dzięki za ciepłe słowa, że dam sobie rade. dużo dla mnie znaczą. wiele z was jest już mamami i z waszej obecności wnioskuję, że nie był to koniec świata.
myślę też czasem, że skoro kobiety decydują się na kolejne dzieci tzn. że jednak dziecko nie jest takie tragiczne.
mało kto by się zdecydował np. na ponowne złamanie ręki...
sami widzicie -ilu ludzi tyle różnych opinii na jedną sprawę.
i właśnie dlatego dałam temu czas.
czas w takich sytuacjach jest sprzymierzeńcem bo dziecko w brzuchu się nie rozpuści, tematu się nie przeskoczy i prędzej czy później trzeba podjąć ustalenia.
a takie lepiej na chłodno.
powiem tak- ja czuję, że na początku na jego zachowanie zareagowałam emocjonalnie
Rita ma trochę rację - czy to był aż tak poważny związek? nie wiem, nie jestem romantyczką, w sumie nigdy o tym nie rozmawialiśmy. o dzieciach, ślubie (jestem po apostazji, nigdy nie chciałam dzieci i ślubu, nie kręciło mnie życie rodzinne).
i to nie jest tak, że jemu z tym było wygodnie. mnie również, taka jestem i po latach wpisów na tym forum pewnie to widać.
dotąd wydawało mi się, że się dogadywaliśmy i to mi wystarczyło ale teraz po tym wydarzeniu myślę, że jednak może to było za mało (kolejny mój błąd)
bagiennik, twój punkt widzenia jest skrajnie różny od pozostałych. mój facet jest wrażliwym gościem, który w problemowej sytuacji ucieka. kiedyś uciekał w alkohol, teraz od dłuższego czasu nie pije. na pewno bardziej wrażliwym niż ja. wcześniej nie chciałam o tym pisać bo to z dupy argument i go nie usprawiedliwia. w sytuacjach kryzysowych jak widziałam jego reakcje to myślałam o nim (ale z czułością!), że straszna z niego piz*a jest też na lekach przeciwdepresyjnych od 2020. ja byłam przez przepracowanie, ale odstawiłam już w styczniu. on musi brać przez emocje.
co do zostawiania mnie - to nie jest tak, że mnie zostawił. przynajmniej JESZCZE nie. na razie wspólną decyzją było to, że idzie do siebie. żeby ochłonąć on i ja. wiem, że on nie chciał mnie zostawiac, wyprowadzać się, nie wziął rzeczy, zresztą sam to wyartykułował.
tylko teraz pytanie - czy JA w ogólę chcę i powinnam tkwic w relacji w której ktoś w pierwszej reakcji zachował się w ten sposób?
czy to będzie dobre dla mnie i dla dziecka?
dla mnie- bo mnie zawiódł.
dla dziecka - bo tata go nie chciał.
nad tym się zastanawiam.
co do dawania mu czasu na przemyślenia (pamiętajcie, że sobie też go daje) - mamy na dniach umówioną rozmowę.
chciałam żeby była po drugiej wizycie u gina, którą mam jutro. nie wiem czy "to, to" jeszcze tam żyje i jak żyje. ciąże znoszę bardzo dobrze, nie rzygam. nie potrzebuje go teraz na cito. nie potrzebuje trzymania za rączkę. w sumie to bardziej potrzebuje spokoju, którą daje mi samotność.