Obrona konieczna - granice - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Obrona konieczna - granice

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 100 ]

1

Temat: Obrona konieczna - granice

Niedawno miało miejsce takie wydarzenie, że prokurator wojskowy nocą postrzelił z posiadanej broni prywatnej dwóch młodzieńców, którzy wtargnęli na teren jego posesji i ponoć próbowali również wtargnąć przez balkon i okno do jego mieszkania, w którym przebywał ze swoją małżonką i dzieckiem.
Ciekawi mnie zdanie szczególnie kobiet w tej materii. Gdyby przydarzyła wam się taka sytuacja czego oczekiwałybyście od swojego mężczyzny (lub innej osoby bliskiej - proszę docenić mą elastyczność wink ) lub do czego same byście się posunęły?
Dla ułatwienia mogę sam się określić. Wiem jak niejednoznaczne są przepisy w tej materii, że osoba broniąca siebie i swojej rodziny przed zagrożeniem na 100 % przechodzi potem prawną ścieżkę zdrowia. Niemniej nie widzę w swoim przypadku innego rozwiązania jak w sposób najszybszy, przy użyciu dowolnie drastycznych i dostępnych środków wyeliminować źródła zagrożenia dla moich dzieci i żony. Nad konsekwencjami będę się zastanawiał później, kiedy ich bezpieczeństwo będzie już pewne. Biorę pod uwagę również odsiadkę ale jeśli to ma być cena za to, że nic się nie stało moim dzieciom, że nikt nie zgwałcił mi żony, to jest to akceptowalna cena. Tak jak akceptowalne dla mnie jest pozbawienie zdrowia, a nawet życia osób zagrażających mojej rodzinie.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Obrona konieczna - granice

Nie jestem kobietą, ale dorzucę coś od siebie smile

Wprawdzie jedyną osobą póki co, którą mógłbym bronić przed utratą życia, jestem ja sam, ale tutaj chyba różnic pod wzgledem prawnym nie ma. Za to każdy chyba nie ma wątpliwośći, co by zrobił, gdyby zmuszony był do takiej koniecznośći. W chwili zagrożenia ,ostatnie co człowiek myśli, to konsekwencje, liczy się zażegnanie niebezpieczeństwa dla bliskich. Wiadomo, że potem śledztwo jest nieuniknione, bo inne motywy trzeba wykluczyć. Może Excop coś ciekawego dołoży smile

3

Odp: Obrona konieczna - granice

Przy ochronie zdrowia oraz życia mojego/moich najbliższych nie ma czegoś takiego, jak taryfa ulgowa. Źródło zagrożenia powinno zostać zneutralizowane, a najlepiej wyeliminowane, żeby chwasty społeczne nie zagrażały innym.

4

Odp: Obrona konieczna - granice

Chcialabym by maz zrobil tyle ile sie trzeba. Nie wiecej, nie mniej.
Sama z kolei od razu potrafie przesadzic.

5

Odp: Obrona konieczna - granice
bagienni_k napisał/a:

[...] Może Excop coś ciekawego dołoży smile

Obrona konieczna, to podjęcie działań zmierzających do odparcia zamachu na życie własne lub innych osób albo mienia własnego lub tychże osób, przy wykorzystaniu środków adekwatnych do zagrożenia.
Tylko tyle i aż tyle.
Dlatego granicę obrony koniecznej określa "przekroczenie znamion obrony koniecznej" lub w podobnym znaczeniu, znamion "działania w stanie wyższej konieczności", czyli poświęcenia mniejszego dobra dla obrony większego - bla, bla, bla itd.
Tu mamy przykład użycia broni palnej.
Szczegółów nie znamy. Pozwolenia na posiadanie broni palnej nie badaliśmy.
Po co gościowi była ona potrzebna? To jest podstawowe pytanie.
Resztę będzie wyjaśniać policja i prokuratora. Jeśli to gliniarz był, to tylko prokuratura. Z innego powiatu lub województwa. A przyjemne to dla delikwenta, z pewnością nie jest. Tłumaczyć, że nie jest się wielbłądem. Takie procedury obowiązują jednak.
Jak bym postąpił ja sam?
Podobnie zapewne, jak przywiedziony strzelec. smile

6

Odp: Obrona konieczna - granice

Jestem zdania, że w obronie życia swojego, swoich najbliższych mam prawo skorzystać z wszelkich dostępnych mi środków. Jeżeli pod ręką mam broń, biorę broń. Jeżeli mam siekierę, to też biorę siekierę i nie zastanawiam się czy delikwentowi urżnę rękę, nogę czy głowę. Tyle w kwestii obrony życia.

Ale... Zawsze w przypadku wojskowych mam gdzieś z tyłu głowy że wersja nam podawana niekoniecznie była tą prawdziwą. Na ile obrona konieczna była naprawdę konieczna, a na ile same wydarzenia zostały ułożone tak, aby uzasadniały użycie broni? W końcu mamy słowa prokuratora wojskowego, ewentualnie jego żony, przeciwko słowu dwóch chłystków.

7

Odp: Obrona konieczna - granice
szakisz napisał/a:

Jestem zdania, że w obronie życia swojego, swoich najbliższych mam prawo skorzystać z wszelkich dostępnych mi środków. Jeżeli pod ręką mam broń, biorę broń. Jeżeli mam siekierę, to też biorę siekierę i nie zastanawiam się czy delikwentowi urżnę rękę, nogę czy głowę. Tyle w kwestii obrony życia.

Ale... Zawsze w przypadku wojskowych mam gdzieś z tyłu głowy że wersja nam podawana niekoniecznie była tą prawdziwą. Na ile obrona konieczna była naprawdę konieczna, a na ile same wydarzenia zostały ułożone tak, aby uzasadniały użycie broni? W końcu mamy słowa prokuratora wojskowego, ewentualnie jego żony, przeciwko słowu dwóch chłystków.

W takich przypadkach żałuję, że w Polsce prawo nie jest takie jak w Teksasie np.

8

Odp: Obrona konieczna - granice

Skoro był to prokurator wojskowy, to jest chyba spora szansa, że posiadał zezwolenie. Zresztą nawet to samo stanowisko w cywilu, jest akurat takim, gdzie posiadanie broni palnej jest wskazane, przynajmniej jeśli specjalizuje się w sprawach grubszego kalibru...

9

Odp: Obrona konieczna - granice

W sumie całkiem niedawno rozmawiałam z mężem na podobny temat, z odpowiedzi wynikało, że zdaje sobie sprawę, że czasem trzeba działać szybko, wtedy nie ma czasu na kalkulację, niemniej są sytuacje, gdy rozsądek podpowiada, aby się wycofać, nawet jeśli niespecjalnie jest to bohaterskie. Dyskusja dotyczyła braku reakcji mężczyzny na nieprzyjemne, a wręcz wulgarne zaczepki ze strony podpitych i wyraźnie szukających guza typków, skierowane w stronę towarzyszącej mu partnerki.
Jasne, że moja próżność podpowiada, że wolałabym, aby mojego komfortu/honoru mąż bronił po trupach, ale faktem jest, że w pewnych okolicznościach stawianie się jest zwykłą głupotą. I niby można zrobić to dla zasady, by nie wyjść na tchórza i mięczaka, ryzykując przy tym solidnym laniem, a przy okazji ściągając zagrożenie na kobietę, ale można zaciskając pięści w kieszeni i zachowując stoicki spokój po prostu usiłować się oddalić.

Biorąc jednak pod uwagę opisane w pierwszym poście zdarzenie oraz pytanie Snake o oczekiwania, odpowiadam, że przede wszystkim liczyłabym na zdecydowane, aczkolwiek podparte rozsądkiem, działanie.
Tam ewidentnie można było poczuć zagrożenie, bo jeśli ktoś usiłuje wedrzeć się do mieszkania, to raczej nie ma pokojowych zamiarów. W takiej chwili bierze się to, co ma się pod ręką, by chronić siebie i bliskich. Właściciel domu miał broń, to jej użył. Ważne, że nie zabił, ale daleka jestem od oskarżania, że posunął się za daleko. 

Swoją drogą moja mama, starsza już kobieta, przez jakiś czas w swoim dużym domu mieszkała sama. Dom po trzech stronach ma sąsiadów, z tyłu znajduje się obsadzona drzewami skarpa. Samotne spędzanie w nim nocy pomimo obecności w sąsiedztwie innych ludzi niewątpliwie nie należało do przyjemności, tym bardziej, że ogrodzenie łatwe było do sforsowania, a alarmu brak. Jakiś rok temu coś mamę przestraszyło, wydawało jej się, że słyszy kroki - być może rzeczywiście ktoś przespacerował się po działce, a być może uległa podszytemu strachem złudzeniu. W każdym razie podobno solidnie się przestraszyła, ale zdobyła na odwagę i z duszą na ramieniu zeszła do piwnicy, przytargała na górę siekierę i położyła ją pod kołdrę po drugiej stronie łóżka big_smile. Jestem niemal przekonana, że gdyby zaszła taka konieczność, nie zawahałaby się jej użyć.

10

Odp: Obrona konieczna - granice
Olinka napisał/a:

W sumie całkiem niedawno rozmawiałam z mężem na podobny temat, z odpowiedzi wynikało, że zdaje sobie sprawę, że czasem trzeba działać szybko, wtedy nie ma czasu na kalkulację, niemniej są sytuacje, gdy rozsądek podpowiada, aby się wycofać, nawet jeśli niespecjalnie jest to bohaterskie. Dyskusja dotyczyła braku reakcji mężczyzny na nieprzyjemne, a wręcz wulgarne zaczepki ze strony podpitych i wyraźnie szukających guza typków, skierowane w stronę towarzyszącej mu partnerki.
Jasne, że moja próżność podpowiada, że wolałabym, aby mojego komfortu/honoru mąż bronił po trupach, ale faktem jest, że w pewnych okolicznościach stawianie się jest zwykłą głupotą. I niby można zrobić to dla zasady, by nie wyjść na tchórza i mięczaka, ryzykując przy tym solidnym laniem, a przy okazji ściągając zagrożenie na kobietę, ale można zaciskając pięści w kieszeni i zachowując stoicki spokój po prostu usiłować się oddalić.

To przychodzi samo, jeśli nie z wiekiem, to z dziećmi wink Przestaje się kozaczyć, bo kozaczyć można ryzykując własną skórę ale nie rodziny. W młodości zdarzały mi się głupie reakcje, częściowo czysto instynktowne, gdzie już po paru sekundach przychodziła refleksja "ale się władowałem!" tongue O dziwo nie zaliczyłem nigdy żadnego łomotu, no raz jak miałem z 16 lat, to mnie pijanego ochroniarz wyrzucił z disco ale niewiele pamiętam wink Paradoksalnie instynktownie ostra, agresywna reakcja ze dwa razy uratowała mi skórę w konfrontacji z przeważającymi siłami. Druga strona zapewne zwyczajnie zgłupiała i straciła rezon, bo przecież zwykły gostek nie startuje w ten sposób sam do trzech. W międzyczasie mi się odmieniło o tyle, że parę lat trenowałem jedną z dalekowschodnich sztuk walki i najważniejsze czego się nauczyłem, to że zazwyczaj najrozsądniejszym rozwiązaniem jest uniknąć konfrontacji. Tyle wylanego potu żeby się nauczyć, że dopóki można nie należy walczyć, jeśli możesz przejść wcześniej na drugą stronę ulicy, to przejdź. Jeśli możesz uciec, to uciekaj. Ze 20 lat temu miałem za to okazję paść ofiarą profesjonalnego napadu w biały dzień, w centrum miasta. Pozdrawiam serdecznie tych trzech młodzieńców, teraz zapewne panów w średnim wieku jak ja, choć znając trochę to środowisko możliwe, że jednak nie stąpamy już po tym samym świecie wink Młodzieńcy ci profesjonalnie zawinęli mnie z ruchliwego chodnika w bramę podwórka w celach rabunkowych. Ja zaskoczony ale zachowałem na tyle zimnej krwi, że nie wołałem o pomoc zapewne właściwie odczytując co jeden z nich trzyma w wypchanej kieszeni. Z drugiej strony nie dałem się przepchnąć dalej w głąb podwórka cały czas pozostając na widoku przechodniów. Ot, spotkali się koledzy i rozmawiają tongue Niestety będąc wtedy młodym absolwentem studiów nie śmierdziałem groszem i młodzieńcy byli wyraźnie zdegustowani, że faktycznie posiadam tylko 10 zł, bo bilon ich nie interesował. Dziś straciłbym więcej, bo choćby smartfon ale wtedy to było s-f. Raz na imprezie jeden gość chciał bić moja przyszłą żonę, a towarzysko akurat nie wypadało go bić. Zastawiłem więc po prostu swoją osobą przyszłą małżonkę i pokonałem go siłą spokoju. Ostatnio miałem podobną przygodę ale to tajemnica ha, ha. Natomiast z pół roku temu rodzina postanowiła obejrzeć ulubiony zespół, który miał mieć występ w czasie imprezy studenckiej. 22-ga godzina, hordy pijanych studentów, to jeszcze nic ale wcześniej grały jakieś hip-hopy więc sporą część widowni stanowil element, który raczej nigdy nie miał i nie będzie miał styczności ze studiami. No ta godzina oczekiwania napięła mi nerwy jak postronki. Ja, żona, dzieci i cały czas lustracja pod kątem wyłapania potencjalnych zagrożeń, dróg ewakuacji, gdzie są patrole ochrony, na kogo mógłbym liczyć, że przyjdzie z pomocą. Hip-hop się skończył i element sobie poszedł.
No, a moje chłopaki dziś pierwszy raz w życiu strzelali z ostrej broni. Młody z 0.22 ale starszemu dałem postrzelać na bogato. Rzecz jasna największa frajda, to shotgun lol

