Jaki masz plan?
Jaki masz plan?
Po co Ci do wiadomości jego plan? Krytykować?
Wystarczy że ma plan, na forum pisał o adwokacie o psychologu
czytaj ze zrozumieniem.
Po co Ci do wiadomości jego plan? Krytykować?
Wystarczy że ma plan, na forum pisał o adwokacie o psychologu
czytaj ze zrozumieniem.
..a milczenie jest złotem..
Żeby nie było - u mnie się "dzieje" i to codziennie coraz "weselej". Awantura o pólnocy w minioną niedzielę (sprowokowana przez "panią eks", która nagle postanowiła zainicjować negocjacje finansowe). W poniedziałek wieczór: masakryczne zachowanie wobec mnie i Małej - agresja, bo Mała jest "niemiła" dla mamy (cóż, widzi, słyszy, notuje - to, co mi SAMA, nie indagowana przeze mnie, opowiedziała o próbach "prania mózgu" przez babcię i jedną z cioć, to regularny horror) zakończona krzykiem Małej i... wezwaniem policji przez mamę. Policja przyjechała, zobaczyła spokojnie się zachowującego faceta i dziewczynkę lat 10 + kobietę pokazującą przedramię z lekkim zadrapaniem i mówiącą, że... córka ją zaatakowała. Chwila rozmowy z jednym z policjantów na osobności, a on mówi: "Wie Pan co? Ja miałem niemal identyczną jazdę. Współczuję."
Adwokat wynajęty (kobieta). Wniosek odpowiedni złożony (chodzi o dziecko). W poniedziałek po wizycie policji zakończonej notatkę, że... nic nie stwierdzili, ok. północy "eks"... wyszła i nie wróciła. Następnego dnia zabrała trochę rzeczy i się "wyprowadziła". Zapewne do koleżanki z pracy, chociaż pewności nie mam. Córka została ze mną w mieszkaniu. Dzisiaj "wizyta kontrolna" mojej "eks" - pani przyszła sprawdzić, czy dziecko nie jest głodne, czy mam "poprane i wyprasowane", etc. No i znowu rzecz przecież najmniej ważna - ciśnięcie, żeby jak najszybciej sprzedać mieszkanie i kasa, kasa, kasa (która, naturalnie, dla niej nie ma ŻADNEGO znaczenia). Widać, że próbuje mnie prowokować i nagrywać, ale trzymam się - za to jej dość często puszczają nerwy.
załatwiaj wszystko z nią przez adwokata- niech znajdzie sobie swojego i przez niego załatwia z Twoją adwokatką. odetnij się.
załatwiaj wszystko z nią przez adwokata- niech znajdzie sobie swojego i przez niego załatwia z Twoją adwokatką. odetnij się.
To, niestety, niemożliwe - ona ma klucze do mieszkania i, ponieważ nadal jest jego współwłaścicielką, może do niego przychodzić. Co ciekawe, odmówiła partycypowania w jakichkolwiek dalszych kosztach rat kredytu hipotecznego, nie mówiąc już, oczywiście, o jakichkolwiek opłatach. A mnie zdążyła już przypisać winę za wszystko - włącznie z wybuchem drugiej wojny światowej.
Sam widzisz jak jest mam nadzieję że nie dasz się sprowokować też nagrywaj (wiem jak to brzmi ).
Eks w tym stanie nie nadaje się do opieki nad córką i jeszcze ta wyprowadzka to potencjalne porzucenie dziecka nie wahaj się tego wykorzystać.
Ela210 napisał/a:załatwiaj wszystko z nią przez adwokata- niech znajdzie sobie swojego i przez niego załatwia z Twoją adwokatką. odetnij się.
To, niestety, niemożliwe - ona ma klucze do mieszkania i, ponieważ nadal jest jego współwłaścicielką, może do niego przychodzić. Co ciekawe, odmówiła partycypowania w jakichkolwiek dalszych kosztach rat kredytu hipotecznego, nie mówiąc już, oczywiście, o jakichkolwiek opłatach. A mnie zdążyła już przypisać winę za wszystko - włącznie z wybuchem drugiej wojny światowej.
Skieruj pismo oficjalne do niej o zapłatę zaległych rat zgodnie z umową - ze po połowie (??)
kredyt jest na was dwoje ????? własność domu też ???
. - skonsultuj z adwokatem jak ochronić się przed pozwem o to ze używasz całego domu a jej jest połowa (?) - może wysunąć roszczenie później o czynsz ! - potwierdzone info na własnej skórze …
Zażądaj pieniędzy na dziecko, odetnij od kasy, auta - zmień zamki bo "zgubiłem klucz "- żeby ci laska nie wyniosła czegoś … jak masz rachunki imienne , potwierdzenia mailowe ze zapłaciłeś za coś - zbierz i do adwokata . Co do mieszkania - karta przetargową może być fakt ze raty płaciłeś ty z twojego konta - czy ona dawała Ci kasę na to ?
i wszystko musi mieć wersje formalną - NA PAPIERZE , dla adwokata , dla sadu i dla niej ewentualnie .
uprzedzaliśmy Cię że szykuj się na wojnę ….
To, niestety, niemożliwe - ona ma klucze do mieszkania i, ponieważ nadal jest jego współwłaścicielką, może do niego przychodzić. Co ciekawe, odmówiła partycypowania w jakichkolwiek dalszych kosztach rat kredytu hipotecznego, nie mówiąc już, oczywiście, o jakichkolwiek opłatach. A mnie zdążyła już przypisać winę za wszystko - włącznie z wybuchem drugiej wojny światowej.
Wspomniałeś, że ona prawdopodobnie Ciebie nagrywa. Czy Ty też się zabezpieczasz w ten sposób, masz jakiś dyktafon, który szybko aktywujesz jednym przyciskiem? Gdyby taka deklaracja o zaprzestaniu spłaty kredytu była zarejestrowana to w połączeniu z potwierdzeniami przelewów iż samodzielnie spłacasz ten kredyt postawiło by Cię, w jeszcze bardziej korzystnym położeniu przy podziale majątku.
205 2019-02-07 10:35:34 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2019-02-07 10:56:54)
Marek, pokusiłam się o szybkie obliczenie wg tego co pisałeś :
Twój wkład odrębny ( potwierdzony notarialnie) w mieszkaniu o wartości zakupu 285 tys wynosił 115 tys , czyli Ok 40%. Obecnie do spłaty pozostało wg obecnego kursu CHF Ok 185 tys. a wartość rynkowa mieszkania to 300 tys.
Po sprzedaży mieszkania :
Ty bierzesz : Ok 121 + 89,5
Partnerka 89,5
Spłata kredytu obciąża każdego z Was po Ok. 92,5 tys.
Czyli partnerka musialaby dołożyć do tego biznesu co najmniej 3 tys.
W rzeczywistosci pewnie więcej, bo od ceny sprzedaży trzeba odjąć koszty - pośrednik , opłaty a ponadto cena sprzedaży raczej nie osiągnie wartości rynkowej, chyba żeby spokojnie czekać na sprzedaż .
Skutek sprzedaży - partnerka traci pare tys. , Ty tracisz mieszkanie i masz mała kupkę pieniędzy za mała żeby kupić nowe.
Wyjściem byłoby przepisanie kredytu w banku tylko na Ciebie, o ile bank się zgodzi.
Za takim rozwiązaniem przemawia również dobro dziecka - po sprzedaży mieszkania, żadne z Was nie będzie w stanie kupić nowego, Ty będziesz miał środki na wynajem, a partnerka w Krakowie nie wynajmie tanio mieszkania - czyli będzie zdana na łaskę i niełaskę zamieszkania u nowego obiektu miłości.
Proponuje , pogadaj z prawnikiem na temat dokładnych wyliczeń podziału i w banku co do możliwości przepisania kredytu tylko na Ciebie.
No i co w przypadku, gdyby parterka przestała mieszkać z Wami , umowa o kredyt była wspólna a cały ciężar spłaty kredytu ponosiłby tylko Ty - jak zabezpieczyć Twoje wieksze udziały w mieszkaniu o te spłaty kredytu które nie będą obejmowały Waszego wspólnego mieszkania. W przypadku zwiazkow formalnych , taki rozdział jest łatwiejszy do określenia - odrębność majątkowa, separacja, rozwód .
Jak w przypadku związku nieformalnego ?
