Czy to początek końca ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to początek końca ?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

66

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Facet być może słusznie uznał, że czas zacząć poważne, normalne życie, ową codzienność, której niektórzy się obawiają bardziej niż wojny, zarazy i głodu razem wziętych. Gdyby ta upierdliwa potrzeba ciągłych fajerwerków nie była najważniejsza, to nie byłoby tutaj połowy wątków. Gdyby niektóre kobiety nie oczekiwały tego wiecznego zabiegania, to pewnie nie dochodziłoby do tylu zdrad. Poza tym, trzeba jakoś w pewnym momencie zejść na ziemę i skupić się na czymś ważniejszym, niż oczekiwanie ciągłej atencji, motylków i unoszenia się nad ziemią, aby cały czas się dowartościowywać.
edit: gdzieś jest wyraźnie napisane, że jedna czy druga faza związku ma trwac tyle a tyle czasu?? To jakaś uniwersalna wartość, do której wszyscy mają się dostosować?

Wybacz ale kompletnie nie rozumiesz kobiet.
Znasz powiedzenie, że kobietę do seksu przygotowuje się od rana - właśnie będąc miłym, komplementując ją. Nie trzeba do tego 'fajerwerków', ale to jest związek a nie życie ze współlokatorem. Nie trzeba w tej kwestii przesadzać, ale to jest ważne!
I nie, nie chodzi o dowartościowanie się, ale o zwykłe hormony! Te zabiegi powodują że wyzwala się estrogen.
Akurat my z tym nie mamy problemu, bo on te wszystkie rzeczy robi, stara się - ale również wkradł się dystans, jest inaczej i to jest niezaprzeczalne, jak i również to, że w ten sposób testował wcześniej swoją partnerkę, bo sam się do tego przyznał. Użył słowa 'testował' powiedział że im bardziej się oddalał tym bardziej za nim biegała. To nie jest moje widzimisię.
Ja nie chcę być w związku, kiedy to przestajemy się trzymać za ręce bo to już 'codzienność' albo kiedy partner nie całuje mnie w czoło 'bo już jesteśmy ze sobą' 10 lat. (To są oczywiście przykłady)
Akurat okazuje mi dużo czułości, ale ta czułość jest inna i dystans jest na 100%. Nie wiem w jakim kierunku to pójdzie, w jednym tygodniu się zacznie i poleci po całości. Założyłam temat na etapie, kiedy to zauważyłam, a on to potwierdził. Nie czekam aż będzie gorzej.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Olaodkota napisał/a:

Jeszcze bym chciała dodać jedną ważną kwestię. Otóż kiedy kilka tygodni temu zauważyłam że coś nie gra, to ja po prostu pomyślałam że on potrzebuje czasu i jakieś małe szczegóły które się pojawiały, po prostu odsuwałam na bok, myśląc że jak pobędzie chwilę sam, może musi sobie coś poukładać to znów będzie tak jak było. Nadal mieliśmy codziennie kontakt, ale ja nigdy o to nie dopytywałam, nie krytykowałam i również co ważne nie wyrażałam dezaprobaty moim zachowaniem, po prostu zachowywałam się tak jakby nic się nie stało. Dałam mu jakiś czas, nie pamiętam ile chyba kilka dni, do tygodnia żeby 'wrócił do siebie', ale kiedy spotkaliśmy się to zaszły wyżej wymienione zachowania i miałam już pewność że coś nie gra. Nie jest więc tak że od razu po pierwszym małym szczególe zaczęłam się niepokoić. Każdy potrzebuje czasem odetchnąć, mieć czas tylko dla siebie, nie da się być zaangażowanym w 100% non-stop - JA TO ROZUMIEM, ale ten stan po prostu trwa zbyt długo (ok 4 tyg) by to tak po prostu zignorować..
Nie rozmawialiśmy o tym, ale sam też na 100% zauważył że ja moje zachowanie też się zmieniło i zaczęłam się lekko dystansować.

Przecież to wszystko, co tu opisujesz wskazuje na to, że potrzebujesz i oczekujesz od faceta ciągłego zabiegania o Ciebie, co mniej więcej wygląda tak, że powinien się w całości skupić na Tobie.
A on najprawdopodobniej na początku starał się zrobić na Tobie wrażenie, stąd te wszystkie fajerwerki, a teraz uznał, że nastąpił już etap, gdzie można się spokojnie poznawać, bez tych wszystkich fajerwerków, które miały przekonać Ciebie do niego. Podczas gdy Ty chciałabyś, aby Wasza relacja nadal rozwijała się na wysokim C, z mnóstwem fajerwerków, to on przeszedł do codzienności. Lecz Ty nie akceptujesz tej codzienności, a przecież z tego składa się życie.
Robisz z niego tego złego, doszukujesz się utraty zainteresowania Tobą, a on po prostu uznał, że to koniec ponadstandardowych zachowań w celu przekonania Ciebie do niego, bo już się zaangażowałaś i czas zacząć normalny związek oparty o codzienność.
Może przestań patrzeć na jego zachowanie jak na zmianę i to na gorsze, ale jak na kolejny etap relacji. Teraz możesz przyjrzeć się jemu w zwyczajnych codziennych okolicznościach i przekonać się, czy Tobie to odpowiada.

Przeszło mi to przez myśl, ale to by oznaczało, że ta faza trwała tylko 8 tygodni - to BARDZO krótko. Takim tempem jak to teraz idzie i 'spowszednieniem' za chwilę będziemy traktować się jak para znajomych czy brat z siostrą! Nie chcę sprowadzać relacji, szczegolnie na tak nowym etapie do 'wynieś śmieci' i 'pomóż mi posprzątać'.
Co do zabiegania - oczywiście, że tego oczekuję, ja również o niego zabiegam - w nienachalny sposób.
Nie oczekuję całkowitego skupienia się na mnie, ale oczekuję szacunku. Spędziliśmy razem ok. 5 dni, większość tego czasu spędzaliśmy osobno, w osobnych pomieszczeniach, nikt na nikim nie wisiał.
Mogłabym myśleć, że sobie ten 'dystans' wymyśliłam, gdyby nie to, że on się do tego sam przyznał pytając o czym rozmawiałam z mamą - on wie, że się zdystansował jak i sam na samym początku opowiadał mi historię, kiedy dokładnie tam samo potraktował inną osobę! To nie są moje wymysły i doszukiwanie się dziury w całym.


Czym więcej piszesz, tym bardziej przekonuję się, że Twoje oczekiwania w stosunku do partnera są odrealnione. Może to jest powód, że przez - jak to wspomniałaś - tak wiele lat i tak wiele randek różnymi z facetami - trudno było Tobie spotkać kogoś, kto by sprostał Twoim oczekiwaniom.
Nie wiem, o jakie jego zachowania Tobie chodzi, gdy mówisz o jego braku szacunku. Chyba, że uważasz jego rozmowy z drugiego pokoju za celową demonstrację lekceważącego stosunku do Ciebie a nie zachowanie wynikające z potrzeby chwili. Tak to już będzie, że facet będzie prowadził rozmowy z innymi osobami będąc z Tobą w relacji, raczej jest to normalne zachowanie a nie wyraz braku szacunku do Ciebie.

Słuchaj, zachowujesz się jak atencjuszka, która drugiego człowieka potrzebuje tylko do tego, aby na każdym kroku zapewniał ją o jej wyjątkowości, więc w tym celu musi swoje priorytety ustawić pod Ciebie i Twoje oczekiwania. Na dłuższą metę nie sposób tak funkcjonować.
Może daj sobie i jemu szansę, bo kolejne fazy związku nie muszą oznaczać nudy i braku starań o siebie, ale dzieje się to już bez ciągłych fajerwerków i błyskotek, których Ty wciąż oczekujesz. Po prostu będzie się to działo w tle a na pierwszy plan będzie wychodzić budowanie trwałej, przyjacielskiej więzi.

68 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-26 11:47:30)

Odp: Czy to początek końca ?

Powiem tak: jeśli jakaś kobieta otwarcie by mi powiedziała, że nie oczekuje prawie na każdym kroku tego, co tak jest dla Ciebie ważne, to od razu by u mnie zaplusowała. Czytając tutaj wiele wątków, widać kiedy dane zjawisko zaczyna mieć przesadne znaczenie, kiedy wszystko inne się zwyczajnie chowa, bo akurat te detaliki czy szczegóły stają się wręcz niezbędne niczym tlen a druga strona czuje, żę mimo szczerego uczucia, jakim partnera darzy, cały czas coś jest nie tak. Facet widocznie jest sobą i nie potrafi czy też nie rozumie(słusznie), że musi cały czas Tobie nadskakiwać. Akurat wszystko się rozchodzi o ILOŚĆ a nie sam fakt, żę ktoś się w dany sposób zachowuje. Sama zresztą przyznałaś, że "on to wszystko robi",  "stara się", "okazuje czułość" - w takim razie jeszcze Ci mało? Nie widzisz tego, zę może wywierasz na niego presję, żądasz ciągle więcej i więcej..? Ktoś już wyżej zauważył, że oczekujesz od faceta NADMIERNEGO zabiegania a nie starania się czy dbania o związek. Nie widać sprzecznośći w słowach: "stara się, ale czuję dystans" Może warto się zastanowić, DLACZEGO się dystansuje? Może ma dość tego całego teatrzyku i okazywania atencji? Kurcze, jak się wspólnie spędza czas, to trzeba koniecznie cały czas się do siebie uśmiechać, trzymać się za ręce, patrzec sobie w oczy i zachowywać ten  r(eu)omantyczny nastrój? Może facet ma po prostu tego dość? Nie pomyślałaś o tym? Chyba nie, skoro twierdzisz, że to jest podstawa szczęścia w związku i wszyscy powinni bezwzględnie wyznawać tak samo? Wyobraź sobie, że(całe szczęście) nie wszyscy koneicznie potrzebują takich działań, o takiej intensywności, jak Ty oczekujesz. Bierzesz pod uwagę w ogóle, że facet(jakikolwiek) może odczuwać nieco inaczej pewne kwestie czy mieć inne spojrzenie na dany temat?

EDIT: Magda w pełni się zgadzam! Nigdy bym nie pomyślał, że rozmowa z kimś przez telefon jest objawem braku szacunku dla kogoś, kto przebywa aktualnie koło mnie...

Wygórowane oczekiwania, potrzeba wiecznej atencji i odczuwania fajerwerków, nierealne wizje związku czy odczytywanie jakiś zupełnie neutralnych znaków, jako potencjalnych wskazówek, co do stopnia angażowania się partnera w związek. Przede wszytkim zaś, traktowania związku, jako wiecznej, bajkowej sielanki, gdzie nie można sobie pozwolić chociaż na chwilę ochłody i dystansu.
Jakbym przeczytał to pierwszy raz, to bym pomyślał, że Autorka ma nie więcej niż 18 lat...

69

Odp: Czy to początek końca ?

Wybacz ale kompletnie nie rozumiesz kobiet.
Znasz powiedzenie, że kobietę do seksu przygotowuje się od rana - właśnie będąc miłym, komplementując ją. Nie trzeba do tego 'fajerwerków', ale to jest związek a nie życie ze współlokatorem. Nie trzeba w tej kwestii przesadzać, ale to jest ważne!

Nigdy nie slyszlam powiedzenia ze kobietę do sexu przygotowuje się od rana - serio. Może ja mam inne spojrzenie na sprawy intymności ale to ze koleś prawi komplementy od rana nie oznacza ze wieczorem na pewno będę z nim się kochać. Będę się kochać kiedy będziemy mieli ochotę - a nie ze musi mnie obsypywać komplementami do tego. Ale idąc dalej tym tokiem myślenia to ja faktycznie mieszkam ze współlokatorem a nie partnerem bo prócz tego ze spędzamy czas razem spędzamy go tez oddzielnie i nie płacze jak on siedzi w swoim warsztaciku wieczorami ze nie komplementuje mnie albo nie zwraca uwagi bo wtedy mam czas dla sama dla siebie który bardzo  cenie i lubię. Tak samo nie potrafię zrozumieć argumentu Ze to były nasze ostatnie wspólne godziny a on gadał przez telefon - jakby miał wyjechać na rok i miałabyś go nie zobaczyć. Według mnie to ty chcesz żeby każdy facet rzucił wszystko i zabawiał ciebie non stop. 100% atencji. Śmiałam się tez z tego ze ty przygotowywałam prezent „tygodniami” a on pół h wcześniej pakował. I to tez urosło do rangi problemy bo przeciez powinien myśleć o tobie cały czas.
Zauważyłam już to wcześniej i powtórzę - moim zdaniem stawiasz bardzo wysokie wymagania - ok ale normalne życie wyglada trochę inaczej. Nie masz filtra żeby sobie poukładać co jest najważniejsze a co mniej ważne. Dlatego przez 5 lat chodziłaś na randki i nie mogłaś znaleść faceta - bo żaden z nich nie był w stanie sprostać twoim wymaganiom plus tak naprawdę nigdy nie dawałas tym kolesiom szansy żeby się rozkręcili bo oni po prostu przestawali rokować na pierwszym spotkaniu.
Pisałaś wcześniej ze miałaś super dzieciństwo itp pełne miłości ale chyba z tego dzieciństwa mogłaś wynieść trochę wypaczone wzorce - może rodzine  na pokaz byli wspaniali a za zamkniętymi drzwiami działo się trochę inaczej.

70

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Powiem tak: jeśli jakaś kobieta otwarcie by mi powiedziała, że nie oczekuje prawie na każdym kroku tego, co tak jest dla Ciebie ważne, to od razu by u mnie zaplusowała. Czytając tutaj wiele wątków, widać kiedy dane zjawisko zaczyna mieć przesadne znaczenie, kiedy wszystko inne się zwyczajnie chowa, bo akurat te detaliki czy szczegóły stają się wręcz niezbędne niczym tlen a druga strona czuje, żę mimo szczerego uczucia, jakim partnera darzy, cały czas coś jest nie tak. Facet widocznie jest sobą i nie potrafi czy też nie rozumie(słusznie), że musi cały czas Tobie nadskakiwać. Akurat wszystko się rozchodzi o ILOŚĆ a nie sam fakt, żę ktoś się w dany sposób zachowuje. Sama zresztą przyznałaś, że "on to wszystko robi",  "stara się", "okazuje czułość" - w takim razie jeszcze Ci mało? Nie widzisz tego, zę może wywierasz na niego presję, żądasz ciągle więcej i więcej..? Ktoś już wyżej zauważył, że oczekujesz od faceta NADMIERNEGO zabiegania a nie starania się czy dbania o związek. Nie widać sprzecznośći w słowach: "stara się, ale czuję dystans" Może warto się zastanowić, DLACZEGO się dystansuje? Może ma dość tego całego teatrzyku i okazywania atencji? Kurcze, jak się wspólnie spędza czas, to trzeba koniecznie cały czas się do siebie uśmiechać, trzymać się za ręce, patrzec sobie w oczy i zachowywać ten  r(eu)omantyczny nastrój? Może facet ma po prostu tego dość? Nie pomyślałaś o tym? Chyba nie, skoro twierdzisz, że to jest podstawa szczęścia w związku i wszyscy powinni bezwzględnie wyznawać tak samo? Wyobraź sobie, że(całe szczęście) nie wszyscy koneicznie potrzebują takich działań, o takiej intensywności, jak Ty oczekujesz. Bierzesz pod uwagę w ogóle, że facet(jakikolwiek) może odczuwać nieco inaczej pewne kwestie czy mieć inne spojrzenie na dany temat?

EDIT: Magda w pełni się zgadzam! Nigdy bym nie pomyślał, że rozmowa z kimś przez telefon jest objawem braku szacunku dla kogoś, kto przebywa aktualnie koło mnie...

Wygórowane oczekiwania, potrzeba wiecznej atencji i odczuwania fajerwerków, nierealne wizje związku czy odczytywanie jakiś zupełnie neutralnych znaków, jako potencjalnych wskazówek, co do stopnia angażowania się partnera w związek. Przede wszytkim zaś, traktowania związku, jako wiecznej, bajkowej sielanki, gdzie nie można sobie pozwolić chociaż na chwilę ochłody i dystansu.
Jakbym przeczytał to pierwszy raz, to bym pomyślał, że Autorka ma nie więcej niż 18 lat...

