Mógłbym napisać, że z naturą nie wygrasz. Może jednak? Osobiście nie wiem, co musiałbym zrobić, jak się nastawić psychicznie, aby osiągnąć stan nirwany z popędem. Próbowałem, nigdy się nie udawało. Zawsze przychodziło znajome uczucie potrzeby zrzucenia z siebie balastu. Ręcznie, z żoną, gdybym był dendrofilem to i w sęk.
Dlatego temat Lucyfera jest piekielnie trudny.
Moim zdaniem nie jest to możliwe. Aczkolwiek mogę uwierzyć, że byli lub są tacy, którzy już zapomnieli, że penisem nie tylko oddaje się mocz
Ja naprawdę nie wiem, po co niektórzy tak dziwnie ubierają w słowa prosty wbrew pozorom przekaz: facet NIE MA ochoty i NIE CHCE poświęcać czasu czy energii na angażowanie się w związki, dlatego stara się w jakikolwiek sposób zahamować czy ograniczyć swój popęd. Od początku szuka porad czy sposobów JAK to może osiągnąć, podczas gdy jest cały czas sprowadzany z tej drogi, gdyż próbuje mu się pokazać jak bardzo niewłaściwą drogę obrał? A wszytko wskazuje na razie na to, że sam jest przekonany, że to drogą najwłaściwsza z możliwych. Poza tym, wydaje mi się, że jeśli ktoś jest bardziej świadomy zarówno mechanizmów działania czy natury pewnych zjawisk jak i ich konsekwencji przede wszystkim DLA SIEBIE, to łatwiej podjąć mu takie ryzyko.
Bagienniku nie krzycz tak na nas
Rozumiem że w jakiś sposób i na jakimś poziomie po prostu identyfikujesz się z Autorem i żeby była jasna najjaśniejsza jasność to nie atak i zarzut wolno Ci to robić i masz prawo myśleć nawet identycznie jak Lucyfer i wiesz że Cię lubię.Sam Lucyfer jest obkuty,sprawny i potrafi dzielnie się "odgryzać" ,a nie da się ukryć że jest dość lubianym użytkownikiem forum i na siłę naprawdę nie chce go uszczęśliwić czy unieszczęśliwić wbrew jego woli czy niewoli,niechęci,chęci .etc.Napisałem dociekamy wspólnie bo to forum i Lucyfer zwraca się .
Doświadczenie Autora chodzi mi i o sam przekaz jak i częstotliwość , przyznawania się do podobnych problemów sygnalizowania ich, jest bardzo rzadka co widać po wcześniejszych postach i w ogóle na forum takich przypadków jest bardzo ale to bardzo niewiele.
A już pewnych i skutecznych sposobów na poradzenie sobie z tym o czym pisze Lucyfer to jak widać jakoś nie ma bo okazuje się że skuteczność jest ograniczona jeżeli chodzi o chemię,te bromy herbatki i inne środki widać i można przeczytać wcześniej o tym entuzjazmu jakoś nie ma u ludzi którzy tego próbowali.
Lucyfer od 1,5 miewa z tym problem i spore wątpliwości co uważam za normalne podejście i normalne wątpliwości , kiedyś już gdzieś w innym wątku trafiłem na ślad że jednak niby Autor czegoś próbował okazuje się że chyba jednak niczego takiego nie brał albo coś przeoczyłem dlatego to niejasne dla mnie.Może powinienem przeczytać wszystkie posty Lucyfera a mało tego nie jest Nie wiem jednak czy nabrałoby się pełnego obrazu jego osoby.
Jego prawo pisać na forum o sobie to co chce to co może i do czego jest przekonany i gotowy do ujawnienia.
Dlatego też przynajmniej ja odwołuje się do swojego doświadczenia i przypadków znanych mi osób a to z różnych terapii i anonimowych grup wsparcia w tym anonimowych seksoholików i anonimowych uzależnionych od seksu i "miłości"a mam z tym do czynienia długo mniej więcej tyle co trwa życie Autora nazbierało się tego i znajomych też mam takich to taki światek jest, i nie chce tu robić za najmądrzejszego najbardziej doświadczonego bohatera w to możecie wierzyć albo nie,nawet moja próżność ma swoje granice .
Twój stosunek nastawienie podejście do siebie i terapii też bywa różny i się w postach zmienia co dla mnie nie jest dziwne czy dziwaczne raczej normalka że szukasz rozwiązania najlepiej jak się da na daną chwile a idealnych złotych środków uniwersalnych to jest w ilościach "homeopatycznych" gotowców dla wszystkich raczej brak.
Większość nurtów psychoterapii ( i ile nie wszystkie) nastawiona jest na zdrowienie w sensie naprawy relacji najpierw z samym sobą a jednocześnie na poprawę relacji z innymi ludźmi np z rodziną relacji w pracy itp. odbywa się to poprzez samopoznanie zrozumienie różnych mechanizmów,wzorców przekonań podświadomych, i budowę samooceny, poczucia wartości, niezależności i samodzielności emocjonalnej i duchowej ( z religią i ezoteryką to nie ma dla mnie nic wspólnego).
Na różnych polach okazuje się że Lucyfer sobie radzi bardzo dobrze a dylemat co zrobić z naturą integracją umysłu z ciałem,ciała z umysłem w równowadze i synergii to dylemat wielu wieków w filozofii i psychologi ,co my biedne żuczki możemy tu na forum nowego wykombinować .
To trudna sprawa po prosu, jak młody fizycznie zdrowy człowiek ma funkcjonować ze swoim bagażem,traum,urazów,kompleksów pamięci przeżyć blokad w sposób zdrowy i nie pomnażać "choroby ".
Życie rodzi najprzeróżniejsze oczekiwani sama podświadomość "fabrykuje " i ma je w sporym nadmiarze nie wszystkie są zdrowe,i możliwe do realizacji i spełnienia,niektóre wiążą się z instynktem i intuicją a to sfera pełna jakby mroku najmniej znana okazuje się w świecie rozumu i racjonalności to też dylemat jak rozpoznać intuicję od projekcji itp.
Jak traktować potrzeby instynktu, czy tłumienie jest właściwe, czy nie, czy jest panowaniem czy nie jest,czy całkowite zniszczenie,jest możliwym i przynosi pożytek czy nie.
Lucyfer na pewno nie dostanie leków które stosuje się u przestępców seksualnych w więzieniach czy po za nimi pod przymusem, bo jest pod tym względem zdrowy jak ryba .
Można kombinować z depresją lub nerwicą ale jaka jest skala zaburzeń w Lucyfera i czy warto w to wchodzić tylko po to żeby w pewnych okresach się zmulić .
Ja odniosłem wrażenie odwrotne niż Ty Bagienniku co do pewności drogi którą chce obrać Lucyfer.
Lucyfer chce żeby było dobrze, ale jak to zrobić i mieć więcej pewności niż podejrzeń,wątpliwości precyzyjnie dokładnie i skutecznie.
Ja odniosłem wrażenie odwrotne niż Ty Bagienniku co do pewności drogi którą chce obrać Lucyfer.
Lucyfer chce żeby było dobrze, ale jak to zrobić i mieć więcej pewności niż podejrzeń,wątpliwości precyzyjnie dokładnie i skutecznie.
Też mam takie wrażenie.
Gdyby tak było, że Lucek miałby tę pewność, to dużo prościej i skuteczniej, byłoby udanie się do seksuologa, albo najlepiej dwóch i już wiedziałby, czy i jak problem można rozwiązać zamiast pytać na forum.
Mnie też się wydaje, że Lucek szuka „trzeciej drogi”, czyli jak dla mnie - NADZIEI. Ale nie chodzi o optymizm i słoneczną narrację, że wszystko będzie wspaniale. Nadzieja bez krytycznego myślenia jest naiwnością. Zresztą można być pesymistą i mieć nadzieję. Nadzieja to powiedzenie sobie, że przyszłość jest nieprzewidywalna i właśnie w tej przestrzeni, w której nie wiemy, co się stanie, jest miejsce do działania. Bo kiedy się rozpoznaje niepewność, można sobie zdać sprawę, że można mieć wpływ na wyniki. Nadzieja jest alternatywą dla pewności („pozornej” kontroli?) pesymistów i optymistów.
Ja naprawdę nie wiem, po co niektórzy tak dziwnie ubierają w słowa prosty wbrew pozorom przekaz: facet NIE MA ochoty i NIE CHCE poświęcać czasu czy energii na angażowanie się w związki, dlatego stara się w jakikolwiek sposób zahamować czy ograniczyć swój popęd. Od początku szuka porad czy sposobów JAK to może osiągnąć, podczas gdy jest cały czas sprowadzany z tej drogi, gdyż próbuje mu się pokazać jak bardzo niewłaściwą drogę obrał? A wszytko wskazuje na razie na to, że sam jest przekonany, że to drogą najwłaściwsza z możliwych. Poza tym, wydaje mi się, że jeśli ktoś jest bardziej świadomy zarówno mechanizmów działania czy natury pewnych zjawisk jak i ich konsekwencji przede wszystkim DLA SIEBIE, to łatwiej podjąć mu takie ryzyko.
Bagienniku, a gdyby ktos tutaj przyszedl i zapytal, co ma zrobic, zeby ograniczyc głód, bo jeść nie chce i nie będzie, zakupów spożywczych mu się robić nie chce, ale kurcze, głodny jest ciągle. Też byś zapytał, czemu inni doradzają, żeby po prostu zjadł coś, zamiast się męczyć?
To nie chodzi o właściwą czy niewłaściwą drogę, tylko o to, że organizm daje takie sygnały z konkretnego powodu i wyciszanie tego farmaceutykami nic nie da, bo nie eliminuje przyczyny, tylko skutek.
Tylko w którymś poście Lucyfer pisał, że lekarz nie chciał mu przepisać żadnych srodków farmakologicznych, choć prosił i dlatego szukał alternatywnych rozwiązań..Więc mmie się zdaje,że jest zdecydowany na pewne kroki. Pytanie tylko dlaczego lekarze nie chca pomóc? Bo zdają sobie sprawę, że u młodego mężczyzny może to przynieść więcej negatywnych skutków niż korzyści
136 2020-04-14 17:27:59 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-04-14 18:58:30)
pasławku Krzyk to jest ostatnia rzecz, którą ma zamiar tu uskuteczniać, piszę tylko to co widzę i jak to odbieram A to, że miewam zupełnie odmienne zdanie od większości to się już przyzwyczaiłem i tutaj i w życiu
Loka Naprawdę rozumiem( przynajmniej się staram), jak ważną rolę seks odgrywa w życiu ludzi i jak bardzo poważne skutki, przede wszystkim dla zdrowia psychicznego, może mieć wstrzemięźliwość w tym zakresie. Ale porównywanie tego do jedzenia jest moim skromnym zdaniem grubo przesadzone, jakoś przez długie lata bez seksu ludzie wytrzymują( jak to już inna sprawa) a bez jedzenia to już chyba gorzej.
