Zaręczyny - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 403 ]

131 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2021-02-15 17:59:40)

Odp: Zaręczyny

Przejrzałam sobie kilka Twoich wątków dotyczących tego związku i ja w ogóle się dziwię, że on przetrwał nawet te kilka miesięcy. Byliscie od poczatku niekompatybilni, co było oczywiste. Problemy byly wszędzie: w seksie, w światopoglądzie, w zachowaniu. Trochę mi się wydaje, że poleciałas na niego, bo przy swojej niskim poczuciu wartości i ciąglej paranoi, że ludzie nie są wobec Ciebie szczerzy, wybrałaś takiego nieśmialego, mało asertywnego maminsynka- wydawało Ci się, że będzie łatwo go trzymać na smyczy, bo w końcu kto taką ciapę będzie chcial Ci zwinąć sprzed nosa. Tak ja to widzę.

Tylko, że się przeliczyłaś, bo facet takiej tresury w końcu nie wytrzymał. Miał dosyć Twoich negatywnych emocji. Pisanie, że niby czemu on nie olewal Twoich głupich komentów jest kuriozalne. Uważasz, że jak dzień w dzień mąż truł by Ci na każdy temat, to Ty nie mialabyś prawa do duszenia się w takiej toksycznej atmosferze? Zastanawia mnie czy przypadkiem tak też nie wygląda malzeństwo Twoich rodziców: dominująca matka i ojciec pantofel.

Zobacz podobne tematy :

132 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-15 18:00:08)

Odp: Zaręczyny

No tylko właśnie o to chodzi - czy jeśli jednak widzimy że ten związek nie jest dla nas dobry to czy jest sens na siłę w nim tkwić i naprawiać? Jasne ze są przypadki gdzie warto się dotrzeć i wyrobić kompromisy bo relacja ma super potencjał ale na moje oko on po prostu uznał że ten związek mu nie daje tego co by od zwiazku chciał. Bo paradoksalnie nie zawsze największy sens ma naprawianie i reanimowanie trupa, czasem większy sens ma odpuszczenie i poszukanie szczęścia gdzie indziej. Zwłaszcza w związku w którym od dnia 0 jest szereg rzeczy do naprawy

133

Odp: Zaręczyny
jjbp napisał/a:

No tylko właśnie o to chodzi - czy jeśli jednak widzimy że ten związek nie jest dla nas dobry to czy jest sens na siłę w nim tkwić i naprawiać? Jasne ze są przypadki gdzie warto się dotrzeć i wyrobić kompromisy bo relacja ma super potencjał ale na moje oko on po prostu uznał że ten związek mu nie daje tego co by od zwiazku chciał. Bo paradoksalnie nie zawsze największy sens ma naprawianie i reanimowanie trupa, czasem większy sens ma odpuszczenie i poszukanie szczęścia gdzie indziej. Zwłaszcza w związku w którym od dnia 0 jest szereg rzeczy do naprawy

No właśnie.

Ja rozumiem kiedy wybranek ma, powiedzmy sobie, jedną wadę. Nie wiem, może bałaganiarz z niego albo ma jakieś dziwne hobby albo siorbie herbatę. To się da przeżyć i nawet się do tego przyzwyczaić. Problem jest wtedy jak na praktycznie KAŻDYM kroku dochodzi do spięć, bo światopoglądy obu osób są diametralnie różne. Wtedy to ja nie widzę przyszłości dla takiej pary.

134

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:
jjbp napisał/a:

W związku jest inaczej, jak takie sytuację są notoryczne to wjeżdża to na całe nasze codzienne życie.

Ale one nie były notoryczne, ani ja nie wymagałam że on ma je potulnie znosić, dlatego wiedząc, że znów coś powiedziałam/zrobiłam nie tak, przepraszalam i jednocześnie prosiłam go, żeby tych sytuacji tak nie 'rozkminial'. Było minęło, jedziemy dalej, ja się uspokajam, on nad tym już nie rozmyśla.

Ale zgoda, mamy się nie zmieni - partnera można. Ale można też nie zmieniać partnera, a za to zmienić relację. Sam powtarzał że rozstanie to najłatwiejsze rozwiązanie, ale on wybiera naprawianie.

Są takie sytuacje, gdzie najlepiej jest zmienić partnera zamiast naprawiać nienaprawialne. Zwłaszcza, jeżeli to jest świeży związek (a to był jeszcze świeży związek), nie ma żadnych zobowiązań (a zaręczyny bez podjęcia konkretnych działań w kierunku ślubu nie są zobowiązaniem), a jedna strona już ma dość.

135 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-15 18:15:28)

Odp: Zaręczyny
Beyondblackiey napisał/a:

Zastanawia mnie czy przypadkiem tak też nie wygląda malzeństwo Twoich rodziców: dominująca matka i ojciec pantofel.

Wybacz moja droga, ale w tej chwili przegielas. Żadna osoba nie będzie obrażala moich rodziców - tak, to była obraza. To, że tata potrafił dogadać się z mamą i to że mama dogadała się z tatą i są kupę lat szczęśliwym małżeństwem nie oznacza, że któreś z nich jest lepsze a któreś gorsze.

Nigdy nie chciałam sobie nikogo tresowac bo drugi człowiek to nie pies. Byliśmy zgrani w wielu kwestiach a pojawiające się po drodze problemy rozwiązywalismy wspólnie. I ten kolejny tekst: 'dzień w dzień'... Ludzie opanujcie się. Wiem, że osoby takie jak ja są tu grubo szykanowane, ale musiałabym być psychopatka, żeby kłócić się o coś CODZIENNIE!

I tak, byliśmy tak diametralnie różni, że nasz seks mimo wszystko był wspaniały, poglądy, hobby i mnóstwo różnych rzeczy, podejście do wielu spraw identyczne, ale wg was byliśmy zbyt różni.

136 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-15 18:28:50)

Odp: Zaręczyny

Jak się wybiera partnera to jednak chodzi o to czy całościowo jest na plus czy na minus. Można być z kimś z kim jest super seks, namiętność, chemia ale z racji że inne aspekty kuleją to całościowo wychodzi na minus. Można mieć zwiazek gdzie są super wspólne hobby, tematy do rozmów, sposób spędzania czasu wolnego ale wizje na przyszłość tak różne że znowu wychodzi na minus. I tak dalej i tak dalej. Ja myślę że mogliście i mieć jakieś super wspólne rzeczy no ale nie zmienia to faktu że całościowo wyszło na minus. Wszystko zależy od dobrania się i priorytetów. Jeden wadę X przełknie i zapomni, dla drugiego to już będzie przeważało ma "nie". Kwestia dobrania

137 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-02-15 20:58:10)

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

My byliśmy razem szczęśliwi, nikt mi nie wmówi, że tak nie było - on sam niejednokrotnie, i do samego końca powtarzał, że jestem dobrą osobą - inaczej by ze mną nie był, ale momentami źle postępuję.

Niczego Ci nie wmawiam i wmawiać nie zamierzam. Ale widzisz, mi nikt nie wmówi, ze osoba, która jest z szczęśliwa z inna osoba, zrywa zaręczyny, i to po dwóch miesiącach. To oczywiste, ze były i dobre momenty, może nawet wrażenie bycia szczęśliwym, skoro doszło do zaręczyn, ale gdybyście rzeczywiście oboje byli w tym związku szczęśliwi, nie byłoby tego wątku. Moim skromnym zdaniem, dopoki będziesz sobie wmawiała, ze byliscie szczęśliwi, dopóty nie stworzysz szczęśliwego związku. I to nie tylko z tym człowiekiem, ale i z innymi. Bez zrozumienia, ze szczęśliwy człowiek tak nie postępuje i bez poznania i zrozumienia przyczyn tego, co i dlaczego się stało, i tego, co i dlaczego się nie stało, nie wróżę Ci sukcesu.

Apogeum napisał/a:

Chcesz kontynuować toksyczny związek, bo inni nie rozstają się mimo zdrad. To ma być argument? Naprawdę uważasz, ze w dobrym związku są zdrady i jest więcej kłótni niż normalnej rozmowy? I ze taki związek ma jakikolwiek sens? Naprawdę aż oczy bolą od czytania tego.

CCCatch napisał/a:

Źle mnie zrozumiałaś - chodziło mi o to, że ludzie się zdradzają, ranią się, ale potrafią sobie ponownie zaufać i dalej tworzyć związek. I nie, nie uważam, że w dobrym związku ciągłe kłótnie są czymś normalnym - ale kłótnia sama w sobie, jeśli jest zakończona kompromisem - może wnieść jakąś naukę. Ale normalnym jest ich występowanie podczas całego związku - a przede wszystkim na początku.

