Cześć Wam, pisze tutaj, bo chciałabym zaczerpnąć porady kogoś obcego, kogoś kto nie zna mnie ani mojego chłopaka. Czasami lepiej coś widać z boku. Mam 26 on 28. Jesteśmy razem już dwa lata. Mieszkał na początku z rodzicami ja wynajmowałam mieszkanie sama. Często się spotykaliśmy, było cudownie. Znaliśmy się od liceum. Mówił ze byłam jego nieosiągalnym marzeniem. Wynajął sobie mieszkanie żebym mogła przychodzić tez do niego na cale weekendy a nie tylko on do mnie. Zamieszkaliśmy razem dosc szybko. On bardzo chciał. Ja ostatecznie tez chciałam. Wprowadził się najpierw do mieszkania wynajmowanego przeze mnie. Później wynajęliśmy razem inne w lepszym miejscu. Problem był od początku. Ciagle wychodził do mamy. Ma chorego brata. Ma autyzm. Ciagle go wolała ze musi jej pomoc w czymś, z lekcjami, zamówić coś na Allegro itd. Mimo mojego czepiania ogólnie było dobrze między nami. On wychodził z ręka do mnie raczej. Bo nie chciał się kłócić. Po przeprowadzce mieszkaliśmy już dalej od jego mamy. Nie 5 min drogi autem a 30min autem. Na początku jeździł na weekendy dosc rzadko. Raz mama go opieprzyła że są ferie a on nie zajmuje się bratem. Przypominam, ze oboje pracujemy. W te wakacje brat jest z nami wszędzie. Na koncertach, na basenie. We dwoje siedzimy tylko w domu albo ewentualnie spacer. Większe wypady tylko z jego rodzina. On nie chce słuchać ze to nienormalne wychodzić z nimi wszędzie. Jak jedziemy do nich na weekend przykładowo jesteśmy tam o 13 a wracamy o 23. On uważa ze ja się czepiam o to samo i nie wyjdzie mam jak tak się będę dalej zachowywać. To ze mną jest coś nie tak i przesadzam czy z nim i jego wyjściami? Od razu mówię. Nie chce zrywać. Kocham go i wiem ze on mnie tez.
Z Twego postu wynika, że w tej rodzinie ojciec jest nieobecnym, a jego obowiązki przejął Twój chłopak. To od niego, dorosłego mężczyzny, dorosła (i jak rozumiem sprawna) kobieta oczekuje pomocy nie tylko w sprawach jej dotyczących, ale także w wychowaniu i opiece nad swym młodszym dzieckiem. Do tego chłopak uważa taki stan rzeczy za naturalny i nie ma zamiaru wprowadzić jakichkolwiek zmian.
Z tej perspektywy masz do wyboru: zaakceptować rzeczywistość, czyli przyjąć za naturalny opisany stan rzeczy i spodziewać się eskalacji oczekiwań matki chłopaka (bo ona będzie coraz starsza a i brat autyzmu się nie pozbędzie), albo mimo miłości rozstać się już teraz.
Ojciec jest. Ale chyba nie do końca zauważany. Dla niej liczy się tylko jej chory syn. Ojciec się stara bardzo ją kocha ale sam ma chora mamę i żadnego wsparcia ze strony żony.
Dziękuje za odpowiedz.
Z Twego postu wynika, że w tej rodzinie ojciec jest nieobecnym, a jego obowiązki przejął Twój chłopak. To od niego, dorosłego mężczyzny, dorosła (i jak rozumiem sprawna) kobieta oczekuje pomocy nie tylko w sprawach jej dotyczących, ale także w wychowaniu i opiece nad swym młodszym dzieckiem. Do tego chłopak uważa taki stan rzeczy za naturalny i nie ma zamiaru wprowadzić jakichkolwiek zmian.
Z tej perspektywy masz do wyboru: zaakceptować rzeczywistość, czyli przyjąć za naturalny opisany stan rzeczy i spodziewać się eskalacji oczekiwań matki chłopaka (bo ona będzie coraz starsza a i brat autyzmu się nie pozbędzie), albo mimo miłości rozstać się już teraz.
Ja bym dorzuciła trzecią opcję - uświadomić partnerowi, że nie jest opiekunem brata, tylko bratem. Że matka może poradzić sobie sama z wieloma rzeczami, a partner nie jest odpowiedzialny za to, jak ferie i wakacje spędza jego brat.
Zapytać partnera, jak widzi założenie własnej rodziny przez Was. Będziecie z dzieckiem w wózku i bratem pod opieką?
Uświadomić partnerowi, że jest dorosły i odpowiedzialny za swoje życie, a nie matki i brata.
Ja miałam podobną sytuację (tylko brat męża nie ma autyzmu, ale za to jest 14 lat młodszy i teściowa oczekiwała, że mąż będzie się bratem zajmował w każdej możliwej okazji). Pogadaliśmy i te relacje się wypracowały z czasem.
Wielokropek napisał/a:Z Twego postu wynika, że w tej rodzinie ojciec jest nieobecnym, a jego obowiązki przejął Twój chłopak. To od niego, dorosłego mężczyzny, dorosła (i jak rozumiem sprawna) kobieta oczekuje pomocy nie tylko w sprawach jej dotyczących, ale także w wychowaniu i opiece nad swym młodszym dzieckiem. Do tego chłopak uważa taki stan rzeczy za naturalny i nie ma zamiaru wprowadzić jakichkolwiek zmian.
Z tej perspektywy masz do wyboru: zaakceptować rzeczywistość, czyli przyjąć za naturalny opisany stan rzeczy i spodziewać się eskalacji oczekiwań matki chłopaka (bo ona będzie coraz starsza a i brat autyzmu się nie pozbędzie), albo mimo miłości rozstać się już teraz.Ja bym dorzuciła trzecią opcję - uświadomić partnerowi, że nie jest opiekunem brata, tylko bratem. Że matka może poradzić sobie sama z wieloma rzeczami, a partner nie jest odpowiedzialny za to, jak ferie i wakacje spędza jego brat.
Zapytać partnera, jak widzi założenie własnej rodziny przez Was. Będziecie z dzieckiem w wózku i bratem pod opieką?
Uświadomić partnerowi, że jest dorosły i odpowiedzialny za swoje życie, a nie matki i brata.Ja miałam podobną sytuację (tylko brat męża nie ma autyzmu, ale za to jest 14 lat młodszy i teściowa oczekiwała, że mąż będzie się bratem zajmował w każdej możliwej okazji). Pogadaliśmy i te relacje się wypracowały z czasem.
Tak, też się pod tym podpisuję.
Tak, jak wspomniała Wielokropek, podtrzymując perspektywę Twojego partnera są dwa wyjścia: albo akceptujesz sytuację i podporządkowujesz podobnie jak Twój partner swoje życie i sprawy pod potrzeby jego matki, albo nie akceptujesz i odsuwasz się od tej rodziny.
Bo Twój facet nie widzi możliwości zmiany sytuacji, w której się znalazł.
Jednak, jak wspomniała Loka, jest jeszcze inne wyjście, czyli ogarnięcie przez Twojego faceta, że to nie on jest rodzicem swojego brata i nie ma zobowiązań wobec brata większych niż te, które na siebie weźmie. A bierze zbyt dużo, bo doprowadza to do nieporozumień w jego związku i być może do jego rozpadu.
Problem w tym, że Twój partner musiałby zechcieć zmienić swoją perspektywę, postawić matce granice, być bardziej asertywnym wobec niej, a to nie stanie się za pstryknięciem palcami, bo widać, że grunt został dobrze przygotowany i on czuje się odpowiedzialny za opiekę nad bratem bardziej niż za rozwój własnego związku.
6 2021-08-23 09:23:50 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-08-23 09:24:34)
Twój facet jest jak sprężyna -- tkwi w pewnej napiętej pozycji w której osiągnął stabilizację. Czas spędza z rodziną, zajmuje się bratem.
Możesz się w tę sytuację jakoś wpasować i zaakceptować aktualną sytuację i w niej żyć. Nie będziesz szczęśliwa pewnie...
Możesz próbować tę sytuację zmienić. Czyli przegiąć tę sprężynę w inną stronę. Będzie to wymagało dużego wysiłku, a gdy Ci się uda, to będziesz musiała się silić, aby sprężyna nie wróciła w swoje dawne ułożenie. Nie będziesz szczęśliwa pewnie...
Przestań więc naciągać tę sprężynę. Daj luz. Oddalisz się nieco od chłopaka, on to zauważy i widząc, że dziewczyna odchodzi zmieni swoje zachowanie.
Jak nie zmieni zachowania, to oddalisz się jeszcze bardziej... On widząc...
A jak nie zmieni zachowania, to oddalisz się bardziej i bardziej... aż pójdziesz w siną dal tam gdzie może znajdziesz szczęście.
PS> uważam, że ludzi się nie da zmienić; możesz zmienić swoje zachowanie aby się dopasować... ale najczęściej trzeba iść swoją drogą...
7 2021-08-23 09:46:59 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-08-23 09:58:29)
I jeszcze jedno.
Mimo że w polskim prawie nie ma obowiązku opieki, po śmierci rodziców, nad niepełnosprawnym rodzeństwem, to jest obowiązek alimentacyjny. Innymi słowy, brat chłopaka będzie mu towarzyszył do końca życia.
