Ja również zaangażowałam się emocjonalnie - ta huśtawka skrajnych odczuć która towarzyszyła mi podczas spotkań, a potem przerw gdy wracał do żony była nie do wytrzymania. Tak sie nie da żyć. Patrząc na tę relację - próbując się do niej zdystansować, przyznaję się że nie wiem w którym momencie zakochałam się w nim... Pamiętam swój dystans do niego, jak bardzo wydawało mi się niedorzeczne że połączy mnie z nim cokolwiek niż zwykła rozmowa o pogodzie... Nawet nie był w moim typie. Dzisiaj, 2 miesiące po zakończeniu rocznej relacji - jest źle. Zastanawiam się jak długo to potrwa.. Funkcjonuje - w miarę normalnie tylko w pracy albo towarzystwie innych osób - gdy tylko zostaje sama - koszmar.... Tak, wiem - zasłużyłam sobie. Mam w głowie listę argumentów -dlaczego tak należy, wmawiam sobie obiektywne fakty - "on mnie nie chce", wspomagam się historiami z tego forum (to mi naprawdę pomaga). Nie zmienia to jednak faktu że z mojej strony (tylko mojej) to było prawdziwe. I marzę o tym, kiedy przestanę odczuwać to co czuję. Ale to było jedyne dobre rozwiązanie - im dłużej by to trwało - tym boleśniejsze byłoby zderzenie ze ścianą rzeczywistości. Czyny nie słowa. Jeżeli chodzi o konsekwencje - ja mam wszystkie objawy depresji - on "trzepnął kurz z rękawa".
Ja również zaangażowałam się emocjonalnie - ta huśtawka skrajnych odczuć która towarzyszyła mi podczas spotkań, a potem przerw gdy wracał do żony była nie do wytrzymania. Tak sie nie da żyć. Patrząc na tę relację - próbując się do niej zdystansować, przyznaję się że nie wiem w którym momencie zakochałam się w nim... Pamiętam swój dystans do niego, jak bardzo wydawało mi się niedorzeczne że połączy mnie z nim cokolwiek niż zwykła rozmowa o pogodzie... Nawet nie był w moim typie. Dzisiaj, 2 miesiące po zakończeniu rocznej relacji - jest źle. Zastanawiam się jak długo to potrwa.. Funkcjonuje - w miarę normalnie tylko w pracy albo towarzystwie innych osób - gdy tylko zostaje sama - koszmar.... Tak, wiem - zasłużyłam sobie. Mam w głowie listę argumentów -dlaczego tak należy, wmawiam sobie obiektywne fakty - "on mnie nie chce", wspomagam się historiami z tego forum (to mi naprawdę pomaga). Nie zmienia to jednak faktu że z mojej strony (tylko mojej) to było prawdziwe. I marzę o tym, kiedy przestanę odczuwać to co czuję. Ale to było jedyne dobre rozwiązanie - im dłużej by to trwało - tym boleśniejsze byłoby zderzenie ze ścianą rzeczywistości. Czyny nie słowa. Jeżeli chodzi o konsekwencje - ja mam wszystkie objawy depresji - on "trzepnął kurz z rękawa".
Może już dajmy sobie spokój z tym, że nam "się należy" jakiś tam syf. Stało się, co się stało. Wynieśmy z tego naukę na przyszłość i wystarczy. Wszystko w końcu minie. Ból przejdzie. Podobno czas to najlepszy lekarz. "Mój" miś zaszedł dziś do mnie do biura jak byłam sama i mimo że ponoć (wg tego co mówił) ma w domu teraz raj, to proponuje mi powrót "do tego co było" za jakieś 2-3 mce jak się uciszy... WTF? No c.i...u.l. Przez duże "c". Kazałam mu się wynosić ale jak poszedł to ryczałam do monitora godzinę... dobrze że kumpela na L4 to mogłam trochę pobeczeć.
Jasne, że facet coś tam w sobie musi mieć, żeby przyciągnąć. Ja zawsze miałam kupę kolegów i jakoś z żadnym chemii- ot, normalne przyjacielskie gadki. Ale pojawił się ten człowiek i przyciąganie było od początku na maksa, chociaż o 15 lat ode mnie starszy i kompletnie nie w moim typie. Ale zaimponował mi karierą, inteligencją, poczuciem humoru i schlebiało mi, że mu się podobam, a że w swoim związku miałam kryzys tego, że partner widział we mnie głównie współpracownika, a nie kobietę, to podziałało mi to wszystko na uczucia.
Na szczęście, w porę się obudziłam, że to wszystko miraż i że gdybym była singielką bez kłopotów, to bym pewnie dwa razy na niego nie spojrzała, a przynajmniej nie w żaden romantyczny sposób. Zerwałam kontakt, poblokowałam gdzie się dało i w zasadzie jak na dziś mogę go zobaczyć na ulicy, powiedzieć "Dzień dobry" i nic mnie już nie rusza.
Sorry ale jeśli nie miałyście obiecanego wspólnego życia to cierpicie z powodu piosenki którą sobie dośpiewałyście i nie ma co na Misiach psów wieszać.
Niemniej współczuję..
135 2019-10-01 19:01:34 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-01 19:20:34)
"Mój" miś zaszedł dziś do mnie do biura jak byłam sama i mimo że ponoć (wg tego co mówił) ma w domu teraz raj, to proponuje mi powrót "do tego co było" za jakieś 2-3 mce jak się uciszy... WTF? No c.i...u.l. Przez duże "c". Kazałam mu się wynosić ale jak poszedł to ryczałam do monitora godzinę... dobrze że kumpela na L4 to mogłam trochę pobeczeć.
hmmm...
Niby tak, ale to dziwne zachowanie jak na okoliczności. Jeżeli nie miałaś nic wspólnego z tym, że żona trafiła na te wiadomości, to uważaj bo najprawdopodobniej chce wzbudzić w Tobie zazdrość, uspokoić, że żona i tak bierze wszystko na siebie... więc ewentualnie nic nie stoi na przeszkodzie by do romansowania wrócić.
A nie mówiłam?
Eh... gdybym była taka "mądra" kilka lat temu, jak teraz jestem
Moją "winą" było zaakceptowanie zainteresowania żonatego. Trudno to nazwać wymarzoną relacją ale była tysiące razy fajniejsza niż moje małżeństwo. Przez jakieś pół roku. Potem coraz bardziej odczuwalna była samotność, beznadzieja tej relacji oraz upokorzenie przez bardzo duże "U".
Jednocześnie zakończenie tego było dla mnie okropnie trudne.
Nie wiem czy u wszystkich tal to wygląda? U mnie na spotkaniach było rewelacyjnie. Rozmowa, bliskość, jakiś film... ani jeden wieczór w moim małżeństwie tak nie wyglądał... A potem on znikał do żony - a u mnie się zaczynały jazdy - ogromna tęsknota, pustka, żal... koszmar. A jednak perspektywa spotkania pozwalała "jakoś" przetrwać.
Bycie kochanką dla kogoś, kto zaangażował się emocjonalnie to koszmar. Nie polecam nikomu. To już lepiej być samej i zaczekać na wolnego faceta.
Nawet jak takiego nie spotkam, to spokój jaki mam teraz jest dużo cenniejszy niż ten emocjonalny dygot, który zafundowałam sobie wchodząc w romans
Nigdy więcej.
Tak, myślę, że to najbardziej popularny schemat. Zwykle takie jednorazowe romanse kończą się po kilku msc/roku... najpierw jest wielka fascynacja, motyle... potem przychodzi ten emocjonalny dygot, zerwania/powroty … itd.
136 2019-10-01 19:13:59 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-10-01 19:24:56)
Sorry ale jeśli nie miałyście obiecanego wspólnego życia to cierpicie z powodu piosenki którą sobie dośpiewałyście i nie ma co na Misiach psów wieszać.
Niemniej współczuję..
Tjjja... ja po pewnym czasie miałam teksty że "on już tak dłużej nie wytrzyma", " jak ona go traktuje, jak psa, pomiata nim, nie szanuje", "tylko z tobą czuję się dobrze", " powinniśmy być razem (i teraz uwaga... werble) - KIEDYŚ" "bo teraz syn jest za mały (13 lat)"
A prawda jest taka, że jak emocjonalnie się do kogoś przykleisz, to z byle g.ó.wna upleciesz sobie wianuszek i uczepisz się każdego słowa. I wybacz ale tak jak mi ten człowiek namieszał w życiu, a przede wszystkim we łbie - to wiem tylko ja i będę sobie na nim wieszać wszystkie psy świata. Tyle mojego.
Edit: to z czego się cieszę to to, że uświadomiłam.sobie braki swojego byłego już małżeństwa i się rozwiodłam.
Ela210 napisał/a:Sorry ale jeśli nie miałyście obiecanego wspólnego życia to cierpicie z powodu piosenki którą sobie dośpiewałyście i nie ma co na Misiach psów wieszać.
Niemniej współczuję..Tjjja... ja po pewnym czasie miałam teksty że "on już tak dłużej nie wytrzyma", " jak ona go traktuje, jak psa, pomiata nim, nie szanuje", "tylko z tobą czuję się dobrze", " powinniśmy być razem (i teraz uwaga... werble) - KIEDYŚ" "bo teraz syn jest za mały (13 lat)"
A prawda jest taka, że jak emocjonalnie się do kogoś przykleisz, to z byle g.ó.wna upleciesz sobie wianuszek i uczepisz się każdego słowa. I wybacz ale tak jak mi ten człowiek namieszał w życiu, a przede wszystkim we łbie - to woem tylko ja i będę sobie na nim wieszać wszystkie psy świata. Tyle mojego.
Edit: to z czego się cieszę to to, że uświadomiłam.sobie braki swojego byłego już małżeństwa i się rozwiodłam.
Myslisz ze On od tak poprostu zdmuchnal kurz po tym romansie?
Juz Ci mowie ,ze nie.Na poczatku jest samozaprzeczenie ze czegos takiego nie bylo ,ze romansu nie bylo ale z czasem wracaja bumerangi i to nie ty bedziesz ubolewac nad swoim zyciem tylko On.Teraz moze cos tam iskrzy ale to typowe udawanie przed samym soba ale niech wroci normalnosc za jakis czas to ten misiek zobaczy co sobie w glowce i w zyciu za kociolek przygotowal
138 2019-10-01 19:29:57 Ostatnio edytowany przez TypowyCharlie (2019-10-01 19:49:30)
Ela210 napisał/a:Sorry ale jeśli nie miałyście obiecanego wspólnego życia to cierpicie z powodu piosenki którą sobie dośpiewałyście i nie ma co na Misiach psów wieszać.
