A gdzie niby była? No chyba nie przy szwagrze? litosci..
aaggaaa napisał/a:bagienni_k napisał/a:aaggaaa A powiedz czy uważałabyś podobnie, gdyby WSZYSTKO wyglądało identycznie, ale to facet by zdradził? Jestem bardzo ciekawy
Tak. Docenilabym to ze mi powiedzial, ze mial wyrzuty sumienia..ilu facetow zdradza prowadzi podwojne zycie i sie nie przyznaje... to ze by byl ze mna pdzez 15 lat od zdrady byloby wielkim dowodem jego milosci do mnie... bo mogl odejsc porzucic mnie zwiazac sie z kochanka...zaczac od nowa... pewnie winilabym się za to ze niczego nie zauwazylam...
To , że ktoś jest 15 lat dalej w związku to nie oznacza , że naprawdę w nim był . Czasem dokopując się do dowodów zdrady , dopiero potrafimy zobaczyć jak partner potrafi się zaangażować , ale niestety gdzieś indziej.
To sie nazywa uczciwosc... ale ti sytuacja jest skomlikowana bo wszystko dziejd sie w rodzinue... byc moze powiedzialaby wczesniej gdybg to nie byl szwagier... nie wiadomo ... ja twierdzd ze mbie zdrad fizyczna nie zabolalabg mbie az tak bardzo jak zdradz mentalna ktorej chyba nie potrafilabym wybaczyc
133 2019-11-17 00:20:00 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-17 00:29:30)
bagienni_k napisał/a:aaggaaa napisał/a:Tak. Docenilabym to ze mi powiedzial, ze mial wyrzuty sumienia..ilu facetow zdradza prowadzi podwojne zycie i sie nie przyznaje... to ze by byl ze mna pdzez 15 lat od zdrady byloby wielkim dowodem jego milosci do mnie... bo mogl odejsc porzucic mnie zwiazac sie z kochanka...zaczac od nowa... pewnie winilabym się za to ze niczego nie zauwazylam...
Uff. To chociaż tyle
Po części masz rację, bo odwaga w obecnych czasach jest towarem deficytowym. Sam fakt, że ktoś ma na tyle siły, żeby powiedzieć komuś wprost o błędzie. Błędzie, który jest się w stanie naprawić, jeśli komuś naprawdę zależy. Ni ezawsze jednak strona skrzywdzona na to pójdzie, bo zawsze mogą najść wątpliwości.
Po raz kolejny muszę się zgodzić z karn i Afterem. To co musze nadmienić, to sam stosunek do zdrady, jaki prezetuję. Jest on w dużęj mierze taki sam, jak wspomnianych Kolegów.
NIEZALEŻNIE od tego, czy:
- zdradza facet czy kobieta
- ktoś zdradza raz czy 20 razy
- czy zdrada ma miejsce tuż po czy wiele lat poślubie
- czy to jeden raz po pijaku czy dłuższy romans
KAŻDA zdrada jest niczym innym jak totalnym świństwem. Ciosem, wymierzonym w drugiego człowieka, kiedy to oszukujemy i okłamujemy naszego partnera. Żadne powody tego nie usprawiedliwiają. Po fakcie stroną, która powinna się starać odzyskać zaufanie jest winny, czyli strona ZDRADZAJĄCA. Potem można próbować razem odbudować związek. To o czym pisze karn ma zapewne spore podstawy w naszej biologii, dlatego widzimy różnicę w podejściu do kwestii jednorazowego seksu między płciami. To, co dalej zrobimy z takim problemem, zależy już od naszych zdolności do wygaszenia w nas tych pierwotnych odruchów. Jeden wybaczy, inny każe się spakować...
Ludzie na cos sie umawiaja... na pojscie razem przez zycie najac 20 lat... ale ludzue sie zmienuaja... zmienuaja sie warunki umowy wiec i umowa sie zmienua...dzisiaj uwazam ze ludzie powinni zyc w wolnych zwiazkach... po co te sluby skoro nie potrafia dotrzyma warunkiw umowy??? Uwazam ze bardziej by sie ludzie starali w zwiazku gdyby nie te śluby... a j zdrad bh bylo mniej...
Widzisz...Jestem singlem jak na razie, ale w każdym przypadku, kiedy ludzie się na coś umawiają, powinni tego dotrzymywać, prawda? I starać się chociaż naprawiać błedy, próbując dążyć do jakiegoś rozwiązania. Skoro dwójka ludzi tworząca, nieważne czy małżeństwo czy inny związek, decyduje się być ze sobą, znaczy że coś ich łączy. Nawet nie coś, ale sporo i to na wielu płaszczyznach. Mimo oczywistych różnic, decydują się być razem. Czy zatem przy pierwszych trudnościach musimy sobie wmawiać, że nagle nic nas juz nie łączy, oddalamy sie od siebie, nie znajdując płaszczyzny porozumienia. Chyba aż tak bardzo się nie zmieniamy, żeby sobie powiedzieć:" Już mnie nie interesujesz!" To, że się cos wypala, wieje nudą- no cóż, normalne. Ale czy w takim razie, nie jesteśmy w stanie MIMO TEGO, o nas zawalczyć? Odnaleźć PONOWNIE to, co nas połączyło i dalej brnąć wspólnie przez życie? Pojawiają się często jakieś pokusy, ktoś nas zauroczył - tylko czy to wszystko jest warte tej ulotnej chwili w perspektywie utraty długotrwałęj relacji z naszym partnerem? Tym, którym się nie udało wydaje się, że to takie trudne; ci którzy szczęśliwie przetrwali okresy kryzysu, jakoś dali radę oprzeć się przeciwnościom.
Morfeusz1 napisał/a:aaggaaa napisał/a:Tak. Docenilabym to ze mi powiedzial, ze mial wyrzuty sumienia..ilu facetow zdradza prowadzi podwojne zycie i sie nie przyznaje... to ze by byl ze mna pdzez 15 lat od zdrady byloby wielkim dowodem jego milosci do mnie... bo mogl odejsc porzucic mnie zwiazac sie z kochanka...zaczac od nowa... pewnie winilabym się za to ze niczego nie zauwazylam...
To , że ktoś jest 15 lat dalej w związku to nie oznacza , że naprawdę w nim był . Czasem dokopując się do dowodów zdrady , dopiero potrafimy zobaczyć jak partner potrafi się zaangażować , ale niestety gdzieś indziej.
To sie nazywa uczciwosc... ale ti sytuacja jest skomlikowana bo wszystko dziejd sie w rodzinue... byc moze powiedzialaby wczesniej gdybg to nie byl szwagier... nie wiadomo ... ja twierdzd ze mbie zdrad fizyczna nie zabolalabg mbie az tak bardzo jak zdradz mentalna ktorej chyba nie potrafilabym wybaczyc
aaggaaa mała prośba pisz wyraźniej nie spiesz się tak.
135 2019-11-17 00:26:57 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-17 00:35:12)
Ale Bagiennik autorowi się nic nie wykończyło. Popełniła głupotę i postanowiła jej skutkami nie obarczać męża łatwo jej nie było.
Są 2 opcje Witek przeżyje słuszny gniew przebaczy jej to i będą żyć dalej beże tej tajemnicy. Jak jest miłość kobieta doceni jak nie głupia.
Jak głupia to szybko wyjdzie samo i goodbye..przeczolganie miałoby sens tylko w przypadku słabej i głupiej na zasadzie tresury.. w innym przypadku odwrotny skutek. Mnie taka myśl odrzuca. W obu rolach..
Przyznam też że jestem zaskoczona że nawet doświadczeni i rozsądni netfaceci tak ostro występują w temacie
Ale Bagiennik autorowi się nic nie wykończyło. Popełniła głupotę i postanowiła jej skutkami nie obarczać męża łatwo jej nie było.
Są 2 opcje Witek przeżyje słuszny gniew przebaczy jej to i będą żyć dalej beże tej tajemnicy. Jak jest miłość kobieta doceni jak nie głupia.
Jak głupia to szybko wyjdzie samo i goodbye..przeczolganie miałoby sens tylko w przypadku słabej i głupiej na zasadzie tresury.. w innym przypadku odwrotny skutek. Mnie taka myśl odrzuca. W obu rolach..
Masz rację , nie ma sensu przeczołganie , raczej szczera rozmowa i zamknięcie tematu ale , gdzieś z tyłu głowy jest to oddalenie , jednak odejście uczuciami , czy wyrzuty sumienia , może nie wiedzieć wszystkiego , była te 15 lat to fakt , na ile to było szczęśliwe to tylko autor zna i chyba do tego trzeba się odnieść
aaggaaa mała prośba pisz wyraźniej nie spiesz się tak.
Aaggaaa, Paslawek mnie uprzedził, ale ja w imieniu moderacji również proszę, żebyś zadbała o czytelność swoich wypowiedzi. Nagminne literówki sprawiają, że posty stają się nieczytelne.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka
Ja w ogole nie rozumiem o co chodzi... czy ma znaczenie co bylo 15 lat temu skoro kobueta przez te lata byla przy mezu? To prawdziwy dowid jej milosci!!!! A sex to tylko sex... troche gimnastyki i tyle... liczy sie to ze caly czas trwa przy mezu... gdyby maz byl madry to zamiast plakac ze zona go zdradzila docenilby to ze mu powiedziala i salej z nim jest.
Ale żona mu nie powiedziała że go zdradziła dowiedział się o tym w sądzie przy obcych ludziach i jak wcześniej to była rodzinna tajemnica to już przestała taką być. Gdyby nie sprawa sądowa nadal żyłby w błogiej niewiedzy.
Ludzie na cos sie umawiaja... na pojscie razem przez zycie najac 20 lat... ale ludzue sie zmienuaja... zmienuaja sie warunki umowy wiec i umowa sie zmienua...dzisiaj uwazam ze ludzie powinni zyc w wolnych zwiazkach... po co te sluby skoro nie potrafia dotrzyma warunkiw umowy??? Uwazam ze bardziej by sie ludzie starali w zwiazku gdyby nie te śluby... a j zdrad bh bylo mniej...
Umowy się zmieniają? ok tylko jeśli chce się zmienić warunki umowy to należy o tym poinformować drugą stronę a co do wolnych związków ... no tak nie było by rozwodów po prostu ludzie odchodziliby skoro ich nie wiąże...
139 2019-11-17 11:04:45 Ostatnio edytowany przez balin (2019-11-17 11:05:14)
Popełniła głupotę i postanowiła jej skutkami nie obarczać męża łatwo jej nie było.
Jaka ona szlachetna. Znowu robimy z kobiety ofiarę.
aaggaaa napisał/a:Ja w ogole nie rozumiem o co chodzi... czy ma znaczenie co bylo 15 lat temu skoro kobueta przez te lata byla przy mezu? To prawdziwy dowid jej milosci!!!! A sex to tylko sex... troche gimnastyki i tyle... liczy sie to ze caly czas trwa przy mezu... gdyby maz byl madry to zamiast plakac ze zona go zdradzila docenilby to ze mu powiedziala i salej z nim jest.