206 2019-02-07 13:36:06 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2019-02-07 13:37:22)
Te wyliczenia mniej więcej zgadzają się z tym, co mi powiedziało dwoje adwokatów - ta mecenas, która poprowadzi sprawę ustalenia miejsca pobytu dziecka przy mnie, etc., a także pewien starszy nieco pan adwokat, którego syna dawno temu uczyłem w LO i (na razie) udzielił mi paru wskazówek za darmo. On też radził mi, póki co, w kwestiach majątkowych nie wykonywać żadnych ruchów, twierdząc, że to moja "eks" powinna "się martwić", a nie ja. Tyle, że to było przed jej tzw. wyprowadzką (piszę o "tak zwanej", bo to dziwne jest - klucze sobie zatrzymała, wchodzi jak chce i kiedy chce, a niby już tu od dwóch dni nie mieszka...) i oświadczeniem, że za nic nie będzie płacić. Chyba więc muszę się z nim spotkać jeszcze raz. Bo pani mecenas "od dziecka" pewnie nie doradzi mi w ramach tej sprawy co do kwestii majątkowych, a ja, niestety, nie mam zbyt dużo pieniędzy na to wszystko... Trochę to wygląda, jak plan z filmu kryminalnego - uderzyć go (czyli mnie), kiedy będzie najsłabszy - ale, jak Secondo 1 wyliczyła - na tym "planie" wszyscy tracą, a w sferze emocjonalnej (nie mówię o sobie, ale o córce) - to dramat. I przy każdej okazji słyszę, że to moja wina.
Zabezpiecz wartościowe rzeczy żeby nie wyniosła z domu.
Byłeś u dzielnicowego?
Ostrzegaliśmy że może zacząć kombinować i teraz też to możne być zagrywką pod hasłem nie wiem co on robi z córka gdy mnie nie ma w domu.
Idź do dzielnicowego pod hasłem - obawiam się o konkubinę gdyż nie wraca do domu na noc nie wiem gdzie jest i nie wiem czy coś jej nie grozi i....rozmowa dalej się potoczy.
Oba telefony są na Ciebie a zastanawiałeś się nad lokalizacją telefonu?
O ile kwestię finansową porad prawnych rozumiem, bo to sporo wychodzi, o tyle musisz teraz wkalkulować ją w budżet do chwili rozwiązania problemu.
Tak, rozstania ze zdradą w tle to dramat emocjonalny dla prawdziwej ofiary - czyli zdradzanego, choć zdradzacz za ofiarę usiłuje uchodzić.
I przy każdej okazji słyszę, że to moja wina.
Mam za sobą kilometry postów na forum i swój własny rozwód z kochanką byłego (dzięki Ci Panie Boże) już męża i wiem dokładnie co przechodzisz. Zdradzonych i porzuconych zdradzacze wpędzają w poczucie winy ZAWSZE. Pierdylion nieistotnych spraw urasta do rangi spraw wagi międzynarodowej, pojawiają się często UROJENIA - wszystko to jest ATAK, aby ciebie osłabić. Zdradzający nie mają skrupułów, bo to zwykłe dna. Kiedyś próbowałam zrozumieć co za tym stoi, ale brnięcie w kierunku analizy zaburzeń czy zwykłego sukińsyństwa bywa czasem nie do przejścia.
Odciąć się totalnie od partnerki na tym etapie nie możesz (córka, mieszkanie, kredyt), ale emocje względem niej możesz i powinieneś wychładzać. To jest możliwe, zapewniam ciebie.
Co jeszcze stoi na przeszkodzie, żebyś w końcu ujrzał, kim się stała (lub zawsze była, tylko teraz to z niej wyszło) twoja partnerka? Dla mnie to zwykła wywłoka jakich wiele chodzi po tym świecie. Sorry, ale tak widzę te wszystkie dziunie. I nie mogę tylko zrozumieć, co w nich widzą niektórzy faceci (to uwaga ogólna). Chyba tylko syndrom sztokholmski może być wytłumaczeniem lub syndrom odstawienny. Chyba że ktoś mi to wytłumaczy inaczej.
Nie wiem czy się połapałeś, ale prawdopodobnie partnerka wezwała policję po to, aby założyć Ci niebieską kartę i mieć podstawę do wyprowadzki (obawa o swoje zdrowie). Być może wie o Twoich planach walki o dziecko. Skoro mówisz o prowokacjach i nagrywaniu, nie bez powodu podejmuje takie działania względem Ciebie.
Nie wiem czy się połapałeś, ale prawdopodobnie partnerka wezwała policję po to, aby założyć Ci niebieską kartę i mieć podstawę do wyprowadzki (obawa o swoje zdrowie). Być może wie o Twoich planach walki o dziecko. Skoro mówisz o prowokacjach i nagrywaniu, nie bez powodu podejmuje takie działania względem Ciebie.
Nie prawdopodobnie a na bank był taki zamiar.
211 2019-02-07 23:50:38 Ostatnio edytowany przez Rafał Poznań (2019-02-07 23:59:57)
On też radził mi, póki co, w kwestiach majątkowych nie wykonywać żadnych ruchów, twierdząc, że to moja "eks" powinna "się martwić", a nie ja. .
Dokładnie tak jest. Zlewaj ją totalnie niech ona idzie do adwokata od którego zapewne dostaniesz propozycję ugody w podziale majątku. Tak możecie się głupimi pismami przepychać parę miesięcy a na końcu nie zgódź się na ugodę z jakiegoś powodu i niech złoży pozew w sądzie. Jak go złoży to masz spokój na co najmniej dwa lata w temacie podziału majątku bo tyle sprawa potrwa a do czasu wyroku nic jej nie musisz płacić. To że nie płaci rat jest do odzyskania. Długi przy podziale rozlicza się.
Powodzenia w temacie dziecka. I najważniejsze to nie Twoja wina.
@I_see_beyond: Mecenas, której zleciłem poprowadzenie sprawy córki, kiedy usłyszała, że wśród często powtarzanych oskarżeń jest to, że potrafiłem zakląć sążniście, kiedy podczas brania prysznica na głowę polał mi się nagle wrzątek/lodówa, prawie się udławiła śmiechem. Tak, jak piszesz - apokalipsa pierdół + urojenia/świadoma konfabulacja. W skrócie: nic nie robiłem, ale kiedy cokolwiek robiłem, byłem samym złem. Co ciekawe, córka uważa, że jeśli już ktoś klął, to głównie mama (nie pytałem jej - sama "zagaiła" przy kolacji).
Dzisiaj wynajęci kolesie wynieśli z mieszkania kanapę (nie aż tak tanią, bo kosztowała prawie 3 tysiące), kilka szafek, regałów, itp. + sporo drobniejszych rzeczy. Zgodziłem się, bo nie chciałem się szarpać o każdy "detal". Tak mi zresztą doradził z kolei znajomy adwokat, który za "free" doradza mi w kwestiach majątkowych. Na razie, jego zdaniem, mogę jeszcze pasywnie zaczekać na dalszy rozwój wydarzeń - uważa on, że akt notarialny mnie zabezpiecza o ten wpis o moim wkładzie, więc przy sprzedaży mieszkania, "eks" nie ma właściwie szans na niemal cokolwiek. Jego zdaniem (a także mojego doradcy osobistego z banku, w którym mamy kredyty) są całkiem spore szanse na ewentualne przejęcie kredytów. Ale to jeszcze dalsza perspektywa.
Córka ma jutro urodziny. Chodzimy do kina, na łyżwy, na zakupy odzieżowe - staram się jakoś ją zająć. Ciągle mówi to samo, a kiedy mama "wpada z wizytą", jest horror...
213 2019-02-14 11:46:47 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2019-02-14 11:52:36)
Właśnie mija 10 dni od wyprowadzenia się "eks". Córka cały czas mieszka ze mną. "Eks" od czasu do czasu do niej dzwoni (na jej komórkę), ale Mała nie chce rozmawiać. Wtedy dzwoni do mnie z pretensjami, że rzekomo nastawiam córkę przeciwko niej i z obelgami. Coraz silniej "akcentuje" chęć jak najszybszego sprzedania mieszkania i podziału pozostałych po spłacie reszty kredytu środków 50/50. Chyba nie pamięta wspomnianego przeze mnie wyżej zapisu z aktu notarialnego, ani tego, że z mojego osobistego konta szły przelewy na opisane w akcie kwoty. Tak sądzę, bo po opinii adwokatów, nie widzę logicznego uzasadnienia, że tak szybko chce dokonać sprzedaży, która - de facto - prawie nic lub całkiem nic jej finansowo nie da. Jedynie pozbawi mnie miejsca obecnego zamieszkania. Chyba, że o to jej chodzi.
