To nie zarzuty.
To ocena Twoich ciągłych histerii i nieprawdopodobnych głupot, jakie chcesz robić.
Facet rzuca Cię po kilku miesiącach znajomości i zrywa zaręczyny, a szacunek ma do Ciebie taki, że nawet nie stać go na to, aby Ci to powiedzieć wprost.
A Ty w odpowiedzi na to, zastanawiasz się nie czy, ale KIEDY najszybciej się do niego odezwać i kiedy błagać go o powrót.
Nie wiedziałam, że istnieje aż taki poziom samozaorania.
I jeszcze ten nieszczęsny psycholog ... który w odpowiedzi na problemy jakie mu powierzasz, namawia Cię do kontaktu z ex i zapewnia, że on Cię kocha.
To wszystko jest tak nierzeczywiste i nieprawdopodobne, że nie może być prawdą.
Jeśli miłość dla Autorki oznacza powót i pragnienie kontaktu z facetem po tym, jak on ją potraktował ( i ona jego zresztą też), to ewidentnie coś tutaj nie gra...
198 2021-02-17 06:16:53 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-02-17 06:40:56)
Z drugiej strony porównania do żony doświadczajacej przemocy od męża są nie na miejscu, bo przecież ja sama przyznalam, jak wiele jest mojej winy w tym wszystkim.
To było porównanie i nie porównywałam jego do damskiego boksera, lecz Ciebie do kobiety, która bez względu na okoliczności znajdzie powód, żeby zostać/wrócić, mimo ze dzwony biją na alarm, bo a) jest słaba b) ma niskie poczucie własnej wartości c) straciła poczucie godności i szacunek do samej siebie d) jest współuzależniona od chorych emocji d) blednie interpretuje miłość. Bo tak, jesteś JAK kobieta, która zniesie wszystko w imię złe pojętej miłości.
Chyba tylko Lendy123 zauważyla, że problem leży po obu stronach a nie ja tylko taka zła i niedobra.
I nie, psychologa nie zmienię, bo ta kobieta pozwoliła mi zrozumieć, że to nie ja jestem największym problemem, tylko słaba psychika mojego eks.
VS
Psycholog i kuzyn doradzają, abym odczekała jeszcze kilka dni i się odezwała.
A jak do tego dodać poniższy fragment, który świadczy o niebywałej wręcz niedojrzałości, żeby nie napisać ostrzej:
Cały czas zastanawiam się, czy może po tej byłej "pseudodziewczynie", która się nim bawiła i chciała tylko kasy, nie płakał bardziej niż po narzeczonej, z którą spędził 9 miesięcy i która go kochała i którą on sam ponoć nad życie kochał...
Jest w ogóle jakaś szansa? Na jakąś obopólną pracę, przemyślenia i ostatecznie powrót jako dwie "nowe" osoby? Myślicie, że zdążył się odkochać, czy może zaczął już z tamtą pisać, a mnie już w jego myślach nie ma?...
To wyłaniania się trol roku. Bo nie wierze, ze chodzą po świecie osoby równie ślepe, głuche, niepotrafiące wyciągać wniosków, a przede wszystkim aż w takim stopniu niedojrzałe i po prostu niemądre. I ze istnieją tacy „specjaliści” jak ta rzekoma psycholog.
Cóż, może faktycznie jestem tak ślepo zakochana, tak niedowartosciowana, tak głupia, że nadal darze go uczuciem i tęsknię za nim i może te klapki przyslaniaja mi rzeczywistość. Podniosłam klęskę, wkrecilam się podczas tych 9 miesięcy, zaczęłam wierzyć, że mimo pewnych różnic dogadamy się i to będzie 'ten'. Może kiedyś zmadrzeję i zapomnę, a w tej chwili żegnam się...
200 2021-02-17 08:09:03 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-17 08:10:37)
Nie każdy ma poukładane w głowie i w życiu.
Ale każdy sobie poukładać może. Chyba po to jesteś na terapii i deklarujesz chęć zmian
Tak z ciekawości w jakim celu ta Twoja pani psycholog chce żebyś pisała do byłego?
Tak z ciekawości w jakim celu ta Twoja pani psycholog chce żebyś pisała do byłego?
Wiesz, opowiedziałam jej o naszym związku z jak największą ilością szczegółów. Opowiedziałam, jaki wobec mnie był, czego się bał, co wg mnie robił źle - i to samo o sobie. Oczywiście powiedziałam zgodnie z prawdą, że nadal czuję że go kocham i tęsknię.
Psycholog uznała, że to wszystko co jest jest między nami nie jest definitywnie skończone, tylko zawieszone. Skoro ciągle mi nie chce powiedzieć tego w twarz, pewnie musi pobyć sam i poukładać sobie wszystko w głowie. Na pewno teraz to nie jest odpowiedni czas, jeżeli coś by miało z tego dalej być, a my oboje potrzebujemy pracy nad sobą. Jego decyzja o psychologu też wg niej dobra. Pewnie jakbym od razu z grubej rury powiedziała, że chcę zapomnieć, może reakcja byłaby zgoła inna..
Nie wiem już nic poza tym że cierpię i czuję się bardzo samotna.
Ten psycholog to bardzo, bardzo, BARDZO nieprofesjonalna osoba, a skutki jej zachowania mogą być katastrofalne dla wielu jej pacjentów, w stosunku do których ona tak bardzo "angażuje" się w ich sprawy.
Psycholog nie ma prawa doradzać w ten sposób, nie ma prawa plotkować, wypytywać, oceniać, uznawać że coś tam, a przede wszystkim nie ma prawa mówić komukolwiek - zrób to, zrób tamto, zrób tak, lub siak.
Takie działania są skandalicznie karygodne i powinny być zgłoszone do jej superwizora.
Ja tam w ogóle wątpię czy ta psycholog istnieje. Gdyby tak się zachowywała specjalistka, to już dawno by wyleciała z roboty, bo rolą terapeuty NIGDY nie jest mówienie klientowi co ma robić. A już zupelnie nie na miejscu jest prowadzenie terapii jak pogaduszek koleżeńskich.
204 2021-02-17 11:39:34 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-17 11:40:01)
Istnieje, dane mogę podać na priv.
Nigdy wcześniej nie korzystałam z porady psychologa więc tak naprawdę nie wiem, jak to wszystko ma wyglądać. W sumie to były tylko dwie wizyty, w przyszłym tygodniu następna. Nie wiem, ja ogólnie i tak mam jakieś uczucie... Niedosytu? Nie wiem czy druga wizyta powinna opierać się dalej na moim wylewaniu żali czy już coś powinno być z jej strony?
205 2021-02-17 11:42:50 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-17 11:46:10)
Terapia ogólnie zakłada więcej z Twojej strony aniżeli z jej. To Ty masz dojść do pewnych odpowiedzi i zmian SAMA, ona jest tam tylko by udzielić Ci wsparcia, zwrócić Twoja uwagę na pewne rzeczy których Ty mogłaś nie zauważyć, zadać odpowiednie pytania które w Tobie porusza jakiś proces samorefleksji. Ale nie jest od odpowiedzi i konkretnych rad co do kroków które masz/powinnaś podjąć.
Istnieje, dane mogę podać na priv.
Nigdy wcześniej nie korzystałam z porady psychologa więc tak naprawdę nie wiem, jak to wszystko ma wyglądać. W sumie to były tylko dwie wizyty, w przyszłym tygodniu następna. Nie wiem, ja ogólnie i tak mam jakieś uczucie... Niedosytu? Nie wiem czy druga wizyta powinna opierać się dalej na moim wylewaniu żali czy już coś powinno być z jej strony?
