foggy napisał/a:SaraS napisał/a:....
Przy okazji, nie będę chciała emerytury od państwa, ale to w sumie nie ma związku z tematem. Tyle że prywatnie drażni jeszcze bardziej. 
Kazdy za mlodu psioczy na Zus, wysmiewa jego beneficjentow, pisze jaki to on/ona bedzie na starosc niezalezny. Nic takiego sie jednak nie dzieje. Na starosc im kto mniej oddał w składkach tym wiecej na Zus narzeka. Gdy ktos cale zycie płacił Zus i ma przyzwoitą emeryture to siedzi cicho by go inni z zawisci nie zagryzli.
Każdy, kto sam nie jest w stanie uniezależnić swojego dochodu na starość od państwa, nie wierzy w taki obrót spraw u innych. Swoją drogą, zakładam, że to nie będzie na starość, dajemy sobie z chłopakiem jakieś pięć lat (bo dwa na budowę domu, oczywiście wszystko szacowane z wzięciem pod uwagę wszelkich najgorszych wersji wydarzeń).
Przepraszam całą resztę czytających za protekcjonalny ton, to nie z mojego charakteru, po prostu bardzo mnie denerwuje w tej kwestii prześmiewcza postawa "ja sobie tak nie poradziłem, wielu innych sobie też nie dało rady, więc tobie też się nie uda (albo przynajmniej będę sobie tak wmawiał, bo mój świat jest fajniejszy, kiedy nikt sobie nie radzi - a nie tylko ja".
Snake napisał/a:SaraS napisał/a:Pisałam wyżej. Jeżeli machnę taką gromadkę, że do pracy nie pójdę, a każdemu z gromadki wpoję, że to właściwy model życia, to te dzieci nie tylko nie zarobią na żadną emeryturę, ale jeszcze wybiorą więcej kasy z podatków. Ale to pracujący bezdzietni są nieopłacalnym bytem.
)
Ojejej, państwo polskie zadrżało ze strachu w posadach...
Ironia na poziomie podstawówkowego "ale się Ciebie boję". Szkoda tylko, że nikomu nie groziłam ani nawet nie próbowałam pokazać, że sama jedna obrócę budżet państwa w ruinę. Przedstawiałam jedynie idiotyzm podatku płaconego karnie przez bezdzietnych jako tych, którzy niewystarczająco przyczynią się do zwiększenia dochodu przez płodzenie dzieci, w domyśle - przyszłych podatników. A dlaczego idiotyzm? Bo już jest wiele rodzin, które zdecydowanie więcej z budżetu wyciągają niż do niego wpłacają, więc niby dlaczego nagle miałoby się to zmienić? Oczywiście można stwierdzić, że te rodziny puszczają pieniądze w obieg, więc teoretycznie lepiej niż jakby milioner trzymał schomikowane w skarpecie, ale znowu - stawiam, że większość osób, która miałaby płacić bykowe, milionów nie posiada, więc też prędzej czy później by je wydała.
Ach, no i jeszcze jedno. Tak się zastanawiałam, kogo to może popchnąć do machnięcia potomka. Na pewno nie osoby, które rzeczywiście dzieci nie chcą nigdy. Również nie te, które dzieci już mają. Więc kogo by to mogło przekonać? No właśnie, pary planujące dzieci, ale "jeszcze nie teraz", bo... Np. bo nie mamy warunków i na razie staramy się je poprawić. No ale jaki sens odkładać na dziecko, jeżeli w tym czasie będzie trzeba płacić więcej? Żaden. Więc czemu by nie zrobić bąbelka, mimo że jeszcze wczoraj warunki uznało się za niewystarczające? A może nawet za całkiem złe, ale jakby dodać wysokość bykowego do innych bonusów, to właściwie może nawet cała operacja się opłaci? A jedyne, co z tego wyjdzie, to dzieciaki, które mogły się urodzić trochę później, ale w zdecydowanie lepszych warunkach.
foggy napisał/a:Kwestia bykowego jest smieszna, nie warta dyskusji. Znacznie ciekawsza jest kwestia zmiany nastawienia ludzi do dzieci. Przez całe wieki niepłodnosć była traktowana jak kalectwo. Rodzina szczęśliwa = rodzina z dziecmi. Niepostrzezenie w 21 wieku zmienił sie model i teraz nagle dzieci to obciach. Na tym polega postęp ze teraz na osiedlu wiecej bezdzietnych par z pieskami z którymi biegaja do psiego fryzjera niz matek pchsjacych wózek z dzieckiem? Dzieci to wydatek na który kasy młodzi nie mają ale na smartfonik za 1500 z abo 69 mają? Na netflixa jest, na szybki net jest, na wyjscid do restauracji jest a na kaszke dla dziecka nie ma? Moze bykowe to ptoba otrzezwienia tych ludzi, proba zwrócenia ich spoleczenstwu oraz proba zwrocenia tym ludziom zycia. Prawdziwego zycia. Bo to dzieci są prawdziwym zyciem a nie produkty zaczynajace sie na 'i-' oraz psi fryzjerze, tatuarze i lajki na fejsie.
Ojej, dopiero zrozumiałam, że to bykowe to dla mojego dobra! Dziękuję za takie próby otworzenia oczu. I za wyjaśnienie, czym jest prawdziwe życie. Odnalazłam właśnie sens istnienia!
(Albo i nie).
A przy okazji, jako bezdzietna lambadziara zapewne nie mam pojęcia, o czym mówię, ale zgaduję, że utrzymanie dziecka pochłania trochę więcej pieniędzy niż smartfon i Netflix, a kaszka to nie wszystko, czego młode potrzebuje. Chociaż takie podejście by w sumie wyjaśniało konieczność istnienia pińcetplusów itp. (jakby jednak wyszło na moje i coś poza kaszką by się czasem przydało ;s).
SonyXperia napisał/a:Wiadomo przecież, że nikt, kto pozostaje przy zdrowych zmysłach, nie będzie płodził dzieci tylko po to żeby nie być obciążonym kolejnym ciężarem fiskalnym. Wie także o tym państwo, któremu przecież notorycznie brakuje kasy. A podatnik zawsze będzie szukał innych możliwości minięcia się z przepisami prawa niż podporządkowanie się tym przepisom. Oczywistym jest, że nikt tu nie liczy na przyrost naturalny, ale na wpływy do budżetu państwa.
Co jest o tyle głupie w tej sytuacji, że bezdzietnym bardzo łatwo zmienić kraj na bardziej przyjazny. I wtedy państwo zostanie i bez bykowego, i bez dotychczasowej kasy z podatków.