Cały czas - jak mantrę - powtarza mi w kółko te same oskarżenia, jednocześnie wypierając się całkowicie tego, ze ma kochanka. Szyderczo pyta mnie: "Masz dowody, detektywa wynająłeś?". A kiedy jej wspomniałem o sms-ach z podróży od córki, która pisała, że "tata, on całuje mamę" albo "tata, on przytula mamę i ją głaszcze po plecach", zaczęła mówić,. że "dziecko nic nie rozumie" i to były takie "koleżeńskie buziaki".
W szkole, do której chodzi córka, rozmawiała z pedagogiem o objęciu córki "pomocą pedagogiczną", ponieważ "podjęliśmy decyzję o rozstaniu". Ja również rozmawiałem z tą samą panią pedagog i nawet złożyłem odpowiedni wniosek, a także ustaliliśmy, że córka będzie rozmawiać ze szkolnym psychologiem, raz w tygodniu. Reszta w toku. Ja - w zawieszeniu.
Lepiiej byc w planowaniu niż zawieszeniu, Marek..
Ale co mam w tej chwili planować? Podjąłem pewne kroki, czekam na rozwój wydarzeń. Adwokat nr 1 złożył wniosek o ustalenie miejsca pobytu każdorazowo przy mnie. Adwokat nr 2 ocenił treść aktu notarialnego i zasugerował, żeby na razie właśnie nie wszczynać żadnych procedur. Kontaktowałem się z doradcą osobistym z banku, w którym mamy kredyt - on też się wypowiedział i na razie zasugerował poczekać.
Co jeszcze mogę teraz zrobić? Córka mieszka ze mną, spędzam z nią czas, staram się "wzmacniać więź" - nie wiem, czy to dobre określenie...
Choćby to, gdzie widzisz się za rok. Nie czekaj tylko na to, co żona zrobi.
Czyli co, jest pewne, że mieszkanie zostanie przy Tobie? a jak będziesz ją musiał spłacić, masz plan?
Może warto detektywa wynająć?
I innego lokum dla siebie i córki szukać.?
Planowanie tego, co będzie za rok, jest o tyle przedwczesne, że:
1. Wniosek o ustalenie miejsca pobytu dziecka dopiero co został złożony. Procedura jest taka, że najpierw informacja musi zostać przedstawiona mojej "eks", ona pewnie jakoś tam odpowie, potem pewnie pierwsza rozprawa i na 99,99% skierowanie na badanie do OZSS (dawny RODK);
2. Ona, jak wspomniałem, 10 dni temu gdzieś (nie wiem, nie podała adresu) w moim mieście się wyprowadziła. Pewnie będzie teraz negować fakt zapowiedzianej wcześniej chęci przeprowadzki daleko stąd, bo uważa, że tak jej będzie prościej uzyskać opiekę nad córką. Ja z córką zostałem w mieszkaniu, w którym cały czas mieszkaliśmy - m.in. ze względu na córkę nie chcę się stamtąd wyprowadzać, przynajmniej na razie, bo dla niej to jest DOM.
Nie mam nieograniczonych środków finansowych, delikatnie mówiąc, więc o ile w 100% mi się coś nie przyda, to nie mogę sobie pozwolić np. na wynajęcie detektywa. Co on miałby wykazać? My nie jesteśmy małżeństwem.
No zapomnialam o tym, ze nie jestescie. Nie wiem czy fakt romansu ma znaczenie dla przyznania opieki nad dzieckiem cz nie. Jak ma to moze warto wydac na detektywa.
No a i tak finansowo rozliczyc musicie się. Wiec tego powibien dotyczyc plan
Detektyw nie jest potrzebny.
Jeśli sprzedać mieszkanie to tylko jeśli będzie się opłacać a że jej się spieszy...to nie Twoje zmartwienie.
Informację o jej wyprowadzce dodałbym do wniosku o ustalenie miejsca pobytu dziecka. Może nie jest to potrzebne ale pozostanie ślad że ona się włóczy nie wiadomo gdzie a Ty martwisz się o dziecko.
220 2019-02-14 17:19:04 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2019-02-14 17:31:20)
MarekDV, kwestia własności mieszkania może być istotna przy podejmowaniu przes sad decyzji o opiece nad córka .
Ten kto będzie miał lokum w którym córka będzie mogła mieszkać, będzie preferowany przez sad, jako ten który potrafi zabezpieczyć córce podstawowe warunki do życia .
Sprzedaż mieszkania, ustawi Ciebie i partnerkę na równej pozycji, ponieważ obydwoje będziecie musieli wynająć mieszkania nie mając swojego na własność .
A może w lepszej sytuacji partnerkę , jeżeli przyniesie jakiś papier o wynajęciu jej mieszkania bądź użyczenia jego części przez kochanka,
Rozpatrując podział środków ze sprzedaży mieszkania , masz potwierdzone, że przy Tobie zostanie mała kwota a partnerka wyjdzie na mniej więcej zero.
Oczywiście rozpatrując rzeczywisty udział w mieszkaniu, a nie życzenia podziału 50/50.
A jak będzie wyglądało rozliczenie w przypadku przepisania tego mieszkania na Twoja wyłączność ?
Z powodu kredytu frankowego i wzrostu kursu franka, macie obecnie do spłaty mniej więcej tyle samo w złotówkach co w momencie podpisywania umowy o kredyt.
Czyli udział partnerki w mieszkaniu wynosiłby znowu w okolicach zera.
Nie wiem czy to jest poprawna kalkulacja, ale jeżeli byłaby poprawna , to w przypadku przejęcia umowy o kredyt i przepisania własności mieszkania na Ciebie, praktycznie nic albo bardzo mało byłoby do spłaty partnerki.
Zależy od tego, czy należy rozliczać się we frankach czy w złotówkach .
Przedyskutowales z prawnikiem taki scenariusz ?
W przypadku, gdybys miał spłacać partnerce polowe ze spłaconej części kredytu we frankach, miałbyś do spłaty niecałe 50 tys.
Zależy co należy wsiąść jako podstawę do obliczenia spłaty - wartość mieszkania w złotych , czy spłacony kredyt we frankach.
Bardziej logiczna, wydaje się być wartość rynkowa mieszkania. A wtedy nie byłoby praktycznie jej udziału do spłaty.
@maku2: Fakt jej wyprowadzenia się jest, naturalnie, odnotowany we wniosku. Podobnie, jak i kilka innych.
@Secondo 1: Nie jestem pewien, czy Cię dobrze rozumiem. Twoim zdaniem, z punktu widzenia zapewnienia dziecku bezpiecznego lokum, sprzedaż obecnego mieszkania jest korzystna dla mnie, czy nie? Bo raczej chyba nie - po pierwsze, to DOM dziecka od urodzenia. Po drugie, zawsze mogę ewentualnie pokazać akt notarialny, z którego wynika, że mój wkład był, a jej nie. Mam również wyciągi bankowe jednoznacznie pokazujące, kto i z czyjego konta przelewał pieniądze przy podpisywaniu aktu notarialnego, nie tylko na konto sprzedawcy, ale i agencji nieruchomości. Prawnik nic mi nie powie w kwestii rozliczeń między mną/nami a bankiem - to nie jest sprawa sądu. Ale doradca bankowy, z którym rozmawiałem, powiedział, że przejęcie przeze mnie kredytu jest bardzo realne. Tyle, że musiałoby najpierw nastąpić sądowe zniesienie współwłasności.
222 2019-02-14 18:06:29 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2019-02-14 18:07:33)
Marek, sadze, że sprzedaż mieszkania stawia Ciebie w sytuacji gorszej lub takiej samej w kwestii przyznania opieki nad córka przez sad.
W przypadku zachowania mieszkania przez Ciebie - w lepszej.
Co do porady prawnika - nie chodzi mi o rozliczenia pomiędzy Tobą a bankiem, ale o rozliczenie miedzy Tobą a partnerka w przypadku przepisania mieszkania ( a nie sprzedaży ) na Ciebie.
