Pewnie aż głupio się czyta moje wpisy. Wbiło mi się przekonanie, że niewysoki=niemęski/niefacet/nieatrakcyjny/śmieszny.
67 2018-05-05 12:18:35 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-05-05 12:22:21)
Peter Dingklage to nie najlepszy przykład. On jest karłem. Inaczej na starcie, się spogląda. Ja jestem po prostu niski. Te 171cm przypomina niemal wybrakowanie do średniej krajowej nie wspominając 180cm. Tak jakby genetycznie był słabszy, bo organizm nie wydolił z siebie iskry do tej średniej. Ech, nie wiem co wpoiło mi takie myślenie.
Średnia krajowa mężczyzn to 177 cm. Weź sobie linijkę i zobacz ile to jest 6cm w stosunku do Ciebie ;) Dosłownie jak z małym dzieckiem. Chłopie masz 23 lata!
68 2018-05-05 13:55:35 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2018-05-05 13:56:56)
lilly25 napisał/a:Autorze, jesli chodzi o partnerstwo to ja moge Cie zupelnie niefalszywie pocieszyc ze wiekszosc chlopakow o podobnym (czasami troche nizszym) wzroscie do Twojego ktorych widzialam/poznalam mialo jakas/-ies dziewczyne/-y, a jeden z 'takich' (dawny wspollokator) mial jedna za druga od czasow gimnazjum. Nawet probowalam policzyc to wyszlo mi przynajmniej siedem + jakies na jedna noc o ktorych slyszalam (koles bardzo mlody, chyba z 25 lat ma obecnie). Aha, on ma ok. 168-170 cm wzrostu. Jesli chodzi o wyglad tych jego dziewczyn to kazda szczupla, twarze w najgorszym przypadku normalne, inne typowo ladne.
Mój kompleks każe myśleć, że każda z nich musiała być koniecznie niższa aby ten gość był brany w ogóle pod uwagę.
Wlasciwie jest to prawda ze byly nizsze, a przynajmniej te ostatnie, bo pierwszych nie widzialam. Byly tez kilka lat mlodsze, ale to chyba wg wiekszosci(?)/wielu mezczyzn dobrze.
69 2018-05-05 14:23:43 Ostatnio edytowany przez Nonname (2018-05-05 14:58:06)
Wlasciwie jest to prawda ze byly nizsze, a przynajmniej te ostatnie, bo pierwszych nie widzialam. Byly tez kilka lat mlodsze, ale to chyba wg wiekszosci(?)/wielu mezczyzn dobrze.
Pewnie ogólnie super gość, ale dla równych bądź nie daj wyższy - niewidzialny. I chyba głównie o to się rozchodzi, nie ważne jaki jesteś na plusie. Co z tego, skoro z automatu się skreśla takich.
Średnia krajowa mężczyzn to 177 cm. Weź sobie linijkę i zobacz ile to jest 6cm w stosunku do Ciebie
Dosłownie jak z małym dzieckiem. Chłopie masz 23 lata!
Niby 6cm, niby nic a tyle mi brakowało aby dociągnąć do tej średniej. Jak dobrze używałeś tego określenia, wybrakowany biologicznie/genetycznie. Przez co nie godny uwagi.
Naprawdę chciałbym wierzyć, że wzrost to cecha składowa, jak każda inna a nie dominująca.
Czytam i czytam, i dochodze powoli do wniosku, ze troche sie, nomname, rozczulasz nad soba . Chyba chcesz, zeby tu sie wszyscy nad Toba roztkliwiali, jaki to jestes biedny, bo niski i niemęski. I nie przyjmujesz zadnych argumentow na to, ze moze byc inaczej, ze dla kogos męski nie musi mierzyc sie w cm (jakkolwiek by to brzmialo
).
Jest bardzo duzo cech, ktore swiadczą o czlowieku, czemu sie na ten wzrost uparles?
I nie przyjmujesz zadnych argumentow na to, ze moze byc inaczejI nie przyjmujesz zadnych argumentow na to, ze moze byc inaczej
Przyjmuję. Ten kompleks siedzi dość dobrze i łatwo się nie poddaje. Ale każdy argument pomaga i biorę go pod uwagę.
Jest bardzo duzo cech, ktore swiadczą o czlowieku, czemu sie na ten wzrost uparles?
Wspominałem, mam wrażenie że to czynnik nie dodający do puli cech a mnożący pozostałe. Powyżej średniej wzrostu przez liczbę większą od jedynki, poniżej mniejszą od jedynki. No i cecha skreślająca faceta jeżeli jest chociażby równy danej dziewczynie, niewidzialny.
72 2018-05-05 18:16:41 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2018-05-05 18:27:37)
Co do kobiet jeszcze to Artur Schopenhauer w "Psychologii miłości" pisze:"Każdy lubi w drugiej jednostce to, czego brak w nim samym(...)Wstręt kobiet wysokich do wysokich mężczyzn wytłumaczyć można tym, że natura
chce uniknąć zbyt wielkiej rasy ludzkiej(..)".
Wkleiłam to tak trochę żeby Cię rozbawić, ale uważam że jest w tym dużo prawdy, choć niekoniecznie każda wysoka kobieta będzie woleć niższego, a raczej tylka ta, która uważa to w sobie za wadę (i z innymi cechami to samo). Moja Mama ma 175 cm wzrostu, i podobnie jak Ty nie jest z tego powodu zadowolona (chciałaby być niższa) - tak się jakoś dziwnie składa że mężczyzn których wielu określa jako niskich/zbyt niskich (np. braci Kaczyńskich) ona uważa za słusznego wzrostu (choć w sumie ja też tak uważam, a mam metr sześćdziesiąt osiem).
Widziałem tylko wzrost u tego gościa kompletnie ignorując wszystko inne.
Pewnie, ze to widziałeś bo na niczym innym się nie skupiasz . Ciężarna widzi same matki z dziećmi i ciężarne, gruba z kompleksem widzi same chude wokoło
.
Widzimy to na czym się skupiamy, to jest przekaz dla mózgu co ma wyłapywać w otoczeniu.
Uwierz mi, że osoba bez kompleksów zobaczy to zupełnie inaczej .
Pacjent przychodzi do psychoterapeuty:
- Mam ostatnimi czasy, panie doktorze, problemy z postrzeganiem świata.
Doktor wyciąga z szuflady reprodukcję obrazu "Trzej bohaterowie" i pyta:
- Co Pan tu widzi?
- Widzę trzech pedałów.
- Dlaczego?
- No jak to dlaczego? Stoi trzech mężczyzn, żadnej kobiety, nie może być
inaczej - to pedały.
Z drugiej szuflady doktor wyciąga obraz lecącego klucza żurawi.
- A co teraz Pan widzi? - pyta.
- Klucz lecących pedałów.
- Dlaczego?
- No jak to dlaczego? Lecą a każdy każdemu w d*pę zagląda...
Doktor zafrasowany chowa obrazki i pyta:
- A jak mnie Pan postrzega?
- Według mnie, Pan też pedał!
- Dlaczego?
- No jak to dlaczego? Siedzi sobie Pan tutaj, obrazki pedałów ogląda...
Świat jest taki, jakim go widzimy.
tajemnicza75 napisał/a:To przemyśl. Nie wypracujesz pewności siebie i nie polubisz siebie bez pozytywnych aspektów samego siebie. Szukaj tych dobrych stron, choćby wewnętrzny krytyk próbować Cie zganić. Ty rządzisz, a nie jakiś beznadziejny krytyk. Masz mocne strony, bo każdy je ma. Robisz podobny błąd co ze słowem "muszę". Niby chcesz nabyć pewność siebie, ale zabraniasz jej wyjść z Ciebie. Pamiętaj, ze mózg robi jedynie to co mu każesz. Wbrew pozorom jest posłuszny, czasem aż za bardzo wink .
W sumie mógłby je napisać. Odkryć tą pewniejszą stronę tylko, że pewnie będzie to brzmiało jak monolog palanta.
A to wydziwianie o wzroście to wg Ciebie co jest? To jest autentyczny monolog palanta... heloł .
Co do wzrostu, to coś mi się jeszcze przypomniało. Kiedyś ... chcąc córce wpoić niegarbienie się i prawidłową postawę zmierzyłam jej wzrost w takiej postawie jak zwykle (niewyprostowana, ramiona schowane..czyli postawa osoby niepewnej siebie), wynik zapisałam. Potem kazałam się wyprostować, stać z ramionami do tyłu, pierś do przodu, głowa prosto przed siebie i zmierzyłam wzrost. Zapisałam i się okazało, ze miała o 3 cm więcej.
Teraz stan przed lustrem i sprawdź jak wygląda Twoja codzienna postawa. Nie trzeba jej skorygować ? Moze wystarczy nabrać postawy pewnej siebie, by zyskać 3 cm więcej
. Niby nic, ale zawsze więcej. A przy okazji dajesz postawą do mózgu komunikat, że jesteś taka osobą jak wygląda postawa.
Pamiętaj... mózg grzecznie spełnia Twoje życzenia, wg komunikatów jakie mu wysyłasz.
Wkleiłam to tak trochę żeby Cię rozbawić, ale uważam że jest w tym dużo prawdy, choć niekoniecznie każda wysoka kobieta będzie woleć niższego, a raczej tylka ta, która uważa to w sobie za wadę (i z innymi cechami to samo). Moja Mama ma 175 cm wzrostu, i podobnie jak Ty nie jest z tego powodu zadowolona (chciałaby być niższa) - tak się jakoś dziwnie składa że mężczyzn których wielu określa jako niskich/zbyt niskich (np. braci Kaczyńskich) ona uważa za słusznego wzrostu (choć w sumie ja też tak uważam, a mam metr sześćdziesiąt osiem).
Nigdy bym nie pomyślał że kobiety mogą mieć problem ze wzrostem. Nie spotkałem się jeszcze z jakąkolwiek dyskryminacja dlatego że kobieta była za wysoka. Z odwrotną tak.
Widzimy to na czym się skupiamy, to jest przekaz dla mózgu co ma wyłapywać w otoczeniu.
Uwierz mi, że osoba bez kompleksów zobaczy to zupełnie inaczej big_smile
Jeżeli w ogóle mnie zauważy. Facetów ciut większych czy ciut mniejszych ode mnie się przekreśla, kobiety nie zwracają nawet uwagi.
Teraz stan przed lustrem i sprawdź jak wygląda Twoja codzienna postawa. Nie trzeba jej skorygować wink ? Moze wystarczy nabrać postawy pewnej siebie, by zyskać 3 cm więcej wink. Niby nic, ale zawsze więcej. A przy okazji dajesz postawą do mózgu komunikat, że jesteś taka osobą jak wygląda postawa
Rok temu pewnie miałem. Pamiętam jak bardzo szarpała mnie lewa strona ciała po ćwiczeniach. Dlatego zwracałem mega uwagę na symetryczność i poprawną technikę ćwiczeń. Od niedawna w sumie przestałem to tak zauważać(nie równomierne zmęczenie po ćwiczeniach). Po seriach na drążku nie czuję przemęczenia jednej strony, a pompki są równomierne.