Ale żona mu nie powiedziała że go zdradziła dowiedział się o tym w sądzie przy obcych ludziach i jak wcześniej to była rodzinna tajemnica to już przestała taką być. Gdyby nie sprawa sądowa nadal żyłby w błogiej niewiedzy.
aaggaaa napisał/a:Ludzie na cos sie umawiaja... na pojscie razem przez zycie najac 20 lat... ale ludzue sie zmienuaja... zmienuaja sie warunki umowy wiec i umowa sie zmienua...dzisiaj uwazam ze ludzie powinni zyc w wolnych zwiazkach... po co te sluby skoro nie potrafia dotrzyma warunkiw umowy??? Uwazam ze bardziej by sie ludzie starali w zwiazku gdyby nie te śluby... a j zdrad bh bylo mniej...
Umowy się zmieniają? ok tylko jeśli chce się zmienić warunki umowy to należy o tym poinformować drugą stronę a co do wolnych związków ... no tak nie było by rozwodów po prostu ludzie odchodziliby skoro ich nie wiąże...
A czy druga strona informuje , ze np. Nie chce już sexu bo to nudne.. albo że żona go nie podnieca bo utyła... albo że nie ma orgazmu bo mąż jest do niczego... ludzie się umawiają jak mają 20 lat... nie są w stanie dotrzymać warunków umowy... to UTOPIA te śluby....
Hrefi napisał/a:Wcale nie jestem potłuczony. To patrz teraz co napiszę w odpowiedzi na posty powyżej.
Zdrada nie jest przyjemna dla nikogo. Dla kobiety także jest traumatyczna ale wybaczacie częściej. Być może to że strachu przed samotnością, czy też bierze w was górę pragmatyzm zwłaszcza jak mąż dobrze zarabia, ładny dom i wakacje co roku. Dzieci tez nie ułatwiają, zwłaszcza jak są zapatrzone w ojca zdradzającego matkę.
Jest jeszcze teoria ewolucyjna. Jeśli kobieta widzi w swoim zdradzającym mężu silnego samca, który ma powodzenie u innych kobiet to nie będzie chciała go puścić. Zdradę wybaczy i jakoś to przełknie. Dlaczego?
Ogólnie dlatego:
"Kobiety wolą być kolejną partnerką wartościowego mężczyzny, niż związać się z wierną ofiarą losu".A co do dominacji to inaczej rozumiemy to słowo. Dla was to przemoc, dla mnie dominacja w związku oznacza:
- bycie niezależnym,
- posiadanie dobrej pracy w której chce się być,
- dbanie o własny rozwój zawodowy i osobisty,
- stworzenie sobie poduszki bezpieczeństwa w razie W. Czyli jak by mi w związku nie wyszło to mam plan jak sobie dać radę po rozstaniu.
- realizowanie się w zwiazku bez narzucania sobie ograniczeń od strony kobiety (ilez to razy słyszałem że żona zabroniła mężowi jazdy na motorze, wyjazdów weekendowych z kolegami na mecze itp).
- stosowanie polityki otwartych drzwi - czyli chce się z tobą porozumieć ale jak ty się upierasz bezsensownie to nikt ci nie karze ze mną być - tam są drzwi.Ogólnie dominacja to postawa i cechy które powodują że przebywanie z taką osobą jest korzystne.
Wisienką na torcie takiej dominacji jest także ta w łóżku.
Akurat to samo jakiś czas temu wyczytałem o atrakcyjności zdradzających kobiet w oczach mężczyzn po zdradzie budzi się w nich między innymi pies ogrodnika zaczynają dostrzegać w kobiecie coś o czym zapomnieli może to i nie masowe zjawiska ale u facetów tęż to występuje.Obrzydzenie do zdradzającej żony wcale nie jest takie oczywiste okazuje się.
Te wszystkie generalizacje i różnicowanie jest może dobre dla badaczy i statystyków w indywidualnych przypadkach zdrady minimalny lub żaden z tego pożytek jeżeli chodzi o emocje po zdradzie.Takie stereotypy ogólniki typu "faceci to" "kobiety to" to jedna z wielu prób racjonalizowania zdrady,obwiniania lub deprecjonowania albo usprawiedliwiania płcią można też zwalić na przeznaczenie,los, fatum i tym podobne oraz DDD DDA układ gwiazd fazy księżyca .
Co zdradzonemu po statystykach, trendach, modach i tendencjach ewolucjach ?
Kto zdradza mniej kto więcej kto lepiej kto gorzej kto skuteczniej kto bardziej rani kto mniej kto ma predyspozycje a kto tendencje po za tym to też się zmienia w czasie i na jego przestrzeni.
Niby faceci są z Marsa a kobiety z Wenus bzdura faceci i kobiety są z Planety Ziemia z krwi i kości,mięśni, trochę tłuszczu mózgi ,"dusza"/psyche, odrobinę inna fizjologia, mentalność uwarunkowana i pełna wzorców, stereotypów i gospodarka hormonów żadna jakaś przepaść różnice płci są wyolbrzymione i antagonizowane dla różnych celów i zysków ideologie,filozofie, religie, polityka oraz handel - a serce to najsmaczniejszy kawał mięsa podobno .
Jest coś takiego jak syndrom rogacza, ale czy kogoś takiego można nazwać mężczyzną czy tylko osobnikiem człekokształtnym...?
142 2019-11-17 12:18:15 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-17 12:35:43)
Ela210 napisał/a:Popełniła głupotę i postanowiła jej skutkami nie obarczać męża łatwo jej nie było.
Jaka ona szlachetna. Znowu robimy z kobiety ofiarę.
Dlaczego ofiarę? Dla mnie głupota jest winą głupiego. Nie była ofiarą, tym bardziej szlachetną. Z głupotę płaciła i płaci. Nie lekceważę jej winy, ale Ty chciałbyś nadać jej rangę zbrodni.
Co powiedziałbyś kobiecie, która odkryłaby że mąż 15 lat temu zdradził na konferencji?
Poza wszystkim, skoro poruszasz temat to bez związku z wątkiem: mężczyzna bez trudu pozbywa się napalonej kobiety, jak jej nie chce, a odwrotnie wyobraż sobie kogoś pijanego o 1/3 wyższego i cięższego od Ciebie i napalonego.
143 2019-11-17 12:51:46 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-17 12:52:35)
Ela Mój post bardziej odnosił się do postu aaggi, tzn. dotyczył ogólnie kwestii sensowności zawierania małżeństw czy związków. Mysląc w ten sposób i zakładając od razu, że partner nas kiedyś zdradzi, nikt by sie z nikim nie wiązał. Zakrawa to o absurd, jeśli od razu przyjmiemy, na samym początku, że NA PEWNO nam się nie ułoży, zmienimy się i nie będziemy się dogadywać. Widzę po prostu kuriozalne podejście do styuacji kryzysowych, kiedy zamiast rozmawaiać i działać w kierunku naprawy, mamy od razu wszystko rzucić i złapać się tej nowej gałęzi, bo tak jest przecież łatwiej.Przy takiej wizji żaden związek i żadne małżeństwo nie przetrwałoby dłużej niż rok-dwa.
Co do wątku Autora, to o ile dobrze zrzozumiałem, to o zdradzie dowiedział się przypadkowo, w trakcie rozprawy sądowej. Zatem założyłem, że żona nie była zbyt chętna, aby powiedzieć mu prawdę. pytanie zatem jak długo żyłby w niepewności? Sam fakt, że ktoś dowiaduje się o zdradzie, czy innym poważnym problemie w ten sposób jest upokarzającuy sam w sobie.
chciała mu powiedzieć, ale On tego nie chciał słuchać bo to by mu zburzyło ładny obrazek, więc niosła to sama, potem jeszcze dzieci..
aż w końcu za przyczyną Sądu niesie i Witek..
Ela Mój post bardziej odnosił się do postu aaggi, tzn. dotyczył ogólnie kwestii sensowności zawierania małżeństw czy związków. Mysląc w ten sposób i zakładając od razu, że partner nas kiedyś zdradzi, nikt by sie z nikim nie wiązał. Zakrawa to o absurd, jeśli od razu przyjmiemy, na samym początku, że NA PEWNO nam się nie ułoży, zmienimy się i nie będziemy się dogadywać. Widzę po prostu kuriozalne podejście do styuacji kryzysowych, kiedy zamiast rozmawaiać i działać w kierunku naprawy, mamy od razu wszystko rzucić i złapać się tej nowej gałęzi, bo tak jest przecież łatwiej.Przy takiej wizji żaden związek i żadne małżeństwo nie przetrwałoby dłużej niż rok-dwa.
Co do wątku Autora, to o ile dobrze zrzozumiałem, to o zdradzie dowiedział się przypadkowo, w trakcie rozprawy sądowej. Zatem założyłem, że żona nie była zbyt chętna, aby powiedzieć mu prawdę. pytanei zatem jak długo żyłby w niepewności? Sam fakt, że ktoś dowiaduje się o zdradzie, czy innym poważnym problemie w ten sposób jest upokarzającuy sam w sobie.
Nie zgadzam sie z Tobą...te zagrożenia które opisałeś w wolnych związkach caly czas są w związkach formalnych... ludzie się oszukują... mogę podać setki przypadków facetów ktorzy trwają w malżństwie i latami prowadzą drugie zycie... miałam takich propozycji i dalej mam mnóstwo na bycie kochanką na etat... statystki są bezwzględne ... po co te kłamstwa? Gdyby nie strach przed rozwodem, zaczynaniem od nowa, alimentami faceci odchodziliby łatwiej j mniej by oszukiwali i to wcale nie znaczy , że by się nie starali... teraz też się nie starają tylko stwarzają pozory... rodziny zwiazku a tak naprawdę kopulują na boku... małżeństwo to relikt...jezeli ludzie chca być ze sobą i nie potrzebny im papier...do niczego.. a jezeli nie chcą to się rozstają i nikt na nikim nie pasożytuje...
146 2019-11-17 13:10:20 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-17 13:27:45)
Niektórzy tak mają, że nie chcą usłyszeć czegoś, co jest dla nich szokujące, nieprawdopoodbne, szczególnie w świetle tego, co ich łączyło wcześniej. W świetle faktów, że są małżeństwem, wspólnotą dwójki ludzi, która zdecydowała się być razem. Niktórzy mogą to nazywać burzeniem ładnego obazka lub podkopywaniem ego, ja raczej widzę to jako uczucie rozforyczenia i żalu z powodu faktu, że może się nam coś przytrafić czy tez już się przytrafiło. Takie uczucie, jest chyba normalnym zjawiskiem, pod warunkiem, że oboje małżonkowie nie zakładają od razu, że możę się im nie udać i na pewno będa przechodzili kryzys, którego skutkiekm może być zdrada. Autor nie mógł widocznie tak na spokojnie tego przyjąć, wypierał to ze swojej świadomości. Spadło to na niego w końcu i teraz właśnie musi sobie z tym poradzić.
EDIT: aaggaa Niewykluczone, że do tego dojdzie. Może za jakis czas ludzie nie będą tak często zawierać małżeństw. Na statystyki można różnie patrzeć. Już nie wspomnę, że odniosłaś się tylko i wyłącznie do zdradzających czy romansujących facetów, co oczywiście ma miejsce. Ale patrząc tylko po tym, kobiecym(!) forum widać jak wygląda sytuacja, tym bardziej jak ludzie w małżeńśtwach rozwalają inne małżeńśtwa. Jedna kwestia pozostaje jednak niezmienna: samo istnienie małżeństwa nie jest przecież wyznacznikiem podstawowych zasad uczciwości czy wierności. Czy zatem w związkach bez małżeństwa również mamy się powstrzymywać o dochowanie wierności partnerowi?