****
Znam rodzinę, w której było dwoje dzieci, młodsze urodziło się z Zespołem Downa, starsze "od zawsze" opiekowało się młodszym, cały czas mieszkając we wspólnym domu, nawet po założeniu przez starsze własnej rodziny. Pełną opiekę przejęło po śmierci rodziców, gdy młodsze miało ok. 25 lat. Niedawno to młodsze, mając niemal 60 lat, zmarło, spełniło się marzenie starszego, by mogło pochować młodsze.
Sytuacja autorki trochę przypomina związek z rozwodnikiem z dzieckiem. Zazdrosna o nowe życie była żona ciągle wydzwania i żąda pomocy w opiece nad dzieckiem. Tylko nawet w sytuacji dzieciatego rozwodnika, to może on ustalić kwestie jego kontaktów i opieki nad dzieckiem, a tutaj u partnera autorki brakuje asertywności i dbałości o własne życie.
WiosennyDeszczu, czy dostrzegasz u swojego partnera poczucie zobowiązania wobec matki i brata? Czy ma poczucie winy wobec nich, gdy odmawia pomocy (jeśli to się w ogóle zdarzyło)? Jakie argumenty on przedstawia, aby uargumentować swoją postawę i odsuwać Twoje potrzeby? Czym on się kieruje wg Ciebie?
Twój facet jest jak sprężyna -- tkwi w pewnej napiętej pozycji w której osiągnął stabilizację. Czas spędza z rodziną, zajmuje się bratem.
Możesz się w tę sytuację jakoś wpasować i zaakceptować aktualną sytuację i w niej żyć. Nie będziesz szczęśliwa pewnie...
Możesz próbować tę sytuację zmienić. Czyli przegiąć tę sprężynę w inną stronę. Będzie to wymagało dużego wysiłku, a gdy Ci się uda, to będziesz musiała się silić, aby sprężyna nie wróciła w swoje dawne ułożenie. Nie będziesz szczęśliwa pewnie...
Przestań więc naciągać tę sprężynę. Daj luz. Oddalisz się nieco od chłopaka, on to zauważy i widząc, że dziewczyna odchodzi zmieni swoje zachowanie.
Jak nie zmieni zachowania, to oddalisz się jeszcze bardziej... On widząc...
A jak nie zmieni zachowania, to oddalisz się bardziej i bardziej... aż pójdziesz w siną dal tam gdzie może znajdziesz szczęście.
PS> uważam, że ludzi się nie da zmienić; możesz zmienić swoje zachowanie aby się dopasować... ale najczęściej trzeba iść swoją drogą...
Tylko to nawet nie o to chodzi, bo jak ten facet miał wtłaczane przez większość życia, że jest odpowiedzialny za brata, to też nie ma mu się co dziwić, że na pretensje Autorki reaguje tak jak reaguje. Tu chodzi o to, żeby właśnie zamiast pretensji normalnie z nim porozmawiać.
jak matka cały czas wymaga, to dla niego to jest oczywiste i może nawet nie do końca sobie uświadamia, że może być inaczej. A że mają do siebie blisko, to tym bardziej to jest oczywiste.
W moim przypadku skończyło się to, kiedy mój partner poszedł na studia 700km od domu. Tak, na początku jeździł tam co weekend, na całe ferie i całe wakacje. Bo mama oczekiwała.
Ale potem jak my się poznaliśmy to to się zaczęło powoli zmieniać, bo on sam czuł, że nie chce tam tyle siedzieć kiedy ja siedzę w innym mieście.
Tutaj nie było aż takiego przeskoku, bo oni wszyscy są na miejscu i mogą się spotkać w każdej chwili.
Ale po prostu facetowi trzeba pokazać, że to tak nie musi wyglądać. Może warto spotkać się z psychologiem we trójkę, żeby właśnie porozmawiać o roli konkretnych osób w wychowanie brata? Żeby facetowi uświadomić, że ta rola póki co powinna w 100% leżeć na matce dziecka?
W przypadku byłej partnerki i wspólnego dziecka jednak to jest wspólne dziecko i trochę inna sytuacja niż w przypadku brata.
Wszystko zależy od tego, jak bardzo Autorka faktycznie chce nad tym pracować, bo to jest praca na kilka lat.
U mnie się udało, więc wiem, że to jest realne bez przeginania sprężyny. Ja po prostu bardzo mocno pomagałam mojemu partnerowi w zostaniu samodzielnym człowiekiem i w podejmowaniu własnych decyzji. Bo to nie sztuka wpaść z parasola matki w parasol żony i dalej być zależnym od tego, co kobieta powie i co nakaże.
Porównałabym to może nie tyle do przeginania sprężyny co do jej wyprostowania? W sensie żeby nie była zgięta w żadną stronę? To jest wykonalne
@LadyLoka... Jako że nie są to rozmowy w delikatnej materii seksu... Ani drażliwe o pieniądzach, to zgadzam się z Tobą że rozmowa może dużo zmienić...
11 2021-08-23 13:34:15 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-23 14:56:35)
Sytuacja autorki trochę przypomina związek z rozwodnikiem z dzieckiem. Zazdrosna o nowe życie była żona ciągle wydzwania i żąda pomocy w opiece nad dzieckiem. Tylko nawet w sytuacji dzieciatego rozwodnika, to może on ustalić kwestie jego kontaktów i opieki nad dzieckiem, a tutaj u partnera autorki brakuje asertywności i dbałości o własne życie.
WiosennyDeszczu, czy dostrzegasz u swojego partnera poczucie zobowiązania wobec matki i brata? Czy ma poczucie winy wobec nich, gdy odmawia pomocy (jeśli to się w ogóle zdarzyło)? Jakie argumenty on przedstawia, aby uargumentować swoją postawę i odsuwać Twoje potrzeby? Czym on się kieruje wg Ciebie?
Ma wielkie poczucie winy. Ostatnio nawet ma poczucie winy jak jednak zrobimy jakiś wypad gdzieś we dwoje np na gokarty. Argumentuje to tym, ze on jest chory nie ma nikogo i się nudzi w domu.
Tylko to nawet nie o to chodzi, bo jak ten facet miał wtłaczane przez większość życia, że jest odpowiedzialny za brata, to też nie ma mu się co dziwić, że na pretensje Autorki reaguje tak jak reaguje. Tu chodzi o to, żeby właśnie zamiast pretensji normalnie z nim porozmawiać.
jak matka cały czas wymaga, to dla niego to jest oczywiste i może nawet nie do końca sobie uświadamia, że może być inaczej. A że mają do siebie blisko, to tym bardziej to jest oczywiste.
W moim przypadku skończyło się to, kiedy mój partner poszedł na studia 700km od domu. Tak, na początku jeździł tam co weekend, na całe ferie i całe wakacje. Bo mama oczekiwała.
Ale potem jak my się poznaliśmy to to się zaczęło powoli zmieniać, bo on sam czuł, że nie chce tam tyle siedzieć kiedy ja siedzę w innym mieście.
Tutaj nie było aż takiego przeskoku, bo oni wszyscy są na miejscu i mogą się spotkać w każdej chwili.
Ale po prostu facetowi trzeba pokazać, że to tak nie musi wyglądać. Może warto spotkać się z psychologiem we trójkę, żeby właśnie porozmawiać o roli konkretnych osób w wychowanie brata? Żeby facetowi uświadomić, że ta rola póki co powinna w 100% leżeć na matce dziecka?
W przypadku byłej partnerki i wspólnego dziecka jednak to jest wspólne dziecko i trochę inna sytuacja niż w przypadku brata.
Wszystko zależy od tego, jak bardzo Autorka faktycznie chce nad tym pracować, bo to jest praca na kilka lat.
U mnie się udało, więc wiem, że to jest realne bez przeginania sprężyny. Ja po prostu bardzo mocno pomagałam mojemu partnerowi w zostaniu samodzielnym człowiekiem i w podejmowaniu własnych decyzji. Bo to nie sztuka wpaść z parasola matki w parasol żony i dalej być zależnym od tego, co kobieta powie i co nakaże.
Porównałabym to może nie tyle do przeginania sprężyny co do jej wyprostowania? W sensie żeby nie była zgięta w żadną stronę? To jest wykonalne
Bardzo pomocna odpowiedz. Tez myślałam o takim spotkaniu. Nawet nie tyle we trójkę co we dwójkę, żeby ktoś obcy mu powiedział ze to za dużo co robi. Tylko on nie chce o tym słuchać. Dla niego to jest całkowicie normalne. Wiem, ze może przegięłam juz z tymi pretensjami i teraz jest ciężej o jakakolwiek rozmowę. Wcześniej postrzegałam ten problem trochę inaczej i złe do tego podchodziłam. Teraz każda rozmowa kończy się tekstem „wiecznie się czepiasz o to samo”.
12 2021-08-23 13:57:51 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-08-23 13:58:13)
"Za dużo", bo to pojęcie względne, według i dla kogo? I dlaczego to chłopak ma dostosować się do opinii innego człowieka?
Proponuję, byś przestała się czepiać a zaczęła z chłopakiem rozmawiać, ale by celem rozmowy nie była zmiana jego zachowania wobec brata. Bez waszej wspólnej rozmowy temat jego rodziny/brata staje się tematem tabu.
13 2021-08-23 14:46:28 Ostatnio edytowany przez Candy2 (2021-08-23 14:47:25)
Ale z Ciebie księżna. Chłopak ma dobre serce i kocha brata. Jak to mówią kobiet można mieć dużo, a brata ma jednego, więc wybór jest prosty, sam Ci to zasugerował.
