Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 343 ]

261

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

Odłegłość, zainteresowania, spojrzenie na świat, wiek i papierosy smile tak co mi się na szybko przypomniało..

Zresztą odległość też w innych przypoadkach, kiedy właściwie wszystko inne było OK smile SAM wyglą i atrakcyjność nie wystarczy, żeby stworzyć ZWIĄZEK( nie myląc z przselotną znajomością, friendzone czy krótką przygodą).

A w pojrzeniu na świat c o było nie tak?

Zobacz podobne tematy :

262

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

A czy to aż takie istotne? Po prostu aż nazbyt luzacki styl bycia czy przysłowiowe nadawanie na różnych falach smile Wiem, że po prostu nie dogadalibyśmy się smile I to akurat widać dość szybko smile Czy zatem mam się na nią rzucić, bo jest chol**nie atrakcyjna?

263

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

A czy to aż takie istotne? Po prostu aż nazbyt luzacki styl bycia czy przysłowiowe nadawanie na różnych falach smile Wiem, że po prostu nie dogadalibyśmy się smile I to akurat widać dość szybko smile Czy zatem mam się na nią rzucić, bo jest chol**nie atrakcyjna?

Nie , myślałam, ze chodziło o coś w stylu: ona chce mieć 4 dzieci, Ty żadnego, albo ona chodzi do kościoła aw każdą niedzielę a Ty nie, albo ona chce wyemigrować a Ty zostać w Polsce, albo ona nie chce zwierząt w domu, a Ty uwielbiasz i tak dalej.

264 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-06 21:21:28)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Można by to podciągnąć pod tego typu rozbieżności, chociaż akurat tych to nie dotyczyło smile Ale kaliber podobny. I właśnie takie rzeczy bywają decydujące, choć w sumie nie wiem , czy poza odległością problemem było to, żę dziewczyna była nałogową palaczką a sam mam odruch wymiotny na zapach dymu tytoniowego. Z tym, że, jak wspomniałem, było i tak więcej czynników.

265 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-10-06 21:40:48)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:
lody miętowe napisał/a:

(...) Widzę ze bagienni_k się tutaj trochę oburza, ze pani piszą tak a nie inaczej, no ale tak jest i kropka, intymność i seks są ważne w związku, bez tego z czasem zaczyna sie psuć i rownia pochyła...juz nawet pomijam ten seks, bo mogę zrozumieć ze ktoś jest w związku i go po prostu z czasem nie ma, jeśli obojgu to nie przeszkadza, ale bliskość, dotyk, czułość, zainteresowanie itd musi być, to jak pakować sie w coś, gdy juz na początku nie gra? Zupełny bezsens...dlatego rozumiem rossanke ze sobie kiedyś tam spotkała pana idealnego i nic z tego

Ależ się nie oburzam smile W żadnym wypadku nie neguje potrzeby istneinia intymności, bliskości czy seksu, tylko czy wszystko musi przychodzić od razu, na szybko i już? Czy dwoje ludzi, którym ze sobą jest naprawdę świetnie, wykluczają całkowicie opcję, żę możę ich w niedalekiej przyszłości połączyć coś więcej? Czy nie jest możliwe powstanie takiej więzi po jakimś czasie, nawet krótszym?
Akurat wśród znajomych jakoś to działa, tym bardziej, że jedna z par spodziewa się dziecka. Nie wiem, jak wcześniej saię na siebie zapatrywali pod kątem atrakcyjności, ale wiadomo, żę nie byli razem. A teraz właśnie ich dopadło smile

Psychologia ewolucyjna.
Nie musi byc wielkiego wybuchu bo niektorzy nie sa w stanie emocjonalnie czegos takiego przezyc. Moze Ty nie jestes.
Z drugiej strony pociag musi byc jakis od razu bo jest: zapach, feromony, hormonalna odpowiedz w ciele Twoim natychmiastowa.
Rzeczy biologiczne, z ewolucji. Te rzeczy sa glownym powodem do wchodzenia w zwiazki, poniewaz glownym powodem zwiazkow jest przetrwanie gatunku, a reszta to dodatek.
Nie ma czegos takiego jak calkiem nie pociagajace siebie osoby, ktore nagle sa w zwiazku. Od poczatku ich chemia fizyczna dziala, nawet bez ich wiedzy. Niektorzy sa tego swiadomi za to, nie ukrywaja tego przed swiadomoscia i niektorzy sa emocjonalnie otwarci i nie neurotyczni: Wtedy masz ten wybuch emocji i chemii. Ale ostatecznie wszyscy maja to samo.

Chyba w ksiazce 'Bzyk' Mary Roach jest to troche wytlumaczone przystepnie.
Nie jestem pewna, bo czytalam zbyt wiele naukowych i popularnonaukowych ksiazek i papierow na temat psychologii ewolucyjnej i nie pamietam teraz co bylo gdzie.

266

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Winter Nie chciałem tego pisać, ale raczej się nie obejdzie smile W tym wypadku szczegółnie zdaję sobie sprawę z czynników biologicznych i ewolucyjnych, bo akurat miałem m.in. te rzeczy na zajęciach(podstawy socjobiologii zwierząt i człowieka,etologia zwierząt). Studiowałem nauki biologiczne i z takiej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej. Ale na wszystkie świętośći: stoimy na takim poziomie rozwoju, żę trzeba, po prostu TRZEBA się kierować czymś jeszcze oprócz pożądania, emocji iskier i namiętności. Inaczej mówiąc nie mogę być z kimś, z kim łączą mnie TYLKO te wymienione aspekty. Tak, jak mówie: nie zaglądam znajomym do łózka ani nie śledzę ich życia prywatnego,
wiem tyle, ile zechcą mi opowiedzieć smile Prawdopodobnie coś tam między nimi może i było, ale śmiem wątpić że nie od samego początku.

Swój wybór odnośnie tej dziewczyny uzasadniłem i jest on dla mnie zupełnie racjonalny. Mogę się porwać namiętności, tylko co dalej?

267

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

O rany, no bo musi być to i to. Nie wiem dlaczego niektórzy tak się odurzają, że związek gdzie jest sama fizycznośc a brak dopasowania charakterami nie może wyjść.  To tak jakby ktoś się świetnie dopasowal  z kimś psychicznie, ale na poziomie fizycznym zero poźadania. ,obydwie sytuacje nie doprowadza do udanego związku, bez pożądania niebędzie seksu. Nie będzie seksu, to będą obydwoje chodzić na boki, co jest bez sensu, po co się wtedy wiązać,  to już lepiej żyć na stopie przyjacielskiej.. przecież na samym pociągu fizycznym nikt związku nie buduje i nie żeni się.  Tak samo jak na samym porozumieniu umyslowym  w połączeniu z brakiem kontaktów fizycznych miedzy partnerami,  chociaż to drugie czasem się zdarza. Są wtedy zakładane wątki,  wyszlam za mąż z rozsądku,  partner mnie nie pociagal, ale był dobry, pracowity i chcial mieć dzieci a ja już miałam 28 lat i nie chciałam być sama.

268 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-06 22:17:09)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Poruszamy się w jakiejś ściśle okreslonej przestrzeni, gdzie spotykamy konkretnych ludzi. Kto wie, ile niepsodzianek możemy spotkać na swojej drodze? Choćby tych, dotyczących zasad, według których się tworzą związki. Dlatego tak samo nie da się zbudować relacji z kimś, z kim nie ma żadnej nici porozumienia a jest za to pożądanie, jak i odwrotnie. Wszystko się rozchodzi cały czas o to, czy musimy od razu czuć WYRAŹNY wybuch emocji i namiętności, żeby dac szansę drugiemu człowiekowi, kiedy on jest pod wieloma innymi względami interesujący. Może dwie osoby coś tam czują do siebie, ale nie musi to przecież się  odbywać z siłą eksplodującego wulkanu na ściśle początkowym etapie znajomości. Nie można się w kimś zakochać po kilku miesiącach czy latach nieco luźniejszej znajomości? Zresztą jeśli czuje się do siebie pożądanie to można i spróbować rozpocząć relację w łóżku. Tylk oco potem? Jak dalej ma się relacja potoczyć, jeśli łączy nas przede wszsytkim to łóżko?

269

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

Poruszamy się w jakiejś ściśle okreslonej przestrzeni, gdzie spotykamy konkretnych ludzi. Kto wie, ile niepsodzianek możemy spotkać na swojej drodze? Choćby tych, dotyczących zasad, według których się tworzą związki. Dlatego tak samo nie da się zbudować relacji z kimś, z kim nie ma żadnej nici porozumienia a jest za to pożądanie, jak i odwrotnie. Wszystko się rozchodzi cały czas o to, czy musimy od razu czuć WYRAŹNY wybuch emocji i namiętności, żeby dac szansę drugiemu człowiekowi, kiedy on jest pod wieloma innymi względami interesujący. Może dwie osoby coś tam czują do siebie, ale nie musi to przecież się  odbywać z siłą eksplodującego wulkanu na ściśle początkowym etapie znajomości. Nie można się w kimś zakochać po kilku miesiącach czy latach nieco luźniejszej znajomości? Zresztą jeśli czuje się do siebie pożądanie to można i spróbować rozpocząć relację w łóżku. Tylk oco potem? Jak dalej ma się relacja potoczyć, jeśli łączy nas przede wszsytkim to łóżko?