11 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-09 20:45:55)

Odp: Obrona konieczna - granice

Jezu Snake skąd Ty masz taki arsenał? Jakaś rusznikarnia w piwinicy czy co ? smile

12

Odp: Obrona konieczna - granice

Nie no, przecież teraz jak chcesz postrzelać, to jedziesz na strzelnicę, płacisz i strzelasz. Niektóre strzelnice, to mają taki arsenał, że ho, ho. Napełnia otuchą, że naprawdę sporo "dzieciaków" się widzi na tych strzelnicach. Ja starszego chciałem zainteresować strzelaniem sportowym, a sam z kolegami ustaliłem, że nie ma co hamletyzować tylko trzeba robić pozwolenie na broń sportową. Nie są to wielkie pieniądze i bez problemu można potem utrzymać to pozwolenie. Natomiast takie pozwolenie pozwala nabyć 99% oferowanej w sklepach broni krótkiej i długiej pozbawionej możliwości prowadzenia ognia samopowtarzalnego. Frajda ze zwykłego strzelania na strzelnicy jest niesamowita, a można jeszcze się bawić w szkolenia dynamiczno - taktyczne.

13

Odp: Obrona konieczna - granice
Snake napisał/a:

W międzyczasie mi się odmieniło o tyle, że parę lat trenowałem jedną z dalekowschodnich sztuk walki i najważniejsze czego się nauczyłem, to że zazwyczaj najrozsądniejszym rozwiązaniem jest uniknąć konfrontacji. Tyle wylanego potu żeby się nauczyć, że dopóki można nie należy walczyć, jeśli możesz przejść wcześniej na drugą stronę ulicy, to przejdź. Jeśli możesz uciec, to uciekaj

Mąż przez ładnych kilka lat trenował karate, nie jest zatem wykluczone, że geneza jego podejścia do tematu ma swoje źródło w okresie życia. Muszę zapytać. W każdym razie dalekowschodnia filozofia bardzo do mnie przemawia, a gdyby wszyscy ludzie się do niej stosowali, to taki temat, jak ten, prawdopodobnie w ogóle nie miałby prawa bytu. No chyba, że są jakieś odłamy, które zamiast nauki, by dążyć do harmonii i wewnętrznego spokoju nawołują, by szukać guza, ale ja w takowe nigdy się nie zagłębiałam, więc może o tym nie wiem.

Snake napisał/a:

Raz na imprezie jeden gość chciał bić moja przyszłą żonę, a towarzysko akurat nie wypadało go bić. Zastawiłem więc po prostu swoją osobą przyszłą małżonkę i pokonałem go siłą spokoju.

Odbiło mu czy przyszła małżonka bardzo się o to prosiła? Bo tak szczerze, to chyba nie byłam świadkiem sytuacji, by facet z pięściami startował do kobiety.

14 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-10 16:17:45)

Odp: Obrona konieczna - granice

Hmm, też ciężko mi sobie wyobrazić faceta startująćego z pięścaimi do kobiety...

Snake Spodziewałem się, że chodzi o strzelnicę, ale nie przypuszczałem, że mają tam taki arsenał..Chociaż broni maszynowej chyba nie mają. Swoją drogą nie wymaga się w tym przypadku dodatkowych przepisów? Swoją drogą, jeśli tylko byłoby to możliwe(ciężko chyba o dobór amunicji), ciekawie byłoby postrzelać sobie z broni z czasów II wojny światowej

W sprawie obrony koniecznej: również miałem przyjemność trenować amatorsko kiedyś sztuki walki. Pamiętam jednak, że już od pierwszych zajęć wpajano nam,że walka jest środkiem ostatecznym. Mówili nam: " Jeśli tylko możecie, unikajcie walki, zawsze próbójcie rozwiązać sytuację pokojowo". Nie raz się przekonałem, że wystarczy spokojnie pogadać albo nawet odpuścić, niz wdawać się w zbędne dyskusje. Zupełnie inna sytuacja ma miejsce w domu, gdzie czujemy sie pewniej i jeśli mamy możliwość odparcia ataku w obronie własnej lub swoich bliskich, nie powinniśmy się zastanawiać.

15 Ostatnio edytowany przez Snake (2019-11-10 15:14:31)

Odp: Obrona konieczna - granice

Co was tak dziwi? Wódka wszystko zrobi z człowiekiem tongue Zresztą tamten, ponieważ nie mógł dostać się do mojej narzeczonej, bo to uniemożliwiałem mu ja, a na dodatek zrobiłem to pokojowo ośmieszając go przed towarzystwem, to zaraz później rozładował się dając z liścia swojej narzeczonej. Tak przy swoich rodzicach i innych ludziach.

Natomiast co do strzelnic, to na wielu da się postrzelać z naprawdę ciekawych broni. Na przykład z ckm-u tongue Na prawie każdej dysponującej długą strzelnicą można strzelać z broni maszynowej i taką broń można sobie też kupić mając zwykłe pozwolenie na broń. Tyle, że ta broń musi być pozbawiona cech samopowtarzalności czyli po ludzku prowadzenia ognia seriami. Popularnego kałacha tak spreparowanego, to chyba za jakieś 2-2,5 tysiąca można kupić. Sam teraz strzelałem z Beryla czyli polskiej konstrukcji na bazie AK-47 w kalibrze 5,56 mm. Strzelanie bronią z czasów II wś, to też żaden problem. Popularne są "pepesze", bo te setkami tysięcy zalegały magazyny wojskowe i dalej można je kupić od wojska. Są dostępne w strzelnicach klasyczne Mosiny i Mausery na nabój karabinowy. Mój starszy wziął kiedyś do rąk takiego Mosina, pierwszy raz w życiu i najzupełniej prawidłowo go przeładował. Pytam się - a skąd ty wiesz jak przeładować taki karabin? Oj tato, tato, a Battlefield? Potem spojrzał na resztę wystawionej broni i mówi - ooo, UZI! Ja wyraziłem swoje powątpiewanie ale pan instruktor potwierdził, że tak, jest to UZI tongue 
Przyznaję, że mnie zafascynowały strzelby gładkolufowe czyli popularne shotguny. Ma rację pan Cejrowski, że jest to najlepsza broń do samoobrony swojej posesji. Najczęściej wystarcza, że złoczyńca słyszy sam, charakterystyczny dźwięk jaki wydaje ta broń przy przeładowaniu. Właśnie taki ma być, głośny na tyle żeby było słychać, że właściciel ma broń i właśnie ją załadował. Podoba mi się też dlatego, że jest śrutowa więc z bliskiej odległości rzuci każdego na ziemię i pozbawi chęci czynienia zła, a jest duża szansa, że nie zabije. Ponadto są naboje gumowe i hukowe, które też robią robotę, bo jak w środku nocy walnie 120 dB, to słychać na kilometr.

16

Odp: Obrona konieczna - granice

Granica obrony koniecznej? Środki adekwatne? Że ich jest trzech, mają pięści, to ja też używam rąk jedynie? Samo to, że mają przewagę 3:1 uprawnia mnie do trzykrotnego pomnożenia moich sił. A skąd ja mam wiedzieć, co trzymają w kieszeniach?

17

Odp: Obrona konieczna - granice

Chyba nie ma wymogu użycia środków adekwatnych. Nie musisz się zastanawiać czy nóż jest właściwy wobec pięści, a pistolet wobec noża. Masz prawo być w stresie. Tyle, że napaść musi być realna i nie można strzelać kiedy bandzior już ucieka...

18

Odp: Obrona konieczna - granice
Snake napisał/a:

Chyba nie ma wymogu użycia środków adekwatnych. Nie musisz się zastanawiać czy nóż jest właściwy wobec pięści, a pistolet wobec noża. Masz prawo być w stresie. Tyle, że napaść musi być realna i nie można strzelać kiedy bandzior już ucieka...

Wszystko dobrze, Snake, lecz nie Ty byłbyś wszak od stwierdzania oceny pobudek własnego postępowania, jako podjęcia działań w obronie koniecznej.
Zwłaszcza po stwierdzeniu, "... że napaść musi być realna, a do uciekającego bandziora strzelać nie wolno."
To właśnie jest to, ta"cienka czerwona linia". Między obroną konieczną, a okolicznościami świadczącymi o przekroczeniu jej znamion.

19

Odp: Obrona konieczna - granice
Excop napisał/a:

Wszystko dobrze, Snake, lecz nie Ty byłbyś wszak od stwierdzania oceny pobudek własnego postępowania, jako podjęcia działań w obronie koniecznej.

Zdaję sobie z tego sprawę ale w tej materii jestem wyznawcą zasady "lepiej żeby cię trzech sądziło niż czterech niosło" tongue W stresie jaki dotyka osoba zagrożona nie musi ona zastanawiać się czy zastosowane przez nią środki są adekwatne ale nie znaczy to, że nie będą one potem podlegały ocenie przez prokuraturę i sąd w razie konieczności. I tu z tego co czytałem orzecznictwo jest różne ale ogólnie nie ma jakiejś specjalnej presji na karanie ofiar za przekroczenie granic obrony koniecznej. Raczej w kierunku umorzenia albo nadzwyczajnego złagodzenia. Niemniej nie jest to przyjemne.

Excop napisał/a:

Zwłaszcza po stwierdzeniu, "... że napaść musi być realna, a do uciekającego bandziora strzelać nie wolno."
To właśnie jest to, ta"cienka czerwona linia". Między obroną konieczną, a okolicznościami świadczącymi o przekroczeniu jej znamion.

Dokładnie tak. Wywaliłem hukowy i ostrzegłem, że następny będzie ostry. Jeśli złoczyńca nadal kontynuuje przeskakiwanie przez mój płot i zmierza w kierunku domu, to strzelam z ostrej. Ale jeśli przestraszy się i zawróci żeby uciec z posesji, to już nie strzelamy mu w plecy. A jeśli zawrócił tylko po to żeby znaleźć osłonę, bo może się wystrzelam z amunicji? Dla mnie granicą jest wtargnięcie w cztery ściany mieszkania lub domu kiedy są tam moje dzieci i żona. Tu przystąpiłbym do radykalnego pozbawienia takiej osoby jakiejkolwiek możliwości zagrożenia najbardziej skutecznym narzędziem będącym pod ręką i w najbardziej bezpieczny sposób dla mnie. Czyli najlepiej czymś ostrym/ciężkim od tyłu. Oczywiście po uprzedniej weryfikacji, że żona i dzieci przebywają w innym miejscu wink

20 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2019-11-14 11:13:08)

Odp: Obrona konieczna - granice

Cześć Snake!

Snake napisał/a:

Ciekawi mnie zdanie szczególnie kobiet w tej materii. Gdyby przydarzyła wam się taka sytuacja czego oczekiwałybyście od swojego mężczyzny (lub innej osoby bliskiej - proszę docenić mą elastyczność wink ) lub do czego same byście się posunęły?

