Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 29 30 31 32 33 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,951 do 2,015 z 2,519 ]

1,951 Ostatnio edytowany przez Liczi (2019-11-03 14:23:19)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Cyngli napisał/a:

Nie rozumiem takiego rozkminiania. Nie rozwodzi się, bo na razie nie chce. Czy taki argument nie wystarczy?

Święte słowa.

Widząc jasno analogię do mojej sytuacji z byłym mężem powiem, że uwolnienie się od bluszcza trwa latami, bo bluszcz latami oplata, czyniąc swojego partnera odpowiedzialnym za siebie.
Uprzedzając pytania typu: skąd wiem, że żona jest bluszczem odsyłam do uważnego przeczytania postów Autora, w których pisze o bezradności swojej połowicy że  m.in. " nawet wypełnienie wniosku w urzędzie ją przerasta, nigdy nie pracowała, nie wykazuje inicjatywy,.....etc " za to siedzi w domu i "kocha" smile
O swojej odpowiedzialności Hrefi pisał wiele razy w tym wątku, bardzo ją podkreślając. To charakterystyczna postawa osoby wykorzystywanej.
Partner bluszcza jest przekonany że on/ona sobie bez niego nie poradzi. No i oczywiście bluszcz GROZI..... najczęściej odizolowaniem dzieci ale nie tylko.

I nie, NIE popieram zdrady - WCALE, zdrada to błąd. Rozumiem jednak co Autorem powodowało.
Wojna między małżonkami jest wyniszczająca. Wymiana ciosów powoduje rany. Najwidoczniej muszą przez to przejść, tak jak ja musiałam.

Hrefi otrząśnie się, tylko potrzebny jest do tego czas na zrozumienie, że bluszcze nie odpuszczają, bezwzględnie wykorzystują poczucie winy i on sam musi podjąć decyzję o odejściu.

Zobacz podobne tematy :

1,952 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-11-03 21:07:02)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Liczi napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Nie rozumiem takiego rozkminiania. Nie rozwodzi się, bo na razie nie chce. Czy taki argument nie wystarczy?

Święte słowa.

Widząc jasno analogię do mojej sytuacji z byłym mężem powiem, że uwolnienie się od bluszcza trwa latami, bo bluszcz latami oplata, czyniąc swojego partnera odpowiedzialnym za siebie.
Uprzedzając pytania typu: skąd wiem, że żona jest bluszczem odsyłam do uważnego przeczytania postów Autora, w których pisze o bezradności swojej połowicy że  m.in. " nawet wypełnienie wniosku w urzędzie ją przerasta, nigdy nie pracowała, nie wykazuje inicjatywy,.....etc " za to siedzi w domu i "kocha" smile
O swojej odpowiedzialności Hrefi pisał wiele razy w tym wątku, bardzo ją podkreślając. To charakterystyczna postawa osoby wykorzystywanej.
Partner bluszcza jest przekonany że on/ona sobie bez niego nie poradzi. No i oczywiście bluszcz GROZI..... najczęściej odizolowaniem dzieci ale nie tylko.

I nie, NIE popieram zdrady - WCALE, zdrada to błąd. Rozumiem jednak co Autorem powodowało.
Wojna między małżonkami jest wyniszczająca. Wymiana ciosów powoduje rany. Najwidoczniej muszą przez to przejść, tak jak ja musiałam.

Hrefi otrząśnie się, tylko potrzebny jest do tego czas na zrozumienie, że bluszcze nie odpuszczają, bezwzględnie wykorzystują poczucie winy i on sam musi podjąć decyzję o odejściu.

Bluszcza się wybiera podświadomie i niezbyt świadomie jak się człowiek zakocha to nie widzi tego,ale szybko można się zorientować jak ktoś udaje ( lub nie udaje bo jest niezaradny ) że jest życiowo niezaradny,ulega lub jest agresywny na słowo nie, tylko czasu sentymentów i dzieci szkoda na ogół okazuje się że mylnie.Bywa że przychodzi jednak awersja i pewnych cech nie da się akceptować w żaden sposób próby naprawiania zmuszania się mają odwrotny skutek od zamierzonego kres i granica miłość mija z powodu pierdół drobiazgów i bezsilności w zmienianiu kogoś na swój obraz i wyobrażenie nic nie pomaga i jest poza zasięgiem rozwiązanie problemu.
Z moich doświadczeń "bluszczowych" wynika jednak że człowiek bluszcz na jakimś "poziomie" wydaje się w pewnym sensie potrzebny,wygodny, służy do bycia kimś gorszym,żeby poczuć się lepszym od niego taka dyżurna "ofiara losu" osoba do bicia,która się też stawia wywołuje konflikty mąci czasem ostro stosuje różne sztuki z przemocą włącznie i wzajemnie ,oczywiście do czasu bo w którymś momencie pojawia się obopólny brak szacunku,pogarda,urazy,niechęć takie uczucia sprzyjają i pomagają rozliczać romans/zdradę uzasadnić a jeszcze jak włączy się je do chorej regulacji emocji w romansie  to już koniec. Rywalizacja w związku to jego  śmierć a przed agonią jeszcze jakieś podrygi z uzależnianiem w tle od osoby strasznie to toksyczne okropne wyniszczające psychicznie romans tylko pogłębia takie mega neurotyczne stany.Nie wszystko da się wytłumaczyć różnicami i niezgodnością niedopasowaniem charakterów.

1,953

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nie będę czytać od początku tego wątku ale z tego co pamiętam to Hrefi od początku płynął z falą, żoną chciała ślubu to się zgodził, chociaż nie miał przekonania,Dziecko też chyba żona chciała.Słabo teraz tłumaczyć,że żona bluszcz,taka siaka, gdy brak decyzji jest też decyzją albo wygodą.

1,954

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
paslawek napisał/a:
Liczi napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Nie rozumiem takiego rozkminiania. Nie rozwodzi się, bo na razie nie chce. Czy taki argument nie wystarczy?

Święte słowa.

Widząc jasno analogię do mojej sytuacji z byłym mężem powiem, że uwolnienie się od bluszcza trwa latami, bo bluszcz latami oplata, czyniąc swojego partnera odpowiedzialnym za siebie.
Uprzedzając pytania typu: skąd wiem, że żona jest bluszczem odsyłam do uważnego przeczytania postów Autora, w których pisze o bezradności swojej połowicy że  m.in. " nawet wypełnienie wniosku w urzędzie ją przerasta, nigdy nie pracowała, nie wykazuje inicjatywy,.....etc " za to siedzi w domu i "kocha" smile
O swojej odpowiedzialności Hrefi pisał wiele razy w tym wątku, bardzo ją podkreślając. To charakterystyczna postawa osoby wykorzystywanej.
Partner bluszcza jest przekonany że on/ona sobie bez niego nie poradzi. No i oczywiście bluszcz GROZI..... najczęściej odizolowaniem dzieci ale nie tylko.

I nie, NIE popieram zdrady - WCALE, zdrada to błąd. Rozumiem jednak co Autorem powodowało.
Wojna między małżonkami jest wyniszczająca. Wymiana ciosów powoduje rany. Najwidoczniej muszą przez to przejść, tak jak ja musiałam.

Hrefi otrząśnie się, tylko potrzebny jest do tego czas na zrozumienie, że bluszcze nie odpuszczają, bezwzględnie wykorzystują poczucie winy i on sam musi podjąć decyzję o odejściu.

Bluszcza się wybiera podświadomie i niezbyt świadomie jak się człowiek zakocha to nie widzi tego,ale szybko można się zorientować jak ktoś udaje ( lub nie udaje bo jest niezaradny ) że jest życiowo niezaradny,ulega lub jest agresywny na słowo nie, tylko czasu sentymentów i dzieci szkoda na ogół okazuje się że mylnie.Bywa że przychodzi jednak awersja i pewnych cech nie da się akceptować w żaden sposób próby naprawiania zmuszania się mają odwrotny skutek od zamierzonego kres i granica miłość mija z powodu pierdół drobiazgów i bezsilności w zmienianiu kogoś na swój obraz i wyobrażenie nic nie pomaga i jest poza zasięgiem rozwiązanie problemu.
Z moich doświadczeń "bluszczowych" wynika jednak że człowiek bluszcz na jakimś "poziomie" wydaje się w pewnym sensie potrzebny,wygodny, służy do bycia kimś gorszym,żeby poczuć się lepszym od niego taka dyżurna "ofiara losu" osoba do bicia,która się też stawia wywołuje konflikty mąci czasem ostro stosuje różne sztuki z przemocą włącznie i wzajemnie ,oczywiście do czasu bo w którymś momencie pojawia się obopólny brak szacunku,pogarda,urazy,niechęć takie uczucia sprzyjają i pomagają rozliczać romans/zdradę uzasadnić a jeszcze jak włączy się je do chorej regulacji emocji w romansie  to już koniec. Rywalizacja w związku to jego  śmierć a przed agonią jeszcze jakieś podrygi z uzależnianiem w tle od osoby strasznie to toksyczne okropne wyniszczające psychicznie romans tylko pogłębia takie mega neurotyczne stany.Nie wszystko da się wytłumaczyć różnicami i niezgodnością niedopasowaniem charakterów.

W Twojej wypowiedzi uderzyła mnie jej niezwykła celność. Podpisuję się pod nią bez zastrzeżeń.
Szczerze, pomimo zażenowania takim zachowaniem, przyznam po latach, że istotny przy podejmowaniu decyzji o ślubie był fakt dominacji nad mężem.
Dalej potoczyło się jak opisałeś zarówno u mnie jak i w związku Autora wątku sad


Nie będę czytać od początku tego wątku ale z tego co pamiętam to Hrefi od początku płynął z falą, żoną chciała ślubu to się zgodził, chociaż nie miał przekonania,Dziecko też chyba żona chciała.Słabo teraz tłumaczyć,że żona bluszcz,taka siaka, gdy brak decyzji jest też decyzją albo wygodą.

Myślę, że właśnie padła próba odpowiedzi na ten zarzut (poniekąd słuszny).

1,955 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2019-11-04 23:50:51)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Paslawek, coś za dużo wiesz. Musisz być po 3 rozwodach i 5 romansach.

Faktycznie moja żona to bluszcz. Dokładnie zgadzam się opisem  Liczi i paslawka. To że płynąłem na fali jej potrzeb to inna sprawa. Natomiast nie doceniłem przeciwnika. Nie sądzilem, że tak trudno uwolnić się od bluszcza.

Wiecie, że ona nie jest wstanie podejmować nawet najprostszych decyzji dnia codziennego np. jaki chleb kupić bez pytania się mnie o zdanie? Dodatkowo dochodzi całkowita uległość i brak jakiegokolwiek zdania na dany temat. Tak jakby zrzuciła odpowiedzialność za swoje życie na mnie. Do szewskiej pasji doprowadzały mnie telefony od niej w pracy z najprostrzymi pytaniami.

Zawsze zastanawiało mnie czemu przez wiele lat małżeństwa nie było kłótni. Dopiero romans + dziecko kłótnie rozpoczęły. Ona poprostu nie miała wlasnego zdania na dowolny temat.