Nie lubię za bardzo czytać między wierszami, próbuje odbierać przekaz w sposób bezpośredni, przynajmniej na takim forum ciężko się doszukiwać zawsze jakiegoś drugiego dna. Kolega wspomina cały czas o tym, że jest świadomy wszelkich skutków podejmowanych przez siebie działań. Jeżeli chce tylko i wyłącznie eliminować te skutki, to niech tak będzie W tym wszystkim najistotniejsze wydaje mi to, żeby uniknąć za wszelką cenę tych wszelkich związkowych perypetii a wygaszenie popędu ma być tym najtrudniejszym, ale jednocześnie pobocznym warunkiem osiągnięcia celu. Innymi słowy Lucek jest na tyle zmotywowany, żeby osiągnąć zamierzony cel, że gotów jest chwycić się wszelkich metod, nawet tych ryzykownych. Być może to wydaje mu się trudne, aż tak bardzo, że sięga porady tutaj, ale właśnie wizja życia według obranej przez siebie drogi jest tak zachęcająca, że gotów jest zmierzyć się z wszelkimi przeszkodami. To trochę wydaje mi się podobne do kobiety, które rezygnują z posiadania dzieci, chociaż na pewno wydaje się im to może atrakcyjne, jak patrzą na inne kobiety, ale coś je do tego zniechęca mocno i przez długi czas lub dożywotnio dzieci nie mają. Działają pewnie przy tym trochę inne mechanizmy, ale być może pewnej analogi można próbować się doszukać. Widzę to po prostu tak, że wszelkie możliwe sposoby czy drogi obniżenia tego popędu wraz z ich konsekwencjami będą warte ryzyka, jeżeli chce się ograniczyć kontakty z kobietami lub uniknąć wchodzenia w związki, gdyż z jakiś powodów specyfika bycia w związku zniechęca i odpycha Autora.
EDIT: Myślę, że Lucek równolegle może szukać rozwiązania inną drogą, nawet ostatecznie szukać pomocy choćby u seksuologa.
Możesz mnie Lucek poprawić, jeśli jest inaczej
Zaczęło mnie nurtować takie pytanie. Co potem? Nawet jeśli uda mu się uciszyć w sobie popęd, a trafi go strzała amora? Nie oszukujmy się, każdego w końcu trafia. Jednak pozna kogoś. Wszystko może wrócić, nawet ze zdwojoną siłą.
Zgodzę się z tokiem myślenia Lady Loki.
Jak już wspominał, jest to piekielnie trudny temat. Nie mam celu sprowadzać Lucyfera na jedyną słuszną drogę, bo nie istnieje. Scenariuszy jest kilka, m.in. mój powyższy.
Musiałby trafić na dziewczynę o znacznie obniżonych lub minimalnych potrzebach, jeśli byłby w stanie zbudować i utrzymać związek bez tego pierwiastka seksualnego. Jednak moim zdaniem celem ostatecznym jest uniknięcie angażowania się w związki w szerszym zakresie. Wspominał wcześniej o niechęci czy obawie przed zaangażowaniem wynikającej z jego zdaniem wątpliwej jakości dzisiejszych relacji lub/i braku komunikacji w związkach. Czy to fałszywe wyobrażenie czy też nie, to już sam najlepiej widzi..
Loka Naprawdę rozumiem( przynajmniej się staram), jak ważną rolę seks odgrywa w życiu ludzi i jak bardzo poważne skutki, przede wszystkim dla zdrowia psychicznego, może mieć wstrzemięźliwość w tym zakresie. Ale porównywanie tego do jedzenia jest moim skromnym zdaniem grubo przesadzone, jakoś przez długie lata bez seksu ludzie wytrzymują( jak to już inna sprawa) a bez jedzenia to już chyba gorzej.
Ale trochę tak jest. Seks jest potrzebą fizjologiczną, tak jak jedzenie. Bez seksu nie umrzesz, ale sami widzimy w tym temacie, że są konsekwencje braku i że organizm się o swoje dopomina. Seks też jest na samym dole piramidy potrzeb. Skądś się tam jednak wziął.
I ja nikogo tutaj nie namawiam do uprawiania seksu, jak ktoś nie chce, to niech nie uprawia, ale i tak uważam, że próbujemy tutaj rozmawiać o skutkach, nie o przyczynie.
A przyczyna jest taka, że Lucek totalnie nie potrafi zaakceptować tego, że jako człowiek odczuwa popęd i że ma swoją seksualność. I dopóki nie zaakceptuje tego fragmentu siebie, to nie będzie mu samemu ze sobą ok.
"A przyczyna jest taka, że Lucek totalnie nie potrafi zaakceptować tego, że jako człowiek odczuwa popęd i że ma swoją seksualność. "
Totalnie się zgadzam. A sytuacja przypomina kogoś, kto z bulimii chce się leczyć wpadając w anoreksję, czyli jeden diabeł i ta sama bajka. Wciąż tą sama.
Ale trochę tak jest. Seks jest potrzebą fizjologiczną, tak jak jedzenie. Bez seksu nie umrzesz, ale sami widzimy w tym temacie, że są konsekwencje braku i że organizm się o swoje dopomina. Seks też jest na samym dole piramidy potrzeb. Skądś się tam jednak wziął.
I ja nikogo tutaj nie namawiam do uprawiania seksu, jak ktoś nie chce, to niech nie uprawia, ale i tak uważam, że próbujemy tutaj rozmawiać o skutkach, nie o przyczynie.
A przyczyna jest taka, że Lucek totalnie nie potrafi zaakceptować tego, że jako człowiek odczuwa popęd i że ma swoją seksualność. I dopóki nie zaakceptuje tego fragmentu siebie, to nie będzie mu samemu ze sobą ok.
Z pewnością. Patrząc jednak na problem szerzej, to potrzeba jest mocno zróżnicowana, nawet wśród młodych, zdrowych facetów. Nie wiem, jakie Lucek miałby odczuwać i jakby się to mogło przekładać na częstość współżycia. Jeśli dla faceta seks miałby pełnić w większej części potrzebę fizjologiczną niż psychologiczną, to przeciętny facet na miejscu Lucka, nie chcąc angażować się w związki, mógłby jedynie od czasu do czasu, zaspokajać swoje potrzeby. Jeśli miałby zaakceptować swoją seksualność, to pewnie by tutaj nie pisał, ale mimo wszystko żywi nadzieję, że uda się to jakoś stłumić, dlatego zdecydował się walczyć ze skutkami a nie z przyczyną...
142 2020-04-15 06:21:37 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2020-04-15 06:30:46)
No tak, ale jako dorośli i dojrzali ludzie nie powinniśmy nikogo zachęcać do olania przyczyny problemu i leczenia tylko skutków, bo to najnormalniej w świecie źle się może skończyć.
Edit. Gdyby na forum pojawił się ktoś, kto stwierdziłby, że nie akceptuje swojej lewej ręki i szuka możliwości jej amputacji, to też tak krzyczałbyś na ludzi, którzy zamiast amputacji zalecaliby psychologa?
Wiadomo, że każdy żyje tak, jak mu pasuje, ale są sytuacje, gdzie się trzeba zastanowić nad tym, skąd się bierze nasz problem, bo dopiero wtedy realnie jesteśmy w stanie znaleźć jego rozwiązanie.
Jestem przekonana, że gdyby Lucek poświęcił czas i energię na poszukanie i zaakceptowanie przyczyny problemu, to ten problem przestałby być dla niego tak ciężki i przytłaczający, bo tak to właśnie zwykle jest.
Dla mnie pomoc na forum nie jest poklepaniem po ramieniu, kiedy widzę, że problem jest większy.
W ten sposób daje się ludziom to, czego chcą, ale się im ani trochę nie pomaga.
Nie, gdyby ktoś chciał zakomunikować przez forum, że chce odciąć sobie rękę czy nogę, zachęciłbym go do wizyty u psychologa
Nie mam zamiaru go tutaj zachęcać do olania przyczyny problemu, bo może sam postąpiłbym inaczej. Wydaje mi się tylko, ze Lucek właśnie takie wyjście chce obrać i jest tego w pełni świadomy, co chyba kilkukrotnie podkreślał. Co najwyżej mogę go uświadomić, że wybrał drogę złą, ale nie też nie mam zamiaru się do tego uciekać, jeśli widzę, że facet sobie coś postanowił a jego nadrzędnym celem jest osiągniecie pewnego stanu, wyzbycie się określonych zachowań czy przyzwyczajeń.
Przyczyna problemu z możliwością rozładowaniem popędu nie istniałaby, gdyby chłopak kiedyś wcześniej nie zniechęcił się do kobiet czy całej tej otoczki związanej z wchodzeniem w relacje. Tego chce uniknąć przede wszystkim, gdyż widocznie nie widzi(już) w tym żadnego sensu, celu, przyjemności satysfakcji itp. Coś go od tych związków odrzuca, unika tego, jak nieprzyjemnego bodźca. Tutaj chyba jest cały problem pogrzebany, z tego co zrozumiałem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten popęd, który trzeba zahamować, co jest trudne samo w sobie, ale dla niego stanowi warunek czy raczej środek pomocniczy, aby nie mieć motywacji do wchodzenia z kobietami w bliższe relacje. Dlatego, że się na nich mocno kiedyś sparzył i może gdyby nawet ten popęd był u niego minimalny czy w ogóle nie istniał, to i tak bycie w związku będzie dla niego tylko utrapieniem.