Nie musi przyjść od razu pozadanie, jeśli dwie osoby się na początek lubią,  ale w miarę poznawania siebie pozadanie musi przyjść,  jak spotykasz się z kobietą  tydzień,  miesiąc,  pół roku,  ale są to częste spotkania i nic a nic Cię nie kręci fizycznie, to związku z tego nie bedzie.

270 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-06 22:28:55)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Powiem tak: nie będę się wypowiadać za wszystkich i nie mam zamiaru analizować iluś tam przypadków:) Ale może po prostu to kwestia częstości i charakteru spotkań i całej otoczki. Jeśli się regularnie ludzie nie widują w danych okolicznościach a jedynie hmm, zawodowych, to mozę ten proces jest tym bardziej powolny? Chociaż nieraz w pracy to się różne rzeczy dzieją.
No nic, opisałem,kjak to było z moimi znajomymi i jakoś za nic w świecie nie można tego cofnąć( tzn historii ich związków) smile

Wracając do tematu Autorki, to chyba rzeczywiście problemem jest syndrom "córeczki tatusia".

271

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Ehhh...bagienni_k, panie Ci tu dobrze napisały i ja się z tym zgadzam, potrzeba tego i tego, pożądanie to za mało żeby stworzyć związek, co słusznie zauważyłeś, ale bez tego też nie da rady...pewnie ze można budować relacje spokojnie, nie spiesząc się, ale podstawy zawsze muszą być, u mnie też nie przyszło wszystko hop siup, pierwsze spotkanie i juz wiedziałam ze to ten i byłam tego pewna, no nie, ale wiedzialam ze mu się podobam i on mi się tez spodobał, reszta przyszła z czasem, seks tez był po dłuższym czasie big_smile

272 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-06 22:49:26)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

To w porządku smile Nie chcę mówić o tym, jak mają wszyscy. Myślę, żę te podstawy się bardzo różnie wyrażają i to często poza świadomością czy w różnym natężeniu i formie, ale niekoniecznie włąśnie czuje sie to od razu. I o to mi chodziło, kiedy wspomniałem o swoich znajomych. Ja osobiście nie wyobrażam sobie być kogoś pewnym po kilku spotkaniach. Nie wykluczam pojawienia się zainteresowania po jakimś czasie.
Jak długim? Ano trzeba się już wtedy zapytać odpowiednią osobę smile

273 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-10-06 22:48:17)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

Winter Nie chciałem tego pisać, ale raczej się nie obejdzie smile W tym wypadku szczegółnie zdaję sobie sprawę z czynników biologicznych i ewolucyjnych, bo akurat miałem m.in. te rzeczy na zajęciach(podstawy socjobiologii zwierząt i człowieka,etologia zwierząt). Studiowałem nauki biologiczne i z takiej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej. Ale na wszystkie świętośći: stoimy na takim poziomie rozwoju, żę trzeba, po prostu TRZEBA się kierować czymś jeszcze oprócz pożądania, emocji iskier i namiętności. Inaczej mówiąc nie mogę być z kimś, z kim łączą mnie TYLKO te wymienione aspekty. Tak, jak mówie: nie zaglądam znajomym do łózka ani nie śledzę ich życia prywatnego,
wiem tyle, ile zechcą mi opowiedzieć smile Prawdopodobnie coś tam między nimi może i było, ale śmiem wątpić że nie od samego początku.

Swój wybór odnośnie tej dziewczyny uzasadniłem i jest on dla mnie zupełnie racjonalny. Mogę się porwać namiętności, tylko co dalej?

Myslisz pojecia, a jestes za madry za to. I nie mowie tego ironicznie.
Mozna odrzucic relacje, w ktorej czuje sie iskry bo jest nieodpowiednia. Nie mozna miec relacji bez odpowiedniej chemii jednak.
PODSWIADOMIE od razu jak kogos poznajesz to juz Twoj pierwotny mozg wie czy nadaje sie ta osoba. Co znaczy, ze beda Ci gadali, ze 'nic' nie bylo miedzy nimi i zadnej swiadomej chemii. Nikt nie mowi o byciu pewnym, ze to milosc zycia przy pierwszym spotkaniu. Jezeli oni by mieli okropny zapach, taki material genetyczny, ze bylby odrzucajacy to nic by pozniej z tej relacji nie bylo.
Nie ma czegos takiego jak relacja, ktora calkiem przeskakuje ewolucje i biologie, sorry. Mysle, ze wiesz to najlepiej.

Twoja wlasna neurotycznosc i potrzeba kontroli instynktow (co widac nawet po temacie Twoich studiow) jest powodem dlaczego masz obsesje na tym punkcie. Dlaczego relacja musi byc rozsadna i wychodzic poza granice tych instynktownosci w czlowieku.
Ostatecznie nie ma takiej potrzeby bys byl w zwiazku, bo juz sama potrzeba zwiazku rozsadnego czy nie jest instynktem i to bardzo takim podstawowym.
Ludzie jak sie nie boja to nie musza sie tak silnie programowac i pilnowac, zeby wszystko bylo rozsadne.

274

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Jeszcze tak a propos tych Twoich znajomych, czasami tak jest ze ktoś nam się podoba ale życie toczy się swoimi torami i w danym momencie tego życia nie jest nam po drodze, powody mogą być różne, każdy żyje swoim życiem, aż ponownie wejdą na ten sam tor, bo tak się życie im ułoży, i wtedy ponownie wraca to co było kiedyś, ale "coś" było, ja tak widzę takie relacje jak ta opisana przez Ciebie.

275 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-06 23:11:21)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

W poprzednim poście pogrubiłem to, o czym mi od początku chodziło.

O żadnym całkowitym przeskakiwaniu biologii i ewolucji nigdzie nie było mowy. W dodatku, osobiście mogę jeszcze raz podkreślić, co do siebie, żę sam nie byłbym w stanie zaufać osobie po kilku spotkaniach, bo nie mogę polegać jedynie na swojej podświadomości, ale MUSZĘ dołożyć do tego odrobinę rozsądku. Wyraża się to chociażby w tym, że nie poślubię przecież kogoś, kogo znam dwa miesiące, jeśli tak napawdę o nim nic nie wiem. Podświadomie( czynnik ewolucyjny/biologiczny) mogę coś czuć, ale na żywioł od razu nie pójdę, bo mogę się zwyczajnie rozczarować. Ile takich historii jest, kiedy po jakimś czasie wychodzi prawdziwa natura partnera? Całe mnóstwo.
Rozsądkiem staram się ogólnie w życiu posługiwać, szczególnie, kiedy wiem, że to jest dobre rozwiązanie.

edit: Wyjaśniłem, o co mi chodziło. Nie chcę dalej zaśmiecać watku Autorce, tym bardziej, że gdzieś zniknęła.
edit2 Nie wiem dokładnie jak było i czy coś było smile Więc nie chcę wyrokować, bo nie jestem tego pewien, mimo teorii, że być musiało..Wiem tyle, żę kolega starał sie zabiegać o inną osobę a z obecną żoną znali się wcześniej ze wspólnego grona znajomych, widując się na zjazdach, spotkaniach itp.
Cały mój udział w dyskusji był o tym( może wyrażę się teraz zbyt prosto), że nie zawsze ma się za partnera kogoś, kogo wcześniej się nie znało lub poznało się i od razu dość szybko przeszło się do etapu partnerstwa.

276 Ostatnio edytowany przez Manzanita (2020-10-06 23:15:13)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Ela210 napisał/a:

ja bym się cieszyła, że ktoś uznał mnie za średniaka, a potem się zachwycił. Bo to znaczy że spostrzegł coś głębszego niż fizyczność, a więc trwalszego.

To u mnie jest dokładnie odwrotnie - w życiu bym nie uwierzyła komuś klasyfikującemu mnie jako "nic specjalnego", że nagle go walnęło w dekiel i stałam się w jego oczach kimś wyjątkowym. Raczej uznałabym, że jestem z braku laku, albo kobiety, o których marzy, są poza jego zasięgiem, więc cóż mu pozostało...

277 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-10-06 23:36:22)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Manzanita napisał/a:
Ela210 napisał/a:

ja bym się cieszyła, że ktoś uznał mnie za średniaka, a potem się zachwycił. Bo to znaczy że spostrzegł coś głębszego niż fizyczność, a więc trwalszego.

To u mnie jest dokładnie odwrotnie - w życiu bym nie uwierzyła komuś klasyfikującemu mnie jako "nic specjalnego", że nagle go walnęło w dekiel i stałam się w jego oczach kimś wyjątkowym. Raczej uznałabym, że jestem z braku laku, albo kobiety, o których marzy, są poza jego zasięgiem, więc cóż mu pozostało...

U mnie jest zwykle tak, ze albo ktos jest mna oczarowany albo ktos mnie wcale nie lubi i mowi, ze jestem dziwna z wygladu.
Kilka osob mowilo, ze jestem piekna ale totalnie aseksualna jak postac na starym obrazie.
To raczej nie rokuje dla mnie na zwiazek, moze na przyjazn tak. Jednak w zwiazku to wole obie rzeczy: Ktos uwielbia moj wyglad i ktos uwielbia moj charakter. To sie malo kiedy zdarza bo zwykle ludzie nie znaja mojego prawdziwego charakteru, a wyjatkowe dla nich jest to, ze oni sie czuja wyjatkowi bedac ze mna bo ja mam takie dzialanie na innych.