Niemniej współczuję..Tjjja... ja po pewnym czasie miałam teksty że "on już tak dłużej nie wytrzyma", " jak ona go traktuje, jak psa, pomiata nim, nie szanuje", "tylko z tobą czuję się dobrze", " powinniśmy być razem (i teraz uwaga... werble) - KIEDYŚ" "bo teraz syn jest za mały (13 lat)"
A prawda jest taka, że jak emocjonalnie się do kogoś przykleisz, to z byle g.ó.wna upleciesz sobie wianuszek i uczepisz się każdego słowa. I wybacz ale tak jak mi ten człowiek namieszał w życiu, a przede wszystkim we łbie - to woem tylko ja i będę sobie na nim wieszać wszystkie psy świata. Tyle mojego.
Edit: to z czego się cieszę to to, że uświadomiłam.sobie braki swojego byłego już małżeństwa i się rozwiodłam.
Jak ktoś cały czas ma głowę na karku i twardą wolę to takie "duperele" nie robią wrażenia, a raczej zażenowanie. Facet pewnie też się nabijał jaką łatwą zdobycz trafił która łyka wszystko jak pelikan, zapewne zaraz sobie kolejną znajdzie, niech tylko żonka ochłonie.
Zastanawiam się ... skoro kobiety przywiązują się do mężczyzn, i - co mnie przeraża, jest to naprawdę silne uczucie, co czuje kochanek? Wraca do życia, ot tak „ było minęło” ? Czy naprawdę przez rok można udawać uczucia, nawet płakać z „ bezsilności - a potem strzepnąć kurz jak gdyby nigdy nic ?! Nie myślę tutaj o seryjnych zdradzaczach, tylko o ludziach których połączyła ta- conajmniej przyjaźń... Jak to jest?
140 2019-10-01 19:38:54 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-10-01 20:27:54)
Soft Heart napisał/a:Ela210 napisał/a:Sorry ale jeśli nie miałyście obiecanego wspólnego życia to cierpicie z powodu piosenki którą sobie dośpiewałyście i nie ma co na Misiach psów wieszać.
Niemniej współczuję..Tjjja... ja po pewnym czasie miałam teksty że "on już tak dłużej nie wytrzyma", " jak ona go traktuje, jak psa, pomiata nim, nie szanuje", "tylko z tobą czuję się dobrze", " powinniśmy być razem (i teraz uwaga... werble) - KIEDYŚ" "bo teraz syn jest za mały (13 lat)"
A prawda jest taka, że jak emocjonalnie się do kogoś przykleisz, to z byle g.ó.wna upleciesz sobie wianuszek i uczepisz się każdego słowa. I wybacz ale tak jak mi ten człowiek namieszał w życiu, a przede wszystkim we łbie - to woem tylko ja i będę sobie na nim wieszać wszystkie psy świata. Tyle mojego.
Edit: to z czego się cieszę to to, że uświadomiłam.sobie braki swojego byłego już małżeństwa i się rozwiodłam.Myslisz ze On od tak poprostu zdmuchnal kurz po tym romansie?
Juz Ci mowie ,ze nie.Na poczatku jest samozaprzeczenie ze czegos takiego nie bylo ,ze romansu nie bylo ale z czasem wracaja bumerangi i to nie ty bedziesz ubolewac nad swoim zyciem tylko On.Teraz moze cos tam iskrzy ale to typowe udawanie przed samym soba ale niech wroci normalnosc za jakis czas to ten misiek zobaczy co sobie w glowce i w zyciu za kociolek przygotowal
Na razie wygląda jakby 6 w totka trafił. A jak jest u Ciebie Szary80? Dobrze już po rozstaniu z mężatką ?(kiedyś śledziłam wątek Nowego i tam też pisałeś) jestem ciekawa ile mi zajmie powrót do względnej normalności...
Zastanawiam się ... skoro kobiety przywiązują się do mężczyzn, i - co mnie przeraża, jest to naprawdę silne uczucie, co czuje kochanek? Wraca do życia, ot tak „ było minęło” ? Czy naprawdę przez rok można udawać uczucia, nawet płakać z „ bezsilności - a potem strzepnąć kurz jak gdyby nigdy nic ?! Nie myślę tutaj o seryjnych zdradzaczach, tylko o ludziach których połączyła ta- conajmniej przyjaźń... Jak to jest?
Spytaj Typowego Charliego. On wszystko wie. Każdy mądry póki sam na życiowym zakręcie z drogi nie wyleci
"Mój" reaguje dziwacznie... wygląda jakby 6 w totka trafił. 100%zadowolenia. A jak beczałam że mi źle to z uśmiechem na gębie potrafił powiedzieć, że mam się cieszyć że zdrowa jestem bo nie można mieć wszystkiego.
141 2019-10-01 20:10:48 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-10-01 20:12:40)
Zastanawiam się ... skoro kobiety przywiązują się do mężczyzn, i - co mnie przeraża, jest to naprawdę silne uczucie, co czuje kochanek? Wraca do życia, ot tak „ było minęło” ? Czy naprawdę przez rok można udawać uczucia, nawet płakać z „ bezsilności - a potem strzepnąć kurz jak gdyby nigdy nic ?! Nie myślę tutaj o seryjnych zdradzaczach, tylko o ludziach których połączyła ta- conajmniej przyjaźń... Jak to jest?
Wykluczając przypadki, kiedy jedynym motywem faceta jest seks, to jestem skłonny uwierzyć, że tak ZWYCZAJNIE może mu to minąć. Przynajmniej perspektywa utraty ciepłego gniazdka i niektórych pewników, "gwarantowanych" przez życie małżeńskie. Gośc dostrzega, że może stracić wygodny, przytulny domek i wraca z podkulonym ogonem wciskając żonie równie absurdalną porcję kitu, jak wcześniej kochance. Różnica jest jedynie w treści, forma możę zostać ta sama. Kochanka momentalnie przestaje być ważna.
Chyba jednak nie byłem nigdy tak bardzo zakochany, bo nie udawałem,że deszcz pada, gdy ktoś mi pluł w twarz. Może to takie męskie zakochanie w nietrwałych związkach, może to tylko zauroczenie, ale jeszcze tego etapu przyjmowania wszystkiego na wiarę nie doświadczyłem..Albo nie dałem sobie wmówić..
Szary80 napisał/a:Soft Heart napisał/a:Tjjja... ja po pewnym czasie miałam teksty że "on już tak dłużej nie wytrzyma", " jak ona go traktuje, jak psa, pomiata nim, nie szanuje", "tylko z tobą czuję się dobrze", " powinniśmy być razem (i teraz uwaga... werble) - KIEDYŚ" "bo teraz syn jest za mały (13 lat)"
A prawda jest taka, że jak emocjonalnie się do kogoś przykleisz, to z byle g.ó.wna upleciesz sobie wianuszek i uczepisz się każdego słowa. I wybacz ale tak jak mi ten człowiek namieszał w życiu, a przede wszystkim we łbie - to woem tylko ja i będę sobie na nim wieszać wszystkie psy świata. Tyle mojego.
Edit: to z czego się cieszę to to, że uświadomiłam.sobie braki swojego byłego już małżeństwa i się rozwiodłam.Myslisz ze On od tak poprostu zdmuchnal kurz po tym romansie?
Juz Ci mowie ,ze nie.Na poczatku jest samozaprzeczenie ze czegos takiego nie bylo ,ze romansu nie bylo ale z czasem wracaja bumerangi i to nie ty bedziesz ubolewac nad swoim zyciem tylko On.Teraz moze cos tam iskrzy ale to typowe udawanie przed samym soba ale niech wroci normalnosc za jakis czas to ten misiek zobaczy co sobie w glowce i w zyciu za kociolek przygotowalNa razie wygląda jakby 6 w totka trafił. A jak jest u Ciebie Szary80? Dobrze już po rozstaniu z mężatką ?(kiedyś śledziłam wątek Nowego i tam też pisałeś) jestem ciekawa ile mi zajmie powrót do względnej normalności...
Mira123 napisał/a:Zastanawiam się ... skoro kobiety przywiązują się do mężczyzn, i - co mnie przeraża, jest to naprawdę silne uczucie, co czuje kochanek? Wraca do życia, ot tak „ było minęło” ? Czy naprawdę przez rok można udawać uczucia, nawet płakać z „ bezsilności - a potem strzepnąć kurz jak gdyby nigdy nic ?! Nie myślę tutaj o seryjnych zdradzaczach, tylko o ludziach których połączyła ta- conajmniej przyjaźń... Jak to jest?
Spytaj Typowego Charliego. On wszystko wie wszystko . Każdy mądry póki sam na życiowym zakręcie z drogi nie wyleci
"Mój" reaguje dziwacznie... wygląda jakby 6 w totka trafił. 100%zadowolenia. A jak beczałam że mi źle to z uśmiechem na gębie potrafił powiedzieć, że mam się cieszyć że zdrowa jestem bo nie można mieć wszystkiego.
Nie wiem ile czasu zajmie Ci powrot do zycia bo ja sam tego nie wiem.Mam nauczke i nigdy wiecej juz w takie cos sie nie pakuje.
Zastanawiam się ... skoro kobiety przywiązują się do mężczyzn, i - co mnie przeraża, jest to naprawdę silne uczucie, co czuje kochanek? Wraca do życia, ot tak „ było minęło” ? Czy naprawdę przez rok można udawać uczucia, nawet płakać z „ bezsilności - a potem strzepnąć kurz jak gdyby nigdy nic ?! Nie myślę tutaj o seryjnych zdradzaczach, tylko o ludziach których połączyła ta- conajmniej przyjaźń... Jak to jest?
Obie strony ponosza konsekwencje tylko ,ze odrzucony odczuwa to na poczatku kiedy dochodzi do rozstania bo Pan czy Pani wrocili podkulic ogon jak gdyby nigdy nic a to Oni wlasnie odczuja konsekwencje w pozniejszym terminie albo juz je odczuwaja tylko udaja przed samym soba.