Z pewnością jest świadomy własnej seksualności i może w każdej chwili swój popęd rozładować, umawiając się z pierwszą lepszą tylko w wiadomym celu. Obrał jednak drogę eksperymentu. Pragnie umniejszyć lub ograniczyć rolę seksualność w swoim życiu każdymi możliwymi sposobami. Skoro się tego podjął, to dlaczego miałby nie spróbować? Jest dorosłym, świadomym swoich czynów facetem i sam poniesie odpowiedzialność za swoje czyny czy skutki takiego postępowania. Nie będę mu udowadniał, że postępuje źle, jeśli widzę, że ma chłop wewnętrzną motywację i to bardzo silną ,żeby osiągnąć swój cel. Jeśli główną przyczyną jego problemu jest niechęć do tworzenia związku, to może powinien spróbować popracować właśnie nad tym? Jednak od początku mam wrażenie, że zwyczajnie nie chce się w to bawić..Trochę tak, jak z podjęciem znacznego ryzyka, związanego powiedzmy z inną dziedziną życia, choćby z szansą na dobrą pracę: jest gdzieś atrakcyjna oferta czy możliwości dobrego zarobku, to warto przecież podjąć wyzwanie. Tutaj Lucek działa być może odwrotnie: nie widzi sensu podejmowania wyzwania, gdyż efekt końcowy nie przedstawia dla niego żadnej wartości..
144 2020-04-15 10:29:35 Ostatnio edytowany przez Meliska21 (2020-04-15 14:28:15)
Wiadomo, że każdy żyje tak, jak mu pasuje, ale są sytuacje, gdzie się trzeba zastanowić nad tym, skąd się bierze nasz problem, bo dopiero wtedy realnie jesteśmy w stanie znaleźć jego rozwiązanie.
Jestem przekonana, że gdyby Lucek poświęcił czas i energię na poszukanie i zaakceptowanie przyczyny problemu, to ten problem przestałby być dla niego tak ciężki i przytłaczający, bo tak to właśnie zwykle jest.Dla mnie pomoc na forum nie jest poklepaniem po ramieniu, kiedy widzę, że problem jest większy.
W ten sposób daje się ludziom to, czego chcą, ale się im ani trochę nie pomaga.
Tylko mnie się wydaje, że on zna przyczynę problemu. Był uzależniony od porno i masturbacji, swojego czasu stworzył jakiś związek i okazało się, że to gra nie warta świeczki, bo też jego umysł i organizm nie funkcjonował prawidłowo. Zniechęcił się do związków, bo trzeba w nich się wysilić, coś w nie zainwestować, a on uznał , że nie warto, bo po co skoro porno i masturbacja są łatwiejszym rozwiązaniem. Potem zauważył ,że ma problem z masturbacją i porno, że jego życie kręci się wokół tego , a nie powinno. Zaczął więc terapię i wyszedł z tego, choć wydaje mi się, że jeszcze nie dokońca. Zamiennik seksu został wyeliminowany ale potrzeby zostały, ale został też uraz do tworzenia związków, więc Lucyfer chce wyeliminować teraz swoje potrzeby, żeby odzyskać poczucie kontroli nad swoim życiem, w każdym bądź razie, że nie kieruje nim pożądanie, popęd i seks. Także przyczyna jego stanu jest wiadoma, ale rozwiązanie które on chce wprowadzić, może być tylko czasowe, bo to jest tylko taka kuracja zastępcza. To taka skrócona wersja.
Lady Loka napisał/a:Wiadomo, że każdy żyje tak, jak mu pasuje, ale są sytuacje, gdzie się trzeba zastanowić nad tym, skąd się bierze nasz problem, bo dopiero wtedy realnie jesteśmy w stanie znaleźć jego rozwiązanie.
Jestem przekonana, że gdyby Lucek poświęcił czas i energię na poszukanie i zaakceptowanie przyczyny problemu, to ten problem przestałby być dla niego tak ciężki i przytłaczający, bo tak to właśnie zwykle jest.Dla mnie pomoc na forum nie jest poklepaniem po ramieniu, kiedy widzę, że problem jest większy.
W ten sposób daje się ludziom to, czego chcą, ale się im ani trochę nie pomaga.Tylko mnie się wydaje, że on zna przyczynę problemu. Był uzależniony od porno i masturbacji, swojego czasu stworzył jakiś związek i okazało się, że to gra nie warta świeczki, bo też jego umysł i organizm nie funkcjonował prawidłowo. Zniechęcił się do zeiązkow, bo trzeba w nich się wysilić, coś w nie zainwestować, a on yznał , że nie warto, bo po co skoro porno i masturbacja są łatwiejszym rozwiązaniem. Potem zauważył ,że ma problem z masturbacją i porno, że jego życie kręci się wokół tego , a nie powinno. Zaczął więc terapię i wyszedł z tego, choć wydaje mi się, że jeszcze nie dokońca. Zamiennik seksu został wyeliminowany ale potrzeby zostały, ale został też uraz do tworzenia związków, więc Lucyfer chce eyeliminować teraz swoje potrzeby, żeby odzyskać poczucie kontroli nad swoim życiem, w każdym bądź razie, że nie kieruje nim pożądanie, popęd i seks. Także przyczyna jego stanu jest wiadoma, ale rozwiązanie które on chce wprowadzić, może być tylko czasowe, bo to jest tylko taka kuracja zastępcza. To taka skrócona wersja.
Otóż to! Autor( tak przypuszczam) doskonale zna przyczynę swojego problemu, dlatego chce podjąć takie a nie inne kroki. Zdaje się dostrzegać swoją szansę w jakiejś terapii czy możliwości rozładowania popędu w inny sposób, niekoniecznie związany ze współżyciem. Jakiś czas temu, w jednym z wątków któryś z Szanownych Kolegów zwracał uwagę na sytuację, kiedy chwilowo wprawdzie, ale skutecznie, wysiłek fizyczny i intensywne treningi zmniejszyły u niego popęd. Zatem może i rozwiązanie krótkotrwałe i kuracja zastępcza nie jest najlepszym wyjściem, ale i tak i lepszym, bo perspektywa wchodzenia w związki czy angażowania się i starania o względy kobiet jest tak odpychająca, że Autor przyjmie każde możliwe rozwiązanie byle tego starania się uniknąć.
146 2020-04-16 00:27:55 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2020-04-16 00:30:09)
No to mamy Lucyfer wiele wspólnego.
Ja też się czuję w grach międzyludzkich źle![]()
I dlatego nigdy nie gram i swoich uczuć nie ukrywam, po prostu kontakty z ludźmi grającymi odpuszczam sobie, a jak ktoś upiera się by grać, dostanie informację zwrotną wprost.
Przysporzyło mi to wrogów, ale się na nich nie skupiałam nigdy, ale jeszcze więcej przyjaciół i moje relacje z ludźmi nie są płytkie.
Jeśli widzisz kobiety jako obiekty seksualne, a udajesz że jest inaczej, robisz sobie krzywdę i wytwarzasz złą energię
Jeśli jest jak mówisz i kobiety i mężczyźni są tak różni, to komunikacja musi być prosta.
Chyba musisz gasić pożary które sam wywołujesz niechcący..Też bym się zmęczyła.
Amo właśnie.
Z czego na ilość znajomych nie narzekam, bo nigdy nie szedłem na ilość, a na jakość przyjaźni, tak ten krok dalej u mnie nie działa.
I właśnie to gaszenie pożarów... no ma miejsce.
Też się czuję źle w grach międzyludzkich i dlatego m.in. obecna kwarantanna mi nie przeszkadza pod tym względem, że nie mam kontaktu z ludźmi np. z pracy. Przeszkadza mi brak swobodnego wyjścia, wyjazdu na łono natury. Ale nie to, że się z kimś nie widuję. Moja żona ma całkiem przeciwnie.
Mam podobnie.
Choć nie powiem są osoby, z którymi bym się spotkał.
Mógłbym napisać, że z naturą nie wygrasz. Może jednak? Osobiście nie wiem, co musiałbym zrobić, jak się nastawić psychicznie, aby osiągnąć stan nirwany z popędem. Próbowałem, nigdy się nie udawało. Zawsze przychodziło znajome uczucie potrzeby zrzucenia z siebie balastu. Ręcznie, z żoną, gdybym był dendrofilem to i w sęk.
Dlatego temat Lucyfera jest piekielnie trudny.
Moim zdaniem nie jest to możliwe. Aczkolwiek mogę uwierzyć, że byli lub są tacy, którzy już zapomnieli, że penisem nie tylko oddaje się mocz
I właśnie u mnie działa efekt odwrotny. Im bardziej coś mnie gryzie, tym bardziej uparty jestem. Ma to swoje plusy, bo nie pozwalam sobie w kaszę dmuchać, ale w przypadku hmmm aktywności życiowych mam no właśnie...
Dla mnie to kwestia podejścia do kształtowania, a nie bycia kształtowanym.
Ja naprawdę nie wiem, po co niektórzy tak dziwnie ubierają w słowa prosty wbrew pozorom przekaz: facet NIE MA ochoty i NIE CHCE poświęcać czasu czy energii na angażowanie się w związki, dlatego stara się w jakikolwiek sposób zahamować czy ograniczyć swój popęd. Od początku szuka porad czy sposobów JAK to może osiągnąć, podczas gdy jest cały czas sprowadzany z tej drogi, gdyż próbuje mu się pokazać jak bardzo niewłaściwą drogę obrał? A wszytko wskazuje na razie na to, że sam jest przekonany, że to drogą najwłaściwsza z możliwych. Poza tym, wydaje mi się, że jeśli ktoś jest bardziej świadomy zarówno mechanizmów działania czy natury pewnych zjawisk jak i ich konsekwencji przede wszystkim DLA SIEBIE, to łatwiej podjąć mu takie ryzyko.
Podstawą jest prostota. Choć niekoniecznie z innego punktu widzenia to wszystko musi tak wyglądać.
bagienni_k napisał/a:Ja naprawdę nie wiem, po co niektórzy tak dziwnie ubierają w słowa prosty wbrew pozorom przekaz: facet NIE MA ochoty i NIE CHCE poświęcać czasu czy energii na angażowanie się w związki, dlatego stara się w jakikolwiek sposób zahamować czy ograniczyć swój popęd. Od początku szuka porad czy sposobów JAK to może osiągnąć, podczas gdy jest cały czas sprowadzany z tej drogi, gdyż próbuje mu się pokazać jak bardzo niewłaściwą drogę obrał? A wszytko wskazuje na razie na to, że sam jest przekonany, że to drogą najwłaściwsza z możliwych. Poza tym, wydaje mi się, że jeśli ktoś jest bardziej świadomy zarówno mechanizmów działania czy natury pewnych zjawisk jak i ich konsekwencji przede wszystkim DLA SIEBIE, to łatwiej podjąć mu takie ryzyko.
