam dał psycholog ? Co podpowiedział ?
Napisałem "będę walczył", "na moich zasadach" bo chciałbym w jakiś sposób jż ukarać. Ukarać za to, że nie walczyła o Nas, o rodzinę, o to co stworzyliśmy wspólnie. Tylko się poddała i uciekła podjęła taką samolubną decyzję. Jak to ona mówiła wie że ze mną już nie będzie szczęśliwa. Ukarać za przekreślenie 19 lat znajomości, 13 małżeństwa.
Nie mam zamiaru ograniczać jej kontaktów z dziećmi. Ale w pozwie i w sadzie spróbuję ugrać rozwód na moich zasadach. Mianowicie: - ustalenie miejsca zamieszkania dzieci ze mną, - nie orzekanie o winie, -nie orzekanie o kontaktach pozwanej z dziećmi. Chce się zabezpieczyć przed jej jakimiś dziwnymi akcjami w stylu przeprowadzka z dziećmi do boczniaka, czy jakieś horrendalne alimenty na dzieci.
Mnie ta opieka naprzemienna jakoś nie przekonuje. Ta wędrówka dzieci raz tu, raz tam. Dzieci mam w wieku szkolnym. Aktualnie dzieci 1 tydzień są u jż drugi u mnie. I się zdqżyło nie raz, Tato nie mam tego i tego bo jest u Mamy. Nie jest to wielki problem bo jz mieszka niedaleko, ale mnie to irytuje....jak dzieci z tobołami chodzą i żyją na dwa domy. Dlatego chcę zawalczyć żeby miały dom tu gdzie do tej pory, a z mamą kontaktowały się kiedy tylko będą miały na to ochotę.
Ale nie powiem, kiedy dzieci są u jż mam czas dla siebie. Tylko co to za czas jeśli do tej pory robiłem wszystko dla rodziny, z radością wracałem do domu. A teraz wracam do pustego cichego domu i mnie szlag trafi i mam ochotę iść z linką do lasu.
Pisałem o psychologu dziecięcym, który wytłumaczy Wam jak rozmawiać z dziećmi, jak zidentyfikować ich potrzeby, jak przejść przez to wszystko tak, żeby najmniej ucierpiały. Z perspektywy czasu to najważniejsze rzeczy, w których błędów często nie da się cofnąć.
Resztę Twoich emocji rozumiem, ale nie wróżę sukcesu. Jesteś na początku drogi, a sąd szybko sprowadzi Cię na ziemię (chociaż mogę się mylić).
Ja po swoich dzieciach widzę, że nierówny układ skończyłby się tęsknotą do mniej obecnego rodzica. W teorii mógłbym grać kartami niestabilności psychicznej jż itd. tylko po co? To, że przekreśliła nasz związek, pokazała swój "kompas moralny" idąc w bok nie wyklucza, że dla dzieci lepiej mieć taką mamę niż żadną, bo kwestie relacji dorosłych nie zawsze przekładają się na kwestię rodzicielskie (mimo oczywistych związków jak poczucie odpowiedzialności, uczciwości, prawdomówności itd.). Z linką wiem co czujesz - znajdź sobie zajęcia jak jesteś sam, podróżuj, uprawiaj sporty do upadłego, odnów kontakty z przyjaciółmi. Z czasem dojrzysz inne barwy życia.
Rozwiązanie stosowane coraz częściej np. w Wielkiej Brytanii to nesting (gniazdowanie) - dzieci mają stały dom, rodzice mieszkają w nim na zmianę.
Rozwiązanie stosowane coraz częściej np. w Wielkiej Brytanii to nesting (gniazdowanie) - dzieci mają stały dom, rodzice mieszkają w nim na zmianę.
Tak, ale:
- to nowe rozwiązanie, efekty będziemy znali za 10-15 lat.
- obie strony muszą się wyprowadzić i mieć zasoby, żeby mieszkać gdzie indziej
Też rozważałem tą opcję, ale jż się nie zgodziła. Nasze dzieci są małe, więc łatwiej im się zaadaptować. Przy starszych bardziej bym na to naciskał.
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Tak samo, jak opieka naprzemienna dopiero w Polsce staje się popularniejsza, ja sama nie chciałabym, aby moje dzieci jak walizki były przekładane raz z jednego miejsca, raz z drugiego, ale to moja prywatna opinia.
WindyBoy, bardzo Ci kibicuję, ale wiedz, że stan psychiczny matki wcale nie musi przesądzać o odebraniu jej dzieci przez sąd, jeśli się leczy nawet na choroby psychiczne, może być tak, że sąd przyzna nadzór kuratora, a dzieci zostawi i tak przy matce.
Dla mnie to gniazdowanie z czysto finansowych powodów jest nie realne i tak szybko w Polsce nie będzie praktykowane.
Czy znacie jakieś efekty opieki naprzemiennej ?
