Witam.
Przestrzegam przed wchodzeniem w związek z dzieciatym.
Ja weszłam, mało tego zaufalam wyszłam za mąż I żałuję tej decyzji.
Jesteś zawsze piątym kołem u wozu, wasze wspólne pieniądze wysyłane są wiecznie roszczeniowej byłej, nie masz w zasadzie nic do powiedzenia w tej kwestii. Dla partnera zawsze dziecko I jego potrzeby będą najważniejsze. Nie licz że się to zmieni że zacznie szanować twoje zdanie i uczucia. Z czasem będzie gorzej. Partner jakiekolwiek uwagi i zastrzeżenia traktuje jako atak na jego dziecko.
Ja tkwie w Tym horrorze już jakiś czas i jestem zniszczona psychicznie dosłownie.
Związek najgorszy z możliwych Ale ślepo się ufalo że będzie dobrze że może po tym ślubie zacznie się liczyc że mną Ale nie. Przestrzegam wszystkie panny. Uciekajcie z takiej relacji póki możecie.
Nie mam zamiaru nigdzie uciekać. To że ty trafiłaś na palanta nie znaczy że każdy taki jest.
3 2019-06-01 21:25:21 Ostatnio edytowany przez SaraS (2019-06-01 21:26:29)
A ja kiedyś kupiłam jajka na targu i jedno z nich okazało się zbukiem. Niestety, wcześniej tego nie sprawdziłam, tylko od razu chlup! na patelnię między pieczarki i paprykę! Wszystko do wyrzucenia... Odór straszny... Tyle sprzątania... Takie jajka nigdy nie będą dobre, nigdy nie przepoczwarzą się w pachnącą jajeczniczkę, a zabiorą Ci tylko, bez pytania, świeże powietrze w domu i zawartość patelenki... Przestrzegam przed kupowaniem jajek na targu! Zawróćcie z zakupów, póki możecie!
(albo używajcie miseczek. czy coś).
Nie mam zamiaru nigdzie uciekać. To że ty trafiłaś na palanta nie znaczy że każdy taki jest.
Jeśli Tobie się udało to tylko gratulowac. Widocznie trafiłaś na dojrzałego człowieka który potrafi rozgraniczyc pewne sprawy A to rzadkość w takich związkach. Z reguły wyrzuty sumienia swoje robią...
Ja miałem dość podobnie. Poznałem ją gdy miała już dziecko z poprzedniego małżeństwa. Myślałem że się wpasuje, stworzymy razem rodzinę. Niestety nie. O ile na początku, gdy była mną zauroczona, to jakoś było, wspólne decyzje itd. Potem przeszło w stan „ Ty utrzymuj mnie i moje dziecko ale od jego wychowania i w ogóle od niego to się odpier… bo to moje dziecko a nie twoje i ono zawsze będzie najważniejsze i będę je wychowywać tak jak ja chce a nie ty”
Ja byłam dwa lata z facetem ,który miał dziecko i podobnie jak Ty czułam się jak 5 koło u wozu . Później próbowaliśmy mieć wspólnie dziecko ,ale poroniłam 2 krotnie . Zawinął żagle i wrócił do kobiety z którą miał dziecko .
Później 2 miesiące spotykałam się z gościem mającym 11 letniego syna . Oczywiście syn number one . Kiedy wracal zza granicy ( gdzie pracował ) 80%czasu poświęcał dziecku a reszta na mnie i inne sprawy . Zakończyłam to w porę . Osobiście nigdy już, nigdy faceta z dzieckiem chociaż wierzę ,że nie każdy jest taki jak moi ex . Wymaga to wielkiej dojrzałości obu stron .
Ja miałem dość podobnie. Poznałem ją gdy miała już dziecko z poprzedniego małżeństwa. Myślałem że się wpasuje, stworzymy razem rodzinę. Niestety nie. O ile na początku, gdy była mną zauroczona, to jakoś było, wspólne decyzje itd. Potem przeszło w stan „ Ty utrzymuj mnie i moje dziecko ale od jego wychowania i w ogóle od niego to się odpier… bo to moje dziecko a nie twoje i ono zawsze będzie najważniejsze i będę je wychowywać tak jak ja chce a nie ty”
I jak to się w efekcie skończyło?
Ja byłam dwa lata z facetem ,który miał dziecko i podobnie jak Ty czułam się jak 5 koło u wozu . Później próbowaliśmy mieć wspólnie dziecko ,ale poroniłam 2 krotnie . Zawinął żagle i wrócił do kobiety z którą miał dziecko .
Później 2 miesiące spotykałam się z gościem mającym 11 letniego syna . Oczywiście syn number one . Kiedy wracal zza granicy ( gdzie pracował ) 80%czasu poświęcał dziecku a reszta na mnie i inne sprawy . Zakończyłam to w porę . Osobiście nigdy już, nigdy faceta z dzieckiem chociaż wierzę ,że nie każdy jest taki jak moi ex . Wymaga to wielkiej dojrzałości obu stron .
Coś czuje że u mnie skończy się to rozwodem.
9 2019-06-02 17:17:02 Ostatnio edytowany przez facetten (2019-06-02 17:34:27)
Dużo by pisać ale skracając to do ostatecznego efektu to rozeszliśmy się gdy bardziej nalegałem by uczestniczyć w ich (jej + dziecko) życiu. Wtedy dla niej stałem się kulą u nogi i stwierdziła że przede mną żyło im się lepiej i lepiej będzie się żyć po mnie a jedyne czego byłem warty to zastąpi wibratorem.
Dziś wiem że jeżeli miał bym związać się z kobietą z dzieckiem to na samym początku takie rzeczy musieli byśmy sobie wyjaśnić i ustalić. Choć nie wiem czy w dalszej perspektywie czasu te ustalenia były by utrzymane. Najgorsze co można usłyszeć to "Ty nigdy nie byłeś i nie będziesz jego tatą/ojcem i to nigdy nie będzie twoje dziecko więc nie masz prawa głosu w jego życiu i wychowywaniu go" a potem "Wzięłam z naszego (czyt. mojego) konta 600zł i kupiłam dziecku trzy fajne koszule adidadsa i sandałki"
Piszesz "uciekajcie". To czemu sama nie uciekasz?
Jestem w trakcie poszukiwań nowego mieszkania także uciekam jak najbardziej.
Dużo by pisać ale skracając to do ostatecznego efektu to rozeszliśmy się gdy bardziej nalegałem by uczestniczyć w ich (jej + dziecko) życiu. Wtedy dla niej stałem się kulą u nogi i stwierdziła że przede mną żyło im się lepiej i lepiej będzie się żyć po mnie a jedyne czego byłem warty to zastąpi wibratorem.
Dziś wiem że jeżeli miał bym związać się z kobietą z dzieckiem to na samym początku takie rzeczy musieli byśmy sobie wyjaśnić i ustalić. Choć nie wiem czy w dalszej perspektywie czasu te ustalenia były by utrzymane. Najgorsze co można usłyszeć to "Ty nigdy nie byłeś i nie będziesz jego tatą/ojcem i to nigdy nie będzie twoje dziecko więc nie masz prawa głosu w jego życiu i wychowywaniu go" a potem "Wzięłam z naszego (czyt. mojego) konta 600zł i kupiłam dziecku trzy fajne koszule adidadsa i sandałki"
Masakra, ale rozumiem Twoja dobra wolę chciałeś pomóc . Tak to jest temat rzeka możnaby dużo mówić Ale straconego czasu nikt już nie odda...
To są bardzo trudne związki. Dużo łatwiej jest, gdy są moje dzieci, twoje dzieci i nasze dzieci, wtedy ta furtka do ucieczki nie jest taka oczywista i związek nie jest na próbę, jak większość. Wymaga dojrzałości wszystkich stron, o co niełatwo.
Zupełnie nie rozumiem takiego parcia na wychowanie cudzych dzieci. Od tego jest ojciec i matka. Nie widzę sensu ładowania się w nie swoje buty. Zwłaszcza jak oboje rodzice żyją. Niech sobie ustalają wszystko co trzeba i co dotyczy dziecka. Ja mam swoje sprawy.
Nie nie ja się wcale nie mieszam w wychowanie jego dziecka nawet nie zamierzam. Tylko zwracam uwagę mojemu mężowi by zachował się wychowaniem córki która podczas pobytu u nas demoluje wszystko łącznie z meblami czy moim samochodem. A on uważa że nie chce na nią krzyczeć bo zbyt rzadko się widzi I nie chce się źle kojarzyć.....
