...bo rodzice już do siebie nie lgną nie całują się, nie przytulają, mają siebie trochę .
Pytam serio, ile małżonków lgnie do siebie po 15 latach małżeństwa ? Ile jest takich małżeństw ?
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6 7 8 … 39 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
...bo rodzice już do siebie nie lgną nie całują się, nie przytulają, mają siebie trochę .
Pytam serio, ile małżonków lgnie do siebie po 15 latach małżeństwa ? Ile jest takich małżeństw ?
Hrefi napisał/a:Mało tego, twierdzę że osoby które maja kochanka/kochankę są na tyle interesujące/atrakcyjne, że potrafią takiego kochanka mieć pomimo wielu trudów romansu.
Alsoski pisał, że jego kochanka to najładniejsza kobieta w firmie, moja podobnie. Myślisz, że jakbyśmy byli ciamajdami to takie kobiety godziły by się na romans z nami ?
Jest wręcz odwrotnie.Dlatego kobiety, nigdy nie wiecie na jakiego faceta traficie. Nie ma testu czy facet zdradzi czy nie.
Dokładnie, myślę, że im człowiek jest bardziej atrakcyjny, tym prawdopodobieństwo zdrady jest większe. Choć to nie jest reguła. Zdradzić na zasadzie skoku w bok można z kimkolwiek, ale nie angażuje się emocjonalnie w długotrwałą relację z kimś kto nie jest atrakcyjny fizycznie i intelektualnie. Trzeba pożądać, trzeba mieć o czym pisać te setki smsów dziennie.
Kobiety zakochują się w przystojnych szefach, przełożonych, osobach na odpowiedzialnych stanowiskach, a faceci w najładniejszych kobietach w firmie.
Mój ex kochanek to typowy macho, samiec alfa. Bardzo elokwentny, szarmancki do tego mega przystojny. Ma taki sposób bycia i urok osobisty, że wszystkie kobiety się przy nim rozpływają, nie ważne, czy młode czy starsze, czy wolne czy mężatki. Do tego w łóżku - mistrz.
Gdybym nie była atrakcyjna, nie zwróciłby na mnie uwagi. A już na pewno nie zawracałby mi głowy przez kilka lat.Edit: co do wątpliwej męskości tych obu panów z wątku - człowiek zakochany staje się po prostu słaby...
Dobrze to ujęłaś. Mój przypadek jest niemal identyczny - nawet używasz podobnych określeń, które słyszałem z ust mojej zakazanej miłości
Jakie to wszystko jest podobne - powielamy te same schematy.
Ale czy jesteśmy słabi? stan zakochania robi wodę z mózgu pisałaś - a to nie to samo co bycie słabym - nagle priorytety wywracają się do góry nogami - jak nam na czymś zależy to potrafimy góry przenosić właśnie w imię tej milosci. W tym wymiarze nie jesteśmy słabi. Słabi jesteśmy dopiero wtedy gdy próbujemy pogodzić rzeczy nie do pogodzenia: obowiązek wobec rodziny, lojalność wobec żony i miłość do innej kobiety.
Uważam za to, ze można mieć do zdradzającego pretensje o to, ze naraża żonę na ewentualne cierpienie, za to, ze podejmuje takie ryzyko.
A nie uważasz, że żona Twoja też chciałaby mieć wybór, wiedzieć, że mieszka pod jednym dachem i dzieli łózko z osobą, która kocha inną? Że przy niej tylko zachowuje pozory? Aż tak jej nie szanujesz? Że się tak "poświęcasz" dla dobra dziecka?
Uważasz, że Twoja udawana miłość i przywiązanie to jedyne na co zasługuje? Ma się cieszyć i całować po rączkach, że jej nie zostawiasz?
Przestań patrzeć egoistycznie i egocentrycznie, postaw się w jej miejscu...
eska12 napisał/a:Czytając ten wątek dochodzę do wniosku, że większość tkwi w małżeństwie ze względu na dzieci.
Kto bardziej cierpi? Żona, która kocha i myśli, że ma wspaniałego męża i ojca swoich dzieci, czy mąż nie kochający swojej żony będący z nią dla dobra tych dzieci i po części dla dobra jej, bo widzi przecież, że ona go kocha? Odwieczna zagadka dla mnie.
Madra kobitko bo za taka Cie uwazam do pewnych decyzji trzeba dorasnac i miec jaja a tutaj co po niektorym ich brakuje
Pozdrawiam
Kolejny mądry teoretyk, piewca mądrości ludowych.
Jeśli nie wiesz jak masz postąpić, na co sie zdecydowac to odwlekasz czas decyzji. To oczywiste. Zamiast podejmować jakakolwiek decyzje na chybił trafił próbujesz złapać dystans i poszukać najlepszej decyzji. A niektórym na tym forum najwyraźniej męskość i zdecydowanie pomyliła się z działaniem na ślepo i po omacku. „Zdecyduj się”, „albo żona albo kochanka”, „dlaczego jeszcze się nie zdecydowałeś”. To bez sensu.
Jeśli mam wątpliwości czy chce pozostać z żona to nie widzę powodu aby się rozstawać tylko dlatego ze mam wątpliwości. Zmiana dla zmiany.
alsoski001 napisał/a:Masz tu sporo racji. Dlatego mam nadzieje, ze romans uda się zakończyć i ze się nie wyda.
Niemniej wiedz, ze mój ojciec również odszedł do innej (co prawda jak ju byłem dorosły), a mimo to nigdy nie sprawdzałem mojej żony, nie kontrolowałem - w zasadzie zawsze miała pełna swobodę i luz.
Tylko, że zdrady prawie zawsze wychodzą na jaw, nawet po latach. A co do Twojego ojca, to sorry, ale może nie spowodował u
ciebie swoją zdradą wzmożonej kontroli partnera, ale w pewnym sensie dał przyzwolenie, że zdrada jest ok.
Bzdura. Za bardzo przykładasz wagę do dzieciństwa człowieka i jego roli w późniejszym życiu. Moi rodzice to idealne małżeństwo od prawie 40 lat. Żadnych zdrad, żadnych poważnych kłótni (np. takich aby jedno musiało się wyprowadzić z domu na jakiś czas). Moje dzieciństwo idealne, sielanka. Dzieciństwo ma znaczenie ale nie można tłumaczyć każdych ludzkich działań dzieciństwem. Ta teoria nie działa.
Nirvanka87 napisał/a:...bo rodzice już do siebie nie lgną nie całują się, nie przytulają, mają siebie trochę .
Pytam serio, ile małżonków lgnie do siebie po 15 latach małżeństwa ? Ile jest takich małżeństw ?
Znam takich, co lgną do siebie nawet po złotych godach...
Ale czy jesteśmy słabi? stan zakochania robi wodę z mózgu pisałaś - a to nie to samo co bycie słabym - nagle priorytety wywracają się do góry nogami - jak nam na czymś zależy to potrafimy góry przenosić właśnie w imię tej milosci. W tym wymiarze nie jesteśmy słabi. Słabi jesteśmy dopiero wtedy gdy próbujemy pogodzić rzeczy nie do pogodzenia: obowiązek wobec rodziny, lojalność wobec żony i miłość do innej kobiety.
Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Nirvanka87 napisał/a:...bo rodzice już do siebie nie lgną nie całują się, nie przytulają, mają siebie trochę .
Pytam serio, ile małżonków lgnie do siebie po 15 latach małżeństwa ? Ile jest takich małżeństw ?
bardzo dużo, ale są to ludzie innego pokroju niż Ty, zatem nie zrozumiesz tego. Poza tym, jezeli już non stop sie nie całują, to widać między nimi przyjaźń, wspieranie się wzajemne, szacunek. i na tym bazują dzieci, kóre widza pozytywne zachowania rodziców
Nirvanka87 napisał/a:alsoski001 napisał/a:Masz tu sporo racji. Dlatego mam nadzieje, ze romans uda się zakończyć i ze się nie wyda.
Niemniej wiedz, ze mój ojciec również odszedł do innej (co prawda jak ju byłem dorosły), a mimo to nigdy nie sprawdzałem mojej żony, nie kontrolowałem - w zasadzie zawsze miała pełna swobodę i luz.
Tylko, że zdrady prawie zawsze wychodzą na jaw, nawet po latach. A co do Twojego ojca, to sorry, ale może nie spowodował u
ciebie swoją zdradą wzmożonej kontroli partnera, ale w pewnym sensie dał przyzwolenie, że zdrada jest ok.Bzdura. Za bardzo przykładasz wagę do dzieciństwa człowieka i jego roli w późniejszym życiu. Moi rodzice to idealne małżeństwo od prawie 40 lat. Żadnych zdrad, żadnych poważnych kłótni (np. takich aby jedno musiało się wyprowadzić z domu na jakiś czas). Moje dzieciństwo idealne, sielanka. Dzieciństwo ma znaczenie ale nie można tłumaczyć każdych ludzkich działań dzieciństwem. Ta teoria nie działa.
Fajnie się opiniuje takim, co to właśnie nie otrzymali złych wzorców, nie zaburzono im dzieciństwa ani wszelkich podstaw Za to ci, którzy takie problemy mieli, w zdecydowanej większości potwierdzą, iż to mocno rzutuje na dorosłe życie.
alsoski001 napisał/a:Uważam za to, ze można mieć do zdradzającego pretensje o to, ze naraża żonę na ewentualne cierpienie, za to, ze podejmuje takie ryzyko.
A nie uważasz, że żona Twoja też chciałaby mieć wybór, wiedzieć, że mieszka pod jednym dachem i dzieli łózko z osobą, która kocha inną? Że przy niej tylko zachowuje pozory? Aż tak jej nie szanujesz? Że się tak "poświęcasz" dla dobra dziecka?
Uważasz, że Twoja udawana miłość i przywiązanie to jedyne na co zasługuje? Ma się cieszyć i całować po rączkach, że jej nie zostawiasz?
Przestań patrzeć egoistycznie i egocentrycznie, postaw się w jej miejscu...