Przykład świeży - trzeba szczepionkę na ospę dziecku kupić. Szczepienie za tydzień czy coś koło tego. Dzwoni do mnie do pracy i tak zaczyna - "Nie wiem co mam zrobić bo w tej aptece nie ma. Zamowić na jutro czy jechać do (tu pada nazwa innej apteki) i tam kupić dzisiaj?...".

Rozumiecie to? Ta nieporadność jest trudna do uwierzenia postronnym.

Tak mi się przypomniało bo wróciłem z Orlenu- tankowanie auta. Żeby ją namówić do samodzielnego tankowania auta to z miesiąc minął. Prosiłem, robiłem awanturę, w końcu pojechała i zatankowała ale do dzisiaj jeśli tylko ma sposobność to próbuje mi wcisnąć auto aby zrobił to za nią.

Chyba był problem wychowawczy w domu mojej żony. Na zasadzie - nie dotykaj bo nie umiesz i zepsujesz. Ma dwóch braci i to by się zgadzało bo zarówno ten starszy jak i młodszy nie są wstanie odkręcić śruby w rowerze bo twierdzą, że to wymaga umiejętności.

1,956

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Gdzie ty żyjesz, że musisz dziecku szczepionke na ospę kupować  za swoje?

1,957

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Paslawek, coś za dużo wiesz. Musisz być po 3 rozwodach i 5 romansach.

Faktycznie moja żona to bluszcz. Dokładnie zgadzam się opisem  Liczi i paslawka. To że płynąłem na fali jej potrzeb to inna sprawa. Natomiast nie doceniłem przeciwnika. Nie sądzilem, że tak trudno uwolnić się od bluszcza.

Wiecie, że ona nie jest wstanie podejmować nawet najprostszych decyzji dnia codziennego np. jaki chleb kupić bez pytania się mnie o zdanie? Dodatkowo dochodzi całkowita uległość i brak jakiegokolwiek zdania na dany temat. Tak jakby zrzuciła odpowiedzialność za swoje życie na mnie. Do szewskiej pasji doprowadzały mnie telefony od niej w pracy z najprostrzymi pytaniami.

Zawsze zastanawiało mnie czemu przez wiele lat małżeństwa nie było kłótni. Dopiero romans + dziecko kłótnie rozpoczęły. Ona poprostu nie miała wlasnego zdania na dowolny temat.

Przykład świeży - trzeba szczepionkę na ospę dziecku kupić. Szczepienie za tydzień czy coś koło tego. Dzwoni do mnie do pracy i tak zaczyna - "Nie wiem co mam zrobić bo w tej aptece nie ma. Zamowić na jutro czy jechać do (tu pada nazwa innej apteki) i tam kupić dzisiaj?...".

Rozumiecie to? Ta nieporadność jest trudna do uwierzenia postronnym.

Tak mi się przypomniało bo wróciłem z Orlenu- tankowanie auta. Żeby ją namówić do samodzielnego tankowania auta to z miesiąc minął. Prosiłem, robiłem awanturę, w końcu pojechała i zatankowała ale do dzisiaj jeśli tylko ma sposobność to próbuje mi wcisnąć auto aby zrobił to za nią.

Chyba był problem wychowawczy w domu mojej żony. Na zasadzie - nie dotykaj bo nie umiesz i zepsujesz. Ma dwóch braci i to by się zgadzało bo zarówno ten starszy jak i młodszy nie są wstanie odkręcić śruby w rowerze bo twierdzą, że to wymaga umiejętności.

Tylu doświadczeń to nie mam ,ale dwa romanse jeden w bardzo młodym wieku  miałem z 23 lata zdradziłem narzeczoną drugi przed 30stką byłem wtedy stanu wolnego romans w pracy z mężatką bezdzietną obydwa romanse pozostały tajemnicą dla zdradzonych nie wydało się, oraz 3 dość burzliwe,intensywne raczej niezbyt długie związki które pewnie można by nazwać toksycznymi a od dwudziestu paru lat jestem i pozostaje w związku małżeńskim "umiarkowanie burzliwym" smile raczej szczęśliwym jak do tej pory, rozwodu żadnego nie mam na koncie .Za to wiele lat psychoterapii z uzależnień oraz  słuchania i rozmów z ogromną ilością ludzi z różnymi problemami ot cała tajemnica,dlatego pewnie często odwołuje się do uzależnienia/wolności w relacjach i związkach.
Wracając do bluszczu to zadziwiło mnie jak znakomicie taka osoba ,potrafi i radzi sobie w życiu jak nie ma kogo oplatać "mój bluszcz " ostatnia eks to nawet mnie zdradziła na koniec .

1,958 Ostatnio edytowany przez Liczi (2019-11-05 10:33:21)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Faktycznie moja żona to bluszcz. Dokładnie zgadzam się opisem  Liczi i paslawka. To że płynąłem na fali jej potrzeb to inna sprawa. Natomiast nie doceniłem przeciwnika. Nie sądzilem, że tak trudno uwolnić się od bluszcza.

Wiecie, że ona nie jest wstanie podejmować nawet najprostszych decyzji dnia codziennego np. jaki chleb kupić bez pytania się mnie o zdanie? Dodatkowo dochodzi całkowita uległość i brak jakiegokolwiek zdania na dany temat. Tak jakby zrzuciła odpowiedzialność za swoje życie na mnie. Do szewskiej pasji doprowadzały mnie telefony od niej w pracy z najprostrzymi pytaniami.

Hrefi, ja od razu wiedziałam w czym problem, bo i ja i mój narzeczony przeszliśmy dokładnie(!) to samo. Najważniejsza w związku z bluszczem jest ŚWIADOMOŚĆ, że cię oplata i dusi. Od takiej osoby uwalnia się latami dlatego, że bluszcz działa podstępnie, ale kiedy już pokaże swoją prawdziwą twarz i zacznie grozić, to...… przegrał.

Idź do prawnika, najlepiej kobiety, poproś o poradę a przekonasz się, że w tej sytuacji Twoja żona nie dostanie rozwodu z Twojej wyłącznej winy.

A następnym razem, jak zacznie szarpać dziecko, "bo chce seksu" to nie odwołuj policji, bo tym mnie oburzyłeś!

DO DZIEŁA! DASZ RADĘ!

Dobra wiadomość jest taka, że jak przez to przejdziesz, to więcej się w taki układ nie wpakujesz, bo bluszcze będziesz wyczuwał na kilometr smile

1,959

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Mi61, bardzo Cię proszę o zaprzestanie robienia off topu. To już nie pierwsza taka sytuacja, więc następnym razem będzie ostrzeżenie. Posty nie na temat wycinam.
Z pozdrowieniami, Cyngli.

1,960 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-05 13:59:55)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

A może Hrefi Twoje poczucie wartości wzrasta jak możesz przyrównać swoją  przedsiębiorczość z brakiem kreatywności żony, ciekawe na ile interesująco byś się zaprezentował w wolnej przestrzeni bez rodziny, jak popatrzeć poprzez kochankę to jakoś nie zachwyciła się na tyle by rzucić swoją rodzinę Czy Ty nie masz tendencji do podciągania obrazu żony  do swoich zamiarów, dla siebie zastanów się czy tak uczciwie oceniasz, jak przestaniesz czuć się taki lepszy to może i o rozwodzie da się porozmawiać.
[tu było nawiązanie do off topu wcześniej usuniętego przez moderację]

1,961

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ranna_Panna napisał/a:

A może Hrefi Twoje poczucie wartości wzrasta jak możesz przyrównać swoją  przedsiębiorczość z brakiem kreatywności żony, ciekawe na ile interesująco byś się zaprezentował w wolnej przestrzeni bez rodziny, jak popatrzeć poprzez kochankę to jakoś nie zachwyciła się na tyle by rzucić swoją rodzinę Czy Ty nie masz tendencji do podciągania obrazu żony  do swoich zamiarów, dla siebie zastanów się czy tak uczciwie oceniasz, jak przestaniesz czuć się taki lepszy to może i o rozwodzie da się porozmawiać.
[tu było nawiązanie do off topu wcześniej usuniętego przez moderację]

Bluszcze z zasady lgną do osobników silnych, więc co do szeroko rozumianej atrakcyjności Hrefiego nie mam wątpliwości.

1,962

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ranna_Panna napisał/a:

, jak popatrzeć poprzez kochankę to jakoś...

A widziałaś takie cuda aby kobieta z dwojgiem dzieci odeszła od męża i czekała na kochanka, który nie zadeklarował się i nie robi nic w tym kierunku pomimo czekania kilka miesięcy na niego?

Co do atrakcyjności to już kiedyś pisałem. Jeśli mierzymy ja zainteresowaniem u kobiet to miałbym równolegle 3-4 kochanki (realne propozycje seksualne mówione wprost) ale szkoda o tym pisać. Pewnie trudno w to uwierzyć ale monogamia jest zgodna z moją naturą. Nie potrafię się rozdzielić.

Liczi - mam nadzieję, że będę niedługo w tym miejscu w którym jesteś ty teraz.

1,963

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Liczi - mam nadzieję, że będę niedługo w tym miejscu w którym jesteś ty teraz.

Pewnie że będziesz, tylko rusz tyłek do prawnika na początek, bo samo się nie zrobi. smile

1,964

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

"A widziałaś takie cuda aby kobieta z dwojgiem dzieci odeszła od męża i czekała na kochanka, który nie zadeklarował się i nie robi nic w tym kierunku pomimo czekania kilka miesięcy na niego?"
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Ku ścisłości to nawet gdzieś na tym forum natrafiłam na taką szybką i zdecydowaną kobietkę i przeliczyła się a jakże,  no ale mnie nie do końca o to chodziło, nawet nie o czyny a zamiary bo gdzieś tam pisałeś Hrefi że ona od męża nie odejdzie i to miałam na myśli, o atrakcyjność to też nie tę powierzchowną miałam na uwadze, jak myślisz Ty i Twój adwokat Liczi ale tę atrakcyjność życiową , taką głębszą, która rozjaśnia szary, codzienny żywot i stanowi wartość człowieka
   Ja wiem że jak jest dobra waga do wzrostu, brak znaków szczególnych, dobry, modny ciuch a u faceta jeszcze dobre auto i dobry fach i choćby trochę władzy to ho ho ho, można się oganiać non stop
                                                       
Hrefi : " Pewnie trudno w to uwierzyć ale monogamia jest zgodna z moją naturą." - no to faktycznie trudno uwierzyć