16 2019-06-03 09:24:26 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2019-06-03 09:25:36)
Witam.
Przestrzegam przed wchodzeniem w związek z dzieciatym.
Ja weszłam, mało tego zaufalam wyszłam za mąż I żałuję tej decyzji.
Jesteś zawsze piątym kołem u wozu, wasze wspólne pieniądze wysyłane są wiecznie roszczeniowej byłej, nie masz w zasadzie nic do powiedzenia w tej kwestii. Dla partnera zawsze dziecko I jego potrzeby będą najważniejsze. Nie licz że się to zmieni że zacznie szanować twoje zdanie i uczucia. Z czasem będzie gorzej. Partner jakiekolwiek uwagi i zastrzeżenia traktuje jako atak na jego dziecko.
Ja tkwie w Tym horrorze już jakiś czas i jestem zniszczona psychicznie dosłownie.
Związek najgorszy z możliwych Ale ślepo się ufalo że będzie dobrze że może po tym ślubie zacznie się liczyc że mną Ale nie. Przestrzegam wszystkie panny. Uciekajcie z takiej relacji póki możecie.
i tutaj jest pies pogrzebany. Facet niczego nie udawał, od samego początku wiedzialaś jaki jest jego stosunek do dziecka i ich relacje. Na wlasne życzenie wpakowałas się w bagno. Widziałaś, że jest źle ale brnęłaś dalej.
Przestrzegam przed wchodzeniem w związek z dzieciatym...
Jesteś zawsze piątym kołem u wozu, wasze wspólne pieniądze wysyłane są wiecznie roszczeniowej byłej, nie masz w zasadzie nic do powiedzenia w tej kwestii.
Skoro zawsze czułaś się jak piąte koło u wozu to jak doszliście do małżeństwa?
Można mieć osobne konta, jego zobowiązanie wobec dziecka, nie są Twoimi.
Dla partnera zawsze dziecko I jego potrzeby będą najważniejsze.
To chyba normalne i oczywiste. Dlaczego Ty miałabyś być ważniejsza od jego dziecka?
Nie licz że się to zmieni że zacznie szanować twoje zdanie i uczucia. Z czasem będzie gorzej.
Skoro od początku Cię nie szanował, to i nie zacznie szanować Cię po ślubie. Skąd pomysł, że to się zmieni?
Ja tkwie w Tym horrorze już jakiś czas i jestem zniszczona psychicznie dosłownie.
Związek najgorszy z możliwych Ale ślepo się ufalo że będzie dobrze że może po tym ślubie zacznie się liczyc że mną Ale nie. Przestrzegam wszystkie panny. Uciekajcie z takiej relacji póki możecie.
Dlaczego tkwisz, przecież nikt Cię do kaloryfera nie przywiązał.
Weszłaś w związek z facetem z przeszłością. To, że stałaś się jego żoną nie oznacza, że nagle przestanie mieć dziecko.
Widocznie nie przeanalizowałaś dobrze decyzji o związaniu się z kimś takim, więc pretensje akurat możesz mieć tylko do siebie.
Fajnie, że facet po rozwodzie umie i chce dbać o swoje dziecko. Brawa dla niego.
18 2019-06-03 13:46:49 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-06-03 13:48:09)
A gdyby tak to facet napisał : przestrzegam przed związkiem z samotną matką!
Nigdy związku z dziaciatą!
A jeśli w takim związku jesteś - uciekaj jak najszybciej!
Ciekawe...
Niuniaaa26 napisał/a:Przestrzegam przed wchodzeniem w związek z dzieciatym...
Jesteś zawsze piątym kołem u wozu, wasze wspólne pieniądze wysyłane są wiecznie roszczeniowej byłej, nie masz w zasadzie nic do powiedzenia w tej kwestii.Skoro zawsze czułaś się jak piąte koło u wozu to jak doszliście do małżeństwa?
Można mieć osobne konta, jego zobowiązanie wobec dziecka, nie są Twoimi.Niuniaaa26 napisał/a:Dla partnera zawsze dziecko I jego potrzeby będą najważniejsze.
To chyba normalne i oczywiste. Dlaczego Ty miałabyś być ważniejsza od jego dziecka?
Niuniaaa26 napisał/a:Nie licz że się to zmieni że zacznie szanować twoje zdanie i uczucia. Z czasem będzie gorzej.
Skoro od początku Cię nie szanował, to i nie zacznie szanować Cię po ślubie. Skąd pomysł, że to się zmieni?
Niuniaaa26 napisał/a:Ja tkwie w Tym horrorze już jakiś czas i jestem zniszczona psychicznie dosłownie.
Związek najgorszy z możliwych Ale ślepo się ufalo że będzie dobrze że może po tym ślubie zacznie się liczyc że mną Ale nie. Przestrzegam wszystkie panny. Uciekajcie z takiej relacji póki możecie.Dlaczego tkwisz, przecież nikt Cię do kaloryfera nie przywiązał.
Weszłaś w związek z facetem z przeszłością. To, że stałaś się jego żoną nie oznacza, że nagle przestanie mieć dziecko.
Widocznie nie przeanalizowałaś dobrze decyzji o związaniu się z kimś takim, więc pretensje akurat możesz mieć tylko do siebie.Fajnie, że facet po rozwodzie umie i chce dbać o swoje dziecko. Brawa dla niego.
Zdaje się nie przeczytałaś że zrozumieniem mojego postu. Po 1 moj maz nie miał nigdy innej żony więc z nikim się nie rozwodził dziecko jest z wpadki z osobą z którą nie chciał być.
Po 2 nie wspomniałam nic o tym że liczyłam że dziecko zniknie.
Pisałam o jego podejściu do mnie w tej całej sytuacji . A to wiedzą tylko osoby które same były w takiej sytuacji A jak czytam jest ich wiele. Owszem w takich związkach da się żyć Ale wymaga to ogromnej dojrzałości I empatii.
Zdaje się nie przeczytałaś że zrozumieniem mojego postu. Po 1 moj maz nie miał nigdy innej żony więc z nikim się nie rozwodził dziecko jest z wpadki z osobą z którą nie chciał być.
Ależ bardzo dokładnie i ze zrozumieniem przeczytałam Twój post, w którym nie piszesz nic o wpadce, ale o :
Przestrzegam przed wchodzeniem w związek z dzieciatym.
Ja weszłam, mało tego zaufalam wyszłam za mąż I żałuję tej decyzji.
Jesteś zawsze piątym kołem u wozu, wasze wspólne pieniądze wysyłane są wiecznie roszczeniowej byłej
Więc zdecyduj się, czy weszłaś w związek "z dzieciatym" i przed tym "przestrzegasz", czy mąż ma dziecko na boku i tego nie możesz przeżyć.
Pisałam o jego podejściu do mnie w tej całej sytuacji . A to wiedzą tylko osoby które same były w takiej sytuacji A jak czytam jest ich wiele. Owszem w takich związkach da się żyć Ale wymaga to ogromnej dojrzałości I empatii.
Podejściu do Ciebie? Ty chyba nie przejawiasz empatii tylko jesteś zazdrosna o dziecko. Mało dojrzałe.
Moj post ma na celu przestrzec osoby które są na początku takiego związku. Ja nie wiedziałam I nie przemyslalam jakie będą konsekwencje.
I zapewniam nie ma to nic wspólnego z zazdrością o dziecko.
Jeśli nie byłaś w takiej sytuacji to proszę nie wypowiadaj się bo zielongo pojecia nie masz. Takie związki zawsze były najtrudniejsze i myślę że większość by w to nie jednak nie weszła.
Wypowiedzieć może się każdy, bez względu na doświadczenia na konkretnej płaszczyźnie.
To otwarte forum.
Moj post ma na celu przestrzec osoby które są na początku takiego związku. Ja nie wiedziałam I nie przemyslalam jakie będą konsekwencje.
I zapewniam nie ma to nic wspólnego z zazdrością o dziecko.
Jeśli nie byłaś w takiej sytuacji to proszę nie wypowiadaj się bo zielongo pojecia nie masz. Takie związki zawsze były najtrudniejsze i myślę że większość by w to nie jednak nie weszła.
Mam prawo się wypowiadać, tak samo jak Ty uważasz że masz prawo "przestrzegać". Tylko nie bardzo wiem przed czym.
Aby związek był udany trzeba włożyć w niego dużo wysiłku. Jest masa związków, w których jedno ma dziecko z poprzedniego, albo oboje mają dzieci z wcześniejszych związków. Więc jednak ktoś w takie związki "wchodzi" i wyobraź sobie, są szczęśliwi!
