Ja? Rybą? A chroń mnie, Panie Boże! Spod Strzelca jestem
Ja? Rybą? A chroń mnie, Panie Boże!
Spod Strzelca jestem
No ryby nie są takie złe Strzelców żadnych nie kojarzę.
68 2020-09-28 20:42:54 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-28 20:44:34)
Te, które znałam, były zdecydowanie w porządku Jedna tylko była kontrowersyjna, ale koniec końców, dogadałyśmy się.
Ja jestem ryba i jestem chyba potwierdzeniem teorii Misinxa ☹️
70 2020-09-28 22:02:34 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-28 22:04:56)
Ja jestem ryba i jestem chyba potwierdzeniem teorii Misinxa ☹️
Nie ma czegoś takiego jak "teoria Misinxa"
Nie dajmy się zwariować to mówiłem ja Panna
po za tym żyję z jakimiś skorpionami,bykami,koziorożcami, rybami,lwami no po prostu Muppet show.
71 2020-09-28 22:15:39 Ostatnio edytowany przez Pikupik2019 (2020-09-28 22:16:39)
Jak to nie ma?? A już myślałam że znalazłam odpowiedź na pytanie czemu mnie spotkało to co mnie spotkało :-D
Ja jestem ryba i jestem chyba potwierdzeniem teorii Misinxa ☹️
Ej, ej... To nie moja "teoria" !! Ja tylko przeczytałem na portalu
Pikupik2019 napisał/a:Ja jestem ryba i jestem chyba potwierdzeniem teorii Misinxa ☹️
Ej, ej... To nie moja "teoria" !! Ja tylko przeczytałem na portalu
Przepadło. Łatka przypięta
A tak na poważnie to był skrót myślowy i tak głupio wyszło..
Piegowata'76 napisał/a:Ja? Rybą? A chroń mnie, Panie Boże!
Spod Strzelca jestem
No ryby nie są takie złe
Strzelców żadnych nie kojarzę.
Znasz bo ja jestem strzelcem.
Misinx napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Ja? Rybą? A chroń mnie, Panie Boże!
Spod Strzelca jestem
No ryby nie są takie złe
Strzelców żadnych nie kojarzę.
Znasz bo ja jestem strzelcem.
A to nie wiedziałem No to faktycznie już znam.
No i melduję, że terapeutka o dziwo zgodziła się mnie przyjąć. Jutro mam z nią spotkanie. Tylko, że cholera straciłem wątek z czym ja tak naprawdę do niej idę.
77 2020-10-01 20:13:54 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-10-01 20:15:06)
To nie czekasz w miejscu, jest konkret i działanie. Ja to widze tak:
Idziesz z tym, ze ci smutno po ostatnich zdarzeniach
by podnieść poczucie własnej wartości.
Idziesz z tym, że chciałbyś się czuć dobrze sam ze sobą.
by w razie czego, nie rzucać się na toksyki, tylko świadomie wybrać osobę, która będzie do ciebie pasowała
Aaaaa chyba już po spotkaniu. Jak było?
78 2020-10-01 21:51:14 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-01 21:52:26)
Miałam napisać praktycznie to samo co Ajko.
Powodzenia!
Swoją drogą też chętnie pogadałabym z kimś mądrym i że tak powiem fachowym na temat pewnych swoich spraw.
79 2020-10-01 22:10:23 Ostatnio edytowany przez Misinx (2020-10-01 22:12:43)
A jakoś poszło. Terapeutka mnie nawet dość dobrze pamiętała, więc była jakaś ciągłość i nawiązanie do poprzedniej terapii. Zaskoczyła mnie jedną konkluzją dotyczącą mojego podejścia w bliskich relacjach. Póki co umówiliśmy się wstępnie na 6 spotkań i zobaczymy jak będzie. Następne za tydzień.
Miałam napisać praktycznie to samo co Ajko.
Powodzenia!Swoją drogą też chętnie pogadałabym z kimś mądrym i że tak powiem fachowym na temat pewnych swoich spraw.
Ja myślę, że niemal każdy powinien raz na jakiś czas porozmawiać z kimś mądrym i fachowym na temat swoich spraw A jak się komuś wydaje, że nie musi, to właśnie powinien porozmawiać o tym, że mu się wydaje, że jest taki bezproblemowy
Czy też Was dopada uczucie samotności?? Taka pustka, tęsknota za kimś kto przytuli, pocieszy... Tak po prostu bedzie blisko...Próbuje cieszyć się życiem ale w ogóle mi to nie wychodzi... jak sobie z tym radzicie?
Rozumiem, że chodzi o odczucia osób, które wcześniej były w związkua teraz są same? Nie chce się rozpisywać za bardzo
Samotność jest okropna. I dopada w najmniej spodziewanym momencie.
Ja też ostatnio odczuwam ją bardzo dotkliwie, a sytuacja w kraju i na świecie nie pomaga.
Pamiętam jak w ostatnio byłam na kolacji ze znajomą, która jest szczęśliwą mężatką i posiadaczka 3 dzieci. Temat zszedł na wakacje i ogólne sprawy życiowe, a ona zaczęła narzekać, że tak ciężko jest z dziećmi, że nie może wypocząć i że musi mi być tak cudownie, że mam tyle czasu dla siebie. Zadałam jej tylko 1 pytanie, czy wyobraża sobie spędzić lockdown w pustym domu. I to był szach mat.
Nie ma nic gorszego niż poczucie osamotnienia. I co gorsze jak to dziadostwo się przyczepi, to nie odpuszcza.
Samotność w związku też znam. Tylko wtedy dochodzi jeszcze frustracja i brak zrozumienia. Też parszywe odczucia.
Teraz, w trakcie lockdown'u( czy w ogóle pandemii) to już osobna kwestia, bo każdy wariuje zamknięty w 4 ścianach czy nie mogący się ruszyć w żadną podróż.
Natomimast jak tak rozmawiam ze znajomymi w związkach, to różnie bywa Raczej, jeśli już narzekają to tak z przymróżeniem oka, ale też nie raz żartują(albo i nie?), żę życie singla ma swoje zalety.
Ja za to im jakoś nigdy specjalnie nie zazdrościłem..
Ostatnio i mnie dopada fala samotności. Kiedyś pamiętam, że w małżeństwie czułam się samotna, ale małżeństwo już dawno się skończyło. Później zawsze starałam się otaczać kręgiem bliższych i dalszych znajomych. Nie narzekałam na brak towarzystwa, na brak zainteresowania również. Ale zaczęłam wyjeżdżać do pracy. Moja obecną pracę wykonuję w izolacji, przyjeżdżam co kilka tyg na urlop bądź czas wolny. Zawsze starałam się urozmaicać ten czas wolny spotkaniami z koleżankami ale moje koleżanki też mają swoje obowiązki i zajęcia, w ciągu tygodnia a często i w weekend mało kto ma czas gdzieś wyskoczyć, spotkania stają się sporadyczne. Z drugiej strony ta cała napędzana panika związana z pandemia też nie zachęca ludzi do wyjść i spotkań. Gdzie szukać przyjaciół...?