To jest druga perspektywa i ja nie neguję, że może być w tym ziarno prawdy, tym bardziej że wypowiedziało się dwóch mężczyzn którzy tak to widzą.
Kobiety widziały w nim narcyza i manipulatora.
Każda z tych opcji jest możliwa, nie wiem gdzie leży prawda.
Co mi jednak nadal nie pasuje to, to że sam przyznał że w ten sposób testował poprzednią partnerkę jak i to, że sam wspomniał o dystansie z jego strony w odniesieniu do mojej rozmowy z mamą - to są fakty. Z mojej strony NIGDY nie padło słowo na ten temat, nie było cienia krytyki, dopytywania etc.. to są jego słowa.

Nie chcę skreślać kogoś, kto wydawał mi się wartościowy przez moje urojenia, ale też nie chcę być wodzona za nos.
Myślę, że najwyższy czas szczerze z nim porozmawiać i zapytać wprost jak widzi tę relację i kierunek jaki ona obrała. Najwyższy czas wyłożyć kawę na ławę, przestać się czaić i znaleźć język w buzi. Nie będę mu jednak robiła jakiś chorych wyrzutów i czepiać się za drobiazgi, ale na przyszłość jeśli coś mnie zaboli to od razu do z nim skonfrontuję, np. to zdanie 'mam nadzieję tylko że nie lubisz mnie aż za bardzo', bo minęło tyle czasu a to ciągle we mnie siedzi. W sumie o to akurat zapytam przy naszej rozmowie, chociaż on pewnie już nawet tego nie pamięta.
Z drugiej strony, będę go obserwować i poczytam trochę więcej o narcyzmie tak jak poradziła chouchou i jeśli uznam że to idzie w złym kierunku, jest coraz gorzej, jakieś gry, dziwne akcje się pojawiają to, to z nim skonfrontuję i być może nawet będę zmuszona tą relację zakończyć.
Przemyślę, też kwestię atencji i tego że niektóre osoby napisały, że wg mnie co miał zrobić to zrobił i teraz po prostu żyjemy - myślę, że coś w tym może być i chciałabym się do tego odpowiednio ustosunkować na przyszłość, ale nie za cenę nie liczenia się ze swoimi odczuciami, intuicją i ogólnego komfortu jaki potrzebuję żeby zbudować związek.

71

Odp: Czy to początek końca ?

Może warto zastanowić się nad tym, że nie zgadzają się z Tobą przede wszytkim Panie, widząc w Twoim podejściu przesadę, nadmierne oczekiwania, przede wszystkim w potrzebie ciągłej atencji czy przywiązywanie wagi do naprawdę nieistotnych rzeczy i kierowanie się nimi?

72 Ostatnio edytowany przez Olaodkota (2021-01-26 12:54:20)

Odp: Czy to początek końca ?
Bbaselle napisał/a:

Wybacz ale kompletnie nie rozumiesz kobiet.
Znasz powiedzenie, że kobietę do seksu przygotowuje się od rana - właśnie będąc miłym, komplementując ją. Nie trzeba do tego 'fajerwerków', ale to jest związek a nie życie ze współlokatorem. Nie trzeba w tej kwestii przesadzać, ale to jest ważne!

Nigdy nie slyszlam powiedzenia ze kobietę do sexu przygotowuje się od rana - serio. Może ja mam inne spojrzenie na sprawy intymności ale to ze koleś prawi komplementy od rana nie oznacza ze wieczorem na pewno będę z nim się kochać. Będę się kochać kiedy będziemy mieli ochotę - a nie ze musi mnie obsypywać komplementami do tego. Ale idąc dalej tym tokiem myślenia to ja faktycznie mieszkam ze współlokatorem a nie partnerem bo prócz tego ze spędzamy czas razem spędzamy go tez oddzielnie i nie płacze jak on siedzi w swoim warsztaciku wieczorami ze nie komplementuje mnie albo nie zwraca uwagi bo wtedy mam czas dla sama dla siebie który bardzo  cenie i lubię. Tak samo nie potrafię zrozumieć argumentu Ze to były nasze ostatnie wspólne godziny a on gadał przez telefon - jakby miał wyjechać na rok i miałabyś go nie zobaczyć. Według mnie to ty chcesz żeby każdy facet rzucił wszystko i zabawiał ciebie non stop. 100% atencji. Śmiałam się tez z tego ze ty przygotowywałam prezent „tygodniami” a on pół h wcześniej pakował. I to tez urosło do rangi problemy bo przeciez powinien myśleć o tobie cały czas.
Zauważyłam już to wcześniej i powtórzę - moim zdaniem stawiasz bardzo wysokie wymagania - ok ale normalne życie wyglada trochę inaczej. Nie masz filtra żeby sobie poukładać co jest najważniejsze a co mniej ważne. Dlatego przez 5 lat chodziłaś na randki i nie mogłaś znaleść faceta - bo żaden z nich nie był w stanie sprostać twoim wymaganiom plus tak naprawdę nigdy nie dawałas tym kolesiom szansy żeby się rozkręcili bo oni po prostu przestawali rokować na pierwszym spotkaniu.
Pisałaś wcześniej ze miałaś super dzieciństwo itp pełne miłości ale chyba z tego dzieciństwa mogłaś wynieść trochę wypaczone wzorce - może rodzine  na pokaz byli wspaniali a za zamkniętymi drzwiami działo się trochę inaczej.

Nie 100% atencji. Cały dzień pracowaliśmy, w oddzielnych pokojach. Nikt nie musi przy mnie siedzieć non-stop, nie zniosłabym tego.
Za zamkniętymi drzwiami, zapewniam Cię działo się wspaniale. Jak się działo 'na zewnątrz' to nawet nie wiem, bo nawet jako dziecko bym tego nie zauważyła.  Może trudno Ci w to uwierzyć, ale niektórzy ludzie mają super szczęśliwe dzieciństwo i nie wynoszą z niego żadnych traum.

73 Ostatnio edytowany przez Olaodkota (2021-01-26 12:56:38)

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Może warto zastanowić się nad tym, że nie zgadzają się z Tobą przede wszytkim Panie, widząc w Twoim podejściu przesadę, nadmierne oczekiwania, przede wszystkim w potrzebie ciągłej atencji czy przywiązywanie wagi do naprawdę nieistotnych rzeczy i kierowanie się nimi?

A może byś się odniósł to faktu że sam z siebie wspomniał o dystansie i co najważniejsze o tym, że w taki właśnie sposób 'testował' - używając sformuowania którego sam użył swoją poprzednią partnerkę.
To nie jest mój wniosek, to są jego słowa.

74

Odp: Czy to początek końca ?

Ola, w jakim celu założyłaś ten wątek?

Przecież nie obchodzą Cię żadne opinie,
Masz już własną, która jest zalana toną betonu.

75

Odp: Czy to początek końca ?

Gdzieś mi chyba uciekło. Jakiej on jest narodowości? Zgaduję, że jakiś południowiec, pewnie Włoch?

76 Ostatnio edytowany przez Bbaselle (2021-01-26 13:13:19)

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:

  Może trudno Ci w to uwierzyć, ale niektórzy ludzie mają super szczęśliwe dzieciństwo i nie wynoszą z niego żadnych traum.

Nie wiem czemu mialoby mi byc trudno w to uwierzyc? To ze mam inne spojrzenie na zwiazku miedzyludzkie nie oznacza ze wynoislam traumy z dziecinstwa.

Ale wracajac do tematu- jesli ten koles faktycznie "testuje" to po prostu daj sobie z nim spokoj. Jesli nie masz wystarczajace atencji przy robieniu obiadu albo ze po sexie gra w gierke zamiast przytulac sie do ciebie przez kolejna godzine i prawic komplementy to faktycznie - odpusc sobie.
W sumie to mam tylko jedno pytanie do ciebie - czy ty bylas kiedys w ziwazku i jesli tak to jak dlugo ? I co sie stalo ze sie rozeszliscie ?

Gdzieś mi chyba uciekło. Jakiej on jest narodowości? Zgaduję, że jakiś południowiec, pewnie Włoch?

napisala tylko ze z naszego kregu kulturowego

77 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-01-26 13:15:27)

Odp: Czy to początek końca ?

Te diagnozy o narcyzmie, to mnie się wydają trochę nad wyraz. Każdy z nas ma cechy narcystyczne i tylko ich nasilenie świadczy o ewentualnym zaburzeniu. Na pewno to, że ktoś zaczyna relację od zasypywania partnera prezentami, gestami i miłymi słówkami nie świadczy o narcyzmie, bo po prostu może to być strategia na wzbudzanie zainteresowania. Tym bardziej, jeśli zauważy, że ta strategia działa i zaangażowanie danej osoby jest wprost proporcjonalne do liczby „błyskotek”, którymi zostaje obdarowana. Ale przecież związek nie polega na „kupowaniu” partnera podarkami, przynajmniej z mojej perspektywy.
Pisałaś, że zabiegałaś też o niego, w podobny sposób jak on o Ciebie, lecz czy on wymaga od Ciebie analogicznych działań? Może wcale nie oczekuje, że będziesz jego satelitą, jak on Twoim. Chyba w ogóle niewiele o nim wiesz po tych kilku miesiącach relacji między Wami. Może on też doszedł do tych wniosków. W sumie po co mu dziewczyna, której nie za bardzo zależy na nim jako osobie, ale na tym, jaką rolę wypełnia w jej życiu, czyli nadwornego pajaca, który musi skakać przez płonące obręcze ku uciesze królewny.

78 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-26 13:57:41)

Odp: Czy to początek końca ?

Wszystko się właśnie rozchodzi o NASILENIE czy względną ilość konkretnych zachowań czy podejścia do da nej kwestii. Jeśli kobieta bezustannie będzi eoczekiwać tych prezentów, uawgi, czy atencji,
na co wszytko tutaj wskazuje, to wtedy można mówić, żę granica czy umiar zostały przekroczone. Czy facet oczekuje od Ciebie tego zabiegania czy może zwykłego uczucia, takiego codziennego, zwyczajnego, bez zbędnych odpałów? Skoro jednak Ciebie testuje, to mozę czas pomyśleć, czy warto dalej w tym tkwić?

O Twoim podejściu mówi sporo też fakt, żę tyle razy miałaś okazję do spotkań z facetami i już prawie od razu na starcie zrywałaś znajomości..

79

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Wszystko się właśnie rozchodzi o NASILENIE czy względną ilość konkretnych zachowań czy podejścia do da nej kwestii. Jeśli kobieta bezustannie będzi eoczekiwać tych prezentów, uawgi, czy atencji,
na co wszytko tutaj wskazuje, to wtedy można mówić, żę granica czy umiar zostały przekroczone. Czy facet oczekuje od Ciebie tego zabiegania czy może zwykłego uczucia, takiego codziennego, zwyczajnego, bez zbędnych odpałów? Skoro jednak Ciebie testuje, to mozę czas pomyśleć, czy warto dalej w tym tkwić?

O Twoim podejściu mówi sporo też fakt, żę tyle razy miałaś okazję do spotkań z facetami i już orawi eod razu na starcie zrywałaś znajomości..


Ja nie oczekuję żadnych prezentów, nosi je z własnej woli - i nie prezentów a kwiaty. Już nie przesadzajmy, ktoś tu pisał o jakiś 'błyskotkach'. Proszę czytać ze zrozumieniem.
Zrywałam znajomości, bo albo oni mi nie pasowali, albo ja im. Po prostu to nie było to.

80 Ostatnio edytowany przez Olaodkota (2021-01-26 13:58:06)

Odp: Czy to początek końca ?
MagdaLena1111 napisał/a:

Te diagnozy o narcyzmie, to mnie się wydają trochę nad wyraz. Każdy z nas ma cechy narcystyczne i tylko ich nasilenie świadczy o ewentualnym zaburzeniu. Na pewno to, że ktoś zaczyna relację od zasypywania partnera prezentami, gestami i miłymi słówkami nie świadczy o narcyzmie, bo po prostu może to być strategia na wzbudzanie zainteresowania. Tym bardziej, jeśli zauważy, że ta strategia działa i zaangażowanie danej osoby jest wprost proporcjonalne do liczby „błyskotek”, którymi zostaje obdarowana. Ale przecież związek nie polega na „kupowaniu” partnera podarkami, przynajmniej z mojej perspektywy.
Pisałaś, że zabiegałaś też o niego, w podobny sposób jak on o Ciebie, lecz czy on wymaga od Ciebie analogicznych działań? Może wcale nie oczekuje, że będziesz jego satelitą, jak on Twoim. Chyba w ogóle niewiele o nim wiesz po tych kilku miesiącach relacji między Wami. Może on też doszedł do tych wniosków. W sumie po co mu dziewczyna, której nie za bardzo zależy na nim jako osobie, ale na tym, jaką rolę wypełnia w jej życiu, czyli nadwornego pajaca, który musi skakać przez płonące obręcze ku uciesze królewny.

Nieźle się zapędziłaś.
On NIE JEST moim satelitą, ani ja nie jestem jego satelitą. Spędzamy mnóstwo czasu osobno i mi to odpowiada.
Serio nie widzisz problemu że po 3 miesiącach, po seksie facet wyciąga komórkę przy Tobie i gra w grę?
Co gdybym ja w tym momencie zaczęła skrollować instagram ? To jest wg. Ciebie normlany obrazek ? Wg mnie nie..
Mogłabym to zrobić, ale to by już godziło w całą relacje, nie będę robić taki rzeczy i licytować się kto komu zrobi bardziej na złość. Wolałam go tam zostawić samego, bo było mi po ludzku przykro.
Oczywiście, że niewiele o nim wiem po tych kilku miesiącach tak samo jak i on o mnie, ale wiemy już o sobie 'coś'.
Myślisz, że jakby mi na nim nie zależało na nim jako na osobie i na tej relacji to powstał by ten wątek ?

81

Odp: Czy to początek końca ?
prego napisał/a:

Gdzieś mi chyba uciekło. Jakiej on jest narodowości? Zgaduję, że jakiś południowiec, pewnie Włoch?


Norweg

82

Odp: Czy to początek końca ?
noben napisał/a:

Ola, w jakim celu założyłaś ten wątek?

Przecież nie obchodzą Cię żadne opinie,
Masz już własną, która jest zalana toną betonu.

Wręcz przeciwnie.
Biorę wszystkie możliwości pod uwagę.
Zaczynając od tego że to zwykły narcyz i manipulant, poprzez to że mu się zwyczajnie znudziłam i nie ma ochoty już udawać a skończywszy na tym że to ja oczekuję zbyt dużo atencji a on chce żeby teraz już było bardziej naturalnie i zwykły, codzienny związek.
Z tyłu głowy mam jednak jego słowa o tym, że to samo robił poprzedniej dziewczynie i zastanawiam się czy schemat się nie powtarza.

83 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-26 14:09:16)

Odp: Czy to początek końca ?

To ja się zapytam przewrotnie w drugą stronę: czy to obowiązek, aby zawsze po seksie zasypiać w ramionach partnera czy tulić się do niego cały czas, czy może łaskawie się można czymś zająć czy chociaż odkleić się od partnera?
Fakt, że facet oczekuje właśnie tego normalnego, związku i codzienności to akurat jak najbardziej na plus. Warto chodzić po ziemi zamiast się nad nią unosić..Dlatego to "narcyzowanie" i "manipulacje" wydają się zbyt przesadnym określeniem.

84

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

To ja się zapytam przewrotnie w drugą stronę: czy to obowiązek, aby zawsze po seksie zasypiać w ramionach partnera czy tulić się do niego cały czas, czy może łaskawie się można czymś zająć czy chociaż odkleić się od partnera?
Fakt, że facet oczekuje właśnie tego normalnego, związku i codzienności to akurat jak najbardziej na plus. Warto chodzić po ziemi a nie się nad nią unosić..

Nie obowiązek, ale moja potrzeba - o której go nie poinformowałam i to był błąd.
Nie trzeba w ramionach, ale można poświęcić chociaż te kilka minut partnerowi, a nie sięgać po telefon.
To jak wyłączenie komórki na randce, nie sprawdzanie telefonu na spotkaniu - minimum dobrego wychowania, którego jemu nie brakuje, więc nie wiem czemu to zrobił.
Mało tego, pamiętam że na samym początku wręcz mu powiedziałam, że lubię to u niego że podczas naszych spotkań nie sprawdza telefonu, nawet jak ktoś dzwoni i że fajnie że nie trzeba mu przypominać o takich podstawowych sprawach...

