Mi61 napisał/a:z doświadczenia ci powiem, na szczęście nie swojego...że jak usuniesz ze swojej drogi największą Twoim zdaniem przeszkodę, czyli własną żonę....po pewnym czasie stwierdzisz, że kochanka to taka sama kobieta jak była żona, tylko ma znacznie więcej wad.
NIGDY z tym argumentem się nie zgodzę. Tkwi we mnie wewnętrzny sprzeciw wobec takiej tezy. Zawsze tkwił, niezależnie od romansu. Już nie raz czytałem to w swoim wątku i wątkach innych. Przypomnę tezę ogólną.
"Nie warto zmieniać partnera bo z czasem z każdym jest tak samo"
Jest to absolutna bzdura. Z jednym człowiekiem możesz przejść przez życie całkiem swobodnie, z innym to będzie droga krzyżowa. Jeśli uznamy, że taka teza jest słuszna to należy wprowadzić losowy wybór partnera. W końcu to bez różnicy z kim skoro z każdym jest tak samo.
Skąd przypuszczenie, że inna kobieta będzie miała więcej wad niż obecna żona? Jakie argumenty masz na poparcie takiego sądu? Bo to, że twojemu znajomemu albo znajomej się nie udało to żaden argument. Zaraz znajdę kontrargument w postaci osoby, która przyzna że rozwód to najlepsza rzeczy jaką zrobiła tylko dlaczego tak późno.
Sama napisałaś, że twoje małżeństwo było trudne. Bywały bardzo ciężkie dni i musiałaś ciężko pracować aby dalej w nim być. Przyszło ci do głowy, że wcale tak nie musiało być? Że mogłaś nie nieść tego krzyża? Wybrałaś tak jak wybrałaś i ciągniesz to od 34 lat. U ludzi występuje taki efekt psychologiczny. W zasadzie dwa. Pierwszy to racjonalizacja swoich wyborów niezależnie od ich obiektywnej oceny korzyści/strat. Czyli po dokonaniu wyboru przekonujemy samych siebie, że wybraliśmy słusznie. Drugi efekt to widzenia wartości w rzeczach, czynnościach czy procesach które przychodzą nam z trudem. Czyli za wartościowe uznajemy to przy czym musimy się namęczyć. Dlatego "trudne" małżeństwo może się wydawać po latach jako wartościowe bo trzeba było wiele sił i nerwów włożyć aby w nim wytrwać. Zastanówcie się nad tymi efektami o których napisałem. Są powszechne w naszym życiu i bardzo zdradzieckie. Nie mają wiele wspólnego z realnym zyskiem lub stratą.
Wracając jednak do tezy.
Przecież logika i zdrowy rozsądek podpowiada zupełnie inaczej. Mając dwadzieścia kilka lat wybiera się partnera często bez specjalnych oczekiwań. Trochę bezmyślnie. Inne są również potrzeby człowieka w wieku lat 20 a inne w wieku 40. Partner, który był OK w wieku lat 20 może zupełnie nie spełniać potrzeb tych dla wieku 40 lat. Tym bardziej, że jeden z partnerów może się rozwinąć a drugi zostać w miejscu. Różnie to bywa.
Kolejny argument przeciw takiemu stwierdzeniu to większe doświadczenie i świadomość czego się od życia oczekuje gdy jest się osobą znaczenie starszą niż te 20 lat wspomniane. Ja już wiem co oczekuje od kobiety, co mi jest potrzebne bo lepiej znam samego siebie. Lepiej znam swoje mocne i słabe strony. Lepiej potrafię określić wymagania. Po prostu wiem czego chce. Nie oznacza, że chce więcej - oznacza to, że po prostu wiem czego chce.
Następny argument to doświadczenia psychologów i terapeutów pracujących z małżeństwami. Zdanie jest tu raczej zgodne, choć nie mam dziś za bardzo sił aby przytaczać konkretny artykuł albo książkę. Twierdzą oni zgodnie - drugie związki są lepsze, bardziej udane. Ma na to wpływ wiele czynników. O niektórych napisałem wyżej. Dla "drugich" związków dochodzą dodatkowe czynniki - ludzie mają już swoje doświadczenie, często są "pouszkadzani" emocjonalnie, zranieni. Powoduje to, że jeśli już wejdą w relacje to bardzo, wręcz intuicyjnie dbają aby znów nie odczuwać bólu, aby znów się nie ranić. Nie ma także w tym wieku wszelkich presji biologicznych i społecznych - nie trzeba się spieszyć za wszelką ceną. Dzieci już są, małżeństwo było ale nie wyszło. Nie trzeba dążyć do realizacji "poważnych celów" - tj. dziecko, małżeństwo. Rodzina i znajomi nie stosują presji na związek bo jesteś już na taką presję za duży a poza tym sami ci znajomi żyją w związkach więc wiedzą, że często nie jest różowo.
Tym bardziej, że jestem daleki od wyobrażania sobie, że w innym związku będzie idealnie. Durne przypuszczenie. Wystarczy aby było inaczej. To wszystko.
Jeśli ktoś ma ochotę to proszę podajcie mi argumenty na obronę tezy postawionej na początku.