Hmm.."Twój chłop jest bardziej mój niż Twój" Przyszło mi do głowy że nowa i PP jakąś intrygę knują nawet jak w brazylijskich serialach.
Albo nowa jest tak zadufana w swojej atrakcyjności że Piegowatą uważa za niegrożną kompletnie.
Sa rzeczy na niebie i ziemi o których sie nie śniło nawet filozofom. Niech każdy robi jak mu dobrze
1,951 2021-03-24 15:53:01
1,952 2021-03-24 16:04:17 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-24 16:07:03)
Ela, o tym też pomyślałam, że może ja po prostu nie jestem uważana za zagrożenie.
W końcu Nowa, "obiektywnie rzecz biorąc" (cudzysłów zamierzony, bo z obiektywizmem to różnie wszak bywa), ma więcej do zaoferowania niż ja.
A kurczę, będzie realny powód, to się będę martwić ; zwariowałabym wietrząc wszędzie dookoła jakieś zagrożenia.
Myślalam, że może chłop się nudzi po prostu, ale czemu do kumpli sobie nie pójdzie?
Podobno planują wyprowadzkę gdzieś dalej. Będzie po sprawie
1,953 2021-03-24 16:28:01
Hmm.."Twój chłop jest bardziej mój niż Twój"
Przyszło mi do głowy że nowa i PP jakąś intrygę knują nawet jak w brazylijskich serialach.
Albo nowa jest tak zadufana w swojej atrakcyjności że Piegowatą uważa za niegrożną kompletnie.
Sa rzeczy na niebie i ziemi o których sie nie śniło nawet filozofom. Niech każdy robi jak mu dobrze
Ela, jak napisałaś o tej telenoweli, to mi się od razu wszystko składa...
Odkąd Piegus napisał, że zdzielił Pępka patelnią myślę , że te barwne postacie to dobry materiał na scenariusz.
1,954 2021-03-24 16:43:46
Nie no, do "Niewolnicy Izaury" to miejmy nadzieję, że jest daleko
1,955 2021-03-24 17:45:15
Bardziej coś z "Rancza"- wioskowy pijaczek i temperamentna dziewoja
1,956 2021-03-24 19:39:13 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-24 19:39:30)
Adelo, odpisałam na @. Ja nie miałam nic do dodania ponad słowa dziewczyn.
1,957 2021-03-25 10:02:05
Pasławku- można powiedzieć coś sensownego, chociażby "jestem gnojem, a Ty nie zasługujesz na to, co Ci robię"- pierwsze z brzegu. Nawet to lepsze, niż "no cóż, wydało się" i próba rozpłynięcia się w powietrzu.
Niepotrzebnie oczekujesz od niego korzenia się.
Dwa tygodnie temu byłam na wizycie u nowego psychiatry, bo moja poprzednia lekarka odeszła z poradni. Musiałam sobie wszystko przypominać, od nowa opowiadać historię mojej choroby, bo lekarzowi nie chciało się zajrzeć w wypisy szpitalne. Lekarz, notabene syn ordynatora oddziału psychiatrii w moim mieście, cóż, stwierdził, że zdrada to żadna straszna historia, a ja mam po prostu - żebym dobrze zacytowała - niewykształcone mechanizmy adaptacyjne.
Tak to brzmi z punktu widzenia fachowca.
Więcej współczucia zaznałam w klinice od studentów medycyny.
Popłakałam się, pół dnia potem w pracy nie mogłam się uspokoić, aż wreszcie przyszła koleżanka z innego pokoju, przytuliła mnie i powiedziała, gdzie szukać "starej" lekarki. Od razu zapisałam się do niej.
Więc w sumie widzisz, to co dla jednego jest traumą, dla drugiego jest "niewykształconym mechanizmem adaptacyjnym".
1,958 2021-03-25 11:02:36 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-25 11:03:37)
Dziewczyny, nic nie mam do powiedzenia sensownego, ale poruszył mnie zwłaszcza dzisiejszy wpis Symbi.
Trzymajcie się ciepło.
Bardzo przykry jest brak zrozumienia i poczucie zupełnego osamotnienia w pewnych problemach. Znam to. Są rzeczy nieprzekazywalne, a zmaganie się z nimi o własnych siłach to wielki ciężar.
1,959 2021-03-25 11:12:03
Bo to nie był lekarz, tylko facet, co naprawia komputery.
Myślał, że ma do czynienia z oprogramowaniem.
1,960 2021-03-25 11:23:23
Adelo, masz wiadomość.
1,961 2021-03-25 11:43:53
Adelo, masz wiadomość.
Dzięki, Symbi.
Odpiszę wieczorem.
1,962 2021-03-25 12:50:16 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-25 13:41:52)
Spokojnie, jak nie będziesz chciała, nie musisz odpowiadać. Po prostu przemyśl. Ja Cię bardzo rozumiem, bo miałam bardzo tak jak Ty. Po czasie starałam się patrzeć oczami byłego męża. Dużo mi to pomogło w odbudowaniu siebie, zrozumieniu jego postępowania.
Co do psychiatrów, ten akurat taki, jaki opisałam. Inni byli bardziej ludzcy zostawiając medyczne pojęcia dla siebie. Jeden z odwiedzonych psychiatrów wprost powiedział ze zrozumieniem, że mąż zostawił mnie w okresie, kiedy najbardziej potrzebowałam pomocy w opiece nad dziećmi. Po ostatniej diagnozie ordynator oddziału wziął mnie na rozmowę do gabinetu i zapytał, jak przyjmuję diagnozę, więc zdawał sobie sprawę, że diagnoza też może być szokiem.
Edit: oczywiście nie znaczy to, że go usprawiedliwiam. Staram się tylko zrozumieć postępowanie, jego mechanizmy.
1,963 2021-03-25 22:51:16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-25 22:52:12)
Lekarze mający typowo medyczno biologiczne podejście nie powinno wybierać tej specjalizacji. Ale jest wielu co nie rozumieją mechanizmów i są tylko wypisywaczami recept .
