Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 30 31 32 33 34 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,016 do 2,080 z 2,519 ]

2,016

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Pikupik2019 napisał/a:

EDIT: A i proszę. Znalazłeś jedną rzecz która ci w żonie imponuje.

Nic mi w żonie nie imponuje. Wiem jednak, że wielu mężów musi znosić wiecznych  "tyko kolegów" swoich żon co powoduje u nich mniejszą lub większą frustrację. Ja tego nie mam.

Moja żona poprostu zachowuje się w tym temacie tak jak powinna zachowywać się żona.

O imponowaniu można mówić jeśli ktoś coś robi ponad standard, coś ekstra.

Zobacz podobne tematy :

2,017

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Pytanie się męża czy może z kimś zatańczyć jest moim zdaniem czymś ponad standard. Ja nie znam takich żon co tak robią.

2,018

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Do tej pory, przynajmniej w teorii, zakądałem, że taki mąż swojej żonie ufa, kiedy ona idzie potańczyć z innym. Jeśli nie ma ochoty albo nie chce sama denerować męża, to nie tańczy smile Również nie znam takiej, która by się pytała partnera o zdanie w takiej kwestii...

2,019 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2019-12-05 01:34:45)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

W takim razie wychodzi, że zachowanie mojej żony jest faktycznie ponad standard a może to standard się obniżył....

Tak czy inaczej jest to miłe gdy żona zapyta się męża czy ten nie ma nic przeciwko jeśli ona zatańczy z innym. Przecież wiadomo, że mąż i tak się zgodzi bo przecież nie chce wyjść na zazdrośnika albo tyrana a jednocześnie żona postępując w ten sposób podnosi pozycję męża, sama też na tym zyskuje bo pokazuje, że jest dobrą i lojalną żoną. Syty wilk i owca. Rzadka sytuacja w życiu.

Oczywiście mówię tu jak to jest odbierane przez innych.

2,020

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Jasna sprawa, że przy pełnym zaufaniu i wyrozumiałości nie będzi enic złego w pojedynczym tańcu z kimś zajętym, tym bardziej jak się kogoś dobrze zna. Osobiście czasami sam się trochę krępowałem prosząc do tańca zajętą dziewczynę, ale nigdy nie spotkałem się z jakąś zdecydowaną odmową, uzasadnioną, że on aprzecież jest zajęta. W każdym razie nie warto być nachalnym smile Na żadnym weselu nie zdarzyło mi się jeszcze, że by wypić tyle, aby stracić nad sobą panowanie..

2,021 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-12-05 12:13:10)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Wasz związek to taki trup, tylko to małe dziecko to jego bijące serduszko. Niby dla niego udajecie, że wszystko wróci do normy, a tak naprawdę przepełnia was strach przed nowym. Taka maskarada. Z drugiej strony cenię twoją szczerość i innych zdradzających, bo uświadamiacie, że to co umarło,  już nie da się ożywić. Cuda są bardzo rzadkie. Potem to tylko gra i zabawa w marionetki.
Szkoda waszego dzieciaka, pewnie mu niezły zamęt zrobicie w głowie prędzej, czy  później.
Twój temat powinni czytać i uczyć się na pamięć wszyscy zdradzeni by przestali się łudzić. Jak widzę jak ci ludzie są upodleni i wierzą, że z tego "gó*na" coś będzie to mi się serce ściska. Niestety każdy swoje dno musi przeżyć by zrozumieć, że trzeba się w końcu odbić.

2,022

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Jak się kłócimy to syn mówi - cicho mamo, cicho tato i w zasadzie się przestajemy kłócić.
.

Chłopak zdaje się najmądrzejszy z całej waszej trójki w naturalny sposób wie że darcie się na siebie jest złe bo widzi w was agresję,niechęć i niewiele może ,no i mu przeszkadzacie w jego sprawach krzykami.Nie słuchacie go.

"Kiedy nasze dziecko mówi, proszę, posłuchaj mnie. Czasami może powiedzieć coś, co nas zaskoczy, co jest w sprzeczności z naszym punktem widzenia. Mimo to, możemy go słuchać uważnie. Nie ma co się denerwować, ponieważ przyrzekliśmy, że będziemy słuchać naszego dziecka. Proszę, pozwól swemu dziecku mówić swobodnie. Nie przerywaj mu, kiedy mówi, ani nie krytykuj tego, co mówi. Kiedy słuchamy naszego dziecka głęboko całym sercem - przez pół godziny, godzinę, a nawet przez trzy godziny - zaczniemy je widzieć głębiej. Zaczniemy lepiej je rozumieć i zdawać sobie sprawę, że pomimo, iż nasze dziecko jest jeszcze bardzo małe, ma własną głęboką intuicję i własne potrzeby. Możemy też zacząć sobie uświadamiać, że przez wiele lat zadawaliśmy mu cierpienie. Rodzice powinni patrzeć na swoje dzieci z  uważnością. Czy nasze dzieci są szczęśliwe, czy cierpią? Jeżeli cierpią, my również będziemy cierpieć."
Thich Nhat Hanh

Pozdrowienia

2,023 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-12-05 12:33:34)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
paslawek napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Jak się kłócimy to syn mówi - cicho mamo, cicho tato i w zasadzie się przestajemy kłócić.
.

Chłopak zdaje się najmądrzejszy z całej waszej trójki w naturalny sposób wie że darcie się na siebie jest złe bo widzi w was agresję,niechęć i niewiele może ,no i mu przeszkadzacie w jego sprawach krzykami.Nie słuchacie go.

"Kiedy nasze dziecko mówi, proszę, posłuchaj mnie. Czasami może powiedzieć coś, co nas zaskoczy, co jest w sprzeczności z naszym punktem widzenia. Mimo to, możemy go słuchać uważnie. Nie ma co się denerwować, ponieważ przyrzekliśmy, że będziemy słuchać naszego dziecka. Proszę, pozwól swemu dziecku mówić swobodnie. Nie przerywaj mu, kiedy mówi, ani nie krytykuj tego, co mówi. Kiedy słuchamy naszego dziecka głęboko całym sercem - przez pół godziny, godzinę, a nawet przez trzy godziny - zaczniemy je widzieć głębiej. Zaczniemy lepiej je rozumieć i zdawać sobie sprawę, że pomimo, iż nasze dziecko jest jeszcze bardzo małe, ma własną głęboką intuicję i własne potrzeby. Możemy też zacząć sobie uświadamiać, że przez wiele lat zadawaliśmy mu cierpienie. Rodzice powinni patrzeć na swoje dzieci z  uważnością. Czy nasze dzieci są szczęśliwe, czy cierpią? Jeżeli cierpią, my również będziemy cierpieć."
Thich Nhat Hanh

Pozdrowienia

Bardzo prawdziwe i pięknie napisane . Ja byłam wychowywana w tradycji tego, że dzieci są głupie, nic nie wiedzą, nie widzą, nie rozumieją, można im zrobić wszystko bo przecież to tylko dzieci. Tradycyjnie mnie uciszano duro-tekstami "dzieci i ryby głosu nie mają:, albo " Kto chce dużo wiedzieć, musi w koziej dup*e siedzieć". Rodzinna sielanka. Tak jak mi wmawiano tak wierzyłam.
Aż urodził się mój syn i doświadczyłam, jego wrażliwości, mądrości, Totalnie innego spojrzenia na świat. Takiego czystego, prostego i niesamowicie mądrego, bez ściemniania, udawania. Dzieci to czyste diamenty, które podarowało nam życie i od nas zależy co z tym skarbem zrobimy, czy go docenimy.

2,024

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Dla mojej córki a miała wtedy z 3 lata ropucha to było piękne zwierzątko,była zachwycona, że zobaczyła ropuchę u babci na poletku truskawek wśród krzaczków i ropucha pilnowała truskawek dla babci przed robakami .
Do dzisiaj nie boi i nie brzydzi się żab,jaszczurek,ropuch,myszy,nietoperzy itp.

2,025

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Scenariusz 1.

Odchodzę od żony. Następuje izolacja mnie od dziecka, widzenia są wymuszone sądownie, dziecko jest nastawiane wrogo wobec mnie. Matka mu mówi, że ojciec jest zły, że nie dobry i go nie kocha a nawet nie chce. Tracę z nim relację, której mogę już nie odbudować albo dopiero za kilkanaście lat. Powiecie skąd wiem? Bo znam żonę, tak zrobi. To jest pewne, zresztą sama o tym otwarcie mówi.

Scenariusz 2.

Zostaje w małżeństwie (przynajmniej na próbę czy da się to jakoś poskładać) i mam go na codzień. Razem się z nim bawię i spędzam z nim kilkadziesiąt godzin tygodniowo. Dziecko zawsze wybiera mnie zamiast matki gdy jesteśmy razem. Matka tak jakby dla niego nie istaniała. Poważnie. Kilka razy w tygodniu słyszy kłótnie, ale z tendencją malejącą. Dodatkowo nie zobaczy jak rodzice sobie okazują gesty czułuści - tego nie zobaczy raczej nigdy a napewno nie w przewidywalnej przyszłości. Są jeszcze ludzie, którzy potrafią udawać uczucia dla korzyści. np udawać udane małżeństwo i nawet zmuszać się do okazywania partnerowi uczuć. Ja tak nigdy nie zrobię.

No i teraz ciężko mi sobie przetłumaczyć, że scenariusz 1 będzie lepszy dla dziecka niż scenariusz 2. Waszym zdaniem będzie. Moim zdaniem, niekoniecznie.

2,026

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Scenariusz 1.

