noben napisał/a:Wątek zmienia się w agitację i udowadnianie wyższości jedynie słusznego modelu relacji....
Ja nie uważam monogamicznej wieloletniej relacji jako najlepszego rozwiązania, tylko takiego, który zawsze mi pasował. Jeśli obie strony wiedzą, że spotykają się bez zobowiązań na dalszą przyszłość czy ktoś ma 5 partnerów/ek, to nikomu takiego prawa nie odmawiam. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy - sam się teraz na stały związek nie nadaję, miałbym problem z zaufaniem, zaangażowaniem, więc jakby mi jakaś panna na serio w oko wpadła to dokładnie to ode mnie usłyszy i albo będziemy się razem bawić życiem, albo nie.
Maku, Pain - pewnie macie rację, zwłaszcza jak człowiek związał się na początku studiów z "tą jedyną". Skoro zakładam, że nie jestem bezdennie głupi, to w końcu dojdę do tego, czego od życia chcę:)
Czasem czuję się trochę jak młody dzieciak - znajomi się ze mnie śmieją, że samemu mam nagle dużo więcej czasu na aktywności (zarówno z dziećmi jak i bez nich) niż jak byłem z jż i teoretycznie powinno być mi trudniej. Na razie organoleptycznie potwierdziłem, że spotkania z klientami można robić nawet w trakcie jazdy na stoku, tylko trzeba jechać trochę wolniej, żeby wiatr nie zagłuszał wypowiedzi...
Edit (doczytałem post Ani). Aniu - cały czas uważnie śledzę, co piszesz, co przeżywasz i jak to u Ciebie wygląda. A to oznacza, że na pewno jestem na wczesnym etapie...