Post przeniesiony z kolejnego dubla Autora:
Cześć,
mam pytanie odnośnie zaufania.
Moja dziewczyna mam wrażenie, że straciła we mnie zaufanie. Nigdy nie nadszarpnąłem jej wiary we mnie. Z jednej strony mi ufa wobec tego, że jej nigdy bym nie zdradził, nigdy nie miałem wpadki że mówiłem jedno a robiłem drugie,itd. Bardziej mam wrażenie, że uważa się za osobę bardzo mocno stąpającą po ziemi, której nikt nie jest w stanie dojść do rozmowy poza nią samą.
Tzn. nigdy się nikogo nie radzi (nikogo! koleżanek, mamy, bliskich), zawsze widzi każdą sytuację po swojemu (często błędnie). Nie jestem też jej autorytetem i wydaję mi się, że nikt poza nią samą nim nie jest.
Nawet w rozmowie ze mną mam wrażenie, że nigdy moich rad (naprawdę sprawdzonych i dobrych) nie wdrożyła w swoje życie. Uważając, że to co robi jest jedyną słuszną i dobrą drogą. Jak wiemy, nigdy tak nie jest. Jest to swego rodzaju głupia upartość i brak znalezienia kompromisu/odpuszczenia/dogadania się, aby pomóc sobie/nam.Moje pytanie jest następujące:
jak dojść do serca/rozumu takiej osoby, aby dała sobie zaufać. Moje intencję są wobec niej szczere i dobre. Pozbawione jakiejkolwiek agresji i ataku.