Ale co to ma do rzeczy. Dam postawę dla mózgu że chodzę wyprostowany jak patyk a dalej jestem w cieniu garbatych dryblasów którzy mieli więcej szczęścia. Mogę zrobić dużo rzeczy ale bez metra osiemdziesiąt nie ma faceta a jest co najwyżej chłopak. Skoro tak nie jest, to czemu ta opinia tak mocno funkcjonuje. I skoro tak nie jest, dlaczego jest tak mało przykładów że bywają super facet poniżej średniej wzrostu.
A to wydziwianie o wzroście to wg Ciebie co jest? To jest autentyczny monolog palanta... heloł wink .
Jest, ale to boli. Czwarta najbardziej bolesna, psychiczne rzecz. Przeszedłem przez drugą i trzecią zwycięsko, przede mną pierwsza. Nie sądziłem że ten kompleks się pojawi i zacznie gryźć teraz.
75 2018-05-05 21:06:32 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-05-05 21:11:34)
Miłycham napisał/a:Średnia krajowa mężczyzn to 177 cm. Weź sobie linijkę i zobacz ile to jest 6cm w stosunku do Ciebie
Dosłownie jak z małym dzieckiem. Chłopie masz 23 lata!
Niby 6cm, niby nic a tyle mi brakowało aby dociągnąć do tej średniej. Jak dobrze używałeś tego określenia, wybrakowany biologicznie/genetycznie. Przez co nie godny uwagi.
Naprawdę chciałbym wierzyć, że wzrost to cecha składowa, jak każda inna a nie dominująca.
Nie wstyd Ci w ogóle pisać takich bredni w tym wieku? Na razie czyta się jak o problemach 15 latka. Dorośnij, 23 lata do czegoś zobowiązują. Masz od 5 lata prawa wyborcze. Od dwóch lat możesz zostać posłem, który wpływa na przyszłość Polski, a bredzisz o jakiś nieistotnych rzeczach.
określa jako niskich/zbyt niskich (np. braci Kaczyńskich) ona uważa za słusznego wzrostu (choć w sumie ja też tak uważam, a mam metr sześćdziesiąt osiem).
Czy Twoja mama wie ile mierzy Kaczyński, bądź zna go osobiście? Nie z TV, plakatów czy przemówień publicznych (z dużej odległości).
Może spróbuj ją kiedyś o to zapytać, tak z ciekawości.
Czytałem o takim badaniu: dwóm grupom ludzi pokazywano ten same zestaw zdjęć (ludzi) z różnymi podpisami. Zdjęcia był zrobione w sposób uniemożliwiający ocenę wzrostu. Żadnych punktów odniesienia. Jakie był wynik?
Ludzie na zdjęciu z "lepszym" podpisem, świadczącym o wyższej pozycji społecznej, byli oceniani jako wyżsi.
ps.
Jesteś, ze swoim 1.68 m, dokładnie wzrostu Kaczyńskiego.
No i cecha skreślająca faceta jeżeli jest chociażby równy danej dziewczynie, niewidzialny.
Wyjdź kiedyś na miasto i się rozejrzyj. Choćby dzisiaj.
Powinna być ładna pogoda, to będzie duzo par na spacerach. Założę się, że sporo będzie, mniej więcej, równego wzrostu.
lilly25 napisał/a:określa jako niskich/zbyt niskich (np. braci Kaczyńskich) ona uważa za słusznego wzrostu (choć w sumie ja też tak uważam, a mam metr sześćdziesiąt osiem).
Czy Twoja mama wie ile mierzy Kaczyński, bądź zna go osobiście? Nie z TV, plakatów czy przemówień publicznych (z dużej odległości).
Może spróbuj ją kiedyś o to zapytać, tak z ciekawości.
Nie zna go osobiscie, to bylo tak ze kiedy razem z Mama ogladajac jakis program dowiedzialysmy sie ze ma on 168 cm wzrostu, to bylysmy zdziwione, poniewaz slyszac wczesniej niski/bardzo niski obie wyobrazilysmy sobie mezczyzne tak ponizej metra szescdziesiat. Nie wiedzialysmy ze mezczyzne o takim tj. 168 cm wzroscie inni moga okreslic jako niskiego/zbyt niskiego.
Nie wstyd Ci w ogóle pisać takich bredni w tym wieku? Na razie czyta się jak o problemach 15 latka. Dorośnij, 23 lata do czegoś zobowiązują. Masz od 5 lata prawa wyborcze. Od dwóch lat możesz zostać posłem, który wpływa na przyszłość Polski, a bredzisz o jakiś nieistotnych rzeczach
Chciałbym myśleć że to nie istotne. Ale jak idziesz ulicą i każdego kogo mijasz praktycznie przewyższa ciebie o głowę to czujesz się jak ten 15latek.
Wyjdź kiedyś na miasto i się rozejrzyj. Choćby dzisiaj.
Powinna być ładna pogoda, to będzie duzo par na spacerach. Założę się, że sporo będzie, mniej więcej, równego wzrostu.
Pewnie i tak bym nie zauważył, mam taki poziom zakompleksienia. A z tym sporo to bym się nie rozpędzał.
Nie wiedzialysmy ze mezczyzne o takim tj. 168 cm wzroscie inni moga okreslic jako niskiego/zbyt niskiego.
Można z łatwością
79 2018-05-06 11:55:49 Ostatnio edytowany przez Nya (2018-05-06 12:03:14)
Nigdy bym nie pomyślał że kobiety mogą mieć problem ze wzrostem. Nie spotkałem się jeszcze z jakąkolwiek dyskryminacja dlatego że kobieta była za wysoka.
Ale mają z innymi rzeczami. Np. w wypadaniem włosów, z łysieniem. Dla chłopaków to bywa olbrzymi problem i kompleks, a potrafisz sobie wyobrazić co czuje taka dziewczyna? Przecież piękne, bujne włosy to jeden z atrybutów kobiecości.
80 2018-05-06 12:00:59 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-05-06 12:05:50)
Miłycham napisał/a:Nie wstyd Ci w ogóle pisać takich bredni w tym wieku? Na razie czyta się jak o problemach 15 latka. Dorośnij, 23 lata do czegoś zobowiązują. Masz od 5 lata prawa wyborcze. Od dwóch lat możesz zostać posłem, który wpływa na przyszłość Polski, a bredzisz o jakiś nieistotnych rzeczach
Chciałbym myśleć że to nie istotne. Ale jak idziesz ulicą i każdego kogo mijasz praktycznie przewyższa ciebie o głowę to czujesz się jak ten 15latek.
Zapamiętaj sobie jedno. To nie problem Twojego wzrostu, a Twojej głowy. Ludzie mają ważniejsze sprawy, niż lampienie się czy ktoś jest o czoło wyższy od osoby drugiej. Jeśli nie masz nic do powiedzenia, pokazania, zainteresowania kogoś sobą to ani wzrost niski, ani wysoki Ciebie nie uratują. Przeczytaj wszystkie posty i nie sprawiaj wrażenia debila. Kobiety Ci odpowiedziały i nie tylko one. Jesteś w wieku, który nie ogranicza zawiązywanie nowych znajomości czy partnerskich czy innych. A najgorszym co możesz zrobić to skupianie się na wzroście, gdy lata lecą. I większym ograniczeniem niż Twój wzrost jest postawa. Nikt, ani kobiety, ani mężczyźni, nie lubi przebywać z człowiekiem wiecznie lamentującym nad losem. To o wiele większy problem, niż wzrost.
Jeżeli w ogóle mnie zauważy. Facetów ciut większych czy ciut mniejszych ode mnie się przekreśla, kobiety nie zwracają nawet uwagi. .
Wiesz co... nie mam więcej pytań ani propozycji. Ty po prostu chcesz się nad sobą użalać, wmawiać bzdury i wyolbrzymiać rzeczywistość. A ja nie mogę Ci tego zabronić. To Twoje życie, jak sobie pościelesz tak się wyśpisz.
Tyle miałeś w tym wątku przykładów, ze to nieprawda, a dalej się nad sobą rozczulasz jak zbity pies.
Rok temu pewnie miałem. Pamiętam jak bardzo szarpała mnie lewa strona ciała po ćwiczeniach. Dlatego zwracałem mega uwagę na symetryczność i poprawną technikę ćwiczeń. Od niedawna w sumie przestałem to tak zauważać(nie równomierne zmęczenie po ćwiczeniach). Po seriach na drążku nie czuję przemęczenia jednej strony, a pompki są równomierne.
Ale co to ma do rzeczy. Dam postawę dla mózgu że chodzę wyprostowany jak patyk a dalej jestem w cieniu garbatych dryblasów którzy mieli więcej szczęścia. Mogę zrobić dużo rzeczy ale bez metra osiemdziesiąt nie ma faceta a jest co najwyżej chłopak. Skoro tak nie jest, to czemu ta opinia tak mocno funkcjonuje. I skoro tak nie jest, dlaczego jest tak mało przykładów że bywają super facet poniżej średniej wzrostu..
Kiedy ja w ogóle nie o tym pisałam .
Jest, ale to boli. Czwarta najbardziej bolesna, psychiczne rzecz. Przeszedłem przez drugą i trzecią zwycięsko, przede mną pierwsza. Nie sądziłem że ten kompleks się pojawi i zacznie gryźć teraz.
Uważam, że za mało boli, skoro nadal się w tym bólu dobrowolnie utrzymujesz. Chyba, że masochista jesteś albo chcesz męczennikiem zostać . Możesz się zmienić, możesz pokonać kompleks, ale nie chcesz. Nie pisz, że chcesz, bo to nieprawda (jeśli już...to bardzo mało chcesz). Dla prawdziwie i mocno chcącego, nie ma rzeczy niemożliwych. Tylko Tobie sie nie chce pracować nad sobą. Łatwiej jest się użalać, poddać i biadolić. Z takim podejściem do życia, to faktycznie nic się nie zmieni (oczywiście nie powodu wzrostu, tylko nastawienia do życia).
Ale mają z innymi rzeczami. Np. w wypadaniem włosów, z łysieniem. Dla chłopaków to bywa olbrzymi problem i kompleks, a potrafisz sobie wyobrazić co czuje taka dziewczyna? Przecież piękne, bujne włosy to jeden z atrybutów kobiecości.
Każdy ja ma. Większe mniejsze, z lepszym powodem, czy gorszym.
Jeśli nie masz nic do powiedzenia, pokazania, zainteresowania kogoś sobą to ani wzrost niski, ani wysoki Ciebie nie uratują. Przeczytaj wszystkie posty i nie sprawiaj wrażenia debila. Kobiety Ci odpowiedziały i nie tylko one. Jesteś w wieku, który nie ogranicza zawiązywanie nowych znajomości czy partnerskich czy innych. A najgorszym co możesz zrobić to skupianie się na wzroście, gdy lata lecą. I większym ograniczeniem niż Twój wzrost jest postawa. Nikt, ani kobiety, ani mężczyźni, nie lubi przebywać z człowiekiem wiecznie lamentującym nad losem. To o wiele większy problem, niż wzrost.