Kobieta, mężczyzna i broń - w takim razie wypowiem się. smile

Zacznę od posiadania broni. Ja żyję w spokojnej okolicy. W takiej sytuacji nie zdecydowałabym się na posiadanie broni w domu. Ryzyko niewłaściwego użycia broni wydaje mi się większe niż ryzyko napadu. Człowiek może zawieść. Nigdy nie wiadomo kiedy po prostu pęknie, albo broń dostanie się w niepowołane ręce. Nie czułabym się dobrze mając broń w domu. Czasami bywałam przez dłuższy czas w domu w którym  była broń i nie czułam się wcale bezpiecznie.

Druga sprawa, to żeby umieć strzelać tak żeby się obronić, to trzeba ćwiczyć. Trzeba by się tym zajmować i poświęcać czas na to. Myślę, że mężczyzna który umie posługiwać się bronią może imponować. Ja poznałam swojego męża kiedy był w wojsku. Miał niezwykle celne oko, zawsze dostawał dodatkowy urlop za strzelanie. Wiadomo, że była wtedy fala i było ciężko, ale mimo to dobrze wspomina tamten czas, do dziś ma kolegów z wojska. Jest coś pociągającego w mężczyznach w mundurach i z bronią. Do dziś nosi fryzurę wojskową, bo w takiej mi się podoba.

Snake napisał/a:

Jeśli złoczyńca nadal kontynuuje przeskakiwanie przez mój płot i zmierza w kierunku domu, to strzelam z ostrej. Ale jeśli przestraszy się i zawróci żeby uciec z posesji, to już nie strzelamy mu w plecy. A jeśli zawrócił tylko po to żeby znaleźć osłonę, bo może się wystrzelam z amunicji? Dla mnie granicą jest wtargnięcie w cztery ściany mieszkania lub domu kiedy są tam moje dzieci i żona.

Też tak myślę, że powinno się najpierw ostrzec w jakiś sposób włamywacza. Może to być przecież jakiś chłystek co przyszedł po telewizor, a nie byłoby dobrze zabić komuś dzieciaka. Ludzie popełniają błędy, ale dopóki żyją mają szansę wyjść z bagna w którym się znaleźli. A jeśli ktoś mimo ostrzeżeń brnie dalej i włamuje się do domu, to myślę, że jest gotowy pójść na całość, a więc i my mamy prawo do adekwatnej obrony.

W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia oczekiwałabym że mężczyzna będzie bronił swoich bliskich, aż do poświęcenia. Tak jak już zostało napisane wyżej, tylko wtedy gdy konfrontacja jest nieunikniona. Sama również nie poddałabym się bez walki i poświęciłabym swoje życie w obronie rodziny.

Myślę jeszcze, że tak naprawdę zabicie drugiego człowieka nie jest wcale łatwe. Nawet kiedy kogoś bronisz. Mówię tu o obciążeniu emocjonalnym. Kiedyś ktoś opowiedział mi swoją historię na ten temat. Zabijał na wojnie w Jugosławii, bronił kobiet i dzieci, a jednak jego ofiary są z nim do dziś.
Martwy człowiek, ciało bez życia, to musi być straszne. Tak sobie wyobrażam. Chociaż są rzeczy gorsze niż śmierć.

21

Odp: Obrona konieczna - granice
Lilka787 napisał/a:

Zacznę od posiadania broni. Ja żyję w spokojnej okolicy. W takiej sytuacji nie zdecydowałabym się na posiadanie broni w domu. Ryzyko niewłaściwego użycia broni wydaje mi się większe niż ryzyko napadu. Człowiek może zawieść. Nigdy nie wiadomo kiedy po prostu pęknie, albo broń dostanie się w niepowołane ręce. Nie czułabym się dobrze mając broń w domu. Czasami bywałam przez dłuższy czas w domu w którym  była broń i nie czułam się wcale bezpiecznie.

Każde polskie mieszkanie, dom pełne jest śmiercionośnej broni. Zdecydowana większość ofiar zabójstw, które miały miejsce w polskich mieszkaniach i domach ginie od kuchennego noża wink W dalszej kolejności są młotki, siekiery itp. Wbrew pozorom zwykły nóż kuchenny w domu jest zdecydowanie bardziej groźny niż broń palna. Z dwóch powodów:
1. zawsze jest pod ręką,
2. do jego użycia wystarcza sekunda, to jest ta krótka chwila kiedy w kimś wygrywają emocje nad myśleniem.
W przypadku broni palnej są jasne przepisy dla jej posiadaczy. Jeśli mówimy o 99,9 % legalnych posiadaczy broni palnej, to najzwyczajniej na świecie stosują się oni do przepisów dotyczących przechowywania i używania broni palnej. Zwyczajnie z tego powodu, że brak w tej kwestii konsekwencji w końcu będzie miał skutek w takiej postaci, że złamie się przepisy poza domem, a za to się po prostu traci pozwolenie. Pisząc o złamaniu przepisów mam na myśli takie banalne sprawy jak brak właściwego zabezpieczenia broni podczas transportu samochodem, brak przy sobie pozwolenia, zapomniany w bagażniku jeden pocisk z broni kolegi takiego kalibru na jaki samemu nie ma się pozwolenia.
Tak więc sorki ale w domu nie trzyma się broni w szufladzie stolika nocnego czy pod poduszką. No chyba, że jest się bandytą wink Broń w domu trzyma się w sejfie, pancernej szafce itp. certyfikowanych miejscach przechowywania broni. Wracając więc do tego miejsca parę linijek wyżej odnośnie tego jak groźny jest nóż. Żeby w emocjach użyć domowej broni trzeba pójść do miejsca, gdzie się ją przechowuje. Otworzyć sejf, najczęściej zamykany teraz zamkiem szyfrowym. Wyjąć broń, której zazwyczaj ze względów bezpieczeństwa nie przechowuje się załadowanej. Przyjmując, że właśnie na wypadek niebezpieczeństwa trzyma się jeden magazynek załadowany trzeba go wprowadzić do pistoletu, przeładować komorę nabojową, odbezpieczyć broń i dopiero wtedy można strzelać. Wykonanie tego wszystkiego jest na dobrą sprawę kwestią co najmniej kilkudziesięciu sekund, jak nie kilku minut, w czasie których człowiek ma zdecydowanie większą szansę ochłonąć niż w ciągu tej sekundy, w której się chwyta w rękę nóż kuchenny z blatu...

Zresztą w odniesieniu do tego co powyżej sam poszukiwałem czegoś w rodzaju starego, poczciwego bejsbola. Zrobiłem bowiem kiedyś taki przegląd domu na wypadek jakiejś potencjalnie groźnej sytuacji i wyszło mi, że dysponuję kilkoma dużymi i ostrymi nożami kuchennymi, moim nożem "myśliwskim", solidną siekierą, paroma młotkami, szpadlem, łopatą i szuflą. Grabi nie liczyłem wink Żadne z tych narzędzi nie nadaje się jako "soft power", ponieważ każde z nich jest potencjalnie śmiertelnie zabójcze przy jednym kontakcie. A bejsbol, to bejsbol. Przyłożysz i oszołomisz. Niestety dostać teraz bejsbola w sklepie, to spora trudność. W końcu znalazłem w sklepie ogrodniczym idealne, solidne stylisko do łopaty i teraz sobie stoi w poczesnym miejscu lol Przy okazji jednak znalazłem fajne rozwiązanie turystyczne czyli pałki teleskopowe i różne miotacze gazowe więc pewnie kiedyś kupię.

22

Odp: Obrona konieczna - granice

Nóż to jedno, ale ile innych potencjalnie śmiercionośnych narzędzi mamy w swoim otoczeniu, to dopiero zadziwia. Wazon, lampa, ciężka popielniczka czy inne takie..

No raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie trzymał nabitej broni w szufladzie, szczególnie jak w domu są dzieci. Swoją drogą ciekaw jestem też, czy ilość amunicji, którą można legalnie przechowywać, nie jest ograniczona..Nie wiem, co tam ludzie po domach trzymają, ale w przeciętnym magazynku pistoletowym jest chybacoś koło 8-10 nabojów. Jak wytłumaczysz, jeśli masz 10 razy tyle? smile

23

Odp: Obrona konieczna - granice
bagienni_k napisał/a:

No raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie trzymał nabitej broni w szufladzie, szczególnie jak w domu są dzieci.

Bo pierwsza zasada jakiej uczą już od strzelnicy jest taka, że nie wolno ci odłożyć "gdzieś" załadowanej broni. Na stół odkładasz broń bez magazynka i rozładowaną/sprawdzoną komorą. Idziesz siku, to broń zabierasz ze sobą/zdajesz właściwej osobie. Dlatego takie śmieszna była ostatnio gównoburza, że do jakiejś burgerowni weszli żołnierze WOT z karabinami, a tam przecież ludzie z dziećmi. Żołnierz nie może zostawić broni w ciężarówce, nawet żeby kolega popilnował. To jest jego broń, przypisana mu numerem fabrycznym, on za nią i za zostawienie jej w aucie, bo poszedł na hamburgera grozi prokurator.

bagienni_k napisał/a:

Swoją drogą ciekaw jestem też, czy ilość amunicji, którą można legalnie przechowywać, nie jest ograniczona..Nie wiem, co tam ludzie po domach trzymają, ale w przeciętnym magazynku pistoletowym jest chybacoś koło 8-10 nabojów. Jak wytłumaczysz, jeśli masz 10 razy tyle? smile

Nie musisz nic tłumaczyć, bo i po co? Przecież z broni się ćwiczy strzelanie, a czemu masz kupować amunicję na strzelnicy jak tam jest drożej? Amunicję w sklepie kupujesz na paczki, a tam jest np. 50/100 naboi. Za to nie masz prawa mieć nawet jednego naboju do broni, na którą nie masz pozwolenia. Jest to tak samo traktowane jakbyś nie miał żadnego pozwolenia, a posiadanie bez pozwolenia choćby jednego naboju jest ujęte w przepisach tak samo jakbyś miał kilka skrzynek pistoletów maszynowych.

24

Odp: Obrona konieczna - granice

Zakładając, że zarówno ja, jak i mąż mamy legalnie broń palną, pozwolenie na nią itp. to tylko jedno z nas mogłoby jej użyć. Dlaczego? ano własnie dlatego, że potem ten kto użyje broni będzie się bujał latami z sądami, pewnie posiedzi trochę w areszcie itp, a może i w więzieniu. Zatem drugi rodzic musi zostać z dziećmi, proste.
Zważywszy, że mąż prędzej weźmie dwójkę dzieci i zwieje, a ja mam lepszy wzrok, więc logiczne, że na mnie by trafiła ta obrona konieczna. I co bym zrobiła? Szczerze? Jak ktoś włazi mi do domu, bez mojego zaproszenia, narusza zamki w drzwiach, czy oknach to raczej nie ma miłych zamiarów. Strzelałabym, aż miło. Oczywiście zakładam, ze oni mogliby być szybsi, że by mnie zaciukali itp, ale na serio, nie miałabym żadnych skrupułów.

25

Odp: Obrona konieczna - granice
Nirvanka87 napisał/a:

Zważywszy, że mąż prędzej weźmie dwójkę dzieci i zwieje, a ja mam lepszy wzrok, więc logiczne, że na mnie by trafiła ta obrona konieczna. I co bym zrobiła? Szczerze? Jak ktoś włazi mi do domu, bez mojego zaproszenia, narusza zamki w drzwiach, czy oknach to raczej nie ma miłych zamiarów. Strzelałabym, aż miło. Oczywiście zakładam, ze oni mogliby być szybsi, że by mnie zaciukali itp, ale na serio, nie miałabym żadnych skrupułów.

Z tym wzrokiem, to chyba trochę mit. Sam się o to bałem, bo krótkowidz jestem ale jakże się ucieszyłem podczas lekcji strzelania, że ostrość wzroku skupia się na przyrządach celowniczych broni, a nie celu wink
Co do braku skrupułów. Zdarzało mi się w życiu być w różnych sytuacjach, człowiek bił się parę razy i takie tam. Ogólnie mnie to specjalnie nie rusza. Natomiast wystarczy, że pomyślę o czymś takim, że ktoś zagraża moim dzieciom, to reakcja organizmu jest natychmiastowa. Idzie taka fala przez ciało, dreszczo - ciarki. Wiem, że to organizm od razu instynktownie wstrzykuje w krwiobieg adrenalinę i inne takie hormony gotując się do walki.
Jeszcze apropos bezpieczeństwa przy posiadaniu broni. Uważam, że bezpieczeństwo zapewnia znajomość wszystkich użytkowników co do zasad posługiwania się bronią. Miałem obawy zabierając moje dzieciaki na strzelanie właśnie odnośnie tych zasad ale pięknie słuchali się instruktora. Starszy nawet lepiej się zachowywał niż niektórzy dorośli więc jednak słucha. Usilnie pracuję nad żoną, oferując, że na mój koszt zafunduję jej naukę strzelania i posługiwania bronią. Na razie ciężko to idzie, bo ona też uważa, że broń to zło wink

26

Odp: Obrona konieczna - granice
Snake napisał/a:

Natomiast wystarczy, że pomyślę o czymś takim, że ktoś zagraża moim dzieciom, to reakcja organizmu jest natychmiastowa. Idzie taka fala przez ciało, dreszczo - ciarki. Wiem, że to organizm od razu instynktownie wstrzykuje w krwiobieg adrenalinę i inne takie hormony gotując się do walki.