W całej tej sytuacji chyba faktycznie opieka naprzemienna jest najlepszym wyjściem dla dzieci. I pewnie skończy się tak i w moim przypadku. Stawiam w pozwie twarde warunki przyszłej byłej ale świadom jestem że będę z nich musiał schodzić w ugodową stronę dla dobra i oszczędzania dzieci. (Dlatego też m.in nie poszedłem w orzekanie o winie). Tak jak pisałem spróbuję zabezpieczyć się na ile się da przed jakimiś nieprzewidzianymi ruchami jż, bo kto wie co jej do łba strzeli i co jej boczniak jeszcze do niego nałoży. Nie ufam jej już i nie wierzę w żadne zapewnienia i przysięgi, że się nie wyprowadzi z naszego miasta.
Ile trwa taki stan nienawiści do jż ? Przejdzie mi ?
Nie rozumiem takiego postępowania kobiet jak i facetów którzy idą w bok. Ja nie mógł bym czegoś takiego zrobić, poświęcić rodzinę dla "chwili" przyjemności z inną. Nie mieści mi się to w głowie.
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Tak samo, jak opieka naprzemienna dopiero w Polsce staje się popularniejsza, ja sama nie chciałabym, aby moje dzieci jak walizki były przekładane raz z jednego miejsca, raz z drugiego, ale to moja prywatna opinia.
WindyBoy, bardzo Ci kibicuję, ale wiedz, że stan psychiczny matki wcale nie musi przesądzać o odebraniu jej dzieci przez sąd, jeśli się leczy nawet na choroby psychiczne, może być tak, że sąd przyzna nadzór kuratora, a dzieci zostawi i tak przy matce.
Też mi to przekładanie chodzi po głowie - póki co mieszkamy relatywnie blisko siebie (i taki jest plan - w obrębie jednej dzielnicy) - zobaczymy jak to się będzie sprawować.
Mój komentarz o stanie psychicznym był raczej skierowany do Arka - moim zdaniem nawet "wygrana" opieki w sądzie niekoniecznie musi być tożsama z najlepszym rozwiązaniem dla dzieci. Ja po paru miesiącach widzę, że skupienie się na dzieciach zamiast siebie było wtedy dobrym rozwiązaniem.
925 2022-04-28 10:20:53 Ostatnio edytowany przez Symbi (2022-04-28 10:29:14)
Wiesz WindyBoy, blisko mieszkacie i na razie oboje bez związków, są pary, że jedno lub oboje z byłych partnerów od razu wstępują w nowy związek z zamieszkaniem wspólnym, pojawiają się dzieci z poprzednich związków plus nowe dzieci z nowego związku i sprawa opieki naprzemiennej i "ścieranie" się "starych" dzieci z nowymi członkami rodziny w opiece naprzemiennej może już nie być tak przyjemne, oczywiście pomijając warunki lokalowe.
Oczywiście może być też tak, że te problemy pojawią się, gdy rodzic, przy którym dzieci zostały, wejdzie w nowy związek.
Dla mnie to gniazdowanie z czysto finansowych powodów jest nie realne i tak szybko w Polsce nie będzie praktykowane.
Ile trwa taki stan nienawiści do jż ? Przejdzie mi ?
Nie rozumiem takiego postępowania kobiet jak i facetów którzy idą w bok. Ja nie mógł bym czegoś takiego zrobić, poświęcić rodzinę dla "chwili" przyjemności z inną. Nie mieści mi się to w głowie.
jak ja się cieszę że są jeszcze normalni faceci na tym świecie. tak samo nie potrafię tego zrozumieć.
Stan nienawiści przejdzie, za jakiś dłuższy czas i pójdzie to w stronę obojętności. Zaczyna się tak po 2-3 miesiącach od dnia zero, wówczas świadomość i rozum zaczyna wygrywać z emocjami.
A i potwierdzam, że sam póki co testuje naprzemienne wychowywanie i też polecić mogę, gdzie mimo wszystko moja jż już przedstawiła dzieciom nowego wujka, też to póki co zdaje egzamin. Oczywiście są problematyczne kwestie jak np. choroba dziecka, ale idzie to jakoś ułożyć. Z tym, że nie ma co się łudzić, dzieci cały czas będą łączyć dwie osoby, czy nam się to podoba, czy nie.
A chyba nikt z nas się nigdy nie dowie, co kieruje takimi ludźmi, naprawdę. Moralność i jakieś zasady są coraz mniej w cenie niestety.
Mój komentarz o stanie psychicznym był raczej skierowany do Arka - moim zdaniem nawet "wygrana" opieki w sądzie niekoniecznie musi być tożsama z najlepszym rozwiązaniem dla dzieci. Ja po paru miesiącach widzę, że skupienie się na dzieciach zamiast siebie było wtedy dobrym rozwiązaniem.
Ja tez się skupiłem na dzieciach, bo gdyby nie one to ja już bym był w lesie.
jak ja się cieszę że są jeszcze normalni faceci na tym świecie. tak samo nie potrafię tego zrozumieć.
Mylisz się to nie są normalni faceci. To sa faceci dla których dane słowo/przysiega coś znaczy. Którzy kierują się pewnymi niepisanymi zasadami w życiu. Są za dobrzy i za uczciwi i niestety życie ich ciągle w kopie w cztery litery.