Mam znajomego, którego zdradza żona. Żona ma romans z kolegą z pracy. Standard. Zaangażowała się emocjonalnie, ale w domu żadnej zmiany po niej nie widać. Dzieci ogarnięte, tak samo dom. W łóżku bez zmian (nawiasem mówiąc moim zdaniem bardzo silną psychikę ma ta kobieta i nieźle potrafi grać, ja tak nie umiem). Znajomy dowiedział się, że żona go zdradza. Nie pamiętam w jaki sposób się dowiedział bo jak on nam to opowiadał to sam nie miałem jeszcze romansu i średnio mnie to interesowało, tak piąte przez dziesiąte słuchałem co mówi. Zapamiętałem jednak wyraźnie jego stwierdzenie - wolałbym nie wiedzieć ! Oboje mają dwie córki. Przepadają za ojcem, przepadają za matką. Żona nie chce z romansu zrezygnować. Znajomy nie potrafi odejść od córek. Tkwi w małżeństwie i jest zdradzany. Dlatego powiedział, że wolałby nie wiedzieć.
To nie jest tak, że prawda jest wartością bezwzględnie najwyższą.
Fajnie się opiniuje takim, co to właśnie nie otrzymali złych wzorców, nie zaburzono im dzieciństwa ani wszelkich podstaw
Za to ci, którzy takie problemy mieli, w zdecydowanej większości potwierdzą, iż to mocno rzutuje na dorosłe życie.
To nie tak. Chcę napisać, że dzieciństwo nie przekreśla człowieka. Można mieć złe dzieciństwo i wyjść na ludzi a można mieć sielankowe dzieciństwo i robić różne nieetyczne rzeczy w życiu dorosłym.
Oznacza to, że dzieci z domów gdzie był rozwód wcale nie są skazane na rozbicie własnych małżeństw. Może wręcz przeciwnie. Będą starali się pracować nad związkiem bo sami widzieli rozpad za młodu.
Hrefi napisał/a:Nirvanka87 napisał/a:...bo rodzice już do siebie nie lgną nie całują się, nie przytulają, mają siebie trochę .
Pytam serio, ile małżonków lgnie do siebie po 15 latach małżeństwa ? Ile jest takich małżeństw ?
bardzo dużo, ale są to ludzie innego pokroju niż Ty, zatem nie zrozumiesz tego. Poza tym, jezeli już non stop sie nie całują, to widać między nimi przyjaźń, wspieranie się wzajemne, szacunek. i na tym bazują dzieci, kóre widza pozytywne zachowania rodziców
Ile to jest bardzo dużo ? 50 % ?
Roxann napisał/a:alsoski001 napisał/a:Uważam za to, ze można mieć do zdradzającego pretensje o to, ze naraża żonę na ewentualne cierpienie, za to, ze podejmuje takie ryzyko.
A nie uważasz, że żona Twoja też chciałaby mieć wybór, wiedzieć, że mieszka pod jednym dachem i dzieli łózko z osobą, która kocha inną? Że przy niej tylko zachowuje pozory? Aż tak jej nie szanujesz? Że się tak "poświęcasz" dla dobra dziecka?
Uważasz, że Twoja udawana miłość i przywiązanie to jedyne na co zasługuje? Ma się cieszyć i całować po rączkach, że jej nie zostawiasz?
Przestań patrzeć egoistycznie i egocentrycznie, postaw się w jej miejscu...Mam znajomego, którego zdradza żona. Żona ma romans z kolegą z pracy. Standard. Zaangażowała się emocjonalnie, ale w domu żadnej zmiany po niej nie widać. Dzieci ogarnięte, tak samo dom. W łóżku bez zmian (nawiasem mówiąc moim zdaniem bardzo silną psychikę ma ta kobieta i nieźle potrafi grać, ja tak nie umiem). Znajomy dowiedział się, że żona go zdradza. Nie pamiętam w jaki sposób się dowiedział bo jak on nam to opowiadał to sam nie miałem jeszcze romansu i średnio mnie to interesowało, tak piąte przez dziesiąte słuchałem co mówi. Zapamiętałem jednak wyraźnie jego stwierdzenie - wolałbym nie wiedzieć ! Oboje mają dwie córki. Przepadają za ojcem, przepadają za matką. Żona nie chce z romansu zrezygnować. Znajomy nie potrafi odejść od córek. Tkwi w małżeństwie i jest zdradzany. Dlatego powiedział, że wolałby nie wiedzieć.
To nie jest tak, że prawda jest wartością bezwzględnie najwyższą.
Ok, ale jak się ktoś decyduje być z kimś kto go zdradza, ok. Ta osoba zareagowała w ten sposób. Ale wie na czym stoi, ma wybór. To różnica. To lepsze niż okłamywanie i bycie razem dla pozorów.
Źe niby lepiej nie wiedzieć... tak jeśli t był jakiś jednorazowy skok w bok po pijaku, ale nie trwała relacja... To jest różnica.
Nirvanka87 napisał/a:Hrefi napisał/a:Pytam serio, ile małżonków lgnie do siebie po 15 latach małżeństwa ? Ile jest takich małżeństw ?
bardzo dużo, ale są to ludzie innego pokroju niż Ty, zatem nie zrozumiesz tego. Poza tym, jezeli już non stop sie nie całują, to widać między nimi przyjaźń, wspieranie się wzajemne, szacunek. i na tym bazują dzieci, kóre widza pozytywne zachowania rodziców
Ile to jest bardzo dużo ? 50 % ?
A jaka to różnica. Takie związki istnieją i można stworzyć taki związek, wystarczy chcieć.
Myślisz, że ludzie, którzy są ze sobą już kilkadziesiąt lat nigdy nie mieli chwil zwątpienia, pokus?
Prawda bezwzględnie najwyższą nie jest. Dla większości małżeństw jest zabójcza. Dla wielu zdradzanych- wyzwalająca, chociaż bolesna. Nawet jak małżeństwo się poskłada- to nigdy na tym samym poziomie. W tym sensie powrót nie jest możliwy po ujawnieniu zdrady. O przebaczenie łatwiej, jeśli ktoś ma na tyle inteligencji i empatii by zrozumieć dlaczego.. Ale przebaczenie to jedna część medalu, a to jak nas to zmienia, to druga.
Bez znaczenia czy drzwi z tą "prawdą" otworzy niewierny czy życzliwy. I jeszcze jedno- dla dzieci ta prawda osławiona jest gorsza niż kłamstwo- być może one ponoszą największe konsekwencje.
alsoski001 napisał/a:Ale czy jesteśmy słabi? stan zakochania robi wodę z mózgu pisałaś - a to nie to samo co bycie słabym - nagle priorytety wywracają się do góry nogami - jak nam na czymś zależy to potrafimy góry przenosić właśnie w imię tej milosci. W tym wymiarze nie jesteśmy słabi. Słabi jesteśmy dopiero wtedy gdy próbujemy pogodzić rzeczy nie do pogodzenia: obowiązek wobec rodziny, lojalność wobec żony i miłość do innej kobiety.
Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Czyli dla was facet mocny to ten który potrafi dokonać ostrego cięcia ? W jedną albo drugą stronę ? Mam rozumieć, że mocny facet to taki, który dochodzi do wniosku, że zakochał się, więc rodzinę można bez mrugnięcia okiem porzucić, niech się dzieje z nimi co chce a on idzie do kochanki ?To jest mocny facet ?
Słaby jest zaś ten który ma wątpliwość bo nie chce krzywdzić np. dzieci ? Słaby jest ten który decyduje poświęcić swoją szanse na szczęśliwe życie bo nie chce aby dzieci dorastały w rozbitym związku ?
Roxann napisał/a:alsoski001 napisał/a:Ale czy jesteśmy słabi? stan zakochania robi wodę z mózgu pisałaś - a to nie to samo co bycie słabym - nagle priorytety wywracają się do góry nogami - jak nam na czymś zależy to potrafimy góry przenosić właśnie w imię tej milosci. W tym wymiarze nie jesteśmy słabi. Słabi jesteśmy dopiero wtedy gdy próbujemy pogodzić rzeczy nie do pogodzenia: obowiązek wobec rodziny, lojalność wobec żony i miłość do innej kobiety.
Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Czyli dla was facet mocny to ten który potrafi dokonać ostrego cięcia ? W jedną albo drugą stronę ? Mam rozumieć, że mocny facet to taki, który dochodzi do wniosku, że zakochał się, więc rodzinę można bez mrugnięcia okiem porzucić, niech się dzieje z nimi co chce a on idzie do kochanki ?To jest mocny facet ?
Słaby jest zaś ten który ma wątpliwość bo nie chce krzywdzić np. dzieci ? Słaby jest ten który decyduje poświęcić swoją szanse na szczęśliwe życie bo nie chce aby dzieci dorastały w rozbitym związku ?
Przestań się zasłaniać dobrem dzieci..
Można odejść i dalej być wspaniałym ojcem.
Dla chcącego...
Odejście do innej kobiety nie oznacza konkretnie porzucenia rodziny. Byłą małżonkę można wspierać finansowo, brać czynny udział w życiu dzieci. Pomagać na ile się da.
Porzucenie = zniknięcie z życia rodziny, urwanie kontaktu i olanie obowiązków.
Hrefi napisał/a:Roxann napisał/a:Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Czyli dla was facet mocny to ten który potrafi dokonać ostrego cięcia ? W jedną albo drugą stronę ? Mam rozumieć, że mocny facet to taki, który dochodzi do wniosku, że zakochał się, więc rodzinę można bez mrugnięcia okiem porzucić, niech się dzieje z nimi co chce a on idzie do kochanki ?To jest mocny facet ?
Słaby jest zaś ten który ma wątpliwość bo nie chce krzywdzić np. dzieci ? Słaby jest ten który decyduje poświęcić swoją szanse na szczęśliwe życie bo nie chce aby dzieci dorastały w rozbitym związku ?
Przestań się zasłaniać dobrem dzieci..
Można odejść i dalej być wspaniałym ojcem.
Dla chcącego...Odejście do innej kobiety nie oznacza konkretnie porzucenia rodziny. Byłą małżonkę można wspierać finansowo, brać czynny udział w życiu dzieci. Pomagać na ile się da.
Porzucenie = zniknięcie z życia rodziny, urwanie kontaktu i olanie obowiązków.
Nie Cyngli- nie można być wspaniałym ojcem czy matką po opuszczeniu dzieci- co najwyżej starać się być dobrym. Gdy nie ma dzieci, mało które małżeństwo przetrwa romans.
Szary80 napisał/a:eska12 napisał/a:Czytając ten wątek dochodzę do wniosku, że większość tkwi w małżeństwie ze względu na dzieci.