1,964 2021-03-26 07:33:58
Tak, Elu. Dziękuję, że to napisałaś. Napisałam skargę do PZP i przeproszono mnie, zaproponowano innego lekarza, ale nie mam ochoty szukać znowu kogoś nowego. Jak zobaczyłam, wracanie w opowieści do szczegółów tamtej historii, wszystkie pobyty w szpitalu wciąż wywołują we mnie żywe wspomnienia.
1,965 2021-03-26 09:30:58
Lekarze mający typowo medyczno biologiczne podejście nie powinno wybierać tej specjalizacji. Ale jest wielu co nie rozumieją mechanizmów i są tylko wypisywaczami recept .
Wielu lekarzy nabiera pewnej "znieczulicy" po prostu z latami. Na początku mogą być idealistami, ale po jakimś czasie "bateria empatii" im się kończy. I w sumie nawet trudno im się dziwić.
1,966 2021-03-26 10:16:37
Też mam takie wrażenie, po ostatnich konsultacjach u psychiatry. Ale może to kwestia teleporad. Bezpośredni kontakt jest jednak lepszy. Ona praktycznie nie zadaje pytań, oprócz "no i jak się pani czuje?"
1,967 2021-03-26 10:49:59
Ja miałam tę wizytę face to face.
Adelo, w sumie o co ma się psychiatra pytać?
Wiedząc o standardowych pytaniach i objawach choroby sama mówię o podstawach typu jak się czuję, czy śpię dobrze, czy mam apetyt, jak funkcjonuję w pracy i w domu. Ale u poprzedniej lekarki, jak wspominałam o bojach z eksmężem, nigdy nie omieszkała przy następnej wizycie zapytać, jak sprawy z nim się mają. Nigdy mnie nie oceniła, nigdy nie powiedziała, że moje przeżycia były przesadzone względem jakiejś medycznej normy, że to, co dla mnie było traumą i źródłem problemów ze zdrowiem, jest w terminologii medycznej pierdołą.
Czasem nie potrzeba dużo. Kiedy na początku choroby leżałam w klinice, pewna lekarka - jak wspomniałam, że przeżyłam z mężem tyle i tyle czasu, a on mnie zdradził z koleżanką, powiedziała tylko "tak, to kupę lat". I to już mi dało poczucie bezpieczeństwa, że oddałam swoje zdrowie w ręce właściwej osoby. A przecież szczególnie w psychiatrii chodzi o to, żeby pacjent miał zaufanie do lekarza prowadzącego.
1,968 2021-03-26 15:40:20
Może powinna mieć trochę z psychologa? Nie wiem? Wyciągnąć moje wyznania sprzed jakiegoś czasu, żebym mogła się do nich odnieść? Nie znam się na tym. Nie odważę się powiedzieć, że ona źle mnie leczy. Tylko taka rozmowa pięciominutowa wydaje mi się...lekko zbywając. Chociaż, z drugiej strony leki działają, więc może ja zbyt dużo wymagam.
1,969 2021-03-26 15:43:44
Nie każdy psychiatra to równocześnie psychoterapeuta. Ja też w sumie do psychiatry chodzę teraz tylko po receptę. Jak potrzebowałam, poszłam kilka razy do terapeutki, która poświęciła mi znacznie więcej czasu i pokazała, że samemu można do siebie podchodzić z czułością.
1,970 2021-03-26 15:54:23 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-26 15:58:19)
Bo można. Też się tego uczę, ale są chwile, gdy się o tym zapomina. Powoli wracam do równowagi po ostatniej dawce emocji. Wczoraj wyciągnęłam chyba ze sto lat nieodkurzany pamiętnik i napisałam parę słów, wypłakałam się. Ulżyło, a dziś już mi ciut lepiej.
Wiesz, Paslawku, na pewno jest jakaś korelacja między samopoczuciem a tym, co nas spotyka, ale żeby tego nie doznawać, musiałabym nie żyć. To już chyba wolę odczuwać, choć bywa, że myślę inaczej.
1,971 2021-03-26 15:57:53 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-26 17:25:33)
Piegowata, gdyby tej korelacji nie było, nie istniałyby depresje i inne choroby psychiczne.
Adelo, ośmielam się odnieść się publicznie do naszej korespondencji. Jeśli źle robię, z góry przepraszam.
Łagodność podarowana, czyli słowo o sztuce wybaczania
Celowo lub niechcący, w odwecie lub przez przypadek. Wszyscy jesteśmy krzywdzeni i wszyscy krzywdzimy innych. Dlaczego zatem nie potrafimy darować sobie i innym? Dlaczego nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, że moglibyśmy wybaczyć?
Czy przebaczenie, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, jest w ogóle możliwe? Przecież w przebaczaniu jest pewna sprzeczność. Bo wybaczyć, to wcale nie znaczy zapomnieć. Można przebaczyć i nadal pamiętać prawdopodobnie tylko wtedy, gdy zło przestaje być ważne. Pamiętamy je, ale już nas nie dotyka, nie porusza, staje się czymś błahym. To prowadzi do wniosku, że przebaczenie staje się zawiadomieniem sprawcy, że jego czyn nas już nie boli, że nie ma znaczenia, że mamy inne ważne sprawy. A przecież istota przebaczenia ma polegać na przezwyciężeniu własnej pamięci, własnego żalu, czasem własnej nienawiści.
Zasadnicze wydaje się być pytanie – komu potrzebne jest przebaczenie – sprawcy czy ofierze? Do czego jest ono potrzebne ofierze?