Ten kompleks u podstawy jest głupi. Kiedyś wleciał do głowy i siedzi. Od czasu gdy zacząłem pisać słabnie, bo traci swoje racjonalne podstawy. Z wyjątkiem tego że jest to dominujący czynnik w wielu kwestiach. Nie wiem jak to myślenie przełamać, ale staram się. Na szczęście dla moich, może nielicznych znajomych, te lamentowanie zostawiam anonimowo tutaj(na nieszczęście Wasze, czytających i odpowiadających). Moje odpowiedzi to głównie moje podświadome myślenie o tym kompleksie.
Tyle miałeś w tym wątku przykładów, ze to nieprawda, a dalej się nad sobą rozczulasz jak zbity pies.
Było ich sporo, każdy był cenny i pomocny. Przebiły się przez kilka warstw betonowego kompleksu.
Uważam, że za mało boli, skoro nadal się w tym bólu dobrowolnie utrzymujesz. Chyba, że masochista jesteś albo chcesz męczennikiem zostać wink . Możesz się zmienić, możesz pokonać kompleks, ale nie chcesz. Nie pisz, że chcesz, bo to nieprawda (jeśli już...to bardzo mało chcesz). Dla prawdziwie i mocno chcącego, nie ma rzeczy niemożliwych. Tylko Tobie sie nie chce pracować nad sobą. Łatwiej jest się użalać, poddać i biadolić. Z takim podejściem do życia, to faktycznie nic się nie zmieni (oczywiście nie powodu wzrostu, tylko nastawienia do życia).
Gdybym nie chciał zmienić tego nastawienia to bym wcale o nim nie pisał tutaj. Postawiłbym na tym krzyżyk i użalałbym się w samotności. Nie wypowiadałbym na głos moich podświadomych myśli dotyczących tego, pozwoliłbym im rosnąć. Ale piszę je aby nie rozwijały się w środku. I proszę Cię, nie znasz kilku faktów dlatego powiedzenie "że za mało boli" albo "łatwiej jest się użalać, poddać i biadolić" jest nie na miejscu. Komuś kto od najmłodszych lat był bardzo nieśmiały, przez co stawał się odludkiem w towarzystwie. Trudne dzieciństwo które po części z pewnymi cechami charakteru wprowadziły w nerwicę i depresję kiedy po naprawdę długich latach okrutnego gimnazjum przyszło liceum gdzie presja i kumulacja nieleczonej choroby doprowadziły do tego że "ten miły i spokojny" nastolatek zaczął zbierać leki aby się nimi uśmiercić. Gdyby nie brat który je znalazł i zainicjował cykl leczenia popełniłbym nieodwracalny błąd. Ale to był dopiero początek drogi, przez ośrodki, szpitale i terapie. Cały okres licealny, matura i rok po niej tak wyglądało. Myślałem że zaakceptuje ten stan rzeczy. Poddam się i zaakceptuje życie szpitale->byle jaka praca/renta->szpital. Rok temu ktoś poddał mi mimo wszystko pomocną dłoń i zainspirował mnie do pomocy sobie. Przez rok schudłem 30kg, nabrałem kondycji, zacząłem ćwiczyć, cztery razy byłem na dużych wyjazdach z przyjaciółmi(którzy polubili mnie pomimo tego wszystkiego co przeszedłem i jakim mega malkontentem byłem) przez co polepszyło mi się lepiej niż po szpitalach psychiatrycznych. A 9maja dopisuje do swojej matury jedną dodatkową przez którą czułem największy wstyd. Nie mam żadnego stresu bo przygotowałem się dobrze, mogłem lepiej. Ale zawsze można by lepiej się przygotować a koniec końców i tak możesz dostać mega wredne zadanie bo układający je miał gorszy dzień. Wtedy ruszam na studia. I nic z powyższego nie wyklucza możliwości pojawienia się najbardziej durnego, głupiego i żałosnego kompleksu. Który się pojawił znikąd aby mi przeszkodzić ale każdy przykład tutaj, każde zdanie mi pomaga.
Wspomniałeś o terapii. Co z nią, w jakim miejscu jesteś?
Opisałeś, jak postanowiłeś wziąć byka za rogi i zdać maturę, która stała ci na drodze do studiów, i schudnąć, bo twoja waga stała ci na drodze. Gdy sam sobie powiesz "dość, koniec, rozprawiam się z tym" to też tak robisz - masz motywację, masz siłę, działasz mega skutecznie! Wybierasz cel i małymi krokami, dzień po dniu do niego dążysz i go w końcu realizujesz. Wybierasz przeciwnika i się z nim mierzysz i pokonujesz.
O co chodzi z tym kompleksem? Co stoi na przeszkodzie, żeby powiedzieć sobie "dość, koniec, rozprawiam się z tym, nie będzie mi głupi kompleks stał na drodze"?
Ja mam swoją teorię, ale ciekawa jestem, czy ty masz swoją, dlaczego w innych kwestiach pokonałeś inne trudności, a tej jeszcze nie?
Ja bym bardzo chętnie wziął te Twoje 171 cm wzrostu. Ja mam 163. Zamienimy się ?
Kompleksy to efekt reakcji kobiet na Twój wzrost. Jakby były zainteresowane, a nie gadały nic o wzroście, nie byłoby problemu.
Problemem jest makijaż, bo kobiety się umalują, przez co wyglądają "laskowo" i wydaje im się że mogą mieć spore wymagania, bo są ładne.
Gdyby nie makijaż to cieszyłyby, że ktoś na nie spojrzał.
A tak mają zawyżone oczekiwania, bo rzekomo są ładne.
Na innym forum czytałem, jak jedna dziewczyna pisała, że jej facet musi być wysoki. Gdy ktoś zaprotestował, inne jej broniły pisząc, że jest ładna, ma wybór i ma prawo wymagać.
Jednak żadna z kobiet nie pomyślała, że uroda tamtej związana jest z makijażem. Gdyby nie on byłaby bardzo przeciętna. Wniosek z tego taki, że gdyby makijażu zabrakło to nie byłaby ładna i nie miałaby prawo wybrzydzać
Jednak żadna z kobiet nie pomyślała, że uroda tamtej związana jest z makijażem. Gdyby nie on byłaby bardzo przeciętna. Wniosek z tego taki, że gdyby makijażu zabrakło to nie byłaby ładna i nie miałaby prawo wybrzydzać
Nooo, zbanowany, to było głębokie niczym mielizna w brodziku...
O co chodzi z tym kompleksem? Co stoi na przeszkodzie, żeby powiedzieć sobie "dość, koniec, rozprawiam się z tym, nie będzie mi głupi kompleks stał na drodze"?
Utrwaliło mi się w głowie, że facet bez tych 180cm nie może być atrakcyjny, przystojny czy męski. A mniejszych, takich jak ja, się ignoruje nie ważne co. Każde zdanie w tym wątku jakoś przekłada się na zmianę tego płytkiego, a w kwestii "męskości" na pewno i głupiego, myślenia na lepsze.
Ja mam swoją teorię, ale ciekawa jestem, czy ty masz swoją, dlaczego w innych kwestiach pokonałeś inne trudności, a tej jeszcze nie?
Obstawiam, że minęło za mało czasu, za mało wiedzy, za mało przykładów i za mało pewności siebie.
Ja bym bardzo chętnie wziął te Twoje 171 cm wzrostu. Ja mam 163. Zamienimy się ?
Pewnie za każdym razem gdy czytasz coś podobnego to nie możesz opanować zdziwienia albo zażenowania..
88 2018-05-08 20:11:18 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2018-05-08 20:17:51)
Było ich sporo, każdy był cenny i pomocny. Przebiły się przez kilka warstw betonowego kompleksu.
Odniosłam inne wrażenie.
Gdybym nie chciał zmienić tego nastawienia to bym wcale o nim nie pisał tutaj. Postawiłbym na tym krzyżyk i użalałbym się w samotności.
Niekoniecznie. Wiesz ile tu na forum było osób, które żaliły się, nie chcąc nic ze sobą zrobić, bo to przynosiło im ulgę. W najbliższym otoczeniu tez mam taka osobę.
Nie wypowiadałbym na głos moich podświadomych myśli dotyczących tego, pozwoliłbym im rosnąć. Ale piszę je aby nie rozwijały się w środku.
Pozawalasz im rosnąć dlatego, że o nich piszesz. Karmisz problem swoja uwagą, więc będzie rósł, rósł... dopóki nie powiesz -stop. Nie rozwiejesz ich dopóki będziesz je powtarzał jak mantrę. Czas przestać o tym mówić, całkowicie. Potem każdego dnia sukcesywnie każda myśl o kompleksie kontrować myślą pozytywną. Codziennie po kilka minut (przynajmniej) skupiać się na pozytywnych stronach, zaletach, na uśmiechaniu się do siebie przed lustrem (zmusza się mózg do odczuwania radości). Tylko trzeba zdecydować odważnie, że przestaję się żalić. Pamiętaj: Zasługujesz na fajne życie, daj sobie szanse .
I proszę Cię, nie znasz kilku faktów dlatego powiedzenie "że za mało boli" albo "łatwiej jest się użalać, poddać i biadolić" jest nie na miejscu.
Współczuje tego co musiałeś przechodzić. Wiedz, ze ja się tak wymądrzam, bo też miałam straszne dzieciństwo i młodość, też przeszłam depresję. Już jako dziecko chciałam się zabić. Nie będziemy się jednak licytować na doświadczenia życiowe, bo nie o to w tym wątku chodzi. Pisze tak, bo z takiego stanu doszłam do tego co mam dziś. Ciężka pracą nad sobą (nie fizycznie lecz umysłowo i duchowo). Wiem, ze samo chcenie, bez silnego pragnienia zmiany, bez nieustannej pracy nad sobą, bez zaprzestania karmienia kompleksu swoją uwagą... nic bym nie zdziałała. Zabrzmiało okrutnie. Jeśli Cie ubodło, to bardzo przepraszam.
Jednak odnoszę wrażenie, ze Ty mimo wszystko za mało chcesz, że lubisz mówić o swoim problemie. Dlatego tak napisałam.
Co zrobiłeś dziś pozytywnego, co miałaby umocnić wiarę w siebie i podwyższyć swoja wartość?
Ja mam swoją teorię, ale ciekawa jestem, czy ty masz swoją, dlaczego w innych kwestiach pokonałeś inne trudności, a tej jeszcze nie?
Obstawiam, że minęło za mało czasu, za mało wiedzy, za mało przykładów i za mało pewności siebie.
A ja obstawiam, że złego sobie wroga do walki wybrałeś.
W poprzednich sytuacjach doskonale zdałeś sobie sprawę, że twój wróg to tylko i wyłącznie Ty i działając na siebie - zmieniając swoje nawyki, zachowania, brak motywacji, trudności, na które masz wpływ. Dopóki ulokowałeś problem w czymś, co da się zmienić, bo wynikające z twoich wyborów, byłeś w stanie to pokonać.