Czyli bylas dopiero na 2 wizytach, a psycholog juz Ci zdagnozowala calkowicie Twojego ex partnera i zdazyla poznac na wylot Wasz zwiazek? ja myslalam, ze chodzisz do niej juz przynajmniej z pol roku, ze ona takie tezy wysnuwa. Zwlaszcza po Twoich zapewnieniach, ze ona Cie tak dobrze rozumie i tak duzo rzeczy Ci pokazuje.
Ale to jeszcze bardziej pokazuje jej brak profesjonalizmu.
Terapia nie polega na tym, ze psycholog Ci wiele rzeczy mowi. Terapeucie NIE WOLNO narzucac Ci konkretnych dzialan czy mowic, co masz robic w swoim zyciu prywatnym. Mozesz dostac zadania do wykonania na kolejne spotkanie, ale terapeuta nie powinien Ci mowic, ze np. masz zerwac z facetem, albo masz sie z nim zejsc, bo to zupelnie nie jego rola.
Terapeuta tez nie powinien diagnozowac osoby trzeciej na podstawie tego, co Ty mowisz, bo to jest nieprawdziwe i nieetyczne.
Terapeuta powinien rozmawiac z Toba i naprowadzac Cie na pewne schematy Twojego myslenia, ale nie masz co oczekiwac jakichs wielkich wywodow z jej strony, bo to nie jej rola.
Nigdy wcześniej nie korzystałam z porady psychologa więc tak naprawdę nie wiem, jak to wszystko ma wyglądać. W sumie to były tylko dwie wizyty, w przyszłym tygodniu następna. Nie wiem, ja ogólnie i tak mam jakieś uczucie... Niedosytu? Nie wiem czy druga wizyta powinna opierać się dalej na moim wylewaniu żali czy już coś powinno być z jej strony?
Sprecyzujmy - są to konsultacje prowadzone przez psychologa czy korzystasz z pomocy psychoterapeuty? Te terminy nader często stosowane są zamiennie, a między jednym i drugim występuje znacząca różnica.
208 2021-02-18 07:54:44 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-18 07:55:14)
Na pewno to nie wygląda tak jak pisze Lady Loka, poszłam do psychologa ukierunkowana na zmianę siebie, swoich zachowań, otrzymanie pomocy. Pod koniec pierwszego spotkania powiedziałam, że chcę rozpocząć terapię, ale drugie wyglądało bardzo podobnie do pierwszego... Opowiedziałam o wszystkich swoich lękach, obawach - wszystkim, co mnie trapi. Póki co na pewno nie wygląda to tak, jak piszecie. Może na zbyt dużo sobie wyobrazilam albo zbyt skupiłam się na niepotrzebnych rzeczach? Mam jeszcze w zanadrzu inną psycholog...
209 2021-02-18 08:11:04 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-18 08:16:42)
Według mnie powinnaś uzbroić się w cierpliwość bo NIKT NIGDY nie widział efektów terapii na drugim spotkaniu. Czasem i 20 spotkań może wydawać Ci się że gadasz o tym samym ale po czasie, powolutku, małymi kroczkami coś się zaczyna zmieniać. Pomijam fakt że samo opisanie Twojego życia i problemów nie zmieści się w 60 minutach standardowej sesji. Każdy psycholog u którego byłam mówił że pierwsze trzy spotkania wręcz są "zapoznawcze" i po nich zdecydujemy czy zaczynamy terapię. Oczekiwanie że co sesja to będzie jakiś nowy dynamiczny rozwój wydarzeń jest nierealne chociażby ze względu na to że Ty sama wewnętrznie nie będziesz się zmieniać dynamicznie z tygodnia na tydzień. Gdyby tak było ludzie nie byliby na terapii latami a starczyłoby intensywne 5 dni i wsio
Tak z ciekawości, co konkretnie oczekiwałas że stanie się ma tej drugiej sesji?
Tak z ciekawości, co konkretnie oczekiwałas że stanie się ma tej drugiej sesji?
Liczyłam już na jakąś reakcję od psychologa, zaproponowanie jakiegoś działania, a nie kiwania głową podczas słuchania mojego monologu i mówienia rzeczy, które tak naprawdę ja sama wiedziałam. Brakowało mi dialogu, bo wyzalic to się mogę też mamie czy przyjaciółce, za darmo...
To ja nie wiem jak to wygląda, ale piszac opieralam się tylko i wyłącznie ja Twoich postach.
212 2021-02-18 08:29:29 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-18 08:44:32)
Jakie działanie masz na myśli? Coś w stylu "niech pani spróbuje codziennie robić listę silnych emocji które odczuwa i kiedy się one pojawiają i potem je omówimy na sesji" czy "niech pani da druga szanse swojemu ex"?
Jakie działanie masz na myśli? Coś w stylu "niech pani spróbuje codziennie robić listę silnych emocji które odczuwa i kiedy się one pojawiają i potem je omówimy na sesji" czy "niech pani da druga szanse swojemu ex"?
To nie tak że ja oczekuje cudow po drugim spotkaniu (wizyty po prawie 1,5h), ale wydałam pieniądze na specjalistę, choć czuję, że więcej pomocy uzyskałam od starszej znajomej, kobiety po przejściach i która przez jakiś czas studiowała psychologię.
Po prostu dla mnie to było moje zwierzanie się i tyle. 0 konkretów, a liczyłam, że usłyszę coś, co mnie oswieci... Nie 'złoty środek', ale po prostu co coś więcej niż wysłuchanie mnie.
214 2021-02-18 09:05:38 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-18 13:20:11)
No dobra tylko pytanie co to takiego ma być co Cię oświeci. Moje pytanie wzięło się stąd, że jeśli chcesz usłyszeć jakaś prawdę typu "powinna pani zrobic x" albo "źle pani zrobiła rozstajac się z nim" to tego nie dostaniesz a jak już to powinnaś wiać od takiego specjalisty gdzie pieprz rośnie. Psychologa nie można traktować jak ortopedy do którego pójdziesz na dwie wizyty z bolaca stopa on przepisze Ci lek na zapalenie ścięgna i po dwóch tyg będziesz jak nowa.
Natomiast, ja miałam sytuację że nie byłam zadowolona z tego jak przebiega terapia, miałam właśnie wrażenie że jakoś mało robimy i stoję w punkcie (ale uwaga miałam takie wnioski po miesiącach terapii a nie kilku sesjach). Wtedy psychiatra doradził mi zebym spróbowała nurtu poznawczo behawioralnego i to był strzał w dziesiątkę bo oprócz klasycznej rozmowy robiłyśmy też ćwiczenia (właśnie np. spisywanie i analiza swoich emocji na podstawie konkretnych sytuacji z ubiegłego tygodnia) które mi ogromnie pomogły najpierw zrozumieć swoje schematy a potem zacząć robić coś by z nich wyjść. I od razu zaznacze że wnioski były zawsze moje, ona tylko pod rzucała ćwiczenia i je ze mną omawiała dając mi pole do samorefleksji.
Więc jeśli coś takiego możnesz nazwać działaniem z jej strony to może spróbuj zgłębić czy jesteś w dobrym dla siebie nurcie. I przede wszystkim dać terapii czas. Tylko podstawowe pytanie to takie czy to "działanie" na terapii o którym mówisz to coś co da się zrobić (np moja sytuacja powyżej) czy oczekujesz czegoś czego na terapii nie dostaniesz i wtedy należałoby zmienić swoje myślenie o terapii
215 2021-02-18 10:54:20 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-18 10:57:14)
Ja bym przede wszystkim chciała zmienić swoje myślenie i podejście do życia. Pozbyć się kompleksów, uwierzyć w siebie, uwierzyć, że los postawi mi jeszcze na drodze jakąś dobrą osobę, z którą stworzę szczęśliwy związek, a o byłym przestanę ciągle myśleć. Tak wiem, to wymaga czasu, ale specjalista chyba po to jest, aby wskazać mi odpowiednią drogę i dojść do tego, czego oczekuję..