Niektórzy tak mają, że nie chcą usłyszeć czegoś, co jest dla nich szokujące, nieprawdopoodbne, szczególnie w świetle tego, co ich łączyło wcześniej. W świetle faktów, że są małżeństwem, wspólnotą dwójki ludzi, która zdecydowała się być razem. Niktórzy mogą to nazywać burzeniem ładnego obazka lub podkopywaniem ego, ja raczej widzę to jako uczucie rozforyczenia i żalu z powodu faktu, że może się nam coś przytrafić czy tez już się przytrafiło. Takie uczucie, jest chyba normalnym zjawiskiem, pod warunkiem, że oboje małżonkowie nie zakładają od razu, że możę się im nie udać i na pewno będa przechodzili kryzys, którego skutkiekm może być zdrada. Autor nie mógł widocznie tak na spokojnie tego przyjąć, wypierał to ze swojej świadomości. Spadło to na niego w końcu i teraz właśnie musi sobie z tym poradzić.
Wydaje mi się ze pierwszym uczuciem jakie po takiej wiadomosci w nas narasta to obwinianue siebie za zmarnowanie lat i poswięcanie sie dla tej drugiej osoby... dlatego ja uwazam ze małzenstwo to umowa... kazdy powinien mieć swoja przestrzeń ...kazdy powinien się realizować i rozwijać... być jakby obok... kazdy powinien mieć swoje pieniadze ... a po co? Zeby byc przygotowanym wczesniej na rozstanie... tak myslą ludzie przewidujący... przecież biorac kredyt i kupujac cos też sie zastanawiamy nad zagrożeniami... wieć i w małżeństwie trzeba o tym myśleć od poczatku... nie wieszać się na kasie faceta tylko mieć swoją kasę i być niezalezną czego każdej kobiecie życze... wtedy zdrada tak nie boli...
148 2019-11-17 13:49:34 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-17 13:54:04)
no nie zgadzam się z koleżanką, Dla mnie bez sensu byłoby wchodzić jakiś stały związek i mieć cały czas spakowane walizki mentalne i zaangażowanie na pół gwizdka, z założeniem przeskoku na next.. W stałym związku zakładam forever.
Na wspólnie ustalonych zasadach.
ale biorę pod uwagę, że coś się może wykoleić i że to nie jest do machnięcia ręką, dumą itd, tylko ratuje się jak coś cennego.
ale zdarzyć się może.
osobny czas, kasa nie ma tu nic do rzeczy budowanie i pogłębianie wspólnoty to osobna sprawa.
Zakładanie że jest gorzej z powodu upływu czasu jest bezpodstawne. Natomiast strony są 2 i na drugą osobę wpływu nie mamy, chociaż na ocenę związku już tak
Naprawdę nie rozumiem ludzi którzy wchodzą w związki o które nie walczą i nie szkoda im straty.
A nielojalność boli zawsze tak samo. miałaby mniej, bo jest kasa?
no nie zgadzam się z koleżanką, Dla mnie bez sensu byłoby wchodzić jakiś stały związek i mieć cały czas spakowane walizki mentalne i zaangażowanie n pół gwizdka, z założeniem przeskoku na next.. W stałym związku zakładam forever.
Na wspólnie ustalonych zasadach.
ale biorę pod uwagę, że coś się może wykoleić i że to nie jest do machnięcia ręką, dumą itd, tylko ratuje się jak coś cennego.
ale zdarzyć się może.
osobny czas, kasa nie ma tu nic do rzeczy budowanie i pogłębianie wspólnoty to osobna sprawa.
Zakładanie że jest gorzej z powodu upływu czasu jest bezpodstawne. Natomiast strony są 2 i na drugą osobę wpływu nie mamy, chociaż na ocenę związku już tak
Jak widać po autorze wątku i innych nic nie jest w życiu pewne i na forever... niestety... lepiej być przygotowanym na każdą sytuację niż potem płakać ... nie da się uniknąć tego ze ludzie się zmieniają... to normalne wiec lepiej być przygotowanym... na wszystko...
No brawo Ela doszłaś właśnie do tego, o co mi chodziło, w kwestii ogólnej. Nie do pomyślenia jest, żeby Z GÓRY zakładać porażkę czy się na nią przygotowywać. To tak, jak życie w ciągłym strachu i obawie o własneżycie czy przyszłość. A wiadomo, że ciągłe napięcie i stres rujnuje samopoczucie każdemu. Przecież zawierając małżeństwo czy wchodząc w związek, raczej zakładam, że się wszystko uda, żę będzie dobrze i razem się zestarzejemy. Tak samo, kiedy dotyka nas kryzys, to nie będziemy zakładać, żę go nie przezwyciężymy, wręcz przeciwnie, żę raczej wszystko się ułoży.
151 2019-11-17 14:11:17 Ostatnio edytowany przez maku2 (2019-11-17 14:30:10)
maku2 napisał/a:aaggaaa napisał/a:Ja w ogole nie rozumiem o co chodzi... czy ma znaczenie co bylo 15 lat temu skoro kobueta przez te lata byla przy mezu? To prawdziwy dowid jej milosci!!!! A sex to tylko sex... troche gimnastyki i tyle... liczy sie to ze caly czas trwa przy mezu... gdyby maz byl madry to zamiast plakac ze zona go zdradzila docenilby to ze mu powiedziala i salej z nim jest.
Ale żona mu nie powiedziała że go zdradziła dowiedział się o tym w sądzie przy obcych ludziach i jak wcześniej to była rodzinna tajemnica to już przestała taką być. Gdyby nie sprawa sądowa nadal żyłby w błogiej niewiedzy.
aaggaaa napisał/a:Ludzie na cos sie umawiaja... na pojscie razem przez zycie najac 20 lat... ale ludzue sie zmienuaja... zmienuaja sie warunki umowy wiec i umowa sie zmienua...dzisiaj uwazam ze ludzie powinni zyc w wolnych zwiazkach... po co te sluby skoro nie potrafia dotrzyma warunkiw umowy??? Uwazam ze bardziej by sie ludzie starali w zwiazku gdyby nie te śluby... a j zdrad bh bylo mniej...
Umowy się zmieniają? ok tylko jeśli chce się zmienić warunki umowy to należy o tym poinformować drugą stronę a co do wolnych związków ... no tak nie było by rozwodów po prostu ludzie odchodziliby skoro ich nie wiąże...
A czy druga strona informuje , ze np. Nie chce już sexu bo to nudne.. albo że żona go nie podnieca bo utyła... albo że nie ma orgazmu bo mąż jest do niczego... ludzie się umawiają jak mają 20 lat... nie są w stanie dotrzymać warunków umowy... to UTOPIA te śluby....
aaggaaa
Zastanów się co piszesz uważasz że śluby to staroć i należy ich się pozbyć bo ludzie bardziej by się starali w związku i nie byłoby zdrad...wybacz ale to bzdura. O małżeństwie nie stanowi papier tylko dwoje ludzi, sądzisz że w wolnym związku nie dochodzi do zdrad ? Nie bądz naiwna jest tak samo. Czym rożni się małżeństwo od luźnego związku dwojga ludzi? praktycznie niczym, chodzi się do pracy, wychowuje dzieci. Jeśli zawierasz małżeństwo to z myślą że będziecie razem do końca życia i tak samo jest w wolnym związku i tak samo możesz odejść z wolnego związku jak i małżeństwa tylko tutaj jest więcej papierologi.
Czyli różnica jest żadna jedynie statystyka rozwodów byłaby niższa ale ludzie nadal by się zdradzali i odchodzili od siebie.
Problemem w związkach często jest brak komunikacji, ludzie nie informują drugiej strony o tym co napisałaś i potem są problemy. Czy ty byś nie chciała żeby twój partner poinformował Ciebie że coś mu przeszkadza w związku? Tylko odszedł lub szukał pocieszenia/zrozumienia u kogoś innego?
Nie zgadzam sie z Tobą...te zagrożenia które opisałeś w wolnych związkach caly czas są w związkach formalnych... ludzie się oszukują... mogę podać setki przypadków facetów ktorzy trwają w malżństwie i latami prowadzą drugie zycie... miałam takich propozycji i dalej mam mnóstwo na bycie kochanką na etat... statystki są bezwzględne ... po co te kłamstwa? Gdyby nie strach przed rozwodem, zaczynaniem od nowa, alimentami faceci odchodziliby łatwiej j mniej by oszukiwali i to wcale nie znaczy , że by się nie starali... teraz też się nie starają tylko stwarzają pozory... rodziny zwiazku a tak naprawdę kopulują na boku... małżeństwo to relikt...jezeli ludzie chca być ze sobą i nie potrzebny im papier...do niczego.. a jezeli nie chcą to się rozstają i nikt na nikim nie pasożytuje...
Uważasz że ludzie żyjący w wolnych związkach są od tego wolni? że żyjący w wolnych związkach nie oszukują, nie zdradzają, nie stwarzają pozorów, że nie odczuwają strachu przed odejściem, życiem w samotności, alimentami itd itd. naprawdę uważasz że życie w wolnym związku czyni z nich lepszych ludzi, bardziej wartościowych? Zmartwię Ciebie to nadal są ludzie, papier czy brak papieru nic nie zmienia.
aaggaaa napisał/a:maku2 napisał/a:Ale żona mu nie powiedziała że go zdradziła dowiedział się o tym w sądzie przy obcych ludziach i jak wcześniej to była rodzinna tajemnica to już przestała taką być. Gdyby nie sprawa sądowa nadal żyłby w błogiej niewiedzy.
Umowy się zmieniają? ok tylko jeśli chce się zmienić warunki umowy to należy o tym poinformować drugą stronę a co do wolnych związków ... no tak nie było by rozwodów po prostu ludzie odchodziliby skoro ich nie wiąże...
A czy druga strona informuje , ze np. Nie chce już sexu bo to nudne.. albo że żona go nie podnieca bo utyła... albo że nie ma orgazmu bo mąż jest do niczego... ludzie się umawiają jak mają 20 lat... nie są w stanie dotrzymać warunków umowy... to UTOPIA te śluby....
aaggaaa
Zastanów się co piszesz uważasz że śluby to staroć i należy ich się pozbyć bo ludzie bardziej by się starali w związku i nie byłoby zdrad...wybacz ale to bzdura. O małżeństwie nie stanowi papier tylko dwoje ludzi, sądzisz że w wolnym związku nie dochodzi do zdrad ? Nie bądz naiwna jest tak samo. Czym rożni się małżeństwo od luźnego związku dwojga ludzi? praktycznie niczym, chodzi się do pracy, wychowuje dzieci. Jeśli zawierasz małżeństwo to z myślą że będziecie razem do końca życia i tak samo jest w wolnym związku i tak samo możesz odejść z wolnego związku jak i małżeństwa tylko tutaj jest więcej papierologi.
Czyli różnica jest żadna jedynie statystyka rozwodów byłaby niższa ale ludzie nadal by się zdradzali i odchodzili od siebie.
Problemem w związkach często jest brak komunikacji, ludzie nie informują drugiej strony o tym co napisałaś i potem są problemy. Czy ty byś nie chciała żeby twój partner poinformował Ciebie że coś mu przeszkadza w związku? Tylko odszedł lub szukał pocieszenia/zrozumienia u kogoś innego?