85 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-26 14:37:53)

Odp: Czy to początek końca ?

Rzeczywiście, był to błąd..

Mimo wszystko wyłania się tutaj taki obraz, że on najwidoczniej toleruje zarówno jeden jak i drugi scenariusz, zaś Ty widzisz tylko i wyłącznie jeden. Strasznie się skupiasz na tych szczególikach i detalach, wnioskując być może błędnie, na temat jego prawdziwych intencji. Osoby Ci tutaj przedstawiły wyraźnie, jak odczytują Twoje problemy a raczej to, że w Tobie jest problem, iż jeteś niezmiernie atencyjną osobą, wymagającą zbyt wiele od faceta i skupiającą się na zbędnych detalach.
Swoją drogą, to też kiedyś wyłączałem całkiem telefon, kiedy spotykałem się z kimkolwiek..Tylko potem wolałem go jednak wyciszać..
Zresztą, jeśli nawet odbiorę w towarzystwie i powiem komuś, żeby zadzwonił później, to chyba nie zbrodnia?

86 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-01-26 14:52:05)

Odp: Czy to początek końca ?

Ja myślę, że jak piszesz o zdystansowaniu, czujesz, że tak jest, to tak jest. Pisałaś jaki ma schemat 2-3 miesiące spotyka się z kobietami. U Ciebie 2-3 miesiące i widzisz, że się dystansuje. To można łatwo poznać/ wyczuć, choć trudniej opisać.
Wydaje mi się, że warto rozmawiać o tym co czujecie, czego oczekujecie. Nie ignoruj tego co widzisz i nie idź w ślady tej dziewczyny o której ci opowiadał, bo straci do Ciebie szacunek.
Jeśli czujesz się źle z jego zachowaniem, rozmawiaj,  Nie staraj się ratować relacji na siłę.

87 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-01-26 14:56:58)

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Te diagnozy o narcyzmie, to mnie się wydają trochę nad wyraz. Każdy z nas ma cechy narcystyczne i tylko ich nasilenie świadczy o ewentualnym zaburzeniu. Na pewno to, że ktoś zaczyna relację od zasypywania partnera prezentami, gestami i miłymi słówkami nie świadczy o narcyzmie, bo po prostu może to być strategia na wzbudzanie zainteresowania. Tym bardziej, jeśli zauważy, że ta strategia działa i zaangażowanie danej osoby jest wprost proporcjonalne do liczby „błyskotek”, którymi zostaje obdarowana. Ale przecież związek nie polega na „kupowaniu” partnera podarkami, przynajmniej z mojej perspektywy.
Pisałaś, że zabiegałaś też o niego, w podobny sposób jak on o Ciebie, lecz czy on wymaga od Ciebie analogicznych działań? Może wcale nie oczekuje, że będziesz jego satelitą, jak on Twoim. Chyba w ogóle niewiele o nim wiesz po tych kilku miesiącach relacji między Wami. Może on też doszedł do tych wniosków. W sumie po co mu dziewczyna, której nie za bardzo zależy na nim jako osobie, ale na tym, jaką rolę wypełnia w jej życiu, czyli nadwornego pajaca, który musi skakać przez płonące obręcze ku uciesze królewny.

Nieźle się zapędziłaś.
On NIE JEST moim satelitą, ani ja nie jestem jego satelitą. Spędzamy mnóstwo czasu osobno i mi to odpowiada.
Serio nie widzisz problemu że po 3 miesiącach, po seksie facet wyciąga komórkę przy Tobie i gra w grę?
Co gdybym ja w tym momencie zaczęła skrollować instagram ? To jest wg. Ciebie normlany obrazek ? Wg mnie nie..
Mogłabym to zrobić, ale to by już godziło w całą relacje, nie będę robić taki rzeczy i licytować się kto komu zrobi bardziej na złość. Wolałam go tam zostawić samego, bo było mi po ludzku przykro.
Oczywiście, że niewiele o nim wiem po tych kilku miesiącach tak samo jak i on o mnie, ale wiemy już o sobie 'coś'.
Myślisz, że jakby mi na nim nie zależało na nim jako na osobie i na tej relacji to powstał by ten wątek ?


Sądząc po Twoim startowym poście, to wątek powstał dlatego, że zaczął Tobie przeszkadzać, jak to ujęłaś dystans, który pojawił się z jego strony. Ewidentnie łaknęłaś rad, które spowodowałyby, że on, tak jak na początku Waszej relacji skupiłby się tylko i wyłącznie na Tobie.  To wcale nie znaczy, że Tobie zależy na nim jako osobie, ale na tym, aby on nie wychodził z roli, którą mu przydzieliłaś, czyli kogoś, kto ma swoimi zachowaniami, gestami i słowami wyrażać swój zachwyt Tobą. Dbasz po prostu o to, żeby on nie zajmował się niczym innym poza Tobą. Jak jest z Tobą, ale też, jak go nie ma obok Ciebie. Stąd Twój foch, gdy zaglądnął w telefon i stąd Twoja konsternacja, gdy się dowiedziałaś, że pakował prezent na szybko. No jak on mógł nie myśleć tylko o Tobie i nie zajmować się tylko Tobą :-D

Najlepsza rada, jaką mogę Tobie dać, to bycie w kontakcie z rzeczywistą osoba, jaką jest Twój partner, a nie Twoimi wyobrażeniami. Bo wydaje mi się, że na podstawie jego „gry wstępnej” założyłaś, że tak będzie wyglądała Wasz relacja a jego największym pragnieniem w życiu jest ciągłe dawanie wyrazów uwielbienia dla Ciebie ;-)

Tak naprawdę niewiele o nim wiadomo. Być może jest typem podrywacza, który zalewa dziewczynę „błyskotkami”, aby odwrócić uwagę od siebie i wkupić się w łaski, a potem chwilę się bawi nową zdobyczą i szuka kolejnej. No ale też jego zabiegi muszą trafić na podatny grunt, stąd moja rada, aby bardziej patrzeć na to kim dana osoba jest, a nie na wizerunek, który ona tworzy na początku relacji.

88

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Rzeczywiście, był to błąd..

Mimo wszystko wyłania się tutaj taki obraz, że on najwidoczniej toleruje zarówno jeden jak i drugi scenariusz, zaś Ty widzisz tylko i wyłącznie jeden. Strasznie się skupiasz na tych szczególikach i detalach, wnioskując być może błędnie, na temat jego prawdziwych intencji. Osoby Ci tutaj przedstawiły wyraźnie, jak odczytują Twoje problemy a raczej to, że w Tobie jest problem, iż jeteś niezmiernie atencyjną osobą, wymagającą zbyt wiele od faceta i skupiającą się na zbędnych detalach.
Swoją drogą, to też kiedyś wyłączałem całkiem telefon, kiedy spotykałem się z kimkolwiek..Tylko potem wolałem go jednak wyciszać..
Zresztą, jeśli nawet odbiorę w towarzystwie i powiem komuś, żeby zadzwonił później, to chyba nie zbrodnia?

Nie jest zabronione, ale odbieranie telefonu i rozmawianie kilkadziesiąt minut i potem wykonywanie kolejnego telefonu 'bo mi się nudzi' nie jest ok.

89

Odp: Czy to początek końca ?
aniuu1 napisał/a:

Ja myślę, że jak piszesz o zdystansowaniu, czujesz, że tak jest, to tak jest. Pisałaś jaki ma schemat 2-3 miesiące spotyka się z kobietami. U Ciebie 2-3 miesiące i widzisz, że się dystansuje. To można łatwo poznać/ wyczuć, choć trudniej opisać.
Wydaje mi się, że warto rozmawiać o tym co czujecie, czego oczekujecie. Nie ignoruj tego co widzisz i nie idź w ślady tej dziewczyny o której ci opowiadał, bo straci do Ciebie szacunek.
Jeśli czujesz się źle z jego zachowaniem, rozmawiaj,  Nie staraj się ratować relacji na siłę.


Na pewno nie pójdę w ślady tej dziewczyny, w sensie że nie będę mu teraz nagle nadskakiwać.
Jak na razie, na jego dystans odpowiadam tym samym, ale wiem też, że to najwyższa pora aby usiąść i porozmawiać dokąd do zmierza.
Bez presji. Nie zamierzam też wyciągać z kapelusza tych szczegółów które tu opisałam, ale od tej pory jeśli zrobi coś co mi nie będzie odpowiadać i z czym będę się źle czuła to go o tym poinformuję - w sposób rzeczowy, a nie robiąc mu wywodów i go karcąc za to, bo to nie dziecko.

90

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:

Nie jest zabronione, ale odbieranie telefonu i rozmawianie kilkadziesiąt minut i potem wykonywanie kolejnego telefonu 'bo mi się nudzi' nie jest ok.

Czyli nie może się nudzić bo cała swoją uwagę powinien mieć skierowana na ciebie cały czas kiedy swój wolny czas spędzacie ze sobą?

Zapytałam się wcześniej ale chyba umknęło - droga autorko czy ty kiedyś byłaś w związku i jeśli tak to co się stało ze owy związek dobiegł końca?

91 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-26 15:52:24)

Odp: Czy to początek końca ?

Rzeczowy sposób wyrażania swoich potrzeb zawsze się przydaje :)

Mimo wszystko ten "dystans" widzisz póki co tylko Ty. Jeśli on rozgrywa jakieś swoje gierki, to z pewnością nie należy go za to pochwalić, ale obawiam się, że z każdym kolejnym facetem byłoby to samo, bo raczej większość z nich nie za bardzo przepada za wpasowywaniem się w rolę kogoś, kto ma innej osobie wiecznie nadskakiwać i okazywać zainteresowanie. Konieczność budowania wizerunku, kreowanego sztucznie, aby kogoś zadowolić i spęłnić czyjes wyobrażęnia, to raczej droga donikąd, zatem kinkt nie będzie skakał z radości, jak będzie musiał odgrywać taką rolę. 
Tak samo, jak oczekiwanie od partnera, żę spełni talkie wyobrażenia o tym wyśnionym "ideale".

92

Odp: Czy to początek końca ?
Bbaselle napisał/a:
Olaodkota napisał/a:

Nie jest zabronione, ale odbieranie telefonu i rozmawianie kilkadziesiąt minut i potem wykonywanie kolejnego telefonu 'bo mi się nudzi' nie jest ok.

Czyli nie może się nudzić bo cała swoją uwagę powinien mieć skierowana na ciebie cały czas kiedy swój wolny czas spędzacie ze sobą?

Zapytałam się wcześniej ale chyba umknęło - droga autorko czy ty kiedyś byłaś w związku i jeśli tak to co się stało ze owy związek dobiegł końca?

Byłam w związku. Partner ze mną zerwał ponieważ dostał pracę w innym kraju i nie udało nam się utrzymać związku na odległość.

93 Ostatnio edytowany przez Olaodkota (2021-01-26 15:52:07)

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Rzeczowy sposób wyrażania swoich potrzeb zawsze się przydaje smile

Mimo wszystko ten "dystans" widzisz pók i co tylko Ty. Jeśli on rozgrywa jakieś swoje gierki, to z pewnością nie należy go za to pochwalić, ale obawiam się, że z każdym kolejnym facetem byłoby to samo, bo raczej większość z nich nie za bardzo przepada za wpasowywaniem się w rolę kogoś, kto ma innej osobie wiecznie nadskakiwać i okazywać zainteresowanie. Konieczność budowania wizerunku, kreowanego sztucznie, aby kogoś zadowolić i spęłnić czyjes wyobrażęnia, to raczej droga donikąd, zatem kinkt nie będzie skakał z radości, jak będzie musiał odgrywać taką rolę. 
Tak samo, jak oczekiwanie od partnera, żę spełni talkie wyobrażenia o tym wyśnionym "ideale".

Nie tylko ja widzę ten dystans ale i kilka osób z tego forum jak i NAJWAŻNIEJSZE - ON SAM, do czego otwarcie się przyznał.

94

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Rzeczowy sposób wyrażania swoich potrzeb zawsze się przydaje smile

Mimo wszystko ten "dystans" widzisz pók i co tylko Ty. Jeśli on rozgrywa jakieś swoje gierki, to z pewnością nie należy go za to pochwalić, ale obawiam się, że z każdym kolejnym facetem byłoby to samo, bo raczej większość z nich nie za bardzo przepada za wpasowywaniem się w rolę kogoś, kto ma innej osobie wiecznie nadskakiwać i okazywać zainteresowanie. Konieczność budowania wizerunku, kreowanego sztucznie, aby kogoś zadowolić i spęłnić czyjes wyobrażęnia, to raczej droga donikąd, zatem kinkt nie będzie skakał z radości, jak będzie musiał odgrywać taką rolę. 
Tak samo, jak oczekiwanie od partnera, żę spełni talkie wyobrażenia o tym wyśnionym "ideale".

Nie tylko ja widzę ten dystans ale i kilka osób z tego forum jak i NAJWAŻNIEJSZE - ON SAM, do czego otwarcie się przyznał.

Olu, dlaczego na siłę tkwisz w relacji, która Ci nie odpowiada? Po 3 miesiącach spotykania się, gdy wszystko powinno być w miarę lekkie, naturalne, przyjemne, polegać na poznawaniu się i uczeniu drugiego człowieka, Ty masz coraz więcej "ale", a całość zamieniła się w grę pozorów. Nawet jeśli Twoje oczekiwania są wygórowane (nie nam to oceniać) czy odrealnione, to na pewno udawanie, że nic się nie dzieje, kiedy coś Ci przeszkadza jest też nie ok wobec potencjalnego partnera. Udajesz bezproblemowa, wesoła i wyluzowaną, podczas gdy pod kopułą aż wylewa się od buzujących myśli. On może nawet nie wie jaka naprawdę jesteś i czego oczekujesz, nie da się budowac związku na jakichś pozorach. Masz z czymś problem, rozmawiasz. Nie odpowiada Ci tempo, rozmawiasz. Nie chcesz żeby będąc przy Tobie grał w gry, rozmawiasz.
Po drugie, nie zmartwiło Cię, że tak cynicznie opowiadał o dziewczynie, z którą się spotykał? O tym jak ją "testował"?

95

Odp: Czy to początek końca ?
Shoggies napisał/a:
Olaodkota napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Rzeczowy sposób wyrażania swoich potrzeb zawsze się przydaje smile

Mimo wszystko ten "dystans" widzisz pók i co tylko Ty. Jeśli on rozgrywa jakieś swoje gierki, to z pewnością nie należy go za to pochwalić, ale obawiam się, że z każdym kolejnym facetem byłoby to samo, bo raczej większość z nich nie za bardzo przepada za wpasowywaniem się w rolę kogoś, kto ma innej osobie wiecznie nadskakiwać i okazywać zainteresowanie. Konieczność budowania wizerunku, kreowanego sztucznie, aby kogoś zadowolić i spęłnić czyjes wyobrażęnia, to raczej droga donikąd, zatem kinkt nie będzie skakał z radości, jak będzie musiał odgrywać taką rolę. 
Tak samo, jak oczekiwanie od partnera, żę spełni talkie wyobrażenia o tym wyśnionym "ideale".

Nie tylko ja widzę ten dystans ale i kilka osób z tego forum jak i NAJWAŻNIEJSZE - ON SAM, do czego otwarcie się przyznał.

Olu, dlaczego na siłę tkwisz w relacji, która Ci nie odpowiada? Po 3 miesiącach spotykania się, gdy wszystko powinno być w miarę lekkie, naturalne, przyjemne, polegać na poznawaniu się i uczeniu drugiego człowieka, Ty masz coraz więcej "ale", a całość zamieniła się w grę pozorów. Nawet jeśli Twoje oczekiwania są wygórowane (nie nam to oceniać) czy odrealnione, to na pewno udawanie, że nic się nie dzieje, kiedy coś Ci przeszkadza jest też nie ok wobec potencjalnego partnera. Udajesz bezproblemowa, wesoła i wyluzowaną, podczas gdy pod kopułą aż wylewa się od buzujących myśli. On może nawet nie wie jaka naprawdę jesteś i czego oczekujesz, nie da się budowac związku na jakichś pozorach. Masz z czymś problem, rozmawiasz. Nie odpowiada Ci tempo, rozmawiasz. Nie chcesz żeby będąc przy Tobie grał w gry, rozmawiasz.
Po drugie, nie zmartwiło Cię, że tak cynicznie opowiadał o dziewczynie, z którą się spotykał? O tym jak ją "testował"?