Zaczynam czytać, faktycznie może to jest ten rodzaj terapii, którego bym oczekiwała.
216 2021-02-18 10:56:20 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-18 11:08:50)
Nie, to czego oczekujesz określasz sama. Pamiętam że to zawsze od terapeuty wychodziło pytanie czego oczekuję i jakie cele chciałabym osiągnąć przez terapię (a kilku terapeutów zaliczyłam zanim trafiłam na takiego dla siebie). Terapeuta nie zajrzy Ci do głowy i nie odgadnie czego Ci trzeba. Specjalista może podrzucić Co pytanie, zagadnienie, ćwiczenie dzięki którym sama dojdziesz do autorefleksji. Bo myślenie, kompleksy i podejście do życia siedzi w głowie także tylko autorefleksja je zmienisz, ja Ci mogę podać 8163538 konkretnych rzeczy które "powinnaś" zrobić żeby iść "dobra droga" ale nawet jak wykonasz je wszystkie to Twoja głowa będzie w punkcie wyjścia
Ja jeszcze tylko uczule że nurt dobiera się na podstawie problemów z którymi ktoś się zmaga. Nie każdy nurt będzie nadawał się do kazdego rodzaju problemów. Tak więc warto to skonsultować z kimś kto się zna na rzeczy
jjbp, dobrze pisze. Terapeuta nie jest od dawania Ci rad ani wskazywania drogi rozwoju. Ty sama musisz dojść do tego czego chcesz i czego oczekujesz od życia. W zależności od nurtu mogą być to ćwiczenia, które pozwolą Ci się zastanowić nad sobą, albo analiza Twojej rodziny i panujących w niej schematów, bądź podważanie Twoich przekonań na wlasny temat. Jednak to nie jest kwestia pstryknięcia palcami, ho siup i po dwóch spotkaniach wszystko się wyklaruje. To zabiera miesiące, a nawet lata.
218 2021-02-18 13:23:17 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-18 13:25:30)
Kolejne skojarzenie które miałam to jak wizyta u doradcy podatkowego - on spojrzy na Twoje dokumenty dot księgowości i powie Ci obiektywnie jak prawidłowo rozliczyć się z podatków bo przecież prawo podatkowe jest (mniej więcej) określone i takie samo dla kazdego. Ale z Twoim życiem tak nie jest bo nie ma uniwersalnej drogi dzięki której poczujesz się lepiej albo wyjdziesz na prostą; zapewne istnieją dziesiątki potencjalnych ścieżek które możesz obrać ale nie na każdej z nich znajdziesz to czego chcesz. Nawet ktoś z pozornie podobnym problemem do Twojego robiąc te same ćwiczenia i rzeczy osiągnie inne rezultaty bo ma po prostu inny charakter, inny bagaż doświadczeń i przekonań. Więc nierealne jest zrównanie terapeuty z takim właśnie doradca podatkowym który obiektywnie oceni od czego będzie Ci lepiej
Terapeuta nie daje gotowych recept. To jest częsty błąd osób zaczynających swoją "przygodę" z tą formą pomocy, że oczekują, że ich problemy znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki, a sam specjalista nakreśli gotowy plan działania i podsunie konkretne wskazówki. Z takim nastawieniem nietrudno o rozczarowanie.
Ponadto pierwsze spotkania są to tzw. spotkania konsultacyjne, na których ustala się cele terapii. To może być jedna wizyta, ale może być ich kilka.
CCCatch, przed Tobą ogrom czasu, pracy, ale i konieczność zaangażowania się w proces zmiany.
220 2021-02-18 21:41:06 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-18 21:41:56)
Dzięki dziewczyny, zastanowię się nad tym - wiem, ze to może potrwać, ale mimo to "wypróbuję" jeszcze inną panią.
Zbaczając z tematu:
na to ostatnie spotkanie eks wziął wszystkie moje rzeczy, ale koniec końców kazał mi je zostawić w aucie. Ja mam w domu torbę z jego rzeczami (+pierscionek i wszystkie prezenty, które od niego dostałam). Podczas tej rozmowy, kiedy jednak zmienił decyzję, na moje pytanie odnośnie oddania ich, odpowiedział, że "teraz nie wie, chce być sam itp. itd". Ja chciałabym te rzeczy odzyskać i oddać mu jego - nie będę mu tego zawozić do domu, ale póki co on w ogóle się w tym temacie nie odzywa. Drażni mnie to i nie rozumiem na co on czeka i czemu nie chce mi tego zwrócić, jak dorosły mężczyzna. Boi się czy co?
Pomijam już fakt, ze dalej nie uslyszałam w twarz słowa "koniec"...
No to napisz mu normalnie, określ datę, kiedy chcesz mu to przekazać, albo po prostu podrzuć mu wtedy pod drzwi i już. I powiedz, że chcesz, żeby oddał Ci Twoje rzeczy.
Ja ogólnie nie rozumiem tego zabrał je, ale kazał Ci zostawić w aucie? A Ty swojego zdania nie masz, że je tak zostawiłaś?
Po co się zastanawiasz, na co on czeka? Chcesz te rzeczy to mu to napisz jasno i wyraźnie i niech podrzuci Ci pod drzwi.
Jesteśmy po ślubie nie cały rok.. zaręczyny były piękne, ale w moim wnętrzu nie miałam pewności mimo to się zgodziłam.. Mimo iż cały czas doświadczałam że to nie ten.. i tak jest do dziś.. Nie ma bliskości bo on jej nie potrzebuje tak mówi, że dla niego bliskość to spędzanie czasu i przytulenie których i tak prawie w ogóle nie ma. Jestem na codzień taka sfrustrowana i pusta.. eh. Jego rodzina nie lubi mnie, a moja jego. I każdy się do siebie nie odzywa. Ciężko nam się na codzień dogadywać każdy się czepia.. Gydbym miała go zostawić to i tak się boję... raczej z lęku tego nie zrobie..
No to napisz mu normalnie, określ datę, kiedy chcesz mu to przekazać, albo po prostu podrzuć mu wtedy pod drzwi i już. I powiedz, że chcesz, żeby oddał Ci Twoje rzeczy.
Ja ogólnie nie rozumiem tego
zabrał je, ale kazał Ci zostawić w aucie? A Ty swojego zdania nie masz, że je tak zostawiłaś?
Po co się zastanawiasz, na co on czeka? Chcesz te rzeczy to mu to napisz jasno i wyraźnie i niech podrzuci Ci pod drzwi.
Obawiam się że jak napiszę to pozostanie to bez odzewu, dzwonić póki co nie mam zamiaru ani ochoty. Wie dobrze gdzie mieszkam i wie że chcę te rzeczy z powrotem...
Faktycznie mogłam je wtedy wziąć, ale skoro doszliśmy do porozumienia, to dla mnie był to znak że jeszcze się zobaczymy...on je zabrał bo prawdopodobnie jechał na spotkanie ze mną żeby to zakończyc a w międzyczasie wyszło jak wyszło. Mam obawy, że mógł je wyrzucić.
Lady Loka napisał/a:No to napisz mu normalnie, określ datę, kiedy chcesz mu to przekazać, albo po prostu podrzuć mu wtedy pod drzwi i już. I powiedz, że chcesz, żeby oddał Ci Twoje rzeczy.
Ja ogólnie nie rozumiem tego
zabrał je, ale kazał Ci zostawić w aucie? A Ty swojego zdania nie masz, że je tak zostawiłaś?
Po co się zastanawiasz, na co on czeka? Chcesz te rzeczy to mu to napisz jasno i wyraźnie i niech podrzuci Ci pod drzwi.
Obawiam się że jak napiszę to pozostanie to bez odzewu, dzwonić póki co nie mam zamiaru ani ochoty. Wie dobrze gdzie mieszkam i wie że chcę te rzeczy z powrotem...