84 2020-10-16 14:32:14 Ostatnio edytowany przez XYW (2020-10-16 14:33:01)
Czesc,
Od ponad roku jestem singlem - i też mi strasznie doskwiera samotność. Przez 6 lat byłem przyzwyczajony, że mam drugą osobę obok siebie, a teraz jest cisza.. Chora cisza. Mam kolegów, wsparcie rodziny, ale brakuje mi tej drugiej osoby. Czasem nadchodzą takie dni jak dziś - że cholernie tęsknię za tą "moją wielką miłością". Żeby nie myśleć idę na siłownię - teraz mi ja zamykają . Chętnie bym z kimś z Was popisał, jak ktoś jest chętny to zapraszam
Czesc,
Od ponad roku jestem singlem - i też mi strasznie doskwiera samotność. Przez 6 lat byłem przyzwyczajony, że mam drugą osobę obok siebie, a teraz jest cisza.. Chora cisza. Mam kolegów, wsparcie rodziny, ale brakuje mi tej drugiej osoby. Czasem nadchodzą takie dni jak dziś - że cholernie tęsknię za tą "moją wielką miłością". Żeby nie myśleć idę na siłownię - teraz mi ja zamykają . Chętnie bym z kimś z Was popisał, jak ktoś jest chętny to zapraszam
No wlasnie, zamykają siłownie, ograniczają puby, kina itp i gdzie tu wyjsc i poznac nowych ludzi...?mozesz pisac do mnie, chętnie popiszę
XYW napisał/a:Czesc,
Od ponad roku jestem singlem - i też mi strasznie doskwiera samotność. Przez 6 lat byłem przyzwyczajony, że mam drugą osobę obok siebie, a teraz jest cisza.. Chora cisza. Mam kolegów, wsparcie rodziny, ale brakuje mi tej drugiej osoby. Czasem nadchodzą takie dni jak dziś - że cholernie tęsknię za tą "moją wielką miłością". Żeby nie myśleć idę na siłownię - teraz mi ja zamykają . Chętnie bym z kimś z Was popisał, jak ktoś jest chętny to zapraszam
No wlasnie, zamykają siłownie, ograniczają puby, kina itp i gdzie tu wyjsc i poznac nowych ludzi...?mozesz pisac do mnie, chętnie popiszę
Dokładnie, teraz jeszcze taka pora roku, że zaraz ciemno.. I co tu robić :-) jestem chyba trochę młodszy od Ciebie, ale jak chcesz to napisz
Zawsze możecie napisać też i do mnie Ja mam sporo przyjaciół, ale pragnę poznać też nowych ludzi, bo od lat kisze się w tym samym sosie.
Wszyscy znają już moje anegdotki i historyjki - a są na prawdę zabawne.
Ja zawsze byłam bardzo aktywna - wieczorne wyjścia, kino, teatr, koncerty. Niestety obecna sytuacja pozbawiła wszystkiego - włącznie z radością życia.
Uffff - ciężkie to.
Moja aktywność sprowadzała się zawsze( i do tej pory sprowadza) ogólnie do ruchu i spotykania się z ludźmi głównie z mojej branży, chociaż w sumie branża ta bywa i czysto hobbystyczna dla niektórych, więc tak naprawe skupia wiele osób z różncyh kręgów zawodowych. Za to nigdy nie przepadałem za tłumem, hucznymi imprezami, gdzie jest ścisk, tłok i mnóstwo hałasu. Zawsze jakoś potrafiłem sobie zorganizować czas samemu. Wolę tez spotkania w kameralnych grupach..Na dobra sprawę nie mam może aż tak wielu znajomych, ale za to bliskich i oddanych.
Samotność jest teraz jeszcze większa niż była wcześniej, więcej ludzi jest samotnych i pozamykanych w domach z powodu pandemii.
Najgorsza jest chyba ta świadomość że i tak trudno będzie to zmienić a covid zmniejszył te szanse praktycznie do 0... Chyba każdy ma taki moment że samotność ze zwykłego braku kogoś i oczekiwania przeradza się w świadomość że już za bardzo nie ma nadziei...
Ja się ostatnio zmagam z takim brakiem nadziei na znalezienie partnera. Przed covidem przynajmniej regularnie w tygodniu spotykałam się z ludźmi, więc mniej mnie to męczyło.
hej Aniuu1 : ) przykro mi. Spróbuj coś działać. Są aplikacje randkowe, jesteś kobietą i z łatwością poznasz wielu facetów. Czasem zwykła rozmowa poprawi humor a i już po covidzie będziesz miała parę fajnych kontaktów : )
u mnie to już ten moment.. przed 30 tką kiedy muszę przestać się łudzić i pogodzić się z tym że będę sam a najgorsze że nie z mojej winy bo dopiero teraz mogę zacząć układać sobie życie. Wszyscy małżeństwa dzieci.. a Tobie na pewno uda się kogoś fajnego znaleźć, uszy do góry : )
Blacklevel napisał/a:XYW napisał/a:Czesc,
Od ponad roku jestem singlem - i też mi strasznie doskwiera samotność. Przez 6 lat byłem przyzwyczajony, że mam drugą osobę obok siebie, a teraz jest cisza.. Chora cisza. Mam kolegów, wsparcie rodziny, ale brakuje mi tej drugiej osoby. Czasem nadchodzą takie dni jak dziś - że cholernie tęsknię za tą "moją wielką miłością". Żeby nie myśleć idę na siłownię - teraz mi ja zamykają . Chętnie bym z kimś z Was popisał, jak ktoś jest chętny to zapraszam
No wlasnie, zamykają siłownie, ograniczają puby, kina itp i gdzie tu wyjsc i poznac nowych ludzi...?mozesz pisac do mnie, chętnie popiszę
Dokładnie, teraz jeszcze taka pora roku, że zaraz ciemno.. I co tu robić :-) jestem chyba trochę młodszy od Ciebie, ale jak chcesz to napisz
To zostaw jakiś namiar. A w jakim jesteś wieku?
Jak będziecie twierdzić że samotność jest okropna to taka będzie, osobiście traktuje momenty osamotnienia jako coś twórczego, auto refleksyjnego. Niestety obecna kultura wymusza na nas postrzeganie samotności jakoś coś negatywnego, mocno zabarwionego pejoratywnie. Z ewolucyjnego punktu widzenia, poczucie izolacji stwarza pewien dyskomfort z uwagi na to że kilkadziesiąt tys. lat temu wiązało się to z wysokim prawdopodobieństwem śmierci ale obecne czasy mocno się zmieniły . Jestem wdzięczny za liczne momenty samotności w moim życiu, uważam ją za pewnego rodzaju przyjaciółkę która pozwoliła mi aktualnie być tym kim jestem dając mi czas na oddzielenie spraw ważnych od mniej ważnych w moim życiu.
Jak będziecie twierdzić że samotność jest okropna to taka będzie, osobiście traktuje momenty osamotnienia jako coś twórczego, auto refleksyjnego. Niestety obecna kultura wymusza na nas postrzeganie samotności jakoś coś negatywnego, mocno zabarwionego pejoratywnie. Z ewolucyjnego punktu widzenia, poczucie izolacji stwarza pewien dyskomfort z uwagi na to że kilkadziesiąt tys. lat temu wiązało się to z wysokim prawdopodobieństwem śmierci ale obecne czasy mocno się zmieniły
. Jestem wdzięczny za liczne momenty samotności w moim życiu, uważam ją za pewnego rodzaju przyjaciółkę która pozwoliła mi aktualnie być tym kim jestem dając mi czas na oddzielenie spraw ważnych od mniej ważnych w moim życiu.