'Olu, dlaczego na siłę tkwisz w relacji, która Ci nie odpowiada?' - Ja nie mogę uznać na tak wczesnym etapie czy ta relacja mi odpowiada czy nie. Za wcześnie na to. Co wiem jednak, że na dzień dzisiejszy, biorąc pod uwagę to czego z nim doświadczyłam - odpowiada mi na tyle, że chcę dalej się z nim spotykać. Jest kilka aspektów, które mnie 'niepokoją' jak np. te sytuacje które przytoczyłam,  jego rodzinność, ilość partnerek czy to że nie prawi mi komplementów. Ale poza tymi sprawami jest masa innych aspektów, które sprawiają że uważam iż warto.. ZAWSZE, w każdym związku będą jakieś 'ale', ale jak to analizuję na chłodno to balans jest po stronie aby dalej się spotykać i zobaczyć czy coś z tego może być.
Ja nie wiem czy za kilka tygodni, miesięcy uznam że się pomyliłam, albo że oboje się pomyliliśmy.
Ważną kwestią jest też nasza przeszłość, zaniżona samoocena (kto z nas na to nie cierpi?!), przeszłe doświadczenia związkowe, przez które człowiek może sabotować relacje. Ja jestem tego świadoma i pomimo że słucham swojej intuicji i staram się to na trzeźwo oceniać, to wiem że razem z rozwojem tej znajomości muszę stawiać czoła wyżej wymienionym aspektom - które, bardzo możliwe że są tylko w mojej głowie.
Za wcześnie, by jeszcze rozstrzygać i myślę że w miarę upływającego czasu, w miarę budowania zaufania uda się mi to pokonać.

'Udajesz bezproblemowa, wesoła i wyluzowaną, podczas gdy pod kopułą aż wylewa się od buzujących myśli. On może nawet nie wie jaka naprawdę jesteś i czego oczekujesz, nie da się budowac związku na jakichś pozorach. Masz z czymś problem, rozmawiasz. Nie odpowiada Ci tempo, rozmawiasz. Nie chcesz żeby będąc przy Tobie grał w gry, rozmawiasz. ' - Masz rację. Nie przeczę, że tak jest. Rozmowa, lepsza komunikacja i wytyczanie granic to jest coś czego muszę się nauczyć w tej relacji. Ja z tym nigdy wcześniej nie miałam problemów, ale po poprzedniej relacji jak i ciągu niepowodzeń jeśli chodzi o randkowanie, trochę się wycofałam i duszę wiele w sobie. Myślę jednak, że będąc teraz tego świadomą, małymi kroczkami dojdę do tego. Wczoraj rozmawialiśmy i zeszło na temat który od jakiegoś czasu mnie niepokoił, ale wyraziłam swoje niepokoje i porozmawialiśmy o tym. Dzisiaj czuję się lepiej bo wiem na czym mniej więcej w tej kwestii stoję, ale ten poranek wyglądał by inaczej gdybym się nie odezwała..
Ja po prostu musze się nauczyć komunikować w efektywny sposób, bo inaczej sama sobie jak i te relacji szkodzę.

'Po drugie, nie zmartwiło Cię, że tak cynicznie opowiadał o dziewczynie, z którą się spotykał? O tym jak ją "testował"?' - Zmartwiło. Przede wszystkim zrobiło mi się jej żal, bo widziałam w tej historii pewną analogię, chociażby to, że u niej też spędzał po kilka dni w tygodniu. On to przedstawił w sposób taki, że zaczął się oddalać, dystansować, a potem wręcz zaczął ją testować będąc niemiłym nawet jak ona zareaguje.
Nie usprawiedliwiam go, ALE - gdyby on wiedział jak ja w przeszłości traktowałam niektórych moich partnerów i moje niefajne zachowania to też powinna mu się zapalić czerwona lampka, tylko że ja wiem, że dla mnie to jest przeszłość, że nie będę już tego powielać, wyciągnęłam odpowiednie wnioski, przemyślałam to 1000 razy i nie rzutuje to w żadnym razie na obecną relację.

96

Odp: Czy to początek końca ?

Tak właściwie im więcej czytam o jego zachowaniach, tym mniej pasuje mi do takiego typowego narcyza. Oczywiście narcyzm to spektrum, można mieć więcej lub mniej zachowań z wachlarza, ale narcyzi raczej tak szybko nie urywają swojej gry. Lubią się popluskać w tej miłości do samego siebie w czyichś oczach, zanim odkryją, że nie stoi przed nimi żadne bóstwo a zwykły człowiek, więc i miłość straciła na wartości.

Nie da się jednak zaprzeczyć, że pewne zachowania są niepokojące, chociażby to testowanie dla samej rozrywki, chociaż wiedział, że nie jest już zainteresowany. To kreuje obraz osoby podbudowującej ego władzą nad czyimiś emocjami. Jest różnica między źle rozegranym rozstaniem w liceum, a świadomym podążaniem za takimi uciechami w dorosłości.

I widzisz, być może ironicznie, trochę tak jak Ty, on goni za jakimś ideałem: związek za związkiem, a tu – o masz ci los! – znów tylko kobieta i człowiek jak każdy inny, gdzie moja bogini z piedestału? 

Widziałam też, że chyba pośrednio byłam tutaj przytaczana, jako osoba widząca problem w nim, ale tak szczerze mówiąc również po lekturze pierwszego wpisu miałam podobne spostrzeżenia, co inni, tylko nie chciałam wchodzić w ciąg rozważań, jeżeli się miałoby okazać, że szkoda czasu na narcyza.

Był tutaj przytaczany temat traum z dzieciństwa, co zawsze uważam za dobry trop w związkach, bo to są bardzo głęboko zakorzenione w nas schematy, również definicja miłości z każdą radością i bólem. Tylko słowo „trauma” jest niefortunne, bo pociąga za sobą wizję ciężkiej patologii, a prawdą jest, że wszyscy z dzieciństwa wyciągamy szereg mechanizmów i wierzeń, jednych bardziej, innych mniej – subiektywnie - przydatnych. I mam wrażenie – wybacz próbę oceny człowieka na podstawie kilku postów – że u Ciebie jest to taka troszkę wybuchowa mieszanka perfekcjonizmu, ambicji (by ten związek mieć bardzo dobry) wywodzącej się z niskiej samooceny oraz nieadekwatnego wyobrażenia czym związek jest i jakie potrzeby powinien spełniać.

Tak jakby była tutaj wizja, jaki ten człowiek powinien być i niewiele jest tam wolnej przestrzeni dla tego, kim on naprawdę jest, bądź okazać się może. Być może się mylę, ale czy nie jest to usilne staranie, żeby wybrać „raz, a dobrze”? Problem z takim podejściem jest taki, że od samego początku tworzy ogromny ciężar i na Tobie i na osobie, z którą się spotykasz. Takie porównywanie zdjęcia Kandydata z namalowanym rysunkiem w głowie. „Pasuje, czy nie? Hmmm, tutaj tak trochę nie przystaje, no niedobrze, niedobrze…” A jednym z zabawniejszych faktów w tym przesiąkniętym do szpiku kości romantyzmem świecie jest to, że jedyne osoby, które mogłyby aspirować do naszej wizji z obrazka, to ludzie, których nie mieliśmy okazji prawdziwie bliżej poznać. Nikt z nas nie jest łatwy do życia, wszyscy mamy denerwujące przyzwyczajenia, szereg wad, gorsze dni, paskudne nawyki oraz brak świadomości w niektórych kwestiach. Pan popełnił błąd, że rozpoczął z wysokiego C, przedstawił swoje możliwości w innym świetle niż są mu one wygodne do kontynuowania w związku. Mam nawet wrażenie, że próbował Ci to wtedy przekazać na tym spacerze, że mu się TO właśnie podoba, że on nie czuje presji. Że owszem, postarał się, błysnął, zrobił wersję demo, bo chciał zdobyć kobietę, ale teraz to on to by już chciał tak normalnie, życiowo, bez tego napięcia z tyłu głowy, gdzie tu jeszcze coś wykombinować.

Jak wspomniałam wyżej – różnimy się. Kobiety od mężczyzn ogromnie w ogólnej wrażliwości. Jest mnóstwo żartów o oczekiwaniu umiejętności czytania w myślach, nie wzięły się one znikąd i tutaj też to widać. On mógł rozumieć granie w grę, jako ten etap związku, gdzie może swobodnie porobić sobie inne rzeczy przy miłym towarzystwie, Ciebie to zabolało. To był moment, żeby rzucić żartem, nie wiem, w stylu „co będziesz grał, jak główna nagroda leży obok ciebie” i zatrzepotać rzęsami w przerysowany sposób. Nie przywalasz się, nie robisz cięższej atmosfery, ale zwracasz uwagę na swoje potrzeby i patrzysz z jaką wrażliwością reaguje druga strona. Ty poszłaś czytać książkę w odwecie, a on mógł to zarejestrować jako potwierdzenie, że to już ten etap, gdzie nie trzeba sobie patrzeć ciągle w oczy, tylko można zająć się sobą. Bach, Ty rozkminiasz masę czasu później, on może już sobie średnio przypomnieć, że coś takiego miało miejsce.
Mnogość sytuacji, gdzie na podstawie rozmowy okazywało się, że ja i mój partner odbieraliśmy te same sytuacje czy nawet słowa w inny sposób mnie bawi niepomiernie. W moich kręgach jakieś określenie było używane kompletnie pejoratywnie, w jego z dużą czułością - jakbym przemilczała, tobym się dołowała, że raz po raz próbuje mi dopiec.

Widzę, że wyszła mi już ściana tekstu, ale nawiążę jeszcze do koronnego argumentu „'co powiedziałaś mamie ? że się zdystansowałem' ?” Dopiero gdy wspomniałaś o tym drugi czy trzeci raz to ja pojęłam o co chodzi, że tam widzisz drugie dno. Gdy przeczytałam to pierwszy raz, to po prostu zrozumiałam, że on ze ścinków rozmowy wywnioskował, że go o to oskarżasz i chciał to z Tobą wyjaśnić. Nie jako przyznanie się do winy, tylko po prostu jako coś, co zrozumiał z rozmowy i go zaintrygowało. Jeżeli usłyszałabym rozmowę, podejrzewała, że jest o mnie, gdzieś by się przewinęły frazy „rzadko odbiera… nie ma czasu… przekłada spotkania”, to też chciałabym wyjaśnić, być może również w słowach „co powiedziałeś mamie? Że cię unikam?”, czy wszystko jest okej, czy może moje zachowania nie są odbierane błędnie.

I tak jeszcze nawiązując do komplementów. Na moje drobne słowne szturchnięcie do mojego mężczyzny, że miło byłoby usłyszeć coś miłego, to się głęboko zamyślił, po czym wciąż głośno myśląc jakim komplementem rzucić dodał powoli, że „co ja ci mogę powiedzieć, czego ci jeszcze nie mówiłem...”. Czyli dla niego jak raz powiedział, że jest śliczna, to obowiązuje do odwołania i co się będzie powtarzał. Może Twój egzemplarz ma podobnie wink

97

Odp: Czy to początek końca ?

To, co mnie tutaj uderzyło, to właśnie ta próba stworzenia sobie idealnego wizerunku i obrazu, jak powinien wyglądać związek i jak facet powinien traktować kobietę. Niezależnie od tego, czy gość jest narcyzem czy nie, to oczekiwania Autorki, co do wiecznego adorowania czy nadskakiwania, poświęcania czasu, jak również przywiązywania wagi i analizowanie tych wszystkich detali są dla mnie przesadzone.

98

Odp: Czy to początek końca ?

Dla mnie to ty chyba nie możesz zaakceptować, że związek wyszedł z tej początkowej fazy. Facet nadla jest miły, nadal się stara, ale czasem robi coś dla siebie (po seksie gra na telefonie) to już jest zły? Serio? A Autorka nie lepsza skoro nawet z nim nie pogada, tylko idzie na dół. Ja nie wiem niby chcesz założyć rodzinę, ale przecież Ty nie umiesz z nim rozmawiać. On się nie domyśli co ty masz w głowie.

99

Odp: Czy to początek końca ?
jakról napisał/a:

Dla mnie to ty chyba nie możesz zaakceptować, że związek wyszedł z tej początkowej fazy. Facet nadla jest miły, nadal się stara, ale czasem robi coś dla siebie (po seksie gra na telefonie) to już jest zły? Serio? A Autorka nie lepsza skoro nawet z nim nie pogada, tylko idzie na dół. Ja nie wiem niby chcesz założyć rodzinę, ale przecież Ty nie umiesz z nim rozmawiać. On się nie domyśli co ty masz w głowie.

Być może, że tak jest - ale to by znaczyło, że początkowa faza trwała raptem 2 miesiące.. trochę słabo, nie sądzisz?
Na dzień dzisiejszy, dzwoni do mnie codziennie, to prawda, ale rozmawiamy jak koledzy, nie ma 'tęsknię za Tobą', nie ma żadnych komplementów. Nic. Tak samo jak z nim, rozmawiam z moimi kolegami.. A chyba nie o to chodzi ?
Co do rozmawiania - porozmawiam z nim szczerze w ten weekend.

Chouchou - odniosę się do Twojego postu później, bo dał mi wiele do myślenia.

100

Odp: Czy to początek końca ?
marta929292 napisał/a:
chouchou napisał/a:

Tak właściwie brzmi to jak cykl narcystyczny. Love-bombing i nadchodząca faza dewaluacji. Poczytaj proszę o tym (np. bardzo dobry artykuł "Ukryty narcyzm a miłość i seks. Związek z drapieżnikiem w masce romantyka. Część II:Cykl narcystyczny") i daj znać, czy brzmi znajomo. Jeżeli tak, to nie ma o co walczyć. Jeżeli nie, to można myśleć dalej.

Wyrwałaś mi to z ust. Klasyczne wystawianie na piedestał, a później zrzucanie z niego plus różne shit testy i gierki, patrzenie jak autorka na nie zareaguje, żeby rozmyślała, roztkliwiała się czy jego zachowanie to już ten dystans tuż przed, czy może przesadza. Raz będzie dennie i chłodno - gdy ona zacznie myśleć, że to już chyba koniec, to wtedy niespodziewanie będzie chwilowa poprawa (jak w poście z tym nagłym spacerkiem i trzymaniem za rączkę), a za chwilę znowu to samo. Ciągłe robienie wody z mózgu, podkręcanie niepewności, porównywanie do poprzednich kobiet (jak sugerowanie jak je traktował i kiedy powinny wyczytać z myśli co on uważa i chce xD). Klasyczny narcyz, klasyczny.

Autorko, raptem po 3 miesiącach jakiejś tam relacji (śmiech na sali) już czujesz mętlik w głowie, niepewność, widzisz jego dziwne kontrastowe zachowania, czujesz się nieswojo itd. Serio uważasz, że warto to ciągnąć, skoro tak kiepsko się zapowiada już na starcie? Ufaj swojej intuicji i ufaj swojemu ciału, bo ono zawsze wysyła sygnały, gdy ma się do czynienia z osobą toksyczną.



Autorko widzę faceta narcyza ja miałam podobnie....   Nie analizuj ja to robiłam zbyt dużo... Nie angażuj się. I tak to jest osobą toksyczna odkrywa powoli swoje mankamenty a potem będzie całą wina na Ciebie że to i tamto... Jest gdzieś dokument o osobowościach narcystycznych który oglądałam i mój związek z eks właśnie taki był.... Dbaj o siebie czuj się bezpieczna sama ze sobą nie pozwól aby facet miał ci to wszystko zapewnić... Może sama nie jesteś gotowa do związku? Ja teraz widzę dużo rzeczy które wychodzą...   Co najlepsze ja też swojego eks poznałam na tinderze... Przyjaźń i śmiechy nie myślałam że będziemy razem...  Potem ośmieszanie ubliżanie i nawet tekst że chciałby mnie uderzyć podczas seksu w twarz....mimi ze nie stosuje przemocy... wszystko się tak poprzestawiało że ja już nie znam tej osoby na początku... Uważaj na siebie

101

Odp: Czy to początek końca ?

