Cześć,
Przeglądam forum od jakiegoś czasu i postanowiłam napisać. Poznać opinie osób trzecich.
Opiszę po krótce moją sytuację. 1.5 roku temu zostawił mnie facet po 2 latach związku, psuło się już od dawna ale ja trwałam w tym, mój pierwszy facet w życiu i w łóżku. Bardzo to przeżyłam, skończyło się depresją, wyszłam z tego dzięki lekom. Nie biorę ich już od kilku miesięcy. Zaczęłam jakoś żyć, musiałam przecież. Piszę o tym bo to gdzieś ciągle ze mną jest, jestem bardzo wrażliwa, mam wrażenie że po tym rozstaniu coś się we mnie zmieniło - czuję się taka zagubiona. Teraz jest ok ale...
w kwietniu poznałam faceta, to on dość spektakularnie mnie poderwał, więc nie było tak, że to ja za nim biegałam. Ja studiuję jeszcze, mam 23 lata. On ma 41 i 9 letniego synka, z jego mamą rozstali się gdy mały miał 2 latka, nie mieli ślubu. Nigdy nie sądziłam, że ja - zwłaszcza po tych przejściach będę w związku z takim mężczyzną - przystojnym, już dojrzałym, pewnym siebie, życiowo ustawionym, no i z tym bagażem. A jednak jestem. Po 2 miesiącach poszliśmy do łóżka, mimo, iż kiedyś obiecałam sobie, że poczekam z tym dłużej, ale stało się. I tak żyjemy, spędzając czas głównie w łóżku. On nie chowa mnie przed światem, jeździmy razem w różne miejsca, robimy razem zakupy, ostatnio byliśmy razem na ślubie jego kolegi, więc nie czuję się laską od seksu. A jednak coś mierzi, dzisiaj wróciłam do domu, po 4 dniach spędzonych u niego, siedzę i myśle, czuję jakiś dyskomfort w środku, czy to ma sens ? Żadne z nas nie powiedziało jeszcze 'kocham', on mówi, że mu zależy na mnie, ale ja nie wiem co czuję, nie wiem czego chce, boję się, że to nie ma przyszłości a ja chcę w przyszłości założyć rodzinę i być po prostu kurde szczęśliwa. Przyjaciółka powiedziała mi, że zwariowałam, że uwikłałam się w jakiś dziwny układ po którym będę gorzko płakać i to wszystko mnie dołuje, bo z nim czuję się ok, jest dobrze, mam te motyki, chociaż już słabsze niż na początku ale też te wątpliwości się pojawiły a ciągnie mnie do niego, nie umiem się określić a nie chcę cierpieć jaki kiedyś.