1,965

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

To ja opiszę mój przypadek.
Była to koleżanka w pracy. Ona dużo młodsza odemnie, u mnie dwójka dzieci i udane kilkunastoletnie małżeństwo. Nasz kontakt przez kilka lat ograniczał się tylko do znajomości koleżeńskiej i w jej przypadku chyba nigdy poza nią nie wykroczył. Poza pracą kontaktowaliśmy się sporadycznie. Kilka miesięcy temu koleżanka stwierdziła, że zmienia pracę. Nie wiem jak to się stało, ale w pewnym momencie zauważyłem (gdy było już za późno, aby przerwać chemię), że wszystkie moje myśli krążą wokół niej. To była taka miłość, gdy nie widzicie żadnych wad, przeszkód i wszystko jest możliwe. Nie do końca wiedziałem co się ze mną dzieje i co z tym zrobić? Nawet nie wiedziałem wtedy, że jest coś takiego jak zdrada emocjonalna! Najgorsze było to, że była to zdrada emocjonalna po jednej stronie! Mojej! Zacząłem czytać (od tamtej pory 5 książek głównie o psychologii miłości i związkach). Na tym forum przeczytałem też już masę różnych wątków. Przez kilkanaście tygodni, dopóki koleżanka nie odeszła z pracy, nie byłem sobą. Przeszkadzała mi rodzina i dzieci. W niej zauważyłem pewne tęsknoty za rzeczami których brakuje w moim związku. Moja żona zauważyła, że się zmieniłem i w pewnym momencie powiedziałem jej kilka słów za dużo, przez co moje małżeństwo prawie się posypało. Teraz nie wiem czy w małżeństwie uda nam się wrócić do takiej relacji, jaką mieliśmy przed tym wszystkim. Z koleżanką do niczego nie doszło, chyba jest nieświadoma tego co się ze mną działo, uważa mnie za 'dziwaka' bo odciąłem się od niej jak mogłem. Chociaż to strasznie boli, nawet teraz po kilku miesiącach. Chętnie bym jej wszystko powiedział, wytłumaczył, tylko po co? Przecież to niczego nie zmieni, ale tak sobie argumentuję wewnętrznie, że może mi to pomoże?
Patrząc na swoje aktualne zachowanie, na to ile myśli poświęcam rodzinie i jak często wracam myślami do koleżanki, widzę, że jest lepiej. Wiadomo, są lepsze i gorsze dni, ale tych lepszych jest coraz więcej. Czasami jednak zaliczam wielkiego doła, mam wielką ochotę o tym z kimś pogadać, ale żony wolę już nie denerwować moimi przemyśleniami, z kolei bliskich znajomych nie chcę mieszać w takie rzeczy. I tak za dużo psiapsiułek żony wie o całej tej sprawie.
Mam wrażenie, że znajduję się w jakimś emocjonalnym rozgardiaszu, z jednej strony jest koleżanka, która uważa mnie za dziwaka, z drugie żona, która chce dowodów mojej miłości (rozumiem ją, mówię że Kocham, ale teraz samo to słowo nie wystarcza).
Może ktoś ma podobną sytuację, podobne potrzeby pogadania? Wymysliłem sobie, że być może jeśli będę mógł z siebie wyrzucić moje przemyślenia, komuś kto jest/był w podobnej sytuacji to odciągnie mnie to od tego co tak boli. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale może warto spróbować?

1,966 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2019-11-08 22:20:39)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
nictupomnie napisał/a:

Nie wiem czy to dobry pomysł, ale może warto spróbować?

Wg mnie pojawiło się w tobie uczucie do koleżanki i na wczesnym etapie (kiedy ta druga osoba wydaję się idealna) zostało ono przerwane przez zmianę pracy. Nie miałeś okazji zaznać wad koleżanki, jej humorów i charakteru. Dlatego pozostał pewien idealny obraz samych pozytywów, z którym ciężko zerwać. Ja jestem po romansie który trwał 2 lata. Na początku też była idealizacja kochanki ale z biegiem czasu poznałem również i jej wady. Więc łatwiej było mi się od niej odciąć. Nie tęsknie, nie wzdycham i nie mam ochoty jej widzieć, choć  bardzo często o niej myślę - ale są to myśli pozbawione emocji pozytywnych. Przeważnie myśli jałowe, jakby wykastrowane z emocji i czasem negatywne.


Natomiast uszkodziłem siebie. Coś mi się stało w głowę! Jestem agresywny dla otoczenia i czuję, że izoluje się od innych. Tak jakbym jakiś kokon wokół siebie tworzył. Z jednej strony jestem silniejszy doświadczeniem i psychicznie również, ale i jednocześnie słabszy. Nie wiem gdzie mnie to doprowadzi. Niepokoi mnie ten stan. Rzuciłem się w pracę i samorozwój aby zrekompensować sobie odejście od kochanki. Pracuje i uczę się tyle, że aż w piątki mnie mdli ze zmęczenia. To powiększa agresję.


Czas powinien nam pomóc.

1,967 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-11-08 22:31:35)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
nictupomnie napisał/a:

Nie wiem czy to dobry pomysł, ale może warto spróbować?

Wg mnie pojawiło się w tobie uczucie do koleżanki i na wczesnym etapie (kiedy ta druga osoba wydaję się idealna) zostało ono przerwane przez zmianę pracy. Nie miałeś okazji zaznać wad koleżanki, jej humorów i charakteru. Dlatego pozostał pewien idealny obraz samych pozytywów, z którym ciężko zerwać. Ja jestem po romansie który trwał 2 lata. Na początku też była idealizacja kochanki ale z biegiem czasu poznałem również i jej wady. Więc łatwiej było mi się od niej odciąć. Nie tęsknie, nie wzdycham i nie mam ochoty jej widzieć, choć  bardzo często o niej myślę - ale są to myśli pozbawione emocji pozytywnych. Przeważnie myśli jałowe, jakby wykastrowane z emocji i czasem negatywne.


Natomiast uszkodziłem siebie. Coś mi się stało w głowę! Jestem agresywny dla otoczenia i czuję, że izoluje się od innych. Tak jakbym jakiś kokon wokół siebie tworzył. Z jednej strony jestem silniejszy doświadczeniem i psychicznie również, ale i jednocześnie słabszy. Nie wiem gdzie mnie to doprowadzi. Niepokoi mnie ten stan. Rzuciłem się w pracę i samorozwój aby zrekompensować sobie odejście od kochanki. Pracuje i uczę się tyle, że aż w piątki mnie mdli ze zmęczenia. To powiększa agresję.

Czas powinien nam pomóc.

Co z psychologiem swego czasu byłeś w miarę zadowolony później zrezygnowałeś z tego co pamiętam.
Agresja to lęki stłumione napięcia,urazy u Ciebie przez dłuższy czas ,chyba to widzisz często wybucha i przechodzi w przygnębienie.

1,968 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-09 07:17:40)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Faktycznie agresja jest wynikiem długotrwałych urazów i żalu. Dla mnie romans i sytuacja w domu to raczej wydarzenia traumatyczne. Nigdy to nie była zabawa z mojej strony. Różne miałem stany. Na pewien czas nawet straciłem odczuwanie strachu a nawet emocji jako takich.

Chodziłem do 3 psychologów i ten ostatni był bardzo dobry. Zaprzestałem bo wówczas nie miałem problemów z sobą.  Byłem zdrowy na umyśle. Szukałem poprostu osoby, która pomogła by mi wybrać pomiędzy rodziną a kochanką a najlepiej zdecydować za mnie i dać mi jeszcze usprawiedliwienie.

Dziś psycholog jest mi bardziej potrzebny bo mam problem z sobą. Nie radzę sobie z agresją, szukam podświadomie sytuacji konfliktowych i chętnie biorę w nich udział.

Dodatkowo mam niezdrowy zapał do pracy. Nie miałem tak nigdy w życiu. Mógłbym nie jeść, nie pić tylko pracować. Praca zawodowa sprawia mi ogromną przyjemność. Jestem rozdrażniony jak znajomi w pracy próbują mnie od niej odciągnąć np. rozmową na tematy nie służbowe.

Nie odczuwam zmęczenia - w sensie nie mam dosyć. Ale zmęczony jestem - odczuwam dopiero jak się odwodnie albo jak usnę na kanapie po pracy.

Poszedłbym do psychologa od nowa. Tylko, że ja wiem co by rozwiązało moje problemy - rozwód i regularne kontakty z synem. Żona działa na mnie jak zapłon w ładunku wybuchowym. Jest wyzwalaczem moich zachowań agresywnych.

Czyli moja wizyta u psychologa na dzień dzisiejszy jawi mi się tak:
Dzień dobry. Mam problem z agresją i samym sobą ale znam też rozwiązanie - muszę się rozwieść i odejść z tego chorego małżeństwa. To tyle.
Do widzenia.

Więc czemu się nie rozwodzę - dałem się zaszantażować żonie. Na moje próby rozmowy o rozwodzie jest jedna i ta sama odpowiedź - nigdy nie zobaczysz już dziecka i zrobię wszystko aby cię znienawidził. Zobaczysz - Xxx nie będzie ciebie chciał znać jak dorośnie. Zapomni o tobie.
wulgaryzm jedna bo inaczej nie nazwę.

1,969 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-09 09:51:32)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nie dałeś się zaszantażować żonie, tylko nas próbujesz tutaj "zaszantażować". wulgaryzm nie ma wpływu na relacje jakie tworzysz z własnym dzieckiem. To, czy będzie chciało Cię znać, na pewno nie będzie zależało od jej chciejstwa. Co dajesz swojemu dziecku lokując je pośrodku rodzinnego piekła? Poczucie miłości i bezpieczeństwa? Wzorce? "Próby rozmowy o rozwodzie" big_smile  Błagam! big_smile Taki "ogarnięty" facet smile Nie podejmuj "prób" tylko rozwiedź się! Pokaż dziecku, że a) jeśli się nie kocha, nie stwarza się "pozorów" miłości b) ma się jaja i bierze odpowiedzialność za własne decyzje c) swoich słabości nie tłumaczy"jego dobrem" i wulgaryzm jego matki. BTW, świetny epitet dla kobiety, która dała życie Twojemu dziecku smile "Przewijasz" mi się w różnych wątkach. Teorię niby masz, tyle, że z praktyką "real" jest wyraźny kłopot.

1,970 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-09 09:52:06)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
memo331 napisał/a:

Nie dałeś się zaszantażować żonie, tylko nas próbujesz tutaj "zaszantażować". wulgaryzm nie ma wpływu na relacje jakie tworzysz z własnym dzieckiem. To, czy będzie chciało Cię znać, na pewno nie będzie zależało od jej chciejstwa. Co dajesz swojemu dziecku lokując je pośrodku rodzinnego piekła? Poczucie miłości i bezpieczeństwa? Wzorce? "Próby rozmowy o rozwodzie" big_smile  Błagam! big_smile Taki "ogarnięty" facet smile Nie podejmuj "prób" tylko rozwiedź się! Pokaż dziecku, że a) jeśli się nie kocha, nie stwarza się "pozorów" miłości b) ma się jaja i bierze odpowiedzialność za własne decyzje c) swoich słabości nie tłumaczy"jego dobrem" i wulgaryzm jego matki. BTW, świetny epitet dla kobiety, która dała życie Twojemu dziecku smile "Przewijasz" mi się w różnych wątkach. Teorię niby masz, tyle, że z praktyką "real" jest wyraźny kłopot.