Przyczyny małzenstwa sa różne.. nie zawsze to chęć bycia z kimś do śmierci... niektorzy chcą się wyrwać z domu inni bo wypada bo co rodzina powie.. jeszcze inni bo chcą złapać faceta na dziecko i czerpać profity... alimenty albo nie pracować... itd... moj mąż chciał zebym się nie zmieniała zebym byla taka jak na studiach... ale to normalne że chce się więcej... rozmowy nic nie dawały skoro jedna strona kategorycznie odmawia... nie zmienię zdania... w małżeństwie ludzie się przestają starać o siebie o swoj wygląd bo po co skoro mają umowę do końca życia... ilu facetow ma brzuchy tak wielkie ze ja nawet w ciązy takiego nie miałam... 40 letnie kobiety nie mają zębów... itd... po co się starać skoro umowa jest do konca zycią? Facet zlapany na 3 dzieci... nie wypłaci się po rozwodzie...
maku2 napisał/a:aaggaaa napisał/a:A czy druga strona informuje , ze np. Nie chce już sexu bo to nudne.. albo że żona go nie podnieca bo utyła... albo że nie ma orgazmu bo mąż jest do niczego... ludzie się umawiają jak mają 20 lat... nie są w stanie dotrzymać warunków umowy... to UTOPIA te śluby....
aaggaaa
Zastanów się co piszesz uważasz że śluby to staroć i należy ich się pozbyć bo ludzie bardziej by się starali w związku i nie byłoby zdrad...wybacz ale to bzdura. O małżeństwie nie stanowi papier tylko dwoje ludzi, sądzisz że w wolnym związku nie dochodzi do zdrad ? Nie bądz naiwna jest tak samo. Czym rożni się małżeństwo od luźnego związku dwojga ludzi? praktycznie niczym, chodzi się do pracy, wychowuje dzieci. Jeśli zawierasz małżeństwo to z myślą że będziecie razem do końca życia i tak samo jest w wolnym związku i tak samo możesz odejść z wolnego związku jak i małżeństwa tylko tutaj jest więcej papierologi.
Czyli różnica jest żadna jedynie statystyka rozwodów byłaby niższa ale ludzie nadal by się zdradzali i odchodzili od siebie.
Problemem w związkach często jest brak komunikacji, ludzie nie informują drugiej strony o tym co napisałaś i potem są problemy. Czy ty byś nie chciała żeby twój partner poinformował Ciebie że coś mu przeszkadza w związku? Tylko odszedł lub szukał pocieszenia/zrozumienia u kogoś innego?Przyczyny małzenstwa sa różne.. nie zawsze to chęć bycia z kimś do śmierci... niektorzy chcą się wyrwać z domu inni bo wypada bo co rodzina powie.. jeszcze inni bo chcą złapać faceta na dziecko i czerpać profity... alimenty albo nie pracować... itd... moj mąż chciał zebym się nie zmieniała zebym byla taka jak na studiach... ale to normalne że chce się więcej... rozmowy nic nie dawały skoro jedna strona kategorycznie odmawia... nie zmienię zdania... w małżeństwie ludzie się przestają starać o siebie o swoj wygląd bo po co skoro mają umowę do końca życia... ilu facetow ma brzuchy tak wielkie ze ja nawet w ciązy takiego nie miałam... 40 letnie kobiety nie mają zębów... itd... po co się starać skoro umowa jest do konca zycią? Facet zlapany na 3 dzieci... nie wypłaci się po rozwodzie...
Tylko że ja pisze o normalnych relacjach a Ty o skrajnościach/patologiach i im bardziej się starasz przekonać o własnych racjach tym gorzej to wygląda.
Przecież zawierając małżeństwo czy wchodząc w związek, raczej zakładam, że się wszystko uda, żę będzie dobrze i razem się zestarzejemy. Tak samo, kiedy dotyka nas kryzys, to nie będziemy zakładać, że go nie przezwyciężymy, wręcz przeciwnie, że raczej wszystko się ułoży.
Mało tego, kryzys można przekuć w nową, lepszą jakość relacji. Oczywiście pod warunkiem, że obydwie strony wystarczająco mocno będą tego chciały. Swoją drogą zupełnie nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto przy każdej trudniejszej sytuacji podkreśla, że przecież zawsze możemy się rozstać - to generuje lęki, poczucie braku stabilizacji i niestety mocno podkopuje pewność co do intencji i uczuć po stronie partnera.
Edit:
Przyczyny małzenstwa sa różne.. nie zawsze to chęć bycia z kimś do śmierci... niektorzy chcą się wyrwać z domu inni bo wypada bo co rodzina powie.. jeszcze inni bo chcą złapać faceta na dziecko i czerpać profity... alimenty albo nie pracować... itd...
No sorry, ale wydawało mi się, że dyskutujemy o decyzjach o tworzeniu relacji zwanej małżeństwem podejmowanych w oparciu o dojrzałe uczucie, a nie zwykłe wyrachowanie.
155 2019-11-17 15:04:08 Ostatnio edytowany przez aaggaaa (2019-11-17 15:04:50)
aaggaaa napisał/a:maku2 napisał/a:aaggaaa
Zastanów się co piszesz uważasz że śluby to staroć i należy ich się pozbyć bo ludzie bardziej by się starali w związku i nie byłoby zdrad...wybacz ale to bzdura. O małżeństwie nie stanowi papier tylko dwoje ludzi, sądzisz że w wolnym związku nie dochodzi do zdrad ? Nie bądz naiwna jest tak samo. Czym rożni się małżeństwo od luźnego związku dwojga ludzi? praktycznie niczym, chodzi się do pracy, wychowuje dzieci. Jeśli zawierasz małżeństwo to z myślą że będziecie razem do końca życia i tak samo jest w wolnym związku i tak samo możesz odejść z wolnego związku jak i małżeństwa tylko tutaj jest więcej papierologi.
Czyli różnica jest żadna jedynie statystyka rozwodów byłaby niższa ale ludzie nadal by się zdradzali i odchodzili od siebie.
Problemem w związkach często jest brak komunikacji, ludzie nie informują drugiej strony o tym co napisałaś i potem są problemy. Czy ty byś nie chciała żeby twój partner poinformował Ciebie że coś mu przeszkadza w związku? Tylko odszedł lub szukał pocieszenia/zrozumienia u kogoś innego?Przyczyny małzenstwa sa różne.. nie zawsze to chęć bycia z kimś do śmierci... niektorzy chcą się wyrwać z domu inni bo wypada bo co rodzina powie.. jeszcze inni bo chcą złapać faceta na dziecko i czerpać profity... alimenty albo nie pracować... itd... moj mąż chciał zebym się nie zmieniała zebym byla taka jak na studiach... ale to normalne że chce się więcej... rozmowy nic nie dawały skoro jedna strona kategorycznie odmawia... nie zmienię zdania... w małżeństwie ludzie się przestają starać o siebie o swoj wygląd bo po co skoro mają umowę do końca życia... ilu facetow ma brzuchy tak wielkie ze ja nawet w ciązy takiego nie miałam... 40 letnie kobiety nie mają zębów... itd... po co się starać skoro umowa jest do konca zycią? Facet zlapany na 3 dzieci... nie wypłaci się po rozwodzie...
Tylko że ja pisze o normalnych relacjach a Ty o skrajnościach/patologiach i im bardziej się starasz przekonać o własnych racjach tym gorzej to wygląda.
O patologiach? To w takim razie co 2 małzenstwo to patologia... o tym swiadczy ilosć rozwodów warto sięgnac po te dane i wzrastajaca liczba konkubinatów a ty piszesz o związku idealnym ... takich nie ma !!!
156 2019-11-17 15:31:41 Ostatnio edytowany przez HrefiDostacBana (2019-11-17 15:33:24)
Wątek świetnie pokazuje, że pomimo starania się o poprawność i traktowanie płci równo, w pewnych sytuacjach jest nieunikniony odmienny sąd nad zdarzeniem, bardzo mocno spolaryzowany co do płci.
I tak kobiety "pragmatycznie" twierdzą że nie ma co wyolbrzymiać bo to było 15 lat temu a zresztą to tylko "trochę gimnastyki" ze szwagrem więc w zasadzie nie ma o czym mówić. Jeszcze Witek na dziwnego wyjdzie, że mu to przeszkadza.
Mężczyźni są zgoła odmiennego zdania, słusznie czyniąc zarzuty wobec takiego zachowania żony Witka i nie bardzo godzą się na tłuczenie, że 15 lat temu to się nie liczy.
Jest różnica pomiędzy zdradą męża przez żonę a zdradą żony przez męża.
Wyjaśnię wam dlaczego zdrada kobieca, zwłaszcza w małżeństwie z dziećmi, jest cięższym kalibrem niż zdrada odwrotna.
Żona zdradzając męża automatycznie umieszcza go w roli frajera i nieudacznika co własnej kobiety nie potrafi upilnować. Absolutnie uderza to jego poczucie wartości jak mężczyzny na każdym poziomie, zarówno psychicznym jak i seksualnym. Niestety takie wyobrażenie jest nie tylko w głowie zdradzonego męża ale i otoczenia. Nikt bowiem zdradzonemu mężowi nie współczuje, raczej staje się obiektem politowania i cichych, glupich żartów otoczenia. Ludzie zaczynają patrzeć jak na faceta, który sobie nie radzi. Nie radzi do tego stopnia że aż własna żona go nie szanuje i poszła szukać innego.
Problem jest jeszcze poważniejszy gdy są dzieci. Okazuje się bowiem, że jeśli żona zdradzi i zostaje to ujawnione to bliskie otoczenie (rodzina, znajomi dalsi i bliżsi) zaczną tak jakby o 2-3 sekundy patrzeć dłużej na dzieci tego męża. Tak jakby bardziej się im przyglądać. Pewnie domyślacie się czemu... Tak,tak. Ludzie swoje myślą. Zdrada żony podkopuje wiarygodność ojcostwa męża. Nie ważne kiedy do niej doszło. Ludzie zaczynają zastanawiać się czy te dzieci to aby jego są, czy podobne. Czy mają podobny kolor oczu albo włosów. Szczęście ma ten, którego syn wygląda jak on sam tylko że młodszy. Gorzej jeśli dzieci wdały się do rodziny żony i nie tak bardzo podobne są do ojca. Wówczas powątpiewanie w ojcostwo jest jeszcze większe.
To już bardzo ciężko znieść mężczyźnie.
Założę się że i wśród znajomych Witka pojawiły się ciche rozmowy czyje dzieci Witek wychował. Swoje a może szwagra jednak? Lata w których zdrada się wydarzyła nie mają znaczenia no bo skoro raz zdradziła to pewnie mogła i wcześniej. Tym bardziej że szwagier spotykal się z żoną Witka przed ślubem.
Tak więc, jak widzicie, z naszej męskiej strony postrzeganie zdrady żony też jest rodzajem pewnego pragmatyzmu ale zupelnie inaczej wyrażającego się niż wasz.
Zdrada żony = ryzyko że wychowujesz nie swoje dzieci.
bagienni_k napisał/a:Przecież zawierając małżeństwo czy wchodząc w związek, raczej zakładam, że się wszystko uda, żę będzie dobrze i razem się zestarzejemy. Tak samo, kiedy dotyka nas kryzys, to nie będziemy zakładać, że go nie przezwyciężymy, wręcz przeciwnie, że raczej wszystko się ułoży.
Mało tego, kryzys można przekuć w nową, lepszą jakość relacji. Oczywiście pod warunkiem, że obydwie strony wystarczająco mocno będą tego chciały. Swoją drogą zupełnie nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto przy każdej trudniejszej sytuacji podkreśla, że przecież zawsze możemy się rozstać - to generuje lęki, poczucie braku stabilizacji i niestety mocno podkopuje pewność co do intencji i uczuć po stronie partnera.
