Kleoma napisał/a:Lady Loka napisał/a:Dopóki ludzie z takim myśleniem jak Twoje będą im na to pozwalać w imię tradycji to właśnie tak będzie.
Swoją drogą lekarz też nie leczy za darmo. Piekarz nie piecze za darmo. Murarz nie buduje za darmo.Im wbrew pozorom też nie jest na rękę to, że mają dużo parafian, bo od każdego odprowadzają podatek
od takiego, co go ochrzcili a do kościoła nie chodzi też.
A ksiądz to zawód? Musi mieć dochód przekraczający jego podstawowe potrzeby?
Opłata za śluby, chrzest to spora część dochodów w budżecie księdza. Szczególnie w dużej parafii, gdzie dużo młodych.
Nie wszystkim księżom spodoba się to, że część chętnych do ślubu trzeba będzie odrzucić a tym samym umniejszyć swój zysk.
Już nie piszę co się może dziać.No a nie? Ksiądz nie jest jednocześnie piekarzem, więc można to uznać za zawód.
Kleoma, na litość. Nie masz pojęcia ile oni mają wydatków. Zapłata kościelnym, zapłata organiście/organistom, zadbanie o finanse grup kościelnych, ogrzewanie kościoła, remonty kościoła - i to im się nie zwraca. Do tego obowiązkowy podatek za parafian i obowiązkowe składki na potrzeby innych typu Uniwersytet Papieski albo KUL.Znam księży którzy ledwo dają radę z miesiąca na miesiąc bo kasa zawsze jest potrzebna w innych miejscach. Zawsze mozesz ich zapytac o rachunki i mają obowiązek Ci je pokazac.
Artur, piszę o wspólnotach w parafii. Akcja Katolicka, Oaza, Grupy młodzieżowe, krąg biblijny itd.
Wiesz jak co tydzien zmieniasz parafie to pewnie Cie nikt nie kojarzy. A z drugiej strony jak będziesz potrzebował choćby zaświadczenie do bycia chrzestnym to od kogo je weźmiesz? Kto Ci poświadczy, ze jestes praktykujący?
Anonimowosc jest spoko, ale nie pozwala na rozwoj. Naturalne powinno byc w Twoim przypadku to, ze znajdujesz miejsce, gdzie sie czujesz najlepiej i tam zostajesz i tam sie rozwijasz. W wierze chodzi o rozwoj. Nie o wybiórczość.
Lady, pisałem już, że kiedyś chodziłem kilka ładnych lat tylko do swojej parafii, bo nawet sądziłem, że nie mogę do innego a przekonanie to z tego że sakramenty tylko w swoim kościele, zaświadczenia etc więc jakoś czułem przynależnośc tylko do tego na swoim osiedlu.
Ale chodząc nawet tylko do swojego gdzie przypisanych jest około 10 000 wiernych, niech z tego chodzi połowa 5 000 i to podzielić na kilka mszy w ciągu dnia to wychodzi po kilkaset osób na mszy. Ja serio niespotykalem nawet swojego najbliższego sąsiada zza płotu, bo jeśli szedł to na różne godziny, a jeśli już na tą samą to byliśmy sobie niezauważalni w tłumie innych osób. A co dopiero ludzie z blokowiska. I serio chodząc ciągle do jednego kościoła zawsze widziałem inne twarze. I o jakiejś bliższej wspólnocie nie było mowy.
Owszem były jakieś oazy czy koła różańcowe, ale kółka raczej dla dewotek , a oazy dla dzieci z podstawówki, oaza w liceum to już wstyd za starzy. Zresztą do oazy chodziły dzieci z bardzo konserwatywnych rodzin, brak makijażu , włosy spięte, kolanka razem nawet w jeansach, a za masturbacje chyba takie łamie by dostali że świat mały... Mało więc było oazowiczow, ale takie dziewczyny były rozpoznawalne w szkole, takie małe dewotki. Ale to wyjątki.
I może dlatego że i tak w moim kościele jest anonimowość to czasem zacząłem chodzić do różnych w swoim mieście. I nawet ceniąc sobie spowiedź w różnych kościołach gdzie już żaden ksiądz mnie nawet z twarzy nie rozpozna.
Akurat było tak że szkoła u parafia na jednym osiedle o księża uczący religii pochodzili z mojej parafii. I tak żaden mnie nie rozpoznawał, bo do tej szkoły chodziły osoby z różnych regionów miasta czy okolicznych miejscowości. Pamiętam kiedyś że jeden ksiądz był u nas po kolędzie i rozpoznał mnie jako swojego ucznia, pochwalił przed rodzicami. I potem religie u niego, o matko stanął w kolejce kiedyś do spowiedzi wśród innych osób i przychodzi ON, mój że szkoły i kolędy, zauważył nawet mnie w kolejce, i ci uciekać? Pomyśli że jakiś mega grzesznik. I nic wypowiadałem się s miałem grzech nieczysty. Jaki wstyd, on mnie lubił i powiedział że muszę zaprzestać bo spotkają mnie bary. Potem religia w szkole z nim ...jskie to krepujace było , spotykać kogoś kto zna twoja największą tajemnicę.
Na szczęście był tylko jeden taki przypadek, bo spowiedź często była na rekolekcjach a na rekolekcje przyjeżdżali pomagać inni księża więc spowiedzi często u obcych.
Aaa i naprawdę podziwiam te osoby zazwyczaj z malej miejscowości, gdzie spowiadają się a gdzieś ich zna i często nie tylko z widzenia ale i z nazwiska i nawet wasze rodziny z kolęd.
Wyspowiadać się często z intymnych grzechów a potem spotykać go na ulicy czy w sklepie, mówić mu pochwalony, spojrzeć w twarz i wiedzieć że on wie jakie macie grzechu , jakie to musi być krepujace, jak wy sobie z tym radzicie?