To jaki kontakt z ojcem ma dziecko po rozwodzie (zakładany, że dziecko zostanie przy matce) - mam na myśli emocje, uczucia, odczucia i nastawienie - w dużej mierze zależy właśnie od matki, tym bardziej jeśli jest to małe dziecko, kilkulatek.
Wiem, co mówię.
Sama jestem po rozwodzie, mam 3 dzieci i nie wyobrażam sobie abym żal za nieudane małżeństwo przekładała na męża za pomocą dzieci. Regularnie go widzą, on uczestniczy w wychowaniu, nie gramy dziećmi. To niedopuszczalne.
Za to widzę ojców w moim otoczeniu co szarpią się z matkami, których jedyną ambicją jest dowalanie im za pomocą dzieci, to niewyobrażalna krzywda dla obu stron.
Kobieta, która mówi, że dziecko znienawidzi ojca, gdy ten się z nią rozstanie - budzi we mnie odrazę i pogardę, mimo, że sama jestem kobietą - matką.
Taka osoba nigdy nie powinna mieć dzieci, ani nawet psa czy kanarka.

1,971

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Zielony_Domek napisał/a:
memo331 napisał/a:

Nie dałeś się zaszantażować żonie, tylko nas próbujesz tutaj "zaszantażować". wulgaryzm nie ma wpływu na relacje jakie tworzysz z własnym dzieckiem. To, czy będzie chciało Cię znać, na pewno nie będzie zależało od jej chciejstwa. Co dajesz swojemu dziecku lokując je pośrodku rodzinnego piekła? Poczucie miłości i bezpieczeństwa? Wzorce? "Próby rozmowy o rozwodzie" big_smile  Błagam! big_smile Taki "ogarnięty" facet smile Nie podejmuj "prób" tylko rozwiedź się! Pokaż dziecku, że a) jeśli się nie kocha, nie stwarza się "pozorów" miłości b) ma się jaja i bierze odpowiedzialność za własne decyzje c) swoich słabości nie tłumaczy"jego dobrem" i wulgaryzm jego matki. BTW, świetny epitet dla kobiety, która dała życie Twojemu dziecku smile "Przewijasz" mi się w różnych wątkach. Teorię niby masz, tyle, że z praktyką "real" jest wyraźny kłopot.

To jaki kontakt z ojcem ma dziecko po rozwodzie (zakładany, że dziecko zostanie przy matce) - mam na myśli emocje, uczucia, odczucia i nastawienie - w dużej mierze zależy właśnie od matki, tym bardziej jeśli jest to małe dziecko, kilkulatek.
Wiem, co mówię.
Sama jestem po rozwodzie, mam 3 dzieci i nie wyobrażam sobie abym żal za nieudane małżeństwo przekładała na męża za pomocą dzieci. Regularnie go widzą, on uczestniczy w wychowaniu, nie gramy dziećmi. To niedopuszczalne.
Za to widzę ojców w moim otoczeniu co szarpią się z matkami, których jedyną ambicją jest dowalanie im za pomocą dzieci, to niewyobrażalna krzywda dla obu stron.
Kobieta, która mówi, że dziecko znienawidzi ojca, gdy ten się z nią rozstanie - budzi we mnie odrazę i pogardę, mimo, że sama jestem kobietą - matką.
Taka osoba nigdy nie powinna mieć dzieci, ani nawet psa czy kanarka.

Myślę, że Zielony Domek poruszyła jedną z ważniejszych kwestii. Granie dziećmi - porażka.

P.S. Miło znowu widzieć Cię na Forum smile :*

1,972 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-11-09 07:52:09)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Faktycznie agresja jest wynikiem długotrwałych urazów i żalu.
Różne miałem stany. Na pewien czas nawet straciłem odczuwanie strachu a nawet emocji jako takich.

Nie radzę sobie z agresją, szukam podświadomie sytuacji konfliktowych i chętnie biorę w nich udział.

Żona działa na mnie jak zapłon w ładunku wybuchowym. Jest wyzwalaczem moich zachowań agresywnych.

Zacytowane fragmenty Twojej wypowiedzi idealnie pasują do opisu mego ojca. Hrefi nie rób tego dziecku  ono już straciło poczucie bezpieczeństwa a będzie tylko gorzej. Jeśli nic z tym nie zrobisz swoją agresję w końcu przerzucisz na dziecko. Żona pewnie też psychicznie długo tego nie wytrzyma i popadnie w depresję albo w jakieś uzależnienie.
Dziecko wbrew pozorom widzi co się dzieje, rozumie więcej niż się wydaje i jeżeli zadbasz o kontakt z nim, to nawet jak na jakiś czas zostanie zmanipulowane przez matkę, wróci do Ciebie.

1,973

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Myślę, że Zielony Domek poruszyła jedną z ważniejszych kwestii. Granie dziećmi - porażka.

P.S. Miło znowu widzieć Cię na Forum smile :*

Mi też jest miło :-)

1,974

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
memo331 napisał/a:

Nie dałeś się zaszantażować żonie, tylko nas próbujesz tutaj "zaszantażować". "Suka" nie ma wpływu na relacje jakie tworzysz z własnym dzieckiem. To, czy będzie chciało Cię znać, na pewno nie będzie zależało od jej chciejstwa.

Nie, źle to napisałeś/aś.

Po rozwodzie matka ma OGROMNY wpływ na relacje ojciec - dziecko. To z nią dziecko spędza 90 procent czasu i matka może dowolnie kształtować obraz ojca w oczach dziecka. W zasadzie w dowolnym wieku dziecka. Im mniejsze dziecko tym większy wpływ.

Nie ma wpływu? A o szarpaniach się o dziecko czytałeś, o wzywaniu policji gdy matka nie chce wydać dziecka słyszałeś? Matka ma ogromny wpływ.

1,975

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
memo331 napisał/a:

Nie dałeś się zaszantażować żonie, tylko nas próbujesz tutaj "zaszantażować". "Suka" nie ma wpływu na relacje jakie tworzysz z własnym dzieckiem. To, czy będzie chciało Cię znać, na pewno nie będzie zależało od jej chciejstwa.

Nie, źle to napisałeś/aś.

Po rozwodzie matka ma OGROMNY wpływ na relacje ojciec - dziecko. To z nią dziecko spędza 90 procent czasu i matka może dowolnie kształtować obraz ojca w oczach dziecka. W zasadzie w dowolnym wieku dziecka. Im mniejsze dziecko tym większy wpływ.

Nie ma wpływu? A o szarpaniach się o dziecko czytałeś, o wzywaniu policji gdy matka nie chce wydać dziecka słyszałeś? Matka ma ogromny wpływ.

To prawda, po rozwodzie matka ma ogromny wpływ na dziecko...ale sądy zmieniają swoją "taktykę" wobec ojców.
Jeśli przed rozpadem masz bardzo dobre relacje z dzieckiem, jesteś nim serio zainteresowany i widzisz w nim człowieka to dziecko będzie matkę "męczyć" o spotkania z tobą.

Jednak ty piszesz, że wpadłeś w wir pracy, to kiedy spędzasz czas z dzieckiem? Właściwie ile ono ma lat?

Wszystko da się poukładać. Tylko trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za nowe życie. Myślę, że to przerasta wielu facetów, a u ciebie widać, że sam z siebie nie umiesz podjąć decyzji, ciągle potrzebujesz pomocy z zewnątrz. Używasz ludzi jak drogowskazy, z drugiej strony nie dowierzasz, że cię zaprowadzą do celu. Zresztą jaki ty masz cel?

Wierzę, że nie cierpisz po rozstaniu z kochanką, zrozumiałeś, że ta "opcja" w niczym już ci nie pomoże.
Smutny i ponury z ciebie człowiek mimo, że mógłbyś być pewnie całkiem do rzeczy.
Cóż to już twój wybór, twoje życie i kiedyś twoja starość.

1,976 Ostatnio edytowany przez Liczi (2019-11-09 12:28:54)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi, działaj systematycznie, po kolei.
Dom w którym mieszka Twoje dziecko to piekło. On widzi i czuje co się dzieje i zapewniam Cię, że się boi. Jakie natomiast skutki ma długotrwały stres wiadomo - opisane to jest w setkach opasłych tomów książek.

Najpierw przerwij ten patologiczny stan w rodzinie a dopiero potem skup się na budowaniu relacji z synem.
To co robisz teraz tylko szkodzi waszym przyszłym kontaktom.
Im dłużej będziesz w związku z żoną, tym niechęć i agresja Twoja będzie narastać i tym łatwiej w przyszłości żonie będzie zniechęcić syna do Ciebie!
Twój syndrom ucieczkowy w pracę tylko jej w tym pomoże. I tak spełnią się Twoje obawy o separacji dziecka od Ciebie.
PRZERWIJ ten krąg samospełniającej się przepowiedni!

Potrafisz wyjść kilka kroków do przodu, czy umiesz tylko kręcić się w kółko?

1,977 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-11-09 12:44:23)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi Kejt ma sporo racji unikając awantur z żoną uciekaniem teraz w prace oddalisz się prędzej czy później od syna.
Możliwe że jak tak dalej będziesz tyrał z "przyjemnością" to syn zacznie Tobie też przeszkadzać .
Twoja obecność przy nim jest ważna bo z oddali wyrobić sobie możesz tylko obrazek o synu i syna ideał który będzie inny w kontakcie z nim tak blisko .Pracując ponad miarę nie ma Ciebie z nim .
Nie musisz i nie zmusisz się do pokochania żony mam wrażenie że to niemożliwe,ale awersję do niej możesz zredukować jeszcze teraz zanim się rozwiedziesz tym się zajmij z terapeutą jak na co-dzień nie reagować agresją i co zrobić,albo nie robić z lękiem,urazami poczuciem winy krzywdy nie ważne  słusznych czy nie słusznych głupich czy mądrych wszystkich uczuć pojawiających się a tłumionych pracą zmęczeniem i wpływem jaki ma żona na Ciebie.
Wydaje się że jej agresja to nie tylko odwet za zdradę ona się również boi ,może nawet bardziej niż Ty.

1,978 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2019-11-09 13:08:13)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Tak z ciekawości policzyłem ile spędzam czasu z dzieckiem (na tydzień), w godzinach.

Poniedziałek - 4
Wtorek - 2
Środa - 4
Czwartek - 2
Piątek - 3
Sobota -od 7:00 do 21:00. Minus jego spanie 2h, moje zakupy 2h, szkolenie 3h. 14-7= 7
Niedziela - od 7-21, minus to co w sobotę ale bez zakupów itp. więc daje - 9

Tydzień - 4+2+4+2+3+7+9 = 32 godziny.

Moim zdaniem nie najgorzej jak na pełny etat.

1,979

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

No dobrze a porównaj to z czasem w którym Twoja żona jest z synem.
No i czy ona cały czas siedzi w domu nie wychodzi nigdzie?
Pamiętam że ona też pracuje.

1,980 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-09 15:17:14)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nie wychodzi. Nie ma znajomych. Nie lubi nigdzie jeździć. To typ kanapowy i aspołeczny. Jak sąsiedzi zapraszą rodzinę albo znajomych raz na parę miesięcy na imprezę (naprawdę cicha impreza) to wyzywa ich od wulgaryzm i się dziwi kto w dzisiejszych czasach się z innymi przyjaźni. Uszkodzona z domu po rodzicach.