Edit:
aaggaaa napisał/a:Przyczyny małzenstwa sa różne.. nie zawsze to chęć bycia z kimś do śmierci... niektorzy chcą się wyrwać z domu inni bo wypada bo co rodzina powie.. jeszcze inni bo chcą złapać faceta na dziecko i czerpać profity... alimenty albo nie pracować... itd...
No sorry, ale wydawało mi się, że dyskutujemy o decyzjach o tworzeniu relacji zwanej małżeństwem podejmowanych w oparciu o dojrzałe uczucie, a nie zwykłe wyrachowanie.
Ale takie związki z wyrachowania istnieją... trudno o nich nie pisać.. idealnych związkow nie ma...
jakie znowu ryzyko? Badania DNA są teraz.
Ale takie związki z wyrachowania istnieją... trudno o nich nie pisać.. idealnych związkow nie ma...
Niestety istnieją, niemniej w takich przypadkach nie dziwi podejście "jak nie ten/ta, to inny/a" oraz brak woli walki o przetrwanie i wyjście z kryzysu. Tam po prostu od samego początku obowiązują zupełnie inne zasady i nijak nie da się ich przyłożyć do małżeństwa, w które wchodzi się z miłości, a późniejsze problemy rozwiązuje w sposób, z którego można wywnioskować, że związek z TĄ drugą osobą ma jednak jakąś większą wartość.
aaggaaa napisał/a:Ale takie związki z wyrachowania istnieją... trudno o nich nie pisać.. idealnych związkow nie ma...
Niestety istnieją, niemniej w takich przypadkach nie dziwi podejście "jak nie ten/ta, to inny/a" oraz brak woli walki o przetrwanie i wyjście z kryzysu. Tam po prostu od samego początku obowiązują zupełnie inne zasady i nijak nie da się ich przyłożyć do małżeństwa, w które wchodzi się z miłości, a późniejsze problemy rozwiązuje w sposób, z którego można wywnioskować, że związek z TĄ drugą osobą ma jednak jakąś większą wartość.
A czym jest miłość? Ile test takich związków w ktorych pewnego dnia partner mówi.. już Cie nie kocham....!!! Czy to była miłosc.. czy poządanie namietnosc zauroczenie??? Czy my na pewno wiemy ze kochamy? Z calego serca? Śmiem watpić jezeli o co niektorych chodzi...
A czym jest miłość? Ile test takich związków w ktorych pewnego dnia partner mówi.. już Cie nie kocham....!!! Czy to była miłosc.. czy poządanie namietnosc zauroczenie??? Czy my na pewno wiemy ze kochamy? Z calego serca? Śmiem watpić jezeli o co niektorych chodzi...
Śmiałe słowa osoby, która opisała romans i własne rozczarowanie, gdy rzeczywistość okazała się inna od wyobrażeń.
Olinka napisał/a:aaggaaa napisał/a:Ale takie związki z wyrachowania istnieją... trudno o nich nie pisać.. idealnych związkow nie ma...
Niestety istnieją, niemniej w takich przypadkach nie dziwi podejście "jak nie ten/ta, to inny/a" oraz brak woli walki o przetrwanie i wyjście z kryzysu. Tam po prostu od samego początku obowiązują zupełnie inne zasady i nijak nie da się ich przyłożyć do małżeństwa, w które wchodzi się z miłości, a późniejsze problemy rozwiązuje w sposób, z którego można wywnioskować, że związek z TĄ drugą osobą ma jednak jakąś większą wartość.
A czym jest miłość? Ile test takich związków w ktorych pewnego dnia partner mówi.. już Cie nie kocham....!!! Czy to była miłosc.. czy poządanie namietnosc zauroczenie??? Czy my na pewno wiemy ze kochamy? Z calego serca? Śmiem watpić jezeli o co niektorych chodzi...
Aga, robisz z wyjątków regułę. Są związki, które trwają szczęśliwie po 20, 30, 40 i 50 lat. W których ciągle jest miłość, nie było zdrad, a kryzysy przechodziło się wspólnie.
Nie wszyscy potrafią kochać i to jest oczywiste. Ale też po to jest ten etap bycia ze sobą przed małżeństwem, żeby sprawdzić, czy mamy takie same podejścia do ważnych spraw i czy podobnie rozumiemy miłość. To, co u Ciebie nie wyszło wychodzi u innych, tylko inni ze sobą rozmawiają, a nie pozwalają na to, żeby było jak jest.
aaggaaa napisał/a:Olinka napisał/a:Niestety istnieją, niemniej w takich przypadkach nie dziwi podejście "jak nie ten/ta, to inny/a" oraz brak woli walki o przetrwanie i wyjście z kryzysu. Tam po prostu od samego początku obowiązują zupełnie inne zasady i nijak nie da się ich przyłożyć do małżeństwa, w które wchodzi się z miłości, a późniejsze problemy rozwiązuje w sposób, z którego można wywnioskować, że związek z TĄ drugą osobą ma jednak jakąś większą wartość.
A czym jest miłość? Ile test takich związków w ktorych pewnego dnia partner mówi.. już Cie nie kocham....!!! Czy to była miłosc.. czy poządanie namietnosc zauroczenie??? Czy my na pewno wiemy ze kochamy? Z calego serca? Śmiem watpić jezeli o co niektorych chodzi...
Aga, robisz z wyjątków regułę. Są związki, które trwają szczęśliwie po 20, 30, 40 i 50 lat. W których ciągle jest miłość, nie było zdrad, a kryzysy przechodziło się wspólnie.
Nie wszyscy potrafią kochać i to jest oczywiste. Ale też po to jest ten etap bycia ze sobą przed małżeństwem, żeby sprawdzić, czy mamy takie same podejścia do ważnych spraw i czy podobnie rozumiemy miłość. To, co u Ciebie nie wyszło wychodzi u innych, tylko inni ze sobą rozmawiają, a nie pozwalają na to, żeby było jak jest.
Pod warunkiem ze druga strona chce rozmawiać..!!! Nie wszyscy chcą
Lady Loka napisał/a:aaggaaa napisał/a:A czym jest miłość? Ile test takich związków w ktorych pewnego dnia partner mówi.. już Cie nie kocham....!!! Czy to była miłosc.. czy poządanie namietnosc zauroczenie??? Czy my na pewno wiemy ze kochamy? Z calego serca? Śmiem watpić jezeli o co niektorych chodzi...
Aga, robisz z wyjątków regułę. Są związki, które trwają szczęśliwie po 20, 30, 40 i 50 lat. W których ciągle jest miłość, nie było zdrad, a kryzysy przechodziło się wspólnie.
Nie wszyscy potrafią kochać i to jest oczywiste. Ale też po to jest ten etap bycia ze sobą przed małżeństwem, żeby sprawdzić, czy mamy takie same podejścia do ważnych spraw i czy podobnie rozumiemy miłość. To, co u Ciebie nie wyszło wychodzi u innych, tylko inni ze sobą rozmawiają, a nie pozwalają na to, żeby było jak jest.Pod warunkiem ze druga strona chce rozmawiać..!!! Nie wszyscy chcą
Ale to, że Twój partner nie chce rozmawiać na ważne tematy powinnaś wiedzieć już przed ślubem, bo część takich tematów powinno się poruszyć przed slubem. Jak np. nasze poglądy na wychowanie dzieci.
Poza tym zawsze można się rozwieść. Ty ciągle tego nie robisz, wolisz chodzić po forum i w każdym temacie twierdzić, że nie istnieje miłość i szczęśliwe małżeństwa.
Aga, weź wreszcie swoje życie w swoje ręce. Zawalcz o siebie. Nie zdradzając swojego męża tylko szukając rozwiązań, które uczynią Cię wolną i szczęśliwą. Rozwód, wyprowadzka, zadbanie o siebie, zmienienie otoczenia, dopiero potem potencjalne szukanie partnera czy kochanka. Taka powinna być kolejność.
Ty tkwisz w tym, co masz, jest Ci w tym źle i nic z tym nie robisz.
aaggaaa napisał/a:Lady Loka napisał/a:Aga, robisz z wyjątków regułę. Są związki, które trwają szczęśliwie po 20, 30, 40 i 50 lat. W których ciągle jest miłość, nie było zdrad, a kryzysy przechodziło się wspólnie.
Nie wszyscy potrafią kochać i to jest oczywiste. Ale też po to jest ten etap bycia ze sobą przed małżeństwem, żeby sprawdzić, czy mamy takie same podejścia do ważnych spraw i czy podobnie rozumiemy miłość. To, co u Ciebie nie wyszło wychodzi u innych, tylko inni ze sobą rozmawiają, a nie pozwalają na to, żeby było jak jest.Pod warunkiem ze druga strona chce rozmawiać..!!! Nie wszyscy chcą
Ale to, że Twój partner nie chce rozmawiać na ważne tematy powinnaś wiedzieć już przed ślubem, bo część takich tematów powinno się poruszyć przed slubem. Jak np. nasze poglądy na wychowanie dzieci.
Poza tym zawsze można się rozwieść. Ty ciągle tego nie robisz, wolisz chodzić po forum i w każdym temacie twierdzić, że nie istnieje miłość i szczęśliwe małżeństwa.
Aga, weź wreszcie swoje życie w swoje ręce. Zawalcz o siebie. Nie zdradzając swojego męża tylko szukając rozwiązań, które uczynią Cię wolną i szczęśliwą. Rozwód, wyprowadzka, zadbanie o siebie, zmienienie otoczenia, dopiero potem potencjalne szukanie partnera czy kochanka. Taka powinna być kolejność.
Ty tkwisz w tym, co masz, jest Ci w tym źle i nic z tym nie robisz.
Gdyby ludzie wiedzieli ze upadną to by usiedli... przed slubem... powiadasz... mozna zjesc worek soli i się nie znać...!!! Ale masz racje w wielu kwestiach... robię to co napisałaś... chce tylko napisać ze nie wszystko jest jednoznaczne i ze nie wszystko da się zaplanowac i ze ludzie się zmieniają.. przed ślubem rozmawiają a 20 lat po już nie chcą i co wtedy???
Wtedy niektórzy, gdy w związku jest źle i wszelkie próby reaktywacji zawiodły, rozstają się nie szukając usprawiedliwień dla dalszego trwania.
Wtedy niektórzy, gdy w związku jest źle i wszelkie próby reaktywacji zawiodły, rozstają się nie szukając usprawiedliwień dla dalszego trwania.
Niektorzy tak...ale tak jak male dzieci sa powodem ze ludzie ze sobą są tak są tez inne przyczyny dla ktorych ludzie dalej ze sobą są pomimo tego ze ich nic nie łaczy
Lady Loka napisał/a:aaggaaa napisał/a:Pod warunkiem ze druga strona chce rozmawiać..!!! Nie wszyscy chcą
Ale to, że Twój partner nie chce rozmawiać na ważne tematy powinnaś wiedzieć już przed ślubem, bo część takich tematów powinno się poruszyć przed slubem. Jak np. nasze poglądy na wychowanie dzieci.
Poza tym zawsze można się rozwieść. Ty ciągle tego nie robisz, wolisz chodzić po forum i w każdym temacie twierdzić, że nie istnieje miłość i szczęśliwe małżeństwa.