Odchodzę od żony. Następuje izolacja mnie od dziecka, widzenia są wymuszone sądownie, dziecko jest nastawiane wrogo wobec mnie. Matka mu mówi, że ojciec jest zły, że nie dobry i go nie kocha a nawet nie chce. Tracę z nim relację, której mogę już nie odbudować albo dopiero za kilkanaście lat. Powiecie skąd wiem? Bo znam żonę, tak zrobi. To jest pewne, zresztą sama o tym otwarcie mówi.

Scenariusz 2.

Zostaje w małżeństwie (przynajmniej na próbę czy da się to jakoś poskładać) i mam go na codzień. Razem się z nim bawię i spędzam z nim kilkadziesiąt godzin tygodniowo. Dziecko zawsze wybiera mnie zamiast matki gdy jesteśmy razem. Matka tak jakby dla niego nie istaniała. Poważnie. Kilka razy w tygodniu słyszy kłótnie, ale z tendencją malejącą. Dodatkowo nie zobaczy jak rodzice sobie okazują gesty czułuści - tego nie zobaczy raczej nigdy a napewno nie w przewidywalnej przyszłości. Są jeszcze ludzie, którzy potrafią udawać uczucia dla korzyści. np udawać udane małżeństwo i nawet zmuszać się do okazywania partnerowi uczuć. Ja tak nigdy nie zrobię.

No i teraz ciężko mi sobie przetłumaczyć, że scenariusz 1 będzie lepszy dla dziecka niż scenariusz 2. Waszym zdaniem będzie. Moim zdaniem, niekoniecznie.



Wrocisz tutaj kolego za rok czy za piec lat a i a tak dalej bedziesz z zona i nie dla dziecka tylko z braku odwagi  wink

2,027

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi, wiesz jakie problemy bedzie mialo Twoje dziecko w przyszlosci, jezeli nie bedzie widzjec ze rodzice okazuja sobie czulosc?
Fundujesz mu xlcalkowita niezdolnosc do tego, zeby kiedys on umial okazywac uczucia innym w zwiazku.
Pokazujesz mu, ze w malzenstwie wieje chlodem a rodzice sie kloca. Takie bedzie mial wzory w zyciu. Odkladaj kase na jego terapie, w przyda sie.

2,028 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-12-05 20:27:12)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Scenariusz 1.

Odchodzę od żony. Następuje izolacja mnie od dziecka, widzenia są wymuszone sądownie, dziecko jest nastawiane wrogo wobec mnie. Matka mu mówi, że ojciec jest zły, że nie dobry i go nie kocha a nawet nie chce. Tracę z nim relację, której mogę już nie odbudować albo dopiero za kilkanaście lat. Powiecie skąd wiem? Bo znam żonę, tak zrobi. To jest pewne, zresztą sama o tym otwarcie mówi.

Scenariusz 2.

Zostaje w małżeństwie (przynajmniej na próbę czy da się to jakoś poskładać) i mam go na codzień. Razem się z nim bawię i spędzam z nim kilkadziesiąt godzin tygodniowo. Dziecko zawsze wybiera mnie zamiast matki gdy jesteśmy razem. Matka tak jakby dla niego nie istaniała. Poważnie. Kilka razy w tygodniu słyszy kłótnie, ale z tendencją malejącą. Dodatkowo nie zobaczy jak rodzice sobie okazują gesty czułuści - tego nie zobaczy raczej nigdy a napewno nie w przewidywalnej przyszłości. Są jeszcze ludzie, którzy potrafią udawać uczucia dla korzyści. np udawać udane małżeństwo i nawet zmuszać się do okazywania partnerowi uczuć. Ja tak nigdy nie zrobię.

No i teraz ciężko mi sobie przetłumaczyć, że scenariusz 1 będzie lepszy dla dziecka niż scenariusz 2. Waszym zdaniem będzie. Moim zdaniem, niekoniecznie.



Wrocisz tutaj kolego za rok czy za piec lat a i a tak dalej bedziesz z zona i nie dla dziecka tylko z braku odwagi  wink

Tak tylko że ten brak odwagi to przekornie w tym momencie życia
Hrefiego z obecną wiedzą i świadomością w stanie psychicznym jakim i w jakim jest to najlepsze co może na tę chwilę zrobić.
Zakładając najczarniejszy scenariusz nr1 czyli walka dzieckiem uniemożliwianie kontaktu z nim z zemsty
Nam że tak powiem "wiśta wio łatwo powiedzieć"bo wydaje się że znamy trochę Hrefiego żony nie znamy wcale a gwarancji na to że jego własny prezentowany ogląd żony Hrefiego jest z gruntu błędny ni ma wszystko jest możliwe a nawet jeszcze gorzej.
Nie chodzi mi o to że Hrefi nie szanował i uważa uważał  swoją żonę za gorszą,głupszą,wadliwą ,niezaradną bo było mu tak kiedyś wygodnie wierna łatwa do sterowania.I tak jej nie zmieni w żaden sposób .
Żona Hrefiego jest jaka jest i ma wybór co zrobić również pod wpływem emocji,wiedzy,świadomości którą posiada a wiele wskazuje na to że emocje ma nieprzepracowane mnóstwo żalu,uraz,poczucia krzywdy na to Hrefi nie ma już zbyt wielkiego wpływu albo ma odwrotny od zamierzonego bo w gruncie rzeczy i tak słabo zna żonę.
Na terapię żona nie chce pewnie pójść z różnych powodów .
Wymuszanie miłości do żony jest prawie niemożliwym nie da się sam do tego zmusić zaakceptować ją polubić na siłę wymuszając nie da się zmieniać myślenia nie będąc gotowym to tylko powoduje zaostrzenie konfliktu i wewnątrz i na zewnątrz jak uzyskać dobrowolność to trudne pytanie .
Chce chłopak zostać z nią dla dobra dziecka - widzi  mniejsze zło  na razie to widzi i koniec.
Walka z zona i samym sobą to eskalacja i przymus,konflikty.Musisz pokochać,zaakceptować, zmienić tak naprawdę jest bez sensu nie da się tego osiągnąć samą siła woli nie mając życzliwości,cierpliwości nawet dla samego siebie co dopiero dla kogoś kogo się nie lubi.
Nie działa takie przeżywanie złości już na nich przywykają do tego oboje .
Innym wyborem (teraz będzie z grubej rury) jest poddanie się w walce z "demonami" zaniechanie jej ze słabości i bezsilności, przyjęcie innego podejścia i postawy raczej oswajania ich jak sugerują buddyści a nie drażnienia tresowaniem ich,  poskramianie złośnicy nic nie dało uległość wobec niej też nie zadziała już się przekonał że poczucie winy wykończy go a żona okazuje się silniejsza.Znalezienie równowagi jest konieczne.
Pozostaje Hrefiemu oswojenie własnych demonów praca nad sobą dobrowolna puszczenie kontroli skok w nieznane .
Bez tej pracy nad tymi sprawami to nie ma zbyt wielkiej różnicy czy Hrefi odejdzie czy zostanie i se będzie tak siedział na przemian wk...ł i bujał w obłokach jak do tej pory.
Tylko czy Hrefi uzna że może siebie polubić a nie być doskonałym i że nie wie wszystkiego o sobie jeszcze .
W pewnym sensie masz Hrefi przerąbane bo praca hobby przyjmowanie i tworzenie zlepków ideologi  z red pill, psychologi ewolucyjnej i behawioralnej to za mało,kolejny romans też to ucieczki i znieczulenia oj będzie cie skręcać na samą myśl - "życiowa" "przyziemna"duchowość Cię czeka ( żadne niuejdze odloty,oszołomy ) co nie oznacza kompletnie przyjmowania jakiejś religii na siłę bo to też może być opium.
Ale żeś się wpakował.
Czeka Cie być może coś jak szukanie talentu na nowo.

2,029

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
paslawek napisał/a:
Szary80 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Scenariusz 1.

Odchodzę od żony. Następuje izolacja mnie od dziecka, widzenia są wymuszone sądownie, dziecko jest nastawiane wrogo wobec mnie. Matka mu mówi, że ojciec jest zły, że nie dobry i go nie kocha a nawet nie chce. Tracę z nim relację, której mogę już nie odbudować albo dopiero za kilkanaście lat. Powiecie skąd wiem? Bo znam żonę, tak zrobi. To jest pewne, zresztą sama o tym otwarcie mówi.

Scenariusz 2.

Zostaje w małżeństwie (przynajmniej na próbę czy da się to jakoś poskładać) i mam go na codzień. Razem się z nim bawię i spędzam z nim kilkadziesiąt godzin tygodniowo. Dziecko zawsze wybiera mnie zamiast matki gdy jesteśmy razem. Matka tak jakby dla niego nie istaniała. Poważnie. Kilka razy w tygodniu słyszy kłótnie, ale z tendencją malejącą. Dodatkowo nie zobaczy jak rodzice sobie okazują gesty czułuści - tego nie zobaczy raczej nigdy a napewno nie w przewidywalnej przyszłości. Są jeszcze ludzie, którzy potrafią udawać uczucia dla korzyści. np udawać udane małżeństwo i nawet zmuszać się do okazywania partnerowi uczuć. Ja tak nigdy nie zrobię.

No i teraz ciężko mi sobie przetłumaczyć, że scenariusz 1 będzie lepszy dla dziecka niż scenariusz 2. Waszym zdaniem będzie. Moim zdaniem, niekoniecznie.



