Uzupełnię nieco moją historię i przeżycia oraz przemyślenia bo blisko roku mojej "walki" i do czego doszedłem. To co pisze jest tylko moimi przemyśleniami bez oceny konkretnych osób.
Po pierwsze nie wylewam tutaj żali tylko szukam pomocy, a Ci co tak twierdzą powinni się zastanowić nad swoim życiem, jakiegoś powodu się tutaj też znaleźli. Może nie doświadczyli zdrady osoby, która kochali nad życie lub usprawiedliwiają swoją zdradę lub bliskich, powodów jest wiele jak i ludzi o różnej osobowości i potrzebach.Każdy jest kowalem swojego losu a przeznaczenia też nie można oszukać.
Co najwyżej to mam żal do siebie że poślubiłem taką kobietę, teraz już wiem że drugi raz bym tego nie zrobił.
Uzupełniając historię na podstawie dowodów (bilingi, meile, sms) do których odszedłem i rozmów z żoną. Dowody są twarde,a rozmowy z żoną uzupełniły brakujące puzzle. To co piszę to tylko dla Was byście mgli spojrzeć obiektywnie na temat, o zonie równie napiszę o jej zarzutach i przeżyciach bo są dwie strony medalu. Z żoną znam się 13 lat a małżeństwem 8 rok. Poznaliśmy się na studiach, obecnie jesteśmy po 30.
O romansie dowiedziałem się w grudniu 2017r od byłej żony kochanka. Dostałem nieprzeczytaną wiadomość z września 2016r na mesingera (wiadomości są dostarczane jak obie osoby są dostępne, gdy nie są właczone powiadomienia), kiedy jeszcze byli małżeństwem i ona próbowała ratować swoją rodzinę będąc już w separacji a on już szukał kolejnej kobiety, bo swoją żonę nagminnie zdradzał. Od niej dostałem treść meila, którego moja żona wysłała do kochanka po naszym wspólnym urlopie, że tęskni za nim. Od tego momentu moje klapki z oczu spadły i zacząłem szukać. Do dnia dzisiejsze dowiedziałem się że miejsce miały zdrady fizyczne (stosunki w hotelu i samochodzie) (czerwiec 2016r -poznanie kochanka na wyjeździe z pracy, wrzesień 2016r - strach żony, że romans może wyjść- wg niej spadnięcie klapek z oczu co ona robi) jak i zdrady przez pisanie, dzwonienie spotkania do momentu wyjścia zdrady na jaw to jest do grudnia 2017r (klapki do końca nie spadły). Nie sposób tego opisać co się dowiedziałem z szczegółami, a poza tym nie mam ochoty o tym pisać i nie jestem w stanie obiektywnie na to popatrzeć bo tkwię w tym szambie. Czego bym nie napisał to i tak to wierzchołek góry prawdy jaką żona przekazała, której chciałem się dowiedzieć by poukładać sobie w głowię najbardziej zminimalizowaną wersję wydarzeń by samemu się nie dręczyć bo przez rok byłem karmiony zlepkiem kłamstw a tylko rzucenie żonie twardych dowodów dawało jej prawo do przyznawania się do tego co jej udowadniałem.
Teraz o żonie, która usprawiedliwia swoją głupotę, próżność i egoizm.
Żona swój romans tłumaczy brakiem okazywania jej uczuć w formie afirmacji (słów typu: pięknie wyglądasz, jesteś cudowna......ciągłej adoracji ) oraz pretensjami, że nie chciałem być przy łóżku porodowym, a wolałem czekać na korytarzu. Żaden z porodów nie był naturalny i z góry było wiadomo że będą cesarki. Doszedłem, że żona miała i ma niskie poczucie własnej wartości, czego podstawą jest sposób w jaki była wychowywana
i traktowana przez swoich rodziców. Przez to wbiła sobie do głowy, że nie jest dla mnie atrakcyjna i nie jest w stanie również mnie zmienić bo ja znów jestem osobą, że bez argumentów mnie nie przekona.
Żona również kieruje zarzuty w kierunku mojego pracoholizmu, i tu po cześć mogę się z tym zgodzić, że prowadząc własną działalność a tym bardziej w domu można przesadzić a zwłaszcza gdy prowadzę działalność sezonową.
Żona godziła się z moją pracą do czasu aż dom jak i podwórko zostało doprowadzone z stanu używalności i schludności.