Żona wiele więcej nie spędza z synem czasu. No bo i kiedy? Skoro w poniedziałek jestem z nim 4 godziny od 15:30 do 19:30 to żona jest z nim od 6:30 do 7:15 i pozniej od 19:30 do 21:00. Dochodzi wstawanie w nocy - teraz już bardzo rzadkie (nie dam rady wstawać w nocy). Spędza z nim czas jeszcze w trakcie karmienia. Nie bawi się z nim, nie spaceruje bo ciężko od komórki i Netflixa się jej ruszyć.

Dużo złości i pogardy jest we mnie do tej kobiety. Nie spełnia moich oczekiwań nawet w małym stopniu. Jedyny plus to taki, że wierna jak pies i lojalna. 

Wydaje mi się że rozkład czasu jest 60/40 dla niej.
W sumie nie wiem jakie ma to znaczenie.

1,981

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Nie ma wpływu? A o szarpaniach się o dziecko czytałeś, o wzywaniu policji gdy matka nie chce wydać dziecka słyszałeś?

A o depresji dziecięcej słyszałeś? Dziecko widzi,słyszy i rozumie. Dużo więcej niż Ci się wydaje. Świetnie odczytuje zwłaszcza niewerbalne relacje między rodzicami. I, o ile Ty wpadniesz tu, na Forum , o tyle ono zostaje samo. Z sobą, emocjami, których nie rozumie i nie umie oswoić.
Jesteś dla mnie, taki trochę, nieprawdziwy. I zastanawiam się, szczerze,w jakim celu założyłeś wątek. Mamy Cię "przekonać" do odejścia od żony? Przecież masz gotowe scenariusze. Chętnie podsuwasz je osobom w podobnej jak Ty sytuacji.  Mamy Ci  pomóc utrwalić niepozytywny wizerunek żony?Na jej emocjonalny, obecny stan, systematycznie i rozmyślnie "pracowałeś", o czym szeroko i chętnie informowałeś . Mamy Ci pomóc "wybrać" koleżankę z pracy???  Aaa...moje ulubione smile Standard i jakież to...extraordinary smile. "Najładniejsza w firmie"! Bonus! big_smile "Ogarnięta" kobieta ( OC, bankowość internetowa? wink ) Ale i ona nie bez skazy???  Raz ją kochasz, raz wymieniłbyś na "młodszy" model?? Raz akceptujesz w pełni, raz przeszkadzają Ci jej dzieci? Powiem tak: jedni szukają rozwiązań, inni-powodów smile Tak bym określiła Twoje "rozkminki" smile

1,982 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-10 06:07:38)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

@memo331

Wątek prowadzę bowiem chcę się podzielić doświadczeniem z innymi ludźmi którzy są lub będą w podobnej sytuacji. Być może na podstawie tego co tu piszę lepiej poprowadzą swoje sprawy.

Doprawdy było by głupotą z mojej strony oczekiwać czegokolwiek od anonimowych forumowiczów, gdzie każdy rości sobie prawo do wypowiedzi z perspektywy mentora-specialisty lub używa mojego wątku do wylewania złości na własne lęki.

Inna sprawa, że ja już wybrałem. Nie mam kochanki. To dla mnie historia.

Twoje zarzuty, że raz ją kocham, raz nie, są również nieprawdziwe. Trzeba wziąć pod uwagę że wątek ma 2 lata i prezentuje moje doświadczenia i emocje z całego okresu.

Twój styl pisania próbujący ośmieszyć moje wpisy czy też pokazać je jako niepoważne (w tym celu używasz infantylnych zdrobnień - rozkminki) jest niepotrzebny. Ileż to juz przed tobą osób pisało w ten sposób.

1,983

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Tak z ciekawości policzyłem ile spędzam czasu z dzieckiem (na tydzień), w godzinach.

Poniedziałek - 4
Wtorek - 2
Środa - 4
Czwartek - 2
Piątek - 3
Sobota -od 7:00 do 21:00. Minus jego spanie 2h, moje zakupy 2h, szkolenie 3h. 14-7= 7
Niedziela - od 7-21, minus to co w sobotę ale bez zakupów itp. więc daje - 9

Tydzień - 4+2+4+2+3+7+9 = 32 godziny.

Moim zdaniem nie najgorzej jak na pełny etat.

Nie ma to najmniejszego znaczenia ile godzin spędziłeś z dzieckiem. Jeśli jako ojciec jesteś właściwym wzorcem dla dziecka, to możesz spędzać z dzieckiem 1 % czasu w odniesieniu do 99 % czasu spędzanego z matką lub innymi osobami. Czy ty jesteś takim wzorcem, to już nie mnie osądzać. Dowiesz się po latach aczkolwiek wtedy, to już nie da się zawrócić czasu i naprawić.

1,984

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

(...) gdzie każdy rości sobie prawo do wypowiedzi z perspektywy mentora-specialisty lub używa mojego wątku do wylewania złości na własne lęki.

Dlaczego to Cię dziwi? Zakładając swój temat niejako zaprosiłeś społeczność Tego forum do udziału w nim. Poza tym, czy robią coś innego niż Ty, wypowiadając się w innych wątkach?

Hrefi napisał/a:

Inna sprawa, że ja już wybrałem. Nie mam kochanki. To dla mnie historia.

Żadne zaskoczenie. Taka jest natura romansu. Kiedyś po prostu kończy się. Obok jest temat "Romans", gdzie znalazłam wypowiedź

Snake napisał/a:

Cokolwiek tutaj napiszemy Twój rozum będzie robił swoje (...) Jeżeli chcesz się bawić w romans to skutki będą opłakane dla was obu .

. Myślę, że powinno być to motto działu "Zdrady" smile

Hrefi napisał/a:

Twój styl pisania próbujący ośmieszyć moje wpisy czy też pokazać je jako niepoważne (w tym celu używasz infantylnych zdrobnień - rozkminki) jest niepotrzebny.

Nie ja jestem ich autorem, ale mam prawo je ocenić. Ja również miałam "rozkminki", które ktoś oceniał. Mi też wydawało się, że mój przypadek jest wyjątkowy, jak i emocje z nim związane. Dostałam raz przysłowiowo w "łeb". Od After smile  Wytrzeźwiałam tak, że trzyma mnie do tej pory. Posprzątałam za kogoś takiego jak Ty. Szkoda, że Twoja żona nie trafiła tutaj ,może byłbyś teraz w innym miejscu? smile
Niestety, nie mam cierpliwości do ludzi, którzy dyskredytują wieloletnich partnerów, tylko dlatego, że "przegrywają" w zderzeniu z kochanką/kochankiem. Pewnie miałbyś tutaj inny PR, gdybyś wyszedł z postawą "nie kocham żony, ale mam szacunek za wspólne lata" zamiast "Jedyny plus to taki, że wierna jak pies i lojalna. "

1,985 Ostatnio edytowany przez Pink Panther 38 (2019-11-10 16:17:25)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
memo331 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

(...) gdzie każdy rości sobie prawo do wypowiedzi z perspektywy mentora-specialisty lub używa mojego wątku do wylewania złości na własne lęki.

Dlaczego to Cię dziwi? Zakładając swój temat niejako zaprosiłeś społeczność Tego forum do udziału w nim. Poza tym, czy robią coś innego niż Ty, wypowiadając się w innych wątkach?

Hrefi napisał/a:

Inna sprawa, że ja już wybrałem. Nie mam kochanki. To dla mnie historia.

Żadne zaskoczenie. Taka jest natura romansu. Kiedyś po prostu kończy się. Obok jest temat "Romans", gdzie znalazłam wypowiedź

Snake napisał/a:

Cokolwiek tutaj napiszemy Twój rozum będzie robił swoje (...) Jeżeli chcesz się bawić w romans to skutki będą opłakane dla was obu .

. Myślę, że powinno być to motto działu "Zdrady" smile

Hrefi napisał/a:

Twój styl pisania próbujący ośmieszyć moje wpisy czy też pokazać je jako niepoważne (w tym celu używasz infantylnych zdrobnień - rozkminki) jest niepotrzebny.

Nie ja jestem ich autorem, ale mam prawo je ocenić. Ja również miałam "rozkminki", które ktoś oceniał. Mi też wydawało się, że mój przypadek jest wyjątkowy, jak i emocje z nim związane. Dostałam raz przysłowiowo w "łeb". Od After smile  Wytrzeźwiałam tak, że trzyma mnie do tej pory. Posprzątałam za kogoś takiego jak Ty. Szkoda, że Twoja żona nie trafiła tutaj ,może byłbyś teraz w innym miejscu? smile
Niestety, nie mam cierpliwości do ludzi, którzy dyskredytują wieloletnich partnerów, tylko dlatego, że "przegrywają" w zderzeniu z kochanką/kochankiem. Pewnie miałbyś tutaj inny PR, gdybyś wyszedł z postawą "nie kocham żony, ale mam szacunek za wspólne lata" zamiast "Jedyny plus to taki, że wierna jak pies i lojalna. "


Mój kochanek mówił, że jedyne plusy jego zony to to, że roboty pilnuje i dziecka... ot, związek jako przedsiębiorstwo, układ finansowo-rodzicielsko-lokalowy.Ale kto wie, czy choć jeden wyraz z tego co do mnie mówił, był prawdą.

1,986

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Pink Panther 38 napisał/a:

Mój kochanek mówił, że jedyne plusy jego zony to to, że roboty pilnuje i dziecka... ot, związek jako przedsiębiorstwo, układ finansowo-rodzicielsko-lokalowy.

Myślę, że i romans jest takim układem. Powiedzmy, emocjonalno-seksualnym, bardzo często finansowym. I jak każdy układ trwa, do momentu wyczerpania formuły. Natomiast w wyolbrzymione wady zdradzonych wierzę podobnie, jak w wyolbrzymione zalety zdradzających. Lubimy wierzyć w iluzję, zwłaszcza, kiedy jest na naszą korzyść.

1,987 Ostatnio edytowany przez Pink Panther 38 (2019-11-10 22:26:28)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
memo331 napisał/a:
Pink Panther 38 napisał/a:

Mój kochanek mówił, że jedyne plusy jego zony to to, że roboty pilnuje i dziecka... ot, związek jako przedsiębiorstwo, układ finansowo-rodzicielsko-lokalowy.

Myślę, że i romans jest takim układem. Powiedzmy, emocjonalno-seksualnym, bardzo często finansowym. I jak każdy układ trwa, do momentu wyczerpania formuły. Natomiast w wyolbrzymione wady zdradzonych wierzę podobnie, jak w wyolbrzymione zalety zdradzających. Lubimy wierzyć w iluzję, zwłaszcza, kiedy jest na naszą korzyść.

Wiesz, romans jak romans - niech sobie jest układem. Ale żeby małżeństwo było tylko układem na mieszkanie, finanse, dziecko? Bardzo przykro, jeśli nie ma w tym miłości. Coś o tym wiem. Byłam w takim małżeństwie. 13 lat tkwienia w układzie "dla dziecka", co mój ex raczył pod koniec wyznać. Wcześniej tylko się domyślałam. 13 lat proszenia się o uwagę, o seks, o dobre słowo, uśmiech, wspólnie spędzony czas. 13 lat bezpowrotnie zmarnowanych.
U Hrefiego, też układ dla dziecka... ludzie, nie żal Wam życia? Nie żal tych dzieci wychowywanych w piekle Waszego małżeństwa, w zimnie, w obojętności? Najbardziej żal zawsze w takich "układach" dzieci, bo one są zawsze skazane na dorosłych.