Mam tak samo odkąd mam dzieci.

27 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2019-11-15 15:32:22)

Odp: Obrona konieczna - granice

Zasady zasadami, a jednak wypadki z bronią się zdarzają. Człowiek zawodzi.

Moim zdaniem posiadanie broni powinno być w jakimś sensie uzasadnione np. mieszkaniem w niebezpiecznej okolicy, posiadaniem realnego wroga.

Jeśli chodzi o strzelanie dla sportu czy hobby, to myślę, że jest to OK, że to męskie i przyda się młodzieńcom, a także korzystnie wpływa na relację ojciec - syn. Wiadomo, że w tej dziedzinie nie można sobie pozwolić na żadne uchybienia w zasadach bezpieczeństwa. Mimo, to pozostaje jakiś procent ryzyka, bo nigdy nie możesz ręczyć za drugiego człowieka co najwyżej za siebie.

Strzelanie to pewnie nowa moda, bo chłopak mojej córki też ma takie hobby i jeździ na strzelnicę ze swoim tatą. smile

Tak jak mówiłam, w moim przypadku nie zachodzi taka potrzeba. Nie ma napadów, ani włamań. Mogę mieć dom otwarty za dnia i bezpiecznie spacerować sobie nocą.

Co do emocji. Ja mam na myśli nieszczęścia, które na nas spadają znienacka, może się tak zdarzyć, że przyjdzie załamanie, a wtedy bam i po człowieku.  Czy aby na pewno można powiedzieć, ja jestem silny i nie poddam się zwątpieniu. Ja wiem, że nie mogłabym tak powiedzieć o sobie. Zbytnia pewność siebie gubi. Jeden strzał i nie żyjesz, a nóż, leki itp. nie zawsze zabiją. Ten kto użyłby broni, nie zawsze użyłyby noża.

28

Odp: Obrona konieczna - granice

Owszem, wypadki się zdarzają tongue Co roku mnóstwo osób ginie lub zostaje ranna w wypadkach komunikacyjnych, a mimo to większość z nas jeśli nawet nie wsiada za kierownicę samochodu, to wychodzi z domu żeby przemieścić się do pracy, sklepu itp. Znaczy podejmujemy ryzyko!
W przypadku broni po prostu zamiast zasady ograniczonego zaufania jest zasada braku zaufania wink Co do tego jednego strzału i nie życia jest to mocno przereklamowane, nawet w sytuacji próby samobójstwa. Ludzie nawet nie wiedzą, że nie jest łatwo samemu się zastrzelić na śmierć. Owszem, poważnie okaleczyć czy zranić to tak. Kula potrafi się ześlizgnąć lub odbić nawet od podniebienia, nie mówiąc o czaszce. Rzecz jasna nie należy w to ufać lol Popularny co nie znaczy, że występuje często, wypadek postrzelenia z broni, to strzelenie sobie w stopę czy górne odcinki nogi z biodrem. To właśnie efekt nonszalancji w posługiwaniu się bronią. Teraz chłop z jednostek specjalnych odstrzelił sobie na strzelnicy koniuszek palca. Powód pewnie dokładnie ten sam.

29 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-15 16:25:43)

Odp: Obrona konieczna - granice

Myślę, że ten lęk przed bronią palną bierze się stąd, że nie jest to u nas, póki co, popularny środek obronny. Wyobraźmy sobie jaka jest reakcja przeciętnego Kowalskiego na widok kogoś ubranego po cywilnemu, któremu z kieszeni wystaje pukawka? Z drugiej strony broń palna to coś, co zabija z większej odległości a nie tak, jak nóż czy coś innego, z czym trzeba się przybliżyć do ofiary/napastnika. Choć tutaj z celnością strzału też jest pewnie różnie smile I tutaj w kwestii odległości miałem na myśli kilka - kilkanście metrów a nie kolejne rekordy, pobijane przez woskowych snajperów( tak przy okazji, to chyba coś koło 3 km..Snake pewnie jesteś w temacie bardziej zorientowany)
Można w każdym razie kogoś postrzelić i spowodować niegroźną ranę, tamujac krwotok. Można też kogoś walnąć w skroń albo dźgnąć w wątrobę i zanim karetka przyjedzie, klient jest sztywny..Był kiedyś przypadek, jak dwójka małych dzieci bawiła się wiatrówką. Niby( właśnie "niby") to tylk owiatrówka, ale jeden z nich tak wycelował, tudzież trafił przypadkowo, że śrut poszedł prosto w tętnicę udową i nei było już kogo ratować..
Kiedyś, bedąc dzieckiem, dziwiłem się dlaczego w filmach sensacyjnych broń trzymana w kaburze nie może przypadkowo wystrzelić :-) Od tego czasu trochę minęło i przynajmniej człowiek doedukował się, że istniej coś takiego jak przeładowanie i odbezpieczenie broni smile

30

Odp: Obrona konieczna - granice
bagienni_k napisał/a:

Myślę, że ten lęk przed bronią palną bierze się stąd, że nie jest to u nas, póki co, popularny środek obronny.

Ale to jest w sumie dobry lęk. Broń sama nie strzela (prawie he, he) i większość uwagi instruktorów przynajmniej na początku poświęcona jest wykształcenie u kursantów takiego podejścia, że każdą broń i zawsze traktuje się tak jakby była załadowana i niebezpieczna. Pierwsza zasada - bierzesz broń do ręki, nie ważne czy ze stołu, szafki, z ręki kolegi, instruktora, to pierwsze co robisz sprawdzasz czy jest załadowany magazynek i czy jest nabój w komorze. Dopiero jak się o tym sam przekonasz, to traktujesz taką broń jako bezpieczną. Jeśli stracisz ją na chwilę z pola widzenia (w zasadzie ci nie wolno), to znów sprawdzasz... Druga zasada - nie mierzysz w nikogo, a trochę ludzi co przyszli się zabawić mierzy, bo przecież sprawdzona. Choćby dlatego, że inny instruktor stojący 10 m dalej może nie wiedzieć, że twoja broń jest rozładowana i jak zobaczy, że mierzysz w kogoś, to może ci łeb odstrzelić tongue

bagienni_k napisał/a:

Wyobraźmy sobie jaka jest reakcja przeciętnego Kowalskiego na widok kogoś ubranego po cywilnemu, któremu z kieszeni wystaje pukawka? Z drugiej strony broń palna to coś, co zabija z większej odległości a nie tak, jak nóż czy coś innego, z czym trzeba się przybliżyć do ofiary/napastnika

Z kieszeni może nie, bo to mało wygodne i to musiałby być niewielki pistolet. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że w pełni dozwolone jest poruszanie się w przestrzeni publicznej z bronią białą czyli wszelkiej maści nożami, bagnetami, scyzorykami, sprężynowcami ale też ha, ha szablą. Nie są one uważane w myśl prawa za broń dopóki ha, ha ich funkcja nie jest zamaskowana. Jeśli masz przy pasku spodni solidny bagnet, który wygląda na bagnet, to nie jest to broń i możesz z nią śmiało paradować po ulicy. Jeśli jednak posiadasz długopis z ukrytym ostrzem albo takąż parasolkę, to jest to broń i jest karalne. Dopiero połączenie chodzenia z nożem, z uzasadnionym podejrzeniem, że masz go w celach przestępczych jest karalne. Czyli wchodzisz z nożem na imprezę masową, przemieszczasz się w grupie dziwnych, ogolonych na łyso panów wznoszących okrzyki znieważające konkurencyjną drużynę sportową i takie tam.

bagienni_k napisał/a:

Choć tutaj z celnością strzału też jest pewnie różnie smile I tutaj w kwestii odległości miałem na myśli kilka - kilkanście metrów a nie kolejne rekordy, pobijane przez woskowych snajperów( tak przy okazji, to chyba coś koło 3 km..Snake pewnie jesteś w temacie bardziej zorientowany)

Z wielu, może nawet większości pistoletów i rewolwerów realna odległość cennego strzału wynosi kilkanaście metrów. Gdzieś kiedyś czytałem, że już nawet w służbach mundurowych przestano szkolić w strzelaniu na 50 m poprzestając na 25 m. Bo też i taka jest górna granica odległości na jakie muszą strzelać służby, przynajmniej w większości sytuacji. Aczkolwiek czytałem też, że to źle, że nie szkoli się na 50 m, bo to mimo wszystko podnosi umiejętności. Dla człowieka nie tyle nieobeznanego z bronią co nie otrzaskanego z posługiwania się bronią w sytuacjach stresowych problemem będzie trafić z 10 m, gdzie na strzelnicy może bez problemu mieć dobre wyniki strzelania na 25 m. Dlatego od jakiegoś czasu modne stały się szkolenia w strzelaniu dynamicznym, w sytuacjach stresujących, pod wpływem wysiłku i zmęczenia.

bagienni_k napisał/a:

Był kiedyś przypadek, jak dwójka małych dzieci bawiła się wiatrówką. Niby( właśnie "niby") to tylk owiatrówka, ale jeden z nich tak wycelował, tudzież trafił przypadkowo, że śrut poszedł prosto w tętnicę udową i nei było już kogo ratować.


Bo wiatrówka jest groźna. Moja długa, śrutowa przebija na wylot pojemnik na olej z grubego plastiku. Tak około z kilkunastu metrów. Jak strzelałem niedawno z podobnej odległości do dyni, to odłupywało z niej solidne kawałki... Mam też gazowy pistolet ASG na plastikowe kulki o prędkości wylotowej 413 fps co oznacza, że nie dopuszczono by mnie z nim do strzelanek ASG na krótkie dystanse, bo jest za mocny. Ze świeżym nabojem gazowym z kilku metrów po prostu będzie nie tylko solidnie boleć ale taka kulka może się wbić pod skórę. Nie bez powodu w ASG obowiązkowo trzeba się bawić w okularach balistycznych i wypadałoby też w masce chyba, że kogoś stać na nowe zęby...

31 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-11-16 09:01:08)

Odp: Obrona konieczna - granice

Czas chyba powrócić do clou tematu, zamiast
"...gdybym miał środki, zbudowałbym twierdzę - na wzór Modlina albo Wizny. Tak, na wszelki wypadek".
Granice obrony koniecznej, to nie rodeo.
Dostęp do broni palnej, winien być jeszcze bardziej obwarowany ograniczeniami.
Jest nas ponad 10 razy mniej, niż Amerykanów.
W takim tempie, jak tam te rzezie się odbywają, za dziesięć lat, mimo 500+ ubyłoby nas o 10 procent przynajmniej.
Obrona konieczna, to obrona. Tylko obrona.
W ramach prawa przy tym.
Obrona konieczna nie jest przestępstwem.
"Mój dom, moją twierdzą"?
Owszem, ale wciąż w okolicznościach, z których wyniknąć może zagrożenie. A nie ze z góry powziętego założenia, że broń w kasecie powiększy poczucie bezpieczeństwa.
Komendant zaproponował mi na odchodne, pozwolenie na broń osobistą. Z racji zajmowanego stanowiska mogłem mieć wrogów.
Odmówiłem. I nie żałuję.

32

Odp: Obrona konieczna - granice

Nie wiem czemu zawsze w takich dyskusjach pojawia się odniesienie do USA. W Czechach jest kilkanaście razy więcej broni na 100 mieszkańców niż w Polsce. W Niemczech, Francji ok. 30 razy więcej. W Finlandii, Norwegii do 45 razy więcej!
Mnie to mówi, że ktoś, kiedyś zdecydował, że nie jest dobrze jak Polacy mają  broń...