Bardzo ciekawe podejście, niszowe : ) ale fajnie je poznać. A z ciekawości zapytam, masz może dość niesamotności i samotność to dobre wyjście czy po prostu chcesz samotności bo nie lubisz być z kimś bo to chyba 2 różne rzeczy No i niestety jednak większość osób po prostu chce mieć kogoś przy boku
Psycholog Na Niby napisał/a:Jak będziecie twierdzić że samotność jest okropna to taka będzie, osobiście traktuje momenty osamotnienia jako coś twórczego, auto refleksyjnego. Niestety obecna kultura wymusza na nas postrzeganie samotności jakoś coś negatywnego, mocno zabarwionego pejoratywnie. Z ewolucyjnego punktu widzenia, poczucie izolacji stwarza pewien dyskomfort z uwagi na to że kilkadziesiąt tys. lat temu wiązało się to z wysokim prawdopodobieństwem śmierci ale obecne czasy mocno się zmieniły
. Jestem wdzięczny za liczne momenty samotności w moim życiu, uważam ją za pewnego rodzaju przyjaciółkę która pozwoliła mi aktualnie być tym kim jestem dając mi czas na oddzielenie spraw ważnych od mniej ważnych w moim życiu.
Bardzo ciekawe podejście, niszowe : ) ale fajnie je poznać. A z ciekawości zapytam, masz może dość niesamotności i samotność to dobre wyjście czy po prostu chcesz samotności bo nie lubisz być z kimś bo to chyżba 2 różne rzeczy
No i niestety jednak większość osób po prostu chce mieć kogoś przy boku
Moje wnioski są na podstawie tego że prędzej czy później na jakimś etapie życia człowiek zostanie sam. Nie warto walczyć z czymś co w jakiś sposób jest wpisane w naturę bycia człowiekiem. Uzależnienie od drugiej osoby są w dużym procencie przypadków tematami z "wołaniem o pomoc" na tym forum. Oczywiście że posiadanie odpowiedniej osoby u boku jest dobre i wskazane, jednakże przez pryzmat desperacji ludzie często wchodzą w złe związki właśnie z powodu samotności. W moim przypadku jeżeli poznam kogoś interesującego to fajnie, a jak nie ,to też fajnie W życiu cenie sobie wybór a nie przymus, od związków po pracę. Kolejna sprawa to organizacja własnego czasu, z reguły ludzie którzy czują się samotni, mają dużo wolnego czasu którego nie wiedzą jak wykorzystać albo robią to źle.
Może to trochę tendencyjne.. w takim razie po co kupować nowe ciuchy, chodzić do restauracji, cieszyć się życiem skoro za 70 lat... : )(to tak woli małego przerysowania )
Mam takie samo podejście ale umotywowane inaczej. Cierpię z powodu braku drugiej osoby ale nie wchodzę w związki tylko dla bycia i też cenię sobie wybór w życiu, nawet jeśli to głęboki i nieszczęśliwy romantyzm : ) Myślę ze każda osoba jest inna i potrzeba jej czegoś innego. Może ktoś po prostu czasami być w byle jakim związku i daje mu to więcej niż cierpienie w samotności..
Jak będziecie twierdzić że samotność jest okropna to taka będzie, osobiście traktuje momenty osamotnienia jako coś twórczego, auto refleksyjnego. Niestety obecna kultura wymusza na nas postrzeganie samotności jakoś coś negatywnego, mocno zabarwionego pejoratywnie. Z ewolucyjnego punktu widzenia, poczucie izolacji stwarza pewien dyskomfort z uwagi na to że kilkadziesiąt tys. lat temu wiązało się to z wysokim prawdopodobieństwem śmierci ale obecne czasy mocno się zmieniły
. Jestem wdzięczny za liczne momenty samotności w moim życiu, uważam ją za pewnego rodzaju przyjaciółkę która pozwoliła mi aktualnie być tym kim jestem dając mi czas na oddzielenie spraw ważnych od mniej ważnych w moim życiu.
Popieram. Może nie nazywajmy tego „samotnością”, tylko „chwilowym byciem samemu/samej”? Termin „samotność” brzmi bowiem jak wyrok, choć jednocześnie jest naturalnym uznaniem naszego stanu i towarzyszących mu emocji. Można jednak zmienić tą nazwę, zmieniając tym samym utarte ścieżki neuronalne w mózgu i postrzeganie. Chwilowe bycie samemu / samej jest czasem dla nas, aby przygotować się na turboprzyspieszenie życia w najmniej oczekiwanym momencie, co w moim przypadku dzieje się zawsze. Do tego stopnia, że czasami czekam na tą moją samotność, na możliwość spędzenia całego dnia samej w domu
Może ktoś po prostu czasami być w byle jakim związku i daje mu to więcej niż cierpienie w samotności..
Oj, nie daje. Byłam tam i nie polecam. Będąc w wieloletnim toksycznym związku paradoksalnie czułam się i byłam bardziej zamknięta na ludzi niż jestem po jego zakończeniu, bo przecież nowych ludzi poznawać to nie przystoi, każdy nowy znajomy był na cenzurowanym, pieczołowicie wypominany przez mojego eks i stanowiący zarzewie konfliktu. W moim przypadku ten akurat związek przyniósł mi jedynie zawężenie horyzontów i skupienie mojej uwagi na jednej osobie, która stała się moim epicentrum, co naturalnie w konsekwencji doprowadziło do osamotnienia pomimo utrzymywania innych relacji, które jednak mogły być utrzymywane głównie w formie wirtualnej, ponieważ trzymana byłam na dość krótkiej „smyczy”. Mój błąd, z którego wyciągnęłam i wyciągam dalej wnioski, Wy również wyciągnijcie, lepiej z cudzych błędów niż z własnych.
Po zakończeniu 7- letniego związku (w tym 2 lata narzeczeństwa) w lutym 2020 r., później krótkiej relacji zmierzającej ze strony faceta jedynie do Fwb oraz wieloletniej przyjaźni nawiązanej notabene na tym forum kilka lat temu, co okazało się totalnym „f... upem”dla mojego umysłu, gdyż wspierający mnie zawsze przyjaciel okazał się mitomanem, który oszukał wszystkich swoich przyjaciół (i sam to przyznał każdemu z nas, gdy prawda wyszła na jaw), początkowo „poharatana”, wciąż wierzę w ludzi. Ludzie zawsze będą, jeśli tylko pozwolimy im być. Niekoniecznie muszą to być ludzie mieszkający w tym samym mieście, czy kraju oraz mogą reprezentować zupełnie inny krąg kulturowy, czego ostatnio doświadczam. Jednakże bardzo chętnie porozmawiałabym w swoim ojczystym języku, więc jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam na mail
@Matrix
Cześć Matrix Bardzo mi przykro że Cię to wszystko spotkało. Ale spójrz na sprawę szerzej, bo nie tylko ze swojego punktu widzenia. Powiem Ci coś od siebie z 2 strony bieguna. Ja nigdy w życiu nie byłem w żadnym poważnym związku bo mam przekonanie że jeśli rozpocząć już coś to tylko coś w co w pełni wierzę i na 100% a nie żeby było i to moja świadoma decyzja i jej nie złamię.
