Widzę, że padło tutaj sporo dobrych rad dla Ciebie, Autorko, może ja dodam swoją cegiełkę. Wydaje mi się, że byłam kiedyś osobą o podobnym sposobie myślenia. Chciałam uzyskać ulgę i pocieszenie i potrzebowałam bardzo dużo uwagi innych. Dopiero kiedy życie zmusiło mnie do samodzielnego przepracowania swoich bolączek i traum udało mi się osiągnąć szczęście, takie prawdziwe, w sobie, niezależne od obecności lub nie innych ludzi w moim życiu.
Na pewno byłaś bardzo skrzywdzona i te krzywdy zostawiły w Tobie rany, niemniej 100% odpowiedzialności za ich leczenie spoczywa na Tobie. Widzę ogromny postęp i trud pracy nad sobą, jaki wykonałaś, niemniej ciągła tęsknota za byciem zaopiekowanym przypomina niedorosłe dziecko. I nie jest to zarzut. Może faktycznie w dzieciństwie rodzice czegoś Ci nie dali i zatrzymałaś się z traumą na pewnym etapie. Polecam książkę "Droga do bliskości", autorka to Pia Mellody. Jest tam przedstawiona terapia krzeseł. Bardzo mi to pomogło stanąć na własnych nogach i zostawić za sobą ciągłe wracanie do starych krzywd.
Z doświadczenia wiem, że tęsknota za ciepłem, przytulaniem i czułością jest czymś w porządku, ale nie może być tylko braniem, ani warunkiem zdrowej egzystencji. Prawdziwa więź z drugim człowiekiem buduje się na wzajemnym poznawaniu, szacunku, respektowaniu granic i woli trwania w relacji. Jeśli chcesz budować dobre związki, zacznij od związku ze sobą, daj sobie opiekę, ochronę i miłość, której tak potrzebujesz, żeby niczyje słowa, decyzje czy odmowy nie miały szansy Cię ranić. Daj sobie czas i pozwolenie żeby odczuwać jak odczuwasz i zwolnij innych z obowiązku bycia dla Ciebie. Oczekiwanie takiej wzajemności od innych zawsze prowadzi do rozczarowań. Jeśli ktoś nie chce budować z Tobą relacji, to ok, pewnie znajdą się inni.
Kiedy ta energia smutku i przygnębienia przemieni się w wewnętrzną siłę i spokój dobre relacje prawdopodobnie się pojawia i ludzie, którzy będą gotowi je budować. I nie warto przypinać się do innych. Wiem, że to trudne, bo uczucia i emocje, ból straty, itp, lęk przed opuszczeniem. Sama się z tym borykałam. Niemniej nie chciej używać innych do zapychania swojej pustki, chciej być z nimi i dla nich i dzielić się tym co masz, a nie wszystko oddawać, żeby brać. Każda relacja musi się kiedyś skończyć, czy przez życiowe wybory, czy przez śmierć, czy inne sytuacje. I to smutny wniosek, ale tym bardziej daje kopa, żeby celebrować to co się w życiu ma, póki to jest, a kiedy tego nie będzie, pogodzić się z końcem i pozwolić sobie na nowy początek.
Z takim podejściem życie będzie dla Ciebie nauka, doświadczeniem, które buduje i przygoda. Życzę dużo ciepła, siły i pogody ducha. Walcz o siebie, to walka, która zawsze warto toczyć 