33

Odp: Obrona konieczna - granice

Excop A to nie jest tak, że członkowie służb mundurowych, po zakończeniu służby, powinni mieć właśnie broń osobistą. Przepisy zapewne określają, że musisz zdać broń służbową. Ale kwestia bezpieczeństwa..To tutaj to bym się zastanawiał właśnie czy takiej propozycji nie przyjąć. Ale to tylko moje zdanie.
O takich jatkach z udziałem broni to na 10 przypadków, o których się słyszy, 8-9 ma miejsce w USA.

"Mój dom moją twierdzą" - w tym jest sporo prawdy. W domu czujemy sie pewnie, znamy jego każy zakamarek, więc mozemy się w nim efektywniej obronić. Jeśli ktoś bez mojej wiedzy, cichaczem wdziera się na moją posesję, jeszcze w nocy dajmy na to, to raczej dobrych zamiarów nie ma.

34

Odp: Obrona konieczna - granice
bagienni_k napisał/a:

Excop A to nie jest tak, że członkowie służb mundurowych, po zakończeniu służby, powinni mieć właśnie broń osobistą. Przepisy zapewne określają, że musisz zdać broń służbową. Ale kwestia bezpieczeństwa..To tutaj to bym się zastanawiał właśnie czy takiej propozycji nie przyjąć. Ale to tylko moje zdanie.
O takich jatkach z udziałem broni to na 10 przypadków, o których się słyszy, 8-9 ma miejsce w USA.

"Mój dom moją twierdzą" - w tym jest sporo prawdy. W domu czujemy sie pewnie, znamy jego każy zakamarek, więc mozemy się w nim efektywniej obronić. Jeśli ktoś bez mojej wiedzy, cichaczem wdziera się na moją posesję, jeszcze w nocy dajmy na to, to raczej dobrych zamiarów nie ma.

Odszedłem, bo korciło mnie, by do porządku podwładnych przyprowadzić nakazem wynikającym z Glocka okazaniem.
Zwykłe słowa i odnoszenie się do szczególnego rodzaju pracy, bo służby przecież, nic nie dały.
Odmówiłem przyjęcia "CeZetki" w nagrodę za 30 lat pracy (wraz z pozwoleniem na to cacko).
Nie mam obecnie pozwolenia na broń i nie ubiegam się o nie. Nie chcę jej i nie jest mi ona potrzebna.
Kto chce, niech ma. Ile i po co, nie moja rzecz.
Rzecz, w granicach obrony koniecznej...

35

Odp: Obrona konieczna - granice

To moze ja z troche innej beczki:
Załóżmy, ze wynająłem dwóch ludzi z polswiatka do jakiejś czarnej roboty.
Przyszli po zapłatę.
Strzrelam do nich a potem pozoruje włamanie.
Swój plan opieram na przepisach o obronie koniecznej

36 Ostatnio edytowany przez X77 (2019-11-16 22:33:55)

Odp: Obrona konieczna - granice

Tu i tak nie da się wstawiać linków, to powiem tak...

Na YT jest kanał Brzydkiego Buraka(BrzydkiBurak). Tam jest jego filmik pt. "BROŃ DO OCHRONY MIRU DOMOWEGO". Niecałe 15 minut....
Co prawda gada on głównie o posiadaniu broni palnej, ale gdzieś w środku jest poruszane właśnie istotne zagadnienie nt. tzw. OBRONY KONIECZNEJ.

I powiem wam, że w tym momencie się zgadzam z nim na 100%.

37

Odp: Obrona konieczna - granice
Knowbody napisał/a:

To moze ja z troche innej beczki

Ha, ha właśnie odrabiam hurtem Sons of Anarchy.
Jeśli ktoś chce posiadać broń, bo nie czuje się bezpiecznie, to nie jest dobrze.
Ja mam taką zabawną sytuację. Jestem w swojej wsi już ok. 6 lat. Jestem jedną z nielicznych osób, która nie ma ogrodzenia, a na pewno jedyną z nowo tu osiedlających się. Nigdy, niczego tu na wsi mi nie ukradziono. Przez kilka lat miałem taki blaszak, gdzie miałem trochę gratów i narzędzi z budowy. Teraz mam garaż, który nadal nie jest skończony tzn. brakuje w nim bramy. Widać doskonale, że stoją tam rowery, narzędzia. Nikt się na to nie połasił ani wtedy kiedy nas nie ma w dzień, ani kiedy śpimy w nocy. Bezpieczna okolica? Nie, skądże. Z co najmniej kilku budów w najbliższej okolicy kradziono różne rzeczy. Nie mam broni, nie robię strasznego wrażenia. Kto zazwyczaj w takich miejscach kradnie? No nikt nie jedzie 50 km żeby ukraść rowerek. Kradną miejscowi ale nie u mnie. Nie potrzebowałem do tego broni. Są inne sposoby albo broń czyli coś groźnego ma czasem różną postać tongue
Z drugiej strony Lilka pisała, że mieszka w bezpiecznej okolicy. Cóż, w takich miejscach nie osiedlają się biedni. Jeśli więc ktoś będzie jechał na gościnne występy co by obrobić jakąś chałupę i przy okazji samych właścicieli to nie wybierze się do tzw. niebezpiecznej okolicy. Na to akurat są dowody w postaci spraw band, które napadały domy.
Ja akurat posiadania broni prawie w ogóle nie rozważam w kwestiach bezpieczeństwa.

38

Odp: Obrona konieczna - granice
Knowbody napisał/a:

To moze ja z troche innej beczki:
Załóżmy, ze wynająłem dwóch ludzi z polswiatka do jakiejś czarnej roboty.
Przyszli po zapłatę.
Strzrelam do nich a potem pozoruje włamanie.
Swój plan opieram na przepisach o obronie koniecznej

I na 100% policja uwierzy i nie zrobi śledztwa mając 2 trupy, zrobisz to w sposób nie zostawiający śladów, itd... dożywocie jak nic lol

Tak jak mówiłam, w moim przypadku nie zachodzi taka potrzeba. Nie ma napadów, ani włamań

Na włamania to broń palna się nie nadaje. Snake już tam pisał o "legalnym przechowywaniu" i ile zajmuje dostanie się do tej broni, więc zanim do niej sięgniesz to albo:
- włamywacz ucieknie, bo nie spodziewał się, że ktoś jest w budynku,
- dostaniesz w trąbę i tyle.

39

Odp: Obrona konieczna - granice
Knowbody napisał/a:

To moze ja z troche innej beczki:
Załóżmy, ze wynająłem dwóch ludzi z polswiatka do jakiejś czarnej roboty.
Przyszli po zapłatę.
Strzrelam do nich a potem pozoruje włamanie.
Swój plan opieram na przepisach o obronie koniecznej

Tego, to nawet skomentować się nie da.
Zbrodni doskonałej nie ma. Pierwszej. Jak i drugiej.
O obronie koniecznej rozmowa jest.
Nie o skopiowanych pomysłach scenarzystów filmów klasy C.

40

Odp: Obrona konieczna - granice

O, ja się bardzo zgadzam ze Snake'iem. I uważam, że przepisy o obronie koniecznej są beznadziejne. To powinno być ryzykiem atakującego/włamującego się - że trafi na silniejszą czy lepiej uzbrojoną ofiarę. Nie pasuje? To niech się trzyma z daleka. Nie miałabym też nic przeciwko zabiciu intruza.

Lilka787 napisał/a:

Też tak myślę, że powinno się najpierw ostrzec w jakiś sposób włamywacza. Może to być przecież jakiś chłystek co przyszedł po telewizor, a nie byłoby dobrze zabić komuś dzieciaka. Ludzie popełniają błędy, ale dopóki żyją mają szansę wyjść z bagna w którym się znaleźli. A jeśli ktoś mimo ostrzeżeń brnie dalej i włamuje się do domu, to myślę, że jest gotowy pójść na całość, a więc i my mamy prawo do adekwatnej obrony.

Generalnie tak, zgadzam się. Tzn. jeśli faktycznie sytuacja jest taka, że ja sobie akurat odpoczywam na balkonie z bronią pod ręką, a do ogródka ktoś mi się ładuje, to ostrzec, jak najbardziej. Problem pojawia się, kiedy np. obudzę się w nocy i zobaczę, że mam w domu tego chłystka, który może i owszem, nie chce zrobić mi krzywdy, tylko rąbnąć trochę gadżetów, może nawet o tym mnie poinformuje w jakiś uroczy sposób. wink Wtedy, zakładając, że taka sytuacja w ogóle jest realna, nie obchodzi mnie, czy chłystek jest chudym piętnastolatkiem - chcę móc bronić również swoich rzeczy. I jasne, gdybym była postawnym facetem, pewnie po prostu mogłabym podejść do delikwenta i go spacyfikować do przyjazdu policji, ale z moim metr sześćdziesiąt w kapeluszu nie mam co na to liczyć, dopóki nie zaopatrzę się w jakieś narzędzie. Tyle że potem, gdybym okazała się skuteczna w obronie dobytku, media roztkliwiałyby się zapewne nad biednym chłopcem, który lekko zbłądził, ale krzywdy nikomu zrobić nie chciał, a skończył z czaszką roztrzaskaną młotkiem. No ale niestety, jeśli odkryję, że w mieszkaniu mam nieproszonego gościa, to nie ma mowy o żadnym ostrzeganiu - element zaskoczenia będzie czymś działającym na moją korzyść i właściwie warunkiem koniecznym, żeby mi się udało.

Chociaż w takich sytuacjach zawsze na korzyść potencjalnie przekraczającego granice obrony koniecznej jest to, że on ostatecznie nie musi wiedzieć, z jakim zamiarem ktoś mu do domu wlazł. Może faktycznie przyszedł po TV, a może jednak postanowi zrobić domownikom krzywdę. Coś mi się kojarzy, że była taka sprawa, dawno już, że ktoś się włamał do domu i właściwie natychmiast został zastrzelony. Szczegółów nie pamiętam żadnych, ale wiem, że strzelającego uniewinniono, a tłumaczył się właśnie tym, że on nie znał zamiarów gościa, a w domu były dzieci i żona, więc nie zamierzał czekać i sprawdzać, co tamten zrobi.

Olinka napisał/a:

Swoją drogą moja mama, starsza już kobieta, przez jakiś czas w swoim dużym domu mieszkała sama. Dom po trzech stronach ma sąsiadów, z tyłu znajduje się obsadzona drzewami skarpa. Samotne spędzanie w nim nocy pomimo obecności w sąsiedztwie innych ludzi niewątpliwie nie należało do przyjemności, tym bardziej, że ogrodzenie łatwe było do sforsowania, a alarmu brak. Jakiś rok temu coś mamę przestraszyło, wydawało jej się, że słyszy kroki - być może rzeczywiście ktoś przespacerował się po działce, a być może uległa podszytemu strachem złudzeniu. W każdym razie podobno solidnie się przestraszyła, ale zdobyła na odwagę i z duszą na ramieniu zeszła do piwnicy, przytargała na górę siekierę i położyła ją pod kołdrę po drugiej stronie łóżka big_smile. Jestem niemal przekonana, że gdyby zaszła taka konieczność, nie zawahałaby się jej użyć.

Jeden mój dziadek jest byłym wojskowym (?), tym takim, co im tam ciągle gdzieś działa (?) strzelały/wybuchały/robiły coś głośno (? xD), przez co bardzo słabo słyszy, a jak śpi, to aparat ściąga, do tego zamyka swoją sypialnię od wewnątrz, bo pies się nauczył otwierać drzwi i ładował się z nim do łóżka. Kiedyś byłam u babci, dziadek spał, babcia na koniec wizyty, żebyśmy poszli do dziadka chociaż się pokazać. No to poszliśmy. Dobijamy się do drzwi intensywnie i długo, naprawdę łomot taki, że się o reakcję sąsiadów baliśmy (dom typu bliźniak), już chcemy odpuszczać, a tu nagle drzwi się otwierają znienacka, a w nich stoi dziadek i zamierza się na nas... ciupagą. Nauczka: nie hałasować pod drzwiami niesłyszących żołnierzy. Dziadek obudził się, słyszał jakiś łoskot, ale na tyle niewyraźnie, że wyszło mu, że to złodzieje się tłuką po domu i ruszył bronić babci i dobytku. wink

Olinka napisał/a:
Snake napisał/a:

W międzyczasie mi się odmieniło o tyle, że parę lat trenowałem jedną z dalekowschodnich sztuk walki i najważniejsze czego się nauczyłem, to że zazwyczaj najrozsądniejszym rozwiązaniem jest uniknąć konfrontacji. Tyle wylanego potu żeby się nauczyć, że dopóki można nie należy walczyć, jeśli możesz przejść wcześniej na drugą stronę ulicy, to przejdź. Jeśli możesz uciec, to uciekaj

Mąż przez ładnych kilka lat trenował karate, nie jest zatem wykluczone, że geneza jego podejścia do tematu ma swoje źródło w tamtym okresie życia. Muszę zapytać. W każdym razie dalekowschodnia filozofia bardzo do mnie przemawia, a gdyby wszyscy ludzie się do niej stosowali, to taki temat, jak ten, prawdopodobnie w ogóle nie miałby prawa bytu. No chyba, że są jakieś odłamy, które zamiast nauki, by dążyć do harmonii i wewnętrznego spokoju nawołują, by szukać guza, ale ja w takowe nigdy się nie zagłębiałam, więc może o tym nie wiem.

