on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

66

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Asia2828 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Asia2828 napisał/a:

Kościół Katolicki nic takiego nie naucza. To po pierwsze.
Miłosierdzie względem człowieka czy nie potępianie go  ,nie oznacza z marszu związku /czy małżeństwa  z tą osobą.

Już nie pamiętam, w której księdze Starego Testamentu jest opis proroka, któremu Bóg powiedział, żeby wziął za żonę prostytutkę, a kiedy ta poszła znowu w swój zawód, to ją odnalazł i wziął za żonę ponownie, aby pomóc jej się nawrócić wink
A Tobiasz i Sara? Ona już miała mężow. A samarytanka ze studni, która też miała kilku mężów?

W Biblii przewijają się ludzie, którzy mają przeszłość seksualną i nie są potępieni, ale zaproszeni przez Boga do bycia z innymi ludźmi.
Miłosierdzie oznacza, że się nie litujesz nad drugim człowiekiem, tylko traktujesz go normalnie. Katolicyzm karmi ludzi tekstami o prezencie dziewictwa i zerwanych kwiatach, a to bzdura. Seks to seks. Jak już ktoś bardzo potrzebuje to istnieje nawet pojęcie "czystości z odzysku".

Ja Bogiem nie jestem , ani inną  Wielką Świętą . Bóg pewnie ma zdolność do kochania nawet największych zbrodniarzy  ,ja nie.

Hah, jakie szybkie odwrócenie tematu big_smile

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

myślę, że warto żebym uzupełniła trochę swój post o kilka dodatkowych informacji

1. poznaliśmy się 9 lat temu w szkole i przez około 3 lata świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, flirtowaliśmy itd., niestety po szkole nasze drogi trochę się rozeszły (wtedy weszłam w związek z poprzednim chłopakiem), mimo to utrzymywaliśmy kontakt, jednak dopiero odkąd teraz jesteśmy razem rozmawialiśmy o tym i jak się okazało ja czekałam na jakiś znak od niego, że coś do mnie czuje, a on nie będąc pewny tego, że ja czuję to samo po prostu nie chciał wpieprzać się w mój związek
(jak wspominałam jest trochę introwertyczny, było mu smutno, czuł się samotny i dobiło go to, że weszłam w związek z kimś innym zanim on wyznał mi to co czuł)

2. po tej długiej przerwie oboje rozmawialiśmy o naszej przeszłości i zarówno on dla mnie jak i ja dla niego byłam pierwszą prawdziwą miłością, której nigdy nie wymazał z pamięci (a ja zdałam sobie sprawę że szukałam właśnie JEGO w innym mężczyźnie)

3. jestem pewna, że nie myśli o mnie jak o pani na jakiś "etap"; wielokrotnie powtarzał mi, że jestem dla niego najważniejsza i chce ze mną spędzić resztę życia, że bardzo mu na mnie zależy; rozmawialiśmy też o planach na przyszłość (takich poważniejszych), więc uważam, że o takich rzeczach osoby szukające kogoś "na chwilę" nie rozmawiają

4. jeśli chodzi o ta zadręczanie to nie nazwałabym tak tego - na początku wspomniał kilka razy, później po naszej poważnej i szczerej rozmowie (przebiegła w spokojnej atmosferze, bez żadnych krzyków czy czegokolwiek) przez 5 miesięcy nic takiego nie miało miejsca, aż do wspomnienia o tym kilka dni temu. To właśnie wtedy powiedział te 3 zdania, które zamieściłam w tym wątku (tylko dlatego, że to wróciło po 5 miesiacach sklonilo mnie do napisania tego wątku tutaj)

5. Jeśli chodzi o to jak wyglądało to wypominanie to było bardzo krótkie, rzucenie jakiegoś krótkiego tekstu, np. powiedziałam że nigdy czegoś tam nie robiłam i dodałam że to byłby mój pierwszy raz, a on skojarzył od razu z TYM pierwszym razem i odpowiedział "no nie byłby dla ciebie pierwszy";
ogólnie to jak już na chwile schodziliśmy właśnie na ten temat (co prawda z jego inicjatywy) to on zawsze po chwili szybko mówił, że już mu przeszło (w sensie ta złość) i żebyśmy już o tym nie rozmawiali, bo tylko się będzie nakręcał; mówił też że nic na to nie poradzi, że ma takie myśli czasami i musi sam się z tym uporać, on wszystko rozumie, nie ma mi tego za złe, nie chce mnie wpędzać w żadne poczucie winy ani nic to jego problem i on musi to sam zmienić, tylko czasem nad tym nie panuje jeszcze;
dodał jeszcze, że już tak prawie wgl nie ma (że o tym myśli tyle i jest zły), wspomniał że na początku znajomości często o tym myślał, ale teraz to się zmniejszyło i to bardzo, że o wiele mniej go to rusza niż wcześniej (powiedział mi to teraz, gdy te kilka dni temu znowu to do niego wróciło)
P.S. oczywiście za każde takie "wypomnienie" zawsze mnie przeprosił

6. jeśli chodzi o mnie to nie mam żadnego problemu (bo ktoś tu sugerował, że to ze mną jest coś nie tak, że szukam jakiejś akceptacji - nie)

7. mówiąc, że chciałabym przeprowadzić z nim ostatnią rozmowę miałam na myśli, że ostatnią na TEN TEMAT, żeby go zamknąć i obserwować, a nie żeby stawiać ultimatum typu wóz albo przewóz, bo uważam że to nie o to chodzi w relacji, chłopak się naprawdę bardzo stara we wszystkim, wspomniał też w jakiejś rozmowie, że nie ma doświadczenia (takiego ogólnego, bo nie był w poważnym związku nigdy) i boi się, że coś spieprzy, bo za bardzo mu na mnie zależy; po krótce napomknął również o tym, że to piętno bycia porównanym też wpływa na jego myślenie, że obawia się że mógłby wypaść gorzej

68

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
kinga1996 napisał/a:

Jeśli chodzi o to jak wyglądało to wypominanie to było bardzo krótkie, rzucenie jakiegoś krótkiego tekstu, np. powiedziałam że nigdy czegoś tam nie robiłam i dodałam że to byłby mój pierwszy raz, a on skojarzył od razu z TYM pierwszym razem i odpowiedział "no nie byłby dla ciebie pierwszy";

To są zupełnie niepotrzebnie wbijane Ci szpilki. Sugeruję, aby wprost zwrócić mu na to uwagę.

kinga1996 napisał/a:

ogólnie to jak już na chwile schodziliśmy właśnie na ten temat (co prawda z jego inicjatywy) to on zawsze po chwili szybko mówił, że już mu przeszło (w sensie ta złość) i żebyśmy już o tym nie rozmawiali, bo tylko się będzie nakręcał; mówił też że nic na to nie poradzi, że ma takie myśli czasami i musi sam się z tym uporać, on wszystko rozumie, nie ma mi tego za złe, nie chce mnie wpędzać w żadne poczucie winy ani nic to jego problem i on musi to sam zmienić, tylko czasem nad tym nie panuje jeszcze;

Jeśli nie panuje, jest to jasny sygnał, że sam ze sobą ma problem, ale - tu powtórzę po raz kolejny - jest to JEGO problem, który przenosi na Ciebie, a robi to, bo może, ale też ma w tym swój ukryty cel. To NIE jest żadne usprawiedliwienie, a on tak wydaje się to traktować. Ja z kolei dostrzegam tutaj zachowania przemocowe, które jemu przynoszą pozorną ulgę, ale Ciebie krzywdzą. W takich sytuacjach zamiast się nad nim rozczulać, powinnaś postawić wyraźną granicę, w przeciwnym razie ta spirala będzie się coraz bardziej nakręcać - im bardziej będziesz się z tym godzić i pozwalać mu coraz mocniej wchodzić w rolę ofiary, tym dalej on się posunie. Zamiast o tym tak uporczywie mówić, niech w końcu naprawdę coś z tym zrobi.
I owszem, na swoje uczucia nie ma wpływu, bo te pojawiają się poza naszą (tutaj: jego) wolą, ale już na to, w taki sposób je uzewnętrznia, jak najbardziej tak.

kinga1996 napisał/a:

P.S. oczywiście za każde takie "wypomnienie" zawsze mnie przeprosił

Cóż warte są przeprosiny, jeśli działają tylko do następnego razu? Dla mnie niewiele.

Obawiam się, że jeśli w końcu przeżyjecie ze sobą Wasz wspólny pierwszy raz i cokolwiek pójdzie nie po jego myśli, wtedy dopiero zacznie się jazda.

69

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Olinka w jakim sensie coś pójdzie nie po jego myśli w kwestii naszego pierwszego razu?

70

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
kinga1996 napisał/a:

Olinka w jakim sensie coś pójdzie nie po jego myśli w kwestii naszego pierwszego razu?

Różne rzeczy mogą się zdarzyć, ale ogólnie mam na myśli, że nie sprosta zadaniu, bo albo tak się zestresuje, że w ogóle nic z tego nie wyjdzie, albo przeciwnie - skończy za szybko. To może znacznie pogłębić istniejący problem, choćby z uwagi na to, że jeszcze bardziej będzie sobie wkręcał, że będzie przez Ciebie porównywany do poprzedniego partnera, ale tym razem to zderzenie z rzeczywistością będzie już brutalnie obnażać jego brak doświadczenia. Oczywiście wciąż mam tutaj na myśli jego widzenie tematu.