Wszystko zrozumiałam. Wiem, ze to miałaś na myśli, ale to, ze gro ludzi kontynuuje związek po zdradach i krzywdach, nie oznacza z automatu, ze są szczęśliwi. Niektórzy na pewno, a inni nie, tylko z różnych przyczyn tych związków nie kończą. Innymi słowy, ta druga grupa pozostaje w toksycznych związkach. Naprawdę wierzysz w to, ze każdy, kto pozostaje w związku po zdradzie, te zdradę przepracował i na nowo zaufał zdradzaczowi? W takim razie zachęcam do wnikliwej lektury forum. Bo tylko to forum pokazuje, ze mnóstwo osób zostaje ze zdradzaczem bez odbudowania zaufania. Stad przetrzepywanie telefonu i/lub niepokój i niepewność. Powodów jest pewnie tyle, co samych związków. Może to być brak odwagi, może to być niska samoocena i wiele, wiele innych powodów. I dlatego to nie jest żaden argument.

CCCatch napisał/a:

Ja widzę związek między swoim postępowaniem a jego odejsciem. Widzę go doskonale i się go nie wypieram, tego, że nie zawsze byłam "lekka i przyjemna", ale nawet psycholog była nico zaskoczona jego postępowaniem. Opowiedziałam jej o wszystkim, od deski do deski. Stwierdziła, że owszem, moje zachowania na pewno go raniły, i że pomocy potrzebujemy oboje - ja z brakiem zaufania i brakiem umiejętności panowania nad emocjami, on - z przesadnym braniem wszystkiego do siebie, nieprzepracowanymi lękami (związanymi z utratą bliskiej osoby i silną wiarą - to opisywałam w innym wątku), ale jeśli między nami jest takie uczucie, o którym oboje myśleliśmy - to wspólnie jesteśmy to przetrwać, pokonać, zmienić się dla siebie i zacząć wszystko od nowa.

Jeśli rzeczywiście psycholog Ci tak powiedziała, to lepiej zmień psychologa. Wielkie uczucie to nie jest zaden gwarant przetrwania wszystkiego. Osobna kwestia, ze w związku i w miłości nie chodzi o to, żeby przetrwać wszystko. Miłość przetrwa wiele, w tym wiele złego, bo miłość jest na dobre i złe. Ale pod pojęciem złe nie kryją się toksyczne zachowania, krzyki, niepanowanie nad emocjami, brak szacunku itd.

CCCatch napisał/a:

Ja nie mam zamiaru siebie wybielać, ale naprawdę uważam, że moje zachowania nie były AŻ TAK okrutne, krzywdzące, by zrywać zaręczyny. Sam zawsze mówił o rozwiazywaniu problemów wspólnie lub, że tak jest wychowany, że jeśli coś się psuje - to tego nie wyrzuca, tylko "naprawia do skutku".

Jestem absolutna zwolenniczka naprawiania, a nie wyrzucania. Co zreszta uskuteczniam, ale w związku nie chodzi o naprawianie bez względu na okoliczności i do skutku. Musisz zrozumieć, ze każdy ma inne granice, a on do swojej granicy doszedł, skoro zerwał zaręczyny. Nie istnieje żadna uniwersalna granica, której nie można przekroczyć, żeby związek trwał. Jedni wybacza, przepracuja i przekują w złoto „wielkie krzywdy”, a inni zerwa zaręczyny, gdy alarm zawyje o raz za dużo. Wszystko zależy od okoliczności i od człowieka.

CCCatch napisał/a:

Niee, to nie było kiepskie 9 miesięcy. Był ogrom wspaniałych chwil, dogadywaliśmy się praktycznie w każdej kwestii ale takze było sporo mniejszych sprzeczek lub większych kłótni. Wszystkie do wyjaśnienia i przejścia, tylko jedna sytuacja, zakończona naprawdę wielką awanturą, bardzo mnie mocno zraniła.

Sporo tych sprzeczek i kłótni jak na 9 miesięcy. Sama zaręczyłam się po 9 miesiącach i choć były sprzeczki i kłótnie wynikające z docierania się, to nie było ich sporo (choc uważam, ze i tak za dużo) i mimo to były to raczej miodowe miesiące. Tak typowe dla początków znajomosci. Jakiś czas póżniej przez pewien czas z różnych powodów, w tym takich problemow, o których większości tutaj piszących na szczęście nawet się nie śniło, bywaly kłótnie cięższego kalibru. Ale problemy zostały rozwiązane, a szczególnie te problemy, które nie były wina i zła wola człowieka. Gdyby tak się nie stało, to rozstalibysmy się. Oboje jesteśmy co do tego zgodni, bo toksyny to nie związek.

CCCatch napisał/a:

Wiedział o tym, że potrafię szybko wpaść w złość, ale potrafię też przyznać się do błędu i przeprosić - zmienić się.

Potrafisz się zmienić, ale jednak na przestrzeni niedługiego związku niejednokrotnie szybko wpadałas w złość. To jak to w końcu jest?

Poza tym jeśli myślisz, ze można sobie szybko wpadać w złość, a potem szybko przeprosić i po sprawie, to wiedz, ze bardzo się mylisz. Pierwszy raz można zrzucić na temperament, drugi na trudny dzień, ale gdy takie sytuacje i wybuchy się powtarzają, a deklaracje zmiany pozostają bez pokrycia, każdy zdrowy człowiek wyciągnie wnioski i wypisze się z takiego związku.

CCCatch napisał/a:

ja jestem wspaniała kobietka, tylko czasem wychodzi ze mnie 'diablica'...

Czasami - słowo klucz. Już samo to, ile trwał Wasz związek i słowo czasami się wykluczają. Dlatego - czytaj wyżej.

CCCatch napisał/a:

Koleżanka powiedziała, ze on po prostu nie potrafił sobie z tym poradzić i tego okiełznać, bo jestem wspaniałą osobą - ale trzeba też umieć "mnie podejść", "olać" pewne moje zachowania i wiedzieć, kiedy "walnąć pięscią" w stół i nie próbować walczyć z tym wyłącznie spokojem (nie mówię tu o przemocy fizycznej i psychicznej :lol:). I to mogło go wystraszyć, ze faktycznie się nie zmienię. Ale jak wspominałam, moje zachowania NIE były skrajne do przesady. Szkoda tylko, ze nie dał mi szansy pokazać, że nie bez powodu podejmuję radykalne kroki. On chyba potrzebuje kogoś bardzo łagodnego, ugodowego i troszke...nudniejszego. Ze mną miał wrażenia, oczywiście i pozytywne ale też negatywne.

Ten fragment jest nieco przerażający. Partner nie jest od tego, żeby nas okiełznać. Ani od tego, aby walić pięścią stół i jeszcze nauczyć się, kiedy to robić, a kiedy wystarczy zachować spokój, żeby partner nie fikał. A z tym braniem partnera na przetrzymanie to już popłynęłas. Ty tak serio? To bardziej przypomina relacje rodzic-dziecko, a nie relacje dwojga dorosłych. Partner nie jest tez od tego, żeby olewać pewne nasze zachowania, których nie powinnismy przejawiać. W związku nie chodzi tez o to, żeby wiedzieć, jak druga osobę podejść. A nazywanie problemów emocjonalnych temperamentem, a stabilności emocjonalnej byciem nudnym może i zaprowadzi Cię kiedyś do ołtarza, ale wielce prawdopodobne, ze i na sale rozwodowa.


CCCatch napisał/a:

Mi bardziej chodziło mi o to, że poznał konkretnie tą moją gorszą stronę - wiedział, że jestem impulsywna, mam swoje chimery, może faktycznie do momentu zaręczyn myślał, że jakoś się ułoży, ale od tego wydarzenia minęły tylko dwa miesiące, a on mnie zostawił.
Wiedzieć, że druga połowa ma trudny charakter - mimo to pytać ją, czy zostanie jego żoną - po 2 miesiącach rzucać i tłumaczyć się 'brakiem sił'. Nie wyobrażam sobie postąpić w taki sposób.

A ja sobie wyobrażam. W miarę poznawania można dojść do wniosku, ze nie chce się żyć w takim związku i to zakończyć. To ze ktoś przez jakiś czas coś akceptuje albo wydaje mu się, ze akceptuje coś u drugiej osoby, nie oznacza, ze w którymś momencie nie powie dość. Pomijam tu w ogóle fakt, ze Twój niedoszły mąż nie jest na te chwile materiałem na męża. Rozumiem, ze dziś Cię to boli, ale jeśli przepracujesz swoje problemy, to kiedyś mu za te zerwane zaręczyny podziękujesz.