Żona na co dzień zajmowała się w 80% domem i dziećmi, romans zaczął się w moment kiedy wróciła do pracy po macierzyńskim. Zdradziła mnie gdy nasze drugie dziecko miało 5 miesięcy, gdy go mogła jeszcze karmić.
Twierdzi, że w końcu ktoś ją zauważył, ze nie była tylko matką i sprzątaczką.
Dla sprostowania żony słów: z okresu gdy zona wpadła w romans jak i dalej go ciągnąc mam mnóstwo sms i rozmów gdzie okazywałem jej miłość troskę i pożądanie.
Co dziennie byłem w domu, tuląc ją zasypiając i budząc się z nią. Rano wspólne śniadanie, po powrocie z pracy obiad i kolacja. Nie było tygodnia byśmy się z 2 razy nie kochali lub częściej. Była rutyna lecz stabilna rodzina, bez przesłanek do tego że w oczach żony miłość wygasa i że jest w stanie tak zniszczyć małżeństwo i drugiego człowieka.
Jestem przekonany że model rodziny, który stworzyłem odbiegał znacząco od tego jaki był za czasów naszych rodziców. Nie jestem osobą która tylko miała na celu utrzymać tylko rodzinę a reszta na głowie żony i tego sobie nie dam wmówić i żona również to potwierdza. W rodzinie żony ojciec tylko pracował, za cały okres naszego małżeństwa nie widziałem by choć raz umył po sobie talerz.
Dla wyjaśnienie ja poświęciłem się dla żony i jej rodziców (została jako najmłodsza w domu) przyszedłem do niej domu rodzinnego ponad 300 km od swojego wykańczając pierwsze piętro. Zostawiłem wszystko co miałem (swoich rodziców,rodzeństwo rozwiniętą firmę). Z tego powodu jeszcze większy ból przenika moje serce, że wszystko poświęciłem tak wiele dla człowieka który mnie zdradził. W momencie gdy składałem pozew nie miałem żadnej własności i nie chciałem nic od żony by mogła gnić w tym co wspólnie urządziliśmy.
Powiem tak- nie życzę tego bólu żadnemu wrogowi nawet temu kochankowi.
Żona jakby mogła to by chodziła po ścianach bym jej wybaczył i mogła wrócić do tego co było, z jednej strony to z poczucia winy i wstyd kurewki co zniszczyła rodzinę i myśli o wstydzie, że tylko z takim drugim żenującym człowiekiem może spróbować być szczęśliwa. Widziałem a obraz nędzy i rozpaczy jak złożyłem pozew, płacz i rozbicie dzieci (bezsenność, nerwowość, moczenie) dla których wróciłem do domu. Obecnie dzieci mają stabilną rodzinę a ewentualne kłótnie są w nocy jak śpią.
Modli się, oj modli bo tylko tyle jej pozostało co też wpływa na to że się nad nią lituję.
A teraz moje przemyślenia i to co przepracowałem na podstawie wiedzy przeczytanej i rozmów z psychologami, które wynikają również z mojej osobowości.
Ja nie miałem kryzysu i nie maiłem przesłanek do tego, że żona go ma lub nie byłem w stanie tego rozpoznać bo z miłości bym wszystko zrobił by do tej tragedii nie doszło. Była głupią egoistyczną dziwką, a może i nawet gorzej bo dziwka nie miała tego co ona, nie chodzi tylko o bezpieczeństwo finansowe, miała dom, rodzinę i mogła mieć wszystko - wystarczyło porozmawiać. Choćbym jej dupę miodem smarował to i tak po pewnym czasie tacy ludzie mają za mało i by się puściła.
Dla mnie wierność i przysięga, szczerość były i są najwyższymi wartościami człowieczeństwa, to nas odróżnia od zwierząt, choć niektóre z nich łączą się na całe życie.
Ludzie którzy zdradzają nie powinni łączyć się w pary, gardzę nimi.
Walczę przeciw samemu sobie bo podświadomość chce odejść a świadomość nie. Podświadomość nie jest w stanie wybaczyć a ja chcę wybaczyć.
Wiem, że błędnym myśleniem jest, że ścieczecie na Ziemi uzależniam od miłości i chcenia być kochany przez drugiego człowieka- wiem o tym lecz jest to tak głęboko zakorzenione we mnie że nie potrafię się od tego wyzwolić.
Pierwsze powinien być Bóg, później ja, a na końcu reszta.
Każdy jest osobną jednostką i nie da się kogoś zmienić jak on sam nie chce się zmienić.