71 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-05-28 12:18:00)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
kinga1996 napisał/a:

5. Jeśli chodzi o to jak wyglądało to wypominanie to było bardzo krótkie, rzucenie jakiegoś krótkiego tekstu, np. powiedziałam że nigdy czegoś tam nie robiłam i dodałam że to byłby mój pierwszy raz, a on skojarzył od razu z TYM pierwszym razem i odpowiedział "no nie byłby dla ciebie pierwszy";
ogólnie to jak już na chwile schodziliśmy właśnie na ten temat (co prawda z jego inicjatywy) to on zawsze po chwili szybko mówił, że już mu przeszło (w sensie ta złość) i żebyśmy już o tym nie rozmawiali, bo tylko się będzie nakręcał; mówił też że nic na to nie poradzi, że ma takie myśli czasami i musi sam się z tym uporać, on wszystko rozumie, nie ma mi tego za złe, nie chce mnie wpędzać w żadne poczucie winy ani nic to jego problem i on musi to sam zmienić, dodał, ze tylko czasem nad tym nie panuje jeszcze . Wspomniał że na początku znajomości często o tym myślał, ale teraz to się zmniejszyło i to bardzo, że o wiele mniej go to rusza niż wcześniej (powiedział mi to teraz, gdy te kilka dni temu znowu to do niego wróciło)

Fakt, ze (niby) ilość tych mysli sie zmniejszyła, i to bardzo!, i ze teraz (po pół roku!) o wiele mniej go to rusza, pokazuje, ze wbrew temu, co piszesz i o czym on usiłuje Cie zapewnić - on ma z tym bardzo duży problem. Bo jeśli cos się BARDZO zmniejszyło, to znaczy, ze wcześniej było ogromnych rozmiarów. A jeśli po pół roku to coś nadal jest, tylko trochę mniejsze i tylko czasami nad tym nie panuje, to znaczy, ze problem w jego głowie jest poważny. Nie widzę opcji, ze - tak jak on Cię zapewnia - problem tak bardzo stracił na sile. Jeśli po takim czasie te mysli go nie opuszczają, to wskazuje na jakas fiksacje na tym temacie. Sam powiedział, ze musi się z tym uporać. Coz - jeśli nie uporał się z tym do tej pory, to czarno to widzę.

dodał jeszcze, że już tak prawie wgl nie ma (że o tym myśli tyle i jest zły)

on zawsze po chwili szybko mówił, że już mu przeszło (w sensie ta złość)

Moim skromnym zdaniem złość w ogóle tu nie pasuje. ON NIE MA POWODU I PRAWA BYĆ ZŁY I WKUR... (cytatu o jego wkurw... nie będę po raz kolejny przytaczać). Mógłby być zły, wkurw... i mogłoby go to bolec (bo o bólu tez była mowa), gdyby jego dziewczyna została zgwałcona, ale takie odczucia, jakie on ma, i to przez tyle czasu, nie przystają do opisanej sytuacji. Być/bywać złym, wkur...itd. tylko dlatego, ze weszlas swego czasu w związek z innym, jest mocno nie halo i daleko wykracza poza normalne odczucia niedoświadczonego i niepewnego chłopaka, który boi sie porównania.

Poza tym tak to już jest, ze „na każdym etapie przegrywają gapie”. A on przegapił swoją szanse w przeszłości, ale nie ma prawa Cię tym obciążać, a robi to. Obciąża Cię swoją nieadekwatna do wieku niedojrzałością i kompleksami.

Na podstawie Twojego opisu wnoszę, ze poza tym, ze on ma zapewne masę istotnych dla Ciebie zalet, to naprawdę ma problem, który teoretycznie może stracić na sile, a kiedyś w końcu zniknąć, ale z tego co piszesz - bardziej prawdopodobne jest to, ze może nie zniknąć, a się nasilić. Bo będą nowe okoliczności (choćby te, o których wspomniała Olinka), które mogą ten problem powiększać. I Olinka wspomniała tez o czymś, o czym ja już wcześniej pisałam - nie stawiając wyraźnych granic oraz tłumacząc się i tłumacząc jemu to i owo jak pięcio czy tam piętnastolatkowi, pomagasz mu zatapiać sie w tych myślach.

Odnoszę wrazenie, ze Twoje zakochanie i pewnie tez inne - dla odmiany pozytywne - cechy tego chłopaka nie pozwalają Ci dostrzec, ze ten jego problem, z ktorym, jak deklaruje, sam musi sobie poradzić, jest większy niż Ci się wydaje. Dlatego sam sobie z nim nie poradzi. Z Twoja pomocą tez nie, bo ani nie jesteś w stanie mu pomoc, ani nie jest Twoja rola. Bo to nie jest żaden obiektywny problem, a jedynie wyimaginowany, który istnieje tylko w jego głowie. Obym się myliła, ale odnoszę wrażenie, ze wydaje Ci się, ze złapałaś pana boga za nogi, a tak naprawdę wdepnęłas w bagno. Nie daj się wciągnąć.

72

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Asia2828 napisał/a:
Lendy123 napisał/a:
Asia2828 napisał/a:

Ja mam zupełnie odmienne zdanie od reszty użytkowników .

Sama mimo swojego wieku wciąż jestem dziewicą,  z tym że ja czekam z intymną sferą do małżeństwa z względu na swoją wiarą i wartość jakimi w życiu się kieruje.  .I prawdopodobnie również czułabym spory  dyskomfort wiążąc się z mężczyzną który był aktywy seksualne z innymi kobietami . Widzę że zrobiliście z chłopaka Autorki wariata i chorego typa  który potrzebuje terapii ..tylko dlatego że ma inne zdanie.  wink

Wymaganie od drugiej osoby czystości przed poznaniem nijak się ma do wiary, a wręcz przeciwnie - kościół katolicki naucza, że to iż sami trwamy w czystości nie upoważnia nas do roszczeń względem drugiej osoby w myśl idei "zachowałam/em czystość, to należy mi się czysta osoba". Kościół uczy miłosiernego spojrzenia na drugą osobę i nie wypominania jej błędów z przeszłości. Także tłumaczenie tego, że komuś przeszkadza czyjaś seksualna przeszłość swoją wiarą jest absurdalne.


Kościół Katolicki nic takiego nie naucza .To po pierwsze.
Miłosierdzie względem człowieka czy nie potępianie go  ,nie oznacza z marszu związku /czy małżeństwa  z tą osobą.

Ale ja wcale nie powiedziałam, że kościół każe z każdą osobą nieczystą wchodzić w związek małżeński. Chodzi o sytuację, w której kogoś kochamy, jesteśmy parą i dowiadujemy się, że ta osoba ma już jakąś seksualną przeszłość. W takiej sytuacji kościół zachęca, żeby nie zostawiać tej osoby, tylko "odnowić" w niej czystość, czyli nie współżyć z nią do ślubu. Z resztą według kościoła czystość ma bardziej psychiczny wymiar (nie patrzenia na drugą osobę jak na obiekt seksualny), niz fizyczny (obecność błony).
W Piśmie Świętym jest nawet historia proroka Ozeasza, o którym wspomniała Lady Loka.
Asiu, możesz szukać prawiczka jak najbardziej, tylko nie mów przy tym, że to z powodu wiary, bo źródło leży zupełnie gdzie indziej.

73

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Jałowe dywagacje.
Chłopak chciał dziewicy i tyle.
To jest taki sam układ, jakbyś Ty się związała z rozwodnikiem. Całe życie marzyłaś o pójściu do ślubu w białej sukni, ale z nim to niemożliwie. No po pro stu jakieś rozczarowania, że nie wszystko jest tak, jak miało być. Tyle.

74 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-05-28 07:33:29)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Kingo1996,
jesteście ze sobą przynajmniej od pół roku, mimo to on nie zaakceptował rzeczywistości i gryzie się tym, że nie jest/będzie Twym pierwszym partnerem seksualnym. By tego było mało, kilkukrotnie był uprzejmy podzielić się z Tobą swym problemem.
Jaki cel kilka miesięcy temu chciał osiągnąć swymi wyznaniami? Jaki cel chciał osiągnąć, gdy teraz przypadkowa sytuacja "skojarzyła" mu się z TYM pierwszym razem i znowu o tym wspomniał?


Jak często powtarzam, nie można być trochę w ciąży, więc albo mu "złość" przeszła, albo dalej jest "zły". Z Twego opisu wynika, że nic mu nie przeszło, że dalej międli w swej głowie, że dalej (nie tylko siebie) truje. Wspaniałomyślnie stwierdził, że nie obwinia Ciebie i przeprosił Cię za "wypomnienie", ale poinformował, że jeszcze nie panuje nad swymi myślami. Hm... . Co musi się stać, by zapanował nad tym, co roi się u niego w głowie? Co musi się stać, by nie koncentrował się na myślach, których nie chce? Co musi się stać, by już nic do niego nie wracało? Co musi się stać, by ugryzł się w ozór i nie gadał tego do Ciebie, co gada? Co musi się stać, by przestał być "biednym misiem"? Co musi się stać, byś przestała go widzieć jako "biednego misia"?
Bo jeśli ktoś faktycznie uważa swe zachowanie za naganne, jeśli faktycznie nie chce o czymś myśleć, to... nie zachowuje się w naganny sposób i nie snuje swych wyobrażeń dalej i nie informuje o tym osoby, której nie chce wbijać poczucie winy i nie ma jej za złe tego, że... jest człowiekiem. Inaczej to "mowa trawa".



Szczerość jest chwalebna, pod warunkiem, że nie polega na wrzucaniu kamyka do czyjegoś ogródka. Twierdzisz, że jego problem nie jest Twoim. Naprawdę nie jest? Skąd więc wątek? Skąd pomysł na szukaniu przez Ciebie rozwiązań i chęci bycia Samarytanką? Zwróć uwagę, iż po raz kolejny podkreślasz, że jego samoocena jest kiepska, że boi się bycia porównywanym. Informujesz czy usprawiedliwiasz? Jak długo zamykać będziesz oczy na to, że on stosuje wobec Ciebie przemoc? Przemoc, która jest psychiczną  i dodatkowo zaserwowaną w białych rękawiczkach.
Co musi się stać, byś uważała go za partnera, nie zaś podopiecznego?
Co musi się stać, byś nie pozwoliła na stosowanie przemocy wobec siebie?
Co przeżywasz, gdy on - co prawda w rękawiczkach - zadaje Ci ciosy? I dlaczego wtedy zajmujesz się nim i jego przeżyciami, a nie sobą i swoimi?

75

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Lendy123 napisał/a:
Asia2828 napisał/a:
Lendy123 napisał/a:

Wymaganie od drugiej osoby czystości przed poznaniem nijak się ma do wiary, a wręcz przeciwnie - kościół katolicki naucza, że to iż sami trwamy w czystości nie upoważnia nas do roszczeń względem drugiej osoby w myśl idei "zachowałam/em czystość, to należy mi się czysta osoba". Kościół uczy miłosiernego spojrzenia na drugą osobę i nie wypominania jej błędów z przeszłości. Także tłumaczenie tego, że komuś przeszkadza czyjaś seksualna przeszłość swoją wiarą jest absurdalne.


Kościół Katolicki nic takiego nie naucza .To po pierwsze.
Miłosierdzie względem człowieka czy nie potępianie go  ,nie oznacza z marszu związku /czy małżeństwa  z tą osobą.