Chyba coś w tym jest. Mój ojciec trenował karate i jeszcze-inne-coś-tam-o-dziwnej-nazwie, później jakiś czas pracował jako trener. Jako dzieciak musiałam usłyszeć krążące po rodzinie historyjki w stylu ojciec - superbohater i później nie mogłam się doczekać, żeby to zobaczyć w praktyce. Wreszcie - myślałam - nadarzyła się okazja; byłam u ojca w pracy, kiedy pojawił się jakiś, powiedzmy, agresywny typ (klient). Do tej pory pamiętam, jak z napięciem śledziłam rozwój sytuacji, mój ojciec coraz wyraźniej zły, tamten coraz energiczniej gestykuluje, mój ojciec coś tam nakazał, tamten jakby zignorował, dalej się "rzucał", a mój ojciec... ten, co to miał go tu zaraz jednym palcem na podłogę i może jeszcze jakiś kopniak w powietrzu, żeby efektowniej wyglądało... poszedł zamarkować telefon na policję. Rozczarowanie mojego życia. hmm Oczywiście podzieliłam się swoim zawodem z ojcem, ale ten stwierdził tylko, że dotąd myślał, że ma mądre dziecko. xD No i w ramach odpracowania głupoty kazał znaleźć wspólny mianownik w tamtych historiach. Mianownikiem byli, ogólnie rzecz biorąc, atakowani słabsi, a kiedy to odkryłam, ojciec rozwiał resztki swojego superbohaterstwa, rzucając czymś w stylu, że gdyby wtedy tych ofiar nie było, a zamiast tego chodziłoby o niego, to nie bawiłby się w żadne on sam vs cały świat, tylko po prostu zwiał. Wciąż nie mogę się z tym pogodzić. xDDD

41

Odp: Obrona konieczna - granice

I znów. Temat tematem, a emocje swoje.
Obrona konieczna i jej granice. O to chodzi wyłącznie.
Skupcie się, ludzie!

42

Odp: Obrona konieczna - granice
Excop napisał/a:

I znów. Temat tematem, a emocje swoje.
Obrona konieczna i jej granice. O to chodzi wyłącznie.
Skupcie się, ludzie!

W porządku. Wg mnie powinny być maksymalnie rozszerzone i tak obwarowane, żeby nie było miejsca na sędziowską interpretację, zero-jedynkowo mniej więcej. I tak, mój dom ma być moją twierdzą.

43

Odp: Obrona konieczna - granice

Przepisy dotyczące obrony koniecznej były jakiś czas temu zmieniane właśnie w kierunku ich rozszerzenia.
Obecnie możemy się bronić w ramach obrony koniecznej kiedy:
- musi mieć miejsce zamach (atak) na dobro lub osobę chronione prawem,
- zamach musi mieć charakter bezpośredni,
- zamach musi być bezprawny.
Czyli jeśli ktoś stoi za naszymi drzwiami i nam grozi, wali w drzwi ale jeszcze nic więcej nie zrobił, to dzwonimy na policję.
Jak wywali pierwszą dziurę w naszych drzwiach, to już możemy zacząć się bronić wink

44 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2019-11-19 11:06:06)

Odp: Obrona konieczna - granice

Hm..., wywiązała się tu ciekawa dyskusja. Poruszono aspekty techniczne, moralne i emocjonalne użycia broni. Myślę, że taki wątek może zachęcić do sięgnięcia po fachową literaturę. Wiedza wydaje się być tu podstawą. I widzę, że są tacy co tę lekcję odrobili. smile
No cóż, ja nie lubię zamykać się w klatce schematów, dlatego choć niektórzy będą kręcić nosem z niezadowolenia, że nie na temat, to pozwolę sobie napisać ostatnie ostatnie przemyślenia.
W obliczu tylu różnych scenariuszy co może się nam przytrafić, to nie bardzo widzę w moim przypadku szansę na obronę, jeśli napadnie mnie jakiś powiedzmy profesjonalny bandzior. Gdyby się dało to bym uciekła, a ty człowieku bierz co tam chcesz z tej chałupy czy z torebki. Właściwie to nie jestem przywiązana do rzeczy ani do pieniędzy. A duchowych skarbów nikt mi nie odbierze, zabiorę je ze sobą nawet gdy przyjdzie mi pożegnać się z tym światem.
Życzę dużo zdrowia. smile

45

Odp: Obrona konieczna - granice
Lilka787 napisał/a:

W obliczu tylu różnych scenariuszy co może się nam przytrafić, to nie bardzo widzę w moim przypadku szansę na obronę, jeśli napadnie mnie jakiś powiedzmy profesjonalny bandzior. Gdyby się dało to bym uciekła, a ty człowieku bierz co tam chcesz z tej chałupy czy z torebki.

Ogólnie rzecz biorąc jest to najbardziej prawidłowa reakcja w sytuacji kiedy jesteśmy sami i możemy uciec. Choć prawo pozwala stosować obronę konieczną bez wartościowania zagrożonego dobra, to chyba każdy myślący człowiek jest w stanie podjąć samodzielnie decyzję czy łańcuszek, zawartość portfela itp. jest wart odstrzelenia komuś głowy. Sprawa się komplikuje kiedy dochodzi potencjalne zagrożenie nie tylko dóbr materialnych ale też własnego zdrowia i życia, czy choćby ryzyko gwałtu oraz zagrożenie to rozciąga się na inne osoby od nas zależne. Trudno mi sobie wyobrazić ucieczkę pozostawiając na pastwę napaści dzieci.

46 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-19 20:56:41)

Odp: Obrona konieczna - granice

Szczerze mówiąc, to osobiście nie miałbym nic przeciwko, żeby odpowiednie przepisy zostały zmienione na korzyść osoby broniącej się. Szczególnie jeśli ma to miejsce w domu: zakładam, że  ktoś, kto w środku nocy zakrada się do mojego domu czy na moją posesję, raczej nie ma zamiaru wpaść na kawę czy pogaduchy smile Z założenia powinno wynikać, że sytuacja jest krytyczna i dochodzi do obrony własnej, oczywiście w przypadku kontaktu bezpośredniego. Sama obecność złodzieja, który zaczyna myszkować po mieszkaniu i zabiera się za to, żeby zabrać jakieś fanty z domu, już może być wstrząsem a nigdy nie wiadomo, co taki rabuś będzie robił dalej.
Oglądając kiedyś amerykańskie kroniki kryminalne, widziałem przypadek gościa, który włamał się do domu w celach wyłacznie rabunkowych, ale został zaskoczony przez właścicielkę. W odruchu paniki, chwycił to, co miał pod ręką(chyba garnek z kuchni) i walnął starszą pania w głowę, zabijając ją na miejscu. Został złapany oczywiście, tylko robi wrażenie sama zmiana kwalifikacji czynu..Akurat zapamiętałem ten przypadek, bo starsza pani była Polką z pochodzenia.

47 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2019-11-20 14:22:45)

Odp: Obrona konieczna - granice
Snake napisał/a:

Trudno mi sobie wyobrazić ucieczkę pozostawiając na pastwę napaści dzieci.

Oczywiście, że tak. Tu sytuacja komplikuje się. Prawdę mówiąc jeśli nasze plany się powiodą w niedalekiej przyszłości zamieszamy w takim bardziej ustronnym miejscu. Trzeba będzie wtedy pomyśleć o bezpieczeństwie. Mnie przychodzi do głowy może alarm, chociaż to by chwilę zajęło, aż ekipa przybędzie. Nóż to w kuchni zawsze jest. big_smile Jednak nadal myślę, że bandziory i tak będą mieć przewagę w stosunku do osoby, która nie ma pojęcia o sztuce samoobrony, ani nie jest biegła w posługiwaniu się bronią. Na pewno jeśli nie dałoby się uciec trzeba by walczyć, ale jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.
W sumie miałam kilka razy sytuację powiedzmy niebezpieczną. Jeden raz jak byłam nastolatką. Szłam wieczorem z koleżanką i zaczepiło nas dwóch typów. Ją zamurowało i jeden zaczął się do niej dobierać. A ja zaczęłam się tak drzeć, że ludzie powychodzili przed domy, a napastnik nie zdążył nawet do mnie podejść.
Drugi raz to było w pracy, byłam sama kiedy weszło dwóch dresów z łańcuchami na szyi. Od razu wiedziałam, że nie przyszli w interesach. Pozostałam na miejscu, odgrodzona meblami, wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do męża, pod ręką miałam guzik z alarmem. Kiedy widzieli że dzwonię i że zdaję sobie sprawę, że to nie klienci, porozglądali się, pocwaniakowali i wyszli.

Nadal uważam, że jeśli zabraknie elementu zaskoczenia, napastnik niekiedy może się wycofać.


bagienni_k napisał/a:

Szczerze mówiąc, to osobiście nie miałbym nic przeciwko, żeby odpowiednie przepisy zostały zmienione na korzyść osoby broniącej się.


Ja właśnie nie jestem co do tego przekonana. To znaczy bardziej chodzi mi o dostęp do broni. Tu uważam, że przepisy powinny być rygorystyczne. Nie chciałabym żyć w społeczeństwie, gdzie ludzie chodzą z bronią po ulicach. Nie wiem jak to teraz jest, ale zauważmy, że ludzie są coraz słabsi psychicznie, a dodatkowo jest coraz większy dostęp do różnego rodzaju środków odurzających. W takiej sytuacji człowiek, który ma broń staje się niebezpieczny.

A pamiętacie ten przypadek, kiedy ten światowej sławy biegacz z protezami nóg, którego nazwiska nie pamiętam big_smile zastrzelił w swoim domu narzeczoną. Nie wiem jak to się skończyło, ale ja nie uwierzyłam w jego niewinność.
Z drugiej strony był też u nas kiedyś taki przypadek, że człowiek (chyba nawet policjant) stanął w obronie niepełnosprawnego, a potem poniósł poważne konsekwencje.

I jeszcze jedno mi się przypomniało, przez jakiś czas nocowałam w domu w którym był policjant i jego broń. To było dawno temu. Pamiętam jednak, że on dużo pił i że miał wtedy jakieś pijackie wizje. Bałam się, że może zrobić coś głupiego.

To już chyba wszystkie moje doświadczenia z bronią i bandziorami. Trochę to chaotyczne, ale tak jakoś chciałam to napisać.

A może napiszecie jakieś wnioski, jak najlepiej przygotować się na sytuację zagrożenia w domu lub na ulicy?

48 Ostatnio edytowany przez Snake (2019-11-20 15:29:17)

Odp: Obrona konieczna - granice
Lilka787 napisał/a:

A ja zaczęłam się tak drzeć, że ludzie powychodzili przed domy, a napastnik nie zdążył nawet do mnie podejść.

Jest taka szkoła zachowania w podobnych sytuacjach.

Lilka787 napisał/a:

I jeszcze jedno mi się przypomniało, przez jakiś czas nocowałam w domu w którym był policjant i jego broń. To było dawno temu. Pamiętam jednak, że on dużo pił i że miał wtedy jakieś pijackie wizje. Bałam się, że może zrobić coś głupiego.

Hm, a to akurat problem z ludźmi, którzy broń dostają służbowo. Też przechodzą badania, a wypić też mogą.

Lilka787 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Szczerze mówiąc, to osobiście nie miałbym nic przeciwko, żeby odpowiednie przepisy zostały zmienione na korzyść osoby broniącej się.