138

Odp: Zaręczyny

Nie mialam na celu obrażania Twoich rodziców. Wydaje mi się jednak, że Twoja reakcja jest znacząca i potwierdza, że taki model wynioslaś z domu. Wyjaśnialoby to też Twój wybór partnera.

Ty ciągle nie widzisz, że notorycznie przekraczalaś granice tego faceta, że się z nim nie komunikowalaś, a jedynie na niego naskakiwalaś? Bo to naprawdę jest z wszystkich Twoich postów oczywiste. Dobrze, że zaczęłaś terapię. Może dzięki niej zaczniesz widzieć jak odbierają Cię inne osoby.

139

Odp: Zaręczyny
Apogeum napisał/a:

Ale widzisz, mi nikt nie wmówi, ze osoba, która jest z szczęśliwa z inna osoba, zrywa zaręczyny, i to po dwóch miesiącach.

Mężczyzna, który nie jest szczęśliwy w związku z kobietą przede wszystkim się tej kobiecie nie oświadcza. Mam wrażenie, że spora część osób nie dostrzega w całej tej sytuacji winy eks narzeczonego, który mi osobiście wygląda na człowieka z dużymi zaburzeniami emocjonalnymi. CCCatch popelniła wiele błędów, ale wina ewidentnie leży nie tylko po jej stronie.

140 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-15 20:41:30)

Odp: Zaręczyny

Mi się te zaręczyny kojarzą trochę jak z parami które sobie majstrują dziecko żeby naprawić związek. Sytuacja inna ale podobny brak adekwatności poczynań względem realiów związku.

141

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

Czasem olanie potrafi zdziałać wiele,

To olej te zaręczyny; zignoruj...

142 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-02-15 20:28:51)

Odp: Zaręczyny
Lendy123 napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Ale widzisz, mi nikt nie wmówi, ze osoba, która jest z szczęśliwa z inna osoba, zrywa zaręczyny, i to po dwóch miesiącach.

Mężczyzna, który nie jest szczęśliwy w związku z kobietą przede wszystkim się tej kobiecie nie oświadcza. Mam wrażenie, że spora część osób nie dostrzega w całej tej sytuacji winy eks narzeczonego, który mi osobiście wygląda na człowieka z dużymi zaburzeniami emocjonalnymi. CCCatch popelniła wiele błędów, ale wina ewidentnie leży nie tylko po jej stronie.

Na przestrzeni dwóch miesięcy tez wiele może się zmienić, wiele rzeczy może się nasilić. Poza tym nikt nie twierdzi, ze on jest dojrzały emocjonalnie, wiec tym bardziej na tamtym etapie znajomosci mógł tak czuć i na fali tych uczuć się oświadczyć. Choćby ja pisałam, ze on nie jest w tej chwili materiałem na męża. Ale to jest wątek CCCatch, która niemal w każdym poście pisze rzeczy, od których włos się jeży na głowie, wiec skupiamy się na niej i jej problemach. Poza tym to ona analizuje i przeżywa rozstanie z „człowiekiem z dużymi zaburzeniami emocjonalnymi”, z którym nadal byłaby w toksycznym związku, gdyby nie jego decyzja, a to tez mówi samo za siebie. Sama napisałaś:

Lendy123 napisał/a:

CCCatch, masz spore problemy ze sobą i pewnie przez to też przyciagnelas taką osobę. Dopóki nie rozwiążesz chociaż w pewnym stopniu swoich problemów, sytuacja może się powtarzać.

143 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-15 20:01:20)

Odp: Zaręczyny

Normalny, rozsądny facet nie zrywa zaręczyn po takim czasie, dlatego się zastanawiam, co musi się stać, żeby kogoś pchnąć do tak radykalnych decyzji...?Albo jest mocno niestabilny emocjonalnie, albo doszedł po prostu do ściany i nie mógł dłużej w tym wszystkim tkwić. Oboje się chyba za bardzo nie dobrali.
Pytanie, dlaczego Autorka żałuje tego, żę się rostała z kimś takim, pomimo jego, niby znaczących, wad..?

144 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-02-15 20:50:55)

Odp: Zaręczyny

Z każdym kolejnym postem autorki odnoszę wrażenie, ze jest trolem. Bo kto przytomny uważa, ze partnera należy umieć podejść, brać na przetrzymanie, okiełznać, a w związku w zależności od sytuacji i stopnia przeginania drugiej osoby należy olać to, co druga osoba mówi (oczywiście w sytuacji gdy mówi rzeczy, które w ogóle nie powinny paść), walnąc pięścią w stół lub zachować spokój, zamiast myśleć o rozstaniu. Było tych rewelacji więcej, ale szkoda mi czasu na szukanie.

145

Odp: Zaręczyny

Trolem raczej nie jest, może ma po prostu zły ogląd na to, jak powinno wyglądać życie w związku, kto wie..
Autorka ma z pewnością wiele do przepracowania, bo wcześniejsze wątki dobitnie pokazywały, że wciąż  tkwi w swoich głębokich lękach.

146

Odp: Zaręczyny

Taak, byliśmy tak nieszczęśliwi, że chłopak spytał mnie czy zostanę jego żoną. Związkowy koszmar, tortury i okropienstwa.

Chyba tylko Lendy123 zauważyla, że problem leży po obu stronach a nie ja tylko taka zła i niedobra.

I nie, psychologa nie zmienię, bo ta kobieta pozwoliła mi zrozumieć, że to nie ja jestem największym problemem, tylko słaba psychika mojego eks. Jest dużo mojej winy, ale trafiłam na bardzo kruchą osobę, osobę, która nie potrafi się zdecydować na konkretny krok, która mały problem potrafi odebrać jako kamień milowy. Opowiedziałam chyba wszystkie kłótnie ze szczegółami. Fakt tak intensywnego przeżywania ich przez niego tylko ją utwierdzil w tym przekonaniu. Nie tylko ja potrzebuje terapii, on także, i wybaczcie drodzy 'forumowi psychologowie', wybieram autorytet polecanego specjalisty niż wasze osądy. Nie pierwszy raz widzę tego typu zachowania na tym forum.

A jeżeli zaręczyny miały być próbą ratowania związku... Cóż, sami sobie odpowiedzcie czy to mądre posunięcie.

147

Odp: Zaręczyny

CCC ale powiedzmy sobie szczerze - czy gdybyście byli w ostatecznym rozrachunku szczęśliwi to on by te zaręczyny zerwał? No nie.

148

Odp: Zaręczyny

Problem z tym psychologiem jest taki, ze jasne, Ty mozesz sobie opowiadac o tym, co sie dzieje jak reaguje Twoj ex, natomiast psycholog zachowuje sie nieprofesjonalnie oceniajac jego zachowanie tylko i wylacznie po Twoich slowach, nie znajac tego faceta. Bo relacja jest zawsze subiektywna. On moglby powiedziec cos zupelnie innego.

Zreszta mam taka sytuacje u przyjaciolki. Ona chodzila na terapie, narzekala na faceta, terapeutka tez wolala, jaki ten facet okropny, jakim jest toksykiem, jak to on ja niszczy. Az w koncu facet tez poszedl do tej samej terapeutki na terapie. Kij z jej profesjonalizmem, bo nie powinna go do siebie brac, ale wziela. I on jej poopowiadal jego wersje, a ona zaczela przyjaciolce wmawiac, ze on taki biedny, kochany, ze ona powinna mu dac kolejna szanse, ze przeciez on zle nie chce itd.

Terapia jest po to, zebys przepracowala siebie, a nie partnera.

149

Odp: Zaręczyny
jjbp napisał/a:

CCC ale powiedzmy sobie szczerze - czy gdybyście byli w ostatecznym rozrachunku szczęśliwi to on by te zaręczyny zerwał? No nie.

A gdybyśmy byli nieszczęśliwi to czy by się oświadczył? No właśnie, i tu możemy się wzajemnie zasypywac tego typu pytaniami.

Lady Loka - halo halo, ja tam właśnie poszłam po to, by przepracowac siebie, ale bez poruszenia tematu eks nie jest to do końca możliwe. 3/4 rozmowy skupione było na mnie, na moim postępowaniu, ale z ust żadnej ze stron nie padło stwierdzenie że on jest ZŁY. Nie, psycholog powiedziała że zarówno moje emocjonalne wybuchy, ale też jego podejście do pewnych sytuacji doprowadziło do tego, co się stało. Ja, z powodu lęków, kompleksów - podejrzliwa i momentami nieopanowana, on - niestety niedojrzaly w sferze uczuciowej, z wewnętrznym 'czymś', co powoduje tego typu postępowanie, niezdecydowanie. Nikt nikogo nie oceniał jako złego czy dobrego - obie strony winne i tyle, poza tym w jaki inny sposób miała ocenić to wszystko, jak nie po moich słowach? I nie, nie wybielalam się z żadnej z zaistniałych sytuacji, byłam szczera do bólu.