A te nasze jz mają chyba za dobrze i zachciewa im się przygód.
929 2022-04-28 11:20:50 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-04-28 11:46:35)
ArekTBX napisał/a:Dla mnie to gniazdowanie z czysto finansowych powodów jest nie realne i tak szybko w Polsce nie będzie praktykowane.
Ile trwa taki stan nienawiści do jż ? Przejdzie mi ?
Nie rozumiem takiego postępowania kobiet jak i facetów którzy idą w bok. Ja nie mógł bym czegoś takiego zrobić, poświęcić rodzinę dla "chwili" przyjemności z inną. Nie mieści mi się to w głowie.jak ja się cieszę że są jeszcze normalni faceci na tym świecie. tak samo nie potrafię tego zrozumieć.
To jest prostsze niż się teraz wam wydaje ,emocje do zrozumienie stoją na przeszkodzie i nie chodzi mi tu o ten rodzaj zrozumienia związany z akceptacją czy aprobatą .A najlepiej to zająć się sobą mówiąc oględnie ,zrozumieniem siebie i poznawaniem swoich sposobów myślenia i odczuwania ubocznym tego skutkiem bywa zrozumienie innych nawet tego co nam się nie podoba i z czym się nie godzimy
podkreślam że nie chodzi mi usprawiedliwianie czegokolwiek.
Wiesz WindyBoy, blisko mieszkacie i na razie oboje bez związków, są pary, że jedno lub oboje z byłych partnerów od razu wstępują w nowy związek z zamieszkaniem wspólnym, pojawiają się dzieci z poprzednich związków plus nowe dzieci z nowego związku i sprawa opieki naprzemiennej i "ścieranie" się "starych" dzieci z nowymi członkami rodziny w opiece naprzemiennej może już nie być tak przyjemne, oczywiście pomijając warunki lokalowe.
Oczywiście może być też tak, że te problemy pojawią się, gdy rodzic, przy którym dzieci zostały, wejdzie w nowy związek.
W moim przypadku też prawie pojawił się nowy związek z "wujkiem" znanym dzieciom. Jż miewała też różne oderwane od rozsądku pomysły. Teraz minęło jednak prawie 8 miesięcy, u jż też już motylki nie grają pierwszych skrzypiec, więc raczej dobro dzieci powinno wygrać z ew. sporami...
To dopiero 8 miesięcy, ja mówię o perspektywie dekady.
gdzie mimo wszystko moja jż już przedstawiła dzieciom nowego wujka, też to póki co zdaje egzamin..
A to coś nowego nowy "nowy" wujek szybko się uwinęła jż ,fajnie że masz coraz więcej dystansu i spokoju do tego co widzisz i słyszysz o jż.
Obojętność taka super obojętna ,kliniczna ,bez żadnych emocji nie istnieje ,nie da się czegoś takiego osiągnąć u ludzi chyba że lobotomią ,neurologicznie jesteśmy niezdolni do neutralności emocjonalnej ,a tłumienie emocji tylko je zmienia odcina od ciała dalej żyją swoim życiem i albo wybuchają albo ujawniają się pod inną nieco zmienioną postacią ,podświadomość to ciekawe zjawisko
istnieje spokój pomimo emocji a emocje nie karmione są nietrwałe ,zmieniają się i mijają.
pjack napisał/a:gdzie mimo wszystko moja jż już przedstawiła dzieciom nowego wujka, też to póki co zdaje egzamin..
A to coś nowego nowy "nowy" wujek szybko się uwinęła jż ,fajnie że masz coraz więcej dystansu i spokoju do tego co widzisz i słyszysz o jż.
Obojętność taka super obojętna ,kliniczna ,bez żadnych emocji nie istnieje ,nie da się czegoś takiego osiągnąć u ludzi chyba że lobotomią ,neurologicznie jesteśmy niezdolni do neutralności emocjonalnej ,a tłumienie emocji tylko je zmienia odcina od ciała dalej żyją swoim życiem i albo wybuchają albo ujawniają się pod inną nieco zmienioną postacią ,podświadomość to ciekawe zjawisko
istnieje spokój pomimo emocji a emocje nie karmione są nietrwałe ,zmieniają się i mijają.
Źle zrozumiałeś, jż jak się zakochała to nastawiała się na nowy, poważny związek z bocznym i wtedy miała różne durne (tzn. szkodliwe dla dzieci) pomysły. Jak nie wyszło to do teraz jest (chyba) sama i jest póki co spokój. Czy jż będzie kierować się dobrem dzieci jak kogoś pozna - nie wiem. Nigdy bym w to nie wątpił, ale planowała za ich pomocą wyciągnąć bocznego z domu i w ich obecności go uwodzić, także ten...
Mały update, w sumie ku mojej pamięci.