Bagienniku nie krzycz tak na nas
![]()
Rozumiem że w jakiś sposób i na jakimś poziomie po prostu identyfikujesz się z Autorem i żeby była jasna najjaśniejsza jasność to nie atak i zarzut wolno Ci to robić i masz prawo myśleć nawet identycznie jak Lucyfer i wiesz że Cię lubię.Sam Lucyfer jest obkuty,sprawny i potrafi dzielnie się "odgryzać" ,a nie da się ukryć że jest dość lubianym użytkownikiem forum i na siłę naprawdę nie chce go uszczęśliwić czy unieszczęśliwić wbrew jego woli czy niewoli,niechęci,chęci .etc.Napisałem dociekamy wspólnie bo to forum i Lucyfer zwraca się .
Doświadczenie Autora chodzi mi i o sam przekaz jak i częstotliwość , przyznawania się do podobnych problemów sygnalizowania ich, jest bardzo rzadka co widać po wcześniejszych postach i w ogóle na forum takich przypadków jest bardzo ale to bardzo niewiele.
A już pewnych i skutecznych sposobów na poradzenie sobie z tym o czym pisze Lucyfer to jak widać jakoś nie ma bo okazuje się że skuteczność jest ograniczona jeżeli chodzi o chemię,te bromy herbatki i inne środki widać i można przeczytać wcześniej o tym entuzjazmu jakoś nie ma u ludzi którzy tego próbowali.
Lucyfer od 1,5 miewa z tym problem i spore wątpliwości co uważam za normalne podejście i normalne wątpliwości , kiedyś już gdzieś w innym wątku trafiłem na ślad że jednak niby Autor czegoś próbował okazuje się że chyba jednak niczego takiego nie brał albo coś przeoczyłem dlatego to niejasne dla mnie.Może powinienem przeczytać wszystkie posty Lucyfera a mało tego nie jestNie wiem jednak czy nabrałoby się pełnego obrazu jego osoby.
Jego prawo pisać na forum o sobie to co chce to co może i do czego jest przekonany i gotowy do ujawnienia.
Dlatego też przynajmniej ja odwołuje się do swojego doświadczenia i przypadków znanych mi osób a to z różnych terapii i anonimowych grup wsparcia w tym anonimowych seksoholików i anonimowych uzależnionych od seksu i "miłości"a mam z tym do czynienia długo mniej więcej tyle co trwa życie Autora nazbierało się tego i znajomych też mam takich to taki światek jest, i nie chce tu robić za najmądrzejszego najbardziej doświadczonego bohatera w to możecie wierzyć albo nie,nawet moja próżność ma swoje granice.
Twój stosunek nastawienie podejście do siebie i terapii też bywa różny i się w postach zmienia co dla mnie nie jest dziwne czy dziwaczne raczej normalka że szukasz rozwiązania najlepiej jak się da na daną chwile a idealnych złotych środków uniwersalnych to jest w ilościach "homeopatycznych" gotowców dla wszystkich raczej brak.
Większość nurtów psychoterapii ( i ile nie wszystkie) nastawiona jest na zdrowienie w sensie naprawy relacji najpierw z samym sobą a jednocześnie na poprawę relacji z innymi ludźmi np z rodziną relacji w pracy itp. odbywa się to poprzez samopoznanie zrozumienie różnych mechanizmów,wzorców przekonań podświadomych, i budowę samooceny, poczucia wartości, niezależności i samodzielności emocjonalnej i duchowej ( z religią i ezoteryką to nie ma dla mnie nic wspólnego).
Na różnych polach okazuje się że Lucyfer sobie radzi bardzo dobrze a dylemat co zrobić z naturą integracją umysłu z ciałem,ciała z umysłem w równowadze i synergii to dylemat wielu wieków w filozofii i psychologi ,co my biedne żuczki możemy tu na forum nowego wykombinować.
To trudna sprawa po prosu, jak młody fizycznie zdrowy człowiek ma funkcjonować ze swoim bagażem,traum,urazów,kompleksów pamięci przeżyć blokad w sposób zdrowy i nie pomnażać "choroby ".
Życie rodzi najprzeróżniejsze oczekiwani sama podświadomość "fabrykuje " i ma je w sporym nadmiarze nie wszystkie są zdrowe,i możliwe do realizacji i spełnienia,niektóre wiążą się z instynktem i intuicją a to sfera pełna jakby mroku najmniej znana okazuje się w świecie rozumu i racjonalności to też dylemat jak rozpoznać intuicję od projekcji itp.
Jak traktować potrzeby instynktu, czy tłumienie jest właściwe, czy nie, czy jest panowaniem czy nie jest,czy całkowite zniszczenie,jest możliwym i przynosi pożytek czy nie.
Lucyfer na pewno nie dostanie leków które stosuje się u przestępców seksualnych w więzieniach czy po za nimi pod przymusem, bo jest pod tym względem zdrowy jak ryba .
Można kombinować z depresją lub nerwicą ale jaka jest skala zaburzeń w Lucyfera i czy warto w to wchodzić tylko po to żeby w pewnych okresach się zmulić .
Ja odniosłem wrażenie odwrotne niż Ty Bagienniku co do pewności drogi którą chce obrać Lucyfer.
Lucyfer chce żeby było dobrze, ale jak to zrobić i mieć więcej pewności niż podejrzeń,wątpliwości precyzyjnie dokładnie i skutecznie.
Może szybciej by nam było z komunikacją Pansławku, gdybyśmy doszli do tego, jakie informacje mam tutaj przekazać
Lucyfer chce po przerobieniu labiryntu swojego umysłu, po prostu postanowił zrobić porządek, po tym jak oczywiste rozwiązania okazały się być zawodne.
Naprawdę przejdź do tego z pewnym dystansem, z pewną dozą prostoty.
Z drugiej strony co to znaczy "w sposób zdrowy i nie pomnażać "choroby"". Coś co jest niczym dla jednego, jest skarbem dla drugiego. Przede wszystkim to istotne tak długo póki moje działanie nie będzie miało szkodliwego wpływu na otoczenie.
Ostatecznie liczy się cel, a zwłaszcza droga. Tylko w tym przypadku to nie jest, jak z treningiem, że jest droga powolna i efektywna, ale naturalna.
Czy dane kroki przyniosą pożądane rezultaty to jest inna kwesta, niemniej nie próbując ich podjąć nigdy się nie dowiem czy przyjęta taktyka jest słuszna bądź nie.
Też mam takie wrażenie.
Gdyby tak było, że Lucek miałby tę pewność, to dużo prościej i skuteczniej, byłoby udanie się do seksuologa, albo najlepiej dwóch i już wiedziałby, czy i jak problem można rozwiązać zamiast pytać na forum.
Mnie też się wydaje, że Lucek szuka „trzeciej drogi”, czyli jak dla mnie - NADZIEI. Ale nie chodzi o optymizm i słoneczną narrację, że wszystko będzie wspaniale. Nadzieja bez krytycznego myślenia jest naiwnością. Zresztą można być pesymistą i mieć nadzieję. Nadzieja to powiedzenie sobie, że przyszłość jest nieprzewidywalna i właśnie w tej przestrzeni, w której nie wiemy, co się stanie, jest miejsce do działania. Bo kiedy się rozpoznaje niepewność, można sobie zdać sprawę, że można mieć wpływ na wyniki. Nadzieja jest alternatywą dla pewności („pozornej” kontroli?) pesymistów i optymistów.
Kto powiedział, że nie byłem? Po prostu sugerowane przez nich rozwiązania do mnie nie przemówiły.
Ale trochę tak jest. Seks jest potrzebą fizjologiczną, tak jak jedzenie. Bez seksu nie umrzesz, ale sami widzimy w tym temacie, że są konsekwencje braku i że organizm się o swoje dopomina. Seks też jest na samym dole piramidy potrzeb. Skądś się tam jednak wziął.
I ja nikogo tutaj nie namawiam do uprawiania seksu, jak ktoś nie chce, to niech nie uprawia, ale i tak uważam, że próbujemy tutaj rozmawiać o skutkach, nie o przyczynie.
A przyczyna jest taka, że Lucek totalnie nie potrafi zaakceptować tego, że jako człowiek odczuwa popęd i że ma swoją seksualność. I dopóki nie zaakceptuje tego fragmentu siebie, to nie będzie mu samemu ze sobą ok.
Ale po co mam akceptować coś, co mi typowo przeszkadza? Równie dobrze mogłem zaakceptować, że miałem nałóg i nic nie robić.
Nie mam problemów z zaakceptowaniem tego jako normalnego elementu biologicznego natury, bo to jest naturalne, niemniej trochę mi to przeszkadza i chcę to zmienić. To wszystko.
Zaczęło mnie nurtować takie pytanie. Co potem? Nawet jeśli uda mu się uciszyć w sobie popęd, a trafi go strzała amora? Nie oszukujmy się, każdego w końcu trafia. Jednak pozna kogoś. Wszystko może wrócić, nawet ze zdwojoną siłą.
Zgodzę się z tokiem myślenia Lady Loki.
Jak już wspominał, jest to piekielnie trudny temat. Nie mam celu sprowadzać Lucyfera na jedyną słuszną drogę, bo nie istnieje. Scenariuszy jest kilka, m.in. mój powyższy.
Uciszenie popędu = strzała amora nie trafi, bowiem znika czynnik działający.
Swoją drogą trochę zazdroszczę zdolności profetycznych, skoro szanowny M4jkelu twierdzisz, że każdego w końcu trafia. Nie jest to żadna złośliwość, bo po prostu widać z doświadczeń ludzi, że jednak nie zawsze.
Dlatego nie chcę iść w psychologiczne rozwiązania, tylko kliniczne, licząc się z tym, że mogę tak załatwić inne sfery życia.