Ty popełniłaś błąd, więc ucz się na nim, a nie wrzucaj wszystkich do jednego worka.
Przez chwilę myślałem że szlag mnie trafi,na szczęście przypomniałem sobie że są osoby które nie popadają w skrajności...
I piszę to jako rozwiedziony ojciec kilkulatki , po związku z ...dzieciatą.
Od kiedy dziecko to problem?
Będzie na pierwszym miejscu i tyle.Uciekaj od tych którzy swoje dzieci traktują jako piąte koło u wozu...
Roszczeniowa była ? To w końcu on sobie z nie może poradzić z nią czy Ty?
Jak matka dziecka będzie normalną ,ich relacje również to też będzie problem?
Niunia, wróć do swojego postu sprzed 3 lat https://www.netkobiety.pl/p2354072.html#p2354072
Zacytujmy, aby nie zginęło:
cześć:)
pisze tu na forum, bo w sumie fajnie przeczytać opinię od bezstronnych osób..
Mam taki problem ze swoim facetem. Otóż jesteśmy ze sobą od całkiem niedawna... Z początku znajomości dość sporo prawił mi komplementów, był miły i nie było problemu... Przekonał mnie do siebie i stwierdziliśmy, że jesteśmy 'razem' i z dnia na dzień jego komplementy i miłe gesty diametralnie spadły. Dość często mnie potrafi krytykować (niby ciągle to żarty), ale ja jestem bardzo wrażliwa i jakoś ciężko mi słuchać, że np za mocno się maluję, albo , że przytyje jak zjem to czy to. Albo zdarza mu sie mówić, że jestem chamska, że wydaje mi sie, że wszystko wiem najlepiej itd itd itd. I tak to idzie dość często. Brakuje mi tego, żeby mnie przytulił i powiedział coś miłego bo w sumie jesteśmy ze sobą baardzo krótko.. Dodam jeszcze, że chętnie mówi mi o innych dziewczynach. Np że ta piosenkarka jest dla niego ideałem, albo że ma taką ładną koleżanke ale jest zajęta itd. Dodam jeszcze, że uchodze za jedną z ładniejszych dziewczyn i dlatego nie rozumiem jego zachowania, które wydaje mi się ma na celu mnie upokorzyć, albo sprawić że przestane byc pewna siebie ... Z jednej strony widze, że bardzo mu zależy, bo spotykamy sie niemal codziennie, dużo pisze dzwoni, ale jak jesteśmy sami zaczyna się atakowane mnie... Nie mogę tego zrozumieć pomóżcie sad
Myślę, że problem leży po Twojej stronie. Doskonale wiedziałaś, za kogo wychodzisz za maż. Standardowo przy tym, od prawienia komplementów ma być wyłącznie facet który ma klęczęć na nogach błagając codziennie o Twoje względy. Nie ma to nic wspólnego z równouprawnieniem w związku.
Zwalasz winę na "facetów z dziećmi" robiąc im celowo krzywdę swoim postem. W moim przypadku, kiedy sam jak się okazało doświadczyłem zdrady, trwało miesiące zanim się pozbierałem i kolejne, zanim znalazłem partnerkę ponieważ co druga, łącznie z samotnymi mamusiami gardzi rozwodnikiem bez względu na jego historie. Szczęśliwie, prawie już roczny związek z nową partnerką z którą doceniamy się wzajemnie każdego dnia uświadomił mi, jak bardzo byłem niszczony psychicznie w poprzednim związku.
Równie dobrze mogę napisać, że przestrzegam wszystkich, przed samotnymi matkami i toksycznymi osobami takimi jak ty.
Ja obecnie mam 25 lat, jestem wolna i bez żadnego „bagażu” jeżeli chodzi o mój status. Jakiś spory czas temu „latał” za mną 26 latek który wychowuje 2 letnią córeczkę. Strasznie nalegał na związek. Mówił, ze nie ma żadnego ślubu, po prostu dziewczyna już była w ciąży i zaczela zdradzać go z innym, a byli zaręczeni. Bił się w pierś ze ona i on maja już własne życie, ze kontaktują się tylko jeżeli chodzi o dziecko, ze on nie rozumie skąd ja mam takie uprzedzenia do faceta z dzieckiem. Postanowiłam poznać go bliżej... spotkaliśmy się może 3 razy na kawe pogadać. Dziwnym trafem jego była zaczela go kontrolować i była wściekła, ze on ma czelność się z kimś spotykać. Urwałam kontakt najszybciej jak to możliwe.
A ja kiedyś kupiłam jajka na targu i jedno z nich okazało się zbukiem. Niestety, wcześniej tego nie sprawdziłam, tylko od razu chlup! na patelnię między pieczarki i paprykę! Wszystko do wyrzucenia... Odór straszny... Tyle sprzątania... Takie jajka nigdy nie będą dobre, nigdy nie przepoczwarzą się w pachnącą jajeczniczkę, a zabiorą Ci tylko, bez pytania, świeże powietrze w domu i zawartość patelenki... Przestrzegam przed kupowaniem jajek na targu! Zawróćcie z zakupów, póki możecie!
(albo używajcie miseczek. czy coś).
Światny komentarz! Uśmiałam się :-) Uniwersalny
" Ale ślepo się ufalo że będzie dobrze że może po tym ślubie zacznie się liczyc że mną Ale nie. "
- to jest chyba problem.. uważałaś, że facet się z Tobą nie liczy, nie podobało ci się jak Cię traktuje, a mimo to się z nim związałaś, ślepo ufałaś... jeśli wg Ciebie nie liczył się z Tobą wcześniej, no to wiadomo samo się na lepsze po ślubie nie zmieni..
Nie ustaliliście przed ślubem spraw finansowych?
Jak jego córka demoluje wasze mieszkanie, to krzyk raczej nie rozwiąże problemu..
A i wcale nie popieram tych osób, które tu piszą, że wiadomo, dziecko zawsze będzie na 1 miejscu. Czy to oznacza, że partnerka czy żona już nie jest ważna, jak pojawi się dziecko? No nie mówię, żeby dziecko opuścić, ale jak się jest z kimś w związku to chyba też trzeba by druga osoba czuła się ważna. Podobnie jak jest kilkoro dzieci, to wtedy też będzie nr 1 i reszta się nie liczy?
Dla mnie ten wątek to czysta prowokacja.
29 2019-06-04 22:37:26 Ostatnio edytowany przez amans (2019-06-04 22:42:43)
Dziwnym trafem jego była zaczela go kontrolować i była wściekła, ze on ma czelność się z kimś spotykać. Urwałam kontakt najszybciej jak to możliwe.
Przerabiałem Pies ogrodnika. Innemu nie da, a samemu nie weźmie. Taka nowa panna, a nie daj boże dziecko może spowodować przecież pogorszenie statusu finansowego eks męża i zabraknie jeszcze na siebie i nowego misia. Poza tym nowy miś może ją kiedyś zostawić i co wtedy? Lepiej uttrzymać sobie byłego na smyczy. Kobiety to często niestety żmije, taka z dziećmi też szuka sobie najczęściej kawalera, który poświęci pełen wymiar czasu wyłącznie jej potomstwu. Najgorzej wspominam jedną, która urwała ze mną kontakt w dzień dziecka, tylko dlatego że postanowiłem go spędzić ze swoimi i nie mogłem przyjechać 300 km do niej. Samotnemu dzieciatemu zostaje tylko umrzeć. W końcu renta po zmarłym jest często większa niż alimenty
A ja jestem wdzięczna za takie posty. Dzielenie się takimi doświadczeniami pomaga zachować ostrożność. Każdy rozsądny człowiek wie, że od reguły zawsze znajdą się wyjątki. Jednak człowiek przynajmniej baczniej będzie się przyglądał pewnym zachowaniom zanim zaangazuje się niepotrzebnie.
Nie mam zamiaru nigdzie uciekać. To że ty trafiłaś na palanta nie znaczy że każdy taki jest.
przecież jasno napisała z takiej relacji czyli podobnej...
Witam.
Przestrzegam przed wchodzeniem w związek z dzieciatym.
Ja weszłam, mało tego zaufalam wyszłam za mąż I żałuję tej decyzji.
Jesteś zawsze piątym kołem u wozu, wasze wspólne pieniądze wysyłane są wiecznie roszczeniowej byłej, nie masz w zasadzie nic do powiedzenia w tej kwestii. Dla partnera zawsze dziecko I jego potrzeby będą najważniejsze. Nie licz że się to zmieni że zacznie szanować twoje zdanie i uczucia. Z czasem będzie gorzej. Partner jakiekolwiek uwagi i zastrzeżenia traktuje jako atak na jego dziecko.
