Opis mojej osoby.
Rozbita rodzina.
Cale zycie samotny (28 lat, nie kierowac sie nickiem), mam na mysli zwiazki z dziewczynami, z jedna bylem w "bialym zwiazku" czy jak to ewentualnie moze sie nazywac, mam na mysli ze nie bylo kontaktu seksualnego mimo ze ona dazyla, ja szukalem i szukam milosci i to nie byla ona.
Duzo osiagnalem jako nazwijy to czlowieka, zawodowo itp.
Czuje sie atrakcyjny i daje mi to, oraz te sukcesy, poczucie pewnosci siebie.
Moze zaczne od alkoholizmu.
W liceum bylem abstynentem.
W czasie studiow zaczalem pic ale to tak okazyjnie, znajomi itp.
Pod koniec studiow, gdy zylem bardzo samotniczo a jednoczesnie duzo pracujac, uruchomilem cos w stylu raz w tygodniu popijalem sobie.
Od tamtej pory po dzis dzien stalo sie to dla mnie rutyną.
Z różnym natężeniem.
Bywało że brałem się za treningi i wtedy wpadałem w abstynencje praktycznie całkowitą. To na ogół bywały okresy pół-roczne bo potem kończyły się treningi.
Bywało że częściej niż raz w tygodniu sobie popijałem.
I mówię tu o zarówno, wracam z pracy biorę kilka piw i oglądam film jak i w towarzystwie.
Konczylem na ogol jak sie upijalem.
Teraz krótka przerwa w narracji.
Rok temu sie zakochałem.
Czekalem na ten moment długo.
Troche to trwalo zanim mi sie udalo "dobic do niej", ale i tak z niepowodzniem, skomplikowana historia.
Szykowalem sie na potencjalny zwiazek takze tak likwidujac swoje najbardziej oczywiste wady.
Wrocilem mocno do sportu, i z tego powodu odstawilem alkohol (nie dlatego ze uwazalem ze powinienem), tez, o czym tu nie pisalem do tej pory, zrobilem sobie zakaz pornografii.
Ale jak wyszlo ze to niepowodzenie, ta historia, przez jakis czas rozszalal we mnie alkoholizm taki juz skrajny i powazny.
2 tyg. pamietam pilem.
Na ogol sam. Dzien w dzien. Bez wzgledu czy jechalem do pracy.
Tak sobie zalozylem, po 2 tyg. skonczylem, wrocilo to standardowego "raz w tygodniu" itp.
Pandemia i kwarantanna. Zaczela mnie podcinac, czulem ze zaczynam skrecac w wiekszy alkoholizm.
Stracilem forme. Zaczalem czuc sie zle.
Wraz z otwieraniem klubow sportowych wzialem sie za treningi i zaczalem jakos poczatkowo walke na rzecz "trybu sportowego".
Zaobserwowałem coś co mną w koncu wstrząsnęło.
Jeśli piłem, to nie moglem nastepnego dnia zasnac. Po prostu. Powiedzmy poniedzialek pije, to z wtorku na srode nie zasne.
Uznalem ze to weszlo na skrajnie niebezpieczna faze.
W wakacje zaczalem z tym walczyc.
W sierpniu osiagnalem mini sukces, bo pilem tylko raz w ten miesiac, i ogolnie czulem juz ze nie mam ochoty pic, ze mi to coraz mniej potrzebne, a napilem sie bo tak sobie wczesniej zalozylem (ze raz w miesiacu). Powoli tez fizycznie zaczalem wracac do formy.
Ale poczatek wrzesnia bylo dla mnie wazne wydarzenie i chwilo samodyscyplina na 3-4 dni upadła.
Teraz wrocilem mniej wiecej do standardow z sierpnia, ale spadek libido spowodowal ze poczulem ze alkohol byc moze tak na mnie zle wplywa ze nalezy go calkowicie wyeliminowac.
Otoz gdzies tak od 2 miesiecy mam podejrzenie ze bede mial jeszcze szanse u mojej lubej.
I teraz jak to pisze juz wiem ze szansa jest spora.
I na poczatku sierpnia zaczalem czuc spadek libido.
To znaczy tak jakby dziewczyny mnie po prostu seksualnie nie interesowaly.
Nie mam potrzeby masturbacji.
Probowalem nawet sie sprowokowac pornografia i nic.
Znaczy sie udalo, trafilme na takie filmiki co mnie ostro nakrecily.
Ogolnie mam tez wzwod, jak sie skupie to jest niby jest ok, ale to takie "wymuszone".
Nigdy nie analizowalem swojego libido no bo jakby nie bylo potrzeby.
Rok temu szykujac sie do potencjalnego zwiazku z lubą byłem nakręcony uczuciowo, ale wiedziałem też że ona jest dla mnie kosmicznie atrakcyjna seksualna.
Wśród marzeń miałem że zrobie wszystko by czuła się spełniona seksualnie, dziś też mam takie same, ale wtedy tamta wizja dodatkowo mnie podniecała.
To mnie wprost przeraziło, czekam na ukochaną tyle lat żeby się pojawiła a gdy jest szansa nagle mam spadek libido, które raczej zawsze było w normie.
Zacząłem szukać przyczyny.
Na początku sierpnia wszedłem w ostry trening, jak na moją kondycje.
Tak sobie to tłumaczyłem.
Ale pomyslalem ze to absurd.
Teraz wydaje mi się że to alkohol, tak jak nie moge spac gdy sie upije, nastepnej nocy, tak moglo dojsc do fazy ze spadlo libido, poczytalem w necie ze takie rzeczy to norma.
Tyle że nie jestem pewny.
Tak czy siak utwierdzilo mnie to niemal w fanatycznym przekonaniu ze alkohol musze zwalczac jak najwiekszego wroga, a sport pokochac bardziej jak matke.
Proszę o opinie, niedługo mogę zacząć mieć szanse na potencjalne randki, moj brak doswiadczenia seksualnego sam w sobie jest stresujacy, ale majac swiadomosc braku libido czuje sie ostro zaniepokojny, czy ktos zna takie zjawisko, kojarzy z czyms, czy jak nie bede dotykal alkoholu to powinno wrocic do normy, moze sie myle?
Oczywiscie seksuologa jakiegos tez rozwaze, tylko to koszty, jak poczuje szanse u dziewczyny to pierwszy telefon jaki robie to do seksuologa.