Faktycznie mogłam je wtedy wziąć, ale skoro doszliśmy do porozumienia, to dla mnie był to znak że jeszcze się zobaczymy...on je zabrał bo prawdopodobnie jechał na spotkanie ze mną żeby to zakończyc a w międzyczasie wyszło jak wyszło. Mam obawy, że mógł je wyrzucić.
Wlasciwie to jezeli mu napiszesz i to zostanie bez odzewu, to on tylko pokaze swoj poziom.
Ja bym napisala jednego oficjalnego smsa, ze chcesz dostac swoje rzeczy.
Sa tam rzeczy wazne dla Ciebie?
225 2021-02-19 08:13:53 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-19 09:17:04)
To powiedz mu żeby wysłał poczta. Wtedy wymigać się nie może
Załatw sprawę z tymi rzeczami jak najszybciej, bo tak to cały czas masz pretekst, żeby jeszcze się z nim zobaczyć. Napisz SMS, wymiencie sie swoimi własnościami, a potem zero kontaktu.
227 2021-02-19 10:43:55 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-19 10:46:07)
Lady Loka - kilka ważnych, kilka mniej ważnych. Chcę się pozbyć też jego rzeczy, ale nie ukrywam - chcę wymusić na nim to, żeby prosto w twarz powiedział mi że to koniec naszego związku. Może i jestem w pewnych kwestiach niedojrzala, ale zaręczyn nie zrywa się przez telefon. Nie jestem święta, nie zawsze byłam dobra, nie wypieram swoich win i wad ale koniec końców to mój były ma wydmuszki zamiast jaj.
Ps. to, że i tak możemy się gdzieś spotkać jest prawdopodobne, bo pracujemy w jednym zakładzie.
Lady Loka - kilka ważnych, kilka mniej ważnych. Chcę się pozbyć też jego rzeczy, ale nie ukrywam - chcę wymusić na nim to, żeby prosto w twarz powiedział mi że to koniec naszego związku. Może i jestem w pewnych kwestiach niedojrzala, ale zaręczyn nie zrywa się przez telefon. Nie jestem święta, nie zawsze byłam dobra, nie wypieram swoich win i wad ale koniec końców to mój były ma wydmuszki zamiast jaj.
Ps. to, że i tak możemy się gdzieś spotkać jest prawdopodobne, bo pracujemy w jednym zakładzie.
A nie mozesz Ty mu powiedziec, ze to koniec?
Mozesz mu wyslac jego rzeczy poczta, albo rzucic pod drzwiami. O jego rzeczy bym poprosila oficjalnie z wypunktowaniem, co tam ma byc. Skonczyl to skonczyl i tyle. Widac po nim, szybko przyszlo, szybko poszlo.
229 2021-02-19 11:27:50 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-19 11:31:12)
Ani grosza już nie wydam na niego. On miał to załatwić i kropka. Nigdzie nie będę jeździć. Wcale nie muszę go oglądać, może mi zostawić pod płotem, tak jak ja zostawię mu jego.
Moja mama twierdzi, że po prostu się boi spojrzeć mi w twarz. Naprawdę nie potrafię zrozumieć takiego zachowania.
Coraz bardziej uzmyslawiam sobie, że to nie miało racji bytu. Tak jak pisałam, nie zawsze byłam taka, jaką sobie wymarzyl. Nie raz zachowywałam się jak 'typowa baba z pms', ale nie wiem czy wytrzymałabym z jego ciągłymi placzami, bo na pewno niejedna sprzeczka jeszcze by była przed nami...
Lady Loka - kilka ważnych, kilka mniej ważnych. Chcę się pozbyć też jego rzeczy, ale nie ukrywam - chcę wymusić na nim to, żeby prosto w twarz powiedział mi że to koniec naszego związku. Może i jestem w pewnych kwestiach niedojrzala, ale zaręczyn nie zrywa się przez telefon. Nie jestem święta, nie zawsze byłam dobra, nie wypieram swoich win i wad ale koniec końców to mój były ma wydmuszki zamiast jaj.
Ps. to, że i tak możemy się gdzieś spotkać jest prawdopodobne, bo pracujemy w jednym zakładzie.
On Ci tego nie powie prosto w oczy, nie wiesz tego?
Gdyby miał cywilną odwagę, to już byś to usłyszała bezpośrednio.
Prosto w oczy będzie kręcił, stękał i jąkał się. Usłyszysz, że on sam nie wie, że może tak może nie, że taki zmęczony, że ma mętlik w głowie, że odpocząć musi, że dajmy sobie trochę czasu.
I on będzie zadowolony, że wreszcie to wykrztusił i UFF ma to za sobą, a Ty będziesz zadowolona, że przecież nie zerwał, jednak mnie kocha, dał mi nadzieję - i nadal będziesz się łudzić.
Jeśli nie dostałaś od niego elementarnego szacunku w postaci rozmowy twarzą w twarz - to i tego nie dostaniesz i nie jesteś w stanie tego niczym wymusić. Bo niby czym? Wrzeszczeć będziesz?
Wymuszanie spotkania, to pomysł tak zły, jak wiele poprzednich.
Jego rzeczy zostaw mu pod drzwiami, napisz sms, że prosisz o zwrot swoich i tyle.
Nie szukaj sobie pretekstów do kontaktu, to Ci przyniesie tylko więcej rozczarowania.
On Ci tego nie powie prosto w oczy, nie wiesz tego?
Gdyby miał cywilną odwagę, to już byś to usłyszała bezpośrednio.
Prosto w oczy będzie kręcił, stękał i jąkał się. Usłyszysz, że on sam nie wie, że może tak może nie, że taki zmęczony, że ma mętlik w głowie, że odpocząć musi, że dajmy sobie trochę czasu.
I on będzie zadowolony, że wreszcie to wykrztusił i UFF ma to za sobą, a Ty będziesz zadowolona, że przecież nie zerwał, jednak mnie kocha, dał mi nadzieję - i nadal będziesz się łudzić.
Ale ja właśnie chcę to usłyszę bo nawet już nie myślę o jakikolwiek zejściu się. Zarzucił mi raz ze jestem niedojrzała i że go nie szanuje, ale razi mnie jego hipokryzja bo właśnie robi to samo. Brr, byłam z gościem który wpada w płacz i histerie na mój widok, wymiotuje w pracy a koniec końców taki dorosły że nie potrafi w cywilizowany sposób zakończyć narzeczenstwa. Możecie myśleć o mnie co chcecie, ale ja bym w życiu nie zakończyła związku w taki sposób ze względu na szacunek wobec drugiej osoby.
tylko teraz przedluzasz to wszystko w imie tego, ze chcesz go czegos nauczyc? A to jest bez sensu. To dorosly facet, nie zmienisz go teraz. Predzej mozesz pozegnac sie ze swoimi rzeczami jezeli bedziesz tak naciskac, bo gosc w koncu Cie zablokuje wszedzie i tyle bedzie z Twoich rzeczy.
tylko teraz przedluzasz to wszystko w imie tego, ze chcesz go czegos nauczyc? A to jest bez sensu. To dorosly facet, nie zmienisz go teraz. Predzej mozesz pozegnac sie ze swoimi rzeczami jezeli bedziesz tak naciskac, bo gosc w koncu Cie zablokuje wszedzie i tyle bedzie z Twoich rzeczy.
Póki co nie naciskam, czekam, ale moja cierpliwość się kończy. Nie będę go niczego uczyć ani zmuszać, to po prostu są moje przemyślenia, które mi samej wiele uświadamiaja.