Ja tkwie w Tym horrorze już jakiś czas i jestem zniszczona psychicznie dosłownie.
Związek najgorszy z możliwych Ale ślepo się ufalo że będzie dobrze że może po tym ślubie zacznie się liczyc że mną Ale nie. Przestrzegam wszystkie panny. Uciekajcie z takiej relacji póki możecie.
Dziewczyny.nie martwcie się jakoś to będzie.bez nerwów bo to nie potrzebne
Niunia.nie zawsze facet z dzieckiem jest taki.
Autorka postu jest osobą niedojrzałą. Widać to po jej postach nie tylko w tym wątku.
Dalej szkoda tego komentować.
Dzięki za odpowiedzi widzę po niektórych postach uzytkownikow ze nie wiedzą o co chodzi i odbierają ten post jako egoizm i niedojrzalosc. Cóż każdy ma prawo do własnego zdania. Ja napisałam o konkretnym przypadku i wiem że na przyszłość uniknelabym jak ognia takiej relacji. Nie jest to związek łatwy i przypuszczam że większość kobiet by się nie zdecydowała. Pozdrawiam
Dzięki za odpowiedzi widzę po niektórych postach uzytkownikow ze nie wiedzą o co chodzi i odbierają ten post jako egoizm i niedojrzalosc. Cóż każdy ma prawo do własnego zdania. Ja napisałam o konkretnym przypadku i wiem że na przyszłość uniknelabym jak ognia takiej relacji. Nie jest to związek łatwy i przypuszczam że większość kobiet by się nie zdecydowała. Pozdrawiam
Owszem, nie wiemy o co chodzi, bo piszesz wyrywkowo, atakujesz wszystkich facetów, którzy mają dzieci i obrażasz się jak ktoś próbuje Ci wytłumaczyć, że nie zawsze tak jest.
Nie wolno zakładać, że każdy jest taki i odpowiadać za "większość kobiet", bo nie masz takiego prawa.
To źle, że wszystkich "dzieciatych" wrzucasz do jednego worka i będziesz ich skreślać na starcie.
Ale nikt nikogo do niczego zmuszać nie może.
Generalnie temat poruszony przez autorkę jest bardzo złożony.
Sama, gdy nie miałam doświadczenia bycia w związku z facetem z dzieckiem myślałam, że jest to związek wymagający tylko niewiele większych starań niż związek z osobą bezdzietną. I niestety, myliłam się. W związku z osobą posiadającą dziecko trzeba wykazywać się ogromną dojrzałością i być gotowym na ustępowanie (jakby nie było na rzecz obcej osoby). Warto na początku takiego związku zdać sobie sprawę, że obecność dziecka będzie miała wpływ na wiele aspektów wspólnego życia takich jak: ilość spędzanego czasu razem i dzielenie się czasem z dzieckiem; sposobów spędzania czasu; atmosferę (bo jak wiadomo, dzieci mają swoje humory a potem dorastają a okres dorastania często jest burzliwy); finanse (dziecko będzie potrzebowało wsparcia finansowego być może przez całe życie i nie mówię tu tylko o alimentach ale także wszelkich dodatkowych wydatkach). Trzeba się także pogodzić z kontaktem partnera z drugim rodzicem dziecka. I jeśli nie mamy pewności, że rodzice dziecka do siebie nie wrócą, mogą rodzić się różne dodatkowe wątpliwości i ciężka atmosfera. Jeśli partner nie daje poczucia, że jako partnerka możesz się angażować, zaczyna się poczucie bycia wykluczoną i intruzem. Jeśli partner nie przejawia empatii i nie próbuje minimalnie wczuć się w sytuację drugiej strony, morze trudności jest gwarantowane - trzeba wtedy odbyć ze sobą wiele trudnych rozmów.
Nie powiedziałabym jednak, że należy uciekać z takiej relacji. Raczej lepiej zachować ostrożność i nie dać ponieść się emocjom, bo motylki z brzucha znikną a problemy dnia codziennego pozostaną. A jeśli czujemy się wykluczeni w takiej relacji, trzeba próbować wypracować sposób działania. W innym wypadku będziesz się spalać jak ja każdego dnia i będziesz wahać się pomiędzy rozstaniem a pozostaniem w związku (i potem reagować np zbyt emocjonlanie co nie posłuży ani Tobie ani partnerowi).
nie ma to sensu, nigdy nie będziesz na 1 miejscu dla takiego pana, dziecko zawsze wazniejsze... Nie wchodzilabym w to, jest tylu wolnych bez dzieci, po co wchodzić w dziwne sytuacje ??
Generalnie temat poruszony przez autorkę jest bardzo złożony.
Sama, gdy nie miałam doświadczenia bycia w związku z facetem z dzieckiem myślałam, że jest to związek wymagający tylko niewiele większych starań niż związek z osobą bezdzietną. I niestety, myliłam się. W związku z osobą posiadającą dziecko trzeba wykazywać się ogromną dojrzałością i być gotowym na ustępowanie (jakby nie było na rzecz obcej osoby). Warto na początku takiego związku zdać sobie sprawę, że obecność dziecka będzie miała wpływ na wiele aspektów wspólnego życia takich jak: ilość spędzanego czasu razem i dzielenie się czasem z dzieckiem; sposobów spędzania czasu; atmosferę (bo jak wiadomo, dzieci mają swoje humory a potem dorastają a okres dorastania często jest burzliwy); finanse (dziecko będzie potrzebowało wsparcia finansowego być może przez całe życie i nie mówię tu tylko o alimentach ale także wszelkich dodatkowych wydatkach). Trzeba się także pogodzić z kontaktem partnera z drugim rodzicem dziecka. I jeśli nie mamy pewności, że rodzice dziecka do siebie nie wrócą, mogą rodzić się różne dodatkowe wątpliwości i ciężka atmosfera. Jeśli partner nie daje poczucia, że jako partnerka możesz się angażować, zaczyna się poczucie bycia wykluczoną i intruzem. Jeśli partner nie przejawia empatii i nie próbuje minimalnie wczuć się w sytuację drugiej strony, morze trudności jest gwarantowane - trzeba wtedy odbyć ze sobą wiele trudnych rozmów.
Nie powiedziałabym jednak, że należy uciekać z takiej relacji. Raczej lepiej zachować ostrożność i nie dać ponieść się emocjom, bo motylki z brzucha znikną a problemy dnia codziennego pozostaną. A jeśli czujemy się wykluczeni w takiej relacji, trzeba próbować wypracować sposób działania. W innym wypadku będziesz się spalać jak ja każdego dnia i będziesz wahać się pomiędzy rozstaniem a pozostaniem w związku (i potem reagować np zbyt emocjonlanie co nie posłuży ani Tobie ani partnerowi).
Idealnie opisalas taka sytuację. To są właśnie te rzeczy których nikt nie zrozumie póki sam w tym nie siedzi. A pakujemy się w te zwiazki bo kochamy partnerów I wiążemy się z nimi A nie z ich dziećmi.
I bzdura że tylko kobieta powinna wszystko rozumieć I się dostosowac. To mężczyzna powinien też wykazywać się kompromisem I zrozumieniem i umiejętnością kochania zarówno dziecka jak I partnerki po równo.
Rozalia94 napisał/a:Generalnie temat poruszony przez autorkę jest bardzo złożony.
Sama, gdy nie miałam doświadczenia bycia w związku z facetem z dzieckiem myślałam, że jest to związek wymagający tylko niewiele większych starań niż związek z osobą bezdzietną. I niestety, myliłam się. W związku z osobą posiadającą dziecko trzeba wykazywać się ogromną dojrzałością i być gotowym na ustępowanie (jakby nie było na rzecz obcej osoby). Warto na początku takiego związku zdać sobie sprawę, że obecność dziecka będzie miała wpływ na wiele aspektów wspólnego życia takich jak: ilość spędzanego czasu razem i dzielenie się czasem z dzieckiem; sposobów spędzania czasu; atmosferę (bo jak wiadomo, dzieci mają swoje humory a potem dorastają a okres dorastania często jest burzliwy); finanse (dziecko będzie potrzebowało wsparcia finansowego być może przez całe życie i nie mówię tu tylko o alimentach ale także wszelkich dodatkowych wydatkach). Trzeba się także pogodzić z kontaktem partnera z drugim rodzicem dziecka. I jeśli nie mamy pewności, że rodzice dziecka do siebie nie wrócą, mogą rodzić się różne dodatkowe wątpliwości i ciężka atmosfera. Jeśli partner nie daje poczucia, że jako partnerka możesz się angażować, zaczyna się poczucie bycia wykluczoną i intruzem. Jeśli partner nie przejawia empatii i nie próbuje minimalnie wczuć się w sytuację drugiej strony, morze trudności jest gwarantowane - trzeba wtedy odbyć ze sobą wiele trudnych rozmów.