Aga, weź wreszcie swoje życie w swoje ręce. Zawalcz o siebie. Nie zdradzając swojego męża tylko szukając rozwiązań, które uczynią Cię wolną i szczęśliwą. Rozwód, wyprowadzka, zadbanie o siebie, zmienienie otoczenia, dopiero potem potencjalne szukanie partnera czy kochanka. Taka powinna być kolejność.
Ty tkwisz w tym, co masz, jest Ci w tym źle i nic z tym nie robisz.Gdyby ludzie wiedzieli ze upadną to by usiedli... przed slubem... powiadasz... mozna zjesc worek soli i się nie znać...!!! Ale masz racje w wielu kwestiach... robię to co napisałaś... chce tylko napisać ze nie wszystko jest jednoznaczne i ze nie wszystko da się zaplanowac i ze ludzie się zmieniają.. przed ślubem rozmawiają a 20 lat po już nie chcą i co wtedy???
Po pierwsze Aga, przestań wrzucać wszędzie te kropki, bo się ciężko czyta.
No jak ktoś się zmienia to reagujesz odpowiednio do tego, jak się zmienia. Ty też się zmieniasz cały czas. Ale można przed ślubem wyeliminować naprawdę bardzo dużo rzeczy przez zwykłą rozmowę o swoich poglądach. Każdy swój kręgosłup moralny sobie buduje sam.
aaggaaa napisał/a:Lady Loka napisał/a:Ale to, że Twój partner nie chce rozmawiać na ważne tematy powinnaś wiedzieć już przed ślubem, bo część takich tematów powinno się poruszyć przed slubem. Jak np. nasze poglądy na wychowanie dzieci.
Poza tym zawsze można się rozwieść. Ty ciągle tego nie robisz, wolisz chodzić po forum i w każdym temacie twierdzić, że nie istnieje miłość i szczęśliwe małżeństwa.
Aga, weź wreszcie swoje życie w swoje ręce. Zawalcz o siebie. Nie zdradzając swojego męża tylko szukając rozwiązań, które uczynią Cię wolną i szczęśliwą. Rozwód, wyprowadzka, zadbanie o siebie, zmienienie otoczenia, dopiero potem potencjalne szukanie partnera czy kochanka. Taka powinna być kolejność.
Ty tkwisz w tym, co masz, jest Ci w tym źle i nic z tym nie robisz.Gdyby ludzie wiedzieli ze upadną to by usiedli... przed slubem... powiadasz... mozna zjesc worek soli i się nie znać...!!! Ale masz racje w wielu kwestiach... robię to co napisałaś... chce tylko napisać ze nie wszystko jest jednoznaczne i ze nie wszystko da się zaplanowac i ze ludzie się zmieniają.. przed ślubem rozmawiają a 20 lat po już nie chcą i co wtedy???
Po pierwsze Aga, przestań wrzucać wszędzie te kropki, bo się ciężko czyta.
No jak ktoś się zmienia to reagujesz odpowiednio do tego, jak się zmienia. Ty też się zmieniasz cały czas. Ale można przed ślubem wyeliminować naprawdę bardzo dużo rzeczy przez zwykłą rozmowę o swoich poglądach. Każdy swój kręgosłup moralny sobie buduje sam.
Ja się zmieniłam...o 180 st nie moj maż...
Moja sygnatura ciągle aktualna.
Małym (i dużym) dzieciom do szczęścia i prawidłowego rozwoju nie są potrzebni rodzice mieszkający pod jednym dachem, którzy ani się kochają, ani szanują. Dzieci są pretekstem dla utrzymania status quo.
Kochani, bardzo Was proszę o powrót do tematu wątku. Temat użytkowniczki aaggaaa znajdziecie tu: https://www.netkobiety.pl/t120561.html.
aaggaaa, ostatni raz Cię proszę o zaprzestanie robienia off topu w każdym wątku, w którym się wypowiadasz. Zajrzyj na pocztę mailową.
Ta cała lawina frustracji chyba innych wypłoszyła a w szczególności Autora
173 2019-11-17 17:56:53 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-17 17:59:55)
[Tu był off top]
P.S. Zasady są takie same dla wszystkich.
Witek
Nie napisałeś nic czym ona uzasadnia ten swój dziesięcioletni okres odjazdu emocjonalnego.
Obarcza Ciebie winą? Czy bierze to na siebie,?
Bo jakaś przyczyna tego musi być
Czy nie rozmawialeś z nią na ten temat ?
174 2019-11-17 23:52:06 Ostatnio edytowany przez Witek7 (2019-11-17 23:54:50)
Salomonka... Piszesz:
"Niewiele piszesz o sobie, prawie nic o tym, co teraz czujesz,"
Wydaje mi się, że tyle o sobie i mojej sytuacji tyle napisałem, taką retrospekcję dokonalem, że sam się dziwę.
Poza tym jestem osobą pogodną, niedepresyjną. Ot taki zwyczajny człek.
Nie napisałem tylko o naszym życiu seksualnym. Otóż nie miał on wpływu na rozwój wydarzeń. Według mnie i żony był on w porządku.
Jak się teraz czuję? A jak ma się czuć zdradzona osoba?
Dziękuję Ci i za mądre posty.
Ela210... Piszesz: "Powinniście te emocje zdjąć z dzieci. Wziąc na siebie".
Święte słowa.To nieoczekiwanie ode mnie zależy co będą sądzić o własnej mamie. Bardzo mnie popierają. Jeśli teraz powiem, że ich matka jest be, to tak im zostanie. Nie chcę tego przywileju.
"Wg mnie alkohol jest okolicznością łagodząca."
Nie wydaje mi się. Wyobraźmy sobie salę sądową, gdzie oskarżony wybiela się: Wysoki Sądzie, miej na względzie i potraktuj ulgowo, bo byłem napruty powodując wypadek.
Poza tym dziękuję Ci za wspierające posty.
Olinka.... "Mało tego, kryzys można przekuć w nową, lepszą jakość relacji. Oczywiście pod warunkiem, że obydwie strony wystarczająco mocno będą tego chciały."
Trzymam sie tego kurczowo. Oboje chcemy tego. Nawet mocno. Postanowiliśmy zresetować złe rzeczy. Spróbujmy jeszcze raz.
Teraz może być tylko lepiej. Mieliśmy poważną rozmowę. Bez krzyków, bez obwiniania się. Było pytanie: Co dalej, czego chcemy i oczekujemy. Oboje kochamy się nadal. Jeśli był reset, to żyjmy już bez kłamstw, kłótni, wszystko wyjaśnijmy sobie na bieżąco. Potraktujmy ten wstrząs jak bolący katharsis, ktore oczyści relacje.
After pisze: "Nie napisałeś nic czym ona uzasadnia ten swój dziesięcioletni okres odjazdu emocjonalnego."
Po naszej szczerej rozmowie żona mówi, że w tym okresie były kłótnie, lekceważenie z mojej strony, że nie można było ze mną się
porozumieć, brak mojej należytej uwagi, że według niej nasze życie stało się nijakie. Że ogolna relacja "kryzysuje".
Dużo tu mówiono o zdradach a ego męskie czy też ego kobiet. Kto na tym bardziej cierpi, kto jest bardziej skłonny wybaczyć. No nie wiem. Nie znam się na tym, ale zdrada dotyczy człowieka w stosunku do człowieka, któremu zawierzyło się życie i się bez warunkowo zaufało.Kujmy igłą kobietę i mężczyznę i okazuje się, że jednakowo zaboli. To też dotyczy zdrad, tak mnie się wydaje. Siostra żony, gdy dowiedziała się o zdradzie męża postradała zmysły i wylądowała w psychiatryku. Ja jakoś się trzymam.
Wybaczyłeś moim zdaniem za szybko ale to moje zdanie. Mam nadzieję że się wam uda.
To co Ci mogę, Witku7, poradzić, to abyś bardzo mocno wsłuchał się w siebie i za każdym razem sam siebie pytał czego chcesz, a przy tym nigdy nie dawał się ponosić chwilowym emocjom. Wspominam o tym, bo teraz będą do Ciebie z zewnątrz docierać różne głosy, zapewne jeszcze nie raz i nie dwa coś wzbudzi Twoją wątpliwość, ale Ty zawsze postępuj w zgodzie z własnym wewnętrznym przekonaniem. Jeśli czujesz, że tego chcesz, to tak, idź w tym kierunku, choćby po to, aby nigdy nie żałować, że nawet nie spróbowałeś. Pamiętaj zresztą, że akurat rozstać się zawsze zdążysz.
Jeśli sami nie dacie sobie rady, to skorzystajcie z pomocy terapeuty par, który co prawda nie da Wam gotowej recepty, ale uzbroi w odpowiednie narzędzia, pomoże wyciągnąć właściwe wnioski, nauczy w sposób konstruktywny się ze sobą komunikować, a przede wszystkim pomoże przejść przez ten trudny proces, który nazywa się żałobą po zdradzie. Żałobą, bo będziesz musiał oswoić się z myślą, że tamtego związku i tamtej żony już nie ma. Teraz będziecie musieli wszystko zbudować od nowa, pewne kwestie przewartościować, z innymi nauczyć się żyć. Będzie inaczej, ale to NIE znaczy, że gorzej. Może się zdarzyć, że wyjdziecie z tego silniejsi, niemniej to już jest zależne od Was obojga, bo oboje będziecie musieli tego mocno chcieć.
I jeszcze na koniec myśl, którą w trudniejszych momentach samej sobie w duchu powtarzam: nie musi być łatwo, ważne, żeby było warto.
teraz będą do Ciebie z zewnątrz docierać różne głosy, zapewne jeszcze nie raz i nie dwa coś wzbudzi Twoją wątpliwość, ale Ty zawsze postępuj w zgodzie z własnym wewnętrznym przekonaniem. Jeśli czujesz, że tego chcesz, to tak, idź w tym kierunku, choćby po to, aby nigdy nie żałować, że nawet nie spróbowałeś. Pamiętaj zresztą, że akurat rozstać się zawsze zdążysz.
Właśnie boję się tych demonicznych glosów: Jak to mogło się stać? dlaczego? Za co?! Dlaczego z nim, z kurduplem, co mówi jakby miał kilo ziemniaków w gębie. Zero aparycji, pomiatany przez własną żonę biedak obarczony 3 dzieci, życiowo niezaradny, któremu przed zdradą pomagaliśmy finansowo, a tak się odpłacił. Zero klasy.... Żeby chociaż to się stało z facetem tak zwanym "nie do odparcia". Mógłbym nieco zrozumieć.
Łatwo na pewno nie będzie, ale warto spróbować. W tej sytuacji nie mam nic do stracenia. Mogę tylko zyskać.
Zdarza mi się, że myślami żałuję, że kiedyś nie zrobiłem czegoś ważnego - "Dlaczego nie zrobiłem tego?!" - Jeśli teraz nie spróbuję, to na pewno kiedyś tam pomyślę tak o obecnej mozliwości wyboru.
Po naszej szczerej rozmowie żona mówi, że w tym okresie były kłótnie, lekceważenie z mojej strony, że nie można było ze mną się porozumieć, brak mojej należytej uwagi, że według niej nasze życie stało się nijakie. Że ogolna relacja "kryzysuje"
Jak dla mnie słabe te jej tłumaczenia. A gdzie była w tym czasie ona? Mówiła otwartym tekstem, czy jak zwykle to u kobiet bywa, miałeś się domyśleć?