Wrocisz tutaj kolego za rok czy za piec lat a i a tak dalej bedziesz z zona i nie dla dziecka tylko z braku odwagi  wink

Tak tylko że ten brak odwagi to przekornie w tym momencie życia
Hrefiego z obecną wiedzą i świadomością w stanie psychicznym jakim i w jakim jest to najlepsze co może na tę chwilę zrobić.
Zakładając najczarniejszy scenariusz nr1 czyli walka dzieckiem uniemożliwianie kontaktu z nim z zemsty
Nam że tak powiem "wiśta wio łatwo powiedzieć"bo wydaje się że znamy trochę Hrefiego żony nie znamy wcale a gwarancji na to że jego własny prezentowany ogląd żony Hrefiego jest z gruntu błędny ni ma wszystko jest możliwe a nawet jeszcze gorzej.
Nie chodzi mi o to że Hrefi nie szanował i uważa uważał  swoją żonę za gorszą,głupszą,wadliwą ,niezaradną bo było mu tak kiedyś wygodnie wierna łatwa do sterowania.I tak jej nie zmieni w żaden sposób .
Żona Hrefiego jest jaka jest i ma wybór co zrobić również pod wpływem emocji,wiedzy,świadomości którą posiada a wiele wskazuje na to że emocje ma nieprzepracowane mnóstwo żalu,uraz,poczucia krzywdy na to Hrefi nie ma już zbyt wielkiego wpływu albo ma odwrotny od zamierzonego bo w gruncie rzeczy i tak słabo zna żonę.
Na terapię żona nie chce pewnie pójść z różnych powodów .
Wymuszanie miłości do żony jest prawie niemożliwym nie da się sam do tego zmusić zaakceptować ją polubić na siłę wymuszając nie da się zmieniać myślenia nie będąc gotowym to tylko powoduje zaostrzenie konfliktu i wewnątrz i na zewnątrz jak uzyskać dobrowolność to trudne pytanie .
Chce chłopak zostać z nią dla dobra dziecka - widzi  mniejsze zło  na razie to widzi i koniec.
Walka z zona i samym sobą to eskalacja i przymus,konflikty.Musisz pokochać,zaakceptować, zmienić tak naprawdę jest bez sensu nie da się tego osiągnąć samą siła woli nie mając życzliwości,cierpliwości nawet dla samego siebie co dopiero dla kogoś kogo się nie lubi.
Nie działa takie przeżywanie złości już na nich przywykają do tego oboje .
Innym wyborem (teraz będzie z grubej rury) jest poddanie się w walce z "demonami" zaniechanie jej ze słabości i bezsilności, przyjęcie innego podejścia i postawy raczej oswajania ich jak sugerują buddyści a nie drażnienia tresowaniem ich,  poskramianie złośnicy nic nie dało uległość wobec niej też nie zadziała już się przekonał że poczucie winy wykończy go a żona okazuje się silniejsza.Znalezienie równowagi jest konieczne.
Pozostaje Hrefiemu oswojenie własnych demonów praca nad sobą dobrowolna puszczenie kontroli skok w nieznane .
Bez tej pracy nad tymi sprawami to nie ma zbyt wielkiej różnicy czy Hrefi odejdzie czy zostanie i se będzie tak siedział na przemian wk...ł i bujał w obłokach jak do tej pory.
Tylko czy Hrefi uzna że może siebie polubić a nie być doskonałym i że nie wie wszystkiego o sobie jeszcze .


Calkowty brak kontaktu z kochanka otworzy mu oczy i wtedy poczuje z czym zostal.Narazie jest to zycie z dnia na dzien i w glowie kochanka-byle jaka forma ale jest.Gorzej jak nie bedzie kontaktu z kochanka ale nie na tydzien,miesiac czy dwa ale przynajmniej pol roku bo wtedy wroci prawdziwe czyli to stare zycie.

2,030

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

Calkowty brak kontaktu z kochanka otworzy mu oczy i wtedy poczuje z czym zostal.Narazie jest to zycie z dnia na dzien i w glowie kochanka-byle jaka forma ale jest.Gorzej jak nie bedzie kontaktu z kochanka ale nie na tydzien,miesiac czy dwa ale przynajmniej pol roku bo wtedy wroci prawdziwe czyli to stare zycie.

Masz rację i Hrefi cwaniaczenko już to sam trochę widzi praca uciekanie w nią go zmęczyła spowodowała zwiększenie agresji w domu to spotkał się z kochanką i znowu wrócił niby spokój na krótką metę to nałogowe powtarzanie też już widzi.
Tylko co dalej

2,031

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
paslawek napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Calkowty brak kontaktu z kochanka otworzy mu oczy i wtedy poczuje z czym zostal.Narazie jest to zycie z dnia na dzien i w glowie kochanka-byle jaka forma ale jest.Gorzej jak nie bedzie kontaktu z kochanka ale nie na tydzien,miesiac czy dwa ale przynajmniej pol roku bo wtedy wroci prawdziwe czyli to stare zycie.

Masz rację i Hrefi cwaniaczenko już to sam trochę widzi praca uciekanie w nią go zmęczyła spowodowała zwiększenie agresji w domu to spotkał się z kochanką i znowu wrócił niby spokój na krótką metę to nałogowe powtarzanie też już widzi.
Tylko co dalej


Nie moge tutaj nic mu zarzucac bo nie jestem w jego skorze i nie chcialbym byc.

2,032

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:
paslawek napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Calkowty brak kontaktu z kochanka otworzy mu oczy i wtedy poczuje z czym zostal.Narazie jest to zycie z dnia na dzien i w glowie kochanka-byle jaka forma ale jest.Gorzej jak nie bedzie kontaktu z kochanka ale nie na tydzien,miesiac czy dwa ale przynajmniej pol roku bo wtedy wroci prawdziwe czyli to stare zycie.

Masz rację i Hrefi cwaniaczenko już to sam trochę widzi praca uciekanie w nią go zmęczyła spowodowała zwiększenie agresji w domu to spotkał się z kochanką i znowu wrócił niby spokój na krótką metę to nałogowe powtarzanie też już widzi.
Tylko co dalej


Nie moge tutaj nic mu zarzucac bo nie jestem w jego skorze i nie chcialbym byc.

Ja byłam w skórze Hrefiego przez kilka lat. Po porzuceniu kochanka postanowiłam zacisnąć zęby i przeczekać w małżeństwie aż dzieci podrosną.
Niczego w życiu tak nie żałuję jak tej decyzji!

2,033

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Liczi napisał/a:
Szary80 napisał/a:
paslawek napisał/a:

Masz rację i Hrefi cwaniaczenko już to sam trochę widzi praca uciekanie w nią go zmęczyła spowodowała zwiększenie agresji w domu to spotkał się z kochanką i znowu wrócił niby spokój na krótką metę to nałogowe powtarzanie też już widzi.
Tylko co dalej


Nie moge tutaj nic mu zarzucac bo nie jestem w jego skorze i nie chcialbym byc.

Ja byłam w skórze Hrefiego przez kilka lat. Po porzuceniu kochanka postanowiłam zacisnąć zęby i przeczekać w małżeństwie aż dzieci podrosną.
Niczego w życiu tak nie żałuję jak tej decyzji!



Myśle , ze w większości przypadków tak to się kończy .

2,034

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

Myśle , ze w większości przypadków tak to się kończy .

Tia, Hrefi przyznaje, że robi to głownie dla dziecka, zaznaczając, że nie zobaczy czułości między rodzicami.
Jednocześnie pisze, że seks z żoną wrócił i już nawet nie czuje obrzydzenia.
On może nie, ale czytający go i owszem.

2,035

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Myśle , ze w większości przypadków tak to się kończy .

Tia, Hrefi przyznaje, że robi to głownie dla dziecka, zaznaczając, że nie zobaczy czułości między rodzicami.
Jednocześnie pisze, że seks z żoną wrócił i już nawet nie czuje obrzydzenia.
On może nie, ale czytający go i owszem.



Tez bym się tak tłumaczył nie pokazując ze tak naprawdę jestem słaby jak ta cała moja historia .

2,036 Ostatnio edytowany przez Netania (2019-12-18 20:39:44)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Liczi napisał/a:
Szary80 napisał/a:
paslawek napisał/a:

Masz rację i Hrefi cwaniaczenko już to sam trochę widzi praca uciekanie w nią go zmęczyła spowodowała zwiększenie agresji w domu to spotkał się z kochanką i znowu wrócił niby spokój na krótką metę to nałogowe powtarzanie też już widzi.
Tylko co dalej


Nie moge tutaj nic mu zarzucac bo nie jestem w jego skorze i nie chcialbym byc.

Ja byłam w skórze Hrefiego przez kilka lat. Po porzuceniu kochanka postanowiłam zacisnąć zęby i przeczekać w małżeństwie aż dzieci podrosną.
Niczego w życiu tak nie żałuję jak tej decyzji!

A jak dzisiaj wygląda Twoje życie Liczi? Rozstałaś się z mężem?

2,037

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Dostałem bana czasowego za złamanie regulaminu. Pozniej za multikino dostalem bana na stałe. Poprosiłem moderatorki emailem o odblokowanie konta i obiecałem przestrzegać regulamin forum.

Słowa postaram się dostrzymać bo chce kontynuować mój wątek.

Ogólnie czuje się dobrze poza weekendami. Bardzo trudno wytrzymać z żoną pod jednym dachem. Jeśli chodzi o problemy to bez większych zmian poza agresją.

Odnowiłem kontakt z kochanką i agresja odeszła w sekundzie. Miałem z tym problem i robiłem się wulgarny dla otoczenia. Skłocilem się z wieloma ludźmi. Dwa spotkania (tylko rozmowa) z kochanką i wszystko odeszło - jakby ktoś że mnie czar zdjął. To jest wprost nierealne. Kilkanaście tygodni chodzilem szukając konfliktu i zaczepki. Jedno, dwa spotkania z kochanką i jestem potulny jak baranek. Mogę to wytłumaczyć formą uzależnienia. Podejrzewam że alkoholicy mogą mieć podobnie.