Ale ja wcale nie powiedziałam, że kościół każe z każdą osobą nieczystą wchodzić w związek małżeński. Chodzi o sytuację, w której kogoś kochamy, jesteśmy parą i dowiadujemy się, że ta osoba ma już jakąś seksualną przeszłość. W takiej sytuacji kościół zachęca, żeby nie zostawiać tej osoby, tylko "odnowić" w niej czystość, czyli nie współżyć z nią do ślubu. Z resztą według kościoła czystość ma bardziej psychiczny wymiar (nie patrzenia na drugą osobę jak na obiekt seksualny), niz fizyczny (obecność błony).
W Piśmie Świętym jest nawet historia proroka Ozeasza, o którym wspomniała Lady Loka.
Asiu, możesz szukać prawiczka jak najbardziej, tylko nie mów przy tym, że to z powodu wiary, bo źródło leży zupełnie gdzie indziej.


Prawdopodobnie słuchałaś konferencji Ojca .Szustaka o `czystość z odzysku , bo on bardzo podobnie to tłumaczył  . I podawał historię Ozeasza za przykład.
Posłuchaj trochę audycji Księdza Dziewięckiego w takim razie ,ona ma bardziej radykalne podejście i nie zachęcał do związku z osobą która prowadziła normalne życie seksualne .

76

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Perełka! Myślę, że niezamierzona.

Asia2828 napisał/a:

(...) ma bardziej radykalne podejście i nie zachęcał do związku z osobą która prowadziła normalne życie seksualne .

77

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Asia2828 napisał/a:
Lendy123 napisał/a:
Asia2828 napisał/a:

Kościół Katolicki nic takiego nie naucza .To po pierwsze.
Miłosierdzie względem człowieka czy nie potępianie go  ,nie oznacza z marszu związku /czy małżeństwa  z tą osobą.

Ale ja wcale nie powiedziałam, że kościół każe z każdą osobą nieczystą wchodzić w związek małżeński. Chodzi o sytuację, w której kogoś kochamy, jesteśmy parą i dowiadujemy się, że ta osoba ma już jakąś seksualną przeszłość. W takiej sytuacji kościół zachęca, żeby nie zostawiać tej osoby, tylko "odnowić" w niej czystość, czyli nie współżyć z nią do ślubu. Z resztą według kościoła czystość ma bardziej psychiczny wymiar (nie patrzenia na drugą osobę jak na obiekt seksualny), niz fizyczny (obecność błony).
W Piśmie Świętym jest nawet historia proroka Ozeasza, o którym wspomniała Lady Loka.
Asiu, możesz szukać prawiczka jak najbardziej, tylko nie mów przy tym, że to z powodu wiary, bo źródło leży zupełnie gdzie indziej.


Prawdopodobnie słuchałaś konferencji Ojca .Szustaka o `czystość z odzysku , bo on bardzo podobnie to tłumaczył  . I podawał historię Ozeasza za przykład.
Posłuchaj trochę audycji Księdza Dziewięckiego w takim razie ,ona ma bardziej radykalne podejście i nie zachęcał do związku z osobą która prowadziła normalne życie seksualne .

Jak to mowia "Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie".
A sens jest taki, ze nauka Kosciola nie mowi wprost czy trzeba czy nie mozna z taka osoba byc w zwiazku. Kazdy ma swoj rozum, na cale szczescie.

78

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

A ja się pytam (może było i przegapiłem) dlaczego chłopak jeszcze nie jest rozdziewiczony przez ciebie???

79

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Wielokropek napisał/a:

Co musi się stać, byś nie pozwoliła na stosowanie przemocy wobec siebie?

że co???

80

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Noben, którego słowa nie rozumiesz?

81

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Wielokropek napisał/a:


Szczerość jest chwalebna, pod warunkiem, że nie polega na wrzucaniu kamyka do czyjegoś ogródka. Twierdzisz, że jego problem nie jest Twoim. Naprawdę nie jest? Skąd więc wątek? Skąd pomysł na szukaniu przez Ciebie rozwiązań i chęci bycia Samarytanką? Zwróć uwagę, iż po raz kolejny podkreślasz, że jego samoocena jest kiepska, że boi się bycia porównywanym. Informujesz czy usprawiedliwiasz? Jak długo zamykać będziesz oczy na to, że on stosuje wobec Ciebie przemoc? Przemoc, która jest psychiczną  i dodatkowo zaserwowaną w białych rękawiczkach.

Zapisz sobie te słowa i czytaj, aż zrozumiesz co Wielokropek napisała.

Facet od początku waszej relacji, która powinna być nacechowana bliskością i radością z poznawania się i akceptowania nawzajem, robi wyboje i obserwuje, ile zniesiesz. Powolutku cię oswaja z tym, że jesteś od niego gorsza, w ogóle gorsza od innych kobiet które miałby szczęście poznać, ale wspaniałomyślnie wybral ciebie i teraz cierpi jak Konrad za miliony. Jak myślisz, ile czasu upłynie zanim zacznie przerzucać to swoje cierpienie na ciebie?

82

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Kinga, a po co ty tutaj piszesz do nas o waszych rozmowach i doświadczeniach, skoro on i ty sami potraficie się dogadać?
Dlaczego masz taką potrzebę by inni dyskutowali na temat twojego partnera i związku?

83

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Salomonka napisał/a:

Jak myślisz, ile czasu upłynie zanim zacznie przerzucać to swoje cierpienie na ciebie?

Ależ on już to robi, choć na tym etapie hamulce jeszcze nie puściły do końca, dlatego pewnych rzeczy nie mówi wprost, nadal nie padają obraźliwe oskarżenia. Niestety intuicja podpowiada, że jest to tylko kwestią czasu.

84

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Olinka napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Jak myślisz, ile czasu upłynie zanim zacznie przerzucać to swoje cierpienie na ciebie?

Ależ on już to robi, choć na tym etapie hamulce jeszcze nie puściły do końca, dlatego pewnych rzeczy nie mówi wprost, nadal nie padają obraźliwe oskarżenia. Niestety intuicja podpowiada, że jest to tylko kwestią czasu.

Fakt Olinko, ale Kinga jeszcze tego nie widzi i nie czuje. Bierze wszystko za dobrą monetę i usprawiedliwia swojego chlopaka jak może. Chodzilo mi o o ten moment, że już na wymioty będzie ją zbieralo, gdy będzie do domu wracać z pracy, albo zostanie znowu zaskoczona złym humorem swojego pana.
Bo przecież on znowu będzie przeżywał...

85 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-05-28 17:31:10)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Olinka napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Jak myślisz, ile czasu upłynie zanim zacznie przerzucać to swoje cierpienie na ciebie?

Ależ on już to robi, choć na tym etapie hamulce jeszcze nie puściły do końca, dlatego pewnych rzeczy nie mówi wprost, nadal nie padają obraźliwe oskarżenia. Niestety intuicja podpowiada, że jest to tylko kwestią czasu.

Tak będzie na 100%. Wiem po prostu po sobie.
Razem tego nie przepracują.

W moim przypadku największą świadomość zyskiwałem wtedy kiedy się rozstawaliśmy (o ile można to tak nazwać, bo wtedy to nawet nie był związek) na jakiś czas (4 miesiące bodajże). Wtedy poszło sporo złych słów w obie strony. Ale udało się potem pogodzić. Co było błędem który kosztował kolejne niedawne rozstanie.
Teraz rozstaliśmy się 2 miesiące temu w koszmarnej atmosferze. Mam się do niej nigdy nie odzywać. Ale ona jest świadomą, dojrzałą osobą, więc myślę, że jak podejdę do tematu z głową i na prawdę przepracuje problemy to może jakoś odbuduje kiedyś kontakt. W przypadku autorki tematu też skończy się tragedią, jeśli dalej będą to ciągnąć.
W te dwa miesiące zrobiłem wręcz krok milowy w odzyskaniu męskości, emocjonalności, empatii.
Da się to zrobić samemu, ale z pomocą terapeuty, seksuologa będzie po prostu znacznie szybciej.
Ewentualnie przyjaciel, przyjaciółka, ale nie partnerka!!

W myśleniu faceta autorki tematu największym problemem jest to, że on nie dopuści do zakończenia relacji, bo będzie sądził, że Kinga znajdzie sobie kogoś innego, albo z kimś innym się prześpi.
Dopóki facet autorki nie zda sobie sprawy, że jedyne zakończenie tej zepsutej, toksycznej relacji może paradoksalnie dać szansę na stworzenie nowej, zdrowej, normalnej kiedyś z tą samą kobietą to będzie tak samo i będziecie w błędnym kole jak ja.

W związek nie wchodzi się jako wybrakowany człowiek, bo to prowadzi do toksyczności w przeróżnej maści. Ta relacja od początku była na toksycznych i słomianych fundamentach.
Więc moim zdaniem zostaje zakończenie znajomości -> solidna praca nad sobą -> o ile zechcecie budowanie na nowo relacji.

86

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Wielokropek napisał/a:

Noben, którego słowa nie rozumiesz?

Ja rozumiem wszystkie, ale Tobie by się przydało sprawdzić, co to przemoc.

87 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-05-28 17:46:46)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
noben napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Noben, którego słowa nie rozumiesz?

Ja rozumiem wszystkie, ale Tobie by się przydało sprawdzić, co to przemoc.

Jest coś takiego jak przemoc psychiczna. Co facet autorki właśnie stosuje.
Niedługo u autorki może zaczną się nerwobóle, rzyganie i inne bóle fizyczne spowodowane wyżywaniem się psychicznie przez partnera.

88

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Noben, nie muszę sprawdzać. Wiem co to przemoc, na czym polega, jakie są jej rodzaje, jakie objawy i jakie skutki wywołuje.
Bohater wątku stosuje przemoc, jak napisałam jest to przemoc psychiczna, która - niestety - w naszej kulturze i przy naszym sposobie wychowania, jest mniej oczywista, bo widocznych śladów nie zostawia, a w dodatku opisana tu przemoc ubrana jest w białe rękawiczki, stąd jeszcze trudniej się przed nią obronić.

