ulle napisał/a:Hrefi, ty zachowujesz się i myślisz tak, jakby nie docierało do ciebie, ze czas leci, naprawdę szybko mija.
Policz sobie ile już lat ciagasz się z tą mężatką, z tą twoja kochanką.
Lata mijają, a tobie ciągle wydaje się, że nic ci nie grozi, że zawsze będziesz miał bazę wypadową, czyli dom, rodzinę, a na boku kochankę i że tak będzie sobie trwało to wszystko aż do twojej śmierci.
Tymczasem rzecz może potoczyć się zupełnie inaczej, bo z jakiegoś powodu kochanka się wycofa, żona też może w końcu odpuścić sobie ciebie i nagle ty główny gracz zostaniesz sam jak kołek w płocie. Będziesz już miał ileś tam lat na karku i co wtedy zrobisz?
Ty masz jakieś dziwne skrzywienie psychiczne polegające na tym, że musisz mieć jakąś żonę, bo kręci cię zdradzanie żony. Obojętne czy żona byłaby ta kobieta, która jest nią teraz, czy zupełnie inna, to dla ciebie najważniejsze jest, by zdradzac żonę. Sam się do tego przyznałes.
Przypominasz trochę przekorne dziecko, a twoje żony miałyby być kimś w rodzaju twoich matek.
Wracając jednak do głównej myśli- za ileś tam lat obudzisz się z ręką w nocniku, bo przecież wiadomo, że tak jak żyjesz teraz wiecznie trwać coś takiego nie będzie.
Pytam co wtedy zrobisz?
Będziesz szukał kandydatki na żonę, ożenisz się z kolejną kobieta i kolejna żonę też będziesz zdradzał? Myślisz, że to będzie takie proste?
Naprawdę odpowiada ci takie życie? Fajnie jest codziennie i od lat okłamywać kogoś i wpuszczać w maliny?
Nie masz żadnych wzorców, jak powinno wyglądać życie w fajnym małżeństwie i że czasami jesteś już tym wszystkim zmęczony.
No jak to nie wiesz, jak mogłoby wyglądać życie bez boczniarki na doczepkę. To takich rzeczy trzeba jakiś specjalnie się uczyć? To ty nie wiesz, że jak jest się kimś, to się tej osoby nie zdradza? A jak coś ci nie pasuje, to rozwodzisz się i żyjesz sam albo szukasz kogoś innego. To takich rzeczy trzeba jakiś specjalnie się uczyć?
Nie wyobrażasz sobie następnych świat z żoną, czyli już za dziewięć miesięcy. To znaczy, że święta spędzasz z rodziną, kochanka też jest że swoją rodziną, ja nie wiem jak wy wytrzymujecie coś takiego.
Skoro przez to że masz żonę i musisz ją zdradzać, by twoje życie miało sens, to może rozwiedz się i pozostań wolnym strzelcem i może jako człowiek bez żony wreszcie nie będziesz musiał nikogo zdradzać?
Małżeństwo najwyraźniej ci nie służy.
Napisałam tak do ciebie zdaje się dwa dni temu.
Teraz siedzę sobie i czytam, co
dzieje się dalej i jestem zaskoczona, bo chyba pierwszy raz wyznałes, że tak naprawdę jesteś zmęczony tym wszystkim i czujesz się samotny. Zaczynam więc przekonywać się do ciebie i dlatego postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze, chociaż dwa dni temu raczej miła nie byłam.
Napisałeś, że teraz sam już nie wiesz czy z żoną jest kiepsko, bo pojawiła się kochanka, czy też tak czy siak byłoby źle, nawet gdyby nie było kochanki oraz, że musisz coś zrobić, bo już nie wyrabiasz.
Zacznę od tego, że bardzo kochasz syna i za nic w świecie nie chciałbyś zrobić mu krzywdy. Domyślam się, że mały też jest bardzo za tobą, że świetnie się rozumiecie i jesteś dla tego chłopca autorytetem. Nie możesz więc zbyć go byle czym.