Kto bardziej cierpi? Żona, która kocha i myśli, że ma wspaniałego męża i ojca swoich dzieci, czy mąż nie kochający swojej żony będący z nią dla dobra tych dzieci i po części dla dobra jej, bo widzi przecież, że ona go kocha? Odwieczna zagadka dla mnie.
Madra kobitko bo za taka Cie uwazam do pewnych decyzji trzeba dorasnac i miec jaja a tutaj co po niektorym ich brakuje
PozdrawiamKolejny mądry teoretyk, piewca mądrości ludowych.
Jeśli nie wiesz jak masz postąpić, na co sie zdecydowac to odwlekasz czas decyzji. To oczywiste. Zamiast podejmować jakakolwiek decyzje na chybił trafił próbujesz złapać dystans i poszukać najlepszej decyzji. A niektórym na tym forum najwyraźniej męskość i zdecydowanie pomyliła się z działaniem na ślepo i po omacku. „Zdecyduj się”, „albo żona albo kochanka”, „dlaczego jeszcze się nie zdecydowałeś”. To bez sensu.
Jeśli mam wątpliwości czy chce pozostać z żona to nie widzę powodu aby się rozstawać tylko dlatego ze mam wątpliwości. Zmiana dla zmiany.
To po co zaczynales skoro masz watpliwosci? Albo w to wchodzisz albo zostajesz i placzesz nad soba. To ja komus w glowie namieszalem czy ty? Miales i wciaz masz rodzine to siedz na tylku bo tak zdecydowales a jak nie to sie rozwiedz i nie oszukuj wszystkich dookola. Nie jestem madrala tylko tez sie przejechalem na takich zjem... gierkach bo dla dzieci zostaje. Bylo o tym myslec zanim ptaka w inne gniazdo wkladales. Badz facet a nie dzieciak.
Roxann napisał/a:alsoski001 napisał/a:Ale czy jesteśmy słabi? stan zakochania robi wodę z mózgu pisałaś - a to nie to samo co bycie słabym - nagle priorytety wywracają się do góry nogami - jak nam na czymś zależy to potrafimy góry przenosić właśnie w imię tej milosci. W tym wymiarze nie jesteśmy słabi. Słabi jesteśmy dopiero wtedy gdy próbujemy pogodzić rzeczy nie do pogodzenia: obowiązek wobec rodziny, lojalność wobec żony i miłość do innej kobiety.
Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Czyli dla was facet mocny to ten który potrafi dokonać ostrego cięcia ? W jedną albo drugą stronę ? Mam rozumieć, że mocny facet to taki, który dochodzi do wniosku, że zakochał się, więc rodzinę można bez mrugnięcia okiem porzucić, niech się dzieje z nimi co chce a on idzie do kochanki ?To jest mocny facet ?
Słaby jest zaś ten który ma wątpliwość bo nie chce krzywdzić np. dzieci ? Słaby jest ten który decyduje poświęcić swoją szanse na szczęśliwe życie bo nie chce aby dzieci dorastały w rozbitym związku ?
No tak. Już zdradziłeś, więc się nie wybielaj. Jak się powiedziało w tej kwestii A to trzeba powiedzieć B. Zasłanianie dziećmi jest słabe bo przecież odchodząc ew od żony, nie odchodzisz od nich. Miałeś odwagę na romans, miej odwagę na konsekwencje. Ale nie... dzieci kochasz z rodziną zostaniesz... cierpiąc i wzdychając do kochanki.
Mocny też ten, co zakończy romans. I skupi na rodzinie. Ale no jak, jak taka fajna, atrakcyjna..
tak to bardzo nie męskie, wręcz kobiece rozkminy...
alsoski001 napisał/a:Ale czy jesteśmy słabi? stan zakochania robi wodę z mózgu pisałaś - a to nie to samo co bycie słabym - nagle priorytety wywracają się do góry nogami - jak nam na czymś zależy to potrafimy góry przenosić właśnie w imię tej milosci. W tym wymiarze nie jesteśmy słabi. Słabi jesteśmy dopiero wtedy gdy próbujemy pogodzić rzeczy nie do pogodzenia: obowiązek wobec rodziny, lojalność wobec żony i miłość do innej kobiety.
Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Życiowa decyzja - stoisz na rozstaju, ale lepiej jej nie „rozkminiac”? Bo to nie męskie?
A pozwól ze zapytam: Twój ex, którego nazwałaś „macho”, podjął jakaś decyzje?
Cyngli napisał/a:Hrefi napisał/a:Czyli dla was facet mocny to ten który potrafi dokonać ostrego cięcia ? W jedną albo drugą stronę ? Mam rozumieć, że mocny facet to taki, który dochodzi do wniosku, że zakochał się, więc rodzinę można bez mrugnięcia okiem porzucić, niech się dzieje z nimi co chce a on idzie do kochanki ?To jest mocny facet ?
Słaby jest zaś ten który ma wątpliwość bo nie chce krzywdzić np. dzieci ? Słaby jest ten który decyduje poświęcić swoją szanse na szczęśliwe życie bo nie chce aby dzieci dorastały w rozbitym związku ?
Przestań się zasłaniać dobrem dzieci..
Można odejść i dalej być wspaniałym ojcem.
Dla chcącego...Odejście do innej kobiety nie oznacza konkretnie porzucenia rodziny. Byłą małżonkę można wspierać finansowo, brać czynny udział w życiu dzieci. Pomagać na ile się da.
Porzucenie = zniknięcie z życia rodziny, urwanie kontaktu i olanie obowiązków.
Nie Cyngli- nie można być wspaniałym ojcem czy matką po opuszczeniu dzieci- co najwyżej starać się być dobrym.
Nie zgadzam się.
I pozostanę przy swojej opinii.
Hrefi napisał/a:Roxann napisał/a:Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Czyli dla was facet mocny to ten który potrafi dokonać ostrego cięcia ? W jedną albo drugą stronę ? Mam rozumieć, że mocny facet to taki, który dochodzi do wniosku, że zakochał się, więc rodzinę można bez mrugnięcia okiem porzucić, niech się dzieje z nimi co chce a on idzie do kochanki ?To jest mocny facet ?
Słaby jest zaś ten który ma wątpliwość bo nie chce krzywdzić np. dzieci ? Słaby jest ten który decyduje poświęcić swoją szanse na szczęśliwe życie bo nie chce aby dzieci dorastały w rozbitym związku ?
No tak. Już zdradziłeś, więc się nie wybielaj. Jak się powiedziało w tej kwestii A to trzeba powiedzieć B. Zasłanianie dziećmi jest słabe bo przecież odchodząc ew od żony, nie odchodzisz od nich. Miałeś odwagę na romans, miej odwagę na konsekwencje. Ale nie... dzieci kochasz z rodziną zostaniesz... cierpiąc i wzdychając do kochanki.
Mocny też ten, co zakończy romans. I skupi na rodzinie. Ale no jak, jak taka fajna, atrakcyjna..
tak to bardzo nie męskie, wręcz kobiece rozkminy...
Dobrze powiedziane.
Roxann napisał/a:alsoski001 napisał/a:Ale czy jesteśmy słabi? stan zakochania robi wodę z mózgu pisałaś - a to nie to samo co bycie słabym - nagle priorytety wywracają się do góry nogami - jak nam na czymś zależy to potrafimy góry przenosić właśnie w imię tej milosci. W tym wymiarze nie jesteśmy słabi. Słabi jesteśmy dopiero wtedy gdy próbujemy pogodzić rzeczy nie do pogodzenia: obowiązek wobec rodziny, lojalność wobec żony i miłość do innej kobiety.
Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Życiowa decyzja - stoisz na rozstaju, ale lepiej jej nie „rozkminiac”? Bo to nie męskie?
A pozwól ze zapytam: Twój ex, którego nazwałaś „macho”, podjął jakaś decyzje?
No właśnie nie. Ja za niego podjęłam a on w przypływie żalu i nie wiem czego jeszcze, zaciążył żonę.
Ale fakt tu muszę zastosować update - kiedyś tak go postrzegałam, teraz dla mnie to zwykły dupek. Widziałam go ostatnio minęłam go ja słup.
Hrefi napisał/a:Nirvanka87 napisał/a:...bo rodzice już do siebie nie lgną nie całują się, nie przytulają, mają siebie trochę .
Pytam serio, ile małżonków lgnie do siebie po 15 latach małżeństwa ? Ile jest takich małżeństw ?
bardzo dużo, ale są to ludzie innego pokroju niż Ty, zatem nie zrozumiesz tego. Poza tym, jezeli już non stop sie nie całują, to widać między nimi przyjaźń, wspieranie się wzajemne, szacunek. i na tym bazują dzieci, kóre widza pozytywne zachowania rodziców
Tak z ciekawości zapytam, jakie jest twoje wyobrażenie o codziennym życiu w małżeństwie, w którym jest romans ?
Twoim zdaniem wracam do domu po pracy i co ? Robię awanturę i rozstawiam żonę po kątach, a jak mi się za chce to jej przyłożę ? W życiu. Faktycznie pierwsze kilka miesięcy romansu (3-4) byłem wredny. Widziałem w niej same wady, czepiałem się wszystkiego. Później mi przeszło, uspokoiłem się. Normalnie rozmawiamy, robimy zakupy, sprzątamy mieszkanie i bawimy się z dzieckiem. Myślisz, że co dziecko widzi ?
To nie jest tak, że jak jedno nie kocha drugiego to od razu wojna w domu. Dużo zależy od charakterów.
Ela210 napisał/a:Cyngli napisał/a:Przestań się zasłaniać dobrem dzieci..
Można odejść i dalej być wspaniałym ojcem.
Dla chcącego...Odejście do innej kobiety nie oznacza konkretnie porzucenia rodziny. Byłą małżonkę można wspierać finansowo, brać czynny udział w życiu dzieci. Pomagać na ile się da.
Porzucenie = zniknięcie z życia rodziny, urwanie kontaktu i olanie obowiązków.
Nie Cyngli- nie można być wspaniałym ojcem czy matką po opuszczeniu dzieci- co najwyżej starać się być dobrym.
Nie zgadzam się.
I pozostanę przy swojej opinii.
To może ja wzbudzę w Tobie wątpliwości.