Tylko mnie się wydaje, że on zna przyczynę problemu. Był uzależniony od porno i masturbacji, swojego czasu stworzył jakiś związek i okazało się, że to gra nie warta świeczki, bo też jego umysł i organizm nie funkcjonował prawidłowo. Zniechęcił się do związków, bo trzeba w nich się wysilić, coś w nie zainwestować, a on uznał , że nie warto, bo po co skoro porno i masturbacja są łatwiejszym rozwiązaniem. Potem zauważył ,że ma problem z masturbacją i porno, że jego życie kręci się wokół tego , a nie powinno. Zaczął więc terapię i wyszedł z tego, choć wydaje mi się, że jeszcze nie dokońca. Zamiennik seksu został wyeliminowany ale potrzeby zostały, ale został też uraz do tworzenia związków, więc Lucyfer chce wyeliminować teraz swoje potrzeby, żeby odzyskać poczucie kontroli nad swoim życiem, w każdym bądź razie, że nie kieruje nim pożądanie, popęd i seks. Także przyczyna jego stanu jest wiadoma, ale rozwiązanie które on chce wprowadzić, może być tylko czasowe, bo to jest tylko taka kuracja zastępcza. To taka skrócona wersja.
Tak. Dokładnie. Nie szukajmy skomplikowania, tam gdzie dominuje prostota.
Troszkę na z historią odwrót Melisko
Zaczęło się od terapii (3 lata) potem otwieranie na znajomości.
Przy uzależnieniu tego typu człowiek nie zwraca na kobiety uwagę.
Ale tak trafiłaś. Przyczyna tego jest natury biologicznej, a nie psychicznej.
Otóż to!
Autor( tak przypuszczam) doskonale zna przyczynę swojego problemu, dlatego chce podjąć takie a nie inne kroki. Zdaje się dostrzegać swoją szansę w jakiejś terapii czy możliwości rozładowania popędu w inny sposób, niekoniecznie związany ze współżyciem. Jakiś czas temu, w jednym z wątków któryś z Szanownych Kolegów zwracał uwagę na sytuację, kiedy chwilowo wprawdzie, ale skutecznie, wysiłek fizyczny i intensywne treningi zmniejszyły u niego popęd. Zatem może i rozwiązanie krótkotrwałe i kuracja zastępcza nie jest najlepszym wyjściem, ale i tak i lepszym, bo perspektywa wchodzenia w związki czy angażowania się i starania o względy kobiet jest tak odpychająca, że Autor przyjmie każde możliwe rozwiązanie byle tego starania się uniknąć.
Dokładnie. Dla mnie problem nie jest w życiu codziennym, co właśnie takim stanie, jak teraz, kiedy nagle pole do dziennego działania się bardzo skurczyło. O ile stres już minął, bo wiele rzeczy zabezpieczyłem, tak jednak "głód" pozostał i dla mnie to jest wskazówka, że jednak powinienem coś na tym polu zrobić.
MagdaLena1111 napisał/a:Też mam takie wrażenie.
Gdyby tak było, że Lucek miałby tę pewność, to dużo prościej i skuteczniej, byłoby udanie się do seksuologa, albo najlepiej dwóch i już wiedziałby, czy i jak problem można rozwiązać zamiast pytać na forum.
Mnie też się wydaje, że Lucek szuka „trzeciej drogi”, czyli jak dla mnie - NADZIEI. Ale nie chodzi o optymizm i słoneczną narrację, że wszystko będzie wspaniale. Nadzieja bez krytycznego myślenia jest naiwnością. Zresztą można być pesymistą i mieć nadzieję. Nadzieja to powiedzenie sobie, że przyszłość jest nieprzewidywalna i właśnie w tej przestrzeni, w której nie wiemy, co się stanie, jest miejsce do działania. Bo kiedy się rozpoznaje niepewność, można sobie zdać sprawę, że można mieć wpływ na wyniki. Nadzieja jest alternatywą dla pewności („pozornej” kontroli?) pesymistów i optymistów.Kto powiedział, że nie byłem? Po prostu sugerowane przez nich rozwiązania do mnie nie przemówiły.
A nie przemówiły do Ciebie, bo...?
Szkoda, że nie odniosłeś się do reszty wpisu, skupiając się na pierwszym akapicie. Bo to w drugim jest sposób dla Ciebie. Ale taki sposób, który od Ciebie wymaga zaangażowania i wysiłku.
148 2020-04-16 14:15:41 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-16 15:01:03)
"w sposób zdrowy i nie pomnażać "choroby"
To w sumie proste ,ale dochodzenie do tego bywa nie proste, chodzi o Twoją równowagę ciała i umysłu nastrój i samopoczucie na czym je głównie budować i codzienne sposoby na uczucia i ich przeżywanie.
Naprawdę przejdź do tego z pewnym dystansem, z pewną dozą prostoty.
"Przygadał kocioł garnkowi"
Lucyferze momentami to przypominasz kogoś kogo boli ząb a jak już ma iść do dentysty to zaczyna czuć się lepiej a ząb boli tylko trochę,albo wcale już nic nie boli,momentami przypominasz kamikadze ( lepsze porównanie mi się nie nasunęło może nie jest zbyt fortunne) więc stąd pewnie mój odruch włączania komplikatorów.
Fakt że czasem dystans mi umyka bo naprawdę wiele osób pojawiało się w moim życiu z podobnym problemem, a niektórych już nie ma wśród żywych zdecydowanie przedwcześnie i obiektywnie, zdaje sobie też sprawę że na zimne dmucham czasami.To wygląda może na straszenie ale takim nie jest ,mnie się akurat takie czekoladki przytrafiły w mojej bombonierce.
Nie chodzi mi o samobójstwo,tylko o stosowanie psychotropów,antydepresantów i innych środków psychoaktywnych zmieniających świadomość u osób nawet z wydawało by się odległymi od siebie uzależnieniami behawioralnymi i chemicznymi to naprawdę bez kontroli ogromnej ostrożności potrafi przechodzić jedno w drugie i na odwrót w nieprzewidywalne obszary nie do końca znane.
Uszkodzony ośrodek nagrody to też jednocześnie uszkodzony ośrodek kary ( nie lubię tego określenia) czyli inaczej samokontroli i motywacji.
Nie mam zdolności widzenia przyszłości, zaś odwołuję się do tego, że już raz Cię trafiło, co nie znaczy, że nie może się powtórzyć.
Tyle i tylko tyle.
Lucyfer666 napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Też mam takie wrażenie.
Gdyby tak było, że Lucek miałby tę pewność, to dużo prościej i skuteczniej, byłoby udanie się do seksuologa, albo najlepiej dwóch i już wiedziałby, czy i jak problem można rozwiązać zamiast pytać na forum.
Mnie też się wydaje, że Lucek szuka „trzeciej drogi”, czyli jak dla mnie - NADZIEI. Ale nie chodzi o optymizm i słoneczną narrację, że wszystko będzie wspaniale. Nadzieja bez krytycznego myślenia jest naiwnością. Zresztą można być pesymistą i mieć nadzieję. Nadzieja to powiedzenie sobie, że przyszłość jest nieprzewidywalna i właśnie w tej przestrzeni, w której nie wiemy, co się stanie, jest miejsce do działania. Bo kiedy się rozpoznaje niepewność, można sobie zdać sprawę, że można mieć wpływ na wyniki. Nadzieja jest alternatywą dla pewności („pozornej” kontroli?) pesymistów i optymistów.Kto powiedział, że nie byłem? Po prostu sugerowane przez nich rozwiązania do mnie nie przemówiły.
A nie przemówiły do Ciebie, bo...?
Szkoda, że nie odniosłeś się do reszty wpisu, skupiając się na pierwszym akapicie. Bo to w drugim jest sposób dla Ciebie. Ale taki sposób, który od Ciebie wymaga zaangażowania i wysiłku.
Bo takowych rozwiązań nie ma.
To było powiedzenie wprost, że naturalne metody albo ręka albo partnerka, ale z jego strony nic więcej nie będzie.
Natomiast mam trochę inne spojrzenie. Wiele rzeczy w przyszłości jest do przewidzenia, choć nikt z nas nie ma umiejętności profetycznych, żeby być 100% pewni czy otrzymamy oczekiwane przez nas rezultaty. Tutaj już działa (mówiąc językiem programistów) algorytm losowy.
W zasadzie im bardziej człowiek poznaje świat to zauważa, że ta złożoność jest iluzoryczna, bowiem większość opiera się na zjawisku przyczynowo-skutkowym. Po prostu do tego trzeba mieć (a co nie zawsze jest możliwe) myślenie strategiczne.
Oczywiście nawet najlepsza strategia upada kiedy wyskakuje coś znienacka (np. teraz COVID).
Lucyfer666 napisał/a:"w sposób zdrowy i nie pomnażać "choroby"
To w sumie proste ,ale dochodzenie do tego bywa nie proste, chodzi o Twoją równowagę ciała i umysłu nastrój i samopoczucie na czym je głównie budować i codzienne sposoby na uczucia i ich przeżywanie.
Ano właśnie.
A czy też nie jest tak, że coś uzyskujemy kosztem czegoś. Pewna wymiana dóbr, niekonieczne namacalnych.
I trafiłeś w pewien ważny punkt. W dużej mierze nie mam ochoty na przeżywanie uczuć. Po prostu uważam je ostatecznie za zjawisko negatywne, ponieważ często to one rządziły mną.
Mój oczekiwany stan trwania bliższy jest automatowi.
Lucyfer666 napisał/a:Naprawdę przejdź do tego z pewnym dystansem, z pewną dozą prostoty.
"Przygadał kocioł garnkowi"
![]()
Lucyferze momentami to przypominasz kogoś kogo boli ząb a jak już ma iść do dentysty to zaczyna czuć się lepiej a ząb boli tylko trochę,albo wcale już nic nie boli,momentami przypominasz kamikadze ( lepsze porównanie mi się nie nasunęło może nie jest zbyt fortunne) więc stąd pewnie mój odruch włączania komplikatorów.
Fakt że czasem dystans mi umyka bo naprawdę wiele osób pojawiało się w moim życiu z podobnym problemem, a niektórych już nie ma wśród żywych zdecydowanie przedwcześnie i obiektywnie, zdaje sobie też sprawę że na zimne dmucham czasami.To wygląda może na straszenie ale takim nie jest ,mnie się akurat takie czekoladki przytrafiły w mojej bombonierce.
Nie chodzi mi o samobójstwo,tylko o stosowanie psychotropów,antydepresantów i innych środków psychoaktywnych zmieniających świadomość u osób nawet z wydawało by się odległymi od siebie uzależnieniami behawioralnymi i chemicznymi to naprawdę bez kontroli ogromnej ostrożności potrafi przechodzić jedno w drugie i na odwrót w nieprzewidywalne obszary nie do końca znane.
Uszkodzony ośrodek nagrody to też jednocześnie uszkodzony ośrodek kary ( nie lubię tego określenia) czyli inaczej samokontroli i motywacji.