Na to, byś usiadł z nim i przeprowadził męska rozmowę, spokojnie wyjaśnił mu, że kochasz inną kobietę i że niestety musisz rozstać się z jego mama, bo chcesz ożenić się z inną i na dodatek zamieszkać z jej dziećmi, czyli być z nimi na co dzień raczej nie masz co liczyć, bo nawet dorosłe dziecko ciężko przyjęloby takie wiadomosci, a co dopiero mały chłopiec. Twój autorytet runąłby w jednej chwili. Syn miałby ogromny żal do ciebie i na pewno, nie powiedzialby spoko tato, ja to rozumiem, masz jedno życie, więc zrób tak że będziesz szczęśliwy itd. No wiadomo, że tak by się nie stało.
Napisałeś znacznie wcześniej, że twoja żona naciska na ciebie, że jeśli nie będziesz jej kochał, to ona zacznie pracować nad tym, by odciągnąć od ciebie syna, że będzie nastawiała go przeciwko tobie.
To oczywiście nie jest fajne, że tak do ciebie powiedziała, ale ja pomyślałam sobie, że być może powiedziała tak, bo cały czas bardzo jej na tobie zależy, że ona po prostu cię kocha i chociaż widzi jak ja traktujesz, że przestales ja kochać i poważać, to jednak nie traci nadziei na twój powrót.
Albo inaczej, może ona nie ma już nadziei, ale jest teraz na takim etapie, jakby zastygła w bezruchu. W pewnym sensie przyzwyczaiła się do takiego życia z tobą i też ze względu na syna, widząc jak mały jest za tatą, nie ma siły, by zrobić z tym wszystkim porządek.
Z kobietami matkami często tak właśnie jest.
I teraz tak- idąc tym tokiem rozumowania wiadomo, że taka sytuacja wiecznie trwać nie będzie. Są jakieś granice ludzkiej wytrzymałości i kto wie czy w którymś momencie twoja żona nie powie dość tego i od tej pory nie zacznie działać.
Tobie wydaje się więc, że wszystko zależy absolutnie od ciebie, a inni zrobią to, co ty postanowisz. A przecież życie może cię zaskoczyć i oto twoja żona postanowi odejść od ciebie i będzie to decyzja nieodwołalna, bo ta kobieta miała naprawdę dość czasu na to, by poukładać sobie w głowie pewne rzeczy i uwierzyć, że na pewno jej nie kochasz itd.
Wtedy machina ruszy. Nie wiadomo czy twoja żona nie ma dowodów twojej zdrady, ale ty nawet się tego nie domyślasz, bo lekceważysz ja i nie patrzysz w oczy, a może wiele byś w nich wyczytał?
Chodzi mi po prostu o to, byś nie myślał, że ktoś jest taki głupi, jak ty jesteś mądry.
Żona może jeszcze bardzo cię zaskoczyć.
Wrócę jednak do swojej refleksji, gdy przeczytalam, że wcale nie jesteś pewny czy masz takie nastawienie do żony, bo pojawiła się kochanka, czy też tak czy siak byłoby źle.
Pomysł ze zmiana pracy i odcięciem się od kochanki jest bardzo dobry, ale czy byłoby całkowita abstrakcja gdybyś tak na nowo zaczął zdobywać żonę? Moglibyście gdzieś razem wyjechać, sami albo z synem, rodzinnie, może to coś byś zmieniło?
Nie wiem, może pisze bzdury, ale wydaje mi się, że na tej cieniutkiej nitce twojej niepewności może miałoby sens zmienić nastawienie do matki twojego dziecka? Wiadomo, że początki byłyby bardzo trudne, bo ta kobieta patrzylaby na ciebie jak na UFO, nie miała zaufania i jezylaby się, ale powolutku może coś z tego by wyszło?
Bo pomyśl sobie, jaki to sens rozwalać swoją rodzinę i praktycznie zostać na lodzie. Będziesz szukał kolejnej kobiety. A jaka masz gwarancję, że dobrze trafisz, że trawa u innych jest bardziej zielona. Możesz wyjść na tym wszystkim jak Zabłocki. I co będziesz wtedy robił? Będziesz tak szukał i szukał od jednej baby do drugiej? Wszystkie pachną tak samo.
Zastanów się nad tym, co napisałam.