Ale z Ciebie księżna. Chłopak ma dobre serce i kocha brata. Jak to mówią kobiet można mieć dużo, a brata ma jednego, więc wybór jest prosty, sam Ci to zasugerował.
Ja mogę mu pomoc jak najbardziej w opiece nad bratem ale nie kosztem całego naszego życia. Któregoś dnia i tak może tak być ze weźmiemy go do siebie do domu ale jesteśmy młodzi i chyba tez z życia coś możemy mieć prawda? A brat ma rodziców.
15 2021-08-23 15:28:52 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-08-23 15:29:08)
a jak jestescie juz sami to nie mozecie gdzies wyjsc?
to, ze pomaga przy bracie to chyba normalne? ja bym sie cieszyla, ze sama jestem zdrowa, zamiast sie czepiac, ze sie zajmuje bratem. przeciez to jego najblizsza rodzina.
a jak jestescie juz sami to nie mozecie gdzies wyjsc?
to, ze pomaga przy bracie to chyba normalne? ja bym sie cieszyla, ze sama jestem zdrowa, zamiast sie czepiac, ze sie zajmuje bratem. przeciez to jego najblizsza rodzina.
No właśnie. I tutaj jest ten problem. Wychodzimy od początku wakacji tylko z nimi sami wcale
17 2021-08-23 16:02:22 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-08-23 16:03:04)
Skoro piszesz o jego poczuciu winy, gdy nie zajmuje się bratem, to oznacza, że czuje się w obowiązku zajmować bratem i poświęcać mu każdą chwilę.
Wina to kategoria moralna, a poczucie winy to drogowskaz kierujący naszym zachowaniem, bo skłaniający do podejmowania decyzji zgodnych z nabywanymi normami etycznymi, co „dobre”, co „złe”. Ktoś to poczucie zaszczepił Twojemu partnerowi. Nie wierzę, żeby to był jego głos. Ludzie w sposób naturalny chcą zadbać o siebie, a ten głos, będący poczuciem winy, jest przeciwko jego fundamentalnym interesom.
Sama mam dużo młodszego brata, którym dużo się zajmowałam, bo takie było oczekiwanie moich wiecznie zapracowanych w tamtym czasie rodziców, ale jak się zakochałam i wyprowadziłam, to się to mocno ukróciło, bo oni mieli świadomość, że to tak naprawdę ich obowiązkiem jest zajmowanie się dzieckiem, które było ich, nie moje. Wcale nie ucierpiała na tym relacja z moim bratem, z którym mamy dzisiaj mega dobry kontakt, dlatego że przestałam niańczyć go na każdym kroku.
Uważam na podstawie tego, co napisałaś, że Twój partner jest mocno podporządkowany oczekiwaniom matki i uwikłany w ten niezdrowy układ, gdzie rodzice spychają na niego obowiązek zapewniania bratu rozrywki, sami zwalniając się z tego obowiązku. Nie wiem, ile on ma lat, ale nie wydaje mi się, żeby nie było zorganizowanych zajęć dla autystycznych osób w każdym wieku.
blueangel napisał/a:a jak jestescie juz sami to nie mozecie gdzies wyjsc?
to, ze pomaga przy bracie to chyba normalne? ja bym sie cieszyla, ze sama jestem zdrowa, zamiast sie czepiac, ze sie zajmuje bratem. przeciez to jego najblizsza rodzina.
No właśnie. I tutaj jest ten problem. Wychodzimy od początku wakacji tylko z nimi sami wcale
i to jest cos, o co mozesz miec pretensje, ze chcialabys cos tez porobic i z nim. probowalas cos zaplanowac? np ze wtedy i wtedy leci w kinie film i chcesz zobaczyc? albo masz ochote na RANDKE w restauracji? kurcze, przeciez na randke brata chyba nie weznie?
mozesz tez sprobowac zaczac wychodzic bez niego, moze sie obudzi?! bo taka sytuacja mnie tez by wkurzala. okej, moze jest przemeczony, bo i obowiazki i brat, ale raz w miesiacu mozna chyba zrobic cos razem!
Skoro piszesz o jego poczuciu winy, gdy nie zajmuje się bratem, to oznacza, że czuje się w obowiązku zajmować bratem i poświęcać mu każdą chwilę.
Wina to kategoria moralna, a poczucie winy to drogowskaz kierujący naszym zachowaniem, bo skłaniający do podejmowania decyzji zgodnych z nabywanymi normami etycznymi, co „dobre”, co „złe”. Ktoś to poczucie zaszczepił Twojemu partnerowi. Nie wierzę, żeby to był jego głos. Ludzie w sposób naturalny chcą zadbać o siebie, a ten głos, będący poczuciem winy, jest przeciwko jego fundamentalnym interesom.Sama mam dużo młodszego brata, którym dużo się zajmowałam, bo takie było oczekiwanie moich wiecznie zapracowanych w tamtym czasie rodziców, ale jak się zakochałam i wyprowadziłam, to się to mocno ukróciło, bo oni mieli świadomość, że to tak naprawdę ich obowiązkiem jest zajmowanie się dzieckiem, które było ich, nie moje. Wcale nie ucierpiała na tym relacja z moim bratem, z którym mamy dzisiaj mega dobry kontakt, dlatego że przestałam niańczyć go na każdym kroku.
Uważam na podstawie tego, co napisałaś, że Twój partner jest mocno podporządkowany oczekiwaniom matki i uwikłany w ten niezdrowy układ, gdzie rodzice spychają na niego obowiązek zapewniania bratu rozrywki, sami zwalniając się z tego obowiązku. Nie wiem, ile on ma lat, ale nie wydaje mi się, żeby nie było zorganizowanych zajęć dla autystycznych osób w każdym wieku.
Tez tak uważam. I to z rówieśnikami powinien nawiązać jakiś lepszy kontakt. A ogólnie jego mama tez nie pracuje. Wiec ona się poświęciła synowi ok ale moim zdaniem nie powinna oczekiwać tego od niego
20 2021-08-23 17:22:23 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-08-23 17:26:12)
"Tez tak uważam. I to z rówieśnikami powinien nawiązać jakiś lepszy kontakt. A ogólnie jego mama tez nie pracuje. Wiec ona się poświęciła synowi ok ale moim zdaniem nie powinna oczekiwać tego od niego"
ohohoho, bo na bank miala inne wyjscie. dziecko z autyzmem, nawet lekkim nie chowa sie tak jak normalne. nie dosc, ze sie dostaje niezle w kosc, to ze szkolami itd itp wiecznie sa problemy.
+jest robotem. moze 24 ha na dobe, 7 dni w tygodniu.
jak sie nie ma dziecka z autyzmem czy z jakims adhd tak latwo kazdemu mowic. niestety kazdemu jeszcze moze sie to przytrafic. tym bardziej autorce, bo nawet genetycznie po rodzinie chlopaka prawdopodobne.
a brat nie jest 5 woda po kisielu. poza tym ON sam CHCE. i nie musi czuc sie winny, wystarczy, ze czuje do niego milosc i mu po ludzku wspolczuje. to wy mu chcecie wmowic, ze to zle.
normalnie, gdy chodzi o wyjscia z przyjaciolmi (nawet z kolezanka/przyjaciolka), dziewczyna ma cos przeciw to tu na forum:
hurr durr, nie mozesz nic zabraniac, twoj parner jest wolnym czlowiekiem, inaczej jak wasz zwiazek sie rozpadnie to zostanie sam
brat: jak on moze, na pewno czuje sie winny, bo to nie jest normalne, powinien przestac, a czas spedzac z dziewczyna
xD xD xD
(...) chyba tez z życia coś możemy mieć prawda? (...)
Czy Twój chłopak narzeka na to, iż zamiast - jak nazwałaś - z korzystania z życia zajmuje się bratem? Jeśli nie, to użyta przez Ciebie liczba mnoga jest nadużyciem.
(...) I to z rówieśnikami powinien nawiązać jakiś lepszy kontakt. (...)
Wiesz na czym polega autyzm? <pytanie retoryczne>
normalnie, gdy chodzi o wyjscia z przyjaciolmi (nawet z kolezanka/przyjaciolka), dziewczyna ma cos przeciw to tu na forum:
hurr durr, nie mozesz nic zabraniac, twoj parner jest wolnym czlowiekiem, inaczej jak wasz zwiazek sie rozpadnie to zostanie sam
brat: jak on moze, na pewno czuje sie winny, bo to nie jest normalne, powinien przestac, a czas spedzac z dziewczynaxD xD xD
W tym hurr durr zawsze jest mała gwiazdka:
* tak długo jak przez te wyjścia nie leży czas poświęcony partnerowi.
Tutaj leży.
WiosennyDeszcz, skoro rozmowy nic nie dają, on nie widzi problemu, nie rozumie Twojej racji, to może rostanie będzie najlepszą opcją?
Jeżeli on jest tak uczony od małego, że ma się bratem zająć, to się tego nie przeskoczy. I wbrew pozorom w dalszym ciągu opieka nad autystycznym dzieckiem nie jest obowiązkiem rodzeństwa. Ja znam takie rodziny i tam wręcz pozostałe dzieci są wypychane, żeby układać sobie życie po swojemu. Bo inaczej to leży cała rodzina.
