Jednym z najbardziej wpływającym na ceny czynników jest wzrost kosztów pracy. PiS podnosi płacę minimalną, ogranicza możliwości twórczego podejścia do stosunku pracy, płaci 500+ które drenuje rynek pracy z części pracowników i wprowadza dodatkową presję na podnoszenie płac. Rosnące płace, to czynnik, którego firmy zdecydowanie nie mogą lub nie chcą pokryć ze swoich środków więc stopniowo wrzucają je w ceny swoich produktów i usług.
Chcieliśmy przecież więcej zarabiać? Chyba nikt nie sądził, że płace będą się podnosić, a ceny nie?
To jest kolejny dowód na to, że 500+ pompuje pieniądze tylko do części społeczeństwa, ale innych obciąża. Koszty pracy rosną i zdaje się, że wzrosną jeszcze bardziej, ale wtedy z kolei powiększy się szara strefa. Czytałam zresztą, że pojawił się projekt, z którego wynika, że od przyszego roku mają zostać 'ozusowane' umowy o dzieło i zlecenia do poziomu ZUS-u należnego od płacy minimalnej.
I to też nie jest tak, że ceny zależą głównie od kosztów pracy, bo przecież te wszystkie nowe opłaty, akcyzy i podatki, które od pewnego czasu rosną jak grzyby po deszczu, przedsiębiorcy muszą sobie w jakiś sposób odbić, a najprościej po prostu podnieść cenę produktu - czy to towaru, czy usługi.
Przecież to fake news jednego pana. Nośny jak widać.
Na ten moment jeszcze fake news, ale bardzo realny niestety. Facet wrzucił go do obiegu, ale różne media przemycają informację, że wyższy VAT jest rozważany i może okazać się jedną z terapii dla budżetu kurczącego się pod ciężarem kolejnych obietnic i świadczeń socjalnych.
Moje odniesienie zresztą nie tyle dotyczyło samego VAT-u, co świadomości ludzi, bo ogromna rzesza Polaków naprawdę nie ogarnia, że go płaci twierdząc, że to wyłącznie podatek dla firm.
Jaka strata, skoro podatki są pobrane i można je wydać na pomoc dla najbiedniejszych, na inwestycje lub wytransferować zagranicę (jak to było za poprzedniej władzy). Ten rząd jako jedyny przekazał część podatków jako rekompensatę dla tych, którzy ponoszą ciężar wychowania dzieci (i gwarancji przyszłych emerytur) - A przecież milion ludzi w Polsce zarabia najniższą krajową -
Mnie to dziwi jak kobiety, znając koszty utrzymania protestują przeciwko 500+.....a to one ponoszą największe koszty wychowania dzieci .....w utraconych zarobkach, w zawodowym awansie, w niższej emeryturze.
Widocznie jednak nie rozumiesz i nawet prowadzenie biznesu okazuje się być za mało.
Raz jeszcze powtórzę - bzdurą jest, że nikt na tym nie traci. Świadczenie 500+ refinansuje posiadającym dzieci Polakom koszty ich utrzymania, w tym podwyżek, przez co są dla nich mniej odczuwalne. Natomiast cała reszta nieobjętego świadczeniami narodu to finansuje. Nawet minister finansów apelowała, że nasz budżet tego rozdawnictwa nie wytrzyma, dlatego tych, których można, obciąża się coraz bardziej.
Raport Forum Obywatelskiego Rozwoju podaje dosyć skrupulatnie, że po wprowadzeniu 500+ na pierwsze dziecko, każdy pracujący Polak rocznie włoży do projektu 2500 złotych ze swojej kieszeni - niezależnie od tego, czy dzieci ma, czy nie. Dwoje rodziców jedynaka rocznie na koszt 500+ wyłoży już 5 tys. złotych, odbierze 6 tys. złotych. A przecież do tego dochodzi jeszcze koszt obsługi programu.
Najlepsze są te ulgi na dziecko.....dla matek na wychowawczym z trójką dzieci.....ulga od zerowych zarobków.