Wychodzi mi, że wtedy nie musiałbyś w ogole spłacać partnerki ( bo de facto to macie teraz tyle samo do spłacenia w złotych co wtedy kiedy braliście kredyt)
O tym myślałam - czy prawnik tez tak uważa.
223 2019-02-14 19:13:51 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2019-02-14 19:18:10)
@ Secondo 1: Trudno zapewne uwierzyć w to wszystko, ale... ona chyba nie kojarzy w ogóle tego zapisu z aktu notarialnego, który mówi o moim własnym wkładzie. Jej matka, jakiś adwokat albo po prostu koleżanki, którym powiedziała, że kredyt na mieszkanie braliśmy razem (kto by tam przecież wchodził w takie "nieistotne szczegóły", jak to, że ona nie włożyła nic, a ja wszystko, co miałem - a dopiero reszta była z kredytu), zapewne powiedzieli jej, że w takim razie "luzik" i należy się jej połowa. Dopiero ostatnio, po którejś z jej wizyt, coś chyba zaczęło ją niepokoić w mojej postawie, bo zażądała ode mnie kopii aktu notarialnego zakupu mieszkania.
Natomiast w kwestii "dogadywania się"... Nie umiem tego precyzyjnie opisać, ale... z nią nie ma rozmowy. Kompromis wg niej równa się "sprzedaj mieszkanie i dawaj połowę kasy" albo nigdy już nie zobaczysz się z córką. Tak stawia sprawę, ponieważ jest pewna w 200%, że sąd jej przydzieli opiekę. Jest tego pewna do tego stopnia, że - jak pisałem - nie obawiała się nawet całować, itp. z nowym boyfriendem w pociągu w obecności dziecka - mimo, że ono dowiedziało się, że w ogóle coś jest nie tak raptem kilkanaście dni wcześniej. Naprawdę trudno opisać ten typ charakteru, ale inaczej nie potrafię, więc powtórzę - ona nie uznaje odrębnego zdania, czy - tym bardziej - cudzych interesów.
EDIT: Jeżeli chodzi o kwotę, która pozostała w tej chwili do spłacenia, to masz całkowitą rację - jest nawet odrobinę więcej niż w chwili podpisania umowy o kredycie.
224 2019-02-14 19:35:09 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2019-02-14 19:50:29)
EDIT: Jeżeli chodzi o kwotę, która pozostała w tej chwili do spłacenia, to masz całkowitą rację - jest nawet odrobinę więcej niż w chwili podpisania umowy o kredycie.
Czyli jedynym udziałem w wartości mieszkania jest te 40% Twojego wkładu z majątku odrębnego . Reszta ok 60% to dalej kredyt.
W przypadku przepisania na siebie tych 60% , nie musisz spłacać partnerki, bo to dalej tylko zobowiązanie wobec banku, a ona nie nabyła żadnego udziału w mieszkaniu
Splara kredytu , nieważne kto go spłacał , nie skutkowała wzrostem udziałów w mieszkaniu dla żadnego z Was.
Ty masz dalej 40% a partnerka 0%.
Nie wiem czy jasno pisze ...
EDIT
Skoro zażądała kopii aktu notarialnego zakupu mieszkania, to prawdopodobnie zaczęła się kontaktować z prawnikiem który zażyczył sobie kopii. Jeżeli tak jest, to pewnie konsultuje z nim i pozostałe kwestie na których jej zależy m.inn. opieka nad dzieckiem, a wtedy standardową porada prawnika jest zrobienie ze strony przeciwnej ostatniej patologii.
Możesz poinstalowac w domu kamerki i dyktafony na okoliczność akcji którą może przeprowadzić .
225 2019-02-14 21:04:11 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2019-02-14 21:05:17)
W akcie notarialnym jest paragraf mówiący, że ja i ona kupujemy od sprzedającego mieszkanie na wspólną własność z udziałami po 1/2 części. W kolejnym jest cena. W następnym z kolei jest napisane "Kwotę 115 tysięcy złotych kupujący zobowiązują się pokryć ze środków własnych Marka D., uzyskanych ze sprzedaży jego mieszkania własnościowego przy ulicy (adres) w dniu dzisiejszym przelewem na wskazane konto." I następny mówi: "Resztę kwoty, czyli 170 tys. zł, kupujący zobowiązują się pokryć z kredytu w CHF...." (i tak dalej).
Ponieważ zapis jest, jaki jest, konsultowałem to (na razie) z dwojgiem prawników i oboje stwierdzili, jak pisałem - że w razie sprzedaży mieszkania, kolejność "zaspokajania" jest taka:
1. spłata reszty kredytu bankowi;
2. ja "wyjmuję" swój wkład;
3. to, co ewentualnie zostaje, dzieli się 50/50.
Tyle wiem.
Że usiłuje ze mnie zrobić "ostatnią patologię", to już jest więcej niż jasne...
Marku na podstawie ostatnich postów (może trafnie może nie) myślę że:
Ex wyprowadziła się z domu żebyś mógł w tym czasie sprzedać mieszkanie(?) naciska na sprzedaż i czeka na kasę, a nie dlatego żeby mieć większą szansę uzyskać opiekę nad córką, ona chyba nie bierze tego pod uwagę, ona jest pewna tak jak pisałeś(?) wyprowadziła się, mieszka w tej samej miejscowości i kontakt z córką to dzwoni od czasu do czasu na komórkę??? nie raczy spotykać się z córką – to nie jest fajne.
Proponuję abyś robił sobie notatki (ważne informacje z datami - dla siebie) od początku całej historii rozstania z ex dotyczące Waszej córki (wszystko, wszystko chronologicznie), ponieważ zanim sprawa trafi na wokandę (nie wiadomo kiedy? + czas procesu) różne rzeczy mogą się wydarzyć, a wydarzą się na bank jak ex dostanie pozew- wniosek który złożyłeś do sądu (to będzie dla niej szok! ona czeka na kasę a nie na pozew), na który musi odpowiedzieć . Ty złożyłeś pozew-wniosek więc Ty pierwszy będziesz przesłuchiwany w tej sprawie ( na początku i na koniec procesu) i zapewniam Cię w stresie pamięć zawodzi, dlatego przed każdą sprawą pomagają notatki. Nie pytaj skąd wiem
Przyszła bez żadnej zapowiedzi do mieszkania wczoraj i stwierdziła, że sobie bierze psa na spacer. Pies ją lubi, nie widział jej ponad 2 tygodnie, więc skakał z radości, a ona tryumfowała, rzucając teksty o tym, że "nawet pies woli ją", itp. Córka nie chciała z nią rozmawiać, ja usłyszałem standardowy miks oskarżeń i obelg. Wyraźnie chce mi obrzydzić życie do tego stopnia, żebym jak najszybciej sprzedał mieszkanie. Pies nawet - formalnie rzecz biorąc jest mój - mam akt kupna (imienny) z hodowli - ale ona mówi, że "ma to w dupie". Żeby mi dopiec, wrzuciła na FB zdjęcie ze swojego spaceru z psem, a pod nim pojawił się wazeliniarski komentarz "nowego pana". Do tego oczy, jak 5-złotówki - jakby wciągnęła amfetaminę. To jakiś matrix. A świadkiem tego wszystkiego jest córka. Muszę teraz chować swoje rzeczy, zabierać wszędzie ze sobą laptopa, dokumenty, uważać, co mówię w domu - nie wiadomo, czy z boyfriendem czegoś nie zainstalowali pod nieobecność moją i córki...
Przyszła bez żadnej zapowiedzi do mieszkania wczoraj i stwierdziła, że sobie bierze psa na spacer. Pies ją lubi, nie widział jej ponad 2 tygodnie, więc skakał z radości, a ona tryumfowała, rzucając teksty o tym, że "nawet pies woli ją", itp. Córka nie chciała z nią rozmawiać, ja usłyszałem standardowy miks oskarżeń i obelg. Wyraźnie chce mi obrzydzić życie do tego stopnia, żebym jak najszybciej sprzedał mieszkanie. Pies nawet - formalnie rzecz biorąc jest mój - mam akt kupna (imienny) z hodowli - ale ona mówi, że "ma to w dupie". Żeby mi dopiec, wrzuciła na FB zdjęcie ze swojego spaceru z psem, a pod nim pojawił się wazeliniarski komentarz "nowego pana". Do tego oczy, jak 5-złotówki - jakby wciągnęła amfetaminę. To jakiś matrix. A świadkiem tego wszystkiego jest córka. Muszę teraz chować swoje rzeczy, zabierać wszędzie ze sobą laptopa, dokumenty, uważać, co mówię w domu - nie wiadomo, czy z boyfriendem czegoś nie zainstalowali pod nieobecność moją i córki...
