Te wszystkie praktyki, zeszyty, medytacje sprawiają sztuczne wrażenie, ale mają swój sens.
Nasiąkłam jakoś po drodze przez życie tym przekonaniem, że pomimo wszystko sporo jest w życiu powodów do radości. Miałam szczęście spotykać ludzi i książki, którzy mnie tego uczyli, podkreślając, jakie to ważne.
Przedwczoraj mój kot poszedł za mną do garażu po opał i wytarzał się w węglu jak nieboskie stworzenie, mieliśmy z synem ubaw po pachy.
Dzisiaj rano zatrzymały mnie na moment liście opadłe z klonów.
I takie tam... praktycznie co dzień zdarza się coś, do czego można się uśmiechnąć (choć przyznam uczciwie, że nie zawsze się chce).
Jednak bardzo pomagają mi takie rzeczy i ich świadomość.
A co do opisów na profilu... Dla mnie to trudna sprawa, i również dosyć sztuczna. Przecież człowiek jest tak złożoną i wielowymiarową istotą - jak można streścić to w kilku zdaniach? Mnie wychodziły koszmarne banały, grafomania albo gadulstwo nie z tej ziemi, albo zbiór sprzeczności, albo subiektywizm. W końcu odpuściłam sobie opisy, skrótowo podałam ulubione zajęcia, a po kilku niefortunnych rozmowach dodałam, że nie szukam przygód bez zobowiązań.
Na tłok w portalu się to nie przełożyło
Odpuściłam, nie chce mi się.
No i nie czuję się teraz gotowa na związki... Nie, to nawet nie tak, po prostu wolę, żeby to się stało trochę jakby samo. Portale mi się dość "handlowo" kojarzą.
Dla mnie byłoby to takie - bez obrazy - ...płytkie zastępować szybko jednego człowieka drugim. Jakby ten poprzedni nic nie znaczył, a przecież mówimy o związku wieloletnim, głębokim (Adela), serio, a nie jakimś fiu-bździu - romansiku.
Kurde, rozgaduję się... Tę wzmiankę, że z wymarzonym wspomniana kobieta już była, odczytuję jako: "Nie ma co snuć mrzonek, życie pokaże".