278

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Winter.Kween napisał/a:

Psychologia ewolucyjna.
Nie musi byc wielkiego wybuchu bo niektorzy nie sa w stanie emocjonalnie czegos takiego przezyc. Moze Ty nie jestes.
Z drugiej strony pociag musi byc jakis od razu bo jest: zapach, feromony, hormonalna odpowiedz w ciele Twoim natychmiastowa.

Zgadzam się. U mnie nie było nigdy wielkiego wybuchu. Żałuję, bo chciałbym chyba coś takiego przeżyć. Z ciekawości. Może w następnym wcieleniu wink

279 Ostatnio edytowany przez rossanka (2020-10-07 09:47:58)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Misinx napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:

Psychologia ewolucyjna.
Nie musi byc wielkiego wybuchu bo niektorzy nie sa w stanie emocjonalnie czegos takiego przezyc. Moze Ty nie jestes.
Z drugiej strony pociag musi byc jakis od razu bo jest: zapach, feromony, hormonalna odpowiedz w ciele Twoim natychmiastowa.

Zgadzam się. U mnie nie było nigdy wielkiego wybuchu. Żałuję, bo chciałbym chyba coś takiego przeżyć. Z ciekawości. Może w następnym wcieleniu wink

U mnie to samo. Zawsze wybuch był, ale to następowało dopiero po jakimś czasie jak kogoś pomału poznawalam. A potem okazywało się, że facet jest naprawdę super, nie myliłam się w ocenie, tylko jak się okazywało uprzejmość  brałam za zainteresowanie. Potem bardzo długo za każdym razem przeżywałam odrzucenie. Aż do następnego razu, gdy poznawałam powoli jeszcze fajniejszego faceta. Ten nowy wypierał z pamięci tego starego. Niestety znowu okazywało się, że uprzejmość brałam za zainteresowanie. Znowu byłam odrzucana, znowu rok przeżywałam sytuację. Aż poznałam  kolejnego fajneho faceta, który wypierał poprzedniego. I znowu okazywało się, że był tylko miły, interesował się owszem, ale inną. I znowu przezywalam odrzucenie. I tak mi mijały lata. A ponieważ tamci fajni faceci mnie odrzucali, to  umawiałam się z takimi, co mnie kompletnie nawet przez chwilę nie interesowali, ani na początku znajomosci ani po wielu miesiącach czy latach.
Czy jest w tym jakiś sens?

280

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:

Psychologia ewolucyjna.
Nie musi byc wielkiego wybuchu bo niektorzy nie sa w stanie emocjonalnie czegos takiego przezyc. Moze Ty nie jestes.
Z drugiej strony pociag musi byc jakis od razu bo jest: zapach, feromony, hormonalna odpowiedz w ciele Twoim natychmiastowa.

Zgadzam się. U mnie nie było nigdy wielkiego wybuchu. Żałuję, bo chciałbym chyba coś takiego przeżyć. Z ciekawości. Może w następnym wcieleniu wink

U mnie to samo. Zawsze wybuch był, ale to następowało dopiero po jakimś czasie jak kogoś pomału poznawalam. A potem okazywało się, że facet jest naprawdę super, nie myliłam się w ocenie, tylko jak się okazywało uprzejmość  brałam za zainteresowanie. Potem bardzo długo za każdym razem przeżywałam odrzucenie. Aż do następnego razu, gdy poznawałam powoli jeszcze fajniejszego faceta. Ten nowy wypierał z pamięci tego starego. Niestety znowu okazywało się, że uprzejmość brałam za zainteresowanie. Znowu byłam odrzucana, znowu rok przeżywałam sytuację. Aż poznałam  kolejnego fajneho faceta, który wypierał poprzedniego. I znowu okazywało się, że był tylko miły, interesował się owszem, ale inną. I znowu przezywalam odrzucenie. I tak mi mijały lata. A ponieważ tamci fajni faceci mnie odrzucali, to  umawiałam się z takimi, co mnie kompletnie nawet przez chwilę nie interesowali, ani na początku znajomosci ani po wielu miesiącach czy latach.
Czy jest w tym jakiś sens?

Oczywiście, że jest sens. Nie wiem, czy każdy człowiek, ale chyba prawie każdy ma głód bycia "zaopiekowanym". W mniejszym, lub większym stopniu. Ten głód, gdy jest niezaspokojony jest coraz silniejszy. U Ciebie jest on silny i czasem szukałaś substytutu w postaci zainteresowania osób, które z kolei Ciebie nie bardzo interesowały.
Tak to przynajmniej sobie wyobrażam

A tak na marginesie to sprawdź skrzynkę mailową.

281 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 10:29:34)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Kiedyś mi się wydawało, że wybuch musi być. Gdy podkochiwalam się w kimś (nie śmiejąc oczywiście tego ujawnić), na widok tej osoby czułam te wszystkie "palpitacje". Gdy poznałam męża, palpitacji nie było, z czym nie mogłam się pogodzić, ale mówiono mi, że palpitacje są przereklamowane. Potem spotkałam Stolarzunia (od zawodu), który przez Badoo nieco mnie zauroczył (mocno nie, bo sie pilnowałam, żeby nie stracić głowy), a on okazał się zwykłym podrywaczem umiejącym ładnie mówić, zresztą sympatycznym i niegłupim. Potem pobyłam sobie sama i przeczytałam gdzieś mądre zdanie: JEDYNYM ZDROWYM SPOSOBEM NA ZASPOKOJENIE GŁODU MIŁOŚCI JEST POKOCHAĆ SIEBIE. Wzięłam to sobie do serca, poczytałam, na czym to ma polegać i wcieliłam w życie. Pomaga jak złoto! Przynajmniej mnie.
Jestem zupełnie pogodzona z możliwością dożywotniego singielstwa, życie bez partnera nie skąpi mi radości, fajny partner to jeszcze jedna radość po prostu. Sama nie wiem, kiedy mi ten spokój przyszedł.
Kiedy spotkałam PP, palpitacji nie było. On otwarcie powiedział o swoim zainteresowaniu, ja otwarcie o swoim stanowisku, a więc, że bardzo bym chciała i kogoś bliskiego i tego, by mnie ktoś przytulił, ale potrzeba mi czasu na "oswojenie się", że nie złapałam Pana Boga za nogi tylko dlatego, że się ktoś mną zainteresował, ale pożyjemy, zobaczymy, a PP mi się podoba. I stopniowo, wcale nie tak znowu powoli, coś się narodziło.
Nie chcę dziś palpitacji, nie lubię ich, kojarzą mi się trochę infantylnie i niepoważnie. Chcę drugą osobę poznawać i lubić coraz bardziej. Bardziej i bardziej smile
Mnie z moim podejściem dobrze.

282 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-07 10:40:27)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Czasami odnosiłem wrażenie, żę się jednak mylę i właśnie należę do tej zdecydowanej większości ludzi, która potrzebuje owego uczucia bliskości i poczucia "bycia zaopiekowanym". Wiadomo, że czasem człowiek potrzebuje pomocy w różnych sprawach a samemu nei da się za bardzo funckcjonować w społeczeństwie. Natomiast jestem pewny, że przynajmniej w takich drobnych codziennych sprawach czuję się błogo jedynie wtedy, kiedy mogę to sam zrobić. Chodzi nawet o najprostsze rzeczy, jak zrobienie obiadu czy herbaty smile Jak myślę, że ktoś ma mnie wyręczyć(choćby jego zdaniem to była przyjemność) to od razu czuję sie niekomfortowo. Jak tylko mogę cokolwiek załatwić samemu to staram się tak robić. Dlatego, jakiekolwiek tzw miłe gesty czy przysługi, które mogę sam załatwić, traktuje z dystansem.
Dopóki ma dwie sprawne ręce, to wolę się nimi posługiwać:)

283 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 11:25:57)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Nic na siłę, nic za wszelką cenę. Nie muszę nikomu udowadniać, że jestem silna i niezależna.
Radzę sobie, ale za miłe gesty i pomoc się nie obrażam. Sama też nikomu takowych nie żałuję. Na tyle, oczywiście, na ile mnie stać.
Wychowuję syna sama, borykam się z częstym złym samopoczuciem, pieniędzmi też nie "śmierdzę", więc doceniam np., że moja dobrze sytuowana szwagierka traktuje moje dziecko jak własnego syna, zabiera go na jakieś wycieczki ze swoją rodziną, raz młody spędził dzięki niej kilka dni za granicą. Gdy miałam iść do szpitala, sama zaproponowała, żeby syn przychodził do niej na obiady (zbieg okoliczności sprawił, że sąsiadujemy ze sobą dosłownie przez płot). Powiem szczerze, akurat w jej przypadku czuję się czasami jak nieudacznik, którego "muszą" wspierać, ale tłumaczę sobie, że to tylko moje emocje i urazy, a w życiu bywa różnie i dobrze, że mój syn jest dla wielu osób ważny i kochany. Im więcej osób go kocha, tym lepiej, zwłaszcza, że przeżył ogromną stratę.
To, paradoksalnie, sprawia, że nie obawiam się w życiu "niezaopiekowania". Wiele razy doznałam wsparcia z zupełnie niespodziewanej strony i wiem, że cokolwiek się zdarzy - damy radę. Są instytucje, są dobrzy ludzie, jest - wybaczcie wielkie słowa - Bóg.
Mam rodzeństwo i rodzinę, mam przyjaciół, sąsiadów i w awaryjnych sytuacjach jest do kogo zwrócić się o pomoc.
Żeby nie było... pewnie, że się czasem boję, ale przywołuję to wszystko, o czym napisałam wyżej.
Nie zapomnę, jak na oddziale paliatywnym pewna pacjentka powiedziała do mnie i towarzyszącej mi pani A. (z reumatologii schodziło się na papierosa dwa piętra niżej - towarzyszyłam pani A, bo była o kulach - a tam właśnie był paliatywny): "Po tym, co przeszłam, to ja tutaj mam raj!".