Szary80, czytałam Twój watek... na jakim jesteś dzisiaj etapie - zapomniałeś ? Powiedz ze można, ze potrzeba tylko czasu ... pociesz mnie.
Nie wiem.
W miarę zrównoważonym jednostkom wraca do normala po kilku miesiącach zauroczenia i głupawki. A jeżeli spotkało się nagle big love (rzadkie), to się uczciwie odchodzi, nawet przy 13-nastoletnich dzieciach. I to nie zależy od płci, choć fakt, kobiety zdają się byc bardziej podatne na atmosferę i uczucie intymności.
146 2019-10-02 00:20:00 Ostatnio edytowany przez Morfeusz1 (2019-10-02 00:21:24)
Szary80, czytałam Twój watek... na jakim jesteś dzisiaj etapie - zapomniałeś ? Powiedz ze można, ze potrzeba tylko czasu ... pociesz mnie.
Indiańska przypowieść o dwóch wilkach
Pewien stary Indianin Cherokee nauczał swoje wnuki. Powiedział im tak:
– Wewnątrz mnie odbywa się walka. To straszna walka.
Walczą dwa wilki: jeden reprezentuje strach, złość, zazdrość, smutek, żal, chciwość, arogancję, użalanie się nad sobą, poczucie winy, urazę, poczucie niższości, kłamstwa, fałszywą dumę i poczucie wyższości. Drugi to radość, zadowolenie, zgoda, pokój, miłość, nadzieja, akceptacja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, życzliwość, współczucie i wiara.
Taka sama walka odbywa się wewnątrz was i każdej innej osoby.
Dzieci myślały o tym przez chwilę, po czym jedno z nich zapytało:
– Dziadku, a który wilk wygra?
– Ten, którego nakarmisz – odpowiedział stary Indianin.
Nie karm złego wilka ...
147 2019-10-02 06:08:30 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-02 07:11:54)
Szary80, czytałam Twój watek... na jakim jesteś dzisiaj etapie - zapomniałeś ? Powiedz ze można, ze potrzeba tylko czasu ... pociesz mnie.
Sam nie znam na to odpowiedzi .
Nie wiem.
W miarę zrównoważonym jednostkom wraca do normala po kilku miesiącach zauroczenia i głupawki. A jeżeli spotkało się nagle big love (rzadkie), to się uczciwie odchodzi, nawet przy 13-nastoletnich dzieciach. I to nie zależy od płci, choć fakt, kobiety zdają się byc bardziej podatne na atmosferę i uczucie intymności.
Rzadko kiedy a przeważnie nigdy nikt od nikogo nie odejdzie . Mam tutaj na myśli osoby które wdały się w romans będąc w związku bo bajka trwa póki nie zaczną się pytania o przyszłość kochanków i wtedy jest kontrowanie w postaci „ nie mogę „ bo kredyt bo dzieci bo sramto czy tamto . Strach przed zmianami . Najlepsza opcja to trzymać się dwóch srok za ogon bo w domu jest jak jest a tam adrenalina której już dawno w domu nie ma . Tylko gdy romans się kończy to przychodzi czas kiedy trzeba ogarnąć podwórko które poprzez te ulotne chwile strasznie się zaniedbalo . Wtedy jest młotek w głowę z czym tak naprawdę się zostało .
Mira123 napisał/a:Szary80, czytałam Twój watek... na jakim jesteś dzisiaj etapie - zapomniałeś ? Powiedz ze można, ze potrzeba tylko czasu ... pociesz mnie.
Indiańska przypowieść o dwóch wilkach
Pewien stary Indianin Cherokee nauczał swoje wnuki. Powiedział im tak:
– Wewnątrz mnie odbywa się walka. To straszna walka.
Walczą dwa wilki: jeden reprezentuje strach, złość, zazdrość, smutek, żal, chciwość, arogancję, użalanie się nad sobą, poczucie winy, urazę, poczucie niższości, kłamstwa, fałszywą dumę i poczucie wyższości. Drugi to radość, zadowolenie, zgoda, pokój, miłość, nadzieja, akceptacja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, życzliwość, współczucie i wiara.
Taka sama walka odbywa się wewnątrz was i każdej innej osoby.
Dzieci myślały o tym przez chwilę, po czym jedno z nich zapytało:
– Dziadku, a który wilk wygra?
– Ten, którego nakarmisz – odpowiedział stary Indianin.
Nie karm złego wilka ...
Łatwo powiedzieć czy napisać a gorzej oszukać mózg
Szary80, nie pisz, proszę, postu pod postem. Zamiast tego używaj opcji ''edytuj''.
Szary80, nie pisz, proszę, postu pod postem. Zamiast tego używaj opcji ''edytuj''.
Ok nie ma problemu
Szary80, czytałam Twój watek... na jakim jesteś dzisiaj etapie - zapomniałeś ? Powiedz ze można, ze potrzeba tylko czasu ... pociesz mnie.
Mira w końcu zapomnisz. Może nie całkiem ale w końcu wspomnienia zbledną. Rozpaczasz za byłymi chłopakami z dawnych czasów? Nie. To też minie. Tak już jest nasza psychika skonstruowana.
Wszystko się ułoży... ja o nim myślę jak o iluzji. Bo to była iluzja. Nieprawdziwy obraz doskonałego człowieka który przecież nie istniał
A raczej istniał tylko w moich wyobrażeniach. Weź kartkę i zacznij wypisywać jego wady. Każdą przykrość jakiej doznałaś w tym "związku". Zacznij od - " Ma żonę i nie miał skrupułów by ją oszukiwać". Ktoś tu słusznie nadmienił - czego myśmy oczekiwały od kogoś kto potrafił oszukać bliską sobie osobę?
Potem czytaj tą kartkę w kółko i w kółko i w kółko. Ja tak zrobiłam wczoraj i pomogło.
Dzisiaj znowu poczytam. Ważne żebyśmy już nigdy nie powtórzyłt tego błędu. Ja to traktuję jak lekcję - żeby nie iść nigdy bezmyślnie za emocjami. I bardziej myśleć o sobie - tzn jak jest mi z kimś źle, to się wycofywać z relacji a nie opierać swoje życie na "jakoś to będzie", albo "będzie lepiej" albo co gorsza "ja go zmienię". Zmienić możesz tylko siebie. Powodzenia. Trzymam za Ciebie mocno kciuki. Tymczasem rycz, złość się - to pomaga
I wypisz te wady. Polecam ten sposób.
151 2019-10-02 08:54:38 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-02 08:56:31)
Obie strony ponosza konsekwencje tylko ,ze odrzucony odczuwa to na poczatku kiedy dochodzi do rozstania bo Pan czy Pani wrocili podkulic ogon jak gdyby nigdy nic a to Oni wlasnie odczuja konsekwencje w późniejszym terminie albo już je odczuwają tylko udają przed samym sobą.
Zgadzam się z powyższym. To że "miś" Autorki czuje się teraz jakby trafił 6 w lotka, to są tylko pozory... ot adrenaliny i podbudowywania ego ciąg dalszy - nie dość, że żona nie puściła go z torbami, to jeszcze wzięła winę na siebie i zaczęła o niego zabiegać - taki z niego młody bóg! Ale on już wie, że to na zbyt długo nie wystarczy i już planuje jak tu wrócić do romansu z Autorką. Jeśli ona się nie zgodzi, znajdzie inną. A to, że tamto małżeństwo to obecnie tylko atrapa to już inna sprawa. Zdradzeni często popełniają ten sam błąd - zbyt szybko wybaczają zdrajcy w strachu by nie odszedł. Ok, nie odejdzie, ale powtórkę ze zdradą mają przez to gwarantowaną. Zresztą tu nie trzeba było długo czekać, już miś szykuje grunt.
I tak, to mija... trzeba czasu i najlepiej brak kontaktu. I najlepiej obrzydzanie sobie tej osoby, to pomaga - po prostu by ta osoba nie kojarzyła nam się tylko z pozytywnymi emocjami, nie była idealizowana.
Właśnie wyszedł z mojego gabinetu - sami byliśmy i - żadnych rozmów ponad służbową wymianę informacji. Jeśli będzie częściej dochodziło do jakichś incydentów, to jestem gotowa zmienić pracę. Ale jeśli będzie tylko tak - służbowo, to jakoś ujdzie chyba. W razie czego - nie ma problemu. Stolica to jednak stolica - dużo możliwości. Kontaktu poza "pracowym" nie mam żadnego. On nie dzwoni, ja nie dzwonię. Pisania też nie ma. Masz rację Mira - to też bardzo pomaga, nie denerwuję sie tak, nie płaczę tyle, jak tego kontaktu nie mam... tak jest lepiej.
153 2019-10-02 10:29:15 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-10-02 10:44:41)
wg mnie Mira, Softheart, Szary wcale nie wyciągacie wniosków z waszych romansów i przejedziecie się na tym w innych relacjach z wolnymi osobami.
Błąd w myśleniu polega na uznawaniu swoich oczekiwań za oczekiwania drugiej strony i nie zweryfikowaniu tego z powodu złej komunikacji z kimś.
Brak mi też, przy deklarowanej miłości zrozumienia, że ktoś miał swoje powody by zmienić zdanie.
Trochę też widzę projektowania swoich odczuć na innych w każdym małżeństwie jest inaczej i nie wytrzymam z nią może znaczyć co innego niż w Twoim.
Błąd w myśleniu polega na uznawaniu swoich oczekiwań za oczekiwania drugiej strony i nie zweryfikowaniu tego z powodu złej komunikacji z kimś.
To jedno, drugie to świadomość, że ktoś kto się zachowuje jak miś Autorki po prostu nie zasługuje na miłość żadnej z tych kobiet. Obie płaczą... ale po kim? Jednak i drugiej kłamie byleby osiągnąć swój cel. Autorce mówi, że powinna się cieszyć, bo jest zdrowa i w ogóle nie można mieć wszystkiego, żonie tez pewnie nagadał różnych rzeczy, skoro winę wzięła na siebie. Ok, potrzeba miłości, bliskości, atencji pcha nas w romanse ale... kiedy już mamy prawdziwy obraz kochanka, to dlaczego tak ciężko dojść do siebie? Czy na pewno z powodu uczucia do niego? Czy wielkiego zawodu? Też samego siebie... jak mogliśmy się tak wobec kogoś pomylić? Jak to możliwe, że osoba, która wzbudzała w nas takie uczucia jest tak wyrachowana, cyniczna i egoistyczna? Jak mogliśmy się tak dać zwieść? Myślę, że to drugie bardziej boli.