Ja właśnie nie jestem co do tego przekonana. To znaczy bardziej chodzi mi o dostęp do broni. Tu uważam, że przepisy powinny być rygorystyczne. Nie chciałabym żyć w społeczeństwie, gdzie ludzie chodzą z bronią po ulicach. Nie wiem jak to teraz jest, ale zauważmy, że ludzie są coraz słabsi psychicznie, a dodatkowo jest coraz większy dostęp do różnego rodzaju środków odurzających. W takiej sytuacji człowiek, który ma broń staje się niebezpieczny.

Przepisy są dziwnie dwuznaczne, a nawet sprzeczne. Jeśli czujesz się zagrożona i potrzebujesz broni do samoobrony, to masz przechlapane. O pozwoleniu na broń decydować będzie policja, która z zasady jest przeciw, badania i egzaminy są trudne. Pozwolenie dostaje ułamek aplikujących. Jeśli jednak pozwolenie dostaniesz, to teoretycznie bezterminowo (nie wiem jak z badaniami okresowymi). Nikt rozsądny nie idzie tą drogą wink
Jeśli po prostu chcesz mieć taką samą broń jak wyżej ale w celach rozrywkowych, dla sportu, to droga do pozwolenia jest dużo łatwiejsza. Egzamin zdajesz nie przed policją więc z automatu zdawalność jest wysoka wink Badania to formalność. Dostajesz pozwolenie tyle, że na rok. Żeby przedłużyć je na kolejny rok musisz wykazać udział w określonej ilości zawodów sportowych w ciągu roku. Każda strzelnica organizuje takie zawody więc jak masz broń i jeździsz na strzelnicę, to po prostu odfajkowujesz udział w takich zawodach. Jak pisałem w poprzednich postach takie pozwolenie sportowe daje ci prawo do posiadania w zasadzie każdej broni krótkiej jaka jest dostępna w handlu oraz większość długiej. Możesz z tą bronią i to w stanie załadowanym chodzić sobie po ulicach. Musi tylko być niewidoczna, kozacko - kowbojskie kabury u pasa odpadają. Nie wolno z załadowaną bronią korzystać ze środków komunikacji publicznej. Czyli do pociągu wsiadamy z bronią rozładowaną, amunicja grzecznie w pudełku, magazynek pusty.
Koszt uzyskania pozwolenia na broń sportową to jakieś 2 tysiące złotych, jakiś pierwszy lepszy pistolet to drugie 2 tysiące złotych. Karabinek z 30 nabojowym magazynkiem, to koszt 2-5 tysięcy złotych. Strzelba gładkolufowa też ok. 2 tysięcy złotych. Tak więc poświęcając parę tygodni na kurs i za dziesięć tysięcy można do domu sprowadzić już mały arsenał i łazić po ulicy z pistoletem w gustownej kaburze pod marynarką tongue

49

Odp: Obrona konieczna - granice

Jakoś nikt o tym nie pisał, albo przegapiłem przelatując tekst, ale mamy przecież też broń palną bez zezwolenia. Broń rozdzielnego ładownia sprzed 1885r.

50

Odp: Obrona konieczna - granice

Oczywiście, że mamy. Kiedyś o tym pisałem w innym temacie, że niezależnie od tych wszystkich pozwoleń, to jest broń czarnoprochowa dostępna bez żadnych ograniczeń. Tylko, że ona do samoobrony nadaje się tak średnio, a do napadu jak najbardziej tongue Po prostu ze względu na amunicję tak trochę słabo przechowywać ją dłuższy czas w wstanie załadowanym, a w nagłym wypadku jej szybkie załadowanie, to łatwych nie należy. Jeśli zaś ją już załadujemy, to znów ze względu na swoją specyfikę najbezpieczniejszym sposobem rozładowania jest oddanie strzału. Nie można tego zrobić ot tak sobie w terenie przygodnym więc jest problem. Natomiast jako środek napadu jak najbardziej, ładujesz, idziesz robić za bandziora i w razie czego możesz zrobić komuś duże kuku, bo to jest normalna, śmiertelnie groźna broń jaką sto lat temu ludzie się zabijali. Przy czym ta data sprzed 1885 r. dotyczy tylko i wyłącznie technologii, bo ta broń to oczywiście repliki. W pełni sprawne i zabójcze. Można je kupić bez żadnego problemu wink

51 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-20 21:31:06)

Odp: Obrona konieczna - granice

Miałem kiedyś okazję widzieć, jak taka broń działa. W Krakowie podczas Nocy Muzeów, tacy dwaj gośćie przebrali się w strój sarmaty z okresu świetności Rzeczpospolitej Obojga Narodów smile
Strzelali w powietrze, w bliżej nieokreślonym celu. Akurat podszedłem i się zapytałem właśnie w kwestii tej broni. To były dwa pistolety czarnoprochowe z czego jeden to replika a drugi( jak twierdził gość) oryginał. Oba pistolety miały pochodzić co najmniej z okresu przełomu XVIII - XIX wieku( okres między rozbiorami a wojnami napoleońskimi), jeśli nie wcześniej. Robiły dość sporo hałasu, wystrzał przypominał raczej ten z armaty ni z broni palnej smile

52 Ostatnio edytowany przez Znerx (2019-11-20 22:04:51)

Odp: Obrona konieczna - granice

bagiennik sorry. masz złe wyobrażenie o co mi chodziło. Taki np.: Colt Army model 1860, tez się łapie
https://saguaro-arms.com/pol_pl_Rewolwer-czarnoprochowy-Colt-Army-1860-CAS44UA-Pietta-2114_2.jpg
Nadawał się na Indian, Konfederatów i bandytów z czasów Dzikiego Zachodu.

Całkiem celny, 6 strzałowy i kaliber 0,44 cala.

53 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-20 23:01:24)

Odp: Obrona konieczna - granice

Nie mogę chwilowo wrzucić fotki, ale chodzi mi o takie typowe pistolety skałkowe z przełomu XVIII i XIX wieku smile

54

Odp: Obrona konieczna - granice
Znerx napisał/a:

Nadawał się na Indian, Konfederatów i bandytów z czasów Dzikiego Zachodu.

Całkiem celny, 6 strzałowy i kaliber 0,44 cala.

Ha, ha i przeciętny laik nawet nie przypuszcza co może zrobić z ludzkim ciałem prawie 11 milimetrowa kulka z ołowiu wystrzelona z niego. A to jeszcze pikuś, bo w ramach broni czarnoprochowej można też bez pozwolenia kupić repliki karabinów, które wojska Unii i Konfederatów używały jako ówczesne karabiny snajperskie. Na 300 metrów odstrzeliwały oficerskie głowy. Nie trzeba do tego żadnych badań psychologicznych, okulistycznych, papierków...
Nie traktuje się tej broni jako zagrożenia, bo musicie sobie przyswoić jaka broń uważana jest za niebezpieczną przez państwo. Otóż nie taka, którą można zabić człowieka na ulicy. Niebezpieczna broń czyli podlegająca reglamentacji i ograniczeniom w dostępie, to taka broń, która może zagrozić funkcjonariuszom państwa albo co najgorsze dać możliwość równej w szansach konfrontacji z nimi. Stąd całkowicie zabroniona jest broń pospolicie zwana automatyczną tj. strzelająca seriami. Taka broń jest zakazana dla cywili praktycznie wszędzie. Tylko i wyłącznie dlatego, że monopol na taką broń może mieć tylko państwo aby zapewnić sobie przewagę nad ha, ha tak - obywatelami. Zwykła nowoczesna broń krótka i długa pozbawiona możliwości strzelania seriami jest dostępna na różnych warunkach w większości państw świata, bo w razie czego służby państwa zawsze możną sięgnąć po broń automatyczną. Natomiast broń czarnoprochowa nie spędza snu z powiek policjom itp. służbom, bo nie da się z jej pomocą zrobić rewolty, a nawet porządnej rozróby. Byle glina ze zwykłym, współczesnym pistoletem ma miażdżącą przewagę ognia nad posiadaczem broni czarnoprochowej i tylko o tą przewagę chodzi. To, że można za pomocą tej broni kogoś na ulicy zastrzelić, to już detal...

55 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-20 23:09:57)

Odp: Obrona konieczna - granice

Patrząc z innej strony, to jak ktoś uzasadni koniecnzośc posiadania broni maszynowej? Bo jeszcze dla samoobrony czy celów łowieckich broń strzelająca pojednczaymi pociskami jest wytłumaczalna, to już AK-47 to nie wiem na co możnaby użyć..? smile
Natomiast wszelkiej maści bandziory chyba wolą raczej kupić na czarnym rynku taką Cezetkę czy Glocka niż Colta, o którym wspomniał Znerx smile

56

Odp: Obrona konieczna - granice
Snake napisał/a:

co może zrobić z ludzkim ciałem prawie 11 milimetrowa kulka z ołowiu wystrzelona z niego.

Raczej opłakany, "zdrowiej" być postrzelonym ze współczesnego pistoletu 9 mm. Jeżeli już roll

Niebezpieczna broń czyli podlegająca reglamentacji i ograniczeniom w dostępie, to taka broń, która może zagrozić funkcjonariuszom państwa albo co najgorsze dać możliwość równej w szansach konfrontacji z nimi. Stąd całkowicie zabroniona jest broń pospolicie zwana automatyczną tj. strzelająca seriami. Taka broń jest zakazana dla cywili praktycznie wszędzie.

- kusza -> wymaga zezwolenia,
- bloczkowy łuk myśliwski -> każdy może sobie kupić od ręki.

Już widzę tych zamachowców z kuszami. lol. Był w ogóle jakikolwiek przypadek, w ostatnim 50-leciu, w cywilizowanym świecie?

Tak jak snake pisze, nie mam w tym logiki, a ochrona przed potencjalną rewolucją.

57

Odp: Obrona konieczna - granice
bagienni_k napisał/a:

Patrząc z innej strony, to jak ktoś uzasadni koniecnzośc posiadania broni maszynowej? Bo jeszcze dla samoobrony czy celów łowieckich broń strzelająca pojednczaymi pociskami jest wytłumaczalna, to już AK-47 to nie wiem na co możnaby użyć..? smile

Cywilowi, który nie jest gangusem ani wywrotowcem broń maszynowa nie jest do niczego potrzebna. To jak w USA, gdzie tradycja pozwala na bardzo szeroki dostęp cywili do broni, bo w tej tradycji cywil z bronią w ręku był forpocztą i podstawowym bastionem państwa. Jednocześnie tradycja i w teorii prawo zezwala w USA cywilom zweryfikować praworządność władzy i stawić jej zbrojny opór jeśli władza ta staje się tyranią. Dlatego na taką okoliczność władza w USA przy całej swobodzie dostępu do broni dba aby zawsze mieć nad cywilami przewagę. Tą przewagą jest broń umownie nazywana maszynową.
I tu przechodząc do AK-47, to jest on jak najbardziej w sprzedaży dla cywili, w tym u nas w Polsce. Głównie są to nasze własne AKM/AKMS-47 z zasobów wojska, tyle że pozbawione możliwości prowadzenia ognia serią. Można bez problemu strzelać ogniem pojedynczym. Tak samo mając pozwolenie sportowe można kupić w polskich sklepach nasze karabinki Beryl czy cywilną wersję najnowszego wyrobu polskiego przemysłu karabinka modułowego Grot. Nie jest tani, bo kosztuje prawie 9 tysięcy ale bajer niesamowity. Poza tym dostępne w sprzedaży są praktycznie wszystkie konstrukcje światowe, różne klony M-16/AR-15 itp. Powtarzam, można to kupić w Polsce jako cywil. Przy czym brak możliwości prowadzenia ognia seriami, to tylko taki formalny brak. Karabinek, to przede wszystkim broń umożliwiająca walkę na dystansie ok. 300-500 m. W każdej porządnej armii żołnierza szkoli się tak aby wpoić mu instynktowne prowadzenia ognia strzałami pojedynczymi, a nie seriami. Ogień pojedynczy jest przede wszystkim celniejszy. Serią walić potrafi każdy głupi i co z tego jak w nic nie trafi? Tak więc obecne polskie prawo pozwala szerokim grupom Polaków posiadać broń strzelecką umożliwiającą prowadzenie celnego i długiego (magazynki 30 nabojowe i większe) ognia na kilkaset metrów.

bagienni_k napisał/a:

Natomiast wszelkiej maści bandziory chyba wolą raczej kupić na czarnym rynku taką Cezetkę czy Glocka niż Colta, o którym wspomniał Znerx smile

Porządne bandziory jak najbardziej, bo doskonale znają wady broni czarnoprochowej. Przy czym bandziory kupują broń na czarnym rynku tylko z tego powodu, że każda broń z legalnego źródła ma swoją historię, dokumentację i zarejestrowanego właściciela. Broń z czarnego rynku ma tą zaletę, że jest pozbawiana możliwości identyfikacji. Tak poza tym Glock 17 z czarnego rynku niczym nie różni się od Glocka 17 kupionego legalnie jako broń sportowa. Kosztuje 2,5 tysiąca tongue

58

Odp: Obrona konieczna - granice

Bron palna jest o tyle gorsza od nozy czy siekier ze trudno przypadkowo kogos nozem zabic. A strzelajac mozna.
Breivk mial pozwolenie na bron, przeszedl testy psychologiczne. Trenowal na strzelnicy, uwazal sie za znawce broni. Bron kupil legalnie. Jest za glupi by kupic bron na czarnym rynku - wpadl na przewozeniu farby w spreju z Danii do Norwegii. Wiec jakby ktos mu pozwolenia nie wydal to nie dalby rady tylu ludzi zabic.