Widzę, że dużo panów oburza się o granie na telefonie, że to niby takie normalne po seksie. Panowie kochani - nie jest to normalne. My kobiety potrzebujemy po seksie poprzytulać się, porozmawiać. Tym bardziej, ze nie jest to wieloletni związek, gdzie partnerzy razem mieszkają i mają już jakieś nawyki i tolerują wiele. To jest początek znajomości, Autorka nie spotykała się ze swoim partnerem codziennie. Czy na prawdę aż tak wielkim poświęceniem jest  pospędzać razem czas, porozmawiać. Podobnie przy gotowaniu. Opisane zachowania pana świadczą ewidentnie o lekceważącym stosunku do Autorki. Też byłoby mi przykro. Autorko nie daj sobie wmówić, że wymagasz za wiele. Jeśli tak myślą wszyscy panowie, to marny nas - kobiet - los.

102 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-29 19:41:31)

Odp: Czy to początek końca ?

Każdy widzi widcznie to, co chce widzieć. Być może wyrażamy też to, co dla każdego jest najistotniejsze czy najważniejsze. Ja akurat widze gościa, który ma trochę dość bluszczowatego zachowania swojej dziewczyny, bo ta nie jest w stanie się choć na chwilę od niego odkleić. Potrzeba przestrzeni, oddechu i swobody to najzupełniej naturalna sprawa. Może lepszy wgląd w sprawę mielibyśmy tutaj wszyscy, gdyby każda sytuacja była dokładniej i szczegółowo opisana. Wiem jedno: rozumiem ludzi, którzy nie są aż tak emocjonalni i potrzebują po prostu więcej przestrzeni w związku. Osobiście razi mnie, jak ktoś sobie próbuje sporządzić idealny wizerunek danej osoby i próbować dostosowywać partnera do tegoż wizerunku. W Autorce widzę od początku osobę, która potrzebuje aż zanadto uwagi, dlatego oburza się o każdą, nawet drobną niedoskonałość i analizuje ją na milion sposobów.
Nie skupiałbym się tutaj na tym nieszczęsnym graniu po seksie czy wspólnym gotowaniu, ale na całości: sposobie w jaki Autorka wyobraża sobie stan idealny, gdzie spędza się z ukochanym każdą wolną chwilę, nie dając mu prawie swobody, jak również oczekiwanie, żę będzie bezustannie skupiał na niej uwagę, okazując jak bardzo mu na niej zależy. Jeśli tak to ma wyglądać i tego Autorka oczekuje, to ja dziękuję za taki związek..

Warto zwrócić uwagę, że podobną opinię zaprezentowały również tutaj inne Panie.

103

Odp: Czy to początek końca ?

Bluszcz, nie bluszcz nie wiemy tego. Jesteśmy w stanie doradzić tylko na podstawie kilku postów. Ja też jestem niezależna i uwielbiam  pobyć sama, poczytać książkę. Samotności potrzebuję czasem jak powietrza. Ale jest coś takiego jak wyczucie chwili i w opisanych przypadkach moim zdaniem po prostu tego zabrakło.

104

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Każdy widzi widcznie to, co chce widzieć. Być może wyrażamy też to, co dla każdego jest najistotniejsze czy najważniejsze. Ja akurat widze gościa, który ma trochę dość bluszczowatego zachowania swojej dziewczyny, bo ta nie jest w stanie się choć na chwilę od niego odkleić. Potrzeba przestrzeni, oddechu i swobody to najzupełniej naturalna sprawa. Może lepszy wgląd w sprawę mielibyśmy tutaj wszyscy, gdyby każda sytuacja była dokładniej i szczegółowo opisana. Wiem jedno: rozumiem ludzi, którzy nie są aż tak emocjonalni i potrzebują po prostu więcej przestrzeni w związku. Osobiście razi mnie, jak ktoś sobie próbuje sporządzić idealny wizerunek danej osoby i próbować dostosowywać partnera do tegoż wizerunku. W Autorce widzę od początku osobę, która potrzebuje aż zanadto uwagi, dlatego oburza się o każdą, nawet drobną niedoskonałość i analizuje ją na milion sposobów.
Nie skupiałbym się tutaj na tym nieszczęsnym graniu po seksie czy wspólnym gotowaniu, ale na całości: sposobie w jaki Autorka wyobraża sobie stan idealny, gdzie spędza się z ukochanym każdą wolną chwilę, nie dając mu prawie swobody, jak również oczekiwanie, żę będzie bezustannie skupiał na niej uwagę, okazując jak bardzo mu na niej zależy. Jeśli tak to ma wyglądać i tego Autorka oczekuje, to ja dziękuję za taki związek..

Warto zwrócić uwagę, że podobną opinię zaprezentowały również tutaj inne Panie.

Przepraszam bardzo ale ile razy mam Ci tłumaczyć że nie jestem bluszczem, że sama potrzebuję dużo czasu kiedy jestem sama ?
Ja nie jestem do niego przyklejona - wręcz przeciwnie. Nie wydzwaniam do niego non-stop, nie piszę mu non-stop sms-ów, non stop go nie dotykam. I jednej rzeczy której jestem w 100% pewna to to, że na pewno nie nazwałby mnie bluszczem i napewno nie jest to problem ani w jego ani w moim mniemaniu.

Piszesz 'Może lepszy wgląd w sprawę mielibyśmy tutaj wszyscy, gdyby każda sytuacja była dokładniej i szczegółowo opisana.' - Czyż nie opisałam ich wyjątkowo dokładnie ??
Po czym następnie piszesz 'Nie skupiałbym się tutaj na tym nieszczęsnym graniu po seksie czy wspólnym gotowaniu, ale na całości: sposobie w jaki Autorka wyobraża sobie stan idealny' - 'na całości' czyli na czym ? Przeczysz sam sobie, najpierw piszesz że potrzeba więcej szczegółów a potem piszesz o jakieś całości.

Biorę wszystkie możliwości pod uwagę, ale sorry mam 30+, wiele mężczyzn w życiu poznałam i widzę kiedy coś się 'sypie' kiedy nie jest tak jak powinno. Tak jak emocja napisała, trzeba brać pod uwagę kontekst sytuacji.
Jak idzie się na randkę to nagle się nie wyciąga telefonu i się go nie scrolluje. Jak idziesz to dziewczyny którą znasz 12 tygodni, z czego tylko 8 się spotkykacie bo przez miesiąc byłeś za granicą, to nie, po seksie nie zaczynasz grać, a tymbardziej podczas gotowania kiedy wiesz że za kilka godzin się rozstaniecie na kolejny tydzień.

105

Odp: Czy to początek końca ?
emocja_ napisał/a:

Widzę, że dużo panów oburza się o granie na telefonie, że to niby takie normalne po seksie. Panowie kochani - nie jest to normalne. My kobiety potrzebujemy po seksie poprzytulać się, porozmawiać. Tym bardziej, ze nie jest to wieloletni związek, gdzie partnerzy razem mieszkają i mają już jakieś nawyki i tolerują wiele. To jest początek znajomości, Autorka nie spotykała się ze swoim partnerem codziennie. Czy na prawdę aż tak wielkim poświęceniem jest  pospędzać razem czas, porozmawiać. Podobnie przy gotowaniu. Opisane zachowania pana świadczą ewidentnie o lekceważącym stosunku do Autorki. Też byłoby mi przykro. Autorko nie daj sobie wmówić, że wymagasz za wiele. Jeśli tak myślą wszyscy panowie, to marny nas - kobiet - los.

Tak, dokładnie tak jest. My nie mieszkamy razem - my praktycznie nadal randkujemy.
Mam jakieś wewnętrzne opory, żeby nawet nazwać nas 'związkiem' - nie wiem dlaczego.. Odbieram to po prostu tak, jakbyśmy nadal się spotykali, chociaż chciałabym z nim być. Jestem ostrożna, ale to też z czegoś wynika, może podświadomie coś wyczuwam..

W randkowaniu, spotykaniu się raz na tydzień fajne jest właśnie ... etap randkowania. Etap, który praktycznie jest najpiękniejszy, wyjątkowy, a także taki który w związku nie zdarza się już nigdy później, ale jest on 'po coś'. NIE CHCE MI SIĘ WIERZYĆ, że to mija po 2 miesiącach i podświadomie wiem i czuję że jego zachowania nie jest dobre, dla mnie, dla całej tej relacji która się tworzy. Ja mogę z nim o tym jutro porozmawiać... ale co to zmieni. Nie da się nikogo zmusić do tego, to albo jest albo tego nie ma. U mnie - było, ale kiedy zauważyłam jego dystans to sama nie wycofałam, po prostu czuję, że moje serce się zamyka, bo poniekąd stracił do niego jakąś taką cząstkę pierwotnego zaufania.

Prawdą jest, że nie potrafiłam się komunikować i chcę to zmienić. On jednak również nie potrafi się ze mną komunikować.
Co ja mam mu powiedzieć, o co spytać w ten weekend ?
Mam spytać czy my 'jesteśmy razem'  ? A co do niby zmieni, to nie sprawi, że nagle poczuję się pewniej i te obawy znikną, tym bardziej że ja sama nie czuję że my jesteśmy razem - nie wiem dlaczego. Ja nawet nie wiem czy na tym etapie ja chciałabym być razem - bo wg. mnie jest źle po prostu. Jest to przykryte rozmowami codziennymi z jego inicjatywy, kwiatkami, seksem, spotkaniami raz na tydzień. Niby wszystko ok, ale ja czuję podświadomie, że czegoś mi brakuje - po prostu moje emocjonalne potrzeby nie są spełnione i na tym etapie (po 3 miesiącach) już to czuję..

Mam mu powiedzieć, że za mało mnie komplementuje i że tego potrzebuję, że za mało mówi mi miłych rzeczy i że potrzebuję tego emocjonalnie ?
A może mam się go spytać czy chce to kontynuować po ostatnio wyczuwam brak z nim jakieś więzi i czuję że traci zainteresowanie, a nie jestem zainteresowana znajomością żeby była tylko dla bycia ? Co mi po partnerze, związku w którym jestem nieszcześliwa ? Co mi po tym, ze przyniesie kwiatki, zobaczy ze mną film, prześpi się ze mną, jeśli czuję ze coś nie gra ?

106 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-29 23:01:31)

Odp: Czy to początek końca ?

Szkoda, że nie można się Twojego faceta zapytać, chociaż myślę, że mógłby mieć podzielone zdanie na ten temat..

Jaka całość powiadasz?
Ano właśnie to wszystko, co przebija przez Twoje posty, czyli to wyobrażenie o idealnym partnerze i o tym jak powinno wszystko wyglądać. Choćby fakt, że twierdzisz, że dany etap powinien tyle a tyle trwać. Przez sam fakt, iż uważasz, że emocjonalny etap w związku powinien trwac cały czas - to już mi się lampka zapala. Następnie to, że oczekujesz tego komplementowania, obsypywania prezentami czy ciągłych pozytywnych emocji i "miłych rzeczy". Bierzesz pod uwagę, że ktoś może nie mieć potrzeby w okazywaniu tego? Uważasz, że każdy facet tak powinien postępować? Otoż na szczęście są ludzie, którzy trochę mocniej stąpają po ziemi i liczy się dla nich człowiek a nie wizerunek, jaki sobie stwarza przed innymi. Osobiście, jeśli ktoś otwarcie mówi, że potrzebuje tego typu emocjonalnych uniesień w TAKIEJ INTENSYWNOŚCI  to właśnie świadczy o tym, żę jest atencjuszem, przywiązujacym nadmierną wagę do czegoś, co jest tylko i wyłącznie ulotną emocją, budującą sztuczny wizerunek danej osoby. Zatem jeśli słowo "bluszcz" nie jest odpowiednie, to już "atencjusz" z pewnością. Chcesz go koniecznie wcisnąć w rolę, jaką Twoim zdaniem powinien spęłniać, kiedy on może ma tego dosyć albo chce zacząć następny etap. Nie porozmawiasz, to się nie dowiesz.
Nie wiem, jakie on ma rzeczywiste cele i oczekiwania, ale może zwyczajnie chce przejść na ten normalny etap, gdzie warto nico wyhamować z tymi fajerwerkami czy uniesieniami, bo raczej na tej podstawie nie buduje się trwałej relacji. Wspomnienie o Twoich wczesniejszych(licznych i nieudanych) relacjach, które się szybko kończyły też daje do myślenia. Poza tym szczegółowo rozkminiasz na milion sposóbów tyle drobnych kwestii i detali, gdzie próbuejsz się doszukać drugiego dna, zamiast postawić kawę na ławę.
Dowiedz się o co mu chodzi i jak on to widzi, ale nawet, gdybyś miała się związać z kimś innym, to pewnie schemat by się powtórzył.

107

Odp: Czy to początek końca ?
GreenTea27 napisał/a:
marta929292 napisał/a:
chouchou napisał/a:

Tak właściwie brzmi to jak cykl narcystyczny. Love-bombing i nadchodząca faza dewaluacji. Poczytaj proszę o tym (np. bardzo dobry artykuł "Ukryty narcyzm a miłość i seks. Związek z drapieżnikiem w masce romantyka. Część II:Cykl narcystyczny") i daj znać, czy brzmi znajomo. Jeżeli tak, to nie ma o co walczyć. Jeżeli nie, to można myśleć dalej.

Wyrwałaś mi to z ust. Klasyczne wystawianie na piedestał, a później zrzucanie z niego plus różne shit testy i gierki, patrzenie jak autorka na nie zareaguje, żeby rozmyślała, roztkliwiała się czy jego zachowanie to już ten dystans tuż przed, czy może przesadza. Raz będzie dennie i chłodno - gdy ona zacznie myśleć, że to już chyba koniec, to wtedy niespodziewanie będzie chwilowa poprawa (jak w poście z tym nagłym spacerkiem i trzymaniem za rączkę), a za chwilę znowu to samo. Ciągłe robienie wody z mózgu, podkręcanie niepewności, porównywanie do poprzednich kobiet (jak sugerowanie jak je traktował i kiedy powinny wyczytać z myśli co on uważa i chce xD). Klasyczny narcyz, klasyczny.

Autorko, raptem po 3 miesiącach jakiejś tam relacji (śmiech na sali) już czujesz mętlik w głowie, niepewność, widzisz jego dziwne kontrastowe zachowania, czujesz się nieswojo itd. Serio uważasz, że warto to ciągnąć, skoro tak kiepsko się zapowiada już na starcie? Ufaj swojej intuicji i ufaj swojemu ciału, bo ono zawsze wysyła sygnały, gdy ma się do czynienia z osobą toksyczną.



Autorko widzę faceta narcyza ja miałam podobnie....   Nie analizuj ja to robiłam zbyt dużo... Nie angażuj się. I tak to jest osobą toksyczna odkrywa powoli swoje mankamenty a potem będzie całą wina na Ciebie że to i tamto... Jest gdzieś dokument o osobowościach narcystycznych który oglądałam i mój związek z eks właśnie taki był.... Dbaj o siebie czuj się bezpieczna sama ze sobą nie pozwól aby facet miał ci to wszystko zapewnić... Może sama nie jesteś gotowa do związku? Ja teraz widzę dużo rzeczy które wychodzą...   Co najlepsze ja też swojego eks poznałam na tinderze... Przyjaźń i śmiechy nie myślałam że będziemy razem...  Potem ośmieszanie ubliżanie i nawet tekst że chciałby mnie uderzyć podczas seksu w twarz....mimi ze nie stosuje przemocy... wszystko się tak poprzestawiało że ja już nie znam tej osoby na początku... Uważaj na siebie

Ja nie chcę analizować - naprawdę. Wiele osób miało różne odczucia nt jego zachowania a także mojej percepcji. Sprawę można nakreślić w różny sposób i różnie ją zinterpretować - ale jedno jest niezaprzeczalne, moje odczucia i intuicja i na koniec dnia to jest mój piorytet bo to jestem ja. Ja nie mogę trwać w relacji takiej jaka ona jest na dzień dzisiejszy, bo krzywdzę sama siebie. Udaję przed nim, że jest ok, a nie jest, oszukuję siebie - a tego robić nie wolno.

108

Odp: Czy to początek końca ?