284

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

Czasami odnosiłem wrażenie, żę się jednak mylę i właśnie należę do tej zdecydowanej większości ludzi, która potrzebuje owego uczucia bliskości i poczucia "bycia zaopiekowanym". Wiadomo, że czasem człowiek potrzebuje pomocy w różnych sprawach a samemu nei da się za bardzo funckcjonować w społeczeństwie. Natomiast jestem pewny, że przynajmniej w takich drobnych codziennych sprawach czuję się błogo jedynie wtedy, kiedy mogę to sam zrobić. Chodzi nawet o najprostsze rzeczy, jak zrobienie obiadu czy herbaty smile Jak myślę, że ktoś ma mnie wyręczyć(choćby jego zdaniem to była przyjemność) to od razu czuję sie niekomfortowo. Jak tylko mogę cokolwiek załatwić samemu to staram się tak robić. Dlatego, jakiekolwiek tzw miłe gesty czy przysługi, które mogę sam załatwić, traktuje z dystansem.
Dopóki ma dwie sprawne ręce, to wolę się nimi posługiwać:)

Ja też generalnie mam problem z proszeniem kogoś o takie proste rzeczy. Nawet w małżeństwie. Jak miałem ochotę na kawę to ją sobie robiłem.
Z moim byciem singlem problem chyba polega na tym, że po prostu dziczeję, obrastam w skorupę. Ja już czuję się zdziczały. Czuję, że mam problem ze zwykłą rozmową z drugim człowiekiem.

285

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

To może kwestia charakteru. Ja lubię sama pobyć i nie mam z tym problemu, ale towarzystwo lubię, kontakt z ludźmi lubię i prędzej czy później zawsze kogoś do przyjaźni i pogawędek sobie znajduję. Nie mam poczucia, że dziczeję w samotności, bo nawet pani z warzywniaka może okazać się całkiem fajną osobą, może nie zaraz do wielkiej zażyłości, ale do zwykłego uprzyjemnienia dnia.

286

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

To może kwestia charakteru. Ja lubię sama pobyć i nie mam z tym problemu, ale towarzystwo lubię, kontakt z ludźmi lubię i prędzej czy później zawsze kogoś do przyjaźni i pogawędek sobie znajduję. Nie mam poczucia, że dziczeję w samotności, bo nawet pani z warzywniaka może okazać się całkiem fajną osobą, może nie zaraz do wielkiej zażyłości, ale do zwykłego uprzyjemnienia dnia.

To nie jest tak, że ja mam problem z byciem w samotności. Mam sporą filmotekę, więc zawsze mogę sobie coś obejrzeć, posłuchać muzyki, poczytać książkę, albo iść na spacer, usiąść gdzieś z książką.
Czuję tylko, że coraz bardziej spinam się przy innych. Nawet przy długoletnich przyjaciołach.

287 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 12:17:02)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Misinx napisał/a:

To nie jest tak, że ja mam problem z byciem w samotności. Mam sporą filmotekę, więc zawsze mogę sobie coś obejrzeć, posłuchać muzyki, poczytać książkę, albo iść na spacer, usiąść gdzieś z książką.
Czuję tylko, że coraz bardziej spinam się przy innych. Nawet przy długoletnich przyjaciołach.

Ja czasami łapię się na lenistwie. Są osoby, do których chciałabym się odezwać, ale wciąż to odkładam, bo czekam na jakiś "specjalny" moment, gdy będzie czas, spokój itd. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że znajomych mam bardzo, bardzo wielu, ale w stałym kontakcie jestem z nielicznymi, tymi najważniejszymi i będącymi blisko. Czuję czasami wyrzuty sumienia z tego powodu.
Kiedyś np. tak ważna była przyjaciółka z liceum, a dziś owszem, sporadycznie się spotkamy, nawet na Fb jesteśmy, ale nie pielęgnuję tej więzi. Obiecuję sobie, że zadzwonię, nadrobię zaległości, ale ucieka dzień za dniem i z przerażeniem człowiek stwierdza, że nie odzywałyśmy się do siebie dwa lata.
Kiedyś napisałam na Fb jakiegoś "smutasa", zareagowała na to pewna znajoma z pewnego zjazdu nad morzem. Podała numer, napisała: "Zadzwoń" i kurczę, "dzwonię" już piąty tydzień. Bez sensu czekam na moment, gdy nie będzie nic na głowie, gdy będę zrelaksowana i wolna od zajęć. Przecież to bzdura! Na telefon do Ulubionej Sąsiadki nigdy nie potrzebuję jakichś specjalnych okoliczności.
Na co ja tak czekam?


P.S. A propos kawy, w moim domu rodzinnym, gdy ktoś nastawiał wodę na kawę czy herbatę, to wydzierał się głośno: "Komu herbaty?!!!" smile
Ot, takie wspomnienie mnie naszło smile

288

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Może to zależy od człowieka, niektórym dobrze jest być samemu (chociaż z kimś też nie wykluczają życia) i to jest jak najbardziej w porządku, a niektórym na dłuższą metę źle jest samemu - i to też jest w porządku, zadna ze stron nie ma racji i żadna też się nie myli.
To tak jakby przekonywać kogoś, kto nie chce dzieci, ze powinien je mieć, albo jak ktoś chce mieć dzieci - ze nie powinien ich chcieć mieć. Zupełnie bez sensu.
Chociaż chtba niewiele jest osób, jakiś promil w skali populacji, które świadomie wybierają życie w pojedynke. Jakimś cudem wszystkie te moje koleżanki i znajome, które twierdziły, że bez faceta są szczęśliwe, ze nie szukają związku - jakoś szybciutko powchodziły w te związki jak tylko pojawił się odpowiedni facet. Teraz promienieją radością i dopiero wiedzą, ze żyją.

ps Misinx odpowiedziałam.

289

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Hm, może rzeczywiście największy problem jest z owym "dziczeniem". Dlatego potem, jak trzeba nawiązywać kontakty(choćby zawodowe). możę być kłopot. Z tego względu ważne jest, moim zdaniem, żęby jednak próbować utrzymywać kontakty z ludźmi, znajomymi, przyjaciółmi. Sam na szczęście to stosuję i to mi w zupełności wystarcza. Natomiast właśnie z takich drobnych gestów czy uczynności miałbym powód do zażenowania, bo dlaczego ma czegoś nie zrobić sam, jeśli mam możliwość?
A i nie przepadam za niespodziankami smile

290 Ostatnio edytowany przez Misinx (2020-10-07 12:28:26)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

Ja czasami łapię się na lenistwie. Są osoby, do których chciałabym się odezwać, ale wciąż to odkładam, bo czekam na jakiś "specjalny" moment, gdy będzie czas, spokój itd. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że znajomych mam bardzo, bardzo wielu, ale w stałym kontakcie jestem z nielicznymi, tymi najważniejszymi i będącymi blisko. Czuję czasami wyrzuty sumienia z tego powodu.
Kiedyś np. tak ważna była przyjaciółka z liceum, a dziś owszem, sporadycznie się spotkamy, nawet na Fb jesteśmy, ale nie pielęgnuję tej więzi. Obiecuję sobie, że zadzwonię, nadrobię zaległości, ale ucieka dzień za dniem i z przerażeniem człowiek stwierdza, że nie odzywałyśmy się do siebie dwa lata.
Kiedyś napisałam na Fb jakiegoś "smutasa", zareagowała na to pewna znajoma z pewnego zjazdu nad morzem. Podała numer, napisała: "Zadzwoń" i kurczę, "dzwonię" już piąty tydzień. Bez sensu czekam na moment, gdy nie będzie nic na głowie, gdy będę zrelaksowana i wolna od zajęć. Przecież to bzdura! Na telefon do Ulubionej Sąsiadki nigdy nie potrzebuję jakichś specjalnych okoliczności.
Na co ja tak czekam?


P.S. A propos kawy, w moim domu rodzinnym, gdy ktoś nastawiał wodę na kawę czy herbatę, to wydzierał się głośno: "Komu herbaty?!!!" smile
Ot, takie wspomnienie mnie naszło smile

FB moim zdaniem bardzo rozleniwia towarzysko. Wydaje się, że masz dużo znajomych, a tak naprawdę masz bardzo mało. Dawniej jak chciało się wiedzieć co u kogoś słychać to trzeba było się albo spotkać, albo zadzwonić, a teraz wystarczy zerknąć na fejsa, albo instagrama i wszystko wiadomo.