Nawet nie wiesz jak duży to ból gdy nigdy nie usłyszało się choć jednego kocham cię, nigdy nie mogło się mieć choć na chwilę drugiej osoby przy sobie tak na prawdę i nawet nie miało się z kim kłócić. Wiesz jak to mocno boli, jeśli nawet nie możesz spróbować spełnić swoich marzeń i jak się wtedy ktoś czuje.. Może jak inni single jestem fajnym facetem, mam fajne życie, ale nie wiem czy bym się nie zamienił z Tobą.. To też zmienia i niszczy człowieka.
Choć sam tak nie zrobię, to teraz jestem w stanie zrozumieć osoby które są w związkach gdzie 2 partner jest toksyczny i za wszelką cenę chcą z nim być. Jestem też w stanie zrozumieć osoby które akceptują po prostu średni związek z wieloma wadami. Jestem też w stanie zrozumieć osoby które obopólnie i dobrowolnie decydują się na byle jaki związek z rozsądku tylko dlatego żeby poczuć odrobinę miłości.
Fakt, można uczyć się na cudzych błędach i być bogatszym o różne doświadczenia, ale jedna każda osoba zaakceptuje co innego. Myślę że prawda leży gdzieś po środku i każda osoba postrzega to inaczej, a najbardziej cierpią osoby niezależnie od tego z jakiego powodu, które chcą stworzyć związek z drugą osobą którą będą kochali a nie mogą tego zrobić z różnych przyczyn.
@Matrix
Ja nigdy w życiu nie byłem w żadnym poważnym związku bo mam przekonanie że jeśli rozpocząć już coś to tylko coś w co w pełni wierzę i na 100% a nie żeby było i to moja świadoma decyzja i jej nie złamię.Nawet nie wiesz jak duży to ból gdy nigdy nie usłyszało się choć jednego kocham cię, nigdy nie mogło się mieć choć na chwilę drugiej osoby przy sobie tak na prawdę i nawet nie miało się z kim kłócić. Wiesz jak to mocno boli, jeśli nawet nie możesz spróbować spełnić swoich marzeń i jak się wtedy ktoś czuje.. Może jak inni single jestem fajnym facetem, mam fajne życie, ale nie wiem czy bym się nie zamienił z Tobą.. To też zmienia i niszczy człowieka.
Być może sam pozbawiasz się szans na związek? Trudno na początku znajomości określić, że to jest na 100% to, nie ma też gwarancji, że związek będzie na zawsze. Niby chcesz z kimś być, ale ograniczasz się sztywnymi zasadami. Ewentualnie poznałeś za mało kobiet i po którejś próbie przedwczesnie zrezygnowałeś. Rozumiem Teoj ból, bo też go odczuwałam wiele razy w życiu pomiędzy związkami. Wyjściem jest akceptacja chwilowego bycia samemu i otwarcie na nowych ludzi, ciągle poznawanie, niekoniecznie z założeniem, że ma być z tego związek, bo im bardziej chcemy, tym bardziej nie wychodzi. Takie mam przemyślenia po dłuższym okresie od rozstania oraz po opadnięciu emocji.
Mniejsza o mnie, romantyzm dziś to temat na inną dyskusję : ) choć nie ograniczam się, po prostu czekam przynajmniej na szansę że to może być to.. unikając sprawdzania wszystkiego hurtowo
Fajne masz przemyślenia i warto poznać patrzenie na świat różnych osób. Niestety nie wymyślili jeszcze lekarstwa na to że najbardziej boli tych którzy najbardziej chcą : ) choć moim zdaniem takie osoby też będą najbardziej szczęśliwe jeśli to osiągną.
Jeśli wolisz czekać na coś, co może nadejdzie, a może nie, że może los pewnego dnia postawi na Twojej drodze odpowiednią kobiete, bo poznawanie wielu osób jest hurtowym sprawdzeniem i należy unikać tego jak ognia, to sam sobie strzelasz w stopę czy tam kolano I górnolotnie nazywasz czekaniem na szanse na to, że to może być to, tak jakby było to czymś z magicznych powodów nieosiągalnym. Szanse są wszędzie i zawsze , tylko trzeba stwarzać i wykorzystywać okazje. Od razu mówię - to nie zarzut, tylko moje zdanie
@Matrix Fajne zdanie i sam mam podobne : )
To nie jest tak że siedzę na chodniku i czekam aż księżniczka przyjdzie... - jesteśmy dorośli Poznaję nowe osoby, próbuje coś z tym robić tylko nie chcę po prostu rozpoczynać poważnego związku bez czucia czegoś do drugiej osoby. Bo to też odpowiedzialność za 2 osobę a nie jak się zangażuje powiedzenie jej po 3 miesiącach sory tylko sprawdzałem, narazie. Znam też sporo świetnych kobiet które też nie znalazły tego czegoś i też są same.
Może to dziwne w dzisiejszych czasach że nie chcę zaczynać bez uczucia ale to też działa w 2 stronę, jak już będzie to dla tej osoby będę wstanie robić wszystko np. spełnić marzenia, zbudować super życie itd. a nie zachowywać się jak gówniarz który tylko sprawdza
Rozumiem i nie chodziło mi o takie sprawdzanie, tylko o nie nastawianie się na to, że od razu musisz coś czuć w 100%. Przecież na początku i tak jest tylko zauroczenie, głębsze uczucia rodzą się później . Więc problem leży albo w nastawieniu, że od razu musisz poczuć big love albo za mało tych kobiet poznajesz (bo jak to możliwe, żebyś się żadna nie zauroczył?) albo trafiasz na nieodpowiednie z powodu pewnych schematów z przeszłości albo jesteś niedostępny i zablokowany emocjonalnie i dlatego nic do nich nie czujesz. Ewentualnie szukasz nie tam, gdzie trzeba albo masz za wysokie wymagania
105 2020-11-01 15:41:05 Ostatnio edytowany przez Piotr28Kat (2020-11-01 15:43:06)
@Matrix ”tylko o nie nastawianie się na to, że od razu musisz coś czuć w 100%. Przecież na początku i tak jest tylko zauroczenie, głębsze uczucia rodzą się później” gdzieś to już słyszałem ale nie że jak 2 osoby coś mówią to... : )
Czyli według Ciebie przy zauroczeniu warto wejść w związek żeby zobaczyć czy pojawi się miłość? To jest chyba najpopularniejsze rozwiązanie i nie oceniam go. Ja mam inny pogląd. Nie potrzebuję wchodzić w związek nawet jeśli jestem zauroczony żeby wiedzieć z czasem czy może to być to. Nie jestem już 18 letnim chłopakiem który czeka na big love i nie potrzebne mi też przy zauroczeniu chodzenie za rączki do kina, zostać czyimś chłopakiem albo stworzyć poważny związek żeby wiedzieć że to może być miłość życia. Jeśli to będę wiedział to po prostu powiem spróbujmy zostać razem na zawsze. Po prostu jak wiele osób nie spotkałem takiej osoby. a wymagania.. nie ma u mnie takiego słowa, pewnie są jakieś rzeczy które są dla mnie ważne ale to nie sklep żeby mieć wymagania Nie mam żadnych problemów, po prostu znam się i wiem czy to to i nie ma sensu zaczynać czegokolwiek.