Trzymam sie tego kurczowo
Nie przyjmuj postawy kurzajki wrosnietej w stopę małżonki. Bo nie zawsze świadczy to dobrze o sile Twojej miłości, a zabieg jej usunięcie bywa bolesny
Oboje chcemy tego. Nawet mocno
Witek, najważniejsze jest nie to czego ona chce lecz czego Ty chcesz. Nie chcemy tylko TO MA BYĆ WYŁĄCZNIE TWOJA DECYZJA.
Nie Ty narobiłeś syfu, nie Ty masz ten bajzel sprzątać.
Postanowiliśmy zresetować złe rzeczy.
Świetnie, tylko czy masz dostęp do przycisku "reset"
Żeby tak się stało, musiałbyś o tym zapomnieć
Aby być szczęśliwym po zdradzie, to
trzeba mieć krótką pamięć i końskie zdrowiej Witek.
Tutaj ogromna rola spoczywa na niej. Dlatego pisałem Ci wcześniej że główny ciężar dzwigania tego procesu budowy nowego póki co to jej zadanie
To ona ma Tobie coś do udowodnienia, a nie odwrotnie
Olinka.... "Mało tego, kryzys można przekuć w nową, lepszą jakość relacji.
Od kiedy to kryzysy w związku rozwiązuje się zdradą oraz trwającym dziesięć lat odsunięciem się uczuciowo?
Ciekaw teoria..
z kurduplem, co mówi jakby miał kilo ziemniaków w gębie. Zero aparycji, pomiatany przez własną żonę biedak obarczony 3 dzieci, życiowo niezaradny
Uważaj co o nim mówisz i co o nim myślisz
Zawsze to będę pisał :
Jesli taki facet wygrzmocił Ci żonę, to w takim razie kim dla niej byłeś wtedy Ty?
Jak to mogło się stać? dlaczego? Za co?!
To nie są pytania do Ciebie Witek
NA TE PYTANIA ZNA ODPOWIEDŹ TWOJA ŻONA. Tylko ona wie dlaczego i za co.
Zwalanie na alkohol jak dla mnie jest jej ucieczką od odpowiedzi.
Tutaj jest jej ogromną rolą, aby na to szczerze Ci odpowiedziała.
Dopiero wtedy i tylko wtedy uwolnisz swoją głowę, a skupisz się na Was.
Naprawdę współczuję siostrze żony
Znała go dobrze, a mimo wszytko zamiast odejść, ma z nim trójkę dzieci.
Co do dzieci
No cóż, to już dorośli mężczyźni. Poradzą sobie z tym. Jak szybko? To już wasza rola.Obojga.
Witek
Samymi dobrymi chęciami to całe piekło jest wybrukowane.
Pamiętaj o tym
Właśnie boję się tych demonicznych glosów: Jak to mogło się stać? dlaczego? Za co?! Dlaczego z nim, z kurduplem, co mówi jakby miał kilo ziemniaków w gębie. Zero aparycji, pomiatany przez własną żonę biedak obarczony 3 dzieci, życiowo niezaradny, któremu przed zdradą pomagaliśmy finansowo, a tak się odpłacił. Zero klasy.... Żeby chociaż to się stało z facetem tak zwanym "nie do odparcia". Mógłbym nieco zrozumieć.
Łatwo na pewno nie będzie, ale warto spróbować. W tej sytuacji nie mam nic do stracenia. Mogę tylko zyskać.
Zdarza mi się, że myślami żałuję, że kiedyś nie zrobiłem czegoś ważnego - "Dlaczego nie zrobiłem tego?!" - Jeśli teraz nie spróbuję, to na pewno kiedyś tam pomyślę tak o obecnej mozliwości wyboru.
Dlatego pisałem że za wcześnie zadeklarowałeś chęć(bo to tylko chęć) wybaczenia, jeszcze nie przerobiłeś w głowie tej zdrady, jeszcze zadajesz sobie pytania a gdzie odpowiedzi?. Jeszcze tego nie "przeżułeś" a już reset i jak widzisz głowa ciągle spuchnięta od myśli.
Oboje chcecie, wiec to duży plus. Co do dzieci to ich matka nie jest dziwką, jest matką. Rodzice też popełniają błędy, żona jak mówisz szczerze żałuje. W tej drodze do przebaczania może się jeszcze trochę jadu wylać, Twoja żona potrzebuje sił by to udźwignąć. Tylko to wylewanie jadu nie może też trwać nie wiadomo ile bo oboje się tym zmęczycie. Rozejść się możecie zawsze ale jak tu wiele osób pisało, nie może być tak, że przy każdym problemie jest szantaż, że się któregoś zostawi. Kibicuję Tobie, kibicuję sobie i wielu innym, którzy zdecydowali się zawalczyć pomimo bólu.
181 2019-11-18 11:48:22 Ostatnio edytowany przez balin (2019-11-18 11:49:04)
Właśnie boję się tych demonicznych glosów: Jak to mogło się stać? dlaczego? Za co?! Dlaczego z nim, z kurduplem, co mówi jakby miał kilo ziemniaków w gębie. Zero aparycji, pomiatany przez własną żonę biedak obarczony 3 dzieci, życiowo niezaradny, któremu przed zdradą pomagaliśmy finansowo, a tak się odpłacił. Zero klasy.... Żeby chociaż to się stało z facetem tak zwanym "nie do odparcia". Mógłbym nieco zrozumieć.
Nie rozumiesz, bo żyjemy w matrixe tzw. dobrej prasy kobiet. Pewne prawdy zrozumiałem, gdy mieszkałem w akademiku. Miałem tam kilku fajnych kolegów i jednego własnie takiego zgredzika. Ani inteligentny, ani przystojnyy, ani sprawiający wrażenia dobrych perspektyw życiowych. A powodzenie wśród dziewczyn miał bardzo duże. My z pozostałymi kolegami byliśmy bardzo tym zdziwieni. Facet zaliczał w tygodniu średnio po 3 dziewczyny, zmieniał je jak rękawiczki. Gdy trochę go sobie poobserwowałem, to zrozumiałem skąd to się bierze. Facet jest prosty jak budowa cepa, nie ma z nim komplikacji, nie stawia kobiet na piedestale, nie uważa je za jakiś cud natury. Ma tylko jeden cel: chce zaliczyć. Ma jasny cel i go realizuje. Zero obiekcji, czy wyrzutów sumienia. Prostota jak budowa cepa.
Tak ma Twój szwagier. Ma jasny cel i go realizuje. A my wychowani w matrixe, zastanawiamy się, analizujemy, chcemy kobietom imponować, poświęcić im życie. A tu przychodzi osiołek i zrywa pielęgnowany przez nas kwiat. Czysty matrix.
Uważam Witek, że rozbijasz gó…..o na atomy.
Głównym problemem zdradzonych, chcących tak jak Ty dać szansę wiarołomnej(mu) jest to, jak zachowa się ona/on i czy;
- odczuwa skruchę
- nie będzie powtórki z rozrywki
- uczucie przetrwa
- jak widzi wspólną przyszłość
To są niewiadome jeśli czas po zdradzie jest krótki.
Autor natomiast, te wszystkie dane posiada, jest więc w sytuacji idealnej do podjęcia decyzji.
Reszta to j/w
Uważam Witek, że rozbijasz gó…..o na atomy.
Głównym problemem zdradzonych, chcących tak jak Ty dać szansę wiarołomnej(mu) jest to, jak zachowa się ona/on i czy;- odczuwa skruchę
- nie będzie powtórki z rozrywki
- uczucie przetrwa
- jak widzi wspólną przyszłość
To są niewiadome jeśli czas po zdradzie jest krótki.
Autor natomiast, te wszystkie dane posiada, jest więc w sytuacji idealnej do podjęcia decyzji.
Reszta to j/w
Oczywiście że 15 lat wspólnego życia po godzinie W ma ogromne znaczenie, tylko że dla niej ta zdrada była 15 lat temu dla niego zaistniała miesiąc temu. Teraz musi to sobie poukładać na spokojnie, tym bardziej że nic go nie ciśnie - oprócz własnych myśli.
Od kiedy to kryzysy w związku rozwiązuje się zdradą oraz trwającym dziesięć lat odsunięciem się uczuciowo?
Ciekaw teoria..
Nie zrozumieliśmy się. Oczywiście, że kryzysów NIE rozwiązuje się zdradą, ale to co w związku następuje PO zdradzie jest kryzysem i właśnie to miałam na myśli.
Podobno około 50% par po informacji, że któraś ze stron zdradziła od razu się rozstaje, ale drugie 50% decyduje się związek utrzymać. Powody rzecz jasna są różne. W tej drugiej grupie sytuacja nierzadko staje się na tyle napięta, że okazuje się, że ostatecznie tego nie wytrzymują i się poddają, ale jednak część par dopiero wtedy, często po raz pierwszy, zaczyna ze sobą naprawdę szczerze rozmawiać i naprawdę być ze sobą blisko. Wtedy poznają swoje wzajemne oczekiwania, potrzeby, stają się na siebie uważni. Jest trudno, bo trudno żyje się bez zaufania i w ciągłym poczuciu lęku, ale jeśli oboje mocno się starają, to jest to możliwe. Wtedy właśnie zdrada, działając jak terapia szokowa, może być punktem zwrotnym w związku, pozwalając stworzyć w nim nową jakość.
Ja nie twierdzę, że Witkowi i żonie się uda, bo tego nie wiem i na dobrą sprawę nikt tego nie wie, tym bardziej, że ten przypadek nie należy do standardowych (zdrada, która wydarzyła się 15 lat temu, ale wydarzyła się w rodzinie i na dokładkę nie zamyka się wśród tych dwojga, bo wiele osób jest o niej poinformowanych - ten czynnik wydaje mi się bardzo trudny do poukładania sobie wspólnego życia), twierdzę tylko, że czasem się udaje, więc jeśli Witek tak czuje, to dlaczego miałby się tego nie chwycić?
Oczywiście że 15 lat wspólnego życia po godzinie W ma ogromne znaczenie, tylko że dla niej ta zdrada była 15 lat temu dla niego zaistniała miesiąc temu. Teraz musi to sobie poukładać na spokojnie, tym bardziej że nic go nie ciśnie - oprócz własnych myśli.
Dla niego tak, ale jeśli daje się komuś szansę, to zwykle postawa zdradzającego ma kluczowe znaczenie. Tutaj to wydaje się jasne, bo kolejnych 15 lat już to dobitnie pokazało.
Teraz Witek głównie musi zmierzyć się z sam ze sobą, niemniej pod tym względem, o którym wspominamy z Liczi, naprawdę ma łatwiej niż wiele innych osób będących na jego miejscu.
185 2019-11-18 14:21:51 Ostatnio edytowany przez After (2019-11-18 14:23:34)
Olinka
No to wyjaśnione chyba za szybko czytałem
Co do tych statyk,.. Hm.
Nie wiem jak jest naprawdę, ale osobiście nie znam żadnego związku, który by się po zdradzie utrzymał
Nawet jeśli były próby, to rok, dwa i było pozamiatane.
Opieram się na próbie 10 parowej
Jak to wygląda na większej próbie - nie potrafię odpowiedzieć
Najgorsze w tym wszystkim to dla mnie sa te okoliczności samej zdrady. Może ludziom łatwiej jest to wszystko przetrwać, jeśli tym kimś "trzecim" jest obcy człowiek. Nawet jak to jakiś kumpel czy znajomy to można się przecież odciąć..Ale rodzina..To dopiero miazga..ALe chyba w końcu z tą rodziną nie utrzymujecie kontaktów?