Ja uważam, że jak się nie da przetłumaczyć partnerowi, to lepiej się ewakuować ze związku, choć pewnie będzie boleć. Tylko wyobraź sobie wasz związek za ileś lat: rodzice pewnie kiedyś odejdą i zostanie tylko twój partner i TY. Ani się nie obejrzysz, gdy zaczniesz być wplątywana w opiekę nad tym młodszym bratem, bo przecież co ci szkodzi zabrać i jego np. do parku na spacer, gdy idziesz z waszymi dziećmi? Poza tym, twój partner czuje się już taki zmęczony opieką nad bratem, a ty zamiast mu pomagać, grymasisz.
Niemożliwe? Znam taki przypadek osobiście. Tylko że w przypadku który znam, facet miał siostrę z niedorozwojem umysłowym i zwalił calą opiekę nad nią na swoją partnerkę. Sam zaczął unikać ich wspolnego domu, nawet kupił dla siebie inne mieszkanie, bo nie mógł w spokoju pracować wieczorami na komputerze w domu, w którym wciąż przeszkadzała mu psychicznie chora siostra. Partnerka faceta nie wytrzymywała, rozpiła się, straciła dobrą pracę a gdy w końcu siostra faceta zmarła, to on znalazl sobie inną babę i oczernił tę wcześniejszą, że pijaczka, awanturnica, i nie mógł na niej polegać.
Nie pakuj się w to dziewczyno, szkoda życia.
"Tez tak uważam. I to z rówieśnikami powinien nawiązać jakiś lepszy kontakt. A ogólnie jego mama tez nie pracuje. Wiec ona się poświęciła synowi ok ale moim zdaniem nie powinna oczekiwać tego od niego"
ohohoho, bo na bank miala inne wyjscie. dziecko z autyzmem, nawet lekkim nie chowa sie tak jak normalne. nie dosc, ze sie dostaje niezle w kosc, to ze szkolami itd itp wiecznie sa problemy.
+jest robotem. moze 24 ha na dobe, 7 dni w tygodniu.
jak sie nie ma dziecka z autyzmem czy z jakims adhd tak latwo kazdemu mowic. niestety kazdemu jeszcze moze sie to przytrafic. tym bardziej autorce, bo nawet genetycznie po rodzinie chlopaka prawdopodobne.
a brat nie jest 5 woda po kisielu. poza tym ON sam CHCE. i nie musi czuc sie winny, wystarczy, ze czuje do niego milosc i mu po ludzku wspolczuje. to wy mu chcecie wmowic, ze to zle.
normalnie, gdy chodzi o wyjscia z przyjaciolmi (nawet z kolezanka/przyjaciolka), dziewczyna ma cos przeciw to tu na forum:
hurr durr, nie mozesz nic zabraniac, twoj parner jest wolnym czlowiekiem, inaczej jak wasz zwiazek sie rozpadnie to zostanie sam
brat: jak on moze, na pewno czuje sie winny, bo to nie jest normalne, powinien przestac, a czas spedzac z dziewczynaxD xD xD
Moja ciocia jest w takiej samej sytuacji plus do tego pracuje. Organizuje mu czas po szkole ma on dodatkowe zajęcia z takimi dziećmi. A jego brat ma swoje życie i nie krze mu się nim opiekować bo on tez ma swoje potrzeby inne niż jego autystyczny brat. Nie wywiera presji i nie zabiera mu życia. Moja koleżanka ma ciocie i tutaj ta sama sytuacja. Pomoc ok ale nie 24 na dobę. Z reszta pomyśl. Chciałabyś tak? Jak będziemy mieli normalne dziecko to co będzie be bo będzie się trzeba zając chorym bratem?
25 2021-08-23 20:32:33 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-08-23 20:34:37)
Moja ciocia jest w takiej samej sytuacji plus do tego pracuje. Organizuje mu czas po szkole ma on dodatkowe zajęcia z takimi dziećmi. A jego brat ma swoje życie i nie krze mu się nim opiekować bo on tez ma swoje potrzeby inne niż jego autystyczny brat. Nie wywiera presji i nie zabiera mu życia.
Dobre podejście.
Jak będziemy mieli normalne dziecko to co będzie be bo będzie się trzeba zając chorym bratem?
Napisałam ci wcześniej co będzie. Będziesz opiekować się dziećmi i jego bratem, bo przecież ktoś będzie musiał to robić, a twój partner nie przyjmie do wiadomości, że są odpowiednie instytucje, ośrodki opiekuńcze itp. Nie, bo tak zostało mu to wpojone na wieki wieków amen. Nawet kosztem jego własnej rodziny, którą założy.
Uważaj, bo możesz skończyć jak moja znajoma. Po 12 latach opiekowania się jego psychicznie chorą siostrą, sama dziś jest wrakiem człowieka. Do tego facet obsmarował ją gdzie tylko się dało, bo musiał sobie wyrobić carte blanche dla nowego związku. Jej trudno udowodnić cokolwiek, bo nijak się nie zabezpieczała, ufała we wszystkim jemu. Ona opiekowała się jego siostrą, a on brał na siostrę dużą rentę, bo ich ojciec był pracownikiem ONZ i po jego śmierci naprawdę spora kwota przeszla na konto tej psychicznie chorej siostry, a on był jej prawnym opiekunem. Dziś, gdy z nią rozmawiam, to często słyszę; Jak mogłam być tak naiwna...
A może podejść do tematu od innej strony.
Mam w dalszej rodzinie dwie niepelnosprawne dziewczyny - one przez większość czasu są na turnusach, wyjazdach, warsztatach. Robią coś o czym w rodzinnym domu nie mogłyby nawet marzyć.
Może brata warto by było trochę zaaktywozować i pokazać mu różne możliwości, nie tylko wasze towarzystwo. Przecież takie zajęcia są organizowane dla osób z różnymi predyspozycjami i zainteresowaniami. Wystarczy tylko poszukać czegoś odpowiedniego.
Salomonka - a skąd ty możesz wiedzieć jak będzie ? Z opisu wynika, że to on jest zaangażowany w opiekę, a partnerka grymasi, że tyle czasu im poświęca. Jakim trzeba byc człowiekiem żeby tak doradzać ? Rozumiem ,że według ciebie osoby, które posiadają chorych w rodzinie i są zaangażowani w ich opiekę nie mają prawa posiadać partnera i z tego powodu należy się ewakuować ze związku? Opisałas jakiś przypadek, a bladego pojęcia nie masz o niepełnosprawnych. Partnerzy takich osób powinni być wyrozumiali i wspierać, a nie uciekać. To jest chore co piszesz.
Salomonka - a skąd ty możesz wiedzieć jak będzie ? Z opisu wynika, że to on jest zaangażowany w opiekę, a partnerka grymasi, że tyle czasu im poświęca. Jakim trzeba byc człowiekiem żeby tak doradzać ? Rozumiem ,że według ciebie osoby, które posiadają chorych w rodzinie i są zaangażowani w ich opiekę nie mają prawa posiadać partnera i z tego powodu należy się ewakuować ze związku? Opisałas jakiś przypadek, a bladego pojęcia nie masz o niepełnosprawnych. Partnerzy takich osób powinni być wyrozumiali i wspierać, a nie uciekać. To jest chore co piszesz.
Nie, to tak nie działa. Związek to dwoje ludzi, a tutaj mamy trójkąt, w dodatku trójkąt oparty na toksycznych zasadach, o czym wyraźnie świadczy podporządkowanie swojego osobistego życia bratu, który ma co najmniej dwóch opiekunów prawnych, a przede wszystkim odczuwanie wyrzutów sumienia wynikających z presji narzucanej przez matkę. W ten sposób nie funkcjonują zdrowe relacje, z kolei chore warto zmienić.
Wsparcie partnera znajdującego się w takiej sytuacji również nie polega na bezwolnej realizacji scenariusza napisanego przez osoby trzecie.
Salomonka - a skąd ty możesz wiedzieć jak będzie ? Z opisu wynika, że to on jest zaangażowany w opiekę, a partnerka grymasi, że tyle czasu im poświęca. Jakim trzeba byc człowiekiem żeby tak doradzać ? Rozumiem ,że według ciebie osoby, które posiadają chorych w rodzinie i są zaangażowani w ich opiekę nie mają prawa posiadać partnera i z tego powodu należy się ewakuować ze związku? Opisałas jakiś przypadek, a bladego pojęcia nie masz o niepełnosprawnych. Partnerzy takich osób powinni być wyrozumiali i wspierać, a nie uciekać. To jest chore co piszesz.
Partnerzy powinni wspierać a nie uciekać, to prawda. Tylko trzeba wiedzieć, gdzie jest granica tej pomocy aby z siebie nie zrobić osoby niepełnosprawnej przy okazji.
Autorka już dziś czuje się źle w roli którą jej partner próbuje narzucić, a jeszcze żyją rodzice którzy sprawują faktyczną opiekę nad chorym chlopcem. Jeśli ich zabraknie, to nie trzeba być Nostradamusem, żeby wiedzieć co się stanie. Nie uważam, aby zmuszanie kogoś do czegoś, czego nie chce i czego nie czuje było dobrym rozwiązaniem. Nikt nie ma prawa do tego, ani autorka nie ma obowiązku w imię jakiś melodramatycznych sentencji poświęcać się dla kogoś tylko dlatego, że ten ktoś jest chory. Może znajdzie się gdzieś ktoś, dla kogo opieka nad nim nie będzie cięzarem a nawet znajdzie w niej jakieś spełnienie dla siebie, ale nic na siłę, bo można tylko zmarnować kilka żyć.