Mój syn ma 3.5 roku. Jak się obudzi to rano wdrapuje mi się na łóżko a jak mam zamknięte oczy to ciągnie mnie za nos, albo włosy żebym zwrócił na niego uwagę. Później robimy zapasy w łóżku, łaskocze go i takie tam drobne rzeczy zarezerwowane dla rodzica i dziecka.
Jeśli odejdę od żony to mój syn nie przyjdzie już rano ciągnąć mnie za włosy. To tylko przykład fragmentu codziennego życia. Odchodząc od żony, tracę to wszystko. Już nie będę mógł uczestniczyć na stałe w jego życiu. Dlatego jest tak jak napisała Ela, po odejściu można starać się być jedynie dobrym ojcem. Ja bym poszedł dalej i powiedział, że można starać się co najwyżej być ojcem (bez przymiotnika dobry) Nigdy nie zostanie się wspaniałym ojcem dla tego dziecka.
Dlatego my zdradzający mężczyźni mamy te wszystkie wątpliwości.
alsoski001 napisał/a:Szary80 napisał/a:Madra kobitko bo za taka Cie uwazam do pewnych decyzji trzeba dorasnac i miec jaja a tutaj co po niektorym ich brakuje
PozdrawiamKolejny mądry teoretyk, piewca mądrości ludowych.
Jeśli nie wiesz jak masz postąpić, na co sie zdecydowac to odwlekasz czas decyzji. To oczywiste. Zamiast podejmować jakakolwiek decyzje na chybił trafił próbujesz złapać dystans i poszukać najlepszej decyzji. A niektórym na tym forum najwyraźniej męskość i zdecydowanie pomyliła się z działaniem na ślepo i po omacku. „Zdecyduj się”, „albo żona albo kochanka”, „dlaczego jeszcze się nie zdecydowałeś”. To bez sensu.
Jeśli mam wątpliwości czy chce pozostać z żona to nie widzę powodu aby się rozstawać tylko dlatego ze mam wątpliwości. Zmiana dla zmiany.To po co zaczynales skoro masz watpliwosci? Albo w to wchodzisz albo zostajesz i placzesz nad soba. To ja komus w glowie namieszalem czy ty? Miales i wciaz masz rodzine to siedz na tylku bo tak zdecydowales a jak nie to sie rozwiedz i nie oszukuj wszystkich dookola. Nie jestem madrala tylko tez sie przejechalem na takich zjem... gierkach bo dla dzieci zostaje. Bylo o tym myslec zanim ptaka w inne gniazdo wkladales. Badz facet a nie dzieciak.
Jak zaczynalem, nie mialem wątpliwości czy dylematów. Wątpliwości mam teraz.
Rozumiem, ze Ty nie miałeś wątpliwości? Podjąłeś decyzje sam, czy ktoś za Ciebie zdecydował? No i najważniejsze: czy nigdy nie żałowałeś tamtej decyzji, czy może jednak często wracasz do tego i zastanawiasz się jak by to było ...?
Nana666 napisał/a:Fajnie się opiniuje takim, co to właśnie nie otrzymali złych wzorców, nie zaburzono im dzieciństwa ani wszelkich podstaw
Za to ci, którzy takie problemy mieli, w zdecydowanej większości potwierdzą, iż to mocno rzutuje na dorosłe życie.
To nie tak. Chcę napisać, że dzieciństwo nie przekreśla człowieka. Można mieć złe dzieciństwo i wyjść na ludzi a można mieć sielankowe dzieciństwo i robić różne nieetyczne rzeczy w życiu dorosłym.
Oznacza to, że dzieci z domów gdzie był rozwód wcale nie są skazane na rozbicie własnych małżeństw. Może wręcz przeciwnie. Będą starali się pracować nad związkiem bo sami widzieli rozpad za młodu.
Ależ w żadnym razie nie twierdzę, że to wyrok. Że po dobrym dzieciństwie robi się same dobre rzeczy w dorosłości albo że po mniej udanym jest się skazanym na porażkę. Za to - z czego możesz sobie nie zdawać sprawy właśnie przez to, iż tego nie doświadczyłeś - te negatywne wzorce wszystko utrudniają. A czy tego chce kochający rodzic dla swoich dzieci? Rzucania im kłód pod nogi? Nauczenia, że nie można ufać najbliższym? Lat pracy nad sobą, by zaufać, nie stać się kontrolerem czy bluszczem?
No i dodatkowo nierosądne jest poczynianie założenia, że się nie wyda. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak niewiele trzeba, by się wydało i jakie błahostki prowadzą do odkrycia prawdy.
alsoski001 napisał/a:Roxann napisał/a:Tak słabi, bo taki facet potrafiłby podjąć męską decyzję. W tą albo wewte. Biorąc wszystko na przysłowiową klatę. A tu rozkminy jak u kobiet (jak co poniektórzy zauważyli). To odbiera męskości, tej siły, pewności siebie... zostaje "kapeć" który czeka, co los sam przyniesie.
Życiowa decyzja - stoisz na rozstaju, ale lepiej jej nie „rozkminiac”? Bo to nie męskie?
A pozwól ze zapytam: Twój ex, którego nazwałaś „macho”, podjął jakaś decyzje?No właśnie nie. Ja za niego podjęłam a on w przypływie żalu i nie wiem czego jeszcze, zaciążył żonę.
Ale fakt tu muszę zastosować update - kiedyś tak go postrzegałam, teraz dla mnie to zwykły dupek. Widziałam go ostatnio minęłam go ja słup.
Ale dlaczego ten facet jest dla Ciebie zwykłym dupkiem ? Co takiego zrobił, że z macho stał się dupkiem ? W jaki sposób Ciebie skrzywdził, co ci złego zrobił ?
Szary80 napisał/a:alsoski001 napisał/a:Kolejny mądry teoretyk, piewca mądrości ludowych.
Jeśli nie wiesz jak masz postąpić, na co sie zdecydowac to odwlekasz czas decyzji. To oczywiste. Zamiast podejmować jakakolwiek decyzje na chybił trafił próbujesz złapać dystans i poszukać najlepszej decyzji. A niektórym na tym forum najwyraźniej męskość i zdecydowanie pomyliła się z działaniem na ślepo i po omacku. „Zdecyduj się”, „albo żona albo kochanka”, „dlaczego jeszcze się nie zdecydowałeś”. To bez sensu.
Jeśli mam wątpliwości czy chce pozostać z żona to nie widzę powodu aby się rozstawać tylko dlatego ze mam wątpliwości. Zmiana dla zmiany.To po co zaczynales skoro masz watpliwosci? Albo w to wchodzisz albo zostajesz i placzesz nad soba. To ja komus w glowie namieszalem czy ty? Miales i wciaz masz rodzine to siedz na tylku bo tak zdecydowales a jak nie to sie rozwiedz i nie oszukuj wszystkich dookola. Nie jestem madrala tylko tez sie przejechalem na takich zjem... gierkach bo dla dzieci zostaje. Bylo o tym myslec zanim ptaka w inne gniazdo wkladales. Badz facet a nie dzieciak.
Jak zaczynalem, nie mialem wątpliwości czy dylematów. Wątpliwości mam teraz.
Rozumiem, ze Ty nie miałeś wątpliwości? Podjąłeś decyzje sam, czy ktoś za Ciebie zdecydował? No i najważniejsze: czy nigdy nie żałowałeś tamtej decyzji, czy może jednak często wracasz do tego i zastanawiasz się jak by to było ...?
Jak moge wracac do kogos kto potraktowal mnie tak samo jak Ty. Tez sie okazalo ze jest dziecko i nie odejdzie. To po co to zaczynac skoro na koncu podwija sie ogon robiac przez caly czas komus nadzieje. Ja nie zdradzilem tylko zostalem zrobiony w balona.
Hrefi napisał/a:Nana666 napisał/a:Fajnie się opiniuje takim, co to właśnie nie otrzymali złych wzorców, nie zaburzono im dzieciństwa ani wszelkich podstaw
Za to ci, którzy takie problemy mieli, w zdecydowanej większości potwierdzą, iż to mocno rzutuje na dorosłe życie.
To nie tak. Chcę napisać, że dzieciństwo nie przekreśla człowieka. Można mieć złe dzieciństwo i wyjść na ludzi a można mieć sielankowe dzieciństwo i robić różne nieetyczne rzeczy w życiu dorosłym.
Oznacza to, że dzieci z domów gdzie był rozwód wcale nie są skazane na rozbicie własnych małżeństw. Może wręcz przeciwnie. Będą starali się pracować nad związkiem bo sami widzieli rozpad za młodu.
Ależ w żadnym razie nie twierdzę, że to wyrok. Że po dobrym dzieciństwie robi się same dobre rzeczy w dorosłości albo że po mniej udanym jest się skazanym na porażkę. Za to - z czego możesz sobie nie zdawać sprawy właśnie przez to, iż tego nie doświadczyłeś - te negatywne wzorce wszystko utrudniają. A czy tego chce kochający rodzic dla swoich dzieci? Rzucania im kłód pod nogi? Nauczenia, że nie można ufać najbliższym? Lat pracy nad sobą, by zaufać, nie stać się kontrolerem czy bluszczem?
No i dodatkowo nierosądne jest poczynianie założenia, że się nie wyda. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak niewiele trzeba, by się wydało i jakie błahostki prowadzą do odkrycia prawdy.
Kto takie założenie poczynił ? Byłem gotowy na to, że żona wszystko odkryje. Miałem nawet plan co zrobić w takiej sytuacji. Na początku romansu było mi momentami naprawdę wszystko jedno czy żona się dowie, czy nie. Teraz jestem już bardziej, znaczniej bardziej zachowawczy i nie chciałbym aby się dowiedziała.
Szary80 napisał/a:alsoski001 napisał/a:Kolejny mądry teoretyk, piewca mądrości ludowych.
Jeśli nie wiesz jak masz postąpić, na co sie zdecydowac to odwlekasz czas decyzji. To oczywiste. Zamiast podejmować jakakolwiek decyzje na chybił trafił próbujesz złapać dystans i poszukać najlepszej decyzji. A niektórym na tym forum najwyraźniej męskość i zdecydowanie pomyliła się z działaniem na ślepo i po omacku. „Zdecyduj się”, „albo żona albo kochanka”, „dlaczego jeszcze się nie zdecydowałeś”. To bez sensu.
