Witajcie, jak możecie się domyślać po tytule, jestem facetem i przychodzą do was w pewnej sprawie bo już nie wiem co robić.
Na początek krótkie streszczenie mojego życia, bo kontekst tutaj jest ważny. Pochodzę z bardzo biednej, w dodatku nieodpowiedzialnej rodziny. Moi rodzice od zawsze byli biedni, przez większość czasu oboje rodziców pracowało za mniej więcej najniższą krajową, w pewnym momencie mój ojciec został zwolniony i pracowała tylko matka. Jeżeli chodzi o każdy inny aspekt to nie mam im nic do zarzucenia - nie było żadnych patologii, nie było przemocy, alkoholizmu, ot zwykła polska rodzina. No ale w pewnym momencie naszego życia gdy ojciec stracił pracę, pracowała tylko matka za ok 2000 złotych na rękę i musiała utrzymać 4 osoby - mam jeszcze młodszą siostrę. Ojciec dostał zasiłek z urzędu, ale w pewnym momencie brak pieniędzy był mocno dotkliwy, nie było na nic - na jedzenie, prąd, rachunki. Wtedy Ojciec nabrał jakichś chwilówek w parabankach, bo jak stwierdził "zaraz znajdzie pracę i wszystko się ułoży". No ale tak nie było. Wkrótce długi zaczęły się potęgować, ojciec ciągle nie mógł znaleźć pracy, dopiero po roku czasu mu się udało, ale wtedy było już za późno. Odsetki miesięcznie rosły szybciej niż rodzice zarabiali.
Z tego też powodu prosto po liceum, które zdałem z całkiem dobrym wynikiem, musiałem pójść do pracy i pomóc rodzicom. Musiałem porzucić swoje plany, marzenia, aby pomóc im wyjść z dołka finansowego, beze mnie moja młodsza siostra nie miałaby w ogóle dzieciństwa przez biedę. Tylko już wtedy bardzo mnie to bolało, bo moi znajomi wchodzili w pierwsze związki, studiowali, poznawali ludzi. Ja w tym czasie musiałem pracować po 6 dni w tygodniu, chodziłem w starych ciuchach, nie miałem czasu ani pieniędzy, aby o siebie zadbać. Znajomi się ode mnie odsunęli, a z kobietami w ogóle była kaplica, żadna nie chciała nawet na mnie spojrzeć. Zresztą nawet nie miałem o czym z nimi rozmawiać, bo jedyne co robiłem to praca, nie miałem czasu na jakieś pasje czy ciekawe spędzanie czasu.
Po 2 latach takiego życia coś we mnie pękło. Spłaciłem rodzicom kilkanaście tysięcy złotych długu, ale powiedziałem im, że od tej pory muszą radzić sobie sami. Ojciec miał pracę, Mama miała pracę, ja się wyprowadziłem i byłem w 100% samodzielny, więc mieli na utrzymaniu już tylko moją siostrę i zostało im jeszcze trochę długów do spłacenia. Ja tymczasem zapisałem się na studia zaoczne z informatyki i postanowiłem zacząć w końcu żyć(miałem wtedy 21 lat). Ale pojawił się kolejny problem, mianowicie - na ten okres życia nic nie umiałem, brak fachu w ręku, więc zarabiałem bardzo marnie, około 2000 złotych na rękę w dużym mieście. No i dalej nie mogłem zacząć żyć, bo gdy musiałem opłacać szkołę to podliczając wszystkie bieżące rachunki za prąd, internet, pokój, studia zostawało mi 400 złotych miesięcznie - na jedzenie i bieżące wydatki.
Takie miałem wydatki co trzy miesiące, potem przez kolejne trzy miesiące opłaty za szkole odpadały, więc zostawał mi ponad 1000 na różne wydatki, no ale za to musiałem sobie kupić jakieś ciuchy, książki, no i resztę odłożyć, aby przeżyć kolejne 3 miesiące opłat za szkołę. Jednocześnie musiałem zapisać się na kurs angielskiego, bo zawsze było u mnie z nim krucho, a w branży IT angielski to podstawa.
