WindyBoy napisał/a:Nawet jeśli terapia uzmysłowi Wam, że jednak Wam nie po drodze, to dużo lepiej dla Was obojga próbować znaleźć kompromis bez zdrady w tle. Ja będąc 3000km od jż po zdradzie czułem akurat, że to dystans, którego potrzebuję.
Jak już aż tak szukasz dystansu, to polecam się i oflagować w tym temacie:
https://jakubczarodziej.com/pl/p/Komple … stans./394
A tak swoją drogą - ja się osobiście Ani nie dziwię, ona nie idzie w żaden romans, a po prostu... nie zamyka się na świat dla męża, który ją zawiódł. Zostawia sobie furtkę relacje, chodź pewny jestem, że sama tej granicy... nie przeskoczy.
Nie wiem, czy sam bym tak nie robił, ciężko to oceniać, ta rysa zostanie zawsze na wizerunku. Jednakże na pewno w jakimś stopniu będzie patrzyła na siebie. Ważne, że jest świadoma tego, co się dzieje.
WindyBoy napisał/a:Wobec bocznego - nie. Budzi raczej obrzydzenie.
Wobec jż - chyba tak, ale trudno dokładnie określić, bo póki co trzymam się emocjonalnej górki. Poziom mojego gniewu od czasu przeprosin bardzo spadł.
Boję się dołka.
Męczy mnie czekanie na pozew, na którego przygotowanie "i tak chciałam odejść, przeżyłam już żałobę po naszym związku" szanowna nie znalazła czasu przez 5 miesięcy.
Męczy mnie (a czasem ekscytuje) świadomość, że zaczynam życie od nowa.
Jak napisałem ten post to widzę, że targają, tylko trzymam je na wodzy endorfinami ze sportu, wyjazdów, aktywności. Przynajmniej kondycja rośnie.
A tak swoją drogą, odnośnie emocji - ta konkretna osoba wg mnie to po prostu.. katalizator, nie ta to byłaby inna prędzej czy później. Emocje im szybciej opadną, tym dla własnego zdrowia lepiej tak po prawdzie.
Do bocznego że opadło - to dobrze, niech i tak jest.
Do jż - im szybciej opadną, tym chyba... lepiej. Mnie też zasadniczo przeprosiła za swoje zachowanie, ale te w amoku, a nie za to co wiem i się wydarzyło, a czego się wypiera. No ale kwestia z pozwem... to chyba jest jakieś fatum, bo obstawiam, że moja jż zrobi to samo - będzie przeciągać datę złożenia pozwu, a raczej w tą stronę to zmierza.
A w przypadku życia od nowa to fakt, że mam to samo... do tej pory cały czas dołowanie, teraz też przykro, ale czasami i targa też ekscytacja... nowym początkiem. Nie wiem, czy to normalne, ale... tak mam.
Zresztą, bodajże pisałeś wcześniej o zmianie nastawienia i też tak mam - jakiś czas temu planowałem wszystko, musiałem mieć poduszkę finansową, plany, odkładać, stabilnie stać, zapewnić byt i przyszłość a teraz jakoś... tak nie wiedząc dlaczego mam wywalone wręcz na wszystko, co ma być to będzie, czy uratuje swoją działalność po tym czy nie, czy ułożę poprawne stosunki z jż, bo raczej małżeństwa już nie. Oby tylko dzieci nie ucierpiały, a reszta jest mi... obojętna wręcz.
A może to po prostu czas, u Ciebie 5 m-cy, u mnie 3 - i jak porównuje swoje podejście z teraz, a wtedy to kamień milowy.