A teraz gdzie kierujesz złość? Na wzrost. Na "złe kobiety, co wolą wyższych". Dopóki skupiasz energię na zewnątrz - dopóty stoisz w miejscu. Bo złościć się na świat możesz, i możesz wyklinać wzrost, i możesz wyklinać standardy. A możesz wziąć na tapetę.... swoje przekonania. Ale póki co uważasz je za słuszne, jedyne i prawdziwe, więc nie widzisz sensu walki z nimi. Natomiast widzisz sens walki (metaforycznej, przez wyrażanie złości) ze standardami społecznymi i z własnym wzrostem, na który nie masz wpływu? Ja to widzę tak, że możesz stanąć z transparentem "to nie fair, że kobiety wolą wysokich mężczyzn!!!" (nie ważne, że to prawda, ty to odczuwasz jako prawdę). A możesz zwinąć ten transparent, zanieść go do terapeuty i pokazać "ej, panie, mam to w głowie, co ja mam zrobić, żeby się tego pozbyć?" Albo zabrać ten transparent do ludzi i z nimi o tym gadać, ale ze świadomością, że to przekonanie jest twoje, ale jest błędne i chcesz je zmienić, chcesz nauczyć się nowych.
Nie marnuj energii na rozważania o wzroście. Wykorzystaj ją do zmiany swoich przekonań.
A ja obstawiam, że złego sobie wroga do walki wybrałeś.
W poprzednich sytuacjach doskonale zdałeś sobie sprawę, że twój wróg to tylko i wyłącznie Ty i działając na siebie - zmieniając swoje nawyki, zachowania, brak motywacji, trudności, na które masz wpływ. Dopóki ulokowałeś problem w czymś, co da się zmienić, bo wynikające z twoich wyborów, byłeś w stanie to pokonać.
Jeżeli ten wróg miałby być wymówką do nierobienia niczego to w sumie wybrałem jednego z lepszych ;d
A możesz zwinąć ten transparent, zanieść go do terapeuty i pokazać "ej, panie, mam to w głowie, co ja mam zrobić, żeby się tego pozbyć?" Albo zabrać ten transparent do ludzi i z nimi o tym gadać, ale ze świadomością, że to przekonanie jest twoje, ale jest błędne i chcesz je zmienić, chcesz nauczyć się nowych.
Nie marnuj energii na rozważania o wzroście. Wykorzystaj ją do zmiany swoich przekonań.
Mam zmienić przekonanie z "kluczowego czynnika" na "jeden z wielu czynników"? To chyba byłbym w stanie zrobić
Niekoniecznie. Wiesz ile tu na forum było osób, które żaliły się, nie chcąc nic ze sobą zrobić, bo to przynosiło im ulgę. W najbliższym otoczeniu tez mam taka osobę.
Wiem, bo czytałem. Niektóre wybuchy tak mną wstrząsnęły, że w głowie miałem tylko myśl "niski, wysoki, whocare's. Na pewno jesteś malutkim człowieczkiem" Wolałbym zeskoczyć z mostu, niż doprowadzić się do takiego stanu.
Czas przestać o tym mówić, całkowicie. Potem każdego dnia sukcesywnie każda myśl o kompleksie kontrować myślą pozytywną.
Na przykład?
Jestem niski(w sumie tylko od siebie to słyszałem i raz w szkole podstawowej) -> mam dobre proporcje tego ciała(to akurat usłyszałem od kogoś, piszę kogoś ale tak naprawdę pamiętam kto i kiedy)
Każdy wysoki może pomiatać niskimi -> przywołując myśl z forum kfd, im więcej umiejętności tym cechy fizyczne maleją albo inaczej uczysz się wykorzystywać swoje atuty i dostrzegać wady przeciwnika.
Zabrzmiało okrutnie. Jeśli Cie ubodło, to bardzo przepraszam.
Nie ma za co przepraszać. Może i lepiej, bo udało mi się to przedstawić.
Co zrobiłeś dziś pozytywnego, co miałaby umocnić wiarę w siebie i podwyższyć swoja wartość?
Przedwczoraj i dzisiaj nic. Ale wczoraj sobie napisałem maturkę z matmy.
91 2018-05-10 18:41:56 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2018-05-10 18:44:38)
A ja sie zgadzam z Nonname ze mozliwosc napisania czy opowiedzenia komus o swoim bolu troche oslabia jego moc. Jak sie o czyms milczy to to poteznieje. Kiedys slyszalam taka zasade: 'smieci - out, skarby - in' w kontekscie opowiadania o swoich przezyciach.
Na przykład?
Jestem niski(w sumie tylko od siebie to słyszałem i raz w szkole podstawowej) -> mam dobre proporcje tego ciała(to akurat usłyszałem od kogoś, piszę kogoś ale tak naprawdę pamiętam kto i kiedy)
Każdy wysoki może pomiatać niskimi -> przywołując myśl z forum kfd, im więcej umiejętności tym cechy fizyczne maleją albo inaczej uczysz się wykorzystywać swoje atuty i dostrzegać wady przeciwnika.
W ogóle nie o to chodzi. Stale się skupiasz na wyglądzie zewnętrznym, a to nie jest najważniejsze. Gdy słyszysz w głowie, ze jesteś niski (śmieć mi się chce na to słowo, bo jest ewidentną bzdurą ), to kontujesz czymś w stylu: za to jestem inteligentny, zdolny,... dowolne dopisz. Cechy charakteru POZYTYWNE i mocne strony. Zresztą już o tym pisałam ze dwa razy, więc nie będę powtarzać.
tajemnicza75 napisał/a:Co zrobiłeś dziś pozytywnego, co miałaby umocnić wiarę w siebie i podwyższyć swoja wartość?
Przedwczoraj i dzisiaj nic. Ale wczoraj sobie napisałem maturkę z matmy.
Szkoda. Samo napisanie matury to troszkę mało. Nadal uważam, że niewiele robisz, by się kompleksu wyzbyć. Weź się chociaż uśmiechaj do siebie przed lustrem codziennie przez ok. 3 minuty. Zmuszasz tym mózg do odczuwania radości i zadowolenia z siebie. dajesz mu sygnał, ze jest lepiej niż się wydaje i odwracasz uwagę od kompleksu. A gdybyś podczas tego uśmiechania dodatkowo mówił sobie coś miłego ( mocne strony osobowości), to byłby sukces .
Jeśli nadal będziesz się skupiał na nim, to na 100% skończysz jak osoby, o których pisałam wcześniej. Nawet nie zauważysz kiedy to nastąpi, a moim skromnym zdaniem... już daleko nie jest .
93 2018-05-10 18:58:28 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2018-05-10 19:00:58)
A ja sie zgadzam z Nonname ze mozliwosc napisania czy opowiedzenia komus o swoim bolu troche oslabia jego moc. Jak sie o czyms milczy to to poteznieje. Kiedys slyszalam taka zasade: 'smieci - out, skarby - in' w kontekscie opowiadania o swoich przezyciach.
Jeśli wygadasz się i coś z problemem zrobisz to ok, ale jeśli stale o nim gadasz i nic nie robisz, to rośnie... rośnie i nie będzie końca. Moja mama taką ulgę sobie daje od 30 lat i doprowadziła do tego stanu, że sprawa sprzed tych 30 lat urosła do rangi życiowego dramatu całej rodziny i doprowadziła ją do depresji, a rodzinę do nerwicy. A mogła się pożalić, poskarżyć, naprawić problem i dziś być szczęśliwa.
Pamiętaj, im więcej uwagi dajesz problemom tym masz ich więcej. Przyciągamy to w jakim jesteśmy nastroju i na czym skupiamy myśli.
Śmieci precz... czyli pozbyć się ich na zawsze, a nie wracać do nich nieustannie .
Skarby przyjąć... czyli otworzyć serce na pozytywy i cieszyć się tym co się jeszcze ma.
94 2018-05-10 21:42:49 Ostatnio edytowany przez Znerx (2018-05-10 21:45:22)
Jeśli wygadasz się i coś z problemem zrobisz to ok, ale jeśli stale o nim gadasz i nic nie robisz, to rośnie
1. A co można zrobić ze wzrostem?
Poza pogodzeniem się. Zbierać na podejrzaną operację u Chińczyków?
2. Tylko, żeby się wygadać, i wyciągnąć wniosek, to trzeba przegadać coś X razy. Gdyby 1 rozmowa załatwiała problem, to takie terapie grupowe kończyłyby się po jednej sesji. BAM!, magiczne rozwiązanie po 1 rozmowie i już mamy rozwiązanie oraz trwałą zmianę.
tajemnicza75 napisał/a:Jeśli wygadasz się i coś z problemem zrobisz to ok, ale jeśli stale o nim gadasz i nic nie robisz, to rośnie
1. A co można zrobić ze wzrostem?
Poza pogodzeniem się. Zbierać na podejrzaną operację u Chińczyków?
2. Tylko, żeby się wygadać, i wyciągnąć wniosek, to trzeba przegadać coś X razy. Gdyby 1 rozmowa załatwiała problem, to takie terapie grupowe kończyłyby się po jednej sesji. BAM!, magiczne rozwiązanie po 1 rozmowie i już mamy rozwiązanie oraz trwałą zmianę.
Ad1. 170 cm to nie jest tak, mało... znam kilku co mają mniej . Po prostu zaakceptować coś na co wpływu nie mamy i skupić się na innych rzeczach, w jakich jesteśmy lepsi od innych. Nie ma innej drogi. Rozczulanie się nad sobą nic nie pomoże.
Ad2. rozmowa owszem, ale nie bezwartościowe żalenie się i biadolenie na coś czego zmienić nie można. To znaczna różnica. Takie rozczulanie się nad kompleksem jedynie zniechęca do siebie otoczenie, bo ile lat można słuchać o tym samym? Ja 30 lat mamy słucham i mam serdecznie dość, najchętniej uciekłabym od niej na zawsze. Tego się nie da słuchać na dłuższą metę. Bo jest różnica miedzy owocna rozmową, a żaleniem się.
Nawet terapia nie ma sensu, gdy ktoś jedynie żali się, ale nie chce się zmienić (zmienić podejścia).
96 2018-05-12 01:28:04 Ostatnio edytowany przez Nonname (2018-05-12 01:30:20)
1. A co można zrobić ze wzrostem? wink
Poza pogodzeniem się. Zbierać na podejrzaną operację u Chińczyków
To miał być jakiś docinek? Jesteś karzełkiem, pogódź się z tym? Żaden ze mnie spec od emotikonek ale się
W ogóle nie o to chodzi. Stale się skupiasz na wyglądzie zewnętrznym, a to nie jest najważniejsze. Gdy słyszysz w głowie, ze jesteś niski (śmieć mi się chce na to słowo, bo jest ewidentną bzdurą wink ), to kontujesz czymś w stylu: za to jestem inteligentny, zdolny,... dowolne dopisz. Cechy charakteru POZYTYWNE i mocne strony. Zresztą już o tym pisałam ze dwa razy, więc nie będę powtarzać.