Ależ zrozum wreszcie, że chcieć to Ty sobie możesz. Świat się nie kręci wkolo Twoich zachcianek. Ja kumam, że chcesz się na nim odkuć, chcesz, żeby się przed Tobą tłumaczył i generalnie mu dokopać, ale pojmij, że to kompletnie bezcelowe. Jeżeli nie mial odwagi zerwać z Tobą twarzą w twarz, to i teraz nie będzie mial jaj tego zrobić. Jest jak jest i pewnie dlatego ten związek się rozpadł, bo po prostu nigdy do siebie nie pasowaliście. Przecież te 9 miesięcy spedziłaś na "przerabianiu" go i guzik z tego wyszlo.
Skup się na sobie i swojej terapii, a nie rób sobie bajzlu w glowie próbami kontaktu. Rzeczy mu możesz zostawić w pracy, tak jak i on może przynieść Ci Twoje. Chyba macie jakąś szatnie czy coś.
235 2021-02-19 15:26:53 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-19 15:30:32)
Dziewczyny, zostałam sama i wszystkie moje lęki wracają z podwójną siłą...
Rozmawiam z koleżanką, z którą na 3 miesiące zerwałam kontakt gdy spotykałam się z eks - na jego prośbę. Zwierzalam się jej teraz po rozstaniu, ona mnie stawia do pionu, czasem brutalniej, czasem mniej, mocno go przy tym krytykując, ostatnio określiła go 'psycholem', gdy opisalam jej jego zachowania. Niby... I teraz pojawia się moja rozkmina... Zaczęłam myśleć czy może oni teraz nie siedzą (ona, eks, jego brat i kolega) i nie nasmiewaja się ze mnie... Co jeśli ja zrobiłam z siebie kretynke, sporo jej powiedziałam, z początku naprawdę miałam w sobie smutek, żal, wyrzuty... A teraz to wszystko obgaduja i jest ubaw ze mnie?
Druga rzecz, boję się że może mi narobić syfu w pracy. Ja nie mam zamiaru w żaden sposób go oczerniac, ale mam wątpliwości w tej chwili co do niego.
Beyondblackie powód jest błahy, mi się nie chce tego wozić, nie chce mi się odkuwac, nie mam takiej potrzeby. On zerwał, niech on to załatwia.
236 2021-02-19 15:40:29 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-02-19 15:40:58)
CC przestan wchodzic w ludzmi w rozkminy odnosnie tego, ktory z Was jaki jest. Okreslanie go psycholem jest chyba jednak dosyc na wyrost patrzac na to, ze Ty tez swieta nie bylas w tej relacji.
Ja rozumiem, ze masz potrzebe wygadania sie, ale unikalabym ludzi, ktorzy tak jasno wszystko oceniaja. I nie rozkminiaj z kim on siedzi i co on teraz robi, bo to tez nie ma sensu.
A co do rzeczy, to ja uwazam, ze kazdy dzien zwloki w napisaniu do niego czy w zawiezieniu mu/wyslaniu poczta jego rzeczy to jest dzien stratny dla Ciebie, bo masz ciagle niedomkniete to rozstanie. Domknij to po prostu. Dobrze wiesz, ze on tego nie zalatwi. Chcesz te swoje rzeczy? To sobie je ogarnij. Nie chcesz? To olej sprawe, podrzuc mu pod plot jego i zablokuj w telefonie i sayonara.
Nie oddając mu jego rzeczy, no sorry, ale wychodzisz albo na wredną, pamiętliwą zołzę, albo na smętną desperatke, która ciągle ma nadzieję. W obu przypadkach, dopiero sobie z tego możesz nagenerować plotek, bo on wtedy będzie się mógł wyżalać znajomym co z Ciebie za sztuka. Przynieś mu jego graty do pracy, żostaw w szatni i daj mu znać esemesem. I koniec. Oczywiście napisz mu też by oddal Ci Twoje rzeczy, jeżeli Ci na nich zależy.
I jak nie chcesz generalnie plotek, to nie rozmawiaj o tym rostaniu z ludźmi z jego otocznie. Pogadaj, nie wiem, z matką albo siostrą.
238 2021-02-19 15:58:30 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-19 16:00:18)
Nie uważam za owocne siedzieć teraz i gdybać co ktoś może mówić, myśleć, co się może stać w pracy itd. Z dużą dozą prawdopodobieństwa wszystko się rozejdzie po kościach ale najpierw, jak mówi Loka, musisz to domknąć. Jak i Ty i on poczujecie że sprawa zamknięta to myślę że nie będzie mu się chciało kręcić dalszych dram, na moje oko on się chce wywinąć z tej sytuacji jak najszybciej stąd nagle zerwanie, odmowa spotkania itd. Więc daj mu się wykręcić i zapomnij, wtedy według mnie żadnych wielkich konsekwencji nie będzie. A o smród w pracy lub wśród znajomych będziesz się martwić jak do takiej sytuacji dojdzie, teraz równe szanse jak na smród są na to że za dwa miesiące nikt w robocie o Was pamiętać nie będzie. A to wszystko pod warunkiem że Ty też nie będziesz dalej do tematu wracać przed wspólnymi znajomymi czy ludźmi z pracy
Ale ja właśnie chcę to usłyszę bo nawet już nie myślę o jakikolwiek zejściu się. Zarzucił mi raz ze jestem niedojrzała i że go nie szanuje, ale razi mnie jego hipokryzja bo właśnie robi to samo. Brr, byłam z gościem który wpada w płacz i histerie na mój widok, wymiotuje w pracy a koniec końców taki dorosły że nie potrafi w cywilizowany sposób zakończyć narzeczenstwa. Możecie myśleć o mnie co chcecie, ale ja bym w życiu nie zakończyła związku w taki sposób ze względu na szacunek wobec drugiej osoby.
Bo to jest brak elementarnego szacunku w stosunku do drugiej osoby i tu jakby nie ma z czym dyskutować. Swoją dojrzałość i klasę, lub ich brak, pokazujemy między innymi w takich właśnie, czyli relatywnie trudnych sytuacjach, kiedy ludzie się ze sobą rozstają.
Przy okazji nasunęła mi się powszechnie powtarzana myśl: od miłości do nienawiści jest tylko krok. Obawiam się, że do tego drugiego już Ci bardzo blisko.
Przy okazji nasunęła mi się powszechnie powtarzana myśl: od miłości do nienawiści jest tylko krok. Obawiam się, że do tego drugiego już Ci bardzo blisko.
Nie, nie potrafię. Zbyt dużo dobrych wspomnień mam, nie potrafię kogoś tak znienawidzić. Moze on mnie tak, ja jego nie. Bardziej teraz myślę chłodno i haj mija, zaczynam widzieć negatywne aspekty..
Beyondblackie, jjbp, Lady Loka - odpada szatnia, bo nie wiem, która jest jego (nie każcie mi tego tłumaczyć, my nie pracujemy w "zwykłym zakładzie"). I ja jego rzeczy chcę oddać, tylko, ze tą sprawę miał załatwić on, nie ja. Dopiero bym była desperatką, gdybym to ja za nim biegała i jeszcze mu pod nos je podstawiła...
Druga sprawa - ja naprawdę chciałam rozstać się w zgodzie. Dodam, ze byłam nawet skłonna zaproponować mu zwykłe koleżeństwo, na zasadzie "cześć co u Ciebie?", nie chcę kończyć narzeczeństwa w jakiś chamski sposób, nikt nikogo nie zdradził, nie było jakiejś wielkiej krzywdy...Spotkać się, podziękowac sobie za miłe chwile, życzyć powodzenia i szczęscia. Tak o po prostu, jak dorośli, normalni ludzie.
Nie, nie potrafię. Zbyt dużo dobrych wspomnień mam, nie potrafię kogoś tak znienawidzić. Moze on mnie tak, ja jego nie. Bardziej teraz myślę chłodno i haj mija, zaczynam widzieć negatywne aspekty..