155 2019-10-02 10:48:32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-10-02 10:50:25)
Ja go nie chcę bronić, bo dostrzegam wiele egocentryzmu ale gdzie to kłamstwo? Było mu żle z żoną mówił o tym a kochanka tego nie rozwijała, nie starała się go poznać, bo akurat było to po jej myśli. Więc ich relacja wcalee nie była taka bliska
Ja go nie chcę bronić, bo dostrzegam wiele egocentryzmu
ale gdzie to kłamstwo? Było mu żle z żoną mówił o tym a kochanka tego nie rozwijała, nie starała się go poznać, bo akurat było to po jej myśli. Więc ich relacja wcalee nie była taka bliska
Ale chyba nie sądzisz, że kochanka będzie z kochankiem rozmawiała o współmałżonkach? Informacja, że się "nie układa" jest potrzebna i wystarczająca do tego by siebie rozgrzeszyć i dać zielone światło. Jak myślisz dlaczego miś planuje powrócić do romansu za kilka msc? Teraz wiadomo trwa miesiąc miodowy, ale zaraz ten czas minie, wróci proza życia i znów można będzie powiedzieć z "czystym sumieniem", że się nie układa a tamto było tylko po to by uśpić czujność żony.
Jedno można mu zarzucić, że okłamał i okłamuje żonę, a autorka wiedziała co się dzieje i jak to wszystko się potoczy tylko nie chciała dopuścić takich myśli do siebie. Tyle tematów o zdradach, emocjach, nieprzespanych nocach, a ludzie nadal wchodzą w takie układy i próbują uświadamiać innych, mimo że sami się do tego nie zastosowali. Po "misiu" to spłynie bo możliwe że już niejednokrotnie był w takim układzie, więc jest już "doświadczony". Dodatkowo nie obiecywał niczego, a traktował jako umilać czasu i odskocznie od szarego życia z żonką.
Nie mam pojęcia co On planuje.:) To żona ma problem
Jeżeli nie rozmawiają o ważnych dla siebie sprawach, a relację budują na seksie to skąd te oczekiwania czegoś trwałego i poczucie oszukania?
159 2019-10-02 11:25:08 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-02 11:28:33)
Nie mam pojęcia co On planuje.:) To żona ma problem
Jeżeli nie rozmawiają o ważnych dla siebie sprawach, a relację budują na seksie to skąd te oczekiwania czegoś trwałego i poczucie oszukania?
Ja tam nie wiem o czym oni rozmawiali ale ważne sprawy nie muszą dotyczyć konkretnie współmałżonków. Ja nie wiem dlaczego Autorka czuje się oszukana, w końcu pisała, że wiedziała, że jest żonaty poza tym nie oczekiwała od niego rozwodu... a zakończyła romans bo zaczęła ją ta relacja męczyć. Może i trudno się odkochać szczególnie kiedy widuje się daną osobę, a ból większy kiedy wiesz, że nie jesteś/byłaś jedyną. No niestety wolna osoba może nas zdradzić, okłamać, a co dopiero żonaty facet.
Czy ja wiem czy żona ma problem... skoro wybaczyła i jeszcze winę wzięła na siebie, to tak naprawdę sama dała mu tym samym zielone światło do dalszych zdrad. On się czuje bezkarny i sądząc po jego zachowaniu Autorka nie była pierwsza i zapewne nie będzie ostatnia. Tacy faceci już wiedzą co mówić, jak zachowywać, by dopiąć swego i spaść na 4 łapy.
Nie da się poznać człowieka wykrawając z jego życia tak istotny fragment.
Gdyby się poznali, on wiedziałby co ją rani i nie składałby takich propozycji jak ostatnio.
Ale i tak jak małżeństwo autorki tak wyglądało jak opisywała, to dobrze że romans przyczynił się rozwodu.
Gdyby się poznali, on wiedziałby co ją rani i nie składałby takich propozycji jak ostatnio.
Jak widać nie była przekonywująca w tym "zerwaniu". Kocham dlatego odchodzę raczej nie brzmi jak stanowcze "KONIEC".
Poza tym on mówił, że się nie rozwiedzie, ona że tego od niego nie oczekuje, żona ... i tak winę weźmie na siebie, nic tylko romansować
Nie mam pojęcia co On planuje.:) To żona ma problem
Jeżeli nie rozmawiają o ważnych dla siebie sprawach, a relację budują na seksie to skąd te oczekiwania czegoś trwałego i poczucie oszukania?
Nie wiem jak to wyglądało u autorki tzn relacja czy tylko czysty seks czy coś więcej czyli między innymi ciche wspólne plany . Z tego co czytam to koleś chce ciągnąć dwie sroki za jeden ogon bo tak mu najwygodniej . U mnie przynajmniej z mojej strony to nie był tylko seks tylko chęć wspólnego życia bo taki miałem plan od początku mojej znajomosci . Co Ona miała w głowie tego nie wiem bo do dziś mnie meczy jak to jej zle i jak to nie chce być z nim a dalej z nim jest . Rzygam już tymi bajkami i staram się żyć na nowo choć lekko nie jest .
163 2019-10-02 12:14:36 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-10-02 12:34:22)
Tristan i Izolda
Przecież "prawdziwa miłość" kochanków w romansie wszystko zniesie i przetrwa .
Zły system.monogamia,społeczeństwo które nie rozumie kochanków.,
To niby "ekstremalne" tłumaczenia i usprawiedliwienia ,ale jak się jest w romansie to kto nie ma napakowane w głowie tego wszystkiego Kto się przyzna przed sobą do takich myśli czasem przed kochanką/kochankiem w przypływie szczerości.
Cały arsenał sztuczek i akrobacji do dyspozycji rozkminianie cała pełną parą przez 80% czasu wolnego i wygospodarowywanie jeszcze większej jego ilości to jak ośmiornica albo meduza.
Trudno porzucić złudzenia/wydobrzenia po romansie,bo łatwo się przystosować do idealizowania .
No i te niezliczone złudne nadzieje czepianie się nawet jednego słówka pomijając cały kontekst
w podświadomości od groma takich narzędzi jest byle by tylko uzyskać chwilę pozornego spokoju wolnego od udręki,wątpliwości.
To że powiedział że się nie rozwiedzie to wcale nie znaczy że kiedyś nie zmieni zdania może jednak to cały "ciąg" oczekiwań/nadziei na nadzieję skrzętnie ukrywany przed samym sobą,bo cel taki nieosiągalny pogodzić się z tym i odpuścić trudno przywiązania są silne nawet do zupełnie kosmicznych przekonań/oczekiwań
Im bardziej pokrętne tym bardziej bolesne i w pierwszej chwili niezrozumiałe to rozgoryczenie i rozczarowanie.
Przychodzi mi do głowy wątek Natalii.
Mira i Soft Heart deprecjonowanie kochanka zaraz po jego gloryfikowaniu usprawiedliwianiu to też samoobrona ,ale nie jest to dobre na stałe pobrzmiewa szukaniem urazy na siłę poczucia krzywdy rani w jakimś stopniu naprawdę czujecie te emocje one w pewnym sensie są "sztuczne na szczęście też nietrwałe bo przychodzi przesilenie aż do porzygu.
Podobnie jest z tym zapominaniem wspomnień na siłę wymazywanie pamięci ,oczywiście jest jeszcze kwestia co kto rozumie przez zapominanie.
Ja po dwudziestu paru latach pamiętam chyba prawie wszystko były całe tygodnie miesiące że nie istnieją wspomnienia ale czasem coś się skojarzy tylko już nic absolutnie mi to nie robi złego i to stało się dużo wcześniej nie ma co się przerażać że 20 lat nie dzieje się to szybciej.Wspomnienia nie mają znaczeń nie są istotne nie wywołują reakcji jest spokój pogodzenie z prawem do błędów w swoim życiu
Najlepszy jest brak kontaktu całkowity bo działamy na widok kochanka/wyzwalacza jak psy Pawłowa tyle że to początek w głowie jest wszystko .
Zgadzam się. Na moje szczęście ja już go nie widuje. Tzn. zobaczyłam go przypadkiem w sobotę - z daleka... I co? Niby wszystko sobie mówiłam - a rozpadłam się na kawałki. Mam wrażenie ze zaczynam od nowa - ale da radę. Nie wyobrażam sobie widywać go regularnie np. w pracy. A jeżeli to wszystko co mówił to były tylko słowa i gra aktorska - to szczerze jestem pod wrażeniem - rola wręcz Oskarowa. Z resztą - nieważne. Daje sobie czas do wiosny - wszyscy faceci są tacy sami. Czas zakupić kilka gadżetów ...
Najlepsze jest to, że bardzo często nawet, gdy On rzuci żonę dla kochanki to wtedy ta kochanka...się nim nudzi i go rzuca. Nagle haj mija. Znam wiele takich przypadków. Zdajcie sobie sprawę, dziewczyny, że właśnie ta ich niedostępność jest ważnym czynnikom stymulującym.
166 2019-10-02 13:05:00 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-02 13:10:18)
Mira i Soft Heart deprecjonowanie kochanka zaraz po jego gloryfikowaniu usprawiedliwianiu to też samoobrona ,ale nie jest to dobre na stałe pobrzmiewa szukaniem urazy na siłę poczucia krzywdy rani w jakimś stopniu naprawdę czujecie te emocje one w pewnym sensie są "sztuczne na szczęście też nietrwałe bo przychodzi przesilenie aż do porzygu.
Podobnie jest z tym zapominaniem wspomnień na siłę wymazywanie pamięci ,oczywiście jest jeszcze kwestia co kto rozumie przez zapominanie.
Każdy ma jakiś swój sposób, dla mnie deprecjonowanie kochanka było potrzebne do tego by przestać go w swojej głowie idealizować (wiadomo kochanek to same miłe chwile pozbawione rutyny i problemów dnia codziennego itd.) i spojrzeć na niego takim jakim on jest naprawdę, że ma wady itd. Nie chodziło o to by go znienawidzić, ale zneutralizować tę fascynację. Kiedy pojawi się obojętność, problem sam znika. Wiadomo, że tych wspomnień nie wymaże się z pamięci, ale tak jak piszesz nie mają już one absolutnie żadnego wpływu na nasze samopoczucie czy życie.