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak doradzać?
Odpowiem ci: Realnie myślącym i znającym doskonale środowisko osób niepełnosprawnych. Im nie potrzebny cukierkowy romantyzm i czyjeś poświęcanie się.
Jeśli ktoś nie chce się kimś takim opiekować to nie musi tego robić, bo jego życie i szczęście jest tak samo ważne jak tej osoby chorej. Nawet jeśli nie ma w sobie powołania do opieki nad kimś, kto tej opieki wymaga.
Candy2 napisał/a:Salomonka - a skąd ty możesz wiedzieć jak będzie ? Z opisu wynika, że to on jest zaangażowany w opiekę, a partnerka grymasi, że tyle czasu im poświęca. Jakim trzeba byc człowiekiem żeby tak doradzać ? Rozumiem ,że według ciebie osoby, które posiadają chorych w rodzinie i są zaangażowani w ich opiekę nie mają prawa posiadać partnera i z tego powodu należy się ewakuować ze związku? Opisałas jakiś przypadek, a bladego pojęcia nie masz o niepełnosprawnych. Partnerzy takich osób powinni być wyrozumiali i wspierać, a nie uciekać. To jest chore co piszesz.
Partnerzy powinni wspierać a nie uciekać, to prawda. Tylko trzeba wiedzieć, gdzie jest granica tej pomocy aby z siebie nie zrobić osoby niepełnosprawnej przy okazji.
Autorka już dziś czuje się źle w roli którą jej partner próbuje narzucić, a jeszcze żyją rodzice którzy sprawują faktyczną opiekę nad chorym chlopcem. Jeśli ich zabraknie, to nie trzeba być Nostradamusem, żeby wiedzieć co się stanie. Nie uważam, aby zmuszanie kogoś do czegoś, czego nie chce i czego nie czuje było dobrym rozwiązaniem. Nikt nie ma prawa do tego, ani autorka nie ma obowiązku w imię jakiś melodramatycznych sentencji poświęcać się dla kogoś tylko dlatego, że ten ktoś jest chory. Może znajdzie się gdzieś ktoś, dla kogo opieka nad nim nie będzie cięzarem a nawet znajdzie w niej jakieś spełnienie dla siebie, ale nic na siłę, bo można tylko zmarnować kilka żyć.Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak doradzać?
Odpowiem ci: Realnie myślącym i znającym doskonale środowisko osób niepełnosprawnych. Im nie potrzebny cukierkowy romantyzm i czyjeś poświęcanie się.Jeśli ktoś nie chce się kimś takim opiekować to nie musi tego robić, bo jego życie i szczęście jest tak samo ważne jak tej osoby chorej. Nawet jeśli nie ma w sobie powołania do opieki nad kimś, kto tej opieki wymaga.
Powiedział, że mi sama opieka nad nim nie przeszkadza. W tamtym roku czasami gdzieś pojechaliśmy razem ale generalnie jeździliśmy dużo sami. W tym roku jego matka chyba przez stres związany ze mianu szkoły caly czas truje ze on się nudzi a kiedy przyjedziecie. A może byśmy gdzieś pojechali. Przez jej zachowanie prawie doszło do rozwodu. (Rozwodu ich rodziców). Ona jest strasznie samolubna i musi być tak jak ona chce. Wykorzystuje to ze moj partner jest dobrym człowiekiem. Ale ona niepotrzebnie przelewa swoje problemy na niego I tutaj jest właśnie problem.
WiosennyDeszcz, a czy Twojemu chłopakowi brakuje wyjść tylko we dwoje? Pytałaś go o to? Bo jeśli tak, to zawsze możesz spytać, dlaczego to, czego chce jego brat, miałoby być ważniejsze od tego, czego chcecie Wy. Ewentualnie odwrotnie, jeśli nie będzie umiał mu (albo matce) czegoś odmówić, na czym ucierpią Wasze plany, zapytaj zwyczajnie, dlaczego woli sprawić przykrość Tobie niż im. Bez pretensji, z ciekawością. Pamiętaj, że ze względu na autyzm brata chłopaka Ty nie masz mniejszych praw ani nie odczuwasz innych emocji niż każda inna dziewczyna. Masz prawo oczekiwać tego samego (czasu tylko we dwoje) i masz prawo do smutku, jeśli on będzie stawiał ciągle innych ponad Tobą. I myślę, że to warto mu uświadomić - że skoro zdecydował się na związek, to nie jest zwolniony z dbania o niego, bo brat. Ty też masz prawo (i to większe, moim zdaniem) do swoich oczekiwań. Nie może być tak, że musisz dopasować się do osób trzecich. Bez rozmowy się nie obejdzie, ale patrząc na to, że on już się spina na każdą wzmiankę o bracie, lekko nie będzie. Tak czy siak, innego wyjścia nie masz, jeśli chcesz coś zmienić. Jeśli się nie uda - Twój wybór, czy to zaakceptujesz, czy się rozstaniecie. Zastanów się tylko, czy chcesz takiego życia i takiego hm... partnera, który jest przede wszystkim partnerem matki i brata, a nie Twoim.
Szczerze, to z takiego układu bym się od razu ewakuowała. Po co Ci problemy innych ludzi? Sama masz za malo? Rozumiem, że matka Twojego partnera to manipulantka pierwszej klasy, która wpoila mu poczucie winy za coś za co on w ogóle nie ponosi żadnej odpowiedzialności, ale tak na serio, jak facet mialby glowę na karku, to juz dawno by jej postawil jakieś granice. A widac w takim schemacie mu dobrze.
Opcje są tylko dwie: albo sie rozstajecie i szukasz sobie kogoś bez balastu, albo na zawsze godzisz sie być na n-tym miejscu w swoim wlasnym związku czy przyszlej rodzinie.
Ja tam nie winię matki.
Jest matką i chce jak najlepiej dla swojego chorego dziecka.
Chce zbudować silną więź pomiędzy synami.
Aby gdy jej zabraknie nie było problemu w adaptacji chorego do zamieszkania ze starszym bratem.
Bo raczej żadne z nich nie bierze pod uwagę, ze po śmierci rodziców ten chory trafi do ośrodka opiekuńczego.
Nawet jeśli dziś autorka wywalczy mniej czasu spędzanego z chorym to za parę lat może być postawiona przed faktem, ze brat będzie musiał być na stałe w ich życiu.
Fajnie mieć silne więzi w rodzinie, oby jednak nie były oparte głównie na poczuciu winy.
Moim zdaniem rodzina powinna wspierać brata w budowaniu swojej sieci znajomych, jak najbardziej samodzielnym funkcjonowaniu i posiadaniu jakiegoś swojego życia.
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak doradzać?
Odpowiem ci: Realnie myślącym i znającym doskonale środowisko osób niepełnosprawnych. Im nie potrzebny cukierkowy romantyzm i czyjeś poświęcanie się.Jeśli ktoś nie chce się kimś takim opiekować to nie musi tego robić, bo jego życie i szczęście jest tak samo ważne jak tej osoby chorej. Nawet jeśli nie ma w sobie powołania do opieki nad kimś, kto tej opieki wymaga.
Bardzo mi się podobają te słowa. Totalnie popieram. Zmuszanie do "altruizmu" - to jest paradoks.
Problemem nie jest matka, co zawsze powtarzam, ale brak wyznaczania granic i normalny brak jajec u partenera Autorki. Dla mnie to znak ostrzegawczy, syrena alarmowa i znak na ewakuację, bo jakoś dziwnie nie mam ochoty być w jakimś trójkacie czy czworokącie z kompletnie obcymi mi osobami. Oczywiście miło jest jak teściowa, teść, szwagier są miłymi ludźmi z którymi chcę mieć grilla latem albo coś zalatwic, ale nie jestem z nimi w związku i nie chce być szarpana przez ich wpływy we wlasnym układzie partnerskim.
Jednym z kompletnych katastrof mojego byłego malżeństwa byl wplyw teściowej, która nigdy nie zakceptowala, że syn jest doroslym bykiem po trzydziestce. Jak to fajnie jest mieć awantury z mężem i jego matką wrzeszczącą na telefonie- bezcenne, ale raczej bym to sobie darowała
38 2021-08-24 23:13:51 Ostatnio edytowany przez Candy2 (2021-08-24 23:18:17)
Salomonka napisał/a:Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak doradzać?
Odpowiem ci: Realnie myślącym i znającym doskonale środowisko osób niepełnosprawnych. Im nie potrzebny cukierkowy romantyzm i czyjeś poświęcanie się.Jeśli ktoś nie chce się kimś takim opiekować to nie musi tego robić, bo jego życie i szczęście jest tak samo ważne jak tej osoby chorej. Nawet jeśli nie ma w sobie powołania do opieki nad kimś, kto tej opieki wymaga.
Bardzo mi się podobają te słowa. Totalnie popieram. Zmuszanie do "altruizmu" - to jest paradoks.