Istnieję kilka powodów, dla których warto wybaczać. Po pierwsze, większość Polaków uważa się za chrześcijan, a wybaczenie stoi wysoko w hierarchii chrześcijańskich wartości. Po drugie, warto wywołać w sobie empatię wobec drugiego człowieka. Postawić się w skórze sprawcy i zrozumieć motywy jego postępowania. Poza tym, nie powinniśmy w sobie hodować urazy. Uraza i nienawiść zabijają dzień po dniu, trzymają w mocy sprawcę, zniewalają życie ofiary. Co nie znaczy, że koniecznie trzeba zapomnieć. Idealna sytuacja to taka, gdy wspomnienia są dużo bardziej bledsze i tracą na znaczeniu.
Everett L. Worthington opracował pięciostopniowy model ułatwiający proces przebaczania (metoda REACH – skrót od pierwszych liter poszczególnych kroków).
R – Recall the hurty – przywołaj krzywdę. Naturalne jest to, że czujemy strach lub złość, gdy ktoś nas krzywdzi. Naturalnym zachowaniem w tej sytuacji jest unikanie agresora, unikanie myśli o bolesnych wydarzeniach, co bywa frustrujące i z pewnością nie jest łatwe. Nie ma szans na przebaczenie, gdy w naszej psychice dominują strach i złość. Nie przebaczymy też, jeśli ciągle będziemy rozpamiętywać przykre wydarzenia. Bardzo pomocna, a w niektórych przypadkach niezbędna jest psychoterapia, która pomaga w przekserowaniu naszych myśli na inną ścieżkę.
E – Empatize with the one who hurt you – empatia ze sprawcą. Spróbuj wyjaśnić, zrozumieć bolesne zdarzenia, ale spojrzyj na nie z perspektywy sprawcy – tak jak przypuszczalnie zrobiłby to adwokat w sądzie. Jeśli znajdziemy obiektywne wyjaśnienie czynu sprawcy, będziemy mogli dalej żyć, zostawiając traumatyczne zdarzenie za sobą.
A – Altruistic gift of forgiveness – altruistyczny dar przebaczania. Przypomnij sobie sytuację, kiedy czułeś się winny z powodu wyrządzenia komuś krzywdy, a ta osoba wybaczyła ci. Dawanie sprawia, że czujemy się lepiej. Ofiaruj dar przebaczenia oprawcy nie tylko dla jego dobra, ale również dla własnego spokoju ducha, który w zamian otrzymasz.
C – Commitment to forgive make – zaangażowanie w przebaczenie. Zaangażuj się w przebaczenie, najlepiej zrób to publicznie, tak byś później nie miał możliwości wycofać się z tego.
H– Hold on to the forgiveness – utrzymanie przebaczenia. Podtrzymuj przebaczenie. Nawet jeśli przebaczysz swojemu oprawcy, bolesne wspomnienie wypłynie na powierzchnię. Na szczęśćie wspomnienia te nie będą tak silne i niszczące jak przed wybaczeniem. Naucz się zakłócać wszystkie myśli związane z zemstą, nie rozczulaj się nad sobą.
Istnieją dwa typy przebaczenia – decyzyjne i emocjonalne. Przebaczenie decyzyjne sprowadza się do podjęcia decyzji , jaką postawę przyjmiemy wobec sprawcy. Przebaczając, traktujemy go jak pełnowartościowego człowieka i rezygnujemy z zemsty. Przebaczenie emocjonalne jest zastępowaniem emocji negatywnych pozytywnymi: empatią współczuciem, miłością. Obydwa typy są ważnymi, głębokimi procesami wewnętrznymi, zachodzącymi wewnątrz nas, nawet bez wypowiadania słów „wybaczam ci”.
Przebaczenie nie oznacza jednak, że przebaczenie jest akceptacją niesprawiedliwości. Można przebaczyć wewnętrznie i wciąż domagać się sprawiedliwości. Przykładowo można wybaczyć mordercy swojej matki, ale nie oznacza to, że sprawca powinien być zwolniony z odpowiedzialności za swój czyn. Przebaczenie nie jest usprawiedliwianiem czynu oprawcy.
W psychoterapii proces przebaczania można prześledzić krok po kroku. Najpierw musimy uznać, że dokonała się niesprawiedliwość i nazwać ją. Ten pierwszy krok wcale nie jest prosty. Bywa, że zaprzeczamy doznanej krzywdzie. Trudno bowiem dopuścić do siebie myśl, że się było (lub nadal jest) krzywdzonym przez kogoś bliskiego: ukochanego rodzica, partnera czy dziecko. Trudno się przyznać przed sobą, że staliśmy się ofiarą, okazaliśmy się słabi, łatwowierni, daliśmy się wykorzystać, nadużyć.
Potem trzeba dopuścić ból i przykrość. Pozwolić sobie na łzy, które – bywa – pojawiają się znikąd.
Wyrażenie gniewu, złości, czasem wściekłości jest kolejnym etapem procesu wybaczania. Trudno te uczucia dopuścić w przestrzeni społecznej, brak na nie tolerancji. Dlatego tłumimy je, jak długo zdołamy i dzięki temu czujemy się bezpieczniej. Sądzimy, że gniew jest czymś złym wręcz grzesznym, z czego trzeba się będzie tłumaczyć. Dzieje się tak, ponieważ często mylimy gniew i złość z agresją. Złość jest otwartym wyrażaniem swoich emocji. Agresja zaś jest napastliwością lub odpłatą.
Dopiero przejście przez te wszystkie etapy pozwala nam na bardziej obiektywne widzenie rzeczy, na lepsze zrozumienie tego, co się działo. I wtedy możliwe jest wybaczenie.
Jako efekt wybaczenia pojawia się łagodność wobec siebie i innych. Zadziwia czasem łagodność starszych ludzi, którzy przeżyli wojny, liczne niesprawiedliwości i niepowetowane straty – wydaje się, jakby patrzyli na to wszystko, co ich spotkało, z daleka, kiwając głową. Wybaczenie uwalnia od zżerającej urazy i złych myśli. Daje wolność w sercu. Pomaga dorosnąć, co oznacza wziąć odpowiedzialność za swoje myśli, uczucia i działania.