Chyba warto spróbować, chociaż na siłę. Nawet jeżeli nie będę w to wierzył. Inna sprawa, że zdanie "za to jestem" narzuca mi myśl, że muszę wzrost nadrabiać czymś. Zmienię może na "no i co tego, jestem.."
Nadal uważam, że niewiele robisz, by się kompleksu wyzbyć. Weź się chociaż uśmiechaj do siebie przed lustrem codziennie przez ok. 3 minuty. Zmuszasz tym mózg do odczuwania radości i zadowolenia z siebie. dajesz mu sygnał, ze jest lepiej niż się wydaje i odwracasz uwagę od kompleksu. A gdybyś podczas tego uśmiechania dodatkowo mówił sobie coś miłego ( mocne strony osobowości), to byłby sukces big_smile .
Uśmiechanie się do lustra i mówienie sobie komplementów. kurka, można spróbować ale tylko gdy dom opustoszeje ;.
97 2018-05-12 01:48:34 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2018-05-12 01:51:21)
Monoceros napisał/a:A ja obstawiam, że złego sobie wroga do walki wybrałeś.
W poprzednich sytuacjach doskonale zdałeś sobie sprawę, że twój wróg to tylko i wyłącznie Ty i działając na siebie - zmieniając swoje nawyki, zachowania, brak motywacji, trudności, na które masz wpływ. Dopóki ulokowałeś problem w czymś, co da się zmienić, bo wynikające z twoich wyborów, byłeś w stanie to pokonać.Jeżeli ten wróg miałby być wymówką do nierobienia niczego to w sumie wybrałem jednego z lepszych ;d
Moonoceros napisał/a:A możesz zwinąć ten transparent, zanieść go do terapeuty i pokazać "ej, panie, mam to w głowie, co ja mam zrobić, żeby się tego pozbyć?" Albo zabrać ten transparent do ludzi i z nimi o tym gadać, ale ze świadomością, że to przekonanie jest twoje, ale jest błędne i chcesz je zmienić, chcesz nauczyć się nowych.
Nie marnuj energii na rozważania o wzroście. Wykorzystaj ją do zmiany swoich przekonań.Mam zmienić przekonanie z "kluczowego czynnika" na "jeden z wielu czynników"? To chyba byłbym w stanie zrobić
jeśli dobrze rozumiem, co piszesz, to tak, wybranie sobie wzrostu jako "główny powód, dla którego nie mam powodzenia" to jest doskonały sposób, żeby nie czuć się odpowiedzialnym za pozostałe sfery, które tworzą atrakcyjność. Coś na zasadzie "po co mam dbać o higienę/zarost/ubrania/wymowę/maniery skoro i tak jestem niski, więc żadna mnie nie zechce. Wzrostu nie zmienię, ergo nic nie zmienię, więc nie ma co w ogóle podchodzić".
Nie wiem, co masz na myśli zamianę przekonania z kluczowego czynnika na jeden z wieku czynników. Czynników w czym? W sumie nie o tym mówiłam, ale jak zadziała, to więcej mocy dla Ciebie. Pytanie - JAK. Czy masz pomysł na to, jak zmienić to przekonanie? Czy jesteś w stanie opracować plan działania, tak samo jak to zrobiłeś, pisząc maturę czy chudnąc?
Nie uważam, że poprawa matury to małe osiągnięcie. Nie od razu Rzym wybudowano. Robisz wszystko najlepiej jak potrafisz, wierzę, że dajesz swoje 100%. Małymi krokami i do przodu. Nie poluj na za dużą rybę, bo może ci siły zabraknąć, żeby ją do brzegu zaciągnąć - mam na myśli to, że metoda małych kroków jest skuteczna, bo nie wyczerpuje człowieka.
Racjonalnie patrząc, kto ma większe szanse poradzić sobie z dietą, ktoś kto z dnia na dzień przechodzi z 2300 na 1300 kalorii, zero słodyczy, same warzywa, liczenie makroskładników, szukanie tylko ekologicznych produktów oraz ćwiczenie codziennie po godzinie; czy raczej ktoś, kto przez pierwszy tydzień diety eliminuje słodycze, przez drugi uczy się liczenia kalorii, przez trzeci zwraca uwagę na makroskładniki, przez czwarty zamienia część posiłków z wysokokalorycznych na nisko...
Chodzi o zasoby siły woli. Jak się człowiek rzuci na wielkie zadanie, to mu sił zabraknie po pierwszym dniu.
Z ćwiczeń, które można robić, a które działają - przynajmniej na mnie, podrzucone przez terapeutę - codziennie wieczorem wpisuj (gdzie chcesz, jak wpisywałam w mailu) 10 rzeczy, z których jesteś dziś z siebie zadowolony. Zmuś się do tego, żeby te 10 rzeczy wypisać, choćby przez dwa tygodnie. Ja po tym czasie zaczęłam zauważać rzeczy, które robię dobrze i z których mogę być dumna już podczas ich wykonywania, a nie dopiero wieczorem, usiłując wpisać te 10 pozycji.
Życzę Ci, żebyś był jednocześnie zadowolony z siebie i żebyś tworzył krótkofalowe, realne cele do osiągania na drodze do sukcesu
A ja autorowi wierze. Niski wzrost to gorzej niż rak i aids.
Wtedy wiesz przynajmniej, że niedługo umrzesz i to się skończy.
Jak jesteś niski to odpuść sobie życie prywatne. Polecam dobre dragi. Trochę lepiej będzie.
Ta sfera nie jest dla nas.
Tak jest i koniec.
I żadne gadanie tego nie zmieni.
Jak chcesz pocieszenia to wiedz, że ja mam 27 lat i nawet nie rozmawiam z kobietami. Po co? I tak będę ostatni w kolejce przez wzrost.
Musisz się przyzwyczaić do tej myśli. Niestety takie dostaliśmy karty i nie zmienisz tego NIGDY!.
Polecam MDMA albo meskaline. Chociaż głowa odpoczywa.
Haha, kilka miesiecy temu zamieściłam na pewnym portalu ogloszenie i miedzy innymi podałam dość szczegółowy opis wyglądu jaki preferuję.
Marko! Ile ja maili dostałam, ze kto to widzial, zeby nie mógł byc wysoki, odkąd to wzrost jest wadą itp...
Jeśli to nie tajemnica to powiedz jaką górną granicę ustaliłaś?
Bo jak - "Niższy niż 190" i pisali do Ciebie Panowie wzrostu 195 itd., to się nie liczy.
101 2018-05-12 17:46:51 Ostatnio edytowany przez Nonname (2018-05-12 17:49:00)
jeśli dobrze rozumiem, co piszesz, to tak, wybranie sobie wzrostu jako "główny powód, dla którego nie mam powodzenia" to jest doskonały sposób, żeby nie czuć się odpowiedzialnym za pozostałe sfery, które tworzą atrakcyjność. Coś na zasadzie "po co mam dbać o higienę/zarost/ubrania/wymowę/maniery skoro i tak jestem niski, więc żadna mnie nie zechce. Wzrostu nie zmienię, ergo nic nie zmienię, więc nie ma co w ogóle podchodzić".
Dokładnie tak.
Nie wiem, co masz na myśli zamianę przekonania z kluczowego czynnika na jeden z wieku czynników. Czynników w czym? W sumie nie o tym mówiłam, ale jak zadziała, to więcej mocy dla Ciebie. Pytanie - JAK. Czy masz pomysł na to, jak zmienić to przekonanie? Czy jesteś w stanie opracować plan działania, tak samo jak to zrobiłeś, pisząc maturę czy chudnąc?
Wiadomo fajnie by było jakby facet był wysoki bo to jakaś zaleta. Ale w mojej głowie uroiło się że jest to czynnik kluczowy a przed to demotywujący do pracy nad sobą. Chciałbym zmienić myślenie, z kluczowego na jeden z wielu. Chyba że moje myślenie jest błędne i jest to czynnik decydujący dla wielu.
Życzę Ci, żebyś był jednocześnie zadowolony z siebie i żebyś tworzył krótkofalowe, realne cele do osiągania na drodze do sukcesu
Dziękuje za ciepłe słowa. Fakt faktem niektóre cele ustawiłem sobie zbyt odległe zapominając o krokach przed nimi.
Haha, kilka miesiecy temu zamieściłam na pewnym portalu ogloszenie i miedzy innymi podałam dość szczegółowy opis wyglądu jaki preferuję.
Marko! Ile ja maili dostałam, ze kto to widzial, zeby nie mógł byc wysoki, odkąd to wzrost jest wadą itp... big_smile big_smile
Przepraszam nie do końca rozumiem. Wpisałaś że musi być wysoki i stąd to oburzenie, czy odwrotnie. Nie musi być wysoki i stąd to oburzenie.
A ja autorowi wierze. Niski wzrost to gorzej niż rak i aids.
Wtedy wiesz przynajmniej, że niedługo umrzesz i to się skończy.Jak jesteś niski to odpuść sobie życie prywatne. Polecam dobre dragi. Trochę lepiej będzie.
Ta sfera nie jest dla nas.
Tak jest i koniec.I żadne gadanie tego nie zmieni.
Jak chcesz pocieszenia to wiedz, że ja mam 27 lat i nawet nie rozmawiam z kobietami. Po co? I tak będę ostatni w kolejce przez wzrost.
Musisz się przyzwyczaić do tej myśli. Niestety takie dostaliśmy karty i nie zmienisz tego NIGDY!.Polecam MDMA albo meskaline. Chociaż głowa odpoczywa
Przepraszam, albo w sumie. Jesteś idealnym przykładem kim nie chciał bym przez ten zidiociały kompleks być. Ucieczka w dragi, alkohol ja pier/.ase. Długo już nie czytałem tak żałosnego tekstu. Ale nie pójdzie to na marne, dobra motywacja aby tak się nie pogrążyć.
jeśli dobrze rozumiem, co piszesz, to tak, wybranie sobie wzrostu jako "główny powód, dla którego nie mam powodzenia" to jest doskonały sposób, żeby nie czuć się odpowiedzialnym za pozostałe sfery, które tworzą atrakcyjność.
Dokładnie takie odnoszę wrażenie, ale tego nie umiałam sprecyzować .
Nonname> jeśli chodzi o uśmiechanie się do siebie to inni domownicy nie muszą wychodzić. Ty za to wchodzisz do łazienki, a masz tam lustro z pewnością, zamykasz się wieczorkiem do mycia i poświęcasz 1-3 minut. Prawienie sobie komplementów-jak to nazywasz- może się odbywać drogą telefoniczną . Ustawiasz sobie przypominania w telefonie, które się regularnie odnawiają i sprawa załatwiona
. Kombinuj, myśl kreatywnie, nie ograniczaj się do jednego sposobu. Jak było kiedyś w Kubusiu Puchatku " to wiadomo nie od dziś.... masz kłopoty... myśl myśl myśl. "
Powodzenia życzę i abyś zrozumiał, że należy skupiać się na pozytywnych cechach, nadrobić jedną wadę dwiema zaletami.
Ja już opuszczam ten wątek, gdyż nie mam nic więcej do dodania. Teraz wszytko w Twoich rękach.