A Ty jeśli zechcesz powiedzieć kiedy się przekonałaś że chcesz być z kimś do końca życia, po jakim czasie?
Może ktoś jeszcze się wypowie co sądzi o tym kiedy warto wejść w poważny związek bo to ciekawy temat
Będę musiała sobie przypomniec, bo to było 8 lat temu no i związek toksyczny, więc nie należy się do końca sugerowac. Mój ex na początku był mi obojetny, ba, nawet nie chciałam z nim być, ponieważ jest rolnikiem, a ja nie wyobrażałam sobie podporządkowania swojego życia gospodarce i w ogóle życia na wsi. Ponieważ jednak podobał mi się i ciągnęło mnie do niego, spotykaliśmy się dalej. Nikt jednak nie nadawał temu etykietek, nie mowilosmy, że od teraz jesteśmy poważnym związkiem, po prostu to działo się samo. To on pierwszy powiedział "kocham" po ok. 2 miesiącach, co było dla mnie zaskoczeniem, ponieważ wtedy jeszcze tego nie czułam. Taka prawdziwa miłość ugruntowała się we mnie po dobrych kilku miesiącach, nie pamiętam, ilu.
Wydaje mi się, że nie spotkałeś takiej osoby właśnie dlatego, ze, aby wiedziec, czy może to być miłość życia, trzeba tą osobę po prostu poznać, a na to potrzeba czasu. Nie wiem, ile trwały Twoje relacje, co do których byłeś pewien, że to nie to i że nie wejdziesz w związek. Być moze za krótko?
107 2020-11-01 18:32:00 Ostatnio edytowany przez Piotr28Kat (2020-11-01 19:05:04)
Fajnie : ) tak nie za krótko nie za długo. Każdy trochę inaczej definiuje miłość czy te słowa więc to też nie do końca miarodajne.
Sens moich wszystkich wypowiedzi to to że zakochać się można w koledze z pracy, nowym znajomym, przyjacielu a związki krótkiei czy poważne owszem pomagaja ale tylko pomagają. A mi nie potrzeba aż tak dokładego poznawania kogoś. A związek poważny traktuję już jak rozpoczęcie życia razem po wyznaniu sobie miłości. Choć takie zwykłe związki też są ok. ale właśnie do poznania się. Różne osoby znałem różnie i w różnym czasie przychdziło zauroczenie i nie ma reguły, ale czuję nawet po tygodniu , dwóch czy to może być to w przyszłości czy nie. i jeszcze nigdy się nie zmieniłem zdania.
Ale i tak najtrudniej spotkać tą właściwą osobę. Oprócz zaiskrzenia i tego czegoś co nazywamy uczuciem do drugiej osoby musi też podobny cel w życiu, poglądy na ważne sprawy, może trochę chemii bo bez tych rzeczy nawet 2 super osoby raczej nie przeżyją razem całego życia.
Pozostaje zatem szukanie do skutku i bycie otwartym albo odpuszczenie sobie poszukiwań. No innego wyjścia nie ma
ee mówię Ci że na bal sylwestrowy (o ile będzie) pójdziemy już w super parach :-)
No widzisz, jednak jak chcesz to potrafisz byc optymista, bo to przecież nie ironia, prawda?
nie nie jestem tak zgorzkniały żeby marzenia zabijać ironią : P a Ciebie zmieniły trudne doświadczenia czy dalej jesteś taką samą osobą i nie mówię o doświadczeniu życiowym tylko parzeniu na życie.
Czyli jednak masz nadzieję, to dobrze Wcześniej bowiem pisałeś tak kategorycznie, jakby w Twoim wieku świat się kończył i nie było szans na poznanie kogoś. Wiesz, niektórym tu się czas bardziej "kończy" i nie świrują
Trudne doświadczenia po części mnie zmieniły, po części zostałam taka sama
Wcześniej byłam romantyczka, idealistka, walczyłam o wszystko do konca, w tym roku uczę się odpuszczać relacje, które mi nie służą, choć jednocześnie z każdej z nich coś wyniosłam i każda istniała po coś. Na pewno wiem już jednak "w co grają ludzie" i jak bardzo naiwnie podchodziłam do relacji damsko-meskich. I że jedyną pewna rzeczą w życiu jest to, że wszystko się zmienia.
mocne słowa.. bardziej uznaje istnienie cudu To masz odwrotnie niż ja. Ja przeszedłem mega dużo w życiu że trudno w to uwierzyć ale dalej jestem romantykiem i idealistą i takim zostanę. I właśnie dlatego że wiem że nie nauczę się odpuszczać, będę naiwnie wierzył w coś, mam pewne wady i pewne wymagania choć nie duże to w dzisiejszych czasach jednak trudne do spełnienia - dobrze zdaję sobie sprawę że nie znajdę tego czego szukam : )
Jak zmieniłaś swoje poglądy możesz być teraz szczęśliwa tak ogólnie czy jednak było to możliwe tylko pierwotnie a zmianę traktujesz jako może porażkę?
Uchyl zatem rąbka tajemnicy - jakie to wymagania, którym nikt nie sprosta?
Nie odczuwam odpuszczania sobie relacji, które mi nie służą jako porażkę, porażka byłoby tkwienie w nich. Poza tym krótko przed tymi negatywnymi wydarzeniami niespodziewanie poznałam kogoś, jak się później okazalo, w odpowiednim momencie, kto pomógł mi "utrzymac się na powierzchni". A potem kolejna osobę Dlatego prawda jest, co powiedział mi kiedyś znajomy: "ludzie odchodzą, ludzie przychodzą" (w kontekście relacji).
Co do szczęścia - czuje raczej zadowolenie, że potrafiłam odpuścić, bo dla mnie to nowość. Sytuacja z pandemia i inne problemy sprawiają jednak, że szczęścia w pełni tego słowa znaczeniu nie czuje na codzien, bo niepewność co do każdego dnia potrafi przytłaczać.
@Matrix
Hmm chciałbym żeby ta osoba też była idealistką i romantyczką a nie wyznawała "ludzie odchodzą, ludzie przychodzą" (bez odniesienia do Ciebie ), wierzyła że 1 miłość do 1 osoby do końca życia jest możliwa, chciała zbudować coś trwałego, rodzinę i chciała zrezygnować z łatwiejszego życia singla (bo to nie jest takie oczywiste wbrew pozorom) i tyle : ) Są takie osoby ale jest ich ultra mało. Nie zwracam uwagi na kasę, status społeczny, taka osoba może mieć zerowe doświadczenie życiowe, problemy... bo to się da przeskoczyć a patrzenia na życie nie. Może to brzmi naiwnie jak na 28 letniego faceta ale wiem czego chcę. Na pewno nie papierowego związku który jest ładny na zdjęciu i nawet jakoś się toczy w rzeczywistości a rozwali przy pierwszej większej trudności.