Najlepsze jest to, że bardzo często nawet, gdy On rzuci żonę dla kochanki to wtedy ta kochanka...się nim nudzi i go rzuca. Nagle haj mija. Znam wiele takich przypadków. Zdajcie sobie sprawę, dziewczyny, że właśnie ta ich niedostępność jest ważnym czynnikom stymulującym.
Tak jest bardzo często, a wynika to z faktu, że sam romans jest zwykle oderwany od rzeczywistości, nastawiony na przyjemności - wyidealizowany. Jak przychodzi "normalne" życie, często po burzliwych przejściach/rozstaniach/rozwodach itd. to czar takiej znajomości pryska szybciutko.
Każdy ma jakiś swój sposób, dla mnie deprecjonowanie kochanka było potrzebne do tego by przestać go w swojej głowie idealizować (wiadomo kochanek to same miłe chwile pozbawione rutyny i problemów dnia codziennego itd.) i spojrzeć na niego takim jakim on jest naprawdę, że ma wady itd. Nie chodziło o to by go znienawidzić, ale zneutralizować tę fascynację. Kiedy pojawi się obojętność, problem sam znika. Wiadomo, że tych wspomnień nie wymaże się z pamięci, ale tak jak piszesz nie mają już one absolutnie żadnego wpływu na nasze samopoczucie czy życie.
Właściwie to ten etap obrzydzania sobie osoby kochanka/kochanki chyba jest konieczny .
Zdejmuje z "tronu" i okazuje się że to człeczyna dwie ręce dwie nogi - tak naprawdę niesamowitość została jej nadana przez nas ,równie dobrze władza nad nami może być jej odebrana też przez nas.
A wahadełko nastawiania się po jakimś czasie wraca do normy .Ważne żeby nie utknąć na tym etapie i nie jątrzyć w stronę "nienawiści" bo to mnie szkodziło najbardziej te urazy z czasem się odpuszcza wcale nie tak trudno - na wszystko przychodzi czas.
Właściwie to ten etap obrzydzania sobie osoby kochanka/kochanki chyba jest konieczny .
Zdejmuje z "tronu" i okazuje się że to człeczyna dwie ręce dwie nogi - tak naprawdę niesamowitość została jej nadana przez nas ,równie dobrze władza nad nami może być jej odebrana też przez nas.
A wahadełko nastawiania się po jakimś czasie wraca do normy .Ważne żeby nie utknąć na tym etapie i nie jątrzyć w stronę "nienawiści" bo to mnie szkodziło najbardziej te urazy z czasem się odpuszcza wcale nie tak trudno - na wszystko przychodzi czas.
No dokładnie. Autorka chyba wciąż jest w szoku i nie dowierza, jak się zachował ten facet: żonie wmówił jej winę, Autorce zapowiedział, że nie ma co się mazać, przecież jest zdrowa itd. a poza tym jak sprawa ucichnie, to zawsze można do romansu wrócić. Mało tego sam czuje się jakby wygrał los na loterii, (ex) kochance, której jeszcze niedawno mówił, że jest światełkiem a z żoną nic nie łączy, nagle opowiada o miesiącu miodowym z żoną. Wystarczy na trzeźwo spojrzeć na te fakty... by tego pana zdjąć z ołtarzyka. Absolutnie nie namawiam do nienawiści czy zemsty, bo to bez sensu, ale takie obrzydzenie jest potrzebne by to wahadełko szybciej przyjęło wartość "zero".
169 2019-10-02 14:27:57 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-10-02 14:28:53)
To co ten dzieciak wyczynia z Autorką to słaby myk obliczony na efekt zazdrości cała ta euforia jest na pokaz .
Kompletnie nie wiadomo co u nich jest w domu i to zupełnie nie ważne.
Facet prawdopodobnie jeszcze chce pokazać jaką ma kontrolę nad rzeczywistością wszystko mu uszło płazem więc jak przycichnie chce ciągu dalszego bo nic się nie stało przecież "zagrożenie" minęło radocha i ulga.Ty Soft Heart masz znać jednak swoje miejsce nie fikaj.
Zdrowa złość na te sztuczki jest dobra Soft Heart możesz ją wykorzystać nie do kontaktów/gierek z nim ale do działania i zmian w swoim życiu zacznij coś nowego ale nie nowy związek na siłę, nauka czegoś ,zobacz co z Twoimi dziećmi (jeżeli je masz ) się dzieje teraz z nimi odbuduj relacje nie na poczuciu winy,ale tak jak mama z dziećmi po prostu od nich też odpłynęłaś .
To co ten dzieciak wyczynia z Autorką to słaby myk obliczony na efekt zazdrości cała ta euforia jest na pokaz .
Kompletnie nie wiadomo co u nich jest w domu i to zupełnie nie ważne.
Facet prawdopodobnie jeszcze chce pokazać jaką ma kontrolę nad rzeczywistością wszystko mu uszło płazem więc jak przycichnie chce ciągu dalszego bo nic się nie stało przecież "zagrożenie" minęło radocha i ulga.Ty Soft Heart masz znać jednak swoje miejsce nie fikaj.
To było do przewidzenia, zresztą jak tylko Soft Heart napisała jak się teraz ten facet zachowuje, to było wiadomo, że chce wzbudzić zazdrość a zarazem przygotować grunt pod c.d lub nowy romans.
171 2019-10-02 18:04:30 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-10-02 18:05:04)
Ktoś tutaj pięknie zaproponował sposób na potencjalne uporanie się z fascynacją kochankiem/kochanką: wypisać na kartce jego wady, po kolei od najważniejszego
I teraz pytanie do wszystkich: Czy wpisując tam na pierwszym miejscu to, co zostało zaproponowane:
- NIE WAHAŁ SIĘ OSZUKIWAĆ I OKŁAMYWAĆ żony
Czy to nie powinno już być połową( lub nawet większością) sukcesu?
Ktoś tutaj pięknie zaproponował sposób na potencjalne uporanie się z fascynacją kochankiem/kochanką: wypisać na kartce jego wady, po kolei od najważniejszego
I teraz pytanie do wszystkich: Czy wpisując tam na pierwszym miejscu to, co zostało zaproponowane:- NIE WAHAŁ SIĘ OSZUKIWAĆ I OKŁAMYWAĆ żony
Czy to nie powinno już być połową( lub nawet większością) sukcesu?
Nie! Nie na tamten czas. Przecież misiowi nie układało, żyli obok, tylko dzieci łączyły... więc jakie kłamstwa? Dlatego teraz Autorka jest w szoku, że ten facet jest/był do czegoś takiego zdolny. Nie dowierza, jak się teraz zachowuje itd.
Pytanie do autorki. Napisalas, ze tez bylas w nieszczesliwym zwiazku i bylas podatna na komplementy, ktorych Ci brakowalo. Czy jak zaczelas sie spotykac z tym gosciem, to Twoj zwiazek byl juz zakonczony?
Co do dyskusji to uwazam, ze odpowiadasz za cierpienie tej kobiety i razem z jej mezem ja zniszczyliscie. Wierze, ze szczerze teraz zalujesz. Ale nie oszukuj siebie, ze to tylko jej maz ja zniszczyl.
Nie! Nie na tamten czas. Przecież misiowi nie układało, żyli obok, tylko dzieci łączyły... więc jakie kłamstwa? Dlatego teraz Autorka jest w szoku, że ten facet jest/był do czegoś takiego zdolny. Nie dowierza, jak się teraz zachowuje itd.
To prawda. Na początku w ogóle nie myślałam za wiele. Poszłam w uczucie jak w dym. W to ciepło. Albo tylko ułudę ciepła. Póki ponoć u niego było źle i wszystko znosił "tylko dla dziecka" to "jakoś" to zdradzanie "rozumiałam". Sama miałam podobne problemy więc jakby nie miałam powodu nie wierzyć.
Zaś teraz? Podobno dobrze, a tu takie propozycje... podważa to wiarygodność wcześniejszych słów
Dżisas! kobieto, zerwałaś z kochankiem, a teraz na nim psy wieszasz bo ten nie zostawił żony, więc Ty ofiara, a On drań.
Normalnie ciężko czytać taki wątek, w którym porada dnia to obrzydzanie sobie kochanków, bo sami z sobą nie potraficie sobie poradzić.
Matrix jakiś...
Dżisas! kobieto, zerwałaś z kochankiem, a teraz na nim psy wieszasz bo ten nie zostawił żony, więc Ty ofiara, a On drań.
Normalnie ciężko czytać taki wątek, w którym porada dnia to obrzydzanie sobie kochanków, bo sami z sobą nie potraficie sobie poradzić.
Matrix jakiś...
Ale o co chodzi? Gdzieś w powyższym poście była jakaś agresja? Jakieś wyzwiska? Odniosłam się do wypowiedzi Roxann a wcześniej udzieliłam porady jednej z dziewczyn. Masz z tym jakiś problem? Naprawdę nie musisz śledzić tego wątku i wywąchiwać tych wieszanych psów z każdego wyrazu. Facet jest jaki jest. Dziwi mnie jego postawa obecna, bo mi się wydaje dziwna i tyle. Moje zdziwienie, moja sprawa. Sama się pięknie oszukałam doszukując się w słowach czlowieka, którego obdarzyłam uczuciem, głębszego przesłania. Radzę sobie ze sobą jak potrafię. Z tego też się tłumaczyć nie będę. Kilka Twoich postów było naprawdę pomocnych ale wiele jednak jest takim czepianiem dla czepiania. Nie bardzo rozumiem. No ale cóż...
Roxann napisał/a:Nie! Nie na tamten czas. Przecież misiowi nie układało, żyli obok, tylko dzieci łączyły... więc jakie kłamstwa? Dlatego teraz Autorka jest w szoku, że ten facet jest/był do czegoś takiego zdolny. Nie dowierza, jak się teraz zachowuje itd.
To prawda. Na początku w ogóle nie myślałam za wiele. Poszłam w uczucie jak w dym. W to ciepło. Albo tylko ułudę ciepła. Póki ponoć u niego było źle i wszystko znosił "tylko dla dziecka" to "jakoś" to zdradzanie "rozumiałam". Sama miałam podobne problemy więc jakby nie miałam powodu nie wierzyć.