291

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Hmmm... Na pewno takich świadomie i dobrowolnie samotnych osób jest mniejszość.
Ja też nie twierdzę, że koniecznie chcę być sama, ale biorę taki scenariusz pod uwagę i chcę go przyjąć z godnością i pogodą ducha. Chcę, by "samotność" nie była dla mnie wyrokiem skazującym na smutek. Chcę zachować świadomość, że życie w pojedynkę nie oznacza życia bez radości.
Związek dla mnie jest jak... czekolada. Lubię i chętnie zawsze zjem, ale jak nie ma, to przecież jest mnóstwo innych dobrych rzeczy na świecie. Żadna z nich nie jest czekoladą, ale nie są przez to gorsze.

Myślę, że lubimy mieć gotowe przepisy na życie, bo to zwalnia nas z poszukiwania własnej drogi.

292

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

Hmmm... Na pewno takich świadomie i dobrowolnie samotnych osób jest mniejszość.
Ja też nie twierdzę, że koniecznie chcę być sama, ale biorę taki scenariusz pod uwagę i chcę go przyjąć z godnością i pogodą ducha. Chcę, by "samotność" nie była dla mnie wyrokiem skazującym na smutek. Chcę zachować świadomość, że życie w pojedynkę nie oznacza życia bez radości.
Związek dla mnie jest jak... czekolada. Lubię i chętnie zawsze zjem, ale jak nie ma, to przecież jest mnóstwo innych dobrych rzeczy na świecie. Żadna z nich nie jest czekoladą, ale nie są przez to gorsze.

Myślę, że lubimy mieć gotowe przepisy na życie, bo to zwalnia nas z poszukiwania własnej drogi.

Związek to nie czekolada, inaczej każdegoby zemdliło. Czsekolada - to jest raczej romans, raz na jakiś czas się spotkać, gdzieś nawet pojechać i to jest właśnie jak czekolada od święta (dopóki jedna strona się nie wkręci i nie będzie chciała czegoś więcej).
Związek jest jak pieczywo, jest codziennei zwyczajne. Wiadomo, czasem jest z tego pyszna kanapka, a czasem robi sie niestrawna buła. A jakpieczywa nie ma, to można się napchać ziemniakami, tylko jak długo?:D

293

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Misinx napisał/a:

FB moim zdaniem bardzo rozleniwia towarzysko. Wydaje się, że masz dużo znajomych, a tak naprawdę masz bardzo mało. Dawniej jak chciało się wiedzieć co u kogoś słychać to trzeba było się albo spotkać, albo zadzwonić, a teraz wystarczy zerknąć na fejsa, albo instagrama i wszystko wiadomo.

A w gruncie rzeczy wcale się na tym FB nie rozmawia, tylko klika "lubię" albo zdjęcia wymienia. I tak naprawdę niewiele się wie.
Ja mam durne skłonności do odkładania spraw na później. Bo może czasu będzie więcej, może bardziej wypoczęta będę, może pogoda lepsza? Sto tysięcy wymówek. Ale czemu naprawdę mają służyć?
Mam i w realu sporo osób wokół siebie, ale szkoda mi tych zaniedbywanych relacji.

294

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Hmmm... Na pewno takich świadomie i dobrowolnie samotnych osób jest mniejszość.
Ja też nie twierdzę, że koniecznie chcę być sama, ale biorę taki scenariusz pod uwagę i chcę go przyjąć z godnością i pogodą ducha. Chcę, by "samotność" nie była dla mnie wyrokiem skazującym na smutek. Chcę zachować świadomość, że życie w pojedynkę nie oznacza życia bez radości.
Związek dla mnie jest jak... czekolada. Lubię i chętnie zawsze zjem, ale jak nie ma, to przecież jest mnóstwo innych dobrych rzeczy na świecie. Żadna z nich nie jest czekoladą, ale nie są przez to gorsze.

Myślę, że lubimy mieć gotowe przepisy na życie, bo to zwalnia nas z poszukiwania własnej drogi.

Związek to nie czekolada, inaczej każdegoby zemdliło. Czsekolada - to jest raczej romans, raz na jakiś czas się spotkać, gdzieś nawet pojechać i to jest właśnie jak czekolada od święta (dopóki jedna strona się nie wkręci i nie będzie chciała czegoś więcej).
Związek jest jak pieczywo, jest codziennei zwyczajne. Wiadomo, czasem jest z tego pyszna kanapka, a czasem robi sie niestrawna buła. A jakpieczywa nie ma, to można się napchać ziemniakami, tylko jak długo?:D

To prawda.

Odpisałem na maila .

295 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 12:48:36)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Bardzo mnie zastanawia porównanie do pieczywa.
Coś w tym jest, ale w kategorii potrzeb jednak związek jest dla mnie czekoladą. Pieczywo zapewniam sobie na co dzień sama. Bez pieczywa trudno przetrwać, a bez czekolady można. Ale chcemy jej, bo dobra jest smile

296

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

Bardzo mnie zastanawia porównanie do pieczywa.
Coś w tym jest, ale w kategorii potrzeb jednak związek jest dla mnie czekoladą. Pieczywo zapewniam sobie na co dzień sama. Bez pieczywa trudno przetrwać, a bez czekolady można. Ale chcemy jej, bo dobra jest smile

Czyli ileśtam miliardów ludzi nie mogłoby sobie samemu wszystkiego zapewnić, dlatego się pożenili a nawet pozakładali rodziny?

Nadal twierdzę, że są dwa stanowiska i każde jest dobre dla każdego. Ja nie będę przekonywać nikogo, że lepiej mu będzie samemu, może lepiej mu będzie samemu.
Mówię tylko to, co zaobserwowałam. Panie "nie potrzeba mi faceta i związku i swietnie mi samej" jak tylko poznałe swojego faceta omal kapci z nóg nie pogubiły, już dawno mieszkają razem, sa po ślubach i takie tam. Teraz dopiero mówią, jakei to one są szczęśliwe.

297

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Oczywiście, że każde stanowisko jest o.k.
Ale, Rossanko, czy nie słyszałaś nigdy, nie czytałaś, że to relikt epoki, atawizm, uwarunkowania kulturowe?
Nic złego w tym, że się chce w związku być, ale nie mogę się pogodzić z czarnym PR samotności. Też chętnie z kimś się zwiążę, bo to naprawdę pozytywne doznanie (pod warunkiem, że związek jest udany), ale dlaczego uważasz, że chęć związku wyklucza zadowolenie z życia jako singiel? Dlaczego sugerujesz, że zadowolony singiel nie może mieć ochoty na związek?
To właśni mam na myśli pisząc o czekoladzie. Jak będzie dostępna, to spałaszuję całą tabliczkę, a jak jej niema, to bułki też są dobre. A oprócz bułek są jeszcze pomarańcze, mandarynki, karmelki...
Świat się na związkach nie kończy.

298

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

A oprócz bułek są jeszcze pomarańcze, mandarynki, karmelki...

....i spaghetti po bolońsku też smile

299

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

(...) Chcę, by "samotność" nie była dla mnie wyrokiem skazującym na smutek. Chcę zachować świadomość, że życie w pojedynkę nie oznacza życia bez radości.
Związek dla mnie jest jak... czekolada. Lubię i chętnie zawsze zjem, ale jak nie ma, to przecież jest mnóstwo innych dobrych rzeczy na świecie. Żadna z nich nie jest czekoladą, ale nie są przez to gorsze.

Myślę, że lubimy mieć gotowe przepisy na życie, bo to zwalnia nas z poszukiwania własnej drogi.

Podpiszę się właśnie w szczególności pod tym stwierdzeniem smile O to w tym wszystkim chodzi, żeby nie utożsamiać życia samemu, jako jakiejś katorgi czy największego koszmaru, jaki może spotkać człowieka, bo niestey takie podejśćie jest zbyt częste. Ten głód bliskości i poczucia bycia ważnym lub opiekowanym jest z pewnością zróżnicowana. Zatem mogę powiedzieć, żę sam  właściwie jej nie mam, do tego jak obserwuję z boku, jak to wygląda w związku, tym bardziej mam ochotę zostać tam, gdzie jestem.
Gdzieś w jednym z pobocznych wątków Autorka się sama zastanawiała, czy przypadkiem kobiety nie mają owego głodu znacznie bardziej rozwniętego..Ciężko powiedzieć..

300

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

Oczywiście, że każde stanowisko jest o.k.
Ale, Rossanko, czy nie słyszałaś nigdy, nie czytałaś, że to relikt epoki, atawizm, uwarunkowania kulturowe?
Nic złego w tym, że się chce w związku być, ale nie mogę się pogodzić z czarnym PR samotności. Też chętnie z kimś się zwiążę, bo to naprawdę pozytywne doznanie (pod warunkiem, że związek jest udany), ale dlaczego uważasz, że chęć związku wyklucza zadowolenie z życia jako singiel? Dlaczego sugerujesz, że zadowolony singiel nie może mieć ochoty na związek?
To właśni mam na myśli pisząc o czekoladzie. Jak będzie dostępna, to spałaszuję całą tabliczkę, a jak jej niema, to bułki też są dobre. A oprócz bułek są jeszcze pomarańcze, mandarynki, karmelki...
Świat się na związkach nie kończy.