Jeśli ona może się swobodnie dostać do mieszkania to najważniejsze dokumenty zdeponuj u adwokata......bo możesz się obudzić goły i bosy.....a najlepiej wymień zamki, skoro się wyprowadziła i nie płaci za mieszkanie.
No właśnie podobno nie mogę tych zamków wymienić, skoro ona jest formalnie współwłaścicielem mieszkania.
No właśnie podobno nie mogę tych zamków wymienić, skoro ona jest formalnie współwłaścicielem mieszkania.
To nie do końca tak. Jak wynajmujesz mieszkanie to właścicielowi też nie wolno wchodzić do mieszkania kiedy chce.
A ona nie płaci, ani za eksploatację ani rat kredytu.
Poza tym wystąp o alimenty na dziecko.
231 2019-02-19 11:15:47 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-02-19 11:16:33)
... zepsuj zamki (wyłam je czy cokolwiek), zgłoś na policję próbę włamania i wymień te zamki.
Zeznajesz, że przyszedłeś z pracy i już takie były.
Edit: muszą być wyłamane od zewnątrz.
... zepsuj zamki (wyłam je czy cokolwiek), zgłoś na policję próbę włamania i wymień te zamki.
Zeznajesz, że przyszedłeś z pracy i już takie były.Edit: muszą być wyłamane od zewnątrz.
Hola hola namawiasz go do złożenia fałszywego zawiadomienia o przestępstwie? Chcesz żeby wyłapał zarzut?
Autorze wymień zamki i już a jak ona zawiadomi policję to powiesz że zgubiłeś klucz, cała filozofia.
Szczerze mówiąc, ja już lekko "ogłupiały" jestem w kwestii tych zamków. Dwoje adwokatów, niezależnie od siebie, w zasadzie powiedziało mi, że wymienić nie mogę. Bo ona jest współwłaścicielem. Z ich wypowiedzi wynika, że muszę się pogodzić z faktem, iż ona przychodzi, kiedy chce do mieszkania. Mogę co najwyżej wystąpić o tzw. regres w kwestii płatności - ale to później. Wy z kolei mi mówicie, żebym wymieniał. Ona się odgraża, że jak wymienię, to przyjdzie do mieszkania z policją. I będzie takie "nieustanne rodeo". A córka na ten cyrk patrzy i cierpi. Wiem, jęczę, marudzę - ale w realu ta sytuacja naprawdę może przerosnąć.
Prawnie nie możesz wymienić zamków a właściwie możesz ale klucz musisz jej udostępnić.
Ale jeśli wymienisz a ona przyjdzie z policją to oni Ciebie nie zmuszą do wydania klucza i w tedy ona niech zakłada Tobie sprawę sadową a to potrwa.
Innymi słowy wymieniasz zamki - wpuszczasz ją do domu ale nie wydajesz kluczy czyli ona ma dostęp do mieszkania w trakcie Twojej obecności ale nie ma kluczy.
Mówisz z doświadczenia..? Pytam, bo zastanawiam się nad:
a) ewentualnymi konsekwencjami wniesionej przez nią w sprawie wymiany zamków sprawy - nie chciałbym za jakiś czas z powodu zamków kupować zamku
b) tym, czy policja będzie miała prawo np. wyważyć drzwi
c) czym jeszcze (albo z zemsty po wymianie zamków) może mnie "eks" uraczyć - żeby ktoregoś pięknego dnia nie okazało się, że to ja nie mogę się dostać do mieszkania, bo ona wymieniła zamki...
Dobrze, przepraszam. Nie słuchaj mnie. Ale kombinuj, żeby Ona nie mogła wejść Ci do mieszkania. Przeszukaj je, czy nie masz jakiś podsłuchów i kamer, i sam takie zainstaluj w domu.
Broń się i szykuj do wojny.
Mówisz z doświadczenia..?
Pytam, bo zastanawiam się nad:
a) ewentualnymi konsekwencjami wniesionej przez nią w sprawie wymiany zamków sprawy - nie chciałbym za jakiś czas z powodu zamków kupować zamku
b) tym, czy policja będzie miała prawo np. wyważyć drzwi
c) czym jeszcze (albo z zemsty po wymianie zamków) może mnie "eks" uraczyć - żeby ktoregoś pięknego dnia nie okazało się, że to ja nie mogę się dostać do mieszkania, bo ona wymieniła zamki...
Pkt. c) pokazujesz w ten sposób ex drogę na wojnę z bronią w ręku, szukaj porad google e-prawnik, google e-porady, forum prawne - może jest jakieś wyjście - zabezpieczenie, chociażby dlatego że ex wyniosła z domu część mebli, w realu adwokat nie powie ci wymień pan zamki, bo (?)
Pkt.b) trzeba mieć nakaz.
Musisz się doinformować, ale że trzeba uważać do robisz i co mówisz w mieszkaniu to na 100%, podsłuchy- nie można ich wykorzystać legalnie, ale przeciwnik jest bardziej uzbrojony na wojnie w informacje.
To, co się momentami dzieje, byłoby nawet dosyć zabawne, gdybym oglądał to w amerykańskim filmie. Np. dzisiaj na FB, pod zrobioną wczoraj fotką z MOIM psem, moja "eks" przekomarza się dwuznacznie ze swoim nowym panem na temat "stania na posterunku all night long" i tym podobnych. A ja znajduję w skrzynce na listy CODZIENNIE od pewnego czasu kartki z informacją, że ktoś "pilnie poszukuje mieszkania w tej okolicy".
Jednym z zachowań w takich sytuacjach jest przekonać stronę przeciwna o posiadaniu większej przewagi niż w rzeczywistości .
Jak widzisz to co jest jest na pewno mocno upierdliwe ale dość przewidywalne bo to dziecinada.Za chwilę numery "młodej pary" nie będą już na Ciebie tak działać skoro wiesz że nie masz się co dobrego po eks spodziewać.Wiele jest na pokaz złośliwe i bezmyślnie "spontaniczne" bez wyobrażenia sobie konsekwencji jakie to niesie dla Małej .Eks naprawdę jest w odlocie Ty bądź trzeźwy .Oczywiście to trudne odciąć się i zdystansować tego nie uczą w szkole.
Mam nadzieje że trochę lepiej się czujesz Marku znaczy spokojniejszy.
Trzymaj się
No właśnie podobno nie mogę tych zamków wymienić, skoro ona jest formalnie współwłaścicielem mieszkania.
Zabrała Ci z domu rzeczy, bez Twojej wiedzy, bez Twojej zgody, bez pokwitowania. Zgloś to na Policję, że Cię okradła i zrób wykaz tych rzeczy i wycen je! Niech Policja ustali jej aktualny adres, zrobi przeszukanie i spis rzeczy, ktore zabrala/ukradla i ktore sa teraz w jej wylacznym posiadaniu. Ona bedzie sie tlumaczyc, że to są również jej rzeczy i ma do nich prawo. Ok, ale nie chodzi tu o to by te rzeczy odzyskac, tylko o yo byś mial na tę okoliczność spisanaą notatke Policji. Na bank taka notatka przyda Ci się przy późniejszym podziale majatku. Wartosc zabranych przez nią ruchomosci (jesli były wspólne) bedzie podzielona na pół, Sąd powinien orzec, że powinna Ci spłacić połowę wartości zagarnietych przez nią rzeczy. Co do zamkow...przy sporzadzeniu notatki przez Policję dodaj, ze obawiasz się kolejnych kradziezy. A potem zmien zamki, a do Urzedu Meldunkowego sprobuj zlozyc wniosek o wymeldowanie Jej z mieszkania, jako argument wskazujac, że zabrala swoje rzeczy osobiste i przeniosla swoje centrum życiowe pod adres.......(to pomoze Ci ustalic Policja). Jesli zarzucac Ci będzie ograniczanie wstepu do mieszkania, wykaż dobrą wolę, powiedz ze dorobisz jej klucz pod warunkiem, ze pokwituje Ci na pismie to co dotychczas zabrala lub odda Ci połowę wartosci tych rzeczy. A potem znow wymien zamek, bo....zgubiles niechcący poprzedni kluczyk.
