Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 31 32 33 34 35 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,081 do 2,145 z 2,519 ]

2,081

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:
Roxann napisał/a:

A to ciekawe, bo Hrefi wcześniej pisał, że jego żona nie potrafi podjąć sama żadnych decyzji, nawet w najprostszych rzeczach się go radzi.

Jeszcze wyjdzie, że żona tak z litości daje mu się poczuć takim mądrym, takim decyzyjnym... Potem szarpnie za sznureczki i już chłopczyk grzecznie siedzi w kącie.

To o sobie? wink

Zobacz podobne tematy :

2,082

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

To o sobie? wink

He, he, nie wiem, nie omawiam swojego małżeństwa na forum, poza tym, że mam najlepszą z żon tongue

2,083 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2020-01-10 12:47:52)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:
Hrefi napisał/a:

@Snake - a co byś ty alfa samcu zrobił? Wziąłbyś dziecko w samochód siłą i zabrał do dziadków?

Na przykład lol Serio, musisz pytać żony co możesz zrobić z dzieckiem? Wyjść na lody, pójść na plac zabaw, pojechać do dziadków? Musisz mieć łaskawą zgodę żony żeby rodzice przyjechali do ciebie?
Bezsprzecznie twoja żona robi z tobą co tylko chce. Jest komenda "siad", to siadasz i podkulasz ogon.

Masz dzieci? Widzisz, to nadal to nie jest takie proste. Nie mam problemów z zabieraniem go w ramach, nazwijmy to, codziennego życia - czyli ten sklep, lody czy plac zabaw. Chodzi konkretnie o kilkudniowy wyjazd do moich rodziców. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie, co być ty zrobił? Wsadził go siłą w samochód czy co? Dziecko jest małe, ogólnie woli przebywać ze mną niż z matką ale wieczorem włącza mu się tryb matki i np. nie uśnie bez niej. Jest płacz, pytania gdzie mama. W odróżnieniu od mojej żony, nie traktuje dziecka jak broń do walki. Dla mnie w tej wojnie cywile są ważni.

Jak to widzisz? Mam spakować go potajemnie i "uprowadzić" do dziadków? Np. rano zamiast do przedszkola zawieść pojechać do dziadków? No mógłbym zdecydować się na taki krok ale do czego to prowadzi i o czym to świadczy? Czy po takim czymś można mówić jeszcze o jakimkolwiek małżeństwie? To już lepiej było by to załatwić przed sądem w ramach rozwodu.

@Roxann - człowiek to jest skomplikowana istota. Moja żona jest nieporadna życiowo ale ma też mściwy i twardy charakter. To nie są rzeczy wykluczające się.

Odniosę się do tego:
"A tak poważnie, to kompletnie nie rozumiem co Twoi rodzice mają do tego? Czy Twoja żona ma obawy, że skoro źle wychowali syna to i wnuka zdeprawują?
Poza tym piszesz, że do swoich rodziców jeździ kiedy chce. A czy oni nie mieszkają gdzieś na drugim końcu Polski? Pisałeś chyba kiedyś, że gdyby żona odeszła to wróciłaby w rodzinne strony przez co kontakt byłby utrudniony ze względu na odległość. Ale już mniejsza o większość... "

Nie chodzi o deprawację wnuka. To jest charakter kary za kochankę. Miałeś kochankę to teraz twoi rodzice nie będą widzieli dziecka. To element kary i uderzenia we mnie na tym co mi zależy. Ona próbuje mnie karać tym na czym mi zależy. Dlatego co jakiś czas grozi mi wypisaniem dziecka z przedszkola (bo mi zależy aby chodził), zabrania kontaktów z dziadkami (bo mi zależy), rzuciła pracę (bo mi zależało aby chodziła do pracy i miała swoje dochody). Ona wyszukuje na czym mi zależy i uderza w to. Osoby postronne (dziecko, dziadkowie) nie są istotni. To są ofiary dla niej w zemście. To jest dopiero przejaw egoizmu, ale takiego prawdziwego.

Snake napisał/a:
Ela210 napisał/a:

To o sobie? wink

He, he, nie wiem, nie omawiam swojego małżeństwa na forum, poza tym, że mam najlepszą z żon tongue

Za to chętnie śledzisz cudze.
Skoro masz najlepszą żonę to nie masz z nią problemów. Jakbyś miał do czynienia z innym typem człowieka to całkiem możliwe, że nie pisałbyś tak ochoczo o sznurkach, rozgrywaniu itp.

2,084 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-10 12:55:05)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Nie chodzi o deprawację wnuka. To jest charakter kary za kochankę. Miałeś kochankę to teraz twoi rodzice nie będą widzieli dziecka. To element kary i uderzenia we mnie na tym co mi zależy.

A gdyby przyjechali oni do Was to by ich wygoniła? Może zamiast dziecko tam zabierać, przywiózłbyś ich do wnuka?
A dlaczego w takim razie Ty jej samej? pozwalasz do rodziców jeździć?

Po tym co piszesz zaczynam coraz bardziej "ludzko" na Ciebie patrzeć a nawet Ci współczuć.

2,085

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Po tym co piszesz zaczynam coraz bardziej "ludzko" na Ciebie patrzeć a nawet Ci współczuć.

Nie deklaruj pochopnie bo całkiem możliwe, że w kolejnym poście napiszę coś co wzburzy twój pogląd. Zresztą ludzie na forum mogą się kreować na kogo chcą.
Tak czy inaczej nie ma ludzi skrajnie złych czy dobrych. Jesteśmy mieszanką pozytywnych i negatywnych cech. Niektóre z nich mogą być uśpione przez lata, wychodzą w trudnych chwilach.
Człowieka sprawdzają trudne sytuacje. Jest taka złota myśl naszej noblistki Wisławy - Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono.

2,086 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-10 14:29:14)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Roxann napisał/a:

Po tym co piszesz zaczynam coraz bardziej "ludzko" na Ciebie patrzeć a nawet Ci współczuć.

Nie deklaruj pochopnie bo całkiem możliwe, że w kolejnym poście napiszę coś co wzburzy twój pogląd. Zresztą ludzie na forum mogą się kreować na kogo chcą.
Tak czy inaczej nie ma ludzi skrajnie złych czy dobrych. Jesteśmy mieszanką pozytywnych i negatywnych cech. Niektóre z nich mogą być uśpione przez lata, wychodzą w trudnych chwilach.
Człowieka sprawdzają trudne sytuacje. Jest taka złota myśl naszej noblistki Wisławy - Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono.

To oczywiste, ale skoro sam zauważasz, że masz zaburzone postrzeganie świata a Twoje granice niepokojącą przesunęły, to już coś.
Natomiast to czy żona robi Ci na złość jest faktem czy Twoim wymysłem, to już inna sprawa. Być może chciała wypisać dziecko z przedszkola bo np. z jakiegoś powodu jej to miejsce nie odpowiadało, albo dziecko zbyt często chorowało (jak to w przedszkolach tą porą roku) i dlatego musiała/chciała zrezygnować z pracy by tym dzieckiem zająć w domu? A co do wizyt u dziadków, też może być inny powód.
Podejrzewam, że nie ma między Wami (dobrej) komunikacji, więc możliwe, że Ty interpretujesz jej zachowania w taki sposób, jaki Ci odpowiada.

2,087

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Masz dzieci?

Mam. Dwóch synów.

Hrefi napisał/a:

Widzisz, to nadal to nie jest takie proste.

Wręcz przeciwnie, to jest proste ale jak się już zdążyłem zorientować ty lubisz hamletyzować. I nie ma już co oszukiwać. Ty się po prostu swojej żony boisz. Podejrzewam, że te twoje wyskoki, zdrada, obrażanie żony jaka jest głupia, to twoja kompensacja własnego strachu przed żoną.

Hrefi napisał/a:

Za to chętnie śledzisz cudze.

Twojej żony nie śledzę tylko jej kibicuję.

Hrefi napisał/a:

Skoro masz najlepszą żonę to nie masz z nią problemów. Jakbyś miał do czynienia z innym typem człowieka to całkiem możliwe, że nie pisałbyś tak ochoczo o sznurkach, rozgrywaniu itp.

Ho, ho miałem multum problemów, książkę o tym bym na forum napisał, a za sam spis treści zostałbym zbanowany lol Nigdy jednak swojej żony się nie bałem.

2,088

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Chyba wszyscy kibicujemy żonie Hrefiego by była samodzielna i nie szantazami trzymała przy sobie mężczyznę?
No chyba że Ty w czym innym Snake kibicujesz…

2,089

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ograniczmy się do kibicuję wink

2,090

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Chyba wszyscy kibicujemy żonie Hrefiego by była samodzielna i nie szantazami trzymała przy sobie mężczyznę?

Ja to się już pogubiłam trochę w tym wątku i mam wątpliwości kto tu jest ofiarą, a ko sprawcą kryzysu.
Czy Hrefi rzeczywiście boi się żony czy wyolbrzymia jej mściwość by ulżyć sobie i nic nie robić.
Z kochanką chciał być, ale jej dzieci mu przeszkadzały, z żoną być nie chce bo jej nie kocha i nie szanuje ale obawia się, że straci kontakt z dzieckiem.
A przecież wiedział, że kochanką ma dzieci, wiedział też z kim bierze ślub.
Początkowo Hrefi kreował się na pewnego siebie cynicznego figo-fago, a okazuje się, że nawet nie potrafi zadbać o normalne kontakty dziecka z dziadkami. O ile rozumiem, że odejście czy rozwód mogą nieść za sobą różne konsekwencje, ale na litość … w imię czego ulega żonie w kwestii swoich rodziców?
Wprawdzie twierdzi, że żony nie szanuje, ale ona też nim pomiata. Żona każe, Hrefi robi. Żona: "Masz zerwać z kochanką", "masz się ze mną kochać", "nie życzę sobie byś zabierał dziecko do rodziców", "pójdę do pracy jak będę chciała", "wypiszę dziecko z przedszkola, jak będę chciała" itd.
Ciekawe czy ze ślubem też tak było wink bo jakoś nie przypominam sobie dlaczego wziął z nią ślub... jakoś tak wyszło.
Jeżeli rzeczywiście poślubił kobietę typu "baba ze szmatą" to też poniekąd tłumaczy dlaczego wdał się w ten romans - jak nim kobieta w domu pomiata, to musiał się jakoś dowartościować, ale już perspektywa zmierzenia się z odpowiedzialnością, stanięcie twarzą w twarz ze zdradzonym mężem kochanki, to wszystko Hrefiego przerosło.
Smutna ta cała historia.