Stwierdziłem, że długo w takiej wegetacji nie wytrzymam, więc zacząłem się intensywnie przykładać do studiów, aby dostać pracę w branży i zacząć w końcu normalnie zarabiać. No więc tak minęły mi kolejne lata - zwykły dzień: kilka godzin w gówno-pracy za praktycznie najniższą krajową, potem kurs angielskiego i nauka informatyki w domu do późnych godzin, w weekendy szkoła. Po 2 latach intensywnej nauki udało mi załapać się na staż, a potem normalnie pracować na pelen etat. Mocno przykładałem się do nauki, więc szybko dostałem awans.
Wtedy po raz pierwszy odetchnąłem z ulgą. Ale pojawił się kolejny problem - przez te lata nie miałem czasu, aby o siebie zadbać. Miałem mocno krzywe i żółte zęby przez brak pieniędzy na aparat ortodontyczny w dzieciństwie, niewielką nadwagę, problemy z cerą, stare ciuchy, brak samochodu. W dodatku brak jakichkolwiek zainteresowań i praktycznie brak znajomych. Mimo wszystko próbowałem wychodzić do ludzi i próbować nawiązać jakieś relacje, poznawać w końcu jakąś dziewczynę. Ale praktycznie każda mnie odrzucała i nie było się co dziwić - wyglądałem wtedy fatalnie, w dodatku byłem jeszcze totalnym gołodupcem, bo dopiero zaczynałem zarabiać, ale nie miałem jeszcze nic kupione ani oszczędności. Więc zacząłem o siebie dbać - zarabiałem już całkiem nieźle więc na początku zacząłem od dobrej diety i siłowni, odwiedziłem kilku lekarzy - dentystów, ortodontów i dermatologów. Poprawiłem cerę, wyleczyłem zęby, kupiłem profesjonalny aparat ortodontyczny. Odświeżyłem garderobę, poczytałem trochę o męskiej modzie. Kupiłem w końcu pierwszy w życiu samochód, wynająłem kawalerkę, ukończyłem studia. Ani się obejrzałem, a tu stuknęła mi 25 na karku.
No i pozostał mi ostatni problem, z którym przychodzę do was - nie mam pojęcia jak zainteresować sobą dziewczynę. W końcu doczekałem się momentu, gdy dziewczyny przestały totalnie mnie olewać i zaczęły zwracać na mnie uwagę, ale nie mam kompletnie pojęcia jak je do siebie przekonać. Do tego do niedawna nie miałem żadnego doświadczenia seksualnego i nie bardzo nawet wiem, jak teraz nadrobić ten stracony czas. Tyle się przecież mówi, że kobiety chcą faceta z doświadczeniem, że kobiety nie chcą robić za nauczycielkę tylko same być nauczane przez faceta w sferach intymnych. A ja jestem w tym kompletnie zielony. Ostatnio przeżyłem swój pierwszy krótki związek, ale dziewczyna szybko rzuciła mnie przez brak doświadczenia w tych sprawach, bo nie wiedziałem jak się zachować. Dopóki byliśmy na etapie randkowania wszystko szło dość przeciętnie, potem nadszedł czas na pierwszy seks i wyszła totalna klapa. Byłem strasznie zmieszany i zestresowany, ona to widziała i starała się mnie wyluzować, pokierować, ale to nic nie dało - stres mnie opanował. Jak się domyślacie, bardzo szybko wystrzeliłem. Ona stwierdziła, że to nic takiego, rozumie i kolejny raz będzie lepszy. Niestety powtórka była jeszcze gorsza. Po tym spotkaniu stopniowo zaczęła urywać kontakt, ograniczać spotkania, w końcu odważyła się ze mną zerwać i stwierdziła, że:
"zasługuję na lepszą kobietę, bo ona nie jest w stanie dać mi szczęścia, źle się czuję z tym, że nie mam doświadczenia w tych sprawach i ona nie potrafi tego zrozumieć, że czuje się jak matka w tym związku, a nie partnerka itd".
Kurde no i teraz nie wiem zbytnio co mogę zrobić, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła i żebym w końcu mógł stworzyć stabilny związek. Nie zależy mi na zaliczaniu, tylko normalnej relacji z porządną kobietą, której nie będzie przeszkadzał brak doświadczenia u 25 letniego faceta w tworzeniu relacji i seksie. Niby mam te 25 lat, a jeżeli chodzi o relacje z kobietami czuję się jakbym miał 16-17 bo wszystko jest takie nowe, straszne i niewiadomo czego się spodziewać. Boję się, że jednak najlepsze lata mi przepadły i teraz czeka mnie samotność...