Pozew złożony (z mojej strony), bez orzekania o winie - czekam na odpowiedź i datę rozprawy. Z jż w zakresie opieki nad szkrabami się dogadujemy, wymieniamy się co tydzień i to działa. Co najważniejsze - dzieci przechodzą to możliwie dobrze. Poza tym korzystam z prawa do pełnego samostanowienia i o ile płeć piękną dostrzegam, to za bardzo cenię sobie swoją obecną mentalną równowagę, żeby do czasu zamknięcia tematu rozwodu coś w tym zakresie zmieniać. Jż chyba też się z nikim nie spotyka, ogólnie sprawia wrażenie sfrustrowanej i niezadowolonej z życia, ale może to tylko moja projekcja. Ja w każdym razie biorę z życia pełnymi garściami i dobrze mi z tym:) A po przeżyciach ostatniego roku każdy problem na mojej drodze i tak wydaje się błahy i nie ściera mi z twarzy uśmiechu. I to nawet jak mam najdłuższy w tym roku okres bez wyjazdu - wyjdą ze trzy tygodnie, no ale jednak też muszę popracować:/ Najbliższe wyprawy pewnie mi to jednak wynagrodzą:)
Ciekawe, czy kiedyś będzie mi się chciało te moje wypociny przeczytać, bo w dużej mierze po to je tu pisałem....
to jedna z rzeczy które w tej sytuacji pocieszają - że wychodząc z takiego "oceanu traumy" później każdy problem to będzie kaluża
to jedna z rzeczy które w tej sytuacji pocieszają - że wychodząc z takiego "oceanu traumy" później każdy problem to będzie kaluża
Anno i jeszcze jedna nauka dla Ciebie.
Tak jak Pain zaczęła od intensywnej jazdy na rowerze, a Windy rzucił się w wir podróżowania po świecie, tak i Tu powinnaś znaleźć coś dla siebie.
Lepiej na tym wyjdziesz, niż na nieustającej analizie zachowań i słów tego faceta.
anna.zakochana napisał/a:
to jedna z rzeczy które w tej sytuacji pocieszają - że wychodząc z takiego "oceanu traumy" później każdy problem to będzie kaluża
Anno i jeszcze jedna nauka dla Ciebie.
Tak jak Pain zaczęła od intensywnej jazdy na rowerze, a Windy rzucił się w wir podróżowania po świecie, tak i Tu powinnaś znaleźć coś dla siebie.
Lepiej na tym wyjdziesz, niż na nieustającej analizie zachowań i słów tego faceta.
Ja sam poszedłem w sporty kontaktowe, czyli walki więc... podbijam i polecam. Trochę głowę to jednak odświeża.
Przy czym sam oczekuję rozprawy, ale jednak wojenka... niestety cały czas trwa, a im bliżej rozprawy, tym... dziwniej i gorzej.
Ania - zapomniałem napisać to co Ulle wyżej - jest wiele aktywności, w których nie będziesz myśleć przez jakiś czas o niczym innym i to pomaga:)
PJack - pochwal się, ja już nauczyłem się, żeby nie martwić się na zapas, ale zabezpieczając się z każdej możliwej strony śpię spokojnie, nawet jeśli zabezpieczenia okazują się zupełnie niepotrzebne.
939 2022-08-10 21:20:07 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-10 21:21:08)
ulle napisał/a:anna.zakochana napisał/a:
to jedna z rzeczy które w tej sytuacji pocieszają - że wychodząc z takiego "oceanu traumy" później każdy problem to będzie kaluża
Anno i jeszcze jedna nauka dla Ciebie.
Tak jak Pain zaczęła od intensywnej jazdy na rowerze, a Windy rzucił się w wir podróżowania po świecie, tak i Tu powinnaś znaleźć coś dla siebie.
Lepiej na tym wyjdziesz, niż na nieustającej analizie zachowań i słów tego faceta.Ja sam poszedłem w sporty kontaktowe, czyli walki więc... podbijam i polecam. Trochę głowę to jednak odświeża.
Przy czym sam oczekuję rozprawy, ale jednak wojenka... niestety cały czas trwa, a im bliżej rozprawy, tym... dziwniej i gorzej.
ulle napisał/a:anna.zakochana napisał/a:
to jedna z rzeczy które w tej sytuacji pocieszają - że wychodząc z takiego "oceanu traumy" później każdy problem to będzie kaluża
Anno i jeszcze jedna nauka dla Ciebie.
Tak jak Pain zaczęła od intensywnej jazdy na rowerze, a Windy rzucił się w wir podróżowania po świecie, tak i Tu powinnaś znaleźć coś dla siebie.
Lepiej na tym wyjdziesz, niż na nieustającej analizie zachowań i słów tego faceta.Ja sam poszedłem w sporty kontaktowe, czyli walki więc... podbijam i polecam. Trochę głowę to jednak odświeża.
Przy czym sam oczekuję rozprawy, ale jednak wojenka... niestety cały czas trwa, a im bliżej rozprawy, tym... dziwniej i gorzej.
Napisałam w Twoim wątku.
Nie chcę was martwić, ale czas na żałobę po związku też trzeba będzie znależć..
Musi być oplakane, bo wróci.
Nawet jak obiektywnie o dziwo zdrady na lepsze wychodzą zdradzonym, to jednak to są wielkie straty życiowe i porażka.