We wpisie w dużej mierze oparłam się na „Charakterach” Nr 4 (159)
i drugi z wpisów
Pewien mądry człowiek powiedział, że wybaczyć możemy dopiero wtedy, gdy 1.) odreagujemy przeżywane stany i 2.) zobaczymy w tym, co się wydarzyło jakiś sens. Ja się z tym zgadzam.
Nie da się iść dalej przez życie, jeśli nie wyrzuci się z siebie tych wszystkich emocji, których przyczyną jest zdrada. Trzeba wykrzyczeć złość, wypłakać rozpacz, opowiedzieć o swoim bólu i zawiedzionych nadziejach i uznać, że zdrada była dla mnie krzywdząca. To się dzieje na poziomie emocjonalnym.
Ale jest jeszcze drugi poziom obok emocjonalnego, na którym trzeba się zmierzyć ze zdradą – sfera poznawcza. Osoba zdradzona musi zrozumieć, że krzywda, która ją spotkała była czymś od niej NIEzależnym, bo w przeciwnym wypadku poczucie krzywdy staje się czymś, co w pewnym sensie i stopniu konstytuuje jej tożsamość. Wtedy zdradzona osoba postrzega siebie jako ofiarę, a tego, który zdradził jak sprawcę swojej krzywdy a zdrada staje się kulminacyjnym punktem jej życia dającym jej wtórne korzyści. Tymczasem, aby iść dalej należy wyjść poza schemat kat-ofiara i zmienić perspektywę.
Jeśli osoba zdradzona skonfrontuje się ze zdradą na poziomie emocjonalnym czyli ze swoją krzywdą i cierpieniem oraz z na poziomie poznawczym czyli z winą zdrajcy i jeżeli pogodzi się z tym, co się wydarzyło, może dostrzec, że nie sama zdrada, ale właśnie wybaczenie sobie (czasem zdrajcy) stało się momentem wyznaczającym dynamikę jej rozwoju, bo wytrąca z marazmu i uzmysławia, że znalazło się w niechcianym punkcie życia, jeszcze przed zdradą.
Nie da się jednak dostrzec sygnałów rozwojowych jeśli dla osoby zdradzonej wybaczeniem jest zignorowanie własnej krzywdy i zaprzeczenie własnemu cierpieniu. To nie jest wybaczenie, ale samooszukiwanie albo próba usilnego „zapomnienia” o własnej krzywdzie. W wybaczeniu też nie chodzi o to, aby – w imię tego, co twierdził Seneka – darować karę. Bo wybaczenie to odpuszczenie winy, a nie kary a nie da się anulować winy. No i wreszcie wybaczenie to nie zmniejszenie oczekiwań wobec zdrajcy, bo to oznaczałoby rezygnację z siebie i swoich potrzeb, sprzeniewierzenie się odpowiedzialności za siebie i swoje życie.
Zdrada zmienia na inne. Ale to, czy inne będzie lepsze zależy tylko od nas samych. Ja jestem pewna, że jaką decyzję bym nie podjęła byłabym szczęśliwa. Bo to ja decyduję o swoim szczęściu. Mogłabym karmić się tą moją krzywdą. Mieć żal do siebie, jego, świata. Ale po co? Co ja z tego będę miała? Co dobrego wyniknie z tego dla mnie? Bagaż jaki zostanie nam po zdradzie zależy tylko od nas samych. Warto mieć na uwadze pakująć „te walizki”, że będziemy musieli jednak dzwigać je do końca życia.
Masz rację pisząc że o zwiazkach powinno się uczciwie postanawiać, wspólnie, ale niestety życie maluje inne scenariusze…
Zdrada nie ma sensu. Jest podła. Jest wyrazem braku szacunku. Jest końcem. Zawsze. Kończy wiele rzeczy. Kończy przede wszystkim związek do którego została „zaproszona”. Ale można nadać jej wartość jaką tylko chcemy lub potrafimy (chyba trafniej to określa słowo potrafimy). Zdrada to lekcja. Tylko od zdradzającego i zdradzonego zależy jak ją odrobią, co z niej wyniosą…
Jasne, że wywrotka nigdy nie jest fajna, bo zwykle lubimy i chwalimy sobie spokój, stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, wolimy znajomą bylejakość od czegoś, co może być lepsze, ale wymaga pracy, a nawet bywa ryzykowne. Ja po prostu twierdzę, że można przez to przejść i na zgliszczach zbudować coś znacznie lepszego.
To jest zwykle długi i skomplikowany proces, podczas którego naprzemiennie przechodzi się przez etapy szoku i niedowierzania, gniewu i złości, smutku i żalu, by wreszcie osiągnąć upragniony stan spokoju. To nie jest proste, nie jest bowiem łatwo wybaczyć i pogodzić się z tym, co się stało, odbudować zaufanie, poczucie własnej wartości, na powrót poczuć się pewnie i bezpiecznie, ale to JEST możliwe.
źródło: internety
1,972 2021-03-27 09:55:14
Adelo, jak tam nastroje sobotnie? Pięknie świeci słońce, ja piję kawkę, w szafie czekają na mnie nowe szpilki.
1,973 2021-03-27 10:24:32
Symbi.
Dziękuję Ci za tak obszerny wpis o wybaczeniu.
Ktoś po Twoich przejściach ma ogromne doświadczenie, i cieszę się, że mogę z tego skorzystać.
Wczoraj zajęłam się garami, potem słuchał as m radia i poszłam wcześnie spać.
Nastroje łikendowe bywały gorsze. Chociaż właśnie sobie uświadomiłam, że M właśnie mi się śnił.
Jest ten niedosyt że tym bardziej , że pogoda wiosenna, ale mam dziś spotkanie z facetem od randek, więc jakoś zejdzie ta sobota.
Hmmm... nowa para szpilek... kiedy doczeka się prezentacji?