103 2018-05-12 18:10:32 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-05-12 19:00:40)
Miałam się już nie wypowiadać w tym wątku, ale nie mogę wytrzymać.
Monoceros napisał/a:jeśli dobrze rozumiem, co piszesz, to tak, wybranie sobie wzrostu jako "główny powód, dla którego nie mam powodzenia" to jest doskonały sposób, żeby nie czuć się odpowiedzialnym za pozostałe sfery, które tworzą atrakcyjność.
Dokładnie takie odnoszę wrażenie, ale tego nie umiałam sprecyzować
.
Też się z tym zgadzam, z tym, że wg mnie chodzi o coś więcej niż atrakcyjność fizyczna. Trochę wyjaśnia poniższy fragment:
Komuś kto od najmłodszych lat był bardzo nieśmiały, przez co stawał się odludkiem w towarzystwie. Trudne dzieciństwo które po części z pewnymi cechami charakteru wprowadziły w nerwicę i depresję kiedy po naprawdę długich latach okrutnego gimnazjum przyszło liceum gdzie presja i kumulacja nieleczonej choroby doprowadziły do tego że "ten miły i spokojny" nastolatek zaczął zbierać leki aby się nimi uśmiercić.
Myślę, źe gdyby nie wzrost, to powodem kompleksów i poczucia gorszości Nonname stałoby się cokolwiek innego, co umożliwiłoby mu tkwienie w swoistym poczuciu wstydu. To nie zewnętrzne warunki, ale wewnętrzne poczucie niepełnowartościowości, które towarzyszy Autorowi od „zawsze” jest źródłem jego cierpienia i powoduje, że jest on bardzo wrażliwy w relacjach.
W tym znaczeniu kompleks wzrostu jest SYMPTOMEM, nie przyczyną, nie chorobą, nie prawdziwym problemem.
EDIT:
Nonname, czuję niesmak, że tak o tobie w twoim wątku piszę w osobie trzeciej, więc chyba żeby sobie ulżyć teraz parę słów do ciebie.
W mojej opinii forum nie jest w stanie tobie pomóć. Uważam, że powinieneś dotrzeć przy pomocy specjalisty do pierwotnych przyczyn swoich przekonań na swój temat, dokładnie je oglądnąć i zrozumieć, co się stało i w jaki sposób przekłada się to na twoje dotychczasowe życie. Dzięki temu będziesz mógł monitotować swoje kompleksy, żyć bez poczucia wstydu i gorszości, przez co być bliżej ludzi. Trzymam kciuki
Monoceros napisał/a:jeśli dobrze rozumiem, co piszesz, to tak, wybranie sobie wzrostu jako "główny powód, dla którego nie mam powodzenia" to jest doskonały sposób, żeby nie czuć się odpowiedzialnym za pozostałe sfery, które tworzą atrakcyjność. Coś na zasadzie "po co mam dbać o higienę/zarost/ubrania/wymowę/maniery skoro i tak jestem niski, więc żadna mnie nie zechce. Wzrostu nie zmienię, ergo nic nie zmienię, więc nie ma co w ogóle podchodzić".
Dokładnie tak.
Monoceros napisał/a:Nie wiem, co masz na myśli zamianę przekonania z kluczowego czynnika na jeden z wieku czynników. Czynników w czym? W sumie nie o tym mówiłam, ale jak zadziała, to więcej mocy dla Ciebie. Pytanie - JAK. Czy masz pomysł na to, jak zmienić to przekonanie? Czy jesteś w stanie opracować plan działania, tak samo jak to zrobiłeś, pisząc maturę czy chudnąc?
Wiadomo fajnie by było jakby facet był wysoki bo to jakaś zaleta. Ale w mojej głowie uroiło się że jest to czynnik kluczowy a przed to demotywujący do pracy nad sobą. Chciałbym zmienić myślenie, z kluczowego na jeden z wielu. Chyba że moje myślenie jest błędne i jest to czynnik decydujący dla wielu.
Monoceros napisał/a:Życzę Ci, żebyś był jednocześnie zadowolony z siebie i żebyś tworzył krótkofalowe, realne cele do osiągania na drodze do sukcesu
Dziękuje za ciepłe słowa. Fakt faktem niektóre cele ustawiłem sobie zbyt odległe zapominając o krokach przed nimi.
Dobra, w takim razie jak nazywasz "cel", który masz, przynajmniej w tym temacie, o którym teraz rozmawiamy? Potrafisz je sformułować? Czy możesz je tu napisać? I jeśli tak, to czy potrafisz - skoro już wiesz, że o nich zapomniałeś - wypisać też kroki, które Cię do tego celu zaprowadzą?
(w sumie jeden już jest: "chciałbym zmienić myślenie". I nie, wzrost to nie jest "kluczowy" czynnik, to jest - przynajmniej dla niektórych - czynnik, który może być średnio/bardzo ważny przy określaniu atrakcyjności nieznanego mężczyzny na pierwszy rzut oka i z daleka, ale na pewno dużej wagi nie ma przy podejmowaniu decyzji o wchodzeniu w związek).
105 2018-05-14 16:02:24 Ostatnio edytowany przez Nonname (2018-05-14 16:18:43)
Powodzenia życzę i abyś zrozumiał, że należy skupiać się na pozytywnych cechach, nadrobić jedną wadę dwiema zaletami. Ja już opuszczam ten wątek, gdyż nie mam nic więcej do dodania. Teraz wszytko w Twoich rękach.
Dziękuje za udział w temacie.
Nonname, czuję niesmak, że tak o tobie w twoim wątku piszę w osobie trzeciej, więc chyba żeby sobie ulżyć wink teraz parę słów do ciebie.
W mojej opinii forum nie jest w stanie tobie pomóć. Uważam, że powinieneś dotrzeć przy pomocy specjalisty do pierwotnych przyczyn swoich przekonań na swój temat, dokładnie je oglądnąć i zrozumieć, co się stało i w jaki sposób przekłada się to na twoje dotychczasowe życie. Dzięki temu będziesz mógł monitotować swoje kompleksy, żyć bez poczucia wstydu i gorszości, przez co być bliżej ludzi. Trzymam kciuki smile
To nie jest tak że wątek na forum to jedyne co staram się robić aby wyzbyć się tego kompleksu. Opinię z tutejszego wątku tworzą fajną przeciwwagę do kilkunastu naprawdę upokarzających rzeczy jakie można przeczytać na ten tema.t
Dobra, w takim razie jak nazywasz "cel", który masz, przynajmniej w tym temacie, o którym teraz rozmawiamy? Potrafisz je sformułować? Czy możesz je tu napisać? I jeśli tak, to czy potrafisz - skoro już wiesz, że o nich zapomniałeś - wypisać też kroki, które Cię do tego celu zaprowadzą?
(w sumie jeden już jest: "chciałbym zmienić myślenie". I nie, wzrost to nie jest "kluczowy" czynnik, to jest - przynajmniej dla niektórych - czynnik, który może być średnio/bardzo ważny przy określaniu atrakcyjności nieznanego mężczyzny na pierwszy rzut oka i z daleka, ale na pewno dużej wagi nie ma przy podejmowaniu decyzji o wchodzeniu w związek).
Na pewno, nabranie pewności siebie. Przyjaciel mi kiedyś powiedział że to czynnik kluczowy(pewność siebie) we wszystkim(z kobietami, to na pewno). Gdybym go wtedy posłuchał tego wątku by nie było ;. No nic, to można nadrobić i wyrobić.
Miałam kiedyś kolegę, bardzo niskiego. Był niemal mojego wzorostu, a ja jestem dość niska, nawet jak na kobietę. Co jednak ciekawe, miał ten kolega całkiem duże powodzenie u dziewczyn A parę razy miał dziewczynę wyższą od siebie (raz nawet taką dość sporo wyższą, co fakt, nieco zabawnie wyglądalo dla patrzących z zewnątrz, no ale jak poczuli do siebie miętę, to niczyja sprawa w końcu). Nie wiem jakim sposobem on tak umiał dziewczyny bajerować, chyba po prostu był pewny siebie, odważny, nie mial kompleksów, to uderzał do każdej. A, i mial dziewczyny na sex, a miał też do związku. Ja tyle o nim wiem jeszcze, że chłopak był rozmowny, wesoły, taki nawet imprezowy typ, bym powiedziała (a tak, lubił zajarać, fakt
). Mnie się on z wyglądu niezbyt podobał, ale to nie ze względu na wzrost, tylko tak ogółem. (Akurat do mnie by mógł wzrostem pasować
) Teraz nie wiem co z nim się stało, nie mam z nim kontaktu od lat. Jak go znałam, to był mlodym chłopakiem, cos koło 20 i trochę po. W każdym razie, ten przykład pokazuje, że wzrost nie jest aż taki bardzo istotny, czasem facet ma w sobie "to coś" (a "tym czyms" jest wg mnie pewność siebie najczęściej
) albo nie ma tego. Wzrost oczywiscie może być atutem, ale nie przekreśla faceta.
Mój mąż jest 10 cm niższy od Ciebie. Ja tam jestem zadowolona, bo ani do ślubu nie musiałam ani na imprezę nie muszę ubierać szpilek tylko wygodne balerinki z racji, że jestem niewiele niższa
Ten temat ostatnio bardzo często się przewija w moim otoczeniu, ale i na forach. Myślałam, niemożliwe że dla tylu kobiet jest on ważny. Ostatnio z nudów oglądałam program "take me out" i zobaczyłam ile kobiet gasi światło z racji, że facet jest niski. Postanowiłam podpytać koleżanki i dla nich też to ważne. Mój mąż też opowiada ile razy dostał kosza, bo był za niski. Trochę to przykre, ale gdyby one nie dały mu kosza to dziś nie miałabym tak cudownego człowieka obok siebie. Dla mnie znowu na plus
Jak dla mnie to za dużo o tym myślisz i sam się nie potrzebnie nakręcasz. Jeśli dla kogoś wzrost jest problemem to ja nie chce wiedzieć, co ta osoba zrobi w obliczu prawdziwych problemów. Życie szybko mija, szkoda czasu na szukaniu dziury tam, gdzie jej nie ma. W końcu trafisz na kogoś, kto tak jak ja będzie się cieszyć, że nie ma u boku kogoś pokroju koszykarza i tego Ci życzę
Pozdrawiam!