Zgadzam się, że to wielkie straty życiowe i porażka w wielu wymiarach, ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy żałobę przeszedłem... Ocean smutku już przepłynąłem, wahania nastroju nie mają już takiego wychylenia w dół, ale czy ta żałoba mi wybuchnie kiedyś w twarz? Może tak, może nie - staram się nie zaprzątać sobie głowy rzeczami, na które nie do końca mam wpływ. Chcę przejść przez rozwód i zamknąć ten rozdział. Wiele fajnych rzeczy się teraz w moim życiu dzieje i na tym się skupiam. Ze zmian, które widzę w sobie w ostatnich miesiącach najbardziej znacząca jest dla mnie ta, że wieczór z książką też jest już fajny - nie muszę już zrobić godziny czy dwóch treningu, żeby nie siedzieć w domu, a takie momenty jeszcze 2-3 miesiące temu się zdarzały.
A zdrady być może na lepsze wychodzą zdradzonym bo po tym, jak spadną na dno obiektywnie droga prowadzi dla nich tylko w górę, często (kierowani różnymi motywami) biorą się za siebie i prowadzi to do ich rozwoju. A zdradzający zazwyczaj są na swego rodzaju haju, którego nie da się utrzymać w nieskończoność i można spaść w bagienko własnych problemów, które do tej zdrady doprowadziły. Nie generalizowałbym jednak - znam takich, którzy po zdradzie partnerki/partnera wyszli na tym raczej dobrze. Każdy ścieli sobie swoje łóżko do spania.
Widnyboy - brawo Ty. Niezmiernie się cieszę iż możesz być przykładem dla wielu mężczyzn w podobnej do twojej historii.
Trzymam kciuki i życzę ci jak najlepszego losu/karmy oraz szczęścia....w sumie i tak cię spodka. Kwestia czasu
paslawek napisał/a:gdzie mimo wszystko moja jż już przedstawiła dzieciom nowego wujka, też to póki co zdaje egzamin..
Źle zrozumiałeś, jż jak się zakochała to nastawiała się na nowy, poważny związek z bocznym i wtedy miała różne durne (tzn. szkodliwe dla dzieci) pomysły. Jak nie wyszło to do teraz jest (chyba) sama i jest póki co spokój. Czy jż będzie kierować się dobrem dzieci jak kogoś pozna - nie wiem. Nigdy bym w to nie wątpił, ale planowała za ich pomocą wyciągnąć bocznego z domu i w ich obecności go uwodzić, także ten...
Bo co innego pukać bezzobowiązań mężatki a co innego wziąść odpowiedzialność za taką kobietę (zdradzająca) a na dodatek z dzieciakami stąd większość takich romansów szybko się kończy po deklaracji że cała jego.
WindyBoy to przykład jak należy postępować no może miał kilka potknięć ale któż je nie ma ? Na dodatek wspomaga innych klubowiczów i za to duże uznanie. Kobiety mają swoje psiapsiółki wspomagające doradzające a mężczyzni tłamszą w sobie bo tak są nauczeni = masz jaja to sobie radz. Co do mężczyzn nie zdradzających (kobiet też ) to jest ich naprawdę dużo (mam nadzieje) bo inaczej za pare lat małżeństwo to będzie wybryk natury. Właśnie się dowiedziałem że w rodzinie szykuje się kolejny rozwód bo panci się nudzi i romansuje na razie przez telefon ukrywając i hasłując go. Wcześniej zakomunikowała że go nie kocha już ! atmosfera trupia, olewanie jakieś naprawy totalne przez nią oraz informacja że nie przestanie komunikować się codziennie pare razy a kandydat na razie poza Polską. Dochodzę do wniosku że moich rodziców pokolenie to ostatnie gdzie dane słowo coś znaczyło i zobowiązywało do reguł. Chyba powiem facetowi o tym portalu by korzystał ,,gaściami" z doświadczeń innych oszczędzając sobie nerwy, czas, pieniądze i zdrowie bo jak kobieta odpłynie uczuciowo to pozamiatane no chyba że w początkowej fazie ,,dostanie w dupę" z całej siły ale i tak z opisów raczej nie zawsze wysępuje. Rodzi się tylko putanie czy dalej mąż chciałby żyć z taką kobietą nie tylko niepewną ale i ,,obmacywaną" co obcemu mężczyznie oddała się cała. I chyba tak jak stwierdzono na forum jak tylko wykryje się początki to trzeba szybko kończyć cyrk małżeński.
Fajnie autorze że coś naskrobałeś , fajnie że nawzajem pokiereszowani wspomagają i pomagają nawzajem bo jak nie oni to kto ? kosciół, państwo, rodzina, znajomi ? Informuj co tam i jak tam , co lepsze jest dla zdradzonego i okłamywanego oraz jak sobie radzić nie tylko z byłą ale emocjami bo rozwód to porażka nie tylko zdradzacza ale i zdradzonej osoby która zamiast cieszyć się do konca swoich dni z rodziny dostała w twarz bez przyczyny bo druga strona okazała się gnojem i gówno wartym człowiekiem .