Stosunki w domu po chwilowym i bardzo krótkim polepszeniu znów uległy pogorszeniu i już nie mamy jak się wyzywać. Po prostu wszystkie słowa obelżywe zostały wypowiedziane do siebie wzajemnie jak i swoich rodzin.

Agresja powiadasz..... ja cały czas czuje gniew, wręcz kipie gniewem, z głupiej sytuacji, która wcześniej przeszła by mi kolo d...y potrafię rozpętać III wojnę światową.

Widzę, że utrzymujesz kontakt z kochanką i jakoś Ci to pomaga ukoić nerwy, ja niestety z byłym kochankiem nie mam takiej mozliowści.
Po 4 miesiącach od zakończenia spotkałam go przypadkowo i wszystkie emocje znowu wybuchły, napisałam jeszcze tego samego dnia do niego, wyznając uczucia a w zamian otrzymałam cios prosto w serce od człowieka, z którym byłam blisko 2,5 roku, żebym męża kochała a nie obcego chłopa.

W domu mam podobnie do Ciebie i też jestem w rozterce, bo z jednej strony nie chce rozwalać rodziny, a z drugiej nie wiem, ile jeszcze tak psychicznie pociągnę.

2,038

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Tia, Hrefi przyznaje, że robi to głownie dla dziecka, zaznaczając, że nie zobaczy czułości między rodzicami.

Tak sobie tłumaczy, bo lubi nawet samego siebie okłamywać. Robi to dla swojej potrzeby widywania dziecka, a nie dla samego dziecka. Funduje dziecku dorastanie w patologii, gdzie ojciec z matką patrzą na siebie wilkiem. To dziecko taki wzorzec życia rodzinnego i związku wyniesie z tego domu. Potem będzie lata się z tego otrząsać, leczyć i uczyć, że można inaczej. Jak dorośnie, to zapewne nie omieszka podziękować za to ojcu i matce.

2,039

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:

Agresja powiadasz..... ja cały czas czuje gniew, wręcz kipie gniewem, z głupiej sytuacji, która wcześniej przeszła by mi kolo d...y potrafię rozpętać III wojnę światową.

Widzę, że utrzymujesz kontakt z kochanką i jakoś Ci to pomaga ukoić nerwy, ja niestety z byłym kochankiem nie mam takiej mozliowści.
Po 4 miesiącach od zakończenia spotkałam go przypadkowo i wszystkie emocje znowu wybuchły, napisałam jeszcze tego samego dnia do niego, wyznając uczucia a w zamian otrzymałam cios prosto w serce od człowieka, z którym byłam blisko 2,5 roku, żebym męża kochała a nie obcego chłopa.

W domu mam podobnie do Ciebie i też jestem w rozterce, bo z jednej strony nie chce rozwalać rodziny, a z drugiej nie wiem, ile jeszcze tak psychicznie pociągnę.

Nie wiem co lepsze - nagły koniec i zero kontaktu czy stopniowe wygaszanie romansu. Jak widzisz obraliśmy różne drogi a afekt podobny. Odejść by należało ale te dzieci - tak ładnie rosną w pełnej rodzinie. Aż szkoda to niszczyć.

2,040

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Jak widzisz obraliśmy różne drogi a afekt podobny. Odejść by należało ale te dzieci - tak ładnie rosną w pełnej rodzinie. Aż szkoda to niszczyć.


Wiesz, mój ex-mąż dorastał w takiej rodzinie pt "Odejść by należało, ale te dzieci tak ładnie rosną w pełnej rodzinie". 12 lat małżeństwa z tym człowiekiem to była jazda bez trzymanki, płacz prawie co wieczór, myśli samobójcze i wiele innych. Za piekło małżeństwa jego rodziców cenę zapłaciły 3 osoby. Mam nadzieję że kiedyś Twoje dziecko "podziękuje" wam  za  "normalne" dzieciństwo

Hrefi Ty zostałeś tam w tym małżeństwie dla siebie. Po co sobie bez przerwy gębę dzieckiem ocierać?

2,041

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Netania napisał/a:

Hrefi Ty zostałeś tam w tym małżeństwie dla siebie. Po co sobie bez przerwy gębę dzieckiem ocierać?

Trudno z taką tezą polemizować bo gdzieś tam faktycznie interesy osobiste są w tle.

Przyczym co to znaczy dla siebie? Od ponad roku śpię z żoną oddzielnie, seks raz na 3 miesiące bo chyba nikomu sie już za bardzo nie chce, jedyny wspólny temat do rozmowy to dziecko, moi rodzice dziecka nie widzieli od roku bo żona nie chce pozwolić mu jechać  (to już po rozwodzie mialbym większe pole do manewru bo można wystąpić o tydzień widzenia dziecka z dziadkami), nie spędzamy z sobą czasu poza tym przymusowym w domu, żyjemy osobno, koncertujemy się na wychowaniu dziecka - to taka nasza praca.

Co ja mam z tego dla siebie? Tyle że mam gdzie spać i mam w miarę ogarnięta sytuację finansową. Więc coś tam mam dla siebie faktycznie ale to nie są mega korzyści  na co może wskazywać postawione przez ciebie stwierdzenie.

2,042

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Netania napisał/a:

Hrefi Ty zostałeś tam w tym małżeństwie dla siebie. Po co sobie bez przerwy gębę dzieckiem ocierać?

Trudno z taką tezą polemizować bo gdzieś tam faktycznie interesy osobiste są w tle.

Przyczym co to znaczy dla siebie? Od ponad roku śpię z żoną oddzielnie, seks raz na 3 miesiące bo chyba nikomu sie już za bardzo nie chce, jedyny wspólny temat do rozmowy to dziecko, moi rodzice dziecka nie widzieli od roku bo żona nie chce pozwolić mu jechać  (to już po rozwodzie mialbym większe pole do manewru bo można wystąpić o tydzień widzenia dziecka z dziadkami), nie spędzamy z sobą czasu poza tym przymusowym w domu, żyjemy osobno, koncertujemy się na wychowaniu dziecka - to taka nasza praca.

Co ja mam z tego dla siebie? Tyle że mam gdzie spać i mam w miarę ogarnięta sytuację finansową. Więc coś tam mam dla siebie faktycznie ale to nie są mega korzyści  na co może wskazywać postawione przez ciebie stwierdzenie.


Ja całej Waszej trójce współczuję. Żonie, Tobie i dziecku. Jesteście nieszczęśliwymi ludźmi. Ograniczanie dziadkom widzenia z wnukiem/wnuczką (nie wiem czy masz córkę czy syna) to skur....syństwo. Dziadkom też współczuję.
Wierzyć mi się nie chce, że Twojej żonie pasuje takie życie. Bo Tobie z pewnością nie pasuje?
A ta druga kobieta -jak ona to znosi? Przecież w końcu wszyscy do głowy dostaniecie...

2,043 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-01-08 10:30:56)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

A ja Hrefiego doskonale rozumiem i wiem, że co by nie zrobił to sytuacja jest patowa, bo szczęśliwy nie będzie.

Tylko pytanie, jak długo jeszcze tak wytrzymasz, żyjąc na pół gwizdka????

Sama zadaję sobie to pytanie i niestety podejrzewam, że jakąkolwiek decyzję bym nie podjęła koniec będzie wybuchowy, bo każdy ma swoje granice wytrzymałości.

Netania napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Jak widzisz obraliśmy różne drogi a afekt podobny. Odejść by należało ale te dzieci - tak ładnie rosną w pełnej rodzinie. Aż szkoda to niszczyć.


Wiesz, mój ex-mąż dorastał w takiej rodzinie pt "Odejść by należało, ale te dzieci tak ładnie rosną w pełnej rodzinie". 12 lat małżeństwa z tym człowiekiem to była jazda bez trzymanki, płacz prawie co wieczór, myśli samobójcze i wiele innych. Za piekło małżeństwa jego rodziców cenę zapłaciły 3 osoby. Mam nadzieję że kiedyś Twoje dziecko "podziękuje" wam  za  "normalne" dzieciństwo

Hrefi Ty zostałeś tam w tym małżeństwie dla siebie. Po co sobie bez przerwy gębę dzieckiem ocierać?

I uważasz, że rozwód jest idealnym rozwiązaniem, że dziecku będzie lepiej w rozbitej rodzinie?
Nie w każdym związku, w którym ludzie przestali się kochać dochodzi, jak to napisałaś do "jazdy bez trzymanki"

2,044

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Libro, ta rodzina i tak jest rozbita..no chyba że Hrefi widzi jednak jakieś widoki na poprawę, póki nie jesteś całkiem lodowato, to może.. Szkoda że żona też nie jest na terapii, może coś by się wyklarowała w tą czy w tą stronę..
Oczywiście idealna sytuacja gdy rodzice dziecka mogą się dogadać.. Ale to nie może być na zasadzie takiego skostnienia i trwania.
Coś się musi zacząć dziać.ktos się musi odkryć i albo dostanie w miękkie podbrzusze, albo nastąpi cud..
W układzie z kochanką Hrefi chyba jednak więcej otrzymywał niż był w stanie dać. Pewnie tamta Pani tak ma z mężem też.
Jeśli po realnym chyba dwuletnim romansie i jej deklaracji odejścia od męża nic się nie wydarzyło ze strony Hrefiego to chyba mówi samo za siebie.
Bo to że jeden chłopczyk jest kopią ojca i Hrefi nie może tego znieść.. nie kupuję.
Więc coś go trzyma przy Żonie, mnie tylko przy dziecku.

2,045

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

W układzie z kochanką Hrefi chyba jednak więcej otrzymywał niż był w stanie dać. Pewnie tamta Pani tak ma z mężem też.
Jeśli po realnym chyba dwuletnim romansie i jej deklaracji odejścia od męża nic się nie wydarzyło ze strony Hrefiego to chyba mówi samo za siebie.