150

Odp: Zaręczyny
jjbp napisał/a:

CCC ale powiedzmy sobie szczerze - czy gdybyście byli w ostatecznym rozrachunku szczęśliwi to on by te zaręczyny zerwał? No nie.

Równie dobrze można zapytać, czy gdyby nie byli szczęśliwi to by sie oświadczał.
Jak dla mnie zachowanie mężczyzny, który się oświadcza i po 2 miesiącach ot tak nagle, bez uchwytnej przyczyny z tego wycofuje, jest bardzo nie fair i świadczy o niedojrzałosci. Zaręczyny to jest poważna deklaracja. Obydwoje powinni przejść porządną terapię.

151

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

Chyba tylko Lendy123 zauważyla, że problem leży po obu stronach a nie ja tylko taka zła i niedobra.

Nie tylko.

Apogeum napisał/a:

Pomijam tu w ogóle fakt, ze Twój niedoszły mąż nie jest na te chwile materiałem na męża. Rozumiem, ze dziś Cię to boli, ale jeśli przepracujesz swoje problemy, to kiedyś mu za te zerwane zaręczyny podziękujesz.

Gdy pisałam te słowa, również miałam to na myśli. I podtrzymuje swoją wypowiedz, bo gdy przepracujesz swoje problemy, będziesz się cieszyła, ze dzięki zerwanym zaręczynom nie zostaniesz żona człowieka, który nie dojrzał do małżeństwa i ze nie dojdzie do ślubu, który rychło zaprowadziłby Was na sale rozwodowa - co to w tym przypadku wcale nie byłaby najgorsza opcja.

Ale zauważ, ze to ty założyłaś wątek poświęcony zerwaniu z „bardzo kruchą osoba, osoba, która nie potrafi się zdecydować na konkretny krok, która mały problem potrafi odebrać jako kamień milowy”. To Ty przyjęłaś zaręczyny człowieka, który aż dwa razy nie znalazł w sobie odwagi, aby wycofać się z zaręczyn oko w oko, człowieka, który ma tak wybiórcze podejście do religii i seksu, ze już dawno powinnaś pomachać mu na pożegnanie, zamiast przyjmować zaręczyny i rozprawiać nad ich zerwaniem. Do tego dopuszczasz w związku zachowania, które mogą się co najwyżej odnosić do relacji rodzic-dziecko. Oczywiście nie wszystkie. Piszesz o podejściu do partnera w taki sposób, ze aż włos się jeży na głowie, gdy się to czyta (wziąć na przetrzymanie, podejść, okiełznać, olać, uderzyć pięścią w stół w sytuacji, gdy druga strona przejawia zachowania, które należałoby wyeliminować). Dlatego obawiam się, ze pani psycholog się myli, jeśli rzeczywiście tak powiedziała - i to jednak Ty jesteś swoim największym problemem. Tak samo jak każdy kto przejawia toksyczne zachowania oraz godzi się na czyjeś toksyczne zachowanie wobec niego.


CCCatch napisał/a:

A jeżeli zaręczyny miały być próbą ratowania związku... Cóż, sami sobie odpowiedzcie czy to mądre posunięcie.

JEŻELI

152 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-16 09:24:40)

Odp: Zaręczyny

No cóż ale finalnie do ślubu nie doszło i się rozstaliscie wiec chyba wszyscy możemy sobie odpowiedzieć co było dominujace, czy to ogromne szczęście i zaręczyny czy jednak myśl że to nie to

@Lendy ja się zgadzam że oboje tu mają sporo do przepracowania, pisałam to zresztą w którymś z postów wcześniej. On sie też wykazał mega niedojrzałością stąd, szczerze mówiąc, ja tych oświadczyn bym nie traktowała jako serio deklaracji że ktoś chce spędzić z nami życie. Bo jak ktoś tak wolna ręką sobie tym pierścionkiem rzuca i zabiera to ciężko to brać za tak poważna deklarację jak się o niej tu w tym wątku mówi

153

Odp: Zaręczyny

No ja tam nie wiem, dla mnie to, to jest jasna ocena, wskazujaca wresz na bardzo nieprofesjonalna diagnoze na odleglosc:

CCCatch napisał/a:

ta kobieta pozwoliła mi zrozumieć, że to nie ja jestem największym problemem, tylko słaba psychika mojego eks. Jest dużo mojej winy, ale trafiłam na bardzo kruchą osobę, osobę, która nie potrafi się zdecydować na konkretny krok, która mały problem potrafi odebrać jako kamień milowy. Opowiedziałam chyba wszystkie kłótnie ze szczegółami. Fakt tak intensywnego przeżywania ich przez niego tylko ją utwierdzil w tym przekonaniu.


CC nikt tutaj nie mowi, ze on jest bez winy, bo to jest jasne i logiczne, ze wina jest po obu stronach, natomiast to Ty tu jestes, Ty tu piszesz i Ty masz temat, a nie on. Doradzamy Tobie, wiec wybacz, ze nie skupiamy sie na Twojej relacji na temat psychiki Twojego ex.

154 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-16 10:17:27)

Odp: Zaręczyny
Apogeum napisał/a:

To Ty przyjęłaś zaręczyny człowieka, który aż dwa razy nie znalazł w sobie odwagi, aby wycofać się z zaręczyn oko w oko, człowieka, który ma tak wybiórcze podejście do religii i seksu, ze już dawno powinnaś pomachać mu na pożegnanie, zamiast przyjmować zaręczyny i rozprawiać nad ich zerwaniem. Do tego dopuszczasz w związku zachowania, które mogą się co najwyżej odnosić do relacji rodzic-dziecko. Oczywiście nie wszystkie.

Bo z miłości potrafiłam to w jakiś sposób zaakceptować...zrozumieć pewne rzeczy, nauczyć się, że one były, są i będą. Uszanowalam jego wiarę, jego lęki z nią związane i choć było mi ciężko, po prostu nauczyłam się z tym żyć, jak z wieloma innymi rzeczami, bo o także w związku chodzi prawda?

Apogeum napisał/a:

Piszesz o podejściu do partnera w taki sposób, ze aż włos się jeży na głowie, gdy się to czyta (wziąć na przetrzymanie, podejść, okiełznać, olać, uderzyć pięścią w stół w sytuacji, gdy druga strona przejawia zachowania, które należałoby wyeliminować).

Ja po prostu uważam, że życia w związku trzeba się nauczyć - nauczyć pewnych zachowań, odkryć, co jest istotne a co nie, poznać partnera i jego przyzwyczajenia, pewne rzeczy po prostu ignorować, odróżnić pierdoły od poważnych kryzysów, nie bać się reagować w bardziej stanowczy sposób. Być może nie potrafię tego wyrazić słowami, ale nie mam na myśli niczego złego myśląc takim tokiem.

155

Odp: Zaręczyny

CC nie wierze, ze bylabys w stanie latami ignorowac to, ze ktos na Ciebie krzyczy. Naprawde nie wierze. Jasne, ze trzeba niektore rzeczy olewac, ale niektorych sie nie powinno olewac, bo powinny wywolywac wyjacy alarm w glowie. Krzyki i klotnie to ta rzecz. Przynoszenie emocji z pracy do domu i wyzywanie sie na partnerze, bo w pracy bylo zle, to powinno wywolywac syrene.

156

Odp: Zaręczyny
Lady Loka napisał/a:

Przynoszenie emocji z pracy do domu i wyzywanie sie na partnerze, bo w pracy bylo zle, to powinno wywolywac syrene.

Pisałam wcześniej, że pracujemy w jednym miejscu i nasze zmartwienia są poniekąd wspólne. Poza tym nigdy nie napisałam, że ja robiłam to non stop, to się po prostu zdarzało, jak wszędzie - zły dzień w pracy, humor popsuty ale nikt nie mówi o jakimś celowym wyzywaniu się na sobie! Znów wyobrażacie sobie po swojemu - mam stresująca pracę, to pewnie dzień w dzień ciągle mu o niej nawijalam, robiłam mu awantury z tego powodu, bo coś nie poszło po mojej myśli. Nie, nie, nie! Myślicie że on zawsze wracał uradowany po zmianie i zawsze tryskal humorem?

157 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-16 10:52:35)

Odp: Zaręczyny
jjbp napisał/a:

CCC ale powiedzmy sobie szczerze - czy gdybyście byli w ostatecznym rozrachunku szczęśliwi to on by te zaręczyny zerwał? No nie.