Rozmawiałem dzisiaj o tym przychodzeniu, zabieraniu psa niby na spacer (a de facto po to, żeby mnie prowokować), itd. z adwokat, którą wynająłem do poprowadzenia sprawy wniosku o ustalenie miejsca stałego pobytu dziecka przy mnie. Ona twierdzi, że na razie lepiej się przemęczyć. Mówi, że jak wymienię zamki, to ona może przyjść z policją i wówczas źle to wpłynie na moją sytuację w sądzie. Trzeba byłoby ją przyłapać na kradzieży jakichś rzeczy i od razu wtedy wezwać policję "na gorąco", a to średnio wykonalne.
@kjim: Nie, na razie to, co zabrała, zabrała za moim przyzwoleniem - przynajmniej większość. Zgodziłem się, więc nie mogę twierdzić, że coś ukradła.
@paslawek: Chyba masz rację. To nieprawdopodobne "ciśnienie" na sprzedaż mieszkania doprowadziło ją/ich poza granice śmieszności - 43-letni mężczyzna i 38-letnia kobieta wymieniają uwagi na FB po to, żeby... mi dopiec? To jednak mocno żenujące i myślę, że w oczach wielu wspólnych znajomych, nie zdobędzie tym "uznania"...
Marek,
zapytaj adwokata o naruszenie miru domowego , skoro laska nie mieszka (masz sms choć z tą info od niej ? a jak jeszcze dopisała że nie będzie płacić … ) i dobrowolnie się wyniosła , zabrała rzeczy ….
Nie uregulowała w żaden sposób kwestii korzystania z mieszkania .- możesz domniemywać że porzuciła swoje obowiązki współwłaściciela .
Można domniemać że Ty z dzieckiem jesteś jedynym lokatorem - bo wcześniej mieliście ustną umowę użyczenia wzajemnego swojej części domu - mieszkaliście razem . ona się wyprowadziła ale nie zmieniła w żaden sposób zasad mieszkania. Skoro nie mieszka - i nie płaci raty kredytu (?? dobrze doczytałam ) oraz opłat innych niż rachunki za media (te opłaca użytkownik - ale powinien być protokół ze stanem liczników w dniu wyprowadzki - zrób to:) ) - czyli kolejny raz powtórzę - możesz domniemać że umowa ustna jest kontynuowana co do ciebie i dziecka - ona jednostronnie z niej zrezygnowała wyprowadzając się i nie wywiązując się ze swoich obowiązków współwłaściciela (jak masz sms ze się wyprowadza i nie płaci - to możesz na tym oprzeć domniemanie ).
co do kasy - nalezą się alimenty na dziecko - Ty sam ponosisz koszty osobowe i finansowe utrzymania . To kolejny argument .
Adwokaci ...hmmm biorą kasę za klepanie formułek i składanie papierów, rzadko się wysilają .
z doświadczenia to wiem - i z doświadczenia Ci powiem że porada kjim jest najlepszym wyjściem . …
A w sadzie ??? chronisz dziecko przed matka która je zostawiła , przed nękaniem osób trzecich, przed nieuprawnionym zabraniem rzeczy … co do sprzętów za Twoja zgoda - mogłeś je wydać , pożyczyć … ale to nie znaczy że automatycznie przejęła prawo własności - kwestia dalej do rozliczenia - wskazuje Twoja dobrą wole i chęć porozumienia się w tej trudnej sytuacji.
Uważam że nie robiąc nic nieuchronnie narażasz siebie i córkę na dotkliwsze konsekwencje zachowania ex. …
Więcej odwagi - przestań patrzeć co robi / zrobi ona - weź sprawy w swoje ręce . Chroń siebie i dziecko . Pokaż granicę !
@kjim: Nie, na razie to, co zabrała, zabrała za moim przyzwoleniem - przynajmniej większość. Zgodziłem się, więc nie mogę twierdzić, że ukradla"...
Nie zrozumiałeś kontekstu mojej wypowiedzi. Nie chodzi o udowadnianie, że cokolwiek ukradła. Chodzi o spisanie i wycenę rzeczy, ktore należą do WAS , ale ona je przejęła bez splaty Tobie połowy ich wartości. Po dobroci nic Ci nie podpisze, tego jestem pewna. Myk z Policją pomógłby Ci w :
1.ustaleniu miejsca pobytu Twojej partnerki (to informacja przydatna zarowno przy sprawie o ustalenie pobytu dziecka w Twoim miejscu zamieszkania oraz przy późniejszej sprawie o podzial wspolnego majatku)
2.ustaleniu w przyszłości składników i wartości majątku wspolngo, ktory (oprocz mieszkania) będzie podlegał podziałowi !!!!
Bez takiej notatki Policji, (bądź oświadczenia partnerki, ze przejęła te rzeczy) , bedziesz w czarnej d..ie. Po roku, dwoch , trzech przepychanek z Tobą w kwestii podziału mieszkania, "zapomni", że jakiekolwiek rzeczy z domu wyniosła. Wiesz co bedzie? Będzie tak : "Kanapa??? Jaka kanapa, ja zadnej kanapy nie brałam. Mielusmy kanapę ale ten moj zly, niedobry, podły, mściwy partner, pijaczyna pewnie sprzedał ją komuś za flaszkę". Zacznij myśleć perspektywicznie!!!!!
… co do sprzętów za Twoja zgoda - mogłeś je wydać , pożyczyć … ale to nie znaczy że automatycznie przejęła prawo własności - kwestia dalej do rozliczenia - wskazuje Twoja dobrą wole i chęć porozumienia się w tej trudnej !
Otóż to! Dałeś ciała, że od razu nie dałeś jej papierów do podpisania. A wystarczylo napisac:
Ja... Anna Kowalska w dniu ..... przyjmuję w posiadanie rzeczy zakupione wspolnie przeze mnie i mojego partnera Jana Kowalskiego tj: kanapa o wartosci....
Odkurzacz o wartosci...
Lodowka o wartosci...
Rzeczy te będą podlegaly w przyszlosci podzialowi majatku miedzy mną a Janem Kowalskim na zasadzie zniesienia współwłasności.
Czytelne podpisy.
Przegapiles ten moment, teraz pozostaje Ci jedynie spisanie notatki przy udziale Policji.
Na jakiej podstawie TERAZ miałbym wzywać do mieszkania policję? Sorry, ale to się nie klei raczej - poza tym, rzeczy, które zabrała, nie mają dla mnie aż takiej wartości, żebym z ich powodu robił Małej kolejne "piekło na ziemi".
Ewentualna sprawa o zniesienie współwłasności i tak dopiero przed nami. Ale najpierw, jak sądzę, odbędzie się - niestety - "wojna o dziecko"...
Na jakiej podstawie TERAZ miałbym wzywać do mieszkania policję? Sorry, ale to się nie klei raczej - poza tym, rzeczy, które zabrała, nie mają dla mnie aż takiej wartości, żebym z ich powodu robił Małej kolejne "piekło na ziemi".
Ewentualna sprawa o zniesienie współwłasności i tak dopiero przed nami. Ale najpierw, jak sądzę, odbędzie się - niestety - "wojna o dziecko"...
" Dzisiaj wynajęci kolesie wynieśli z mieszkania kanapę (nie aż tak tanią, bo kosztowała prawie 3 tysiące), kilka szafek, regałów, itp. + sporo drobniejszych rzeczy. Zgodziłem się, bo nie chciałem się szarpać o każdy "detal". "
byłeś pod wpływem stresu, tych kolesi też ????, nie chciałeś robić awantur przy dziecku i szarpać się - czyli mówiąc kolokwialnie … zostałeś przymuszony .
Chcesz uniknąć podobnej sytuacji jak ta lub tej z psem.... weź się ogarnij..
Swoją drogą - oby ona nie wpadła na pomysł i wprowadziła się z kolesiem do domu … w sumie ma prawo ….
I wtedy też zastawisz się dzieckiem ??
a pomyślałeś że córka boi się tego właśnie ??? że matka wejdzie i np. każe jej wyjść ze sobą ??? że przyjdzie z kimś gdy Ciebie nie będzie ???
Marek, ja znam Twój stres, zrezygnowanie …. mój ex mąż odstawiał takie numery... że hoho …
Jemu tez chodziło o to by mnie zmęczyć i żebym dla świętego spokoju zrobiła jak on chce.