Nie rozumiem, też jak można twierdzić, że to się wydarzyło tak dawno. Ano dla niewiernej żony dawno. Tylko, jak druga strona się dowiaduje dopiero teraz, to jak tutaj mówić o tym, że to dawno temu?
187 2019-11-18 16:38:06 Ostatnio edytowany przez Witek7 (2019-11-18 16:55:37)
Bagienni
Z rodziną szwagra zerwaliśmy wszelki kontakt w związku z sprawą pedofilską w ich rodzinie. Pisałem już. 10 lat żyłem w kłamstwa i oparach tajemnic, kiedy to nie świadomy niczego na uroczystościach rodzinnych ściskalem się z szwagrem życzą na wzajem pomyślności i dobrych żon... ciekawe co sobie myślał wtedy.
Piszesz: "Tylko, jak druga strona się dowiaduje dopiero teraz, to jak tutaj mówić o tym, że to dawno temu?"
Jaka szkoda, że tu nie zadziała coś jak przedawnienie.
Rozumiem natomiast olinkę. Nie zdrada ma leczyć, tylko katharsis po niej. Oczywiście 2 strony muszą chcieć.
After. Piszesz:
"....Uważaj co o nim mówisz i co o nim myślisz
Zawsze to będę pisał :
Jesli taki facet wygrzmocił Ci żonę, to w takim razie kim dla niej byłeś wtedy Ty?"...
Wiesz, Ameryki nie odkryłeś. Poza zdradą, to pytanie najbardziej mnie boli. Żeby chociaż z przystojnym, elokwentnym, ktoremu seksualność aż wycieka uszami, że tak powiem, za którym kobiety zerkają - to jest jakieś niiiikłe wytłumaczenie. A tak... - do k... nędzy, co jest grane?!
Panowie chyba nie zrozumieliscie. Żadna z nas tu za żonę witka nie ręczy.. Chodzi o szansę którą wykorzysta albo nie i powinno to szybko wyjść.
189 2019-11-18 19:20:43 Ostatnio edytowany przez karn (2019-11-18 19:21:24)
... Poza zdradą, to pytanie najbardziej mnie boli. Żeby chociaż z przystojnym, elokwentnym, ktoremu seksualność aż wycieka uszami, że tak powiem, za którym kobiety zerkają - to jest jakieś niiiikłe wytłumaczenie. A tak... - do k... nędzy, co jest grane?!
Najlepiej uwodzą kobiety ci, którzy mają najwięcej doświadczenia z kobietami i wiedzą, gdzie 'nacisnąć' i jak wzbudzić emocje. To jest taka seksualna pewność siebie. Kobiety nazywają to "nie jest jakiś przystojny, ale ma w sobie to coś". Nie trzeba być super przystojnym, zadbanym tak. Szwagier pewnie ma swoje za uszami też z innymi kobietami.
Wiesz, Ameryki nie odkryłeś. Poza zdradą, to pytanie najbardziej mnie boli. Żeby chociaż z przystojnym, elokwentnym, ktoremu seksualność aż wycieka uszami, że tak powiem, za którym kobiety zerkają - to jest jakieś niiiikłe wytłumaczenie. A tak... - do k... nędzy, co jest grane?!
Witek
Najwyraźniej nie zalapałeś o co mi kaman.
Tutaj o to chodzi, abyś w ten sposób nie wpedzil się w jakieś kompleksy dotyczące Twojej samooceny.
Bo nie jest naprawdę ważnym z kim to zrobiła
Jesli nadal chcecie być razem, to najważniejszą kwestią, wręcz kluczową jest jej szczera odpowiedź na pytanie dlaczego? Problem tkwi w niej, nie w Tobie Witek.
To ona na to się zdecydowała, to ona mu dała dupy i to ona wie dlaczego!
Przecież zrobiła to również swojej siostrze k***a!
Komuś naprawdę najblizszemu.
Na alkohol niech nie zwala!
Rozumiesz?
karn
Szykuj się Stańczyku
Tobą zajmę się jutro.
After Kreujesz się chyba na forumowego terapeutę :-) dogadałbyś się z kolegą Anderstudem Ale przyznaję, że czytając to z boku, niczego nie można Ci zarzucić, jeśli chodzi o merytorykę
Ludzie potrzebują czasami naprawdę kubła zimnej wody, żeby spłukać z siebie niepotrzebne emocje.
Wiesz, Ameryki nie odkryłeś. Poza zdradą, to pytanie najbardziej mnie boli. Żeby chociaż z przystojnym, elokwentnym, ktoremu seksualność aż wycieka uszami, że tak powiem, za którym kobiety zerkają - to jest jakieś niiiikłe wytłumaczenie. A tak... - do k... nędzy, co jest grane?!
Witek
Najwyraźniej nie zalapałeś o co mi kaman.
Tutaj o to chodzi, abyś w ten sposób nie wpedzil się w jakieś kompleksy dotyczące Twojej samooceny.
Bo nie jest naprawdę ważnym z kim to zrobiła
Jesli nadal chcecie być razem, to najważniejszą kwestią, wręcz kluczową jest jej szczera odpowiedź na pytanie dlaczego? Problem tkwi w niej, nie w Tobie Witek.
To ona na to się zdecydowała, to ona mu dała dupy i to ona wie dlaczego!
Przecież zrobiła to również swojej siostrze k***a!
Komuś naprawdę najblizszemu.
Na alkohol niech nie zwala!
Rozumiesz?karn
Szykuj się Stańczyku
Tobą zajmę się jutro.
Dokładnie tak, jak już wcześniej pisałem on musiał jej długo makaron na uszy nawijać(dlatego pytałem czy lubi być adorowana) aż przy wódzie poszło.
193 2019-11-19 00:54:53 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-19 01:02:41)
To zabrzmi jak prawda oczywista, ale czas. I to długi. Głównie dla Ciebie. Zwłaszcza. Kwestia znalezienia własnej wartości wewnątrz siebie i posłuchania siebie. Zrozumienia też. Ja byłam zdradzona. Czy bolało? Jak cholera. Nic tak mnie w życiu nie bolało i w dalszym ciągu boli. Wiem, że u mnie problem dotyczy czegoś innego, czyli odcięcia się emocjonalnego. Wynikającego ze strachu przed odrzuceniem. Przed poczuciem bólu. Przed tym prawdizwym i wrażliwym odsłonięciem się.
Ale zgodzę się z rozmówcami u góry. Za rozpad związku odpowiedzialne są dwie strony. Za samą zdradę nie. Bo to jest decyzja i jesteśmy dorosłymi ludźmi więc musimy wiedzieć z czym sie wiążą konsekwencję naszych czynów.
Jeszcze większą zdradą niż fizyczną jest zdrada emocjonalna. Zdrada na poziomie 'mogłabym to zrobić'. Mogłabym komuś to zrobić. Jak się kogoś kocha to się patrzy na jego emocje, na to jak się go traktuje, jak odczuwa nas, jak nas odbiera...Nie chce sie skrzywidzić tej osoby. Tak jak nie chce się skrzywidzić przyjaciela. Nie wszystko się opłaca.
Zostałam zdradzona. I to w bestialski sposób. Z punktu widzenia zostałam zdradzona na psychopatę - [wulgaryzm]. Inaczej nie mogę nazwać, to zwykły [wulgaryzm]. Po prostu. Zastałam go z inną dziewczyną u nas w mieszkaniu, na moim łóżku. Potem uciekł. ślad zaginął, nie widziałam go już nigdy więcej. Po 2 latach. I nie chcę go zobaczyć, w sumie nie chcę go zobaczyć już nigdy więcej. I jeszcze kiedyś chciałam wylać na niego piwo prosto w twarz i krzyknąc mu coś dobitnego prosto w oczy, ale teraz..z perspektywy czasu. Niech sobie wsadzi tą fujarę tam gdzie się mu Mordor otwiera.
Rozumiem Ciebie i to co mogę powiedzieć, zrzuć z piedestału drugą osobę i nie gloryfikuj jej.
Z perspektywy czasu..zobaczysz. Jak dobrze, że teraz widzisz. Jak dobrze, ze teraz czujesz co powinieneś czuć. I nic nie przyjdzie nagle. Ale obiecuję Ci, że przyjdzie taki dzień, w którym nagle zupełnie nagle dostrzeżesz, że masz w sobie cechy, o których istnieniu nie znałeś. Jak bardzo potrafisz być silny. Jak bardzo już nie myślisz. Jak bardzo skupiasz się na sobie i na swoim zrozumieniu spraw.
Tego Tobie życzę. Żeby czas działał na Twoją korzyść. Nie warto walczyć o ludzi, którzy nie chcą mieć Ciebie w Twoim życiu. A tutaj ewidentnie tak ktoś Tobie pokazał.
Odzywaj się do mnie, ja mogę wesprzeć, bo przeżyłam.
194 2019-11-19 01:35:09 Ostatnio edytowany przez Witek7 (2019-11-19 01:39:09)
After napisał: "Tutaj o to chodzi, abyś w ten sposób nie wpedzil się w jakieś kompleksy dotyczące Twojej samooceny."
Nawet zdrada żony z kimkolwiek nie powali mojej samooceny. Bez fałszywej skromności - nie ostatniej urody, pogodny, wykształcony, ceniony
fachowiec, szerokie zainteresowania, pracowity, dbający o dom, wierność to podstawa wszystkiego, ma/miał ładną żonę i to jej okazywał. W żadne kompleksy nie zamierzam się wpędzać -. Tu piszemy anonimowo, można kłamać albo pisać prawdę. Ale ja siebie tak spostrzegam.
Są lepsi ode mnie, lecz outsiderem nie jestem.
Tylko ja: Dziękuję za długi i wnikliwy post.
Piszesz :"Jak dobrze, ze teraz czujesz co powinieneś czuć". Najgorzej, że nie wiem co czuję oprócz bólu. Znikąd nie mam pomocy.
Dzieci niby są już dorosłe, ale nie chcę ich obarczać dodatkową traumą. I tak przeżywają to bardzo. Wszystko robię po omacku, na żywioł. Wszystko to takie nieznane, bo po prostu nigdy nie spodziewalbym się tragicznego ciosu od najbardziej zaufanej osoby. Sytuacja całkowicie mnie zaskoczyła.
195 2019-11-19 10:06:28 Ostatnio edytowany przez MonkaIska (2019-11-19 10:09:55)
Witku nikt Ci nie da odpowiedzi ani złotej rady. Tylko Ty dasz sobie odpowiedź czy warto zawalczyć. Bo to ona musi walczyć o Twoje zaufanie (a robiła to już przez 15 lat od zdrady), pomimo, że Ty o tym nie wiedziałeś. Ty też musisz zawalczyć by to danie szansy udźwignąć. Jesteś na gorszej pozycji bo wiesz tylko tyle ile usłyszałeś. Wyświechtane "czas leczy rany" jest prawdziwe, leczy ale blizny zostają. Pytanie co z czasem, zanim rany się zabliźnią? Wiesz, że potrafisz żyć bez żony, kiedyś bez niej żyłeś, ale czy potrafisz żyć z żoną? Gdyby zdrada nie wyszła bylibyście ciągle razem, jako zgrane małżeństwo. Może spróbujcie gdzieś wyjechać? Razem, na kilka dni?
Witek, myślałam, że tylko ja mam problemy ze snem...