Nie powiedziałabym jednak, że należy uciekać z takiej relacji. Raczej lepiej zachować ostrożność i nie dać ponieść się emocjom, bo motylki z brzucha znikną a problemy dnia codziennego pozostaną. A jeśli czujemy się wykluczeni w takiej relacji, trzeba próbować wypracować sposób działania. W innym wypadku będziesz się spalać jak ja każdego dnia i będziesz wahać się pomiędzy rozstaniem a pozostaniem w związku (i potem reagować np zbyt emocjonlanie co nie posłuży ani Tobie ani partnerowi).
Idealnie opisalas taka sytuację. To są właśnie te rzeczy których nikt nie zrozumie póki sam w tym nie siedzi. A pakujemy się w te zwiazki bo kochamy partnerów I wiążemy się z nimi A nie z ich dziećmi.
I bzdura że tylko kobieta powinna wszystko rozumieć I się dostosowac. To mężczyzna powinien też wykazywać się kompromisem I zrozumieniem i umiejętnością kochania zarówno dziecka jak I partnerki po równo.
Zdecydowanie. Gorzej jeśli mężczyzna odbiera chęć lepszego traktowania jako atak na dziecko. Ja mojemu facetowi tłumaczę, że ja nie mam personalnego problemu z jego córką (to super dziewczynka, naprawdę). Mam problem z kontekstem sytuacji, która jest dla mnie naprawdę trudna. Nigdy nikt nam nie mówił, że w przyszłości musimy się przygotować na ewentualne życie w patchworkowej rodzinie
No bo to kompletnie nie ma związku z dzieckiem. One nie są nic winne. Ale owszem jeśli partner traktuje Cię źle to I twoje nastawienie do dziecka może się zmieniać bo widzisz w nim partnera który nie traktuje Cię z należytym szacunkiem.
Niestety te związki są meeega trudne zwłaszcza dla panien. Co by nie mówić nie jest twój mężczyzna tylko dla Ciebie A jak jeszcze nie umie rozgraniczyc pewnych spraw to robi się wielki problem I myśl czy to się na dłuższą metę uda.
pakujemy się w te zwiazki bo kochamy partnerów I wiążemy się z nimi A nie z ich dziećmi.
I bzdura że tylko kobieta powinna wszystko rozumieć I się dostosowac. To mężczyzna powinien też wykazywać się kompromisem I zrozumieniem i umiejętnością kochania zarówno dziecka jak I partnerki po równo.
Wykazujesz minimum dojrzałości, albo jesteś po prostu kapryśną egoistką.
Po pierwsze, nikt Cię w ten związek nie pakował, o ile w ogóle można w taki sposób określić tworzenie związku.
Po drugie, właśnie wiążesz się również z dziećmi. Powinnaś być świadoma, że nie jesteś i nie będziesz pępkiem świata. Może jak sama kiedyś zostaniesz matką, to zrozumiesz kto i na ile jest ważny.
To Ty powinnaś była zrozumieć tego człowieka, zamiast wymagać by kochał Cię bardziej niż swoje dziecko.
Nie nadajesz się kompletnie do takiego związku, o ile w ogóle jesteś gotowa na jakikolwiek.
Rozalia dobrze opisała taką relację, ale Ty wyjęłaś sobie z jej postu urywki, których kompletnie nie rozumiesz.
Jak już pisałaś, Twój partner traktował Cię źle zanim z nim wzięłaś ślub, więc powtórzę, pretensję możesz mieć tylko i wyłącznie do siebie.
Rozalia94 napisał/a:Generalnie temat poruszony przez autorkę jest bardzo złożony.
Sama, gdy nie miałam doświadczenia bycia w związku z facetem z dzieckiem myślałam, że jest to związek wymagający tylko niewiele większych starań niż związek z osobą bezdzietną. I niestety, myliłam się. W związku z osobą posiadającą dziecko trzeba wykazywać się ogromną dojrzałością i być gotowym na ustępowanie (jakby nie było na rzecz obcej osoby). Warto na początku takiego związku zdać sobie sprawę, że obecność dziecka będzie miała wpływ na wiele aspektów wspólnego życia takich jak: ilość spędzanego czasu razem i dzielenie się czasem z dzieckiem; sposobów spędzania czasu; atmosferę (bo jak wiadomo, dzieci mają swoje humory a potem dorastają a okres dorastania często jest burzliwy); finanse (dziecko będzie potrzebowało wsparcia finansowego być może przez całe życie i nie mówię tu tylko o alimentach ale także wszelkich dodatkowych wydatkach). Trzeba się także pogodzić z kontaktem partnera z drugim rodzicem dziecka. I jeśli nie mamy pewności, że rodzice dziecka do siebie nie wrócą, mogą rodzić się różne dodatkowe wątpliwości i ciężka atmosfera. Jeśli partner nie daje poczucia, że jako partnerka możesz się angażować, zaczyna się poczucie bycia wykluczoną i intruzem. Jeśli partner nie przejawia empatii i nie próbuje minimalnie wczuć się w sytuację drugiej strony, morze trudności jest gwarantowane - trzeba wtedy odbyć ze sobą wiele trudnych rozmów.
Nie powiedziałabym jednak, że należy uciekać z takiej relacji. Raczej lepiej zachować ostrożność i nie dać ponieść się emocjom, bo motylki z brzucha znikną a problemy dnia codziennego pozostaną. A jeśli czujemy się wykluczeni w takiej relacji, trzeba próbować wypracować sposób działania. W innym wypadku będziesz się spalać jak ja każdego dnia i będziesz wahać się pomiędzy rozstaniem a pozostaniem w związku (i potem reagować np zbyt emocjonlanie co nie posłuży ani Tobie ani partnerowi).
Idealnie opisalas taka sytuację. To są właśnie te rzeczy których nikt nie zrozumie póki sam w tym nie siedzi. A pakujemy się w te zwiazki bo kochamy partnerów I wiążemy się z nimi A nie z ich dziećmi.
I bzdura że tylko kobieta powinna wszystko rozumieć I się dostosowac. To mężczyzna powinien też wykazywać się kompromisem I zrozumieniem i umiejętnością kochania zarówno dziecka jak I partnerki po równo.
dziecko ZAWSZE będzie na pierwszym miejscu, albo się to akceptuje, albo unika takich związków
Niuniaaa26 napisał/a:pakujemy się w te zwiazki bo kochamy partnerów I wiążemy się z nimi A nie z ich dziećmi.
I bzdura że tylko kobieta powinna wszystko rozumieć I się dostosowac. To mężczyzna powinien też wykazywać się kompromisem I zrozumieniem i umiejętnością kochania zarówno dziecka jak I partnerki po równo.Wykazujesz minimum dojrzałości, albo jesteś po prostu kapryśną egoistką.
Po pierwsze, nikt Cię w ten związek nie pakował, o ile w ogóle można w taki sposób określić tworzenie związku.
Po drugie, właśnie wiążesz się również z dziećmi. Powinnaś być świadoma, że nie jesteś i nie będziesz pępkiem świata. Może jak sama kiedyś zostaniesz matką, to zrozumiesz kto i na ile jest ważny.
To Ty powinnaś była zrozumieć tego człowieka, zamiast wymagać by kochał Cię bardziej niż swoje dziecko.
Najwidoczniej nie czytałaś moich postów że zrozumieniem skoro z uporem maniaka wciskasz mi twierdzenie że chce być ważniejsza od dziecka. Braki w czytaniu ze zrozumieniem się kłaniają.
Nie nadajesz się kompletnie do takiego związku, o ile w ogóle jesteś gotowa na jakikolwiek.
Nie tobie oceniać do czego nadaje się człowiek którego nie znasz I nim nie jesteś.
Rozalia dobrze opisała taką relację, ale Ty wyjęłaś sobie z jej postu urywki, których kompletnie nie rozumiesz.
Jak już pisałaś, Twój partner traktował Cię źle zanim z nim wzięłaś ślub, więc powtórzę, pretensję możesz mieć tylko i wyłącznie do siebie.