No skąd ja to znam..... zadeklarowałam swoje uczucia a facet raz dwa się wymiksował z romansu, też ponad 2 letniego i kazał mi kochać męża a nie obcego chłopa.
W sumie dobrze ze na koniec pokazał, jakim jest ch..... może szybciej zapomnę.

A Hrefi, no cóż wydaje mi się, że nie kochasz, ani żony ani kochanki

2,046

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:

No skąd ja to znam..... zadeklarowałam swoje uczucia a facet raz dwa się wymiksował z romansu, też ponad 2 letniego i kazał mi kochać męża a nie obcego chłopa.
W sumie dobrze ze na koniec pokazał, jakim jest ch..... może szybciej zapomnę.

A Hrefi, no cóż wydaje mi się, że nie kochasz, ani żony ani kochanki

Czemu tak postąpił to jest mu tylko wiadome. Choć pewnie wewnętrznie domagasz się wyjaśnienia z jego strony. Mógł podać powody. Ale pewnie wówczas zaczeła byś dyskutować, że to nie tak, że nie prawda itp. Masz za co go znienawidzić. To dobre dla ciebie moim zdaniem. Nie kazdy ma ten komfort.

Ja też się zastanawiałem gdzie jest granica po której się odchodzi. Kochanka też zastanawiała i retorycznej pytała. Ty się zastanawiasz. To już 3 osoby, a granica stale się przesuwa. Słowa, które były nie do pomyślenia np 3 lata temu, na nikogo już nie robią wrażenia. Kłótnie przestają robić wrażenie. Zdaje się że negatywne emocje w związku są równie silnym spoiwem jak te pozytywne. Bo to wciąż emocje a związek tworzą emocje i zobowiązania.

Z tym, że ja nikogo nie kocham to nie będę się spierał. Kocham na pewno syna. Siebie też dążę sporą sympatią smile. Co do innych ludzi dorosłych to sam już nie wiem. Po dwóch latach wojny w domu. Pod dwóch latach trudnego związku jakim jest romans to mam zachwiane postrzegania świata jak i własnych przekonań. Innymi słowy niech i tak będzie, co nie zmienia postawionego pytania - kiedy odejść.

2,047

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
LIBRA38 napisał/a:

No skąd ja to znam..... zadeklarowałam swoje uczucia a facet raz dwa się wymiksował z romansu, też ponad 2 letniego i kazał mi kochać męża a nie obcego chłopa.
W sumie dobrze ze na koniec pokazał, jakim jest ch..... może szybciej zapomnę.

A Hrefi, no cóż wydaje mi się, że nie kochasz, ani żony ani kochanki

Czemu tak postąpił to jest mu tylko wiadome. Choć pewnie wewnętrznie domagasz się wyjaśnienia z jego strony. Mógł podać powody. Ale pewnie wówczas zaczeła byś dyskutować, że to nie tak, że nie prawda itp. Masz za co go znienawidzić. To dobre dla ciebie moim zdaniem. Nie kazdy ma ten komfort.

Ależ dyskusja była i to bardzo ostra. Kwitując krótko on nie chce żadnych problemów i  miało być bez zakochania... tak jakbym miała wpływ na swoje uczucia ehhhhhh.
Ja żyłam bardziej tym romansem, niz swoim życiem, leciałam do niego na tych skrzydłach, oddalam mu serce .... i jak tu życ dalej w tym moim pseudomałżeństwie??

Jedno mnie zastanawia skoro tak nic nie znaczyłam, czemu pokazał tak duże emocje w tych smsach.

Nie pokochał mnie, cóż nikogo nie da się zmusić do uczuć, ale pociesza mnie fakt że tej swojej dziewczyny też nie kocha bo inaczej nie pieprz..... by się ze mną.... zimny, nieczuły człowiek, kochający egoistycznie tylko siebie, co oczywiście mu napisałam na końcu życząc żeby zakochał się bez wzajemności.

A nienawiść nie jest dobrym uczuciem, bo trzyma nas w przeszłości i nie pozwala ruszyć do przodu.

Dążę do do tego żeby wyzbyć się tego żalu i złości i uzyskać przynajmniej obojętność w stosunku do niego, a niestety mieszkamy 2 bloki od siebie i co chwile go widuje a to wpływa koszmarnie na moją psychikę, nie wspominając że serce mi ciągle wali jak szalone, jak na samym początku.

Hrefi, co zamierzasz dalej zrobić ze swoim życiem??? bo ja już nie wiem jak mam żyć, w domu się męczę i teraz jeszcze ten romans rozwalił mnie całkowicie i nie mam już gdzie uciec.

2,048 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-01-09 11:15:30)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:

bo ja już nie wiem jak mam żyć, w domu się męczę i teraz jeszcze ten romans rozwalił mnie całkowicie i nie mam już gdzie uciec.

Może czas zmierzyć się z tym, przed czym w romans uciekałaś?

2,049

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
MagdaLena1111 napisał/a:
LIBRA38 napisał/a:

bo ja już nie wiem jak mam żyć, w domu się męczę i teraz jeszcze ten romans rozwalił mnie całkowicie i nie mam już gdzie uciec.

Może czas zmierzyć się z tym, przed czym w romans uciekałaś?

Przed samotnością.

Nie ma nic gorszego jak być w związku a czuć się samotnie.... dwoje osób, które przestały sie kochać, które  tylko mijają  się w domu z obojętnością, nie rozmawiają jedynie wymieniają informacje, które żyją niby razem a jednak osobno, jak współlokatorzy.

2,050 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-01-09 11:59:59)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
LIBRA38 napisał/a:

bo ja już nie wiem jak mam żyć, w domu się męczę i teraz jeszcze ten romans rozwalił mnie całkowicie i nie mam już gdzie uciec.

Może czas zmierzyć się z tym, przed czym w romans uciekałaś?

Przed samotnością.

Nie ma nic gorszego jak być w związku a czuć się samotnie.... dwoje osób, które przestały sie kochać, które  tylko mijają  się w domu z obojętnością, nie rozmawiają jedynie wymieniają informacje, które żyją niby razem a jednak osobno, jak współlokatorzy.

Ale wiesz, że nikt za Ciebie nie zbuduje bliskiej relacji?
To Ty musisz nauczyć się budować bliskość, tworzyć atmosferę, która będzie sprzyjała otwartości i wymianie. Jak tego nie zmienisz, to nic się samo nie zrobi i wiecznie będziesz czuła pustkę i samotność, szukając choć na chwilę od niej odskoczni.

2,051

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:

Dążę do do tego żeby wyzbyć się tego żalu i złości i uzyskać przynajmniej obojętność w stosunku do niego, a niestety mieszkamy 2 bloki od siebie i co chwile go widuje a to wpływa koszmarnie na moją psychikę, nie wspominając że serce mi ciągle wali jak szalone, jak na samym początku.

Hrefi, co zamierzasz dalej zrobić ze swoim życiem??? bo ja już nie wiem jak mam żyć, w domu się męczę i teraz jeszcze ten romans rozwalił mnie całkowicie i nie mam już gdzie uciec.

To serce to będzie walić jak szalone jeszcze długo i faktycznie zachowuje się jak na samym początku wbrew sytuacji. Zawsze uważałem, że romans cofa nawet znośny związek o dwa poziomy w dół. Czyli jak związek był na 3 w skali 5 to po romansie jest 1... A jak ktoś wszedł w romans mając związek na 2 to teraz ma zero. Tak jak ja dla przykładu. Bardzo ciężko mi coś napisać co zamierzam robić z własnym życiem bo nie wiem. Jestem zmęczony. Wczoraj znowu kłótnia o dziecko. Tak bardzo się nie rozumiemy... Nie ma szans na porozumienie bo operujemy innymi pojęciami. Różnie się z żoną na poziomie podstawowych definicji widzenia świata. Operujemy innymi słownikami pojęć. Niby do tych kłótni przywykłem ale nie do końca. Gdzieś się odkłada na psychice i dziś na przykład jestem wypompowany, zdołowany i bez życia. Dlatego jeśli szukasz podpowiedzi co zrobić to bardzo niechętnie to piszę:

Moim zdaniem twoje małżeństwo nie będzie szczęśliwe, zepsuło się i nie naprawi się tego jak np. auta. Bo uczuć i relacji nie da się naprawić. Można tylko męczyć się próbując a lata lecą. Często druga strona jest jak beton i problemu nie widzi. Pozostanie w małżeństwie będzie oznaczało przyjęcie do wiadomości stanu samotności i wszelkie inne braki. Żadne tam budowanie i otwieranie się na męża, jak radzi forumowiczka Magdalena1111 w poście wyżej nie zadziała. Z kochankiem nie musiałaś specjalnie się otwierać albo budować atmosfery a poszło sprawnie samo. Jak to Madaleno wytłumaczysz, że z kochankiem poszło naturalnie a z mężem nie idzie? Z jednym się da, z drugim nie. Choćby człowiek na głowie stawał. Dlatego Libra38, piszę to na siłę, będąc świadomy hipokryzji własnej, ale wynajmij mieszkanie, weź dzieci i wyprowadź do innej części miasta. Rozwiąże to twoje problemy z mężem a i kochanku da zapomnieć.

2,052

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
LIBRA38 napisał/a:

Dążę do do tego żeby wyzbyć się tego żalu i złości i uzyskać przynajmniej obojętność w stosunku do niego, a niestety mieszkamy 2 bloki od siebie i co chwile go widuje a to wpływa koszmarnie na moją psychikę, nie wspominając że serce mi ciągle wali jak szalone, jak na samym początku.

Hrefi, co zamierzasz dalej zrobić ze swoim życiem??? bo ja już nie wiem jak mam żyć, w domu się męczę i teraz jeszcze ten romans rozwalił mnie całkowicie i nie mam już gdzie uciec.