2,091

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Powiem ci coś więcej, nie raz zdarzało mi się przyjść od kochanki w nocy, i nie biorąc prysznica uprawiać seks z żona. Domyślasz się jakiej części ciała nie umyłem ? Zero wyrzutów sumienia.

Roxann, jaka smutna historia?!
Raczej O B R Z Y D L I W A ! Bleeee.....
Tyle w temacie.

2,092 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-10 19:44:06)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Kathy08 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Powiem ci coś więcej, nie raz zdarzało mi się przyjść od kochanki w nocy, i nie biorąc prysznica uprawiać seks z żona. Domyślasz się jakiej części ciała nie umyłem ? Zero wyrzutów sumienia.

Roxann, jaka smutna historia?!
Raczej O B R Z Y D L I W A ! Bleeee.....
Tyle w temacie.

To prawda. To jego wyznanie wzbudziło chyba największe emocje i obrzydzenie.
Bo człowiek się zastanawia co może temu w głowie siedzieć, że tak postępuje i jeszcze tym "chwali".
No i to chyba wyszło z ostatnich postów - żyje pod pantoflem, nie ma nic do powiedzenia albo niewiele chyba że w kwestiach finansowych. Żona nim pomiata, on robi co ona chce (bo go szantażuje?) więc chociaż tak i on na niej odegrał okazując jej brak szacunku. Zresztą o ile pamiętam sam przyznał do romansu, nie wiedzieć po co chyba by uzyskać jakiś autorytet, że inna go chce ale ani inna (podobno on) a żona tylko sprowadziła go do pionu.
Fakt obrzydliwe ale nadal smutne. Bo tam między ich perypetiami, robieniem sobie na złość, brakiem wzajemnego szacunku itd. jest małe dziecko.

2,093

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Autorze, skoro był romans, więc w związku coś nie gra. Dla mnie oczywiste.
Są powody dla których jednak pozostajesz w tym bałaganie. Czy układasz w głowie jakiś plan rozejścia się?
Jestem od 23 lat w związku małżeńskim bez perspektyw, bez złudzeń, bez komunikacji. Dzieci wychowane, teraz chcę odejść. Wcześniej też nie wiedziałam jak? I nie to było priorytetem.

2,094

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Problem większości z was to ciągła skłonność do widzenia w zdradzaczu osoby negatywnej, nieudolnej i słabej. Zadałem pytanie dość proste. Co zrobić jak mi żona nie pozwala zabrać dziecka do dziadków? Zabrać siłą? Ogier Snake od odpowiedzi się wymigał podkreślając że on to się żony nie boi, Roxann napisała, że słaby jestem ale pomysłu nie dała.

2,095

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Problem większości z was to ciągła skłonność do widzenia w zdradzaczu osoby negatywnej, nieudolnej i słabej. Zadałem pytanie dość proste. Co zrobić jak mi żona nie pozwala zabrać dziecka do dziadków? Zabrać siłą? Ogier Snake od odpowiedzi się wymigał podkreślając że on to się żony nie boi, Roxann napisała, że słaby jestem ale pomysłu nie dała.

Jak nie? Nie pamiętałam ile dziecko ma lat, ale jak jest takie malutkie że potrzebuje mamy, a ona nie chce tam jechać, to zaproś Rodziców do siebie. Przecież ich nie wygoni. Nie ma prawa.

2,096

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi, przypomniałam sobie, że wśród znajomych mam podobną sytuację. Nie chodzi tam wprawdzie o romans męża, tylko o szczerą niechęć żony do jego rodziców, a zwłaszcza teściowej. Nie ma opcji by ona tam pojechała. Mają obecnie 4-letnie dziecko. I wiesz co? On albo jej komunikuje, że jadą z małym do dziadków, albo że dziadkowie przyjadą. Tez nie mieszkają jakoś blisko siebie ale na tyle by się odwiedzić, pobyć trochę razem i wrócić na noc (obecnie mając samochód to żaden wyczyn). Tamto dziecko też nie nocowało (jeszcze) u dziadków. Natomiast jak teściowie przejeżdżają, żona zajmuje swoimi sprawami w domu, albo gdzieś wychodzi albo jest w pracy (odkąd do niej wróciła).
Jak ktoś chce, zawsze znajdzie sposób, a jak nie chce, to powód. Tobie wyraźnie jest 'wygodnie' tak jak jest, możesz całą winę zwalać na żonę nic nie robiąc przy tym.

2,097 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-01-14 19:01:22)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Hrefi, przypomniałam sobie, że wśród znajomych mam podobną sytuację. Nie chodzi tam wprawdzie o romans męża, tylko o szczerą niechęć żony do jego rodziców, a zwłaszcza teściowej. Nie ma opcji by ona tam pojechała. Mają obecnie 4-letnie dziecko. I wiesz co? On albo jej komunikuje, że jadą z małym do dziadków, albo że dziadkowie przyjadą. Tez nie mieszkają jakoś blisko siebie ale na tyle by się odwiedzić, pobyć trochę razem i wrócić na noc (obecnie mając samochód to żaden wyczyn). Tamto dziecko też nie nocowało (jeszcze) u dziadków. Natomiast jak teściowie przejeżdżają, żona zajmuje swoimi sprawami w domu, albo gdzieś wychodzi albo jest w pracy (odkąd do niej wróciła).
Jak ktoś chce, zawsze znajdzie sposób, a jak nie chce, to powód. Tobie wyraźnie jest 'wygodnie' tak jak jest, możesz całą winę zwalać na żonę nic nie robiąc przy tym.


Nie wiem. Nie jestem w skórze Hrefiego, ale odnoszę wrażenie, że jemu jest w tej sytuacji - nie wiem - wygodnie? Bo przecież gdyby chciał, to by coś zmienił... poza tym te gadki, że nie zaakceptuje dzieci tej drugiej kobiety - żenada... albo kogos kocham, akceptuję jego dzieci ( nie wyobrażam sobie, że kocham jakiegoś faceta ale obrzydzają mnie jego dzieci... było nie było jest w nich część tej osoby, którą kocham).
Jakoś tak trudno mi poczuć sympatię do Hrefiego. Wygląda na to, że pasuje mu takie życie i z powodów czysto egoistycznych trwa w tym bagienku,  gdzieś mając i tę żonę i tę kochankę. Ciekawi mnie wersja żony, bo coś mi mówi, że nie jest ona postacią jedynie negatywną i Hrefi mocno zapracowal na to  że jest taka, jaka jest. Z dziwacznych powodów również tkwi w tym układzie.
I ten biedny dzieciak w tym wszystkim. Zmuszony by tkwić w tym piekiełku  co najmiej do 18stki

2,098 Ostatnio edytowany przez balin (2020-01-14 19:08:39)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Netania napisał/a:

te gadki, że nie zaakceptuje dzieci tej drugiej kobiety - żenada... albo kogos kocham, akceptuję jego dzieci ( nie wyobrażam sobie, że kocham jakiegoś faceta ale obrzydzają mnie jego dzieci... było nie było jest w nich część tej osoby, którą kocham).

To często powtarzany mit wśród kobiet. Zgodnie z przeznaczeniem, użyłaś go jako bat na faceta.

2,099 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-01-14 19:18:02)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
balin napisał/a:
Netania napisał/a:

te gadki, że nie zaakceptuje dzieci tej drugiej kobiety - żenada... albo kogos kocham, akceptuję jego dzieci ( nie wyobrażam sobie, że kocham jakiegoś faceta ale obrzydzają mnie jego dzieci... było nie było jest w nich część tej osoby, którą kocham).

To często powtarzany mit wśród kobiet.


Nie, balin  to naturalna kolej rzeczy. Jeśli kocham kogoś to akceptuję i szanuję, także przychówek nowego partnera. Wiem. Nie ogarniasz.  Widać wielu facetów emocjonalnie nie przerasta kota domowego, który zżera "nie swoje" kocięta kotki, która im "przypasiła". Współczuję.Warto się jednak rozwijać i osiągnąć poziom rozwoju homo sapiens. Także pod względem emocji

2,100 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2020-01-14 19:26:42)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Netania napisał/a:

Nie, balin  to naturalna kolej rzeczy. Jeśli kocham kogoś to akceptuję i szanuję, także przychówek nowego partnera. Wiem. Nie ogarniasz.  Widać wielu facetów emocjonalnie nie przerasta kota domowego, który zżera "nie swoje" kocięta kotki, która im "przypasiła". Współczuję.Warto się jednak rozwijać i chociaż osiągnąć poziom rozwoju homo sapiens. Także pod względem emocji


Dobre sobie, poziom homo sapiens. Poziom homo sapiens mamy rozwinięty od urodzenia. To nie jest naturalna kolej rzeczy. Nie zrozumiesz tego jako kobieta tak jak my nie do końca rozumiemy jak to jest kiedy odzywa się instynkt macierzyński i czujecie parcie na dziecko.
Ja i owszem, widzę w dzieciach osobę którą kocham ale widzę też tego faceta, jego nasienie które zostało zaszczepione. Wielu z nas ma bardzo silną awersję do śladów po innych mężczyznach a dzieci są takim śladem jednoznacznym i ostatecznym. No i już bardziej kobieta nie może pokazać, że "należała" do innego mężczyzny, który ją posiadł a ona mu się oddawała. Tematu łożenia na nie swoje geny, odzywek dzieci - spieprzaj nie jesteś moim ojcem to nie będę poruszał bo znów zabłysnę jak tym nie myciem się po kochance ...

Myślisz Netania, że mężczyźni którzy wiążą się z kobietami z dziećmi są zadowoleni, że kobieta posiada cudze dzieci? Nie są. To takie "koszty" związku. Muszą zaakceptować jeśli chcą być z kobietą. Muszą a nie marzy im się to.