Idę robić jajko na miękko.
I kawkę z pianką.
1,974 2021-03-27 11:10:33 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-27 11:21:03)
Ach, te sny! Mnie były mąż po rozwodzie śnił się wiele razy i to dosłownie po latach po rozstaniu, wtedy kiedy w ogóle o nim nie myślałam w dzień. A to uprawiałam z nim seks, tak dosłownie, że czułam dotyk, a to go szukałam po jakiś podziemnych korytarzach. Potem miałam inne sny: tłumaczyłam mu, że musimy się rozstać. Potem miałam sen, że mówiłam, mu że teraz jesteśmy po rozwodzie, więc to wiele zmienia między nami. Po tym śnie na razie nie "przyszedł" do mnie w nocy do tej pory. Wytłumaczyłam sobie, że to moja podświadomość po latach godzi się z rozstaniem i rozwodem, bo świadomość dawno to zrobiła.
Czekam właśnie na stolarza, który ma ocenić renowację stołu darowanego mi przez przyjaciółkę.
P.S. Adelo, czytuję forum regularnie, tylko miałam zwariowane w pracy 4 ostatnie tygodnie, pracowałam nawet w soboty i niedziele, nie było czasu gadać.
1,975 2021-03-27 11:21:53
Stół! Poluję na okrągły, rozstawiany stół. Żeby można go pomalować , na surowe drewno że słojami.
1,976 2021-03-27 11:23:51
Stół! Poluję na okrągły, rozstawiany stół. Żeby można go pomalować , na surowe drewno że słojami.
Symbi, ale przecież każdy tu zagląda, kiedy chce.
Luzik.
1,977 2021-03-27 11:25:24
Posadziłam jesienią 200 krokusów, trzy dni temu pierwsze z nich wreszcie wyszły.
1,978 2021-03-27 11:31:01
Też bym chciała poradzić coś w ogródku. Chyba obudziły się we mnie babcine geny, albo to ciągoty z dzieciństwa.
Mieszkam w bloku, więc teges...
Na razie rozsadziłam moją monsterę, bo naprawdę nie mieściła się na półce. Mam teraz 3.
1,979 2021-03-27 11:34:18
Cóż, ja jestem od 25 lat wieśniaczką. Nie mam wprawdzie ogródka warzywnego, ale roślinek ozdobnych mi nie brakuje. Mam gdzie wyjść bosą stopą na słońce, to i pandemii tak nie odczuwam.
1,980 2021-03-27 11:37:27
Właśnie taką wieśniaczką chciałam zostać razem z M, na tych jego niezagospodarowanych jeszcze włościach.
Duży pies mi się marzył i wychodzące koty, i słoneczniki.
1,981 2021-03-27 11:40:22
Adela, jeszcze wszystko przed Tobą. Singiel też może być wieśniakiem. Moja przyjaciółka w zamian za opiekę nad domem w podmiejskiej miejscowości, mieszkała w nim kilka lat. Chatka skromna, dwuizbowa, z piecem kaflowym, ale nauczyła się odróżniać dąb bezszypułkowy od szypułkowego.
1,982 2021-03-27 11:50:28
Cudowna pogoda, moi sąsiedzi wędzą mięso na Wielkanoc, wnuki sąsiadki latają po podwórku, a ja wyszłam przed chałupę w szlafroku i nie zmarzłam
Po południu kroi mi się wypad za miasto, na jakieś łono natury. Uwielbiam!!!
Życzę Wam dobrego dnia.
1,983 2021-03-27 11:51:32
Ech, co będzie to będzie... już chciałabym przestać mieszać M do wszystkiego.
Pocieszam się, że to dopiero pół roku po rozstaniu. I mi tu ludzie mówią, że i tak nieźle mi idzie.
Moja babcia całe życie uprawiała ogród.
Na starość, musiała iść do bloków, ale mieszkanie było na parterze, i pod balkonem mieliśmy ogródek.
Więc babcia go zagospodarowała po swojemu : grządki z warzywami, pomidory, trochę kwiatów.
I kiedyś wpadła na pomysł, że przecież gnojowicę można zamówić, bo przyjadą...
I kazała mi rozlewać to gówno z takiej beczki. Miałam rękawice po łokcie i dawaj!
Jezu, co to był za obciach dla mnie! Jakby się koleżanki dowiedziały, to mogiła.
A babcia twardą ręką mnie trzymała.
Na szczęście nie rozniosło się po koleżankach ( oprócz zapachu nic).
Na szczęście był to jednorazowy taki wybryk mojej babci. Ale pomidory jak złoto!
1,984 2021-03-27 11:55:44
Piegowata, ja też byłam na podwórku na moment w krótkim rękawku. Cudnie ciepło, słońce, ptaszki, park krajobrazowy za rogiem. Przypomniało mi się, że pora zacząć używac filtrów UV.
1,985 2021-03-27 11:57:14
Adela, uwielbiam Twoje poczucie humoru! Pyszna historia!
1,986 2021-03-27 12:06:58 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-27 12:10:47)
Adela, spokojnie. Ja długo miałam taki czas w życiu, że budziłam się i pierwszą myślą było "K..wa mać, jestem po rozwodzie". Czułam, że całe moje życie jest porażką. Az zaczęłam na siłę mówic do odbicia w lustrze "Dzień dobry, piękna kobieto" chociaż byłam stara, pomarszczona, po psychiatrykach, z przebarwieniami na twarzy i gruba do tego. W końcu uwierzyłam w te gadkę.
Aha, zmieniłam podejście - obecnie powtarzam oficjalnie sobie i innym, że dopiero na łożu śmierci, jeśli zdążę, będę oceniać, czy moje życie było udane, czy nieudane. Schudłam i utrzymuję od lat wagę. Dbam o siebie, urządzając sobie w miarę regularnie domowe SPA. Czuje, że duszę mam piękną.