Jeśli mam wątpliwości czy chce pozostać z żona to nie widzę powodu aby się rozstawać tylko dlatego ze mam wątpliwości. Zmiana dla zmiany.To po co zaczynales skoro masz watpliwosci? Albo w to wchodzisz albo zostajesz i placzesz nad soba. To ja komus w glowie namieszalem czy ty? Miales i wciaz masz rodzine to siedz na tylku bo tak zdecydowales a jak nie to sie rozwiedz i nie oszukuj wszystkich dookola. Nie jestem madrala tylko tez sie przejechalem na takich zjem... gierkach bo dla dzieci zostaje. Bylo o tym myslec zanim ptaka w inne gniazdo wkladales. Badz facet a nie dzieciak.
Jak zaczynalem, nie mialem wątpliwości czy dylematów. Wątpliwości mam teraz.
Rozumiem, ze Ty nie miałeś wątpliwości? Podjąłeś decyzje sam, czy ktoś za Ciebie zdecydował? No i najważniejsze: czy nigdy nie żałowałeś tamtej decyzji, czy może jednak często wracasz do tego i zastanawiasz się jak by to było ...?
Ty zdradziles i mysle ze to " jak by your bylo " bedzie Ci siedziec w glowie bardzo dlugo a jak dziecko dorosnie to bedziesz zalowal ze w tamtym momencie nie podjeles decyzji o zmienie bo zostales z kims kogo juz nie kochasz a czasu juz nie cofniesz.
Ale dlaczego ten facet jest dla Ciebie zwykłym dupkiem ? Co takiego zrobił, że z macho stał się dupkiem ? W jaki sposób Ciebie skrzywdził, co ci złego zrobił ?
Nie chcę do tego wracać, bo wtedy byłam zakochana na maksa.. no nie odszedł od żony.. to raz a dwa zaczęłam w innym świetle postrzegać sam romans. On po mnie i zaciążeniu żony, też zdradził.. no więc "dupek" raczej nie wymaga wyjaśnień..
Cyngli napisał/a:Ela210 napisał/a:Nie Cyngli- nie można być wspaniałym ojcem czy matką po opuszczeniu dzieci- co najwyżej starać się być dobrym.
Nie zgadzam się.
I pozostanę przy swojej opinii.To może ja wzbudzę w Tobie wątpliwości.
Mój syn ma 3.5 roku. Jak się obudzi to rano wdrapuje mi się na łóżko a jak mam zamknięte oczy to ciągnie mnie za nos, albo włosy żebym zwrócił na niego uwagę. Później robimy zapasy w łóżku, łaskocze go i takie tam drobne rzeczy zarezerwowane dla rodzica i dziecka.
Jeśli odejdę od żony to mój syn nie przyjdzie już rano ciągnąć mnie za włosy. To tylko przykład fragmentu codziennego życia. Odchodząc od żony, tracę to wszystko. Już nie będę mógł uczestniczyć na stałe w jego życiu. Dlatego jest tak jak napisała Ela, po odejściu można starać się być jedynie dobrym ojcem. Ja bym poszedł dalej i powiedział, że można starać się co najwyżej być ojcem (bez przymiotnika dobry) Nigdy nie zostanie się wspaniałym ojcem dla tego dziecka.Dlatego my zdradzający mężczyźni mamy te wszystkie wątpliwości.
Nie musisz mi tego tłumaczyć, moi rodzice się rozwiedli jak miałam 5 lat.
I dalej pozostanę przy swojej opinii.
Cyngli napisał/a:Ela210 napisał/a:Nie Cyngli- nie można być wspaniałym ojcem czy matką po opuszczeniu dzieci- co najwyżej starać się być dobrym.
Nie zgadzam się.
I pozostanę przy swojej opinii.To może ja wzbudzę w Tobie wątpliwości.
Mój syn ma 3.5 roku. Jak się obudzi to rano wdrapuje mi się na łóżko a jak mam zamknięte oczy to ciągnie mnie za nos, albo włosy żebym zwrócił na niego uwagę. Później robimy zapasy w łóżku, łaskocze go i takie tam drobne rzeczy zarezerwowane dla rodzica i dziecka.
Jeśli odejdę od żony to mój syn nie przyjdzie już rano ciągnąć mnie za włosy. To tylko przykład fragmentu codziennego życia. Odchodząc od żony, tracę to wszystko. Już nie będę mógł uczestniczyć na stałe w jego życiu. Dlatego jest tak jak napisała Ela, po odejściu można starać się być jedynie dobrym ojcem. Ja bym poszedł dalej i powiedział, że można starać się co najwyżej być ojcem (bez przymiotnika dobry) Nigdy nie zostanie się wspaniałym ojcem dla tego dziecka.Dlatego my zdradzający mężczyźni mamy te wszystkie wątpliwości.
Mężczyzna powinien być jak widać bezrefleksyjny - ma wątpliwości - to takie niemęskie. Trzeba chcąc równo z trawa i się nie przejmować - szczerzy do bólu.
Dla mnie to jasne jak słońce, że łatwiej z czasem zrozumieć motywy człowieka, który był nieszczęśliwy i świadom tego podjął decyzję o odejściu niż oszusta, który kosztem najbliższych ratował jedynie swój komfort. Nie oznacza to, że dziecko powie "równy z ciebie gość" - oznacza to tyle, że kiedy żal zelżeje, to nie będzie takiego wstrętu do własnego rodzica. Będzie możliwość, by się zrozumieć wzajemnie, by nie postrzegać bliskiej osoby jako kogoś obrzydliwego. Wzorzec też dostanie się dziecku inny - taki, że czasem miłość znika i ludzie się rozstają, ale że mają dla siebie jakiś elementarny szacunek. Nie taki, że można zrobić z czyjegoś życia kłamstwo dla zaspokojenia swoich popędów.
Łatwiej zrozumieć motywy ? Dziecko jak dorośnie może powiedzieć - jesteś draniem, porzuciłeś nas BEZ POWODU. Inni to przynajmniej zakochali w kobiecie, mieli jakiś powód, jakiś argument, ale TY porzuciłeś nas na sucho, bez powodu.
Hrefi napisał/a:Ale dlaczego ten facet jest dla Ciebie zwykłym dupkiem ? Co takiego zrobił, że z macho stał się dupkiem ? W jaki sposób Ciebie skrzywdził, co ci złego zrobił ?
Nie chcę do tego wracać, bo wtedy byłam zakochana na maksa.. no nie odszedł od żony.. to raz a dwa zaczęłam w innym świetle postrzegać sam romans. On po mnie i zaciążeniu żony, też zdradził.. no więc "dupek" raczej nie wymaga wyjaśnień..
Ok, nie ciągnę tematu, ale mógłbym bo nadal nie wiem co on ci takiego zrobił. Nie pytam się co żonie zrobił albo tej trzeciej, tylko Tobie. Ale nie odpowiadaj. Ważne, że poradziłaś sobie z tym i odzyskałaś spokój ducha.
Hrefi napisał/a:Ale dlaczego ten facet jest dla Ciebie zwykłym dupkiem ? Co takiego zrobił, że z macho stał się dupkiem ? W jaki sposób Ciebie skrzywdził, co ci złego zrobił ?
Nie chcę do tego wracać, bo wtedy byłam zakochana na maksa.. no nie odszedł od żony.. to raz a dwa zaczęłam w innym świetle postrzegać sam romans. On po mnie i zaciążeniu żony, też zdradził.. no więc "dupek" raczej nie wymaga wyjaśnień..
Nie odszedł od żony, nie spełnił oczekiwań, być może naobiecywał ze odejdzie, ze będziecie razem - mysle, ze całkiem łatwo wypełnić kryteria
Ale kochankowie mówią sobie przecież to czego druga strona oczekuje - dlatego jest tak słodko i fajnie. Był mistrzem w łóżku, ale był tez mistrzem iluzji. Chyba to skądś to znam ...
Roxann napisał/a:Hrefi napisał/a:Ale dlaczego ten facet jest dla Ciebie zwykłym dupkiem ? Co takiego zrobił, że z macho stał się dupkiem ? W jaki sposób Ciebie skrzywdził, co ci złego zrobił ?
Nie chcę do tego wracać, bo wtedy byłam zakochana na maksa.. no nie odszedł od żony.. to raz a dwa zaczęłam w innym świetle postrzegać sam romans. On po mnie i zaciążeniu żony, też zdradził.. no więc "dupek" raczej nie wymaga wyjaśnień..
Ok, nie ciągnę tematu, ale mógłbym bo nadal nie wiem co on ci takiego zrobił. Nie pytam się co żonie zrobił albo tej trzeciej, tylko Tobie. Ale nie odpowiadaj. Ważne, że poradziłaś sobie z tym i odzyskałaś spokój ducha.
No co zrobił złamał serce to najłatwiej powiedzieć.. ale życie toczy dalej.. Wy tkwicie w tych romansach ja już jestem 2l poza tym.
Nana666 napisał/a:Dla mnie to jasne jak słońce, że łatwiej z czasem zrozumieć motywy człowieka, który był nieszczęśliwy i świadom tego podjął decyzję o odejściu niż oszusta, który kosztem najbliższych ratował jedynie swój komfort. Nie oznacza to, że dziecko powie "równy z ciebie gość" - oznacza to tyle, że kiedy żal zelżeje, to nie będzie takiego wstrętu do własnego rodzica. Będzie możliwość, by się zrozumieć wzajemnie, by nie postrzegać bliskiej osoby jako kogoś obrzydliwego. Wzorzec też dostanie się dziecku inny - taki, że czasem miłość znika i ludzie się rozstają, ale że mają dla siebie jakiś elementarny szacunek. Nie taki, że można zrobić z czyjegoś życia kłamstwo dla zaspokojenia swoich popędów.
Łatwiej zrozumieć motywy ? Dziecko jak dorośnie może powiedzieć - jesteś draniem, porzuciłeś nas BEZ POWODU. Inni to przynajmniej zakochali w kobiecie, mieli jakiś powód, jakiś argument, ale TY porzuciłeś nas na sucho, bez powodu.