2,101

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Wielu z nas ma bardzo silną awersję do śladów po innych mężczyznach a dzieci są takim śladem jednoznacznym i ostatecznym. No i już bardziej kobieta nie może pokazać, że "należała" do innego mężczyzny, który ją posiadł a ona mu się oddawała.

Ach te Twoje podwójne standardy. Przecież ta kobieta przez cały Wasz romans "należała" do innego mężczyzny... mało tego może i z jej higieną, podobnie jak z Twoją bywało różnie. Te ślady innego samca jakoś Ci jednak nie przeszkadzały wink

2,102 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-01-14 19:52:40)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Netania napisał/a:

Nie, balin  to naturalna kolej rzeczy. Jeśli kocham kogoś to akceptuję i szanuję, także przychówek nowego partnera. Wiem. Nie ogarniasz.  Widać wielu facetów emocjonalnie nie przerasta kota domowego, który zżera "nie swoje" kocięta kotki, która im "przypasiła". Współczuję.Warto się jednak rozwijać i chociaż osiągnąć poziom rozwoju homo sapiens. Także pod względem emocji


Dobre sobie, poziom homo sapiens. Poziom homo sapiens mamy rozwinięty od urodzenia. To nie jest naturalna kolej rzeczy. Nie zrozumiesz tego jako kobieta tak jak my nie do końca rozumiemy jak to jest kiedy odzywa się instynkt macierzyński i czujecie parcie na dziecko.
Ja i owszem, widzę w dzieciach osobę którą kocham ale widzę też tego faceta, jego nasienie które zostało zaszczepione. Wielu z nas ma bardzo silną awersję do śladów po innych mężczyznach a dzieci są takim śladem jednoznacznym i ostatecznym. No i już bardziej kobieta nie może pokazać, że "należała" do innego mężczyzny, który ją posiadł a ona mu się oddawała. Tematu łożenia na nie swoje geny, odzywek dzieci - spieprzaj nie jesteś moim ojcem to nie będę poruszał bo znów zabłysnę jak tym nie myciem się po kochance ...

Myślisz Netania, że mężczyźni którzy wiążą się z kobietami z dziećmi są zadowoleni, że kobieta posiada cudze dzieci? Nie są. To takie "koszty" związku. Muszą zaakceptować jeśli chcą być z kobietą. Muszą a nie marzy im się to.

Hrefi, ja pierdzielę... "posiadł" co to - przełom XVIII/XIX w? Chłopie, czego wy wymagacie od kobiet grubo po 30stce? Dziewictwa? A no, i bezwzględnie wysokiej znajomości ars amandi. Cos jak 20 latka z 30 letnim doświadczeniem w pracy.
Logiczne, że "w pewnym wieku" człowiek ma jakieś zobowiązania - także dotyczące dzieci. Ty nie musisz kochać tych jej dzieci. Wystarczy akceptacja. Jeśli tak nie jest to jej nie kochasz - proste? Dla mnie bardzo proste. Nie mówię że patchwork jest fajny i prosty. Wymaga wysokiego poziomu emocjonalnego od każdej ze stron. Łożenie to Ty sobie w D... wsadź, Twoja ewentualna nowa kobieta i  ojciec dziecka sami sobie z tym poradzą. Kuźwa nie ma już chyba na świecie normalnych facetów chyba tylko jakieś takie bezmózgie orki - "bardziej kobieta nie może pokazać, że "należała" do innego mężczyzny..." - kobieta Ci pokazuje... Bo ona miała przewidzieć 15 lat wcześniej ze taki wzór cnót męskich  jak Ty,na jej drodze stanie...

Wobec tego siedź tam w tym badziewiu zwanym  małżeństwem i marnujcie sobie z żoną resztę życia kiszeniem się w nim. Napawaj się tym jak to tę swoją żonę x lat temu posiadłeś, a ona ci się oddawała. Żałosne, naprawdę żałosne...
Mam nadzieję, że ta druga kobieta kopnie Cię niebawem w tylną część ciała i zacznie normalnie żyć.Ciekawe czy wie co sądzisz na temat jej dzieci. Pewnie nie bo żaden normalny człowiek nie pogodzi się z tym, że ktoś Ani trochę nie lubi jego dzieci.

2,103

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Wielu z nas ma bardzo silną awersję do śladów po innych mężczyznach a dzieci są takim śladem jednoznacznym i ostatecznym. No i już bardziej kobieta nie może pokazać, że "należała" do innego mężczyzny, który ją posiadł a ona mu się oddawała.

Ach te Twoje podwójne standardy. Przecież ta kobieta przez cały Wasz romans "należała" do innego mężczyzny... mało tego może i z jej higieną, podobnie jak z Twoją bywało różnie. Te ślady innego samca jakoś Ci jednak nie przeszkadzały wink

Ale to proste do wytłumaczenia. W początkowej fazie zakochania człowiek dostaje taki poziom hormonów w mózgu, że znieczula się na takie zachowania. Coś jakby strzał morfiny i przestajesz odczuwać ból a w tym przypadku wszelką niechęć . Ale hormony z czasem zanikają i człowiek zderza się co rusz z kolejnymi zachowaniami, które trudno zaakceptować. Każdy proces w przyrodzie dąży do równowagi i uporządkowania. To co tolerowało się przez np. pierwsze pół roku, nie idzie tolerować po np. 2 latach. Przynajmniej ja nie umiem, bo jak pokazuje przykład z innego wątku - facet przez 5 lat akceptował podwójne życie swoje i kochanki i jeszcze pisze, że to był najlepszy okres w jego życiu.

2,104

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

[
Ale to proste do wytłumaczenia. W początkowej fazie zakochania człowiek dostaje taki poziom hormonów w mózgu, że znieczula się na takie zachowania. Coś jakby strzał morfiny i przestajesz odczuwać ból a w tym przypadku wszelką niechęć . Ale hormony z czasem zanikają i człowiek zderza się co rusz z kolejnymi zachowaniami, które trudno zaakceptować. Każdy proces w przyrodzie dąży do równowagi i uporządkowania. To co tolerowało się przez np. pierwsze pół roku, nie idzie tolerować po np. 2 latach. Przynajmniej ja nie umiem, bo jak pokazuje przykład z innego wątku - facet przez 5 lat akceptował podwójne życie swoje i kochanki i jeszcze pisze, że to był najlepszy okres w jego życiu.

To nie jest proste wytłumaczenie, tylko po raz kolejny podwójne standardy - człowiek zakochany dąży do wyłączności i na samą myśl, że ta osoba jest z innym/inną skręca w środku.
Inaczej to tylko seks "na boku".

2,105

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Netania napisał/a:

Wobec tego siedź tam w tym badziewiu zwanym  małżeństwem i marnujcie sobie z żoną resztę życia kiszeniem się w nim. Napawaj się tym jak to tę swoją żonę x lat temu posiadłeś, a ona ci się oddawała. Żałosne, naprawdę żałosne...
Mam nadzieję, że ta druga kobieta kopnie Cię niebawem w tylną część ciała i zacznie normalnie żyć.Ciekawe czy wie co sądzisz na temat jej dzieci. Pewnie nie bo żaden normalny człowiek nie pogodzi się z tym, że ktoś Ani trochę nie lubi jego dzieci.

Dobra, nie irytuj się. Jest w tych dwóch linijkach powyżej sporo prawdy. Nie negują sensu tego co napisałaś.
Zresztą nie bardzo mam wyjście bo kobiety 35+ mają dzieci.

2,106

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

To nie jest proste wytłumaczenie, tylko po raz kolejny podwójne standardy - człowiek zakochany dąży do wyłączności i na samą myśl, że ta osoba jest z innym/inną skręca w środku.
Inaczej to tylko seks "na boku".

W takim razie należało by zanegować miłość w każdym romansie. Ty czasem nie sypiałaś z kochankiem wiedząc, że ma żonę?

2,107

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

W takim razie należało by zanegować miłość w każdym romansie.

Aha, czyli pewnie to w imię tej miłości i oddania ten brak higieny? Kocham się z żoną/mężem, ale "się nie cieszę" nawet się po Tobie nie myję by mieć wrażenie, że to wciąż Ty... wink"
Ach jaka ta miłość Wasza piękna była i ile poświęceń wymagała tongue

Hrefi napisał/a:

Ty czasem nie sypiałaś z kochankiem wiedząc, że ma żonę?

On podobno z nią nie sypiał, twierdził, że z nią nic go nie łączy. Tak wiem standard. Ale przynajmniej tak kłamał, że mu wierzyłam przez kilka msc. Ode mnie też "wymagał wyłączności.

2,108 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-14 20:27:16)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ja bym na pewno nie uciekałbym do używania tak dobitnych określeń jak stan posiadania. Nie ma co sprowadzać człowieka na roli przedmiotu, no chyba, że to tylko gra słowna. Nikt do nikogo nie należy, o naszej wolności decydujemy my sami. Na pewno gdzieś tam z tyłu głowy będą nam siedziec wątpliwości, że to jednak nie nasze dziecko, że lepiej byłoby mieć inne. Jeśli wchodzimy w relację z kimś, kto już dzieci ma to trzeba się liczyc z tym, że może być trudno. Ciężko byłoby mi osobiście zaakceptować dziecko ze zdrady, kiedy mimo tego, że zdradę wybaczyłem i partnerka zdecydowała się zostać ze mną - choć ludzie w takich wypadkach odsuwają na bok uprzedzenia, mające biologiczne podłoże i niektórym się udaje smile

2,109

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

W takim razie należało by zanegować miłość w każdym romansie.

Aha, czyli pewnie to w imię tej miłości i oddania ten brak higieny? Kocham się z żoną/mężem, ale "się nie cieszę" nawet się po Tobie nie myję by mieć wrażenie, że to wciąż Ty... wink"
Ach jaka ta miłość Wasza piękna była i ile poświęceń wymagała tongue

Błędy po obu stronach. Uczciwie przyznaję. Zwykle się piszę, że następnym razem ich nie popełnię ale w tym przypadku brzmi tragicznie.

2,110

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Błędy po obu stronach. Uczciwie przyznaję. Zwykle się piszę, że następnym razem ich nie popełnię ale w tym przypadku brzmi tragicznie.