To serce to będzie walić jak szalone jeszcze długo i faktycznie zachowuje się jak na samym początku wbrew sytuacji. Zawsze uważałem, że romans cofa nawet znośny związek o dwa poziomy w dół. Czyli jak związek był na 3 w skali 5 to po romansie jest 1... A jak ktoś wszedł w romans mając związek na 2 to teraz ma zero. Tak jak ja dla przykładu. Bardzo ciężko mi coś napisać co zamierzam robić z własnym życiem bo nie wiem. Jestem zmęczony. Wczoraj znowu kłótnia o dziecko. Tak bardzo się nie rozumiemy... Nie ma szans na porozumienie bo operujemy innymi pojęciami. Różnie się z żoną na poziomie podstawowych definicji widzenia świata. Operujemy innymi słownikami pojęć. Niby do tych kłótni przywykłem ale nie do końca. Gdzieś się odkłada na psychice i dziś na przykład jestem wypompowany, zdołowany i bez życia. Dlatego jeśli szukasz podpowiedzi co zrobić to bardzo niechętnie to piszę:

Moim zdaniem twoje małżeństwo nie będzie szczęśliwe, zepsuło się i nie naprawi się tego jak np. auta. Bo uczuć i relacji nie da się naprawić. Można tylko męczyć się próbując a lata lecą. Często druga strona jest jak beton i problemu nie widzi. Pozostanie w małżeństwie będzie oznaczało przyjęcie do wiadomości stanu samotności i wszelkie inne braki. Żadne tam budowanie i otwieranie się na męża, jak radzi forumowiczka Magdalena1111 w poście wyżej nie zadziała. Z kochankiem nie musiałaś specjalnie się otwierać albo budować atmosfery a poszło sprawnie samo. Jak to Madaleno wytłumaczysz, że z kochankiem poszło naturalnie a z mężem nie idzie? Z jednym się da, z drugim nie. Choćby człowiek na głowie stawał. Dlatego Libra38, piszę to na siłę, będąc świadomy hipokryzji własnej, ale wynajmij mieszkanie, weź dzieci i wyprowadź do innej części miasta. Rozwiąże to twoje problemy z mężem a i kochanku da zapomnieć.

Tak masz rację z wszystkim, co napisałeś. Nie da się już tego odbudować i jest znacznie gorzej niż przed romansem. Moje małżeństwo już przed tym praktycznie nie istniało. A teraz raczej poziom -1.
Ja również jestem tym wszystkim zmęczona i nie daję rady psychicznie. Nie było dnia od 4miesięcy, żebym nie płakała wieczorem z żalu. Mogę się wkurzać na byłego, złożyczyc mu, ale i tak umieram z tęsknoty. Umysł podpowiada co innego, a serce swoje.

2,053 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-01-09 15:43:57)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Moim zdaniem twoje małżeństwo nie będzie szczęśliwe, zepsuło się i nie naprawi się tego jak np. auta. Bo uczuć i relacji nie da się naprawić. Można tylko męczyć się próbując a lata lecą. Często druga strona jest jak beton i problemu nie widzi. Pozostanie w małżeństwie będzie oznaczało przyjęcie do wiadomości stanu samotności i wszelkie inne braki. Żadne tam budowanie i otwieranie się na męża, jak radzi forumowiczka Magdalena1111 w poście wyżej nie zadziała. Z kochankiem nie musiałaś specjalnie się otwierać albo budować atmosfery a poszło sprawnie samo. Jak to Madaleno wytłumaczysz, że z kochankiem poszło naturalnie a z mężem nie idzie? Z jednym się da, z drugim nie. Choćby człowiek na głowie stawał. Dlatego Libra38, piszę to na siłę, będąc świadomy hipokryzji własnej, ale wynajmij mieszkanie, weź dzieci i wyprowadź do innej części miasta. Rozwiąże to twoje problemy z mężem a i kochanku da zapomnieć.

Wcale nie uważam, że małżeństwo LIBRY jest do uratowania. Być może nawet nie warto próbować coś tam sklejać. Ogólnie uważam, że dogadać można się z każdym w miarę ogarniętym człowiekiem, ale nie wiem, czy ten mąż jest „ogarnięty” wg mojej definicji ;-) Tu może bardziej chodzić o to, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje wybory i decyzje. Skoro postawiłam na nieodpowiedniego partnera, to trzeba to wziąć na klatę, porozmawiać i rozstać się możliwie najmniej bezboleśnie. Jak ktoś chce to szuka sposobów, jak nie chce, to szuka powodów.

Pytasz dlaczego z kochankiem poszło naturalnie a zmężniał już nie,Hrefi?
O to chodzi, że z kochanką/kochankiem niczego nie trzeba robić :-D Wszystko samo się dzieje. I to jak! :-D Ktoś, kto wieczorem pada na twarz, nagle odkrywa w sobie niezliczone pokłady energii. Tak działa cała chemia w organizmie związana z zauroczeniem. Zyskuje się motywację. Ale to pierwotny napęd, dany od natury i starcza tylko na początek. Potem trzeba już włożyć coś od siebie, żeby związek się rozwijał i umacniał, a jak ktoś tego nie umie, to jest skazany na skakanie ze związku w związek, od zauroczenia do zauroczenia. Bo to w sobie trzeba szukać motywacji zamiast wciąż w nowych dawkach „chemii”, które przez jakiś czas dostarcza tak naprawdę utopia, która tworzy się we własnej głowie. Bo romans to utopia rzeczywistości, euforia, która jest wynikiem własnych projekcji o byciu kimś wyjątkowym i ważnym. I nagle z małżeństwa, w którym czuło się NIKIM staje się KIMŚ. Tak nie do końca się dziwię, że trudno za tym nie iść osobom, które oprócz własnych wyobrażeń nie potrafią stworzyć niczego realnego, żadnej bliskiej więzi z drugim człowiekiem, nie mają w sobie tego ciepła, przy którym chce się być, ale tylko chwilowy ogień, w którym się spalają, by po chwili rozglądać się za nowym. Tacy ludzie wiecznie będą czuli się samotni, oprócz tych momentów, kiedy dzięki czyjejś uwadze poczują się kimś ważnym i chcianym.

2,054

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:

Ja również jestem tym wszystkim zmęczona i nie daję rady psychicznie. Nie było dnia od 4miesięcy, żebym nie płakała wieczorem z żalu. Mogę się wkurzać na byłego, złożyczyc mu, ale i tak umieram z tęsknoty. Umysł podpowiada co innego, a serce swoje.

LIBRA38, a może spróbujesz mojej drogi?

2,055

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
simply_grey napisał/a:
LIBRA38 napisał/a:

Ja również jestem tym wszystkim zmęczona i nie daję rady psychicznie. Nie było dnia od 4miesięcy, żebym nie płakała wieczorem z żalu. Mogę się wkurzać na byłego, złożyczyc mu, ale i tak umieram z tęsknoty. Umysł podpowiada co innego, a serce swoje.

LIBRA38, a może spróbujesz mojej drogi?

Czyli?????

2,056

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Jak chcesz napisz do mnie, nie chcę zaśmiecać Hrefiemu wątku.

2,057

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Libra, nie chcę umniejszać Twojej relacji, ale  jak się kogoś kocha, to nie żegnasz go pretensjami czy złymi życzeniami, nawet jak nie można razem być.
miłość jest prosta jak budowa cepa. Tylko nie tak częsta, jak się uważa. I wcale nie musi być okupiona znojem i trudem.
Takie są związki z rozsądku, nie umniejszam im.

2,058

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
simply_grey napisał/a:

Jak chcesz napisz do mnie, nie chcę zaśmiecać Hrefiemu wątku.

Napisałam, tylko nie wiem czy dotarło

2,059

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Libra, nie chcę umniejszać Twojej relacji, ale  jak się kogoś kocha, to nie żegnasz go pretensjami czy złymi życzeniami, nawet jak nie można razem być.
miłość jest prosta jak budowa cepa. Tylko nie tak częsta, jak się uważa. I wcale nie musi być okupiona znojem i trudem.
Takie są związki z rozsądku, nie umniejszam im.

W przypływie bardzo silnych emocji, pojawia się złość, a jemu krzywdy nie zrobiłabym nigdy.

2,060 Ostatnio edytowany przez simply_grey (2020-01-09 18:22:15)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
LIBRA38 napisał/a:
simply_grey napisał/a:

Jak chcesz napisz do mnie, nie chcę zaśmiecać Hrefiemu wątku.

Napisałam, tylko nie wiem czy dotarło

Dotarło i ...masz wiadomość

2,061

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Z tym, że ja nikogo nie kocham to nie będę się spierał. Kocham na pewno syna. Siebie też dążę sporą sympatią smile. Co do innych ludzi dorosłych to sam już nie wiem. Po dwóch latach wojny w domu. Pod dwóch latach trudnego związku jakim jest romans to mam zachwiane postrzegania świata jak i własnych przekonań. Innymi słowy niech i tak będzie, co nie zmienia postawionego pytania - kiedy odejść.