Oceniając, jak się związek Autorki układał na podstawie tych zaręczyn i/lub ich zerwania, można patrzeć w sumie dwojako. Z jednej strony skoro facetowi zależy na kobiecie i jest pewny swoch uczuć, to się oświadcza. Z drugiej zaś, pomimo uczucia, jeśli druga strona zachowuje się w sposób, który dla kogoś jest męczący i frustrujący, że ta decyduje się odejść, to można jedynie się zastanawiać, jak bardzo musi to być dołujace, że się odchodzi i zostawia partnera.. Znamienne jest dla mnie to, co kilka osób wyzęj wspomniało: podejście do partnera czy sposób rozwiązywania drażliwych spraw. Jeśli czuje, żę ktoś mnie próbuje ustawiać czy brac na przetrzymanie albo olewać moje potrzeby, to ciężko chyba to tak po prostu zostawić bez żadnej reakcji..?

158

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Przynoszenie emocji z pracy do domu i wyzywanie sie na partnerze, bo w pracy bylo zle, to powinno wywolywac syrene.

Pisałam wcześniej, że pracujemy w jednym miejscu i nasze zmartwienia są poniekąd wspólne. Poza tym nigdy nie napisałam, że ja robiłam to non stop, to się po prostu zdarzało, jak wszędzie - zły dzień w pracy, humor popsuty ale nikt nie mówi o jakimś celowym wyzywaniu się na sobie! Znów wyobrażacie sobie po swojemu - mam stresująca pracę, to pewnie dzień w dzień ciągle mu o niej nawijalam, robiłam mu awantury z tego powodu, bo coś nie poszło po mojej myśli. Nie, nie, nie! Myślicie że on zawsze wracał uradowany po zmianie i zawsze tryskal humorem?

Mowimy o tych rzeczach, ktore sama podkreslasz. Skad mamy wiedziec, czy Ci sie to zdarzylo raz czy 50 razy?
Dla niego widocznie to bylo za duzo i tu jest Twoj kierunek rozwoju i pracy nad soba, zeby rzeczy z pracy do domu nie przenosic.

159

Odp: Zaręczyny

Autorko, od pierwszej strony pisalam, że bardzo podejrzanie patrzę na zaręczyny oferowane po paru miesiącach. Osoba, która oświadcza się tak szybko jest albo niesamowicie młoda albo niedojrzala, albo po prostu niezrównowazona. To, że są pojedyncze wyjatki od reguły, ma się tu do niczego.

Tak naprawdę to oboje jesteście niedojrzali, bo żeby przyjąć takie zaręczyny jak i zerwac je po dwóch miesiacach, to trzeba być dosyć rozchwianym. Konkludując, ten związek nie mial żadnej przyszłości. Biorąc pod uwagę, że oboje jestescie koło 30, to trochę włosy się jeżą, bo trajektoria waszej znajomości przypomina bardziej "chodzenie ze sobą" nastolatków, a nie relację doroslych ludzi.

I sorry, skupianie się na zachowaniu tego faceta, to wygodny unik by nie pracować nad sobą. Jeżeli faktycznie masz terapeutę, który zamiast pomóc Tobie dywaguje na temat osoby trzeciej i nieobecnej, ja wątpię czy jest to osoba kompetentna.

160

Odp: Zaręczyny
Beyondblackie napisał/a:

Autorko, od pierwszej strony pisalam, że bardzo podejrzanie patrzę na zaręczyny oferowane po paru miesiącach. Osoba, która oświadcza się tak szybko jest albo niesamowicie młoda albo niedojrzala, albo po prostu niezrównowazona. To, że są pojedyncze wyjatki od reguły, ma się tu do niczego.

Zaręczyny po niecałym roku znajomości w okolicach 30 wcale nie są rzadkością i nie świadczą o wyżej wymienionych zaburzeniach.

161

Odp: Zaręczyny

Sam nie wiem, czy to można uznać za zaburzenie, ale ktoś się naprawdę musi spieszyć, żeby po kilku miesiącach się oświadczać...

162 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-16 11:37:37)

Odp: Zaręczyny
bagienni_k napisał/a:

Jeśli czuje, żę ktoś mnie próbuje ustawiać czy brac na przetrzymanie albo olewać moje potrzeby, to ciężko chyba to tak po prostu zostawić bez żadnej reakcji..?

Ale to nie ja kogoś sobie ustawialam lub olewalam. Ja sugerowałam jemu, by niektóre moje zachowania po prostu ignorowal i nie brał ich aż tak do serca. Czy to ze mną czy z kimś innym, koniec końców i tak by się zameczyl z takim podejściem.

Dlaczego dalej brniecie w tezę że moje spotkania z psychologiem to wyłącznie rozprawianie o zachowaniu mojego eks? Nigdy nie powiedziałam, że celem tych wizyt jest wyłączne skupianie się na nim, przecież ona - tak jak wy tutaj wszyscy - mogła opierać się wyłącznie na moich słowach i na tej podstawie to wszystko oceniać, nic w tym nienormalnego. Myślicie, że on podczas swojej wizyty nie będzie rozmawiał na temat mojej osoby?

Powód tak szybkich zaręczyn dalej zastanawia chyba każdego z nas tu obecnych, oświadcza się bo...? Tak kocha, mimo moich wad? Chce mieć większą szansę na uzyskanie rozgrzeszenia za seks przedmalzenski? Chce coś naprawić? Etc etc...

163 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-16 11:37:00)

Odp: Zaręczyny

Zaręczyny po paru miesiącach same w sobie może nie ale całokształt związku dla mnie już owszem - krótki okres bycia razem, spędzanie że sobą każdej wolnej chwili, problemy od samego początku (autorka sama mówi że początki w związku zazwyczaj są ciężkie - nie zgadzam się z tym ale potwierdza to że u nich akurat tak było), zaręczyny z zaskoczenia & w tempie błyskawicy i równie szybkie ich zerwanie. I na dodatek oni oboje wykazujący cechy nad którymi warto popracować (nie żeby było w tym coś złego i fajnie że autorka pracować chce no ale to jest fakt)

Tak wiec według mnie to jest nie to tempo na taki typ związku, ta łódka od początku się kołysała za mocno

164

Odp: Zaręczyny

Nie zauważyłam, żeby ktoś tu upierał się przy tym, że chodzisz do psychologa WYŁĄCZNIE po to, żeby omawiać zachowanie Twojego byłego chłopaka. Nikt tu w to nie brnie.

Zastanawiam się, skąd w Tobie ta skłonność do przejaskrawiania, do robienia z siebie ofiary nieuzasadnionych nagonek? Czy w roli ofiary czujesz się bardziej komfortowo?

165

Odp: Zaręczyny
IsaBella77 napisał/a:

Nie zauważyłam, żeby ktoś tu upierał się przy tym, że chodzisz do psychologa WYŁĄCZNIE po to, żeby omawiać zachowanie Twojego byłego chłopaka. Nikt tu w to nie brnie.

Zastanawiam się, skąd w Tobie ta skłonność do przejaskrawiania, do robienia z siebie ofiary nieuzasadnionych nagonek? Czy w roli ofiary czujesz się bardziej komfortowo?

No popatrz, ja jakoś zauważyłam, że jednak brnie w to stwierdzenie wiele osób.
Jakbym robiła z siebie ofiarę to nigdy bym się nie przyznała do swojego zachowania i złych emocji...
I kolejna rzecz: widzicie tylko moje rzekome przejaskrawianie. Znów ja ta zła, a jak zasugeruje, że mój eks momentami to robił, to od razu się zaczyna...

166

Odp: Zaręczyny

Autorko ale już któraś osoba mówi że tak, Twój eks nie był święty, niektóre z jego zachowań (tych nam znanych) były bez sensu/glupie/dziwne i też ma swoje do przepracowania. Tylko że to jest maksimum które o nim da się powiedzieć bo jego tu nie ma, nie dostarczy nam większych detali o swoich problemach ze swojej perspektywy

167

Odp: Zaręczyny

A mnie zastanawia cel tego wątku.

168

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

No popatrz, ja jakoś zauważyłam, że jednak brnie w to stwierdzenie wiele osób.

Tak, Ty jako jedyna to zauważyłaś. I tylko zauważyłaś, bo gdybym poprosiła Cię o podanie przykładu/ cytatu na dowód tego, że wszyscy brną tu w tezę, że chodzisz do psychologa wyłącznie po to, aby omawiać zachowanie Twojego ex - to nie mogłabyś czegoś takiego przytoczyć, bo tego nie ma.
Sam fakt, że coś zauważasz, nie jest wcale jednoznaczny, czy tożsamy z tym, że to coś istnieje.
Z jakiegoś powodu czujesz się niezrozumianą, atakowaną i uciemiężoną ofiarą.
A ja pytam - i zupełnie bez złośliwości - dlaczego tak siebie przedstawiasz i dlaczego tak się czujesz?
Co daje Ci tkwienie w tej pozie i w tej roli? Czy jest to bezpieczne emocjonalnie? Czy to daje Ci jakąś satysfakcję, kompensację?

