Luss, nie będziesz chodziła do cudownej lafiryndy ani kontaktowała się z nią w żaden inny sposób, bo dość już najadlas się upokorzeń i tego jeszcze by brakowało, by byle kto miał satysfakcje. Musisz zrozumieć, że ta kobieta jest zupełnie przypadkowym pionkiem w tej "zabawie', bo jak nie byłaby ta, to byłaby inna. Partnerem do rozmów ma być tylko i wyłącznie mąż.
Zamiast chodzić jak w zegarku i być ideałem pod każdym względem ty zacznij wreszcie żyć dla samej siebie. Jeśli chcesz ładnie wyglądać albo mieć czysto w domu, to dbaj o te sprawy, ale dla siebie a nie po to, by pancio pomyślał sobie " w życiu tej poczciwej kobitki nie zostawię, bo tak się stara, pierze, gotuje, jest usłużna, nie czepia się, tobie co chcę itd ta druga wprawdzie fajna jest, ale moja Marysia to dopiero, no coś w tym stylu.
Druga rzecz- powiedz panu, że ty juz nie chcesz być jego żona i że dla ciebie nie ma znaczenia czy tamta jest jego jedyna, czy są jeszcze inne albo że może nie ma już żadnej, że ty przestalas go kochać i szanować jako mężczyznę, że on cię już nie pociąga,vze wypaliłas się przez całą tę historię i ty nie chcesz ciągnąć tego małżenstwa dalej, że nie obchodzi cię czy on będzie sam, czy pójdzie do pięknej albo czy znajdzie inną, to bez znaczenia, ciebie interesuje tylko rozwód i że od tej pory każdy kolejny dzień on może traktować jako separację od niego, której finałem będzie ostateczne rozstanie.
Przestań sypiać z nim i przede wszystkim uprawiać z nim seks i to na takie sposoby, jakie on lubi. Powiedz mu, że ty nie wiesz czy jego wielką miellosc nie jest na coś chora i że ty nie mogłabyś bez myślenia o różnych chorobach, jakie mogłabyś od niej przez niego złapać tak sobie uprawiać z nim seks.
O pieniądzach na razie nic nie mów, bo to zapewne wyjdzie od niego. Wtedy powiedz mu, żeby robił co chce, że ty będziesz walczyła o alimenty i każdy grosz będzie dla ciebie ważny, ale generalnie ty nie boisz się biedy, bo jesteś osobą zaradna i pracowita i w razie czego na pewno z głodu razem z synem nie pomrzecie.
Pakowanie mu rzeczy to takie teatralne pokazówki, które w istocie można lekko potraktować, szczególnie że rano już dobra i troskliwa żona podała śniadanko mezusiowi. Mezus pomyślał "nadela się bida i płacze, a minę ma jak srający kot na pustyni", tak mniej więcej on o tobie myśli. On nie boi się ani ciebie, ani tego, co zrobisz, bo wie, że nic nie zrobisz. Otwórz mu więc szeroko oczy i tak do niego mów, żeby on uwierzył w twoje słowa. Jeśli wyczuje słabość albo twoja niepewność od razu to wykorzystać, zacznie się śmiać, szydzić z ciebie i bimbac sobie z tego, co do niego mówisz.
Ludźmi się nie przejmuj, bo ci którzy cię lubią uwierzą tobie i staną za tobą, a ci którzy cię nie lubią będą cieszyli się, że oto kolejni idealni się rozwodzą. Ludzie bywają głupi i podli, nie przejmuj się ich opiniami.
Żeby wzmocnić swoje słowa, by on uwierzył, że ty tak na serio, powiedz mu, że ty nie chcesz robić mu nadziei, bo wiesz jak smakuje robienie komuś nadziei, że miałaś tak przez ostatni rok i bardzo się nacierpialas, więc postanowiłaś jemu tego nie robić, żadnej nadziei. Że dojrzewalas do tej decyzji, jesteś już spokojna bo bez względu na to, jak potoczy się twoje życie dalej, ty niczego się nie boisz i wiesz, że nie chcesz, by on był twoim mężem. Przerzuc kamyk do jego ogródka i zobaczysz co on zrobi.