89 Ostatnio edytowany przez Olinka (2021-05-28 18:51:08)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

[post bez wartości merytorycznej, agresywny, naruszający przyjęte zasady]

90 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-05-28 17:57:37)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Wielokropek napisał/a:

Noben, nie muszę sprawdzać. Wiem co to przemoc, na czym polega, jakie są jej rodzaje, jakie objawy i jakie skutki wywołuje.
Bohater wątku stosuje przemoc, jak napisałam jest to przemoc psychiczna, która - niestety - w naszej kulturze i przy naszym sposobie wychowania, jest mniej oczywista, bo widocznych śladów nie zostawia, a w dodatku opisana tu przemoc ubrana jest w białe rękawiczki, stąd jeszcze trudniej się przed nią obronić.

Nie do końca w białych. Dokładnie wiadomo o co mu chodzi, a przynajmniej autorka tematu wie.

Moim zdaniem przemoc w białych rękawiczkach stosują narcyzi w zdaniach które na pierwszy rzut oka wyglądają dobrze, bez agresji, ale odbiorca tego zdania nie czuje się komfortowo i wie, że coś jest nie tak z intencją tej osoby.

91 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-05-28 18:03:06)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Britan, dokładnie wiadomo o co chodzi bohaterowi wątku? Dla Ciebie, dla mnie i kilku jeszcze innych osób cel jego działań jest jasny i oczywisty. Ale autorka tego nie wie i szuka pomocy dla niego, a i noben ma zdanie przeciwne do naszego.

Bierna agresja to domena nie tylko osób narcystycznych.

92 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-05-28 18:09:22)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
noben napisał/a:

[post bez wartości merytorycznej, agresywny, naruszający przyjęte zasady]

A czujesz się dyskredytowana? Ktoś podkopuje z uporem twoją samoocenę? Źle cię potraktował chociażby? Bo jeśli odpowiesz sobie "tak" na wszystkie trzy pytania, to polecam w pierwszej kolejności telefon alarmowy dla osób w kryzysie, 116 123.

93

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

nie ukrywam, że trochę mnie wystraszyliście opiniami na ten temat, fakt wygląda to niepokojąco (skoro przez pół roku jeszcze się tego nie wyzbył)

czyli przydałaby się pomoc - psycholog czy seksuolog?

P.S. macie rację, trochę chyba zachowuję się jak samarytanka hmm

to jak? zasugerować mu po prostu tą wizytę u specjalisty?

94

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Ktoś tam napisał że zazdrość to nie jest objaw miłości. Otóż jest.. jest to zły objaw miłości gdy jest jej za dużo i jest toksyczna (każdy ma swój wymiar zazdrości)
Porozmawiaj z nim szczerze przede wszystkim..
Powiedz że musi się pogodzić z tą myślą i że to rozdział zamknięty.
Jeśli nie będzie potrafił się z tym pogodzić to niestety związek nie przetrwa.
Jak ma gdzieś iść to nie wysyłaj go do psychologa, tylko niech poszuka dobrego PSYCHIATRY..
On serio pomoże, oczywiście twój chłopak musi chcieć jak bedzie sie do tego zmuszał nic to nie da..
Piszę to ze swojej perspektywy. Sam byłem bardzo zazdrosny, ale nie byłem zaborczy nie zabraniałem, starałem się nie być toksyczny bo wiedziałem że tak nie można i że mój związek się rozpadnie.. Psychiatra mi pomógł, to nie jest żaden wstyd. W moim przypadku ja sam zrobiłem ten krok nikt mi tego nie sugerował. Zrobiłem to po to żeby nie wszczynać głupich kłótni i po to aby moja głowa dała mi odpocząć.. Ja nie miałem akurat takiego przypadku ze miałem problem taki że dziewczyna miała swoj pierwszy raz za soba (akurat tu razem go przezylismy) ale wiem co czuje twój chłlopak bo potrafie cofnąć sie myślami do tamtego mnie i wiem że też bym świrował z tego powodu jakby moja dziewczyna miała swoj pierwszy raz za sobą.. to chore ale nie mamy na to wpływu.. Niech sięgnie po pomoc specjalisty sam sobie nie poradzi z takim myśleniem.. Pozdrawiam gorąco

95

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
kinga1996 napisał/a:

to jak? zasugerować mu po prostu tą wizytę u specjalisty?

Zdecydowanie tak, ale żeby "misja" miała szansę powodzenia, musisz wykazać się wyczuciem, czyli w taki sposób poprowadzić rozmowę, aby na niego nie naciskać, co może wywołać skutek odwrotny do zamierzonego, za to wyrazić swój niepokój i troskę - o jego komfort i przyszłość Waszego związku. Jak najbardziej możesz też dodać jak Ty się z tym wszystkim czujesz i w jaki sposób odbierasz jego obecne zachowanie.   

Osobiście sugerowałabym konsultację u psychoterapeuty, który przypuszczalnie zaproponuje terapię. Jeśli partner odmówi albo będzie grał na zwłokę, poważnie zastanowiłabym się czy warto brnąć w to dalej.

96 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-05-29 09:22:14)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
kinga1996 napisał/a:

nie ukrywam, że trochę mnie wystraszyliście opiniami na ten temat, fakt wygląda to niepokojąco (skoro przez pół roku jeszcze się tego nie wyzbył)

czyli przydałaby się pomoc - psycholog czy seksuolog?

P.S. macie rację, trochę chyba zachowuję się jak samarytanka hmm

to jak? zasugerować mu po prostu tą wizytę u specjalisty?


Warto pamiętać, ze są specjaliści, którzy łącza różne specjalizacje. Psychoterapeuci, którzy są także seksuologami, psychiatrzy, którzy są tez jednocześnie seksuologami lub psychoterapeutami. W każdym razie ja na Waszym miejscu poszłabym w tym kierunku.

Po pierwsze uważam, ze warto, żebyś porzuciła misje miłosiernej samarytanki i... matki. Tak, Wasza relacja (przynajmniej w tym aspekcie, który jest przedmiotem wątku) przypomina relacje matka - syn. Bo w zdrowej relacji damsko-męskiej nie ma miejsca na takie coś. Tak jak napisałam - to co on ma w głowie daleko wykracza poza myśli niedoświadczonego chłopaka, który boi się porównania z innym lub tego, ze nie podoła. On w ogóle wie, ze pierwszy raz nie musi być i rzadko jest wow? Bo na podstawie Twojego opisu wnioskuje, ze ma raczej jakieś harlekinowe wyobrażenia na ten temat. Jeśli nie wie, to warto, żeby się dowiedział.

Po drugie sadze (o czym tez już pisałam), ze poza porzuceniem postawy miłosiernej samarytanki i matki warto, żebyś jasno i wyraźnie (bez oskarżania, wiadomo, ale dobitnie) wyartykulowala, ze sytuacja do normalnych nie należy i albo coś z tym robi, albo to się nie uda, bo nie ma szans się udać, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Ale zanim mu to uświadomisz i zakomunikujesz, przede wszystkim sama musisz sobie uświadomić, ze jego gadkę o psychologu, staraniach, próbach i nieobwinianiu Ciebie możesz o kant d... rozbić. Czyny nie słowa. No i uświadom sobie, ze problem Twojego chłopaka jest tylko w jego głowie i nie jest wynikiem braku doświadczenia, lecz jakiegoś poważniejszego problemu. Bo dojrzały, mądry, zdrowy człowiek nie odczuwa złości z powodów opisanych w tym wątku. No i tak na marginesie napisze, ze jakkolwiek nie wiem, kiedy planujecie pierwszy raz, to na Twoim miejscu piętnaście razy bym się zastanowiła, zanim poszłabym do łóżka z człowiekiem, który w glowie toczy taka wojnę. Bo - jak sam powiedział - walczy z tym. Z tym, a wiec z tymi myślami, które tak długo go nie opuszczają. No i jeśli będzie grał na zwłokę, to sprawa będzie jasna - wbrew deklaracjom nie chce rozwiązania problemu.

Ja na Twoim miejscu (bo widać, ze zależy Ci na tym chłopaku) znalazłabym odpowiedniego specjalistę, umówiła wizytę i poinformowałabym go o tym. Zrobiłabym tak dlatego, ze człowiek chory (mam na mysli chorobę, która toczy się w głowie, i mniejsza o to, czy jest to choroba psychiczna, czy - jak w tym przypadku - chore mysli) nie przyzna się tak łatwo do choroby nawet przed sobą, a wiec bardzo prawdopodobne, ze będzie odwlekał, bagatelizował problem, zapewniał, ze sam sobie poradzi, a właściwie to już sobie poradził itp itd. I moim zdaniem wzięcie spraw w swoje ręce nie przypomina w takim przypadku wchodzenia w role matki, choćby dlatego, ze z cała pewnością matka nie powinna umawiać syna na żadna wizytę u specjalisty, jeśli syn ma więcej niż 17 lat, a nawet mniej. Poza tym zawsze możesz umówić Was oboje i przynajmniej na te pierwsza wizytę możecie pójść razem. W mojej opinii byłoby to nawet wskazane. To on ma problem, ale ten problem dotyczy, a przede wszystkim dotyka także Ciebie.

97

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Moim celem nie było wystraszenie Cię, chciałam, byś była świadoma tego, co w Twej relacji się dzieje i jak Ty w niej funkcjonujesz. Twój "partner" sam kiedyś mówił o skorzystaniu z pomocy specjalisty, więc spokojnie możesz ten fakt wykorzystać w swej rozmowie.

Specjalistą, mym zdaniem, powinien być psychoterapeuta, bo nic nie wskazuje na to, by "partner" chorował psychicznie; jeśli chce zmienić swój sposób myślenia o sobie, innych ludziach, relacji między kobietą a mężczyzną, to psychoterapia jest metodą, która może mu w tym pomóc. Nie każdy psychiatra jest psychoterapeutą, podobnie jak nie każdy psycholog zajmuje się psychoterapią.
Czytając propozycje, byś to Ty wyszukała psychoterapeutę, umówiła wizytę i w dodatku też poszła na to spotkanie, krew w żyłach mi zawrzała. W ramach rezygnacji z relacji opiekuńczo-wychowawczej masz poprowadzić "partnera" za rękę, by - biedaczek - się nie wystraszył.

Rozmowa z "partnerem"? Tak.
Traktowanie go jako osoby niepełnosprytnej, wymagającej ochrony? Nie.

98

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
kinga1996 napisał/a:

to jak? zasugerować mu po prostu tą wizytę u specjalisty?