CCCatch napisał/a:

Jakbym robiła z siebie ofiarę to nigdy bym się nie przyznała do swojego zachowania i złych emocji...
I kolejna rzecz: widzicie tylko moje rzekome przejaskrawianie. Znów ja ta zła, a jak zasugeruje, że mój eks momentami to robił, to od razu się zaczyna...

To nie jest rzekome przejaskrawienie. To jest przejaskrawienie i dodawanie zbędnej dramy do normalnych uwag i pytań.
Skoro piszesz tu o SOBIE, o SWOICH problemach, cechach, reakcjach, to na kim mamy się koncentrować, jeśli nie na Tobie? Na księdzu Bolku z Sobieszowa?

Oczywiście, że Twojego byłego partnera nie można określić jako osoby dojrzałej, odpowiedzialnej, czy bez skazy. Zostało to już tu WIELOKROTNIE zauważone i podkreślone.
Jednak pochylamy się tu nad Twoimi problemami, nie nad jego lekkomyślnością.

169 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-16 13:11:40)

Odp: Zaręczyny

Autorko, pewnych zachowań ignorować z pewnośćią NIE należy. Zatem pytanie brzmi, jakie to zachowania mogły spowodować, że facet zwyczajnie stracił cierpliwość, co być może też przyczyniło się do zerwania przez niego zaręczyn. Póki co, z Twoich wypowiedzi można wyczytać, że to olewanie dotyczyć mogło zbyt ważnych spraw, aby mogły one zostać zbagatelizowane.

170

Odp: Zaręczyny
bagienni_k napisał/a:

Sam nie wiem, czy to można uznać za zaburzenie, ale ktoś się naprawdę musi spieszyć, żeby po kilku miesiącach się oświadczać...

Nie piszę, że to jakieś zaburzenie poważne musi od razu być, ale jest to raczej mało odpowiedzialne zachowanie, którego oczekiwać mozna po szesnastolatku, a nie dorosłym mężczyźnie. Siedem miesięcy to zdecydowanie za malo by kogoś dobrze poznać, a już mega kuriozalnym się wydaje gdy te siedem miesięcy to nie byla sielanka, ale ciągle konflikty. I tak, wątpię, że powodem tych oświadczyn byla miłość. Próba ratowania związku, panika, chęć uspokojenia Autorki- prawdopodobnie, któreś z tych- zdecydowanie nie dojrzałe uczucie.

Z jej strony zresztą też brak dojrzalości i wglądu w siebie. Ona oczekuje, że druga osoba ma zmienić swoje odczucia i reakcje, bo JEJ się nie podobają. Partner nie ma prawa do czucia się niekomfortowo gdy ona przekracza jego granice, bo według NIEJ nic się nie stało. Sorry, ale to troche przypomina tłumaczenie typu: jestem nerwowy bo żona mnie prowokuje.

171 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-16 13:52:03)

Odp: Zaręczyny

Może dla niektórych te kilka miesięcy wystarczy, aby kogoś poznać, ale osobiście uważam, że to zbyt krótko. Nawet, jakby wszystko prezentowało sie sielko-anielsko.
Tak czy inaczej, w tym wypadku jest to zdecydowanie bardziej skomplikowane. Jeśli prawdą jest to oczekiwanie od faceta, że będzie siedział cicho, kiedy zdaniem Autorki nic się nie stało,
podczas gdy gość czuje, żę już granice zostały przekroczone, to nie ma się co dziwić, że to się rozpadło.

172

Odp: Zaręczyny

Chodzi mi o to, że uczucia po tylku paru miesiacach są dosyć powierzchowne. To raczej motylki w brzuchu, zauroczenie, buzujace hormony, pożądanie, a nie glęboka miłość. Jak często się zdarza, że kiedy ten okres przemija, nagle spadają różowe okulary i zaczyna się dostrzegać wady partnera? Dopiero wtedy widać czy faktycznie pasujemy do siebie, mamy podobne poglądy, potrafimy ze sobą rozmawiać czy to wszystko to był tylko jeden seks haj. Tylko chyba niedojrzałe nastolatki wierzą, że na pierwszej randce spotkały miłość swojego życia. Nominalnie nie znam ani jednej pary, która nie skończyłaby rozwodem po super szybkich zaręczynach i ślubie. Z zegarkiem można bylo siedzieć i przewidzieć, że za rok, dwa polecą po papiery.

A już tak zupelnie poza tematem oświadczyn, to uważam, że osoby, które same siebie nie uporządkowały, nie powinny pakować się w związek, bo partner nie jest od wypelniania emocjonalnych dziur, od terapii i od naprawiania.

173

Odp: Zaręczyny
Beyondblackie napisał/a:

Chodzi mi o to, że uczucia po tylku paru miesiacach są dosyć powierzchowne. To raczej motylki w brzuchu, zauroczenie, buzujace hormony, pożądanie, a nie glęboka miłość. Jak często się zdarza, że kiedy ten okres przemija, nagle spadają różowe okulary i zaczyna się dostrzegać wady partnera? Dopiero wtedy widać czy faktycznie pasujemy do siebie, mamy podobne poglądy, potrafimy ze sobą rozmawiać czy to wszystko to był tylko jeden seks haj. Tylko chyba niedojrzałe nastolatki wierzą, że na pierwszej randce spotkały miłość swojego życia. Nominalnie nie znam ani jednej pary, która nie skończyłaby rozwodem po super szybkich zaręczynach i ślubie. Z zegarkiem można bylo siedzieć i przewidzieć, że za rok, dwa polecą po papiery..

O widzisz, a ja znam sporo takich par, gdzie zaręczyny miały miejsce niecały rok po poznaniu i mają się dobrze, nikt żadnych pozwów rozwodowych składać nie zamierza. To bardziej zależy od dojrzałości, stabilności emocjonalnej, umiejętności brania odpowiedzialności za swoje decyzje i stosunku do problemów, które napotyka się po drodze. To prawda, że poczatkowo patrzy się przez różowe okulary, ale związek cały czas ewoluuje, nie tylko po tym pierwszym okresie zauroczenia. Po 10 latach zapewne przychodzi jeszcze inny etap zwiazku, wiec też można by było czekać z zaręczynami, żeby sprawdzić czy po tylu latach dalej pasujemy itd. I tak w nieskończoność.
Niech się każdy zaręcza kiedy chce, szybsze zaręczyny ni są ani gorsze, ani mniej wazne.

174

Odp: Zaręczyny

Z mojej strony mogę tylko wyrazić podziw, że w przeciągu roku lub mniej, ludzie są w stanie się na tyle poznać, że stwierdzają, że to jest "to", i decydują się na wspólne życie.

175 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-02-16 17:00:08)

Odp: Zaręczyny

Ja bym zaburzeń z tempem związku nie wiązała, ale uważam, ze szybkie oświadczyny i szybki ślub są po prostu obarczone większym ryzykiem porażki, bo wtedy jeszcze nie wiadomo, czy jak motyle przestaną fruwać na wysokości lamperii (jeśli fruwają), wink zakochanie przekształci się w miłość. Ja po niespełna 9 miesiącach związku w dniu zaręczyn i 10 w dniu ślubu i byłam zakochana, i kochałam, ale co oczywiste, nie taka miłością jak dziś. Dziś kocham bardziej, ale tez cały czas jestem zakochana. Ale w dniu ślubu miałam świadomość, ze teoretycznie ryzyko jest większe niż w sytuacji gdyby ślub był pozniej.

A dlaczego nie wiązałabym tempa z zaburzeniami? Choćby dlatego, ze i po 10 latach można wychodzić zaręczyny lub zaręczyć się wyłącznie w celach prokreacyjnych albo pod wpływem presji dziewczyny/chłopaka, rodziców czy ogólnie presji otoczenia lub presji społecznej - branie ślubu lub zakładanie rodziny przez gejów. Przykłady dla obi płci można by mnożyć, a zdecydowanie nie świadczą one o dojrzałości emocjonalnej.

176

Odp: Zaręczyny
bagienni_k napisał/a:

Z mojej strony mogę tylko wyrazić podziw, że w przeciągu roku lub mniej, ludzie są w stanie się na tyle poznać, że stwierdzają, że to jest "to", i decydują się na wspólne życie.