Ale co Twoim zdaniem było błędem? Romans? To, że daliście sobie przyzwolenie na życie w dziwnym 4-kącie? Czy to, że nie podjęliście decyzji o byciu razem na początku?
Poza tym hormony to jeszcze nie miłość Hrefi. By kogoś pokochać trzeba tą osobę poznać. Nie tylko z pracy i hotelowych schadzek na seks. Romans to iluzja. Dlatego tak często idealizujemy kochanków, bo ta relacja ma niewiele wspólnego z "normalnym" życiem. Nawet jeśli wiele czasu spędzaliście razem w pracy, Wasze wspólne życie poza nią to tylko telefoniczne rozmowy i schadzki w hotelach. Zero problemów dnia codziennego, prozy życia itd.
Gdybyś naprawdę kochał tą kobietę to byś z nią był. Nie zniósłbyś, że wraca do innego, nie przeszkadzałyby też Ci jej dzieci. Natomiast po tych 2 latach haj opadł i nie zostało w sumie nic. Zostałeś z atrapą rodziny.
Pisałeś o męskich instynktach, awersji do kobiet należących do innego. A "pokochałeś" mężatkę, która przyprawia(ła) rogi mężowi, robiła to raz z Tobą raz z nim, jednocześnie wykazując brak szacunku do własnej żony, która jest Ci wierna.
To nie miłość Hrefi tylko popęd nad którym nie potrafiłeś zapanować.

2,111

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
bagienni_k napisał/a:

Ja bym na pewno nie uciekałbym do używania tak dobitnych określeń jak stan posiadania. Nie ma co sprowadzać człowieka na roli przedmiotu, no chyba, że to tylko gra słowna. Nikt do nikogo nie należy, o naszej wolności decydujemy my sami. Na pewno gdzieś tam z tyłu głowy będą nam siedziec wątpliwości, że to jednak nie nasze dziecko, że lepiej byłoby mieć inne. Jeśli wchodzimy w relację z kimś, kto już dzieci ma to trzeba się liczyc z tym, że może być trudno. Ciężko byłoby mi osobiście zaakceptować dziecko ze zdrady, kiedy mimo tego, że zdradę wybaczyłem i partnerka zdecydowała się zostać ze mną - choć ludzie w takich wypadkach odsuwają na bok uprzedzenia, mające biologiczne podłoże i niektórym się udaje smile


Dziecko ze zdrady to inny temat. Wiadomo, że "gryzie" po oczach bardziej, choć to nie jego wina. Ale na litość boską... wchodząc w związek z osobą, ktora z racji już pewnego wieku jest po tzw "przejsciach" i ma dzieci z poprzedniego związku - czego oczekiwać i o co mieć pretensje? Że owa kobieta nie czekała na tego Adonisa do grobowej deski? Mam nadzieję, ze Hrefi jest jednak w mniejszości, jeśli chodzi o takie podejście do potomstwa ewentualnej nowej partnerki.

Jeśli o mnie chodzi, to gdyby moje dziecko drażniło nowego partnera, no nie każę kochać, ale kurczę- akceptować chociaż, traktować z jakąś sympatią, kazalabym mu spadać choćby był  Bradem Pittem z majątkiem Zuckerberga. Dla mnie takie podejście do dzieci nowego partnera/partnerki jakie prezentuje autor jest zwyczajnie niedojrzałe i niepoważne.

2,112

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Wiecie, co mnie najbardziej mrozi? Nie tyle postawa Autora, jego brak empatii i skrajny egoizm (choć to naprawdę przeraża), ale raczej fakt, że wątek trwa już niemal DWA lata. DWA lata, a Autor tkwi poniekąd w tej samej sytuacji - fizycznie i mentalnie.

Nie męczy Cię to wszystko, Hrefi?

2,113

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Kiedyś byłem u psychologa. Facet mi się pyta - jak mogę panu pomóc? Wtedy jeszcze miałem bujny romans. Mówię mu o romansie, o małżeństwie i to że jestem zmęczony i już nie mogę. Na co on mi odpowiada:
Nie prawda. Jakby Pan był naprawdę zmęczony to by Pan coś zrobił.

2,114

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Kiedyś byłem u psychologa. Facet mi się pyta - jak mogę panu pomóc? Wtedy jeszcze miałem bujny romans. Mówię mu o romansie, o małżeństwie i to że jestem zmęczony i już nie mogę. Na co on mi odpowiada:
Nie prawda. Jakby Pan był naprawdę zmęczony to by Pan coś zrobił.

Brzmi to dosyć przygnębiająco. Jeśli czułeś zmęczenie, to znaczy, że byłeś zmęczony. Może na jakimś innym poziomie, ale tak było... Bo...  co dokładnie wynika z tej cytowanej przez Ciebie wypowiedzi... że jak jeszcze tkwiłeś w tej syriacji to było Ci dobrze? Moim zdaniem to jakaś bzdura. To tak, jakby ktoś powiedział: "To nie możliwe, że jest jej smutno, przecież nadal się uśmiecha. Gdyby była naprawdę smutna, to by się nie uśmiechała"... Absurd!

Straszne jest tu właściwie wszystko. Począwszy od tego, że czując się zmęczony podwójnym życiem szukałeś pomocy w tym jedynie, jak się z sytuacją czuć lepiej (egoizm - liczy się ja, a nie to, jak przestać krzywdzić innych), skończywszy na tym, że nie podejmowałeś próby zmiany(a to przecież powinno być dla Ciebie ważne).

To zmęczenie, które zgłosiłeś, a które zinterperetowano jakoś pokrętnie to nic innego, jak jedna z ostatnich ludzkich, zdrowych reakcji na niezdrową, toksyczną sytuację, w jaką się wplątałeś. Tylko, że nie odczytałeś tego, jako sygnału do wyprostowania swoich spraw, lecz chciałeś jedynie zmniejszyć dokuczliwe objawy. Tak, aby dalej Tobie było dobrze. Nadal chciałeś się niegrzecznie bawić, być na haju bez konsekwencji w postaci bólu głowy i kaca...

Jak to magicznie zrobić, by zdradzać nadal i żeby było przyjemnie? Mówiłeś, że nie było wyrzutów sumienia, że kłamałeś prosto w oczy, w łóżku brałeś żonę, jak rzecz i sam zdawałeś sobie sprawę z tego, że jej nie szanujesz na wielu polach. Dlaczego, jeśli tak byłeś w tym cyniczny było Ci jednak z tym tak ciężko? Bo zakładam, że to się kryje za tym "i już nie mogę"? Czyżby kruche człowieczeństwo dawało o sobie znać?

Rozumiałeś dobrze, co powinieneś był zrobić i co było Twoją odpowiedzialnością...

Co zrobiłeś z tą odpowiedzią psychologa? Wzruszyłeś ramionami i przykleiłeś uśmiech na twarz?

I jeszcze te DWA lata wątku. Czy wątek na forum pomagał, czy raczej karmił Twoją próżność, a także utwierdzał w takim lekceważącym postępowaniu? Czy nie był takim podsycaniem zakazanych przyjemności, o ile tak można rzec? Sama wahałaam się, czy Ci to napisać ze względu na to właśnie... Nie wiem, czy wnoszę coś pomocnego...

2,115

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Kiedyś byłem u psychologa. Facet mi się pyta - jak mogę panu pomóc? Wtedy jeszcze miałem bujny romans. Mówię mu o romansie, o małżeństwie i to że jestem zmęczony i już nie mogę. Na co on mi odpowiada:
Nie prawda. Jakby Pan był naprawdę zmęczony to by Pan coś zrobił.

Hrefi, odetnij się całkowicie od tej kochanki, nie pisz, nie spotykaj się, a zaręczam Ci, że po jakimś czasie poczujesz ulgę.


Jeżeli tego nie zrobisz to będziesz się męczył przez kolejne lata, czy warto?

Emocje w końcu opadną, głowa zacznie normalnie pracować bez "narkotyku", tylko trzeba dać sobie szansę.

U mnie po 5ciu miesiącach od zakończenia romansu nastał wczoraj taki dzień, że wstałam rano w końcu z uśmiechem na twarzy, bo ból przeminął i  poczułam nareszcie wielką ulgę i spokój ducha.
Napiaslam jakiś czas temu ostatni raz do kochanka, co mi leżało na sercu i całkowicie temat zamknęłam. Przerobiłam wszystko.... nieprzespane noce, płacz, a wręcz szlochanie, gniew na siebie, na niego, na cały swiat, targowanie się, proszenie o powrót itd. To trzeba przerobić, jak żałobę i puścić, żeby ruszyć do przodu.

Jednakże dalej zamierzam go unikać, nawet wysiadam przystanek wcześniej, żeby nie przechodzić kolo jego bloku, chodzę do innego sklepu itd., bo wiem ze gdybym go zobaczyła moja głowa zaczęłaby znowu "narkotyzować się".

Pogodziłam się z zakończeniem romansu i z tym, że w 15l małżeństwie, już nie poczuję tego haju, bo jest to naturalna kolej rzeczy że namiętność przemija.
I tak jak mi ktoś napisał, że z żoną teraz po romansie żyje jak z przyjacielem, to i ja do tego tak podeszłam i jest ok. Dziecko wkoncu widzi uśmiechniętą mamę, która żartuje i śpiewa przy gotowaniu.

Romans niszczy człowieka psychicznie i nie warto dla kilku złudnych chwil szczęścia ponosić takiej ceny, tracąc siebie.
I to wszystko traktuje jak cenną lekcję. Wiem teraz, co jest moją słabością i jakich sytuacji w życiu unikać i mam nadzieję, że uda Ci się w końcu dojść do siebie.

2,116

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Gdzieś w innym wątku ktoś, będąc też po przejściach, stwierdził, że tak naprawdę całkowicie się odciął od ex( nie wiem, czy ma tu znaczenie czy to kochanek czy " po prostu" były), w momencie, kiedy już kontakt z tymże ex nie wzbudzał absolutnie żadnych emocji. Przy spotkaniu lub kiedy ktoś do nas pisał lub dzownił,  nie wzbudza to już ani złości ani tęsknoty, po prostu zwykłą obojętność...
Ciekawe czy dużo osób jest w stanie do tego etapu dojść..

