Hrefi napisał/a:Kiedyś byłem u psychologa. Facet mi się pyta - jak mogę panu pomóc? Wtedy jeszcze miałem bujny romans. Mówię mu o romansie, o małżeństwie i to że jestem zmęczony i już nie mogę. Na co on mi odpowiada:
Nie prawda. Jakby Pan był naprawdę zmęczony to by Pan coś zrobił.
Brzmi to dosyć przygnębiająco. Jeśli czułeś zmęczenie, to znaczy, że byłeś zmęczony. Może na jakimś innym poziomie, ale tak było... Bo... co dokładnie wynika z tej cytowanej przez Ciebie wypowiedzi... że jak jeszcze tkwiłeś w tej syriacji to było Ci dobrze? Moim zdaniem to jakaś bzdura. To tak, jakby ktoś powiedział: "To nie możliwe, że jest jej smutno, przecież nadal się uśmiecha. Gdyby była naprawdę smutna, to by się nie uśmiechała"... Absurd!
Straszne jest tu właściwie wszystko. Począwszy od tego, że czując się zmęczony podwójnym życiem szukałeś pomocy w tym jedynie, jak się z sytuacją czuć lepiej (egoizm - liczy się ja, a nie to, jak przestać krzywdzić innych), skończywszy na tym, że nie podejmowałeś próby zmiany(a to przecież powinno być dla Ciebie ważne).
To zmęczenie, które zgłosiłeś, a które zinterperetowano jakoś pokrętnie to nic innego, jak jedna z ostatnich ludzkich, zdrowych reakcji na niezdrową, toksyczną sytuację, w jaką się wplątałeś. Tylko, że nie odczytałeś tego, jako sygnału do wyprostowania swoich spraw, lecz chciałeś jedynie zmniejszyć dokuczliwe objawy. Tak, aby dalej Tobie było dobrze. Nadal chciałeś się niegrzecznie bawić, być na haju bez konsekwencji w postaci bólu głowy i kaca...
Jak to magicznie zrobić, by zdradzać nadal i żeby było przyjemnie? Mówiłeś, że nie było wyrzutów sumienia, że kłamałeś prosto w oczy, w łóżku brałeś żonę, jak rzecz i sam zdawałeś sobie sprawę z tego, że jej nie szanujesz na wielu polach. Dlaczego, jeśli tak byłeś w tym cyniczny było Ci jednak z tym tak ciężko? Bo zakładam, że to się kryje za tym "i już nie mogę"? Czyżby kruche człowieczeństwo dawało o sobie znać?
Rozumiałeś dobrze, co powinieneś był zrobić i co było Twoją odpowiedzialnością...
Co zrobiłeś z tą odpowiedzią psychologa? Wzruszyłeś ramionami i przykleiłeś uśmiech na twarz?
I jeszcze te DWA lata wątku. Czy wątek na forum pomagał, czy raczej karmił Twoją próżność, a także utwierdzał w takim lekceważącym postępowaniu? Czy nie był takim podsycaniem zakazanych przyjemności, o ile tak można rzec? Sama wahałaam się, czy Ci to napisać ze względu na to właśnie... Nie wiem, czy wnoszę coś pomocnego...