108 2018-05-15 07:53:49 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2018-05-15 07:54:09)
Mój mąż jest 10 cm niższy od Ciebie. Ja tam jestem zadowolona, bo ani do ślubu nie musiałam ani na imprezę nie muszę ubierać szpilek tylko wygodne balerinki z racji, że jestem niewiele niższa
![]()
Ten temat ostatnio bardzo często się przewija w moim otoczeniu, ale i na forach. Myślałam, niemożliwe że dla tylu kobiet jest on ważny. Ostatnio z nudów oglądałam program "take me out" i zobaczyłam ile kobiet gasi światło z racji, że facet jest niski. Postanowiłam podpytać koleżanki i dla nich też to ważne. Mój mąż też opowiada ile razy dostał kosza, bo był za niski. Trochę to przykre, ale gdyby one nie dały mu kosza to dziś nie miałabym tak cudownego człowieka obok siebie. Dla mnie znowu na plus
Jak dla mnie to za dużo o tym myślisz i sam się nie potrzebnie nakręcasz. Jeśli dla kogoś wzrost jest problemem to ja nie chce wiedzieć, co ta osoba zrobi w obliczu prawdziwych problemów. Życie szybko mija, szkoda czasu na szukaniu dziury tam, gdzie jej nie ma. W końcu trafisz na kogoś, kto tak jak ja będzie się cieszyć, że nie ma u boku kogoś pokroju koszykarzai tego Ci życzę
Pozdrawiam!
Też jestem od żony niższy o kilka cm. Mimo tego nigdy jej nie robiłem problemów gdy chciała ubierać szpilki. Sam z racji wzrostu nie miałem nigdy powodzenia u kobiet, więc rozumiem Twojego męża.
109 2018-05-15 10:16:47 Ostatnio edytowany przez adiafora (2018-05-15 10:19:21)
z niektórymi rzeczami trzeba się pogodzić jeśli nie mamy na nie wpływu a wzrost jest taka rzeczą. Przecież jest dużo niskich kobiet, które nie maja nic przeciwko niskim mężczyznom. Dla takiej, która ma 1,58 to facet 1,70 będzie ok. Ja akurat lubię wysokich tak z 1,90 bo mam 1,70 ale moja siostra która ma prawie 1,80 miała męża który mial ledwo 1,70 i nie przeszkadzało to jej. Co więcej, potrafiła jeszcze na obcasach chodzić. Nie ma co przeżywać, zawsze znajdzie się taka, której nie będzie przeszkadzał wzrost, natomiast kompleksy z tego powodu i owszem. Zakompleksieni ludzie z reguły są malo atrakcyjni w oczach innych.
Podpisuję się pod koleżankami. Tak jak pisałam wcześniej, dla mnie wzrost faceta jest nieistotny. Chociaż mój narzeczony ma ten 1.80 m, to przed nim chodziłam z kimś kto miał trochę tylko powyżej 1.60 i wcale mi to nie przeszkadzało. No, bo nie o wzrost w tym wszystkim chodzi.
Natomiast Twoje kompleksy, nieśmiałość, mrukowatość po prostu sprawiają, że nie robisz dobrego wrażenia. Co to za przyjemność iść na randkę z kimś kogo o wszystko trzeba ciągnąć za jęzor, kto nie flirtuje, nie potrafi być na luzie? Mógłbyś mieć prawie dwa metry, a i tak cierpiałbyś na brak zainteresowania.
Natomiast Twoje kompleksy, nieśmiałość, mrukowatość po prostu sprawiają, że nie robisz dobrego wrażenia. Co to za przyjemność iść na randkę z kimś kogo o wszystko trzeba ciągnąć za jęzor
O to, to, mrukowatość jest u mnie bardzo na minus. Dla mnie facet, to nie ryba, że tylko jest widać, a nie słychać. Zresztą, chyba mało kto lubi się "produkować", bo prędzej czy później się czuje zmęczony, że musi samotnie ciągnąć calą rozmowę.
Jakby mi facet siedział na randce i prawie się nie odzywał, to nie tylko czułabym się niezręcznie, ale miałabym wrażenie, że mnie nie polubił i że się mu nie podobam. W efekcie znajomości bym nie kontynuowała. Miałam kilka takich niewypałów w życiu i skończyły się wszystkie na bardzo niefajnej godzinie kawy, z której wiałam tak szybko jak tylko wypadało.
Dodam, żaden z tych panów nie był niski
Ze wzrostem oraz kilkoma innymi czynnikami fizycznymi sprawa jest prosta: mają decydujące znaczenie gdy kobieta od samego startu patrzy na mężczyznę pod kątem potencjalnego partnera (np. na portalach randkowych czy w klubach), oraz nie są zbyt istotne, gdy ludzie poznają się w sytuacji naturalnej, typu praca, szkoła, zajęcia związane z hobby etc. Gdy na człowieka patrzy się od razu jak na potencjalnego partnera, męża, ojca przyszłych dzieci i ma się do tego spory wybór (portale randkowe), mózg na starcie dokonuje selekcji i odrzuca kandydatów, którzy nie spełniają wymogów, np. dotyczących właśnie wzrostu ("legendarne" 180+). To bardzo płytki sposób poznawania się, ale czasem skuteczny i przekształcający się w coś sensownego. Ten drugi sposób, można rzec - tradycyjny - polega na poznaniu drugiej osoby zanim w ogóle pojawi się myśl, że to może być przyszły partner. Gdy kobieta zakocha się w Twoim charakterze, sposobie mówienia, głosie, spojrzeniu i dobrym sercu, wzrost będzie bez znaczenia.
Zamiast pielęgnować swój kompleks, zadbaj o to, by poznawać kobiety w zwyczajnych okolicznościach. Nie patrz na nie od razu jak na potencjalne partnerki, nie badaj ich reakcji na swój wygląd. W ten sposób zapętlasz się wokół tego jednego parametru i staje się on najważniejszy. Popatrz na ludzi naokoło siebie - czy tylko wysocy ludzie są w związkach? Chyba nie
Beyondblackie - podpisuje się. Znam wielu facetów o niskim wzroście z którymi fajne spędza się czas i kilka lalusiów, których lepiej unikać
Znerx napisał/a:1. A co można zrobić ze wzrostem? wink
Poza pogodzeniem się. Zbierać na podejrzaną operację u Chińczyków
To miał być jakiś docinek? Jesteś karzełkiem, pogódź się z tym? Żaden ze mnie spec od emotikonek ale się
Nie, bo jestem od Ciebie niższy.
Też mi to przeszkadzało, jak miałem 20 lat ... przechodzi z wiekiem/lepszą samooceną/zaliczeniem jakichś relacji.
Chodziło mi o operacje robione w Chinach, o których kiedyś czytałem. Takie "rozciąganie kości nóg" żeby zyskać parę cm. Pogooglałem i masz nawet filmik na ten temat. Chociaż to akurat nie jest w Chinach ale i tak ostro podejrzane.
Pomysl z wyjazdem do Chin jest dobry, ale z innego wzgledu - tam przechadzajac sie ulica zobaczylby ze przecietny mezczyzna jest takiego samego wzrostu albo nawet nizszy.
117 2018-05-20 12:45:46 Ostatnio edytowany przez Znerx (2018-05-20 12:49:10)
Pomysl z wyjazdem do Chin jest dobry, ale z innego wzgledu - tam przechadzajac sie ulica zobaczylby ze przecietny mezczyzna jest takiego samego wzrostu albo nawet nizszy.
Niestety ale nie jest. Chińczycy załatwili sobie demografię.
Kojarzysz politykę 1 dziecka?
To teraz dodaj do tego fakt, że to SYN ma utrzymywać rodziców na starość oraz powszechny dostęp do aborcji.
Jaki jest efekt? Młodzi Chińczycy nie mają gdzie znaleźć sobie dziewczyny, bo ich po prostu nie ma (nie ma = bardzo duża różnica w strukturze płci. Szczególnie wśród młodszych pokoleń).
Kupowanie żon z biednych krajów Azji, jest w Chinach na porządku dziennym.
Problem nie leży w autorze tematu. Dlaczego tulu niskich mężczyzn jest samotnych i ma kompleksy?
To nie przypadek, a powszechne zjawisko.
Piszecie o nadrabianiu. Czyli to już sugeruje bycie kimś gorszym. w końcu skoro trzeba nadrabiać, to znaczy że jest się poniżej pewnego poziomu.
I niby jak nadrabiać?
Słyszałem propozycje, siłownia, fajne ciuchy, fryzura.
Tylko co ma zrobić niski facet, który ma od roku wykupiony karnet na siłownię. Co 2 tygodnie odwiedza fryzjera. Ma szafę pełną modnych ubrań.
A dookoła są wysocy faceci, tak samo porządnie ubrani, z podobną fryzurą i rzeźbą po siłce. Oni mają te same plusy co niski facet, a dodatkowo wzrost. Sorry tego się nie da przebić.
Problem nie leży w autorze tematu. Dlaczego tulu niskich mężczyzn jest samotnych i ma kompleksy?
To nie przypadek, a powszechne zjawisko.
Piszecie o nadrabianiu. Czyli to już sugeruje bycie kimś gorszym. w końcu skoro trzeba nadrabiać, to znaczy że jest się poniżej pewnego poziomu.
I niby jak nadrabiać?
Słyszałem propozycje, siłownia, fajne ciuchy, fryzura.
Tylko co ma zrobić niski facet, który ma od roku wykupiony karnet na siłownię. Co 2 tygodnie odwiedza fryzjera. Ma szafę pełną modnych ubrań.
A dookoła są wysocy faceci, tak samo porządnie ubrani, z podobną fryzurą i rzeźbą po siłce. Oni mają te same plusy co niski facet, a dodatkowo wzrost. Sorry tego się nie da przebić.
Gdzie wy tych wszystkich wysokich, porządnie ubranych, ufryzowanych i wyrzeźbionych facetów po siłce widzicie? (I czemu ciągle się za nimi oglądacie i tak dokładnie obserwujecie?) Ja chcę pojechać w takie miejsce, gdzie ich tylu jest, popatrzeć chociaż xD
171, nie jesteś niski. Jest duzo osób, szczególnie dziewczyn niższych od ciebie. Skup się na tym co Ci się w sobie podoba i na tych rzeczach na które masz wpływ, bo wzrost niestety do niech nie należy.
Zapamiętaj, że to jak ludzie będą cię odbierać jest bardziej zależne od twojego podejścia niż od twojego wzrostu.
Przykład. Mój znajomy, 175. Dużo osób powie że to wysoki chłopak. Jednak on miał stale kompleksy. Ciągłe porównywanie i mierzenie się z innymi chłopakami. Stawianie fryzury na żel i chodzenia jakby się miało kij w... Spowodowało, że wyglądał komicznie w oczach innych.
Nie warto skupiać się na tym żeby wyglądać na wyższego, po prostu trzeba pogodzić się ze swoim wyglądem i zaakceptować siebie.
wydaje mi się, że nie powinno sie mieć kompleksu ze wzgledu na wzrost. Wiem, łatwo mówić, ale... Nie powinien liczyć się wygląd, a to, co się ma w sercu i w głowie! Jak mówi stare polskie przysłowie "każda potwora znajdzie swojego amatora" - traktujmy siebie z lekkim przymrużeniem oka!
wydaje mi się, że nie powinno sie mieć kompleksu ze wzgledu na wzrost. Wiem, łatwo mówić, ale... Nie powinien liczyć się wygląd, a to, co się ma w sercu i w głowie!
Jak mówi stare polskie przysłowie "każda potwora znajdzie swojego amatora" - traktujmy siebie z lekkim przymrużeniem oka!