To wyraźnie widać po Twoich postach, że masz zachwiane postrzeganie świata a Twoja granice zostały przesunięte do miejsca w którym panuje emocjonalna pustka. Stąd pewnie oburzenie wielu forumowiczów, że nie widzisz nic złego czy też niestosownego w swoim zachowaniu do tego stopnia, że nawet zarzucano Ci arogancję i brak "ludzkich" odruchów.
Pisałeś wcześniej, że nie zauważasz, by ta sytuacja pomiędzy Tobą i żoną miała zły wpływ na wasze dziecko, że bardziej 'przeżywa' brak telefonu (gier) niż Wasze kłótnie. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, myśląc, że jak dziecko powie do Was: "mamo tato przestańcie się kłócić", a Wy przestaniecie, to wszystko ok. Dziecko chłonie wszystko jak gąbka i rozumie więcej niż Ci się wydaje ale to nadal dziecko i ono nie może i nie powinno być osobą która Was godzi. Poza tym ono ma tez swój świat, kolegów, koleżanki i jeżeli go nie izolujecie, pozwalacie rozwijać znajomości, bawić się czy nawet zapraszać do domu, to pół biedy, ale jeżeli i w tej kwestii zaczniecie go ograniczać, podobnie jak z widywaniem z dziadkami, to jesteście na bardzo dobrej drodze by wychować dziecko z dużymi problemami emocjonalnymi w przyszłości. Już pomijając relacje między Tobą i żoną... nie rozumiem zupełnie dlaczego utrudniane są kontakty z dziadkami? Może chociaż tam to dziecko znalazłoby spokój, miłość i poczucie bezpieczeństwa? Nie bez powodu też poruszyłam kwestie podejścia do kolegów dziecka - czy pozwalacie mu kogoś do siebie zaprosić, czy ze względu na sytuację w domu tego unikacie? Może się mylę ale podejrzewam, ze tak właśnie jest. A jeżeli tak to współczuję temu dziecku jeszcze bardziej bo sama miałam taką sytuację. Twoje dziecko jest jeszcze małe, ale z każdym rokiem będzie coraz więcej rozumiało i coraz bardziej to odczuwało. Naprawdę chcesz wychować dziecko na człowieka, którym jesteś teraz? Z zachwianym postrzeganiem świata z emocjonalną rozpeirduchą albo i pustką?

2,062

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

@Roxann

No jak nie rozumiesz. Zakaz kontaktu z dziadkami to kara za kochankę. Do swoich rodziców jeździ kiedy chce.

Co do kontaktów z dziecka z rówieśnikami to on nie wykazuje zainteresowania. Za mały jeszcze chyba. Tyle co w przedszkolu.

2,063

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

3 latka i ma kochankę? wink i podobno mało towarzyski

2,064

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

3 latka i ma kochankę? wink i podobno mało towarzyski

Ela210 - padłem. Dopiero teraz zauważałem jak to wyszło po napisaniu. No co ci mogę powiedzieć. Po ojcu w genach poszło.

Uśmiałem się wink.

2,065

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Z tym, że ja nikogo nie kocham to nie będę się spierał. Kocham na pewno syna. Siebie też dążę sporą sympatią smile. Co do innych ludzi dorosłych to sam już nie wiem. Po dwóch latach wojny w domu. Pod dwóch latach trudnego związku jakim jest romans to mam zachwiane postrzegania świata jak i własnych przekonań. Innymi słowy niech i tak będzie, co nie zmienia postawionego pytania - kiedy odejść.

To wyraźnie widać po Twoich postach, że masz zachwiane postrzeganie świata a Twoja granice zostały przesunięte do miejsca w którym panuje emocjonalna pustka. Stąd pewnie oburzenie wielu forumowiczów, że nie widzisz nic złego czy też niestosownego w swoim zachowaniu do tego stopnia, że nawet zarzucano Ci arogancję i brak "ludzkich" odruchów.
Pisałeś wcześniej, że nie zauważasz, by ta sytuacja pomiędzy Tobą i żoną miała zły wpływ na wasze dziecko, że bardziej 'przeżywa' brak telefonu (gier) niż Wasze kłótnie. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, myśląc, że jak dziecko powie do Was: "mamo tato przestańcie się kłócić", a Wy przestaniecie, to wszystko ok. Dziecko chłonie wszystko jak gąbka i rozumie więcej niż Ci się wydaje ale to nadal dziecko i ono nie może i nie powinno być osobą która Was godzi. Poza tym ono ma tez swój świat, kolegów, koleżanki i jeżeli go nie izolujecie, pozwalacie rozwijać znajomości, bawić się czy nawet zapraszać do domu, to pół biedy, ale jeżeli i w tej kwestii zaczniecie go ograniczać, podobnie jak z widywaniem z dziadkami, to jesteście na bardzo dobrej drodze by wychować dziecko z dużymi problemami emocjonalnymi w przyszłości. Już pomijając relacje między Tobą i żoną... nie rozumiem zupełnie dlaczego utrudniane są kontakty z dziadkami? Może chociaż tam to dziecko znalazłoby spokój, miłość i poczucie bezpieczeństwa? Nie bez powodu też poruszyłam kwestie podejścia do kolegów dziecka - czy pozwalacie mu kogoś do siebie zaprosić, czy ze względu na sytuację w domu tego unikacie? Może się mylę ale podejrzewam, ze tak właśnie jest. A jeżeli tak to współczuję temu dziecku jeszcze bardziej bo sama miałam taką sytuację. Twoje dziecko jest jeszcze małe, ale z każdym rokiem będzie coraz więcej rozumiało i coraz bardziej to odczuwało. Naprawdę chcesz wychować dziecko na człowieka, którym jesteś teraz? Z zachwianym postrzeganiem świata z emocjonalną rozpeirduchą albo i pustką?

Ludzie drodzy dlaczego kopiecue jeszcze leżącego. Hrefi jest rozdarty I sypie mu się życie. A jeżeli chodzi o dziecko z tego co widzę to matka gra pierwsze skrzypce manipulując dzieckiem poprzez zakazy widywania się z dziadkami.

2,066

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Z tym, że ja nikogo nie kocham to nie będę się spierał. Kocham na pewno syna. Siebie też dążę sporą sympatią smile. Co do innych ludzi dorosłych to sam już nie wiem. Po dwóch latach wojny w domu. Pod dwóch latach trudnego związku jakim jest romans to mam zachwiane postrzegania świata jak i własnych przekonań. Innymi słowy niech i tak będzie, co nie zmienia postawionego pytania - kiedy odejść.

To wyraźnie widać po Twoich postach, że masz zachwiane postrzeganie świata a Twoja granice zostały przesunięte do miejsca w którym panuje emocjonalna pustka. Stąd pewnie oburzenie wielu forumowiczów, że nie widzisz nic złego czy też niestosownego w swoim zachowaniu do tego stopnia, że nawet zarzucano Ci arogancję i brak "ludzkich" odruchów.
Pisałeś wcześniej, że nie zauważasz, by ta sytuacja pomiędzy Tobą i żoną miała zły wpływ na wasze dziecko, że bardziej 'przeżywa' brak telefonu (gier) niż Wasze kłótnie. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, myśląc, że jak dziecko powie do Was: "mamo tato przestańcie się kłócić", a Wy przestaniecie, to wszystko ok. Dziecko chłonie wszystko jak gąbka i rozumie więcej niż Ci się wydaje ale to nadal dziecko i ono nie może i nie powinno być osobą która Was godzi. Poza tym ono ma tez swój świat, kolegów, koleżanki i jeżeli go nie izolujecie, pozwalacie rozwijać znajomości, bawić się czy nawet zapraszać do domu, to pół biedy, ale jeżeli i w tej kwestii zaczniecie go ograniczać, podobnie jak z widywaniem z dziadkami, to jesteście na bardzo dobrej drodze by wychować dziecko z dużymi problemami emocjonalnymi w przyszłości. Już pomijając relacje między Tobą i żoną... nie rozumiem zupełnie dlaczego utrudniane są kontakty z dziadkami? Może chociaż tam to dziecko znalazłoby spokój, miłość i poczucie bezpieczeństwa? Nie bez powodu też poruszyłam kwestie podejścia do kolegów dziecka - czy pozwalacie mu kogoś do siebie zaprosić, czy ze względu na sytuację w domu tego unikacie? Może się mylę ale podejrzewam, ze tak właśnie jest. A jeżeli tak to współczuję temu dziecku jeszcze bardziej bo sama miałam taką sytuację. Twoje dziecko jest jeszcze małe, ale z każdym rokiem będzie coraz więcej rozumiało i coraz bardziej to odczuwało. Naprawdę chcesz wychować dziecko na człowieka, którym jesteś teraz? Z zachwianym postrzeganiem świata z emocjonalną rozpeirduchą albo i pustką?

Ludzie drodzy dlaczego kopiecue jeszcze leżącego. Hrefi jest rozdarty I sypie mu się życie. A jeżeli chodzi o dziecko z tego co widzę to matka gra pierwsze skrzypce manipulując dzieckiem poprzez zakazy widywania się z dziadkami.

2,067

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi - a Ty zawsze taki byłeś tzn. WYGLADAJACEGO na pozbawionego uczuć, zimnego, trochę bezwzględnego no ogólnie takiego cynika. Jaki byłeś przed ślubem? Chodzi mi o to czy to prawdziwy Ty, czy może życie Cię takim zrobiło?

2,068

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Ela210 napisał/a:

3 latka i ma kochankę? wink i podobno mało towarzyski

Ela210 - padłem. Dopiero teraz zauważałem jak to wyszło po napisaniu. No co ci mogę powiedzieć. Po ojcu w genach poszło.

Uśmiałem się wink.

Ela, to Ci się udało! big_smile

A tak poważnie, to kompletnie nie rozumiem co Twoi rodzice mają do tego? Czy Twoja żona ma obawy, że skoro źle wychowali syna to i wnuka zdeprawują?
Poza tym piszesz, że do swoich rodziców jeździ kiedy chce. A czy oni nie mieszkają gdzieś na drugim końcu Polski? Pisałeś chyba kiedyś, że gdyby żona odeszła to wróciłaby w rodzinne strony przez co kontakt byłby utrudniony ze względu na odległość. Ale już mniejsza o większość...
A co do stwarzania odpowiednich warunków rozwoju dla dziecka... nie wiem czy jest za małe czy nietowarzyskie ale jak widzisz nie myliłam się w tej kwestii. Ale odpowiedz szczerze: gdyby dziecko przyszło i powiedziało, że chce np na urodziny zaprosić kolegów z przedszkola, albo by w weekend ktoś wpadł (zapewne z rodzicem bo dziecko małe) by się pobawić jego zabawkami, czy przyjąłbyś jego pomysł z entuzjazmem czy też próbował od niego odwieść? Czy sam zaproponowałbyś dziecku by zaprosiło do siebie najlepszego kolegę?