2,117

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
bagienni_k napisał/a:

Gdzieś w innym wątku ktoś, będąc też po przejściach, stwierdził, że tak naprawdę całkowicie się odciął od ex( nie wiem, czy ma tu znaczenie czy to kochanek czy " po prostu" były), w momencie, kiedy już kontakt z tymże ex nie wzbudzał absolutnie żadnych emocji. Przy spotkaniu lub kiedy ktoś do nas pisał lub dzownił,  nie wzbudza to już ani złości ani tęsknoty, po prostu zwykłą obojętność...
Ciekawe czy dużo osób jest w stanie do tego etapu dojść..

Też jestem tego ciekawa.

Myślę jednak, że to przychodzi z czasem. Jednym z elementów tego procesu jest wybaczenie tej drugiej osobie i przede wszystkim sobie i pogodzenie się z rzeczywistością i faktem, że nie na wszystko mamy wpływ. Dopóki będzie się czuło do tej drugiej osoby żal i pretensje, tak długo będzie to wywoływało w nas emocje, czyli de facto nie będziemy obojętni wobec niej.

Jednakże obstaję przede wszystkim za tym, żeby nie widywać tej drugiej osoby, przez długi czas, aż nasz mózg "wywietrzeje" i dojdziemy do całkowitej równowagi psychicznej.

2,118

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
bagienni_k napisał/a:

Gdzieś w innym wątku ktoś, będąc też po przejściach, stwierdził, że tak naprawdę całkowicie się odciął od ex( nie wiem, czy ma tu znaczenie czy to kochanek czy " po prostu" były), w momencie, kiedy już kontakt z tymże ex nie wzbudzał absolutnie żadnych emocji. Przy spotkaniu lub kiedy ktoś do nas pisał lub dzownił,  nie wzbudza to już ani złości ani tęsknoty, po prostu zwykłą obojętność...
Ciekawe czy dużo osób jest w stanie do tego etapu dojść..

Doszłam do takiego etapu z mężem. Nie czuję absolutnie nic, kiedy jest blisko. I nie interesuje mnie co robi. To jest stan w jakim postanowiłam w końcu rozwieść się z nim.
I doszłam do takiego stanu z człowiekiem, który w pracy mnie emocjonalnie targał po górach i dolinach. Zablokowałam się na niego, mogę być blisko i nie czuję już nic z tamtych rzeczy. Jedynie obojętność i czasem aż w duchu śmieję się z politowaniem z gościa.
I najlepiej czuję się, kiedy mam z nimi spokój.
To jest proces świadomy, czasem długi, wymagający wiedzy i wsparcia społecznego. Polegający na kontrolowaniu własnych myśli. Potrzeba inteligencji emocjonalnej, intrapersonalnej.

2,119

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Macie rację. Trzeba tutaj niejako zlikwidować w sobie jakiekolwiek uczucia do tej osoby, na co potrzeba eweidentnie sporo czasu. Nieraz potrzeba do tego kogoś, kto nam samym musi otworzyć oczy.
Dodatkowo pogodzenie się z samym faktem, że pewien etap właśnie się zakończył. Zazwyczaj nie jest to możliwe, jeśli się kogoś regularnie widuje.
A już słynne powiedzenie" czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" jest całkiem zasadne smile

2,120 Ostatnio edytowany przez słaba kobietka (2020-01-24 21:43:00)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
bagienni_k napisał/a:

Macie rację. Trzeba tutaj niejako zlikwidować w sobie jakiekolwiek uczucia do tej osoby, na co potrzeba eweidentnie sporo czasu. Nieraz potrzeba do tego kogoś, kto nam samym musi otworzyć oczy.
Dodatkowo pogodzenie się z samym faktem, że pewien etap właśnie się zakończył. Zazwyczaj nie jest to możliwe, jeśli się kogoś regularnie widuje.
A już słynne powiedzenie" czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" jest całkiem zasadne smile

Myślę, że najważniejsze to zauważyć i zrozumieć, że relacja i i ten drugi człowiek destrukcyjnie wpływa na nasze życie. Połapać się co jest czym. Kto jest kim. Pojąć, że na świecie są inne świetne osoby. Wtedy nawet widując codziennie, można nie czuć nic.
A z tym widywaniem można sobie poradzić mając komu opowiadać na bieżąco to, co się przechodzi. Przyjaciela, forum, psychologa. Chodzi o to, aby w początkowym okresie oddalania się mieć kogoś, kto zapełni to puste miejsce. Wyrzucać z siebie myśli i emocje.

2,121

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Gdzieś w innym wątku ktoś, będąc też po przejściach, stwierdził, że tak naprawdę całkowicie się odciął od ex( nie wiem, czy ma tu znaczenie czy to kochanek czy " po prostu" były), w momencie, kiedy już kontakt z tymże ex nie wzbudzał absolutnie żadnych emocji. Przy spotkaniu lub kiedy ktoś do nas pisał lub dzownił,  nie wzbudza to już ani złości ani tęsknoty, po prostu zwykłą obojętność...
Ciekawe czy dużo osób jest w stanie do tego etapu dojść..

Też jestem tego ciekawa.

Myślę jednak, że to przychodzi z czasem. Jednym z elementów tego procesu jest wybaczenie tej drugiej osobie i przede wszystkim sobie i pogodzenie się z rzeczywistością i faktem, że nie na wszystko mamy wpływ. Dopóki będzie się czuło do tej drugiej osoby żal i pretensje, tak długo będzie to wywoływało w nas emocje, czyli de facto nie będziemy obojętni wobec niej.

Jednakże obstaję przede wszystkim za tym, żeby nie widywać tej drugiej osoby, przez długi czas, aż nasz mózg "wywietrzeje" i dojdziemy do całkowitej równowagi psychicznej.

Masz słuszność i rację tak dobrze jest zrobić jak piszesz ale najwięcej "roboty" po tym wszystkim jest z samym sobą okazuje się wszystko powstało w nas i z nas te drugie osoby to też się okazuje to wyzwalacze mniej istotne i znowu trza zacząć od siebie
wrócić do równowagi w zgodzie i porządku jako takim bez kłamania i ściemnienia również sobie.

2,122 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-24 22:36:51)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
słaba kobietka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Macie rację. Trzeba tutaj niejako zlikwidować w sobie jakiekolwiek uczucia do tej osoby, na co potrzeba eweidentnie sporo czasu. Nieraz potrzeba do tego kogoś, kto nam samym musi otworzyć oczy.
Dodatkowo pogodzenie się z samym faktem, że pewien etap właśnie się zakończył. Zazwyczaj nie jest to możliwe, jeśli się kogoś regularnie widuje.
A już słynne powiedzenie" czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" jest całkiem zasadne smile

Myślę, że najważniejsze to zauważyć i zrozumieć, że relacja i i ten drugi człowiek destrukcyjnie wpływa na nasze życie. Połapać się co jest czym. Kto jest kim. Pojąć, że na świecie są inne świetne osoby. Wtedy nawet widując codziennie, można nie czuć nic.
A z tym widywaniem można sobie poradzić mając komu opowiadać na bieżąco to, co się przechodzi. Przyjaciela, forum, psychologa. Chodzi o to, aby w początkowym okresie oddalania się mieć kogoś, kto zapełni to puste miejsce. Wyrzucać z siebie myśli i emocje.

W przypadku kobiet( z racji, że to kobiece forum smile) widać, niestety nieraz, te niebezpieczne symptomy. Kiedy wszelkie oznaki wskazują całkowity brak szacunku i uczuć jednej osoby do drugiej, to ta druga sobie jednak wmawia, iż sama go kocha, tylko patrząc z boku, to ktoś postronny może się zastanawiać za co..
Ze znalezieniem osoby do pocieszenia to jednak trzeba uważać, żeby zbyt kogoś nie obciążać swoimi problemami ani rozbudzać komuś zbednych nadziei, bo potem jest wysyp watkaów na forum o zawiedzionych miłościach smile Najlepiej jak to jest jakiś kolega/koleżanka czy ktoś z rodziny..

2,123

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Wiem, wątek się rozwinął i to już kafejka raczej, ale. Ale dla mnie jak ktoś zdradza jest żałosnym tchórzem. Żeby być wiernym trzeba mieć jaja. Mieć pokusy, problemy w związku i być wiernym- na to trzeba mieć charakter.
Nigdy żadnego partnera nie zdradziłam bo to jest takie prymitywne, jak mało co.

2,124

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi zalogowałam się na to forum, żeby móc napisać, że bardzo Ci współczuję. Przeczytałam cały Twój wątek i jest to bardzo pouczająca analiza przypadku nieszczęśliwej miłości.

Polała się cała fala hejtu od ludzi doświadczonych zdradą i takich, którzy wyobrażają sobie, że mogliby być nią doświadczeni. Łatwo przychodzi ocenianie z takiej perspektywy. Wydaje mi się, że wielu ludzi zaślepia ból, nienawiść i szereg przykrych emocji towarzyszących zdradzie. Jednoznacznie kategoryzujemy zdradzających jako permanentnych kłamców, ludzi pozbawionych uczuć wyższych, kierujących się żądzą lub zwyczajnych napaleńców potrzebujących adrenaliny i dreszczyku emocji w życiu. I o ile pewnie w wielu wypadkach tak jest, to nie jest Twój przypadek. Nie wiem dlaczego czytający tego nie widzą. Przeraziło mnie również to jak wielu ludzi akt małżeński postrzega jako formę aktu własności. Doprawdy wstrząsające.
Do meritum.
Myślę, że jesteś ofiarą nieszczęśliwej miłości - co więcej nie jednej a przynajmniej dwóch. Swojej do kochanki i Twojej żony do Ciebie. Chociaż przypadek Twojej żony zasługuje na osobny temat.
Wiem, że po takim czasie (ja jestem na świeżo po przeczytaniu wątku) chyba ciężko mówić już o obydwu tych miłościach, niemniej Twoja historia jest lekcją. A odpowiedź na pytanie zadane w temacie nasuwa mi się jedna, że to nie romans zmienia rzeczywistość, ale (jeśli już do niego dochodzi) to właśnie otwiera na nią oczy.

Jestem jednak ciekawa mając tę wiedzę, którą masz dzisiaj co byś zrobił dwa lata temu? Jaką decyzję byś podjął?