To nie jest takie proste
wydaje mi się, że nie powinno sie mieć kompleksu ze wzgledu na wzrost. Wiem, łatwo mówić, ale... Nie powinien liczyć się wygląd, a to, co się ma w sercu i w głowie!
Jak mówi stare polskie przysłowie "każda potwora znajdzie swojego amatora" - traktujmy siebie z lekkim przymrużeniem oka!
Mówienie "nie powinno się mieć kompleksu ze względu na wzrost" jest równie przydatne jak mówienie "nie powinno się mieć bólu głowy z powodu hałasu". No jedni mają inni nie, a mówienie, "no weź, nie miej, traktuj ten hałas z przymrużeniem oka" to tak szanse na jakąkolwiek pomoc ma marne.
gosia7777 napisał/a:wydaje mi się, że nie powinno sie mieć kompleksu ze wzgledu na wzrost. Wiem, łatwo mówić, ale... Nie powinien liczyć się wygląd, a to, co się ma w sercu i w głowie!
Jak mówi stare polskie przysłowie "każda potwora znajdzie swojego amatora" - traktujmy siebie z lekkim przymrużeniem oka!
Mówienie "nie powinno się mieć kompleksu ze względu na wzrost" jest równie przydatne jak mówienie "nie powinno się mieć bólu głowy z powodu hałasu". No jedni mają inni nie, a mówienie, "no weź, nie miej, traktuj ten hałas z przymrużeniem oka" to tak szanse na jakąkolwiek pomoc ma marne.
Bardzo dobrze powiedziane.
Kiedy przez całe dotychczasowe życie ten cholerny niski wzrost w jakiś sposób rzutował na to jak się jest postrzeganym np. w towarzystwie kolegów, a potem przez dziewczyny, a dalej kobiety, to ciężko jest przejść koło tego "z przymrużeniem oka". Nie twierdzę, że tak się nie da, ale to bardzo trudne.
No moze latwe nie jest, ale mimo wszystko to jest wybór, czy chcesz się skupiać na swoich kompleksach, czy raczej szukasz u siebie dobrych stron, zalet. Nie ma ludzi idealnych, każdy mógłby znaleźć u siebie jakieś powody do porównywania się z innymi, a jednak ludzie potrafią być zadowoleni z siebie, nawet z niedoskonałościami, ducha albo ciała ,)
Gdyby to też było tak proste, jak jednorazowy wybór, to też nie byłoby o czym mówić. Problem jest, bo to nie jest świadoma decyzja, ale zmiana jej już jest świadomym, ciągłym codziennym wysiłkiem przez dłuższy czas. I to jest do zrobienia, tak jak mówi Wilczysko. Da się to zrobić, tylko przyjmij do wiadomości, że czeka cię praca. No i można albo przyjąć odpowiedzialność za tą pracę, albo wkurzać się, że bez pracy samo przyszło i dlaczego dlaczego samo nie pójdzie.
Ludzie potrafią być zadowoleni z siebie bo mają taki zasób albo wyniesiony z dzieciństwa (tzw. "samo przyszło" tak jak niektórym sam przyszedł kompleks), a niektórzy, tak jak ja, wypracowali to sobie na warsztatach, w kontaktach, w introspekcji i na terapii. I też miałam (ba, nawet mam nadal) takie momenty, że miałam siłę tylko na złorzeczenie, że tak mnie wyposażyli rodzice, że mam ciągle pod górkę i nie umiem się zaakceptować i w ogóle.
Zanim zacznę, tak czytałem poprzedniejsze wątki na ten temat na tutejszym forum i kilku innych. Tylko co innego jest pasywnie czytać, a aktywnie uczestniczyć w dyskusji.
Na początku chciałem napisać swoje przemyślenia na ten temat w całości w jednym startowym poście. Tylko, że to by była ściana tekstu. Na forum to słabo pasuje. Dlatego ograniczę się do punktu wyjścia. Druga sprawa, że nawet na ten kompleks mam dwa podejścia w zależności pewnie od dnia i humoru. Ten mocno zakompleksiony, nie pewny ja, i ten drugi co robi lepsze rzeczy dla siebie i innych. Ten drugi ostatnio częściej u mnie gości w umyśle, ale mógłby częściej.
Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że kompleks pojawił znikąd i nagle. Nigdy nie miałem problemów ze swoimi 171cm wzrostu. Może dlatego, że nie uznawałem tego za wyznacznik czegoś. Wzrost jak wzrost, taki sam czynnik jak kolor włosów czy inne cechy fizyczne. Do czasu aż usłyszałem, że jest to mega ważny czynnik dla kobiet. Mógłbym napisać co jeszcze o tym się naczytałem ale przywoływanie tego w jednym poście to pewnie by było za dużo. Chyba z najgorszym że niższy facet nie może być ni męski ni przystojny. Co najwyżej zabawny friend. Ta myśl jest jeszcze bardziej dewastująca gdy sobie pomyślę że zrzuciłem 30kg nadwagi, zacząłem biegać po 20km od zera i ćwiczyć po to aby sobie "zalać" czymś kompleksy. Na szczęście kompleks pojawił się gdy już zrobiłem 3/4 z powyższego ale aktualnie podczas na przykład biegania czy wyciskania ta myśl się przewija. Dobrze że mnie nie powstrzymuje, ale jest jak szpilka w stopę. Kompleks potrafi się przebić nawet podczas czytania książek, czy nauki. Strasznie to dołujące mimo to że mam dwa podejścia mojej osobowości do tego. Mega zakompleksione które jest wyrażone w powyższym. Te drugie jest rzadsze, ale to ono napędziło mnie do odchudzania, biegania, ćwiczeń i pójścia na studia. Niby wiem które koniec końców wygra, ale na razie kompleks na punkcie mojego wzrostu to szpilka w najbardziej bolące miejsce. heh do napisania tego skłoniła mnie ta pewniejsza część mnie aby wytrącić oręż kompleksom które z definicji są fałszywe robiąc problem z niczego aby tylko była jakaś wymówka.
Z góry pozdrawiam rozmówców.
Masz 171 cm? Ech, chłopie ;-) Statystycznie kobiety mają jakieś1,65 chyba? W każdym razie chyba nie jest to 1,7 m. A w szpilkach i tak mało która umie chodzić.
Kiedyś w otoczeniu miałam takiego kurdupla, miał tak ze 1,6 m, może troszkę mniej lub więcej, miał też dysleksję - ni nie potrafił dobrze pisać, ani liczyć. Ale żonkę miał super - ładną, śliczną wręcz, szczęśliwą, inteligentną, taką, która podoba się facetom. Zawsze po cichu zastanawiałam się, jak ona, taka fajna dziewczyna, może być z takim durnym kurduplasem. Do tej pory nie wiem, ale był u niego taki czynnik na plus - on zachowywał się tak, jakby nie miał kompleksów i był ogarnięty, poważny, miał priorytety - praca, rodzina, znajomi. I nie histeryzował, że jest kurdupel, przynajmniej z pozoru.
Miałam też w liceum dwóch czy trzech niskich kolegów, bardzo lubianych przez dziewczyny. I cio? Ano też pożenili już się.
Więc chłopie, ogarnij się. Spójrz na siebie poważniej. Skoro potrafiłeś zrzucić wagę, co jest wyczynem naprawdę godnym szacunku, to i ze spoważnieniem też nie powinieneś mieć większych problemów. A podsłuchiwanie, co jakieś laski mówią nie nie przystoi. ;-)
128 2018-05-24 17:54:35 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2018-05-24 17:55:58)
lilly25 napisał/a:Pomysl z wyjazdem do Chin jest dobry, ale z innego wzgledu - tam przechadzajac sie ulica zobaczylby ze przecietny mezczyzna jest takiego samego wzrostu albo nawet nizszy.
Niestety ale nie jest. Chińczycy załatwili sobie demografię.
Kojarzysz politykę 1 dziecka?
To teraz dodaj do tego fakt, że to SYN ma utrzymywać rodziców na starość oraz powszechny dostęp do aborcji.
Jaki jest efekt? Młodzi Chińczycy nie mają gdzie znaleźć sobie dziewczyny, bo ich po prostu nie ma (nie ma = bardzo duża różnica w strukturze płci. Szczególnie wśród młodszych pokoleń).Kupowanie żon z biednych krajów Azji, jest w Chinach na porządku dziennym.
Chodzilo mi nie tyle o znalezienie tam dziewczyny, co zeby poczul sie ze swoim wzrostem normalnie (bo tam przecietny mezczyzna tyle wlasnie ma, a moze nawet troche mniej?), ale to oczywiscie bylo troche pol-serio, bo komu by sie chcialo w takim celu wyjezdzac az tak daleko.
Chodzilo mi nie tyle o znalezienie tam dziewczyny, co zeby poczul sie ze swoim wzrostem normalnie (bo tam przecietny mezczyzna tyle wlasnie ma, a moze nawet troche mniej?), ale to oczywiscie bylo troche pol-serio,.
Wiem.
Tylko, że raczej miałby szanse na poznanie "niskiego chłopaka". Chyba, że Chinki mają jakiś fetysz na punkcie białych, bo tego to nie wiem.
bo komu by sie chcialo w takim celu wyjezdzac az tak daleko
np. bogaci (i niezbyt atrakcyjni) Niemcy lubią sobie szukać młodych "hot" żon z Ukrainy czy biednych rejonów Rosji.
Nawet mam/miałem taką znajomą co złapała Holendra. Miałem okazję poznać tego gościa i, przykro to mówić, ale naprawdę nie uwierzę, że miałby jakiekolwiek branie u swoich krajanek. Stereotypowy (z najgorszych stereotypów z lat 90) nerd z IT.
130 2018-05-24 18:45:42 Ostatnio edytowany przez Manlecik (2018-05-24 18:54:30)
Ja mam 172 cm, więc możemy razem porobić fikołki
Na niepocieszenie Ci powiem że nigdy nie miałem dziewczyny i wiele razy dostałem kosza wyłącznie za sam wzrost, nawet od tych niskich i wtedy w sumie najczęściej. Radzę się pogodzić i nabrać dystansu do tej wady, bo i tak nigdy pod żadnym względem nie będziemy lepsi od tych co mają słuszny wzrost, a i tak co byś nie zrobił w kierunku poprawy samooceny to będziesz postrzegany jako zakompleksiony kurdupel. Ćwiczy na siłowni ? Ma dobry samochód ? Dobrze się ubiera ? Jest pewny siebie ? Zakompleksiony kurdupelek, na którego nie warto zwracać uwagi. Poza tym kobiety lubią się czuć drobne, a wysoki mężczyzna zapewnia im także poczucie bezpieczeństwa. Nie ma nic bardziej aseksualnego dla płci pięknej niż facet równy wzrostem/niewiele wyższy nie mówiąc już o niższym. Owszem, są wyjątki, ale takie którym podobają się mężczyźni po 170-175 stanowią może ułamek procenta i są pewnie dawno zajęte. Tak jak ktoś wyżej wspomniał, już sam fakt, że musisz to "nadrobić" czyni cię gorszym. Przykre to, ale prawdziwe. Peace.