Snake napisał/a:Brutalna prawda jest taka, że nie stać nas jako państwo na taką służbę zdrowia. W dodatku ona staje się tylko droższa, bo każda nowa forma leczenia, diagnostyki itp. jest z reguły droższa, a nie tańsza. Co z tym zrobić? Ano trzeba dorzucać pieniędzy. Rząd nie ma swoich pieniędzy, ma nasze. Jak będzie dorzucał do służby zdrowia, to nie będzie dorzucał gdzie indziej albo wręcz zabierał. Nie ma innej możliwości. Tu z góry uprzedzam, że proszę o nie sianie demagogicznymi zagrywkami, że dali tu, tam, a mogli na służbę zdrowia. Mogli, to tak zrobili, a jeśli chodzi o skalę problemu, to i tak grosze.
Mówisz nie siać demagogii, ale taka jest prawda, że 'ginie' w przestrzeni mnóstwo pieniędzy, które mogłyby służyć społeczeństwu, a jednak są zwyczajnie marnowane, bo ktoś ma na nie zupełnie inną wizję (czytaj: określony interes). Nie powiesz mi chyba, Snake, że nie dostrzegasz tego zjawiska?
Snake napisał/a:Jedyne rozwiązania, to systemowe rozwiązania. Jedno niby jest tzn. sztywny mechanizm wzrostu wydatków na służbę zdrowia ale on jest powiązany z wzrostem PKB i z niego finansowany. Nie ma wzrostu PKB, to nie ma wzrostu wydatków na służbę zdrowia, a właśnie za chwilę zaliczymy niezły spadek PKB.
Nie no, straaaasznie jestem zaskoczona
. I piszę to nawet w oderwaniu od kryzysu wywołanego koronawirusem. Krainą mlekiem i miodem płynącą jesteśmy wyłącznie na potrzeby propagandy, a rzeczywistość już od dawna nie wygląda tak optymistycznie. Rzecz w tym, że wszystko co można było wydać, zostało wydane, a przynajmniej naruszone. Teraz okazuje się, że wsparcia będziemy potrzebować wszyscy, choć każdy w nieco innej formie, ale że z pustego, to i Salomon nie naleje, to trudno nie obawiać się przyszłości.
Dodam na marginesie, że nawet Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, gromadzony za cenę wyższych kosztów pracy, znacząco stopniał, bo był kuszącym źródłem finansowania innych celów. Wspominam, bo przecież powstał na wypadek dokładnie takiej sytuacji, jaka za chwilę dotknie pracodawców, a tuż za nimi również pracowników.
Snake napisał/a:Drugie to współfinansowanie przez pacjentów. Stosowane choćby bodajże u Czechów. Nie żeby zaraz ktoś płacił część kosztów leczenia, które kosztuje pół miliona złotych ale współfinansowanie na poziomie najprostszych usług medycznych. Ma to znaczenie choćby psychologiczne, bo jakby za wizytę u lekarza trzeba było dopłacić 10 zł, to spadłaby ilość babć przesiadujących po poradniach i laboratoriach.
Jestem bardzo za wprowadzeniem takiego rozwiązania, również z powodu tego psychologicznego aspektu, o którym wspomniałeś. Relatywnie niedawno pojawiały się głosy, że warto byłoby wprowadzić symboliczną karę za brak odwołania umówionej wcześniej wizyty u specjalisty. W założeniu miałoby to skrócić kolejki. Jak będzie - czas pokaże, ale póki co temat ucichł, co zresztą w obecnych okolicznościach nie dziwi.
Karina 36 napisał/a:No to teraz już wiecie. Oficjalnie w wiadomościach podali, że zagrożeni koronawirusem są wszyscy. Ludzie młodzi też. Mam nadzieję, że pomału będziemy się wszystkiego dowiadywać.
To akurat nie jest żadna nowość, w kraju mamy zakażone 6-letnie dziecko, jest i noworodek.
Snake napisał/a:Tak więc gdzieś po świętach Wielkanocy trzeba będzie szczerze powiedzieć - trudno, kto ma umrzeć, to umrze ale reszta musi jakoś żyć. I tym optymistycznym akcentem udaję się po porcję środka odkażającego 
No fakt, od razu zrobiło się lżej
.
W Wuhan kwarantanna niebawem ma zostać wygaszana, a ja obawiam się, że wraz z rozluźnieniem dyscypliny historia może zatoczyć koło, nawet jeśli w nieco mniejszej skali zachorowań.
Z kolei u nas skalę zgonów w wyniku COVID-19 sztucznie zmniejsza się wpisując w karty zgonu niewydolność oddechowo-krążeniową, nawet jeśli objawy wskazują, że mógł być to efekt zakażenia koronawirusem, jednak test wykonany nie został i nie można tego oficjalnie potwierdzić. Z kolei badania zwłok na obecność wirusa nie przewiduje się.