2,125

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
martimi napisał/a:

Hrefi zalogowałam się na to forum, żeby móc napisać, że bardzo Ci współczuję. Przeczytałam cały Twój wątek i jest to bardzo pouczająca analiza przypadku nieszczęśliwej miłości.
...
Jestem jednak ciekawa mając tę wiedzę, którą masz dzisiaj co byś zrobił dwa lata temu? Jaką decyzję byś podjął?

Cieszę się, że przeczytałaś wątek co było żmudne zapewne.

Niestety ale dwa lata w moim przypadku nie wiele zmienia. Dlatego wolałbym nie mieć takiej wiedzy i raz jeszcze podążyć taka samą ścieżką bo wierzę, że w końcu doprowadzi mnie do finału.
Kiedy patrzyłbym na żonę lub kochankę było by to dla mnie straszną torturą wiedzieć jak będzie wyglądać nasza przyszłość za 2 i pół roku. Dobrze, że to się nie stanie.

Jakbym mógł cofnąć się 15 lat to nie ożenił bym się. Nie z tą kobietą. Tego jestem pewien.

Tak, masz rację - zakochaliśmy się w sobie. Za mocno niestety, co doprowadziło że wszyscy są przegrani. Tu nie ma zwycięzców niezależnie co się stanie. Widzę przegrane dwie rodziny. Pozostaje mieć nadzieję, że tak jak wszystko w przyrodzie dąży do unormowania się tak i nasze losy w końcu się wyjaśnią.

2,126

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

[quote=

Niestety ale dwa lata w moim przypadku nie wiele zmienia. Dlatego wolałbym nie mieć takiej wiedzy i raz jeszcze podążyć taka samą ścieżką...
...w przyrodzie dąży do unormowania się tak i nasze losy w końcu się wyjaśnią.

Smutne jest to, że te dwa lata męki, bo chyba tak to można nazwać, nie doprowadziły Cię do żadnych wniosków. Byłam niemal pewna, że napiszesz, że trzeba było rozstać się z żoną, spróbować ułożyć sobie życie od nowa, niekoniecznie u boku kochanki, ale przynajmniej dać sobie szansę na szczęście. Nie tylko sobie, ale wszystkim zaangażowanym.

Wiem, że u Ciebie dziecko jest swoistym motywatorem, by w tym trwać, ale czy na prawdę myślisz, że wasz młody mając dom, w którym rodzice nie darzą się miłością, szacunkiem nie dojdzie kiedyś, będąc dorosłym człowiekiem, do wniosku że wolałby żebyście się rozstali? Dzieci są cholernie mądre i wbrew naszym przekonaniom dużo rozumieją.

Nasuwa mi się pytanie, jak syn podrośnie, zacznie mieć swoje życie, co wtedy? Co dalej?

2,127 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2020-01-30 13:39:20)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Martimi!

Po tym, co zobaczyłam w Twoich postach widzę, że nic w słowach Hrefiego Cię nie wzburzyło, nic nie wzbudziło Twojego protestu, ani refleksji nad egoizmem Autora. To, jak łatwo jesteś w stanie go "rozgrzeszyć" w jakiś sposób mną wstrząsnęło.

Mówisz z jakimś wyezutem nswet o tym, że na forum ludzie skłonni byli widzieć w Hrefim kłamcę, osobę pozbawioną uczuć wyższych, napaleńca i osobę kierującą się żądzami. No to przeczytaj raz jeszcze posty Autora. Tam jest dużo o kłamstwach prosto w oczy, dużo o braku szacunku, miłości, zwykłej empatii w stosunku do przedmiotowo i protekcjonalnie zarazem traktowanej żony, dużo o seksie, który z kochanką był kochaniem się, a z żoną prosrym rozładowaniem napięcia...

Czy Hrefi jest ofiarą? W jakimś sensie tak, ale przede wszystkim przez długi czas był katem i żony i swoim.  Padł, owszem, ofiarą swojego egoizmu i niedojrzałości, ale nigdy przez myśl by mi nie przeszło, że winna wszystkiemu jest "nieszczęśliwa miłość" , która przydarzyła się jak fatum w greckiej tragedii, albo jak jakiś huragan, czy inne trzęsienie ziemi. Nie. Hrefi sam podejmował wszystkie decyzje. Był czas gdy prawa wyboru odmawiał swojej żonie i szczycił się tym, że wybiera za nią. On kuł swój los a przy okazji odrobił też z emocjonalnego ołowiu kajdany dla swojej żony.

Czy mi żal Hrefiego i czy mu współczuję? Tak! Ale wiesz czego? Tego, że na własne życzenie, z każdą kolejną decyzją niemal pozbawiał samego siebie cech ludzkich, że robił z samego siebie kata osoby, która - jak świadomie przyznawał - bardzo go kochała... Żal mi jego błędów.

Ale wiesz co jeszcze? Najgorsze jest to, przez co muszą przejść jego żona i synek. Jakakolwiek by ona nie była nie zasłużyła na coś takiego. I to tej dwójki mi szkoda najbardziej, to im współczuję.

Hrefi
Czy widzisz jak okrutnie brzmi Twoje - nie chciałbym zmieniać niczego i dwa lata temu nie zmianałbym niczego? Świadomość cierpienia innych i emocjonalnego roller coastera, jakiego zafundowałeś w życiu Twoim i żony  nie zmienił Twojej optyki....

2,128 Ostatnio edytowany przez martimi (2020-01-30 15:01:58)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lawinia napisał/a:

Martimi!

Po tym, co zobaczyłam w Twoich postach widzę, że nic w słowach Hrefiego Cię nie wzburzyło, nic nie wzbudziło Twojego protestu, ani refleksji nad egoizmem Autora.

Lawinia, dziękuję za podjęcie dyskusji. Nie napisałam, że nie wzburzyły mnie słowa autora wątku. Dodam więcej, historia poruszyła mnie na tyle, że postanowiłam zarejestrować się na forum. Nie podjęłam się oceny moralności Autora z dwóch powodów, po pierwsze, bo jest to sprawa bardzo indywidualna, po drugie dlatego, że Autor o to nie prosił. Nie szukał lustra.


Lawinia napisał/a:

"Mówisz z jakimś wyezutem nswet o tym, że na forum ludzie skłonni byli widzieć w Hrefim kłamcę, osobę pozbawioną uczuć wyższych, napaleńca i osobę kierującą się żądzami. No to przeczytaj raz jeszcze posty Autora. Tam jest dużo o kłamstwach prosto w oczy, dużo o braku szacunku, miłości, zwykłej empatii w stosunku do przedmiotowo i protekcjonalnie zarazem traktowanej żony, dużo o seksie, który z kochanką był kochaniem się, a z żoną prosrym rozładowaniem napięcia..."


Pisząc to miałam na myśli, że Autor nie jest kobieciarzem, zdrada żony nie była dla niego atrakcją, odskocznią od codzienności, celem samym w sobie, a wielu komentujących, właśnie przez taki pryzmat oceniało całą sytuację. Ja widzę ją inaczej, co nie oznacza, że ją aprobuję czy pochwalam postępowanie autora. Z tego co Autor pisał, przyznał się żonie do zdrady, powiedział jej, że jej nie kocha (owszem powinien zrobić to zanim w ogóle doszło do zdrady, ale wtedy nie byłoby w ogóle tego wątku), dlatego uważam, że bez sensu jest gdybać i wymyślać scenariusze dla sytuacji, które już są przeszłością. To się już stało. I tu dochodzimy do clue - jak można mieć szacunek do osoby, której wprost mówimy, że nie kochamy a która mimo to twierdzi zrób to na siłę inaczej zabiorę Ci to co naprawdę kochasz. W tym momencie nie ma szans, żeby choćby pomyśleć o danej osobie w kategorii szacunku. Nie wyobrażam sobie tego. I to ją postrzegam w kategorii kata. Nie zmienia faktu czy jest to mąż, żona, chłopak, dziewczyna. Absolutnie nikt nigdy do nikogo nie należy. Nie wiem dlaczego jesteś oburzona tym, że dla autora seks z kochanką był kochaniem a z żoną rozładowaniem napięcia (owszem oburza sam fakt istnienia seksu pozamałżeńskiego, ale tak jak wcześniej dodałam to się już stało, wypowiedzi w stylu to się nie powinno stać, niczego nie wnoszą). Poza tym odniosłam wrażenie, że seks w tej relacji nie odgrywał największej roli.


Lawinia napisał/a:

"Czy mi żal Hrefiego i czy mu współczuję? Tak! Ale wiesz czego? Tego, że na własne życzenie, z każdą kolejną decyzją niemal pozbawiał samego siebie cech ludzkich, że robił z samego siebie kata osoby, która - jak świadomie przyznawał - bardzo go kochała... Żal mi jego błędów."


A ja uważam, że jest całkowicie odwrotnie. Żona odmawiając mu prawa do szczęścia i usiłując go zatrzymać przy sobie kosztem dziecka jest tak samo winna sytuacji, która ma miejsce obecnie. Nie potrafię zrozumieć tej kobiety, za to potrafię wyobrazić sobie jakie uczucia rodzą się w człowieku szantażowanym. Jest mi żal ich obojga, ale nie da się kochać kogoś na siłę, tylko dlatego że ta druga osoba tego chce. Jak można oczekiwać czegoś takiego od drugiego człowieka?

Lawinia napisał/a:

Ale wiesz co jeszcze? Najgorsze jest to, przez co muszą przejść jego żona i synek. Jakakolwiek by ona nie była nie zasłużyła na coś takiego. I to tej dwójki mi szkoda najbardziej, to im współczuję.


Największą ofiarą całej tej sytuacji jest dziecko - tu się zgodzę, ale żona przechodzi przez to piekło na własne życzenie.

Lawinia napisał/a:

Hrefi
Czy widzisz jak okrutnie brzmi Twoje - nie chciałbym zmieniać niczego i dwa lata temu nie zmianałbym niczego? Świadomość cierpienia innych i emocjonalnego roller coastera, jakiego zafundowałeś w życiu Twoim i żony  nie zmienił Twojej optyki....


Pozwolisz, że się odniosę również do tej części Twojej wypowiedzi.

Masz rację, tu się z Tobą zgadzam w pełni.