Na prawdę zmieniłaś się z romantyczki i idealistki w realistkę i masz takie przekonania czy to taka wymuszona zmiana życiem? : )
Oj, drazysz - tu jesteśmy podobni, też lubię drążyć Byc może jest to zmiana wymuszona, a raczej będąca konsekwencją wydarzeń. Zawsze było dla mnie naturalne, że jeśli mam jakichś ludzi wokół siebie, to chce ich mieć na stałe, życie jednak weryfikuje te poglądy. Zawsze przywiązywałam się do ludzi za bardzo, to ja zawsze cierpiałam, gdy relacje nie wychodziły. Ileż można? Kiedyś trzeba powiedzieć dość i pozwolić pewnym ludziom i sytuacjom odejść. Poczytaj moje prawie 250 postów (najważniejsze zaczynają się od 2013 r.), jeśli będzie Ci się chciało, zobaczysz tam romantyczke wierząca w to, że miłość pokona wszystko i w ogóle miłość jest sensem istnienia i takie tam przekonania zakochanej kobiety, której miłość odebrała zdrowy osad sytuacji
117 2020-11-02 10:21:18 Ostatnio edytowany przez Piotr28Kat (2020-11-02 12:49:19)
No i doprażyliśmy i doszliśmy do sedna Ja też konsekwencją wyrażeń i doświadczenia życiowego wiem, że trzeba mieć zdrowy osąd sytuacji, druga osoba to nie bezgraniczna i cudowna miłość, trzea kalkulować, oceniać, dobierać itd. ale jak tak nie chce...
Takich romantycznych miłości, gdzie ludzie rzeczywiście żyją miłością i są w stanie oddać za siebie życie jest może 1%, może mniej i znam takie przypadki. I najczęściej zdarzają się w młodym wieku na całe życie. I wiedząc, że teraz taka miłość jest ultra rzadka, znając moje wady, wiek, okoliczności covidowe itd. wiem, że już jej nie zaznam, a jednocześnie nie nieprzestane być romantykiem.
Całe życie nigdy nie poszedłem na kompromis i osiągnąłem wszystko, co chciałem, a tego jednego najważniejszego nie osiągnę. Paradoksalnie pozostaje mi teraz (to o czym marzy większość facetów) niezobowiązujące relacje, ładnie wyglądające związki, korzystanie z życia na całego, picie szampana z modelkami... tylko dla mnie to jest porażka Taki ekscentryczny jestem : ) wolałbym oddawać swoje życie dbając o kogoś i zmieniając jego świat na lepszy.
Chętnie przeczytam Twoje posty w wolnej chwili. Kilka już nawet przeczytałem, ale raczej wiem, jaka będzie to historia.. niestety. I wiesz co Ci powiem : ) będąc tak mądrą osobą, teraz znajdziesz na pewno kogoś z kim będziesz mogła spędzić super życie
Popraw błąd w drugim akapicie, bo wdarło się słowo niecenzuralne No nie znajdziesz, bo poświęcenie swojego życia miłości jest nierealne, prędzej czy później przychodzi codzienność, rutyna, problemy, sfocusowanie uwagi na czymś innym. Zresztą, gdyby spotkało się dwóch takich ekstremalnych romantyków, wydaje mi się, że prędzej czy później znudziliby się sobą, bo w związku brakowałoby przestrzeni.
Być może nawet sam nie wiesz, jak wyglądałby w praktyce związek z taką romantyczka, która chciałaby coraz więcej i wiecej zapewniania o miłości, czasu, kontaktu non-stop, bycia takim mega krystalicznym , gdy przylapawszy Cię na małym kłamstwie, runąłby jej cały świat. Gdy każde Twoje spojrzenie na inną kobietę raniloby ja doszczetnie. No obawiam się, że nie sprostalbys wymganiom takiej romantyczki, która chciałaby Cię mieć na bardzo szeroko pojętą wylacznosc
Tej mądrości życiowej jeszcze trochę by się przydało, ale dziękuję Czy znajdę? Nie wiem, póki co nawet aktywnie nie szukam, choć szanse są wszędzie, faceci zwracają na mnie uwagę, zagadują, nie odmawiam zaproszenia na piwo czy kawę (no, teraz ta opcja odpada). Wolę jednak mieć kumpli niż aktywnie szukać faceta z zamiarem stworzenia związku. Niczego nie zakładam ani niczego nie wykluczam
o nie : ) przepraszam : ) Ale właśnie o to mi chodzi. Żeby być ze sobą razem nawet jak przyjdą problemy, codzienność, chcieć to naprawiać, dostosowywać sobie życie a nie myśleć zaraz o zmianie partnera. Wiem że u Ciebie nie było na to szans z powodu drugiej strony. Ale jeśli spotkają się 2 romantyczne i uczciwe osoby to dlaczego nie?
I trochę się mylisz lub źle postrzegasz ekstremalnych romantyków. Przecież nie będę robił dramy ani nikt inny jeśli gdzieś tam na kogoś przystojnego poleci oko, jak ktoś będzie chciał wyjechać sam na weekend itd. Wiadomo są takie osoby ale bez przesady. Miłość dla mnie to nie przyssanie się do siebie i nie puszczenie tylko bycie obok siebie razem nieważne jak, nie ważne co się stanie byle na zawsze. i to właśnie jest poświęcenie własnego życia - na dbanie o relację za wszelką cenę. Jak są 2 takie osoby to wyjdzie a jak tylko 1 to potem może być toksycznie itd.
Są takie pary bo sam znam dwie i na forum w sieci też w pewnym wątku wpisało się dużo par gdzie są całe życie z 1 osobą od wielu lat lub są naście lat razem.
Czyli jednak myślisz zdroworozsądkowo, i to, o czym piszesz, jak najbardziej jest osiągalne, nie rozumiem, czemu twierdzisz inaczej. Dajże tym kobietom więcej czasu, żeby poznać dobrze ich poglądy i po prostu się nie poddawaj Większość ludzi, jeśli kocha i jeśli związek oparty jest na zdrowych fundamentach, jest dopasowanie, chce jednak ten związek utrzymać, nawet pomimo problemów. Chodzi mi raczej o to, że nie da się utrzymać otoczki romantyzmu przez cały czas. Nie da się żyć tylko miłością i spijać sobie z dziubków cały czas
nawet bardziej niż wielu się wydaje Wiesz, trudno w sieci na forum opisać całe swoje życie i wygląda to jak bym narzekał. Ale dobrze się znam i jestem realistą. Już nawet moja mała preferencja - znalezienie romantycznej osoby co myśli sercem - co samo w sobie jest już trudne jest tylko wierzchołkiem tematu : ) Więc suma sumarum mając 28 lat i będąc nie takim najgorszym facetem : ) mogę zapomnieć o stworzeniu rodziny itd.
Czasem aż patrzę na takich kochających się ludzi to aż mnie ciarki przechodzą... : -) jak jeden drugiemu np. wypomina ile zarabia.. Wiadomo że nie da rady codziennie 1000 róż przynosić i tych świeczek zapalać : ) ale to tylko mały codzienny romantyzm.. a co ty sądzisz o takich gestach?