"Wynajęci kolesie" byli z firmy przeprowadzkowej, a nie z mafii.
Nie zastawiam się dzieckiem - bardzo się mylisz. Potrafię (i moja "eks" dobrze o tym wie) zająć wobec innego samca "stanowcze stanowisko" - tyle, że ona tylko na to czeka. Byłaby w siódmym niebie, gdybym go pobił, zrzucił ze schodów albo w jakikolwiek inny sposób użył przemocy wobec niego lub, jeszcze lepiej, wobec niej. I wtedy wiesz co? Wiesz. Mógłbym się pożegnać choćby i z odwiedzinami córki w przyszłości. Więc - nie - nie "zastawiam się" dzieckiem, ale staram się nie dać sprowokować do zachowania, które można byłoby wykorzystać przeciwko mnie w trakcie sprawy o opiekę nad córką.
Córka nie przebywa w domu, kiedy mnie w nim nie ma. W jej szkole pedagog i psycholog są powiadomieni o sytuacji i same poinformowały mnie, że jeżeli np. dziecko nie zechce wyjść ze szkoły z matką, to ona nie ma prawa siłą córki wyciągać. W razie czego będzie telefon do mnie. Zresztą, "eks" już odwiedzała szkołę i próbowała namawiać Małą na wyjście tu, czy tam, ale spotkała się ze ścianą.
Z nowym boyfriendem się raczej nie wprowadzi, bo jego miejsce stałego zamieszkania jest od naszego oddalone o kilkaset kilometrów. On przyjeżdża sobie do niej w weekendy na "fun" albo ona jeździ do niego/z nim gdzieś tam. Szczerze wątpię, żeby jego "miłość" była tak poważna, żeby zechciał się przeprowadzić do mojego miasta i mojego mieszkania - zresztą, jak pisałem wcześniej, "raj" jest raczej właśnie w Krakowie (gdzie ona mieszka i pracuje) i dlatego "eks" chce szybko sprzedać mieszkanie i zabrać swoją (wg niej) część kasy. Jest wściekła, bo spotkała się z oporem dziecka, a zapewne uważała, że gładko pójdzie i po prostu spakuje córkę i luzik.
Wcześniej, w tzw. natłoku spraw życia codziennego, wydawało mi się, że ona w zasadzie jest dobrą matką. Ale kiedy teraz przyglądam się z pewnego dystansu i w kontekście aktualnej sytuacji naszemu związkowi, zastanawiam się, czy jej relacja z naszą córką nie miała/nie ma charakteru toksycznego. Nadopiekuńczość połączona z jakąś specyficznego rodzaju histerią, kiedy córka nie realizowała oczekiwań mamy, a ta nie potrafiła sobie poradzić z jej sprzeciwem/oporem i coś na kształt "zawiści" (nie przychodzi mi do głowy lepsze słowo w tej chwili), kiedy obserwowała, jak córka z upływającym czasem coraz bardziej kierowała się w moją stronę - czyli, wg "eks" - w stronę samego zła i, przede wszystkim, tego, który "nigdy nic nie robił", "nie wspierał", "nie zajmował się", itd.
Marek. Trochę czasy minęło.... Jak sprawy się mają?
Moja była cały czas próbuje mnie "złamać" i zmusić do rezygnacji z walki o córkę oraz sprzedaży mieszkania. Okazało się, że blisko miesiąc temu już podjęła kroki w celu założenia mi tzw. Niebieskiej Karty. Odwiedził mnie dzielnicowy (absolwent LO, w którym pracuję) i porozmawiawszy ze mną i z córką (mieszkamy we dwoje od miesiąca) stwierdził, że... nie ma czego stwierdzać. Pewnie odwiedzi mnie teraz ktoś z MOPS, w którym "eks" mnie zgłosiła, itd. Od czasu do czasu przychodzi do mieszkania dręczyć mnie oskarżeniami, żądać tego i tamtego i, ogólnie rzecz biorąc, odgrażać się, prowokować, itp. Córka nie chce w ogóle z nią rozmawiać, czego - zdaniem publikującej w międzyczasie swoje flirciarskie foty z nowym boyfriendem na Instagramie "eks" - winien jestem, naturalnie, ja. Aha, oczywiście teraz utrzymuje, że nikogo nie ma - w ogóle pewnie za chwilę ogłosi, że jest nowym wcieleniem Matki Teresy z Kalkuty.
Marek, sytuacja twoja może zrobić się poważna. Żona zrobi z ciebie przemocowca, możesz spodziewać się również pomówień o pedofilię. Są to typowe zabiegi kobiet aby zniszczyć mężów. Nagrywaj wszystko. Absolutnie wszystko. Każdy kontakt z żoną musisz nagrywać. Nie żartuje. Zamontuj kamery w domu. To tanie rzeczy.
Zrobi ci niebieską kartę i oskarżenie o pedofilię to się nie wykrecisz. Tylko nagrania cię ratują.
Ale ja już MAM Niebieską Kartę. Pisałem wcześniej. Dzielnicowy twierdzi, że teraz zakładają "prewencyjnie" nawet przy anonimowych zgłoszeniach. Najwyżej po miesiącu zamykają.
A kwestia DOBRYCH (czytaj: naprawdę użytecznych) gadżetów typu kamera/podsłuch - nie mówiąc o wykrywaczach tychże - to, niestety, wcale nie taka tania zabawa (przynajmniej dla mnie).
Jeżeli kogoś to interesuje, to nadal czekam na termin pierwszej rozprawy. We wtorek idę do MOPSu tłumaczyć się, że nie jestem psychopatą. "Eks" co kilka dni dzwoni do córki lub wysyła sms-y - córka nadal nie chce z nią rozmawiać, ani spędzać czasu, nawet pomimo moich prób przekonania jej do tego. "Eks" wpiera jej, że 'nic nie widziała' i że 'tata ją manipuluje'. Wczoraj, po przypadkowym spotkaniu (chyba), sprowokowała awanturę na ulicy. Córka zbiera w szkole słabsze niż zwykle oceny, a w domu ciągle mówi, że chce mieszkać ze mną i płacze...
Ciągle mnie interesuje to, jak sobie radzisz.
Załatw córce psychologa. Ona sobie nie radzi z zaistniałą sytuacją, no bo jak? Dorośli sobie nie radzą a co dopiero dzieci.
254 2019-03-21 11:51:13 Ostatnio edytowany przez Rafał Poznań (2019-03-21 12:06:17)
Już dawno wspominałem że będziesz wkręcony w niebieską kartę to prawda że zakładana jest niemalże z automatu a zamknięcie wcale nie jest takie oczywiste zamknąć mogą w kwestii ewentualnej przemocy a to wszystko zależy kto będzie miał lepszych tak zwanych świadków ale w kwestii problemów emocjonalnych problemów w szkole twojej córki nadal pozostanie otwarta i to przez dłuższy czas i cała ta kwestia naprawdę może zaważyć na tym z kim zostanie dziecko Szukaj dla małej dobrego psychologa bo sam tego nie ogarniesz. Jeśli dziecko nadal będzie miało problemy emocjonalne pogorszone wyniki w szkole to zobaczysz że zostanie to wykorzystane przeciwko Tobie.
255 2019-03-22 12:01:00 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2019-03-22 12:06:17)
@Marata: jak sobie radzę..? Jest ciężko. Muszę "załatać" dziurę po nagłym zniknięciu zarobków "eks" z domowego budżetu - to nie aż tak wiele, ale jednak coś z tym trzeba robić. Muszę, poza zarabianiem pieniędzy, zajmować się teraz... wszystkim - po prostu nie mam z kim dzielić obowiązków. Nie ma babci, dziadka, cioci, wujka - tylko ja i córka. Przy czym ona nie nie chce nawet słyszeć o spędzaniu czasu z mamą. Kiedy mówię o tym dłużej niż 2 zdania, twierdzi, że zamierzam się jej "pozbyć" i że nie zależy mi na niej.
@Rafał: dlatego już dawno sam zawnioskowałem o objęcie córki pomocą szkolnego pedagoga i psychologa. Chodzi raz w tygodniu na zajęcia, ja rozmawiam z psycholog regularnie i ona wyraziła opinię, że na razie nie widzi podstaw do stwarzania córce dodatkowego stresu w postaci jeszcze kolejnych wizyt u psychologa. Będę obserwować sytuację, bo też nie mogę sam córki "ciągać" po gabinetach bez zgody matki, która nadal ma formalnie pełnię praw rodzicielskich.
