Witam wszystkich.
Widziałem tu na forum wiele historii. Każda inna a zarazem tak do siebie podobne. Potrzebuję wsparcia, ponieważ wszelkie pokłady energii już się we mnie wyczerpały.
Znamy się z żoną od 15 lat a niedawno upłynęła nasza 9 rocznica ślubu - niestety wszystko wskazuje, że ostatnia. Poznaliśmy się na studiach, oboje lekko zagubieni, nieśmiali, skryci, nieprzebojowi, pod tym względem bratnie dusze. Mieliśmy wspólne zainteresowania. Po studiach wspólny wyjaz za granicę, powrót do Polski, ślub, pierwsze dziecko, praca, drugie dziecko, praca. Wpadliśmy w kołowrót codzienności. Życie przebiagało nam bez kłótni, krzyków, każde z nas wszelkie problemy zamykało w sobie. I tak to "patologicznie" fukncjonowało a my powoli oddalaliśmy się od siebie.
Kilka miesięcy temu mieliśmy poważna rozmowę o nas. Otworzyły mi się oczy. Dostrzegłem jak bardzo zdryfowaliśmy od siebie. Zacząłęm się starać, podzieliliśmy obowiązki domowe, ja zacząłęm małymi kroczkami nienachalnie odbudowywać wieź, okazywać uczucia, gestami pokazywać, że jednak mi na niej cholernie zależy. Niestety, ze storny żony tych drobnych kroczków ani gestów wobec mnie nie było.
Miesiąc temu, żona podczas drobnej porannej sprzeczki oznajmiła mi że powinniśmy się rozstać.
Było to dla mnie jak uderzenie 10 kilogramowym młotem w potylice. "Że jak to - rozwód?" Tak bez ostrzeżenia? Przecież widziałem gdzie zbłądziłęm i starałem się to naprawić. Do żony nie odzywałem się przez 3 dni, jednocześnie zbierając myśli jak tu z nią porozmawiać. Gdy wkońcu porozmawialiśmy, dowiedziałem się, że nie wyobraża sobie bycia szczęśliwą z człowiekiem takim jak ja. Dowiedziałem się że miała już wątpliwości po powrocie z zagranicy, że znała moje wady ale nie sądziłą że tak się u mnie rozwiną. W ciągu jednej chwili zalała mnie deszczem wszystkich rzeczy które przez wiele lat tak jej we mnie przeszkadzały, począwszy od niegaszenia świateł w łazience, poprzez to, że nie pomagałem jej w codziennych domowych obowiązkach, nie spędzałem wystarczająco dużo czasu z dziećmi, to że "nienawidzę" innych ludzi (tak jestem typem odludka, nie potrzebuję wielu znajomych ale że "NIENAWIDZĘ" ludzi?), to że nie mam dobrego kontaktu z jej rodzicami itd itd. Nazbierało się tego co niemiara i spadło na mnie w jednej chwili.
W tym momecie pewnie wiele osób pomyśli, że to normalny kryzys i wszytsko jest do uratowania ale niestety sprawa nie jest taka prostą.
Zastanawiałem się co mogło być katalizatorem takiego wybuchu. Zacząłem być czujny i podejrzliwy. Bardzo szybko dowiedziałem sie, że w życiu żony pojawił się ktoś trzeci. Najpierw wpadł mi w ręce jej telefon z historią rozmów z tym człowiekiem. Pisali do siebie czułe słowa. Zapytałem, żonę co to dla niej znaczy. Powiedziała, że nie ma romansu i że nie było miedzy nimi nic więcej. Powiedziała że jest to człowiek który również ma problemy z żoną, też się od siebie oddalili.
Po kilku dniach emocje trochę opadły, z żoną się przytulaliśmy, sama inicjowała pocałunki (chociaż od dawna tego nie robiła) Pomyślałem sobie że być może jest jakieś niewielkie światełko w tunelu.
Nic bardziej mylnego. Po 3 tygodniach czegoś co uważałem za kroki w dobrą stornę, po raz czwarty oznajmiła mi, że jednak powinniśmy się rozstać. Żeby tego bylo mało, znalazłem u żony drugi "tajny" telefon z SMSami. Pisze w nich, że go kocha a on kocha ją. Dowiedziałem się, że spotykają się rano przed pracą i wieczorami gdy żona wychodzi "na siłownie". Czeka mnie rozmowa o tym ale jestem przerażony jej rezultatem.
Mam ogromny żal do żony, że przez te lata nie komunikowała mi wprost i od razu tego co jej nie pasuje. Sam jej to zarzuciłem, ale powiedziała że taki już ma charakter i dlatego wszystko dusiła w sobie. I tak do czasu aż to szambo wybuchło.
Świat mi się zawalił na łeb. Nie potrafię się pogodzić z tym że tak przesrałem połowę mojego życia i że moje dzieciaczki czeka los rozbitej rodziny.
Wiem, że nie byłem i nigdy nie będę doskonały ale nawet nie dostałem szansy na poprawę. Nasze małżeństwo jest w stanie agonalnym i mam wrażenie, że już nie ma czego reanimować.
Przepraszam że piszę chaotycznie i z błędami ale od wielu dni nie śpię, nie potrafię normalnie funkcjonować.