Tylko dokładnie to przemysł jak to zrobisz.
Bo wątpię, żeby od razu z chęcią się zgodził i powiedział "super, pójdę na terapię i wszystko będzie dobrze"
Prędzej to będzie kij w mrowisko na zasadzie "żadna terapia mi nie jest po potrzebna, przecież Ci mówiłem że to zaakceptowałem"

99 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-05-29 10:04:09)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Wielokropek napisał/a:

Czytając propozycje, byś to Ty wyszukała psychoterapeutę, umówiła wizytę i w dodatku też poszła na to spotkanie, krew w żyłach mi zawrzała. W ramach rezygnacji z relacji opiekuńczo-wychowawczej masz poprowadzić "partnera" za rękę, by - biedaczek - się nie wystraszył.

W żadnym momencie nie napisałam, ze niewykluczone, ze zrobiłabym tak na miejscu autorki, żeby chłopak „się nie wystraszył”. Moje powody takiego działania miałyby zupełnie inne motywy niż opieka, wychowywanie, prowadzenie za rękę czy ochrona. Przed czym niby? Zreszta co nieco o tych powodach napisałam. Umówienie wizyty połączone z wyraźnym określeniem swojego punktu widzenia to w mojej opinii nic strasznego. Przy czym ja bym go do pójścia na te wizytę (ze mną czy beze mnie) nie namawiała. W pójściu tam we dwoje również nie widzę nic strasznego. I tu również w żadnym wypadku nie poszłabym w roli trzymającej za rękę - gdybym w ogóle zdecydowała się pójść. Po prostu zakładam, ze w analogicznej sytuacji mogłabym mieć taka potrzebę, żeby poznać punkt widzenia specjalisty i być może czegoś pomocnego (także dla siebie) się dowiedzieć. Bo mam wrażenie, ze nie tylko chłopak bagatelizuje problem, ale i autorka tez widzi go mniejszym niż jest. Mimo ze to wyłącznie on ma problem z tymi myślami i z przeszłością autorki, to w sytuacji, gdy autorka jest tak bardzo w te relacje zaangażowana (tak odczytuje jej posty), jako para tez maja problem. Dlatego wspólna wizyta nie jest według mnie pozbawiona sensu. I dlatego pozostanę przy swoim zdaniu. wink Co nie zmienia faktu, ze bym się na te wizytę (pierwsza czy kolejna) jakoś specjalnie nie pchała.

100

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Też zdania nie zmieniam. smile

Wspólna wizyta? Tak, gdy bohater wątku pozbiera się sam z sobą, bo problemy autorki na skutek zachowania jej "partnera" są wtórne. Jej zaś radziłabym przyjrzeć się przyczynom gładkiego wejścia w rolę Samarytanki. I zrobić to też bez udziału "partnera".

101 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-05-29 10:25:32)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Wielokropek napisał/a:

Też zdania nie zmieniam. smile

Wspólna wizyta? Tak, gdy bohater wątku pozbiera się sam z sobą, bo problemy autorki na skutek zachowania jej "partnera" są wtórne. Jej zaś radziłabym przyjrzeć się przyczynom gładkiego wejścia w rolę Samarytanki. I zrobić to też bez udziału "partnera".

Moim zdaniem każda ingerencja partnerki będzie generowała toksynę.
U mnie tak było.

Upora się z tym sam lub nigdy prawdziwie z tego nie wyjdzie. Zapewne będzie się ukrywać, chować, tuszować, ale w środku niego dalej będzie toksyna.
Takie jest moje zdanie. Ja dopiero jak jestem sam zaczynam się zmieniać i zyskiwać świadomość błędów jakie popełniłem.
Wcześniej w relacji było tylko błędne koło. Identyczne jak u autorki tematu. Myślałem, że coś zrozumiałem, przyszła konfrontacja i dalej to samo. Dlaczego? Zmiana to nie kwestia chwili. Potrzebny jest czas, cierpliwość, praca nad sobą i brak kontaktu z partnerem z którym generowała się toksyna. Takie dostałem wytyczne od terapeuty. Kontakt z partnerem w trakcie zmiany to jak rozdrapywanie ran. Nie dajecie sobie szansy na gojenie rany, tylko cały czas ją rozdrapujecie. W tej konkretnej sytuacji czas leczy, a nie przyzwyczaja do bólu.

Takie matkowanie dla dorosłego faceta nie jest zdrowym zachowaniem i generuje toksyczność. Stawia kobietę w męskiej energii.
Rozumiem jakby był chory, niepełnosprawny, ale to zdrowy fizycznie człowiek.

102

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

To raz jeszcze, by uniknąć dalszych nieporozumień. smile

Napisałam o podjęciu wspólnej terapii wtedy, gdy każdy upora się ze swoimi problemami, gdy taka będzie jeszcze potrzeba, bo nie potrafią się ze sobą dogadać, ale oboje będą już na tym samym poziomie i każde z nich zrobi porządek ze sobą. Podkreślam: być może po indywidualnych porządkach, wspólna terapia nie będzie już do niczego potrzebna. A decyzja o podjęciu terapii ma być samodzielna, bez jakichkolwiek szantaży (delikatni nazywanych warunkami), bez "zrób to dla naszego/mojego dobra", bez umoralniania, bez prawienia kazań i oskarżania kogokolwiek.

103 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-05-29 13:12:09)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Alez ja nie namawiam na wspólna wizytę. Wspomniałam o tym jedynie jako o jakiejś tam opcji. Co istotne (a tego nie doprecyzowałam), ja brałabym teoretycznie pod uwage wspólna wizytę jedynie u seksuologa, psychologa. Jeśli chodzi o wspólna psychoterapie to absolutnie nie widzę dla niej uzasadnienia. A co do wspólnej wizyty u seksuologa bądź psychologa, ewentualnie jakiejś jednorazowej wspólnej wizyty u (tez) seksuologa czy psychologa prostu nie uważam tego rozwiązania za całkowicie pozbawione sensu z powodów, o których wspomniałam w dwóch wcześniejszych postach. I moje powody nie maja nic wspólnego z matkowaniem. Ale nie wykluczam, ze mogę się mylić. Może rzeczywiście kolejność nie ta.

104 Ostatnio edytowany przez Pimpuś (2021-05-29 13:53:04)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

W mojej opinii nikogo nie wysyłam na terapię. Zaufanie to nic innego jak ukazanie swojej przeszłości spowiedź, aby nie było domysłów wątpliwości, z drugiej strony. Brak zaufania jest wtedy gdy o wszystkim nie powiemy. Z biegiem czasu pewne rzeczy domysły wychodzą na wierzch, po co ukrywać tajemnice. Martwi mnie to, po analizie tutaj na forum partnerów więcej mają widocznie kobiety - typu mój partner jest zazdrosny o przeszłość albo wytypuje o moją przeszłość ile facetów itp. Jeśli nie potrafisz usiąść i porozmawiać z mężczyzną życia tak normalnie po ludzku o sprawach wstecznych i stanowi to dla Ciebie problem....związek będzie wielkim zapytaniem ze strony partnera. Niestety jeśli chcemy rozliczyć się z przeszłości to z niej trzeba się rozliczyć, ale jest jeden warunek trzeba umieć rozmawiać i chcieć rozmawiać nawet o wstydzie....W żadnym przypadku nie obarczam faceta za co, że pyta ?

105

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Pimpuś napisał/a:

W mojej opinii nikogo nie wysyłam na terapię. Zaufanie to nic innego jak ukazanie swojej przeszłości spowiedź, aby nie było domysłów wątpliwości, z drugiej strony. Brak zaufania jest wtedy gdy o wszystkim nie powiemy. Z biegiem czasu pewne rzeczy domysły wychodzą na wierzch, po co ukrywać tajemnice. Martwi mnie to, po analizie tutaj na forum partnerów więcej mają widocznie kobiety - typu mój partner jest zazdrosny o przeszłość albo wytypuje o moją przeszłość ile facetów itp. Jeśli nie potrafisz usiąść i porozmawiać z mężczyzną życia tak normalnie po ludzku o sprawach wstecznych i stanowi to dla Ciebie problem....związek będzie wielkim zapytaniem ze strony partnera. Niestety jeśli chcemy rozliczyć się z przeszłości to z niej trzeba się rozliczyć, ale jest jeden warunek trzeba umieć rozmawiać i chcieć rozmawiać nawet o wstydzie....W żadnym przypadku nie obarczam faceta za co, że pyta ?

Akurat tutaj facet nie pytał. Powiedział za to jasno i wprost, że
"Wku*wia mnie to, że ktoś cię dotykał i tobie się to podobało"
"Smutno mi, że pierwszy raz będzie tylko po mojej stronie"
"Boli mnie to, że dla ciebie to nie będzie już takie wyjątkowe jak dla mnie, bo ty już wszystko przeszłaś z byłym"

Autorka wątku nie robiła żadnych tajemnic ze swojej przeszłości, niczego nie zostawiała domysłom i nic z tych rzeczy nie stanowi dla niej problemu, jest za to  problemem dla jej partnera właśnie.
To, że była w wieloletnim związku z kimś innym, nie jest żadnym powodem do tłumaczenia, czy do rozliczania się - jak to ująłeś. Czy to jakaś zbrodnia, coś wstydliwego, czy obrzydliwego, że trzeba się z tego rozliczać? Przecież to jakieś brednie.
W tym, że w swoim poprzednim związku miała ze swoim byłym partnerem normalne, czy też satysfakcjonujące życie seksualne nie ma nic nagannego, nic co można by potępiać, oceniać negatywnie. Nie ma w tym nic wku-wiającego, nic bolesnego, ani smutnego.
To jest normalna sprawa, cały świat pełen jest byłych partnerów i partnerek, którzy kiedyś mieli sex z kimś innym.
Tylko osoba głęboko zakompleksiona, agresywna i niedojrzała emocjonalnie może takie rzeczy potępiać, robić z nich problem i w ogóle nadawać temu jakiegoś specjalnego, negatywnego znaczenia. Robienie z tego powodu do braku zaufania jest chore.

106 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-05-29 14:33:14)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
IsaBella77 napisał/a:

Tylko osoba głęboko zakompleksiona, agresywna i niedojrzała emocjonalnie może takie rzeczy potępiać, robić z nich problem i w ogóle nadawać temu jakiegoś specjalnego, negatywnego znaczenia. Robienie z tego powodu do braku zaufania jest chore.