Co do NK - od blisko 2 miesięcy moja "eks" już z nami nie mieszka, więc przemoc emocjonalna pojawia się wyłącznie z jej strony - kiedy wpada znienacka do mieszkania i robi dziecku mętlik w głowie, a do mnie się drze, że "uwolniła się od tyrana".
Rozumiem, że jest Ci ciężko zarówno finansowo, jak i logistycznie w domu.
Niektóre rzeczy można rozwiązać - córkę zapisać na obiady w szkole. Gotować na dwa dni. Korzystać z zamrożonych dań gotowych. Uznać, że dom nie musi być zawsze wysprzątany. Pranie może być robione raz w tygodniu. Poszukaj takich drobnych zajęć, które nie muszą być robione codziennie i oszczędzaj na tym czas.
Zapewnij córkę, że zrobisz wszystko, co w Twojej mocy, żeby została z Tobą. Powinna ciut się uspokoić. Nie namawiaj jej do spędzenia czasu z matką. Myślę, że ona wówczas czuje się niechciana. Mama ją już opuściła. Ona potrzebuje poczucia, że jest chciana i kochana. Zaangażuj ją w prace domowe. Ty odkurzasz, a ona w tym czasie ściera kurze. Ty myjesz naczynia, ona je wyciera. Wspólnie spędzony czas i posprzątane. Nauczysz się, jak żyć w ten sposób. To na początku jest trudne, a z czasem staje się coraz łatwiejsze.
Finansowo jest na pewno Ci ciężko. I tu, podobnie jak z czasem - poszukaj drobnych oszczędności. Dobrą rzeczą jest zapisywanie codziennie dokonanych zakupów. Na koniec tygodnia analizujesz listę i wykreślasz produkty zbędne. Wiem, trzeba przysiąść na 10 minut codziennie wieczorem - ale służy to optymalizacji wydatków. Poszukaj tańszych sklepów odzieżowych - my korzystamy z najtańszych sieciówek dla dzieci. JA kupuję ubrania w ciucholandach dla siebie, mąż na targu. Jak już gdzieś pisałam wspólnie przynosimy do domu 4k. Jest nas czwórka (niepełnosprawny syn). Plus 500+. Jedzenie pochłania nam 1200-1500 zł, rachunki - 1000, Zostaje 500 zł na "szaleństwa" np. dentysta, jakaś wycieczka. 2k udaje nam się odłożyć. Czasami mniej. Jakoś dajemy radę
Dzięki, Marata, za praktyczne rady. W mojej sytuacji, człowiek docenia każdy miły gest. Córka chodzi w szkole na obiady, więc to mam trochę jakby "z głowy", chociaż i tak zawsze sprawdzam, czy nie jest głodna, itd.
Nie jestem w żaden sposób w stanie sprzątać całego mieszkania codziennie, więc ten "etap" też zaliczyłem - ale staram się przynajmniej w salonie odkurzać każdego dnia, a większe sprzątanie w weekendy. Pranie - jakoś tam daję chyba radę. Najgorsze jest to, że ciągle mam wrażenie, że... za mało pracuję. Cóż, kiedy była w domu "eks", mogłem więcej pracować i, w rezultacie, pieniędzy było też więcej...
Psycholog szkolna powiedziała mi w jednej z rozmów, że muszę "przezwyciężyć swoje urazy i za wszelką cenę starać się nakłaniać córkę do kontaktu z matką". Psycholog, do ktorej chodzę co tydzień na terapię (kobieta), a także psycholog, którego znam pół-prywatnie i czasem u niego "bywam" oboje stwierdzili, że to bzdury - zwłaszcza po bezpodstawnym założeniu mi NK, groźbach oskarżeń o pedofilię i całej tej niezwykle agresywnej "kampanii" mojej "eks". Ja od czasu do czasu przypominam córce, że w żadnym razie jej nie będę miał za złe, jeżeli zechce porozmawiać z mamą albo spędzić z nią czas. Tyle, że po chwili "wpada" właśnie moja "eks", robi kolejną awanturę drąc się przy córce do mnie, że jestem psychicznie chory, że "łojezusie, jakam szczęsliwa, bom się od tyrana wyzwoliła", ciągnąc Małą za ramię, itp. Czasami to wygląda tak, jakby chciała wręcz usilnie przekonać córkę, że jest pierd...ta (wybaczcie mi mój francuski)...
Z kasą jakoś się będziemy "ślizgać", uda się. Pierwsza potyczka w sądzie: 17 kwietnia.
Marek
Kasa jast ważna ale , spędzenie w miły sposób czasu z dzieckiem jest najbardziej przez nie docenione.
Proste rzeczy takie jak rower , spacer w nieznane miejsca , pożyczenie wykrywacza metali i szukanie skarbu jest nieocenione , świetnie wzmacnia więzi między dzieckiem a rodzicem.
Myślę , że nie ma co nakłaniać małej na siłę do kontaktów z ż , psycholog to nie wyrocznia , sami też mają problemy ze swoimi dziećmi czasem i nie potrafią się odnaleźć a doradzają innym , znam i taki przypadek. Skup się na tym co czujesz.Trzymaj się
Dzięki, Marata, za praktyczne rady. W mojej sytuacji, człowiek docenia każdy miły gest. Córka chodzi w szkole na obiady, więc to mam trochę jakby "z głowy", chociaż i tak zawsze sprawdzam, czy nie jest głodna, itd.
Nie jestem w żaden sposób w stanie sprzątać całego mieszkania codziennie, więc ten "etap" też zaliczyłem - ale staram się przynajmniej w salonie odkurzać każdego dnia, a większe sprzątanie w weekendy. Pranie - jakoś tam daję chyba radę. Najgorsze jest to, że ciągle mam wrażenie, że... za mało pracuję. Cóż, kiedy była w domu "eks", mogłem więcej pracować i, w rezultacie, pieniędzy było też więcej...
Psycholog szkolna powiedziała mi w jednej z rozmów, że muszę "przezwyciężyć swoje urazy i za wszelką cenę starać się nakłaniać córkę do kontaktu z matką". Psycholog, do ktorej chodzę co tydzień na terapię (kobieta), a także psycholog, którego znam pół-prywatnie i czasem u niego "bywam" oboje stwierdzili, że to bzdury - zwłaszcza po bezpodstawnym założeniu mi NK, groźbach oskarżeń o pedofilię i całej tej niezwykle agresywnej "kampanii" mojej "eks". Ja od czasu do czasu przypominam córce, że w żadnym razie jej nie będę miał za złe, jeżeli zechce porozmawiać z mamą albo spędzić z nią czas. Tyle, że po chwili "wpada" właśnie moja "eks", robi kolejną awanturę drąc się przy córce do mnie, że jestem psychicznie chory, że "łojezusie, jakam szczęsliwa, bom się od tyrana wyzwoliła", ciągnąc Małą za ramię, itp. Czasami to wygląda tak, jakby chciała wręcz usilnie przekonać córkę, że jest pierd...ta (wybaczcie mi mój francuski)...
Z kasą jakoś się będziemy "ślizgać", uda się. Pierwsza potyczka w sądzie: 17 kwietnia.
Nie rozumiem dla czego "za wszelką cenę masz nakłaniać małą do kontaktu"?. Jeśli młoda ma uraz do matki, to niby jak masz to zrobić? Przy wychowywaniu dzieci w takich wypadkach dobrym wskaźnikiem jest instynkt i uczucia.
A pani psycholog wyjaśnij, że próbujesz, ale młoda wówczas reaguje histerią, bo matka zachowuje się przy niej agresywnie. Niech poda ci złoty środek, jak masz to zrobić. Nagraj na telefon mamusię w takiej akcji - po prostu włącz nagrywanie i połóż telefon gdzieś na stole, albo szafce i puść później owej psycholog to nagranie.
Trzymam za Ciebie kciuki.
Kurcze, kup wreszcie kamerkę, bo nie masz żadnych twardych argumentów. Tylko słowo przeciwko słowu. A przed sądem dobrze jest mieć dowody. Mała kamerka samochodowa to koszt 150-200 zł.
Po nagraniu kilku takich incydentów z Ex to możesz wystąpić do sądu o nękanie i ograniczenie kontaktu.