A ja mam jakaś taką głupią nadzieję ,że mój jm i Ci wszyscy zdradzacze pożałują kiedyś i gorzko zapłaczą ,że mieli takie fajne rodziny i napluli na nie .
Nie wiem czy głupią, ale mam taką samą, że karma ich w końcu dosięgnie. Albo, że chociaż ich kto potraktuje tak samo. Tak żeby odczuli to na własnej skórze, to co zgotowali innym.
Ciekawe o tej adoracji..U mnie było tak ze to ja bylam bardziej Monica a moj maz Chandlerem (kto oglądał Przyjaciol to wie:) I mnie ta adoracja nie kręciła jakos bo bylam troszke przyzwyczajona. Natomiast mam wrazenie ze jak moim mężem ktos sie zainteresował to on oszalał. To zawsze kwestia dojrzałości jednak mimo wszystko.
Albo... kompleksem z przeszłości, bo podobnie było u mnie. Osobiście adoracje odrzucałem do siebie, ale gdy moja jż się wylaszczyła... to pierwszy lepszy dzban do niej piszący był ważniejszy, niż znajomi prawdziwi. I tak się rozpoczął zjazd w dół...