Nie mam do siebie nawet cienia pretensji. I nie zamierzam dłużej prowadzić dyskusji z kimś kto nie wie jaka jest sytuacja I wyciąga wnioski po kilku zdaniach które napisałam ogólnikowo.
A tymczasem żegnam.
Nie mam do siebie nawet cienia pretensji. I nie zamierzam dłużej prowadzić dyskusji z kimś kto nie wie jaka jest sytuacja I wyciąga wnioski po kilku zdaniach które napisałam ogólnikowo.
A tymczasem żegnam.
Gdybym była egoistką, też bym nie miała do siebie pretensji
Jeśli nie podoba Ci się to, że ktoś "wyciąga wnioski po kilku zdaniach" to nie pisz "ogólnikowo". Bo właśnie przez Twoje ogólne krytykowanie wszystkich facetów którzy mają dziecko z poprzedniego związku, prowokujesz takie a nie inne reakcje.
Powtórzę, będziesz matką - zrozumiesz.
Póki co, szukaj faceta bez zobowiązań, który będzie Ci kradł gwiazdy z nieba.
Powodzenia
A mnie zastanawia co autorka wniosła do tego związku, że oczekuje takich hołdów. Inteligencja, super charakter, pieniądze, zniewljaąca uroda... Bo mi się wydaje że tylko wór pretensji i oczekiwać...
Autorko kochac porowno to mozna swoje dzieci a nie dziecko i kolejna partnerke. Partnerka moze sie zmienic wielokrotnie, dziecko to krew z krwi i pozostanie dzieckiem swojego rodzica do konca zycia. Piszę to jako osoba, ktora sama dzieci nie posiada ale jest to dla mnie oczywista oczywistosc. Jesli dla Ciebie nie to nie doroslas do tego typu zwiazku.
Partnerka I dziecko po równo? Nigdy nie będzie równo. Partnerki: była inna, jest inna, może być inna. Dziecko: było jego, jest jego, zawsze będzie jego.
Wiem o co Wam chodzi, ale odwracajac kota ogonem - to po co w ogole tracic czas na kogos takiego, kto od poczatku traktuje nas jako zapchajdziure (albo sie dostosuj do mnie i do mojego bombelka, albo spadaj i kolejna do golenia).
Czy jesli jest maz i zona i rodzi sie dziecko, to tez z automatu w momencie pojawienia sie dziecka malzonkowie przestaja sie dla siebie liczyc? No chyba nie. A moze wlasnie przestaja i stad tyle rozwodow?
No, jeżeli ktoś z góry zakłada, że partnerka ma być mniej ważna od dziecka, bo zawsze może być inna, to ja się nie dziwię, że taki związek upadnie. I takie myślenie nie ma nic wspólnego z brakiem egoizmu czy dojrzałością. Nikt w taki związek radośnie nie wejdzie, niezależnie od tego, czy będzie w nim dziecko czy nie.
To partnerzy powinni być dla siebie najważniejsi i małżeństwach ze wspólnym dzieckiem nie rodzi to żadnych negatywnych reakcji. Dlaczego więc niby docelowo nowa partnerka miałaby nie być najważniejsza? Nie od razu, ale skoro ma tworzyć z mężczyzną rodzinę, to niejako zajmuje miejsce po pierwszej partnerce. Czyli to z podpisem "największa miłość życia".
To mężczyzna powinien też wykazywać się kompromisem I zrozumieniem i umiejętnością kochania zarówno dziecka jak I partnerki po równo.
Tak równo fifty-fifty? Kochanie to umiejętność jak strzelanie z łuku? Chyba wyprzedzasz dzisiejszą naukę o mózgu. Można pstryknąć i pokochać jeszcze psa, ale jego na jedną trzecią.
Partnerka I dziecko po równo? Nigdy nie będzie równo. Partnerki: była inna, jest inna, może być inna. Dziecko: było jego, jest jego, zawsze będzie jego.
Czyli co, związek ojca z dzieckiem i ona......pomoc domowa i dziewczyna do seksu??
Jak facet nie potrafi rozdzielić miłości do dziecka od miłości do partnerki to niech się nie zabiera za nowe związki.
Uwazam, ze w sytuacji gdy dziecko jest wspolne to nie ma raczej tego typu problemow bo zwykle oboje partnerzy daza do tego zeby dziecku bylo jak najlepiej i w ogien za nim pojda bez zastanowienia gdy sie cos zlego wydarzy. Nie mowie tu oczywiscie o tym ze dziecko ma byc pepkiem swiata a malzenstwo ma zejsc kompletnie na enty plan ale jednak zwykle potrzeby, szczescie i choroba dziecka sa tymi najistotniejszymi elementami i co do tego oboje rodzice sa raczej zgodni. W sytuacji gdy sie wchodzi w kolejny zwiazek a ma sie dziecko z poprzedniego to sila rzeczy nowy/partner musza miec swiadomosc ze jednak dziecko, szczegolnie to niepelnoletnie bedzie faworyzowane przynajmniej w zakresie pomocy finansowej, wsparcia, opieki w chorobie bo to jednak dziecko a nie dorosla osoba i na dodatek krew z krwi. Dziecko kocha sie inna miloscia niz partnera, nie musi w sumie byc to milosc wieksza czy mniejsza, jest poprostu inna. Mnie moj maz bardzo kocha ale mysle ze gdyby dane nam bylo miec dziecko i cos by sie zadzialo zlego to w pierwszej kolejnosci ratowalby czy wspomagal dziecko, nie dlatego ze je kochalby mocniej ale z racji samego faktu ze ja jako osoba dorosla jestem bardziej samodzielna, silna i predzej sobie poradze. Matka dziecka to zrozumie bo zrobilaby pewnie tak samo, kolejna partnerka bedzie czesto oczekiwala zeby ojciec dziecka sie rozerwal na pol. A czemu wchodzi sie zatem w takie zwiazki? Nie wiem ale przeciez nikt nie zmusza do tego. Zawsze mozna wybrac osobe bez zobowiazan.
Ja, jako dzieciaty chłopak nowej partnerki po rozstaniu z winy byłej pożalę na niedojrzałość kobiet (przynajmniej Polek) w tym zakresie.
Porównywanie miejsc jest w sporej mierze pozbawione sensu. Miłość do partnerki jest czym innym niż miłość do dziecka. Rozumiem, i zgadzam się z absurdem sytuacji kiedy dzieci miałyby terroryzować rodziców względem spraw takich jak miejsce wakacji gdzie głos zarówno taty jak i przyszywanej mamy powinien być liczony razy dwa jednak wydaje mi się, że współczesne kobiety same nie wiedzą czego chcą, ani w nowej, typowej relacji ani tej patchworkowej. Na ogół nie wnoszą od siebie nic, a same oczekują wyłącznie codziennego uwielbienia.
Przerasta je już obecność dzieci "z poprzedniego związku" w weekendy, a co dopiero mówić o własnych.
Mój nowy związek nie jest idealny, do partnerki dzieci mówią jednak "mama" bo ofiarowuje im więcej miłości, niż ta prawdziwa, która zamiast rodziny wybrała tak lansowane dzisiaj szczęście własne bez poświęceń.
Mam jednak wielu znajomych, w sytuacji podobnej, a nawet takich którzy wychowują dzieci całkowicie samotnie nie licząc już na nowy związek, ponieważ w każdym partnerka, bez względu na to czy sama posiada dzieci, czy nie chce aby to ona była zawsze głównym oczkiem w głowie napotkanego faceta bez jakichkolwiek ustępstw. Kobiecie z dziećmi zdecydowanie łatwiej o rzeczywistego PARTNERA, niż mężczyźnie z dziećmi o PARTNERKĘ.
Ten fragment o głosach liczonych dwa razy interesujący. Tak sobie myślę, że często chodzi właśnie o to - nie "kogo kocha się bardziej", a "czyje zdanie się bardziej liczy". No i niestety, jeśli zdanie partnera/partnerki będzie mało istotne, to ten/ta zacznie się czuć mniej ważna, a stąd już niedaleko do "mniej kochana". I ja właściwie to miałam na myśli, pisząc wcześniej o tym, że nowa partnerka zajmuje miejsce matki, a jeśli wszystko ma grać, to rozkład praw i obowiązków powinien być taki sam (czy w miarę możliwości zbliżony), jak gdyby to ona była matką. Przy czym nie chodzi mi tutaj o decyzje dotyczące wyłącznie dziecka, bo tam faktycznie rodzice będą mieli więcej do powiedzenia, ale o wszystkie rzeczy związkowe i rodzinne. I z tym jest chyba najczęstszy problem, pewnie tym większy, im dłużej przed pojawieniem się nowego partnera/partnerki trwał radosny duet rodzic + dziecko. Bo w tym układzie nic nie stało na przeszkodzie, żeby z dziecka zrobić osobę decyzyjną. Można było jechać w góry, jeśli dziecko chciało w góry, a nie nad morze. Można było wysłać je na kolonie w wybranym przez nie terminie, można było poświęcać mu wszystkie weekendy, można było właściwie wszystko, na co się miało ochotę; nic nie stało na przeszkodzie, żeby ten głos dziecka liczył się tak samo.