Zastanawiam się jak to rzeczywiście wygląda w sytuacji, kiedy to np "pańcia się nudzi"(tudzież facet) i zaczyna romasować..Kojarzy mi się to raczej z kimś, kto nie ma za bardzo nic do roboty i żyje niejako atencją i adoracją innych. Przy niskiej samoocenie potrzebuje ktoś taki chyba na okrągło słów uznania i pochwał, aby nie "uschnąć" w tym codziennym, "nudnym i szarym życiu"..
Prawda zapewne jest dużo bardziej bolesna..
Informuj co tam i jak tam , co lepsze jest dla zdradzonego i okłamywanego oraz jak sobie radzić nie tylko z byłą ale emocjami bo rozwód to porażka nie tylko zdradzacza ale i zdradzonej osoby która zamiast cieszyć się do konca swoich dni z rodziny dostała w twarz bez przyczyny bo druga strona okazała się gnojem i gówno wartym człowiekiem .
Widzę w Tobie sporo bólu... ja nie odbieram teraz jż jako gówno wartego człowieka. Zrobila naprawdę duże świństwo - zgoda. Ja nigdy bym tak się nie zachował- zgoda. Za nią stoją jednak jej wewnętrzne motywy i problemy, które wynikają z jej doswiadczen zyciowych i jej decyzji. Było, minęło, oby jej się życie szczęśliwie ułożyło - to w końcu matka moich dzieci. Po co chować w sobie negatywne emocje?
Zastanawiam się jak to rzeczywiście wygląda w sytuacji, kiedy to np "pańcia się nudzi"(tudzież facet) i zaczyna romasować..Kojarzy mi się to raczej z kimś, kto nie ma za bardzo nic do roboty i żyje niejako atencją i adoracją innych. Przy niskiej samoocenie potrzebuje ktoś taki chyba na okrągło słów uznania i pochwał, aby nie "uschnąć" w tym codziennym, "nudnym i szarym życiu"..
Prawda zapewne jest dużo bardziej bolesna..
Kobiety są z Wenus a mężczyzni z marsa. Mężczyzni są zadaniowi i dążą do stabilizacji (bezpieczeństwa rodziny) natomiast kobiety żyją emocjami którymi karmią się. Życie w stabilnej rodzinie, dobra sytuacja materialna doprowadza do nudy gdy moje i starsze pokolenia ciągle walczyły o poszerzenie dobrobytu np. w postaci mebli, pralki czy odkurzacza. Ile to zachodu było aby zdobyć kafelki do łazienki czy miksera a teraz idziesz i masz tylko problem jakie ale przecież za kilka lat nowe można kupić i zainstalować o ile się ma kasę. Telewizor proszę bardzo mój pierwszy kupił w prezencie teściu (używany rubin) i kosztował prawie dwie pensje a teraz za 1/3 i mniej można kupić bez zapisów i kolejek = brak emocji. To samo cióchy i inne dobra. Kobieta się wewnętrznie nudzi gdy mąż ,,walczy" o pieniądze w pracy spełniając swoje zadanie. Dodatkowo zaczyna się proces stabilizacji i powtarzalności dnia- życia czyli nudyyyy . Każda kobieta potrzebuje atencji, pochwał, zainteresowania budzących dreszczyk emocji lecz te od męża są znane i przewidywalne stając się pustymi słowami w jej mniemaniu. Każda pochwała jej od obcego faceta wyzwala hasło w głowie że ktoś zauważa ją nie musząc tego robić. To budzi zainteresowanie i uwagę jej w celu poczucia znowu tych emocji które są oswojone z mężem. To jak jeść szynkę z chlebem na masełku i nagle dostać pajde chleba ze szmalczykiem (kto się nie skusi ?). Potem schematycznie: wymiana komplementów, rozmowy o niczym przeradzające się o swoim ,,udanym" małżeństwie, kawa na mieście, wypad do knajpy, spacery, trzymanie się pod rękę a potem za rękę, przytulanie, ukradkowe przytulanie i tulenie, pocałunki w polik na powitanie i pożegnanie przeradzające się w mamiętne pocałunki, ..... a na koncu seks w hotelu, pod chmurką czy u niego. Kobieta tonie w emocjach , jest szczęśliwa czuje że żyje a nie wegetuje. To są schematy które niestety istnieją i tylko zalęzy od kobiety jak jest wychowana, jakie ma wartości życiowe, jaką ma psychikę i priorytety życiowe od tego by do tego nie doszło. A potem ? sami przeczytajcie na forach jak to się konczy przy czym większość romansów nie wychodzi na jaw a tylko ,,biedny-głupi" małżonek zachodzi w głowę co jest żonie że tak ciągle chodzi bez sensu, wściekła, zmęczona, bez życia i ciągle płacze. Aż do następnej przygody kiedy to znowu pełna energi unosi się nad ziemią. Mężczyzni troszkę inaczej zachowują się lecz koncowy skutek (rozwód, odejscie emocjonalne od rodziny) jest ten sam.
normalnyjestem napisał/a:Informuj co tam i jak tam , co lepsze jest dla zdradzonego i okłamywanego oraz jak sobie radzić nie tylko z byłą ale emocjami bo rozwód to porażka nie tylko zdradzacza ale i zdradzonej osoby która zamiast cieszyć się do konca swoich dni z rodziny dostała w twarz bez przyczyny bo druga strona okazała się gnojem i gówno wartym człowiekiem .