Zaś teraz? Podobno dobrze, a tu takie propozycje... podważa to wiarygodność wcześniejszych słów
W takim razie każda osoba, która zdradza i wciska taki kit swojej kochance/kochankowi powinna zostać z miejsca rewelacyjnym aktorem. Trzeba być dobrym graczem, żeby komuś wmówić, że czarne jest białe a białe jest czarne...
178 2019-10-02 21:51:59 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-10-02 22:07:43)
Ela210 napisał/a:Dżisas! kobieto, zerwałaś z kochankiem, a teraz na nim psy wieszasz bo ten nie zostawił żony, więc Ty ofiara, a On drań.
Normalnie ciężko czytać taki wątek, w którym porada dnia to obrzydzanie sobie kochanków, bo sami z sobą nie potraficie sobie poradzić.
Matrix jakiś...Ale o co chodzi? Gdzieś w powyższym poście była jakaś agresja? Jakieś wyzwiska? Odniosłam się do wypowiedzi Roxann a wcześniej udzieliłam porady jednej z dziewczyn. Masz z tym jakiś problem? Naprawdę nie musisz śledzić tego wątku i wywąchiwać tych wieszanych psów z każdego wyrazu. Facet jest jaki jest. Dziwi mnie jego postawa obecna, bo mi się wydaje dziwna i tyle. Moje zdziwienie, moja sprawa. Sama się pięknie oszukałam doszukując się w słowach czlowieka, którego obdarzyłam uczuciem, głębszego przesłania. Radzę sobie ze sobą jak potrafię. Z tego też się tłumaczyć nie będę. Kilka Twoich postów było naprawdę pomocnych ale wiele jednak jest takim czepianiem dla czepiania. Nie bardzo rozumiem. No ale cóż...
To raczej Ty Softheart czepiasz się niestety gościa.
Jak w słowach piosenki: "łaskawie chciej oszczędzić strzał, wprost w plecy tego który dał, nam tyle szczęścia"
Dostawałaś w tym romansie chyba coś?
Po co to deptać teraz, bo piszesz że tęsknisz, bo nie dosłałaś wszystkiego czego potrzebowałaś?
Lepiej przekuj to w wiedzę o sobie, czego pragniesz od mężczyzny, uznaj że z kochankiem na dłuższą metę Ci nie po drodze było. Po co tworzyć złą energię? Naucz się akceptować to, że inny człowiek może mieć inną ścieżkę. Uzyskasz spokój.
Naprawdę nie chcę Cię dołować, ale chyba niepotrzebnie czujesz się aż tak wykorzystana.
O tym, że żona za swój nieudany związek nie może Cię obwinić, piszę Ci jako zdradzana kiedyś żona. Nie mam grama pretensji do innej kobiety.
Natomiast już wiesz, że czegoś innego potrzebujesz od mężczyzny, niż dostałaś od kochanka i życzę Ci, byś z zaufaniem do męskiego rodu tego szukała i znalazła
179 2019-10-02 22:20:11 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-03 06:49:45)
Soft Heart napisał/a:Roxann napisał/a:Nie! Nie na tamten czas. Przecież misiowi nie układało, żyli obok, tylko dzieci łączyły... więc jakie kłamstwa? Dlatego teraz Autorka jest w szoku, że ten facet jest/był do czegoś takiego zdolny. Nie dowierza, jak się teraz zachowuje itd.
To prawda. Na początku w ogóle nie myślałam za wiele. Poszłam w uczucie jak w dym. W to ciepło. Albo tylko ułudę ciepła. Póki ponoć u niego było źle i wszystko znosił "tylko dla dziecka" to "jakoś" to zdradzanie "rozumiałam". Sama miałam podobne problemy więc jakby nie miałam powodu nie wierzyć.
Zaś teraz? Podobno dobrze, a tu takie propozycje... podważa to wiarygodność wcześniejszych słówW takim razie każda osoba, która zdradza i wciska taki kit swojej kochance/kochankowi powinna zostać z miejsca rewelacyjnym aktorem. Trzeba być dobrym graczem, żeby komuś wmówić, że czarne jest białe a białe jest czarne...
Cóż, jeśli kłamał, to kłaniam się w pas. Rola godna oscara. Dla mnie najważniejsze jest to, że jakoś z tego wychodzę. I jeśli choć jedna osoba zastanawiająca się nad tym czy w romans wchodzić, czy nie - po przeczytaniu mojego żałosnego i nic nie wartego dla lepszych ode mnie, bardziej cnotliwych i światłych ludzi ( zero ironii)- odrzuci te myśli w ciemny kąt, będę umierała szczęśliwa i spełniona.
Soft Heart napisał/a:Ela210 napisał/a:Dżisas! kobieto, zerwałaś z kochankiem, a teraz na nim psy wieszasz bo ten nie zostawił żony, więc Ty ofiara, a On drań.
Normalnie ciężko czytać taki wątek, w którym porada dnia to obrzydzanie sobie kochanków, bo sami z sobą nie potraficie sobie poradzić.
Matrix jakiś...Ale o co chodzi? Gdzieś w powyższym poście była jakaś agresja? Jakieś wyzwiska? Odniosłam się do wypowiedzi Roxann a wcześniej udzieliłam porady jednej z dziewczyn. Masz z tym jakiś problem? Naprawdę nie musisz śledzić tego wątku i wywąchiwać tych wieszanych psów z każdego wyrazu. Facet jest jaki jest. Dziwi mnie jego postawa obecna, bo mi się wydaje dziwna i tyle. Moje zdziwienie, moja sprawa. Sama się pięknie oszukałam doszukując się w słowach czlowieka, którego obdarzyłam uczuciem, głębszego przesłania. Radzę sobie ze sobą jak potrafię. Z tego też się tłumaczyć nie będę. Kilka Twoich postów było naprawdę pomocnych ale wiele jednak jest takim czepianiem dla czepiania. Nie bardzo rozumiem. No ale cóż...
To raczej Ty Softheart czepiasz się niestety gościa.
Jak w słowach piosenki: "łaskawie chciej oszczędzić strzał, wprost w plecy tego który dał, nam tyle szczęścia"
Dostawałaś w tym romansie chyba coś?
Po co to deptać teraz, bo piszesz że tęsknisz, bo nie dosłałaś wszystkiego czego potrzebowałaś?
Lepiej przekuj to w wiedzę o sobie, czego pragniesz od mężczyzny, uznaj że z kochankiem na dłuższą metę Ci nie po drodze było. Po co tworzyć złą energię? Naucz się akceptować to, że inny człowiek może mieć inną ścieżkę. Uzyskasz spokój.
Naprawdę nie chcę Cię dołować, ale chyba niepotrzebnie czujesz się aż tak wykorzystana.
O tym, że żona za swój nieudany związek nie może Cię obwinić, piszę Ci jako zdradzana kiedyś żona. Nie mam grama pretensji do innej kobiety.Natomiast już wiesz, że czegoś innego potrzebujesz od mężczyzny, niż dostałaś od kochanka i życzę Ci, byś z zaufaniem do męskiego rodu tego szukała i znalazła
Dostałam na pewno akceptację swojego ciała. To coś niebywałego, usłyszeć grubo po 30stce po raz pierwszy w życiu od faceta, że jestem ładna... żałosne, nie?
Obecnie moje emocjonalne wnętrze to syf i zgliszcza. Najbardziej na świecie pragnę w tej chwili dożyć swoich dni sama. Byle zdrowie dopisało i praca była. O szczęściu i spełnieniu nie śmiem marzyć.
Czy się czuję wykorzystana? Nie wiem. Obecnie niczego nie czuję ale to pewnie zasługa drinka którego dopijam. Dobrej nocy...
Soft Heart napisał/a:Ela210 napisał/a:Dżisas! kobieto, zerwałaś z kochankiem, a teraz na nim psy wieszasz bo ten nie zostawił żony, więc Ty ofiara, a On drań.
Normalnie ciężko czytać taki wątek, w którym porada dnia to obrzydzanie sobie kochanków, bo sami z sobą nie potraficie sobie poradzić.
Matrix jakiś...Ale o co chodzi? Gdzieś w powyższym poście była jakaś agresja? Jakieś wyzwiska? Odniosłam się do wypowiedzi Roxann a wcześniej udzieliłam porady jednej z dziewczyn. Masz z tym jakiś problem? Naprawdę nie musisz śledzić tego wątku i wywąchiwać tych wieszanych psów z każdego wyrazu. Facet jest jaki jest. Dziwi mnie jego postawa obecna, bo mi się wydaje dziwna i tyle. Moje zdziwienie, moja sprawa. Sama się pięknie oszukałam doszukując się w słowach czlowieka, którego obdarzyłam uczuciem, głębszego przesłania. Radzę sobie ze sobą jak potrafię. Z tego też się tłumaczyć nie będę. Kilka Twoich postów było naprawdę pomocnych ale wiele jednak jest takim czepianiem dla czepiania. Nie bardzo rozumiem. No ale cóż...
To raczej Ty Softheart czepiasz się niestety gościa.
Jak w słowach piosenki: "łaskawie chciej oszczędzić strzał, wprost w plecy tego który dał, nam tyle szczęścia"
Dostawałaś w tym romansie chyba coś?
Po co to deptać teraz, bo piszesz że tęsknisz, bo nie dosłałaś wszystkiego czego potrzebowałaś?
Lepiej przekuj to w wiedzę o sobie, czego pragniesz od mężczyzny, uznaj że z kochankiem na dłuższą metę Ci nie po drodze było. Po co tworzyć złą energię? Naucz się akceptować to, że inny człowiek może mieć inną ścieżkę. Uzyskasz spokój.
Naprawdę nie chcę Cię dołować, ale chyba niepotrzebnie czujesz się aż tak wykorzystana.
O tym, że żona za swój nieudany związek nie może Cię obwinić, piszę Ci jako zdradzana kiedyś żona. Nie mam grama pretensji do innej kobiety.Natomiast już wiesz, że czegoś innego potrzebujesz od mężczyzny, niż dostałaś od kochanka i życzę Ci, byś z zaufaniem do męskiego rodu tego szukała i znalazła
Bardzo mądry wpis.