Ale kto tu kogo zmusza do altruizmu? No trochę się zapedzilyscie w słowach. Na razie mamy doczynienia z dziewczyną, która głównie myśli tylko o sobie i zwyczajnie nie nadaje się na jego partnerkę, bo ma problem z tym, że brat partnera jest chory. Może rzeczywiście lepiej żeby się rozstali i ten facet znajdzie sobie kobietę, która to zrozumie, a takich kobiet jest wiele. Jakie to chore co piszecie, mówi się ,że o niepełnosprawnych trzeba dbać i się o nich troszczyć, a tutaj są doradzacze w stylu "uciekaj", czy niepełnosprawność drugiego człowieka powinna powodować syndrom ucieczki ? Jedynym problemem może być matką, ale nie niepełnosprawny brat. Chore i obrzydliwe co piszecie. Nic dziwnego, że tyle kobiet lub ojców zostaje samych z niepełnosprawnymi dziećmi.
39 2021-08-24 23:25:10 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-24 23:25:52)
Nie uważam żeby całkowite splecienie związku z rodziną było dobre. Brakuje tu jakiejś równowagi pomiędzy tymi dwoma światami, o którą powinien zadbać chłopak autorki
Pamiętaj, że ze względu na autyzm brata chłopaka Ty nie masz mniejszych praw ani nie odczuwasz innych emocji niż każda inna dziewczyna.
To zdanie powinnaś sobie, WiosennyDeszczu, wydrukować i powiesić w widocznym miejscu, by móc przeczytać jak tylko pojawią się jakiekolwiek wątpliwości.
Jesteście na etapie budowania związku, oboje powinniście czuć się dla siebie ważni, tymczasem Ty jesteś zmuszana do ciągłego stawiania się w hierarchii niżej od brata chłopaka. Oczywiście, że jego choroba wymaga troski i uwagi, chwała Twojemu partnerowi, że podejmuje się tej roli, ale równocześnie nie powinno być tak, że świat kilku osób kręci się wokół jednej tylko dlatego, że bratu się nudzi (ten argument pojawia się tu na tyle często, że wydaje się głównym).
Nie wiem co dokładnie kieruje Twoim chłopakiem, ale skoro pojawiają się u niego wyrzuty sumienia, kiedy nie poświęca bratu tyle czasu, ile oczekuje od niego matka, ponadto gotów jest zepchnąć swoje własne dobro na bok, byleby ją zadowolić, to coś tu zostało wyraźnie zachwiane i na pewno nie funkcjonuje na zdrowych zasadach.
Nie uważam żeby całkowite splecienie związku z rodziną było dobre. Brakuje tu jakiejś równowagi pomiędzy tymi dwoma światami, o którą powinien zadbać chłopak autorki
Dobrze prawisz, bo to kompletnie chore.
Ja rozumiem, ze jego brat wymaga stalej opieki, ale to powinno być priorytetem jego prawnych opiekunów- rodziców- i ewentualnie konsultowane finansowo z partnerem Autorki, a nie jakas jazda bez trzymanki, gdzie ona jest zakladnikiem toksycznego układu.
Jak pisalam wcześniej, bym zwiewala, bo nie jaraja mnie problemy innych ludzi (mam swoich od groma), ale jak Autorka go kocha, to musi zacząć wyznaczać granice.
Chore i obrzydliwe co piszecie. Nic dziwnego, że tyle kobiet lub ojców zostaje samych z niepełnosprawnymi dziećmi.
Candy2, ja o wronach ty o dzwonach.. Czym innym jest odpowiedzialność za bliskiego człowieka, a czym innych poświęcanie się gdy żadnej więzi nie ma. Autorka wątku także nie zostawiłaby swojego dziecka, co nie znaczy że ma czuć to samo w stosunku do kogoś z rodziny partnera i nie można jej za to winić.
O ile doskonale rozumiem, że partner autorki czuje się zobowiązany do opieki nad bratem, to jednak wymaganie aby jego partnerka czy żona robiła dokładnie to samo gdy ona tego nie chce i jej się to nie podoba, już takie fajne nie jest. Dlatego autorka powinna dokładnie przemyśleć, czy chce takiego związku w "trójkącie" z bratem partnera wymagającym opieki, bo jeśli się do tego zmusi i poświęci się dla związku, to rokuje to piękną, wielką katastrofę za jakiś czas. I całkiem możliwe, że to właśnie ona zostanie za nią obarczona odpowiedzialnością, choćby przyczyny były zupełnie inne.
Widziałam już wiele dramatów ludzi którzy sobie nie radzą ze swoim życiem, bo wzięli na siebie ciężar którego nie potrafią unieść. Właśnie ciężar opieki nad kimś chorym czy niepełnosprawnym, ale to nie ten temat.
Są ludzie, którzy dobrowolnie zgłaszają się jako wolontariusze w hospicjach, różnych innych ośrodkach pomocy.
Są ludzie, którzy wiążą się z partnerami mającymi pod opieką chore osoby i nawet jeśli aktywnie nie uczestniczą w opiece nad nimi to przynajmniej nie mają pretensji, że partner dużo czasu poświęca opiece nad swoim bliskim. Czy obcym jeśli ma potrzebę być wolontariuszem.
Autorka do takich osób nie należy.
Przewiduję dalsze konflikty w tym związku prowadzące do jego rozpadu.
Autorka do takich osób nie należy.
Nie należy, ale ma takie prawo i wydaje mi się, że nie ma powodu, by ją o to obwiniać, bo nie każdy ma w sobie misję pomagania, poświęcania się, a brat chłopaka to zupełnie obca dla niej osoba, a jednak odbiera jej coś ważnego. Pozostaje pytanie na ile sam chłopak jest dla niej ważny i na ile ona ważna jest dla niego, bo może się okazać, że żadne z nich nie będzie skłonne zaakceptować punktu widzenia drugiego i wtedy najlepszym wyjściem będzie rozstanie.
Ale kto tu kogo zmusza do altruizmu? No trochę się zapedzilyscie w słowach. Na razie mamy doczynienia z dziewczyną, która głównie myśli tylko o sobie i zwyczajnie nie nadaje się na jego partnerkę, bo ma problem z tym, że brat partnera jest chory. Może rzeczywiście lepiej żeby się rozstali i ten facet znajdzie sobie kobietę, która to zrozumie, a takich kobiet jest wiele. Jakie to chore co piszecie, mówi się ,że o niepełnosprawnych trzeba dbać i się o nich troszczyć, a tutaj są doradzacze w stylu "uciekaj", czy niepełnosprawność drugiego człowieka powinna powodować syndrom ucieczki ? Jedynym problemem może być matką, ale nie niepełnosprawny brat. Chore i obrzydliwe co piszecie. Nic dziwnego, że tyle kobiet lub ojców zostaje samych z niepełnosprawnymi dziećmi.
Na razie mamy do czynienia z dziewczyną, która chce iść na randkę ze swoim partnerem, kieliszek wina, świece, ukradkowe macanki pod stołem i (a między nimi autystyczny brat a czasami i teściowa). No przecież każdy powinien chcieć właśnie takich randek. Potem w planie pewnie miała być upojna noc razem z figlami w łóżku (+ autystycznym bratem i teściową).
Co tydzień taka randka. W imię troski o niepełnosprawnego.
Proponuję aby każdy właśnie randkujący "adoptował" sobie niepełnosprawnego i ciągał za sobą na takie spotkania. A niech pooglądają sobie chociaż.
Tu jest zanik wspólnego pożycia, bo została zachwiana równowaga.
Poza tym mam pytanie - czy ktoś pytał autystycznego brata, czy on chce mieć każdy weekend zajęty?
Kleoma napisał/a:Autorka do takich osób nie należy.
Nie należy, ale ma takie prawo i wydaje mi się, że nie ma powodu, by ją o to obwiniać, bo nie każdy ma w sobie misję pomagania, poświęcania się, a brat chłopaka to zupełnie obca dla niej osoba, a jednak odbiera jej coś ważnego. Pozostaje pytanie na ile sam chłopak jest dla niej ważny i na ile ona ważna jest dla niego, bo może się okazać, że żadne z nich nie będzie skłonne zaakceptować punktu widzenia drugiego i wtedy najlepszym wyjściem będzie rozstanie.
Jak najbardziej autorka ma takie prawo i nie musi robić tego czego nie chce, nie lubi. nie zaakceptuje, nie polubi.
Dlatego najbardziej rozsądnym rozwiązaniem jest rozstanie.
Może jej się uda poznać kogoś bez zobowiązań a jemu kogoś komu jego zobowiązania wobec rodziny nie przeszkadzają, potrafi je zaakceptować.
On zrobił dużo dla tego związku. Wyprowadził się od rodziców i to dość daleko. Autorka i on mają dużo czasu do spędzania razem bo mieszkają sami.
Jeżeli jej trudno zaakceptować chęć partnera do pomocy jego rodzinie to nie ma sensu ciągnąć tego dalej bo to ma zły wpływ na jej samopoczucie i prędzej czy później bomba wybuchnie. Po co tracić cenny czas?
Klepka - Brak słów na te słowa. Obrzydliwe , poniżające osoby niepełnosprawne. Nie napiszę grubiej, bo zostałabym zablokowana. Tak jak napisała osoba wyżej oni razem mieszkają, więc moga spędzać czas razem, nie wiemy jakie chłopak ma o tym zdanie. Chyba ma prawo spędzać czas ze swoim bratem? Związek to nie tylko skazanie na jedną osobę. Moim zdaniem dziewczyna jest bardzo egoistyczna, ja bym na miejscu chłopaka kopnęła w tyłek taka "kobietę".