1,988

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ale przecież w tle są także względu finansowe, komfort życia i brak chęci na zaczynanie wszystkiego od nowa w wieku np. 40 lat. Tyczy się obu płci. Znów kredyt, znów zaczynanie od nowa.

Po rozwodzie pogarszają się warunki finansowe obu płcią. Dzieciom też. Często już nie stać na wakacje + ferie + obozy + wycieczki. Siedzą więc ludzie i prubują się nie pozabijać a dzieci wychować. Po latach już nie wiadomo co to znaczy udane małżeństwo bo wzorce zostały zapomniane.

1,989

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Aaaa czyli jednak kapcie rulez!!!

1,990

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:

Aaaa czyli jednak kapcie rulez!!!

Trzeba przyznać, że to jest mocny argument i ciężko ludzi winić za to. Aczkolwiek jest we mnie duży sprzeciw przeciw takiemu wyborowi.

1,991 Ostatnio edytowany przez Pink Panther 38 (2019-11-10 22:28:55)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Ale przecież w tle są także względu finansowe, komfort życia i brak chęci na zaczynanie wszystkiego od nowa w wieku np. 40 lat. Tyczy się obu płci. Znów kredyt, znów zaczynanie od nowa.

Po rozwodzie pogarszają się warunki finansowe obu płcią. Dzieciom też. Często już nie stać na wakacje + ferie + obozy + wycieczki. Siedzą więc ludzie i prubują się nie pozabijać a dzieci wychować. Po latach już nie wiadomo co to znaczy udane małżeństwo bo wzorce zostały zapomniane.

Moi ex teściowie tak żyją. Da się. Dzieci wyszły z domu, a oni tak... egzystują. Biorą udział w wyścigu - kto pierwszy umrze. Przy czym wygrany będzie ten, kto pierwszy nie umrze. Bo ten co dłużej przetrwa, pożyje kapkę "po swojemu". Choć raczej bez wiekszych fajerwerków - bo oboje są już po 70tce, a końca wyścigu nie widać.
Dla mnie takie życie to koszmar. No ale - co kto lubi.

No i - prędzej uwierzę w zielone ludki, niż w miłość do kochanki, skoro "komfort życia" ważniejszy niz ta niby miłość. I o jakim komforcie mówimy - w domu, gdzie od emocjonalnego chłodu lód trzeba by ze ścian zdrapywać

1,992 Ostatnio edytowany przez memo331 (2019-11-11 00:32:57)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Ale przecież w tle są także względu finansowe, komfort życia i brak chęci na zaczynanie wszystkiego od nowa w wieku np. 40 lat. Tyczy się obu płci. Znów kredyt, znów zaczynanie od nowa.

Dobry argument i dość ciężki do pobicia, zwłaszcza, że ma wiernych wyznawców po obu stronach oraz statystyki smile

Hrefi napisał/a:

Siedzą więc ludzie i prubują się nie pozabijać a dzieci wychować

Nie myl wychowania z hodowlą. Zaspokojenie potrzeb biologicznych nie jest równoznaczne z wychowaniem smile A już próba "pozabijania się" kompletnie ten proces wyklucza smile

1,993

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

To ja napiszę coś od siebie. Zakochałem się będąc w małżeństwie. 2 lata wahalem się co zrobić i mam pełną świadomość krzywdy wyrządzonej wszystkim. W końcu postanowiłem to przerwać i odszedłem, powiedziałem żonie i złożyłem pozew o rozwód. Od 8 miesięcy nie spędziłem ani minuty sam na sam z dziećmi. Nie uzyskałem ani jednej odpowiedzi na propozycję podziału opieki. W zamian sztuczki sądowe , unikanie tematu. Wakacje bez dzieci. Teraz szykują się ferie. Dzieci od początku są wciągnięte w konflikt, coraz gorzej do mnie nastawione. Podobnie do mojej rodziny. Nie odzywają się nawet do małych kuzynów. Mówią językiem matki, która, szlachetna, dba o ich psychikę i spokój. Nie macie pojęcia co z kochających dzieci robi nasilony konflikt lojalności podsycany przez   matkę uważającą się za właściciela dzieci. Poczytajcie o PAS. Moja historia, kara za romans, to książkowy przykład zespołu alienacji rodzicielskiej. Ku przestrodze! "Odejdź i ułóż sobie kontakty z dzieckiem". Trzeba wiedzieć od kogo się odchodzi...

1,994

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

I co robić? Żałujesz ,że odszedłeś?

1,995 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-16 16:03:32)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Chyba sądowo możesz sobie to zabezpieczyć. Tylko się nie poddawaj.

Zmień prawnika

1,996

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Sprawa bardzo ciężka. W USA sądy są gotowe zmienić wówczas głównego opiekuna. W Polsce nie do pomyślenia. Psychologowie dziecięcy, znający PAS rwą włosy z głowy. Prawnicy i Ci nie znający tematu mogą wręcz pogłębić problem. Istotą ew sukcesu jest zmiana po stronie alienujacego rodzica. Ekstremalnie trudne. Nie da się zmienić komuś osobowości. Z policją po dzieci i tak nie pójdę. Wyjścia nie ma. Mam być blisko, aż może same zrozumieją. Dzwonić. Pukać. Czy żałuję? Mam   swoją miłość. Nie żałuję ale sytuacja jest bardzo trudna dla wszystkich.
Przygnębienie po spotkaniu z dzieckiem , które z dnia na dzień coraz bardziej się od Ciebie odsuwa, unika, wreszcie nienawidzi jest nie do opowiedzenia. Najgorsze że widzę jaką to traumę powoduje u dzieci. Jakie musiały mieć napięcie żeby odciąć się od jednego rodzica. Młodsza córka opierała się długo ale pod wpływem syna też się poddała.
O nowym prawniku myślę co chwilę. Ale on nie zmieni mojej żony.

1,997

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
I co robić? napisał/a:

Sprawa bardzo ciężka. W USA sądy są gotowe zmienić wówczas głównego opiekuna. W Polsce nie do pomyślenia. Psychologowie dziecięcy, znający PAS rwą włosy z głowy. Prawnicy i Ci nie znający tematu mogą wręcz pogłębić problem. Istotą ew sukcesu jest zmiana po stronie alienujacego rodzica. Ekstremalnie trudne. Nie da się zmienić komuś osobowości. Z policją po dzieci i tak nie pójdę. Wyjścia nie ma. Mam być blisko, aż może same zrozumieją. Dzwonić. Pukać. Czy żałuję? Mam   swoją miłość. Nie żałuję ale sytuacja jest bardzo trudna dla wszystkich.
Przygnębienie po spotkaniu z dzieckiem , które z dnia na dzień coraz bardziej się od Ciebie odsuwa, unika, wreszcie nienawidzi jest nie do opowiedzenia. Najgorsze że widzę jaką to traumę powoduje u dzieci. Jakie musiały mieć napięcie żeby odciąć się od jednego rodzica. Młodsza córka opierała się długo ale pod wpływem syna też się poddała.
O nowym prawniku myślę co chwilę. Ale on nie zmieni mojej żony.

Przykre, kiedy jeden z rodzicow gra dziećmi. Niby chce skrzywdzić expartnera a rykoszetem obrywają dzieci, tracąc de facto jednego z rodziców...
P.S. Moze ktos rozwinąć mi skrót PAS?

1,998

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
I co robić? napisał/a:

To ja napiszę coś od siebie. Zakochałem się będąc w małżeństwie. 2 lata wahalem się co zrobić i mam pełną świadomość krzywdy wyrządzonej wszystkim. W końcu postanowiłem to przerwać i odszedłem, powiedziałem żonie i złożyłem pozew o rozwód. Od 8 miesięcy nie spędziłem ani minuty sam na sam z dziećmi. Nie uzyskałem ani jednej odpowiedzi na propozycję podziału opieki. W zamian sztuczki sądowe , unikanie tematu. Wakacje bez dzieci. Teraz szykują się ferie. Dzieci od początku są wciągnięte w konflikt, coraz gorzej do mnie nastawione. Podobnie do mojej rodziny. Nie odzywają się nawet do małych kuzynów. Mówią językiem matki, która, szlachetna, dba o ich psychikę i spokój. Nie macie pojęcia co z kochających dzieci robi nasilony konflikt lojalności podsycany przez   matkę uważającą się za właściciela dzieci. Poczytajcie o PAS. Moja historia, kara za romans, to książkowy przykład zespołu alienacji rodzicielskiej. Ku przestrodze! "Odejdź i ułóż sobie kontakty z dzieckiem". Trzeba wiedzieć od kogo się odchodzi...


Trzeba też widzieć z kim się żenisz i widzieć co zdrada i romans zrobiły z Tobą.Gdyby, gdyby, gdyby.Nie wiem chcesz jeszcze usprawiedliwienia za przeszłość za to że ukrywałeś zdradę i romans takie mam wrażenie przecież nie chciałeś "skrzywdzić i ranić rozwalać rodziny" to jeszcze pobrzmiewa w Twoim poście
Teraz masz może fazę żałowania i tego że "dobre uczynki mszczą się na człowieku"
oczekiwałeś nagrody za "uczciwość" i odejście od żony po romansie,nie raz tak bywa jak z Twoją żoną zemsta urazy i rozgoryczenie,rozpacz - nie przeżyte i odreagowane zdrowo (co cokolwiek to znaczy i mało chyba kto umie to zdrowo zrobić przeżyć silne to emocje i silne tłumienie)  tak się wyrażają wyżywa się na Tobie dziećmi ślepa uliczka dla niej niestety dzieci dalej są krzywdzone.
8 miesięcy to wbrew pozorom nie tak długo daj sobie czas i nie wahaj się w zwracaniu o pomoc, poczucie winy jest straszne w skutkach jeżeli ukryte i spychane.
Twoja żona teraz prowadzi "świętą słuszną" wojnę" to sama co Ty jak wchodziłeś na ślepo w romans krzywdzi na oślep tylko inaczej za pomocą innych narzędzi.
Korzystaj z jakiej formy wsparcia potrzebujesz cierpliwości i siły co się stało to koniec i kropka ma jednak konsekwencje nie załamuje się bo warto najpierw poukładać w sobie i rozliczyć przeszłość ze sobą to może dać Ci energię żeby przetrwać okres kiedy Twoja żona bierze odwet za krzywdę tak ma i co by nie pisać w pewnym sensie ma prawo czuć co czuje nie ma prawa krzywdzić dzieci jednak .

1,999

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
I co robić? napisał/a:

Przygnębienie po spotkaniu z dzieckiem , które z dnia na dzień coraz bardziej się od Ciebie odsuwa, unika, wreszcie nienawidzi jest nie do opowiedzenia. Najgorsze że widzę jaką to traumę powoduje u dzieci.