Poczucie nieszczęścia nie jest brakiem powodu. Powód nie musi być jak wybuch bomby, by był zrozumiały. To po prostu pokazuje, że relacja musi być dobrowolna, aby była dobra. Że wolno odejść z sytuacji, dla której nie widzimy przyszłości i która nas unieszczęśliwia. Kiedy na jaw wychodzi oszustwo, dochodzi ta bomba - że nawet najbliżsi mogą oszukać, tworzyć iluzje. Pojawia się mnóstwo bolesnych pytań. Czemu ta druga kobieta jest lepsza od mamy? Czy i dlaczego jej rodzina jest lepsza? Dlaczego ktoś "zabrał" ojca? Co to w ogóle za osoba, która pojawiła się znikąd? Nie patrz tylko z perspektywy rodzica. Poczuj się dzieckiem i pomyśl jak ono.
alsoski001 napisał/a:Szary80 napisał/a:To po co zaczynales skoro masz watpliwosci? Albo w to wchodzisz albo zostajesz i placzesz nad soba. To ja komus w glowie namieszalem czy ty? Miales i wciaz masz rodzine to siedz na tylku bo tak zdecydowales a jak nie to sie rozwiedz i nie oszukuj wszystkich dookola. Nie jestem madrala tylko tez sie przejechalem na takich zjem... gierkach bo dla dzieci zostaje. Bylo o tym myslec zanim ptaka w inne gniazdo wkladales. Badz facet a nie dzieciak.
Jak zaczynalem, nie mialem wątpliwości czy dylematów. Wątpliwości mam teraz.
Rozumiem, ze Ty nie miałeś wątpliwości? Podjąłeś decyzje sam, czy ktoś za Ciebie zdecydował? No i najważniejsze: czy nigdy nie żałowałeś tamtej decyzji, czy może jednak często wracasz do tego i zastanawiasz się jak by to było ...?Jak moge wracac do kogos kto potraktowal mnie tak samo jak Ty. Tez sie okazalo ze jest dziecko i nie odejdzie. To po co to zaczynac skoro na koncu podwija sie ogon robiac przez caly czas komus nadzieje. Ja nie zdradzilem tylko zostalem zrobiony w balona.
A to przepraszam. Teraz rozumiem skąd ta agresja
Roxann napisał/a:Hrefi napisał/a:Ale dlaczego ten facet jest dla Ciebie zwykłym dupkiem ? Co takiego zrobił, że z macho stał się dupkiem ? W jaki sposób Ciebie skrzywdził, co ci złego zrobił ?
Nie chcę do tego wracać, bo wtedy byłam zakochana na maksa.. no nie odszedł od żony.. to raz a dwa zaczęłam w innym świetle postrzegać sam romans. On po mnie i zaciążeniu żony, też zdradził.. no więc "dupek" raczej nie wymaga wyjaśnień..
Ok, nie ciągnę tematu, ale mógłbym bo nadal nie wiem co on ci takiego zrobił. Nie pytam się co żonie zrobił albo tej trzeciej, tylko Tobie. Ale nie odpowiadaj. Ważne, że poradziłaś sobie z tym i odzyskałaś spokój ducha.
Ale ja Ci powiem (choć już mam do tego dystans), stworzył otoczkę wielkiej miłości, jeździł za mną niemal wszędzie by tylko na chwilę spotkać, by mi zaimponować. No miliony takich gestów, jak się okazało na nic. Do końca.
Tak od siebie dodam, że nikt 3-latkowi nie będzie zdradzał szczegółów rozstania rodziców.
Tylko od Was by zależało, jak to rozegracie.
Hrefi, być może blokujesz swojej żonie możliwość odnalezienia prawdziwej miłości. Nie jest Ci ani trochę głupio i żal? Nie masz wyrzutów sumienia, że przez Ciebie ona żyje w kłamstwie i iluzji?
Tak od siebie dodam, że nikt 3-latkowi nie będzie zdradzał szczegółów rozstania rodziców.
Tylko od Was by zależało, jak to rozegracie.
Hrefi, być może blokujesz swojej żonie możliwość odnalezienia prawdziwej miłości. Nie jest Ci ani trochę głupio i żal? Nie masz wyrzutów sumienia, że przez Ciebie ona żyje w kłamstwie i iluzji?
Ale ja dla swojej żony jestem prawdziwą miłością. Sama tak wielokrotnie mówiła. Skąd pomysł, że nie jestem prawdziwą miłością dla niej ? Przecież miłość nie musi być odwzajemniona aby prawdziwie kochać. Mało to takich przypadków. Można się w kimś prawdziwie zakochać bez wzajemności.
Hrefi napisał/a:Roxann napisał/a:Nie chcę do tego wracać, bo wtedy byłam zakochana na maksa.. no nie odszedł od żony.. to raz a dwa zaczęłam w innym świetle postrzegać sam romans. On po mnie i zaciążeniu żony, też zdradził.. no więc "dupek" raczej nie wymaga wyjaśnień..
Ok, nie ciągnę tematu, ale mógłbym bo nadal nie wiem co on ci takiego zrobił. Nie pytam się co żonie zrobił albo tej trzeciej, tylko Tobie. Ale nie odpowiadaj. Ważne, że poradziłaś sobie z tym i odzyskałaś spokój ducha.
Ale ja Ci powiem (choć już mam do tego dystans), stworzył otoczkę wielkiej miłości, jeździł za mną niemal wszędzie by tylko na chwilę spotkać, by mi zaimponować. No miliony takich gestów, jak się okazało na nic. Do końca.
Czy cię oszukał kiedyś ? Czy obiecywał Ci, że zostawi żonę ? Czy Cię okłamał ? Bo to są dla mnie oznaki, że można kogoś nazwać dupkiem.
Zapamiętałem jednak wyraźnie jego stwierdzenie - wolałbym nie wiedzieć !
Nie rozumiesz, ja jako zdradzona, na początku też myślałam, przez ułamek sekundy, że wolałabym nie wiedzieć. Bo mój facet sie w ogóle nie zmienił, ba po zdradzie nawet był lepszy, chociaż zawsze dla mnie był idealny. No i w jego przypadku to nie był romans- ponoć, bo już w nic nie wierze, ale nie o tym miałam pisać.
Zatem gdybym nie wiedziała byłabym szczęśliwa przez ile 2lata, 3? 10? 20? Kto raz zdradził prawdopodobnie zdradzi kolejny raz i kolejny. A ja mam teraz świadomość tego, moge sobie ułożyć życie na bazie tej wiedzy. Mogę ustalić zasady sama ze sobą: na zasadzie- jak nie będzie dobrym ojcem to zrobię tak i tak, jak zdradzi kolejny raz to postąpię w ten sposób, jak wda sie w romans to będzie to i to. (nie chce pisac o swoich decyzjach bo nie o tym jest wątek).
Lepiej wiedzieć i podjąć świadomą decyzję o SWOIM życiu. Nie wierzę w "dobre serce" zdradzających, którzy nie mówią partnerom bo ich chronią, bo nie chca, zeby byli nieszczęśliwi. To sa wymówki, bo finalnie, może być tak, że zdradzający po x latach ukrywania i "chronienia" jednak odchodzi do kochanki/ kochanka. I wtedy co? już się nie liczy szczęście żony/ męża? To nie mówienie prawdy to jest gra na czas zdradzających, chca mieć w zanadrzu małżonka, ale cały cczas kombinować jak tu zrobić, żeby być z tą drugą osobą, a jak się w końcu odważą i sie uda, to wtedy mają w dupie szczęście dotychczasowego partnera.
Co do wypowiedzi cyngli to zgadzam się, że można być dobrym rodzicem po rozstaniu, ale okoliczności rozstania zaważą na uczuciach jakimi dziecko będzie obdarzało rodzica, który odszedł do innej osoby.
A wiecie jakie było by dla mnie rozwiązanie idealne. Powiem wam bo i tak mam złą opinię więc nic nie tracę.
Najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji to było by kontynuować romans ale na zasadzie cieszenie się z niego, cieszenia się ze wspólnych spotkań, świetnego seksu bez tych wszystkich trudnych emocji jak nieodparte pragnienie bycia ze sobą już na zawsze i pragnienia przekształcenia romansu w normalny związek. Jak już wam pisałem nie mam żadnych wyrzutów sumienia co do żony, więc tu bym dał radę. Jakby jeszcze dało się resetować po spotkaniu z kochanką, czyli nie przenosić romansu poza pokój hotelowy to rozwiązanie idealne. Ale tak się nie da. To wbrew fizyce.
Roxann napisał/a:Hrefi napisał/a:Ok, nie ciągnę tematu, ale mógłbym bo nadal nie wiem co on ci takiego zrobił. Nie pytam się co żonie zrobił albo tej trzeciej, tylko Tobie. Ale nie odpowiadaj. Ważne, że poradziłaś sobie z tym i odzyskałaś spokój ducha.
Ale ja Ci powiem (choć już mam do tego dystans), stworzył otoczkę wielkiej miłości, jeździł za mną niemal wszędzie by tylko na chwilę spotkać, by mi zaimponować. No miliony takich gestów, jak się okazało na nic. Do końca.
Czy cię oszukał kiedyś ? Czy obiecywał Ci, że zostawi żonę ? Czy Cię okłamał ? Bo to są dla mnie oznaki, że można kogoś nazwać dupkiem.
Na początku to nawet ukrywał ze na żonę. ..zresztą naoradwę nie chce do tego wracać bo to za mną.
Szary80 napisał/a:alsoski001 napisał/a:Jak zaczynalem, nie mialem wątpliwości czy dylematów. Wątpliwości mam teraz.
Rozumiem, ze Ty nie miałeś wątpliwości? Podjąłeś decyzje sam, czy ktoś za Ciebie zdecydował? No i najważniejsze: czy nigdy nie żałowałeś tamtej decyzji, czy może jednak często wracasz do tego i zastanawiasz się jak by to było ...?Jak moge wracac do kogos kto potraktowal mnie tak samo jak Ty. Tez sie okazalo ze jest dziecko i nie odejdzie. To po co to zaczynac skoro na koncu podwija sie ogon robiac przez caly czas komus nadzieje. Ja nie zdradzilem tylko zostalem zrobiony w balona.