59 Ostatnio edytowany przez Snake (2019-11-27 22:51:21)

Odp: Obrona konieczna - granice
femte napisał/a:

Bron palna jest o tyle gorsza od nozy czy siekier ze trudno przypadkowo kogos nozem zabic. A strzelajac mozna.

Zależy co rozumiesz przez przypadkowo. Krojąc chleb faktycznie trudno kogoś przypadkowo zabić. A strzelając? No ale gdzie się niby strzela? Posiadając legalnie broń nie strzelasz nigdzie poza wyznaczonymi miejscami jakimi są strzelnice, które mają wyznaczone tory strzeleckie, regulaminy i tam się po prostu ludzie przypadkowo nie zabijają. Był w przeciągu roku jeden chyba przypadek zabójstwa na strzelnicy i nie było to przypadkowe, a zamierzone. Poza strzelnicą nie mierzysz do ludzi (na strzelnicy zresztą też, za takie rzeczy się wylatuje z wilczym biletem), nie bawisz się bronią i ogólnie poza ludźmi, którzy faktycznie posiadają broń z uzasadnionej obawy o własne bezpieczeństwo nie ma żadnego powodu aby gdziekolwiek poruszać się z załadowaną bronią. Niezaładowaną bronią można oczywiście kogoś przypadkowo zabić jeśli się go odpowiednio mocno i przypadkowo walnie w głowę. W końcu broń to kawałek metalu ważący ok. kilograma w przypadku broni krótkiej. Jedyne ofiary przypadkowego postrzelenia jakie się w Polsce odnotowuje, to myśliwi i osoby postronne przez nich postrzelone. Pomijając służby mundurowe jest to jedyna grupa uprawniona do strzelania w terenie nie będącym strzelnicą. 
Tak na marginesie w Polsce co roku dokonuje się ok. 550 zabójstw. Większość z nich wg policji, to tzw. zabójstwa kuchenne, gdzie narzędziem śmierci jest nóż lub pewnie tłuczek do mięsa. Wyraźnie oznacza to, że nie należy denerwować osoby krojącej chleb lub bijącej niedzielnego kotleta...

femte napisał/a:

Breivk mial pozwolenie na bron, przeszedl testy psychologiczne. Trenowal na strzelnicy, uwazal sie za znawce broni. Bron kupil legalnie. Jest za glupi by kupic bron na czarnym rynku - wpadl na przewozeniu farby w spreju z Danii do Norwegii. Wiec jakby ktos mu pozwolenia nie wydal to nie dalby rady tylu ludzi zabic.

A może trzeba na to spojrzeć z drugiej strony medalu. Breivik na miejsce swojego ataku wybrał miejsce, gdzie nie było ani jednej osoby z bronią, która mogłaby stawić mu opór. Na pierwszej lepszej ulicy miałby zapewne kilkadziesiąt razy większe szanse napotkać kogoś z bronią, nie mówiąc już o policji. Dokładnie wg tego samego schematu działali wszyscy jemu podobni, starannie wybierając na miejsce ataku takie, w którym było małe prawdopodobieństwo, że ktoś będzie miał broń albo wręcz obowiązywał zakaz posiadania broni. Na przykład na imprezach masowych, gdzie zapewne w większości państw obowiązuje zakaz wnoszenia broni.

60

Odp: Obrona konieczna - granice

Na wyspie bylo dwoch ochroniarzy - i oni zgineli pierwsi.
Zabojstwa za pomoca noza czy tluczka sa czeste, bo kazdy ma w domu. Ale smiertelnosc nie jest wysoka. Wcale nie tak latwo zabic czlowieka, to tylko zludzenie z filmow i gier.
Rocznie jest 6-8 przypadkow postrzelenia z broni mysliwskiej. I to jest szacunek tylko na podstawie ujawnionych w prasie przypadkow.  Tylko w czasie polowan, nie np. w domu. Polowa z tego smiertelna. Mysliwych jest 120 000. Wiec czestotliwosc spora.
Nie mam szans zeby ktos mnie chcial zabic. Co najwyzej obrabowac. A dla ochrony mienia nie zamierzam nikogo zabijac. Nigdy nie bylam w sytuacji ze bron by mi cos dala.

61

Odp: Obrona konieczna - granice

Przepraszam ale dobierasz argumentację pod tezę. Skoro ludzie giną od noży i tłuczków kuchennych, bo każdy ma je w domu, to jedynym logicznym wnioskiem powinien być zakaz posiadania noży i tłuczków kuchennych, a szczególnie w domu. Podobnie należałoby zakazać posiadania ciężarówek, bo jak uczy życie przy użyciu ciężarówki można przeprowadzić wcale skuteczny atak terrorystyczny. Skoro większość z 550 zabójstw rocznie, to ofiary noży i tłuczków kuchennych, które są mało śmiertelne, to ile wynosi rocznie ilość osób pobitych i poranionych nożami i tłuczkami kuchennymi, a które nie opuściły tego łez padołu? Jednocześnie 6-8 postrzeleń z tego połowa śmiertelnie, to już jest dla ciebie dużo, bo zaledwie na 120 tys. myśliwych. A zagranicznych wliczasz, bo ostatni wypadek ze skutkiem śmiertelnym, to panowie z Danii bodajże u nas uskutecznili?
Broń palna jest zawsze i wszędzie śmiertelna również tylko na filmach i grach. Nie chce mi się szukać ale gdzieś czytałem takie statystyki, że tylko 25 % postrzałów w serce kończy się śmiercią. W przypadku postrzału w głowę 50 %. W warunkach stresu wyszkolony i ostrzelany policjant przeciętnie oddaje mniej niż 20 % celnych strzałów.
He, he właśnie oglądam Irlandczyka. Pada tam takie zdanie - panowie, w wypadku gościa z pistoletem trzeba zawsze się na niego rzucać, no chyba, że ma nóż, wtedy uciekać tongue

62

Odp: Obrona konieczna - granice

Ta, ale noze czy tluczki do czegos sluza. Bron sluzy tylko do zabijania.
Przyklad z bronia mysliwska dalam po to, zeby zobrazowac smiertelnosc - 50%. Nozem pewnie z dziesiec razy mniej. Chyba ze ktos umie sie poslugiwac. I ma dobrze naostrzony -czyli jest masarzem. Te pitwoki niby wojskowe czy japonskie na rzezni nie nadaja sie nawet do czyszczenia paznokci.
Kulke mozna dostac gdy sasiad z naprzeciwka popije czy pokloci sie z zona. Siedzac we wlasnym fotelu. Byly ostatnio przyklady ze kula wleciala do mieszkania.

63

Odp: Obrona konieczna - granice

To zły  przykład z bronią myśliwską. Breneka czy amunicja sztucerowa mają zupełnie inną energię niż amunicja pistoletowa. Stąd przypadkowy postrzal może dac 50 % śmiertelność. W broni krótkiej nawet zamierzony tyle nie da. Chyba, że w filmach wink

64

Odp: Obrona konieczna - granice

Duza energia nie jest konieczna. Byl przypadek ze pocisk z dzieciecej wiatrowki przebil czaszke. Wyladowal gdzies przy podstawie czaszki, wiec go nie ruszano. To byl chyba ojciec dziecka, jak o tym czytalam zyl juz z tym kilka lat, cierpial na rozne dolegliwosci.
Pamietam na innym forum dyskusje o dostepnosci broni. Najmocniej przeciw bylam ja i lekarz ktory ma dyzury na pogotowiu. Po prostu widzimy skutki jej uzycia. Cierpia najczesciej osoby postronne, przypadkowe. Poza tym ktos kto ma bron chce sobie postrzelac. Do zywego celu. Wiec strzela do zwierzat. Albo terroryzuje okolice. Np. grozac zastrzeleniem psa.
W sredniej wielkosci miescie ktos strzela do zwierzat. Sa wydobyte pociski, zdjecia rtg. Zero zainteresowania policji mimo ze teoretycznie mogli by sprawdzic do kogo bron nalezy. Interweniuja organizacje ktore placily za leczenie bezdomnych zwierzat. Co ciekawe, jakies dwa lata temu ktos ostrzelal autobus. Wszystko w jednej dzielnicy.

65

Odp: Obrona konieczna - granice
femte napisał/a:

Duza energia nie jest konieczna. Byl przypadek ze pocisk z dzieciecej wiatrowki przebil czaszke. Wyladowal gdzies przy podstawie czaszki, wiec go nie ruszano. To byl chyba ojciec dziecka, jak o tym czytalam zyl juz z tym kilka lat, cierpial na rozne dolegliwosci.

Jak widać jest wink Mam wiatrówkę i ona ze zwykłego, badziewnego śrutu uniwersalnego przebija na wylot kanister z grubego plastiku. Są w normalnych sklepach sportowych lepsze śruty, ze zwiększoną szybkością, celnością, przebijalnością. O dziwo na jednym z rodzajów znalazłem informację, że jest dedykowany do strzelania do ptaków. W popularnej sieci sklepów sportowych lol

femte napisał/a:

Pamietam na innym forum dyskusje o dostepnosci broni. Najmocniej przeciw bylam ja i lekarz ktory ma dyzury na pogotowiu. Po prostu widzimy skutki jej uzycia.

To gdzie wy pracujecie, w Harlemie? Chyba, że na zachodzie Europy sprawy już tak się wymykają spod kontroli, że lekarzom co i rusz trafiają się pacjenci z ranami postrzałowymi.

femte napisał/a:

Cierpia najczesciej osoby postronne, przypadkowe. Poza tym ktos kto ma bron chce sobie postrzelac. Do zywego celu. Wiec strzela do zwierzat. Albo terroryzuje okolice. Np. grozac zastrzeleniem psa

Serio, serio? Z broni, którą kupił po wielu staraniach w celu uzyskania pozwolenia, gdzie za byle bzdurę grozi odebranie tego pozwolenia. W tym za sam fakt bycia skazanym za byle co i to wcale niekoniecznie w związku z bronią. Wszystkie przypadki takich wybryków o jakich ja słyszałem były przy użyciu wiatrówek, czyli czegoś co nie jest bronią i może to kupić każdy pełnoletni obywatel, w tym dla swojego niepełnoletniego dziecka. I takie wybryki były, są i będą, bo wiatrówka to wydatek rzędu góra kilkuset złotych. Co więcej, jako że nie jest to broń, to można sobie z nią łazić, gdzie się chce i strzelać, gdzie się chce. Ja strzelam pod domem albo na sąsiedniej, niezamieszkanej parceli. Do puszki, tarczy albo dyni wink nie do zwierzątek. Moje dzieci też strzelają. Przy czym ode mnie słyszą, że wiatrówka TO JEST BROŃ, bo można nią zrobić krzywdę. Nie zabić ale wybić oko jak najbardziej. Stąd przy posługiwaniu się nią obowiązują te same zasady co przy normalnej broni. I tu można zapętlić do tego co pisałem wcześniej. Tak samo dostępna dla WSZYSTKICH jest broń czarnoprochowa, którą już można nie tylko wybić oko ale i odstrzelić głowę. To nie jest zmartwienie państwa. Zmartwienie państwa, to taka broń w rękach obywateli, która da im równe szanse w konfrontacji ze służbami państwa. I tak naprawdę tylko tego monopolu państwo pilnuje.

Posty [ 1 do 65 z 100 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Obrona konieczna - granice

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024