Dzieci przeżywają traumę spowodowaną Twoim odejściem do innej kobiety. Czują się porzucone i tak jak ich matka zdradzone. Widzą jej łzy, strach, niepewność, co potęguje ich własny strach. Równocześnie widzą Ciebie i Twoją nową "miłość" i że "nie żałujesz". Ile jest w tym faktycznej manipulacji matki, a ile własnego cierpienia trudno zgadnąć.

I co robić? napisał/a:

Dzieci od początku są wciągnięte w konflikt

No, takie są konsekwencje zdrady, kiedy decyduje się w imieniu innych osób. Żal mi Twoich dzieci, bo jedno mam w domu i wiem, jaki koszt ponosi do tej pory.

I co robić? napisał/a:

Nie macie pojęcia co z kochających dzieci robi nasilony konflikt lojalności podsycany przez matkę uważającą się za właściciela dzieci.

Zawsze jest jakiś konflikt lojalności. Ty również go przeżywałeś wybierając lojalność wobec kochanki kosztem lojalności wobec własnych dzieci.
Nic nie piszesz w sumie w jakim są wieku, czy rozwód został orzeczony i jak wyglądają ewentualnie ustalone kwestie prawne. Masz zaś dużą wiedzę na temat matki-manipulantki smile Nie mam szacunku do kobiet, które "grają" dziećmi. Ale swoje przeszłam i z dystansem podchodzę do łez zdradzających.

2,000

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

I co robić?, myślę, że powinieneś założyć swój własny wątek, jeśli jeszcze go nie masz, ponieważ siłą rzeczy zaczyna się tutaj tworzyć off top.

2,001

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Znam mężczyznę mającego kochankę i jednocześnie żonę i dzieci, z którymi jeździ na wakacje, do kina, z żoną chodzi na zabawy itp.
A najśmieszniejsze jest to, że kochanką jest znajoma rodziny (najciemniej pod latarnią)

Kurcze to jakby o mnie.
Akurat ja nie jestem najodpowiedniejszą osobą do komentowania tego tematu. Byłam zdradzana przez kilka lat(!). Prędzej kosmitów bym się spodziewała na podwórku niż zdrady męża. A jednak i to z moją najlepszą przyjaciółką. Zdradzono mnie podwójnie raz mąż dwa przyjaciółka. To było koszmarne doświadczenie. Osiem lat później moje małżeństwo nadal istnieje.
Nie mam zamiaru oceniać ciebie, ale nie do końca rozumiem czego oczekujesz od nas. Każdy przypadek jest inny i każdy człowiek jest inny. Nikt nie da ci recepty jak masz postąpić. Wydaje mi się że strasznie męczysz się w małżeństwie i tak naprawdę nie chcesz być z żoną. Oddaj żonie wolność i bądź uczciwy w stosunku do niej.
A twoje pytanie czy romans zmienia rzeczywistość. Tak zmienia. Można odbudować relacje na zgliszczach. Ale trwa to bardzo długo u mnie około cztery lata. Tyle że ja dowiedziałam się o romansie męża. Dla mnie ból był przeogromny.
Nadal jesteśmy razem w tym roku minęło osiem lat odkąd wiem o romansie.

2,002

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi is back ?

Winy odpuszczone ?
Jak to się robi?
Jak się czujesz co u Ciebie?

2,003

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Dostałem bana czasowego za złamanie regulaminu. Pozniej za multikino dostalem bana na stałe. Poprosiłem moderatorki emailem o odblokowanie konta i obiecałem przestrzegać regulamin forum.

Słowa postaram się dostrzymać bo chce kontynuować mój wątek.

Ogólnie czuje się dobrze poza weekendami. Bardzo trudno wytrzymać z żoną pod jednym dachem. Jeśli chodzi o problemy to bez większych zmian poza agresją.

Odnowiłem kontakt z kochanką i agresja odeszła w sekundzie. Miałem z tym problem i robiłem się wulgarny dla otoczenia. Skłocilem się z wieloma ludźmi. Dwa spotkania (tylko rozmowa) z kochanką i wszystko odeszło - jakby ktoś że mnie czar zdjął. To jest wprost nierealne. Kilkanaście tygodni chodzilem szukając konfliktu i zaczepki. Jedno, dwa spotkania z kochanką i jestem potulny jak baranek. Mogę to wytłumaczyć formą uzależnienia. Podejrzewam że alkoholicy mogą mieć podobnie.

Stosunki w domu po chwilowym i bardzo krótkim polepszeniu znów uległy pogorszeniu i już nie mamy jak się wyzywać. Po prostu wszystkie słowa obelżywe zostały wypowiedziane do siebie wzajemnie jak i swoich rodzin.

2,004

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Dlaczego tak kurczowo trzymasz się żony, której nie kochasz? Przecież wypaczasz swojemu dziecku obraz prawdziwego domu. Jeśli kochanka ma taki wpływ na Ciebie, może warto zaryzykować i związać się z nią? Jak długo chcesz trwać w takim zawieszeniu? Dla mnie to walka na wyniszczenie. Tylko po co?

2,005

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
memo331 napisał/a:

Dlaczego tak kurczowo trzymasz się żony, której nie kochasz? Przecież wypaczasz swojemu dziecku obraz prawdziwego domu. Jeśli kochanka ma taki wpływ na Ciebie, może warto zaryzykować i związać się z nią? Jak długo chcesz trwać w takim zawieszeniu? Dla mnie to walka na wyniszczenie. Tylko po co?

Bo trzyma się jej by się na niej zemścić za krzywdy doznane, nie tylko od niej pewnie.

2,006

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:
memo331 napisał/a:

Dlaczego tak kurczowo trzymasz się żony, której nie kochasz? Przecież wypaczasz swojemu dziecku obraz prawdziwego domu. Jeśli kochanka ma taki wpływ na Ciebie, może warto zaryzykować i związać się z nią? Jak długo chcesz trwać w takim zawieszeniu? Dla mnie to walka na wyniszczenie. Tylko po co?

Bo trzyma się jej by się na niej zemścić za krzywdy doznane, nie tylko od niej pewnie.

To jedno a drugie po to jest żona "niedobra" i emocje z nią związane, żeby doznawać z kochanką emocji
Żona jest po to żeby mieć kochankę,kochanka jest po to zęby nie chcieć zony ,ale z nią być bo jest potrzebna żeby brać rewanż i żeby doznać ulgi emocji w związku z tym i przy kochance i tak w koło.coś w tym stylu sam to widzisz Hrefi i to już od pewnego czasu.

2,007

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ela i Paslawek trafnie określili po co mi żona.

Dodam, że kochanka brzmi jednoosobowo ale w moim przypadku kochanka = ona + jej dzieci + ich ojciec + jej rodzina + zmiana pracy + zmiana znajomych w części + zmiana miejsca zamieszkania +...

To bardzo dużo jak na jedno słowa kochanka.

Zresztą ja już nie mam kochanki fizycznie. Jest ona w moim umyśle ale słabnie z każdym tygodniem. Etap na którym się znajduje nazwałbym "powrotem do domu".

Jest to trudne bo człowiek musi się borykać z tymi samymi rozczarowaniami żoną, które mnie pchnęły w stronę romansu. Trzeba wrócić  do tego co było i co nie uległo zmianie.

Taki przyklad podam - chcę zaprojektować i umeblować pokój dziecka. Mówię o tym żonie a ona jak zwykle stwierdza - rób jak chcesz. Tak było przy każdym mieszkaniu w ciągu całego małżeństwa. Ją to zero interesuje a ja wymagam od niej aby jednak się zainteresowała chociaż kolorem ścian. Ma to głęboko w poważaniu. No i jak widzicie konflikt i bolesne rozczarowanie u mnie. Tutaj się nic nie zmieniło. Jest mi przykro bo inne żony bardzo ochoczo urządzają swoje mieszkanie i to raczej mężów muszą prosić aby się tym zainteresowali. A u mnie jak by się jej kawałek tynku zawalił nad głową to by przesunęła się o 50 cm i dalej siedziała.

To jest jeden z przykładów dlaczego ciężko wrócić do domu - bo musisz wrócić do tego co cię nie zadowalało. Tak jest po romansie. W normalnym związku po rozstaniu idzie się do nowego a nie wraca do starego.

Od samego początku wiedziałem, że jeśli wrócę do żony to będzie odbywać się w bólach.

2,008 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-12-02 20:41:20)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi kręcisz się w kółko..
Teraz masz fazę odbierania kary od żony i uważasz że Ci się należy. Potem znowu będziesz szalał i okazywał żonie niezadowolenie
Przenieślibyście to do sypialni i tam zostawili to przynajmniej dziecko miałoby spokojne życie.
Bo widać że się od siebie oderwać nie możecie..

O, widzę że Paslawek to samo napisał.

2,009

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Zresztą ja już nie mam kochanki fizycznie. Jest ona w moim umyśle ale słabnie z każdym tygodniem. Etap na którym się znajduje nazwałbym "powrotem do domu".

Jest to trudne bo człowiek musi się borykać z tymi samymi rozczarowaniami żoną, które mnie pchnęły w stronę romansu. Trzeba wrócić  do tego co było i co nie uległo zmianie.

Taki przyklad podam - chcę zaprojektować i umeblować pokój dziecka. Mówię o tym żonie a ona jak zwykle stwierdza - rób jak chcesz. Tak było przy każdym mieszkaniu w ciągu całego małżeństwa. Ją to zero interesuje a ja wymagam od niej aby jednak się zainteresowała chociaż kolorem ścian. Ma to głęboko w poważaniu. No i jak widzicie konflikt i bolesne rozczarowanie u mnie. Tutaj się nic nie zmieniło. Jest mi przykro bo inne żony bardzo ochoczo urządzają swoje mieszkanie i to raczej mężów muszą prosić aby się tym zainteresowali. A u mnie jak by się jej kawałek tynku zawalił nad głową to by przesunęła się o 50 cm i dalej siedziała.

To jest jeden z przykładów dlaczego ciężko wrócić do domu - bo musisz wrócić do tego co cię nie zadowalało. Tak jest po romansie. W normalnym związku po rozstaniu idzie się do nowego a nie wraca do starego.

Od samego początku wiedziałem, że jeśli wrócę do żony to będzie odbywać się w bólach.

