Alicja4 napisał/a:One chcą czuć co wy na widok ładnej dziewczyny...
Nogi, dupa, cycki, nawet fajna z ryja... No na przykład ja czuję tylko to na widok ładnej dziewczyny.
Cała reszta odbywa się (lub nie) dopiero jak otworzy usta i to nie w celu włożenia do nich papierosa, bo wtedy już jest po randce.
Krótki przegląd moich trzech ostatnich randek.
Pani numer jeden, atrakcyjna wizualnie (zdrowa milf lekko po 40-tce) jedno dziecko, spokojna, od roku rozwiedziona.
Pierwsze co mnie odrzuciło, to zbyt bujne jak na mój gust... owłosienie na twarzy. Na szczęście pani była naturalną blondynką
i nie rzucało się to tak w oczy, ale w samochodzie akurat tak jakoś światło przez boczną szybę padało, że no nie mogłem jak to zobaczyłem.
Ale myślę sobie dobra tam, nie przesadzaj stary w końcu z ciebie też nie taki cud. Po kilkunastu minutach jazdy myśląc o tych włosach
w końcu dotarliśmy na miejsce, moje ulubione, a więc plaża, morze, zachód słońca, wiecie, znacie te klimaty
No i wszystko ładnie pięknie (przeniosłem wzrok na jej nogi, najlepsze jakie kiedykolwiek widziałem) siedzimy, gadamy, gadamy, gadamy...
nagle rozmowa schodzi na temat jej syna. Po godzinie rozglądałem się już za miejscem, gdzie mógłbym się udać i dyskretnie rzucić pawia.
To był chyba przełomowy moment w którym już spisałem randkę na straty i myślałem tylko o tym jak to szybko zakończyć, żeby wrócić już do domu.
Zaraz ktoś napisze, że mogłem przejąć inicjatywę i sam narzucić temat do rozmowy. Jasne. Gdybym mógł, to bym to zrobił. Myślicie, że nie próbowałem?
Pani numer dwa, bardzo atrakcyjnie wizualnie (pod każdym możliwym względem mój typ, wiek podobny jak u pani numer jeden) jedno dziecko,
już dorosła córka, studiująca w innym mieście, pani mieszka sama, odkąd pogoniła z domu swojego wieloletniego partnera. Nie ojca córki, innego.
Schemat ten sam co wcześniej, plaża, morze i tak dalej, gadka zadziwiająco się klei, pani sama inicjuje kontakt cielesny, aczkolwiek delikatny,
dotykamy się tylko udami, następnie sama się przytula, bo jest zimno. Jest jakoś połowa sierpnia, godzina popołudniowa, ale niech jej będzie.
Randka super, babka super, no wszystko super, ja jestem na tak, ona też. Następnego dnia dostaje esemesa czy moglibyśmy to powtórzyć,
bo nie natuliła się wystarczająco, więc czy ewentualnie byłaby taka możliwość... Oczywiście że byłaby, mi dwa razy nie trzeba powtarzać.
Na miejsce spotkania wybrała jej zakład pracy (pani jest fryzjerką) w godzinach wieczornych tym razem. No dobra, myślę sobie, czemu nie.
Wpadam do tego zakładu jak tornado, bez wstępnych ceregieli od razu ją łapię, przyciągam do siebie, nachylam się nad nią i ... i puszczam.
Co się stało zapytacie. Nic się nie stało. Po prostu najzwyczajniej w świecie od niej śmierdziało chyba jeszcze wczorajszym potem. Wiem, nic takiego.
No dla mnie akurat nie jest to takie nic takiego i w jednej sekundzie wszystko ze mnie zeszło, a potem... później... było już tylko gorzej.
Co ja gdzieś usiadłem na jakimś fotelu czy gdzieś, ona zaraz na mnie i tymi rękami macha mi przy ryju, to ja wstaję, to ona za mną i tak w kółko.
Wiedziałem że jak stamtąd wyjdę, to już więcej się nie zobaczymy. Nie wiedziałem tylko jak to zrobić, żeby było szybko, skutecznie i bezboleśnie.
Pani numer trzy, średnio atrakcyjna wizualnie (ale nadal w kategorii "spoko, niezła jak dla mnie" wiek podobny jak panie powyżej +/- 40 lat)
jedno dziecko, chłopak w wieku mojego syna, bardzo dobrze się składa, bo przecież często będziemy spędzać czas wszyscy razem. Jedziemy.
Plaża, morze, dalej wiecie, tym razem randka jest podwójna, bo zabraliśmy dzieciaki, żeby od razu sprawdzić jak chłopcy na siebie reagują.
Było bardzo miło, sympatycznie, można by rzec idealnie wręcz. Pani parkując swoje auto zakopała przednie koła po osie w piachu,
więc miałem okazję się wykazać. W ramach dziękuję dostałem soczystego buziaka z łapaniem za tyłek (ona mnie, żeby nie było) co było hmm... Miłe
No i tak sobie słodko gruchaliśmy przez jakiś czas, jedna randka, druga, trzecia, dziesiąta, aż któregoś dnia... odezwała się do mnie moja eks.
Dziewczyna z którą byłem przez ostatnie 1/5 roku i rozstaliśmy się w sumie przez głupotę (moja urażona duma kontra jej wysokość nigdy nie przeprasza)
można powiedzieć, że był to już tak zwany "poważny związek" i w sumie szkoda mi było, że się rozpadł, tym bardziej że nic strasznego się nie stało.
Chyba nie muszę ze szczegółami opisywać co było dalej. No pewnie, że zeszliśmy się z eks (jesteśmy ze sobą do dziś, raz jest lepiej, raz gorzej, wiadomo)
a tamtą dziewczynę musiałem skłamać odchodząc, choć oczywiście nie uwierzyła w ani jedno moje słowo, wyrażając jednocześnie pełne zrozumienie.
Koniec.
Jak pokazują trzy powyższe historie - do następnej randki może nie dojść z najprzeróżniejszych powodów, niezależnie od tego
jak się wygląda, jak się pisze na portalu, jak się wypadnie podczas pierwszej prezentacji, a nawet po kilku świetnych zresztą spotkaniach.