Szacunek do wolności drugiego człowieka oddaje wolność nam. Nikt nie musi zaspokajać naszych potrzeb. On nie musi mieć takiego samego spojrzenia na życie, czy w tym przypadku wasz romans jak Ty. Zaakceptuj to, że on chciał tyle ile było i to czego oczekiwał on nie było gorsze od tego czego oczekiwalas Ty. Po prostu inne.
Ela210 napisał/a:Soft Heart napisał/a:Ale o co chodzi? Gdzieś w powyższym poście była jakaś agresja? Jakieś wyzwiska? Odniosłam się do wypowiedzi Roxann a wcześniej udzieliłam porady jednej z dziewczyn. Masz z tym jakiś problem? Naprawdę nie musisz śledzić tego wątku i wywąchiwać tych wieszanych psów z każdego wyrazu. Facet jest jaki jest. Dziwi mnie jego postawa obecna, bo mi się wydaje dziwna i tyle. Moje zdziwienie, moja sprawa. Sama się pięknie oszukałam doszukując się w słowach czlowieka, którego obdarzyłam uczuciem, głębszego przesłania. Radzę sobie ze sobą jak potrafię. Z tego też się tłumaczyć nie będę. Kilka Twoich postów było naprawdę pomocnych ale wiele jednak jest takim czepianiem dla czepiania. Nie bardzo rozumiem. No ale cóż...
To raczej Ty Softheart czepiasz się niestety gościa.
Jak w słowach piosenki: "łaskawie chciej oszczędzić strzał, wprost w plecy tego który dał, nam tyle szczęścia"
Dostawałaś w tym romansie chyba coś?
Po co to deptać teraz, bo piszesz że tęsknisz, bo nie dosłałaś wszystkiego czego potrzebowałaś?
Lepiej przekuj to w wiedzę o sobie, czego pragniesz od mężczyzny, uznaj że z kochankiem na dłuższą metę Ci nie po drodze było. Po co tworzyć złą energię? Naucz się akceptować to, że inny człowiek może mieć inną ścieżkę. Uzyskasz spokój.
Naprawdę nie chcę Cię dołować, ale chyba niepotrzebnie czujesz się aż tak wykorzystana.
O tym, że żona za swój nieudany związek nie może Cię obwinić, piszę Ci jako zdradzana kiedyś żona. Nie mam grama pretensji do innej kobiety.Natomiast już wiesz, że czegoś innego potrzebujesz od mężczyzny, niż dostałaś od kochanka i życzę Ci, byś z zaufaniem do męskiego rodu tego szukała i znalazła
Bardzo mądry wpis.
Szacunek do wolności drugiego człowieka oddaje wolność nam. Nikt nie musi zaspokajać naszych potrzeb. On nie musi mieć takiego samego spojrzenia na życie, czy w tym przypadku wasz romans jak Ty. Zaakceptuj to, że on chciał tyle ile było i to czego oczekiwał on nie było gorsze od tego czego oczekiwalas Ty. Po prostu inne.
Ależ ja to akceptuję. Każdy wybrał to, co uznał dla siebie za lepsze.
Ja przerwałam romans, bo tkwienie w nim po pewnym czasie stało się naprawdę bolesne. Przykre. Tęsknota powodująca fizyczny ból.
Obrzydzanie sobie pomaga się uspokoić i - wybaczcie - będę stosowała tę metodę bo mi ona zwyczajnie pomaga się uspokoić. To, że go zostawiłam nie znaczy że nie tęsknię. Myślę, że żadna z Was nie będąc nigdy w takiej sytuacji, nie będzie w stanie mnie zrozumieć. To "obrzydzanie", wyszukiwanie wad ma mi pomóc wyzerować to wahadełko o którym pisał paslawek. Mnie to pomaga. Naprawdę. Jaki jest sens obrzucania błotem mojej metody radzenia sobie z tą sytuacją? Lepiej gdybym się powiesiła? Każdy wybrał to, co wybrał i kropka. Każdy radzi sobie z konsekwencjami swojego wyboru tak, jak potrafi.
Obrzydzanie sobie pomaga się uspokoić i - wybaczcie - będę stosowała tę metodę bo mi ona zwyczajnie pomaga się uspokoić. To, że go zostawiłam nie znaczy że nie tęsknię. Myślę, że żadna z Was nie będąc nigdy w takiej sytuacji, nie będzie w stanie mnie zrozumieć. To "obrzydzanie", wyszukiwanie wad ma mi pomóc wyzerować to wahadełko o którym pisał paslawek. Mnie to pomaga. Naprawdę. Jaki jest sens obrzucania błotem mojej metody radzenia sobie z tą sytuacją? Lepiej gdybym się powiesiła? Każdy wybrał to, co wybrał i kropka. Każdy radzi sobie z konsekwencjami swojego wyboru tak, jak potrafi.
Ja tez stosowałam tą metodę i się jak najbardziej sprawdziła. Bo tu nie chodzi o pielęgnowanie w sobie negatywnych emocji czy zrzucanie winy za swoje samopoczucie na inną osobę, tylko najzwyczajniej w świecie pomaga przestać kochać/tęsknić, skraca w czasie ten ból po rozstaniu/zawodzie. Każdy zakochany ma klapki na oczach a to "obrzydzanie" pomaga je szybciej zdjąć. Jak się będzie żyło tylko pięknymi chwilami, wspomnieniami, słowami, które romans za sobą niósł (przecież w nim nie było codzienności)... to i latami można tak tęsknić za tą "idealną" niespełnioną miłością. Tylko po co?
Wystarczy w momencie kiedy w pamięci pojawiają się np jego słowa "jesteś moim światełkiem", wyprzeć je innymi jego słowami "mam teraz cudowny seks z żoną" itd. Wtedy to wspomniane wahadełko się zeruje.
Zeruje się nie za darmo. Zaufanie do siebie tez się zeruje i wytracacie sobie z ręki broń oddając odpowiedzialni SC za swoje czyny komuś innemu. Porównalavym do jedzenia garściami tabletek przeciwbólowych zamiast pójścia na operację..
Ale każdy radzi sobie jak uważa. Takie obrzydzenie sobie własnego wyboru moim zdaniem walnie mocno we własne poczucie wartości nawet jak z pozoru tego nie będzie widać.
184 2019-10-03 15:18:47 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-03 16:52:36)
Ela, to o czym piszesz to jest już kolejny etap. Teraz najważniejsze jest pozbycie się tej całej huśtawki emocjonalnej, która Soft towarzyszy, uciszyć je, uspokoić.
Potem można się zastanawiać nad wyborami, przyczynami - zacząć pracę nad sobą.
EDIT: Ela, Twoje rady są bardzo celne, ale dotyczą raczej "normalnych" związków. Romans z żonatym/mężatką od samego początku jest atrapą - iluzją. Dlatego i emocje mu towarzyszące są jakby zmutowane. Ja mam za sobą kilka związków, rozstań, byłam kilkukrotnie zakochana, ale najbardziej dał mi w kość (emocjonalnie rozstroił) właśnie taki romans. I tu nie chodzi o kwestię zakończenia go bo ja też go sama zakończyłam i to stosunkowo szybko ale z emocjami nie potrafiłam sobie długo poradzić. To jest ta huśtawka o której pisze Soft. Te silne emocje, adrenalina uzależniają. Ciężko nad nimi zapanować a tęsknota powoduje ból wręcz fizyczny. Skoro jednak powiedziało się A to trzeba powiedzieć i B. Najgorsze co Soft może w danej chwili zrobić to wrócić do romansu i/lub pielęgnować w sobie te piękne chwile, przymykając oczy na fakty i tłumacząc sobie, że nie dam rady, że tkwienie w takim układzie boli mniej niż "detoks". Były tu wątki osób tkwiących w takich romansach po kilka, nawet kilkanaście lat - to były już osoby w ciężkiej depresji, totalnie pozbawione poczucia własnej wartości - nie mające siły by się z takiego chorego układu wyrwać.
Detoks jest najcięższy, zwłaszcza jego początki, potem już jest z górki. Ważne by być konsekwentnym i przestać idealizować kochanka/kochankę. A to "obrzydzenie" w tym pomaga. Szczególnie kiedy najdzie tęsknota, albo widzisz daną osobę... Przecież to rozstanie nie było "normalne", ona skończyła ale wciąż kocha, on niby przytaknął, ale tak naprawdę dał jej czas aż zatęskni (ktoś kto kocha zawsze tęskni) ... potem żona dowiedziała więc teraz koncentruje się na tym, by ratować swój tyłek, ale nawet teraz już planuje jak tu i kiedy wrócić do tego co było. I to jest ta pułapka. Dopóki on będzie czuł, że Soft ma do niego słabość, będzie próbował na wszelkie sposoby by wrócić. A jak tego uczucia się pozbyć? No właśnie... zrzucając go z piedestału, na który nie zasługuje. Nie bez powodu użyłam słowa "detoks" bo dla mnie emocjonalne wyjście z tamtej relacji tak właśnie wyglądało... najpierw trzeba sobie uświadomić, że to co daje nam chwilową euforię, jest uzależniające i destrukcyjne (nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością). A jak raz, drugi, trzeci dasz się oprzeć pokusie, to stajesz się coraz silniejszy. Coraz mniej już to wysiłku cię kosztuje a i zaczynasz łapać dystans - równowagę psychiczną. Dlatego nie zgodzę się z tym, że obrzydzanie własnego wyboru musi działać destrukcyjnie na nasze poczucie własnej wartości. Ok, każdy może popełnić błąd, wykazać skrajną naiwnością czy nawet bezmyślnością, ale ważne by wyciągnąć wnioski i lekcję na przyszłość. W końcu co nas nie zabije to nas wzmocni. Poza tym jeśli teraz Soft tą drogę przejdzie to tylko na tym zyska - uwolniła się z nieudanego małżeństwa a teraz ma szansę zawalczyć o siebie. I jeśli tak do tego podejdzie, jej poczucie wartości nie tylko nie zmaleje, ale ma szansę wzrosnąć. Dzięki większej świadomości i siebie i innych. Poza tym ma chyba gwarantowane, że drugi raz w podobną relację nie wejdzie. Już inne "czułki" działają Wiem po sobie...
Nie mogę niestety przeczytać całego wątku, a chętnie porozmawiam z kobietami, które są w takiej relacji dłużej niż rok czy dwa..Proszę o prywatną wiadomość.