Jest chore i nadaje się na terapię, bo może się przerodzić w psychozę lub gorzej. Jeśli facet autorki tego sam nie zrozumie to nikt go do tego nie przekona.
Nie ma szans aby Kinga go przekonała do tego słowami, czynami. On może i pójdzie na tę terapię, ale nie bo sam tak zdecydował, bo widzi, że ma problem. A dlatego, bo partnerka mu kazała.
Tylko co z tego, że pójdzie jak to działa na tej samej zasadzie jak zmuszanie dziecka do nauki czegokolwiek? Nie chce to nikt go nie zmusi do tego, a jedynie rozdrażni.

107

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Pimpuś napisał/a:

(...) Zaufanie to nic innego jak ukazanie swojej przeszłości spowiedź, aby nie było domysłów wątpliwości, z drugiej strony. Brak zaufania jest wtedy gdy o wszystkim nie powiemy. (...)

Warunkiem zaufania jest spowiedź z dotychczasowego życia?
Śmiem wątpić.


(...) Niestety jeśli chcemy rozliczyć się z przeszłości to z niej trzeba się rozliczyć, ale jest jeden warunek trzeba umieć rozmawiać i chcieć rozmawiać nawet o wstydzie....(...)

Kluczowe jest tu słowo "jeśli". Zgadzam się, jeśli ktoś (niezależnie od płci) ma potrzebę rozliczania się z czegokolwiek, to warto to zrobić, bo niezaspokojone potrzeby rodzą frustrację i są prostą drogą do agresji.
Na szczęście nie musimy wiązać się z osobami o takich potrzebach, a także nie musimy rozliczać się, mimo presji "partnera", nie mając tej potrzeby. smile

108

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Nie wierzę w to co czytam - psycholog, seksuolog, psychoterapia, psychoza, przemoc... A facet po prostu musi przetrawić  że laska, którą ewidentnie kocha nie jest już dziewicą. Tak to jest jak starzy ludzie (sam blisko 40) próbują doradzać młodym. Przecież to nie jest małżeństwo z dziećmi, gdzie występuje dreczenie fizyczne, psychiczne, alkoholizm, narkomania, a tu strzelanie z armaty do komara:) Proponuję autorce poobserwowac dalsze zachowanie chłopaka, cieszyć się życiem, młodością, a nie marnować czas na terapie. Jak sytuacja będzie nie do zniesienia, zaproponować zakończenie relacji i albo facet ostatecznie ogarnie się, albo nie.

109

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Pimpuś napisał/a:

W mojej opinii nikogo nie wysyłam na terapię. Zaufanie to nic innego jak ukazanie swojej przeszłości spowiedź, aby nie było domysłów wątpliwości, z drugiej strony. Brak zaufania jest wtedy gdy o wszystkim nie powiemy. Z biegiem czasu pewne rzeczy domysły wychodzą na wierzch, po co ukrywać tajemnice. Martwi mnie to, po analizie tutaj na forum partnerów więcej mają widocznie kobiety - typu mój partner jest zazdrosny o przeszłość albo wytypuje o moją przeszłość ile facetów itp. Jeśli nie potrafisz usiąść i porozmawiać z mężczyzną życia tak normalnie po ludzku o sprawach wstecznych i stanowi to dla Ciebie problem....związek będzie wielkim zapytaniem ze strony partnera. Niestety jeśli chcemy rozliczyć się z przeszłości to z niej trzeba się rozliczyć, ale jest jeden warunek trzeba umieć rozmawiać i chcieć rozmawiać nawet o wstydzie....W żadnym przypadku nie obarczam faceta za co, że pyta ?

Chyba zupełnie inaczej patrzymy na te sprawy. Nie wyobrażam sobie, aby oczekiwać spowiedzi partnera z jego przeszłości, o ile nie ma w niej nic, co mogłoby rzutować na moje postrzeganie jego osoby i co należałoby powiedzieć ze zwykłej uczciwości. Nie są to jednak informacje dotyczące zdrowej przeszłości związkowej.

Terapia jest potrzebna partnerowi Autorki, żeby poukładał sobie w głowie co jest do poukładania, bo teraz dręczą go demony, które zatruwają mu myśli i rzutują na związek. Równocześnie pojawiają się oskarżenia, które padają w kierunku partnerki, nawet jeśli w nieco zawoalowany sposób, a to już jest dla Autorki krzywdzące.
I zdecydowanie nie jest to kwestią braku szczerości z jej strony, tutaj problem wynika z nieumiejętności przyjęcia wiedzy, którą otrzymał. W tym przypadku to ona ma prawo mu nie ufać, skoro zdobyte informacje wykorzystywane są przeciwko niej.

110 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-05-29 16:57:11)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
BEKAśmiechu napisał/a:

Nie wierzę w to co czytam - psycholog, seksuolog, psychoterapia, psychoza, przemoc... A facet po prostu musi przetrawić  że laska, którą ewidentnie kocha nie jest już dziewicą. Tak to jest jak starzy ludzie (sam blisko 40) próbują doradzać młodym. Przecież to nie jest małżeństwo z dziećmi, gdzie występuje dreczenie fizyczne, psychiczne, alkoholizm, narkomania, a tu strzelanie z armaty do komara:) Proponuję autorce poobserwowac dalsze zachowanie chłopaka, cieszyć się życiem, młodością, a nie marnować czas na terapie. Jak sytuacja będzie nie do zniesienia, zaproponować zakończenie relacji i albo facet ostatecznie ogarnie się, albo nie.


Z ostatnim zdaniem się zgadzam, a co do reszty - BEKAsmiechu, zauważ, ze minęło pół roku, a on się jeszcze nie ogarnął. Na jakiej podstawie sądzisz, ze dajmy na to kolejne pół roku coś zmieni? To jest sytuacja z serii tych nie do zniesienia. Wiek nie ma tu nic do rzeczy, bo ten człowiek nie ma piętnastu lat ani tym bardziej mniej. Żadna przytomna osoba nie zniesie zbyt długo sytuacji (a już na pewno nie bez żadnego uszczerbku), w której to jej partner odczuwa wulgaryzm ... i odczuwa złość tylko dlatego, ze śmiała mieć w przeszłości innego partnera i było jej z nim dobrze. Bo on nie ma powodu być wulgaryzm ..., zły i cierpiący (bo ból to cierpienie, a o bólu tez mówił). Jak już pisałam, jego partnerka nie została zgwalcona, zeby było tu miejsce na ból i złość. Jej przeszlosc jest całkowicie normalna, natomiast teraźniejszość już nie do końca, i to za sprawa tego chłopaka. Jego zdaniem to normalne, ze oni będą uprawiać seks, ale już jej seks z byłym partnerem mu zgrzyta. A mi coś bardzo zgrzyta w jego postawie. I autorce najwyraźniej tez, skoro założyła ten watek i tłumaczyła mu to i owo (jak widać z marnym skutkiem), zamiast posypać głowę popiołem i bić się w pierś z powodu niechlubnej przeszłości. Bo jej przeszlosc nie była niechlubna, a normalna. Za to jego odczucia nie są normalne, bo nikt powyżej, nie wiem, piętnastego roku zycia, nie ma takich odczuć, jeśli wszystko z nim w porzadku. Jeśli on ma takie nieadekwatne do sytuacji odczucia, i to od pół roku, to ta sytuacja pokazuje, ze sobie nie radzi. A on nad tymi myślami nie panuje. To jego słowa, ze czasem nad tym nie panuje jeszcze. Nie jest tak, ze dana rzecz w poniedziałek człowieka nie przerasta, a we wtorek już tak. Jeśli ktoś w poniedziałek nad czymś panuje, a we wtorek już nie, to znaczy, ze w poniedziałek tylko mu się wydawało, ze nad czymś panuje, bo nie panuje. Dlatego ma dwa wyjścia - porozmawiać z kimś, kto zawodowo ludziom w takich i podobnych sytuacjach pomaga, albo zakończyć związek. Autorce na tym chłopaku bardzo zależy, dlatego doradzamy także to drugie rozwiązanie. Naprawdę nie trzeba być alkoholikiem, narkomanem, damskim bokserem czy osoba powaznie chora, żeby potrzebować pomocy specjalisty. To nie jest strzelanie do komara z armaty, lecz rozwiązywanie problemu, z ktorym przez pół roku bohaterowi wątku nie udało się sobie poradzić. Problemu, który jest tylko w jego głowie, bo obiektywnie nie stało się nic, co tłumaczyłoby takie odczucia, jakie mu towarzysza. A przypominam, ze towarzysza mu od pół roku. Pół roku i jeszcze się nie ogarnął.

111 Ostatnio edytowany przez polis (2021-05-29 17:22:28)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
kinga1996 napisał/a:

myślę, że warto żebym uzupełniła trochę swój post o kilka dodatkowych informacji

1. poznaliśmy się 9 lat temu w szkole i przez około 3 lata świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, flirtowaliśmy itd., niestety po szkole nasze drogi trochę się rozeszły (wtedy weszłam w związek z poprzednim chłopakiem), mimo to utrzymywaliśmy kontakt, jednak dopiero odkąd teraz jesteśmy razem rozmawialiśmy o tym i jak się okazało ja czekałam na jakiś znak od niego, że coś do mnie czuje, a on nie będąc pewny tego, że ja czuję to samo po prostu nie chciał wpieprzać się w mój związek
(jak wspominałam jest trochę introwertyczny, było mu smutno, czuł się samotny i dobiło go to, że weszłam w związek z kimś innym zanim on wyznał mi to co czuł)

2. po tej długiej przerwie oboje rozmawialiśmy o naszej przeszłości i zarówno on dla mnie jak i ja dla niego byłam pierwszą prawdziwą miłością, której nigdy nie wymazał z pamięci (a ja zdałam sobie sprawę że szukałam właśnie JEGO w innym mężczyźnie)

3. jestem pewna, że nie myśli o mnie jak o pani na jakiś "etap"; wielokrotnie powtarzał mi, że jestem dla niego najważniejsza i chce ze mną spędzić resztę życia, że bardzo mu na mnie zależy; rozmawialiśmy też o planach na przyszłość (takich poważniejszych), więc uważam, że o takich rzeczach osoby szukające kogoś "na chwilę" nie rozmawiają

4. jeśli chodzi o ta zadręczanie to nie nazwałabym tak tego - na początku wspomniał kilka razy, później po naszej poważnej i szczerej rozmowie (przebiegła w spokojnej atmosferze, bez żadnych krzyków czy czegokolwiek) przez 5 miesięcy nic takiego nie miało miejsca, aż do wspomnienia o tym kilka dni temu. To właśnie wtedy powiedział te 3 zdania, które zamieściłam w tym wątku (tylko dlatego, że to wróciło po 5 miesiacach sklonilo mnie do napisania tego wątku tutaj)