A to przepraszam. Teraz rozumiem skąd ta agresja
Mam nauczke i nigdy wiecej takich bubli. Chcesz zostac dla dziecka bo tak musi byc. Na twoim miejscu poszukalbym tutaj postów ludzi ktorzy kiedys tez byli w takiej sytuacji i dzis zaluje ze nic nie zrobili a ci Co sie zdecydowali dzis tworza szczesliwe zwiazki. Czasami dla dziecka lepiej jest miec szczesliwych rodzicow zyjacych osobna a nie razem udajac ze wszystko jest ok .
A wiecie jakie było by dla mnie rozwiązanie idealne. Powiem wam bo i tak mam złą opinię więc nic nie tracę.
Najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji to było by kontynuować romans ale na zasadzie cieszenie się z niego, cieszenia się ze wspólnych spotkań, świetnego seksu bez tych wszystkich trudnych emocji jak nieodparte pragnienie bycia ze sobą już na zawsze i pragnienia przekształcenia romansu w normalny związek. Jak już wam pisałem nie mam żadnych wyrzutów sumienia co do żony, więc tu bym dał radę. Jakby jeszcze dało się resetować po spotkaniu z kochanką, czyli nie przenosić romansu poza pokój hotelowy to rozwiązanie idealne. Ale tak się nie da. To wbrew fizyce.
i tutaj tylko potwierdziłeś to co napisałam powyżej, że ukrywasz romans tylko ze względu na swoją wygodę, a nie "chronienie" żony, coby żyła długo i szczęśliwie. Szach Mat Zdradzaczu.
Hrefi napisał/a:Zapamiętałem jednak wyraźnie jego stwierdzenie - wolałbym nie wiedzieć !
Nie rozumiesz, ja jako zdradzona, na początku też myślałam, przez ułamek sekundy, że wolałabym nie wiedzieć. Bo mój facet sie w ogóle nie zmienił, ba po zdradzie nawet był lepszy, chociaż zawsze dla mnie był idealny. No i w jego przypadku to nie był romans- ponoć, bo już w nic nie wierze, ale nie o tym miałam pisać.
Zatem gdybym nie wiedziała byłabym szczęśliwa przez ile 2lata, 3? 10? 20? Kto raz zdradził prawdopodobnie zdradzi kolejny raz i kolejny. A ja mam teraz świadomość tego, moge sobie ułożyć życie na bazie tej wiedzy. Mogę ustalić zasady sama ze sobą: na zasadzie- jak nie będzie dobrym ojcem to zrobię tak i tak, jak zdradzi kolejny raz to postąpię w ten sposób, jak wda sie w romans to będzie to i to. (nie chce pisac o swoich decyzjach bo nie o tym jest wątek).
Lepiej wiedzieć i podjąć świadomą decyzję o SWOIM życiu. Nie wierzę w "dobre serce" zdradzających, którzy nie mówią partnerom bo ich chronią, bo nie chca, zeby byli nieszczęśliwi. To sa wymówki, bo finalnie, może być tak, że zdradzający po x latach ukrywania i "chronienia" jednak odchodzi do kochanki/ kochanka. I wtedy co? już się nie liczy szczęście żony/ męża? To nie mówienie prawdy to jest gra na czas zdradzających, chca mieć w zanadrzu małżonka, ale cały cczas kombinować jak tu zrobić, żeby być z tą drugą osobą, a jak się w końcu odważą i sie uda, to wtedy mają w dupie szczęście dotychczasowego partnera.
Co do wypowiedzi cyngli to zgadzam się, że można być dobrym rodzicem po rozstaniu, ale okoliczności rozstania zaważą na uczuciach jakimi dziecko będzie obdarzało rodzica, który odszedł do innej osoby.
Może i faktycznie twój facet nie miał romansu a zdarzyło mu się jednorazowa akcja albo nie było zaangażowania uczuciowego z jego strony. Chodź z drugiej strony po co miałby zdradzać jeśli się nie zaangażował. Stawiam na jednorazową akcję. Jakby twój facet miał długi romans z zakochaniem się to by cię tak przez niego przeciągnął prędzej czy później, że nie wiem czy byś do niego wróciła.
Hrefi napisał/a:A wiecie jakie było by dla mnie rozwiązanie idealne. Powiem wam bo i tak mam złą opinię więc nic nie tracę.
Najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji to było by kontynuować romans ale na zasadzie cieszenie się z niego, cieszenia się ze wspólnych spotkań, świetnego seksu bez tych wszystkich trudnych emocji jak nieodparte pragnienie bycia ze sobą już na zawsze i pragnienia przekształcenia romansu w normalny związek. Jak już wam pisałem nie mam żadnych wyrzutów sumienia co do żony, więc tu bym dał radę. Jakby jeszcze dało się resetować po spotkaniu z kochanką, czyli nie przenosić romansu poza pokój hotelowy to rozwiązanie idealne. Ale tak się nie da. To wbrew fizyce.
i tutaj tylko potwierdziłeś to co napisałam powyżej, że ukrywasz romans tylko ze względu na swoją wygodę, a nie "chronienie" żony, coby żyła długo i szczęśliwie. Szach Mat Zdradzaczu.
Jaki Szach Mat ? Ukrywam romans bo zdecydowałem, że zostanę z nią ze względu na dziecko. Skoro zdecydowałem, że z nią zostanę to nie ma najmniejszego sensu mówić jej o romansie. Uważam, że w tej sytuacji lepiej jest dla niej nie wiedzieć.
A wiecie jakie było by dla mnie rozwiązanie idealne. Powiem wam bo i tak mam złą opinię więc nic nie tracę.
Najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji to było by kontynuować romans ale na zasadzie cieszenie się z niego, cieszenia się ze wspólnych spotkań, świetnego seksu bez tych wszystkich trudnych emocji jak nieodparte pragnienie bycia ze sobą już na zawsze i pragnienia przekształcenia romansu w normalny związek. Jak już wam pisałem nie mam żadnych wyrzutów sumienia co do żony, więc tu bym dał radę. Jakby jeszcze dało się resetować po spotkaniu z kochanką, czyli nie przenosić romansu poza pokój hotelowy to rozwiązanie idealne. Ale tak się nie da. To wbrew fizyce.
Pojechałeś ) Pytanie tylko co na to kochanka? Czy taki układ by jej pasował?
Moja ma dosyć, chce więcej i więcej. Stad rozstanie z jej inicjatywy - chyba dość podobnie jak u Roxanny.
Nirvanka87 napisał/a:Hrefi napisał/a:A wiecie jakie było by dla mnie rozwiązanie idealne. Powiem wam bo i tak mam złą opinię więc nic nie tracę.
Najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji to było by kontynuować romans ale na zasadzie cieszenie się z niego, cieszenia się ze wspólnych spotkań, świetnego seksu bez tych wszystkich trudnych emocji jak nieodparte pragnienie bycia ze sobą już na zawsze i pragnienia przekształcenia romansu w normalny związek. Jak już wam pisałem nie mam żadnych wyrzutów sumienia co do żony, więc tu bym dał radę. Jakby jeszcze dało się resetować po spotkaniu z kochanką, czyli nie przenosić romansu poza pokój hotelowy to rozwiązanie idealne. Ale tak się nie da. To wbrew fizyce.
i tutaj tylko potwierdziłeś to co napisałam powyżej, że ukrywasz romans tylko ze względu na swoją wygodę, a nie "chronienie" żony, coby żyła długo i szczęśliwie. Szach Mat Zdradzaczu.
Jaki Szach Mat ? Ukrywam romans bo zdecydowałem, że zostanę z nią ze względu na dziecko. Skoro zdecydowałem, że z nią zostanę to nie ma najmniejszego sensu mówić jej o romansie. Uważam, że w tej sytuacji lepiej jest dla niej nie wiedzieć.
Albo jeszcze inaczej. Nie potrzebuje rady czy zostać z żoną czy iść do kochanki bo to już zdecydowałem zanim założyłem ten wątek ale raczej dla mnie lepsze było wymyślić jak cieszyć się z romansu odrzucając to całe cierpienie. Ale wiem, że tak się nie da. A może się da, tylko oboje z kochanką musimy przejść przez poszczególne etapy. Sam do końca nie wiem.
Cyngli napisał/a:Tak od siebie dodam, że nikt 3-latkowi nie będzie zdradzał szczegółów rozstania rodziców.
Tylko od Was by zależało, jak to rozegracie.
Hrefi, być może blokujesz swojej żonie możliwość odnalezienia prawdziwej miłości. Nie jest Ci ani trochę głupio i żal? Nie masz wyrzutów sumienia, że przez Ciebie ona żyje w kłamstwie i iluzji?
Ale ja dla swojej żony jestem prawdziwą miłością. Sama tak wielokrotnie mówiła. Skąd pomysł, że nie jestem prawdziwą miłością dla niej ? Przecież miłość nie musi być odwzajemniona aby prawdziwie kochać. Mało to takich przypadków. Można się w kimś prawdziwie zakochać bez wzajemności.
Być może byłeś jej miłością dopóki nie zdradziłeś. Ma prawo zweryfikować swoje uczucia. Ona nie wie o zdradzie i kłamstwach. Nie zna prawdziwego Ciebie.
Hrefi napisał/a:A wiecie jakie było by dla mnie rozwiązanie idealne. Powiem wam bo i tak mam złą opinię więc nic nie tracę.
Najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji to było by kontynuować romans ale na zasadzie cieszenie się z niego, cieszenia się ze wspólnych spotkań, świetnego seksu bez tych wszystkich trudnych emocji jak nieodparte pragnienie bycia ze sobą już na zawsze i pragnienia przekształcenia romansu w normalny związek. Jak już wam pisałem nie mam żadnych wyrzutów sumienia co do żony, więc tu bym dał radę. Jakby jeszcze dało się resetować po spotkaniu z kochanką, czyli nie przenosić romansu poza pokój hotelowy to rozwiązanie idealne. Ale tak się nie da. To wbrew fizyce.
Pojechałeś
) Pytanie tylko co na to kochanka? Czy taki układ by jej pasował?
Moja ma dosyć, chce więcej i więcej. Stad rozstanie z jej inicjatywy - chyba dość podobnie jak u Roxanny.
No pojechałem. Niektórzy pewnie dostaną szału macicy albo skurczu jąder. Hehe.
Mojej kochance by taki układ bardzo pasował bo ma męża więc to byłby układ idealny. Oboje tego chcemy ale nie umiemy.