Właśnie sobie wyobraziłem, jak się wtranżalam samolotem w gabinet dentystyczny
Niemniej żarty na bok, bo dobrze to określiłeś.
Ale to właśnie o to się rozchodzi. Blisko połowę życia, gdzie wiele postaw się kształtuje spędziłem w zaburzonym ośrodku nagrody i obecnie po regeneracji naprawie nie potrafię w nim funkcjonować.
Naprawdę zdaję sobie sprawę, że idę przeciwko zdrowemu podejściu, niemniej skutek jest taki, że mówiąc śmiesznie - nie radzę sobie z własną biologiczną normalnością.
Pewnie gdyby w latach nastoletnich wszystko kształtowało się normalnie to byłoby ani tego wątku, ani obecności na forum. A że wyszło, co wyszło, z czego wyszło, to tego co było nie zmienię.
Nie mam zdolności widzenia przyszłości, zaś odwołuję się do tego, że już raz Cię trafiło, co nie znaczy, że nie może się powtórzyć.
Tyle i tylko tyle.
I masz zupełną rację. Zawsze jest taka możliwość. Jedna z wielu.
Jednak czy to, żeby trafiło, nie muszą zaistnieć pewne wewnętrzne czynniki, o których wyciszeniu tutaj rozmawiamy?
Ostatecznie przy wyciszeniu biologii zniknie zainteresowanie.
151 2020-04-16 17:55:37 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-04-16 18:07:40)
Bo takowych rozwiązań nie ma.
To było powiedzenie wprost, że naturalne metody albo ręka albo partnerka, ale z jego strony nic więcej nie będzie.
Idź do drugiego, albo i do trzeciego.
W końcu trafisz na takiego, który Ci powie o różnych sposobach, także tych „nienaturalnych” oraz przedstawi skutki ich stosowania.
Z naturalnych, dodałabym jeszcze medytację, mindfulness, czyli coś, co pomoże Ci się wyciszyć i pozwoli umysłowi panować nad ciałem.
Bo przy uzależnieniach - z neurobiologicznego punktu widzenia - dochodzi do zachwiania równowagi między aktywnością niższych i wyższych struktur mózgu, wynikających z dysfunkcji połączeń i komunikacji między nimi. Następuje osłabienie korowych ośrodków kontroli nad ośrodkami podkorowymi, a więc także tych, odpowiadających na pytanie: „czy to jest ważne emocjonalnie, czy nie?”, modulujących motywację i libido, kontrolujących apetyt i sen, tworzenie więzi.
152 2020-04-16 19:12:05 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-16 19:14:28)
Lucyfer666 napisał/a:Bo takowych rozwiązań nie ma.
To było powiedzenie wprost, że naturalne metody albo ręka albo partnerka, ale z jego strony nic więcej nie będzie.Idź do drugiego, albo i do trzeciego.
W końcu trafisz na takiego, który Ci powie o różnych sposobach, także tych „nienaturalnych” oraz przedstawi skutki ich stosowania.Z naturalnych, dodałabym jeszcze medytację, mindfulness, czyli coś, co pomoże Ci się wyciszyć i pozwoli umysłowi panować nad ciałem.
Bo przy uzależnieniach - z neurobiologicznego punktu widzenia - dochodzi do zachwiania równowagi między aktywnością niższych i wyższych struktur mózgu, wynikających z dysfunkcji połączeń i komunikacji między nimi. Następuje osłabienie korowych ośrodków kontroli nad ośrodkami podkorowymi, a więc także tych, odpowiadających na pytanie: „czy to jest ważne emocjonalnie, czy nie?”, modulujących motywację i libido, kontrolujących apetyt i sen, tworzenie więzi.
Robi wrażenie że przemycę drobny komplement.
Przez Ciebie MagdaLeno to" muszę" odświeżać i przypominać sobie pewne rzeczy
Lucyferze będziesz miał co robić, do medytacji nie masz uprzedzeń tutaj to tylko kontynuacja dyscyplina może odnieść skutek ,mimo poczucia że czasami medytowanie nic nie daje, a co jest złudzeniem,może warto uzupełnić praktyki o inne metody niż dotychczasowe.
Kiedyś może opowiem o swoich doświadczeniach z medytacją a było i zabawnie i "nerwowo niecierpliwie z ogromem wątpliwości" na początku jak dla mnie wychowanego w tradycji protestanckiej i w dość sceptycznej rodzinie.Na medytacje ignacjańskie się nie załapałem z tego względu
Trafił ci się terapeuta,swatka jak my w dodatku uparty jeżeli ja sobie przypomnę to nie pamiętam jakiegoś szczególnego nacisku presji ze strony swojej psychoterapeutki - takiej co najdłużej miałem z nią do czynienia i na terapii w poradni i na odwyku w instytucie neurologi i psychiatrii na Sobieskiego, bo też tam pracowała w okresie mojego pobytu ,ani też nieco później na terapii Gestalt niestety ten ośrodek nie istnieje już.
Tak mniej więcej 2,5 roku zyskałem mocne dość trwałe przekonanie o tym że czy jestem w związku czy nie jestem ,czy uprawiam seks czy nie to jestem w porządku i jestem pełno prawnym,pełno wartościowym człowiekiem i nie zmuszałem się i nie zabraniałem, sobie niczego, może jeszcze w miarę możliwość rozpoznaj inne nurty, czy nawet konkretnych terapeutów nigdzie przecież nie uciekną a Ty możesz wybrzydzać i oczekiwać nie pali się,wyższa szczegółowa selekcja w może potrzebna pod Twoim indywidualnym kątem na innym poziomie.Nie spieszy Ci się przecież dzieci nie płaczą w domu.
Potem i tak złamałem nogę , co było dalej to może wiesz
Z praktycznych rad to dieta,ma na pewno perspektywy, tylko że to dalsza sprawa w sensie nie pomoże po paru dniach.
Z doświadczeń moich znajomych buddystów i nie żadnych tam nawiedzonych ,oszołomów to eliminacja w okresie dla Ciebie newralgicznym czerwonego mięsa, cebuli, czosnku może się przydać bo czosnek i cebula pobudzają, choć trudno uwierzyć w to że są "afrodyzjakiem",piszę poważnie z resztą możesz to sprawdzić, ale ja osobiście nie próbowałem odstawiać cebuli i czosnku,za to małże,ostrygi to pewnie spokojnie jesteś w stanie sobie darować.
O ćwiczeniach to już wiesz i ćwiczysz tu z kolei pewnie na poziom testosteronu trza uważać.
Lucyfer666 napisał/a:Bo takowych rozwiązań nie ma.
To było powiedzenie wprost, że naturalne metody albo ręka albo partnerka, ale z jego strony nic więcej nie będzie.Idź do drugiego, albo i do trzeciego.
W końcu trafisz na takiego, który Ci powie o różnych sposobach, także tych „nienaturalnych” oraz przedstawi skutki ich stosowania.Z naturalnych, dodałabym jeszcze medytację, mindfulness, czyli coś, co pomoże Ci się wyciszyć i pozwoli umysłowi panować nad ciałem.
Bo przy uzależnieniach - z neurobiologicznego punktu widzenia - dochodzi do zachwiania równowagi między aktywnością niższych i wyższych struktur mózgu, wynikających z dysfunkcji połączeń i komunikacji między nimi. Następuje osłabienie korowych ośrodków kontroli nad ośrodkami podkorowymi, a więc także tych, odpowiadających na pytanie: „czy to jest ważne emocjonalnie, czy nie?”, modulujących motywację i libido, kontrolujących apetyt i sen, tworzenie więzi.
Byłem u 6
To nie było tak, że powiedzieli "ej, Panie dej Pan spokój", tylko powiedzieli dlaczego inne rozwiązania nie wchodzą w grę i tutaj musiałbym mieć nakaz sądowy
Ale, ja to robię i tak, to nie działa, bowiem dla mnie taki stan jest reakcją organizmu na stres.
Naprawdę nie odzywałbym się tutaj, gdybym wielu rozwiązań nie próbował. Podobnie też nie powróciłbym do myśli nad radykalnymi rozwiązaniami.
Robi wrażenie że przemycę drobny komplement.
Przez Ciebie MagdaLeno to" muszę" odświeżać i przypominać sobie pewne rzeczy
Lucyferze będziesz miał co robić, do medytacji nie masz uprzedzeń tutaj to tylko kontynuacja dyscyplina może odnieść skutek ,mimo poczucia że czasami medytowanie nic nie daje, a co jest złudzeniem,może warto uzupełnić praktyki o inne metody niż dotychczasowe.
Kiedyś może opowiem o swoich doświadczeniach z medytacją a było i zabawnie i "nerwowo niecierpliwie z ogromem wątpliwości" na początku jak dla mnie wychowanego w tradycji protestanckiej i w dość sceptycznej rodzinie.Na medytacje ignacjańskie się nie załapałem z tego względu
Trafił ci się terapeuta,swatka jak myw dodatku uparty jeżeli ja sobie przypomnę to nie pamiętam jakiegoś szczególnego nacisku presji ze strony swojej psychoterapeutki - takiej co najdłużej miałem z nią do czynienia i na terapii w poradni i na odwyku w instytucie neurologi i psychiatrii na Sobieskiego, bo też tam pracowała w okresie mojego pobytu ,ani też nieco później na terapii Gestalt niestety ten ośrodek nie istnieje już.
Tak mniej więcej 2,5 roku zyskałem mocne dość trwałe przekonanie o tym że czy jestem w związku czy nie jestem ,czy uprawiam seks czy nie to jestem w porządku i jestem pełno prawnym,pełno wartościowym człowiekiem i nie zmuszałem się i nie zabraniałem, sobie niczego, może jeszcze w miarę możliwość rozpoznaj inne nurty, czy nawet konkretnych terapeutów nigdzie przecież nie uciekną a Ty możesz wybrzydzać i oczekiwać nie pali się,wyższa szczegółowa selekcja w może potrzebna pod Twoim indywidualnym kątem na innym poziomie.Nie spieszy Ci się przecież dzieci nie płaczą w domu.
Potem i tak złamałem nogę , co było dalej to może wiesz![]()
Z praktycznych rad to dieta,ma na pewno perspektywy, tylko że to dalsza sprawa w sensie nie pomoże po paru dniach.