5. Jeśli chodzi o to jak wyglądało to wypominanie to było bardzo krótkie, rzucenie jakiegoś krótkiego tekstu, np. powiedziałam że nigdy czegoś tam nie robiłam i dodałam że to byłby mój pierwszy raz, a on skojarzył od razu z TYM pierwszym razem i odpowiedział "no nie byłby dla ciebie pierwszy";
ogólnie to jak już na chwile schodziliśmy właśnie na ten temat (co prawda z jego inicjatywy) to on zawsze po chwili szybko mówił, że już mu przeszło (w sensie ta złość) i żebyśmy już o tym nie rozmawiali, bo tylko się będzie nakręcał; mówił też że nic na to nie poradzi, że ma takie myśli czasami i musi sam się z tym uporać, on wszystko rozumie, nie ma mi tego za złe, nie chce mnie wpędzać w żadne poczucie winy ani nic to jego problem i on musi to sam zmienić, tylko czasem nad tym nie panuje jeszcze;
dodał jeszcze, że już tak prawie wgl nie ma (że o tym myśli tyle i jest zły), wspomniał że na początku znajomości często o tym myślał, ale teraz to się zmniejszyło i to bardzo, że o wiele mniej go to rusza niż wcześniej (powiedział mi to teraz, gdy te kilka dni temu znowu to do niego wróciło)
P.S. oczywiście za każde takie "wypomnienie" zawsze mnie przeprosił

6. jeśli chodzi o mnie to nie mam żadnego problemu (bo ktoś tu sugerował, że to ze mną jest coś nie tak, że szukam jakiejś akceptacji - nie)

7. mówiąc, że chciałabym przeprowadzić z nim ostatnią rozmowę miałam na myśli, że ostatnią na TEN TEMAT, żeby go zamknąć i obserwować, a nie żeby stawiać ultimatum typu wóz albo przewóz, bo uważam że to nie o to chodzi w relacji, chłopak się naprawdę bardzo stara we wszystkim, wspomniał też w jakiejś rozmowie, że nie ma doświadczenia (takiego ogólnego, bo nie był w poważnym związku nigdy) i boi się, że coś spieprzy, bo za bardzo mu na mnie zależy; po krótce napomknął również o tym, że to piętno bycia porównanym też wpływa na jego myślenie, że obawia się że mógłby wypaść gorzej

Jesteście ze sobą od pół roku, na początkowym etapie, gdzie powinny być różowe motylki, zachwyt, itd., a on Ci tak truje, że nie jesteś dziewicą tak jak on sobie wymarzył. Zgadzam się z innymi, że potem to już będzie tylko gorzej. Potem musi przyjść rozczarowanie, przyzwyczajanie i proza życia, wtedy o ile nie poradzi sobie ze swoimi kompleksami do tego czasu, pokarze Ci swoją prawdziwą twarz toksyka, skoro już na tym etapie nie potrafi się nawet kamuflować.

To, że on Ci coś tam mówi, że jesteś najważniejsze, to nic nie znaczy. Słowa są tanie i nic nie kosztują. Liczą się tylko czyny, nie słowa.

112 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-05-29 17:34:19)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
polis napisał/a:

Jesteście ze sobą od pół roku, na początkowym etapie, gdzie powinny być różowe motylki, zachwyt, itd., a on Ci tak truje, że nie jesteś dziewicą tak jak on sobie wymarzył. Zgadzam się z innymi, że potem to już będzie tylko gorzej. Potem musi przyjść rozczarowanie, przyzwyczajanie i proza życia, wtedy o ile nie poradzi sobie ze swoimi kompleksami do tego czasu, pokarze Ci swoją prawdziwą twarz toksyka, skoro już na tym etapie nie potrafi się nawet kamuflować.

To, że on Ci coś tam mówi, że jesteś najważniejsze, to nic nie znaczy. Słowa są tanie i nic nie kosztują. Liczą się tylko czyny, nie słowa.

Moim zdaniem pokaże tę twarz. Będzie coraz gorzej. Fundament związku został zbudowany na słomie, jest zgnity i przesiąknięty toksyną.
Rozwiązanie to zburzenie go i zbudowanie na nowo. Ale aby to zrobić partner musi być świadomy swoich wad i problemów jakie ma i sam ruszyć tyłek do terapeuty. A jak na razie widać, że kompletnie nie jest.

Mówić sobie może. Jak pójdzie sam z siebie do terapeuty to już jest czyn warty odnowotania.

113

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Jak mu pomóc? Rzuć go i powiedz żeby poszalał sobie z dziesięć lat i dopiero brał się za poważne związki big_smile

A bardziej serio - oddałaś komuś innemu najlepsze lata swojego życia i teraz dziwisz się że obecny facet ma problem żeby zaangażować się w tę relację? Serio? Kpisz czy o drogę pytasz? tongue

Pojazd na chłopaka ze strony pań i obecnych tu cuckholdów standardowy - że zakompleksiony, że toksyczny, wysyłanie na terapię itp. bzdety. A jak on ma się czuć. Znają się z Autorką od czasów szkolnych a ona dopiero teraz sobie uświadomiła że on jest tym właściwym ;] Pewnie sensowne studia zdążył skończyć w międzyczasie, czy dorobić czegoś, a Ty autorko potrzebujesz stabilizacji, więc zrozumiałaś że zawsze o nim marzyłaś? Widać chłopak nie jest kompletnym frajerem tongue

114

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Inny Szatan napisał/a:

Jak mu pomóc? Rzuć go i powiedz żeby poszalał sobie z dziesięć lat i dopiero brał się za poważne związki big_smile

A bardziej serio - oddałaś komuś innemu najlepsze lata swojego życia i teraz dziwisz się że obecny facet ma problem żeby zaangażować się w tę relację? Serio? Kpisz czy o drogę pytasz? tongue

Pojazd na chłopaka ze strony pań i obecnych tu cuckholdów standardowy - że zakompleksiony, że toksyczny, wysyłanie na terapię itp. bzdety. A jak on ma się czuć. Znają się z Autorką od czasów szkolnych a ona dopiero teraz sobie uświadomiła że on jest tym właściwym ;] Pewnie sensowne studia zdążył skończyć w międzyczasie, czy dorobić czegoś, a Ty autorko potrzebujesz stabilizacji, więc zrozumiałaś że zawsze o nim marzyłaś? Widać chłopak nie jest kompletnym frajerem tongue

Najlepsze lata życia? Serio?
Ona ma 25 lat... Najlepsze lata seksu są jeszcze przed nią, jak znajdzie sobie fajnego faceta.
W tym związku oboje są dla siebie toksyczni, co tylko pokazują jej poprzednie tematy.

115

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Lady Loka napisał/a:

(...) W tym związku oboje są dla siebie toksyczni, co tylko pokazują jej poprzednie tematy.

Twoja opinia skłoniła mnie do przejrzenia wątku o poprzednim związku i... włosy zjeżyły mi się na głowie.
Te same zachowania "partnera", te same zachowania autorki wobec niego.



kingo1996,
niezależnie od zachowania aktualnego "partnera" wobec Ciebie, niezależnie od tego, czy on zdecyduje się na własną terapię czy też nie, poszukaj psychoterapeuty dla siebie.

116 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-05-29 19:22:16)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Lady Loka napisał/a:
Inny Szatan napisał/a:

Jak mu pomóc? Rzuć go i powiedz żeby poszalał sobie z dziesięć lat i dopiero brał się za poważne związki big_smile

A bardziej serio - oddałaś komuś innemu najlepsze lata swojego życia i teraz dziwisz się że obecny facet ma problem żeby zaangażować się w tę relację? Serio? Kpisz czy o drogę pytasz? tongue

Pojazd na chłopaka ze strony pań i obecnych tu cuckholdów standardowy - że zakompleksiony, że toksyczny, wysyłanie na terapię itp. bzdety. A jak on ma się czuć. Znają się z Autorką od czasów szkolnych a ona dopiero teraz sobie uświadomiła że on jest tym właściwym ;] Pewnie sensowne studia zdążył skończyć w międzyczasie, czy dorobić czegoś, a Ty autorko potrzebujesz stabilizacji, więc zrozumiałaś że zawsze o nim marzyłaś? Widać chłopak nie jest kompletnym frajerem tongue

Najlepsze lata życia? Serio?
Ona ma 25 lat... Najlepsze lata seksu są jeszcze przed nią, jak znajdzie sobie fajnego faceta.
W tym związku oboje są dla siebie toksyczni, co tylko pokazują jej poprzednie tematy.

Że Ci się chce odpisywać na te zarzutki smile

Też nie przejrzałem jej poprzedniego tematu. Sporo tam chaosu, niedojrzałości która powtarza się również i tutaj.
Przyda się wam obojgu oddzielna terapia.
Czasem najlepszy wyjściem jest rozstanie. Rozwiązanie własnych problemów, a nie pakowanie się w kolejną relację z tym samym bagażem toksyczności.
Po rozwiązaniu problemów zawsze można się zejść na nowo, ale już na zdrowym fundamencie.

117

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Britan napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Inny Szatan napisał/a:

Jak mu pomóc? Rzuć go i powiedz żeby poszalał sobie z dziesięć lat i dopiero brał się za poważne związki big_smile

A bardziej serio - oddałaś komuś innemu najlepsze lata swojego życia i teraz dziwisz się że obecny facet ma problem żeby zaangażować się w tę relację? Serio? Kpisz czy o drogę pytasz? tongue

Pojazd na chłopaka ze strony pań i obecnych tu cuckholdów standardowy - że zakompleksiony, że toksyczny, wysyłanie na terapię itp. bzdety. A jak on ma się czuć. Znają się z Autorką od czasów szkolnych a ona dopiero teraz sobie uświadomiła że on jest tym właściwym ;] Pewnie sensowne studia zdążył skończyć w międzyczasie, czy dorobić czegoś, a Ty autorko potrzebujesz stabilizacji, więc zrozumiałaś że zawsze o nim marzyłaś? Widać chłopak nie jest kompletnym frajerem tongue

Najlepsze lata życia? Serio?
Ona ma 25 lat... Najlepsze lata seksu są jeszcze przed nią, jak znajdzie sobie fajnego faceta.
W tym związku oboje są dla siebie toksyczni, co tylko pokazują jej poprzednie tematy.