1,987 2021-03-27 12:09:25 Ostatnio edytowany przez adela 07 (2021-03-27 12:09:50)
Dziewczyny, no ja na balkonie w piżamie byłam.
A z wieśniaczych ciągot- podobałoby mi się, jakbym takim dżipem i w kaloszach mogła do krów podjechać. I taki pies wielki by że mną jeździł.
1,988 2021-03-27 12:12:05
Własnie był stolarz, powiedział, że stół jeszcze przedwojenny i spokojnie da się go odrestaurować. Bardzo się cieszę!
1,989 2021-03-27 12:15:38 Ostatnio edytowany przez adela 07 (2021-03-27 12:16:57)
Symbi, to fajnie. Sama będziesz to robić?
Przeczytałam mój poprzedni wpis i pomyślałam, że zaraz ktoś mnie wyślę do programu "Rolnik szuka żony"
1,990 2021-03-27 12:18:29
Absolutnie nie. Ja występuje jedynie w roli sponsora restauracji. Nie da się tylko wyczyścić papierem ściernym i pomalować, trzeba dorobić nogę, zerwać starą politurę i położyć nową. Chcę to mieć profesjonalnie i ładnie zrobione, a widziałam już u sąsiadki inne prace tego stolarza.
1,991 2021-03-27 12:23:05 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-27 12:44:56)
A ja piszę z siostrą. Właśnie mi podpowiedziała, że w dobie zdalnego nauczania, może nie byłoby problemem zabranie syna do Iwonicza.
Wow!!!
Tylko trzeba dopytać o pandemiczne szczegóły. Ale to jest myśl!
Miałam trudne emocje po rozstaniu z mężem, ale dominująca była myśl: nareszcie spokój, wreszcie jestem wolna! Bardziej cierpiałam będąc z nim.
Wiosny trochę posyłam Spotkanej pod pewnym blokiem:
1,992 2021-03-27 12:29:48
NO tak, Piegowata to zrozumiałe. Dla niektórych rozstanie to uwolnienie się od problemow, więc czują ulgę. Ja byłam w małżeństwie szczęśliwa wręcz euforycznie, więc spadło to na mnie jak tona cegieł.
1,993 2021-03-27 12:32:52
Pozdrawiam wszystkich, choć już się nie udzielam na forum. Dobrze mi to zrobiło. Czasem zerkne, widze w koło te same tematy - takie życie, takie problemy i rozterki.
Forum jest fajne ale jak stanowi 1%życia a nie połowę, jak to u mnie bywało. Jeszcze raz pozdrawiam
1,994 2021-03-27 12:35:48 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-27 12:38:40)
NO tak, Piegowata to zrozumiałe. Dla niektórych rozstanie to uwolnienie się od problemow, więc czują ulgę. Ja byłam w małżeństwie szczęśliwa wręcz euforycznie, więc spadło to na mnie jak tona cegieł.
Symbi, gdy moja mama rozpaczała po śmierci swojego męża, zazdrościłam, że dane jej było tak go kochać. Mnie to ominęło, a teraz mam czasami wrażenie, że już bym tak nie potrafiła, zbyt jestem niezależna. Trochę szkoda jednak.
________________
Rossanko, miło Cię widzieć!
Podzielam Twój pogląd na forum, choć chętnie zaglądam. Są dni gdy mnie nie ciągnie, a to uważam za objaw zdrowienia
1,995 2021-03-27 12:38:50
Symbi napisał/a:NO tak, Piegowata to zrozumiałe. Dla niektórych rozstanie to uwolnienie się od problemow, więc czują ulgę. Ja byłam w małżeństwie szczęśliwa wręcz euforycznie, więc spadło to na mnie jak tona cegieł.
Symbi, gdy moja mama rozpaczała po śmierci swojego męża, zazdrościłam jej, że dane jej było tak go kochać. Mnie to ominęło, a teraz mam czasami wrażenie, że już bym tak nie potrafiła, zbyt jestem niezależna. Trochę szkoda jednak.
________________
Rossanko, miło Cię widzieć!
Podzielam Twój pogląd na forum, choć chętnie zaglądam. Są dni gdy mnie nie ciągnie, a to uważam za objaw zdrowienia
Dziekuje. Mam nadzieję, że u Ciebie w porządku Mnie też już mało ciągnie.
1,996 2021-03-27 12:46:06
Ogólnie w porządku, w szczegółach różnie. Jak to w życiu
1,997 2021-03-27 15:59:17
Cześć, Rossanko! Forum - wszystko zależy od proporcji. Ja nie czuję, żeby forum rządziło moim życiem, czy jakoś mnie definiowało, nie mam potrzeby pisania w necie o moim codziennym życiu; wspominam rozstanie, gdy odnoszę się do problemów wybranych ludzi na forum, chcąc dać świadectwo, że można się z tym uporać. Czytam tylko wybrane wątki w wybranych działach. Nie podchodzę już emocjonalnie do wpisów, jak wtedy gdy miałam 30 lat. Nie czuję też potrzeby szumnego żegnania się z forum, gdy mam przerwy od niego. Tym bardziej zamykania konta.
Pewnie, że problemy te same, tylko ludzie sie zmieniają. Samej mnie wydawało sie kiedyś, że moja historia jest wyjątkowa, teraz widzę, że to schemat standardowy, aż do przesady.
Pozdrawiam i dobrego życia!
1,998 2021-03-27 18:23:20
Właśnie. Trochę to przypomina OiOM gdzie trafiają podobne przypadki. I zawsze strasznie mi szkoda ludzi w dziale rozstania zwłaszcza takich co nie żyli z mężem czy żoną jak pies z kotem i nagle na nich padło..