Z doświadczeń moich znajomych buddystów i nie żadnych tam nawiedzonych ,oszołomów to eliminacja w okresie dla Ciebie newralgicznym czerwonego mięsa, cebuli, czosnku może się przydać bo czosnek i cebula pobudzają, choć trudno uwierzyć w to że są "afrodyzjakiem",piszę poważnie z resztą możesz to sprawdzić, ale ja osobiście nie próbowałem odstawiać cebuli i czosnku,za to małże,ostrygi to pewnie spokojnie jesteś w stanie sobie darować.
O ćwiczeniach to już wiesz i ćwiczysz tu z kolei pewnie na poziom testosteronu trza uważać.
Ojojoj, ale mówisz do byłego praktykancie buddyzmu (ezoteryka nie jest mi obca)
A to ciekawie - możesz napisać na priv coś więcej o protestantyzmie.
No widzisz inna kwestia to jakość usług terapii. Ja specjalnie jeździłem do Prawdziwej Stolicy na terapię.
Ja nie mam problemów z samooceną, że jestem czy nie jestem pełnowartościowym człowiekiem. Naprawdę w tej kwestii nie mam sobie nic do zarzucenia, a w kwestii ambicji idę mocno do przodu.
Niemniej chodzi jeszcze raz o ulokowanie kapitału. Nie stać mnie ponownie bawić się wyjazdy na terapie, a magicznie nie sprawię, że dzień będzie miał 36 godzin, żeby zaspokoić wszystkie moje czynności przy normalnym funkcjonowaniu.
Małe miasta (a w takim mieszkam) również nie oferuje wyboru alternatyw. (bo co by nie mówić, po prostu co ambitniejsi wyjechali, w sumie sam w kwestii 2-3 lat wyjadę).
Mięso odstawiłem, ale cebula i czosnek biorę z racji innych właściwości.
Ćwiczenia cardio obecnie.
W przypadku siłowego to mimo skoku testosteronu, zwykle jestem tak zmęczony, że idę spać (ćwiczę wieczorem).
W normalnym rytmie dnia nie mam z tym problemów.
Powtórzę jeszcze raz. Skoki libido to u mnie reakcja na stres, z racji przyjętego przez organizm wzorca, że na stres należy rozładować wiadomą metodą. I mimo paru lat odstawienia wszystkiego to pozostało.
154 2020-04-17 13:13:33 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-04-17 13:14:07)
ano pewnie że nie masz za niskiego poczucia wartości:D
A w zęby chcesz?
Może jakby krew poleciała to byś zrozumiał że jesteś jak inne mrówki;)
I żadnych cudownych dedykowanych tylko dla Ciebie metod nie ma:)
155 2020-04-17 14:32:41 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-17 14:46:19)
możesz napisać na priv .
Napisałem i wysłałem.
A w zęby chcesz?
"Niebezpieczna kobieta"
No proszę Elu, dawaj
Bo we własnym poście już sobie zaprzeczyłaś dwa razy.
Paslawku - dziękuję, otrzymałem
A w czym zaprzeczyłam?
Stwierdziłam że masz wybujałe ego i oczekujesz specjalnego potraktowania. Sprzeczności nie widzę
158 2020-04-17 18:40:45 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2020-04-17 19:47:08)
A w czym zaprzeczyłam?
Stwierdziłam że masz wybujałe ego i oczekujesz specjalnego potraktowania. Sprzeczności nie widzę
Płacę więc wymagam. Jeżeli medycyna nie chce pomóc (za co lekarzy nie winię), tak sam na własną rękę dążę do tego, proste.
Nie żyjemy w komunie, żeby każdy miał być "mróweczką" na takich samych zasadach.
A wybujałe ego mam i temu nigdy nie zaprzeczałem. Lepsze to, niż nie mieć żadnego.
4 miesiące ponad minęły i parę eksperymentów miało miejsce. Tak, jak wtedy napisałem udało się zorganizować konsultację i zapadła decyzja i suplementacji ziołowej z racji, że jest najbezpieczniejsza.
W sumie efekty były dosyć przewidywalne - Początkowo wyniki były zadowalające, w znaczny sposób wytłumienie, aż tutaj przyszła połowa lipca i nastąpił klasyczny efekt wahadła wygięty mocno w przeciwną stronę.
Tak więc obecnie zostawiam wszystko, żeby ustabilizowało się w sposób naturalny.
Za to spróbowałem, zobaczyłem z czym to się je.
No wiesz, chłop 28 lat raczej nie obniży jakoś znacząco swojego libido.
Ziołami czy medytacją to można sobie obniżać libido jak człowiek kończy 40 lat
Zaś nasz wiek jest taki, że musimy po prostu przeczekać
No wiesz, chłop 28 lat raczej nie obniży jakoś znacząco swojego libido.
Ziołami czy medytacją to można sobie obniżać libido jak człowiek kończy 40 lat
Zaś nasz wiek jest taki, że musimy po prostu przeczekać
Idzie bardzo obniżyć, ale jak napisałem efekt wahadła miał u mnie miejsce. W miejsce wyciszenia, totalne rozbuchanie. Takie cykle nie są warte tej zabawy.
Co z objawami depresji o której piałeś gdzie indziej co się z tym dzieje lepiej czy dalej masz doła ?
Jak u Ciebie objawia się to wahadło? Co robisz?
Jak u Ciebie objawia się to wahadło? Co robisz?
Można się tylko domyśleć
m4jkel napisał/a:Jak u Ciebie objawia się to wahadło? Co robisz?
Można się tylko domyśleć
Pewnie, że można, ale czasem to, w jaki sposób się do tego dochodzi może dużo powiedzieć.
Jak u Ciebie objawia się to wahadło? Co robisz?
Rzecz jest bardzo prosta. Wytłumiłem potrzeby praktycznie do zera.
Obecnie w drugą stronę poszło i praktycznie cały czas się chce. Wkurza to, ale za to stopniowo się to tonuje, co uważam za znak pewnej normalizacji (z czego wysokie potrzeby u mnie były zawsze).
Co robię obecnie - klasyk. Uciekam w pracę.
Co z objawami depresji o której piałeś gdzie indziej co się z tym dzieje lepiej czy dalej masz doła ?
Tutaj taka sama sinusoida. Raz jest ok, raz dramat.
Ale obecnie nie mam już myśli samobójczych, więc raczej pewna równowaga się robi.
U mnie zawsze była długookresowa kumulacja stresu, której nie odczuwam i potem mam okres typowego wulkanu.
Dlatego też miewam problemy ze stabilnością.
Jeśli chodzi o polecone w temacie antydepresanty to ostrzegam że po odstawieniu u wielu osób pojawiają się objawy odstawienne, a one są często koszmarem.
Autora rozumiem.
168 2020-09-21 10:54:16 Ostatnio edytowany przez kermitka (2020-09-21 11:02:49)
Lucyfer a po co obnizac.
Sa kolezanki co maja wysokie libido - moja znajoma z pracy moze 24 h mowic o sexie.
A ze rozwodzi sie obecnie i nie ma partnera, ciagle opowiada o meczarni jakim jest brak sexu.
Moze szukj kobiety na luzny zwiazek.
Lucyfer a po co obnizac.
Sa kolezanki co maja wysokie libido - moja znajoma z pracy moze 24 h mowic o sexie.
A ze rozwodzi sie obecnie i nie ma partnera, ciagle opowiada o meczarni jakim jest brak sexu.
Moze szukj kobiety na luzny zwiazek.
To, że ktoś ciągle gada o seksie to jeszcze nie znaczy, że ma wysokie libido
Właśnie się zastanawiałem co ma jedno z drugim wspólnego
Erotogawędziarstwo to nic nowego przecież, a o niczym nie świadczy.
Jak to, co wspolnego?
Mowi ze potrzebuje faceta od zaraz, bo chce sexu. Najlepiej nie raz, tylko na wiecej. To jej slowa.
Pryznajmniej 10 razy w ciagu pracy opowiada mi o tym - co mnie juz b. wkurza, bo wiecie jakie jest moje nastawienie.
Ale rozumiem i szanuje ze kazdy czlowiek powinien tak zyc jak uwaza.
Wiec dlaczego nie poszukasz Lucyfer kogos z duzym libido na wolny zwiazek.
Obnizanie libido - jest nienaturalne.
Choc z biegiem czasu- lat pewnie wszystko sie zmienia - caly czlowiek, takze pewnie libido. Nastawienie do spraw etc.
Jak to, co wspolnego?
Mowi ze potrzebuje faceta od zaraz, bo chce sexu. Najlepiej nie raz, tylko na wiecej. To jej slowa.
Pryznajmniej 10 razy w ciagu pracy opowiada mi o tym - co mnie juz b. wkurza, bo wiecie jakie jest moje nastawienie.
Ale rozumiem i szanuje ze kazdy czlowiek powinien tak zyc jak uwaza.
Wiec dlaczego nie poszukasz Lucyfer kogos z duzym libido na wolny zwiazek.
Obnizanie libido - jest nienaturalne.
Choc z biegiem czasu- lat pewnie wszystko sie zmienia - caly czlowiek, takze pewnie libido. Nastawienie do spraw etc.
W dzisiejszych czasach znalezienie faceta do seksu chyba nie stanowi wielkiego wyzwania. A rozumiem, że ona tylko gada i gada ?
Gada. Ubiera sie wyzywajaco, maluje. Prowokuje kolegow z pracy.
Gada. Ubiera sie wyzywajaco, maluje. Prowokuje kolegow z pracy.
I nic nie działa ? To ciężki przypadek
kermitka napisał/a:Gada. Ubiera sie wyzywajaco, maluje. Prowokuje kolegow z pracy.
I nic nie działa ? To ciężki przypadek
Raczej pachnący desperacją.
Kermitko chyba nie do końca zrozumiałaś mój wątek
Idąc tym tropem to i można kurtyzanny wskazać jako rozwiązanie.
Misinx napisał/a:kermitka napisał/a:Gada. Ubiera sie wyzywajaco, maluje. Prowokuje kolegow z pracy.
I nic nie działa ? To ciężki przypadek
Raczej pachnący desperacją.
Kermitko chyba nie do końca zrozumiałaś mój wątek
Idąc tym tropem to i można kurtyzanny wskazać jako rozwiązanie.