48 2021-08-25 09:51:48 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-25 10:17:17)
Jasne że ma prawo spędzać czas z bratem, a ona ma prawo chcec pójść na randkę ze swoim chłopakiem bez całej reszty jego rodziny. A jej chłopak ma też prawo budować własne życie i relacje poza rodzinne. Problem jest taki, że nie ma wypracowanego kompromisu który by uwzględniał wszystkie strony.
Ty Candy piszesz jakby ona kompletnie zdane na ich łaskę niemowlę chciała na śmietnik wyrzucić żeby po randkach latać. Brat ma dwóch sprawnych opiekunów prawnych. Czy naprawdę byłoby taka tragedia gdyby zamiast spędzać piątek, sobotę, niedziele z jego rodzina przykładowo:
A) w piątek poszli gdzieś we dwoje
B) w sobotę zabrali ze sobą brata
C) w niedzielę zamiast spędzać z nimi 10h wpadli na powiedzmy 3-4?
To już jest kompromis.
W czym by mi przeszkadzało, że na basenie, koncercie czy w innych miejscach gdzie jest także multum obcych ludzi jest także niepełnosprawny brat mojego partnera?
Przecież mogę się bawić czy relaksować równie dobrze tak samo z jego obecnością czy bez niej. Pływam sobie, słucham sobie, oglądam sobie.
Widzę tu złą wolę autorki, jej brak wrażliwości, brak wiedzy jak taki kontakt z innymi osobami niż rodzice i pobyt w miejscu innym niż dom ma terapeutyczny wpływ na tego chorego. On może nie umie tego okazać, wyrazić.
Ja akurat mam dziecko z autyzmem. Ma 16 lat. Więc wiem, jak to może wyglądać.
Wiem też, że czasami mam ochotę pójść z mężem gdzieś nie taśtając za sobą dziecka, które słucha naszej rozmowy i wtrąca swoje trzy grosze w każde wypowiedziane zdanie, albo głośno komentuje otoczenie, albo ni z gruszki ni z pietruszki mówi do kogoś (np. kelnera): moja mama ogląda porno (w romantycznym filmie na końcu był pocałunek), albo gdy zamawiam wino do obiadu: miesiąc temu piłaś wino, czy nie zostajesz alkoholikiem? Lub też: nie uprawiajcie seksu - nie chcę mieć kolejnego brata, ja Wam wystarczę. Tak wygląda wyjście z autystycznym synem na miasto. Racja - fantastycznie, szczególnie, gdy mamy tłum ludzi wokół i po takich hasełkach wypowiedzianych dość głośno (specjalnie ) wszyscy się na nas gapią.
Na dodatek mieszkam z tym moim mężem więc przecież mogli byśmy porozmawiać w domu, co nam broni?
Tylko czasami egoistycznie i bezczelnie chcieli byśmy wyjść z domu, i pobyć razem bez dzieci.
Jako potwór zabieram moje dziecko jednak na miasto - chodzimy do kina, restauracji, na baseny i inne tego typu wyjścia. Żeby się obyły, żeby poznały zasady funkcjonowania w społeczeństwie. Tylko nie ciągle, nie zawsze.
I rozumiem, że przy budowaniu związku można nie chcieć, aby młodszy brat im towarzyszył. Brakuje tu równowagi.
I jeszcze jako klepka dodam, że mam drugie dziecko. Bez upośledzenia. Nie obciążam jej w najmniejszym stopniu odpowiedzialnością za autystycznego brata. To nie jej rola. Ona ma przeżyć swoje życie najlepiej jak potrafi.
Dodam także, że autystyczne dzieci potrafią powiedzieć, czego chcą. Ostatnio mój syn powiedział, że nie chce iść na rodzinne wyjście. Zapewnił nas, że ma już 16 lat i potrafi przetrwać bez nas kilka godzin. Rzeczywiście, przetrwał. Dom stoi.
Więc może warto zapytać, czy brat chce z nimi spędzać tyle czasu, i ciągle gdzieś za nimi łazić? Może ma inne pragnienia?
Bardzo ważny głos w dyskusji, Marato.
W czym by mi przeszkadzało, że na basenie, koncercie czy w innych miejscach gdzie jest także multum obcych ludzi jest także niepełnosprawny brat mojego partnera?
Przecież mogę się bawić czy relaksować równie dobrze tak samo z jego obecnością czy bez niej. Pływam sobie, słucham sobie, oglądam sobie.
To jeszcze zależy w jakim stopniu dana osoba jest upośledzona, bo może się okazać, że kiedy już jest, to skupia na sobie większość uwagi. Wtedy nie ma mowy o żadnym relaksie.
Przede wszystkim jednak, jak już wspomniała Marata, nie jest niczym dziwnym ani niezdrowo egoistycznym, że czasem chce się gdzieś wyjść tylko we dwoje i nawet wspólne mieszkanie tutaj niczego nie zmienia. Tymczasem mamy sytuację, w której właściwie każdy wolny dzień czy nawet czas wygląda niemal tak samo, bo w trójkącie, tylko miejsce się zmienia.
52 2021-08-25 12:32:34 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-25 12:34:24)
Jeszcze tak dodam że brat partnera (czy ktokolwiek inny w sumie) w niczym by mi nie przeszkadzał jak faktycznie głównym celem wyjścia jest zrobienie 40 basenów czy posluchanie ulubionej muzyki na żywo. Ale jeśli celem byłoby stricte zacieśnienie więzi i spędzenie czasu sam na sam z moim partnerem to ja już widzę kolizję. I raczej sporo osób ma tak, że jak idzie na kolacje albo jakiś event z chłopakiem/dziewczyna to głównym celem nie jest skonsumowanie schabowego (w czym owszem, osoby trzecie nie wadzą), a pielęgnacja związku.
Matka chłopca też może chce trochę pobyć sama lub z drugim synem, przyszłą synową. A nie 24/7 tylko z chorym.
Tyle się mówi, że dla zdrowia psychicznego opiekunów osób niepełnosprawnych trzeba im pomagać, odciążać, porozmawiać, wesprzeć.
Żeby nie czuli się pozostawieni samym sobie, żeby mieli do kogo usta otworzyć.
Bo inaczej mogą się szybko wypalić, popaść w depresję i sami będą potrzebowali pomocy.
I na kogo ta pomoc spadnie?
Na partnera autorki.
Partner autorki ma tę empatię, której jej brakuje. Rozumie to czego ona nie rozumie.
54 2021-08-25 12:43:25 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-25 12:46:54)
Ale ja nie odnoszę wrażenia że autorka nigdzie nie chce brata zabierać albo spędzać czasu z jego rodzina. Przecież pisała parokrotnie że pomoc jasne, ale chciałaby troszkę czasu mieć też we dwoje. Czemu niby nie mogą jednego weekendu odciążyć mamę żeby odetchnęła, a drugiego pobyć sami żeby to oni odetchnęli? Albo soboty dla rodziny, niedzielę we dwoje? Czemu cały aspekt trzymania w ryzach rodziny (ratowania brata przed nudą, rodziców przed wypaleniem) ma spadać na jednego jej członka, jeśli reszta jest na tyle sprawna by podzielić się obowiązkami?
Ale ja nie odnoszę wrażenia że autorka nigdzie nie chce brata zabierać albo spędzać czasu z jego rodzina. Przecież pisała parokrotnie że pomoc jasne, ale chciałaby troszkę czasu mieć też we dwoje. Czemu niby nie mogą jednego weekendu odciążyć mamę żeby odetchnęła, a drugiego pobyć sami żeby to oni odetchnęli? Albo soboty dla rodziny, niedzielę we dwoje? Czemu cały aspekt trzymania w ryzach rodziny (ratowania brata przed nudą, rodziców przed wypaleniem) ma spadać na jednego jej członka, jeśli reszta jest na tyle sprawna by podzielić się obowiązkami?
Jeżeli mieszkają razem, w dni powszednie nie jeżdżą do jego rodziny to chyba mają czas dla siebie?
Autorka napisała, że siedzą w domu lub wychodzą na spacery.
Mieszkają daleko od rodziny to mogą ten wspólny czas spędzić na miejscu również w inny sposób.
Tu coś nie gra.
56 2021-08-25 12:54:39 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-08-25 12:56:07)
Matka chłopca też może chce trochę pobyć sama lub z drugim synem, przyszłą synową. A nie 24/7 tylko z chorym.
Tyle się mówi, że dla zdrowia psychicznego opiekunów osób niepełnosprawnych trzeba im pomagać, odciążać, porozmawiać, wesprzeć.
Żeby nie czuli się pozostawieni samym sobie, żeby mieli do kogo usta otworzyć.
Bo inaczej mogą się szybko wypalić, popaść w depresję i sami będą potrzebowali pomocy.
I na kogo ta pomoc spadnie?
Na partnera autorki.
Partner autorki ma tę empatię, której jej brakuje. Rozumie to czego ona nie rozumie.
Kleoma, ale to jest jej dziecko i jej odpowiedzialność. A nie brata. Naprawdę tego nie widzisz?
Ja nawet ze zdrową osobą trzecią, moją siostrą czy rodzeństwem partnera nie poszłabym na randkę. Towarzyskie wyjście ok, ale nie randka. Nie restauracja. Przecież to są zupełnie inne klimaty.
Przecież oni ją odciążają. Problem w tym, że odciążanie zaczyna sprawiać, że nie mają czasu dla siebie.