Jeśli się nie kończy to czemu tyle ludzi od wieków jest w związkach? Przecież oni wszyscy nie siedzą i nie myślą: kurcze, muszę być w związku, bo to jest relikt epoki albo tego wymaga ode mnie państwo.
Ludzie chcą być w związkach. Jasne, nieraz z marnych pobudek np kobieta nie ma gdzie mieszkać, nie ma pracy i myśli muszę kogoś poznać aby ustawić się w życiu. Albo facet myśli: ciężko mi znaleźc kobietę do seksu, byłbym w zwiazku, to miałbym regularny seks. - Oczywiście marne to pobudki, ale są osoby, które tak myślą pokrętnie.
Co do związków i chęci bycia w nich, myślę, że są właśnie rózne osoby i one nie przekonają siebie nawzajem. O na przykład ktoś marzy aby zdobyć tytuł profesora. Uczy się studiuje, pisze prace - to jest dla niego wielkie marzenie. A drugi skończy magistra albo zawodówkę - i dalej nie chce żadnego profesora doktora czy innego inżyniera. Mam koleżanki po doktoratach, na drodze do profesury. One tego chciały. Ja ma "tylko" magistra. Kiedyś zastanawiałam się, czy chciałabym mieć doktorat - ale nie, nie chciałabym, nie potrzeba mi tego, ani sama nie czuje trakiej potrzeby (w przeciwieństwie do moich znajomych). Rozumiesz?

301

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

(...) Chcę, by "samotność" nie była dla mnie wyrokiem skazującym na smutek. Chcę zachować świadomość, że życie w pojedynkę nie oznacza życia bez radości.
Związek dla mnie jest jak... czekolada. Lubię i chętnie zawsze zjem, ale jak nie ma, to przecież jest mnóstwo innych dobrych rzeczy na świecie. Żadna z nich nie jest czekoladą, ale nie są przez to gorsze.

Myślę, że lubimy mieć gotowe przepisy na życie, bo to zwalnia nas z poszukiwania własnej drogi.

Podpiszę się właśnie w szczególności pod tym stwierdzeniem smile O to w tym wszystkim chodzi, żeby nie utożsamiać życia samemu, jako jakiejś katorgi czy największego koszmaru, jaki może spotkać człowieka, bo niestey takie podejśćie jest zbyt częste. Ten głód bliskości i poczucia bycia ważnym lub opiekowanym jest z pewnością zróżnicowana. Zatem mogę powiedzieć, żę sam  właściwie jej nie mam, do tego jak obserwuję z boku, jak to wygląda w związku, tym bardziej mam ochotę zostać tam, gdzie jestem.
Gdzieś w jednym z pobocznych wątków Autorka się sama zastanawiała, czy przypadkiem kobiety nie mają owego głodu znacznie bardziej rozwniętego..Ciężko powiedzieć..

No dobra, a co robicie z potrzebą bliskości, seksu, albo nawet zwykłwgo dotyku, przytulania, złapania za rękę? Nie potrzebujecie tego?

302

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Seks to inna sprawa, ale co do reszty masz rację - jest to dla mnie zupełnie zbędne i obojętne Tak, dokładnie, wręcz czuje się dziwnie jak ktoś mnie obłapuje, dotyka czy trzyma. Przytulać się nie potrzebuję - miałem w dzieciństwie tego wystarczająco. O trzymaniu za rękę nie wspomnę.

303

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

(...) Chcę, by "samotność" nie była dla mnie wyrokiem skazującym na smutek. Chcę zachować świadomość, że życie w pojedynkę nie oznacza życia bez radości.
Związek dla mnie jest jak... czekolada. Lubię i chętnie zawsze zjem, ale jak nie ma, to przecież jest mnóstwo innych dobrych rzeczy na świecie. Żadna z nich nie jest czekoladą, ale nie są przez to gorsze.

Myślę, że lubimy mieć gotowe przepisy na życie, bo to zwalnia nas z poszukiwania własnej drogi.

Podpiszę się właśnie w szczególności pod tym stwierdzeniem smile O to w tym wszystkim chodzi, żeby nie utożsamiać życia samemu, jako jakiejś katorgi czy największego koszmaru, jaki może spotkać człowieka, bo niestey takie podejśćie jest zbyt częste. Ten głód bliskości i poczucia bycia ważnym lub opiekowanym jest z pewnością zróżnicowana. Zatem mogę powiedzieć, żę sam  właściwie jej nie mam, do tego jak obserwuję z boku, jak to wygląda w związku, tym bardziej mam ochotę zostać tam, gdzie jestem.
Gdzieś w jednym z pobocznych wątków Autorka się sama zastanawiała, czy przypadkiem kobiety nie mają owego głodu znacznie bardziej rozwniętego..Ciężko powiedzieć..

No dobra, a co robicie z potrzebą bliskości, seksu, albo nawet zwykłwgo dotyku, przytulania, złapania za rękę? Nie potrzebujecie tego?

Potrzebuję tego. Nawet bardzo. Ale obecnie nic nie mogę z tym zrobić.

304

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

Seks to inna sprawa, ale co do reszty masz rację - jest to dla mnie zupełnie zbędne i obojętne Tak, dokładnie, wręcz czuje się dziwnie jak ktoś mnie obłapuje, dotyka czy trzyma. Przytulać się nie potrzebuję - miałem w dzieciństwie tego wystarczająco. O trzymaniu za rękę nie wspomnę.


Niech to, to ja bardzo lubię, ale tylko od partnera. Od koleżanek, ciotek, wujków - ich dotyku nie cierpię, nie cierpię sie cmokać i przytulać na powitanie. Z wyjątkiem partnera, chyba wtedy cała para idzie w niego. smile

305 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 13:25:46)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Hmmm... moje poglądy na zaspokajanie potrzeby seks są niepopularne.
Pan Bozia dał nam dwie rączki...
Przytulanie nie musi mieć podtekstu seksualnego, świetnie tę potrzebę realizuję choćby z moim synem smile Choć oczywiście chciałabym tego z partnerem, tak jak zawsze mam ochotę na czekoladę.
Setny raz powtarzam, że nie uważam pragnienia związku za coś złego, ale czasem zrozumienie mechanizmów i przyczyn pomaga obłaskawić trudne emocje, zrozumieć ich przyczynę i pomóc samej sobie.
Ludzie (na ogół) nie myślą, po co im związek, nie analizują, to naturalne. Pragną go instynktownie, bo tak jesteśmy "zaprogramowani" od wieków. Ale można na całą sprawę spojrzeć z odmiennej perspektywy i zauważyć, że i bez związku da się dobrze żyć, że związku nie trzeba nam by przetrwać. I wtedy dużo łatwiej o dystans.
Gdzieś niedawno Bagiennik pisał, że oprócz atawizmów mamy jeszcze rozum i możemy trochę nad tym całym hormonalno-instynktownym  zamieszaniem panować.

306 Ostatnio edytowany przez rossanka (2020-10-07 13:22:53)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

Hmmm... moje poglądy na zaspokajanie potrzeby seks są niepopularne.
Pan Bozia dał nam dwie rączki...
Przytulanie nie musi mieć podtekstu seksualnego, świetnie tę potrzebę realizuję z moim synem smile Choć oczywiście chciałabym tego z partnerem, tak jak zawsze mam ochotę na czekoladę.
Setny raz powtarzam, że nie uważam pragnienia związku za coś złego, ale czasem zrozumienie mechanizmów i przyczyn pomaga obłaskawić trudne emocje, zrozumieć ich przyczynę i pomóc samej sobie.
Ludzie (na ogół) nie myślą, po co im związek, nie analizują, to naturalne. Pragną go instynktownie, bo tak jesteśmy "zaprogramowani" od wieków. Ale można na całą sprawę spojrzeć z odmiennej perspektywy i zauważyć, że i bez związku da się dobrze żyć, że związku nie trzeba nam by przetrwać. I wtedy dużo łatwiej o dystans.
Gdzieś niedawno Bagiennik pisał, że oprócz atawizmów mamy jeszcze rozum i możemy trochę nad tym całym hormonalno-instynktownym  zamieszaniem panować.

Panować można, przecież nikt się nie rzuca z łapami na obcych ludzi na ulicy. Ale potrzeby bliskości są. To jest coś wrodzonego  i normalnego, a nie, że zastąpię je przytuleniem dziecka, kota albo "dwiema rencami", wiecie o co chodzi, to przecież nie to samo.

edit:
Co do dotyku - Piegowata Ty będziesz wiedziała, masz syna. Jako noworodek, małe dziecko pragnął dotyku, kołysania, przytulenia. A teraz wyobraż sobie, że nie byby nigdy przytulany, dotykany i kołysany, chociaż by był najedzony, zadbany i czysto ubrany. Czy rozwijałby się dobrze?