Mówiliśmy o rozkręcaniu gospodarki, a na samotnych matkach z trójką dzieci społeczeństwo się nie kończy. Dyskutując w ten sposób daleko nie zajdziemy.
Głównym problemem pomysłów typu zwiększenie kwoty wolnej od podatku czy na przykład zmniejszenie VAT-u, co przecież obiecywali, jest to, że w ten sposób wyborcy nie zobaczyliby tej 'manny z nieba' od PiS. Inaczej przecież odbieramy niższe koszty życia, a inaczej bezpośrednie wpływy na konto bankowe, pomimo rosnącej inflacji.
Obecny wzrost gospodarczy widoczny jest nie tylko w Polsce, a w większej liczbie krajów, nie jest więc wynikiem programów socjalnych. Na dłuższą metę nie da się jednak utrzymać pozytywnych wskaźników ekonomicznych rozdawnictwem. Potrzebna jest stymulacja przedsiębiorczości, na co PiS wyraźnie nie ma już pomysłów. Można wręcz powiedzieć, że partia rządząca uzyskała efekt odwrotny, bo pracę porzuciła i przeszła na zasiłki socjalne ogromna ilość Polaków, mówi się nawet o milionie, którym w wielu przypadkach pracować po prostu przestało się opłacić. To notabene zmniejszyło równocześnie wskaźnik bezrobocia, czym rządzący tak się chwalą. Zaś ze strefy ubóstwa wyszło tylko niecałe 4% społeczeństwa.
Jednak wskaźnik inwestycji, w tym inwestycji publicznych, spadł do najniższego poziomu od 1996 roku. Dobrobyt buduje się pracą, zwiększaniem jej wydajności, innowacją w gospodarce i za pomocą oszczędzania, ale NIE przy pomocy socjalu.
To co dziś widzimy ma tak zwane krótkie nogi i to się skończy, być może szybciej niż nam się wydaje.
Jeśli siłę pieniądza szacujesz na podstawie ryneczku warzywnego ....to tak ceny wzrosły
. Bo susza była.
Ale prawda jest inna - w latach 2015-2016 była deflacja, 2017, 2018 lekka inflacja 1,5 - 2,2 %.
A z tym VATem to.....to pojechałaś. Zauważ, że dzień tzw. wolności podatkowej jest w tym roku już 6 VI - to świadczy o obciążeniu podatkowym społeczeństwa. Czasem warto spojrzeć z szerzej niż tylko na ceny żarełka....
Jeśli chodzi o inflację, to ta będzie rosnąć, zaś wskaźnik z 2015 roku na pewno nie jest zasługą PiS . Wspominałam poprzednio, że kwiecień tego roku miał najwyższy od ośmiu lat przyrost cen. Wszystko podrożało, nie tylko jedzenie, bo produkty przemysłowe i usługi również. W głupiej Biedronce zwykle kupuję te same artykuły, dzięki czemu łatwo mi to porównać i w zasadzie wszystkie z nich podrożały, niektóre o 20-30%, a inne sporo więcej. Jeść musi każdy, dlatego jest to najbardziej dla wszystkich odczuwalne i również dlatego w wiadomym kontekście jest dobrym wyznacznikiem wzrostu kosztów życia. Takich składowych jest o wiele więcej i jak to zsumujesz w skali miesiąca, to optymizmem nie powiewa. O, na przykład płacę wyższe OC (wspominam, bo akurat dziś wykupiłam synowi polisę), więcej zostawiam na stacji paliw, w aptece, od przyszłego roku sporo więcej z mojego domowego budżetu zgarnie ZUS, będziemy ponosić koszty związane z wyższą ceną energii i tak dalej, i tak dalej. O tym, że nigdy dotąd nie musiałam po trzy, cztery lata czekać w kolejce do lekarza specjalisty, więc znów pozostaje sięgnąć do własnego portfela i leczyć się prywatnie, nawet nie wspomnę.
Reasumując ten nasz polski dobrobyt jest bardzo pozorny i to nie tylko z poziomu gospodarstwa domowego.