1,999 2021-03-28 11:17:50 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-28 22:16:58)
Moim życiem forum nie rządzi, choć kilka razy zdarzyło mi się doznać tu silniejszych emocji. Jestem jednak gadułą, kocham pisać i najzwyczajniej zabierało mi to zbyt wiele czasu, odbywało się kosztem innych aktywności, a czasami nawet obowiązków. Potrafię na długo wciągnąć się w czytanie różności w internecie, a książki leżą, a kije do nordic pokrywają się kurzem itd. Dlatego staram się trochę przystopować, a jak samej mi się nie chce zaglądać w internet (ostatnio częściej się to zdarza), to cieszę się, że zwracam się w stronę "normalnego" życia.
Zdrady - no cóż... to akurat doświadczenie ominęło mnie na szczęście. Rodzajem zdrady jest jednak każda ŚWIADOMA nielojalność. Było dla mnie zdradą, gdy mąż mówił do mnie: "Nie jesteś u siebie. Wypier...j!". Zdradą było, gdy złośliwie zadzwonił do pracy i zapytał, idiota (sorry, nie powinnam, ale ulżę sobie), czy muszę tak późno wracać do domu, bo raz czy drugi wyskoczyłam po robocie do miasta. Jakby nie mógł po prostu zatelefonować wprost do mnie i spytać: "Gdzie ty, stara, łazisz?".
Wzdrygam się na samo wspomnienie.
Pepek jaki był, taki był, ale nigdy mi nie okazał takiego braku szacunku, nie był złośliwy, a jak się czasem na siebie wnerwiliśmy, to nikt nie szukał, jakby tu się zemścić i mocniej dowalić, nikt nikogo nie karał cichymi dniami. Bez powodu się z nim nie rozstałam, ale miałam z nim wiele bardzo dla mnie ważnych i cennych rzeczy.
2,000 2021-03-29 07:20:21 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-29 07:21:40)
Tak, Piegowata, ja odczułam zdradę właśnie jako nielojalność. Bo pobudki cielesne rozumiem teraz.
Co do wczorajszej kolejnej dyskusji na Twój i PP temat, wiedz że Cię wspieram i rozumiem. Dawno już wiem, że życie nie jest czarno-białe, nie odważyłabym się moralizować. Nawet jeśli wyjdzie coś nie tak, to Ty i tylko Ty poniesiesz konswekwencje swoich wyborów, do których masz święte prawo. To jest właśnie ta wolność, o której wczoraj wspomniałaś.
P.S. Jaki ładny numer postu mi wskoczył!
2,001 2021-03-29 10:35:14 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-29 10:51:36)
Dzięki, Symbi, za zrozumienie.
Mnie po ludzku ciekawi i zadziwia zachowanie tego człowieka, ale z określeniem się w tej relacji - sądzę - poradziłam już sobie, a głupot nie narobię, bo nie kieruję się w życiu samymi emocjami - mimo iż doświadczam ich intensywnie.
2,002 2021-03-29 11:14:32
Zjadłam kolację z facetem od randek.
Teraz jestem w robocie, ale potem napiszę coś więcej.
2,003 2021-03-29 11:49:13
Nadstawiam uszu
2,004 2021-03-29 11:54:20 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-29 11:55:56)
I ja jestem ciekawa, Adelo.
Piegowata, może po prostu jesteś ciekawym człowiekiem i dobrym kompanem do wypraw.
2,005 2021-03-29 12:04:58
Symbi, niewykluczone. A ja uwielbiam w ten sposób spędzać czas, więc korzystam ile wlezie
2,006 2021-03-29 12:24:29
Jeśli miałabym coś do dodania do sytuacji z PP, to zauważyłam, że często na forum zdarza się postawa, że interlokutorzy dają rady, a następnie szybko denerwują się, jak autor zagadnienia do tych rad się nie stosuje. Tu nie tylko o Ciebie chodzi, to zdarzało się w wielu wątkach i nie tylko na tym forum.
Ja bym z byłymi też utrzymywała jakieś kontakty towarzyskie, gdyby nie zazdrość ich partnerek (istnieje nadal) albo wyraźne próby dobierania się do mojego ciała i oczekiwania, że będzie to układ friends with benefits (a to też miało miejsce).
2,007 2021-03-29 12:32:40 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-29 12:43:24)
No, Pepek raz spróbował obściskiwania i wtedy stuknęłam go tą legendarną patelnią. Tak się nawinęła pod rękę, bo staliśmy obok kuchenki, na ktorej ją wcześniej postawiłam. Czyściutka, umyta... pomyślałam, że będzie malownicza, pyszna historyjka, porwałam ją i puknęłam delikwenta po głowie na tyle ostrożne, żeby go nie zabić, ale tak żeby poczuł
Powiedział, że jestem nienormalna, po czym bez szemrania opuścił moje lokum
Potem już akcji nie było, choć jak widać, nadal przychodzi.
2,008 2021-03-29 12:34:31
Jeżeli chodzi o mnie. Nie wiem jak pozostali uczestnicy dyskusji w wątku obok Powiem chociaż zabrzmi niezbyt fajnie: mam gdzieś co zrobi Piegowata. I średnio się o nią martwię. Bo jej nawet nie znam. Napisałam co widzę i ja się akurat nie dziwię zachowaniu PP bo jest jasne dość natomiast Piegowatej mnie zaskoczyło, bo myślałam że to człowiek na którym jej zależało i ma do niego na tyle szacunku by nie grać w dziwne gry.
Bo dla mnie są dziwne: czasoumilanie sobie dnia byłym któremu na mnie zależy czy jakimkolwiek mężczyzną któremu zależy jest słabe.
2,009 2021-03-29 12:38:44 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-29 13:32:36)
Jakie gry, do licha???
Elu, szanuję i doceniam Twój rozsądek, nawet jeśli mi nie w smak, ale tym razem zaprostestuję ostro.
Wyrachowanie to nie moja bajka.
Tym razem chyba patrzysz przez własne filtry.
I wcale Ci nie każę mną się przejmować, po prostu gadam, co u mnie słychać. Bo lubię, mam ochotę i potrzebę.
