myślę, że warto żebym uzupełniła trochę swój post o kilka dodatkowych informacji
1. poznaliśmy się 9 lat temu w szkole i przez około 3 lata świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, flirtowaliśmy itd., niestety po szkole nasze drogi trochę się rozeszły (wtedy weszłam w związek z poprzednim chłopakiem), mimo to utrzymywaliśmy kontakt, jednak dopiero odkąd teraz jesteśmy razem rozmawialiśmy o tym i jak się okazało ja czekałam na jakiś znak od niego, że coś do mnie czuje, a on nie będąc pewny tego, że ja czuję to samo po prostu nie chciał wpieprzać się w mój związek
(jak wspominałam jest trochę introwertyczny, było mu smutno, czuł się samotny i dobiło go to, że weszłam w związek z kimś innym zanim on wyznał mi to co czuł)
2. po tej długiej przerwie oboje rozmawialiśmy o naszej przeszłości i zarówno on dla mnie jak i ja dla niego byłam pierwszą prawdziwą miłością, której nigdy nie wymazał z pamięci (a ja zdałam sobie sprawę że szukałam właśnie JEGO w innym mężczyźnie)
3. jestem pewna, że nie myśli o mnie jak o pani na jakiś "etap"; wielokrotnie powtarzał mi, że jestem dla niego najważniejsza i chce ze mną spędzić resztę życia, że bardzo mu na mnie zależy; rozmawialiśmy też o planach na przyszłość (takich poważniejszych), więc uważam, że o takich rzeczach osoby szukające kogoś "na chwilę" nie rozmawiają
4. jeśli chodzi o ta zadręczanie to nie nazwałabym tak tego - na początku wspomniał kilka razy, później po naszej poważnej i szczerej rozmowie (przebiegła w spokojnej atmosferze, bez żadnych krzyków czy czegokolwiek) przez 5 miesięcy nic takiego nie miało miejsca, aż do wspomnienia o tym kilka dni temu. To właśnie wtedy powiedział te 3 zdania, które zamieściłam w tym wątku (tylko dlatego, że to wróciło po 5 miesiacach sklonilo mnie do napisania tego wątku tutaj)
5. Jeśli chodzi o to jak wyglądało to wypominanie to było bardzo krótkie, rzucenie jakiegoś krótkiego tekstu, np. powiedziałam że nigdy czegoś tam nie robiłam i dodałam że to byłby mój pierwszy raz, a on skojarzył od razu z TYM pierwszym razem i odpowiedział "no nie byłby dla ciebie pierwszy";
ogólnie to jak już na chwile schodziliśmy właśnie na ten temat (co prawda z jego inicjatywy) to on zawsze po chwili szybko mówił, że już mu przeszło (w sensie ta złość) i żebyśmy już o tym nie rozmawiali, bo tylko się będzie nakręcał; mówił też że nic na to nie poradzi, że ma takie myśli czasami i musi sam się z tym uporać, on wszystko rozumie, nie ma mi tego za złe, nie chce mnie wpędzać w żadne poczucie winy ani nic to jego problem i on musi to sam zmienić, tylko czasem nad tym nie panuje jeszcze;
dodał jeszcze, że już tak prawie wgl nie ma (że o tym myśli tyle i jest zły), wspomniał że na początku znajomości często o tym myślał, ale teraz to się zmniejszyło i to bardzo, że o wiele mniej go to rusza niż wcześniej (powiedział mi to teraz, gdy te kilka dni temu znowu to do niego wróciło)
P.S. oczywiście za każde takie "wypomnienie" zawsze mnie przeprosił
6. jeśli chodzi o mnie to nie mam żadnego problemu (bo ktoś tu sugerował, że to ze mną jest coś nie tak, że szukam jakiejś akceptacji - nie)
7. mówiąc, że chciałabym przeprowadzić z nim ostatnią rozmowę miałam na myśli, że ostatnią na TEN TEMAT, żeby go zamknąć i obserwować, a nie żeby stawiać ultimatum typu wóz albo przewóz, bo uważam że to nie o to chodzi w relacji, chłopak się naprawdę bardzo stara we wszystkim, wspomniał też w jakiejś rozmowie, że nie ma doświadczenia (takiego ogólnego, bo nie był w poważnym związku nigdy) i boi się, że coś spieprzy, bo za bardzo mu na mnie zależy; po krótce napomknął również o tym, że to piętno bycia porównanym też wpływa na jego myślenie, że obawia się że mógłby wypaść gorzej