A może po prostu zaczynasz sobie to wszystko racjonalizować, samą siebie przekonywać, choćby po to, aby w obecnej sytuacji było Ci łatwiej? Taka myśl mi się nasunęła, ale nie musisz odpowiadać, po prostu pomyśl nad tym.
242 2021-02-19 16:47:57 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-19 16:50:35)
Fajnie ze on miał załatwić ale nie załatwia. Więc albo oboje żegnacie się ze swoimi rzeczami i ich nie odzyskujecie albo podejmujesz jakieś działanie. Ja pisałam o poczcie (płatność przy odbiorze jak nie chcesz pokrywać kosztów), dać wspólnej koleżance żeby mu przekazała, podrzucić pod drzwi i napisać SMS albo zostawić w jakiejś portierni Waszego zakładu. Opcje są.
Druga sprawa że chcialas rozstać sie w koleżeństwie - ale again on chyba nie chce. I nie zmienisz tego, nie zmusisz go. Jedyne co możesz zrobić to powiedzieć okej próbowałam i odpuścić. Bo taplanie się w tym że on powinien i dlaczego nie chce i a jak go zmusić żeby chciał jest BEZ SENSU
Czy Ty nie oczekujesz niemozliwego? Przecież to normalne, ze jak sie ludzie rozstaja to boli. Nie znam nikogo, kto serio potrafi potem powiedziec partnerowi, ze mu zyczy szczęscia. Moze po dluzszym czasie, po latach, ale nie miesiac po rozstaniu.
244 2021-02-19 17:07:25 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-19 17:09:07)
CCCatch napisał/a:Nie, nie potrafię. Zbyt dużo dobrych wspomnień mam, nie potrafię kogoś tak znienawidzić. Moze on mnie tak, ja jego nie. Bardziej teraz myślę chłodno i haj mija, zaczynam widzieć negatywne aspekty..
A może po prostu zaczynasz sobie to wszystko racjonalizować, samą siebie przekonywać, choćby po to, aby w obecnej sytuacji było Ci łatwiej? Taka myśl mi się nasunęła, ale nie musisz odpowiadać, po prostu pomyśl nad tym.
Nie wiem, moze to skutek tego, że ja naprawdę byłam w niego wpatrzona (mimo, iż święta nie byłam) i liczył się dla mnie tylko on...
Druga sprawa że chcialas rozstać sie w koleżeństwie - ale again on chyba nie chce. I nie zmienisz tego, nie zmusisz go. Jedyne co możesz zrobić to powiedzieć okej próbowałam i odpuścić. Bo taplanie się w tym że on powinien i dlaczego nie chce i a jak go zmusić żeby chciał jest BEZ SENSU
Przez cały czas trwania naszego zwiazku dał się poznać jako naprawdę dobry chłopak i kiedyś obiecaliśmy sobie jedno: jeśli miałoby dojść to rozstania, zrobimy to z klasą, szacunkiem i jak dorośli ludzie. Bez "kwasów". To mnie boli, jak byliśmy razem, zawsze dotrzymywał słowa, a teraz nawet nie potrafi tego zrobić...mimo tylu miłych chwil, oswiadczyn, miłosnych wyznań...wiele błędów robiłam ale po prostu nie umiem zrozumieć tego zachowania, to prędzej on mnie znienawidził - pytanie: za co? Wiem że nie mogę nad tym siedzieć i myśleć, ale to ciagle wisi mi w głowie. Powiem jeszcze inaczej - po tym wszystkim, jak było, jego obecne zachowanie po prostu mnie DZIWI.
Lady Loka - potrafił mi NAPISAĆ, że życzy mi wszystkiego dobrego, ale nic w twarz, wszystko messenger lub telefon. Nie sądzę, że oczekuję niemożliwego. Skoro nic do mnie już nie czuje to jaki w tym problem powiedzieć kilka ludzkich slów na pożegnanie?
245 2021-02-19 17:12:32 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-19 17:13:14)
CCC wiesz takie obietnice złożone jak są motylki jednak często są na wyrost. Szczególnie jak wychodzą od osoby tak nie dojrzałej. Mnie to aż tak bardzo nie dziwi. Jest to rozczarowanie dla Ciebie, nie przeczę, ale on serio wydaje się być osoba bardzo mało dojrzała.
246 2021-02-19 17:23:15 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-19 17:28:32)
CCC wiesz takie obietnice złożone jak są motylki jednak często są na wyrost. Szczególnie jak wychodzą od osoby tak nie dojrzałej. Mnie to aż tak bardzo nie dziwi. Jest to rozczarowanie dla Ciebie, nie przeczę, ale on serio wydaje się być osoba bardzo mało dojrzała.
Powiem Ci tak: w pewnych kwestiach jest dojrzały, od 11 lat nie ma ojca, chłopak, trzeba przyznać, ogólnie jest zaradny życiowo, ale...jeśli chodzi o sferę emocji/uczuć - tu się chyba zgodzę - jest niedojrzały. Albo tak wybitnie udawał te płacze i histerie, albo to po prostu jakaś niestabilność, ale całkiem inna niż u mnie. U mnie kierunkowała się ona w złosć, u niego w płacz i reakcje takie jak opisywałam wcześniej. U nas obojga ta sfera kuleje. Byłam jego pierwszą dziewczyną...i łapie mnie czasem taka myśl, czy on po prostu nie wyobrazał sobie tego inaczej - że ciągle będzie pięknie, kolorowo i że związek dwojga ludzi to wieczna bajka, stąd jego słowa: "ja nie chcę ciągle żyć w kłótni". To słowo "ciągle"...jakbyśmy my codziennie się brzydko mówiąc, żarli. Być może widział to w inny sposób i to go przerosło. Nie wiem - nie potrafiłabym komuś jednego dnia mówić, ze go kocham, a następnego zrywać przez telefon. A potem płacze na mój widok, zmiana decyzji nr 1 i zmiana decyzji nr 2......
Jego kuzyn powiedział mi, że on każdą naszą sprzeczkę skrajnie przezywał. Czy to jest normalne? Ja o tym nie wiedziałam, rozumiem - awantura, męczy się jedno, męczy się drugie, stres. Ale jakąś głupią sprzeczkę...? Naprawdę, po tym, co zdążyłam go poznać, ciężko mi uwierzyć, że tak o mnie nagle znienawidził. Dziewczynie, która go 1,5 roku zwodziła, potrafił napisać miłe życzenia na urodziny i wybaczyć jej a byłej narzeczonej nie może powiedzieć ostatniego słowa i oddać rzeczy...?
Dokładnie tydzień temu napisałaś, że spotkał się z Tobą i rozmawialiscie 4h. Niby zmieniło mu się, ale przemyślał i jednak uznał, że nie chce z Tobą być. Czego jeszcze oczekujesz? Ma Ci nagrać zeznanie na wariografie, że nie chce z Tobą być?! Myślę, że nie szczerości oczekujesz, tylko tego, że kolejny raz spotka się z Tobą i namieszasz mu w głowie (dlatego m.in. nie oddajesz rzeczy). Sama pisałaś, że jesteś zazdrosna, nieufna, kłótliwa, rozchwiana emocjonalnie. Już raz to napisałem, ale powtórzę- trzymam kciuki za Twojego byłego, oby był na tyle silny i oparł się twoim manipulacjom.
248 2021-02-19 17:39:40 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-19 17:41:35)
Jakoś pominęłam ta informacje. Serio tak było z ta 4h rozmowa? Jesli tak to co jeszcze jest z nim do wyjasniania?