307 Ostatnio edytowany przez Misinx (2020-10-07 13:24:47)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Hmmm... moje poglądy na zaspokajanie potrzeby seks są niepopularne.
Pan Bozia dał nam dwie rączki...
Przytulanie nie musi mieć podtekstu seksualnego, świetnie tę potrzebę realizuję z moim synem smile Choć oczywiście chciałabym tego z partnerem, tak jak zawsze mam ochotę na czekoladę.
Setny raz powtarzam, że nie uważam pragnienia związku za coś złego, ale czasem zrozumienie mechanizmów i przyczyn pomaga obłaskawić trudne emocje, zrozumieć ich przyczynę i pomóc samej sobie.
Ludzie (na ogół) nie myślą, po co im związek, nie analizują, to naturalne. Pragną go instynktownie, bo tak jesteśmy "zaprogramowani" od wieków. Ale można na całą sprawę spojrzeć z odmiennej perspektywy i zauważyć, że i bez związku da się dobrze żyć, że związku nie trzeba nam by przetrwać. I wtedy dużo łatwiej o dystans.
Gdzieś niedawno Bagiennik pisał, że oprócz atawizmów mamy jeszcze rozum i możemy trochę nad tym całym hormonalno-instynktownym  zamieszaniem panować.

Panować można, przecież nikt się nie rzuca z łapami na obcych ludzi na ulicy. Ale potrzeby bliskości są. To jest coś wrodzonego  i normalnego, a nie, że zastąpię je przytuleniem dziecka, kota albo "dwiema rencami", wiecie o co chodzi, to przecież nie to samo.

Ale przecież to jest całkowicie normalne, że jedne osoby mają tak jak Piegusek i Bagiennik, a inne mają tak jak Ty, albo ja. Nie ma sensu sobie nawzajem udowadniać, że czyjaś postawa jest bardziej racjonalna.

308 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-07 13:30:02)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Nie przepadam za wszelkiej maśći przytulaniem, dotykiem, czułymi całusami czy głaskaniem, NIEZALEŻNIE od kogo jej otrzymuję smile Po prostu czuję się niekomfortowo, zarówno otrzymując jak i oferując komuś owe zachowania. Akurat  miałem okazję ich doświadczyć od kilku osób, z którymi wtedy mi się wydawało, że stworzę związek i trzymanie się za ręce, przytulanie, głaskanie czy nawet delikatne muskanie kogoś psrawiało, że czułem się jak na rozżażonych węglach, zamiast swobodnie i błogo.
Powyższe gesty i zachowania matki w stosunku do dziecka są z kolei niezbędne do jego prawidłowego rozwoju i nie ma co ich w to mieszać.

edit: Misinx otóż to! smile

309 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 15:10:06)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

No, nie, nie chcę nikomu nic udowadniać i do niczego przekonywać, tylko jakoś zawsze tego rodzaju dyskusje mnie poruszają i angażują. Też przecież byłam sama, czułam się samotna i musiałam (a przede wszystkim chcialam) sobie z tym poradzić, ułożyć sobie życie w takich okolicznościach, jakie mi dane.
Rossanko, to chyba jasne, że dzieciom dotyku trzeba jak pokarmu.

Ja dotyk uwielbiam, wciąż było mi mało przytulania się do PP, mogłabym bez końca być głaskana po ramionach, głowie, szyi, plecach, wnętrzach dłoni...
Syn to zupełnie inna kategoria, ale też bardzo lubię go przytulać. Był czas, gdy się przed tym bronił, ale ostatnio, o dziwo, sam przychodzi na "niedźwiedzia" smile Albo kładzie się koło mnie, gdy leżę sobie z ksiązką i mówi: "Mama, głaszcz" smile
Oczywiście na dotyk osób obcych i nielubianych się nie zgadzam, ale z bliskimi nigdy mi dość.

310

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

NIe przepadam za wszelkiej maśći przytulaniem, dotykiem, czułymi całusami czy głaskaniem, NIEZALEŻNIE od kogo jej otrzymuję smile Po prostu czuję się niekomfortowo, zarówno otrzymując jak i oferując komuś owe zachowania. Akurat  miałem okazję ich doświadczyć od kilku osób, z którymi wtedy mi się wydawało, że stworzę związek i trzymanie się za ręce, przytulanie, głaskanie czy nawet delikatne muskanie kogoś psrawiało, że czułem się jak na rozżażonych węglach, zamiast swobodnie i błogo.

edit: Misinx otóż to! smile

Z moją żoną byście się dogadali big_smile

311 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-07 13:39:55)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Najlepsze jest to, że nawet przyjacielski pocałunek w policzek jest już w moim odczuciu lekko niekomfortowy. Najchętniej witałbym się ze wszystkimi albo podaniem ręki albo przyjacielskim objęciem ramion i poklepaniem/potarciem po plecach ;P

Może przez to mam straszną awersję do tańca, no nie trawię tego. Zwyczajnie nie mógłbym znieść ani pół godziny na parkiecie smile Potrafie się bawić inaczej smile To nie kwestia niecheci do ruchu, bo mogę nawet zjechać prędzej na nartach z wysokiej góry, ale żadne wygibasy na parkiecie mi nie poodchodzą smile

312

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
bagienni_k napisał/a:

Najlepsze jest to, że nawet przyjacielski pocałunek w policzek jest już w moim odczuciu lekko niekomfortowy. Najchętniej witałbym się ze wszystkimi albo podaniem ręki albo przyjacielskim objęciem ramion i poklepaniem/potarciem po plecach ;P

Może przez to mam straszną awersję do tańca, no nie trawię tego. Zwyczajnie nie mógłbym znieść ani pół godziny na parkiecie smile Potrafię się bawić inaczej smile To nie kwestia niecheci do ruchu, bo mogę nawet zjechać prędzej na nartach z wysokiej góry, ale żadne wygibasy na parkiecie mi nie poodchodzą smile

No ja w młodości to lubiłem oczywiście wolne tańce, bo to była jedyna praktycznie możliwość być tak blisko z dziewczyną i to jeszcze z taką, która się podoba smile
Pierwszy raz całowałem się z dziewczyną też w tańcu big_smile

313 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 13:46:19)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Za całowaniem ("tym" całowaniem), szczerze mówiąc, nie przepadam i ciekawi mnie, czy jestem bardzo odosobnionym przypadkiem. Wolę inne formy kontaktu fizycznego.

314

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

Za całowaniem, szczerze mówiąc, nie przepadam i ciekawi mnie, czy jestem bardzo odosobnionym przypadkiem. Wolę inne formy kontaktu fizycznego.

Nie jesteś. Moja żona też nie lubi.

315 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 13:47:47)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Misinx napisał/a:

Nie jesteś. Moja żona też nie lubi.

A co lubi? Bo jakaś mało kontaktowa mi się wydaje z Twoich opowieści.

316

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

To wygląda na nieco awersyjne bagienniku Twoje reakcje mogą być obronne ,a ten komfort to taka twierdza do obrony jakby za wszelką cenę.
Na pierwszy rzut oka i w sumie dość po wierzchu to lęk przed zranieniem w komplecie z lękiem przed bliskością może być.To co teraz napisałem to nie jest chyba odkrycie Ameryki,sam o tym pisałeś.
Z moich nie jedynie słusznych obserwacji czasem wynika, że żeby zastąpić naturalną potrzebę bliskości i zachować zdrowy , głęboki spokój  to koniecznym jest odkrycie i znalezienie czegoś co zrównoważy ją skutecznie a nie powierzchownie,nada rangę  a nie stłumi np samotnością ,pracą ,jakimiś ucieczkami od siebie.
Tłumienie zawsze odbija się na zdrowiu ,prędzej czy później.
Ja przeginałem w drugą stronę większość moich relacji,związków i przygód wykorzystywałem z większą lub mniejszą siłą ,aby ukryć przed sobą desperację,zniszczyć ją, oraz żeby w gruncie rzeczy uniknąć odpowiedzialności w trwałym związku takim jakim go sobie wyobrażałem to oczywiście uproszczenia .

317

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Paslawek, lubię Twoje posty, masz wiedzę.
Ubrałeś w słowa moje podejście do życia i singielstwa.
Szukam tego, co równoważy, nie zagłusza.

318 Ostatnio edytowany przez Misinx (2020-10-07 14:01:44)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Nie jesteś. Moja żona też nie lubi.

A co lubi? Bo jakaś mało kontaktowa mi się wydaje z Twoich opowieści.

Nie lubi się przytulać, nie lubi się całować. Co lubi ? Rządzić lubi :D Gadać lubi. Seks też raczej bez jakiś ceregieli.

paslawek napisał/a:

To wygląda na nieco awersyjne bagienniku Twoje reakcje mogą być obronne ,a ten komfort to taka twierdza do obrony jakby za wszelką cenę.
Na pierwszy rzut oka i w sumie dość po wierzchu to lęk przed zranieniem w komplecie z lękiem przed bliskością może być.To co teraz napisałem to nie jest chyba odkrycie Ameryki,sam o tym pisałeś.
Z moich nie jedynie słusznych obserwacji czasem wynika, że żeby zastąpić naturalną potrzebę bliskości i zachować zdrowy , głęboki spokój  to koniecznym jest odkrycie i znalezienie czegoś co zrównoważy ją skutecznie a nie powierzchownie,nada rangę  a nie stłumi np samotnością ,pracą ,jakimiś ucieczkami od siebie.
Tłumienie zawsze odbija się na zdrowiu ,prędzej czy później.
Ja przeginałem w drugą stronę większość moich relacji,związków i przygód wykorzystywałem z większą lub mniejszą siłą ,aby ukryć przed sobą desperację,zniszczyć ją, oraz żeby w gruncie rzeczy uniknąć odpowiedzialności w trwałym związku takim jakim go sobie wyobrażałem to oczywiście uproszczenia .