186 2019-10-03 16:58:42 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-10-03 17:09:35)
Zeruje się nie za darmo. Zaufanie do siebie tez się zeruje i wytracacie sobie z ręki broń oddając odpowiedzialni SC za swoje czyny komuś innemu. Porównalavym do jedzenia garściami tabletek przeciwbólowych zamiast pójścia na operację..
Ale każdy radzi sobie jak uważa. Takie obrzydzenie sobie własnego wyboru moim zdaniem walnie mocno we własne poczucie wartości nawet jak z pozoru tego nie będzie widać.
Ela, to o czym piszesz to jest już kolejny etap. Teraz najważniejsze jest pozbycie się tej całej huśtawki emocjonalnej, która Soft towarzyszy, uciszyć je, uspokoić.
Potem można się zastanawiać nad wyborami, przyczynami - zacząć pracę nad sobą.
Też uważam że to taki odruchowy etap to "obrzydzanie" z pewnością nie jest jedynie słuszny i idealny tutaj sprawdza się powiedzenie "że dobre jest wrogiem najlepszego" chciało by się zaoszczędzić ludziom czasu i mordęgi na tą metodę o ile to jest metoda.
To jest raczej unikanie innych emocji i uczuć ,poczucia winy,rozczarowań,wspominania,skojarzeń reakcji na pewne słowa .
Ma to jednak pewne wady i bywa niebezpieczne jak się przegnie bo właściwie nie jest to określanie wad eks kochanka,którego i tak słabo się zna .
Zna się go ze spotkań gdzie sprawia wrażenie wywołuje się je, takie dwa wyobrażenia się stykają w dużej mierze podtrzymują i potwierdzają jakieś oczekiwania trudno tu mówić o poznawaniu kogoś w powszedniości codzienności to takie "od święta " .
Uraza rozgrzewa tłumi coś innego ale też rani i tkwi się długo z głową w przeszłości sekuje się za wypowiedziane słowa którym nadało się istotne znaczenie że aż bolą ."Każdy orze jak może" przychodzi w tym przesilenie i wtedy dobrze jest sobie uczyć się odpuszczać dawać sobie prawa i komuś innemu.Doskonała okazja nauczyć się wybierać świadomie co się myśli oduczać się uciekania i tłumienia uczuć bo tego nie uczą w szkołach wręcz przeciwnie.
Następny etap to co proponuje Roxann bo zostać na etapie uraz i obrzydzania można na cale lata jak się człowiek zaprze i utrwali rozgrzebie poczucie krzywdy,rozgoryczenia tu też ważne jest oddzielanie faktycznych od wmawianych sobie rozczarowań poznanie swoich urojonych oczekiwań.
Można to deprecjonowanie też wykorzystać niestety do odnawiania kontaktu w celu powtarzania doznawanych znanych emocji - do kolejnego znieczulania się .
187 2019-10-03 17:09:59 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-03 17:13:58)
Też uważam że to taki odruchowy etap to "obrzydzanie" z pewnością nie jest jedynie słuszny i idealny tutaj sprawdza się powiedzenie "że dobre jest wrogiem najlepszego" chciało by się zaoszczędzić ludziom czasu i mordęgi na tą metodę o ile to jest metoda.
(…)
Następny etap to co proponuje Roxann bo zostać na etapie uraz i obrzydzania można na cale lata jak się człowiek zaprze.
Można to deprecjonowanie też wykorzystać niestety do odnawiania kontaktu w celu powtarzania doznawanych znanych emocji - do kolejnego znieczulania się .
Dokładnie o to mi chodzi. To jest dobry sposób na ten początek "detoksu" by możliwie jak najszybciej przestać kochać/tęsknić/idealizować daną osobę, złagodzić parabolę emocji. Ja tu mówię tylko o sferze czysto emocjonalnej. Jak się już emocje ogarnie w miarę... to przychodzi czas na to co piszą Ela czy Gracjana.
Mi to pomogło, więc polecam... a co teraz czuję do tamtego faceta? NIC. Ani nie mam pozytywnych uczuć ani negatywnych. Wspomnienia zachowałam te miłe, ale raczej pozbawione "osób". Może inaczej nie wiążę już ich z tą osobą. Nie emocjonalnie.
Ja myślę, że sama przed sobą nie chcesz się przyznać czego naprawdę oczekiwałaś po tej relacji i jak ją widziałaś w przyszłości. Jeśli uczciwie odpowiesz sobie to cała otoczka będzie zbędna.
189 2019-10-03 18:20:29 Ostatnio edytowany przez Szary80 (2019-10-03 18:20:51)
Ja myślę, że sama przed sobą nie chcesz się przyznać czego naprawdę oczekiwałaś po tej relacji i jak ją widziałaś w przyszłości. Jeśli uczciwie odpowiesz sobie to cała otoczka będzie zbędna.
Autorka oczekiwala zwiazku tylko i wylacznie.On ja napedzal klamstwami typu ze u niego sie nie uklada ,ze zona sraka i owaka,ze rzyga tym zyciem no i makaron na uszy w postaci komplementow.To ja nakrecalo ze cos sie kreci w autorki kierunku az tu nagle On podwinal ogonek i bajka sie skonczyla.Typowy schemat romansow.Kto stracil wiecej? Na dzien dzisiejszy autorka bo emocjonalnie i psychicznie jest wypompowana a On dupe cieszy bo mysli ze mu sie udalo ale tutaj czas bedzie jego wrogiem bo jego zwiazek juz nie bedzie taki sam.Moze bardziej udawany a to i tak jest na krotka mete.Szkoda autorki choc duzo osob tutaj na niej psy wiesza a nie po to tutaj przyszla i nie od tego jest to forum
No serio?? Żeby się chwilowo lepiej poczuć sprowadzić osobę która była niby taka ważna do parteru?A potem już będziemy sprawiedliwi?
Nie Ela - nie niby ważna... bardzo ważna - ale jakoś trzeba sobie wmówić te wszystkie argumenty w taki sposób aby przyjął je nie tylko rozum - co wcale nie jest takie trudne ale i serce. Bo może i faceci się nie przywiązują a kochanki to odskocznie i dodatki - ale czasem ze strony kobiety to po prostu miłość - może i toksyczna, zabroniona, jednostronna, wzbudzająca u innych pogardę i złość - ale prawdziwa. Jeszcze nic w moim życiu nie spowodowało u mnie takiego bólu jak romans a przeżyłam już dużo (min. zdradę, rozwód). Głupie serce....
192 2019-10-03 22:32:30 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-10-03 22:39:28)
No serio?? Żeby się chwilowo lepiej poczuć sprowadzić osobę która była niby taka ważna do parteru?A potem już będziemy sprawiedliwi?
Wierzę w sposób Roxann i Paslawka. Zresztą naprawdę - co za różnica? Ważne, że pomaga. To dużo lepsze niż wycie do księżyca. Każdy z nas miał kiedyś w swoim życiu kogoś ważnego - z kim był w jakiejś relacji . Potem ta relacja być może skończyła się źle. Takie uświadamianie sobie że "wcale to nie było aż takie znowu fajne, a w zasadzie to nie podobało mi się to, tamto i sramto; i w sumie dobrze że się skończyło" pomaga. Wolę to niż ból istnienia. Naprawdę. Cenię rady tych, co to przetrwali i w miarę normalnie teraz żyją. Bo to znaczy, że dla mnie też to kiedyś nastąpi.
Mira123 napisał/a:Nie Ela - nie niby ważna... bardzo ważna - ale jakoś trzeba sobie wmówić te wszystkie argumenty w taki sposób aby przyjął je nie tylko rozum - co wcale nie jest takie trudne ale i serce. Bo może i faceci się nie przywiązują a kochanki to odskocznie i dodatki - ale czasem ze strony kobiety to po prostu miłość - może i toksyczna, zabroniona, jednostronna, wzbudzająca u innych pogardę i złość - ale prawdziwa. Jeszcze nic w moim życiu nie spowodowało u mnie takiego bólu jak romans a przeżyłam już dużo (min. zdradę, rozwód). Głupie serce....
Mira wysłałam Ci maila. Co do bycia kochanką - to gdzieś się dowiedziałam że w całym tym trójkącie to najgorsza z możliwych ról. Mogę Ci coś podesłać w tym temacie.
Nie Ela - nie niby ważna... bardzo ważna - ale jakoś trzeba sobie wmówić te wszystkie argumenty w taki sposób aby przyjął je nie tylko rozum - co wcale nie jest takie trudne ale i serce. Bo może i faceci się nie przywiązują a kochanki to odskocznie i dodatki - ale czasem ze strony kobiety to po prostu miłość - może i toksyczna, zabroniona, jednostronna, wzbudzająca u innych pogardę i złość - ale prawdziwa. Jeszcze nic w moim życiu nie spowodowało u mnie takiego bólu jak romans a przeżyłam już dużo (min. zdradę, rozwód). Głupie serce....
Jakoś mam dziwne przeczucie że to prawda i w to wierzę. A serce czasami naprawdę jest głupie i żadne rozumy nic nie pomogą
194 2019-10-03 22:41:50 Ostatnio edytowany przez TypowyCharlie (2019-10-03 22:43:01)
Okłamywanie samych siebie ma być pomocne, ot niezłych ciekawostek można się od was dowiedzieć. Zamiast wypić piwo które same sobie nawarzyłyście to próbujecie okłamać swoje sumienie,serce oraz rozum. Miejcie chociaż trochę odwagi by to normalnie zakończyć, a nie tworzyć chore wymysły.
195 2019-10-03 22:48:40 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-10-03 22:49:41)
Okłamywanie samych siebie ma być pomocne, ot niezłych ciekawostek można się od was dowiedzieć. Zamiast wypić piwo które same sobie nawarzyłyście to próbujecie okłamać swoje sumienie,serce oraz rozum. Miejcie chociaż trochę odwagi by to normalnie zakończyć, a nie tworzyć chore wymysły.
O jakim oszustwie mówisz? Człowiek z którym byłam w tej relacji ma wady. Uświadomienie sobie ich pomaga. Gdzie oszustwo?
I wierz mi, piję to piwo, którego z nim nawarzyłam. Bo raczej sama w tym romansie nie byłam.
Śmieszne te twoje zarzuty.