Dziękuję za bardzo merytoryczną wypowiedź. Pozwól, że ustosunkuję się do niej od końca.

chouchou napisał/a:

I tak jeszcze nawiązując do komplementów. Na moje drobne słowne szturchnięcie do mojego mężczyzny, że miło byłoby usłyszeć coś miłego, to się głęboko zamyślił, po czym wciąż głośno myśląc jakim komplementem rzucić dodał powoli, że „co ja ci mogę powiedzieć, czego ci jeszcze nie mówiłem...”. Czyli dla niego jak raz powiedział, że jest śliczna, to obowiązuje do odwołania i co się będzie powtarzał. Może Twój egzemplarz ma podobnie wink

Czy mogłabyś powiedzieć, jaki był efekt tego szturchnięcia ? Czy coś się zmieniło ? Mi również przeszło to przez myśl, a to dlatego, że kiedyś kiedy po raz drugi, czy trzeci (nie na tym samym spotkaniu) skomplementowałam pewną część jego ciała, to odpowiedział 'już mi to mówiłaś'. Zastanowiło mnie to wtedy i pomyślałam, że tak jak to opisałaś, on może mieć poczucie, że już mi wszystkie miłe rzeczy powiedział, ja to już wiem i on nie musi mi już o tym 'przypominać'. Dwa dni temu powiedział mi, że gotuje pewną potrawę na co ja odprłam 'o kurcze, a Tobie to tak dobrze wychodzi, ja uwielbiam jak to gotujesz' na co on odparł 'wiem, już mi to mówiłaś', więc analogicznie, tak jak piszesz może to jest powód dlaczego on mi tych miłych rzeczy nie mówi. Tyle, że nie chodzi tylko o komplementy, chodzi też o 'tęsknię za tobą' itd itp.. to wszystko praktycznie skończyło się na ok. 3 randce.. na początku był bardzo, bardzo wylewny, więc to nie typ który komplementów prawić nie potrafi.. Dla mnie mówienie sobie miłych rzeczy, jest niesamowicie ważne, bo czuję się wtedy akceptowana, 'kochana' niejako i po prostu pomaga mi się to na niego bardziej otworzyć. To jest też jedna z różnic między nim a dajmy na to zwykłymi kolegami, przyjaciółmi płci męskiej... jest to również jedna z moich EMOCJONALNYCH POTRZEB - jest to dla mnie po prostu ważne. To nie jest jakieś terefere, które mogę zamieść pod dywan i sobie pomyśleć 'ten typ tak ma, muszę to zaakceptować', bo jest to dla mnie WAŻNE.

chouchou napisał/a:

  nawiążę jeszcze do koronnego argumentu „'co powiedziałaś mamie ? że się zdystansowałem' ?” Dopiero gdy wspomniałaś o tym drugi czy trzeci raz to ja pojęłam o co chodzi, że tam widzisz drugie dno. Gdy przeczytałam to pierwszy raz, to po prostu zrozumiałam, że on ze ścinków rozmowy wywnioskował, że go o to oskarżasz i chciał to z Tobą wyjaśnić. Nie jako przyznanie się do winy, tylko po prostu jako coś, co zrozumiał z rozmowy i go zaintrygowało. Jeżeli usłyszałabym rozmowę, podejrzewała, że jest o mnie, gdzieś by się przewinęły frazy „rzadko odbiera… nie ma czasu… przekłada spotkania”, to też chciałabym wyjaśnić, być może również w słowach „co powiedziałeś mamie? Że cię unikam?”, czy wszystko jest okej, czy może moje zachowania nie są odbierane błędnie.

Tylko, że on mie miał jak tego wywnioskować po on nie rozumie polskiego. Coś tam jakieś pojedyńcze słowa rozumie, ale ja celowo używałam różnych metafor. On po prostu słyszał mój ton niezadowolenia i odczytał z niego, że ja narzekam i wywnioskował że na niego.                                          To nie jest głupi człowiek, on jest inteligentny emocjonalnie i sam doskonalne wie, że jego zachowanie jest inne. Problem w tym, że emocjonalnie zaangażowany mężczyzna tak się nie zachowuje, szczególnie na tym etapie bo nie chce zrazić do siebie partnerki, chyba że czuję że cokolwiek zrobi to ona i tak z nim będzie, albo kiedy po prostu się znudził. Ja naprawdę nie widzę innej opcji..

chouchou napisał/a:

  Jak wspomniałam wyżej – różnimy się. Kobiety od mężczyzn ogromnie w ogólnej wrażliwości. Jest mnóstwo żartów o oczekiwaniu umiejętności czytania w myślach, nie wzięły się one znikąd i tutaj też to widać. On mógł rozumieć granie w grę, jako ten etap związku, gdzie może swobodnie porobić sobie inne rzeczy przy miłym towarzystwie, Ciebie to zabolało. To był moment, żeby rzucić żartem, nie wiem, w stylu „co będziesz grał, jak główna nagroda leży obok ciebie” i zatrzepotać rzęsami w przerysowany sposób. Nie przywalasz się, nie robisz cięższej atmosfery, ale zwracasz uwagę na swoje potrzeby i patrzysz z jaką wrażliwością reaguje druga strona. Ty poszłaś czytać książkę w odwecie, a on mógł to zarejestrować jako potwierdzenie, że to już ten etap, gdzie nie trzeba sobie patrzeć ciągle w oczy, tylko można zająć się sobą. Bach, Ty rozkminiasz masę czasu później, on może już sobie średnio przypomnieć, że coś takiego miało miejsce.

To jest reakcja, którą najczęściej bym wystosowała i bardzo przemawia do mnie to zdanie 'Nie przywalasz się, nie robisz cięższej atmosfery, ale zwracasz uwagę na swoje potrzeby i patrzysz z jaką wrażliwością reaguje druga strona. ' - bo właśnie ja nie chcę robić 'cięższej atmosfery' ale tak jak piszesz chce zobaczyć też jego wrażliwość i reakcję, bo to część poznawania kim on napawdę jest. Ja też zareagowałam tak jak zareagowałam, bo to nie był jeden incydent. To była jedna sytuacja, za drugą. Źle jest ok. miesiąca. Na początku ja myślałam, że on po prostu musi się wycofać, uprządkować myśli, ale jak w ten czas zostawie go samego, nie będę nagabywać, dopytwać to on sam wróci tak jak opisuje to Grey w książce 'Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus'. Problem w tym że minął tydzień, potem drugi.. a teraz to już miesiąc minął. Niby jest jakaś tam poprawa, a niby nie i ugruntowuje się moje wrażenie, że jesteśmy po prostu znajomymi którzy chodzą razem do łóżka i miło spędzają czas, tyle że mi taka znajomość nie jest do niczego potrzebna, bo ja chcę żeby to zmierzało w kierunku wspólnego życia i związku zbudowanego na dobrych podstawach i troszczenia się nawzajem o swoje potrzeby emocjonalne.

chouchou napisał/a:

  Nie da się jednak zaprzeczyć, że pewne zachowania są niepokojące, chociażby to testowanie dla samej rozrywki, chociaż wiedział, że nie jest już zainteresowany. To kreuje obraz osoby podbudowującej ego władzą nad czyimiś emocjami. Jest różnica między źle rozegranym rozstaniem w liceum, a świadomym podążaniem za takimi uciechami w dorosłości.

Wiem. Z tego co wiem, to nie trwało długo. Szybko się rozstali, to chyba była jakaś 2 miesięczna znajomość, ale będę mieć oczy szeroko otwarte jeśli chodzi o podbudowywanie jego ego i władzy na czyimiś emocjami.

chouchou napisał/a:

  Pan popełnił błąd, że rozpoczął z wysokiego C, przedstawił swoje możliwości w innym świetle niż są mu one wygodne do kontynuowania w związku. Mam nawet wrażenie, że próbował Ci to wtedy przekazać na tym spacerze, że mu się TO właśnie podoba, że on nie czuje presji. Że owszem, postarał się, błysnął, zrobił wersję demo, bo chciał zdobyć kobietę, ale teraz to on to by już chciał tak normalnie, życiowo, bez tego napięcia z tyłu głowy, gdzie tu jeszcze coś wykombinować.'


Ja to rozumiem. Wersja demo jest w każdym związku, ale czy ona musiała się skończyć, aż tak szybko ? Jest mi po prostu przykro z tego powodu.. nie czuję się już piorytetem na jego liście, nie czuję już też tego że jest on w pełni zainteresowany, zaintrygowany moimi opiniami na różne tematy, nie dopytuje, nie chce wiedzieć więcej.. to mnie boli, bo to da się wyczuć. Kiedyś do niego zadzwoniłam i miał jakieś socjalne spotkanie z ludźmi po pracy, jak widział że dzwonię to ich przeprosił żeby odebrać. Mi było głupio i go przeprosiłam, bo nie widziałam że jest na spotkaniu, ale kurcze to było takie miłe, że widząc że dzwonię, odebrał i odeszdł na bok. Ja się po prostu czułam dla niego ważna - i to jest chyba klucz tego problemu, że ja po prostu czuję się dla niej teraz mniej ważna.. sad Ja rozumiem różne etapy związku, ale ja jeszcze chciałabym pobyć na tamtym etapie.. i wiem że jemu tamten etap tez się podobał, po prostu coś się zmieniło i wiem też że to jest coś takiego czego nie da się na nowo wskrzesić - jak raz ucieknie to coś to koniec, a ja ja jeszcze nie byłam i nie chciałam iść dalej, bo czuje że ten etap jest bardzo ważny i też buduje jakąś taką bliskość, którą można rozwijać w kolejnych etapach. Źle teraz funkcjonujemy , a będzie, obawiam się jeszcze gorzej... stąd temat 'początek końca'.

109 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-30 00:59:51)

Odp: Czy to początek końca ?

Ostatni akapit w Twoim poprzednim poście wyraża to, o co mi przede wszystkim chodziło. Te Twoje oczekiwania, "marzenia" czy przekonania, że wszystko powinno się układać idealnie według Twojego wizerunku.
JUŻ nie jesteś dla niego PRIORYTETEM, JUŻ nie jest zainteresowany Tobą w PEŁNI. Zastanawiasz ile i jakie miłe rzeczy Ci powiedział, sądzisz, że prawie zawsze należy od razu odbierać czy odpisywać, nawet kiedy ktoś akurat jest w niezrećznej sytuacji, bo jest chociażby w pracy. Myślę, że wielu facetów czuło by się osaczonych czy prztłoczonych tak silną potrzebą, okazywania komuś uwagi czy komplementowania, bo osobiście uważam, żę aż tak bardzo silna potrzeba NIE JEST normalna. Z miejsca mogę Ci powiedzieć, że nie mógłbym przetrwać z taką kobietą nawet kilku miesięcy, bo byłbym zwyczajnie przytłoczony, czująć się niezręcznie. Nie tylko pod kątem okazywania komuś takiej uwagi, ale nawet przyjmowania, tak jak opisujesz to u niego. Zwyczajnie miałbym dość, odbierająć to jako nadskakiwanie lub przymilanie się, no nie jest to dla mnie po prostu naturalne. Z czego to wynika? Być może tego, zę cudze słowa nie wpływają na moją samoocenę czy poczucie bycia akceptowanym. Z pewnością zaś tak duża potrzeba jak u Ciebie nie jest zjawiskiem częstym.
Odpowiadając na post chouchou zwracasz uwage na takie detale, jakich nie pamiętam dawno, żeby ktoś tutaj w załączanych historiach podawał.
Jeśli nie widzisz całego szeregu innych cech partnera, ktore uznaja się powszechnie za pozytywne a zwracasz uwagę głównie na to, co wymieniłaś, to zdecydowanie jeteś osobą zbyt atencyjną. Widocznie fact uznał, że czas zakończyć ten etap i zacżąć nowy, ten poważny i trwały?

110

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Ostatni akapit w Twoim poprzednim poście wyraża to, o co mi przede wszystkim chodziło. Te Twoje oczekiwania, "marzenia" czy przekonania, że wszystko powinno się układać idealnie według Twojego wizerunku.
JUŻ nie jesteś dla niego PRIORYTETEM, JUŻ nie jest zainteresowany Tobą w PEŁNI. Zastanawiasz ile i jakie miłe rzeczy Ci powiedział, sądzisz, że prawie zawsze należy od razu odbierać czy odpisywać, nawet kiedy ktoś akurat jest w niezrećznej sytuacji, bo jest chociażby w pracy. Myślę, że wielu facetów czuło by się osaczonych czy prztłoczonych tak silną potrzebą, okazywania komuś uwagi czy komplementowania, bo osobiście uważam, żę aż tak bardzo silna potrzeba NIE JEST normalna. Z miejsca mogę Ci powiedzieć, że nie mógłbym przetrwać z taką kobietą nawet kilku miesięcy, bo byłbym zwyczajnie przytłoczony, czująć się niezręcznie. Nie tylko pod kątem okazywania komuś takiej uwagi, ale nawet przyjmowania, tak jak opisujesz to u niego. Zwyczajnie miałbym dość, odbierająć to jako nadskakiwanie lub przymilanie się, no nie jest to dla mnie po prostu naturalne. Z czego to wynika? Być może tego, zę cudze słowa nie wpływają na moją samoocenę czy poczucie bycia akceptowanym. Z pewnością zaś tak duża potrzeba jak u Ciebie nie jest zjawiskiem częstym.
Odpowiadając na post chouchou zwracasz uwage na takie detale, jakich nie pamiętam dawno, żeby ktoś tutaj w załączanych historiach podawał.
Jeśli nie widzisz całego szeregu innych cech partnera, ktore uznaja się powszechnie za pozytywne a zwracasz uwagę głównie na to, co wymieniłaś, to zdecydowanie jeteś osobą zbyt atencyjną. Widocznie fact uznał, że czas zakończyć ten etap i zacżąć nowy, ten poważny i trwały?

Oczywiście, że potrzebuję atencji, ale nie w takim stopniu jak to opisałeś. Nie uważam, że należy zawsze od razu odbierać czy odpisywać - znów źle zrozumiałeś co napisałam. Napisałam, że było mi miło że to zrobił, ale nawet sama go przeprosiłam za to, bo nie spodziewałam się że tak się zachowa.
On się akurat tym na 100% nie czuje przytłoczony - bo najzwyczajniej w świecie nie wie o tym, bo go o tym nie poinformowałam, więc to nie jest powód dlaczego się zdystansował. 'Nie tylko pod kątem okazywania komuś takiej uwagi, ale nawet przyjmowania, tak jak opisujesz to u niego. Zwyczajnie miałbym dość, odbierająć to jako nadskakiwanie lub przymilanie się, no nie jest to dla mnie po prostu naturalne. ' - to akurat jest ciekawe bardzo zdanie i myślę, że tak właśnie może być u niego, że ON wcale nie chce słyszeć tych moich ochów i achów i to uważam mogło POŚREDNIO przyczynić się do jego dystansu, więc ja też bardzo to okroiłam odkąd on się zaczął dystansować. Ja taka po prostu jestem, jak mi się coś podoba, albo jak ktoś zrobi coś dobrze - to o tym mówię. Zdaję sobie też sprawę, że często dajmy to czego my oczekujemy / chcemy od drugiej osoby, a druga strona nie koniecznie chce tego samego.
Podałam detale, że zobrazować na czym niby ten 'dystans' polega - to się czuje, a trudniej to opisać, więc logiczne że podałam to bardzo szczegółowo, żeby zobrazować sytuację.
Oczywiście, że ja widzę szereg jego pozytywnych cech - za to właśnie go chwale i stąd ten wątek, bo widząc jaki jest, jakim jest człowiekiem nie chce tej znajomości tak po prostu spisać na straty.
Poważny i trwały etap można mieć, nadal komplementując partnerkę i mówiąc jej miłe rzeczy, to się nie wyklucza.
Ja go jutro spytam o to, czy on nie chce żebym go chwaliła, czy mówiła dobre rzeczy i zakomunikuję mu też że ja rozumiem że to nie jest jego potrzebą, ale moją jest i że to jest dla mnie ważne. W sumie jak myślę o naszym jutrzejszym spotkaniu to to jest kwestia którą poruszę, a nie fakt dystansu czy jesteśmy razem, bo to samo się jakoś wyklaruje, a jeśli nie to wrócę do tego przy najbliższej okazji.
Od założenia tego wątku i tak już małymi kroczkami lepiej mi idzie komunikowanie co myślę, więc bardzo dużo mi dało założenie tego wątku.

111

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:

Monoceros - ciekawa perspektywa i pisze to bez ironii.
Tak, rozmawiałam z matką kiedy oboje pracowaliśmy z domu, z różnych pokoi. On rozmawiał z matką, a potem z kolegą kiedy przygotowywałam dla nas kolację, ostatniego wieczoru. To były ostatnie godziny spędzone razem. Jest różnica.
To tak samo jakby mnie do siebie zaprosił, gotował a ja bym w międzyczasie skrollowała u niego instagram. Nie robiłabym tego, z szacunku. To jest nasza randka, my nie mieszkamy jeszcze ze sobą, inny etap.