Mam wątpliwości, czy to się da zrównoważyć. To tak jakbyś chciał potrzebę jedzenia równoważyć np. piciem (nie mam na myśli alkoholu).  Jedną pustkę można próbować wypełnić czymś innym, ale to nie jest równoważenie, ale raczej właśnie zagłuszenie.

319 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 14:11:42)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Misinx napisał/a:

Nie lubi się przytulać, nie lubi się całować. Co lubi ? Rządzić lubi big_smile Gadać lubi. Seks też raczej bez jakiś ceregieli.

(...)

Mam wątpliwości, czy to się da zrównoważyć. To tak jakbyś chciał potrzebę jedzenia równoważyć np. piciem (nie mam na myśli alkoholu).  Jedną pustkę można próbować wypełnić czymś innym, ale to nie jest równoważenie, ale raczej właśnie zagłuszenie.

Coś mi się wydaje, że - podobnie jak ja z moim byłym - kiepsko się dobraliście. Zdarza się sad

A co do drugiego cytatu - może niech Paslawek wyjaśni, o co tu chodzi, bo mam problem z ubraniem w słowa.
Zagłuszanie bardzo mi się kojarzy z ucieczką od siebie.

320

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Misinx napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Nie jesteś. Moja żona też nie lubi.

A co lubi? Bo jakaś mało kontaktowa mi się wydaje z Twoich opowieści.

Nie lubi się przytulać, nie lubi się całować. Co lubi ? Rządzić lubi big_smile Gadać lubi. Seks też raczej bez jakiś ceregieli.

paslawek napisał/a:

To wygląda na nieco awersyjne bagienniku Twoje reakcje mogą być obronne ,a ten komfort to taka twierdza do obrony jakby za wszelką cenę.
Na pierwszy rzut oka i w sumie dość po wierzchu to lęk przed zranieniem w komplecie z lękiem przed bliskością może być.To co teraz napisałem to nie jest chyba odkrycie Ameryki,sam o tym pisałeś.
Z moich nie jedynie słusznych obserwacji czasem wynika, że żeby zastąpić naturalną potrzebę bliskości i zachować zdrowy , głęboki spokój  to koniecznym jest odkrycie i znalezienie czegoś co zrównoważy ją skutecznie a nie powierzchownie,nada rangę  a nie stłumi np samotnością ,pracą ,jakimiś ucieczkami od siebie.
Tłumienie zawsze odbija się na zdrowiu ,prędzej czy później.
Ja przeginałem w drugą stronę większość moich relacji,związków i przygód wykorzystywałem z większą lub mniejszą siłą ,aby ukryć przed sobą desperację,zniszczyć ją, oraz żeby w gruncie rzeczy uniknąć odpowiedzialności w trwałym związku takim jakim go sobie wyobrażałem to oczywiście uproszczenia .

Mam wątpliwości, czy to się da zrównoważyć. To tak jakbyś chciał potrzebę jedzenia równoważyć np. piciem (nie mam na myśli alkoholu).  Jedną pustkę można próbować wypełnić czymś innym, ale to nie jest równoważenie, ale raczej właśnie zagłuszenie.

Dlatego że znalezienie czegoś co nie będzie tylko tłumieniem i wypełnianiem pustki wymaga przyjrzenia się tej pustce ,brakom,deficytom.Tak do dna do żywego ,nie da się według mnie zrobić tego raz czy jednorazowo to też coś jak etapy w procesie ,wzrost,upadek,rozwój,dojrzewanie mimo wieku ,który się ma i tego co się znało ,wraz z tym że nie jest się doskonałym .
Moim zdaniem to już jest trudne a dojście do punktu w którym znikają braki,pustka zajmuje nieraz całe życie.Wiele prób czasem okresy pogubienia i błądzenia,czy takiego czegoś jak pół sen na jawie w niby dobrostanie jest do przerobienia i do przeżycia sporo bólu przy tym i odwracania wzroku od siebie .
Mnóstwo subtelnych granic,przekonań i żądań jest do odkrywania,a najpierw to jeszcze dobrze jest się uczyć wnikliwości i uważności
w oglądaniu siebie takiej szczerości wobec uczuć i tego jak się myśli .

321 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-07 16:37:57)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Również jestem przekonany, żę to, co sam odczuwam to równoważenie tychże potrzeb, niż tłumienie. Nie czuję w sobie niczego, co świadczyłoby, że tłumię w sobie pewne emocje i pragnienia. Raczej właśnie nadałem w moim życiu najważniejszą rangę zupełnie innym aspektom i elementom smile

322

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Dla mnie chyba wszystko jest ważne w życiu. Samo życie jest ważne.

323

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

"To" całowanie Piegowata to chodzi Ci ze w usta? big_smile osobiście bardzo lubię i jestem typem przytulasa, z kimś zimnym emocjonalnie nie mogłabym być, bardzo lubię dotyk wink Mój np.nie lubi gdy ktoś go dotyka i w ogóle żadne takie bliższe kontakty, ja jestem wyjątkiem big_smile jak inny człowiek przy mnie, serio, dlatego zastanawiam się na ile bagienni_k faktycznie ma awersję do takiego kontaktu a na ile nie spotkał jeszcze osoby przy której by poczuć się zupełnie inaczej hmmm...sorki bagienni_k ze tak na Ciebie "siadlam", ale Twoja osoba mnie zaciekawiła i tak sobie rozkminiam big_smile

Czy uważacie ze jak ktoś jest zimny emocjonalnie to przy każdej osobie taki jest? Taki juz typ, charakter, zawsze taki będzie?

324 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-07 16:22:08)

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Moja Mama nie przepada za dotykiem i nieraz, gdy spontanicznie ją głaskałam, odsuwała się. To nie znaczy, że w ogóle się nie przytulamy, zawsze jest ten uścisk na powitanie i pożegnanie, bo od kilkunastu lat żyje za granicą, ale na co dzień tego dotyku jest i było niewiele, mama jest powściągliwa. Nieraz mi mówiła: "mnie tylko tata może dotykać". Oczywiście mój tata, nie jej smile

A ja uwielbiam np. mojego syna całować we włosy. Fajnie teraz się do niego przytulać, bo chłopisko jest wielkie - 1,85 wzrostu i chudzinką też nie jest.

Są ludzie, znam takich, którzy otwierają się dopiero przy bliższym poznaniu. Dla bliskich są czuli i ciepli, dla obcych - zdystansowani. Robią wrażenie chłodnych, a wcale tacy nie są.
Ja zresztą też nieraz pisałam o tym, że nie lubię, gdy na pierwszym spotkaniu panowie się spoufalają. Za rękę z obcym, na oczach całego miasta, nie będę chodzić.
Z Sąsiaduniem na pierwszym spotkaniu on cmoknął mnie w policzek, ale to mi nie przeszkadzało, bo było krótkie i nienachalne. Do dziś nam ten zwyczaj został, gdy się widzimy (rzadko już).

Lody, tak, miałam na myśli klasyczny pocałunek kobiety i mężczyzny. Nie przepadam za tym, brzydko mówiąc, ślinieniem się. Toleruję, ale wolę całą gamę innych pieszczot. Bardzo, bardzo wolę smile

325

Odp: Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...
Piegowata'76 napisał/a:

Moja Mama nie przepada za dotykiem i nieraz, gdy spontanicznie ją głaskałam, odsuwała się. To nie znaczy, że w ogóle się nie przytulamy, zawsze jest ten uścisk na powitanie i pożegnanie, bo od kilkunastu lat żyje za granicą, ale na co dzień tego dotyku jest niewiele, mama jest powściągliwa. Nieraz mi mówiła: "mnie tylko tata może dotykać". Oczywiście mój tata, nie jej smile

A ja uwielbiam np. mojego syna całować we włosy. Fajnie teraz się do niego przytulać, bo chłopisko jest wielkie - 1,85 wzrostu i chudzinką też nie jest.

Są ludzie, znam takich, którzy otwierają się dopiero przy bliższym poznaniu. Dla bliskich są czuli i ciepli, dla obcych - zdystansowani. Robią wrażenie chłodnych, a wcale tacy nie są.
Ja zresztą też nieraz pisałam o tym, że nie lubię, gdy na pierwszym spotkaniu panowie się spoufalają. Za rękę z obcym, na oczach całego miasta, nie będę chodzić.


Lody, tak, miałam na myśli klasyczny pocałunek kobiety i mężczyzny. Nie przepadam za tym, brzydko mówiąc, ślinieniem się. Toleruję, ale wolę całą gamę innych pieszczot.

Mam jak Twoja mama  nie cierpię dotyku, przytulania, nawet lekkiego dotyku, nie ważne czy rodzicielskiego, czy koleżeńskiego, a już w ogóle od obcych osób. Fuj.
Ale: od partnera o dziwo przyjmę wszystko, lubię każdy dotyk, przytulanie, chodzenie za rękę. O pocalunkach to mi nawet nie wspominaj bo lata tego nie robilam. Można na wiele sposobów i lekkie musniecie ustami i głębiej, dłużej, krócej  , mocniej albo slabiej. Ja tam miło wspominam.

Posty [ 261 do 325 z 343 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Wielki żal do życia/Losu, przeznaczenia...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024