2,129

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Witam wszystkich,mam pytanie, zwłaszcza do mężczyzn, dlaczego żonaty facet postanawia zawrócić w głowie mężatce?Co nim kieruje?Od kilku miesięcy mam romans z żonatym

2,130

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Kasia 1973 napisał/a:

Witam wszystkich,mam pytanie, zwłaszcza do mężczyzn, dlaczego żonaty facet postanawia zawrócić w głowie mężatce?Co nim kieruje?Od kilku miesięcy mam romans z żonatym

Podbudowanie ego bez zobowiązań w końcu "u mężatki nie ma wpadki". Poza tym mężatka jest mniej problematyczna bo teoretycznie jej też zależy na dyskrecji i bzykać można do woli.
Wśród mężczyzn najlepszy towar na takie romanse to "niedopieszczone mężatki". Wiadomo lepiej młodsze ale wtedy kasa się liczy... i problem jak się zakocha albo zajdzie w ciąże.

2,131 Ostatnio edytowany przez Kasia 1973 (2020-02-10 21:43:13)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hm, jestem młodsza od niego 20 lat, ale ,,,,,mam ponad 45 ,a on 65, mąż mnie zaniedbuje, więc zgadzało by się

2,132 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-02-10 21:40:32)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Kasia 1973 napisał/a:

Hm, jestem młodsza od niego 20 lat, ale ,,,,,mam ponad 45 ,a on 65

To tez może być odpowiedź Ty niby odkryłaś w nim i "odnalazłaś" złudzenie wyobrażenia o jakiejś może niby dojrzałości albo on jest bardzo doświadczony w sferze seksu taki demon seksu "stary diabeł "dodatkowo czuły uprzejmy i "mądry życiowo" ,a on chce i dobrze wie jakie masz projekcje oczekiwania ,młodszego ciała i "młodych żądz" emocji bez goryczy i nie wyrzekając się przymiotów młodości albo jest seryjnym "zaliczaczem" od wielu lat a za 10 - 20 może umrzeć.
Generalnie to chodzi o emocje i seks różne emocje niekoniecznie zakochanie czy zauroczenie .
Romans i zdradzanie wydają się fajne,dają emocje frajdę i radochę z mnóstwem niecodziennych ale znanych a czasem nowych  emocji.

2,133

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

O kurcze, to by pasowało, seks z nim jest mega, czuły,delikatny,mam wrażenie że czyta w moich myślach.
A czy taki facet nie boi się że np,zakocham się w nim? Ma żonę, dorosłe dzieci,a tu taki numer, jakby nie było na emeryturze,,,, nie bierze tego pod uwagę?
Poza tym ostatnio bardzo dużo rozmawiamy ze sobą, właściwie to dzień bez niego , jego telefonu to masakra

2,134 Ostatnio edytowany przez Kasia 1973 (2020-02-10 22:06:14)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Napisałam w ogromnym skrócie, chodzi mi o to, że ten romans to nie tylko seks, Twoje ostatnie zdanie bardzo mi się podoba, tak właśnie się czuję, choć wiem że moralnie to tragedia

2,135

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

A czemu tych pytań nie zadasz jemu, skoro tak dużo rozmawiacie podobno?
Szanse na to, że On sobie tym romansem rozwali dom są nikłe, za to Twoje całkiem spore. Zakładam że jesteście z równolatkami, a nie że on na np żonę w Twoim wieku, a Ty męża po 60.
Jedyne pozytywne w Twojej opowieści to fakt, że mężczyzna po 60 jest seksualnie sprawny..ciekawe czy żona też ma z tego pożytek czy tylko kochanka?
A może to dzięki kochankom ma jeszcze siły na to i z żoną..

2,136

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

To zależy jak mu powiesz że się zakochałaś to jeszcze pół biedy gorzej  jak zaczniesz mieć roszczenia wobec niego typu zaczniesz domagać się rozwodu i sama taką opcje weźmiesz pod uwagę w swoim związku, wtedy albo Ciebie zostawi i "wróci do żony"( lub znajdzie nowy obiekt chętny i gotowy "zaniedbany ") albo będzie za pomocą różnych manipulacji "apeli" i racjonalizowania starał się zachować status quo z Tobą na boku w ukryciu. ,ale też może zdarzyć się że spełni Twoje  oczekiwania i odejdzie od żony.Różnie może być .
Zabujałaś się na oko to 6- 8 miesięcy romansu za chwilę "kryzys romansu" najprawdopodobniej.
Tęsknisz i odlatujesz coraz bardziej, a czy od męża już chcesz odejść czy za dużo z tym komplikacji zachodu jak na razie ?
To istotne dla niego zrobi tak jak jemu wygodnie chyba że honorowy.

2,137

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nie, jego żona jest tylko 2 lata starsza ode mnie
Jego nie pytam,bo myślę że jak zależy mu na kontynuacji romansu to powie mi to co chcę usłyszeć a nie koniecznie prawdę, ponoć motywacja mężczyzn i kobiet do długotrwałego (nie jeden raz) jest zupełnie inna

2,138

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Kasia 1973 napisał/a:

Nie, jego żona jest tylko 2 lata starsza ode mnie
Jego nie pytam,bo myślę że jak zależy mu na kontynuacji romansu to powie mi to co chcę usłyszeć a nie koniecznie prawdę, ponoć motywacja mężczyzn i kobiet do długotrwałego (nie jeden raz) jest zupełnie inna

Naprawdę go znasz? Bo zadajesz takie pytania jakbyście nie rozmawiali ze sobą.

2,139

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
paslawek napisał/a:

To zależy jak mu powiesz że się zakochałaś to jeszcze pół biedy gorzej  jak zaczniesz mieć roszczenia wobec niego typu zaczniesz domagać się rozwodu i sama taką opcje weźmiesz pod uwagę w swoim związku, wtedy albo Ciebie zostawi i "wróci do żony"( lub znajdzie nowy obiekt chętny i gotowy "zaniedbany ") albo będzie za pomocą różnych manipulacji "apeli" i racjonalizowania starał się zachować status quo z Tobą na boku w ukryciu. ,ale też może zdarzyć się że spełni Twoje  oczekiwania i odejdzie od żony.Różnie może być .
Zabujałaś się na oko to 6- 8 miesięcy romansu za chwilę "kryzys romansu" najprawdopodobniej.
Tęsknisz i odlatujesz coraz bardziej, a czy od męża już chcesz odejść czy za dużo z tym komplikacji zachodu jak na razie ?
To istotne dla niego zrobi tak jak jemu wygodnie chyba że honorowy.


Masz rację, kończy się ósmy miesiąc, potwierdzam że tęsknię,on twierdzi że też, nie biorę pod uwagę jak na razie żadnego rozwodu, ale tego romansu też nie planowałam.
Niedawno zapytałam jak długo będziemy w takim układzie, czyli mamy męża, żonę i siebie, odpowiedział że nie widzi problemu by trwało to do samej śmierci.

2,140

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
paslawek napisał/a:

To zależy jak mu powiesz że się zakochałaś to jeszcze pół biedy gorzej  jak zaczniesz mieć roszczenia wobec niego typu zaczniesz domagać się rozwodu i sama taką opcje weźmiesz pod uwagę w swoim związku, wtedy albo Ciebie zostawi i "wróci do żony"( lub znajdzie nowy obiekt chętny i gotowy "zaniedbany ") albo będzie za pomocą różnych manipulacji "apeli" i racjonalizowania starał się zachować status quo z Tobą na boku w ukryciu. ,ale też może zdarzyć się że spełni Twoje  oczekiwania i odejdzie od żony.Różnie może być .
Zabujałaś się na oko to 6- 8 miesięcy romansu za chwilę "kryzys romansu" najprawdopodobniej.
Tęsknisz i odlatujesz coraz bardziej, a czy od męża już chcesz odejść czy za dużo z tym komplikacji zachodu jak na razie ?
To istotne dla niego zrobi tak jak jemu wygodnie chyba że honorowy.

Kryzys czyli co masz na myśli? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji,a Ty z tego co widzę bardziej zorientowany jesteś

2,141 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-02-11 00:25:14)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Kasia 1973 napisał/a:
paslawek napisał/a:

To zależy jak mu powiesz że się zakochałaś to jeszcze pół biedy gorzej  jak zaczniesz mieć roszczenia wobec niego typu zaczniesz domagać się rozwodu i sama taką opcje weźmiesz pod uwagę w swoim związku, wtedy albo Ciebie zostawi i "wróci do żony"( lub znajdzie nowy obiekt chętny i gotowy "zaniedbany ") albo będzie za pomocą różnych manipulacji "apeli" i racjonalizowania starał się zachować status quo z Tobą na boku w ukryciu. ,ale też może zdarzyć się że spełni Twoje  oczekiwania i odejdzie od żony.Różnie może być .
Zabujałaś się na oko to 6- 8 miesięcy romansu za chwilę "kryzys romansu" najprawdopodobniej.
Tęsknisz i odlatujesz coraz bardziej, a czy od męża już chcesz odejść czy za dużo z tym komplikacji zachodu jak na razie ?
To istotne dla niego zrobi tak jak jemu wygodnie chyba że honorowy.


Masz rację, kończy się ósmy miesiąc, potwierdzam że tęsknię,on twierdzi że też, nie biorę pod uwagę jak na razie żadnego rozwodu, ale tego romansu też nie planowałam.
Niedawno zapytałam jak długo będziemy w takim układzie, czyli mamy męża, żonę i siebie, odpowiedział że nie widzi problemu by trwało to do samej śmierci.

Jak doświadczony z niego zawodnik i nie jesteś pierwszą to on jest "zabezpieczony "i pewny swego na ile może sobie pozwolić oczywiście (albo tak mu się zdaje) nie wiadomo jakie ma układy z żoną . To co Ci mówi o sobie i swoim związku to jedno a to co między nimi to drugie na ogół.Raczej ma nerwy na wodzy no risk no fun z drugiej strony, może się nie zaangażować jak Ty i nie zakochać.
Dla niego może być seks bez zakochania " miłości" ale na pewno nie bez emocji nie koniecznie też przywiąże się do Ciebie jak Ty do niego.Istnieje też ewentualność ( o zgrozo) że romans się wyda Twój mąż się domyśli bo w Tobie zacząć może narastać coraz większa niechęć do niego.No chyba że masz nerwy ze stali i potrafisz udawać dobrą żonę ale utrata kontroli w stanie zauroczenia zakochania jest bardzo częsta i prawdopodobniejsza to planowanie/panowanie nad sytuacją ulega zmianom.Jak nie bardzo znasz siebie to będzie się dziać jakby mimowolnie niby samo .