Ja poszłam tę książkę czytać w odwecie. Przykro mi było, że leży koło mnie i gra w jakąś głupią grę, więc zostawiłam go samego. Liczyłam na to że się zreflektuje, za kilka minut przyjdzie po mnie, ale tego nie zrobił. Tak, to była manipulacja z mojej strony, było mi po prostu przykro. Z perspektywy czasu, wiem ze powinnam była coś powiedzieć. Moje czytanie było odzwem na jego granie - skoro nie poświęcasz mi uwagi i jesteś zainteresowany czymś innym, to ja też mam swoje zajęcia, to działało na tej zasadzie.

Komplementował na początku (1-3 spotkań) potem przestał. Ja go komplementuję, bo to ważne żeby mówić partnerowi co robi dobrze, mówić co mu w nim odpowiada. Niektóre kobiety tego potrzebują i to lubią i ja się do niech zaliczam. To nie jest tak, że on nie potrafi tego robić - potrafi i to sam z siebie, ale po prostu przestał i mi tego brakuje. Nawet nie o komplementy chodzi, chociaż może to to samo, ale o miłe rzeczy.

Twój argument mógłby mieć sens, gdyby nie mały szczegół - on sam z siebie powiedział 'co powiedziałaś mamie ? że się zdystansowałem' ? Takze te wszystkie małe, niby nic nie znaczące sprawy mają znaczenie i tak, świadczą o dystansie, do czego sam się przyznał.
Gdyby raz na spacer poszedł  nie wziął mojej ręki, albo zadzwonił do kolegi jak mu gotowałam to uwierz mi że ten wątek by nie powstał. To była jedna sytuacja za drugą. Sytuacje które nie miały miejsca w pierwszych 8 tygodniach i odstawały od 'normy' tego co prezentował przez ten czas, po prostu był ten dysonans. Poza tym, to się 'czuje' jak masz już z kimś jakiś sposób porozumienwania się i ktoś nagle zmienia A,B,C,D,E,F to wiesz że coś jest na rzeczy. To były tylko niektóre z sytuacji które opisałam, było tego więcej, ale to wszystko się złożyło na obraz tego że sam stworzył ten dystans.

Jeszcze bym chciała dodać jedną ważną kwestię. Otóż kiedy kilka tygodni temu zauważyłam że coś nie gra, to ja po prostu pomyślałam że on potrzebuje czasu i jakieś małe szczegóły które się pojawiały, po prostu odsuwałam na bok, myśląc że jak pobędzie chwilę sam, może musi sobie coś poukładać to znów będzie tak jak było. Nadal mieliśmy codziennie kontakt, ale ja nigdy o to nie dopytywałam, nie krytykowałam i również co ważne nie wyrażałam dezaprobaty moim zachowaniem, po prostu zachowywałam się tak jakby nic się nie stało. Dałam mu jakiś czas, nie pamiętam ile chyba kilka dni, do tygodnia żeby 'wrócił do siebie', ale kiedy spotkaliśmy się to zaszły wyżej wymienione zachowania i miałam już pewność że coś nie gra. Nie jest więc tak że od razu po pierwszym małym szczególe zaczęłam się niepokoić. Każdy potrzebuje czasem odetchnąć, mieć czas tylko dla siebie, nie da się być zaangażowanym w 100% non-stop - JA TO ROZUMIEM, ale ten stan po prostu trwa zbyt długo (ok 4 tyg) by to tak po prostu zignorować..
Nie rozmawialiśmy o tym, ale sam też na 100% zauważył że ja moje zachowanie też się zmieniło i zaczęłam się lekko dystansować.

Nie rozmawiasz. Jak jest sposobność, bo coś jest nie tak - "czekasz aż się domyśli", robisz coś w odwecie. Zabierasz mu szansę, żeby usłyszał, używając w rozmowie z matką różnych metafor. Masz jakieś przekonanie, że te "ostatnie godziny są święte i powinny być bez telefonów, tylko w swojej obecności" ale tego nie mówisz - liczysz, że ma tak samo, a potem się rozczarowujesz. Oczekujesz, że będzie zachowywał się zgodnie z Twoimi przekonaniami (nie siedzi się na instagramie gdy ktoś dla mnie gotuje), nie informując go o tym przekonaniu. Masz oczekiwanie, że partner będzie komplementował przez x tygodni, a on tylko 3, ale o tym oczekiwaniu też nie mówisz. Masz przekonanie, że związek opiera się na takim "podbudowywaniu" słownym partnera, ale o tym nie mówisz. Nie wiesz, jakie przekonanie o tym ma on, bo nie wzięłaś tego jako szansy na pogadanie, polepszenie sytuacji, ale odbierasz jako afront. Nie wziął Twojej ręki po raz kolejny - nie wykorzystałaś okazji, żeby zapytać jak się ma z okazywaniem uczuć publicznie i chodzeniem za łapkę wszędzie. Nie powiedziałaś, czego Ty chcesz.

Masz wyczarowany w głowie jakiś obraz idealnego partnera i porównujesz do niego kogoś z rzeczywistości. To nigdy nie będzie się zgadzać. Spotkasz człowieka, który do Ciebie pasuje, ale będziesz przywiązana do swoich przekonań o tych wyżej wymienionych rzeczach, nic nie powiesz, bo ... (tutaj wstaw swoje przekonanie o tym, że nie wolno, nie wypada, lepiej poczekać, dać przestrzeń, obserwować, zachować dystans)... i dobra relacja przejdzie Ci koło nosa.

I nie odwracaj kota ogonem "a on też mógł zapytać, powiedzieć". Marzę o takim świecie, gdzie kobiety stawiają oczekiwania swoim partnerom OTWARCIE. Gdzie nie płaszczą się o skrawek uczuć, akceptując wszelką przemoc, ale też gdzie nie kryją się ze swoimi oczekiwaniami w mylnym przekonaniu, że "powinien się domyślić".
Więcej odwagi, to tylko (aż?) najważniejsza relacja jaką teraz masz.

112

Odp: Czy to początek końca ?

Mama mówiła nie zdejmuj ubrania... statał się, było fajnie, randeczki, dostał już wszystko podane na tacy przez ciebie i zapał opadł. Skąd ty możesz kobieto wiedzieć tak naprawde na ile on się w to wszystko?
Znam przypadek gościa co poznał laske małolate i też tam podziałała chemia jakaś, motylki, prawił o miłości, no na rękach ją nosił prawie, pierścionek da przy rodzinie....ojej.
Laska była dziewicą, niedoświadczona no bo smarkula w końcu, no i omotana ale jak pan dostał wszystko to sttacił nią zainteresowanie z czasem, motyle opadły, on też wolał iść napić sie do znajomych czy kolegów, a ona bidulka płakała bo jak to taki zakochany był ponoć a teraz ma ją w dupie i nie odzywa sie,wyłącza telefon albo nie odbiera. Jej te wyovrażenia legły w gruzach no i zderzenie ze śxianą bo starszego chłopa sobie nie wychowa czy że on nie będzie robił po jej myślach.

Ty też tak analizujesz, narzekasz, porównujesz co było, a co jest teraz, jalbyś chciała żeby było.
Randki po 5 dni u ciebie w domu albo ty u niego. No i prysnęła wizja idealnego związku, bo chyba to wszystko poszło trochę za intensywnie i nie w takiej kolejności jak powinno iść?

Twoje poprzednie randki z Tindera wyglądały na podobnej zasadzie?
Nie mówie że wszystkie ale te które rozwijały się na tyle by iść z kimś do łóżka?
Rozmawiać trzeba ze sobą, a nie robić sobie nadzieje w głowie. Bo tamtych mogłaś jakoś przeboleć. A tu już się miotamy pomimo braku deklaracji z jego strony. Który facet by to zrobił zresztą po takim krótkim czasie zresztą do niego trż pewnie dochodzi że to wszystko poszło za szybko i za daleko. No to teraz masz rozmowy jak kolega z koleżanką. Tylko że zazwyczaj normalnie to tak koleżanek czy kolegów się nie dmucha tylko idzie na piwo pogadać, może czasem do kina, coś tam jeszcze i tyle.

113

Odp: Czy to początek końca ?

Mnie to tylko jeszcze tylko interesuje, dlaczego dla autorki tak ważne jest to nadskakiwanie przez faceta, czytanie jej w myślach, to, aby myślał tylko o niej i świata poza nią nie widział, z uśmiechem znosił jej fochy i jeszcze za nie przepraszał naręczami kwiatów?
Krótko mówiąc czy naczytała się tanich romansideł, które teraz byle jaki bajerant łatwo może wykorzystać.
Czy sama jest osobą narcystyczną, dla której partner jest przedłużeniem jej samej, ma wypełniać rolę podbudowywacza jej kruchego poczucia wartości.
Czy po prostu jest spragniona miłości, takiej, w której byłaby dla kogoś pępkiem świata. Trochę to podobne do wariantu fanki tanich romansideł, ale kryje się pod tym wielka samotność i pustka, jak w przypadku osoby narcystycznej.

114

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:

Problem w tym, że emocjonalnie zaangażowany mężczyzna tak się nie zachowuje, szczególnie na tym etapie bo nie chce zrazić do siebie partnerki.

Tu jest pies pogrzebany. Kojarzysz to jak kłamca zawsze będzie o wiele bardziej podejrzliwy wobec uczciwości innych? Niestety nie jest nam dane spędzić chociaż dnia w cudzej głowie, nasze postrzeganie rzeczywistości jest więc szalenie subiektywne i z radością przypisujemy innym takie samo spojrzenie na świat, jakie mamy my sami.

Zakładasz, w jaki sposób Pan będzie podchodził do sprawy, bo Ty na jego miejscu byś tak podeszła albo przynajmniej uważasz, że tak się powinno. Tylko, że on nie jest Tobą, a ludzkie zachowania nie są algorytmem, że jak „a” to „b”, bo zmiennych są tak naprawdę tysiące. Niechże będzie tak, że on miał gorszy okres, no i troszkę się wycofał. Ty udajesz, że nic się nie stało, ale jednocześnie również zmieniasz swoje nastawienie, zostawiasz go w spokoju, zmniejszasz natężenie kontaktu. Uważasz, że jeżeli mu zależy, to on się teraz opamiętuje i zwiększa kontakt, najlepiej z nawiązką za stracony czas. I tu szalona myśl. A co jeżeli on dokonuje tych samych obserwacji, co Ty i z tych samych powodów kontaktu nie intensyfikuje, a wręcz go ochładza na wszelki wypadek? Może z lęku przed odrzuceniem, a może dlatego, że nie traktuje Cię jako panią swojego życia i jeżeli coś w tak młodej relacji zaczyna szwankować to „jak nie ta, to inna”? A może po prostu dlatego, że to co macie teraz, to dla niego wciąż jest normalne okazanie zainteresowania?

No właśnie, „pani jego życia”. Tam, gdzie Ty widzisz idealny początek relacji (wyznania i zapewnianie o uczuciu, bycie życiowym priorytetem, postępowanie tak by tej drugiej strony nie urazić), ja widzę prędzej dysfunkcję. Jeżeli ktoś od samego początku wysunąłby mnie na pierwszy plan w swoim życiu, podporządkowałby się pod moje potrzeby, to spytałabym samą siebie ironicznie „na jakiej niby podstawie?” Nie ma między Wami jeszcze bliskości, prawdziwej intymności, przyjaźni, a Ciebie prawdziwej nie zdążył poznać. Wychodzi więc na to, że te wszystkie wyznania i piękne gesty skierowane są do jego wyidealizowanej wersji Ciebie w jego głowie. To z kolei wskazuje na bardzo niebezpieczne i skazane na porażkę założenie, że to już jest to, że on Cię poznał i jesteś dokładnie tą osobą z wyobrażeń i taką pozostaniesz. Nie trzeba badać, poczekać, sprawdzić – on już wie. Nieuchronnie zderzy się to z rzeczywistością naszych ludzkich ułomności, jeżeli już się nie zderzyło. Wtedy również się okaże, że uczucie okazane było do kogoś, kogo tak naprawdę nie ma.

Prawdziwa miłość wymaga czasu, cierpliwości, odrobiny ostrożności. To pogłębienie relacji pociąga za sobą powolne nadawanie priorytetu tej drugiej osobie, nie odwrotnie. Maraton, nie sprint.

Szczerze mówiąc, jeżeli dla Ciebie jedyną akceptowalną formą początku znajomości jest właśnie taki grom z postawieniem na piedestał, z komplementami, wyznaniami, zapewnieniami, upominkami i ogromnym zainteresowaniem, to prawdopodobnie będziesz zapraszać do swojego życia osoby w ten czy inny sposób niestabilne bądź zaburzone. Osoba stabilna cieszy się początkiem relacji, ale też zostawia duży margines błędu – nie skacze na główkę, bo nie ma pojęcia, gdzie jest dno.

Zrównujesz swoje potrzeby emocjonalne z komplementami i wyznaniami. Należy spytać, jakie potrzeby się pod tym kryją? Co jest tak naprawdę pod spodem? To trzeba nazwać, wtedy można na tym pracować. Czy usłyszenie „tęsknie za tobą” (które tak naprawdę można powiedzieć zawsze i mimochodem) ma większą moc od czynu, jakim jest poświecenie czasu na zadzwonienie by usłyszeć Twój głos i porozmawiać? Być może Twoje potrzeby są spełniane, tylko musisz spojrzeć szerzej.

Spytałaś mnie o efekt mojej wzmianki do partnera o powiedzenie czegoś miłego. Obawiam się, że nie wniesie to jednak czegokolwiek do Twojej sytuacji, bo kontekst jest kompletnie różny. On nie próbował mnie ugrać ani komplementami, ani prezentami, więc pojawiały się sporadycznie, szczególnie na początku.  Ale rzeczywiście wyrażenie tej potrzeby zaowocowało tym, że jeżeli ma coś miłego do powiedzenia, to to powie, no i wie, że powtarzanie się wcale nie jest tutaj jakąkolwiek przeszkodą wink
Jednak to, co mnie cieszy niezmiernie w tej sytuacji to to, że te komplementy nie zaczęły się sypać jak z kapelusza. W poprzednim związku nie było godziny, żeby nie padły jakieś wzniosłe chwalebne słowa na temat piękna czy charakteru. To owszem, było czarujące, ale natłok sprawiał, że nie wydawało się do końca szczere i jakoś w te komplementy niezbyt wierzyłam. Obecnie nie neguję, że mój partner wyraża swoje prawdziwe myśli i za jedną z przyczyn biorę to, że te miłe słowa zaczęły się pojawiać dopiero z czasem z większą częstotliwością. Wtedy, gdy nie były już narzędziem perswazji, a po prostu chęcią sprawienia radości kochanej osobie.

115 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-01 21:03:08)

Odp: Czy to początek końca ?
MagdaLena1111 napisał/a:

Mnie to tylko jeszcze tylko interesuje, dlaczego dla autorki tak ważne jest to nadskakiwanie przez faceta, czytanie jej w myślach, to, aby myślał tylko o niej i świata poza nią nie widział, z uśmiechem znosił jej fochy i jeszcze za nie przepraszał naręczami kwiatów?
Krótko mówiąc czy naczytała się tanich romansideł, które teraz byle jaki bajerant łatwo może wykorzystać.
Czy sama jest osobą narcystyczną, dla której partner jest przedłużeniem jej samej, ma wypełniać rolę podbudowywacza jej kruchego poczucia wartości.
Czy po prostu jest spragniona miłości, takiej, w której byłaby dla kogoś pępkiem świata. Trochę to podobne do wariantu fanki tanich romansideł, ale kryje się pod tym wielka samotność i pustka, jak w przypadku osoby narcystycznej.

Masz rację.
Jakoś nie przypominam sobie nikogo tutaj, kto by to wyraźnie podkreślał. Całość prezentowanych wypowiedzi wygląda, jakby Autorka wyobrażała sobie związek i relację, jako wieczny stan uniesienia, zaczerpnięty częściowo z poradników dla nastolatek, częściowo z taniego romansu.

chouchou napisał/a:

Szczerze mówiąc, jeżeli dla Ciebie jedyną akceptowalną formą początku znajomości jest właśnie taki grom z postawieniem na piedestał, z komplementami, wyznaniami, zapewnieniami, upominkami i ogromnym zainteresowaniem, to prawdopodobnie będziesz zapraszać do swojego życia osoby w ten czy inny sposób niestabilne bądź zaburzone. Osoba stabilna cieszy się początkiem relacji, ale też zostawia duży margines błędu – nie skacze na główkę, bo nie ma pojęcia, gdzie jest dno.