Problem w tym, że zazwyczaj w pełnych rodzinach takie decyzje podejmują głównie rodzice (im młodsze dziecko, tym więcej decyzji leży po stronie rodziców najczęściej). Zostając przy temacie wakacji: to rodzice wybierają sobie terminy urlopów i na ich podstawie tworzą wakacyjne plany, to rodzice podejmują ostateczną decyzję w kwestii miejsca wyjazdu itd. I tu się często robi kłopot - bo żeby wszystko działało, trzeba trochę pozmieniać dotychczasowe role, co dziecku i/lub rodzicowi niekoniecznie musi odpowiadać. A już na pewno będzie problem, jak rodzic zaczyna z pozycji "oczywiście, że dziecko kocham bardziej/jest najważniejsze i nic w tym dziwnego, a partnerkę można zmienić".
Wiem o co Wam chodzi, ale odwracajac kota ogonem - to po co w ogole tracic czas na kogos takiego, kto od poczatku traktuje nas jako zapchajdziure (albo sie dostosuj do mnie i do mojego bombelka, albo spadaj i kolejna do golenia).
Czy jesli jest maz i zona i rodzi sie dziecko, to tez z automatu w momencie pojawienia sie dziecka malzonkowie przestaja sie dla siebie liczyc? No chyba nie. A moze wlasnie przestaja i stad tyle rozwodow?
Od kiedy partner/partnerka jest zapchajdziurą jeśli są dzieci?
Od kiedy partner/partnerka jest pępkiem świata nawet kiedy ich nie ma?
Od kiedy dziecko jest 'zagrożeniem' dla wzajemnych uczuć i bycia razem? Przecież to nie konkurencja Miss/Mistera związku...
Serio bycie z kimś oznacza skupianie się tylko na nim/niej?
Yyy... rozumiem że są osoby uznające symbiozę i/lub własność w stosunku do drugiego człowieka tyle że to jest chore...
Od kiedy partner/partnerka jest pępkiem świata nawet kiedy ich nie ma?
Często tak jest. Pomijam ocenę czy to dobre, czy nie.
Tak z ciekawości co/kto jest twoim pępkiem świata?
59 2019-06-13 07:12:54 Ostatnio edytowany przez metaksa (2019-06-13 07:13:03)
Yyy... rozumiem że są osoby uznające symbiozę i/lub własność w stosunku do drugiego człowieka tyle że to jest chore...
Zgadzam sie. Obojetnie, czy to dotyczy osoby doroslej czy dziecka. Niestety, ale jest to bardziej powszechne, niz myslisz.
Wiem o co Wam chodzi, ale odwracajac kota ogonem - to po co w ogole tracic czas na kogos takiego, kto od poczatku traktuje nas jako zapchajdziure (albo sie dostosuj do mnie i do mojego bombelka, albo spadaj i kolejna do golenia).
Czy jesli jest maz i zona i rodzi sie dziecko, to tez z automatu w momencie pojawienia sie dziecka malzonkowie przestaja sie dla siebie liczyc? No chyba nie. A moze wlasnie przestaja i stad tyle rozwodow?
To mnie zawsze zastanawia - jak to powinno działać... U mnie w domu mama była skupiona na dzieciach i to nie zadziałało dobrze na relację rodziców. Teraz rodzice mieszkają razem ale tak naprawdę żyją osobno. Tata został niejako "odsunięty" od rodziny a i sam nie próbował się włączyć w życie rodzinne. Skończyło się to źle, bo generalnie mam pół-siostrę. I z takimi doświadczeniami nie wiem jak to wszystko powinno wyglądać.
Ja miałem dość podobnie. Poznałem ją gdy miała już dziecko z poprzedniego małżeństwa. Myślałem że się wpasuje, stworzymy razem rodzinę. Niestety nie. O ile na początku, gdy była mną zauroczona, to jakoś było, wspólne decyzje itd. Potem przeszło w stan „ Ty utrzymuj mnie i moje dziecko ale od jego wychowania i w ogóle od niego to się odpier… bo to moje dziecko a nie twoje i ono zawsze będzie najważniejsze i będę je wychowywać tak jak ja chce a nie ty”
Szczerze? Zazdroszczę ze miales takie podejscie. W sensie ze chciales je wychowywac jak wlasne brac czynny udzial wspolnie tworzyc rodzine. To jest taka rzadkosc w obecnych czasach... juz nie wspominajac ze facet podejmuje sie wejscia w taki zwiazek gdzie jest tak duza odpowiedzialnosc ale rowniez takie poswiecenie sie.
A jak już te "najważniejsze" dla rodzica dzieci będą same rodzicami i określą swoje priorytety to co wtedy?
Nic nie stoi w miejscu.
Niuniaaa26 napisał/a:Witam.
Przestrzegam przed wchodzeniem w związek z dzieciatym.
Ja weszłam, mało tego zaufalam wyszłam za mąż I żałuję tej decyzji.
Jesteś zawsze piątym kołem u wozu, wasze wspólne pieniądze wysyłane są wiecznie roszczeniowej byłej, nie masz w zasadzie nic do powiedzenia w tej kwestii. Dla partnera zawsze dziecko I jego potrzeby będą najważniejsze. Nie licz że się to zmieni że zacznie szanować twoje zdanie i uczucia. Z czasem będzie gorzej. Partner jakiekolwiek uwagi i zastrzeżenia traktuje jako atak na jego dziecko.
Ja tkwie w Tym horrorze już jakiś czas i jestem zniszczona psychicznie dosłownie.
Związek najgorszy z możliwych Ale ślepo się ufalo że będzie dobrze że może po tym ślubie zacznie się liczyc że mną Ale nie. Przestrzegam wszystkie panny. Uciekajcie z takiej relacji póki możecie.i tutaj jest pies pogrzebany. Facet niczego nie udawał, od samego początku wiedzialaś jaki jest jego stosunek do dziecka i ich relacje. Na wlasne życzenie wpakowałas się w bagno. Widziałaś, że jest źle ale brnęłaś dalej.
To prawda. Następna, której się ślub pomylił z magicznym rytuałem zmieniającym faceta w ideał.
64 2019-07-04 17:36:32 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-07-04 21:06:12)
Niunia 26 zaczne od tego ze myslalm ze piszac tu o swoich problemach spotkac sie ze wsparciem zrozumieniem i pocieszeniem.
Niestey wiekszosc osob sie tu wypowiadajacych nie rozumie sytuacji w ktorych zyja inne osoby, ba malo tego nie rozumieja i atakuja mowiac to co nie szanowal Cie przed slubem to myslalas ze bedzie szanowal po slubie???
Nie dosyc ze jest zle, ze czujesz sie zle i zero zrozumienia od innych. Chyba to forum jest zeby sobie nie dokladac.... mam wrazanie ze jest zupelnie inaczej!!!!!!!!!!!!
Ludzie Niunia masz racje jesli facet stawia swoja corke na pierwszym miejscu to zle!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ty i corka powinniscie byc na pierwszym miejscu!!!!!!!! Jest mi bardzo przykro za tych ktorzy Ci tu jeszcze pokazuja ze nie masz racji i czego sie tu spodziewalas?
Radze pytac o zdanie ludzi madrych, dojrza;ych doswiadczonych, byc moze psychologow/. Z doswiadczenia wiem ze byle kto nie doradzi nic a wrecz jeszcze bedzie obrazal!!!!!!!!!!
Wspolczuje Ci takiego zycia, bo powinnas byc kochana, szanowana, powinnas byc na pierwszym miejscy z corka.
Kiedys mi ktos powiedzial ze zwiazek jest jak zespol , np zespol gry w pilke nozna bez dobrej wspolpracy nie wyjdzie tak dobrze jak ze wspolpraca...
Trudno mi powiedziec co masz zrobic.... jesli sie kogos kocha to jest ciezko odejsc a w dodtaku odejsc i szukac sobie znowu kogos i znowu byc malo szanowanych itd bo nie wiadomo kogo sie spotka.