Mężczyzna powinien być jak widać bezrefleksyjny - ma wątpliwości - to takie niemęskie. Trzeba chcąc równo z trawa i się nie przejmować - szczerzy do bólu.
Nie. Mężczyzna powinien mieć refleksje już na początku. Ponosi odpowiedzialność za swoje czyny, oraz przewiduje zawczasu ich konsekwencje. Niemęskie jest działanie w amoku, a potem filozofowanie nad sensem istnienia przez tak długi czas. Nie zachowywałeś się jak mężczyzna tylko jak bohater Na Wspólnej.
Jak już się ogarnąłeś i chcesz coś zmienić, to działaj, a nie jęcz jak to Ci niedobrze. Może masz jeszcze szanse.
alsoski001 napisał/a:Szary80 napisał/a:Jak moge wracac do kogos kto potraktowal mnie tak samo jak Ty. Tez sie okazalo ze jest dziecko i nie odejdzie. To po co to zaczynac skoro na koncu podwija sie ogon robiac przez caly czas komus nadzieje. Ja nie zdradzilem tylko zostalem zrobiony w balona.
A to przepraszam. Teraz rozumiem skąd ta agresja
Mam nauczke i nigdy wiecej takich bubli. Chcesz zostac dla dziecka bo tak musi byc. Na twoim miejscu poszukalbym tutaj postów ludzi ktorzy kiedys tez byli w takiej sytuacji i dzis zaluje ze nic nie zrobili a ci Co sie zdecydowali dzis tworza szczesliwe zwiazki. Czasami dla dziecka lepiej jest miec szczesliwych rodzicow zyjacych osobna a nie razem udajac ze wszystko jest ok .
Świetnie, ale to nic nie zmienia - jest pewnie drugie tyle postów tych, którzy poszli na całość, odeszli do kochanki i wpadli jak z deszczu pod rynnę...
Do dziś żałują, chcieliby wrócić ale nic z tego.
O tym cały czas rozmawiamy - żeby może jednak nie podejmować życiowej decyzji w stanie upojenia, zakochania i bycia w związku z tym niespełna rozumu. Przeczekać te fale - i dopiero wtedy podjąć decyzje. A to wymaga czasu...
Może i faktycznie twój facet nie miał romansu a zdarzyło mu się jednorazowa akcja albo nie było zaangażowania uczuciowego z jego strony. Chodź z drugiej strony po co miałby zdradzać jeśli się nie zaangażował. Stawiam na jednorazową akcję. Jakby twój facet miał długi romans z zakochaniem się to by cię tak przez niego przeciągnął prędzej czy później, że nie wiem czy byś do niego wróciła.
też nie wiem czy bym wróciła, nie ma co gdybac bo nie stanęłam przed taką sytuacją. Co nie zmienia faktu, że mam świadomość zdrady i mogłam podjąć decyzję sama, a nie, że on zadecydował za mnie coby mnie "uszczęśliwiać". Natomiast Ty napisałeś, że nie mówisz, żonie bo z nią zostajesz i nie chcesz, zeby wiedziała i była nieszczęśliwa, a z drugiej piszesz, że idealnie by było gdyby kochanka jednak się zdecydowała na normalny związek z Tobą. więc co? wtedy od razu byś odszedł od żony- zatem gdzie ta troska o jej szczęście?
Jednym słowem miotasz się w zeznaniach, a raczej sam sobie zaprzeczasz.
Hrefi napisał/a:Może i faktycznie twój facet nie miał romansu a zdarzyło mu się jednorazowa akcja albo nie było zaangażowania uczuciowego z jego strony. Chodź z drugiej strony po co miałby zdradzać jeśli się nie zaangażował. Stawiam na jednorazową akcję. Jakby twój facet miał długi romans z zakochaniem się to by cię tak przez niego przeciągnął prędzej czy później, że nie wiem czy byś do niego wróciła.
też nie wiem czy bym wróciła, nie ma co gdybac bo nie stanęłam przed taką sytuacją. Co nie zmienia faktu, że mam świadomość zdrady i mogłam podjąć decyzję sama, a nie, że on zadecydował za mnie coby mnie "uszczęśliwiać". Natomiast Ty napisałeś, że nie mówisz, żonie bo z nią zostajesz i nie chcesz, zeby wiedziała i była nieszczęśliwa, a z drugiej piszesz, że idealnie by było gdyby kochanka jednak się zdecydowała na normalny związek z Tobą. więc co? wtedy od razu byś odszedł od żony- zatem gdzie ta troska o jej szczęście?
Jednym słowem miotasz się w zeznaniach, a raczej sam sobie zaprzeczasz.
Ty albo nieuważnie czytasz to co piszę albo masz problem z logiką i rozumiem tekstu. Gdzie ja napisałem, że było by idealnie gdyby kochanka zdecydowała się na normalny związek ze mną ? No gdzie tak napisałem ?
Napisałem wręcz coś całkowicie przeciwnego. Było by idealnie gdybyśmy oboje umieli cieszyć się romansem BEZ niedopartego pragnienia przekształcenia go w normalny związek.
Przynajmniej 5 stron byś zaoszczędził, gdybyś z góry przyznał, że nie tylko żona, ale w zasadzie i syn się specjalnie nie liczy, tylko tak sobie wpadłeś na forum pełne osób, które doświadczyły zdrady, żeby zapytać co zrobić, by jeszcze zminimalizować swoje straty.
Hrefi napisał/a:Cyngli napisał/a:Tak od siebie dodam, że nikt 3-latkowi nie będzie zdradzał szczegółów rozstania rodziców.
Tylko od Was by zależało, jak to rozegracie.
Hrefi, być może blokujesz swojej żonie możliwość odnalezienia prawdziwej miłości. Nie jest Ci ani trochę głupio i żal? Nie masz wyrzutów sumienia, że przez Ciebie ona żyje w kłamstwie i iluzji?
Ale ja dla swojej żony jestem prawdziwą miłością. Sama tak wielokrotnie mówiła. Skąd pomysł, że nie jestem prawdziwą miłością dla niej ? Przecież miłość nie musi być odwzajemniona aby prawdziwie kochać. Mało to takich przypadków. Można się w kimś prawdziwie zakochać bez wzajemności.
Być może byłeś jej miłością dopóki nie zdradziłeś. Ma prawo zweryfikować swoje uczucia. Ona nie wie o zdradzie i kłamstwach. Nie zna prawdziwego Ciebie.
Odmawiam jej tego prawa. Znam ją 15 lat i wiem, że po ujawnieniu romansu będzie dalej mnie kochać tylko dojdzie wielkie cierpienie. Dlatego podejmuje decyzję za nią i nie powiem jej o tym.
Ty albo nieuważnie czytasz to co piszę albo masz problem z logiką i rozumiem tekstu. Gdzie ja napisałem, że było by idealnie gdyby kochanka zdecydowała się na normalny związek ze mną ? No gdzie tak napisałem ?
Napisałem wręcz coś całkowicie przeciwnego. Było by idealnie gdybyśmy oboje umieli cieszyć się romansem BEZ niedopartego pragnienia przekształcenia go w normalny związek.
A rzeczywiście, pardon, zwracam honor, nie doczytałam zaprzeczenia. Co nie zmienia faktu, że żonę "uszczęśliwiasz" na siłę, dla swojego dobra, a nie jej.
************************
edit: nie masz pojęcia, czy żona będzie nadal kochać, ja też myślałam, że nie da się przestać kochac ot tak, na zawołanie. Sama się zdziwiłam, że gdy się dowiedziałam o zdradzie przestałam kochać. Widać jestem za bardzo logicznie myślącą osobą. Dla mnie to jest banalne, ktoś kto zdradza krzywdzi, ktoś kto krzywdzi nie kocha. Ktoś kto nie kocha i nas krzywdzi nie zasługuje na naszą miłość.
Nirvanka87 napisał/a:Hrefi napisał/a:A wiecie jakie było by dla mnie rozwiązanie idealne. Powiem wam bo i tak mam złą opinię więc nic nie tracę.
Najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji to było by kontynuować romans ale na zasadzie cieszenie się z niego, cieszenia się ze wspólnych spotkań, świetnego seksu bez tych wszystkich trudnych emocji jak nieodparte pragnienie bycia ze sobą już na zawsze i pragnienia przekształcenia romansu w normalny związek. Jak już wam pisałem nie mam żadnych wyrzutów sumienia co do żony, więc tu bym dał radę. Jakby jeszcze dało się resetować po spotkaniu z kochanką, czyli nie przenosić romansu poza pokój hotelowy to rozwiązanie idealne. Ale tak się nie da. To wbrew fizyce.
i tutaj tylko potwierdziłeś to co napisałam powyżej, że ukrywasz romans tylko ze względu na swoją wygodę, a nie "chronienie" żony, coby żyła długo i szczęśliwie. Szach Mat Zdradzaczu.
Jaki Szach Mat ? Ukrywam romans bo zdecydowałem, że zostanę z nią ze względu na dziecko. Skoro zdecydowałem, że z nią zostanę to nie ma najmniejszego sensu mówić jej o romansie. Uważam, że w tej sytuacji lepiej jest dla niej nie wiedzieć.
Szkoda tylko, że ona nie ma możliwości podjęcia decyzji o zostaniu z Tobą ze względu na dziecko.
Jesteś dla niej najważniejszy? Mój facet dla mnie też jest. Ale gdyby mnie zdradził to dostałby kopa w tyłek i doskonale o tym wie.
Przynajmniej 5 stron byś zaoszczędził, gdybyś z góry przyznał, że nie tylko żona, ale w zasadzie i syn się specjalnie nie liczy, tylko tak sobie wpadłeś na forum pełne osób, które doświadczyły zdrady, żeby zapytać co zrobić, by jeszcze zminimalizować swoje straty.
No jak grochem o ścianę.
Skąd ten wniosek, że syn się nie liczy ? Jeszcze raz - w idealnym, trochę nierzeczywistym rozwiązaniu było by dla mnie mieć obecnego syna i mieć kochankę. Czyli prowadzić życie małżeńskie a z romansu po prostu się cieszyć, czerpać z niego przyjemność bez bólu. Jak ty wywnioskowałaś, ze syn się dla mnie nie liczy to chyba tylko Nirvanka wie, bo widzę że wyciąga podobne wnioski.
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6 7 8 … 39 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024