Właściwie całość wypowiedzi chouchoou również powinien dać Autorce do myślenia, ale ten fragment wydaje się być kluczowy

116 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-03-03 21:32:01)

Odp: Czy to początek końca ?

Minęło już trochę czasu odkąd założyłam ten wątek.
Jeśli chodzi o komunikacje, to myślę, że bardzo się poprawiło - częściej komunikuję co mi się nie podoba, ale w sposób nie krytykujący i chwalę za to co mi się podoba.
Nadal się spotykaliśmy - były momenty że było 'jak na początku' chociaż biorąc staż tej relacji brzmi to jak jakiś żart.
Zauważyłam natomiast więcej niepokojących sygnałów. Jak np. źle się czułam, albo byłam chora to partner nie okazywał większego zainteresowania.
Partner również mnie nie docenia - zrobię kolacje, jakieś dekoracje etc.. - nigdy na ten temat nic nie mówi. Czasem jak mu się podoba to zrobi zdjęcie i wyśle rodzicom się pochwalić..
Ostatnio 'pomieszkiwał u mnie' przez 3 tygodnie - zauważyłam w tym czasie że potrafi byc agresywny, na prośbe żeby włączył muzykę rzucił słuchawkami. Niefajnie się też zaczął do mnie odzywać - np. jak się go spytałam czy jedliśmy już wspólnie pewien rodzaj ryby, powiedzial 'co za głupie pytanie' - bo zrozumiał, że to ja pytam go czy już ja jadł. Oczywiście nie przeprosił.
Zaczął na mnie też patrzeć 'z politowaniem' w różnych sytuacjach - pisząc w różnych sytuacjach, nie mam na myśli sytuacji kiedy np. powiedziałabym coś głupiego..
Kiedyś wieczorową porą chciał iść na spacer, w miejsce gdzie są takie chaszcze, powiedziałam że możemy iść na spacer ale nie tam, bo jest już późno, prawie się na mnie wydarł i powiedzial że wszystkiego się boję i 'co jest ze mną nie tak'.
Po tych wszystkich sytuacjach, potem tak jakby sie wystraszy i zaczyna się 'łasić', 'przymilać' etc - ale o jest wszystko mega udawane.
Ogólnie te kilka tygodni kiedy mieszkaliśmy razem dużo mi pokazało jaki on naprawdę jest.. i dziś już wiem, że nie ma on np. empatii, jest maksymalnie sfokusowany na sobie i na tym co może wyciągnać DLA SIEBIE z danej sytuacji. Ogólnie widzę że to bardzo duży egoista.. sad
Ostatniego wieczoru jak był u mnie to gotował kolację i nagle ściągnął tę kratkę nad okapem, która separuje filter. Poporsiłam żeby z powrotem to założył, nie chciał tego zrobić więc sama wstałam i ją założyłam. Minęło dobrych kilka minut, odwrócił się i podniesionym głosem powiedział że n takie okapy instalował i że go zdenerwałam.. zjedliśmy kolację prawie w ciszy, bo mu tylko powiedziałam że to co ugotował jest dobre, na co on odparł 'oczywiście ze jest dobre, sam to ugotowałem'. Potem zamowił taksowke i odejchał do siebie. Jeszcze mnie na koniec przytulil i zyczyl 'dobrego tygodnia'. Nie odzywa się od 2 dni. Pierwszy raz odkąd się poznaliśmy.
Mam dosyć.
Skasowałam jego numer. Jak to pisze to tymbardziej widze zadatki na to, że to napewno już nie przetrwa a co na początku sobą prezentował to była tylko gra. Jest mi przykro, ale nie jakoś tragicznie. Było dużo fajnych, miłych momentów wiadomo. Ale ja nie dam się tak traktować, bo widzę to wszystko i wiem jak kończą kobiety które przymykają oczy na takie sytuacje.
Jestem pewna że on teraz czeka aż sama się odezwę, czego oczywiście nie uczynię, bo po pierwsze przez swoje zachowanie nie tylko mi się obrzydł ale i zbrzydł fizycznie w moich oczach. Mam już tak, że jak ktoś mnie zawiedzie, albo źle mnie traktuje to nagle zaczynam widzieć jego defekty fizyczne, wręcz mnie irytuje.. Chyba już jakiś czas temu, widząc co się zaczyna dziać pogodziłam się z tym, że to jednak nie to i że prędzej czy później się rozsaniemy, więc ten smutek jest, owszem, ale o wiele mniejszy.Cieszę się tylko że te wszystkie rzeczy opisane w tym wątku zauważałam i że mam na tyle siły, że  widząc te nieprzyjemne akcje, nie boję się go pożegnać.
Tak cholernie łatwo jest sobie spaprać życie siedząc z kimś takim, a w środku wiem że to tylko wierzchołek góry lodowej i z czasem byłoby jeszcze gorzej.
Ma on u mnie trochę rzeczy to zabrania. Jak się odezwie to go poinformuje, że to koniec. Było minęło. Życie toczy się dalej.

Ktoś na tym wątku też mnie zapytał, czy nie zapaliła mi się czerwona lampka po tym jak opisywał sytuację ze swoją byłą.
Zapaliła -  i nie zapomniałam o tym. Od tego czasu zauważyłam że bardzo niefajnie wyraża się o kobietach. Przykładowo, podczas oglądania jakiegoś programu na YouTube, całowaliśmy się i włączyła sie jakaś reklama ze straszą panią. On wtedy odburknął 'stara torba'. To było na początku, widać było że trochę się zlękł że tak powiedział, ale ja o tym nie zapomniałam. Jakaś kobieta w pracy coś źle zrobiła, określił ją przy mnie 'krową'.
Jakaś dziewczyna zwróciła mu na coś uwagę, na co on powiedział mi, że 'prawdziwa kobieta nigdy by tak nie powiedziała'.
Masakra jak to piszę.. hmm to tymbardziej to wszystko do mnie dochodzi.
Facet ma sporo dobrych cech, ale nie nadaje się do związku, a już na pewno nie do związku ze mną.
Teraz się mu wydaje że po tej durnej sytuacji z okapem mnie ukaże i przestanie się do mnie odzywać. Ja ogolnie sprawiam wrażenie takiej miłej, kochanej, uległej osóbki, co to nie chce się kłócić - i taka też w dużej mierze jestem. Pewnie się zdziwi, kiedy mu powiem że to koniec, o ile oczywiście sam z siebie się odezwie. A myślę, że się odezwie, chociażby dlatego że ma tu swoje rzeczy. Nie czekam na to, żeby nie było, ale pewnie dało by mi to jakieś ukojenie w postaci zamkniętego rozdziału.
Nie chcę widzieć 'więcej' tych zachowań, które ma w zanadrzu, a które by wyszły w niedalekiej perspektywnie. Takie coś niszczy człowieka od środka, kiedy ktoś go stara się upodlić, powoli, bardzo powoli, aż człowiek sam się zastanawia czy sobie przypadkiem 'czegoś nie wmawia'. sad

marta929292 napisał/a:

Wyrwałaś mi to z ust. Klasyczne wystawianie na piedestał, a później zrzucanie z niego plus różne shit testy i gierki, patrzenie jak autorka na nie zareaguje, żeby rozmyślała, roztkliwiała się czy jego zachowanie to już ten dystans tuż przed, czy może przesadza. Raz będzie dennie i chłodno - gdy ona zacznie myśleć, że to już chyba koniec, to wtedy niespodziewanie będzie chwilowa poprawa (jak w poście z tym nagłym spacerkiem i trzymaniem za rączkę), a za chwilę znowu to samo. Ciągłe robienie wody z mózgu, podkręcanie niepewności, porównywanie do poprzednich kobiet (jak sugerowanie jak je traktował i kiedy powinny wyczytać z myśli co on uważa i chce xD). Klasyczny narcyz, klasyczny.

Autorko, raptem po 3 miesiącach jakiejś tam relacji (śmiech na sali) już czujesz mętlik w głowie, niepewność, widzisz jego dziwne kontrastowe zachowania, czujesz się nieswojo itd. Serio uważasz, że warto to ciągnąć, skoro tak kiepsko się zapowiada już na starcie? Ufaj swojej intuicji i ufaj swojemu ciału, bo ono zawsze wysyła sygnały, gdy ma się do czynienia z osobą toksyczną.

Marta, przeczytałam raz jeszcze Twoją odpowiedź.
Miesiąc temu, nie miałam jeszcze takiego rozeznania - zbyt mało informacji, zbyt mało danych.
Wtedy nie chciało mi się wierzyć że to może być narcyz, ale teraz bo mieszkaniu razem, niestety skłaniam się ku temu, że Twoja ocena sytuacji najpewniej była w punkt.
Kurcze, nie chciałabym widzieć 'co byłoby później'. Teraz jak to zakończę, to prawdą jest, że trochę się posmucę, ale za tydzień dwa, otrząsnę się i pójdę dalej wiedząc że 'zawalczyłam o siebie' i w odpowiednym momencie to przerwałam.
Serio, nie chciałabym widzieć kontynuacji i co by mnie czekało z jego strony później. Jak bardzo by te niemiłe odzywki i zachowania eskalowały. Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze.
Na samym początku, myslałam że rzeczywiście być może spotkałam swój ideał..

117

Odp: Czy to początek końca ?

Może najlepszym wnioskiem, jakie z tego typu historii można wyciągnąć, to zaprzestanie szukania tego wymarzonego ideału?

Skoro jest takim grubianinem i chamem, to nie ma co sobie dalej rozkminiać tej sytuacji na milion sposobów. Zadziwia mnie jedynie, że takie cechy, jak agresywność czy czyste chamstwo zostaje zauważone tak późno..

118 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-03-04 12:39:39)

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Może najlepszym wnioskiem, jakie z tego typu historii można wyciągnąć, to zaprzestanie szukania tego wymarzonego ideału?.

Tak tylko w części bym się z tym zgodziła, bo autorka bardzo chętnie szuka przyczyn i rozwiązań swoich problemów na zewnątrz, a bardzo niechętnie patrzy na siebie, a ponieważ do tanga trzeba dwojga, to raczej jest więc skazana na powtarzanie tych samych błędów w przyszłości.

119

Odp: Czy to początek końca ?
bagienni_k napisał/a:

Może najlepszym wnioskiem, jakie z tego typu historii można wyciągnąć, to zaprzestanie szukania tego wymarzonego ideału?

Skoro jest takim grubianinem i chamem, to nie ma co sobie dalej rozkminiać tej sytuacji na milion sposobów. Zadziwia mnie jedynie, że takie cechy, jak agresywność czy czyste chamstwo zostaje zauważone tak późno..

Śmieszne jest to co piszesz.
Rzeczywiście szczyt wymagań - szukać człowieka, który nie jest agresywny. Dziś lekko słownie, przesowanie granic, sprawdzanie jak daleko może się posunąć. Za chwilę zacznie mnie popychać, a na koniec uderzy.
Tak późno ? A kiedy to niby miało wyjść, podczas randki w kinie a może podczas spaceru w parku ? 3 tygodnie mieszkania ze sobą i wyszło - po 4 miesiącach, co i tak oceniam jak na dosyć szybko.

120

Odp: Czy to początek końca ?
MagdaLena1111 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Może najlepszym wnioskiem, jakie z tego typu historii można wyciągnąć, to zaprzestanie szukania tego wymarzonego ideału?.

Tak tylko w części bym się z tym zgodziła, bo autorka bardzo chętnie szuka przyczyn i rozwiązań swoich problemów na zewnątrz, a bardzo niechętnie patrzy na siebie, a ponieważ do tanga trzeba dwojga, to raczej jest więc skazana na powtarzanie tych samych błędów w przyszłości.

Mylisz się. Bardzo chętnie patrzę na swoje błędy i się na nich uczę.
Akurat w tej relacji popełniłam ten błąd że byłam za dobra i nie komunikowałam swoich potrzeb bardziej klarownie jak i nie reagowałam odpowiednio kiedy widziałam czerwone flagi - pośrednio po to, żeby zobaczyć co będzie dalej, jaka jest prawdziwa natura tego człowieka, nie chciałam się kryć.
Twoja ocena jest kompletnie nie trafiona.
I tak do tanga trzeba dwojga, akurat z mojej strony były duże chęci żeby dzielić się moim czasem jak i tym co mam do zaoferowania.
Ale nie jestem popychadłem, wycieraczką i nie będę tolerować takich zachowań - u nikogo.

121

Odp: Czy to początek końca ?

Dziewczyno! Nie chodziło mi o niego, bo skoro tak bardzo Ci nie odpowiada, to PO CO tyle rozkminiasz i wymieniasz 100 różnych sytuacji, kiedy facet pokazał swoje prawdziwe oblicze? Facet widocznie ma problemy z lkomunikacją i emocjami, skoro tak impulsywnie reaguje.
Na temat zaprzestania w szukaniu ideału chodziło mi raczej o to, żebyś nie rozglądała się za swoim "księciem", bo tacy nie istnieją. Mam takie nieodparte wrażenie, że będziesz zawsze(niezależnie od rzeczywistości) szukać jakiejś skazy u facetów. Myślę, że dobrym sposobem byłaby zmiana nastawienia z takiego roszczeniowo- życzeniowego. Wyobrażasz sobie, jaki powinien byc facet, próbujesz dostosować człowieka do swojej wizji, jakby wszyscy faceci mieliby być klonami Twojego wyobrażenia.
Być może facet nawet się zmieniać na gorsze, pod wpływem dziwnej presji, jaką czuł w związku z Tobą. Grunt, abyś nie trwała w przekonaniu, żę facet poza Tobą nie widzi świata.

122

Odp: Czy to początek końca ?
Olaodkota napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Może najlepszym wnioskiem, jakie z tego typu historii można wyciągnąć, to zaprzestanie szukania tego wymarzonego ideału?.

Tak tylko w części bym się z tym zgodziła, bo autorka bardzo chętnie szuka przyczyn i rozwiązań swoich problemów na zewnątrz, a bardzo niechętnie patrzy na siebie, a ponieważ do tanga trzeba dwojga, to raczej jest więc skazana na powtarzanie tych samych błędów w przyszłości.

Mylisz się. Bardzo chętnie patrzę na swoje błędy i się na nich uczę.
Akurat w tej relacji popełniłam ten błąd że byłam za dobra i nie komunikowałam swoich potrzeb bardziej klarownie jak i nie reagowałam odpowiednio kiedy widziałam czerwone flagi - pośrednio po to, żeby zobaczyć co będzie dalej, jaka jest prawdziwa natura tego człowieka, nie chciałam się kryć.
Twoja ocena jest kompletnie nie trafiona.
I tak do tanga trzeba dwojga, akurat z mojej strony były duże chęci żeby dzielić się moim czasem jak i tym co mam do zaoferowania.
Ale nie jestem popychadłem, wycieraczką i nie będę tolerować takich zachowań - u nikogo.

Nie tylko w tej relacji nie reagowałaś na rzeczy, które wolałabyś, aby się nie wydarzyły.
Także w tym wątku pomijałaś niewygodne dla Ciebie posty, które stawiały Ciebie nie w roli bidulki i ofiary, ale osoby, która także swoimi działaniami znalazła się w tej sytuacji.
O ludziach świadczy nie tylko to, jakie działania podejmują, ale jakich zaniechają.

Znam Cię tyle, co tu o sobie napisałaś oraz wiem o Tobie tyle, co zaobserwowałam właśnie po Twoich reakcjach. To niewiele. Ale z mojej perspektywy masz niezły problem, aby uczciwie się sobie przyjrzeć, wypierasz niewygodne treści i prawdę powiedziawszy wg mnie słabo rokujesz.
Ale życzę powodzenia :-)

123

Odp: Czy to początek końca ?
MagdaLena1111 napisał/a:

masz niezły problem, aby uczciwie się sobie przyjrzeć, wypierasz niewygodne treści i prawdę powiedziawszy wg mnie słabo rokujesz.
Ale życzę powodzenia :-)

Według mnie Ty również słabo rokujesz.
Pozdrawiam.

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to początek końca ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024