Piotr, podczytuję sobie Twoje wypowiedzi, bo w swoich poglądach bardzo przypominasz mi pewnego osobnika
Z całym szacunkiem, ale - choć uważam się za niepoprawną romantyczkę i uwielbiam ten "mały codzienny romantyzm" - Ty oprócz bycia romantykiem jesteś też niepoprawnym idealistą i wydaje mi się, że rzeczywiście ciężko Ci będzie znaleźć tę wymarzoną partnerkę. Owszem sporo jest takich kobiet, jestem o tym przekonana. Ale o tym, czy ktoś spełnia nasze warunki "wymarzonego partnera" nie można przekonać się po kilku dniach, tygodniach, ba nawet miesiącach. Jeśli już na początku znajomości (nawet nie relacji) potrafisz stwierdzić, że to nie TA, to nie wiem, w jaki inny sposób mógłbyś się o tym przekonać, nie pozwalając potencjalnej partnerce rozwinąć skrzydeł, przekonać się, co ma, a czego jej brakuje. Tego po prostu nie da się wiedzieć od początku. Oczekiwanie, że miłość spada na nas jak grom z jasnego nieba jest zwyczajną naiwnością i zdarza się tylko w bajkach Disneya. Wiadomo, że bez wzajemnej sympatii, chemii i atrakcyjności fizycznej nie ma sensu wchodzić głębiej w relację, ale ja spotykam mężczyzn, którzy mimo tych przesłanek nie potrafią się zaangażować głębiej i szukają nie-wiadomo-czego w przeświadczeniu, że pewnego dnia nad ich głową zawiśnie puszysty amorek, pośle w ich kierunku swą miłosną strzałę i w jednej chwili pojawi się ona: MIŁOŚĆ. To nie takie proste: trzeba umieć odróżnić zauroczenie, nawet zakochanie od miłości, która jest długotrwałym procesem i sztuką kompromisów...
Dziwi mnie Piotr, że piszesz, że taki problem znaleźć romantyczną dziewczynę. Nie wydaje mi się, by była to prawda. Prawda jednak, że część dziewczyn może nie obnosić się tak bardzo z tą romantyczną częścią.
"Więc suma sumarum mając 28 lat i będąc nie takim najgorszym facetem : ) mogę zapomnieć o stworzeniu rodziny itd."
Obiektywnie to masz jeszcze całe lata aby próbować stworzyć rodzinę. Bywa, że faceci tworzą rodzinę bardzo późno
@Capricornus, aniuu1 Dzięki za podczytywanie, nie sądziłem że ktoś to w ogóle czyta
Ale chyba troszkę źle mnie zrozumiałyście - może ja niedoprecyzowałem definicji związku. To nie jest tak że po tygodniu mówię komuś nie to nie to dzięki następna -chyba że wiem to na 100%. Bo faktycznie macie racje czekanie na grom z jasnego nieba jak z bajki Disneya to lekka naiwność.
Pomijając już moje preferencje co do drugiej osoby bo to inny temat. Znałem niektóre dziewczyny kilka lat, z niektórymi specjalnie spotykaliśmy się żeby zobaczy co będzie dalej itd. Czasem było coś więcej z jednej strony, czasem z drugiej, ale nigdy to nie było to z 2 stron żeby pójść dalej. Jeśli chcecie nazywać takie znajomości związkami, chodzeniem to można je tak nazwać.
Chodzi mi głównie o to że poważny związek traktuje jako rozpoczęcie pewnego etapu w życiu gdzie zakładamy że chcemy spędzić razem życie i próbujemy. A nie traktuje poważnego związku żeby zamieszkać razem itd. tylko po to żeby się przekonać czy zaiskrzy czy są zaczątki miłości i to będzie to - bo to można wiedzieć wcześniej. A poważny związek służy do rozwijania tego zaczątka miłości który się już pojawił itd.
... zapytam przewrotnie teraz Was czy sądzicie że żeby sprawdzić czy ktoś jest wymarzonym partnerem trzeba wchodzić w poważny związek, mówić kocham cię itd.? Spotkałem wiele kobiet w rl, na Tinderze itd. które żaliły się że chłopak po kilku miesiącach poważnego związku nagle powiedział sory to nie to cześć
Moim zdaniem wchodzenie w poważny związek nie będąc pewnym jest okrutne dla 2 osoby a rozwinąć skrzydła partnerce można dać na inny sposób : )
125 2020-11-02 21:12:05 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2020-11-02 21:12:46)
Ja tu się nie uważam za autorytet, ale sądzę, że jak na początku czujesz, że to nie to, to nie ma co brnąć. Jak masz po prostu wątpliwości, obawiasz się czegoś, to można jeszcze wyjaśnić, próbować to dograć. Dużo zależy od tego na ile znacie siebie i na ile obie strony są otwarte (nie ukrywają, nie grają kogoś innego).
Nie da się na 100% uchronić przed rozczarowaniem, ryzykiem, że druga strona zmieni zdanie.
Mam wrażenie, że bardzo boisz się kogoś rozczarować?
czy sądzicie że żeby sprawdzić czy ktoś jest wymarzonym partnerem trzeba wchodzić w poważny związek, mówić kocham cię itd.? Spotkałem wiele kobiet w rl, na Tinderze itd. które żaliły się że chłopak po kilku miesiącach poważnego związku nagle powiedział sory to nie to cześć
Moim zdaniem wchodzenie w poważny związek nie będąc pewnym jest okrutne dla 2 osoby a rozwinąć skrzydła partnerce można dać na inny sposób : )
Nie, absolutnie nie! Mówienie komuś, że się go kocha mimo braku uczucia jest niewybaczalną zbrodnią. W moim przypadku jest tak, że musi pojawić się tzw. chemia czyli mieszanka różnych cech lub bardziej może zjawisk, które towarzyszą poznaniu nowej osoby. Po prostu od pierwszej chwili czujesz, że to jest materiał na coś więcej niż tylko fajna znajomość. Zaliczyłabym tu odpowiednie poczucie humoru, sposób bycia, reprezentowane poglądy, wzajemną chęć rozmowy i autentyczną przyjemność z rozmawiania z daną osobą, pokrewieństwo dusz, zainteresowania (niekoniecznie wspólne) no i w moim przypadku bardzo ważna jest atrakcyjność fizyczna, co niekoniecznie oznacza ogólnie pojętą atrakcyjność danego osobnika - musi się podobać mnie, niekoniecznie innym kobietom. Bez tego nie ruszę dalej. Zdarzało się, że poznawałam świetnych facetów, którzy nie stanowili dla mnie "wyzwania" pod kątem fizyczności i choć świetnie się rozumieliśmy i lubiliśmy swoje towarzystwo, od początku wysyłałam jasny sygnał, że na nic więcej liczyć nie mogą. W drugą stronę też się zdarzało
Mając takie podstawy można myśleć o rozwijaniu relacji, stopniowo wchodząc w to głębiej, co niejako samo w pewnym momencie przeistacza się w "związek". Z czasem poznajesz kogoś dokładniej, odkrywasz nie tylko jego jego zalety, ale przede wszystkim wady i uświadamiasz sobie, na ile człowiek ten jest dla ciebie kimś wyjątkowym i czy jesteś w stanie wziąć go z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli cieszyć się jego zaletami i tolerować lub akceptować wady. No i tak to się rozwija, ale oczywiście musi zaistnieć jeden istotny warunek: wzajemność...