Widzę w Tobie sporo bólu... ja nie odbieram teraz jż jako gówno wartego człowieka. Zrobila naprawdę duże świństwo - zgoda. Ja nigdy bym tak się nie zachował- zgoda. Za nią stoją jednak jej wewnętrzne motywy i problemy, które wynikają z jej doswiadczen zyciowych i jej decyzji. Było, minęło, oby jej się życie szczęśliwie ułożyło - to w końcu matka moich dzieci. Po co chować w sobie negatywne emocje?
Emocje są do przepracowania, łatwo to powiedzieć ale większości zajmuje masę czasu i po latach potrafią się odezwać. Co do określenia to powinienem się pohamować ale jak znowu widzę schematyczny zaczątek zdrady-romansu to szlag mnie trafia i zastanawiam się dlaczego ci niby zagubieni zdradzacze nie trafiają na siebie i wtenczas nawzajem siebie by ranili albo i nie bo przecież tak samo nawzajem postępowaliby.
Czytam że autorze nie masz żalu do jeszcze małżonki a nawet usprawiedliwiasz ją (niedoskonała istota z niej ) bo przecież to matka twoich dzieci zachowując się jak Jezus Ch. nakazał (wybaczajcie ). Ale czy nie nachodzą Ciebie inne odczucia bo przecież zrobiła tobie wielką krzywdę pozbawiając marzenia każdego mężczyzny zestarzeć się przy boku kochanej i jedynej kobiety swojego życia. Nawet jak spotkasz na swej drodze kobietę która tak naprawdę pokocha Ciebie i ty ją co życzę tobie to nie będzie to samo bo zawsze gdzieś tam poczujesz ukłucie w sercu. Nie jesteśmy maszynami, mamy marzenia, mamy dumę i charakter, wymagamy od siebie dużo a w zamian nieraz otrzymujemy obuchem po głowie. To nas mężczyzn rozwala nie tylko emocjonalnie = już nigdy nic nie będzie takie samo jak kiedyś.
Może za bardzo skrótowo napisałem - nie umniejszam tego co zrobiła, kosztowało mnie to strasznie dużo bólu. Jeśli jednak mam o coś żal to właśnie o poczucie, że w relacji z inną kobietą trudno będzie o taki bezgraniczny poziom zaufania. Nie zamierzam się specjalnie katować przeszłością czy jej jakoś specjalnie rozpamiętywać, bo w ten sposób karałbym siebie za czyny jż, a obiektywnie to byłby jednak absurd. Jak najdzie mnie wspomnienie to jż mnie wk... denerwuje, ale nie zamierzam zrobić z tego sensu mojej egzystencji:)) I przed takimi wspomnieniami zajmującymi głowę ratowała mnie właśnie hiperaktywność na innych polach.
Sport i to wysiłkowy daje upust psychice i lepsze to od topienia smutku w alkoholu (zapominaczu) który z czasem jeszcze bardziej nakręca żale. Tak z ciekawości czy kiedykolwiek wygarnołeś w nerwach lub na spokojnie małżonce co narobiła, jaką krzywdę wyrządziła tobie. Zdaje sobie sprawę że zmieniła ciebie psychicznie i emocjonalnie do konca życia ? czy jest nieświadoma tego co nawyprawiała nie tylko tobie ale rodzinie (rodzicom też bo na pewno mocno to ich sponiewierało)? Czy nie dociera i dalej żyje na zasadzie tu i teraz.
Nie, w czasie kiedy chciałem na ten temat dyskutować, to nic do niej nie docierało - miała w głowie tylko bocznego.
A teraz... nie wiem. Sprawia wrażenie sfrustrowanej, obrazonej (na mnie), ale odcinam się - lepiej mi wtedy.
952 2022-08-12 16:14:04 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-12 16:15:26)
Nie, w czasie kiedy chciałem na ten temat dyskutować, to nic do niej nie docierało - miała w głowie tylko bocznego.
A teraz... nie wiem. Sprawia wrażenie sfrustrowanej, obrazonej (na mnie), ale odcinam się - lepiej mi wtedy.
Windy, ja już pisałam to do pjacka, ale napiszę jeszcze i do Ciebie.
Obaj macie fatalna sytuację, ale Ty i tak masz lepiej od pjacka, bo na podstawie Waszych opisów porównując Wasze jż, to Ty masz Amerykę w porównaniu do niego.
Tak więc powinieneś wyjść w miarę cało z tego bagna, ale pjack ma do czynienia naprawdę z paskudnym babskiem.
Dobrze, że zabezpieczyłes się po zęby na wypadek różnych ewentualności i że ze swoją żoną możesz jednak dogadać się jak człowiek z człowiekiem.
