Snake napisał/a:Jutro mu posyłam niezbędny sprzęt medyczny, bo na amantadynę jest już za późno 
Ile to dni, że za późno?
Zgodnie z zaleceniami dr Bodnara zawsze warto wdrożyć amantadynę, jeśli objawy wskazują, że pacjent może być zakażony. Istnieje jedynie sugestia, że jeśli po 48 godzinach nie widać spektakularnej poprawy, to można przypuszczać, że nastąpiły już powikłania. W każdym razie u wszystkich pacjentów po 48 godzinach od podania pierwszej dawki występuje hamowanie wirusa, co na każdym etapie choroby znacząco poprawia stan chorego i jego rokowania. To może być nawet w 10 czy 14 dniu, a być może jeszcze później – to określi nauka w przyszłości. Późne włączenie amantadyny nie uratuje zdrowia pacjentowi, ale może mu uratować życie. Muszę jednak dodać, choćby dla poprawności politycznej
, że należy zachować ostrożność z profilaktycznym, samodzielnym podawaniem leku, zwłaszcza u starszej osoby.
Za to mojego syna dopadło na pewno. Miał katar, solidnie bolało go gardło i ogólnie czuł się niespecjalnie. Chciał dzwonić, żeby umówić się do lekarza, ale stanowczo naciskałam, żeby jednak pojechał na miejsce, dzięki czemu w rejestracji osobiście umówi wizytę, a potem zostanie przyjęty w gabinecie i osłuchany, w przeciwnym razie z dużym prawdopodobieństwem zostanie umówiony na teleporadę. U nas nie ma najmniejszego problemu z dostaniem się do lekarza POZ, więc faktycznie tak zrobił. W gabinecie został osłuchany, lekarz zajrzał w gardło, przepisał receptę na antybiotyk, lek osłonowy, zalecił coś na wzmocnienie i dał skierowanie na wymaz. Wynik okazał się pozytywny. We wtorek, jakieś trzy godziny po pojawieniu się wyniku, ten sam lekarz zadzwonił i powiedział jak ma dalej postępować.
Młody wcześniej bronił się przed antybiotykiem, ale jak tylko wyszło, że to jednak covid, to dyscyplinująca rozmowa z matką
przyniosła pożądany skutek. Od razu zaaplikowaliśmy też amantadynę, którą po konsultacji ze szwagrem kazałam brać zgodnie ze schematem dr Bodnara - dla osób przed 40 rokiem życia, czyli w zmniejszonej dawce. Już jest znacząca poprawa, choć przyznał się, że w niedzielę było mu dosyć niewesoło, bo nawet oddychało mu się trudniej, a w poniedziałek, kiedy z samochodu szedł do przychodni, a to jest podejście pod górkę, wymagało to większego niż normalnie wysiłku. Być może na tym etapie wystąpiła już siła autosugestii, ale jednak nie mam powodu, by mu nie wierzyć.
Gardło prawdę mówiąc bolało go od kilku dni, ale do tej pory byliśmy przekonani, że to efekt wypadu w góry, bo było mnóstwo śniegu, przemoczył ciuchy, nieźle przemarzł, a że choć jest młody, wysportowany i rosły, to jednak infekcje i przeziębienia łapie dosyć szybko. To co lekko niepokoiło, to że dziewczyna, z którą obecnie mieszka, kilka dni wcześniej miała te same objawy, co jednak zrzuciliśmy z kolei na karb świątecznej wycieczki, bo było wtedy bardzo zimno i wszyscy solidnie zmarzliśmy.
Wychodzi jednak na to, że to ona mogła być pierwsza, a on się od niej zakaził. Teraz syn ma izolację, dziewczyna, która nie miała kontaktu z lekarzem, kwarantannę. Jemu objawy ustępują, a ona, choć w poniedziałek czuła się zupełnie zdrowa, ponownie zaczyna czuć się gorzej. Zaleciłam, żeby jutro z samego rana zadzwoniła do lekarza i choćby zdalnie, ale niech z nim porozmawia.
Dążę do tego, że oboje młodzi, silni, ale jedno sobie temat zbagatelizowało, co niepokojąco zaczyna się mścić, a drugie po naciskach wzięło za siebie i efekty widać szybko. Na ile pomogła amantadyna, a na ile antybiotyk i cała reszta - trudno powiedzieć, ważne, że jest znacząca poprawa i ufam, że tak pozostanie.