249 2021-02-19 17:49:05 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-19 17:49:58)
Dokładnie tydzień temu napisałaś, że spotkał się z Tobą i rozmawialiscie 4h. Niby zmieniło mu się, ale przemyślał i jednak uznał, że nie chce z Tobą być. Czego jeszcze oczekujesz? Ma Ci nagrać zeznanie na wariografie, że nie chce z Tobą być?! Myślę, że nie szczerości oczekujesz, tylko tego, że kolejny raz spotka się z Tobą i namieszasz mu w głowie (dlatego m.in. nie oddajesz rzeczy). Sama pisałaś, że jesteś zazdrosna, nieufna, kłótliwa, rozchwiana emocjonalnie. Już raz to napisałem, ale powtórzę- trzymam kciuki za Twojego byłego, oby był na tyle silny i oparł się twoim manipulacjom.
Musiałabym byc desperatką, żeby dalej z nim być. Dziękuję, jak widać nie taka dobra ze mnie manipulatorka, skoro zmienił decyzję. i tak, oczywiście, dlatego nie oddaję rzeczy. To dlaczego on kazał mi zostawić moje i do tej chwili to on nie chce mi ich oddać?
jjbp - tak, opisywałam - przeczytaj, co tam się odstawiło, cyrk.
Wiem, o co wam chodzi. Myslicie że chcę go błagać, przekonywać itp itd. Niestety nie, ale naprawdę dla was zerwanie zaręczyn przez telefon jest spoko i świadczy o super dojrzałości i męskiej sile, powaznie? Naprawdę takie zmienianie decyzji z dnia na dzień też jest spoko? Dla mnie to tchórzostwo, brońcie go do woli. Może to we mnie jest problem, może to ja jestem zbyt uczciwa, lojalna i odważna, żeby rzeczy takiej rangi załatwiać jak dorosła osoba.
BEKAśmiechu napisał/a:Dokładnie tydzień temu napisałaś, że spotkał się z Tobą i rozmawialiscie 4h. Niby zmieniło mu się, ale przemyślał i jednak uznał, że nie chce z Tobą być. Czego jeszcze oczekujesz? Ma Ci nagrać zeznanie na wariografie, że nie chce z Tobą być?! Myślę, że nie szczerości oczekujesz, tylko tego, że kolejny raz spotka się z Tobą i namieszasz mu w głowie (dlatego m.in. nie oddajesz rzeczy). Sama pisałaś, że jesteś zazdrosna, nieufna, kłótliwa, rozchwiana emocjonalnie. Już raz to napisałem, ale powtórzę- trzymam kciuki za Twojego byłego, oby był na tyle silny i oparł się twoim manipulacjom.
Musiałabym byc desperatką, żeby dalej z nim być. Dziękuję, jak widać nie taka dobra ze mnie manipulatorka, skoro zmienił decyzję. i tak, oczywiście, dlatego nie oddaję rzeczy. To dlaczego on kazał mi zostawić moje i do tej chwili to on nie chce mi ich oddać?
jjbp - tak, opisywałam - przeczytaj, co tam się odstawiło, cyrk.
Wiem, o co wam chodzi. Myslicie że chcę go błagać, przekonywać itp itd. Niestety nie, ale naprawdę dla was zerwanie zaręczyn przez telefon jest spoko i świadczy o super dojrzałości i męskiej sile, powaznie? Naprawdę takie zmienianie decyzji z dnia na dzień też jest spoko? Dla mnie to tchórzostwo, brońcie go do woli. Może to we mnie jest problem, może to ja jestem zbyt uczciwa, lojalna i odważna, żeby rzeczy takiej rangi załatwiać jak dorosła osoba.
Ty już wiesz o co "nam" chodzi:) Ja (A nie my) uważam, że chciałabyś spotkać sie z nim, żeby użyć wszystkich technik manipulacji jakie masz w arsenale (być może nieuświadomionych). Nie będziesz to błagała, a raczej nie będziesz tylko błagała. Moim zdaniem (jak w ostatnim poście) raczej będziesz mówić mu co z niego za mężczyzna, że jest tchórzem, a Ty taką "uczciwa, lojalna, odważna). Nie dziwię się, że młody chłopak wymiotuje, ma mętlik w głowie, płacze i miota się od ściany do ściany. Ty mu zafundowalas takie jazdy...
Młody? 26 lat to młody chłopak...? Ok.
Ojj tak, takie jazdy, ze aż mi się oświadczył. Jestem potworem, nie człowiekiem. Widzisz, wytykasz mi że ja "wiem", w takim razie ja Tobie także moge wytknąć że Ty "uważasz, choć jesteś w błędzie. To, że uważam, ze stchórzył, nie oznacza, ze mu to powiem. Zresztą, ja już go pytałam, dlaczego nie zrobił tego w cztery oczy. Powiedział, ze jest taki miękki i tak bardzo mnie kocha, że nie potrafił.
Młody? 26 lat to młody chłopak...? Ok.
Ojj tak, takie jazdy, ze aż mi się oświadczył. Jestem potworem, nie człowiekiem. Widzisz, wytykasz mi że ja "wiem", w takim razie ja Tobie także moge wytknąć że Ty "uważasz, choć jesteś w błędzie. To, że uważam, ze stchórzył, nie oznacza, ze mu to powiem. Zresztą, ja już go pytałam, dlaczego nie zrobił tego w cztery oczy. Powiedział, ze jest taki miękki i tak bardzo mnie kocha, że nie potrafił.
Nie twierdzę, że nie ma uczuć, ale raczej nazwałbym to uzależnieniem od Ciebie. Fajnie byłoby, gdyby chłopak uwolnił się spod Twojego wpływu i znalazł jakaś fajna dziewczynę, która nie przeora mu mózgu. Myślę, że jego rodzina widzi to i dlatego woleliby gdybyście nie byli razem. P.s. Nie musisz pisac: "Jestem potworem, nie czlowiekiem" - na mnie to nie działa
Nie twierdzę, że nie ma uczuć, ale raczej nazwałbym to uzależnieniem od Ciebie. Fajnie byłoby, gdyby chłopak uwolnił się spod Twojego wpływu i znalazł jakaś fajna dziewczynę, która nie przeora mu mózgu. Myślę, że jego rodzina widzi to i dlatego woleliby gdybyście nie byli razem. P.s. Nie musisz pisac: "Jestem potworem, nie czlowiekiem" - na mnie to nie działa
To nie ma działać, ja po prostu tak się czuję czytajac niektóre komentarze. Jesteś jednym z tych, którzy chyba wyobrażają sobie nie wiadomo co. Że o puszczenie bąka robiłam awanturę albo o nieświeżą koszulkę czy piwo z kolegą...No popatrz, moja rodzina też wiele rzeczy widziała, ale jakoś się nie wtrącali, bo uważali, ze swoje problemy rozwiązujemy miedzy sobą i nikogo w to nie wciągamy. Moja mama kocha mnie nad życie ale jest bardzo obiektywna i potrafi mi dogryźć jak coś źle zrobię, ochrzanić i postawić do pionu. Nie wiem jak z jego, nie wnikam w to juz. Jest to frustrujące, kiedy ktoś z zewnątrz nie majac pojęcia o czymkolwiek widzi tylko winę jednej strony i pluje na nią jadem, aż skwierczy.
BEKAśmiechu napisał/a:Nie twierdzę, że nie ma uczuć, ale raczej nazwałbym to uzależnieniem od Ciebie. Fajnie byłoby, gdyby chłopak uwolnił się spod Twojego wpływu i znalazł jakaś fajna dziewczynę, która nie przeora mu mózgu. Myślę, że jego rodzina widzi to i dlatego woleliby gdybyście nie byli razem. P.s. Nie musisz pisac: "Jestem potworem, nie czlowiekiem" - na mnie to nie działa
To nie ma działać, ja po prostu tak się czuję czytajac niektóre komentarze. Jesteś jednym z tych, którzy chyba wyobrażają sobie nie wiadomo co. Że o puszczenie bąka robiłam awanturę albo o nieświeżą koszulkę czy piwo z kolegą...No popatrz, moja rodzina też wiele rzeczy widziała, ale jakoś się nie wtrącali, bo uważali, ze swoje problemy rozwiązujemy miedzy sobą i nikogo w to nie wciągamy. Moja mama kocha mnie nad życie ale jest bardzo obiektywna i potrafi mi dogryźć jak coś źle zrobię, ochrzanić i postawić do pionu. Nie wiem jak z jego, nie wnikam w to juz. Jest to frustrujące, kiedy ktoś z zewnątrz nie majac pojęcia o czymkolwiek widzi tylko winę jednej strony i pluje na nią jadem, aż skwierczy.