Jeśli będę mieć konkretne pytania - użyję trybu pytającego.
Wycieczki za miasto się nie odmawia Nikomu
Zaprosił, to skorzystałam, bo taka okazja nie zdarza mi się co dzień ani nawet co tydzień.
Równie ochoczo pojechałabym z siostrą czy koleżanką, ale akurat tak się złożyło, że właśnie on miał czas i chęci, więc dlaczego miałabym odmówić sobie takiej przyjemności?
Nie do wiary, że można chodzić z byłym i/lub zajętym, albo pierwszym fajniejszym facetem po lesie i nie myśleć, jakby tu się nawzajem przelecieć?
P.S. A jeśli chodzi o szacunek, to z nieszanowanym człowiekiem nie chciałabym mieć nic wspólnego.
2,010 2021-03-29 13:42:48
Sama osobiście napisałaś o czasoumilaczu.
Ale ja pass Piegowata. A wątek i tak Adeli jest.
2,011 2021-03-29 14:00:25 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-03-29 15:02:52)
Chyba różnie zinterpretowałyśmy słowo "czasoumilacz". Nie działam, Elu, z premedytacją, po prostu miło mi kawę wypić w towarzystwie i ogromnie fajnie móc wyskoczyć z dusznego miasta. Nie "trzymam" go w tym celu, jest wolnym człowiekiem i nie musi do mnie przychodzić. Ba, rozumiałabym, gdyby przestał.
Zwyczajnie lubię i kawę, i wycieczki, i pogaduchy. Nie widzę w tym nic złego, czasem tylko mu się dziwię - że też się gościowi chce wozić mnie do jakiegoś Iwonicza. Ale wiem, że jeździć bardzo lubi i przy okazji może sobie zrobić wycieczkę.
Nie miałam zamiaru wdawać się w dyskusję i sąd nade mną. Pogawędzić sobie chciałam, ale po raz kolejny widzę, że nie kończy się to najlepiej.
Znając siebie i tak mnie znowu podkusi zajrzeć na forum na pogaduchy. To forma rozrywki... czasoumilacz
Zrezygnowałabym radykalnie z forum, żeby nie korciło, żeby nie pchać się pod topór wszechwiedzących, ale mi szkoda niektórych znajomości. Choć wirtualne, to jednak cieszą.
2,012 2021-03-29 18:25:19
Dziewczyny
Możecie sobie tu gadać, nie mam nic przeciwko
Natomiast,wracając do mojego watku:
Facet zaproponował kolacje. " Jeśli sie zgodzisz- ja gotuje". No ok, zgodziłam się, nadmieniajac, że może wizyta u ledwo co poznanego faceta nie jest zbyt rozsądna, i musi sie liczyc, że znam ciosy obezwładniające. Padło jeszcze pytanie, czy ma coś wspólnego z Tedem Bundy, lub Hannibalem Lecterem. Zaprzeczył, upewniając sie, że nie chodzi również o Ala Bundy'ego.
Otworzył mi w foliowym fartuchu kuchennym, i stwierdził, ze skoro ma mnie poćwiartować- ma stosowne wdzianko.
Potem otworzylismy wino, zjedliśmy fajne rzeczy, rozwiazałam dwa z trzech rebusów.
Gadało nam się dobrze, ale... miałam wrażenie, ze to ja ciągne ten skład. W sensie, że miałam wiecej pytań, zadałam kilka osobistych, on wcale. Nawet jak powiedziałam o sobie to i tamto, nie pociagnał tematu, jakby obawiał się (albo licho wie co) wejścia w takie tematy.
Mam wrażenie że brakuje mu autorefleksji na tematy związkowe. Nie to, że jakos naciskałam, chciałam raczej trochę 'zahaczyć".
Ale jest cos innego- on mnie zwyczajnie nie pociaga. Nie ma tego magnesiku, który by zadziałał, i nie chodzi mi nawet o fizycznosć, ale na przykład w ogóle mnie nie ciagnie,zeby zapytac "co słychać", albo lekko poflirtować. No nic po prostu. Jakiś nie mój typ, ja wiem?
Poczucia humoru nie mogę Mu odmówić, kolekcja muzyczna całkiem całkiem, plakat Lyncha na scianie- ogólnie dobry kierunek, ale nic mnie do niego nie przyciaga.
Jest taki trochę "niemęski", nie wiem, taki jakis "nieboraczek"
I proszę mnie nie posądzać o ciagoty do macho lub ochroniarzy z dyskoteki. NO way!
A, no i zniecheciło mnie zaniedbane mieszkanie, a co gorsza, bałagan, taki jakby... No ja jestem bałaganiara,ale jak ktokolwiek przychodzi, to z grubsza mieszkanie ogarniam. I nie chodzi mi o scieranie kurzy i wieszanie firanek, ale klamoty upycham po kątach, żeby jakos to wyglądało.
Tak jakby u studenta medycyny, co to nie ma na nic czasu i mieszka w nieremontowanym od 30 lat mieszkaniu po babci Marioli.
Ogólnie rzecz biorac- z tej maki chleba nie będzie.
Zostawiłam niestety parasolkę, a on zadowolony, bo napisał ,że to chyba specjalnie.
2,013 2021-03-29 18:37:10
Z mąki chleba nie będzie, ale całkiem sympatyczna ta mąka Dobre i to - rozrywka i miło spędzony czas.
2,014 2021-03-29 18:42:26
Tak, Piegusie-, ale to tak jakbyś spotkała się z mało rezolutnym mężem koleżanki ... czy coś
Poza tym mam wrażenie że widziałam lekko maślane oczy, co oznacza , że czas się żegnać, bo z mojej strony nic a nic.
Nie, żeby jakieś podteksty, czy coś, ale widzę, że ja mu się podobam, nawet z papilotami, a on mi wcale.
2,015 2021-03-29 18:46:59
No, to wszystko wiesz, Adelu. Taka mała przygoda. Przygódka