Kasia 1973 napisał/a:

Kryzys czyli co masz na myśli? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji,a Ty z tego co widzę bardziej zorientowany jesteś

Ja ? Ależ skąd smile

Kryzys za jakiś czas to skutek nie da się żyć cały czas na haju i w napięciu dołek jest prędzej czy później nieuchronny do tego dojść może zmęczenie napięciem i hajem na przemian,oczekiwaniami częstszych lub bardziej intensywnych emocji,wspominanie i i natrętna chęć powtórki uczuć w spotkaniach przy jednoczesnym oczekiwaniu coraz to nowszych innych "głębszych "doznań wzruszeń itp no i pewien rodzaj "konfliktu interesów" (jeżeli wystąpi coś takiego) to znaczy kto zacznie dominować panować nad uczuciami,emocjami bardziej u drugiej osoby chodzi o wzajemny wpływ i oddziaływanie w romansie to bardzo przypomina jak dla mnie coś jak narkomanię i nałogową regulacje uczuć emocji zależnych i mających zbyt wielkie znaczenia w związku z drugą osoba dodatkowo w ukrytej niejasnej relacji .Najwięcej jak może widzisz rozgrywa się akcji w Twojej głowie coś wydaje się coś się potwierdza. spełnia ale to do czasu oczywiście.Mnóstwo impulsów bodźców wrażeń - niektóre są błędne bo jesteśmy omylni myli nam się intuicja z projekcją to też powoduje dysonans niepewność.Konflikty z Twoim mężem też mogą być częstsze nawet będziesz je podświadomie wywoływać jak zacznie Ciebie irytować i drażnić .Oczywiście kochanek będzie ucieczką i pragnieniem doznania ulgi i wszystkich innych przyjemności.
Utrata kontroli nad sobą też może zaognić taki kryzys romansu  niby nie planowałaś go ,ale jednak dałaś sobie przyzwolenie to nie planowanie uczuć wymknąć się może jeszcze bardziej możesz stać się bardziej zaborcza zazdrosna o żonę na przykład choć teraz wydaje Ci się to niemożliwym ale przecież romansu też nie planowałaś .Wiele też zależy jaki masz charakter i stan sumienia jak bardzo i co chcesz ,wypierasz czego od niego będziesz żądać no i i coraz częstsze rozkminy co on myśli i czuje co to oznacza co zrobi aż do bólu - teraz to wczesna faza możesz wielu rzeczy nie widzieć albo nie chcesz ich widzieć  złudna wiara a z oczekiwaniami przychodzą też rozczarowania nikt nie spełni naszych chciejstw zachcianek tak idealnie w sferze emocji zwłaszcza że większość sami nadajemy fabrykujemy a dugi człowiek może mieć inaczej nie koniecznie lepiej czy gorzej.

2,142

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

W wieku 60 lat to facet może być romansowym zawodowcem i to nie jest jego pierwszy raz. Zapytaj się go bo to ważne.

Moim zdaniem pierwszy romans jest "szczery". Drugi i kolejne to wyrachowanie, utylitaryzm podparty doświadczeniem.

2,143

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
paslawek napisał/a:
Kasia 1973 napisał/a:
paslawek napisał/a:

To zależy jak mu powiesz że się zakochałaś to jeszcze pół biedy gorzej  jak zaczniesz mieć roszczenia wobec niego typu zaczniesz domagać się rozwodu i sama taką opcje weźmiesz pod uwagę w swoim związku, wtedy albo Ciebie zostawi i "wróci do żony"( lub znajdzie nowy obiekt chętny i gotowy "zaniedbany ") albo będzie za pomocą różnych manipulacji "apeli" i racjonalizowania starał się zachować status quo z Tobą na boku w ukryciu. ,ale też może zdarzyć się że spełni Twoje  oczekiwania i odejdzie od żony.Różnie może być .
Zabujałaś się na oko to 6- 8 miesięcy romansu za chwilę "kryzys romansu" najprawdopodobniej.
Tęsknisz i odlatujesz coraz bardziej, a czy od męża już chcesz odejść czy za dużo z tym komplikacji zachodu jak na razie ?
To istotne dla niego zrobi tak jak jemu wygodnie chyba że honorowy.


Masz rację, kończy się ósmy miesiąc, potwierdzam że tęsknię,on twierdzi że też, nie biorę pod uwagę jak na razie żadnego rozwodu, ale tego romansu też nie planowałam.
Niedawno zapytałam jak długo będziemy w takim układzie, czyli mamy męża, żonę i siebie, odpowiedział że nie widzi problemu by trwało to do samej śmierci.

Jak doświadczony z niego zawodnik i nie jesteś pierwszą to on jest "zabezpieczony "i pewny swego na ile może sobie pozwolić oczywiście (albo tak mu się zdaje) nie wiadomo jakie ma układy z żoną . To co Ci mówi o sobie i swoim związku to jedno a to co między nimi to drugie na ogół.Raczej ma nerwy na wodzy no risk no fun z drugiej strony, może się nie zaangażować jak Ty i nie zakochać.
Dla niego może być seks bez zakochania " miłości" ale na pewno nie bez emocji nie koniecznie też przywiąże się do Ciebie jak Ty do niego.Istnieje też ewentualność ( o zgrozo) że romans się wyda Twój mąż się domyśli bo w Tobie zacząć może narastać coraz większa niechęć do niego.No chyba że masz nerwy ze stali i potrafisz udawać dobrą żonę ale utrata kontroli w stanie zauroczenia zakochania jest bardzo częsta i prawdopodobniejsza to planowanie/panowanie nad sytuacją ulega zmianom.Jak nie bardzo znasz siebie to będzie się dziać jakby mimowolnie niby samo .

Kasia 1973 napisał/a:

Kryzys czyli co masz na myśli? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji,a Ty z tego co widzę bardziej zorientowany jesteś

Ja ? Ależ skąd smile

Kryzys za jakiś czas to skutek nie da się żyć cały czas na haju i w napięciu dołek jest prędzej czy później nieuchronny do tego dojść może zmęczenie napięciem i hajem na przemian,oczekiwaniami częstszych lub bardziej intensywnych emocji,wspominanie i i natrętna chęć powtórki uczuć w spotkaniach przy jednoczesnym oczekiwaniu coraz to nowszych innych "głębszych "doznań wzruszeń itp no i pewien rodzaj "konfliktu interesów" (jeżeli wystąpi coś takiego) to znaczy kto zacznie dominować panować nad uczuciami,emocjami bardziej u drugiej osoby chodzi o wzajemny wpływ i oddziaływanie w romansie to bardzo przypomina jak dla mnie coś jak narkomanię i nałogową regulacje uczuć emocji zależnych i mających zbyt wielkie znaczenia w związku z drugą osoba dodatkowo w ukrytej niejasnej relacji .Najwięcej jak może widzisz rozgrywa się akcji w Twojej głowie coś wydaje się coś się potwierdza. spełnia ale to do czasu oczywiście.Mnóstwo impulsów bodźców wrażeń - niektóre są błędne bo jesteśmy omylni myli nam się intuicja z projekcją to też powoduje dysonans niepewność.Konflikty z Twoim mężem też mogą być częstsze nawet będziesz je podświadomie wywoływać jak zacznie Ciebie irytować i drażnić .Oczywiście kochanek będzie ucieczką i pragnieniem doznania ulgi i wszystkich innych przyjemności.
Utrata kontroli nad sobą też może zaognić taki kryzys romansu  niby nie planowałaś go ,ale jednak dałaś sobie przyzwolenie to nie planowanie uczuć wymknąć się może jeszcze bardziej możesz stać się bardziej zaborcza zazdrosna o żonę na przykład choć teraz wydaje Ci się to niemożliwym ale przecież romansu też nie planowałaś .Wiele też zależy jaki masz charakter i stan sumienia jak bardzo i co chcesz ,wypierasz czego od niego będziesz żądać no i i coraz częstsze rozkminy co on myśli i czuje co to oznacza co zrobi aż do bólu - teraz to wczesna faza możesz wielu rzeczy nie widzieć albo nie chcesz ich widzieć  złudna wiara a z oczekiwaniami przychodzą też rozczarowania nikt nie spełni naszych chciejstw zachcianek tak idealnie w sferze emocji zwłaszcza że większość sami nadajemy fabrykujemy a dugi człowiek może mieć inaczej nie koniecznie lepiej czy gorzej.

Bardzo dziękuję za tak obszerną odpowiedź, wiele z tych rzeczy które napisałeś się zgadza.
Mnie bardzo interesuje też inna kwestia, ponoć faceci , którzy mają kochanki, podchodzą do seksu w sposób czysto ,,biologiczny", czyli chcą zaspokoić swoje potrzeby seksualne, może coś sobie udowodnić, kobietom często odwala, planują przyszłość z kochankiem itp.
Czy facet potrafi miesiącami spotykać się z kochanką , nie tylko na seks, czasem są to tylko pieszczoty, pocałunki, rozmowy,i że tak zapytam ,nic nie czuje, gdyby chciał to tak z dnia na dzień potrafiłby to zakończyć?

2,144

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Tak.moglby z dnia na dzień, i dlatego nie rozmawia z Tobą o swoich uczuciach do Ciebie, by mieć taką furtkę.

2,145

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

To nie jest że nie rozmawia, dużo rozmawiamy o naszych uczuciach,potrzebach, jednak oboje nie chcemy zrezygnować z naszych rodzin,z tym że na początku romansu było tylko pożądanie, namiętność, teraz jest tak że musimy że sobą pogadać chociaż przez telefon, ostatnio nawet powiedział że nie przewidział że to zajdzie tak daleko, spytałam co teraz, powiedział że jest nam tak dobrze,po co to zmieniać,w sumie ten układ odpowiada mi.

Posty [ 2,081 do 2,145 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 31 32 33 34 35 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024