Już wspominałam, że ja jestem takim przypadkiem. Mąż oświadczył mi się po pół roku intensywnej znajomości, ale już po dwóch miesiącach po raz pierwszy wspomniał, że chciałby iść ze mną przez życie. U nas to był właściwie strzał - tak z jednej, jak i z drugiej strony. W tamtym czasie on miał już za sobą kilka poważniejszych związków, w tym jeden z zaręczynami, z których się wycofał. Dla mnie to też nie była pierwszyzna, przy czym wcześniej z czasem coś zaczynało mi nie grać, a że intuicji słucham, to nie brnęłam w to dalej, choćby z odpowiedzialności za uczucia drugiej strony, a tym razem od razu czułam, że to jest facet dla mnie.
Przy czym u nas nie odchodziły takie akcje, jak opisywane w tym wątku. My się kochaliśmy i szanowaliśmy, oboje zachowywaliśmy dojrzale, przynajmniej jak na swój wiek. Mąż jest zresztą kilka lat ode mnie starszy, doskonale wiedział czego chce, ja z kolei zawsze byłam osobą rozsądną i podejmującą rozważne decyzje.

Mimo wszystko uważam, że nie należy się spieszyć, bo wiele rzeczy wychodzi dopiero po czasie, kiedy opadną różowe okulary, a do związku zaczyna wkradać się zwykłe życie. Jeśli zaś już na wczesnym etapie pojawiają się zgrzyty i toksyczne zachowania, to po prostu nie uwierzę, że potem będzie lepiej. Zresztą chyba nie ma sensu sprawdzać.

177

Odp: Zaręczyny

Olinko Naprawdę fajnie się czyta, że Wam się udało big_smile Czasami można to tłumaczyć wyczuciem, czasami pewnością, ale sama przyznajesz, że jednak warto spokojnie się dojść, aby się wzajemnie poznać smile
Może się ludzie za bardzo skupiają na tym pierwszym etapie zakochania i podejmują decyzję na tej podstawie..?

178

Odp: Zaręczyny

Apogeum, nie piszę, że to muszą być jakieś grube zaburzenia, ale często jest to niedojrzalość, szybkie parcie na ślub bo rodzina glowę suszy, lęk przed byciem samym, chęć założenia rodziny kiedy latka już lecą i tego typu atrakcje, które z miłością żadnego związku nie maja. Gdyby partner tak szybko mi z oświadczynami poleciał, to stwierdziłabym, że jak za rok będzie podobnie czuć wobec mnie, to wtedy porozmawiamy. Może jestem ostrożna bo bardzo źle się przejechalam na byłym mężu, który wręczyl mi pierścionek po roku, ślub sześć miesięcy później, a potem dwa lata koszmaru. Widać przez rok można ukrywać wiele, a co dopiero przez kilka miechów. Gdybym wtedy poczekała, a nie jak glupia lazła w to, to oszczędziłabym sobie wiele nerwów.

179 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-02-16 21:38:02)

Odp: Zaręczyny
Beyondblackie napisał/a:

Apogeum, nie piszę, że to muszą być jakieś grube zaburzenia, ale często jest to niedojrzalość, szybkie parcie na ślub bo rodzina glowę suszy, lęk przed byciem samym, chęć założenia rodziny kiedy latka już lecą i tego typu atrakcje, które z miłością żadnego związku nie maja. Gdyby partner tak szybko mi z oświadczynami poleciał, to stwierdziłabym, że jak za rok będzie podobnie czuć wobec mnie, to wtedy porozmawiamy. Może jestem ostrożna bo bardzo źle się przejechalam na byłym mężu, który wręczyl mi pierścionek po roku, ślub sześć miesięcy później, a potem dwa lata koszmaru. Widać przez rok można ukrywać wiele, a co dopiero przez kilka miechów. Gdybym wtedy poczekała, a nie jak glupia lazła w to, to oszczędziłabym sobie wiele nerwów.

Beyondblackie, nie wiem, czy czytałaś cały mój post, bo nie od razu dodał się w całości i dopisywałam, ale ja właśnie o tych wszystkich rzeczach/powodach, o których wspominasz w pierwszej części posta, tez napisałam - tyle ze akurat w kontekście związków z długim stażem. Bo tu i tu mogą, ale nie musza się występować. Poza tym - tak jak już pisałam - ja akurat miałam świadomość ryzyka i tego, ze teoretycznie jest ono większe, niż gdyby staż związkowy był dłuższy. Osobna kwestia, ze akurat np. mój mąż różowe okulary miał na nosie jednak dłużej niż 2 lata, wiec ten dodatkowy rok raczej niewiele by zmienił. Nie bez powodu mówi się, ze zakochanie/patrzenie na druga osobę przez różowe okulary może się utrzymywać chyba nawet i do czterech lat. wink Z kolei jak ktoś gra kogoś kim nie jest (chocby Twój były mąż) i nie zamierza pokazywać swojej prawdziwej twarzy przed ślubem, to może po prostu dłużej udawać. Mało to jest sytuacji, ze ludzie są ze sobą przed ślubem naprawdę długo, a krótko po ślubie biorą rozwód? Innymi słowy, nie ma reguły.

180 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-16 20:59:00)

Odp: Zaręczyny

Już pomijając wszystko...co ja robiłam źle, co on robił źle...strasznie mi ciężko sad cały czas zastanawiam się czy tęskni, bo ja bardzo. Cały czas zastanawiam się, czy może po tej byłej "pseudodziewczynie", która się nim bawiła i chciała tylko kasy, nie płakał bardziej niż po narzeczonej, z którą spędził 9 miesięcy i która go kochała i którą on sam ponoć nad życie kochał...
Jest w ogóle jakaś szansa? Na jakąś obopólną pracę, przemyślenia i ostatecznie powrót jako dwie "nowe" osoby? Myślicie, że zdążył się odkochać, czy może zaczął już z tamtą pisać, a mnie już w jego myślach nie ma?...Psycholog i jego kuzyn (którego też znam) doradzają, abym odczekała jeszcze kilka dni i się odezwała. Kuzyn twierdzi, że on dalej mnie kocha.

181

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

...Psycholog i jego kuzyn (którego też znam) doradzają, abym odczekała jeszcze kilka dni i się odezwała..

Masz samych kretynów w swoim otoczeniu....
Bez urazy.

Ani Ty, ani on nie jesteście mentalnie gotowi na jakikolwiek normalny związek, o małżeńskim nawet nie mówiąc.
Najgorsze co Wam się może przydarzyć, to ponowne zejście się.
Bo to będzie tylko preludium do kolejnego ro- zejścia.
Tylko bardziej bolesnego i z większym hukiem.

182 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-16 21:38:23)

Odp: Zaręczyny

Według mnie powinnaś skupić się na sobie i przepracowaniu tego co masz do przepracowania. Jeśli jest Ci pisany związek z tym czy innym mężczyzna to się wydarzy w swoim czasie. Na teraz priorytetem jest przepracowanie siebie a nie jakies spontaniczne wracanie do siebie albo pakowanie się w związki. Tak ja uważam przynajmniej

183

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

JJest w ogóle jakaś szansa? Na jakąś obopólną pracę, przemyślenia i ostatecznie powrót jako dwie "nowe" osoby? Myślicie, że zdążył się odkochać, czy może zaczął już z tamtą pisać, a mnie już w jego myślach nie ma?...Psycholog i jego kuzyn (którego też znam) doradzają, abym odczekała jeszcze kilka dni i się odezwała. Kuzyn twierdzi, że on dalej mnie kocha.

Nie, nie ma szansy bo oboje jesteście niedojrzali i macie też inne problemy ze sobą, więc jak się znowu zejdziecie, to będzie kolejna drama. Popracuj nad sobą z DOBRYM, OBIEKTYWNYM terapeutą (a nie konowalem, który zadowala swoich klientów klepaniem ich po plecach) i daj temu facetowi spokój. On nie nadaje się do związku, Ty na ten czas nie nadajesz się do związku, a oboje do siebie nie pasujecie- tworzycie jedynie burzliwą, toksyczną więź.

184

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

Jest w ogóle jakaś szansa? Na jakąś obopólną pracę, przemyślenia i ostatecznie powrót jako dwie "nowe" osoby? Myślicie, że zdążył się odkochać, czy może zaczął już z tamtą pisać, a mnie już w jego myślach nie ma?...Psycholog i jego kuzyn (którego też znam) doradzają, abym odczekała jeszcze kilka dni i się odezwała. Kuzyn twierdzi, że on dalej mnie kocha.

Sama zastawiasz na siebie pułapkę. Po co?
Ludzie którzy się kochają, szanują i chcą tworzyć związek - nie rozstają się.
Po co to sobie robisz?
Facet jest lekkomyślny i nieodpowiedzialny. Ty - jak to określiłaś - "temperamentna". W ciągu zaledwie kilku miesięcy zdążyliście przejść takie dramy, kryzysy i konflikty, że naprawdę bezsensem byłoby ciągnięcie tego dalej.
To nieważne co on już zdążył zrobić, do kogo napisać i kogo mieć w myślach. Jest wolnym człowiekiem i może robić co chce. Tak samo jak i Ty.