Oczywiście mogę się mylić, bo bazuje tylko na tym, co przeczytałam w Waszych wątkach.
Trzymam kciuki za Was obu.
Dzięki:)
Po historiach, które poznałem w ciągu ostatniego roku (nie tylko na forum, ale również u bliższych i dalszych znajomych, którzy otworzyli sie ze swoimi problemami), to zgadzam się - jest ok. I to też daje mi poczucie spokoju - w większości spektakularnych historii najbardziej tracą dzieciaki, a w moim przypadku jest pod tym kątem możliwie dobrze:) Dodatkowo w mojej sytuacji wszelkie błędy po drodze (a trochę ich było) nie odbiły mi się czkawką. Czy to u PJ, czy u wielu innych każdy błąd może mieć bolesne konsekwencje.
Tak więc piątek, piąteczek, piątunio - miłego weekendu wszystkim:)
Aby domknąć wątek - jako świeży formalny rozwodnik mógłbym cytować ostatnie słowa z drugiego tomu najbardziej znanej trylogii Sandersona. A prawie półtora roku po rozpoczęciu całej tej karuzeli dochodzę do wniosku, że w życiu (poza uczciwością) kluczowe jest nasze nastawienie do tego, co nas w życiu spotyka - tylko świadomość tego faktu pozwala nam żyć szczęśliwie, cokolwiek to słowo znaczy:)
Będę tu zaglądał, chociaż ostatnio robię to rzadziej - staram się teraz korzystać z każdego dnia, bo (jak widać) nic pewnego w życiu nie ma:)
Aby domknąć wątek - jako świeży formalny rozwodnik mógłbym cytować ostatnie słowa z drugiego tomu najbardziej znanej trylogii Sandersona. A prawie półtora roku po rozpoczęciu całej tej karuzeli dochodzę do wniosku, że w życiu (poza uczciwością) kluczowe jest nasze nastawienie do tego, co nas w życiu spotyka - tylko świadomość tego faktu pozwala nam żyć szczęśliwie, cokolwiek to słowo znaczy:)
Będę tu zaglądał, chociaż ostatnio robię to rzadziej - staram się teraz korzystać z każdego dnia, bo (jak widać) nic pewnego w życiu nie ma:)
Powodzenia Ogarnąłeś do tej pory - ogarniesz i resztę.
Pasławek mnie czujnie wywołał pytaniem, co u mnie, a ciężko coś sensownego napisać. Jest po prostu dobrze:)
Dzieci rosną, w ich sprawie dogaduję się z bż bez większych tarć. Cały czas mam z tyłu głowy, że z wiekiem opieka naprzemienna może przestać być najlepszym rozwiązaniem (w którymś wątku o tym nawet dyskutowaliśmy), ale na razie jest ok i pozostaje mi tylko uczyć je życia i obserwować.
Pogodziłem się z tym, że nie przejdę wszystkich gór na świecie, ale nadal mogę próbować i mieć z tego frajdę.
W życiu codziennym jak każdy mam różne problemy, ale każdy problem da się rozwiązać, a pierdołami można się nie przejmować. Grunt to mieć dobrych ludzi wokół siebie a, jak się okazuje, jest ich dużo. Pozostałych można olać.
Wyrzuciłem stare ciuchy - jak schudłem przy rozstaniu, tak już zostało i (chyba) zostanie:)
Widziałem Cię Pasławku ostatnio (i kombinuj teraz, gdzie i jak:)) i jest plan na jakąś kawę w większym gronie, ale.... póki co nie wiem, kiedy będę na miejscu i miał kawałek wolnego dnia. Coś wymyślę i dam znać, oby prędzej niż później:D
957 2023-06-15 21:42:27 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-06-15 21:54:11)
Widziałem Cię Pasławku ostatnio (i kombinuj teraz, gdzie i jak:)) i jest plan na jakąś kawę w większym gronie, ale.... póki co nie wiem, kiedy będę na miejscu i miał kawałek wolnego dnia. Coś wymyślę i dam znać, oby prędzej niż później:D
Konszachty
Niezła jest - już wiem i z mojej dzielnicy
ale mnie podobno nie wypada tak pisać
Cieszy że u Ciebie jest spokojnie i do przodu
WindyBoy ja to słyszałam, żeś niezły agent i tajniak . Jeszcze Cię dorwiemy - nie wymigasz się
Poczekaj, aż się spotkamy, najwyżej będą uszy piekły taką jedną:P
WindyBoy ja to słyszałam, żeś niezły agent i tajniak
. Jeszcze Cię dorwiemy - nie wymigasz się
Taaa
Rozniosło się, nie?
No jak ładnie się całe uśmiechnięte trio zameldowało. Teraz to już nie ma wyjścia, jakoś Was w lipcu złapię:)
No i fajnie
No i git
No jak ładnie się całe uśmiechnięte trio zameldowało. Teraz to już nie ma wyjścia, jakoś Was w lipcu złapię:)
Zajrzyj na priv Windy
Tak z ciekawości, bo trochę mnie tutaj nie było - lipiec się kończy, udało się złapać?