Wiesz, aż żal czytać co tu piszesz. Ktoś wcześniej powiedział, że jesteś strasznie smutnym facetem.
Piszesz, że teraz jest "powrót do domu" i robisz to w bólach. Jednocześnie po tym co zrobiłeś żonie wymagasz od niej by angażowała się w Twoje pomysły. Obwiniasz żonę o zdradę bo jest jaka jest, a Ty ją taką przecież poślubiłeś! Nikt chyba Ci nie kazał.
Jest tu wątek kobiety, która pisze że po latach od zdrady są razem i im dobrze (pewnie kojarzysz), ale też wspomina, że to była droga przez mękę przez pierwsze 4 lata. Pewnie tyle trzeba bez braku kontaktu z kochanką i nie szukania wrażeń gdzieś indziej powrócić na 90% na łono rodziny. Tylko czy ta droga jest tego warta? Wy macie dziecko ono to wszystko widzi.. nawet te 4 lata to dla dorastającego dziecka znacząca cześć życia. Nie ma opcji, że na nim to nie odbije.
Ja już pisałam, że moja matka zdradzała mojego ojca. On jednak został z nią "dla dzieci". I tak jak piszesz wyzywali się na wszystkie strony.. i choć były i przebłyski, że było dobrze to te kłótnie wracały jak bumerang...   i nadal wracają a ja już jestem grubo po 30-stce. A romans marki zakończył prawie 20l temu.
Pieprzysz życie sobie, żonie a przy okazji dziecku. A podobno tak Ci na nim zależy. Uwierz, że ja po latach mam gdzieś to, że byli razem dla mnie, bo teraz obrywam podwójnie - matka wpadła w alkoholizm, a ojciec? Żyje agresją i ze wszystkimi kłóci (znane Tobie?). A ja się czuję, że to przeze mnie... bo każdy teraz chce mnie przekabacić na swoją stronę oczerniając drugą osobę. Bo to dla mnie ze sobą zostali. Gdyby nie ich już podeszły wiek (urodziłam bardzo późno), nie chciałabym mieć z nimi kontaktu i uważałabym i chyba uważam, że zmarnowali mi życie będąc razem.
Ja pomimo wieku wciąż mam problem z ułożeniem sobie życia. Ani wzorca ani wsparcia... wręcz ja 'muszę' matkować im. Nie muszę.. staram się łapać dystans, ale czasem ciężko jak mi samobójstwami grożą.
A i jeszcze powiem, że ojciec wciąż miał "koleżanki" niby nie zdrady ale wychodził z domu bez słowa i wracał kiedy chciał. By odreagować. Tak jak Ty ze swoją kochanką.
Moim zdaniem po zdradzie życia nie ma, nie kiedy było "zakochanie" w innej/innym, wzajemne obelgi itd. …. można się oszukiwać ale to tylko tłumaczenie braku odwagi by podjąć właściwe decyzje i się rozstać.
Hrefi, nie rób tego dziecku! Nie bądź egoistą!

2,010

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Przeczytałam ten wątek by nie myśleć o swoich beznadziejnych problemach. Zaciekawił mnie bo być może jesteś podobny z charakteru do mojego prawie ex męża. Znienawidziłeś żonę za swoje własne błędy i własną nieudolność. To się nawet jakoś w psychologii nazywa chyba "zniekształcenie myślenia" czy jakoś tak.

Tak czy siak, wydaje mi się, że dla własnego dobra powinieneś zmienić nastawienie. Podjąłeś jakąś tam decyzję powrotu do żony dla dobra dziecka. Więc trzymaj się tego. Po co próbujesz żyć jak w małżeństwie i prowokujesz sytuacje, które powodują, że żona cię jeszcze bardziej denerwuje? Skoro nie ma już między wami więzi to takie działanie jest bez sensu i sam sobie szkodzisz bo się tylko negatywnie nakręcasz. Przecież jej nie polubisz na nowo a ona się nie zmieni, bo nie ma dla kogo. Czy nie lepiej potraktować to jako jakiś kontrakt na ileś tam lat (nie wiem, aż dziecko dorośnie czy coś)? Może spróbuj potraktować ją jak współlokatorkę? Nie prosić jej o organizowanie pokoiku dla dziecka? Po co to robisz? Rób wszystko po swojemu. Masz przecież na to jej przyzwolenie. A ona niech sobie ogląda tego netflixa. W ten sposób radzi z tym, że jej nie kochasz, co ci do tego? Ty się zajmij w tym czasie jakimś hobby, sportem, czymkolwiek. I dziecko na tym skorzysta, bo taki sfrustrowany wiecznie niezadowolony z życia facet to słaby wzorzec dla syna.

Przyprowadzaj do domu kolegów, może żona się w którymś zakocha i uwolni od ciebie psychicznie.

No i nie sypiaj z żoną, bo zaraz będziesz miał drugie dziecko i znowu ona będzie winna, że musisz w tym tkwić jeszcze dłużej.

Znam dwie pary, które zdecydowały się tkwić w małżeństwie dla dobra dzieci. W obu przypadkach jest tak, że zawarli tzw. rozejm, rodzaj czasowego kontraktu. Ustalili, że są razem dopóki dzieci nie skończą iluś tam lat. Żyją jak współlokatorzy, szanują się, dbają o dzieci ale nie próbują udawać małżeństwa. Czyli nie oczekują od siebie niczego, poza absolutnym minimum wynikającym ze wspólnego zamieszkania i jakoś dają radę odkąd tak postanowili. Przestali się kłócić. Jakoś żyją. Może to jest dla ciebie jakaś szansa?

2,011

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Rozumiem dobre intencje twojego postu ale rady nie mają najmniejszego sensu.
1. Nie sypiaj z żoną - to z kim mam sypiać?
2. Żyjcie jako układ w celu wychowania dziecka - ok, dałbym tak radę rok może dwa, ale nie kolejnych 15.
3. Zmień nastawienie - pod tym pozornie słusznym postulatem kryje się tak naprawdę rezygnacja z własnych potrzeb.
4. Mam wiele hobby, nauki i mnóstwo innych zajęć ale wierz mi, nic nie zastąpi prawidłowej emocjonalnie relacji z drugim człowiekiem.

Pomijając to że żona wcale nie chce żadnego układu pozornego.

Tak więc raczej tą drogą nie pójdę.

2,012

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Rozumiem dobre intencje twojego postu ale rady nie mają najmniejszego sensu.
1. Nie sypiaj z żoną - to z kim mam sypiać?
2. Żyjcie jako układ w celu wychowania dziecka - ok, dałbym tak radę rok może dwa, ale nie kolejnych 15.
3. Zmień nastawienie - pod tym pozornie słusznym postulatem kryje się tak naprawdę rezygnacja z własnych potrzeb.
4. Mam wiele hobby, nauki i mnóstwo innych zajęć ale wierz mi, nic nie zastąpi prawidłowej emocjonalnie relacji z drugim człowiekiem.

Pomijając to że żona wcale nie chce żadnego układu pozornego.

Tak więc raczej tą drogą nie pójdę.

więc widzę liczysz na to, że ustali się jakiś układ dobry dla was, być może..  a co z waszym synem?

2,013 Ostatnio edytowany przez Pikupik2019 (2019-12-04 20:21:24)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Rozumiem dobre intencje twojego postu ale rady nie mają najmniejszego sensu.
1. Nie sypiaj z żoną - to z kim mam sypiać?
2. Żyjcie jako układ w celu wychowania dziecka - ok, dałbym tak radę rok może dwa, ale nie kolejnych 15.
3. Zmień nastawienie - pod tym pozornie słusznym postulatem kryje się tak naprawdę rezygnacja z własnych potrzeb.
4. Mam wiele hobby, nauki i mnóstwo innych zajęć ale wierz mi, nic nie zastąpi prawidłowej emocjonalnie relacji z drugim człowiekiem.

Pomijając to że żona wcale nie chce żadnego układu pozornego.

Tak więc raczej tą drogą nie pójdę.

Ale radę o przyprowadzaniu mężczyzn do domu, żeby żona się zakochała zgrabnie pominąłeś. Czyżby ta opcja nie wchodziła w grę? Może jednak wbrew pozorom nie zależy ci na zmianie sytuacji ...

Sypiać możesz np. ze sobą smile [było tu coś innego ale usunęłam]

A układ pozorny miałby istnieć dla ciebie, a nie dla żony. Chodzi o to żebyś zmieniając nastawienie przestał się zadręczać. Bo skoro nie można w danym momencie zmienić sytuacji z różnych powodów, to trzeba się z nią pogodzić. Inaczej cię to zeżre. Będziesz się znęcał nad sobą, żoną i pośrednio nad dzieckiem....

Mając na uwadze, że twój syn ma chyba coś około 4 lat, to właściwie góra z 10 lat musiał byś się "męczyć" później (chyba od 13 lat) dziecko może samo się wypowiedzieć z kim chce mieszkać. Może będzie wolało z tobą?

2,014

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Pikupik2019 napisał/a:

Ale radę o przyprowadzaniu mężczyzn do domu, żeby żona się zakochała zgrabnie pominąłeś. (..)

Ty poważanie z tą radą? Na głowę nie upadłem. Co to za rada? Trudno mi wymienić zalety mojej żony bo ma ich niewiele, ale jedną trzeba przyznać ma - przez te wszystkie lata małżeństwa nie spojrzała na innego mężczyznę. Zero, nic.
Nawet jak ktoś chciał ją poprosić do tańca po naleganiach w końcu się godziła, ale zawsze najpierw pytała się mnie czy może i zawsze w oczach z taką niechęcią, że musi z kimś tańczyć. Akurat tego od mojej żony to inne małżonki mogły by się nauczyć bo jak widzę żony moich kolegów wypuszczone na miasta to mają czego się uczyć...

@Ela,

Dziecko ma się dobrze, nie wydaje mi się, że konflikt pomiędzy nami jakoś szczególnie na niego wpływa. Tak jak pisałem, więcej stresu przyniosło mu pójście do przedszkola albo jak mu się komórkę zabiera niż kłótnia pomiędzy nami. Jak się kłócimy to syn mówi - cicho mamo, cicho tato i w zasadzie się przestajemy kłócić.
Zresztą nie chcę zapeszać ale widzę od paru tygodni poprawę. Kłócimy się mniej, seks kilka dni temu wrócił (nie mam już oporów), nudny bo nudny, w głowie kochanka (nie mogę nad tym zapanować) ale leczy konflikt. Tendencja jest wzrostowa. Najgorzej weekendy gdzie trzeba z sobą spędzić całe dwa ale tutaj też jest lepiej niż np. 3 miesiące temu.

Ja twardo nie żałuje za romans, nie przepraszam, nie słucham żony i nie robię tego co ona chce. Taka strategia przynosi efekty. Nigdy nie chciałem być schematycznym mężem powracającym ze skulonym ogonem do domu i na kolanach płaczącym że to był błąd. Większość osób powiela te samy błędy po romansie - wracają do małżonków i ustawiają się w pozycji przegranej - do bicia. Za parę miesięcy napiszę więcej jaki jest skutek postępowania i uzasadnię logicznie dlaczego takie postępowanie jest skuteczne.

2,015 Ostatnio edytowany przez Pikupik2019 (2019-12-05 00:08:18)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

@Ela,

Dziecko ma się dobrze, nie wydaje mi się, że konflikt pomiędzy nami jakoś szczególnie na niego wpływa. Tak jak pisałem, więcej stresu przyniosło mu pójście do przedszkola albo jak mu się komórkę zabiera niż kłótnia pomiędzy nami. Jak się kłócimy to syn mówi - cicho mamo, cicho tato i w zasadzie się przestajemy kłócić.

Teraz może nie wpływa bezpośrednio, ale tworzysz mu pewien wzorzec na przyszłość, który może mu zaburzyć w jakiś sposób dorosłość.

EDIT: A i proszę. Znalazłeś jedną rzecz która ci w żonie imponuje.

Posty [ 1,951 do 2,015 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 29 30 31 32 33 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024