Że Ci się chce odpisywać na te zarzutki smile

Też nie przejrzałem jej poprzedniego tematu. Sporo tam chaosu, niedojrzałości która powtarza się również i tutaj.
Przyda się wam obojgu oddzielna terapia.
Czasem najlepszy wyjściem jest rozstanie. Rozwiązanie własnych problemów, a nie pakowanie się w kolejną relację z tym samym bagażem toksyczności.
Po rozwiązaniu problemów zawsze można się zejść na nowo, ale już na zdrowym fundamencie.

Nie przyjrzałam się profilowi, mea culpa tongue

niemniej polecam oglądać poprzednie tematy, zwykle magicznie łączą się z tymi obecnymi big_smile

118 Ostatnio edytowany przez Pimpuś (2021-05-29 20:38:44)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Niestety seks uczucie czy intymność kobieta a mężczyzna widzi inaczej to jest różnica. Bardziej doświadczona strona w tym przypadku kobieta powinna stonować mniej niedoświadczonego partnera i wpływać na jego złość i tłumacząc mu, że takie rzeczy są oczywiste i nie ma co się z tym kryć. Agresja czy złość ze strony partnera nic nie wnosi, to rekacja na wyobrażenia obcowania obecnej partnerki z byłym partnerem. Czy to ma sens? To nie ma sensu....ale trudno wytłumaczyć młodemu mężczyźnie który dopiero zaczyna życie seksualne lub któryma kogoś pierwszy raz, w życiu. Pewne rzeczy dominujące przejmuje w życiu facet i tak jest w łóżku....kobieta wtedy czuje się bezpiecznie. Brak sygnałów w życiu osobistym, dystans, brak rozmów o życiu intymnym budzi frustrację u kogoś kto zaczął....doświadczona osoba już to przerobiła i dziwi się zachowaniu drugiej strony? Terapeutą jest ten kto jest doświadczony coś przeszedł w życiu, odczuł na skórze. Na agresje, złość, wyzwiska trzeba znaleźć rozwiązanie dojść do analizy zachowania partnera, przemyśleń, wniosków, konkluzji i rozmowy....co chcesz wiedzieć o moim byłym facetem? Trzeba się przygotować i odpowiedzieć na pewne pytania i próbować zaspokoić ciekawość rozwścieczonego faceta. To nic innego jak rozmowa dorosłych ludzi...nie widzę najmniejszego problemu. Powiedziałbym, że to problem na najniższym poziomie jeśli chodzi o poważny związek...
Jeśli się sobie ufa to i dotrze się do swoich sekretów i tajemnicy, ale to jest wyższość poznania siebie czyli akceptowania siebie swoich wad i zalet nawzajem. Trzeba próbować. Tylko spokojna rozmowa na poziomie potrafi załagodzić sytaucje, myślę że kobieta jest silną stroną jeśli chodzi o emocje i potrafi wyjść z takiej opresji. Trzeba próbować wszytko ma sens...walka na argumenty nie rozwiąże sporów, zadowolony wyjdzie wtedy ten który otrzymał stosowną odpowiedź.

119

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Pimpuś napisał/a:

Bardziej doświadczona strona w tym przypadku kobieta powinna stonować mniej niedoświadczonego partnera i wpływać na jego złość i tłumacząc mu, że takie rzeczy są oczywiste i nie ma co się z tym kryć.

Jeśli partner ma powyżej 15 lat, to tłumaczenie mu takich oczywistych rzeczy jest dla niego po prostu obraźliwe.

120

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą
Pimpuś napisał/a:

Terapeutą jest ten kto jest doświadczony coś przeszedł w życiu, odczuł na skórze. Na agresje, złość, wyzwiska trzeba znaleźć rozwiązanie dojść do analizy zachowania partnera, przemyśleń, wniosków, konkluzji i rozmowy....co chcesz wiedzieć o moim byłym facetem?

Przede wszystkim ogromnym, popełnianym przez wiele osób błędem jest widzenie w partnerze terapeuty, który ma nas wyciągać z problemów. Nikt inny, jak tylko my sami, jesteśmy odpowiedzialni za własne emocje, kompleksy, zaniżone poczucie własnej wartości, a nawet traumy. Jeśli sobie z nimi nie radzimy, to należy nad sobą pracować. Jeśli samodzielnie nie dajemy rady, to z pomocą specjalisty, ale NIGDY nie należy nimi obciążać partnera. On nas może wspierać, ale na pewno nie leczyć.

Pimpuś napisał/a:

Trzeba się przygotować i odpowiedzieć na pewne pytania i próbować zaspokoić ciekawość rozwścieczonego faceta. To nic innego jak rozmowa dorosłych ludzi...nie widzę najmniejszego problemu. Powiedziałbym, że to problem na najniższym poziomie jeśli chodzi o poważny związek...

Niestety, ale to NIE jest rozmowa dorosłych (choć bardziej pasuje tu określenie dojrzałych) ludzi, jeśli jedno jest rozwścieczone, a drugie tę wściekłość łagodzi. To co opisujesz wpisuje się w schemat przemocowy. To raz, a dwa - opowiadanie o byłych partnerach jest nielojalnością względem danej osoby. To, że związek na pewnym etapie się rozpadł, a ludzie się ze sobą rozstali, jeszcze nie znaczy, że sprawy, które dotyczą wyłącznie tych dwojga, wyciąga się na światło dzienne, a tym bardziej wchodzi się w intymne szczegóły. W pewnym zakresie to jest nie tylko niesmaczne, ale wręcz nieetyczne.

Prawdę mówiąc Twoje podejście do relacji wywołuje mój ogromny niepokój i sprzeciw.

121 Ostatnio edytowany przez Pimpuś (2021-05-29 23:34:18)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Terapeuta i co dalej ? To jest takie uciekanie od odpowiedzialności rozwiązaniem problemów między sobą przez osoby trzecie. Może w ostateczności terapeuta. Rozwiązywanie problemów powinno odbywać się między sobą, problemy i kryzysy są całe życie...., a terapeuta terapeutowi nie jest równy. Różne są pary różni są ludzie, inaczej wychowani, każdy inaczej reaguje. Oczywiście jak jest przemoc to się leczy.....kłótnie to normalna sprawa w małżeństwach po burzy jest spokój, tylko żeby nie dochodziło do przemocy. Zazdrość wsteczna była jest i będzie. Jeden czy drugi partner nie ma na to wpływu, ale zasada jest taka odpowiada się krótko było minęło nie wracam do tego...wystarczy. Mówi się Ty jesteś najważniejszy i z Tobą buduje przyszłość...tak się odpowiada na złość partnera. Jak wspomniałem rozmowa, zachowanie, stonowanie emocji. Nie musimy mówić o sprawach seksu intymności, można powiedzieć - Ty jesteś lepszy/sza, zagłębianie się w szczegóły niszczy obraz swój wizerunek, zależy jak to powiemy. Nie wiem czy terapia jest do końca dobra bo sfrustrowany partner właśnie na takiej terapii może się dowiedzieć prawie wszystko o swojej partnerce....także zależy jak Ta terapia przebiega i w jakim kierunku idzie i co chcemy osiągnąć. Na pewno kompromis emocjonalny. Więź emocjonalną, równowagę emocji. Nie wydaje mi się żeby terapia jest dobra. Raczej spokój. Każdy z tych ludzi jest odrębny dla jednego coś jest oczywiste, dla drugiego coś nowego, coś co nie mieści się w głowie. Najważniejsze aby zachować odrębność bo inaczej dochodzi do fuzji emocjonalnej przez frustrację partnera. Trzeba zachować własne Ja, nie wolno w związku skupiać uwagę tylko na słabości partnera nie bacząc na swoje życie. Kryzysy każdego spotykają i dziwne pytania też się pojawiają niskąd nizowąd. Trzeba mieć to na uwadze. Jesli problemy się pojawią no to spróbować rozmawiać jak nie to można się udać na porady małżeńskie lub par.

122

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Autorko wątku, skrobnę nieco więcej gdyż mam chwilę,

Oczywiście obecne Panie wraz z wtórującymi im unisono Cuckholdami zrobiły sobie znowu pojazd po Twoim facecie.

Zrozum proszę - on nie jest Twoim pierwszym wyborem, ergo -> dla was obojga ten cały związek jest niejako nagrodą pocieszenia. W najlepszym wypadku skończy się to średnio, najprawdopodobniej skończy się bardzo źle.

Znasz go od 9 lat i co? Tyle Ci zajęło żeby odkryć iż to ten właściwy? K***a byłby skończonym idiotą gdyby w to uwierzył. On już 9 lat temu czegoś chciał, ty sobie te 9 lat spędziłaś na sama wiesz czym, teraz myślisz że robisz gościowi łaskę, proponując związek ;]

Chcesz poważnego związku to znajdź doświadczonego, nastawionego na takowy faceta który już odkrył, że romantyczna miłość to monumentalna ściema. On chce przeżyć pierwszą miłość to niech sobie poderwie małolatę, bo Ty mu tekowej już nie zaoferujesz.

Ciągnięcie tego w formie wspólnej/obopólnej terapii to syf, nawet jak sobie zmajstrujecie wspólny dom i dzieci pozostanie uczucie niespełnienia.

Gość był dla Ciebie przez wiele lat kołem zapasowym, teraz masz ból de że nie działa tongue

123 Ostatnio edytowany przez polis (2021-05-30 00:32:28)

Odp: on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Pimpuś, chyba żartujesz. Partnerka nie jest od uspokajania dorosłego faceta. Uspokajać i uczyć jak radzić sobie z emocjami to kobieta może własne dziecko, a nie dorosłego mężczyznę, który w tym przypadku co prawda jest tylko dorosły fizycznie, a nie emocjonalnie, ale mimo wszystko to o czym piszesz to była rola matki tego chłopaka. Rolą autorki nie jest wchodzenie w rolę mamusi i matkowanie facetowi.

Po przeczytaniu innego wątku autorki, to faktycznie, jej też terapia nie zaszkodzi. Z jednego toksycznego związku w drugi bardzo słabo się zapowiadający, to dobrze nie wróży na przyszłość. Idź autorko sama na terapię i zadbaj o swoje zdrowie psychiczne.

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » on nie może pogodzić się z tym, że mam swój "pierwszy raz" za sobą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024