Powinnas sie zdystansowac spotykaj sie z rodzina i kolezankami, niech oni poprawiaja Ci samopoczucie, milosc meza to nie jedyna milosc jaka daje Ci zycie.
Kochaja Cie na pewno rodzice rodzenstwo jesli je masz. Czerp energie z dobrych relacji wszedzie gdzie jestes moze nawet z pracy.
Zycie nie konczy sie na partnerze a najwazniejsze to Ty masz byc szczesliwa....
Zadbaj o to!!!!!! Rob rzeczy ktore Ci przynosza radosc, idz pobiegac, do kina na rower, jak zaczniesz se cieszyc zyciem sama zobaczysz jaki bedzie efekt.
A uwieszanie sie na partnerze zeby on dawal Ci tylko radosc nie jest dobrym wyjsciem, oczywiscie moze juz tak zyjesz nie chce Cie urazic!!!!
Moze Wam sie jeszcze ulozy, pamietaj duzo rozmawiac o swoich potrzebach... Moze porady psychologa by Ci pomogly.
Trzymaj sie cieplo i glowa do gory pozdrawiam serdecznie...
Ludzie w zwiazek sie wchodzi razem!!!!!!!!!!!!!!
Skoro facet sie z nia ozenil to chyba chcial i teraz co tak ja traktuje.....???
Wcale to nie jest Twoja wina, jesli oboje ;ludzi chce slubu to niech sie zachowuja albo w ogole nie zyja razem.
Twoj facet wzial Cie za zone i teraz co nie bedzie dobry dla Ciebie?
Nawet ludzie skladaja sobie przysiege milosci i wiernosci itd wiec gdzie jest ta milosc i jej wszystkie aspekty szacunek, powazanie, dobre traktowanie...?
Kazdy z Was powinien byc dobry dla siebie i szanujacy!!!!! A partner powinien pokazac dziecku ze nie jest tu najwazniejsze.
Dziecko powinno wiedziec ze rodzina sklada sie w Twoim przypadku z 3 osob a nie z 2!!!! Twoj mąż powinien obdarowywac po rowno miloscia i dla Ciebie i dla dziecko
Poza tym dziecko bedzie zle wychowane bedzie egoistyczne i bedzie myslalo ze wszystko sie jej nalezy!!!
Kochana powinnas miec tyle samo milosci co dziecko, ale niestey jesli tak nie jest to warto rozmawiac ale na pewno nie powinnas klocic sie o to.
3 osoby u Ciebie powinny decydowac o wszystkim a nie tylko 2. Ale jak to zmienic ?
Porozmawiaj z mezem o tym ze kazdy w rodzinie powinien byc rownie wazy!!!! a nie jeden jest mniej lub bardziej wazny ze to nie jest w porzadku wobec Ciebie!!! i tez rodzina na tym cierpi bo dziecko za bardzo stawiajace na pierwszym miejscu bedzie zle wychowane.
Rowne traktowanie sie w rodzinie jest bardzo wazne.
Moja kolezanka wspolpracuje z psychologiem i ten pscyholog mowi ze w rodzinie dziecku trzeba pokazac ze jest sie liderem i dziecko ma sluchac doroslych bo nie majac 18lat nie decyduje o sobie.
Niunia 26 zaczne od tego ze myslalm ze piszac tu o swoich problemach spotkac sie ze wsparciem zrozumieniem i pocieszeniem.
Niestey wiekszosc osob sie tu wypowiadajacych nie rozumie sytuacji w ktorych zyja inne osoby, ba malo tego nie rozumieja i atakuja mowiac to co nie szanowal Cie przed slubem to myslalas ze bedzie szanowal po slubie???Nie dosyc ze jest zle, ze czujesz sie zle i zero zrozumienia od innych. Chyba to forum jest zeby sobie nie dokladac.... mam wrazanie ze jest zupelnie inaczej!!!!!!!!!!!!
Ludzie Niunia masz racje jesli facet stawia swoja corke na pierwszym miejscu to zle!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ty i corka powinniscie byc na pierwszym miejscu!!!!!!!! Jest mi bardzo przykro za tych ktorzy Ci tu jeszcze pokazuja ze nie masz racji i czego sie tu spodziewalas?
Radze pytac o zdanie ludzi madrych, dojrza;ych doswiadczonych, byc moze psychologow/. Z doswiadczenia wiem ze byle kto nie doradzi nic a wrecz jeszcze bedzie obrazal!!!!!!!!!!
Wspolczuje Ci takiego zycia, bo powinnas byc kochana, szanowana, powinnas byc na pierwszym miejscy z corka.
Kiedys mi ktos powiedzial ze zwiazek jest jak zespol , np zespol gry w pilke nozna bez dobrej wspolpracy nie wyjdzie tak dobrze jak ze wspolpraca...
Trudno mi powiedziec co masz zrobic.... jesli sie kogos kocha to jest ciezko odejsc a w dodtaku odejsc i szukac sobie znowu kogos i znowu byc malo szanowanych itd bo nie wiadomo kogo sie spotka.
Powinnas sie zdystansowac spotykaj sie z rodzina i kolezankami, niech oni poprawiaja Ci samopoczucie, milosc meza to nie jedyna milosc jaka daje Ci zycie.
Kochaja Cie na pewno rodzice rodzenstwo jesli je masz. Czerp energie z dobrych relacji wszedzie gdzie jestes moze nawet z pracy.
Zycie nie konczy sie na partnerze a najwazniejsze to Ty masz byc szczesliwa....
Zadbaj o to!!!!!! Rob rzeczy ktore Ci przynosza radosc, idz pobiegac, do kina na rower, jak zaczniesz se cieszyc zyciem sama zobaczysz jaki bedzie efekt.
A uwieszanie sie na partnerze zeby on dawal Ci tylko radosc nie jest dobrym wyjsciem, oczywiscie moze juz tak zyjesz nie chce Cie urazic!!!!Moze Wam sie jeszcze ulozy, pamietaj duzo rozmawiac o swoich potrzebach... Moze porady psychologa by Ci pomogly.
Trzymaj sie cieplo i glowa do gory pozdrawiam serdecznie...
Ludzie w zwiazek sie wchodzi razem!!!!!!!!!!!!!!
Skoro facet sie z nia ozenil to chyba chcial i teraz co tak ja traktuje.....???
Wcale to nie jest Twoja wina, jesli oboje ;ludzi chce slubu to niech sie zachowuja albo w ogole nie zyja razem.
Twoj facet wzial Cie za zone i teraz co nie bedzie dobry dla Ciebie?
Nawet ludzie skladaja sobie przysiege milosci i wiernosci itd wiec gdzie jest ta milosc i jej wszystkie aspekty szacunek, powazanie, dobre traktowanie...?
Kazdy z Was powinien byc dobry dla siebie i szanujacy!!!!! A partner powinien pokazac dziecku ze nie jest tu najwazniejsze.
Dziecko powinno wiedziec ze rodzina sklada sie w Twoim przypadku z 3 osob a nie z 2!!!! Twoj mąż powinien obdarowywac po rowno miloscia i dla Ciebie i dla dziecko
Poza tym dziecko bedzie zle wychowane bedzie egoistyczne i bedzie myslalo ze wszystko sie jej nalezy!!!Kochana powinnas miec tyle samo milosci co dziecko, ale niestey jesli tak nie jest to warto rozmawiac ale na pewno nie powinnas klocic sie o to.
3 osoby u Ciebie powinny decydowac o wszystkim a nie tylko 2. Ale jak to zmienic ?
Porozmawiaj z mezem o tym ze kazdy w rodzinie powinien byc rownie wazy!!!! a nie jeden jest mniej lub bardziej wazny ze to nie jest w porzadku wobec Ciebie!!! i tez rodzina na tym cierpi bo dziecko za bardzo stawiajace na pierwszym miejscu bedzie zle wychowane.
Rowne traktowanie sie w rodzinie jest bardzo wazne.
Moja kolezanka wspolpracuje z psychologiem i ten pscyholog mowi ze w rodzinie dziecku trzeba pokazac ze jest sie liderem i dziecko ma sluchac doroslych bo nie majac 18lat nie decyduje o sobie.
Co za stek bzdur, aż przykro czytać.
Odniosłabym się do poszczególnych wersów, ale po co, skoro:
wiekszosc osob sie tu wypowiadajacych nie rozumie sytuacji w ktorych zyja inne osoby, ba malo tego nie rozumieja
oraz nie przychodzą ze wsparciem zrozumieniem i pocieszeniem?