Charakteru osoby nie da się zmienić, to jest dar od Boga, można pracować nad sobą by coś robić świadomie lecz podświadomość rządzi się swoimi prawami. Zona ma w sobie słabość, co może doprowadzić do kolejnych zdrad lecz jeśli przewartościuje swoje życie i będzie się pilnować to w kolejnym jej kryzysie będzie się miała na baczności..... choć obawiam się że w przypadku upojenia może popłynąć, niezależnie od swojej nowej postawy.
Sugerowanie, a wręcz twierdzenie, że za zdradę są odpowiedzialne dwie osoby świadczy tylko o usprawiedliwianiu siebie i braku wartości.
Czy zdradzony zaprasza kochanka by ktoś ruchał jego współmałżonka ? Są takie wolne związki, które to robią świadomie lecz moim zdaniem, jeśli ma ktoś w tym kierunku zapędy powinien zastanowić się nad swoim człowieczeństwem i po co Bóg dał mu życie.
Odpowiedzialne za kryzys są dwie osoby, jeśli obie osoby są go świadome, a nie gdy jedna perfidnie oszukuje drugiego współmałżonka i świcie oczami że wszystko jest ok.
Zawsze ktoś pierwszy daje dupy, a drugi nie ma na to wpływu bo nie trymie drugiego małżonka w klatce albo na łańcuchu. Moja zona była świadoma, wykształcona i zdrowa, nie była osobą upośledzoną umysłowo czy niepełnosprawną w jakimkolwiek zakresie, nikt jej nie zmusił by dała dupy za kilka pustych, żałosnych słów, Rozkładała nogi świadomie, brnąc w romans bo miała zapewnione bezpieczeństwo z mojej strony i urojoną zabawę z kochankiem, która doprowadziła do nędzy i rozpaczy naszego małżeństwa. Żona nawet teraz mówiąc o niektórych rzeczach twierdzi, że ona nie kłamie tylko nie che mówić prawdy i nie widzi w tym różnicy.
Wiem również, że moja ból, frustracja i złość wynika z oczekiwania od ludzi tego co oczekuję od siebie. Pracuję nad tym.
Tego co się działo przez ostatni rok w moim małżeństwie nie sposób opisać.
Tak jak pisałem już, żona zrobiła by wszystko z poczucia winy i powrotu bezpieczeństwa lecz mnie to nie interesuje, potrafię o siebie zadbać i to ją jeszcze bardziej dopinguje, że nie jestem od niej uzależniony na co miała przykład jak się wyprowadziłem na kilka miesięcy. Widzi teraz mój ból i swoją bezradność, że nie jest w stanie naprawić tego co zniszczyła. Żałuje i to bardzo w co może i wierzę ale mnie to nie rusza bo należy się jej to.
Jeśli nawet ją krzywdzę słowami to i tako ona to przyjmuje bo wie że to mi pomaga, a jej daje poczucie zadośćuczynienia- że się jej to należy. Wiem że skoro była zdolna to romansu i zdrad to moja nienawiści wpada w jej jedno ucho i wypada drugim pomimo lamentu, na który jeszcze kiedyś reagowałem. Już przestała płakać bo powiedziałem by przesłała kłamać i wzbudzać we mnie poczucie winy i litości bo tym jeszcze czasem coś ugra.
Moja dobre gesty wynikają głownie z odwzajemniania jej prób ratowania. Gdy ona odpuszcza ja wręcz mam spokój, że nie muszę się do niczego zmuszać w odwzajemnianiu jej uczuć i nie gryzie mnie sumienie.
Na pytanie mediatorów, psychologów: Co bym chciał by zona zrobiła bym przebaczył nasuwa mi się jedna realna odpowiedz. Mogła odejść do kochanka to wiedziałbym do końca ile jest warta........lecz niestety uświadomiła sobie że on jest takim samym zerem jak ona, który zniszczył swoją rodzinę, są siebie warci. Moja żona dobiła tamto małżeństwo gdzie jest dwójka dzieci. Jest to przykre i tragiczne, że ludzie mogą być tak nieodpowiedzialni,perfidni, puści, egoistyczni i głupi.
Tyle a może aż tyle.
Na razie dzieci są dla mnie najważniejsze (zawsze były) o dopóki nie zwariuje będę poświęcał się dla nich żyjąc w częściowym odseparowaniu od żony, ciesząc się z codzienności i szukając szczęścia we wszystkim co mnie otacza.
Jeśli ma ktoś jakieś dodatkowe, szczegółowe pyt mogę na pv