Bratu zawsze można załatwić zajęcia czy opiekę, żeby matka też mogła sama gdzieś wyjść. A niekoniecznie zwalać to na rodzeństwo.
Rodzeństwo osób z niepełnosprawnościami ma przesrane, serio. Nie dość, że od samego początku jedno dziecko jest ważniejsze, to jeszcze muszą się nim zajmować i często kończy się to tym, że sami nie potrafią założyć własnej rodziny, albo nie są w stanie, bo tak bardzo są zaangażowani w opiekowanie się osobą chorą, a to nie jest dobre rozwiązanie.
edit. Wiesz Kleoma, moze Tobie wystarcza siedzenie z facetem tylko w domu przez cały czas, ale generalnie ludzie chcą jednak czasem z domu wyjść. A ona nie jest w stanie wyjść nigdzie poza spacerem ze swoim partnerem, bo od razu mają towarzystwo.
Już widzę ten widok, oni sobie w kinie, całują się przy zgaszonym świetle, a obok siedzi jego brat. No super atmosfera, nie ma co.
57 2021-08-25 13:02:22 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-25 13:03:57)
jjbp napisał/a:Ale ja nie odnoszę wrażenia że autorka nigdzie nie chce brata zabierać albo spędzać czasu z jego rodzina. Przecież pisała parokrotnie że pomoc jasne, ale chciałaby troszkę czasu mieć też we dwoje. Czemu niby nie mogą jednego weekendu odciążyć mamę żeby odetchnęła, a drugiego pobyć sami żeby to oni odetchnęli? Albo soboty dla rodziny, niedzielę we dwoje? Czemu cały aspekt trzymania w ryzach rodziny (ratowania brata przed nudą, rodziców przed wypaleniem) ma spadać na jednego jej członka, jeśli reszta jest na tyle sprawna by podzielić się obowiązkami?
Jeżeli mieszkają razem, w dni powszednie nie jeżdżą do jego rodziny to chyba mają czas dla siebie?
Autorka napisała, że siedzą w domu lub wychodzą na spacery.
Mieszkają daleko od rodziny to mogą ten wspólny czas spędzić na miejscu również w inny sposób.
Tu coś nie gra.
Oboje pracują zawodowo i w tygodniu jak mniemam mogą mieć różne obowiązki na głowie. Ja również mieszkam z partnerem i większość dni tygodnia się widzimy dopiero pod wieczór (a jeszcze trzeba ogarnąć dom i sprawy bieżące). Jasne, zjemy razem obiad, wymienimy się jak nam minął dzień ale tak naprawdę czas na jakiś większy relaks i aktywności zaczyna się w piątek. Ot, rzeczywistość wielu par.
Dalej nie widzę powodu żeby nie można było choć kawałka weekendu bądź innych dni wolnych poświęcić na relacje poza rodzinne. To nie tylko wykonalne, a nawet zdrowe.
Lady Loka
Ja napisałam przecież, że nie gra coś w czasie gdy są bez rodziny. Wieczorami. Siedzą w domu lub tylko spacer gdy mogliby pójść całować się do kina czy na kolację do restauracji.
I jeszcze jako klepka dodam, że mam drugie dziecko. Bez upośledzenia. Nie obciążam jej w najmniejszym stopniu odpowiedzialnością za autystycznego brata. To nie jej rola. Ona ma przeżyć swoje życie najlepiej jak potrafi.
Ja również jestem matką niepełnosprawnego dziecka, przy czym warunki do spychania odpowiedzialności za jego rozwój mam wręcz wyśmienite, bo obie zdrowe córki są sporo starsze.
Jednak to jest moje dziecko a nie ich. One są siostrami, a nie opiekunkami na równi ze mną. Mają prawo nie chcieć zajmować się chorym rodzeństwem, albo mają prawo zajmować się chorym rodzeństwem na tyle, na ile same zechcą i o tym zdecydują.
To, że chciałabym pobyć sama, a nie 24/7 z chorym dzieckiem, to mój problem, a nie problem moich pozostałych, zdrowych dzieci.
Nie przyszłoby mi do głowy świństwo takie, jak zawłaszczanie kogokolwiek do opieki nad nim, nie przyszłoby mi do głowy uważać za zrozumiałe samo przez się, że przecież kiedy mnie zabraknie to nie mam czym się martwić, bo starsze siostry się nim zajmą. Nie przyszłoby mi do głowy manipulowanie nimi poprzez wzbudzanie poczucia winy.
Takie mam realia - to moje dziecko jest chore, a nie ich.
Jeśli potrzebuję wytchnienia, to przez myśl mi nie przejdzie, że muszę mieć to wytchnienie minimum 3 razy w tygodniu plus całe weekendy, a jeśli one się temu nie podporządkują, to są sukami bez serca i bez empatii.
Sorry, not sorry. Mam ręce, nogi i głowę i to ja odpowiadam za to, czy i jak moje niepełnosprawne dziecko będzie funkcjonować w społeczeństwie, na ile będzie samodzielne, na ile będzie miało zorganizowany czas i rozrywki.
Moje córki będą robiły to samo dla swoich dzieci, nie widzę powodu wklejać im siostry tylko dlatego, że ośmielają się gdziekolwiek wychodzić.
Ja sama mogę pojechać z nią śmiało na basen, iść do kina, parku, na spacer i dokądkolwiek, bo to ja jestem matką.
60 2021-08-25 13:10:18 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-08-25 13:12:03)
Przypomnę to, bo mam wrażenie, że niektórzy już zapomnieli, co autorka na początku wątku napisała:
(...) Ciagle wychodził do mamy. (...) Ciagle go wolała ze musi jej pomoc w czymś, z lekcjami, zamówić coś na Allegro itd. (...) Na początku jeździł na weekendy dosc rzadko. Raz mama go opieprzyła że są ferie a on nie zajmuje się bratem. (...) W te wakacje brat jest z nami wszędzie. Na koncertach, na basenie. We dwoje siedzimy tylko w domu albo ewentualnie spacer. Większe wypady tylko z jego rodzina. (...) Jak jedziemy do nich na weekend przykładowo jesteśmy tam o 13 a wracamy o 23. (...)
Między pomocą/wsparciem/rodzinnymi kontaktami a przejęciem opieki jest różnica. Olbrzymia.
61 2021-08-25 13:14:09 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-25 13:20:35)
Lady Loka
Ja napisałam przecież, że nie gra coś w czasie gdy są bez rodziny. Wieczorami. Siedzą w domu lub tylko spacer gdy mogliby pójść całować się do kina czy na kolację do restauracji.
Tak samo można powiedzieć że mama sobie przecież moze odpocząć wieczorami jak brat już w swoim pokoju się szykuje do spania, no gdzie problem?
Ano tu problem że odpoczynek to nie do końca upchnięcie wolnej godziny między praca, zakupami i zmywaniem garów (tudzież innymi obowiązkami dnia codziennego), a realny czas w którym można odetchnąć i poświęcić czas własnym potrzebom (również związkowym)
62 2021-08-25 13:30:42 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2021-08-25 13:42:04)
Partner autorki jest dorosły. Mniemam, ze niezależny finansowo bo pracuje jak autorka wspomniała.
Mieszkają 30 minut drogi autem a więc co najmniej 30 km dalej.
On może się odciąć od tej rodziny, odwiedzać ich na Wielkanoc i Boże Narodzenie.
A jednak nie robi tego, opiekuje się bratem gdy tylko ma czas. Kosztem czasu, który mógłby spędzić sam na sam z autorką.
I to raczej się nie zmieni.
Zapowiedział autorce, że jeśli ona nie zmieni swojego nastawienia do sytuacji jaka jest to popsuje się między nimi.
My możemy sobie tu pisać co powinien, jak to rozegrali inni ludzie, inne matki chorych dzieci a on swoje wie i zrobi.
Autorka ma wybór.
63 2021-08-25 13:32:20 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-25 13:41:21)
Nie rozumiem tych porównań że albo się opiekuje w każdej wolnej chwili albo zrywa kontakt i tylko Wielkanoc i Wigilia
Lady Loka
Ja napisałam przecież, że nie gra coś w czasie gdy są bez rodziny. Wieczorami. Siedzą w domu lub tylko spacer gdy mogliby pójść całować się do kina czy na kolację do restauracji.
No ale nie idą, bo jak chcą iść, to idzie z nimi brat. Pewnie z inicjatywy partnera, który jak podejrzewam, jest po prostu tak nauczony, że się brata zabiera, albo żeby sam nie siedział, albo żeby odciążył matkę. Tak czy inaczej to matka tutaj powinna powiedzieć synowi, żeby zaczął żyć własnym życiem.
Kleoma napisał/a:Lady Loka
Ja napisałam przecież, że nie gra coś w czasie gdy są bez rodziny. Wieczorami. Siedzą w domu lub tylko spacer gdy mogliby pójść całować się do kina czy na kolację do restauracji.
No ale nie idą, bo jak chcą iść, to idzie z nimi brat. Pewnie z inicjatywy partnera, który jak podejrzewam, jest po prostu tak nauczony, że się brata zabiera, albo żeby sam nie siedział, albo żeby odciążył matkę. Tak czy inaczej to matka tutaj powinna powiedzieć synowi, żeby zaczął żyć własnym życiem.
Jeśli wieczorem w piątek są kilkadziesiąt km od matki i brata to przecież mogą iść gdzie chcą sami, bez brata i matki.
Ale nie idą. Dlaczego?