Mnie zaskoczyły dwie bliskie znajome, które zasugerowały mi skorzystanie w mojej obecnej sytuacji właśnie z kurtyzany. Nie spodziewałbym się po nich takiego podejścia do sprawy. Po ich słowach trochę się nad tym zastanawiałem, ale doszedłem do wniosku, że to jednak nie jest to i że seks za pieniądze jednak zalatywałby mi fałszem. Seks bez poczucia, że się komuś podobasz, że ktoś cię chociaż lubi, to jednak raczej nie dla mnie.
Lucyfer666 napisał/a:Misinx napisał/a:I nic nie działa ? To ciężki przypadek
Raczej pachnący desperacją.
Kermitko chyba nie do końca zrozumiałaś mój wątek
Idąc tym tropem to i można kurtyzanny wskazać jako rozwiązanie.Mnie zaskoczyły dwie bliskie znajome, które zasugerowały mi skorzystanie w mojej obecnej sytuacji właśnie z kurtyzany. Nie spodziewałbym się po nich takiego podejścia do sprawy. Po ich słowach trochę się nad tym zastanawiałem, ale doszedłem do wniosku, że to jednak nie jest to i że seks za pieniądze jednak zalatywałby mi fałszem. Seks bez poczucia, że się komuś podobasz, że ktoś cię chociaż lubi, to jednak raczej nie dla mnie.
Dokładnie. Dlatego też opisane przeze mnie sytuacje są dla mnie na NIE.
Bo może i nowomowa lepiej brzmi, kiedy nazywa się to sponsoringiem, ale jak chodzi o kwestię transakcji to nic się nie zmienia.
Misinx napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:Raczej pachnący desperacją.
Kermitko chyba nie do końca zrozumiałaś mój wątek
Idąc tym tropem to i można kurtyzanny wskazać jako rozwiązanie.Mnie zaskoczyły dwie bliskie znajome, które zasugerowały mi skorzystanie w mojej obecnej sytuacji właśnie z kurtyzany. Nie spodziewałbym się po nich takiego podejścia do sprawy. Po ich słowach trochę się nad tym zastanawiałem, ale doszedłem do wniosku, że to jednak nie jest to i że seks za pieniądze jednak zalatywałby mi fałszem. Seks bez poczucia, że się komuś podobasz, że ktoś cię chociaż lubi, to jednak raczej nie dla mnie.
Dokładnie. Dlatego też opisane przeze mnie sytuacje są dla mnie na NIE.
Bo może i nowomowa lepiej brzmi, kiedy nazywa się to sponsoringiem, ale jak chodzi o kwestię transakcji to nic się nie zmienia.
Gdy w grę wchodzą pieniądze to jest wszystko jedno.
Lucyfer666 napisał/a:Misinx napisał/a:Mnie zaskoczyły dwie bliskie znajome, które zasugerowały mi skorzystanie w mojej obecnej sytuacji właśnie z kurtyzany. Nie spodziewałbym się po nich takiego podejścia do sprawy. Po ich słowach trochę się nad tym zastanawiałem, ale doszedłem do wniosku, że to jednak nie jest to i że seks za pieniądze jednak zalatywałby mi fałszem. Seks bez poczucia, że się komuś podobasz, że ktoś cię chociaż lubi, to jednak raczej nie dla mnie.
Dokładnie. Dlatego też opisane przeze mnie sytuacje są dla mnie na NIE.
Bo może i nowomowa lepiej brzmi, kiedy nazywa się to sponsoringiem, ale jak chodzi o kwestię transakcji to nic się nie zmienia.Gdy w grę wchodzą pieniądze to jest wszystko jedno.
Sam się nad tym wielokrotnie zastanawiałem i również jestem na Nie. Jak znam siebie, to nie byłbym wyluzowany i cała wizyta skończyłaby się próbą włożenia miękkiej fai w gumowe kamasze. Sam seks nie byłby też dla mnie satysfakcjonujący. Jedyne, co mógłbym dopuścić, w akcie całkowitej desperacji, gdzie nawet 60 letnia by mi odmówiła, to pójść i zapłacić za zrobienie mi lodzika. Wszak, nawet Clinton udowodnił, że to nie zdrada
Bracia Koral całkiem dobre robią i są za odpowiednią cenę
Bracia Koral całkiem dobre robią i są za odpowiednią cenę
182 2020-09-22 20:02:44 Ostatnio edytowany przez Misinx (2020-09-22 20:03:33)
Misinx napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:Dokładnie. Dlatego też opisane przeze mnie sytuacje są dla mnie na NIE.
Bo może i nowomowa lepiej brzmi, kiedy nazywa się to sponsoringiem, ale jak chodzi o kwestię transakcji to nic się nie zmienia.Gdy w grę wchodzą pieniądze to jest wszystko jedno.
Sam się nad tym wielokrotnie zastanawiałem i również jestem na Nie. Jak znam siebie, to nie byłbym wyluzowany i cała wizyta skończyłaby się próbą włożenia miękkiej fai w gumowe kamasze. Sam seks nie byłby też dla mnie satysfakcjonujący. Jedyne, co mógłbym dopuścić, w akcie całkowitej desperacji, gdzie nawet 60 letnia by mi odmówiła, to pójść i zapłacić za zrobienie mi lodzika. Wszak, nawet Clinton udowodnił, że to nie zdrada
Też bym się pewnie stresował. Wszystko by było takie udawane. Szkoda pieniędzy.
Bracia Koral całkiem dobre robią i są za odpowiednią cenę
Lepiej dopłacić do Grycana
183 2020-09-22 20:08:08 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2020-09-22 20:08:41)
Niby tak, ale Korali seniorów znam na żywo
A tak na serio teraz - myślałem w swoim czasie o płatnym wariancie... ale nie. Jednak nie
Niby tak, ale Korali seniorów znam na żywo
A tak na serio teraz - myślałem w swoim czasie o płatnym wariancie... ale nie. Jednak nie
Nie tylko Ty myślałeś.
Może jakaś forma grupowych wypadów, żeby się towarzystwo wspierało
Może jakaś forma grupowych wypadów, żeby się towarzystwo wspierało
Taaaa... Już to widzę, to wspieranie.
Lucyfer666 napisał/a:Może jakaś forma grupowych wypadów, żeby się towarzystwo wspierało
Taaaa...
Już to widzę, to wspieranie.
Na procesie sądowym o rozważenie pozytywnie reklamacji oczywiście
Lucyfer666 napisał/a:Może jakaś forma grupowych wypadów, żeby się towarzystwo wspierało
Taaaa...
Już to widzę, to wspieranie.
Ty wejdź!
Nie, Ty pierwszy.
No właź że, człowieku. Starszy jesteś, daj przykład.
Nu, nu. Nie jestem przekonany.
Ja mam za niskie libido jednak, chyba...
Teraz się tłumaczysz, a sam na forum powiedziałeś o zbiorowym wyjściu.
No, ale nie na poważnie.
A my tu na poważnie jesteśmy. Przed drzwiami.
A on co?
Co? M4jkel? Mówił, że się boi.
Czego się boi?
Że mu guma pęknie.
Przecież po wazektomi jest!
Dziwny jakiś.
Misinx napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:Może jakaś forma grupowych wypadów, żeby się towarzystwo wspierało
Taaaa...
Już to widzę, to wspieranie.
Ty wejdź!
Nie, Ty pierwszy.
No właź że, człowieku. Starszy jesteś, daj przykład.
Nu, nu. Nie jestem przekonany.
Ja mam za niskie libido jednak, chyba...
Teraz się tłumaczysz, a sam na forum powiedziałeś o zbiorowym wyjściu.
No, ale nie na poważnie.
A my tu na poważnie jesteśmy. Przed drzwiami.
A on co?
Co? M4jkel? Mówił, że się boi.
Czego się boi?
Że mu guma pęknie.
Przecież po wazektomi jest!
Dziwny jakiś.
Coooooooooooooooooooooo? Ja nie dam rady?
Potrzymaj mi piwo!
m4jkel napisał/a:Misinx napisał/a:Taaaa...
Już to widzę, to wspieranie.
Ty wejdź!
Nie, Ty pierwszy.
No właź że, człowieku. Starszy jesteś, daj przykład.
Nu, nu. Nie jestem przekonany.
Ja mam za niskie libido jednak, chyba...
Teraz się tłumaczysz, a sam na forum powiedziałeś o zbiorowym wyjściu.
No, ale nie na poważnie.
A my tu na poważnie jesteśmy. Przed drzwiami.
A on co?
Co? M4jkel? Mówił, że się boi.
Czego się boi?
Że mu guma pęknie.
Przecież po wazektomi jest!
Dziwny jakiś.Coooooooooooooooooooooo? Ja nie dam rady?
Potrzymaj mi piwo!
Eeeeee drobne zostawiłem w domu. Pani pewnie nie będzie miała wydać
Rozwiązanie jest proste na Wasze obawy, panowie. Możecie za wzorem Brzydaska z wątku obok zaprzyjaźnić się z odwiedzaną kurtyzaną i już będzie bliskość emocjonalna ;-)
Rozwiązanie jest proste na Wasze obawy, panowie. Możecie za wzorem Brzydaska z wątku obok zaprzyjaźnić się z odwiedzaną kurtyzaną i już będzie bliskość emocjonalna ;-)
Pod warunkiem, że potrzymasz mi piwo
Rozwiązanie jest proste na Wasze obawy, panowie. Możecie za wzorem Brzydaska z wątku obok zaprzyjaźnić się z odwiedzaną kurtyzaną i już będzie bliskość emocjonalna ;-)
Jasne. To taka nowa odmiana Friends with benefits - za dopłatą
MagdaLena1111 napisał/a:Rozwiązanie jest proste na Wasze obawy, panowie. Możecie za wzorem Brzydaska z wątku obok zaprzyjaźnić się z odwiedzaną kurtyzaną i już będzie bliskość emocjonalna ;-)
Jasne. To taka nowa odmiana Friends with benefits - za dopłatą
Jak widać na wspomnianym przeze mnie przykładzie pewna praktyka zaczyna stawać się normą. Aż czasami kusi jednak pomyśleć i faktycznie potraktować taką osobę, tak jak chce być potraktowana. Chce być workiem za kasę, będzie workiem za kasę.
Rozwiązanie jest proste na Wasze obawy, panowie. Możecie za wzorem Brzydaska z wątku obok zaprzyjaźnić się z odwiedzaną kurtyzaną i już będzie bliskość emocjonalna ;-)
Wolałbym prędzej poczuć bliskość emocjonalną z sąsiadką. Magdalena, a co jeśli jesteśmy sąsiadami? O.o