Tu mały cytat z ciebie:
"
Nie umiem mu zaufać i ciągle wydaje mi się że mnie oszukuje. Nie daje mi podstaw, bo niby o wszystkim mi mówi, ale ja to czuję w środku... Mówi że gdzieś jedzie, ale we mnie wzbiera podejrzenie, że może nie pojechał tam gdzie mówił, a np. siedzi z jakimiś innymi dziewczynami i nie wiadomo co robi."
Też bym nie wytrzymał z Tobą.
Bo tak było, choć to - z tego co pamiętam - pisałam w grudniu, ciągle pracowałam nad zaufaniem, co, jak wielokrotnie powtarzałam - było i jest moim lękiem.
Podejrzewam, ze rozumiesz to w ten sposób - on jedzie do kolegi, ja się zastanawiam czy tam są na pewno tylko koledzy, on wraca i bum, awantura. NIE, NIE, NIE. Ja to po prostu czułam w środku, ten brak zaufania, nie potrafiłam się przemóc i oboje momentami cierpieliśmy. Ja, bo chcę ale nie mogę, on, bo pewnie był uczciwy ale widział moją niepewność. Dodam tylko, ze na początku naszej znajomości ja mu o tym powiedziałam, że mam problemy z zaufaniem i aby nie przejmował się tym tak bardzo, bo będę potrzebowała czasu.
256 2021-02-19 18:58:54 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-19 19:09:25)
Powiem szczerze dalej zadziwia mnie całe to podejście żeby się nie przejmować i ignorowac. Nie wiem jak to by się miało udać a już zwłaszcza w tak wczesnej fazie związku (bo może po 40 latach małżeństwa faktycznie się olewa jakieś zachowania małżonka, nie wiem ale łatwiej mi to sobie wyobrazić niż od samego początku budowania związku). Szczególnie jeszcze w kwestii bezpodstawnego braku zaufania względem mojej osoby - jak się tym w sumie można nie przejmować?
Bo tak było, choć to - z tego co pamiętam - pisałam w grudniu, ciągle pracowałam nad zaufaniem, co, jak wielokrotnie powtarzałam - było i jest moim lękiem.
Podejrzewam, ze rozumiesz to w ten sposób - on jedzie do kolegi, ja się zastanawiam czy tam są na pewno tylko koledzy, on wraca i bum, awantura. NIE, NIE, NIE. Ja to po prostu czułam w środku, ten brak zaufania, nie potrafiłam się przemóc i oboje momentami cierpieliśmy. Ja, bo chcę ale nie mogę, on, bo pewnie był uczciwy ale widział moją niepewność. Dodam tylko, ze na początku naszej znajomości ja mu o tym powiedziałam, że mam problemy z zaufaniem i aby nie przejmował się tym tak bardzo, bo będę potrzebowała czasu.
Może napiszę trochę w twoim stylu, żebyś zrozumiała:
No zobacz, taka jesteś fantastyczna, a facet zerwał z Tobą 3 miesiące po zareczynach.
Może być?
CCCatch napisał/a:Bo tak było, choć to - z tego co pamiętam - pisałam w grudniu, ciągle pracowałam nad zaufaniem, co, jak wielokrotnie powtarzałam - było i jest moim lękiem.
Podejrzewam, ze rozumiesz to w ten sposób - on jedzie do kolegi, ja się zastanawiam czy tam są na pewno tylko koledzy, on wraca i bum, awantura. NIE, NIE, NIE. Ja to po prostu czułam w środku, ten brak zaufania, nie potrafiłam się przemóc i oboje momentami cierpieliśmy. Ja, bo chcę ale nie mogę, on, bo pewnie był uczciwy ale widział moją niepewność. Dodam tylko, ze na początku naszej znajomości ja mu o tym powiedziałam, że mam problemy z zaufaniem i aby nie przejmował się tym tak bardzo, bo będę potrzebowała czasu.
Może napiszę trochę w twoim stylu, żebyś zrozumiała:
No zobacz, taka jesteś fantastyczna, a facet zerwał z Tobą 3 miesiące po zareczynach.
Może być?
Beka, to troche tak, jakby komus zdradzonemu dogryzać, że widocznie byl taki fantastyczny, że zasłużył na zdradę. Zerwanie zaręczyn z dnia na dzień bez uchwytnej przyczyny NIE jest w porządku i tyle. Są pewne deklaracje w związku, z których nie da się wycofać bez wyrządzenia drugiej osobie ogromnej krzywdy i dlatego nie składa się ich pochopnie. A jeśli już się je odwołuje, to chociaż wypadaloby w jakiś inny sposób. Spójrz obiektywnie na tę sytuację zamiast kopać leżącego.
Wiesz Autorka, BEKA ma dużo racji w tym co mówi. Może, choć w to wątpię, nie zdajesz sobie sprawy ze sposobów na jakie manipulujesz, ale manipulujesz. Lubisz stawiać się w pozycji ofiary, kiedy coś idzie nie po Twojej myśli i wywołać tym poczucie winy u drugiej osoby: no popatrz, ja jestem taka wierna, odważna, cudowna, a ty mnie tak traktujesz. Zrzucasz generalnie odpowiedzialność na drugie osoby. To nie tak, że masz potologiczny brak zaufania (zastanawia mnie dlaczego), ale to eksnarzeczony ponosił odpowiedzialność za to, że tak się czujesz i to on miał cos z tym zrobić. To nie Ty masz nauczyć się nad sobą panować, ale on miał wiedzieć kiedy wziąć coś do siebie a co nie.
260 2021-02-19 20:16:20 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-19 20:16:47)
Beka, to troche tak, jakby komus zdradzonemu dogryzać, że widocznie byl taki fantastyczny, że zasłużył na zdradę. Zerwanie zaręczyn z dnia na dzień bez uchwytnej przyczyny NIE jest w porządku i tyle. Są pewne deklaracje w związku, z których nie da się wycofać bez wyrządzenia drugiej osobie ogromnej krzywdy i dlatego nie składa się ich pochopnie. A jeśli już się je odwołuje, to chociaż wypadaloby w jakiś inny sposób. Spójrz obiektywnie na tę sytuację zamiast kopać leżącego.
Jesteś chyba jedyna osobą, która w jakiś sposób rozumie, o co mi chodzi...
Beyondblackie - nie lubię stawiać siebie w roli ofiary bo niejednokrotnie wspominałam, że to ja częściej byłam tą "złą", a on cierpiał. Przeczytaj co napisała Lendy123, nie wmawiajcie mi czegoś, czego nie ma, aczkolwiek w tej chwili, nie będę kłamać, czuję się pokrzywdzona. Bo ja nie zrobiłam AŻ TAKIEJ krzywdy, żeby zostać rzuconą przez narzeczonego przez telefon! I nie, ja nie napisałam, ze to on miał wyłącznie jakąś "pracę" do wykonania - ja pracowałam nad swoim charakterem, a jego po prostu PROSIŁAM, żeby nie brał do siebie i nie roztrząsał takich rzeczy, że ja powiedziałam coś bardziej oschłym tonem albo napisałam, a on opacznie to zrozumiał...