Jesteś Piotrze jeszcze bardzo młody, potrafię zrozumieć Twój idealizm, bo ja w Twoim wieku myślałam podobnie i do dzisiaj sporo mi z tego idealizmu zostało. Tyle, że ja mam już za sobą kilka poważnych związków i w tej chwili już nic nie muszę, nie idę na kompromisy, co nie znaczy, że nie czekam na miłość. Jeśli nic się nie wydarzy, to po prostu będę sama. W Twoim przypadku jest chyba po prostu tak, że nie spotkałeś jeszcze na swojej drodze odpowiedniej kobiety
127 2020-11-02 23:51:54 Ostatnio edytowany przez Matrix (2020-11-02 23:59:40)
Czasem aż patrzę na takich kochających się ludzi to aż mnie ciarki przechodzą... : -) jak jeden drugiemu np. wypomina ile zarabia.. Wiadomo że nie da rady codziennie 1000 róż przynosić i tych świeczek zapalać : ) ale to tylko mały codzienny romantyzm.. a co ty sądzisz o takich gestach?
Takich gestów w związku nie doświadczyłam, choć chciałabym Bukiet kwiatów po raz pierwszy w życiu dostałam od ex dopiero po rozstaniu, w ramach rozpaczliwych prób ratowania związku, co skończyło się niepowodzeniem. Romantykiem był za to w alkowie, co ma swój urok, ale na dłuższą metę sam romantyzm nie wystarcza, potrzebny jest też ogień
Czyli jednak "chodziłeś"z dziewczynami i problem w tym, że albo one nie chciały dłużej, albo Ty. Problemem jest to, że w wieku 28 lat nie masz "na koncie" żadnego wieloletniego związku, jak mniemam. Cały czas twierdzę więc, że po prostu poznałeś za mało kobiet, a poza tym nie każdemu dany jest związek od lat nastoletnich do końca życia, wiele czynników ma na to wpływ, przypadek, charaktery osób, które spotykasz na swojej drodze, schematy z przeszłości, wymagania Twoje oraz drugiej osoby itp.
Z ciekawości - jakie konkretnie zachowania kobiet powodowały, że wiedziałeś, iż nie będzie z tego nic więcej i po jakim mniej więcej czasie to wiedziałeś? Konkrety, bez owijania w bawełnę
PS. Po kilku miesiącach to mi się wiele związków kończyło, więc jak widać, nie można było nazwać ich poważnymi, nikt też nie mówił w nich o miłości, ot, spotykanie się, randkowanie, "bycie razem", ale bez poważnych deklaracji, bo kilka miesięcy to zbyt krótko. Zresztą do końca nie pamiętam, bo to dawne czasy
128 2020-11-03 02:00:33 Ostatnio edytowany przez Piotr28Kat (2020-11-03 02:01:12)
@aniuu1 wiesz to nie lęk o rozczarowanie, bo jeśli wiedziałbym, że coś może z tego wyjść to mogę się poranić, zaryzykować, uzgodnić, przepracować. Niestety dobrze się znam i wiem konkretnie często co mi przeszkadza i co niezaaakceptuję ale to też dobrze bo nie robię komuś nadziei. Każda sytuacja jest chyba inna tak na prawdę.
@Capricornus Napisałaś super przepis na poznanie kogoś i stworzenie super związku mogą Cie cytować w książkach do psychologii
i tak to powinno wyglądać. Często jednak ludzie zaczynają od.. 2 strony
Młody.. pojęcie względne idealizm z pragmatyzmem po połowie
Ale tak, nie poznałem odpowiedniej osoby. I wiem też że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć tylko trzeba je przeżyć, żeby być innym człowiekiem i inaczej patrzeć na życie. Bo jak się na skróty przełamie to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
@Matrix w sumie trzeba patrzeć na 2 osobę i to czego ona chce i to jest prawdziwy romantyzm
Hmm w sumie masz dużo racji i problemem jest brak długoletniego związku i być może za mało okazji, każdy ma jakiś problem ze sobą, ja może akurat ten bo nie zawsze mogłem zająć się swoim życiem na 100%. Choć na upartego mógłbym przeżyć np. rok z kimś i by było fajnie, ale nie było sensu zaczynać bo to nie to i do niczego by to nie doprowadziło a nie chodzi mi o bycie dla bycia. I fakt żałuję że taka okazja romantycznego związku od lat nastoletnich do dorosłości mnie ominęła ale cóż.. może to mnie też trochę męczy... trudno dywagować.
hmm inne poglądy i brak akceptacji moich, inne cele i wizje związków, wyraźne odczucie że nie traktuje mnie choćby trochę inaczej niż innych facetów, fakt zerwania z narzeczonym i próba pocieszenia się mną, czasem po prostu to nie to a czas różnie czasem po 2 tygodniach a czasem po roku dwóch samej znajomości gdzie myślałem a może coś a potem się okazywało że nie : )
@All Dzięki za zainteresowanie, nie spodziewałem się, czuję się jak rodzynek Wszystko już wiadomo, 28-letni facet który nie trafił na odpowiednią osobę szukający miłości bez nadziei odrzucający powierzchowne uciechy w XXI wieku
(można się pośmiać pod nosem, ale ja i tak dopnę swego:) )
A teraz ja mam pytanie zwrotne do Was bo jesteście super mądrymi osobami : ) ... czy sądzicie że można zmienić swoje poglądy co do związków które pierwotnie uważamy za jedynie słuszne na inne i być potem szczęśliwym? Czy jednak pewna idea zostaje z nami do końca życia? nieukrywam że to kluczowe dla mnie pytanie więc proszę o pozytywne odpowiedzi : )
Jakie konkretnie poglądy i jakie konkretnie cele i wizje związków? Podaj przykłady, żeby można było deliberować
Można zmienić swoje poglądy, idea może pójść w zapomnienie, a czy przyniesie to szczęście w perspektywie długofalowej, to zweryfikuje czas. Z pewnością jednak zmiana poglądów poszerza horyzonty i otwiera szeroko oczy, przynosząc profity tu i teraz, ale to temat - rzeka
130 2020-11-03 08:46:46 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2020-11-03 09:24:42)
O tak na pewno poglądy mogą się zmienić w czasie - pod wpływem spotkanych osób, doświadczeń, własnej sytuacji, potrzeb. To normalne. To czy ta zmiana będzie nam służyć to zależy.
Mnie się poglądy trochę zmieniają. Nie chcę tego oceniać. Po prostu tak jest.
Nie wiem do konca o co Ci chodzi jesli chodzi o poglądy co do związku. Jakiś przykład?
Ja byłam zawsze za partnerstwem w związku i to mi się nie zmieniło.
Myślę, że ważniejsza sprawa to było, że nie miałam dobrych wzorców relacji i różne problemy z tymi doświadczeniami, które wyniosłam z domu. Na przykład zimny, przemocowy ojciec. To bardzo negatywnie wpłyneło.