2,069

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

No jak nie rozumiesz. Zakaz kontaktu z dziadkami to kara za kochankę. Do swoich rodziców jeździ kiedy chce.

Okazuje się, że w "twoim" domu tylko twoja żona nosi spodnie. Cóż, niewprawne oko może pomylić ogiera z wałachem...

2,070

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:
Ela210 napisał/a:

3 latka i ma kochankę? wink i podobno mało towarzyski

Ela210 - padłem. Dopiero teraz zauważałem jak to wyszło po napisaniu. No co ci mogę powiedzieć. Po ojcu w genach poszło.

Uśmiałem się wink.

Ela, to Ci się udało! big_smile

A tak poważnie, to kompletnie nie rozumiem co Twoi rodzice mają do tego? Czy Twoja żona ma obawy, że skoro źle wychowali syna to i wnuka zdeprawują?
Poza tym piszesz, że do swoich rodziców jeździ kiedy chce. A czy oni nie mieszkają gdzieś na drugim końcu Polski? Pisałeś chyba kiedyś, że gdyby żona odeszła to wróciłaby w rodzinne strony przez co kontakt byłby utrudniony ze względu na odległość. Ale już mniejsza o większość...
A co do stwarzania odpowiednich warunków rozwoju dla dziecka... nie wiem czy jest za małe czy nietowarzyskie ale jak widzisz nie myliłam się w tej kwestii. Ale odpowiedz szczerze: gdyby dziecko przyszło i powiedziało, że chce np na urodziny zaprosić kolegów z przedszkola, albo by w weekend ktoś wpadł (zapewne z rodzicem bo dziecko małe) by się pobawić jego zabawkami, czy przyjąłbyś jego pomysł z entuzjazmem czy też próbował od niego odwieść? Czy sam zaproponowałbyś dziecku by zaprosiło do siebie najlepszego kolegę?

Z doświadczenia, odwiedziny w domu czy urodzinki w salach zabaw zaczynają się mniej więcej od 5 roku życia, tak moim dzieciom wystarczał kontakt tyle co w przedszkolu czy w żłobku.

Kobieta, która "karze" swojego męża "używając" dziecka by ograniczyć widzenia z dziadkami to dni dna.

2,071 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-10 10:39:12)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Zielony_Domek napisał/a:

Z doświadczenia, odwiedziny w domu czy urodzinki w salach zabaw zaczynają się mniej więcej od 5 roku życia, tak moim dzieciom wystarczał kontakt tyle co w przedszkolu czy w żłobku.

Być może. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że dziecko Hrefiego jest starsze.
Ja pamiętam, że tego najbardziej zazdrościłam innym dzieciom - że mogą zapraszać do siebie kogo chcą i kiedy chcą, że nawet "z ulicy" mogą zajść do domu z kolegą/koleżanką i rodzice będą zadowoleni, gościnni, że atmosfera będzie miła itd.

2,072

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

@Snake - a co byś ty alfa samcu zrobił? Wziąłbyś dziecko w samochód siłą i zabrał do dziadków?

@Roxann - Ja nie mam z tym problemów. Dziecko mogło by zaprosić znajomych czy samo pójść gdzieś. Natomiast moja żona nie jest towarzyska i dla niej zaproszenie kogoś do domu jest problemem. Nie mniej nie widzę tego jako problemu.

2,073

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

@Roxann - Ja nie mam z tym problemów. Dziecko mogło by zaprosić znajomych czy samo pójść gdzieś. Natomiast moja żona nie jest towarzyska i dla niej zaproszenie kogoś do domu jest problemem. Nie mniej nie widzę tego jako problemu.

Ale mi nie do końca o kwestie bycia towarzyskim chodziło, tylko po poczucie komfortu, spokoju... że dziecko nie będzie miało obaw czy jak przyjdzie z kimś nie trafi np w środek Waszej kłótni.
Ale mniejsza już o to.

2,074

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

@Snake - a co byś ty alfa samcu zrobił? Wziąłbyś dziecko w samochód siłą i zabrał do dziadków?

Na przykład lol Serio, musisz pytać żony co możesz zrobić z dzieckiem? Wyjść na lody, pójść na plac zabaw, pojechać do dziadków? Musisz mieć łaskawą zgodę żony żeby rodzice przyjechali do ciebie?
Bezsprzecznie twoja żona robi z tobą co tylko chce. Jest komenda "siad", to siadasz i podkulasz ogon.

2,075

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Zielony_Domek napisał/a:

Z doświadczenia, odwiedziny w domu czy urodzinki w salach zabaw zaczynają się mniej więcej od 5 roku życia, tak moim dzieciom wystarczał kontakt tyle co w przedszkolu czy w żłobku.

Być może. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że dziecko Hrefiego jest starsze.
Ja pamiętam, że tego najbardziej zazdrościłam innym dzieciom - że mogą zapraszać do siebie kogo chcą i kiedy chcą, że nawet "z ulicy" mogą zajść do domu z kolegą/koleżanką i rodzice będą zadowoleni, gościnni, że atmosfera będzie miła itd.

Muszę Ci powiedzieć, że w tej chwili rodzice to bardziej wypychają dzieci i siebie także właśnie na podwórko czy sale zabaw (dzieci latają, a Ty masz trochę czasu na kawę czy książkę), ja po pracy przykładowo jestem tak zmęczona, że nie mam już sił na zabawianie dodatkowego dziecka (swoich mam trójkę), ten wszechobecny pęd, kredyty, styl życia wykańcza - mówię w dużym uproszczeniu. Jak się zrobi za głośno w domu, zaraz mam wiadomość od sąsiadów, że mam dzieci uciszyć, takie trochę zwariowane czasy - a dajmy na to, gdy wpadnie do syna kolega, to czwórki dzieci nie posadzisz na kanapie jak figur muzealnych.

2,076 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-10 11:31:22)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:
Hrefi napisał/a:

@Snake - a co byś ty alfa samcu zrobił? Wziąłbyś dziecko w samochód siłą i zabrał do dziadków?

Na przykład lol Serio, musisz pytać żony co możesz zrobić z dzieckiem? Wyjść na lody, pójść na plac zabaw, pojechać do dziadków? Musisz mieć łaskawą zgodę żony żeby rodzice przyjechali do ciebie?
Bezsprzecznie twoja żona robi z tobą co tylko chce. Jest komenda "siad", to siadasz i podkulasz ogon.

A to ciekawe, bo Hrefi wcześniej pisał, że jego żona nie potrafi podjąć sama żadnych decyzji, nawet w najprostszych rzeczach się go radzi.
Czyżby Hrefi sam unikał kontaktu ze swoimi rodzicami po aferze z kochanką? wink

2,077 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-01-10 11:41:39)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Żona Hrefiego rządzi na tzw. aferę.
To popularny model baby z, wałkiem
Jak mężczyzna za młodu miał takie baby obok matkę czy ciotki, siostry, to albo umie sobie z tym radzić, albo nawet to kocha i uważa za urocze, wypracowując sobie jakąś wolną przestrzeń, by móc żyć.
Są jednak tacy co tęgo nie akceptują i próbujący obejść, zy uciec np do kochanki, tu z reguły unikają podobnych żonie furiatek.
Ale na to trzeba mieć nerwy i oddzielać te 2 światy, a Hrefi próbował je połączyć.
Były chwile gorzkiej satysfakcji i łzy żony jak pamiętam..
Może wziąć małego bez zgodny żony, ona albo zrobi aferę z której mały będzie się spowiadał psychoanatykowi za 20 lat albo..no właśnie, jaką jest szansa że grzecznie przelknie to? Dla mnie zagadką.
Może więc Hrefi woli to obejść.
Wg mnie zona powinna iść na terapię w trybie pilnym. Może bez wałka i sciery nawet by ją polubił.
Bo pociągająca chyba jest .

2,078

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Żona Hrefiego rządzi na tzw. aferę.
To popularny model baby z, wałkiem
Jak mężczyzna za młodu miał takie baby obok matkę czy ciotki, siostry, to albo umie sobie z tym radzić, albo nawet to kocha i uważa za urocze, wypracowując sobie jakąś wolną przestrzeń, by móc żyć.
Są jednak tacy co tęgo nie akceptują i próbujący obejść, zy uciec np do kochanki, tu z reguły unikają podobnych żonie furiatek. .

A to ciekawe spostrzeżenie i chyba celne.
Ale jak bardzo różne od tego jakie kreował tu Hrefi - jaka to ona nieporadna, jak to jej nie szanuje, pomiata. A tu okazało się, że jest niemal na odwrót.

2,079

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

W jednych rzeczach może być ciapą, w innych nie.
Mi się od początku wątku nie wydawała
ofiarą, co ściągnęło na mnie pomyje od obrońców moralności smile

2,080

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

A to ciekawe, bo Hrefi wcześniej pisał, że jego żona nie potrafi podjąć sama żadnych decyzji, nawet w najprostszych rzeczach się go radzi.

Jeszcze wyjdzie, że żona tak z litości daje mu się poczuć takim mądrym, takim decyzyjnym... Potem szarpnie za sznureczki i już chłopczyk grzecznie siedzi w kącie.

Posty [ 2,016 do 2,080 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 30 31 32 33 34 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024