Masakra skąd Ty bierzesz tych doradców. Facet potraktował Cię paskudnie, a Ty trzymasz się tego, żeby się do niego za kilka dni odezwać. Jedyne co tym pokażesz to to, że nie szanujesz ani jego, ani przede wszystkim siebie samej. Najlepiej jeszcze go przeproś za to, że zerwał z Tobą i błagaj na kolanach o szansę, może da się przeprosić i będziecie się szarpać następne kilka miesięcy.

P.S. Nie wierzę w istnienie "Twojego psychologa", to niemożliwe, żeby ktoś w takiej profesji był tak głupi, lekkomyślny i nieprofesjonalny.

185 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-02-16 22:13:28)

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

Już pomijając wszystko...co ja robiłam źle, co on robił źle...strasznie mi ciężko sad cały czas zastanawiam się czy tęskni, bo ja bardzo. Cały czas zastanawiam się, czy może po tej byłej "pseudodziewczynie", która się nim bawiła i chciała tylko kasy, nie płakał bardziej niż po narzeczonej, z którą spędził 9 miesięcy i która go kochała i którą on sam ponoć nad życie kochał...
Jest w ogóle jakaś szansa? Na jakąś obopólną pracę, przemyślenia i ostatecznie powrót jako dwie "nowe" osoby? Myślicie, że zdążył się odkochać, czy może zaczął już z tamtą pisać, a mnie już w jego myślach nie ma?...Psycholog i jego kuzyn (którego też znam) doradzają, abym odczekała jeszcze kilka dni i się odezwała. Kuzyn twierdzi, że on dalej mnie kocha.

Pytasz, co myślimy. Ja myślę, ze 4 strony postów na nic.

Co do tego nie mam wątpliwości, bo wszystko wskazuje na to, ze Ty nie uczysz się na błędach i nie wyciągasz wniosków. Poza tym, wybacz, ale mam wyrażenie, ze albo jesteś w desperacji, albo gdzieś zgubiłaś poczucie godności. Jak ta ćma lecisz do ognia i sama siebie nie szanujesz. Uważasz, ze na więcej nie zasługujesz czy po prostu toksyczny związek i niedojrzały partner to Twój żywioł? Widocznie nie bez powodu mówi się, ze ciągnie swój do swego... Albo jesteś aż tak bardzo niedojrzała i niedowartościowana, albo jesteś trolem.

186

Odp: Zaręczyny

Za mniej więcej dwie-trzy strony będziemy czytali o reaktywacji związku, wzajemnym "nawróceniu", przyznaniu do win wszelakich, wyznaniu miłości aż po grób, niesamowitych doznaniach i zgodności we wszelkich sprawach i/lub przymykaniu oczy na nieliczne wady (bo dla kochających nie ma rzeczy niemożliwych), po czym znowu nastąpi erupcja wulkanu, znowu "płacz i zgrzytanie zębów", znowu wylewanie pomyj, znowu... .

187 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-16 22:18:30)

Odp: Zaręczyny

Niestety drogie Panie mam tą wadę, że przywiązuje się do ludzi, których obdarzam uczuciem, nie potrafię szybko przestać kochać i nie wiem kiedy nadejdzie dzień, że to się stanie. Wiem że wiele z was myśli o mnie właśnie jak o desperatce, ale jak napisałam, mimo tego wszystkiego niedobrego, było również wiele dobrego. Można mi nie wierzyć, ale jestem bardzo wierna i lojalna wobec drugiej osoby, nigdy nie byłam typem kobiety, która zmienia mężczyzn jak rękawiczki, może stąd moje zachowanie.
Swoją drogą i tak zostaje nierozwiazana kwestia nie oddanych rzeczy i pierścionka.. Na ostatnie spotkanie wziął moje ale ostatecznie kazał mi je zostawić w aucie, ja wciąż w domu mam jego i kolejna kwestia - ja chcę w końcu usłyszeć prosto w twarz, że to koniec naszego związku.

188 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-16 22:24:12)

Odp: Zaręczyny

Nikt nie każe Ci zmieniać mężczyzn jak rękawiczki. Ludzie piszą że powinnaś uporządkować swoje sprawy zamiast wracać do punktu wyjścia, to nie oznacza od kochania się w 5 min i znalezienia nowego gacha.

189

Odp: Zaręczyny

Sprostowanie.
Podziwiam radosną twórczość i oczekuję kolejnych zwrotów akcji.

Desperatka? Nie. Osoba mająca frajdę z wodzenia za nos.

190

Odp: Zaręczyny

Jesteś desperatką z mnóstwem nierozwiązanych problemów emocjonalnych. To nie jest miłość, to jest współuzaleznienie.

191 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-16 22:30:17)

Odp: Zaręczyny

Tempo, charakter czy ilość wzlotów i upadków jak na tak krótką relację to wręcz wybuchowo się robi..Może pomyśl nad przepracowaniem pewnych kwestii, jak Ci tutaj wiele Pań doradza, bo może niestety być tak, że w kolejnym związku będzie podobnie. To, że się kogoś kocha nie oznacza, że jest się gotowym do wspólnej relacji. Zastanawiam się co oznacza dla Ciebie miłość, skoro przydarzają Ci się takie akcje..?

192

Odp: Zaręczyny
CCCatch napisał/a:

Niestety drogie Panie mam tą wadę, że przywiązuje się do ludzi, których obdarzam uczuciem, nie potrafię szybko przestać kochać i nie wiem kiedy nadejdzie dzień, że to się stanie. Wiem że wiele z was myśli o mnie właśnie jak o desperatce, ale jak napisałam, mimo tego wszystkiego niedobrego, było również wiele dobrego. Można mi nie wierzyć, ale jestem bardzo wierna i lojalna wobec drugiej osoby, nigdy nie byłam typem kobiety, która zmienia mężczyzn jak rękawiczki, może stąd moje zachowanie.
Swoją drogą i tak zostaje nierozwiazana kwestia nie oddanych rzeczy i pierścionka.. Na ostatnie spotkanie wziął moje ale ostatecznie kazał mi je zostawić w aucie, ja wciąż w domu mam jego i kolejna kwestia - ja chcę w końcu usłyszeć prosto w twarz, że to koniec naszego związku.

Jasne, tłumacz sobie brak poczucia godności i niedojrzałość miłością i wrażliwością. Brzmisz jak kobieta, która mąż leje aż miło, ale ona go nie zostawi, bo tak go kocha. Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób. Ty chcesz się oszukiwać i nie odzyskiwać zgubionej godności. Dlatego zawsze znajdziesz pretekst, żeby się z nim spotkać.

193 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-02-16 22:38:10)

Odp: Zaręczyny

Ja nie neguję tego, że mam problemy do przepracowania, ale skąd zarzuty, że 'wodzę kogoś za nos'? Może faktycznie jestem nadal ślepo zapatrzona w niego. Z drugiej strony porównania do żony doświadczajacej przemocy od męża są nie na miejscu, bo przecież ja sama przyznalam, jak wiele jest mojej winy w tym wszystkim.

bagienni_k - ja po raz któryś piszę, że tych upadków nie było nie wiadomo ile, były częstsze potknięcia, nie same upadki. A miłość to dla mnie - cytując ponownie mojego eks - spijanie miodu z kolców róży.

194

Odp: Zaręczyny

Wywołana, odpowiadam.
Jakiś czas temu przestałam wierzyć, że opisywane przez Ciebie historie są prawdziwe. Wodzisz za nos nas - użytkowników forum. Z ciekawością czekam na dalsze efektu rozwoju talentu bajkopisarskiego.

195

Odp: Zaręczyny
Wielokropek napisał/a:

Wywołana, odpowiadam.
Jakiś czas temu przestałam wierzyć, że opisywane przez Ciebie historie są prawdziwe. Wodzisz za nos nas - użytkowników forum. Z ciekawością czekam na dalsze efektu rozwoju talentu bajkopisarskiego.

Ty tak poważnie? Może i jestem dobra z języka polskiego ale nigdy nie lubiłam pisać bajek, a życie to też nie bajka. Nie każdy ma poukładane w głowie i w życiu. Mojej ukochanej siostrze wszystko wychodzi, mi niestety nie, ale tutaj tylko zarzuty, zarzuty i ciągle zarzuty...ja błagać anonimow w forum nie będę, by mi uwierzyli.

Posty [ 131 do 195 z 403 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024